Zaginiona Biblioteka

Fantastyka zagraniczna - Charles Stross

MadMill - 2009-02-09, 23:36
: Temat postu: Charles Stross

Charles Stross urodził się w Leeds w Anglii w roku 1964. Ukończył farmację i informatykę w Londynie i Bradford, pracował w rozmaitych branżach: jako aptekarz, autor dokumentacji technicznej, inżynier oprogramowania oraz niezależny dziennikarz. Obecnie utrzymuje się z pisarstwa i mieszka w Edynburgu w Szkocji. Stross jest czasami postrzegany jako część nowej generacji brytyjskich pisarzy science fiction, którzy specjalizują się w Hard SF i space operach.

Inspiracją dla niego były książki takich pisarzy jak Alastair Reynolds, Ken MacLeod, Neal Stephenson, William Gibson czy Robert A. Heinlein.


Tigana - 2009-02-09, 23:42
:
Wziąłem do ręki, otworzyłem na przypadkowej stronie, przeczytałem przypadkowe zdanie. I tak skończyła się moja przygoda z twórczością Strossa //kas
Maeg - 2009-02-09, 23:52
:
Tigana napisał/a:
Wziąłem do ręki, otworzyłem na przypadkowej stronie, przeczytałem przypadkowe zdanie. I tak skończyła się moja przygoda z twórczością Strossa

OMG, prawie jak z Stephensonem, znów będą Ci to wypominać przez dłuugie (nie tylko zimowe) miesiące. Ja od dziś jestem właścicielem Accelerando i pewnie mój dylemat co czytać się skończy. :P
Elektra - 2009-02-10, 07:43
:
Tigana napisał/a:
Wziąłem do ręki, otworzyłem na przypadkowej stronie, przeczytałem przypadkowe zdanie. I tak skończyła się moja przygoda z twórczością Strossa

A ja miałam dokładnie odwrotnie. W tym momencie postanowiłam kupić książkę. Gorzej teraz z czytaniem. W zeszłym tygodniu doszłam do 67. strony i utknęłam. Nie mam czasu, żeby przysiąść na dłużej, a to na pewno nie jest autobusowa książka.
Romulus - 2009-02-10, 07:48
:
O, z pewnością nie! Ja ją czytałem przez jakieś 3 dni. Zaczyna się "spokojnie" a potem jest coraz "szybciej" do finałowego "wirowania". To jedna z tych książek, które wytrącają z codziennej rutyny czytania książek. Ani łatwa, ani lekka a mimo to przyjemna. Pieści połączenie nerwowe, jakby ktoś przeze mnie przepuszczał małe dawki prądu. Formatuje mózg i żłobi nowe ścieżki. Nie wiem jak zapowiadają się pozostałe książki z UW, ale trudno to będzie przebić. Książka nie jest przeznaczona do łatwego przyswojenia i zrozumienia. Gdyby tak cała hard sf była pisana... New Hard SF :mrgreen:
Tomasz - 2009-02-10, 07:55
:
Tigana napisał/a:
Wziąłem do ręki, otworzyłem na przypadkowej stronie, przeczytałem przypadkowe zdanie. I tak skończyła się moja przygoda z twórczością Strossa //kas


Hmm, bardzo ciekawy sposób na ocenianie wartości książki :shock:
A możesz zdradzić jakie to było zdanie?

U mnie Accelerando stoi już na półce i czeka na swoją kolejkę.
ryba72 - 2009-02-10, 11:57
:
Jak pisałem wcześniej: uczta wyobraźni i gimnastyka umysłu w jednym :) Książka początkowo nie jest łatwa w czytaniu, przede wszystkim ze względu na implementację dużej ilości pojęć z informatyki i telekomunikacji oraz duże tempo narracji. Przy lekturze potrzebuje pewnego skupienia uwagi, ale wynagradza to z nawiązką. Warto przeczytać chociażby dla zobaczenia jak może się zmienić nasz świat i ludzie przy dalszym rozwoju technologii komputerowych i samej sieci. Dla mnie bomba i naprawdę nie rozumiem jak można odrzucić książkę po przeczytaniu paru zdań, gdzie Accelerando nie jest żadnym eksperymentem literackim, który faktycznie mógłby zniechęcić.

PS. Już wiem jak bedzie miał na imię moj kot :))
Liv - 2009-02-10, 12:00
:
Ryba napisał/a:
naprawdę nie rozumiem jak można odrzucić książkę po przeczytaniu paru zdań


Żeby to jeszcze były zdania, a nie jedno pojedyncze, Bogu winne zdanie.
Niepojęte :roll:
Dzisiaj wybieram się do księgarni i Strossa na pewno kupię ;)
batou - 2009-02-10, 12:14
:
A mnie ta książka najmniej się podobała z wszystkich, które do tej pory ukazały się w UW. Nie rozbiłem się o same pojęcia, bo studiowałem informatykę i ekonomię i sporo jeszcze z tego zostało, ale nie powiem też żebym wszystkie wizje Strossa do końca ogarnął. Przeszkadzało mi bardziej to, że fabuła powieści nie dość, że jest poszatkowana przez jej konstrukcje (opowiadania pisane na przestrzeni kilku lat i opisujące wydarzenia przeskakując w zasadzie o kolejne epoki rozwoju do przodu) to na dodatek niespecjalnie mnie zainteresowała. W zasadzie im dalej tym dla mnie było gorzej. Nie przekonują też do siebie bohaterowie, a raczej nie tyle nie przekonują, co nie wzbudzają żadnych głębszych emocji. Dość powiedzieć, że najciekawszą "postacią" był dla mnie ten kot ;)

Ja wiem, że to jest hard SF, ale tutaj ta naukowość dla mnie totalnie przesłania wszystko inne. Dużo bardziej podobało mi się Ślepowidzenie, chociaż tam tematyka była mi zdecydowanie bardziej obca niż u Strossa.

Lektura mimo tego nie była czasem straconym i nie żałuję, bo rozmach całościowej wizji przyszłości stworzonej przez autora robi spore wrażenie. Podobało się głównie to, że ta przyszłość jest pokazana z wielu różnych perspektyw. Od technologii i informatyki po ekonomię.
Przy takim zróżnicowaniu książek z UW musiało się w końcu trafić coś co do mnie nie do końca trafiło i taką książką jest Accelerando.
Tigana - 2009-02-10, 16:30
:
Tomasz napisał/a:
Hmm, bardzo ciekawy sposób na ocenianie wartości książki :shock:
A możesz zdradzić jakie to było zdanie?


ryba72 napisał/a:
Dla mnie bomba i naprawdę nie rozumiem jak można odrzucić książkę po przeczytaniu paru zdań, gdzie Accelerando nie jest żadnym eksperymentem literackim, który faktycznie mógłby zniechęcić.


Liv napisał/a:
Żeby to jeszcze były zdania, a nie jedno pojedyncze, Bogu winne zdanie.
Niepojęte :roll:
Dzisiaj wybieram się do księgarni i Strossa na pewno kupię ;)


Tak rodzą się forumowe legendy //piwo
Zdania nie przytoczę, bo nie jestem w stanie go powtórzyć - było niepojęte jak na mój mały rozumek. Nigdy nie twierdziłem, że s-f jest moją domeną. Nie jestem też w stanie ocenić tej książki - wiem tylko, że nie jest ona skierowana do mnie. I tyle.
ghosia - 2009-02-10, 17:31
:
Czy Dukaj nie napisał czegoś na temat tej książki w którymś ze swoich felietonów? Wydawało mi się, że coś pisał, ale teraz nie mogę nigdzie tego znaleźć...
Tigana - 2009-02-10, 18:01
:
ghosia napisał/a:
Wydawało mi się, że coś pisał, ale teraz nie mogę nigdzie tego znaleźć...

"Czas Fantastyki" 3 (8) 2006. Fragment jego felietonu jest chyba na okładce Strossa.
Maeg - 2009-02-10, 18:33
:
A tutaj masz całość nie tylko fragemnt z okładki. ;)
ghosia - 2009-02-10, 19:13
:
Dzięki Maeg :) .

Właśnie kompletuje kolejne zamówienie w merlinie. Przy Accelerando trochę mnie zastopowało, bo pamiętałam, że po przeczytaniu kilku recenzji i opisów jednej z książek UW doszłam do wniosku, że jednak nie warto jej kupować - tylko nie pamiętałam, o jaką książkę chodziło ;) . Chyba jednak nie o Accelerando, więc - do koszyka :) .
Metzli - 2009-02-10, 23:06
:
Zaostrzacie mój apetyt na Accelerando :freak: Książka kupiona oczywiście już dawno, teraz przesunie się na sam początek kolejki pozycji do szybkiego przeczytania.
ASX76 - 2009-02-11, 07:52
:
Tigana napisał/a:
Nie jestem też w stanie ocenić tej książki - wiem tylko, że nie jest ona skierowana do mnie.


Doskonale Cię rozumiem. Również nie widzę w niej nic dla siebie, aczkolwiek żeby dojść do tego wniosku potrzebowałem przeczytać więcej niż jedno zdanie. ;)
AM - 2009-02-11, 10:15
:
ASX76 napisał/a:
Tigana napisał/a:
Nie jestem też w stanie ocenić tej książki - wiem tylko, że nie jest ona skierowana do mnie.


Doskonale Cię rozumiem. Również nie widzę w niej nic dla siebie, aczkolwiek żeby dojść do tego wniosku potrzebowałem przeczytać więcej niż jedno zdanie. ;)


Takie wytłumaczenie jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe. W końcu nie musi się nam wszystko podobać. Ale z drugiej strony... ci niepoprawni humaniści ;) .
Toudisław - 2009-02-11, 10:21
:
AM napisał/a:
Takie wytłumaczenie jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe. W końcu nie musi się nam wszystko podobać. Ale z drugiej strony... ci niepoprawni humaniści ;) .

Dla mnie tez jest zrozumiałe.Dlatego lubię opinie Tigany bo jak mu coś nie podchodzi to nie pisze że to jest kiepskie tylko że może nie dla niego krytycyzm rzadko u recenzentów spotykany.
A co do samej książki to już czeka na półce i pewnie za jakiś czas się za nią wezmę. Zapowiedź się interesująco ale chyba nie mam teraz nastroju na Hard SF
Romulus - 2009-02-11, 11:07
:
Toudisław napisał/a:
AM napisał/a:
Takie wytłumaczenie jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe. W końcu nie musi się nam wszystko podobać. Ale z drugiej strony... ci niepoprawni humaniści ;) .

Dla mnie tez jest zrozumiałe.Dlatego lubię opinie Tigany bo jak mu coś nie podchodzi to nie pisze że to jest kiepskie tylko że może nie dla niego krytycyzm rzadko u recenzentów spotykany.
A co do samej książki to już czeka na półce i pewnie za jakiś czas się za nią wezmę. Zapowiedź się interesująco ale chyba nie mam teraz nastroju na Hard SF

Jako humanus tumanus se wypraszam - mnie się Stross ogromnie podobał. Zawsze jest pora na wyżłobienie kilku ścieżek w mózgu. Więcej takiech powieści!
toto - 2009-02-13, 19:13
:
Recka na onecie. Widać, że recenzentka nie łapie do końca książki, ale jej się podoba. Przynajmniej tyle ;)
Romulus - 2009-02-13, 19:59
:
Hehehe, ja nie porwałbym się na recenzję Strossa. Za bardzo humanistą jestem. Ale się nie zgadzam z tym, co napisała ta pani. Bo mnie jak najbardziej mózg się nie zamykał. Raczej kipiał z przegrzania, kiedy próbowałem pojąć na pewnym abstrakcyjnym poziomie o co Strossowi chodzi. "Najłatwiejsze" jest pierwsze "opowiadanie", potem robi się coraz trudniej - to wynika także z tej recenzji. Dzięki temu (tej trudności) wrócę do tej powieści niechybnie. Jak napisałem wcześniej na temat uczuć towarzyszących czytaniu tej książki: przypominają podniecające pieszczenie prądem (przynajmniej tak sobie to wyobrażam - nie to, że takich pieszczot doświadczyłem :mrgreen: ).
toto - 2009-02-13, 20:56
:
Już sam tytuł mówi co będzie się działo. Akceleracja. Ciągłe przyspieszenie. Chociaż ja nie wiem czy można tak daleko wnioski wysnuwać. Dukaj kiedyś pisał o Kurzweilu, że w swoich poglądach odnośnie technologicznej osobliwości opiera się zbytnio na prawach dzisiejszych. I podobny zarzut można postawić książce Strossa. Na dzisiaj spodziewamy się przyspieszania i przyspieszania. Tak ładnie wyglądają ekstrapolacje dzisiejszych trendów. Problem w tym, że w pewnym momencie zmieni nam się ekonomia (co Stross zauważa), zmienią się i inne sprawy. Tylko przyspieszenie będzie niezmienne. Trochę to za proste. Ale nie zmniejsza to wartości samej książki jako pewnego eksperymentu myślowego.

Cytat:
Bo mnie jak najbardziej mózg się nie zamykał.
Mi też się nie zamykał. Ale w pewnym momencie trudno było nadążyć, trzeba było ostro się zastanawiać, gdzie jestem? kiedy jestem? czy jestem?
Cytat:

przypominają podniecające pieszczenie prądem (przynajmniej tak sobie to wyobrażam - nie to, że takich pieszczot doświadczyłem
Może tak bawią się studenci prawa w USA. Siadamy na krzesełku i puszczamy prąd :mrgreen:
Romulus - 2009-02-13, 21:03
:
toto napisał/a:
(...)Dukaj kiedyś pisał o Kurzweilu, że w swoich poglądach odnośnie technologicznej osobliwości opiera się zbytnio na prawach dzisiejszych. I podobny zarzut można postawić książce Strossa. Na dzisiaj spodziewamy się przyspieszania i przyspieszania. Tak ładnie wyglądają ekstrapolacje dzisiejszych trendów. Problem w tym, że w pewnym momencie zmieni nam się ekonomia (co Stross zauważa), zmienią się i inne sprawy. Tylko przyspieszenie będzie niezmienne. Trochę to za proste. Ale nie zmniejsza to wartości samej książki jako pewnego eksperymentu myślowego.

Ale, czy jest coś pewniejszego do dalszych... hmm.. ekstrapolacji... niż prawa dzisiejsze? Stanąć na "twardym" gruncie dzisiejszych pewników i spróbować pójść krok, kilka kroków dalej w oparciu o możliwe rozwinięcia stanów dzisiejszych?
toto - 2009-02-13, 21:45
:
Romulus napisał/a:
Ale, czy jest coś pewniejszego do dalszych... hmm.. ekstrapolacji... niż prawa dzisiejsze? Stanąć na "twardym" gruncie dzisiejszych pewników i spróbować pójść krok, kilka kroków dalej w oparciu o możliwe rozwinięcia stanów dzisiejszych?
Problem jest taki, że co jakiś czas mamy w różnych dziedzinach jakiś przewrót. Choćby obecny kryzys. Jeszcze niedawno nikt się czegoś takiego nie spodziewał. Świat miał się rozwijać, giełdy rosnąć, itp. Kilka niesprzedanych domów w USA odpaliło bombę i teraz wszystkie przewidywania można sobie wsadzić. I następuje gorączkowe pisanie nowych teorii i sprzedawanie ich jako znanych od lat. I jeszcze dowiadujemy się, że interwencjonizm państwa jest superkapitalistycznym narzędziem, który może uratować świat.
A w nowych technologiach, oczywiście, są wyznaczone kierunki badań, wiemy do czego dążymy. W przypadku CERN wiemy czego szukamy (tzn. naukowcy wiedzą podobno), ale jeśli znajdzie się coś innego, wszyscy krzykną: No tak, mieliśmy to przed oczami, nowa teoria się z tym zgadza i dalej będzie już z bańki. I zapomnimy o starej teorii, która z nową się rozmijała (nie mówię, że tak będzie w tym przypadku, ale często już tak się działo i dziać będzie). Co do przewidywania jutra. Tak, należy się opierać na najnowszej i ugruntowanej już wiedzy. Trzeba się tylko hamować, żeby nie wybiegać w przyszłość zbyt daleko, bo wtedy tracimy w naszych rozważaniach czynniki, które pojawiają się w przyszłości.
Te wszystkie fakty nie zmniejszają wartości książki jako takiej. Śmiała wizja, która uwypukla trendy, pewne zjawiska i w tym jest jej siła. Bo jeśli rozliczać fantastów za wizje, to przecież nie za konkretne wynalazki (uzasadnienie napędu Hawkinga w jakiejś space operze?), ale za przewidzenie, zasygnalizowanie pewnych zjawisk i trendów, które nie zawsze muszą się sprawdzić.
Maeg - 2009-03-25, 23:00
:
Od dłuższego czasu zbieram się by spisać swoje wrażenia z lektury Accelerando Strossa. Powiem, że to pierwsza pozycja z Uczty, która dostarczyła tyle sprzecznych ze sobą wrażeń. Bo jest i zachwyt, ale też jakieś malutkie rozczarowanie.

Może zacznę od rozczarowania. Choć próbowałem podejść do Accelerando bez jakichkolwiek oczekiwań, to jednak tekst Dukaja zrobił swoje. Dowolnie go interpretując miałem nadzieje, że ta nowa jakość w hard SF to zmiana położenia akcentów, nie tylko idee ale również wyróżniający się język powieści i ciekawe rozwiązania fabularne. Okazało, się że tak nie jest. Książka Strossa jest po tym względem prosta, nie oznacz to jednak, że wyróżnia się negatywnie na tle gatunku. To tak jakby kupić pióro, które ma być ozdobą biurka a później narzekać, że nie da się nim pisać. Szkoda trochę, że te dwa elementu posłużyły jedynie jako nośnik idei. Za to zachwyciły mnie idee Strossa, szczególnie te odnoszące się do techniki. Na tym poletku (w przeciwieństwie do ekonomicznych rozważań autora) nie miałem większych problemów ze zrozumieniem pomysłów. Choć niektóre z nich nie wydają się być wielce nowatorskimi, zmieniła się w nich skala w jakiej istnieją. To przeniesie pewnych wzorców globalnych na jeszcze wyższy poziom, od teraz występują one w jednej galaktyce czy nawet w sporej części wszechświata. Mowa oczywiście o sieci routerów czy postludziach. Możliwe, że to tylko takie moje wyobrażenie (i wielce prawdopodobne że mylne) ale non stop kojarzyły mi się z naszą siecią, tylko w jednym wypadku zamiast komputera do sieci podłączony był mózg w drugim, to po prostu Internet w wszechświecie. Za to w jakim kierunku (postludzie) ewoluowały te kalki z naszego świata to już inna historia. O wiele ciekawsza, sieć zyskująca świadomość to pomysł jak dla mnie mrożący krew w żyłach.

W tym momencie muszę się zgodzić, że w Accelerando głównym założeniem jest nieustany postęp bez niego wizja Strossa nie miała by racji bytu. Do tego dorzucił bym, że nie przekonuje mnie fakt że uwalnianie idei przyniesie taki efekt jak w tej książce, nie wyobrażam sobie też istnienia takiej osoby jak Manfred Macx a bez niego mamy tak naprawdę kolosa na glinianych nogach.

Reszta pomysłów/idei trafia do mnie ale te z którym w jakimś stopniu polemizuje czy „wymyślam” własną interpretację są taką jakby wisienką na torcie. To chyba ostatecznie przekonało mnie, że Accelerando jest świetną książka choć nie pozbawioną pewny wad.

A teraz możecie mnie „zlinczować” za głupie pomysły. :P
toto - 2009-03-26, 07:49
:
Cytat:
Choć próbowałem podejść do Accelerando bez jakichkolwiek oczekiwań, to jednak tekst Dukaja zrobił swoje. Dowolnie go interpretując miałem nadzieje, że ta nowa jakość w hard SF to zmiana położenia akcentów, nie tylko idee ale również wyróżniający się język powieści i ciekawe rozwiązania fabularne.
Wystarczyło przeczytać cały felieton (recenzję), a nie tylko kilka zdań z blurba ;) .

Cytat:
nie wyobrażam sobie też istnienia takiej osoby jak Manfred Macx a bez niego mamy tak naprawdę kolosa na glinianych nogach.
A co w tym takiego dziwnego? Już teraz celebryci nie zawsze muszą płacić za obiad w restauracji, itp. W świecie jaki przedstawia Stross, Macx jest celebrytą nowego ładu, jest dobroczyńcą wielu (bardzo wielu) ludzi, pozwala im się wzbogacić, w zamian dostaje to czego akurat potrzebuje. Według mnie jest to sytuacja możliwa do zaistnienia.
Maeg - 2009-03-26, 11:08
:
toto napisał/a:
Wystarczyło przeczytać cały felieton (recenzję), a nie tylko kilka zdań z blurba ;)

Pewnie, że tak ale z reguły takie teksty czytam po przeczytaniu książki. ;)
toto napisał/a:
A co w tym takiego dziwnego? Już teraz celebryci nie zawsze muszą płacić za obiad w restauracji, itp.

Bardziej chodziło mi o to, że nie wierzę w takie zdolności Macxa niż w to, że jest to sposób na życie (bo to faktycznie miało by szanse zaistnieć). Macx jawi mi się nie jako człowiek, a superkomputer. Ilość jednocześnie wykonywanych czynności przez niego jest oszałamiająca i trochę chyba mało realistyczna (mowa szczególnie o dwóch pierwszych opowiadaniach). W dodatku większość jego pomysłów od razu działa i jak pisałeś pomaga wzbogacić się innym. Po prostu nie kupuje tego. ;) Bardziej o takie zdolności podejrzewał bym Aineko w późniejszym okresie. ;)
Shadowmage - 2009-03-26, 14:17
:
Czy ja wiem? Nie raz w historii ludzkości trafiali się geniusze, wyrastający ponad swoją epokę. To właśnie w dużej mierze dzięki nim rodził się postęp. Macx to taki Napoleon swoich czasów: prowadzi kampanie na wielu poziomach, ma podzielną uwagę, etc. Wiadomo, bez technologicznych gadżetów nie mógłby tego robić... ale jeśli założy się ich powstanie, to nagle Macx nabiera na wiarygodności.
MadMill - 2009-04-23, 12:35
:
No ja jestem w połowie i po tych wszystkich opiniach to się bałem, ze mnie przerośnie ta książka... no nie wyszło. :) Interesujące są oczywiście same wizje rozwoju ludzkości, kierunków w których zmierzamy, czy ekonomii czy też technologii. Chociaż mnie najbardziej zaciekawił na razie wątek podziału głosów, taki dylemat moralny, społeczny i bardzo trudny do rozwiązania. Fajnie, że na to Stross zwrócił uwagę.

Co do samego Macx - jakoś tak z Marksem? xD - to jego zdolności wsparte "pozaustrojowo" nabierają dużej dawki prawdopodobieństwa. Bo czemu nie? Z tym tutaj wcale bym tak nie przesądzał. Inna sprawa mnie ciekawi, po cholerę on to robi tak, a nie inaczej? Jakby nie miał podstawowych ludzkich odruchów, czyli dbania o siebie, a nie o cały świat. Taki Kichot a zarazem nawiedzony wojownik z Greenpeacu... no ciężko złapać po co. Może jest z nim coś nie tak? ;) Bo to walka dla samej idei, a tacy ludzie zazwyczaj byli troszkę fiksnięci.
Romulus - 2009-04-23, 14:50
:
MadMill napisał/a:
Co do samego Macx - jakoś tak z Marksem? xD - to jego zdolności wsparte "pozaustrojowo" nabierają dużej dawki prawdopodobieństwa. Bo czemu nie? Z tym tutaj wcale bym tak nie przesądzał. Inna sprawa mnie ciekawi, po cholerę on to robi tak, a nie inaczej? Jakby nie miał podstawowych ludzkich odruchów, czyli dbania o siebie, a nie o cały świat. Taki Kichot a zarazem nawiedzony wojownik z Greenpeacu... no ciężko złapać po co. Może jest z nim coś nie tak? ;) Bo to walka dla samej idei, a tacy ludzie zazwyczaj byli troszkę fiksnięci.

Ale, jak nie dbając o siebie można dbać o innych? Nie można. I może dlatego trochę to idealistyczna postać. Choć nie powiem - miałem duże poczucie jej prawdopodobieństwa - przynajmniej w pierwszej części. Albo zaczadziłem się zbyt dużą ilością Naomi Klein i jej podobnych :-P Tak czy siak, główny bohater Strossa, w pierwszej części byłby pewnie dla Ayn Rand wrogiem, albo zaprzeczeniem co najmniej jej idei :-P (a może nie? hmm...)

Choć patrząc z innej strony: przecież Macx dbał o siebie - niczego mu nie brakowało. Ale to pozytywne tłumaczenie minimum. Bo oddawał znacznie więcej niż brał. Przynajmniej wyglądało tak dla "postronnego" czytelnika. Z punktu widzenia bohatera mogłoby to wyglądać na jakąś grę o zerowej sumie: oddawał to co wykoncypował w zamian za (w jego mniemaniu) równowartość tego, co otrzymywał w tym systemie "innej" ekonomii. Ciekawe, czy taka ekonomia mogłaby zaistnieć powszechnie. Jakoś w to wątpię.
MadMill - 2009-04-27, 16:53
:
No i skończyłem. Zachwycony na pewno nie jestem, zabrakło mi w książce... pisarstwa i fabuły. Tak, cały utwór to nośnik dla idei tylko, i to trochę mnie rozczarowało. Nie same idee czy zwrócenie uwagi na pewne kwestie, bo błahe i nieprzemyślane one nie są.

Pomysły z wirtualną rzeczywistością, routery, postludzie wszystko to już było wykorzystywane w literaturze. Może to też wpływ tego, że niedawno odnawiałem sobie i dalej czytałem Gibsona, a Stephenson ciągle w głowie też siedzi. W sumie zgodzę się z tym co Magiel napisał wyżej o pomysłach.

Nośnik dla idei za to wypadł świetnie, same pomysły na tym polu, poglądy nie są oczywiście "jedynymi słusznymi", ale to wcale nie byłoby plusem dla książki. Z paroma bym polemizował, parę bym pewnie rozwinął, a to jest o wiele większa zaleta.
Kennedy - 2009-04-28, 22:17
:
Skończyłem Accelerando i mam trochę problem. Bo to w zasadzie nie jest zła ksiązka, wręcz przeciwnie. Rzecz w tym, że o ile świat wykreowany przez Strossa jest po prostu...fantastyczny... oraz pobudzający do myślenia, jak i sięgnięcia do źródeł zewnętrznych w celu lepszego zrozumienia, o co autorowi tak dokladnie chodzi, o tyle poza tym światem powieść nie oferuje tak naprawdę wiele ponadto. Brakuje jakiejś przykuwającej uwagę fabuły i wyrazistych postaci (ok, jest kot :) kot wymiata, ale jeden kot to trochę mało).
Do zachwytu mi trochę brakuje, ale nie żałuję wydanej kasy, Accelerando to bardzo interesująca lektura patrząc od strony świata przedstawionego i poruszonych problemów. Niesety, tylko od tej strony.
ghosia - 2009-07-24, 09:14
:
W końcu udało mi się przeczytać Accelerando. Książka jest fajna, ma wiele pomysłów, ale niestety bardzo rozczarowała mnie końcówka. Zupełnie nieodpowiednia i niepasująca do tego, co się działo wcześniej.

Jakby tę książkę napisał Dukaj, Stephenson albo Egan, to byłaby super książką, bo oni poza wymyślaniem niewiarygodnych wizji przyszłości potrafią też dodać do nich fabułę i ciekawe postacie. Stross ma pomysły, ale z fabułą i wiarygodnymi bohaterami już mu gorzej idzie.

Ślepowidzenie było lepsze...
AM - 2009-07-24, 13:36
:
Różnica pomiędzy Strossem a Wattsem polega na tym, że Ślepowidzenie jest powieścią, a Accelerando zbiorem opowiadań, które powstawałe na przestrzeni kilku lat. Dlatego też konstrukcyjnie utwór Strossa z założenia musi ustepować "rasowej powieści". Pozwolę sobie zacytować fragment jesnej z recenzji, która doskonale ujmuje to czym jest Accelerando.

Sporo się tu dzieje, ale to nie atrakcje fabularne sprawiają, że książka Strossa robi ogromne wrażenie. Rzecz w tym, że postacie i wydarzenia pełnią tu drugorzędne role. Tworzą jedynie narracyjną klamrę, w ramach której ten brytyjski twórca mógł popuścić wodzy wyobraźni. Bo tak na prawdę najważniejszymi bohaterami „Accelerando” są właśnie imponująca pomysłowość Strossa oraz esencjonalna kompilacja i rozwinięcie wszystkiego, co do tej pory napisali na temat możliwych ścieżek społecznego, ekonomicznego i cyfrowego rozwoju ludzkości tacy pisarze SF jak Egan, Vinge i Stephenson. Można tu oczywiście szukać literackich tropów i żonglować gatunkową terminologią (postcyberpunk, hard SF dalekiego zasięgu, futurologiczna ekonomia, itp.), ale i tak nie zmieni to faktu, że mamy do czynienia z literaturą idei, o wiele bardziej nastawioną na eksplorowanie naukowych koncepcji, niż na opowiadanie historii. I w swojej dziedzinie „Accelerando” ociera się genialność.


A takie podejście do literatury można lubić bądź nie...
ASX76 - 2009-07-24, 13:41
:
Raczej nie. ;)

Czy wszystkie książki Strossa są takie/tego typu?
MadMill - 2009-07-24, 13:52
:
Wszystko fajnie pięknie, ale oprócz tego zdania:
AM napisał/a:
I w swojej dziedzinie „Accelerando” ociera się genialność.

Miejscami się nudziłem, idee też mnie nie porywały, wolałem jak Stross stawiał pytania i pozostawiał więcej miejsca czytelnikowi, aby to on sam się nad tym zastanowił. Co nie zmienia mojej oceny, że to najsłabsza książka w UW spośród tych co przeczytałem - Harrison i VanderMeer jeszcze przede mną.
AM - 2009-07-24, 14:12
:
ASX76 napisał/a:
Raczej nie. ;)

Czy wszystkie książki Strossa są takie/tego typu?


Ta jest jedyna w swoim rodzaju ;)

MadMill napisał/a:
Miejscami się nudziłem, idee też mnie nie porywały, wolałem jak Stross stawiał pytania i pozostawiał więcej miejsca czytelnikowi, aby to on sam się nad tym zastanowił.


Ale to już kwestia uwarunkowań czytelniczych i osobistego "programu" oceniającego.
Romulus - 2009-07-24, 14:20
:
Ja byłem usatysfakcjonowany w pełni. Accelerando czytałem z wypiekami na twarzy i całkowicie miałem w nosie psychologię, czy charakterystykę postaci, ich wiarygodność itp. Chodziło raczej o rozgrzewanie moich zwojów do czerwoności z powodu wyobraźni autora. I to się udawało. A że bohaterowie mało wiarygodni? Nie zwróciłbym na to uwagi, gdybym w innych opiniach i recenzjach o tym nie wspominano. A i teraz, czytając powyższe wzruszam ramionami: i co z tego, że tak z tymi postaciami jest? Zawsze mogę po jakiegoś egzystencjalistę sięgnąć i "naćpać" się psychologią postaci do upojenia :badgrin:
ghosia - 2009-07-24, 22:43
:
AM napisał/a:
Różnica pomiędzy Strossem a Wattsem polega na tym, że Ślepowidzenie jest powieścią, a Accelerando zbiorem opowiadań, które powstawałe na przestrzeni kilku lat. Dlatego też konstrukcyjnie utwór Strossa z założenia musi ustepować "rasowej powieści".
Accelerando wyszłoby o wiele lepiej bez ostatniej części (opowiadania) - wówczas Stross wcale by nie ustępował Wattsowi.

Pozostałe części były fajne, nie przeszkadzało mi to, że akcja dzieje się na przestrzeni wieków, że nie ma ciągłości pomiędzy poszczególnymi częściami, że to bardziej zbiór pomysłów na przyszłość ubranych w formę opowiadania, niż powieść w tradycyjnym znaczeniu tego słowa (chociaż niektórzy autorzy potrafią połączyć rzucanie pomysłami z dobrze zorganizowaną fabułą ;) ). Ale końcówka (ostatnie opowiadanie?) była po prostu żałosna: "coś tam się dzieje po drugiej stronie gwiazd, jest to super ciekawe i odjazdowe, ale zamiast tego dostaniecie przereklamowany i przesłodzony hollywoodzki happy end". Ta ostatnia część po prostu bardzo mnie rozczarowała swoją "nijakowością" i przeciętnością.
You Know My Name - 2009-12-01, 01:07
:
Może być lekutki spojler

Zmęczyłem w końcu Accelerando. I uczucia mam mieszane.
Z jednej strony bogata, sugestywna wizja przyszłości - nieciekawa w sumie dla gatunku ludzkiego, ale jakoś do mnie przemawia. Dekonstrukcja układu słonecznego jakoś wpisuje mi się w działania ludzkie naprzestreni dziejów a Stross jakoś nie daje nadzieji, aby nasz gatunek planował zmienić się z niszczyciela w kohabitanta.
Z drugiej strony jakaś taka miałkość w sferze fabularnej. Trochę tłumaczy to fakt, że powstawało to jako op-ka, ale jakiś taki niesmaczek pozostaje.
Muszę powiedzieć, że początkowo rozbawiło mnie określenie "zdziczałe instrumenty finansowe". Natomiast co do pozwowych wojen podjazdowych stosowanych przez Pamelę, to bardzo zajechało mi to Stephensonem. U niego w Crypto... taki był sposób postępowania Loeba (chyba tak nazywał się ten prawnik - survilalowiec).
Oprócz faktu, że podczas lektury dopadł mnie trzeci w tym roku kryzys czytelniczy to książkę oceniam pozytywnie.
Więcej, dla takiej wizji wartoby strawić nawet prawdziwego gniota literackiego.
AM - 2009-12-03, 23:52
:
Mag_Droon napisał/a:
[color=red]
Więcej, dla takiej wizji wartoby strawić nawet prawdziwego gniota literackiego.


Accelerando nie jest gniotem literackim (jeśli to o nie ci oczywiście chodzi), choć wiele osób tak o książce Strossa się wypowada (bo już na tle Pynchona, DeLillo czy Johna Bartha oczywiście tak). A przynajmniej nie na tle większości pozycji science fiction. Większość rzeczy należących do tego gatunku (tych uważanych za dobre) napisana jest na podobnym poziomie, czyli delikatnie mówiąc bardzo średnim.
You Know My Name - 2009-12-04, 00:17
:
AM napisał/a:
Mag_Droon napisał/a:
[color=red]
Więcej, dla takiej wizji wartoby strawić nawet prawdziwego gniota literackiego.


Accelerando nie jest gniotem literackim (jeśli to o nie ci oczywiście chodzi), choć wiele osób tak o książce Strossa się wypowada (bo już na tle Pynchona, DeLillo czy Johna Bartha oczywiście tak). A przynajmniej nie na tle większości pozycji science fiction. Większość rzeczy należących do tego gatunku (tych uważanych za dobre) napisana jest na podobnym poziomie, czyli delikatnie mówiąc bardzo średnim.
Nie, nie jest. Chciałem zaznaczyć tylko, że nawet gniot ukazujący taką interesującą wizję przyszłości byłby do strawienia.
ASX76 - 2009-12-04, 01:15
:
AM napisał/a:
A przynajmniej nie na tle większości pozycji science fiction. Większość rzeczy należących do tego gatunku (tych uważanych za dobre) napisana jest na podobnym poziomie, czyli delikatnie mówiąc bardzo średnim.


Z wrażenia aż się wpiszę... Panie Andrzeju, proszę odpowiednio wcześnie ostrzegać przed takimi książkami napisanymi delikatnie pisząc na bardzo średnim poziomie, ponieważ mam nieuleczalną alergię na coś takiego i pewnego razu podczas tego typu "drogi przez mękę" tudzież "krzyżowej", może mnie apopleksja porazić na amen. :-P

Czy może Pan w Uczcie Wyobraźni dawać więcej książek napisanych w dobrym stylu przez wzgląd na sterane zdrowie psychiczne ASX-a? ;)
Romulus - 2009-12-04, 07:49
:
ASX76 napisał/a:
AM napisał/a:
A przynajmniej nie na tle większości pozycji science fiction. Większość rzeczy należących do tego gatunku (tych uważanych za dobre) napisana jest na podobnym poziomie, czyli delikatnie mówiąc bardzo średnim.


Z wrażenia aż się wpiszę... Panie Andrzeju, proszę odpowiednio wcześnie ostrzegać przed takimi książkami napisanymi delikatnie pisząc na bardzo średnim poziomie, ponieważ mam nieuleczalną alergię na coś takiego i pewnego razu podczas tego typu "drogi przez mękę" tudzież "krzyżowej", może mnie apopleksja porazić na amen. :-P

Czy może Pan w Uczcie Wyobraźni dawać więcej książek napisanych w dobrym stylu przez wzgląd na sterane zdrowie psychiczne ASX-a? ;)

Chłopie, kupujesz tyle głównonurtowego chłamu tylko na przemiał (większość laureatów NIKE łącznie z Tokarczuk, która nie potrafi sklecić sensownej fabuły - od święta jej wychodzi) i "gniotowatość" Strossa ci przeszkadza :shock:

Stross wcale nie jest taki zły. Facet ma przynajmniej jakiś pomysł i potrafi go zajmująco sprzedać czytelnikowi na tyle, aby go nie przejeść. Fabularnie jest bardziej spójny niż dzieła Olgi Tokarczuk.
AM - 2009-12-04, 11:31
:
ASX76 napisał/a:
Czy może Pan w Uczcie Wyobraźni dawać więcej książek napisanych w dobrym stylu przez wzgląd na sterane zdrowie psychiczne ASX-a? ;)


Tzn jakim, bo nie uważam chociażby Jamesa Clavella z świetnego stylistę :P . Jest co prawda, a właściwie, był niezłym autorem pulpowym, ale... Kiedyś będzie trzeba jeszcze do tematu stylu wrócić, bo jakoś tak utarło się niepostrzeżenie, że dobrzy styliści, to tacy, których łatwo i przyjemnie się czyta.
Toudisław - 2009-12-04, 11:43
:
AM napisał/a:
Jest co prawda, a właściwie, był niezłym autorem pulpowym,

Zaraz tam pulpowym :P Nie lekka przesada ? Popularnym ładniej brzmi i jest bliższe prawdy. Zresztą tematyka np. Króla Szczurów oraz dobrze przedstawienie różnic kulturowych i tak stawia Clavella ciut wyżej niż większość pisarzy " popularnych "

AM napisał/a:
bo jakoś tak utarło się niepostrzeżenie, że dobrzy styliści, to tacy, których łatwo i przyjemnie się czyta.

Nop. Tak się utarło a życie pokazuje że bywa rożnie.

Strossa muszę wreszcie przeczytać bo zostaje w Tyle z UW
ASX76 - 2009-12-04, 14:54
:
Do paszkwilu Romulusa odniosłem się w wątku poświęconym twórczości Olgi Tokarczuk.

Co do Strossa... Napisałem tylko, że nie podoba mi się jego styl pisania. Tak, uważam go za bardzo przeciętny, co zresztą odpowiada prawdzie rzeczywistej, a nie jedynie mojemu mniemaniu. I tyle.
AM - 2009-12-04, 19:37
:
ASX76 napisał/a:
Do paszkwilu Romulusa odniosłem się w wątku poświęconym twórczości Olgi Tokarczuk.

Co do Strossa... Napisałem tylko, że nie podoba mi się jego styl pisania. Tak, uważam go za bardzo przeciętny, co zresztą odpowiada prawdzie rzeczywistej, a nie jedynie mojemu mniemaniu. I tyle.


Drogi ASXie, szacun za zimną krew :-) .
Romulus - 2009-12-04, 22:56
:
Tokarczuk od Strossa różni to, że ona ma lepszy styl. Ale wybieram Strossa, bo nawet niezdarnie pisząc ma lepsze pomysły. Jak będę sobie chciał poczytać coś z "realizmu magicznego" to przeczytam ponownie "Sto lat samotności" Marqueza a nie popłuczyny po nim.
AM - 2009-12-05, 10:49
:
Romulus napisał/a:
Tokarczuk od Strossa różni to, że ona ma lepszy styl. Ale wybieram Strossa, bo nawet niezdarnie pisząc ma lepsze pomysły. Jak będę sobie chciał poczytać coś z "realizmu magicznego" to przeczytam ponownie "Sto lat samotności" Marqueza a nie popłuczyny po nim.


Ciągle nie rozumiem o co chodzi z niezdarnym pisaniem Strossa, przynajmniej na tle innych pisarzy science fiction (Asimova, Clarke'a, Egana, Huberatha, Zimniaka i wielu innych, którzy są drętwi jak klocki językowo, a nikt nawet nie zająknie się na temat ich nieudolności). Czy rzeczywiście jest to niezdarne pisarstwo z tej perspektywy czy tylko inne, które wydaje się niezdarne, bo nie wpasowuje się w wyobrażenia niektórych czytelników o "wysokim" stylu?
Shadowmage - 2009-12-05, 12:29
:
Wg mnie problem jest taki - Stross sprzedaje czytelnikowi mnóstwo teorii, obcych terminów etc, przez co może się go ciężko czytać, bo nie ma płynności w przyswajaniu treści - a jak już ustaliliśmy, lekkość czytania to podstawa przy ocenie :)
U innych pisarzy nie ma takiego nagromadzenia, przez co treść przyswaja się o wiele łatwiej. Myślę więc, że ocena stylu w przypadku Strossa ma jednak podłoże nie tylko stricte literackie.
Romulus - 2009-12-05, 15:55
:
Chyba masz, niestety, rację. Ale i AM ma rację - Stross bez wątpienia pisze lepiej niż Asimov, którego nigdy nie czytałem z wypiekami, jak mi się zdarzyło ze Strossem. I miałem nie mniejszą przyjemność z "Accelerando", niż z Eganem. Więc przestaję marudzić na Strossa. To wszystko przez ten pył...
Metzli - 2010-01-20, 00:21
:
Wcześniej miałam wpisać się w ten temat, Accelerando przeczytałam jakiś czas temu. To nie była dla mnie łatwa książka, zresztą "męczyłam" ją bardzo długo. I jednoznaczna jej ocena jest dla mnie dosyć trudna. Łatwa i przyjemna lektura to nie była na pewno, ale wizja świata jaką przedstawia Stross była dla mnie imponująca. Chociaż często miałam wrażenie, że nie obejmuję swoim małym rozumkiem całościowego obrazu czy wszystkich związanych z konkretnymi rozwiązaniami implikacji. A z drugiej strony są, wskazywane tu często, niedociągnięcia w konstrukcji samej fabuły, która niejednokrotnie wręcz trzeszczała w szwach.

Podczas lektury Accelerando zastanawiałam się co dla mnie liczy się bardziej pomysł czy zgrabna konstrukcja fabuły? I doszłam do wniosku, że jednak to pierwsze. Jestem w stanie przełknąć niedociągnięcia na tym drugim polu, jeśli autor zrekompensuje to odpowiednio ciekawym pomysłem. Tutaj ten warunek na pewno został spełniony. Książka wyłącznie ze zgrabną fabułą szybko wypada z pamięci, a o Accelerando będą długo pamiętać, pewnie do niej jeszcze wrócę. :)
Fidel-F2 - 2010-01-20, 07:31
:
Metzli napisał/a:
To nie była dla mnie łatwa książka, zresztą "męczyłam" ją bardzo długo. I jednoznaczna jej ocena jest dla mnie dosyć trudna. Łatwa i przyjemna lektura to nie była na pewno, ale wizja świata jaką przedstawia Stross była dla mnie imponująca. Chociaż często miałam wrażenie, że nie obejmuję swoim małym rozumkiem całościowego obrazu czy wszystkich związanych z konkretnymi rozwiązaniami implikacji.
znaczy, tak ciężko napisane, że nie chciało Ci się tego czytać przez całą książkę, a na koniec okazało się, że niewiele zrozumiałaś? zaiste smakowita lektura
Metzli - 2010-01-20, 10:11
:
Gdyby tak było odłożyłabym ją na dobre i nie męczyła się niepotrzebnie, złośliwcu ;)
Fidel-F2 - 2010-01-20, 10:47
:
ale przeciez to UW, to jakżesz było by można?
Tixon - 2010-01-20, 10:52
:
Wiesz, dla osób wychowanych na Pilipiuku (i ogólnie uznających za podstawową zaletę łatwość czytania) UW może być ciężką przeprawą ;)
Fidel-F2 - 2010-01-20, 11:02
:
Jesli do mnie pijesz toś chybił. Pilipiuka czytałem trylogię Kuzynek i na tym poprzestałem, kontynuować nie zamierzam. Poza tym gbura nie lubię osobiście i raz nawet wywaliłem go z forum SF na kilka miesięcy. Mam mimo wszystko sympatię do jego Jakubowych czasów z Fenixa, przednie to były humoreski.

Wnoszę jednakowoż z Twojej wypowiedzi, że Piliukowe pisarstwo masz za miernotę to raz a dwa, Metzli, chyba jest zagorzałą fanką Pilipiuka bo Strossowemu Accelerandu ledwo dała radę.
Metzli - 2010-01-20, 11:05
:
I tak się stałam osobą wychowaną na Pilipiuku? Jakoś dziwnym trafem nigdy nie sięgnęłam po żadną z jego książek xD

Fidel napisał/a:
ale przeciez to UW, to jakżesz było by można?


Normalnie, tak jak każdą inną książkę, z innej serii.
Fidel-F2 - 2010-01-20, 11:10
:
Metzli napisał/a:
I tak się stałam osobą wychowaną na Pilipiuku?
pretensje do Tixona

Metzli napisał/a:
Normalnie, tak jak każdą inną książkę, z innej serii.
a świstak siedzi...
Tixon - 2010-01-20, 11:16
:
Fidel-F2 napisał/a:
Wnoszę jednakowoż z Twojej wypowiedzi, że Piliukowe pisarstwo masz za miernotę

Powinieneś wnosić, że pisarstwo tegoż autora mam za niewymagające wysiłku ;)
Metzli napisał/a:
I tak się stałam osobą wychowaną na Pilipiuku? Jakoś dziwnym trafem nigdy nie sięgnęłam po żadną z jego książek xD

To było bardziej do tej wypowiedzi :
Fidel-F2 napisał/a:
znaczy, tak ciężko napisane, że nie chciało Ci się tego czytać przez całą książkę, a na koniec okazało się, że niewiele zrozumiałaś? zaiste smakowita lektura
;)
Fidel-F2 napisał/a:
Poza tym gbura nie lubię osobiście i raz nawet wywaliłem go z forum SF na kilka miesięcy

Za nielubienie, czy coś innego? :)
Toudisław - 2010-01-20, 11:27
:
Fidel-F2 napisał/a:
a świstak siedzi...

Nie ma już prawie sreberek w czekoladach :( czyje się staro.

Fidel-F2, Czy wydaje ci się czymś dziwnym że ktoś lubi się czasem przy lekturze pomęczyć ? że che książki która będzie od niego wymagać ? Ot tyle
You Know My Name - 2010-01-20, 11:45
:
Kwestia nie w tym czy czyta się łatwo czy trudno. Rzecz w tym, że akcja i fabuła są po prosty słabe. Bohaterowie są conieco tekturowi. Suabe literacko. Tak zwyczajnie.
Ale wizja przyszłości za to smakowita.
Fidel-F2 - 2010-01-20, 12:27
:
Tixon napisał/a:
Za nielubienie, czy coś innego?
po prawdzie to sam się wywalił przy mojej niewielkiej sugestii ale forum mało mnie nie zjadło, a za co? właściwie to z powodu ograniczenia umysłowego i braku dystansu do siebie
Toudisław napisał/a:
Czy wydaje ci się czymś dziwnym że ktoś lubi się czasem przy lekturze pomęczyć ?
tak, dla mnie to dziwne gdy ktoś się chce przy lekturze pomęczyć, jak się chcę zmęczyć to odsnieżam posesję albo kopię doły.
Toudisław napisał/a:
że che książki która będzie od niego wymagać
Miły Toudi, mylisz pojęcia. Fakt, że książka czegoś od czytelnika wymaga nie jest tożsame z męczeniem się przy jej lekturze. Męczenie się, raczej wskazuje na braki w warsztacie literackim, nie do końca przemyślany pomysł, pseudointeligenckie nadęcie tudzież przerost formy nad treścią. Ksiązka wymagająca, powoduje, że co jakiś czas możesz przerwać lekturę bo musisz to czy owo przemyśleć nim podązysz dalej.

Mag_Droon napisał/a:
Rzecz w tym, że akcja i fabuła są po prosty słabe. Bohaterowie są conieco tekturowi. Suabe literacko. Tak zwyczajnie.
Ale wizja przyszłości za to smakowita.
no i wyszło szydło z worka, słaba książka z niezłym, zmarnowanym pomysłem
You Know My Name - 2010-01-20, 14:24
:
Ależ ono wyszło już wcześniej.
A co do zmarnowanego pomysłu, to raczej się nie zgadzam. Fakt, że autor zagubił się fabularnie, nie znaczy, że zmarnował pomysł.
Wizja przyszłości jest dopracowana, rozwinięta i kompletna. Inne elementy odstają.
AM - 2010-01-20, 14:31
:
Fidel-F2 napisał/a:
Męczenie się, raczej wskazuje na braki w warsztacie literackim, nie do końca przemyślany pomysł, pseudointeligenckie nadęcie tudzież przerost formy nad treścią.


Zawsze brakuje mi w takich wyliczeniach takiej opcji, jak nieprzygotowanie czytelnika ;) .
ASX76 - 2010-01-20, 14:40
:
AM napisał/a:
Fidel-F2 napisał/a:
Męczenie się, raczej wskazuje na braki w warsztacie literackim, nie do końca przemyślany pomysł, pseudointeligenckie nadęcie tudzież przerost formy nad treścią.


Zawsze brakuje mi w takich wyliczeniach takiej opcji, jak nieprzygotowanie czytelnika ;) .


Tak, jasne, najprościej zwalić winę na niedorobionego czytelnika... ;) Nie odmawiam Strossowi wizji, natomiast faktem jest, że pozostałe elementy książki pozostawiają sporo do życzenia.
AM - 2010-01-20, 15:06
:
ASX76 napisał/a:
AM napisał/a:
Fidel-F2 napisał/a:
Męczenie się, raczej wskazuje na braki w warsztacie literackim, nie do końca przemyślany pomysł, pseudointeligenckie nadęcie tudzież przerost formy nad treścią.


Zawsze brakuje mi w takich wyliczeniach takiej opcji, jak nieprzygotowanie czytelnika ;) .


Tak, jasne, najprościej zwalić winę na niedorobionego czytelnika... ;) Nie odmawiam Strossowi wizji, natomiast faktem jest, że pozostałe elementy książki pozostawiają sporo do życzenia.


Drogi Asxie, moja wzmianka nie dotyczy tego szczególnego przypadku. Po prostu zwykle czytelnicy nie biorą pod uwagę swoich braków :-) .

Stross ma pewne wady, ale dla mnie, równie ważna, jak jego książka jest tło. I o ile więdzę ogromne różnie pomiędzy Strossem a Cortazarem czy Borgesem, to nijak (nawet w przypadku zbioru opowiadań, jakim jest Accelerando) nie dostrzegam wyższości większości autorów science fiction w tej dziedzinie.
Fidel-F2 - 2010-01-20, 21:12
:
AM napisał/a:
Zawsze brakuje mi w takich wyliczeniach takiej opcji, jak nieprzygotowanie czytelnika
trudno mi mówić o moim przygotowaniu w tym przypadku bo książki nie czytałem a rozważam teoretycznie opierając się na wypowiedziach tych co czytali, niemniej wydaje mi sie że Twoja uwaga jest chybiona, nieprzgotowanie czytelnika wiąze się raczej z trudnością zrozumienia tego co autor ma do powiedzenia, nie zaś z trudnościąprzedarcia sie przez gąszcz technicznych błędów należacych, że się tak wyrażę do rzemielśniczej sztuki. A z tym tu, mam wrazenie, mamy do czynienia.

Osobną działałkę stanowi jeszcze tłumaczenie. Może jest kiepskie i to stanowi problem a może jest bardzo dobre i ratuje resztki oryginału. W tym drugim przypadku tylko zapłakać nad Strossem
AM - 2010-01-20, 22:47
:
Fidel-F2 napisał/a:
AM napisał/a:
Zawsze brakuje mi w takich wyliczeniach takiej opcji, jak nieprzygotowanie czytelnika
trudno mi mówić o moim przygotowaniu w tym przypadku bo książki nie czytałem a rozważam teoretycznie opierając się na wypowiedziach tych co czytali, niemniej wydaje mi sie że Twoja uwaga jest chybiona, nieprzgotowanie czytelnika wiąze się raczej z trudnością zrozumienia tego co autor ma do powiedzenia, nie zaś z trudnościąprzedarcia sie przez gąszcz technicznych błędów należacych, że się tak wyrażę do rzemielśniczej sztuki. A z tym tu, mam wrazenie, mamy do czynienia.

Osobną działałkę stanowi jeszcze tłumaczenie. Może jest kiepskie i to stanowi problem a może jest bardzo dobre i ratuje resztki oryginału. W tym drugim przypadku tylko zapłakać nad Strossem


Jak już napisałem odrobinę powyżej, mój komentarz nie dotyczy tego szczególnego przypadku, jednak chyba warto wspomnieć i o tej możliwości?
Tixon - 2010-05-10, 16:32
:
MadMill napisał/a:
No i skończyłem. Zachwycony na pewno nie jestem, zabrakło mi w książce... pisarstwa i fabuły. Tak, cały utwór to nośnik dla idei tylko, i to trochę mnie rozczarowało. Nie same idee czy zwrócenie uwagi na pewne kwestie, bo błahe i nieprzemyślane one nie są.

Zgodzę się - u Strossa warsztat i fabuła to największa bolączka. Co jednak nie przeszkodziły mi w zachwycie nad książką.
Zaczyna się mocno - już pierwszy cytat pozwala uruchomić szare komórki, a to dopiero początek, powolne wznoszenie. Niby powolne, ale świat pędzi do przodu, tratując stare, niesprawdzające się idee, poszukując nowego i ciągle się zmieniając. I stale przyśpiesza, aż dociera do granic i... poza nie. I przez cały czas rzuca ideami. Co prawda przez to na drugim miejscu i nieco po macoszemu potraktowani są bohaterowie i fabuła ich łącząca, tyle, że... Co z tego? Taki jest koszt postawienia na wizję, która przesłania pozostałe elementy. Dla mnie bomba.
Przy okazji, Stross ma bardzo ładną okładkę, jak na razie ulubioną w serii UW.
Najgorsze, co mnie spotkało przy lekturze tej książki, była świadomość, że po jeździe którą mi Accelerando zafundowało, kolejne w kolejności czytania - dwa dalsze tomy Gamdecka - będą lekturą banalną, pozbawioną wrażeń.

8/10
Quaoar - 2010-10-30, 09:24
:
Możliwe spoilery

Nie tak dawno skończyłem Accelerando. Po raz pierwszy ze Strossem zetknąłem się w F-WS bodajże w 2007 roku, pamiętam, że zamieszczonymi tak trzema opowiadaniami (inny przekład) byłem wprost zachwycony. Po przeczytaniu całości mam nieco mieszane odczucia. Po pierwsze struktura książki, a więc zbiór pisanych na przestrzeni lat opowiadań. Jak dla mnie wprowadza to niewielki chaos. Zdecydowanie wolę ciągłość, od poszatkowania opowiadaniami. Bohaterowie są jacyś tacy nijacy. Na dłużej w pamięci z pewnością pozostanie mi tylko kot no i może Pamela ;) Stross kuleje fabularnie, opisuje świat bardzo sztywno. Tekst naszpikowany jest pojęciami z zakresu informatyki, ekonomii, co dla mnie jako humanisty :roll: stanowiło niemały orzech do zgryzienia. Z drugiej strony patrząc, że książka jest kompilacją różnych pomysłów, a bohaterowie czy styl to tylko pretekst do ich ukazania. Mankamenty te zdecydowanie przysłaniają świetne pomysły autora. Mi najbardziej spodobał się motyw dekonstrukcji układu słonecznego, mózg-matrioszki oraz sfery Dysona :) Trochę zawiodłem się motywem spotkania obcych za routerem. Ogólnie książka tylko dobra, z pewnością jeszcze kiedyś do niej powrócę, tak dla odmóżdżenia :mrgreen: 7/10.


PS. Czytał ktoś inne pozycje autora w oryginale oczywiście (Iron Sunrise, Singularity Sky)? Jakieś opinie? Orientuje się kiedy (czy w ogóle?) wyjdzie u nas jakaś kolejna pozycja tego autora?
AM - 2010-10-30, 11:28
:
Quaoar napisał/a:

PS. Czytał ktoś inne pozycje autora w oryginale oczywiście (Iron Sunrise, Singularity Sky)? Jakieś opinie? Orientuje się kiedy (czy w ogóle?) wyjdzie u nas jakaś kolejna pozycja tego autora?


Ponoć Mag wyda w następnym roku Glasshouse i Halting State. Słyszałem, że ta pierwsza książka trafiła już do redakcji ;) .
Quaoar - 2010-10-30, 12:39
:
Pytam bo kiedyś gdzieś czytałem (chyba to było na forum MAG-a), że Glasshouse miał już być w 2009 r.

AM napisał/a:
Ponoć Mag wyda w następnym roku Glasshouse i Halting State. Słyszałem, że ta pierwsza książka trafiła już do redakcji ;) .


@AM - dzięki za szybką odpowiedź. Będzie na co czekać :-P
toto - 2010-11-01, 20:07
:
AM napisał/a:
Ponoć Mag wyda w następnym roku Glasshouse i Halting State. Słyszałem, że ta pierwsza książka trafiła już do redakcji ;) .
Zabrzmiało to trochę jakbyś już nie był związany z Magiem.
Wieści o książkach Strossa cieszą.
Quaoar - 2010-11-01, 22:14
:
toto napisał/a:
Zabrzmiało to trochę jakbyś już nie był związany z Magiem.

Tez odnioslem takie wrazenie :shock:

Cytat:
Wieści o książkach Strossa cieszą.


Osobiscie wolalbym Singularity Sky i Iron Sunrise, ale jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma 8) . Dobrze ze ukarza sie jeszcze przed Euro 2012 r. czyli planowanym Koncem Swiata :mrgreen:
MORT - 2010-11-01, 22:24
:
Czy emotikony straciły już swoją moc przekazu?
Quaoar - 2010-11-01, 22:30
:
MORT napisał/a:
Czy emotikony straciły już swoją moc przekazu?


faktycznie....AM puścił zawadiackie oko //mur To w zasadzie mowi wszystko ;)

Dzięki MORT //piwo //piwo //piwo //piwo
MORT - 2010-11-01, 22:45
:
Uważaj. Sarkazm ci się z kufli wylewa.
ASX76 - 2010-11-02, 13:52
:
MORT napisał/a:
Uważaj. Sarkazm ci się z kufli wylewa.


Tak to z pienistym piwem bywa, tym bardziej, że nalano do pełna... ;)

Czy inne książki Strossa mają konstrukcję zbliżoną do "Accelerando"?
Metzli - 2011-03-16, 22:19
:
Przedpremierowa recenzja Szklanego domu Charlesa Strossa, autorem jest Kennedy :)
Tixon - 2011-03-16, 22:28
:
Metzli napisał/a:
Przedpremierowa recenzja Szklanego domu Charlesa Strossa, autorem jest Kennedy :)

Właśnie zabiło mi to połowę nadziei na dobrą lekturę :(
Cytat:
Znajduję w „Szklanym domu” jedną rzecz, która naprawdę mi przeszkadzała, a jest nią ciągłe używanie narracji w czasie teraźniejszym.

:(
Ł - 2011-03-17, 10:19
:
Metzli napisał/a:
Przedpremierowa recenzja Szklanego domu Charlesa Strossa, autorem jest Kennedy :)

Właściwie mógłbym zgodzić się z Kennedym na temat ogólnej oceny - Szklany Dom to książka dobra, bardziej solidna niż błyskotliwa. Ale skojarzenia miałem zupełnie inne. "Amber" to być może znany przykład amnezji jako sposobu na rozpoczęcie fabuły ale Zelazny nieszczególnie eksploatuje ten wątek. Moim zdaniem Stross pije BARDZO bezpośrednio do prozy Dicka szczególnie "Przypomnimy to panu hurtowo" - tam wątek manipulacji przy pamięci to prawdziwa wirtuozeria, gdzie bohater nie tylko ma pretekst na fabuły pod tytułem "nic nie pamiętam" ale i czuje się cały czas manipulowany przez siły rozdające karty w wszechświecie, w dodatku przez swoją poprzednią osobowość sprzed utraty pamięci . Zresztą tak jak bohater Dicka, bohater Szkalnego Domu ma przeszłość jako m.i. agent specjalny.
utrivv - 2011-03-17, 12:40
:
Proszę o wyrozumiałość za ten OT:
Gdybym chciał przeczytać wszystkie recenzje Spella to co mam zrobić?
Kiedy klikam na jego nazwisko automatycznie podstawia mi się mail....
recka Spella
Jander - 2011-03-17, 12:44
:
Hm, wpisz jego imię i nazwisko w wyszukiwarce na stronie.
rybieudka - 2011-03-17, 13:06
:
To ja wrzucę jeszcze moją reckę z Fantasty (chyba pierwsza w ogóle była... tak sie zastanawiam czy jakoś za szybko jej nie wrzuciliśmy bo 11go, a premiera jest bodajże jutro).

a odnośnie recki Kennedy'ego to ja raczej widzę trochę inne rozłożenie akcentów. Dużo ciekawszy wydaje mi się wątek pewnej manipulacji społeczeństwem i krytycznego spojrzenia na współczesne społeczeństwo, czasem ocierającego się wręcz o satyrę. Choć, nie przeczę, że fakt, iż zwracam uwagę bardziej na ten wątek może wynikać ze spaczenia zawodowego
Ł - 2011-03-17, 13:25
:
Te społeczeństwo to tak nie do końca współczesne. Strossowi w swej satrzye fajnie udało połączyć się krytykę klimatów w stylu przesłodzonych amerykańskich lat 50dziesiątych (nieco w stylu Żon z Stepford) - w książce wyraźnie jest stwierdzone że próbuje się odtwarzać wiek XX bo najwięcej informacji jest z jego połowy, najmniej z początków/połowy XXI. Jednocześnie jest dość silny przytyk do współczesnych reality show (system punktacji, co niedzielne podsumowania w kościele etc). Moim zdaniem Stross trochę bardziej niż sama współczesną rzeczywistośc społeczną, sarka na pewną antycypowaną hiperzeczywistość - bardziej jak chcielibyśmy żeby nas widziano, a nie to jacy jesteśmy. I tutaj te ciągłe sentymenty amerykańskie do pięknych spokojnych lat powojennych, z segregacją rasową, przed feminizmem etc.
rybieudka - 2011-03-17, 13:37
:
Ł napisał/a:
Te społeczeństwo to tak nie do końca współczesne. Strossowi w swej satrzye fajnie udało połączyć się krytykę klimatów w stylu przesłodzonych amerykańskich lat 50dziesiątych (nieco w stylu Żon z Stepford) - w książce wyraźnie jest stwierdzone że próbuje się odtwarzać wiek XX bo najwięcej informacji jest z jego połowy, najmniej z początków/połowy XXI
Ł napisał/a:
I tutaj te ciągłe sentymenty amerykańskie do pięknych spokojnych lat powojennych, z segregacją rasową, przed feminizmem etc.

Ta "współczesność" w samej recenzji jest lepiej sprecyzowana. Miałem fajne porównanie, bo mniej więcej w tym samym czasie gdy ja czytałem Szklany dom moja żona intensywnie oglądała Mad Men wiec pewne skojarzenia nasunęły się same. Ale wydaje mi się, patrząc na inne przedpremierowe recenzje, że Stross jest trochę niesłusznie kastrowany z wątku krytyki społecznej. A wydaje mi się on bardzo ważny. A może to jakiś ogólny trend w brytyjskiej fantastyce? Włączenie wątków krytyki społecznej pewne wrażenie literatury zaangażowanej? Mieville, teraz Stross.
Shadowmage - 2011-03-19, 17:15
:
Moja recka też jest już do przeczytania: http://katedra.nast.pl/ar...es-Szklany-dom/
Ale jak tak patrzę na powyższe wypowiedzi, to wiele nowego w niej raczej nie ma. Może trochę więcej skupiłem się na naturze eksperymentu.
Ł - 2011-03-19, 18:31
:
I moja też: http://www.kawerna.pl/o-f...zklany-dom.html
W zasadzie chyba wszyscy mniej więcej się zgadzamy co do oceny książki, różniąc się nieco rozłożeniem akcentów. Mnie wydaje się że Stross może nieco nawet za bardzo zaangażował się w tą społeczną krytykę XX-tego wieku, przez co zmarginalizował szerszy opis społeczeństwa przyszłości. Tego właśnie mi brakowało w książce - owszem jest satyra na stare nierówności ale bardzo śladowo pociągnięto motyw nierówności przyszłości szczególnie na linii orto-człowiek a post-człowiek.
You Know My Name - 2011-03-26, 15:59
:
SPOJLEROWAĆ mogę/muszę

Ł napisał/a:
ale bardzo śladowo pociągnięto motyw nierówności przyszłości szczególnie na linii orto-człowiek a post-człowiek.
Na razie przeczytałem około 2/3 SD i może wyglądać, że się czepiam, ale czy owi "ortosi" u Strossa nie są już formą post-człowieka (kwestia "sztywnego" połączenia z siecią, możliwości asemblerów, itp)?
Jak dotychczas czyta się szybko (co u mnie nie jest komplementem - nie wymaga zbytniego zastanowienia). Jedyna rzecz na którą zwróciłem uwagę, jako na w miarę nowatorską (jak na mój zasób, niewątpliwie ograniczony, książek przeczytanych) jest podniesienie zagrożenia masowym zarażeniem przyszłych odpowiedników dzisiejszych wirusów/robali sieciowych oraz możliwość za ich pośrednictwem odbierania pamięci całym społeczeństwom post-ludzi. IMO fragment:
Stross w Szklanym domu napisał/a:
Pamięć to wolność
jest najważniejszym przesłaniem książki (w czasach, gdy jest to w pełni modyfikowalne).
Ł - 2011-03-27, 11:39
:
Mag_Droon napisał/a:
SPOJLEROWAĆ mogę/muszę

Ł napisał/a:
ale bardzo śladowo pociągnięto motyw nierówności przyszłości szczególnie na linii orto-człowiek a post-człowiek.
Na razie przeczytałem około 2/3 SD i może wyglądać, że się czepiam, ale czy owi "ortosi" u Strossa nie są już formą post-człowieka (kwestia "sztywnego" połączenia z siecią, możliwości asemblerów, itp)?

W pewnym małym stopniu są (dzisiejsze dzieci z próbówki też są w jakimś stopniu postludźmi), ale ja miałem na myśli tych których Stross nazywa w pewnym momencie metaludźmi, czy metaludzkimi inteligencjami. W wspomnieniach głównego bohatera też pojawia się forma bycia czymś takim na potrzeby wojskowe. Natomiast nie jest wytłumaczone czemu powrócił on do mniej-więcej orto-fromy, co jest takim ewolucyjnym krokiem wstecz. Po ksiązkach Dukaja który lubi eksploatować ten aspekt, jestem bardzo wymagający co do wątku realizacji człowiek-postczłowiek i niestety Stross nieco mnie zawiódł.

Ogólnie to chyba wszyscy zgadzają się że "Szklany Dom" to książka odtwórcza ale w najlepszym słowa tego znaczeniu.
Shadowmage - 2011-03-27, 11:48
:
JEsli mówisz o głównym bohaterze, to jest powiedziane mniej więcej dlaczego wrócił do postaci człowieka. Niemniej moim zdaniem trochę nadinterpretujesz podział na ortosów, metaludzi, etc. Jak dla mnie nie różnią się oni między sobą za bardzo - to raczej coś w rodzaju gadżeciarstwa jest, a i nie sądzę by Stross specjalnie zasadzał się na kreację postludzi, nie to było celem książki.
Ł - 2011-03-27, 12:00
:
To przypomnij sobie fragment w którym bohater narzeka że orto-ludzie skazani są na okazywanie sobie uczuć za pomoc tak niedoskonałego tworu jak język, przez który nie da się przecisnąc istoty rzeczy. Nie wydaje mi się żeby Stross nie zasadzał się na kreacje ludzi-postludzi bo w kilku momentach akcentuje to dość mocno - moim zdaniem po prostu nie był konsekwetny w tym aspekcie i uważam to za największę lukę świata przedstawionego.

A co do głównego bohatera to jest podany powód powrotu do orto-fromy - bo skończyła się wojna, ale nie jest wyłożona celowość takiego postępowania.
You Know My Name - 2011-03-27, 14:03
:
SPOJLERÓW punkto-CIĄG DALSZY

Skończyła się wojna, ale nie skończyła się walka a forma "orto" miała mu ułatwiać przenikanie do miejsc zagrożonych nowymi pochodnymi OŻ. Wyjaśnienie proste i IMO przekonujące.
A co do języka jako medium, to mówi o tym chyba w momencie kiedy Reeve stara się dogadać z Samem, czyli gdy była ograniczona wymogami eksperymentu.
W ogóle "orto" u Strossa oznacza chyba tylko i wyłącznie formę zewnętrzną, czyli wygląd taki jak nasz (mniej więcej).
Ł - 2011-03-27, 14:37
:
Mag_Droon napisał/a:

A co do języka jako medium, to mówi o tym chyba w momencie kiedy Reeve stara się dogadać z Samem, czyli gdy była ograniczona wymogami eksperymentu.

Jak próbowali się dogadać przed eksperymentem to też porozmiewali się mową w swoich orto lub prawie-orto-jestem-hinduską-boginią formach. To samo po eksperymencie. Nie było jakieś postludzkiej osmozy danych czy coś w ten deseń.

Mag_Droon napisał/a:

Skończyła się wojna, ale nie skończyła się walka a forma "orto" miała mu ułatwiać przenikanie do miejsc zagrożonych nowymi pochodnymi OŻ. Wyjaśnienie proste i IMO przekonujące.

To to tak, ale tym nie wyjaśnisz tego że on kilkukrotnie wracał do orto-formy (np scena z zblazowanym spadaniem w przepaść) przed OŻ.
rybieudka - 2011-03-28, 09:52
:
Pamietajcie, ze jednak orto-forma za całą reszta bajerów, a orto-forma z eksperymentu to dwie bardzo różne rzeczy. I tego raczej dotyczyły utyskiwania bohatera
You Know My Name - 2011-03-28, 11:04
:
Ł napisał/a:
To to tak, ale tym nie wyjaśnisz tego że on kilkukrotnie wracał do orto-formy (np scena z zblazowanym spadaniem w przepaść) przed OŻ.
Ale wtedy był chyba w formie jakiego para-bat-man'a, nie - skrzydła np.
Myślę, że chodziło o prawdziwość doznań, tylko ciało a nie mech mógł mu dać dreszczyk emocji spadania-lotu.
Ł - 2011-03-28, 22:45
:
Mag_Droon napisał/a:
Ale wtedy był chyba w formie jakiego para-bat-man'a, nie - skrzydła np.

Gadżety, gadżety, podobnie jak niebieska skóra i dodatkowe ręce która nie przeszkadzają głównemu bohaterowi określić takiej istoty jako "z grubsza orto" na 1 stronie.

Mag_Droon napisał/a:
Myślę, że chodziło o prawdziwość doznań, tylko ciało a nie mech mógł mu dać dreszczyk emocji spadania-lotu.

No i właśnie to wydaje mi się takie płaskie. To już nawet nie chodzi o to że Ci metaludzie powinni mieć aspiracje niezrozumiałe dla ortosów, ale sam fakt że Stross zamiast uwypuklić możliwości umysłu takiego metaczłowieka (tak jak Chaing w "Tylko Słowo" czy Dukaj w "Perfekcyjnej" albo "Linii Oporu - czemu metaczłowiek niemogłby wewnętrznie zasymulować, niezależnie od ciała, takiej sytacji, takiego wrażenia?) bawi się w gadżety typu trzy serca i reaktor jądrowy w flakach.

Nie bójmy się tego powiedzieć - Stross zrealizował wątek ludzi przyszłości słabo, ograniczył się do instrumentalnego odwalenia tła i skoncentrował się tylko na sytuacji z "Szkalnego Domu". Nie jest to jakaś wielka wada, bo wątek przyszłościowy szybko staje się trzecioplanowy, a jednak lubię sytuacje gdy pisarz stwarza iluzje że poza tym co napisał jest coś dużo dużo więcej. A wątek przyszłości u Strossa to generalnie uczucie jakiego można dośiwadczyć w niektróych grach komputerowych - bohater idzie idzie i nagle PAC niewiedzialna ściana bo tan autor nie przewiedział że gracz pójdzie. I zarzut Shadowa że nadintepretuje i zasadzam się na ten wątek tez wydaje mi się nie słuszny bo Stross mimo wszystkie w pewnych fragmentach rozbudza pewne nadzieje na realizacje tego wątku z ambicjami.
You Know My Name - 2011-03-28, 23:11
:
Tekst brzmi
Cytat:
Jeśli nie liczyć eleganckich dodatkowych przegubów stawów stawów barkowych, ciało, które nosi jest z grubsza orto: naśladuje tradycyjną konstrukcję ludzkiego ciała.
co oznacza, że orto oznacza poruszającego się na dwu nogach, symetrycznego w osi pionowej humanoida. Nic więcej. To tylko określenie formy zewnętrznej.
A co do wizji przyszłości i postludzi, to zgadzam się (pisałem zresztą), że to jedynie zgrabnie naszkicowana scenografia. Nosząca znamiona dużych możliwości autora, lecz potraktowana instrumentalnie.
Ł - 2011-03-28, 23:12
:
No tak ale ty tez podkreślałeś zewnątrznośc formy wymieniając skrzydła w tym przykłądzie, nie? O tu:

Mag_Droon napisał/a:
Ł napisał/a:
To to tak, ale tym nie wyjaśnisz tego że on kilkukrotnie wracał do orto-formy (np scena z zblazowanym spadaniem w przepaść) przed OŻ.
Ale wtedy był chyba w formie jakiego para-bat-man'a, nie - skrzydła np.

You Know My Name - 2011-03-29, 00:16
:
Nie. Powątpiewałem w orto w tym fragmencie. I jestem pewien, że mam rację. Strony 294-295. Nie pada słowo orto a pojawiają się skrzydła i środkowe ramiona oraz stwierdzenie "kiedy byłem młody i nieśmiertelny".
Jednak orto to tylko określenie kształtu.
Ł - 2011-03-29, 14:12
:
"kiedy byłem młody i nieśmiertelny" < to raczej mimo swojej prawdziwości wprost (w końcu dzięki asemblerą każdy z dostepem do nich jest de facto nieśmiertelny) ma również metaforyczny znaczenie. A sam kształt jaki determinuje asembler ma zasadniczy wpływ na percepcję:

"kazałem się zreasemblować jako młody człowiek o podejrzanej reputacji w Poznawczej Republice Lichtensteina. [..] Osobliwy to styl, ale znajomy i uspokajający po bezsennej hiperspektralnej świadomości czołgu". (Szklany Dom 316)

Tak więc orto-człowiek u Strossa nie jest tylko orto z wyglądu. Generalnie to zwyczajny człowiek tyle że ma netlinkowe połączenie (czyli takiego wbudowanego smartfona). Nic w książce nie wskazuje na inne postludzkie możliwości ortosów.
You Know My Name - 2011-03-29, 19:26
:
Myślę, że chodzi o to, że różnica między orto (który od ortosa "historycznego" może różnić całkiem pokaźnie - kompletnie modyfikowana pamięć i odbudowywanym ciałem, nie podającym procesowi starzenia, chyba że z wyboru, wiek również jest do wyboru, możliwości monitorowania zachowań, orgazmów) a byciem czołgiem, będącym czymś w stylu k-kapitana. A co do cytatu, to pociąłeś go w sposób sugerujący, że podejrzana reputacja, czy młody wiek są osobliwe, a nie maniera artystów zamieszkujących Lichtenstein.
Ł - 2011-03-29, 21:35
:
Mag_Droon napisał/a:
A co do cytatu, to pociąłeś go w sposób sugerujący, że podejrzana reputacja, czy młody wiek są osobliwe, a nie maniera artystów zamieszkujących Lichtenstein.

Efekt uboczny który dopiero teraz widzę bo ominełem krótki opis Lichtensteinu. I tak sens jest taki że bohater będąc orto młodym artystą miał inne możliwi percepcyjne niż czołg i temu chyba nie przeczysz. Więc jednak forma ciała, wpływa na umysł, orto-ludzie nie są tylko fizycznymi awatarami umysłów postludźi (jak np. u Dukaja w Perfekcyjnej).
You Know My Name - 2011-03-29, 22:14
:
Myślę, że ważne jest kim był podczas wojny - był czołgiem i miał być jak czołg - bez genitaliów ale za to z przyspieszonymi reakcjami, ponad 3m pancernym cielskiem, itp. Także pompowany był odpowiednimi dodatkami dokrewnymi, bo na cholerę komuś superhero o np. reflexie sędziego liniowego w szachach, czy dylematach zachowawczego etyka. Wrócił do "skromnej" ilości modyfikacji, powrotu pociągu seksualnego itp. Ale tak czy inaczej był modyfikowany i z ludźmi łączyła go tylko forma (ilość kręgów szyjnych, wiązadeł krzyżowych i takich tam), mózg, emocje to wszystko jest już mocno post.
Ł - 2011-03-29, 23:56
:
Nawróć mnie jakimś cytatem.
You Know My Name - 2011-03-30, 08:46
:
Chwilowo żaden do głowy mnie mi nie przychodzi, bazujemy na własnych interpretacjach tekstu. Ja wychodzę z założenia, że zmiany, które nastąpiły od "naszych czasów" do czasu po wojnach cenzorskich w kwestii funkcjonowania organizmu ludzkiego są na tyle daleko idące, ze bliżej jest ortosom ze Szklanego domu do postludzi niż do ich dalekich przodków. Podstawą jest chyba pytanie czy człowiekiem w naszym tego słowa ujęciu jest kopia powstająca po kilkudziesięciu latach z czyjegoś backupu, lub zamówienia na pewne określone warunki fizyczne i "cząstek elementarnych" w bramce A. Wg mnie (to oznacza, że opieram się na własnym, intuicyjnym pojmowaniu tematu), mimo podobieństwa i zachowania podstawowych funkcjonalności organizmu tworowi takiemu bliżej do postczłowieka. Wydaje mi się, że wybór ciała podobnego do naszego nie cofa postczłowieka w ewolucji. To trochę jak pobranie do nowego softu skórki stylizującej go na produkt z czasów Win95. Funkcji nie traci choć wygląda jak antyk.

Można założyć, że część tych zmian jest odwracalna, bo dzieci na Żniwiarzu nauk mogłyby się rodzić naturalnie i nie być wyposażane w modyfikacje, które przebywającym tam ortosom wydają się naturalne, bez dostępu do bramek, ale zakładam, że tacy normale (i ich problemy) mogliby być początkowo bardzo trudni do zrozumienia dla swych rodzicieli.
You Know My Name - 2011-09-14, 09:55
:
Coś mnie dopadło i ściągnąłem z netu Pralnię w oryginale i w długie jesienne wieczory będę sobie nad nią ślęczał.
Sammael - 2011-10-08, 01:42
:
Kontynuując swoją przygodę z UW, skończyłem dziś Accelerando, Ameryki nie odkryję, gdy przyznam że książka łatwą lekturą nie jest - chociaż dla mnie najgorzej było na początku, bo nie dość że przytłoczyła terminologia techniczno-filozoficzna, to pierwszy rozdział uważam za najsłabszy. Nudy. W ogóle część o Manfredzie mnie nie przekonywała, czułem się jakbym czytał słabszą wersję Neuromancera (to tak a propos blubra z okładki autorstwa Dukaja, gdzie stawia on Accelerando powyżej powieści Gibsona). Za to jak ruszyło z kopyta od rozdziału 4... wizja przyszłości gatunku ludzkiego nakreślona nam przez Strossa jest niesamowita, oryginalna i porywająca. W pewnym momencie autor zabrnął w fantazjowaniu tak daleko, że gdy kolega mnie spytał "no a o czym to?", nie wiedziałem jak odpowiedzieć żeby nie zabrzmiało to jak dowcip z absurdalnej komedii :mrgreen:

Trochę raziło mnie osadzenie akcji tak blisko naszych czasów - jakoś ciężko mi uwierzyć żeby w ciągu kilku następnych dekad nasza technologia tak pogalopowała do przodu, jakoś nie widzę tej eksploracji Jowisza (czy nawet Marsa), rewolucji mentalnościowej, a o osiągnięciu nieśmiertelności już nawet nie wspomnę ;) ale cóż - taka już przywara niektórych autorów sci-fi - są niepoprawnymi optymistami.

Co w żadnym przypadku nie przeszkodziło mi w cieszeniu się z lektury - od momentu wyprawy Amber na Jowisza wkręciłem się w książkę do tego stopnia że skończyłem ją następnego dnia. Stross miał w rękawie wiele ciekawych idei, jak choćby sposób przedstawienia obcych, kosmicznych routerów i innych technologii przyszłości, na ekonomicznych (nie tylko ideologicznych, w końcu) efektach rozwoju skończywszy.

Zastanawia kreacja postaci, bo właściwie nie ma tutaj żadnej budzącej jednoznaczne uczucia - Manfred jest... dziwny, Amber niby współczułem ale nie do końca, Sirhana niby nie lubiłem ale też nie jestem taki pewien. Postaci nie da się tu ocenić jako "dobre/złe", wszystkie pozostają w głębokiej szarości, wyróżniając się głównie tym że są właśnie... dziwne. Z dominą Pamelą na czele :-)

Jak dla mnie z UW na razie 2/2 udanych inwestycji, a "Szklany dom" dopisałem do swojej listy zakupów.
Shadowmage - 2011-10-08, 09:17
:
Postaci nie mogą budzić uczuć... bo już w zasadzie ludźmi nie są, więc takie rzeczy się ich nie dotyczą :) w każdym razie Strossowi udało się to nieźle oddać, chociaż nie ułatwia to lektury.
Tomasz - 2011-10-08, 10:38
:
"Accelerando" to smakowita rzecz. Bardzo wyjątkowa, bo trudno w fantastyce znaleźć coś podobnego, pisanego na podobną skalę. Ciekawa, mocna wizja przyszłości. Pierwsza rzecz z współczesnego sf, która tak mnie powaliła po lekturze "Ślepowidzenia".
rybieudka - 2011-11-10, 18:46
:
No i przeczytałem Accelerando! Podobało mi się, nawet bardzo. Nieźle wpisuje sie w moją wizję tego, czym może być atrakcyjna hard SF (choć zdaje sobie sprawę, ze to wersja dyskusyjna)
Zapraszam do przeczytania recenzji!
Tixon - 2011-12-29, 00:27
:
O, zdążyłem już zapomnieć, że to Łaku popełnił recenzję Szklanego Domu na Kawernę. W sumie moja opinia jest podobna - solidna robota, tylko szkoda, że nie pociągnął wątków futurystycznych. Z tym, że wyszedłem z założenia, że świat Szklanego Domu jest ideowo zbliżony do Accelerando i nie bardzo mi brakowało wgłębiania się akurat w tą warstwę.
Przypadło mi do gustu rozegranie wątku amnezji, co przy tylu filmach i książkach jest nie tylko wyświechtany, ale i narzuca pewne tory przewidywania akcji. W tym przypadku jednak Stross rozgrywa sprawę elegancko i wiarygodnie, z przebłysków bohatera widać jasno, że są sprawy o których chciałby zapomnieć.
Więcej kłopotów z oceną miałem natomiast z rzeczywistością Szklanego Domu samą w sobie. Raz, że składa się na nią kilka warstw : Big Brothera, próby kontroli społeczeństwa, odtwarzania otoczki historycznej - którą też można różnie rozumieć (przy okazji, nie czuję się przekonany do wersji, że informacji o tych czasach jest mało). Dwa, że ta konkretna epoka, jak i zaistniała sytuacja, nie są mi emocjonalnie obojętne. Swego czasu obejrzałem kilka filmów opartych na autentycznych wydarzeniach, przedstawiających sytuacje które doprowadzały do przemiany obyczajowości, prawa w Stanach Zjednoczonych i mnie deczko poruszyły. Więc mamy w Szklanym Domie niezbyt lubianą przeze mnie epokę, do tego potężnym ciosem jest umieszczenie bohatera-byłego żołnierza w ciele drobnej i słabej kobiety (poczucie bezbronności uzyskane bezbłędnie), a na koniec doprawiono to konformistyczną społecznością, godzącą się na niesprawiedliwość i gotową przyciąć jednostki wystające poza grupę.
Jednak kiedy książka oddziałuje na mnie w ten sposób emocjonalnie, poczytuję to jej za zaletę (oprócz tych momentów, kiedy jakość książki powoduje, że mam ochotę wyrzucić ją przez okno).
Na koniec zostaje sama akcja i wątek fabularny. Te zostały zrealizowane sprawnie (był pewien moment w którym zastanawiałem się, dlaczego nie postąpili w sposób dosyć oczywisty, ale szybo zostało to wyjaśnione). Tak więc ostatecznie była to satysfakcjonująca lektura.
rybieudka - 2012-03-21, 19:26
:
Zapraszam do przeczytania mojej recenzji stanu wstrzymania.
Tixon - 2012-04-26, 22:21
:
You Know My Name napisał/a:
Spojlery i inne zabieracze przyjemności z czytania
Shadowmage napisał/a:
You Know My Name napisał/a:
Czytam sobie Stan Wstrzymania Strossa.
Jest smak!
A mnie rozrywkowo-przygodowy Stross męczy. Brak lekkości.
A żonglowanie pluszowymi Cthulhu, komórka w różowe słodkorożce i inne podobne smaczki? Zawsze mnie rozbawiały. Co wg Ciebie jest niepozbawione lekkości (poza PROZĄ Ćwieka i Piekary, oczywiście)?

Shadowmage napisał/a:
Mag_Droon - smaczki smaczkami, ale nie tylko nimi człowiek żyje. Skoro Stross napisał (techno)thriller, to porównuję go do osób z tej działki. Taki Clancy (wczesny) czy Forsyth (a z mniej znanych np. Mason) zjadają go w przedbiegach. Czytając Strossa miałem wrażenie, że każde zdanie było pisane na siłę, opowieść nie wciągała.

W sumie się z wami zgadzam.
W Stanie Wstrzymania "jest smak". Popkulturowa zabawa mnie cały czas bawiła, ale autor złapał mnie przede wszystkim skupieniem się na grach. Napad na bank przez bandę orków-maruderów, ze wsparciem ogniowym smoka rozkłada na łopatki. Potem jest jeszcze odtwórstwo historyczne, programowanie, udział w grach, wizyta na konwencie - miód na moje serce.
Kolejnym znakomitym elementem jest stylizacja językowa : dla gwary Sue idzie wybaczyć jej bycie najmniej ciekawym bohaterem, slang graczy, programistów. Pod tym względem jest świetnie. Po jakimś czasie daje się też przyzwyczaić do narracji drugoosobowej. Przy czym mam wrażenie, że występuje nie dla kaprysu, miałem silne skojarzenia z narracja Mistrza Gry.
Natomiast blado wypada fabuła jako taka : po rozkręceniu zaczyna się motać, sama w sobie nie jest zbytnio wciągająca. Widać, że jest dodatkiem do świata.
Ogólna ocena - pozytywna.
sanatok - 2012-09-26, 22:21
:
Jeżeli ktoś (tak jak ja) przegapił, to na blogu Strossa opublikowany został fragment nowej książki napisanej przez niego w duecie z Doctorowem The Rapture of the Nerds.

Tekst krótki, trudno wyrokować więcej, ale nie zawodzi i robi smak - przynajmniej mnie (niedługo całość będzie dostępna na zasadach CC). Jest zabawne ("- Who is it?" (...) - It's the Singularity (...) - I don't want any."), i dość lekko - mamy wycinek historii z życia osoby, która zostaje odwiedzona przez swoją postludzką matkę - a która rękoma i nogami broni się przed przyjęciem "daru" osobliwości, wszystko oblane bystrym sosem ze specyficznego slangu - oficjalnie bardzo się jaram, i mam tylko nadzieję, że całości nie przykryje tylko i wyłącznie warstwa komiczno-popkulturowa, ale będzie też trochę twardszych treści.

Skończyłem też Stan Wstrzymania i co to dużo mówić przeleciałem przez książkę jak gorący nóż przez mało, nie zauważając nawet kiedy zbliżała się do końca - naprawdę fajna, lekka, przygodowa lektura, zwłaszcza dla ludzi, którzy wciąż wspominają (lub wciąż grają) w przeróżne gry rpg (i te papierowe, i te komputerowe), dużo też nerdowskich wątków - jak dla mnie trochę za bardzo tłumaczonych - podanych na tacy - ale cóż, taki rynek (?). W każdym razie książka mocno od geeka dla geeka, parę bystrych obserwacji, i bardzo fajny zabieg z narracją o czym pisał Tixon - solidne, rozrywkowe 4+

No i na koniec smutna wiadomość AM na forum MAG-a napisał, że nie wydadzą, ani Laundry (coś mi się ubzdurało, że ktoś miał to wydać - ale widać przyśniło mi się), ani The Rapture of the Nerds.
Shadowmage - 2012-09-26, 22:27
:
Pralnię to chyba rozważali. Tak czy siak żadna z tych informacji mnie nie zmartwiła, bo z książki na książkę dochodzę do wniosku, że wszystko co miał w głowie, to wpakował w Accelerando, a pisać za bardzo w międzyczasie się nie nauczył :P
iselor - 2013-01-04, 23:24
:
Powoli kończę zaległości ze zdobywaniem książek z UW, ale...Jedną z tych, jakich mi brakuje jest Accelerando. W empiku już nie do zdobycia. Pytanie: czy na tle reszty UW i ogólnie pojętej fantastyki stracę wiele jeśli nie uda mi się tej pozycji zdobyć?
Sammael - 2013-01-04, 23:28
:
Tak, to jedna z ciekawszych książek w UW. . Na Allegro ktoś obecnie sprzedaje za 30 zł, więc bierz póki jest :->
witekm - 2013-01-06, 23:27
:
iselor napisał/a:
Powoli kończę zaległości ze zdobywaniem książek z UW, ale...Jedną z tych, jakich mi brakuje jest Accelerando. W empiku już nie do zdobycia. Pytanie: czy na tle reszty UW i ogólnie pojętej fantastyki stracę wiele jeśli nie uda mi się tej pozycji zdobyć?


Nie. Oprocz starty czasu na czytanie tego przecietnie spisanego wydumania, to nie wiele.
Dla mnie chyba najwieksza pomyłka w UW. Ale poniewaz wiele osob uwaza, ze sie nie znam to trudno powiedziec jak bedzie z Toba.:)
PS Na allegro jeszcze maja. Bedzie okazja sprawdzic czy warto wydac 30 zl.
iselor - 2013-01-06, 23:34
:
Nie no, jak narazie poza Panem Halem Duncanem i jego kupą jaką jest Welin wszystko jest gites.
Tomasz - 2013-01-06, 23:44
:
iselor napisał/a:
Powoli kończę zaległości ze zdobywaniem książek z UW, ale...Jedną z tych, jakich mi brakuje jest Accelerando. W empiku już nie do zdobycia. Pytanie: czy na tle reszty UW i ogólnie pojętej fantastyki stracę wiele jeśli nie uda mi się tej pozycji zdobyć?


Accelerando to świetna sf. Bardzo dobra rzecz. Nie słuchaj tych co twierdzą inaczej.
MadMill - 2013-01-07, 16:34
:
Tomasz napisał/a:
Accelerando to świetna sf. Bardzo dobra rzecz. Nie słuchaj tych co twierdzą inaczej.

Takie samo s-f jak u Harrisona. Superuberhard :P
Tixon - 2013-01-07, 17:01
:
MadMill napisał/a:
Takie samo s-f jak u Harrisona. Superuberhard

Wcale nie. Stross w Accelerando to taki współczesny cyberpunk - rozwój informatyki przekłada się na ekonomię i prawo, a to przekłada się na społeczeństwo. Harrison jest bardziej poetycki, na co innego kładzie nacisk.
MrSpellu - 2013-01-07, 17:03
:
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=awD1gtpdWIA[/youtube]
MadMill - 2013-01-07, 20:00
:
Tixon napisał/a:
Wcale nie. Stross w Accelerando to taki współczesny cyberpunk - rozwój informatyki przekłada się na ekonomię i prawo, a to przekłada się na społeczeństwo. Harrison jest bardziej poetycki, na co innego kładzie nacisk.

Tak, tak. Ekonomia u Strossa jest jak fizyka u Harrisona...
You Know My Name - 2013-01-07, 21:03
:
Tixon napisał/a:
MadMill napisał/a:
Takie samo s-f jak u Harrisona. Superuberhard

Wcale nie. Stross w Accelerando to taki współczesny cyberpunk - rozwój informatyki przekłada się na ekonomię i prawo, a to przekłada się na społeczeństwo. Harrison jest bardziej poetycki, na co innego kładzie nacisk.
Wcale tak, w naszym świecie informatyka też zmienia ekonomię, prawo i przekłada się to na społeczeństwo a za Wała Atlantyckiego nie nazwę obecnej rzeczywistości cyberpunkiem.
Tixon - 2013-01-07, 21:15
:
Musielibyśmy się wdać w rozważania, czym jest cyberpunk.
Ludzie i otaczająca ich zaawansowana technologia komputerowa?
Nowoczesne Miasta i Maszyny?
Pytania o duszę i świadomość?
You Know My Name - 2013-01-07, 21:16
:
Tak można się spierać, ale nie o to co napisałeś wyżej.

E. zmieniam zdanie, nie można dyskutować. To co napisałeś wyżej to składowe dobrego SF.
MrSpellu - 2013-01-07, 22:38
:
Tixon napisał/a:
Ludzie i otaczająca ich zaawansowana technologia komputerowa?

Może wpływ tej technologii na ludzi. Połączenie (sterowanie i komunikacja) zwierzęcia i maszyny (za Wienerem - definicja cybernetyki).
No bo zakładam, że nie pytasz o nurt literacki.

Tixon napisał/a:
Nowoczesne Miasta i Maszyny?

Polemizowałbym z "nowoczesne".
MadMill - 2013-01-08, 16:21
:
Tixon napisał/a:
Ludzie i otaczająca ich zaawansowana technologia komputerowa?

Takie rzeczy są o niebo lepiej zaprezentowane przez np. McDonalda czy Bacigulapiego - wciąż obracamy się śród UW...
Tixon napisał/a:
Pytania o duszę i świadomość?

U Strossa? Chyba tylko w jednym momencie mi się takie pytanie - albo krótko trafiająca myśl - mogło nasunąć. W momencie rozpatrywania głosów w wyborach :P
Jachu - 2013-01-15, 18:01
:
Od czego zacząć? Od "Accelerando" czy od "Szklanego Domu"? Czy one są ze sobą w jakiś sposób powiązane?
Romulus - 2013-01-15, 18:02
:
Nie są. "Wrzuć" sobie "Accelerando" najpierw to przy tej drugiej nieco odpoczniesz :)
Tixon - 2013-01-15, 18:10
:
Na siłę - można znaleźć pewne powiązania. Jak choćby sugestię, że to ten sam wszechświat. Na pewno to ten sam kierunek rozwoju technologii.
Shadowmage - 2013-01-15, 19:27
:
Tam jest nawet wprost powiedziane, że to ten sam świat. Ale nie ma to żadnego znaczenia dla kolejności czytania.
You Know My Name - 2013-01-15, 23:04
:
proponuję zacząć od Stanu Wstrzymania oraz opowiadań z Pralni czy Stanu Nierównowagi (oczywiście mogłem coś przekręcić, ale znacie mnie, tytuły się mnie nie trzymają). potem dopiero Szklany Dom i na koniec Accelerando.
Jachu - 2013-01-16, 08:08
:
Dzięki za wszystkie głosy. Zacznę od "Szklanego Domu" :) "Stanu wstrzymania" nie posiadam.
Shadowmage - 2013-01-16, 09:15
:
You Know My Name napisał/a:
proponuję zacząć od Stanu Wstrzymania oraz opowiadań z Pralni czy Stanu Nierównowagi (oczywiście mogłem coś przekręcić, ale znacie mnie, tytuły się mnie nie trzymają). potem dopiero Szklany Dom i na koniec Accelerando.
Czyli od najgorszej do najlepszej :P
You Know My Name - 2013-01-16, 10:11
:
To nie tak, od najlżejszej do najcięższej.
MrSpellu - 2013-01-16, 10:16
:
A zważyłeś dokładnie? --_-
You Know My Name - 2013-01-16, 10:23
:
Mowa, zawsze przykładam wagę do wagi.
Tixon - 2014-01-21, 12:49
:
Stross będzie na Pyrkonie :)
Jachu - 2014-01-21, 16:48
:
Kurde, aż mi się zachciało jechać :) Williams, Stross... i mała kasa... tylko jak tu żonę przekonać? ;)
iselor - 2015-03-03, 11:59
:
Jakby coś mam Accelerando na sprzedaż, proszę pisać na priv.
Kvothe - 2015-03-05, 17:33
:
Czytałem najpierw "Szklany dom" i najpierw sądziłem, że to będzie takie sobie, ot, lekkie efekciarstwo. Manewr ze zmianą płci był interesujący i naprawdę (zwłaszcza w odpowiednich warunkach*) dawał do myślenia. Później pan Stross zaczął wykonywać kolejne fabularne fikołki i już wiedziałem, że mam do czynienia z nietuzinkowym pisarzem.

"Accelerando" tylko mnie w tym utwierdziło, choć sam Stross na Pyrkonie (jaki to jest inteligentny, gadatliwy i sympatyczny facet!) był nieco przejęty faktem, że Polacy są pod takim wrażeniem "Accelerando", a on tyle rzeczy by tam zmienił, bo już kilka kwestii technologicznych rozwiązało się inaczej niż to sobie zakładał.
You Know My Name - 2015-03-09, 20:46
:
Pod wrażeniem zmienionego przez autora Accelerando też byśmy byli jak sądzę.
Fidel-F2 - 2018-11-05, 10:14
:
Accelerando - Charles Stross

Literacko to padaka jakiej dawno nie czytałem.

Poprawność kończy się na poziomie zdania. Żaden zachwyt, żadna ekscytacja, po prostu poprawne zdania z nielicznymi, pomijalnymi wpadkami, które zdarzają się każdemu. Ale wyższe poziomy to nędza.

Fabuła klasy Moda na sukces. Banalna, nudna, nie wciągająca w żadnym stopniu, logicznie nijak się nie zapinająca, z końcową woltą godną opowiadania dziesięciolatka. Porażająca żenada.

Postacie głupkowato infantylne z początku, z biegiem fabuły niby powinny dorośleć i dostosowywać się do zmieniających się drastycznie warunków środowiska. Nic z tego, na koniec są tak samo beznadziejne i głupie jak były na początku. Druga sprawa to, że żadna z nich nie jest jakoś specjalnie interesująca, zaczepna, z jakimś jajem, lepem który czepiłby się czytelnika. Rozmemłane ćwoki, które nawet nie irytują.

Kolejna rzecz to sposób prowadzenia narracji. Najgorszy aspekt powieści. Przegadane, ciągnące się kilometrami dialogi, nużące watą i bełkotem. Przeładowanie specjalistycznymi określeniami z zakresu fizyki, biologii, chemii, ekonomii i czort wie czego jeszcze, dobre są na krótką metę albo dla ironicznych prowokacji. Zwłaszcza, że czasem autor używa ich w bezsensowny i ośmieszający sposób. Jeśli masz coś do powiedzenia to wystarczy, że napiszesz "woda" a potem powiesz w czym rzecz. Jeśli co chwilę będziesz używał określeń typu "nieliniowy, silnie spolaryzowany monotlenek diwodoru" i będziesz je siał gęstymi rzędami, jak jaką marchew, to stworzysz mało zrozumiały bełkot. Zwłaszcza jeśli część tych określeń nie ma żadnego desygnatu. I owszem spora część czytelników pogubi się w rozumieniu tekstu i a priori założy jego wielkość i głębię nie chcąc wyjść na tępych durni. I to Twój jedyny sukces. Kolejna sprawa to tworzenie nowych pojęć obok logiki, które potem coś tam mają dowodzić lub być uzasadnieniem tego czy tamtego. Przypomina to rzeczywistość snu, gdzie cokolwiek wynika z czegokolwiek i przynosi jakiekolwiek konsekwencje. I mniej więcej w taki sposób autor uzasadnia rozwój akcji. W połączeniu z specjalistyczną i quasi-specjalistyczną mową-trawą zwiększa to tylko poziom bredni i bełkotu w którym już mało kto się odnajduje. I oczywiście głębia utworu wzrasta :) .

Autor sam się postawił w sytuacji sześciolatka, który operuje na jabłkach i gruszkach w koszyku w zakresie pierwszej dziesiątki, a który ma kolegom w przedszkolu zreferować koncepcję przestrzeni Banacha. Musi być śmiesznie.

I o to mam do niego żal. Gdyby zrobił z tego esej, lub kilka esejów, napisane po ludzku, bez beletrystycznego bełkotu, to byłaby interesująca rzecz. Bo koncepcje ma ciekawe ale przedstawił je w beznadziejny, beznadziejnie nużący, sposób. Chociaż z operacyjnej beletrystyki zachwycił mnie pomysł faceta, który przez jakiś czas był stadem gołębi. Gdy powrócił do ludzkiej postaci, tracił równowagę próbując w chwilach stresu rozfrunąć się na wszystkie strony. Chapeau bas.

Accelerando to książka w której ambiwalencja odbioru jest u mnie bardzo silnie spolaryzowana. Z jednej strony stricte literacka wartość na poziomie niewiele przekraczającym zerowy i aspekt konceptualny, może nie wybitny, bo rozwijając go, autor sam się czasem gubi, ale bardzo interesujący.

5/10