ASX76 napisał/a: |
Książka jest dobra pod względem literackim i pomysłowości, natomiast zawodzi w innych "sektorach".
|
AM napisał/a: |
Telenowelowych? |
ASX76 napisał/a: | ||
Chociażby. Jest sporo części opisowych, natomiast mało uwagi poświęcono samym bohaterom. I don't feel this book. |
AM napisał/a: |
Albo poświęcono ją nie w taki sposób, jakiego oczekują miłośnicy fantastyki? |
Cytat: |
Problem nie leży w kwestii moich oczekiwań przedlekturowych (kiedy przychodzi do czytania nie kieruję się uprzedzeniami/przyzwyczajeniami/oczekiwaniami/<czy co tam jeszcze jest>, tylko rzucam ją na pastwę malkontenckiego subiektywnego obiektywizmu), ino tego, jaka kniga jest. |
Maeg napisał/a: |
To właśnie te uprzedzenia/przyzwyczajenia/oczekiwania/<czy co tam jeszcze jest> sprawiły, że tak a nie inaczej odebrałeś Viriconium i to spowodowało, że wolałbyś by więcej uwagi poświęcono bohaterom. Przynajmniej tak ja to widzę. |
ASX76 napisał/a: |
Problem nie leży w kwestii moich oczekiwań przedlekturowych (kiedy przychodzi do czytania nie kieruję się uprzedzeniami/przyzwyczajeniami/oczekiwaniami/<czy co tam jeszcze jest>, tylko rzucam ją na pastwę malkontenckiego subiektywnego obiektywizmu), ino tego, jaka kniga jest.
Innymi słowy: doceniam "pióro" i wizje autora, lecz proszę nie oczekiwać ode mnie zachwytów na inszych płaszczyznach kiedy nie ma powodów po temu. |
Fidel-F2 napisał/a: |
pitu, pitu, oczekiwania i nastawienie przed lekturą wpływaja na Ciebie czy tego chcesz czy nie i nie ma znaczenia co tam sobie postanowisz |
ASX76 napisał/a: |
Nie chciałbym się chwalić, lecz pozwolę sobie zauważyć, że na to: co, kiedy i dlaczego wpływa na mnie, wiem lepiej od Ciebie. |
Fidel-F2 napisał/a: |
takie tylko odnosisz wrażenie |
Cytat: |
Czy szukanie odpowiedzi - dlaczego - ma znaczenie? |
Maeg napisał/a: |
A dlaczego miałoby nie mieć znaczenia? Bo jakiś powód dlaczego coś się nie podoba być powinien. To ja jeszcze dodam od siebie, że w przeciwieństwie do Romulusa {i]Viriconium[/i] stawiam na samej górze tabelki UW. Tuż obok Ślepowidzenia. |
martva napisał/a: |
Przebijam się przez Viriconium, i muszę powiedzieć ze ciężko jest. Gdyby nie to że kończę wszystkie książki które zaczęłam, chyba bym sobie odpuściła. Ale po przebrnięciu przez 20 pierwszych stron przyzwyczaiłam się do stylu i jakoś to idzie. Chociaż chyba za prosta jestem na tego typu literaturę
|
martva napisał/a: |
Nie masz pomysłu na kapłana? |
martva napisał/a: |
Może ja dziwna jestem, ale wolę książki z fabułą i bohaterami, tak jak potrawy ze smakiem i wartościami odżywczymi, a nie podane na bardzo kolorowych talerzach |
MadMill napisał/a: |
ale czemu Harrison jest jej jakby twórcą i pierwszym sztandarowym autorem? A czemu w tym zbiorze autorów nie wymienia się Wolfe'a? |
toto napisał/a: |
Jednym słowem, czepiasz się i nie masz racji. |
martva napisał/a: |
Ja się chyba boję po rozczarowaniu Viriconium |
Romulus napisał/a: |
wpadło mi do głowy wreszcie, z kim mi się Harrison kojarzył jeśli chodzi o taką kreację. Z Mikiem Resnickiem!!! |
Mag_Droon napisał/a: |
Zresztą w czym tu się dopatrujesz braku sensu, Fidel? |
Mag_Droon napisał/a: |
Fakt, że ktoś patrzy inaczej niż Ty nie odbiera jego wizji jako układowi zamkniętemu wewnętrznych spójności i sensu. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Mam Viriconium, ale tak wszyscy dookoła zniechęcają, że nie wiem czy sięgnę po to w najbliższej pięciolatce, może z przekory. |
Mag_Droon napisał/a: |
Zaskoczy Cię pozytywnie, |
Fidel-F2 napisał/a: | ||
|
Cytat: |
A "Viriconium" jest IMHO świetne, może tylko przez sam początek trzeba się "przekopać". |
MadMill napisał/a: |
A ja tak ambitnie napiszę: czy Światło doznało zaszczytu zostania wydanym na gorszym papierze niż reszta książek z UW? |
MadMill napisał/a: |
Tylko tak pytałem, bo podczas lektury mi coś nie pasowało. Jakby nie to UW. Ani mnie ziębi, ani parzy taki papier, ani jakikolwiek inny. |
Spellsinger napisał/a: |
Jaka jest szansa, że Światło odbiorę podobnie? |
toto napisał/a: |
Jeśli nie przeczytasz Światła, to powiem ci, żeś głupi. |
toto napisał/a: |
To jest fakt! |
Spellsinger napisał/a: |
Pytam się tylko, czy przy Świetle będę się tak samo męczył? |
Spellsinger napisał/a: |
Chwilowo mam podobnie jak Stary_Ork, czyli uważam, że kreacja świata jest całkiem niezła (umysł mam spaczony RPG i nasuwają mi się skojarzenia z Fading Suns), ale tak jakoś topornie się to czyta |
MrSpellu napisał/a: |
Myślę jak tu zrobić by dokończyć Viriconium (bo zawsze kończę*) i jednocześnie nie dokończyć (bo nie chce mi się). Może by tak jakiś wypadek... z piecem, czy coś |
martva napisał/a: |
rób sobie przerwę na coś innego, przeczytałam w trakcie Viriconium chyba trzy inne rzeczy i nigdy nie rzucałam sie z takim entuzjazmem na książkę Pilipiuka. |
martva napisał/a: |
Nie masz pojęcia jak się cieszę z Twojej opinii o Viriconium, już zaczęłam o sobie myśleć jako ignorantce bez gustu |
MrSpellu napisał/a: |
Należy brać poprawkę, że mam dość specyficzny gust czytelniczy. Viriconium w moim mniemaniu nie jest zwykłym, rozrywkowym czytadłem do pociągu i w sumie tu się trochę kryje jego wada. Jest to moim zdaniem nieudany mariaż poetyki literatury fantastycznej z ambitniejszą konstrukcją formy rodem z klasyki mainstreamu. Ani to nie bawi, ani jakoś specjalnie zmusza do refleksji. A wykonanie zwyczajnie jest toporne. Nie wiem nad czym ten zachwyt. Pierwszy raz od dawna zgadzam się z ASXem. Nie czuję tej książki. |
Ja napisał/a: |
Należy brać poprawkę, że mam dość specyficzny gust czytelniczy. Viriconium w moim mniemaniu nie jest zwykłym, rozrywkowym czytadłem do pociągu i w sumie tu się trochę kryje jego wada. Jest to moim zdaniem nieudany mariaż poetyki literatury fantastycznej z ambitniejszą konstrukcją formy rodem z klasyki mainstreamu. Ani to nie bawi, ani jakoś specjalnie zmusza do refleksji. A wykonanie zwyczajnie jest toporne. Nie wiem nad czym ten zachwyt. Pierwszy raz od dawna zgadzam się z ASXem. Nie czuję tej książki. |
AM napisał/a: |
Istnieje również taka możliwość, że gdybyś zachwycał się takimi książkami, jak Viriconium, nie byłoby cię na tym forum, bo większość fantastyki nie miałaby ci nic do zaoferowania. |
Romulus napisał/a: |
Hmm... Ksiązka jest frapująca. Przez większość czasu, który nad nią spędzałem, zastanawiałem się dokąd to wszystko zmierza. Okazało się finalnie, że jest jakiś cel i nie będzie nijakiego zakończenia. Odpowiedź na powyższe pytanie była jednak inna od zakładanej, ale była elegancka i - w miarę - wyczerpująca. O ile można marzyć o takich odpowiedziach w książce, która oparta jest tylko na wyobraźni autora |
Romulus napisał/a: |
Książkę polecić wypada, ale nie znajdzie w niej czytelnik żadnych pociągających, estetycznych olśnień jak w RZECE BOGÓW McDonalda wydanej niedawno (może lepiej nie czytać ŚWIATŁA po RZECE...) |
Kennedy napisał/a: |
Światło to pierwsza książka od bardzo dawna, przy lekturze której nie byłem w stanie przewidzieć o co tu może tak właściwie chodzić i do czego wszystkie wątki zmierzają i czy w ogóle do czegoś zmierzają |
Tixon napisał/a: |
A co w Świetle jest do jarania się? |
Ł napisał/a: |
a zwróciliście uwagę że w blurbie ŚWIATŁA jest mega-spoiler z finałowej sceny, ale to i tak w ogóle nie szkodzi bo książka jest tak napisana że się jej nie ima? |
Mag_Droon napisał/a: |
To jest FAKIN-TERA-SPOJLER a nie mega spojler. Po prostu siąść i płakać, że ktoś takiego zrobił książce. Ech... Ale faktycznie fabuła wkręca tak, że można od biedy na ten wybryk machnąć ręką. |
Mag napisał/a: |
Wielkie turystyczne statki wędrują od gwiazdy do gwiazdy. Wszystko jest osiągalne. Można kupić sobie nowe ciało. Albo nową osobowość. Każdy może stać się, kim tylko zechce – wszędzie poza zakazaną strefą w Saudade, gdzie przed pokoleniem fragmenty Traktu Kefahuchiego zaczęły spadać na ziemię. I wybór nie jest już możliwy.
Nieprzewidywalność strefy przyciąga poszukiwaczy przygód. Prowadzony przez nich handel niewytłumaczalnymi organizmami, destabilizującymi techologiami oraz biologicznymi artefaktami, jakie można tam odnaleźć, prowadzi do gwałtownego konfliktu z policją z Saudade. Tymczasem bogaci turyści podejmują ryzykowne pograniczne eskapady, prowadzeni przez niezasługującego na zaufanie Vica Serotonina, skorumpowanego przewodnika dusz; a ze strefy wydostała się choroba zupełnie nowego rodzaju. |
MrSpellu napisał/a: |
Ja właśnie skończyłem Światło.
Po lekturze z chęcią sięgnę po Nova Swing. |
Ł napisał/a: |
Celny strzau milordzie. |
Mag_Droon napisał/a: |
toto, przeczytałeś Nova Swing w końcu?? |
Jander napisał/a: |
Na temat i wątkowo - skończyłem Światło.
O czym jest ta książka? |
Jander napisał/a: |
O czym jest ta książka? |
M_D napisał/a: |
A czy książka musi być o czymś, jeśli jest pięknie napisana? |
toto napisał/a: |
Ale nauka w Świetle jest bardzo pretekstowa. Tu kwanty, tam kubity, siam napęd dynaflow. Nie na nauce się opiera. Nova Swing zresztą też (niedawno skończyłem). |
Magu napisał/a: |
A czy książka musi być o czymś, jeśli jest pięknie napisana? |
toto napisał/a: |
Ale w sensie jak naukowo? Że ktoś wspomina fizykę kwantową to znaczy, że jest hard sf? Pfff. |
Shadowmage napisał/a: |
Nie robi jednak tego jak Watts czy Egan, u których kipi od nauki, nie wysuwa jej na pierwszy... a nawet drugi plan. |
bimali1 napisał/a: |
"Viriconium" Harrisona w UW, przeleżało u mnie ze dwa lata. Nie spodziewałem się rewelacji, jednak jestem dość zadowolony. Ta wizja upadłego świata z odpryskami niegdysiejszej świetności całkiem mi odpowiada, choć poszczególne opowiadania mają różny poziom. |
Luinloth napisał/a: |
Chyba muszę przeczytać, bo jestem teraz w połowie Światła i odpowiada mi styl tego pana. |
ASX76 napisał/a: | ||
To zupełnie inne książki. |
bimali1 napisał/a: | ||||
Zgadza się. Zupełnie inne |
Luinloth napisał/a: |
No ba, wiadomo Ale ja się sugeruję zestawem "podoba mi się inna książka tego autora" + "ktoś poleca" dość często. |
MrSpellu napisał/a: |
Viriconium miałem ochotę puścić przez piec.
A Światło było całkiem całkiem. |
martva napisał/a: |
Może to wina tłumacza albo redaktora, ale jak czytam zdanie trzy razy i nadal nie jestem pewna co autor miał na myśli, to uznaję to za bełkot. |
Sharin napisał/a: |
"Nova Swing" oczyma Tixona |
ASX76 napisał/a: |
Im więcej czasu upływa od lektury, tym milej/cieplej ją wspominam, bo coś w sobie ma. |
Sharin napisał/a: |
"Nova Swing" oczyma Tixona |
Tix napisał/a: |
Brak w niej porywającej akcji czy wyraźnej fabuły, zaś elementy science bardziej mieszają w głowie, niż cokolwiek wyjaśniają. Tu główną rolę odgrywają ludzie, nie zaś technika i wynalazki. |
Ł napisał/a: |
Słabo napisałeś ten tekst Tixon. |
You Know My Name napisał/a: |
Za ten fragment wł ożenie w mrowisko byłoby chyba nadmiarem litości...
|
martva napisał/a: |
Na Viriconium się napaliłam, bo wszyscy nad nim kwiczeli, fragment był zachęcający, a potem się okazało że zdecydowanie nie jest to coś co martve lubią. Język przyjęłam jako bełkotliwy, a nie barokowy i poetycki, opowiadania się kończyły kiedy zaczynałam wynajdywać ślady fabuły i wykazywać odrobinę zainteresowania dalszym losem bohaterów. Zmęczyłam się okrutnie, ale tak mam że jak zaczynam czytać to ciągnę do końca. W sumie aż jestem zdziwiona że dałam się namówić kumplowi na dwie kolejne książki Harrisona. |
ASX76 napisał/a: |
Może właśnie na tym polega jeden z uroków New Weird? |
Cytat: |
Brak sensu jest tutaj sensem, więc jakże można traktować to jako wadę? |
Grigori napisał/a: |
Może i to wszystko jest bez ładu i składu i bez jakiegoś głębszego sensu, ale tak to już jest ze snami |
Grigori napisał/a: |
Zawodzicie nad brakiem sensu tej książki (sorki, nie odnoszę się do nikogo konkretnego, czytałem ten wątek w całości dawno temu, a Viriconium jeszcze dawniej), nad tym, że jest o niczym i w ogóle "o co chodzi". I racja. Ale sądzę, że takie właśnie było założenie, bo jakby inaczej zrealizować to, co chciał Harrison? |
Stary Ork napisał/a: |
Gdyby chociaż ratował Viriconium język... |
Grigori napisał/a: |
tłumaczenie do wybitnych się nie zalicza |
Jander napisał/a: |
Pozostaje spróbować w oryginale, może nie będzie źle. |
Ł napisał/a: |
Musze zobaczyć na co tak narzekacie i czo nie taka sama akcja jak z Księga Wszystkich Godzin gdzie widziałem zbliżoną argumentację o bełkotliwości,
a koniec końców okazało się że to książka o bardzo konkretnej konstrukcji i dość jasnym przekazie. |
Romulus napisał/a: |
"Viriconium" było dosyć... hmmm... awangardowe. |
Ł napisał/a: |
Smok Griaule skończony. Podtrzymuje tezę że zbiór bardzo zbliżony do "Miasta Szaleńców i Świętych" w wielu aspektach. Więc jak dla mnie średnio. Wczoraj Droon stwierdził że najpierw używam wobec powieści największego komplementu, a później niekonsekwetnie mówię że średniak. A jednak - średniak. |
You Know My Name napisał/a: |
Tak, można VriKo potraktować jako pierwowzór dla Ambergris, Punktown i innych podobnych projektów. |
Shadowmage napisał/a: |
Ale w przypadku tego, co wymieniłem, jest to moim zdaniem szczególnie widoczne. |
Stary Ork napisał/a: |
Spellu, robimy krucjate przeciw Viriconium? |
MrSpellu napisał/a: | ||
A w czym konkretnie? Może coś mi umknęło, ale czytając Sheparda nie odczułem wpływu Harrisona na stylizację, formę, a tym bardziej treść. |
Stary Ork napisał/a: |
Spellu, robimy krucjate przeciw Viriconium? |
Cintryjka napisał/a: |
Ani ja. Jeśli już, to o wiele bardziej mi się kojarzył z realizmem magicznym. |
dworkin napisał/a: |
ale zakończona istnym katharsis |
MrSpellu napisał/a: | ||
Mam identycznie, ale z drugiej strony... Viriconium bywa stylizowane na RM. Niemniej Shepardowi bliżej do Marqueza |
dworkin napisał/a: |
Tzn. na pewno nie wprost, chyba że sugerować się ostatnim opowiadaniem. |
dworkin napisał/a: |
Z czasem oceniam ją coraz lepiej i lepiej... |
rybieudka napisał/a: | ||
Też tak mam |
Viriconium napisał/a: |
(...) wszedł jak rozgrzany paznokieć w smar |
sanatok napisał/a: |
Viriconium napisał/a:
(...) wszedł jak rozgrzany paznokieć w smar Paznokieć? Rozgrzany? |
sanatok napisał/a: | ||
Przebijam się przez Viriconium
Paznokieć? Rozgrzany? |
Viriconium, Pastelowe miasto napisał/a: |
Wtedy wielki baan, którego nie ważył się nawet próbować odbić zwykłą stalą, zatoczył ku Cromisowi drugi łuk. Mężczyzna odskoczył w tył i energetyczne ostrze rozcięło jego kolczugę, przechodząc przez nią jak paznokieć przez zastygły smar |
Luinloth napisał/a: |
A to czasem nie pomyłka tłumacza? W końcu nail to paznokieć i gwóźdź. Rozgrzany gwóźdź chyba pasowałby lepiej, zwłaszcza z tym smarem. |
sanatok napisał/a: | ||
Cytowałem z pamięci, ale teraz - challenge accepted!
edit 2 minutes later,
Mój błąd - kompletnie przekręciłem cytat To nie paznokieć jest rozgrzany, a smar zastygły, jednak natura błędu zdaje się ta sama. |
Plejbek napisał/a: |
Mnie osobiście Harrison zawiódł "Novą Swing", ale może jak będe kiedyś powtarzał jego twórczość to zmienię zdanie. |
You Know My Name napisał/a: |
Po Świetle weź się za Nova Swing |
You Know My Name napisał/a: |
Viriconium pozostaw sobie na później. |
Ł napisał/a: | ||||
A ty za bardzo argumentoodległy. |
Tixon napisał/a: | ||||||
Złośliwości (chwilowo) na bok - w Innych Pieśniach świat jest skonstruowany w oparciu o Formę Arystotelesa - silniejszy narzuca swoją formę słabszemu, natomiast w Viri odnoszę wrażenie, że to kwestia postrzegania, czyli świadomość kształtuje byt. |
Tixon napisał/a: |
Gdy istnieją odmienne świadomości, następuje konflikt, którego skutkiem jest rozdarcie rzeczywistości. |
Ł napisał/a: |
U Arystotelesa świadomość to cecha immanentna duszy ludzkiej, która z kolei jest jedną z wyższych rodzajów formy. Czyli nie wykazałaś różnicy, wykazałeś tożsamość.
Zresztą w Viri, naprawdę nie trzeba "odnosić wrażeń", skoro autor wali Ci drogowskaz wielkości Mount Rushmore że inspirował się pojęciem Umweltu, tyle że transponował je z fizycznej biocybernetyki do metafizyki. |
Ł napisał/a: |
Tam nie było żadnego "rozdarcia rzeczywistości". Były dwa Umwelty i po chwili mocowania się ze sobą, jeden uległ drugiemu. |
Tixon napisał/a: |
Chociaż niezbyt kojarzę pojęcie Umweltu. |
Tixon napisał/a: |
A nie było tak, że w wyniku starcia powstała strefa niezdatna zarówno dla jednych jak i drugich? |
Misiel napisał/a: |
"Światło" - nie podobalo mi sie. Narracja nazbyt chaotyczna (i nie chodzi mi o przeplatanie sie watkow, ale tak ogolnie), a i spora ilosc wielu "naukowych" sformulowan nie ulatwiala mi lektury. Ale ja nigdy nie przepadalem za tego typu literatura, a z przedmiotow scislych asem bylem tylko do konca gimnazjum, takze zdaje sobie sprawe, ze to po prostu ksiazka nie dla mnie.
|
Sabetha napisał/a: |
"Światło" było po prostu (nie bójmy się tego powiedzieć głośno ) nudne. Miało swoje dobre momenty, ale pomiędzy nimi było tyle ględzenia, że całość ciągnęła się jak papier toaletowy, a zakończenie ani trochę nie zrekompensowało mi całej tej drogi przez mękę. |
MadMill napisał/a: |
A miało tylko z 200 stron, to dopiero wyczyn! |
Misiel napisał/a: |
a i spora ilosc wielu "naukowych" sformulowan nie ulatwiala mi lektury. Ale ja nigdy nie przepadalem za tego typu literatura, a z przedmiotow scislych asem bylem tylko do konca gimnazjum, takze zdaje sobie sprawe, ze to po prostu ksiazka nie dla mnie. |
Misiel napisał/a: |
- konstrukcja postaci damskich, czy w tej powiesci byla chociaz jedna kobieta, ktora nie powiedziala "zerznij mnie!!", kaman - to licealista pisal? gosc zna kobiety tylko z xvideos i fantasti.cc (polecam)? |
Misiel napisał/a: |
- i na koniec masturbacja, nigdy bym nie pomyslal, ze przyczepie sie do masturbacji, a tu jednak! Jak Harrison nie wiedzial jak zaszokowac to kazal swojemu bohaterowi zaczac sie masturbowac, jak chcial pokazac, ze jakas postac jest zalosna to pisal, ze masturbuje sie bez przerwy itd. |
Misiel napisał/a: |
xvideos i fantasti.cc (polecam)? |
You Know My Name napisał/a: |
Po prostu znajduję Światło jako jedną z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie przez ostatnie kilka lat i Twoja opinia mnie rozbawiła po prostu. |
Stary Ork napisał/a: |
No to muszę Cię przestrzec, że "Zmory" Zegadłowicza Cię złamią, a "Kompleks Portnoya" Rotha wywlecze z Ciebie flaki. Strzeż się |
You Know My Name napisał/a: |
Po prostu znajduję Światło jako jedną z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie przez ostatnie kilka lat i Twoja opinia mnie rozbawiła po prostu. |
Stary Ork napisał/a: |
Ale to nawet nie było "naukowe", tylko mambo-dżambo na poziomie neutronowych emiterów subpola czy innych dysruptywnych promieni śmierci ze złotej epoki pulp fiction, więc miej wiarę . "Światło" to zdecydowanie science FICTION, a nie SCIENCE fiction |
Stary Ork napisał/a: |
Stanowczo życie jest zbyt krótkie, żeby marnować je na ciepłą wódkę i zimne kobiety. Bo nie trzeba znać wyłącznie kobiet z xvideos, żeby usłyszeć "Zerżnij mnie" |
Stary Ork napisał/a: |
No to muszę Cię przestrzec, że "Zmory" Zegadłowicza Cię złamią, a "Kompleks Portnoya" Rotha wywlecze z Ciebie flaki. Strzeż się |
MrSpellu napisał/a: |
xnxx i TubeKitty |
Misiel napisał/a: |
O szykuje sie scena seksu, kobieta zaraz powie "zerznij mnie". |
Sab napisał/a: |
przeczytam jeszcze "Nową swing", która stoi na półce. A nuż mi się odmieni. |
Ł napisał/a: |
Co powinny mówić kobiety przed seksem według Ciebie? |
Ł napisał/a: |
Skoro "Światło" ciągnęło Ci się, to wiedz że ma dużo większe tempo akcji niż "Nova...". Dużo. |
Sabetha napisał/a: | ||
Skoro już koniecznie muszą coś mówić, |
Ł napisał/a: |
Co powinny mówić kobiety przed seksem według Ciebie? |
Ł napisał/a: |
Co powinny mówić kobiety przed seksem według Ciebie? |
Ł napisał/a: |
Co powinny mówić kobiety przed seksem według Ciebie? |
Ł napisał/a: |
Co powinny mówić kobiety przed seksem według Ciebie? |
Ł napisał/a: |
Co powinny mówić kobiety przed seksem według Ciebie? |
MrSpellu napisał/a: | ||
Zgaś światło? |
Misiel napisał/a: |
Glupie pytanie, glupia odpowiedz. |
Misiel napisał/a: |
Glupie pytanie, glupia odpowiedz. |
Ł napisał/a: |
Dla mnie to oczywiste że Harrison obrał taką samą konwencję jak Palahniuk albo Houellebecq w których powieściach to norma bo opisują osoby z problemami emocjonalnymi które lgną do osób z problemami emocjonalnymi. W takim kontekście "zerźnij mnie" jest po prostu zasadne. |
Stary Ork napisał/a: |
Będę musiał normalnie sięgnąć po Światło i przeczytać raz jeszcze, bo te wszystkie zerżnijmnie albo mi umknęły, albo się sprytnie zakamuflowały w stylizacji, albo jestem już tak zblazowany, że zupełnie mi nie przeszkadzały. Stawiam na to trzecie. |
Misiel napisał/a: |
odnosze niepokojace wrazenie, ze chcecie mi przypiac latke pizdeczki |
Misiel napisał/a: |
Natomiast sama bezpruderyjnosc chwale i popieram. |
Misiel napisał/a: |
A coz poradze, ze wlasnie u Harrisona razila mnie nie tylko wulgarnosc jaka w tym temacie przejawialy wszystkie postaci kobiece |
Misiel napisał/a: |
I zgadza sie, Orku, ze ten zarzut taki troche z dupy, gdyby ksiazka byla zajebista to pewnie nie zwrocilbym na to uwagi (a ze akurat z tego wywiaze sie dyskusja to nie przewidzialem). Ale moim zdaniem zajebista nie byla. |
Stary Ork napisał/a: |
dwunastozgłoskowych |
Sabetha napisał/a: |
Łaku, Seria Mau w szczegółach (i k-statki w ogólności) była jednym z tych "dobrych momentów", o których wspomniałam (wspomniałam? ) |
Ł napisał/a: |
Orku pisał o tej pseudonaukowości "Światła" - cóż dla mnie taka pseudonaukowości jest bardziej przekonywująca niż te auro-marynistyczne potyczki w kosmosie typowe dla space-opery i military SF. |
Stary Ork napisał/a: |
czyli gdyby takie coś palnęła Ania z Zielonego Wzgórza, czytelnikowi zapala się od razu kontrolka DAFUQ?, bo Ania tak nie zwykła mawiać. |
Ł napisał/a: |
Moim zdaniem statek kosmiczny mający problemy z własną seksualnością i mordujący z tego powodu pasażerów przez wysadzenie ich w międzyplanetarnej próżni, jest zdecydowanie zajebistym motywem. |
Stary Ork napisał/a: |
bo Harrison zachowując proporcje tak podchodzi do science w science fiction, jak Stephenson do historii w powieści historycznej |
Stary Ork napisał/a: |
A o space operze i military SF można w ogóle długo i od rzeczy, bo tam grunt, żeby lasery w próżni robiły ZZZZZIUT! |
MrSpellu napisał/a: |
To tak jakby mówić, że bolter nie ma prawa strzelać |
Stary Ork napisał/a: |
Ale żeby było zabawniej, bolter ma prawo strzelać, vide gyrojet, psze pana |
Stary Ork napisał/a: |
Bo od dupy strony do tego podszedłeś, trzymając się rumpologii. Zarzuty w stosunku do "zerżnij mnie" (chyba rodzi nam się mem ) można podnosić według mnie w dwoch przypadkach:
- jeśli zerżnijmnie odstaje stylistycznie od reszty tekstu, np. jeśli Telimena wśród dwunastozgłoskowych duserów z Tadkiem wplata znienacka zerżnijmnie, co burzy spójność stylistyczną - jeśli zerżnijmnie gryzie się z rysem psychologicznym postaci, która takie coś wypali, i nie zostanie należycie uzasadnione - czyli gdyby takie coś palnęła Ania z Zielonego Wzgórza, czytelnikowi zapala się od razu kontrolka DAFUQ?, bo Ania tak nie zwykła mawiać. A Ty tylko wydusiłeś, że facet ma redtubowską wizję kobiet (w domyśle - kobiety tak nie mówią), co z rewolucyjną czujnością wyłapaliśmy. Waaaaaaaaaaaaaaaagh |
Stary Ork napisał/a: |
Bo od dupy strony do tego podszedłeś, trzymając się rumpologii. Zarzuty w stosunku do "zerżnij mnie" (chyba rodzi nam się mem ) można podnosić według mnie w dwoch przypadkach: - jeśli zerżnijmnie odstaje stylistycznie od reszty tekstu, np. jeśli Telimena wśród dwunastozgłoskowych duserów z Tadkiem wplata znienacka zerżnijmnie, co burzy spójność stylistyczną - jeśli zerżnijmnie gryzie się z rysem psychologicznym postaci, która takie coś wypali, i nie zostanie należycie uzasadnione - czyli gdyby takie coś palnęła Ania z Zielonego Wzgórza, czytelnikowi zapala się od razu kontrolka DAFUQ?, bo Ania tak nie zwykła mawiać. A Ty tylko wydusiłeś, że facet ma redtubowską wizję kobiet (w domyśle - kobiety tak nie mówią), co z rewolucyjną czujnością wyłapaliśmy. Waaaaaaaaaaaaaaaagh |
Sabetha napisał/a: |
No a w świecie przyszłości popaprani są wszyscy. Więzi międzyludzkie się rozpadły, społeczeństwa się rozpadły, został tylko popęd i niejasne poczucie, że coś w tym całym cyrku jest nie halo. |
Zapowiedzi MAGa napisał/a: |
PUSTA PRZESTRZEŃ to kosmiczna opowieść przygodowa. Zaczynamy od następującego snu:
Obcy instrument badawczy wielkości brązowego karła wisi pośrodku pustki, ponieważ chciano umieścić go w jednakowej odległości od wszystkich obiektów we wszystkich możliwych wszechświatach. Gdzieś we fraktalnym labiryncie pod jego powierzchnią, na pokładzie z alotropowego węgla leży kobieta. Z kącika jej ust sączy się biała pasta z nanomaszyn. Kobieta nie jest ani przytomna, ani nieprzytomna; ani martwa, ani żywa. Z jej kośćmi policzkowymi coś jest nie w porządku. W pierwszej chwili myślisz, że przechodzi z jednej postaci do drugiej – może to kot, a może coś, co tylko przypomina kota – a potem zauważasz, że ona naprawdę próbuje być i jednym, i drugim jednocześnie. Czeka na ciebie, czekała na ciebie od być może dziesięciu tysięcy lat. Przybywa z przeszłości, przybywa z przyszłości, i za chwilę przemówi… |
Plejbek napisał/a: |
Nakręciłem się nieziemsko po przeczytaniu tego tekstu. Powtórka Viriconium była jedną z moich najlepszych decyzji czytelniczych w 2012 - zapowiedź MAGa spowodowała, że zabiorę się pewnie niedługo za Światło i Novę. |
Plejbek napisał/a: |
interesują mnie te rżnięcia w Świetle |
ASX76 napisał/a: |
Nie chciałbym się czepiać, ale... zamierzasz "walić w ciemno" Harrisona, choć jak sam przyznałeś, "średnio" Ci pierwszy kontakt przypasował... |
ASX76 napisał/a: |
Czy to aby rozsądne, zważywszy na fakt, że "Viriconium" na tym forum "cieszy się" złą sławą wśród jego intelektualnej elity? |
adamo0 napisał/a: |
Jachu kupuje chyba wszystko jak leci z UW, także pewnie go nie zniechęcisz |
adamo0 napisał/a: |
(swoją drogą niezrozumiałe dla mnie podejście, ale jak ktoś ma kasę/nadmiar miejsca na półkach/lubi to czemu nie...). |
Tixon napisał/a: |
Nie tylko Jachu, ja też |
ASX76 napisał/a: |
"Viriconium" i "Światło" są to diametralnie inne (od siebie) książki pod względem stylu, |
ASX76 napisał/a: |
Nie chciałbym się czepiać, ale... zamierzasz "walić w ciemno" Harrisona, choć jak sam przyznałeś, "średnio" Ci pierwszy kontakt przypasował... Czy to aby rozsądne, zważywszy na fakt, że "Viriconium" na tym forum "cieszy się" złą sławą wśród jego intelektualnej elity? |
Plejbek napisał/a: |
Pewnie będę żałował, że zapytałem, ale: ASX, Co to jest "elita intelektualna tego forum" i kto do niej należy? Bo ja na pewno nie skoro jaram się Viriconium. |
ASX76 napisał/a: |
Sab |
Sabetha napisał/a: |
W prywatnej rozmowie z kimś zaprzyjaźnionym powiedziałabym teraz" weź mnie nie w**rwiaj", ale na forum publicznym rzeknę "Pan raczy żartować" |
ASX76 napisał/a: |
Proszę bardzo, oto jej najwybitniejsi przedstawiciele: Sab & Mr Spell. |
Jander napisał/a: |
A ja ich szanowałem... |
Cytat: |
Od strony samego pomysłu, konstrukcji świata Viriconium jest świetne. Ale co z tego, skoro lektura tego czegoś przypomina jedzenie tłuczonego szkła? |
MrSpellu napisał/a: |
Ale co z tego, skoro lektura tego czegoś przypomina jedzenie tłuczonego szkła? |
Młodzik napisał/a: |
iriconium to jedna z trzech książek, których nie udało mi sie skończyć, obok "Ulissesa" i "Czarodziejskiej góry", przy czym tej ostatniej nie skończyłem tak jakoś bez konkretnego powodu, bo bardzo mi się podobała. Chyba brak czasu w klasie maturalniej zawinił. |
MrSpellu napisał/a: |
Ale co z tego, skoro lektura tego czegoś przypomina jedzenie tłuczonego szkła? |
Cytat: |
I ta maniera permanentnego sadzania bohaterów na barowych stołkach oraz wpychania ich sobie nawzajem do łóżka! Postacie Harrisona wprost niezmordowanie się „pieprzą” i „rżną” (bodaj ani razu te słowa nie zostają zastąpione bardziej przyzwoitym synonimem). Chciałbym być dobrze zrozumiany – nie chodzi o obrazę purytańskiej moralności recenzenta ani nawet o pretensje do spłaszczania relacji międzyludzkich, bo pierwsze nie powinno rzutować na ocenę dzieła, a drugie może być po prostu przyjętą przez autora wizją społecznej obyczajowości. Problem w tym, że seksualny aspekt relacji międzyludzkich przedstawiono w powieści w sposób, przy którym kruszeje spójność i wiarygodność postaci. |
Misiel napisał/a: | ||
http://katedra.nast.pl/artykul/6394/Harrison-M-John-Swiatlo-Nova-Swing/
Minus 5 do mojego hipsterstwa, ale wsparcie warto odnotowac. |
Misiel napisał/a: |
Cytat: I ta maniera permanentnego sadzania bohaterów na barowych stołkach oraz wpychania ich sobie nawzajem do łóżka! Postacie Harrisona wprost niezmordowanie się „pieprzą” i „rżną” (bodaj ani razu te słowa nie zostają zastąpione bardziej przyzwoitym synonimem). Chciałbym być dobrze zrozumiany – nie chodzi o obrazę purytańskiej moralności recenzenta ani nawet o pretensje do spłaszczania relacji międzyludzkich, bo pierwsze nie powinno rzutować na ocenę dzieła, a drugie może być po prostu przyjętą przez autora wizją społecznej obyczajowości. Problem w tym, że seksualny aspekt relacji międzyludzkich przedstawiono w powieści w sposób, przy którym kruszeje spójność i wiarygodność postaci.
Minus 5 do mojego hipsterstwa, ale wsparcie warto odnotowac. |
You Know My Name napisał/a: |
Półmędrek w mej głowie sili się oczywiście na tanią psychoanalizę i podpowiada mi, że to od nazwy statku, która to nazwa jest jednocześnie symbolem przełomu, który nastąpił w życiu wszystkich bohaterów książki. |
Tixon napisał/a: |
Supernowa. Zaczyna się od zapadania pod włąsnym ciężarem i/lub pobierania masy od sąsiednich gwiazd. Potem następuje wielki, jasny wybuch z falą uderzeniową rozchodzącą się w przestrzeni, a sama sprawczyni znika.
Pasuje? |
Cytat: |
Nazwa tej gwiazdy pochodzi stąd, że z gwiazdy niewidocznej gołym okiem w ciągu krótkiego odcinka czasu staje się gwiazdą łatwo dostrzegalną. Pierwszą gwiazdę nową zaobserwował Hipparch w gwiazdozbiorze Skorpiona. |
Cytat: |
Nowa klasyczna (ang. classical nova) – gwiazda wybuchowa, w rzeczywistości ciasny układ podwójny złożony z białego karła i gwiazdy ciągu głównego lub nieco odewoluowanej gwiazdy. Mechanizm wybuchu to eksplozja termojądrowa na powierzchni białego karła.
Nazwa tej gwiazdy pochodzi stąd, że z gwiazdy niewidocznej gołym okiem w ciągu krótkiego odcinka czasu staje się gwiazdą łatwo dostrzegalną. |
Ł napisał/a: |
Jeszcze 30 postów i traficie na to że "Nova Swing" to gra słów mówiąca że Nova Swing ma się do klasycznej nowej, tak jak swing do muzyki klasycznej. |
Cytat: |
Wszystkie wasze bazy należą do nas |
Plejbek napisał/a: |
C nie widzę - chyba, że mnie naprostujesz. |
Plejbek napisał/a: |
Stąd Łaku moje trochę inne podejście do wstęgi Moebiusa w książce. |
Plejbek napisał/a: |
Pytania które dręczą:
- Dlaczego narrator został nazwany przez Yaxleya imieniem Jack? Nie kupuję tekstu z linkowanej przeze mnie interpretacji, w której dla autora tejże jest to jasne - "I'm jack's lack of surprise". Ta sentencja jest z Fight Clubu napisanego 4 lata po Drodze Serca. I co miałoby to mieć wspólnego z Drogą Serca? |
Plejbek napisał/a: |
- Kim jest wysoki czarnoskóry mężczyna - "czarny w chuj". Pojawia się dwa razy w książce, raz zostawia liścik dla narratora w pociągu a potem wiemy, że w przeszłości robił zdjęcia Pam, która wylądowała w sanatorium po ataku epilepsji. Czyżby też jakiś byt z innej rzeczywistości? A może jakieś alter ego Yaxleya, który szykował od dawna rytuał z Pam, tzn. od jej dzieciństwa? A może zmyłka Harrisona? |
Plejbek napisał/a: |
- Co dokładnie symbolizuje Biała Para i Karzeł? Na pewno te moje "rozczarowania i zawiedzione nadzieje"? |
Plejbek napisał/a: |
Bardzo dobra recenzja Łaku. |
Ł napisał/a: |
Ale jednak narrator czyta powieść Lucasa która w jakiś sposób go definiuje, więc ten przepływ odbywa się więcej niż między dwoma planami. Uważam też że narrator nie jest w całości tworzony a raczej odtwarzany po tym co stało się nim podczas rytuału - wskazuje na tym prolog gdzie oprócz narratora jest Pam i Lucas zaraz przed rytuałem. W czasie rytuału narratoriw stało mu się to na co czekał do samego końca Yaxley w stosunku do własnej osoby- został zassany do wyższego planu egzystencji. |
Ł napisał/a: |
Myślę że genezy obu należy szukać w lękach Pam i Lucasa. Pam najbardziej bała się rozdzielenia stąd prześladuje ją obraz czepionej pary. Psotny karzeł to natomiast lęk i niecheć przed posiadaniem dziecka, jako czegoś nieprzywidywalnego. Oczywiście może zaryzykować tezę że to Shrander z "Światła" ale to chyba byłoby już szycie grubymi nićmi. |
Ł napisał/a: |
Siłą napędową była recenzja "drogi..." autorstwa młodej nadziei e-publicystyki beletrystycznej |
Ł napisał/a: |
Yaxley z "Drogi Serca" i Sparke z "Światła" to prawdopodobnie jedna i ta sama osoba |
Plejbek napisał/a: |
Taka luźna teoria, jeszcze do przemyślenia i weryfikacji. Tylko, że bez tego Łakowego linka z twittera nie wpadłbym na to. |
Ł napisał/a: |
Światło mam czytane 2 razy więc dość dobrze znam treść, ale powtórzenie z analitycznym pazurem całej trylogii zakładam dopiero za jakiś czas, więc na razie samemu nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy. |
utrivv napisał/a: |
Wszystko to być może ale jak w takim razie rozumieć roztopienie się mony Irene czy też Liv (już nie pamiętam) przez to że coś tam zobaczyła? |
Fidel-F2 napisał/a: |
Plejbek, kontynuując takie rozumowanie można powiązać cokolwiek z czymkolwiek. W pewnym sensie wszystko jest w pewnym sensie. Korelacja ubocianienia z poziomem dzietności w gminie. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Po namyśle bliżej temu do samogwałtu. |
Cytat: |
Ręczna rekonfiguracja nad treścią tej książki to coś naturalnego. |
Fidel-F2 napisał/a: |
A nawet jeśli to prawda to co z tego? Jeszcze dojdzie do tego, że przeczytam tego Harrisona, co tak się będzie kurzył na półce. |
Plejbek napisał/a: | ||
Utrivv, nie kojarzę takiego zdarzenia. Musisz mnie naprowadzić - żadna z tych dwóch postaci nie uległa żadnemu "roztopieniu". Chyba, że masz kogoś innego na myśli - a ja zwyczajnie nie pamiętam fragmentu. Albo mnie podpuszczasz |
utrivv napisał/a: |
Liv Hula, Mona i Gruby lecą statkiem który tak naprawdę należy do Shrandera. Statek ulega metamorfozie, mona(?) wchodzi w czysta kwantową zupę i znika, Gruby i Liv leczą smutki. |
Pusta Przestrzeń napisał/a: |
Zaciągnęli Irene z powrotem do kabin dla załogi. Przez cały czas ledwie się trzymała.
Krzyczała i dręczyły ją halucynacje. Gdy dotarli na miejsce, poleciła Grubemu Antoyne’owi, żeby ubrał ją w najnowsze ciuchy i zaniósł do luku. Nie mogli znaleźć na niej nawet najmniejszego śladu, ale oddalała się tak szybko, że czułeś, jak przechodzi obok ciebie i znika w pustej przestrzeni. - Te gwiazdy! Takie piękne! - odezwała się i zamknęła oczy. Jej skóra nabrała odcienia ołowiu. Antoyne, który czuł, że jego ręka zrobiła się jakaś dziwna, odkąd wsadził ją do ładowni, spojrzał na Irene i doszedł do wniosku, że umarła. Po chwili uśmiechnęła się jednak do niego. - Antoyne, obiecaj, że nie zrobisz sobie mojego kultywara - zażądała. - Jeśli muszę umrzeć, chcę, żeby to było na zawsze, tu i teraz, w tym naprawdę prawdziwym miejscu. - Zastanawiała się przez chwilę, a potem uścisnęła mocno jego ramię. - Hej, chcę też, żebyś znalazł sobie kogoś innego! Pewnie, że chcę! W tym życiu nigdy nie powinniśmy być sami, Antoyne, bo po to właśnie istnieją ludzie. Jeszcze wiele razy doświadczysz miłości. Ale, kochanie, pragnę, żebyś mnie utracił. Rozumiesz? Antoyne, odrętwiały już od tego wszystkiego, zapewnił, że rozumie. - Świetnie - ucieszyła się. Westchnęła i uśmiechnęła się, jakby przynajmniej ten ciężar spadł z jej umysłu. - Spójrz na te gwiazdy - zachęciła Antoyne’a po raz kolejny. Nagle, z niezrozumiałych dla niego powodów, zmieniła temat. - Wszystkie te buty, które możesz zjeść! Podciągnęła się, łapiąc go za barki, by rozejrzeć się po kabinie. - Och, Liv - rzekła. - I nasza piękna, piękna rakieta! Antoyne poczuł, że zaczyna płakać. Potem rozpłakali się wszyscy troje. |
utrivv napisał/a: |
Ok, masz rację, nie mniej cała scena jest jakaś dziwna (choć piękna). Tak jeżeli miałbym odbierać to jak piszesz to raczej Anna jest cieniem - wszystko jest cieniem, kwantową zupą, żyjemy złudzeniem "realnego" świata który tak naprawdę nie ma żadnego sensu co dobitnie pokazuje plaża i jej koniec, wszystkie te bezsensowne i bez jakiegokolwiek znaczenia działania, wojny z Nastykami itp. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Linii najmniejszego oporu, chyba, że to zamierzone, wtedy przepraszam, ale nie wygląda. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Podeszłabym? Pisałeś z telefonu czy robisz sobie jaja i cała wypowiedź to mocna ironia? |
Tixon napisał/a: |
albo zapomniawszy lekcji z wcześniejszych książek szedł w ślepy zaułek gnozy |
Cytat: |
And with that, Tomb the dwarf, as nasty a midget as ever hacked the hands off a priest, did a little complicated shuffle of triumph round his victim, cackling and sniggering like a parrot. |
Cytat: |
To powiedziawszy, karzeł Trup, nieznośny jak zawsze, odrąbał kapłanowi ręce, zatańczył jakiś zawiły taniec zwycięstwa wokół swej ofiary, gadając przy tym i skrzecząc niczym papuga |
Fidel-F2 napisał/a: |
Viriconium - Michael John Harrison
Kolejna pozycja z UW, po Welinie i Atramencie Duncana której nie skończę. Po stu stronach uznałem, że to bez sensu. Przeczytałem pierwsze krótkie opowiadanie - Rycerze Viriconium - z rozczarowaniem. Jedyną jego zaletą mogłaby być atmosfera łotrzykowsko-arystokratycznej dekadencji. W sumie fajne. Tyle, że reszta składowych leży i kwiczy. Fabuła w zasadzie zupełnie nijaka, opowieść nie bardzo wiadomo po co i o czym, bez jakiej wewnętrznej koherencji. Postacie histerycznie teatralne, bez logiki. Konstrukcja psychologiczna, motywacje kompletnie nieogarnięte. I na koniec język. Niepoukładany, kanciasty, niezgrabny, ale dobra, jakoś może i by się człowiek przedarł, gdyby opowieść była sprawnie przedstawiona. Ale coś pod kopułką zaczęło mi pomrygiwać na pomarańczowo, jednocześnie pobrzękując. Coś jak skrzyżowanie alarmu przeciwpożarowego z lampką check engine na desce auta. Gdy zacząłem drugi fragment Viriconium, nowelę Pastelowe Miasto, alarmy rozkrzyczały się już po kilku stronach. Poszukałem oryginału, The Pastel City, i włos zaczął mi się jeżyć. Pomijając masę błędów i niezgrabności językowych, które rzucały się w oczy i o których mówiłem wcześniej, okazało się, że tłumacz - Grzegorz Komerski - dokonał gigantycznej hucpy. Bo on nie jest tłumaczem ale, jak sądzę, operatorem automatu tłumaczącego, z komunikatywnym poziomem znajomości języka angielskiego. Zdania tworzone przez pana Komerskiego, często przedstawiają zupełnie nowe treści w stosunku do tego co napisał autor, a w skrajnych, co nie znaczy, że rzadkich, przypadkach, wychodzą z tego kompletne brednie. Co ciekawe, niektóre akapity oryginału zostały zupełnie pominięte i nie ma ich w ogóle w wersji polskojęzycznej. Pomijając oczywisty fakt utraty pewnych treści, późniejsze odwołania, czy założenia autora, że czytelnik wie o czym mowa, powodują uczucie źle napisanego tekstu. Zupełnie nie z winy autora. Żeby nie być gołosłownym, jeden przykład na poparcie. Jeden, bo nie mam chęci na taką zabawę w szerszym zakresie, a kto będzie miał ochotę, sam łatwo sprawdzi powszechność tego stanu rzeczy. martva, teraz coś dla Ciebie Brzmienie oryginalne: Cytat: And with that, Tomb the dwarf, as nasty a midget as ever hacked the hands off a priest, did a little complicated shuffle of triumph round his victim, cackling and sniggering like a parrot. Tłumaczenie Komerskiego: Cytat: To powiedziawszy, karzeł Trup, nieznośny jak zawsze, odrąbał kapłanowi ręce, zatańczył jakiś zawiły taniec zwycięstwa wokół swej ofiary, gadając przy tym i skrzecząc niczym papuga Pierwszą zastanawiającą rzeczą jest fakt, że ani przed tym fragmentem ani po nim, nie ma w opowieści żadnego kapłana któremu można by cokolwiek odrąbać. O ile większość zafałszowań trudno rozpoznać na pierwszy rzut oka, bo nie są w tak oczywisty sposób sprzeczne z resztą tekstu, tak tu mamy rzecz ewidentną. A teraz w czym problem. Komerski popełnia kilka błędów. Pierwszy dotyczy słowa midget. Pierwsze tłumaczenie jakie wyrzucają słowniki w tym przypadku to karzeł. I to mu się zgrało z dwarfem, więc szczęśliwy pobiegł dalej. Tyle, że słowo midget oznacza również małą, irytującą muszkę. I to jest wersja na która należało postawić. Drugi dotyczy słowa hack off. Czasownikowe, najpopularniejsze, znaczenie słowa hack oznacza rżnąć, rąbać co w połączeniem z off i rękami kapłana znowu spasowało mu się perfekcyjnie. Odrąbał je i po sprawie. Tyle, że nie. Moim zdaniem mamy tu pewną zgrywająca się dwuznaczność zgrabnie wykorzystaną przez Harrisona. Raz, że zwrot to hack sb off oznacza wkurzenie kogoś a dwa samo to hack to włamać się, przedrzeć się, dać radę. W efekcie sens zdania wygląda w ten sposób, że karzeł zachwycony własną wypowiedzią, odtańczył jakiś chaotyczny taniec, który sprawiał wrażenie podobne do chaotycznej trajektorii i gwałtowności ruchów muszki, która (to już poezja odharrisonowa) wyartykułowała w ten sposób radość jakiej dostarczyło jej udziabanie w rękę kapłana powodując jego wkurzenie. Być może ręka (ręce) akurat kapłana ( The Hands of a Priest) mają jakieś idiomatyczne lub kulturowe znaczenie w anglosaskim świecie, o czym nie wiem, a co mogłoby uzasadnić użycie akurat rąk kapłana w roli ofiary muszki. To już jednak aspekt poboczny i mniej istotny. Seria Uczta Wyobraźni pod względem poligraficznym jest dopieszczona i elegancka. Aż miło brać te książki do ręki. Szkoda jednak, że MAG, pomiędzy tak pierwszorzędne okładki włożył tak strasznego bubla. Zadziwiające jest, że wydawca który uczynił z tej serii produkt prestiżowy, podchodzi z taką nonszalancją i lekceważeniem do merytorycznej strony zagadnienia. W miejsce tłumacza zatrudniony został, pewnie tani, nieudolny amator. Później nikt tego bubla nie sprawdził, osoba zajmująca się redakcją pewnie wzięła pieniądze nawet nie czytając tekstu. Gdyby choć jedna osoba w wydawnictwie wykazała choć odrobinę zainteresowania jakością samego tekstu nie dałoby się takiego dziadostwa przepchnąć do druku. Być może Harrison jest trudnym autorem, ale wydawnictwo zmasakrowało jego pracę. Poniższa ocena odnosi się głownie do pracy wydawnictwa. Harrison miał tu niewiele do powiedzenia. W takiej sytuacji, niestety nie widzę sensu dalszej lektury. 0/10 |
goldsun napisał/a: |
Więc nie czepiałbym się tak wydawnictwa, bo raczej trudno porządnie zweryfikować tłumaczenie |
goldsun napisał/a: |
Więc nie czepiałbym się tak wydawnictwa, bo raczej trudno porządnie zweryfikować tłumaczenie (trzeba by pewnie drugiego tłumacza zatrudnić). |
Fidel-F2 napisał/a: | ||
|
Bibi King napisał/a: |
Cały swój zacytowany tu wywód oparłeś na bzdurze: |
Cytat: |
as nasty a midget as ever hacked the hands off a priest |
Cytat: |
Fidel, nie czepiaj się rzeczy, na których się nie znasz. Cały swój zacytowany tu wywód oparłeś na bzdurze: "midget" NIE OZNACZA "meszki". Pomyliłeś "midget" (karzeł) z "midge" (meszka). Może masz rację z poziomem całości "Viriconium", w szczególności z poziomem tłumaczenia (tego nie oceniam, bo wciąż czeka na półce na swoją kolej), ale tą "analizą translatorską" błysnąłeś jak chrząstka w salcesonie.
|
Bibi King napisał/a: |
Ale co "bo jest ever"? |
MrSpellu napisał/a: |
No właśnie Światło fajnie się czytało |
bio napisał/a: |
Byłem pewien, że gdzieś w zapowiedziach było i Centauri device, ale nie mogę nigdzie znaleźć. |
utrivv napisał/a: |
Tymczasem mnie trylogia podobała się bardzo, tak bardzo że teraz boję się wziąć Urządzenie Centauryjskie. Przemawia do mnie taka wizja świata z wyciekającym (czy jakbyśmy my powiedzieli tunelującym) oprogramowaniem kwantowym |
goldsun napisał/a: |
Bój się - tak ze 3 poziomy niżej IMHO. Prostacka strzelanka/przygodówka, IMHO niedopracowana/dalo się z tego wycisnąć o wiele więcej i w ogóle lepiej poukładać. |
bio napisał/a: |
Wiele osób starało mi się wmawiać, że Światło jest arcydziełem. . |
Trojan napisał/a: |
dobra - czy ktoś lubi i czyta prozę J.Harrisona ?:) |
Stary Ork napisał/a: | ||
Światło i Nova Swing autentycznie mi się podobały w chwili czytania, ale dziś już nie pamiętam, dlaczego Viriconium za to mnie sponiewierało i upodliło, brrr. |
Stary Ork napisał/a: | ||
Światło i Nova Swing autentycznie mi się podobały w chwili czytania, ale dziś już nie pamiętam, dlaczego Viriconium za to mnie sponiewierało i upodliło, brrr. |