Martinus Jachus napisał/a: |
... czy choćby zobaczyć Rzym... |
Martinus Jachus napisał/a: |
Marzy mi się podróż do Indii, |
Martinus Jachus napisał/a: |
Gdybym mógł wybrać dowolne miejsce na świecie… |
Martinus Jachus napisał/a: |
Prawdopodobnie będzie to jakaś część naszego kraju, gdyż nasze domowe finanse w połączeniu z niskim poziomem polskiej waluty, nie pozwolą nam na zagraniczny wypad. |
Romulus napisał/a: |
My z kolei często zapominamy, że "za rogiem" mamy sporo skarbów i fajnych urokliwych miejsc (choćby Nieborów, Arkadia, niecałą godzinkę jazdy samochodem). Ale zawsze nam brakuje czasu, aby pojeździć i poszukać tych miejsc. |
Fidel-F2 napisał/a: |
niom, mam do Nieborowa 10-15min, przyjemne miejsce |
ats napisał/a: | ||
doprawdy...? A skąd jesteś w takim razie? - o ile można spytać |
Martinus Jachus napisał/a: |
W dniu dzisiejszym byłem z narzeczoną w biurze podróży i wykupiliśmy wycieczkę do Włoch. W końcu zobaczę Rzym Wyjazd mamy w dniu 30 kwietnia i powrót 09 maja. |
Martinus Jachus napisał/a: |
Objazd przez Wenecję, Pizę, Florencję, Watykan, Rzym, Neapol, Pompeje, Capri i Asyż... |
Martinus Jachus napisał/a: |
Najbardziej oczywiście cieszą mnie Pompeje i Rzym, ale cała wycieczka napawa mnie radością i nie mogę już się doczekać
Może w międzyczasie załapię się na"Bunga-Bunga" u Berlusconiego? |
Black napisał/a: |
Ja w przyszłą środę wybieram się do Barcelony na kilka dni. Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć to miasto - zabytki, słońce, los mejores culos de Espana i te sprawy |
Black napisał/a: |
Bilety nie były najtańsze, ale z drugiej strony lecimy Lufthansą, będzie można sobie uzbierać mile jak w filmie "W Chmurach" i w ogóle luz blues. |
Romulus napisał/a: |
Włochy to cudowny kraj. Pełen sprzecznosci i uroku, którego nie da się ująć słowami. |
Black napisał/a: |
lecimy Lufthansą |
MrSpellu napisał/a: |
W Italii byłem z milion razy (no dobra, kilka razy) i tak trochę nie rozumiem zachwytu.
To znaczy rozumiem, ale nie podzielam. |
Romulus napisał/a: |
Był ktoś może na Oktoberfest? |
Romulus napisał/a: |
I to zajebiste uczucie, kiedy włączane są "dopalacze" przy podrywaniu się maszyny z ziemi... |
Romulus napisał/a: |
Zostają mi jeszcze Stany |
Romulus napisał/a: |
Wybieram się za rok do Francji. |
Martinus Jachus napisał/a: |
Italia jako kolebka europejskiej cywilizacji |
Martinus Jachus napisał/a: |
jedno wielkie chlanie i duże cycki |
MrSpellu napisał/a: |
A to nie Grecja? |
MrSpellu napisał/a: |
Moja znajoma, która mieszka w Niemczech, mawia, że to duże chlanie i WIELKIE cycki |
MrSpellu napisał/a: |
A Rzymianie na jakim nawozie to wyhodowali? |
MrSpellu napisał/a: |
No i pytanie, co by przetrwało, gdyby nie Rzymianie? |
Romulus napisał/a: |
Zakochałem się w Żiżkovie |
sanatok napisał/a: |
Jak z językami? Angielski (i jak z jego poziomem po stronie tubylczej) czy ogarniacie włoski? |
Romulus napisał/a: |
Wyborna, lokalna kuchnia. |
MadMill napisał/a: |
Jedziesz stereotypami o kuchni angielskiej, wstyd! |
Shadowmage napisał/a: |
Wiesz, moja macocha jest rodowitą Angielką, coś tam na ten temat wiem |
Shadowmage napisał/a: |
A sorry, ale fiszendczips to nie moje klimaty |
Cytat: |
Te wszystkie olinkluziwy to nie są warte tych piniendzy. Lepsze żarcie w streetfoodowej knajpie znajdziesz. A w takiej Florencji - to na wypasie: talerzyk z lokalnymi wędlinkami plus kieliszek wina Siedzisz na krawężniku i się lansujesz |
BG napisał/a: |
W północnych Włoszech, a także w Rzymie, byłem w 2012. Można powiedzieć, że podzielam zachwyt Romulusa nad tym rejonem. Może i ktoś powie, że Wenecja jest schematyczna czy wyświechtana, mało oryginalna, ale na pewno nie przereklamowana. Moim zdaniem jest piękna. Podobnie jak Rzym. Przepiękne miasta z mnóstwem zadbanych zabytków. |
BG napisał/a: |
Amsterdam - naprawdę ładne miasto, z pięknym zabytkowym dworcem. Obecność wodnych autobusów nasunęła mi skojarzenia z weneckimi gondolami.
Eindhoven - niektóre budynki też całkiem atrakcyjne. A ogólnie to w całej Holandii w oczy rzucają się wszechobecni rowerzyści i zaparkowane rowery. Gdzie nie spojrzeć, to wszędzie rowery. W stwierdzeniu, że Niderlandy to bardzo zroweryzowany kraj, nie ma żadnej przesady. O każdej porze dnia i w każdą pogodę można napotkać rowerzystów. Kultura na drogach też nieporównywalnie wyższa niż po dawnej gorszej stronie żelaznej kurtyny. |
Elektra napisał/a: |
Byłam parę lat temu w Chorwacji, najpierw w Zadarze, w kolejnym roku w Splicie, skąd jechaliśmy do Makarskiej i Dubrownika (do Zadaru, Splitu i Dubrownika latały samoloty z Gdańska, więc skorzystaliśmy). |
Elektra napisał/a: |
Jedzenie niezłe, my się żywiliśmy głównie rybami (kupowaliśmy sobie świeżutkie dorady na targu) oraz chorwackim fast-foodami czyli burkami z różnym nadzieniem. No i te świeżutkie owoce i pomidory... |
Romulus napisał/a: | ||||
Dubrownik mieliśmy w planach, ale okazał się być za daleko. Trzeba byłoby organizować kolejny nocleg na miejscu. Postanowiliśmy zostawić go sobie na jakiś "chorwacki deser", tj. polecieć kiedyś na weekend.
Kulinarnie Chorwacja była dla mnie rozczarowaniem. Burki mi nie podeszły, owoce morza to nie jest mój smakołyk. Zresztą, żadna tam chorwacka specjalność. Dla mnie aspekt kulinarny każdej podróży jest kluczowy. I Chorwacja poległa na całym polu. W starciu z Włochami. Ale w moim przypadku spełniła się klątwa mojej koleżanki. Kiedy z dziesięć lat temu pierwszy raz jechałem do Włoch powiedziała: nie jedź. Sprawdź najpierw inne kraje, do Włoch jedź na końcu. Bo pojedziesz na początku, zakochasz się i po sprawie. I tak się stało. Włochy to dla mnie punkt odniesienia dla każdej podróży. I nakrywają czapką, póki co, każdy piękny chorwacki widok. O zabytkach nie wspominam, bo we Włoszech w każdej zapadłej dziurze można znaleźć jakieś cacko lub potknąć się o kamień, o który zranił się kiedyś da Vinci. Ale pierwsze co zrobiliśmy po wstępnym rekonesansie na miejscu, to znaleźliśmy lokalny targ. I nakupowaliśmy pomidorów, papryki, winogrona, lokalnych wędlin u rzeźnika. I uczty, które robiliśmy sobie w domu z tych przysmaków przewyższały restauracje. Chorwackie wina to sikacze. Trzeba pić tylko białe. Choć na dziesięć butelek różnych białych znalazłem jedno, które pachniało kanalizacją (choć w smaku było znośne). Reszta była całkiem smaczna, ale z "łagodnych" odmian "uniwersalnych": wytrawne muskaty smakują jak wina półsłodkie/półwytrawne. Niemniej jednak nie sięgają włoskich białych, które też są na ogół przeciętne, choć aspirują. Jednak Chorwaci są przyjemniejsi od Włochów. W stosunku do turystów. Może to kwestia czystego merkantylizmu. Ale chyba nie, bo nie narzucają się. Nie są nachalni. Włosi są bardziej zadufani w sobie. Ale - chyba jak z Polakami - łatwo ich podejść. Wystarczy próbować mówić po włosku. Albo pochwalić się znajomością włoskiej historii lub wina. Od razu punkty u każdego kelnera. Kiedyś w restauracji w Mediolanie jakiś Amerykanin wybrzydzał na wina. Widziałem jak kelner ledwie ukrywał przewracanie oczami i słyszałem komentarze, jakie wygłaszał pod adresem snoba. Potem podszedł do mnie, a ja mu podmaśliłem. Od razu zapytałem, czy są jakieś wina domowe do wyboru. A jeśli nie, to które wino z okolicy poleca. To go tam ujęło, że na deser przyniósł nam jeszcze po kieliszku likieru gratis. Chorwaci są bardziej wyluzowani i nie uważają się za pępek świata. Uprzejmie, przyjaźnie ściągają hajs od turystów. Bardzo sympatyczni ludzie. Z moich doświadczeń - najgorsi są Francuzi. Straszliwe buraki. Niedawno w Strasburgu zamawiałem coś po angielsku, a kelnerka do mnie po francusku. Doskonale mnie rozumiała, ale nie zniżyła się do odpowiedzi po angielsku. Włosi, kiedy się do nich mówiło po angielsku zawsze starali się odpowiedzieć, ale najlepiej próbować - choćby i improwizować - po włosku. Będą poprawiać, ale z radością, że ktoś docenia ich język. I kiedy pytają po jedzeniu, czy w trakcie - czy smakuje - koniecznie trzeba odpowiadać, że to najlepsze risotto, jakie jadłeś w życiu a kucharz to artysta. Serio. Z Włochami wszystko idzie załatwić łatwiej, kiedy się im łechce próżność. Chorwaci nie uważają się za pępek świata, dla nich to po prostu biznes. A uprzejmość to jego część. |
Elektra napisał/a: |
Byłam parę lat temu w Chorwacji, najpierw w Zadarze, w kolejnym roku w Splicie, skąd jechaliśmy do Makarskiej i Dubrownika (do Zadaru, Splitu i Dubrownika latały samoloty z Gdańska, więc skorzystaliśmy). |
Elektra napisał/a: |
Jedzenie niezłe, my się żywiliśmy głównie rybami (kupowaliśmy sobie świeżutkie dorady na targu) oraz chorwackim fast-foodami czyli burkami z różnym nadzieniem. No i te świeżutkie owoce i pomidory... |
Romulus napisał/a: |
Z moich doświadczeń - najgorsi są Francuzi. Straszliwe buraki. Niedawno w Strasburgu zamawiałem coś po angielsku, a kelnerka do mnie po francusku. Doskonale mnie rozumiała, ale nie zniżyła się do odpowiedzi po angielsku. Włosi, kiedy się do nich mówiło po angielsku zawsze starali się odpowiedzieć, ale najlepiej próbować - choćby i improwizować - po włosku. Będą poprawiać, ale z radością, że ktoś docenia ich język. I kiedy pytają po jedzeniu, czy w trakcie - czy smakuje - koniecznie trzeba odpowiadać, że to najlepsze risotto, jakie jadłeś w życiu a kucharz to artysta. Serio. Z Włochami wszystko idzie załatwić łatwiej, kiedy się im łechce próżność. Chorwaci nie uważają się za pępek świata, dla nich to po prostu biznes. A uprzejmość to jego część. |
Shadowmage napisał/a: |
Francja jest różna. Na prowincji ludzie są fajni (i faktycznie nie gadają w żadnym języku oprócz swojego), w ośrodkach turystycznych/wielkich miastach trochę potrafią zadzierać nosa. Aczkolwiek akurat dziwi mnie to, co piszesz o Strasburgu - ja tam nic nie spotkałem takiego. Dogadywałem się co prawda głównie po niemiecku, ale po angielsku też nie było problemu. Może wzięli cię za człowieka UE i stąd mieli jakieś opory? :D |
Romulus napisał/a: |
Z moich doświadczeń - najgorsi są Francuzi. Straszliwe buraki. Niedawno w Strasburgu zamawiałem coś po angielsku, a kelnerka do mnie po francusku. Doskonale mnie rozumiała, ale nie zniżyła się do odpowiedzi po angielsku. |
Sabetha napisał/a: |
Z moich podróżniczych doświadczeń w kontaktach międzyludzkich najlepiej wspominam Ukraińców (nie licząc ukraińskich służb granicznych, tam naprawdę nóż się człowiekowi w kieszeni otwiera). Najgorzej zaś było na Litwie. Nie lubią nas tam, oj, nie lubią i da się to wyczuć. |
Romulus napisał/a: |
Wolę Zachód |
Sabetha napisał/a: |
za to Dziki Wschód to dopiero przygoda! Może jestem walnięta, ale zawsze chciałam zwizytować Rosję. |
Sabetha napisał/a: |
Dziki Wschód to dopiero przygoda! Może jestem walnięta, ale zawsze chciałam zwizytować Rosję. Mam cichą nadzieję, że odważę się przyklepać tą podróżą cztery dychy na karku. |
Sabetha napisał/a: |
Nie wiem, kiedy byłeś we Lwowie - dziesięć lat temu to była masakra, siedem lat później sama byłam zdumiona, jak dużo się zmieniło na plus. |
MORT napisał/a: |
Ale konno? |
Carmilla napisał/a: |
Kiedyś kręciła mnie Syberia... dopóki nie przeczytałam, że latem to tam temperatura +40 st. sięga. |
Cytat: |
Romulusie, w takim razie dziś nie poznałbyś Lwowa. Zresztą nawet ja nie jestem na bieżąco z tym, co się tam teraz dzieje, ale w październiku się wybieram, to zobaczę |
Romulus napisał/a: |
W tym roku planuję spędzić trochę czasu urlopowego na Dolnym Śląsku. Finał we Wrocławiu. Ale wcześniej chciałbym trochę pozwiedzać urocze zakątki tego regionu. Ktoś miałby jakieś sugestie, gdzie urządzić sobie bazę wypadową? Świdnica? Jelenia Góra? Tak, aby było stosunkowo niedaleko z dojazdem do jakiegoś zameczku, czy czegoś podobnego. Albo do jak największej ilości atrakcji. |
Romulus napisał/a: |
W tym roku planuję spędzić trochę czasu urlopowego na Dolnym Śląsku. Finał we Wrocławiu. Ale wcześniej chciałbym trochę pozwiedzać urocze zakątki tego regionu. Ktoś miałby jakieś sugestie, gdzie urządzić sobie bazę wypadową? Świdnica? Jelenia Góra? Tak, aby było stosunkowo niedaleko z dojazdem do jakiegoś zameczku, czy czegoś podobnego. Albo do jak największej ilości atrakcji. |
Romulus napisał/a: |
No i nie mogę nie być w Mosznie. |
MrSpellu napisał/a: |
My mamy ambitny plan by w maju na tydzień kopsnąć się do Sopotu, |
Elektra napisał/a: |
MrSpellu napisał/a: My mamy ambitny plan by w maju na tydzień kopsnąć się do Sopotu, A co chcecie tam robić aż tydzień? Bo na plażowanie raczej nie będzie jeszcze warunków. |
Misiel napisał/a: |
Był ktoś może w Andaluzji i ma jakieś wskazówki? Lecimy tylko na tydzień (docelowo Malaga), a tam do zobaczenia Sevilla, Kordoba, Grenada, Kadyks, Ronda, Gibraltar... Na wszystko na pewno nie starczy czasu. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Kadyks |
MrSpellu napisał/a: |
Alhambra w Grenadzie. Trzeba. Byłem dawno temu, wrażenie pozostało do dziś.
Gibraltar przereklamowany. Taka tam obsrana przez mewy skała. Bądź przejazdem, zobacz, kiwnij głową i jedź dalej. |
MrSpellu napisał/a: |
Będziemy wdychać morskie powietrze. Siedzieć w jebutnej piaskownicy (nawet w polarach) i rzucać kamienie do morza. Szukać muszelek. Wszystko to co lubią czterolatek i dwulatka |
Asuryan napisał/a: |
To samo, tylko lepiej, możecie robić nad otwartym morzem zamiast nad zatoką... Choćby we Władysławowie czy w Jastrzębiej Górze. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Widziałem Cię dwa razy. Raz z Rysianki, raz z Pilska. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Widziałem Cię dwa razy. Raz z Rysianki, raz z Pilska. |