Elektra napisał/a: |
Zachwalała wtedy Tiganę |
Elektra napisał/a: |
Potem sięgnęłam po Tiganę i... przyszło rozczarowanie. Chyba oczekiwałam wtedy zbyt wiele. |
Elektra napisał/a: |
Potem sięgnęłam po Tiganę (..) książka nie porwała mnie z powodu problemów osobistych, które się wtedy przytrafiły... |
Metzli napisał/a: |
Ja lubię Kaya, nie mogę tylko czytać jego książek jedna po drugiej, bo są bardzo podobne do siebie. |
Tigana napisał/a: |
Chyba wszystkie książki Kaya zaczynają się tak sobie, potrzebują dużo czasu na rozkręcenie i dopiero gdzieś od połowy wciągają i już nie chcą puścić. |
Maeg napisał/a: |
Za to najbardziej zawiodłem się na bitwie, cały czas zostało wrażenie, jakbym oglądał ją przez grubą szybę. |
Tigana napisał/a: |
No bo w sumie tak jest. My patrzymy na tą bitwę z perspektywy dwóch dowódców, a nie uczestniczących w niej żołnierzy. Zresztą Kay nie jest specjalnym batalistą - woli opisywać małe potyczki lub pojedynki jeden na jeden. To ostatnie to wręcz jego specjalność. |
ASX76 napisał/a: |
Chyba za dużo nasłuchałeś się pana Szpakowskiego, Tigana-san. Otóż nieprawidłowe jest używanie formy: "jeden na jeden". Winno być: jeden na jednego. |
ASX76 napisał/a: |
Nie chciałbym tu powtarzać się z wypowiedzi na innych forach, dlatego już zamykam dziób(ek). |
ASX76 napisał/a: |
Nie chciałbym tu powtarzać się z wypowiedzi na innych forach, dlatego już zamykam dziób(ek) |
Tigana napisał/a: |
Czekam aż przeczytasz "Ysabel" |
Maeg napisał/a: |
No właśnie mnie to trochę wkurzyło. Finał książki, tak misternie przygotowywany, a tu co? I dalej... |
Kal M. napisał/a: |
Ja mogę być? Bo ja przeczytałam "Ysabel"? (chociaż wiem, że w sumie z ASX-em poziomem wypowiedzi nie mogę się równać ) |
Kal M. napisał/a: |
A Kay'a uwielbiam! W ciemno zawsze będę go kupować. |
Tigana napisał/a: | ||
|
Tigana napisał/a: |
Mnie chyba nieco przeszło po dwóch ostatnich książkach, ale kolejne pewnie też kupię. |
Metzli napisał/a: |
Ciekawe czy będzie mi się tak samo podobać. |
Tigana napisał/a: |
W nowym wydaniu prolog wydaje się dłuższy o parę zdań: "Księżycowe światło i pomarańczowe blaski tych położonych najbliżej odbijały się w załamujących się, pomarszczonych falkach spokojnie płynącej Deisy. Wszystkie te świetliste linie prowadziły do jego oczu, do miejsca, gdzie siedział na brzegu rzeki oplótłszy rękoma kolana, rozmyślając o śmierci i swoim życiu. " - w starej wersji brakuje zaznaczonego fragmentu. |
Kal M. napisał/a: |
A czy to jest takie ważne że "zagubiło" się kilka zdań? |
Tigana napisał/a: |
Dla mnie tak - klimat u Kaya to podstawa. |
Kal M. napisał/a: |
To zadam inne pytanie. Czy te kilka słów zmienia diametralnie klimat całej książki? |
ASX76 napisał/a: |
"Ostatnie promienie słońca" - książka przez wielu niedoceniona, dla mnie jednak szczególna. |
ASX76 napisał/a: |
Nie ze względu na bohaterów czy fabułę, ale niesamowity klimat ( ) scen rozgrywających się w magicznym lesie i poczucie smutku i nostalgii, które mnie ogarnęło na wspomnienia nieubłaganie odchodzącego w zapomnienie, pięknego, magicznego świata... |
ASX76 napisał/a: |
I za świetne, wbijające się w pamięć zakończenie (str. 445-446). |
ASX76 napisał/a: |
"Ostatnie promienie słońca" - książka przez wielu niedoceniona, dla mnie jednak szczególna. Nie ze względu na bohaterów czy fabułę, ale niesamowity klimat ( ) scen rozgrywających się w magicznym lesie i poczucie smutku i nostalgii, które mnie ogarnęło na wspomnienia nieubłaganie odchodzącego w zapomnienie, pięknego, magicznego świata... Autor w kapitalny sposób potrafił to pisać I za świetne, wbijające się w pamięć zakończenie (str. 445-446). |
ASX76 napisał/a: |
"Ostatnie promienie słońca" - książka przez wielu niedoceniona, dla mnie jednak szczególna. Nie ze względu na bohaterów czy fabułę, ale niesamowity klimat ( ) scen rozgrywających się w magicznym lesie i poczucie smutku i nostalgii, które mnie ogarnęło na wspomnienia nieubłaganie odchodzącego w zapomnienie, pięknego, magicznego świata... Autor w kapitalny sposób potrafił to pisać I za świetne, wbijające się w pamięć zakończenie (str. 445-446). |
ASX76 napisał/a: |
P.S. Tigana-san "Ysabel" nie przeczytam, bo wiem, że mi się nie spodoba. |
ASX76 napisał/a: |
Sorry Winnetou, ale nie jestem książkowym masochistą, a już na pewno nie fanem za wszelką cenę. |
Tigana napisał/a: | ||
|
Maeg napisał/a: |
Otrzymaliśmy powszechnie znane problemy walk wyzwoleńczych, zabrakło jakby zagłębienia się w problem. Oczywiście w realiach Tigany nie ma mowy o próbie zmiany sytuacji w inny sposób niż użycie siły. Pytanie jest takie też czy nie jest to moja nadinterpretacja. |
jeke napisał/a: |
No dobra, pewnie spalą mnie co niektórzy na stosie, ale...
Czy Kay wielkim pisarzem jest? Jak dla mnie NIE. Lubię go, nie przeczę, wybija się ponad poziom, ale peany? Co to to nie. |
Magiel napisał/a: |
Osobiście w Tiganie znalazłem jedną rzecz, ale to pewnie już zboczenie wywołanie przez studia. |
ASX76 napisał/a: |
Co innego: "świetny" lub "znakomity" (oczywiście w domyśle: jak na autora fantastycznego) |
ASX76 napisał/a: |
Jeśli według Ciebie, prawdziwy fan (danego) autora to taki, co "łyka" wszystko, co wyskoczy spod jego pióra, to ja nie spełniam tego kryterium. I jakoś nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. |
MadMill napisał/a: |
Czy to ma jakieś znaczenie? Niemniej jednak jakby ktoś dał zestawienie i powiązanie powieści Kaya ze sobą byłby wdzięczny. |
MadMill napisał/a: |
Czy może ktoś mądry mi napisać jak to trzeba czytać? |
Tigana napisał/a: |
Inna sprawa, że jak się z "Lwami" męczysz/męczyłeś to nie wiem jak Ci inne podejdą - są pisane w podobnym stylu i konwencji. |
Elektra napisał/a: |
No i jeszcze lubię Gobelin (chociaż niektórzy uważają go za wtórny). |
Elektra napisał/a: |
Ma ktoś już Pieśń dla Arbonne? I czyta może? Mnie się coś pomieszało i byłam przekonana, że premiera jest dopiero za dwa tygodnie. I nawet nie przyszło mi do głowy, żeby przejść się do księgarni... |
Tigana napisał/a: |
Premiera była chyba w piątek - ja póki co nie kupuje (herezja ) Mam sporo nieprzeczytanych książek w domu |
Elektra napisał/a: |
Ma ktoś już Pieśń dla Arbonne? I czyta może? (..) |
ASX76 napisał/a: |
Tigana Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, robiłeś chyba za fana Kaya, a teraz co... |
Tigana napisał/a: | ||
Odkładam w czasie, tak samo zresztą jak "Władcę cesarzy", z tym, że tę ostatnie już od kilka ładnych lat Wiem jednak, że na pewno je kiedyś przeczytam - czego nie mogę powiedzieć o tobie i "Ysabel" |
Kal napisał/a: |
Nic no, przeczytam i poczekam na recenzje innych |
Metzli napisał/a: |
A sama wcześniej czegoś nie zamieścisz? |
Andrzej Miszkurka na MAGu napisał/a: |
1. Na razie nie postanowiliśmy nic w sprawie Gobelinu i w tej chwili nie chciałbym przesądzać sprawy. |
ASX76 napisał/a: |
Tych kilka osób, które licytują przy każdej aukcji "Fionavarski Gobelin" nazywasz "ludzkością w Polsce" |
ASX76 napisał/a: |
(...) a wszakże "Gobelin" jest trylogią i nawet gdyby przyszło co do czego to gdzieś trzebaby go upchać i zrobić to kosztem jakichś 3 innych pozycji. |
ASX76 napisał/a: |
(warto tam zaglądać, bo można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy np. informacji o wycofaniu się Książnicy z wydawania fantastyki) |
ASX76 napisał/a: |
(...) w ichniej ofercie będzie pojawiać się teraz więcej pozycji s-f, natomiast fantasy - znajdzie się na nieco dalszym planie, co ma związek ze zmianą profilu oficyny. |
ASX76 napisał/a: |
Z ostatnich zapowiedzi pana Andrzeja na forum MAG-a (warto tam zaglądać, bo można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy np. informacji o wycofaniu się Książnicy z wydawania fantastyki) wynika, że w ichniej ofercie będzie pojawiać się teraz więcej pozycji s-f, natomiast fantasy - znajdzie się na nieco dalszym planie, co ma związek ze zmianą profilu oficyny. |
AM napisał/a: |
Wydaje mi się, ze fajnie będzie posmakować czagoś nowego, niż rozczarowywać się kolejnymi, coraz słabszymi książkami swoich wczorajszych herosów... |
ASX76 napisał/a: |
Tigana "Fionavarski Gobelin" w jednym tomie Chyba raczysz żartować... Bardzo wątpię, żeby potencjalny wydawca by na to poszedł, bo bardziej opłaci się wypuścić to w trzech kawałkach. Na naszym rynku, integrale nieraz zdarzają się w przypadku komiksów, natomiast książki to już zupełnie inna bajka. W Polsce, co prawda, jest kultywowana naiwna wiara w cuda (nie tylko religijne), ale bez przesady...
Toż nie kwestionuję tego, że fantasy pozostanie w asortymencie MAG-a. Podobnie jak i tego, że owa odmiana fantastyki ma, ogólnie rzecz biorąc, większe "branie". Akurat zarzucanie wtórności książkom Kaya jest dość dziwnym zarzutem zważywszy na fakt, że np. taki Erikson pisze 10 książek o tym samym i jakoś nikt mu "odgrzewania kotletów" nie zarzuca. No i co z tego, że to cykl Równie dobrze można tak okreslić powieści parahistoryczne Guvriela... Pomiędzy "Tiganą", "Lwami Al-Rassanu" i "Sarantyńską Mozaiką" są spore różnice, z pewnością nie są to takie same książki Natomiast "Pieśń dla Arbonne" jest osobliwym i niestety nieudanym tworem, który można podciągnąć pod hasło: "wypadek przy pracy". I została napisana wiele lat temu. Czy najnowszej książce Kaya ("Ysabel") ktoś zarzuci wtórność Jeśli dana pozycja jest ciekawa i dobrze napisana, to nie widzę problemu, niezależnie od tego czy ktoś nazywa się Kay czy Ford. Wielu pisarzy ciągnie swoje serie na różne sposoby i jakoś ich utwory są wydawane albo będą, natomiast Guy pisze zazwyczaj pojedyńcze książki (za wyjątkiem jednej dylogii i jednej trylogii), więc kto tu tak naprawdę jest bardziej wtórny Kay czy Erikson (10 części), Carey (która będzie chyba pisała te swoje erotic fantasy do końca życia), Lynch (który ma łącznie stworzyć 7 części o tym samym), Haydon (no comments), R. Jordan (piszący swoje niekończące się "Koło Czasu"), R. Hobb... "Jedna jaskółka (Lynch), wiosny nie czyni". Ponadto chyba trochę za wcześnie na wyciąganie wniosków po przeczytaniu jednej książki... Gdzie następne nowe nazwiska AM Troszkę podkoloryzowałem swoją wypowiedź chcąc nieco postraszyć miłośników fantasy (1 kwietnia... ). Co do nowych wizji... No niestety, Ch. Mieville mnie nie przekonuje. Takoż i H. Duncan pozostawia uczucie niedosytu. Pewnie, że wychodzenie poza standardowe ramy i tworzenie koktajli jest samo w sobie rzeczą godną pochwały, jednak pozostaje jeszcze kwestia stylu i formy, umiejętności przekazu. A z tym bywa różnie. O ile China ma wiele fajnych pomysłów, to pisze jakoś mało wciągająco. Z kolei u Hala nie przypadła mi do gustu "eksperymentalna" konstrukcja "Welinu" - stanowczo za dużo tu szybkiego skakania od wątku do wątku. Powieść sama w sobie jest interesująca, ale taki ów poszatkowany sposób narracji mi nie leży. |
AM napisał/a: |
Fionowarski Gobelin nie jest najlepszą książką (choć pewnie w czasach, kiedy się ukazał, robił lepsze wrażenie; problem w tym, że później pojawili się między innymi Martin czy Erikson i poprzeczka została zawiedzona zdecydowanie wyżej), ale rozumiem, że wiele osób przeczytało go dawno i teraz postrzega przez pryzmat tego pierwszego "zauroczenia". |
Regissa napisał/a: | ||
Ja tam przeczytałam go tydzień temu i jakoś nie pluję z obrzydzeniem Może nie jestem najlepszą, "reprezentatywną grupą odbiorców", bo wciąż jeszcze daleko mi do zaszczytnego tytułu znawcy fantasy (i nie wiem, czy w ogóle mam ochotę zostać znawcą), ale przecież każdy początkujący czytelnik zaczyna od książek, które były "modne" dawniej. Choćby po to, żeby potem powiedzieć, że to było "pierwsze zauroczenie". Nikt nie rodzi się ekspertem od razu A na "Gobelin" to i w bibliotece trudno trafić (może kiedyś nie traktowano fantasy za godną bibliotecznych półek?), więc może jednak warto przemyśleć powtórne wydanie? |
AM napisał/a: |
Na swoją szansę czeka wielu autorów, dla których nie mam miejsca; wolę wobec tego coś nowego, niż przeciętną książkę Kaya. |
Regissa napisał/a: | ||
No tak, ale Ty masz już doświadczenie, już wiesz w czym wybierać. A dla kogoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z fantasy, do tego w dość młodym wieku, ta książka byłaby akurat świetna, nie sądzisz? Zwłaszcza na pierwsze spotkanie z Kayem |
AM napisał/a: |
Gdyby Kay się świetnie sprzedawał, nie byłoby sprawy, w obecnej sytuacji, jednak, nadszedł czas, aby dać szansę innym. |
Regissa napisał/a: | ||
No, i dotarliśmy do sedna sprawy: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze To zrozumiałe, że wydawnictwo będzie drukować książki, które przyniosą pewny zysk. Taka jest smutna prawda. Dobrze, że istnieje "Biblioteka Elektry", bo już się mogę nie upominać o wydanie |
AM napisał/a: |
Oficjalnie nic nie zdecydowaliśmy... |
ASX76 napisał/a: |
Tigana "Fionavarski Gobelin" w jednym tomie Chyba raczysz żartować... |
ASX76 napisał/a: |
Akurat zarzucanie wtórności książkom Kaya jest dość dziwnym zarzutem zważywszy na fakt, że np. taki Erikson pisze 10 książek o tym samym i jakoś nikt mu "odgrzewania kotletów" nie zarzuca. |
ASX76 napisał/a: |
Pomiędzy "Tiganą", "Lwami Al-Rassanu" i "Sarantyńską Mozaiką" są spore różnice, z pewnością nie są to takie same książki |
ASX76 napisał/a: |
Czy najnowszej książce Kaya ("Ysabel") ktoś zarzuci wtórność |
ASX76 napisał/a: |
Co do nowych wizji... |
Regissa napisał/a: |
No, i dotarliśmy do sedna sprawy: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze To zrozumiałe, że wydawnictwo będzie drukować książki, które przyniosą pewny zysk. Taka jest smutna prawda. Dobrze, że istnieje "Biblioteka Elektry", bo już się mogę nie upominać o wydanie |
ASX napisał/a: |
Co to jest "OPK" |
ASX76 napisał/a: |
Ja tam powodów do optymizmu nie widzę jeśli chodzi o ewentualne wydanie "FG" przez MAG-a. |
derbullaw napisał/a: |
W "Tiganie" co prawda męczyłem się z tym drugim wątkiem (konkubiny czy cóś) |
Liv napisał/a: |
Cóż, niektórzy wolą 'akcję'. |
elTadziko napisał/a: |
Mnie tam w "Tiganie" właśnie wątek Dianory najbardziej się podobał Bardzo dobrze mi się go czytało |
Liv napisał/a: |
Obie historie się uzupełniały - pokazywały dwie strony tej samej monety, zależności, przyczyny i skutki. Dla mnie mistrzostwo. |
Elektra napisał/a: |
Jakoś ten wątek był dla mnie ważniejszy, chociaż ten drugi był pewnie bardziej kluczowy dla całej fabuły. |
Subgard napisał/a: |
Jedyny poważniejszy zarzut móglbym wyciągnać w stosunku do ostaniej bitwy. Spodziewałem się czegoś lepszego, zwiększym rozmachem. Niemniej tragicznie nie było.
|
Subgard napisał/a: |
Moja ocena to 9. |
Subgard napisał/a: |
Tigana mimo, że nie jest arcydziełem, jest jedną z książek, którą lubie szczególnie. |
Tigana napisał/a: | ||
|
Tigana napisał/a: | ||
Co tak nisko |
Regissa napisał/a: |
Właśnie skończyłam czytać "Lwy Al-Rassanu" i muszę przyznać, że w moim prywatnym rankingu zajęły pierwsze miejsce, przed Mozaiką nawet... |
Regissa napisał/a: |
No cóż, zobaczymy czy "Tigana", "Pieśń dla Arbonne" lub "Ysabel" (zamierzam ją przeczytać pomimo złych recenzji) zdetronizują Lwy |
Regissa napisał/a: |
(...)
No cóż, zobaczymy czy "Tigana", "Pieśń dla Arbonne" lub "Ysabel" (zamierzam ją przeczytać pomimo złych recenzji) zdetronizują Lwy |
AEsIx napisał/a: |
Świetnie oddają klimat zmierzchu pewnej epoki również "Ostatnie promienie słońca". |
ASX76 napisał/a: |
Świetnie oddają klimat zmierzchu pewnej epoki również "Ostatnie promienie słońca". |
Tigana napisał/a: | ||
W tej książce się zmierzcha jak słońce zachodzi. IMO gdyby nie wciśnięty wątek magiczny to w ogóle nie można by było odczuć, ze coś się kończy. Być może potrzebuje bardziej dosłownych wrażeń niżli półsłówek, ale ja taki bezpośredni człowiek jestem. |
Liv napisał/a: |
Bardziej sobie cenię pierwszy zbiór opowiadań o Mordimerze, niż "Ostatnie promienie..." |
Liv napisał/a: |
Bardziej sobie cenię pierwszy zbiór opowiadań o Mordimerze, niż "Ostatnie promienie..." |
ASX76 napisał/a: |
Które zdarzenia z "OPS" są niewytłumaczalne? |
Regissa napisał/a: | ||
Pewnie te z istotami z innego wymiaru i książętami różnych nacji "Ostatnie promienie" czytałam najpierw (znaczy się przed "Lwami"), więc, według teorii Tigany, mają prawo mi się podobać A może to przez Thorgala? |
Liv napisał/a: |
Niczego nie musisz udawać.
Prawda jest taka, że czasami zwykły burger jest lepszy od Maca. |
ASX76 napisał/a: |
Pojawianie się istot z innych wymiarów w książkach o tematyce fantastycznej jest czymś normalnym/naturalnym. |
ASX76 napisał/a: |
Pojawianie się istot z innych wymiarów w książkach o tematyce fantastycznej jest czymś normalnym/naturalnym. |
Regissa napisał/a: |
Wracam do mojego rankingu: "Tigana" jest piękną opowieścią, ale jednak "Lwy" pozostają u mnie na pierwszym miejscu |
Regissa napisał/a: |
Ale przyznaję, że "Tigana" ma niezwykły klimat, choć ciągle mi przypominała dziewiętnastowieczne dzieje Polski |
Tigana napisał/a: |
A to miały być renesansowe Włochy |
MadMill napisał/a: |
Tigana to obok Mozaiki podobno najlepsza pozycja Kaya, może za jakiś czas jeszcze do Mozaiki podejdę, ale to na pewno nie w tym roku. |
iselor napisał/a: |
Oj, czy "Pieśń dla Arbonne" jest takie słabe?:-/Bo nie wiem czy kupić... (...) |
Achmed napisał/a: |
Nie-nie, to już było. Wyszło w 2003. |
Achmed napisał/a: |
Nie-nie, to już było. Wyszło w 2003. |
ASX76 napisał/a: |
Niektórzy dopiero teraz ujrzeli. Dla nich to nowe... |
Regissa napisał/a: |
Pieśń dla Arbonne już za mną. Miałam pewne obawy co do tej książki, bo jakoś tak sporo narzekań słychać było wśród "znawców".
|
Romulus napisał/a: |
Zabrałem się od razu za "Fionavarski gobelin" G.G. Kaya. Raz, że tej powieści Kaya nie poznałem dotąd, dwa - bo gruba. Ale to w końcu wydanie w jednym tomie całej trylogii. Debiut Kaya zapowiada się interesująco. Choć raziła mnie na początku łatwowierność bohaterów, którzy tak łatwo i szybko łyknęli pomysł i ideę przeniesienia się do innego wymiaru. Po zaledwie krótkim niedowierzaniu. Ale, na razie, wybaczam. |
Shadowmage napisał/a: |
Odpuść sobie, wtórne popłuczyny to są. Jak Kaya koniecznie, to późniejsze książki warto, a "FG" sobie odpuścić. |
Tixon napisał/a: |
Czekałem na to
Argumentum ad dukajum |
Shadowmage napisał/a: | ||
|
Romulus napisał/a: |
Ciekawe: gdyby napisał "FG" teraz, jaka to byłaby powieść. |
Sabetha napisał/a: |
Nigdy więcej Kaya. (...)Jednym słowem, żeby to ująć bardzo fachowo, nie jestem odpowiednim targetem dla Kaya. |
Sabetha napisał/a: |
Z pewną taką nieufnością, ale niech tam. Mogę sięgnąć. Tylko podajcie konkretny tytuł |
Cintryjka napisał/a: |
Pod Mozaiką się podpiszę, a dorzucę Lwy Al-Rassanu. |
Jachu napisał/a: |
snip |
Sędzia napisał/a: |
Tiganę czytałem i uważam ją za dobrą książkę, choć bez przesady. |
Sędzia napisał/a: |
Ale jeśli chodzi o nużący początek, to co jak co, ale fan Tada Williamsa (i jego trylogii Pamięć, Smutek, Cierń) powinien być na to uodporniony. Swojego czasu znałem bardzo wiele osób, które od Tada Williamsa się odbiły właśnie z uwagi na męki z początkiem |
Kay w Tiganie napisał/a: |
Jesienią i zimą, po wykryciu spisku Sandrenich, przez Wschodnią Dłoń przetoczyła się niepokojąca fala pożałowania godnych incydentów. Żaden z nich nie miał wielkiego znaczenia, lecz zebrane razem do tego stopnia zirytowały i zaniepokoiły Alberico z Barbadioru, że pozostający u niego w służbie adiutanci i posłańcy zaczęli odczuwać fizyczne zagrożenie, jeśli ich obowiązki wymagały bezpośredniego kontaktu z tyranem.
Jak na człowieka znanego z opanowania i spokoju - nawet w Barbadiorze, gdzie był jedynie głową niezbyt wpływowej arystokratycznej rodziny - Alberico przez całą zimę zdumiewał wszystkich swoją wybuchowością. Jak zgodnie sądzili adiutanci, wszystko zaczęło się od tego, że kiedy przyszli do lochu po tego zdrajcę Tomasso, żeby zaprowadzić go do katów, znaleźli jego martwe ciało. Czekający w sali tortur Alberico wpadł w straszliwą wściekłość. Wszyscy strażnicy - wystawiła ich Trzecia Drużyna pod wodzą Sifervala - zostali natychmiast straceni, łącznie z nowym dowódcą straży. Jego poprzednik popełnił samobójstwo poprzedniej nocy. Sam Siferval został wezwany z Certando do Astibaru na rozmowę ze swym pracodawcą, po której cały się trząsł jeszcze przez kilka godzin. Wydawało się, że furia Alberico graniczy z szaleństwem. Adiutanci doszli do wniosku, że cokolwiek zaszło w lesie, musiało to nim głęboko wstrząsnąć. Z całą pewnością źle wyglądał: coś dziwnego stało się z jego okiem, a i chodził jakoś inaczej. Potem zaś, w ciągu następnych dni i tygodni, kiedy miejscowi informatorzy każdej z trzech drużyn zaczęli przysyłać sprawozdania, stało się jasne, że mieszkańcy Astibar po prostu nie wierzyli - lub postanowili nie wierzyć - żeby w lesie coś się wydarzyło, że w ogóle istniał jakiś spisek Sandrenich. Na pewno nie z udziałem panów Scalvai i Nieyole, a już z całą pewnością nie pod przewodnictwem Tomasso bar Sandre. Donosy głosiły, że ludzie wypowiadają takie cyniczne uwagi w całym mieście. Zbyt wiele osób znało potężną nienawiść dzielącą owe trzy rody. Zbyt wielu ludzi słyszało opowieści o średnim synu Sandre, rzekomym przywódcy rzekomego spisku. Mógł porwać chłopca ze świątyni Moriany, mówiono w Astibarze, ale knowania przeciwko tyranowi? Z Nievole i Scalvaią? Nie, miasto jest po prostu zbyt wyrafinowane, żeby dać się nabrać na coś takiego. Każdy, kto miał choćby najmniejsze pojęcie o geografii i gospodarce, widział, o co tu naprawdę chodzi. Zmyślając "zagrożenie" ze strony trzech z pięciu największych posiadaczy ziemskich w distradzie, Alberico po prostu tworzył zgrabny pretekst dla zagarnięcia ich posiadłości. Oczywiście to czysty przypadek, że ziemie Sandrenich leżą w środku prowincji, gospodarstwa Nieyolenich na południowym wschodzie wzdłuż granicy z Ferraut, a winnice Scalvai znajdują się w najżyźniejszym pasie na północy, gdzie uprawia się najlepsze winogrona na błękitne wino. Niezwykle wygodny spisek, jak zgodnie twierdzono we wszystkich gospodach i khavenach. No i wszyscy spiskowcy zginęli w ciągu jednej nocy. Jaki błyskawiczny wymiar kary! I jaka liczba dowodów zgromadzona przeciwko nim! Ogłoszono, że wśród Sandrenich był informator. Już nie żył. Oczywiście. Powiedziano, że spiskiem kierował Tomasso bar Sandre. On też, na nieszczęście, był martwy. |
Jachu napisał/a: |
A kiedy ją czytałeś? Może dawno, dawno temu, kiedy twoje oczekiwania w stosunku do lektury było o wiele mniejsze niż dzisiaj?
Myślę, że porównanie blisko połowy całej "Tigany" z ledwie połową pierwszego tomu długiej trylogii jest zdecydowanie nie na miejscu, a następnie bezproblemowo można je uznać za nietrafione i wyrzucić do kosza. Poza tym, Tad Williams nie pisze tak, jakby było to połączenie relacji przepisanej żywcem z książki stricte historycznej z wynaturzeniami babci siedzącej przy kominku i opowiadającej swoim wnukom wydarzenia zasłyszane gdzieś podczas swojego życia, trzymając jednocześnie kubek nalewki śliwkowej w zgrabiałych dłoniach. |
Jander napisał/a: |
I owszem, Sarantyńska Mozaika lepsza. |
Sędzia napisał/a: |
Natomiast nie chodziło mi o porównywanie obu książek, lecz o sam fakt, że u Williamsa początek też jest nudny (a i u Tolkiena nie jest to wartka akcja), więc i Kayowi można wybaczyć, o ile się książka po jej przeczytaniu podoba. |
Sędzia napisał/a: |
Ale czytałem dużo gorszych książek, i w sumie uważam Tiganę za książkę dobrą. |
ASX76 napisał/a: |
Panie Jachu, weź się Pan za Sarantyńską Mozaikę i nie marudź. |
ASX76 napisał/a: |
Jeśli coś Cię interesuje, pytaj "na bieżąco", a nie czerpiesz z "wykopalisk". |
Jander napisał/a: |
Czytałem Tiganę dość niedawno i nie mogłem się oderwać - nie jest to może rzecz najwyższych lotów, ale nie powiedziałbym, że książka jest nudna. |
ASX76 napisał/a: |
Czasy antyczne, to może i gust się poprawił po tym okresie, hę? |
ASX76 napisał/a: |
Skoro przeczytałeś "Tiganę", to tym bardziej wypada dać szansę "Pożeglować do Sarancjum". Ile wtedy stron przeczytałeś, zanim się poddałeś? |
ASX76 napisał/a: |
Wzrok Cię nie myli. Wstydzę się tamtych wypocin. |
ASX76 napisał/a: |
Byłem wtedy na niższym poziomie rozwojowym. |
Sędzia napisał/a: |
Natomiast co do porównywania, to weź pod uwagę, że Tigana jest mniej więcej rozmiaru jednego tomu Williamsa, więc porównanie kartkowo nie wypada na niekorzyść Tigany. |
Jachu napisał/a: |
Ja się momentami nie mogłem zmusić, aby brnąć przez kolejne niepotrzebne słowa opisujące niedolę mieszkańców Tigany w oczekiwaniu na moment, kiedy "fabuła ruszy"... Mam nieodparte przeczucie, że więcej akcji było w podręczniku do filozofii. |
Jachu napisał/a: | ||
|
Jander napisał/a: |
Fabuła na łeb na szyję nie biegnie, ale przeczytałem wystarczającą ilość książek z minimalną ilością fabuły (Crowley, UW), żeby taki leniwy tor mi nie przeszkadzał. |
Tixon napisał/a: | ||||
Aż jestem w szoku. |
Shadowmage napisał/a: |
Kaya? To by dopiero lanie wody bylo :D |
Sabetha napisał/a: | ||
Po traumie związanej z "Fionnavarskim Gobelinem" chyba bym się nie przełamała, żeby to czytać. |
martva napisał/a: |
Fionavarski Gobelin był cienki i zerżnięty z Tolkiena, i zupełnie niekayowy. Nie brałabym akurat tej książki jako punktu zahaczenia. |
Sabetha napisał/a: |
Nie mam dostępu do innych dzieł Kaya. Jak mi kiedyś wlezą w ręce, to pewnie sięgnę, ale sama nie zamierzam ich usilnie szukać.
|
Sabetha napisał/a: |
//mysli
A tam, one kozie death, najwyżej dziecko będzie miało co czytać. "Fionavarski" uważa za szczyt pisarskiego artyzmu |
Romulus napisał/a: |
Nie podpisuję się pod porównaniami z Abercrombiem, czy Stoverem. To inna bajka. |
ASX76 napisał/a: |
Bajka Kaya jest inna i w sumie lepsza, zarówno pod względem warsztatu, jak i w warstwie emocjonalnej. |
ASX76 napisał/a: |
Pod względem umiejętności pisarskich Kay bije na głowę: Eriksona, Abercrombiego czy Stovera. Także bardziej umiejętnie od nich gra na czytelniczych emocjach. |
Cintryjka napisał/a: |
Kay to coś więcej niż słodycze (poza tragiczną Pieśnią dla Arbonne). |
ASX76 napisał/a: |
Tix sprawia takie wrażenie, jakby w ogóle nie czytał Sarantyńskiej Mozaiki |
Tixon napisał/a: | ||
Jak na to wpadłeś? |
Rashmika napisał/a: |
Została mi Tigana, Arbonne i Ysabel.
Szkoda, że MAG nie ma w planach dylogii chińskiej. |
ASX76 napisał/a: |
Aczkolwiek wątpię, aby autor popełnił coś lepszego od znakomitej "Sarantyńskiej Mozaiki". |
Romulus napisał/a: |
to biorę się za "Lwy Al-Rassanu", potem za "Tiganę" |
Romulus napisał/a: |
Niestety, nie znalazłem jej nigdzie. Tak samo jak za późno zacząłem szukać "Ostatnich promieni słońca". |
Tixon napisał/a: |
Pieśń dla Arbonne przeczytane. Wbrew obawom, okazała się dobrą powieścią, bardzo charakterystyczną dla Kaya. Mamy realia quasi średniowieczne, stylizowane na rejony Francji. Mamy mniej lub bardziej udane zapożyczenie kultury trubadurów - o ile podzielenie ich na tworzących pieśni i żonglerów je śpiewających nie ma większego sensu, tak samo ich istnienie, dodające kolorów małżeństwom politycznym jest całkiem racjonalnie wytłumaczone, chociaż ogólnie koncepcja nie porywa. Lepiej wychodzą za to intrygi i gry dworskie, jest ich co prawda mało, ale są dosyć naturalne. Książka porywa stylem, dzięki czemu można zwracać mniejszą uwagę na fabułę, która zła nie jest, ale taka... standardowa. Bardzo łatwo przewidzieć co się stanie, jak potoczą się losy bohaterów, jak splotą się wydarzenia. No ale jak już mówiłem, dzięki stylowi, to nawet nie przeszkadza. Opowieść ma 'słodki' klimat. Ale wypływa to z tego o czym jest: o miłości, o walce w obronie ojczyzny i tożsamości, o honorze. Trudno oczekiwać czegoś innego po takiej tematyce i tym konkretnym pisarzu. Pieśń ma też swoje wady. Chociaż autor stworzył ciekawą plejadę postaci, już po pierwszym spotkaniu można wyrobić sobie o nich zdanie (chociaż była jedna zmiana - żona Urte). Kilka razy - i to w dosyć istotnych momentach - kpi z logiki prezentując nieprawdopodobne wydarzenia. Miejscami też irytuje niekonsekwencją Nie zgodzę się natomiast z negatywną oceną zakończenia - wyszła ona zgrabnie, wpasowała się w klimat książki i zostawiła drobne tajemnice dla czytelnika. Całość oceniam jako udaną pozycję, chociaż nie umieszczałbym jej wśród najlepszych Kaya. |
ASX76 napisał/a: |
"Song for Arbonne" jest znacznie gorsza od "Tigany", choć sam początek może sugerować coś innego. |
Rashmika napisał/a: |
ASX, przeczytałam właśnie Arbonne i czytało mi się dużo lepiej niż Tiganę. Chyba bardziej skłonię się tutaj do opinii Tixona Natomiast Ysabel to jest koszmar, przynajmniej dla mnie. |
ASX76 napisał/a: |
Mimo wszystko szkoda, że nie doczekamy się wznowienia Sarantyńskiej Mozaiki. |
Rashmika napisał/a: |
Ja bym wolała, żeby wydali nowe książki, ciekawi mnie jak wyszła ta dylogia chińska. |
Romulus napisał/a: |
Czytam teraz "Dzieci Ziemi i Nieba" i znajduję tę powieść jako bardzo sympatyczną. Nie jest porywająca, czego żałuję, ale czytam ją bez bólu i marudzenia. Bardzo długo trwa przedstawienie postaci. Bo świata przedstawiać nie trzeba - ten sam, znany z "Lwów Al-Rassanu", "Pieśni dla Arbonne", "Pożeglować do Sarancjum". Zresztą, Sarancjum pojawia się w tej powieści, jako wspomnienie, bo zdążyło już upaść i zastępuje je fantasy wersja Imperium Osmańskiego. Seressa to Republika Wenecka, Dubrava to Dubrownik itd. Akcja rozgrywa się głównie w tej części basenu "Morza Śródziemnego". Za dużo bohaterów, moim zdaniem. Ale zobaczymy, co będzie dalej. |
niepco napisał/a: |
Generalnie lubię Kaya, ale mam wrażenie że nie napisze nic lepszego od Sarantyńskiej mozaiki... |
niepco napisał/a: |
Słaba akcja i nudni bohaterowie. |