Zaginiona Biblioteka

Kulinaria - Obrzydlistwa zjemy z lenistwa

Ł - 2009-09-10, 16:57
: Temat postu: Obrzydlistwa zjemy z lenistwa
Nawet do kącika kulinarnego mogę dodac coś od siebie. W temacie gadamy o obrzydliwym żarciu jakie znamy i jakie zdarzało się nam jeść. Chodzi zarówno o obrzydliwy smak, jak i obrzydliwą genezę, jak i przereażający wygląd. Zdjęcia mile widziane (tylko nie rzygów please, o nich zrobie oddzielny temat).

Jako inspiracja strona: http://www.uglyfood.com i np ciasto stylizowane na kuwetę:

Kennedy - 2009-09-10, 17:15
:
Najobrzydliwsza wizualnie rzecz jaką jadłem to, chyba, potrawa jaką moja ciotka zrobiła na ostatnią Wielkanoc - zając uduszony w śmietanie. Niestety się z deka rozgotował. Wyglądał, jakby został dokładnie przeżuty i wyrzygany, na początku myślałem, że to faktycznie ktoś puścił bełta na talerz. A tu psikus - to się je :mrgreen: . Smakowo tragedii nie było, chociaż nie powiem, żeby przypadł mi do gustu.

Pod względem smaku to nie przypominam sobie niczego szczególnie obrzydliwego... Chociaż nie, kiedyś kupiłem sobie jakiegoś sera pleśniowego z wyższej półki, takiego co to w nim więcej zielonej pleśni niż sera. Ohyda, nie dość że jest niedobry (smak nie do opisania, trzeba spróbować, bo nie mam punktu odniesienia szczerze mówiąc), to jeszcze pierońsko intensywny, co dodatkowo wzmaga i tak nieprzyjemne wrażenie.

Ciasto w kształcie kuwety całkiem ciekawe, chętnie bym spróbował. Tak samo ciastek - mózgów, a i sprawieniem sobie foremek do lodu robiących kostki w kształcie zębów bym nie pogardził.
MrSpellu - 2009-09-10, 17:36
:
Najobrzydliwszą rzeczą jaką w życiu piłem było ciepłe piwo (nie grzane!). Picie/podawanie ciepłego piwa powinno być karane dwudziestoma latami robót w kamieniołomach --_- . Drugą taką rzeczą był szwabski dopelkorn. Ta wóda nawet zmrożona smakowała obrzydliwie. Zbełciłem się po jednym kielonku, a nie piłem wcześniej i nie byłem chory. Kolega wytrzymał trzy strzały. Miał lepszy dzień :freak: Mówię wam, politura do drewna przy tym to musi być rarytas.
Romulus - 2009-09-10, 17:40
:
Ciepła wódka, ciepłe piwo (nie mówię o grzanym), grzyby, salceson, ananasy (w każdej potrawie i w każdej postaci). Wszystko to doprowadza mnie do mdłości albo na skraj pawia.

Największe obrzydlistwo, które jadłem: we Włoszech było to danie złożone z miecznika (pyszny) i z wielkich, patrzących na mnie krewetek, które śmierdziały tak, że mnie zatykało. Do tego podane jakieś wodorosty. Ohyda i kara za prężenie się. Zjadłem miecznika a resztę odstawiłem i "podlałem się" na sen włoskim piwem (Włosi nie znają się na piwie - na pytanie o "good italian beer" zawsze dostawałem Heinekena). to był jeden z najgorszych posiłków w moim życiu nie licząc zjedzenia kiedyś zupy grzybowej pod karą aresztu domowego. Ale kiedy puściłem po niej pawia do ogródka, to już miałem z górki.
You Know My Name - 2009-09-10, 18:08
:
Nie toleruję ryb słodkowodnych i większości , no bagno i tyle.
Nie za bardzo potrafię się dogadać z przecieraną zupą dyniową na mleku i ciężko choruję po potrawach mocno pachnących anyżkiem (wermuciki np), koprem włoskim, pietruszką, selerem.

Co do ciekawostek uznanych przez innych za obrzydlistwa to przepadam za norweskim brązowym serem kozim. W smaku mieszanka soli i ni to cukru, ni karmelu na bazie lwkko mdławego serka. Cud miód, żona po degystacji sprawiała wrażenie mocno zniesmaczonej, rzucając się gwałtownie w stronę zlewu (byliśmy w kuchni).

A co do efektu ze zdjęcia załąączonego przez Ł, to można osiągnąć również podając sypki kus-kus z drobnymi kiełbaskami w plastikowych pojemniczkach. Chyba to zrobię.
Asuryan - 2009-09-10, 19:39
:
Dla mnie obrzydlistwem jest gotowany szpinak i smażona wątróbka. Sam zapach tych paskudztw powoduje u mnie odruch wymiotny, a smak sprawia iż nad tym odruchem nie jestem w stanie zapanować. Innym paskudztwem, które zdarzyło się mi spróbować, jest salami - ale nie powoduje u mnie aż takiej reakcji jak szpinak i wątróbka.
MrSpellu - 2009-09-10, 21:14
:
Asuryan napisał/a:
Dla mnie obrzydlistwem jest gotowany szpinak i smażona wątróbka. Sam zapach tych paskudztw powoduje u mnie odruch wymiotny, a smak sprawia iż nad tym odruchem nie jestem w stanie zapanować. Innym paskudztwem, które zdarzyło się mi spróbować, jest salami - ale nie powoduje u mnie aż takiej reakcji jak szpinak i wątróbka.

Chłopie. Nie wiesz co dobre. Szpinak jest zajebisty. Wątróbka jako składnik sosu do spaghetti jest wyśmienita, a dobre salami to miód na moje serce. Inne wędliny mogą dla mnie nie istnieć :)
Fidel-F2 - 2009-09-10, 21:40
:
Kennedy napisał/a:
Chociaż nie, kiedyś kupiłem sobie jakiegoś sera pleśniowego z wyższej półki, takiego co to w nim więcej zielonej pleśni niż sera. Ohyda, nie dość że jest niedobry (smak nie do opisania, trzeba spróbować, bo nie mam punktu odniesienia szczerze mówiąc), to jeszcze pierońsko intensywny, co dodatkowo wzmaga i tak nieprzyjemne wrażenie.
na samą myśl o serze z niebieską pleśnią ślina cieknie mi strumieniami, uwielbiam go grubo na chlebku z majonezem i słodkimi borówkami. Z odrobiną tymianku.

Kiedyś we Francji jadałem ser który pachniał starym przeżartym końskim potem pomieszanym z przegniłym końskim gnojem, w smaku był cudowny

a z rzeczy ohydnych to kus-kus, zupa owocowa zabielana śmietaną i wszystko co ma związek z anyżkiem, kminkiem i koprem włoskim, szczególnie ten ostatni, powoduje u mnie odruch wymiotny. Okrutny też jest smak połączonych razem pomidorów i ogórków. Odrzuca mnie. A z mniej traumatucznych rzeczy, nie cierpię zastępowania np śmietany jogurtem w potrawach. Tudzież masła margaryną. Teściowa podała kiedyś kalafiora polanego bułką podsmażoną na margarynie. Tragedia. Odmówiłem spożycia.

wędrowałem kiedyś ze znajomymi po słowacji zygzakiem, co dzień namiot rozbijaliśmy gdzie indziej, jednego dnia okrutnie przemoczył nas deszcz, lało od rana do wieczora,dodatkowo dzień tak sie ułozył, ze fizycznie byliśmy wykończeni, olaliśmy namioty i w jakieś dziurze zabitej dechami wynajeliśmy pokój w hotelu robotniczym po 5 dolców od osoby. Mieliśmy pół literka rumu. Wzięliśmy prysznic i zrobiliśmy bardzo mocną, gorzką (wtedy jeszcze słodziłem ale cukru nie mieliśmy) herbatę z dużaą ilością tego rumu. Piliśmy ją możliwie najbardziej gąracą. To był tak obrzydliwie ohydny smak, że aż pyszny. Ów smak był wypadkową włąściwości płynu i naszego stanu psychofizycznego. Doświadczenie bardzo niecodzienne, niemal transcendentalne.

edyta dodałem tymianek
MrSpellu - 2009-09-10, 22:08
:
Fidel-F2 napisał/a:
na samą myśl o serze z niebieską pleśnią ślina cieknie mi strumieniami, uwielbiam go grubo na chlebku z majonezem i słodkimi borówkami. Z odrobiną tymianku.
Fidel-F2 napisał/a:
Kiedyś we Francji jadałem ser który pachniał starym przeżartym końskim potem pomieszanym z przegniłym końskim gnojem, w smaku był cudowny

Ogólnie zasada jest prosta. Im ser bardziej śmierdzi, tym lepszy jest w smaku. To fakt :)

Fidel-F2 napisał/a:
herbatę z dużaą ilością tego rumu. Piliśmy ją możliwie najbardziej gąracą. To był tak obrzydliwie ohydny smak, że aż pyszny. Ów smak był wypadkową włąściwości płynu i naszego stanu psychofizycznego. Doświadczenie bardzo niecodzienne, niemal transcendentalne.

Do rumu mam wstręta ale o tym pisałem w alkoholach ;)

EDIT: Obaliłem swój mit! Obaliłem swój mit! Wczoraj piłem rum do herbaty, a raczej herbatę do rumu i nic mi nie było! XD
MrSpellu - 2009-09-20, 19:55
:


A co powiecie na takie frykasy? Na fotce prezentowane są smażone pająki. Gdzieś czytałem, że Indianie południowoamerykańscy zażerają się pieczonymi odwłokami tarantul. Gdzie indziej, bodajże w Zambii przysmakami są larwy, gąsienice i inne tego typu delicje. Co sądzicie o wpieprzaniu insektów? Skusilibyście się? :)
Ł - 2009-09-20, 20:02
:
Spellsinger napisał/a:
Skusilibyście się? :)

Jak byłem w II klasie postawówki założyłem się z ziomasami że zjem mrówkę. Zjadłem. Była kwaśna.
toto - 2009-09-20, 20:15
:
Ł napisał/a:
Jak byłem w II klasie postawówki założyłem się z ziomasami że zjem mrówkę. Zjadłem. Była kwaśna.
Też coś takiego przeżyłem :mrgreen: I też zjadłem. Czerwoną.


Spellsinger napisał/a:
Co sądzicie o wpieprzaniu insektów?
A robaczki to może dla miałka zjadają?
MrSpellu - 2009-09-20, 20:24
:
Ł napisał/a:
Jak byłem w II klasie postawówki założyłem się z ziomasami że zjem mrówkę. Zjadłem. Była kwaśna.

toto napisał/a:
Też coś takiego przeżyłem :mrgreen: I też zjadłem. Czerwoną.

Ja nie miałem takich ekscesów. Co najwyżej podżerałem psu suszki frolic :mrgreen:
toto napisał/a:
A robaczki to może dla miałka zjadają?

Może. Pytam się tylko czy byś się skusił gdybyś miał możliwość wpierdaszenia pieczonej tarantuli ;)

Z trochę innej beczki, nie zdążyłem dodać innego wątku, bo skanowałem akurat dwie stronice z Cejrowskiego. Wrażliwi niech nie zaglądają! Na jednej stronie mamy dwie małpki, jedna idzie na pieczyste, a druga na zupę. Ponoć zupa jest hardkorowa bo wrzucają tam pokrojoną małpę i łapki pływające w wywarze wyglądają jak rączki małego dziecka. Miałby ktoś apetyt na taki rosołek? ;)
toto - 2009-09-20, 21:07
:
Spellsinger napisał/a:
Może. Pytam się tylko czy byś się skusił gdybyś miał możliwość wpierdaszenia pieczonej tarantuli ;)
Nie wiem. Może. Ale to dość hipotetyczne pytanie. Do Ameryki Południowej się nie wybieram, więc raczej nie będę miał okazji.
Spellsinger napisał/a:
Wrażliwi niech nie zaglądają! Na jednej stronie mamy dwie małpki, jedna idzie na pieczyste, a druga na zupę. Ponoć zupa jest hardkorowa bo wrzucają tam pokrojoną małpę i łapki pływające w wywarze wyglądają jak rączki małego dziecka. Miałby ktoś apetyt na taki rosołek? ;)
To podobno normalny posiłek w Amazonii. Kto nie jest gotowy na takie jedzenie, nie ma co się wybierać w taką podróż, bo pobawi się tylko tyle na ile mu żarcia w plecaku starczy.
Kennedy - 2009-09-20, 21:37
:
Spellsinger napisał/a:
Co sądzicie o wpieprzaniu insektów? Skusilibyście się? :)

Ślimaki jadłem (smażone, czy tam pieczone, żeby nie było :mrgreen: ) i były dobre, to na jakieś robactwo może bym się też skusił. Chociaż... no sam nie wiem, musiałbym przed soba na talerzu zobaczyć, żeby ocenić, czy mógłbym takie danie zjeść.
wojts - 2010-04-26, 15:37
:
przepraszam, że odkopuję stary temat, ale właśnie trafiłem na ciekawą stronę:

http://www.niam.pl/artyku...awy_ekstremalne

smacznego ;p
Lev - 2010-04-26, 19:07
:
dwie osoby na blipie wrzuciły takie o to zdjęcia (ciekawe jak wyglądały po upieczeniu?)

Trojan - 2020-09-19, 18:59
:
Cytat:
Jeśli będziecie kiedyś w Malmö możecie odwiedzić muzeum obrzydliwej żywności. Mają tam "jedzeniowe" eksponaty z różnych części świata uważane za obrzydliwe. Obok zgniłego rekina z Islandii i kiszonych śledzi szwedzkich czy soku z kiszonej kapusty z Polski znajdziecie tam o wiele lepsze rzeczy. Np fishky czyli niemiecką whisky przechowywaną w beczkach po śledziach, fishky smakuje rybami, wymiocinami i troche whisky. Jest też islandzkie piwo z jąder wieloryba i Ttongsul koreańskie wino z dziecięcych gówien, chińska nalewka na szczurzych embrionach to przy ttongsul mały pikuś. Oprócz napitków jest też jedzonko np ser z Sardynii casu marzu serek zawiera żywe larwy much w których wydalinach znajduje się enzym sprawiający, że ser staje się miękki i jedwabisty. Niektórych specjałów można skosztować a biletem do muzeum jest torebka na rzygi którą kupuje się w kasie.

bio - 2020-09-19, 22:03
:
Trojan, ty Koneserze!
utrivv - 2020-09-19, 22:15
:
Słyszałem że tego sera nie można wywieźć więc skąd wziął się w muzeum?
Akcja spec-służb?
Fidel-F2 - 2020-09-19, 22:20
:
Skąd ten pomysł?
Romulus - 2020-09-19, 22:28
:
bio napisał/a:
Trojan, ty Koneserze!

W rzeczy samej.
Sztokfisz mi nie obcy, ale nie zaprzyjaźnię się. Niemniej rozumiem, że woda po kiszonych ogórkach może nie leżeć na żołądku. Wot, globalizacja.
bio - 2020-09-19, 23:22
:
Romku, chyba nie do końca przejrzałem Twe intencje. Sok z kapusty i woda z kiszeniaków są balsamem na zbolałą świadomość bytu. Szczególnie w odpowiedniej proporcji z woda gazowaną.
Trojan - 2020-09-20, 00:26
:
z Polska nie kapusta
a flaki winni posadzić
albo coś z czerniną...
nawet świeża parująca kaszanka
utrivv - 2020-09-21, 07:28
:
Fidel-F2 napisał/a:
Skąd ten pomysł?
Miało to wynikać z ochrony regionów czy coś w ten deseń, że niby zjeść go można tylko w jednym kraju czy nawet regionie co ma przyciągać turystów, pewnie to była legenda internetów
Fidel-F2 - 2020-09-21, 07:47
:
Nie bardzo wiem jak by to od strony prawnej mogło wyglądać. O ile wiem to podlega standardowej ochronie produktów regionalnych w Unii. Jak oscypek czy kiełbasa lisiecka.
Stary Ork - 2020-09-21, 07:49
:
A nie konwencji o nierozprzestrzenianiu broni masowego rażenia? //mysli Jedna puszeczka surstromming może skazić do 20 hektarów, opad po otwarciu znajdowano do 8 kilometrów z wiatrem.
Fidel-F2 - 2020-09-21, 07:51
:
Fakt, podobno te larwy mogą wybić oko. //mysli

edit, chyba gadamy o różnych rzeczach
Stary Ork - 2020-09-21, 07:59
:
Trojan napisał/a:
z Polska nie kapusta
a flaki winni posadzić
albo coś z czerniną...
nawet świeża parująca kaszanka


Abojawiem. Krwawe kiszki i ich pochodne są dość popularne na świecie (sprawdzić czy nie Bliski Wschód), flaki i w ogóle podroby też - inna sprawa, że przemysłowa spożywka, fast foody czy w ogóle nadmiar żywności mocno ograniczyły ich popularność; ale mocne kiszonki w stylu porządnej kapusty to jednak nasza specyfika.
Z resztą w ogóle cała fura potraw wypadła nam z jadłospisu, z jednej strony dlatego że nie przejmujemy się głodem i nie musimy wsuwać całej kury od dzioba po pazury, z drugiej że mamy sposoby konserwowania żywności bardziej atrakcyjne niż kiszenie.
Fidel-F2 - 2020-09-21, 08:16
:
Stary Ork napisał/a:
ale mocne kiszonki w stylu porządnej kapusty to jednak nasza specyfika.
e tam, a choucroute, a kimchi?
Stary Ork - 2020-09-21, 08:24
:
O choucroute nie stoję (bo nie próbowałem), ale kimchi które jadłem ma się tak do naszej kapusty jak bijatyka na poduszki do siekierezady, więc ten tego.
Fidel-F2 - 2020-09-21, 08:26
:
chodziło mi głównie o fragment "mocne kiszonki"

ale choucroute to to samo co u nas
Stary Ork - 2020-09-21, 09:36
:
Ha, człowiek całe życie się uczy, wychodzi na to że ork również :mrgreen: Ale internety muwio że choucroute to głównie Alzacja, Alzacja to prawie Niemcy (chociaż pewnie można po ryju dostać za takie mądrości), Niemcy to Mitteleuropa, a Mitteleuropa to my. Czyli wychodzi na to żeśmy nie dość że nauczyli Francuzów jeść nożem i widelcem, to jeszcześmy ich nauczyli co jeść //orc .

EDIT: Z resztą tak mi się skojarzyło że oficerowie Royal Navy mocno kręcili nosem kiedy admiralicja kazała im na szkorbut wsuwać kiszoną kapustę, i mniej ze względu na smak, a bardziej przez plebejskość samej potrawy //mysli . Więc widać że tam też było ale wcześniej wymarło? //mysli .
Fidel-F2 - 2020-09-21, 09:43
:
Internety internetami. Mieszkałem jakiś czas we Francji w Le Mans, więc od Alzacji ładny kawałek i choucroute było na porządku dziennym. Być może Alzacja to początkowa pozycja startowa, ale dziś to potrawa po prostu francuska.
utrivv - 2020-09-21, 09:47
:
Też ją ugniatają bose dziewki? //mysli
Stary Ork - 2020-09-21, 09:50
:
Fidel-F2 napisał/a:
Internety internetami. Mieszkałem jakiś czas we Francji w Le Mans, więc od Alzacji ładny kawałek i choucroute było na porządku dziennym. Być może Alzacja to początkowa pozycja startowa, ale dziś to potrawa po prostu francuska.


Rozprzestrzenia się jak barszcz Sosnowskiego albo azjatyckie biedronki, za dwie-trzy dekady Hiszpanie będą wsuwali paellę z kiszoną kapustą //mysli .
KS - 2020-09-21, 10:25
:
Pozycją startową kiszonej kapuchy były ponoć Chiny, a do Europy przywlekli ją Tatarzy.
Fidel-F2 - 2020-09-21, 11:16
:
I porzucili bo mieli dość tych kwasów i obciachu.
KS - 2020-09-21, 12:08
:
Zaryzykuję bez sprawdzania, że bigosik to jednak rdzennie sarmacki wynalazek.
Fidel-F2 - 2020-09-21, 12:14
:
Choucroute garnie

https://pl.wikipedia.org/wiki/Choucroute_garnie
KS - 2020-09-21, 16:57
:
45 minut? To jakiś francuski fast food ;) Prawdziwy bigos musi "dochodzić" co najmniej 2 dni.
Fidel-F2 - 2020-09-21, 18:30
:
Cytat:
Prawdziwy
ale masz na to jakieś papiery?
Trojan - 2020-09-21, 18:47
:
[quote="Fidel-F2] Mieszkałem jakiś czas we Francji w Le Mans, [/quote]

wyścig widziałeś ?

ja tam wiem że NIemcy też kiszą, co prawda nie spotkałem tak ukiszonych rzeczy jak u nas, ale zawsze. Dodatkowo oni lubio parówki ze słoika w zalewie (nie jest to może kiszenie ale dość dziwne)

w sumie z takich rzeczy to bażant dobrze skruszały...
Fidel-F2 - 2020-09-21, 19:12
:
Nie widziałem. F1 wzbudza we mnie zainteresowanie ujemne.

Poza tym nie było mnie w tym czasie w Le Mans :P
Trojan - 2020-09-21, 19:33
:
LeMans to nie F1
Fidel-F2 - 2020-09-21, 20:01
:
Ok
KS - 2020-09-21, 20:38
:
Fidel-F2 napisał/a:
ale masz na to jakieś papiery?

Jeśli za papiery uważać "sarmackie" księgi kucharskie, np. pani Ćwieciakiewiczowej, albo madame Monatowej, to w domu nie posiadam. Przepis znam od babci, a polega między innymi na tym, że bigos po paru godzinach "pyrlenia" na małym ogniu, wystawia się na noc na dwór, np, na balkon (bigos robiło się głównie zimą), by sobie przemarzł, a na drugi dzień się go odgrzewa.
Trojan - 2020-09-21, 21:20
:
eh, no przecie każdy to wie...
KS - 2020-09-21, 21:40
:
heh, optymista
Fidel-F2 - 2020-09-21, 22:16
:
Rzecz w tym, że nikt nie twierdzi, że choucroute to dokładnie to samo co bigos. A i samych bigosów jest od cholery. Ale, że nie jest to wyłącznie nasza specjalność.

A co do starych przepisów to jest tak, że nie zawsze warto się ich trzymać bo czasy, warunki i produkty się zmieniły. Trzymając się tematu, prywatnie uważam, że przesadne rozciąganie w czasie 'pyrlenia' szkodzi bigosowi.

Przed świętami córka zapytała mamę: „Mamo, dlaczego zawsze, gdy gotujesz szynkę obcinasz te końcówki?”. „Jak to dlaczego? Tak się robi! Tak robiła moja mama. Wszyscy tak robią!”. Córka nie dawała za wygraną, zadzwoniła do babci: „Babciu, dlaczego gdy się gotuje szynkę to należy obcinać te końcówki?”. „Jak to, dlaczego wnusiu? Tak robiła moja mama, a Twoja prababcia. Tak się po prostu robi!”. Gdy nadeszły święta, a przy stole zasiadła szacowna prababcia, dziewczyna postanowiła drążyć dalej temat gotowania szynki: „Prababciu kochana, dlaczego gotując szynkę musimy obcinać jej końcówki? Pytałam mamę i babcie, ale one powiedziały mi, że tak robią wszyscy i że tego nauczyły się od Ciebie. Wyjaśnisz mi tą sprawę?”. „Tak kochanie. Z wielką przyjemnością. Sprawa jest bardzo prosta. Gdy ja gotowałam szynkę, miałam zbyt mały garnek i musiała obcinać końcówki”.
KS - 2020-09-21, 23:40
:
Gdzieś już to czytałem, ale wciąż dobre :)
A z długością pyrlenia pewnie też sporo zależy od składników. Generalnie chodzi o to, by danie się "przegryzło", czyli o synergię smaków. Zbyt krótkie gotowanie powoduje, że kapucha wciąż smakuje jak kapucha.
Różne też są regionalne wariacje. Kiedyś (co prawda dawno) jadłem bigos w zaborze austryjackim i wspominam to z niechęcią, napakowali do tego słodkiej kapuchy, jakby chodziło o deser.
Trojan - 2020-09-21, 23:44
:
dzisiaj wciągałem znakomitą kapustę u teściowej. duszona lekko pod słodkawo.
utrivv - 2020-09-22, 06:21
:
Ja gotuję 2 dni ale nie w sposób ciągły. Co to za pomysł by traktować to jako jednolite trzymanie na ogniu? Gotuje się raz, odstawia, gotuje się 2, odstawia i jak zagotujesz 3 raz to jest idealnie przegryziony, dlatego się mówi że najlepszy jest na drugi dzień, po 2-3krotnym przegotowaniu
Stary Ork - 2020-09-22, 06:41
:
Utrivv +pisiont
Fidel-F2 - 2020-09-22, 08:09
:
W właśnie o to mi chodzi, że nie istnieje coś takiego jak niewzruszalny kanon. Metod i procedur jest bez liku, jedne smakują nam bardziej inne mniej. Ja też nie gotuję bigosu przez 45 minut ale nie duszę go w nieskończoność. A kapusta musi być w całości kiszona. Dodawanie słodkiej jest dla mnie abberacją. Choć młoda duszona króciutko z boczkiem, marchewką, cebulką i koperkiem uwielbiam. Natomiast typowa kapusta zasmażana do schabowego to syf.
Rashmika - 2020-09-22, 11:21
:
I bez przecieru.
Fidel-F2 - 2020-09-22, 11:26
:
Co bez przecieru?
Trojan - 2020-09-22, 11:32
:
niektórzy dajo przecier pomidorowy do bigosu
Rashmika - 2020-09-22, 12:24
:
I potem smakuje jak kapuśniak i pomidorowa w jednym.
Fidel-F2 - 2020-09-22, 16:34
:
To istnieje bigos bez przecieru. :shock: Niesamowite. Tylko po co? :shock:
KS - 2020-09-22, 18:04
:
Rzecz w tym, by nie przesadzić i nie wyszła wspomniana pomidorowa (choć klasyk twierdzi, że ona dobra na wszystko). No i nie przecier, a koncentrat. Łyżeczka na garnek, by złapało nutę smaku.
Trojan - 2020-09-22, 23:11
:
zaczyna się...
keczup do wszytkiego...
KS - 2020-09-23, 09:31
:
keczup ma najlepsze zastosowanie do wódki, choć lepszy jest sos tabasco.

oczywiście nalezy przy tym pamiętać, że alkohol może być przyczyną wielu groźnych chorób a nawet rozwodów.
Trojan - 2020-09-23, 09:53
:
keczup jest w sumie dobry do wszystkiego - ale najlepiej pasuje do musztardy
Stary Ork - 2020-09-23, 09:56
:
Barbarzyńca.
Rashmika - 2020-09-23, 09:57
:
Bigos dla mnie najlepszy czyli staropolski nie ma żadnych pomidorów, dopuszczalne poza kapuchą jarzywa to śliwki wędzone, grzyby i ewentualnie jabłko. Jak zrobiłam pierwszy raz wg tego przepisu, to odtąd keczupowo-przecierowe wymysły mam w głębokim pojebaniu, bo zwyczajnie nie strzymują porównania smakowego. No a do załapania smaku to lepiej winem czerwonym dry.
Fidel-F2 - 2020-09-23, 10:03
:
Ja zaczynam jeść bigos jakieś dwie godziny po nastawieniu, ale dopiero pomidory nadają mu pełnię. Reszta składników które wymieniasz oczywiście jak najbardziej. Może poza jabłkami, nigdy ich nie dodawałem, ale nie mówię nie, choć nie wiem po co.
Rashmika - 2020-09-23, 10:12
:
Jabłka robią pełniejszą pełnię, zwłaszcza, ze ja w ogóle nie płuczę kapusty kiszonej (nie ze sklepu, tylko sama sobie kiszę) i daję taką żeby mordę wykręcała od kwasu i jabłka to ładnie wyrównują. Jak mi się chce i mam składniki, karmelizuję je na miodzie gryczanym i rzucam na ostatnie duszenie. Bigos pomidorowy i bezpomidorowy to dwie inne zupy. Wolę bez.
Fidel-F2 - 2020-09-23, 10:19
:
Ale przecież nie leję tego litrami, to przyprawa. Jak garść śliwek. Główne składniki to kapucha i mięsiwa cirka 1:1.
Stary Ork - 2020-09-23, 10:21
:
Rashmika napisał/a:
ja w ogóle nie płuczę kapusty kiszonej (nie ze sklepu, tylko sama sobie kiszę) i daję taką żeby mordę wykręcała od kwasu


Aplauz, oklaski, owacja na stojąco //orc

Rashmika napisał/a:
jabłka to ładnie wyrównują


Najlepszym patentem jaki smakowałem było dorzucenie na koniec dżemu malinowego //slina . Z resztą z kwaśnymi zupami takie manewry też się udają.
Rashmika - 2020-09-23, 10:50
:
Stary Ork napisał/a:
dorzucenie na koniec dżemu malinowego


Do bigosu? Weź mnie pan nie podpuszczaj, bo na durne z pozoru pomysły jestem pierwsza... Maliny rzucam tylko do dressingu do sałaty. Pyszne, z balsamico.
Stary Ork - 2020-09-23, 10:59
:
Akurat takie łamanie kwasu słodyczą to chyba nie jest nic kontrowersyjnego, często się spotykałem z przepisami typu łyżka miodu do kwaśnicy albo chlust soku malinowego do żurku //mysli .
KS - 2020-09-23, 15:10
:
Angole tak mają. Do wszystkiego muszą dopaćkać dżemów lub konfitur. Albo miętowego sosu. Nie mówię o fast foodach typu fiszandczips, bo to w ogóle zbrodnia na podniebieniu.
Beata - 2020-09-23, 15:14
:
Stary Ork napisał/a:
Akurat takie łamanie kwasu słodyczą to chyba nie jest nic kontrowersyjnego

Mój ulubiony przepis z kategorii łamania słodyczą jest na śledzie po fińsku (nazwa jest - mam wrażenie - z tej samej rodziny, co "ryba po grecku"), które są zalewane sosem doprawianym głównie curry i cukrem pudrem. Wychodzą słodko-kwaśne, pyszota. :mrgreen:
Fidel-F2 - 2020-09-23, 15:19
:
Tak, curry to tradycyjna fińska przyprawa. Druga po sosie teriyaki.


Z innej beczki, cukier puder nieodmiennie i w każdej sytuacji napawa mnie obrzydzeniem.
KS - 2020-09-23, 15:30
:
Fidel-F2 napisał/a:

Z innej beczki, cukier puder nieodmiennie i w każdej sytuacji napawa mnie obrzydzeniem.

To jak spożywasz chruściki (w zaborze ruskim zwane faworkami)?
Fidel-F2 - 2020-09-23, 15:37
:
nie spożywam, nie jestem miłośnikiem, a jeśli to w bardzo ograniczonych ilościach i mocno otrzepane :roll:

ogólnie rzecz biorąc chrust, pączki, ptysie, eklerki, itp., znajdują się w rejonach kulinarnych do których zaglądam wyjątkowo rzadko, sam z siebie nigdy nie dążę w ich kierunku, czasem ktoś postawi przede mną talerzyk i z grzeczności przyswoję
Trojan - 2020-09-23, 16:56
:
Faworki to odruskie określenie? Ciekawe. Myślałem że bliżej mu zachodniej granicy.

Dzisiaj wtrząchnełem dyniowe racuchy z dresingiem też dyniowym.

Poza tem szef dziś zarzucił mnie konceptem wejścia w lokalizację gdzie byla dobra restauracja ale się nie obroniła...
Fidel-F2 - 2020-09-23, 16:58
:
może zła się utrzyma
KS - 2020-09-23, 16:59
:
Fidel-F2 napisał/a:

ogólnie rzecz biorąc chrust, pączki, ptysie, eklerki, itp.,

Popełniasz grzech śmiertelny stawiając te wypieki w jednym szeregu. Chruściki są na przeciwnym końcu galaktyki smaku od pączków, ptysiów i innych ciastek. Muszą jednak być własnej roboty, z solidnie rozwałkowanego ciasta (dobrze mu robi dodanie kieliszka koniaku lub brandy) na grubość płatków róży. Przyrumienione, delikatne, kruche. Nie wyobrażam sobie zimy bez ich towarzystwa.
Fidel-F2 - 2020-09-23, 17:13
:
KS napisał/a:
Popełniasz grzech śmiertelny stawiając te wypieki w jednym szeregu.
jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno
Stary Ork - 2020-09-24, 07:41
:
KS napisał/a:
Angole tak mają. Do wszystkiego muszą dopaćkać dżemów lub konfitur. Albo miętowego sosu. Nie mówię o fast foodach typu fiszandczips, bo to w ogóle zbrodnia na podniebieniu.


Nie tylko Angole, zajrzyj sobie choćby do Compendium ferculorum i zobacz w ilu przepisach kuchni staropolskiej - szlacheckiej, bo szlacheckiej - wykorzystywano miód, cukier, owoce świeże i suszone, słodkie wino czy miód pitny. W przepisie na czarną polewkę jest na przykład i cukier, i sok wiśniowy (u Ćwierciakiewiczowej są do tego jeszcze gotowane owoce). Z resztą przyrządzanie mięs z owocami w pewnej formie zostało nam do dziś (schab ze śliwką choćby, albo trochę zapomniana kaczka w jabłkach czy pomarańczach).
A kuchnia wschodniej Azji to już jest w ogóle szajba na punkcie równoważenia smaków i tam co krok masz przepisy zawierające jednocześnie cukier i sok z limonki na przykład.
utrivv - 2020-09-24, 08:11
:
Co tu się podpierać historią starożytną? Od ponad 100 lat jest znany pewien napój w którym kwaskowość kwasu fosforowego równoważy się szklankami cukru --_-
Fidel-F2 - 2020-09-24, 08:39
:
Mój prywatny przepis na kanapkę z wędliną zawiera majonez, ostry ser z kolorową pleśnią, tymianek i dżemik z borówek. //slina
Stary Ork - 2020-09-24, 08:40
:
utrivv napisał/a:
Co tu się podpierać historią starożytną? Od ponad 100 lat jest znany pewien napój w którym kwaskowość kwasu fosforowego równoważy się szklankami cukru --_-


O patologiach przemysłu spożywczego można długo i nie na temat :badgrin: Ale zwykle działa to w drugą stronę, pakuje się w żywność całe cysterny syropu glukozowo-fruktozowego (żeby konsument miał cukrowy haj i wrócił po więcej), a jego smak maskuje kwasem cytrynowym (żeby się nie porzygał po jednym kęsie).

Fidel-F2 napisał/a:
Mój prywatny przepis na kanapkę z wędliną zawiera majonez, ostry ser z kolorową pleśnią, tymianek i dżemik z borówek. //slina


+pisiont .

A grzanki z gorgonzolą i gruszką obrywają pytonga.
KS - 2020-09-24, 12:50
:
Stary Ork napisał/a:

Nie tylko Angole, zajrzyj sobie choćby do Compendium ferculorum i zobacz w ilu przepisach kuchni staropolskiej - szlacheckiej, bo szlacheckiej - wykorzystywano miód, cukier, owoce świeże i suszone, słodkie wino czy miód pitny. W przepisie na czarną polewkę jest na przykład i cukier, i sok wiśniowy (u Ćwierciakiewiczowej są do tego jeszcze gotowane owoce). Z resztą przyrządzanie mięs z owocami w pewnej formie zostało nam do dziś (schab ze śliwką choćby, albo trochę zapomniana kaczka w jabłkach czy pomarańczach).
A kuchnia wschodniej Azji to już jest w ogóle szajba na punkcie równoważenia smaków i tam co krok masz przepisy zawierające jednocześnie cukier i sok z limonki na przykład.

Orku, nie musisz tłumaczyć rodowitemu poznaniakowi co to kaczka z jabłkami, czy z dodatkiem suszonych śliwek. Kaczka to poznańska narodowa specjalność. Np, takie gruszki w occie, zwłaszcza mojej roboty, pasują do mięsiw ciepłych a jeszcze lepiej zimnych. Nie mam nic naprzeciw słodkim dodatkom stosowanym z sensem, natomiast protestuję przeciw dodawaniu ich jak leci (bo tak niby ciekawiej), przynajmniej na mój talerz.

edit: A gdy pisałem o kaczce przypomniał mi się ten niezrównany fragment Nie zawsze musi być kawior Simmela, gdy bohater konkuruje z francuskim rywalem na przyrządzenie pieczonej kaczki. Zresztą cała książka to festyn dla miłośników dobrej kuchni (ślinianki ostro pracują przy czytaniu), a i dla koneserów literatury takoż.
MrSpellu - 2020-10-14, 10:18
:
Swego czasu robłem kilka razy świąteczną kaczkę nadziewaną suszem (jabłka, daktyle, rodzynki, figi) maczanym w soku pomarańczowym. Nieskromnie powiem, że zajebiste.

A chrust jest mi doskonale obojętny. Robiła ciotka, robiła matka, żona robi (i uwielbia), a dla mnie meh.

I cukier puder to wynalazek szatana.
Powinno to być zakazane czy coś.
fdv - 2020-10-14, 14:47
:
MrSpellu napisał/a:

I cukier puder to wynalazek szatana.
Powinno to być zakazane czy coś.


Ale że co w zamian bo chyba nie sugerujesz lukru ? to jest dopiero zbrodnia na kubkach smakowych i zdrowiu ludzkim.

Dziwi mnie że ktoś pisze że faworki to określenie z zaboru rosyjskiego i że "chruściki" to lepsza nazwa bo to właśnie taka nazwa wydaje się że wywodzi się z języka rosyjskiego jako coś delikatnego.
Fidel-F2 - 2020-10-14, 15:41
:
Faworki to wyraz odfrancuski. Chrust jest lokalny, słowiański.

Co do cukru pudru, to jakie "w zamian"? Nie mam żadnego w zamian. Cukier puder jest obrzydliwy. Po prostu go wykreślasz z rzeczywistości. Dalej nie ma żadnej opowieści.
fdv - 2020-10-14, 17:18
:
Czuję jakiś dogmatyzm w wypowiedzi, rozumiem że pączków też nie jesz żadnych z cukrem pudrem czy innym dodatkiem ? Z jednej strony rozumiem bo można poczuć smak lepiej bez cukru pudru z drugiej jakoś czuję że to nie dla mnie. Sam smak faworka nie jest jakiś wyjątkowy i może w moim przypadku to kwestia przyzwyczajenia, ale bez cukru pudru nie byłyby dla mnie w ogóle atrakcyjne (ofc wszystko zależy od ilości)
Fidel-F2 - 2020-10-14, 17:20
:
Nie pamiętam kiedy jadłem faworki. Nie jest to dla mnie atrakcja ani bez ani z. Paczki jadam raz do roku. Bez cukru i bez róży. Ideologii w tym nie ma. To nie za bardzo mój typ słodyczy, a cukier puder to po prostu syf.
fdv - 2020-10-14, 17:36
:
Pogłębię pytanie bo mnie interesuje syf dlatego że smakowo tego nie lubisz czy syf dlatego że to zmielona sacharoza czy może właśnie z powodu jej formy ?
MrSpellu - 2020-10-14, 18:34
:
fdv napisał/a:
Ale że co w zamian bo chyba nie sugerujesz lukru ? to jest dopiero zbrodnia na kubkach smakowych i zdrowiu ludzkim.


Nic nie sugeruję. Nic w zamian. Są pączkarnie, w których możesz zamówić sobie pączki bez posypki. Ale podobnie jak Fidel - korzystam raz do roku.

Cytat:
Pogłębię pytanie bo mnie interesuje syf dlatego że smakowo tego nie lubisz czy syf dlatego że to zmielona sacharoza czy może właśnie z powodu jej formy?


Syf, bo potem wszystko w koło jest ujebane i po prostu mnie to brzydzi.
Fidel-F2 - 2020-10-14, 18:39
:
Forma i smak. Lepki, upierdalający syf. W tej formie smak się zmienia i jest syfiasty. Nie ma w tym żadnej ideologii.
Trojan - 2020-10-14, 19:38
:
Coś tam pamiętam ze używaliśmy cukier puder do jakiś wybuchowych zabaw.
Fidel-F2 - 2020-10-14, 20:04
:
Saletra spożywcza, cukier puder mieszasz 1:1. Ładujesz w zakrętkę od wódki, zamykasz, robisz dziurkę w odpalasz i masz ufo.