Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Gabinet Dziekana

KapitanOwsianka - 2009-09-10, 22:19
: Temat postu: Gabinet Dziekana
A klimatyczny opis jak coś wymyślę ;)
Eithel - 2009-09-10, 22:23
:
Zrezygnowana Lindsay stanęła przed gabinetem dziekana, pilnie rozglądając się wokół. Miała nadzieję, że nikt jej nie zobaczy - nie posłużyłoby to specjalnie jej reputacji. Poprawiła niesforną koszulę - akurat teraz nie było jej potrzebne, żeby ta się podnosiła ukazując to i owo.
W końcu zebrała się w sobie i zapukała do drzwi - teraz pozostało czekać na zaproszenie do środka.
KapitanOwsianka - 2009-09-10, 22:31
:
Wejść! - dobiegło ze środka. A kiedy Lindsay weszła do środka zobaczyła Stevena podnoszącego się zza biurka. - Zamknij drzwi... - powiedział zdejmując marynarkę. - musimy porozmawiać o Twoich nieobecnościach.
Eithel - 2009-09-10, 22:40
:
Już z jej ust miały wyrwać się słowa gorącego protestu przeciwko tak rażącej niesprawiedliwości, ale w porę ugryzła się w język - nic by to nie dało, tylko wręcz pogorszyło już niezbyt ciekawą sytuację. Stała więc na przeciwko biurka Stevena, patrząc mu w oczy wzrokiem pełnym wspaniale symulowanej skruchy i wewnętrznego cierpienia.
- Oczywiście panie dziekanie. - powiedziała bardzo spokojnym tonem, uzyskując go wręcz nadludzkim wysiłkiem. To, co pragnęła naprawdę powiedzieć musiałoby przejść bardzo solidną cenzurę. Jej wypowiedź pozbawiona była nawet ironii, koncentrującej się zwłaszcza na słowie "dziekan", na którą miała niesamowitą ochotę. Po prostu wiedziała, że takie zachowanie przyniesie jej więcej szkód niż korzyści, panowała więc nad sobą. Co jak co, ale wyrachowanie było jej mocną stroną.
KapitanOwsianka - 2009-09-10, 22:45
:
Kiedy drzwi się za nią zamknęły Lindsay przez chwilę poczuła się tak jakby zamykano ją w celi. Steven rzucił marynarkę na kanapę i zbliżył się. - Lindsay... - powiedział i sięgnął do jej twarzy by odgarnąć włosy za jej ucho. - Tęskniłem za Tobą...
Eithel - 2009-09-10, 23:18
:
Przez moment nie wiedziała co ma zrobić, drgnęła nerwowo, a jej wzrok uciekł w przeciwległy kąt. W głowie nagle pojawiło się tysiąc sprzecznych ze sobą myśli, które wykrzykiwało tysiąc różnych głosów. Był wśród nich głos nawołujący do słodkiego pocałunku, a później namiętnego pojednania na biurku...
Lindsay wzdrygnęła się i zrobiła krok w tył - jednocześnie prawa ręka chwyciła mocniej telefon, który trzymała od czasu, gdy chciała napisać smsa do Maxa (o czym w końcu kompletnie zapomniała). Nacisnęła skrót klawiszowy odpowiedni dla dyktafonu, mając nadzieję, że to zadziała. Chwila zapomnienia z nim nie była warta tego całego ryzyka - jeśli ktokolwiek by się o tym dowiedział, byłaby skończona. Nie mogłaby na nic liczyć u Parkera, który nagle przestawił się na poważne związki, a bez niego... jej popularność zaczęłaby spadać niczym słupki poparcia niejednego polityka.
- Is that all, what did you want from me... sir. - zapytała lekko przestraszonym tonem, świetnie udając tą niezbędną nutę przerażenia. W końcu ofiara powinna być sterroryzowana, a nagranie mogłaby kiedyś nieźle wykorzystać.
KapitanOwsianka - 2009-09-11, 09:26
:
Szczęki Stevena zacisnęły się. Zadrgały mięśnie na jego policzkach. - Wiesz, że mogę Cię zniszczyć? Wystarczy, że opowiem "jak to próbowałaś mnie uwieść". Będziesz skończona. A nawet jeśli bym tego nie zrobił, to mogę Ci skutecznie uprzykrzyć życie w szkole. Tobie i Twoim przyjaciołom. - powiedział oschle. - Więc zastanów się, czy chcesz być niemiła dla mnie.
Eithel - 2009-09-11, 11:27
:
Jej wargi drżały z przerażenia - a jeśli to wszystko się nie nagra? Będzie wtedy miała 5 minut uroczych szumów na komórce i niewyobrażalne kłopoty w szkole oraz w domu. Potrzebowała czasu, żeby sprawdzić czy na tym nagraniu cokolwiek jest. Tylko wtedy byłaby w stanie podjąć odpowiednią decyzję..
- What do you expect from me... sir? - zapytała uległym tonem, nerwowo przeczesując włosy dłonią.
KapitanOwsianka - 2009-09-11, 11:40
:
- Dobrze wiesz... Ale teraz uciekaj. Zastanów się nad moją propozycją. - powiedział spokojnie. - Masz mój numer telefonu. - dodał i odwrócił się by ruszyć w kierunku swojego biurka - A Twoje nieobecności nie stanowią problemu. Rozwód rodziców... To wszystko źle na Ciebie wpłynęło. Poprawiłaś się, więc nie widzę problemu... Swoją drogą. Mówiłem Ci, że masz bardzo miłą mamę?
Eithel - 2009-09-11, 11:59
:
Całe szczęście udało się zyskać trochę niezbędnego czasu. Uśmiechnęła się wystudiowanie, zbliżając się swobodnym krokiem do drzwi - Dziękuję bardzo, proszę pana. - z ulgą nacisnęła klamkę, po czym grzecznie dodała - Do widzenia.
Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, odetchnęła z ulgą i spokojnym krokiem ruszyła korytarzem. Wyłączyła dyktafon w komórce, po czym wrzuciła ją do torebki - przesłucha to, gdy będzie się szykować na imprezę - na razie za bardzo trzęsły się jej ręce.

Przeniesienie akcji