Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Palace Hotel

KapitanOwsianka - 2009-10-15, 14:46
: Temat postu: Palace Hotel
Podobno masz kluczę to penthouse'u? Mogłabym zobaczyć?

A tutaj zatrzymują się ci, którzy mają kasę. Proste, nie musisz mieć domu by żyć na wysokim poziomie. Tutaj masz obsługę na każde wezwanie i wszystkie możliwe atrakcje, jakie hotel może zapewnić swoim klientom. Ale trzeba mieć od groma kasy, słyszałem że noc w apartamentach kosztuje nawet 1500 dolarów. Przebij to! Okej, seks na masce samochodu przebija to...
KapitanOwsianka - 2009-10-15, 20:03
:
Sour Cherry - The Kills

Brunch to zazwyczaj spotkanie w gronie najbliższych przyjaciół w jakiejś przyjemnej knajpce, w której serwuje się wspaniałe naleśniki, albo najlepsze w mieście hamburgery. Ale na Manhatanie wygląda to inaczej. Kilka dań, w najdroższym hotelu w mieście i setka najbliższych znajomych. A skoro Petrelli przyjechał z NY, to przywiózł ze sobą też własne zwyczaje. Przyjęcie trwało w najlepsze. Otwarty bar, szwedzki stół i kilka kelnerek.
KapitanOwsianka - 2009-10-18, 11:15
:
Max przyszedł na brunch nieco wcześniej niż jego rodzina. Wszedł do specjalnie przygotowanej sali i aż gwizdnął widząc co się tutaj dzieje. I w tym momencie jak z pod ziemi wyrósł Peter Petrelli.
Max Parker! - powiedział na przywitanie wyciągając rękę. Max uścisnął ją z lekkim niedowierzaniem.
- You must be Peter... - uścisk dłoni przedłużył się.
- Cieszę się, że Cię widzę... - powiedział Peter ciągnąc Maxa w głąb sali i kładąc mu dłoń na ramieniu. - Słyszałem, że grasz w golfa, uważam, że jak tylko pogoda się poprawi, powinniśmy zagrać.
Max uśmiechnął się pod nosem - Yeah, why not... in fact mój partner do golfa gdzieś się zmył. Więc ostatnio nie miałem specjalnie z kim grać...
Eithel - 2009-10-20, 17:10
:
Lindsay, która dopiero co pojawiła się na przyjęciu, dystyngowanym krokiem ruszyła na środek sali. Rozsyłając po drodze uśmiechy, szukała wzrokiem Maxa. Wyglądała jak zwykle świetnie, więc kilku z zaproszonych gości oglądało się za nią z wyraźnym zainteresowaniem. Lindsay niewiele sobie z tego robiła - Parker znów zawrócił jej w głowie i pochłaniał całą jej uwagę.
- Here you are... - wymruczała mu seksownym tonem do ucha, gdy go wreszcie odnalazła - Hi Peter! This place is absolutely fantastic! - pokiwała głową z uznaniem, rozglądając się wokoło.
KapitanOwsianka - 2009-10-20, 19:27
:
Max uśmiechnął się rozczulony do Lindsay, a potem rzucił okiem na to czy ktoś ich widział. Wrócił szybko spojrzeniem do Petera i Lindsay. Na tyle szybko, że nikt się nie zorientował.
Peter odpowiedział uśmiechem. - Witaj Lindsay, cieszę się, że Ci się podoba. To hotel przyjaciela mojego ojca. - powiedział ściskając lekko jej dłoń.
Eithel - 2009-10-20, 19:51
:
Lindsay odgarnęła niesforny kosmyk z czoła, po czym spojrzała bystro na Petera - Widzę, że dopiero co przyjechałeś i już przebojem zdobywasz serca wszystkich Newppies. - puściła mu oczko, po czym wymownie rozglądnęła się wokół, mając na myśli całą śmietankę Newport, która dziś bawiła się na brunchu.
Jednocześnie bardzo dyskretnie przysunęła się do Maxa, a jej lewa ręka niby niechcący zahaczyła o jego dłoń. Momentalnie poczuła uderzenie gorąca... i nagłą chęć udania się do łazienki.
KapitanOwsianka - 2009-10-20, 20:03
:
Max ścisnął lekko dłoń Lindsay, ale zaraz ją uwolnił. Wszyscy wiedzieli, że Max nie specjalnie lubi okazywać uczucia publicznie. Nie mniej uśmiechnął się ciepło do Linds, a ona poczuła jego dłoń na swoich plecach w okolicach lędźwi. - Peter... Proponuję golfa, jak tylko pogoda się poprawi.
Peter pokiwał gorliwie głową - Pomysł świetny... Przepraszam Was na chwilę, muszę zająć się obowiązkami gospodarza.
Eithel - 2009-10-20, 20:21
:
Golf? Zupełnie nie rozumiała co faceci w tym widzieli - już ten cały kosz był o niebo ciekawszy. Chwilę popatrzyła na plecy oddalającego się Petera, by upewnić się, że odszedł wystarczająco daleko. Spojrzała Maxowi czule w oczy, przygryzając lekko dolną wargę, a jej dłoń delikatnie wodziła po kapie jego marynarki. - It's a really nice hotel... - powiedziała swobodnie, rozpoczynając na pozór luźną konwersację. Po chwili Max zauważył, że w jej dłoni, która spoczywała na wysokości jego klatki piersiowej, błyszczy klucz do któregoś z pokojów - and I might want to show you a little bit more... of it. - wyszeptała bardzo cicho, patrząc na niego uważnie tymi niezwykle łagodnymi (przynajmniej w tej chwili), błękitnymi oczami.

Seksapil
Caylith - 2009-10-20, 20:36
:
- Okay... - mruknęła Ricky przy akompaniamencie cicho postukujących obcasów gdy zbliżała się z ojcem do wejścia na salę, w której już szumiało - Czyli to jest ten brunch u Petr... Petrellego, tak? - zacięła się przy obco brzmiącym nazwisku. - Tego człowieka, którego syna nasłałeś na mnie - uśmiechnęła się pod nosem. I któremu nieco utarła nosa wczoraj nie pojawieniem się na homarze, jednak tę myśl zatrzymała dla siebie. - Petera? Świetnie, ale jak należy się tu zachowywać? Bo zgaduje, że to nie jest zwykła impreza na której poza normalnymi ludźmi są jeszcze antyk.... rodzice - łypnęła okiem na swego antyka by się nie naburmuszył. - Powinnam się zachowywać sztywno jakbym kij połknęła czy być w miarę sobą?
Wchodząc na salę rozejrzała się szybko i z ciekawością, rozpinając jedyny guzik żakiecika i odgarniając włosy za ucho. Stado obcych twarzy...
KapitanOwsianka - 2009-10-20, 20:42
:
Lindsay:
Max spojrzał wielkimi oczami na Lindsay, ale zaraz w jego oczach pojawił się ten błysk, który dobrze Lindsay znała, a który świadczył o szalonym pomyśle. - Nie chcesz zostać wśród śmietanki towarzyskiej? - zapytał uśmiechając się szelmowsko w ten swój sposób, który powodował, że miękły kolana. Pochylił się bardziej, a jego dłoń zatrzymała się na talii dziewczyny. Rzucił okiem na zebranych - Nie żal Ci kontaktów towarzyskich?

Erica:
- Po prostu bądź sobą... - powiedział jej ojciec i za chwilę zatrzymał się. Chwilę nad czymś się zastanawiał - Amm... Może lepiej bądź kimś innym. Zachowuj się tak jak na moich spotkaniach biznesowych. - puścił jej oczko i wkroczyli do sali.
- Nathan! - usłyszała głos Petera, który pojawił się przy nich niemal natychmiast. - Cieszę się, że przyszliście. - powiedział ściskając dłoń ojca Erici. - Erica... - powiedział z uśmiechem na powitanie i kiwnął jej głową. - Mam nadzieję, że jesteś głodna tym razem...
Eithel - 2009-10-20, 20:49
:
Zrobiła niby to poważną minę, po czym wyprostowała się udając bardzo przejętą dzisiejszym wydarzeniem. - Ohh tak, bez wątpienia muszę zamienić choć słowo z tymi wszystkimi, nudnymi ludźmi. - puściła mu oczko, przechylając lekko głowę w lewo. - Just for the record: this room has a jacuzzi... - ręka spoczywająca na marynarce robiła się coraz bardziej niecierpliwa - Lindsay bawiła się jednym z guzików koszuli, jakby z niecierpliwością czekając, aż będzie mogła go rozpiąć.
Caylith - 2009-10-20, 20:54
:
- To by oznaczało, że mam uważać na wszystko co mówię - westchnęła cicho, ale postanowiła wziąć poradę pół na pół. Będzie sobą... ucywilizowaną wersją. - C'mon I'm not so bad... - uśmiechnęła się łobuzersko, po czym musiała przełknąć zdumienie na powitanie "per ty" gościa w jej wieku z gościem starszym od niego o 30 lat.
- Peter - uśmiechnęła się - głodziłam się specjalnie na tę chwilę gdy poznam jakże boskie smaki potraw kucharzy tego brunchu - wywróciła oczami z rozbawieniem, udatnie naśladując angielski akcent, który dość szybko porzuciła - Jasne.
KapitanOwsianka - 2009-10-20, 21:13
:
Lindsay:
Max uśmiechnął się szerzej. - Bo jacuzzi rozwiązuje sprawę. Cóż... Myślałem, że to ważne dla Ciebie wydarzenie. - puścił jej oczko i uśmiechnął się szelmowsko. - Winda czy schody? - zapytał, po czym chwycił jej dłoń i pociągnął Linds do jednego z wyjść by dyskretnie się wymknęli.

Erica:
Nathan uśmiechnął sie szeroko i serdecznie uścisnął dłoń Petera. - Peter planuje zostać lekarzem. Wybiera się na Yale. - powiedział do Erici tak jakby to powinno mieć znaczenie dla Erici.
- Nic wielkiego... Z tego co słyszałem chcesz zostać dziennikarką. - Peter odezwał sie do Erici.
Caylith - 2009-10-21, 13:20
:
- Wysoko mierzysz - pokiwała głową, gwizdnąwszy cicho na wspomnienie o Yale. - Ja myślę o Princeton. I nie dziennikarką. Raczej wolnym strzelcem - uśmiechnęła się szeroko. - Nie dla mnie tkwienie za biurkiem w zapyziałej redakcji i pisanie o czymś czego się na oczy nie widziało. Raczej będzie mnie nosić. So... tylko ty tu jesteś ze znajomych osób w naszym wieku? - rozejrzała się nieco.
Eithel - 2009-10-21, 20:12
:
Dała się poprowadzić, uśmiechając się pod nosem, zadowolona z obrotu sprawy. Gdy tylko opuścili główną salę, przylgnęła do niego na moment i wymruczała mu do ucha - Winda... Kiedy tylko się w niej znaleźli, bez zastanowienia przylgnęła do jego warg i zaczęła go namiętnie całować. Jej ręce już bez oporów błądziły po całym jego ciele.
KapitanOwsianka - 2009-10-21, 20:50
:
Erica:
- Masz jakiegoś idola, na którym chciałabyś się wzorować? - zapytał z zainteresowaniem - Czyli raczej dziennikarz terenowy... - dodał po chwili - Indie? Azja? Konflikty zbrojne? Nie wyglądasz na taką, która chciałaby interweniować. - uśmiechnął się. - Widziałem Maxa i Lindsay. - powiedział ruchem głowy wskazując głębię sali.

Lindsay:
Odwzajemnił pocałunki po omacku odnajdując odpowiedni przycisk. Po kilku chwilach gorączkowego błądzenia dłońmi po jej plecach znaleźli się wreszcie na górze. Kilka chwil później Max wylądował plecami na łóżku, a Lindsay zamknęła drzwi do pokoju.
Caylith - 2009-10-21, 21:55
:
- Idol? - zastanowiła się na ile miłe byłoby wspomnienie teraz przy starym, o obecnym facecie matki, który taką fuchę robi i ją tym zaraził. - Powiedzmy, że znam kogoś, kto tak zarabia na życie. Może nie zbija kokosów ale nie wielu ludzi tak kochających swoją pracę widziałam. I nie wiem jeszcze jaka dziedzina. Raczej nie wojny. Może podróże do dziwnych miejsc i reportaże z tych wizyt... - zamyśliła się na moment nad czymś o czym w sumie zaczynała myśleć coraz poważniej. - Long and distant future - zakończyła myślenie z uśmiechem. - Aaa... - skomentowała "licznie" reprezentowanych na brunch znajomych których nigdzie nie widziała mimo oświecenia - nie ma ich tu więc póki co jesteś skazany na moje towarzystwo. - mrugnęła na koniec z rozbawieniem.
ArFF - 2009-10-22, 08:59
:
Wkroczyła do środka, dość niepewnie stawiając kolejne kroki, w myślach wyklinając na tego, kto wymyślił buty na wysokich obcasach. Co z tego, że wyglądała w nich na wyższą, skoro były tak strasznie niewygodne...
Wygładziła nieco swoją kremową sukienkę i rozejrzała się swymi bystrymi oczkami za kimś znajomym. Z chwili na chwilę, co raz bardziej żałowała, że tak nie wielu zna ludzi z Newport. Nie było nawet do kogo ust otworzyć...
Eithel - 2009-10-22, 12:00
:
Podeszła do łóżka, patrząc na niego z uwodzicielskim błyskiem w oczach. Jej dłonie powędrowały do zapięcia sukienki, które biegło od karku do połowy pleców. Jednym, sprawnym ruchem rozpięła suwak, po czym kreacja miękko opadła na ziemię. Stała przed nim w samej czarnej, koronkowej bieliźnie i szpilkach przypatrując mu się z lekkim uśmiechem i zaróżowionymi policzkami.
KapitanOwsianka - 2009-10-22, 12:41
:
Erica:
- Twoje towarzystwo to dla mnie przyjemność... - Peter odpowiedział - Dlatego zaprosiłem Cię na lunch ostatnio. - w tym momencie jego spojrzenie powędrowało nieco ponad ramieniem Erici - O proszę... Zdaje się, że widzę Rayen. - powiedział i uśmiechnął się do Erici. - Przepraszam. - i ruszył w kierunku nowego gościa.

Nathan uśmiechnął się do Erici. - I jak Ci się podoba Petrelli? Ja uważam, że to bardzo ciekawy chłopak. Może powinnaś się nim zainteresować? - zapytał zaczynając strugać ponownie ojca.

Rayen:
A mimo wszystko było. Od jednej z grupek oderwał się Peter i zbliżył się do Ray z szerokim uśmiechem na twarzy. - Przyszłaś... Już się bałem, że zrezygnujesz... Wyglądasz (przejście do:)

Lindsay:
-... Olśniewająco. - Max dokończył patrząc na zgrabną sylwetkę Lindsay. Przełkną ślinę i podniósł się z łóżka. Wysublimowanym ruchem zaczął uwalniać szyję od apaszki, która wylądowała na pufie, a zaraz za nią marynarka.

Przeniesienie akcji dla Lindsay i Maxa.
Caylith - 2009-10-22, 13:02
:
Pokiwała głową oddając gospodarza jego gościom, po czym spojrzała potępiająco na ojca.
- Nie strugaj mi tu swatki. Petrelli to taki sam osobnik jak reszta, to po pierwsze, po drugie nieco, wydaje mi się, za dużo myśli, że każda powinna na niego polecieć - wręcz taki ma obowiązek - prychnęła cicho, starając się mówić tak by tylko ojciec słyszał - a po trzecie - zielone oczy zabłysły groźnie - nie mam ochoty na randki obecnie i nowe problemy z gośćmi, którzy nie są warci nawet splunięcia nie mówiąc już o mojej uwadze. Lepiej spróbować się z nimi dogadać na poziomie koleżeńskim, a jeśli coś potem... kiedyś z którymś z nich... - zamyśliła się - to tylko jak zdecyduję się znowu zaufać. A to nie nastąpi za szybko.
ArFF - 2009-10-22, 21:07
:
Jego uwaga najwyraźniej nieco ją onieśmieliła, bo wyraźnie unikała jego spojrzenia. Nerwowo założyła za ucho kosmyk, który dziwnym trafem opadł nagle na jej czoło.
-Przyszłam i... mam nadzieję, że nie będę tego żałować. Skomentowała krótko, a w odpowiedzi na jego komplement, uśmiechnęła się delikatnie, zdobywając się w końcu na odwagę, by spojrzeć mu w oczy. Spojrzenie to trwało jednak tylko krótką chwilkę, bowiem momentalnie odwróciła je, by jeszcze raz obiec wzrokiem po pomieszczeniu i ludziach w nim przebywających.
-Całkiem nie złe towarzystwo... Rzuciła, próbując jakoś ich ładnie określić, bo słowo "snoby", które pierwsze przyszło jej na myśl, nie zdawało się być najodpowiedniejszym.
KapitanOwsianka - 2009-10-22, 21:35
:
Erica:
- Cóż... uważam tylko, że taki chłopak jak Peter to ktoś kto by Ci się teraz przydał. Solidny, odpowiedzialny. Nie imprezujący jak... - w powietrzu zawisło jedno imię - ... jak kto głupi. - Nathan szybko uniknął tematu. - Ale zrobisz jak będziesz chciała.

Rayen:
- Nie rozumiem... Dlaczego miałabyś tego żałować? - zapytał lekko zaskoczony. - Co najwyżej wynudzisz się nieco, z tymi wszystkimi snobami. Ale jak chcesz to mogę Ci kogoś przedstawić?
ArFF - 2009-10-22, 21:58
:
Na sam wydźwięk słowa "snob", nie mogła powstrzymać uśmiechu, który napłynął na jej usta. Może jednak nie będzie tak źle, jak podejrzewała...
-No tak... nic gorszego od nudy mnie tu nie spotka... chyba. Wydusiła z siebie z nutką rozbawienia. Właściwie to chciała poznać kilku nowych ludzi, więc...
-Nie zaszkodzi spróbować, tylko... Rozejrzała się po obecnych mam nadzieję, że oni nie gryzą? zakończyła nieco ściszonym głosem, szczerząc ząbki perfidnie.
Caylith - 2009-10-22, 22:06
:
W powietrzu zawiało chłodem. Erica miała na końcu języka parę tak paskudnych rzeczy, że zrujnowałoby to jej kontakty z ojcem na długi czas. Ale jakimś cudem się powstrzymała.
- This... is... my... life - oświadczyła cicho ale dobitnie akcentując każde słowo - nawet jeśli w pewnym punkcie jest kompletną katastrofą i tak jest moje. I wybacz, ale cię poprawię. Teraz potrzebuje tylko jednej osoby. Siebie. Dla siebie. By poskładać całą resztę w jaki taki nierozlatujący się domek z kart za pomocą wiedzy o tych błędach, które już popełniłam.
Jej ostre jak brzytwa spojrzenie złagodniało. Pewnie Stauntonowi nadal się wydawało, że ona ma 10 lat i koniecznie trzeba ją prowadzić za rękę.
- Trust me... - poprosiła cicho. - Niektóre rzeczy można załatwić tylko samemu. Jak będę potrzebować pomoc wiem gdzie jej szukać.
KapitanOwsianka - 2009-10-22, 22:14
:
Rayen:
Pater roześmiał się szczerze - Nie! nie gryzą... Powiedz mi kogo chcesz poznać? - zapytał i pociągnął ją w głąb sali by zatopili się w tłumie snobów.

Erica:
Ojciec Erici westchnął ciężko i zrobił kwasną minę. - Fine... - powiedział z lekką urazą. Ale zaraz spotulniał. - Wybacz. - uśmiechnął się i pogładził ją dłońmi po ramionach. - I love you girl... - powiedział ciepło.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-10-23, 10:52
:
Brunch trwał w najlepsze. I powoli już zbliżał się ku końcowi. Powoli niektórzy już się ulatniali.

Tym czasem Max i Lindsay właśnie zjeżdżali na dół windą. Na twarzy Lindsay jeszcze widać było lekkie wypieki, chociaż strój i fryzurę miała nienaganną. Max gdzieś zgubił swoją apaszkę, ale tylko mu to służyło. - Wyglądasz pięknie... - powiedział zerkając na nią w lustrze, po czym zorientował się, ze z jego kieszeni wystaje kawałek jej koronkowej bielizny. Szybko schował go do kieszeni, kiedy odezwał się dzwonek i drzwi zaczęły się rozsuwać.
Eithel - 2009-10-25, 21:21
:
Lindsay wygładziła wyimaginowane zmarszczki na sukience. Musiała wyglądać nienagannie - tak, jakby to, co właśnie stało się w jednym z hotelowych pokoi, nigdy nie miało miejsca. Spojrzała na Maxa spod kaskady rzęs - już zapomniała, jak dobrze było im razem w łóżku - dobrze było sobie to odświeżyć.
- Thank you.. - wymruczała, nadal się rumieniąc - I almost forgot how much I like your kisses.. - szepnęła, muskając wierzchem dłoni jego policzek.
KapitanOwsianka - 2009-10-25, 21:38
:
Erica:
Ojciec Erici oderwał się od jakiejś grupki i zbliżył do dziewczyny. - Ricky... Będę się już zbierał, idziesz ze mną? - zapytał.

Lindsay:
No, no... Than you. - powiedział z uśmiechem i wyciągnął z kieszeni jej majtki. - Chcesz je z powrotem, czy mam zachować na pamiątkę? - zapytał i drzwi się rozsunęły. Na szczęście nikt nie czekał na windę. Przynajmniej nikt z tych, którzy nie powinni tej sceny widzieć.
Caylith - 2009-10-25, 22:06
:
- I guess so... nie mam swego samochodu. - uśmiechnęła się znad szklanki z piciem - tylko to skończę. Możesz już iść. Będę za dwa kiwnięcia ogonem.
Eithel - 2009-10-25, 23:39
:
Uśmiechnęła się, nieco zakłopotana tą sytuacją. Co jak co, ale niecodziennie ktoś podawał jej części jej intymnej garderoby w hotelu, w którym w każdej chwili mogli spotkać kogoś znajomego. Co gorsza - nagle zza rogu mógł wyłonić się jej ojciec, który dość wyraźnie powiedział, co sądzi na temat Parkera. Za podobną scenę mogła dostać niezły szlaban...
- Keep it. - syknęła, nieco przerażona, pokazując mu żeby je schował. - Będą się nieźle prezentowały wśród reszty kolekcji. - zażartowała, puszczając mu oczko.
KapitanOwsianka - 2009-10-25, 23:53
:
Lindsay:
- Hej! - Max zaprotestował żywo. - Nie mam żadnej kolekcji. - pociągnął ją za rękę z windy i udali się w kierunku sali, na której brunch najwyraźniej dogorywał. Tuż przed progiem pociągnął ją za rękę do tyłu i pocałował, samemu opierając się o ścianę.

Erica:
- Poczekaj tutaj, albo lepiej przy wejściu - Nathan powiedział - Przyniosę Ci płaszcz. Na dworze poważnie się rozpadało. - zauważył z lekką niechęcią i zniknął gdzieś w poszukiwaniu odzienia.
Za to Erica udała się do wyjścia, gdzie miała poczekać na ojca. O jakież było jej zdziwienie, kiedy ujrzała Lindsay i Parkera całujących się i rozchichotanych przy wyjściu.


Lindsay oderwała się od Maxa z groźną miną. Pogroziła mu żartobliwie palcem i odwróciła się do wejścia. I w tym momencie zobaczyła Ericę.
Zaś Erica dostrzegła czarne koronki bielizny, które Max usilnie chował do kieszeni, wyraźnie zakłopotany sytuacją.


I w tym momencie przy wejściu pojawił się Peter wraz z Rayen.
- Oh... Coś się stało? - zapytał.
Caylith - 2009-10-26, 07:15
:
Gdyby w tym momencie wokalista Rolling Stones pojawił się przed nią i zaczął błagać o jej wokal w kapeli, nie była by bardziej zaskoczona. Zamurowało ją. Totalnie i kompletnie zmroziło. Jednak oczy pozostawały czujne i podczas gdy nogi stały twardo na ziemi, świdrujące coraz bardziej spojrzenie tęczówek przeskakiwało z charakterystycznego punktu na punkt: całowanie się świadczące, że na pewno nie jest to przyjazna działalność, rumieniec jakże typowy na twarzy dziewczyny i połączony z nim błysk w oku i na końcu kawałek koronkowej bielizny wystającej z kieszeni Maxa, którą nie dość późno schował. Ricky zatrzymała na nim wzrok na dłużej dodając dwa do dwóch i nie wierząc, że właśnie wyszło jej cztery jak byk. Powoli przeniosła spojrzenie wyżej... i wyżej, aż utknęło na twarzy Parkera. Na chwilę, kompletnie niedowierzające. Zaraz bowiem przeniosła wzrok na starannie ignorowaną kiedy się dało Linds. Skumulowanie wszelkich negatywnych emocji pochodzących z traktowania jej osoby i złośliwości serwowanych przez tę blondynkę od początku ich quasi-znajomości znalazło ujście w spojrzeniu, które rzuciła jej patrząc w oczy. Ładunek kpiny i potężnej dawki pogardy, świadczący za co ją ma (a co nie nadaje się do druku) poszedł na Linds pełną parą, sprawiając, że literalnie powinna się skurczyć do wielkości bakterii i czekać aż jakiś litościwy but zdepcze ją w nicość. (Chino)
But się nie pojawił, a Erica po dłuższej chwili przeniosła wzrok na Maxa. Już nie zszokowany. Przyjrzała mu się raz jeszcze godząc się z sytuacją. W zielonych powoli szarzejących oczach pojawiła się autentyczna troska.
- I hope you know what you're doin'... - powiedziała cicho acz wyraźnie. Po czym pokręciła głową słabo raz jakby ona w to szczerze wątpiła i oderwała wzrok od "gruesome twoesome" ewakuując się z nadzwyczajnym spokojem na twarzy. Maska spokoju, której pozbyła się jakiś czas temu wróciła. Zwinnie prześliznęła się bez słowa między nimi (starając się uniknąć nawet najsłabszego kontaktu z tym tlenionym stworzeniem niewartym miana człowieka) i ruszyła szukać ojca, swego płaszcza i możliwości jak najszybszego opuszczenia tego miejsca.
ArFF - 2009-10-26, 08:25
:
Przez moment wydało jej się, że świat zmienił się w telenowelę. Parker obściskiwał się z Linds, Erica udawała że nic jej to nie obchodzi, choć tak na prawdę Ray doskonale zauważyła to spojrzenie, które dziewczyna posłała partnerce Maxa, no i na dodatek wszystkiemu przyglądała się z boku ona, ta która nie tak dawno jeszcze z nim była. "Doskonałe wyczucie czasu." Pogratulowała sobie w duchu, że akurat teraz miała zamiar się zbierać. Ominęłoby ją tak znakomite przedstawienie z najlepszymi gwiazdorami w rolach głównych.
Sama nie wiedziała co ma myśleć. Uważała, że Max jest porządnym facetem, a tu nagle on i Linds i... nie oszukujmy się, ta bielizna wystająca z jego kieszeni zapewne nie była jego własnością, a nawet jeśli... (dziewczyna wzdrygnęła się na samą myśl o Parkerze w koronkowej bieliźnie i szybko odrzuciła od siebie tą teorię)
-Świat zwariował... wymruczała, kwitując na głos swoje myśli. Nie próbowała już dłużej się oszukiwać i udawać, że jej przyjaciel jest aniołkiem. Miała tylko nadzieję, że Lindsay przypiłuje mu te jego "różki" w odpowiedni sposób.
KapitanOwsianka - 2009-10-26, 09:33
:
Lindsay poczuła się tak jakby ktoś ją właśnie spoliczkował. Erica nie użyła nawet jednego słowa, a mimo to wszystko zostało powiedziane. Wszystko co mogło w tym momencie Lindsay zaboleć.
Erica! - Max krzyknął za odchodzącą dziewczyną, ale ta już zniknęła w tłumie. Postąpił jeszcze dwa kroki za nią, ale wreszcie zatrzymał się. Przybrał minę ociekającą wręcz cynizmem i znudzeniem. - Fine... - powiedział dobitnie, nie wiadomo do kogo, po czym odwrócił się i podszedł do Lindsay. - Choć Linn, zabieramy się stąd.
Rzucił nieco wymuszony, ale przynajmniej cieplejszy uśmiech Rayen i uścisnął dłoń Petera.
Eithel - 2009-10-26, 20:47
:
Wszystko stało się niespodziewanie szybko - całus, pojawienie się czarnej gnidy, przybycie Petera i Rayen... Jeszcze to paskudne spojrzenie tej wrednej dziewuchy, ten wyraz twarzy jak na pogrzebie, to jej uszczypliwe, zazdrosne stwierdzenie. A później Max, który wystękał jej imię i prawie się zerwał, aby za nią polecieć.
Spojrzała na niego z miną zranionego zwierzęcia, po czym kiwnęła głową w stronę Rayen i Petera. Ciągle milcząc skierowała się w stronę wyjścia.
KapitanOwsianka - 2009-10-27, 12:10
:
Na twarzy Lindsay przez moment odmalowała się całkowita porażka i przerażenie. A jeśli straci wszystko to co zdobyła tak ciężko? Jeśli Max jej się wywinie? Zaraz jednak na jej twarzy pojawił się z powrotem spokój i uśmiech. MacNammarowie nie dają ponieść się emocjom. Działają. I Lindsay dobrze wiedziała jak należy działać.
Do tej pory szła za Maxem, ale teraz wyprzedziła go i sama pociągnęła za sobą. - Wyjedźmy na kilka dni... - zaproponowała przywołując na twarz uśmiech, któremu Max nie potrafił się oprzeć. - Może Paryż?

Ciąg dalszy w: Ulice Newport