Zaginiona Biblioteka

Nowy York - Victrola Burlesque Club

KapitanOwsianka - 2010-01-28, 20:13
: Temat postu: Victrola Burlesque Club
Przyuważone:

C znów sam przesiaduje w swojej ulubionej kanapie i ogląda występy dziewcząt pracujących w jego klubie. Czyżby był aż tak samotny? A może próbuje o kimś usilnie zapomnieć. B, pamiętaj, że nie można długo bawić się sercami dwóch chłopców!

xoxo,
plotkara



Człowieku mam zaproszenia na imprezę w Victroli! To najlepsze miejsce na świecie, w końcu wymyślił je Chuck, a nikt nie zna się tak jak on na dobrej zabawie. Więc nakładaj garnitur idziemy bawić się w najlepsze miejsce w Nowym Yorku.
KapitanOwsianka - 2010-01-28, 20:15
:
Frankie rozejrzała się po lokalu, a mimo przeznaczenia tego miejsca w jej oczach pojawiło się uznanie. - Rzeczywiście postarałeś się... - powiedziała wesoło. A Chuck wręczył jej wszystkie papiery potrzebne do prezentacji.
- Myślę, że mój ojciec będzie zadowolony... Oczywiście to miejsce wymaga odrobiny remontu i zmiany umeblowania, ale... Zapowiada się naprawdę nieźle.
Eithel - 2010-01-29, 00:15
:
Frances uśmiechnęła się do chłopaka z zadowoleniem kiwając głową - I must admit it - I'm impressed, Chuck. - upiła odrobinę wody mineralnej, którą trzymała w ręce. Jedna kropelka zupełnie niezauważona zsunęła się po jej wargach i brodzie, by bezgłośnie kapnąć na podłogę. - W końcu zabrałeś się za coś innego niż kobiety i imprezy. Nie, żebyś w tym miejscu nie miał pod dostatkiem i jednego, i drugiego. - mrugnęła do niego, uśmiechając się uroczo.
KapitanOwsianka - 2010-01-29, 00:18
:
- Pozwolisz? - zapytał podnosząc dłoń. Nie czekając na odpowiedź otarł spływającą kropelkę z jej brody i ust. Po czym omiótł wzorkiem lokal i uśmiechnął się wesoło. W jego oczach widać było iskierki, których Frances nie spodziewała się zobaczyć u Chucka. - Za jakąś godzinę mam umówione spotkanie z moim ojcem...
Eithel - 2010-01-29, 14:07
:
Zaskoczona nawet nie zdążyła zaprotestować, gdy Chuck już dotykał jej twarzy. Postanowiła jednak to wszystko zignorować - w końcu Chuk, to Chuck. Nie mógł nie wykorzystać dogodnej okazji do kontaktu fizycznego.
Nie mogła nie zauważyć błysku w oczach chłopaka, kiedy wspomniał o swoim ojcu. Od początku zaszufladkowała Barta Bassa jako człowieka zimnego, wyrachowanego i pozbawionego uczuć wyższych. Na dodatek miała wrażenie, że swojego syna traktował iście przedmiotowo, co tłumaczyłoby w pewnym sensie zachowanie Chucka.
- I'm so glad to hear it. - uśmiechnęła się promiennie, po czym zerknęła na zegarek - Ok, czas na mnie. - cmoknęła powietrze koło jego policzków i udała się w stronę wyjścia.
KapitanOwsianka - 2010-01-29, 14:27
:
Chuck złapał ją za nadgarstek i obrócił do siebie. - Thank you. - powiedział szczerze i chyba to jeszcze bardziej zaskoczyło Frankie. - For supportin' me. - powiedział zaglądając jej w oczy. I w tym momencie jak na złość pojawiła się ta jego mroczna strona, która była taka pociągająca. Frankie zrobiło się gorąco, a przez moment nawet zdawało jej się, że przyciągnie ją do siebie i pocałuje. Czy opierałaby się wtedy?
Seksapil
Z tych rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu komórkowego. Odruchowo uwolniła rękę z dłoni Chucka i sięgnęła po komórkę. Dzwoniła jej mama.
Chwilę potem rozdzwonił się telefon Chucka.
- Father? - powiedział na powitanie do telefonu, i odszedł kawałek, by spokojnie porozmawiać.
Eithel - 2010-01-29, 14:40
:
Pokusa była silna - przez ulotną, magiczną chwilę wpatrywała się w Chucka dostrzegając wszystkie szczegóły jego twarzy. Długie, gęste rzęsy tych brązowych mrocznych oczu wpatrywały się w nią bardzo intensywnie. Próbowała skupić swoją uwagę na czymś innym, myśleć o George'u i przypomnieć sobie ich pierwszy pocałunek. Całe szczęście po chwili rozdzwonił się jej telefon - Yes mum? - powiedziała, świetnie maskując drżenie głosu.
KapitanOwsianka - 2010-01-29, 15:04
:
- Moja droga, masz dzisiaj wolny wieczór? - zapytał głos jej matki w telefonie. - Bo widzisz, chciałabym Cię zaprosić na kolację i... I porozmawiać. - powiedziała, a w jej głosie Frankie mogła wyczuć lekkie podekscytowanie.
Eithel - 2010-01-30, 00:51
:
Uśmiechnęła się sama do siebie, słysząc ekscytację w głosie matki. Może ojciec postanowił je odwiedzić? Może znów się zejdą? - I always have time for my mum. - stwierdziła pogodnie - Gdzie mam się stawić?
KapitanOwsianka - 2010-01-30, 10:40
:
- Amm... - chwila wahania po drugiej stronie telefonu. - Może restauracja w Palace? - zaproponowała. - Czy to miejsce Ci odpowiada?
Eithel - 2010-01-30, 17:25
:
Palace? Może rzeczywiście ojciec przyjechał i się tam zatrzymał? Uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem. - That's perfect. What shall I wear? - zapytała, z autentycznym przejęciem - Something casual or it's a special occasion?
KapitanOwsianka - 2010-01-30, 21:23
:
- Oh, something nice... It is special occasion. I want you to meet someone. - powiedziała trochę tajemniczo. - O ósmej? - zapytała jeszcze.
Eithel - 2010-01-31, 00:39
:
- Ok, I'll be there. Bye, mum. - powiedziała do słuchawki, po czym rozłączyła się. Wzrokiem poszukała Chucka z zamiarem pożegnania się. Najwyższy czas, aby w końcu udać się do szkoły.
KapitanOwsianka - 2010-01-31, 11:16
:
- Ofcorse... - Chuck odpowiedział do swojego telefonu wracając powoli do Frankie. Po czym rozłączył się i spojrzał uśmiechając się tajemniczo do Frankie.
Eithel - 2010-01-31, 19:57
:
Uśmiechnęła się krzywo i przewróciła oczami, widząc wyraz jego twarzy - Oh, what again?!- powiedziała lekko zirytowana swoją wcześniejszą reakcją na jego urok. Jak mogła być taka podła wobec G., nawet w myślach?! - Gotta go. Good luck with your father!
KapitanOwsianka - 2010-01-31, 20:41
:
- Good luck with your... Boy. - rzucił za odchodzącą Frankie, a kiedy ta wyszła z lokalu sięgnał po telefon i wybrał na szybkim wybieraniu jakiś numer. - Mick? Nadal pracujesz nad Frances Spencer? To już nieważne... Znajdź mi ile się da na temat George'a Rodleya...

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2010-02-03, 22:53
:
Chuck wyjął ze swojego kieliszka kandyzowaną wisienkę, po czym przeniósł ją spokojnie na język jednej z pracujących tutaj dziewcząt. Dziewczyna wsunęła sobie do ust wisienkę. Chwilę nad nią pracowała, po czym na wysuniętym języku wyciągnęła ogonek od wisienki. Był zawiązany w supełek.
- Masz niesamowity talent... - powiedział spoglądając jej w oczy w ten swój sposób. I pewnie byłoby z tego coś więcej gdyby nie usłyszał czyjegoś chrząknięcia.
Kilka metrów dalej stał jego ojciec. Nie był zaskoczony widokiem, a wręcz znudzony.
- Więc chcesz żebym w to zainwestował pieniądze firmy? W klub, w którym będziesz mógł do woli imprezować?
- Ojcze. To naprawdę dobra inwestycja, czytałeś propozycję?
- Nie mam czasu... Wiesz, że tym razem miałem nadzieję, że rzeczywiście chciałeś coś zrobić? Że się zmieniłeś?
- Więc sprawdź mnie!
- Chuck zerwał się ze swojego stołka. - Bass Industires nie pożałuje tej inwestycji.
Bart spojrzał na zegarek. Chwilę się zastanawiał. - Dobrze... Alexandra przejrzy papiery. - ruchem głowy wskazał młodą Azjatkę będącą od niedawna jego prawą ręką. - Jeśli stwierdzi, że jest to coś warte, to zainwestuję w... Burleskę.
- Thank you... You won't regret this.
- I hope so...
- ale nie brzmiało to jakby miał nadzieję...

Przeniesienie akcji.