Chyba nie sezon się zrobił na cokolwiek z Rosji. Ale książka jest pozasezonowa. Poza czytadłami w stylu Metro i Patrole w sferze fantastyki mało odkryć. Trochę lepiej w głównym nurcie, ale też nie za bogato. Są dwie nacje, których poczucie humoru współdrga z moim. To Anglicy i Rosjanie. Można zacząć od Czechowa opowiadań, by zaliczyć Zoszczenkę i Ilfa z Pietrowem i dojść do Bułyczowa. Można i inaczej. Vonnegut jeśli czytał, to pewnie zazdrościł Wienieczce niezwykłego połączenia śmiechu z łzami. Może jedynym lekarstwem na ten zły kraj jest śmiech. Natomiast nigdy nie pokochałem Mistrza i Małgorzaty. Fajne, fajne i na tyle łatwe, że masy mogą się posnobizować na czytelnictwo Dzieła. Niech się posnobizują na Biesy. Ale nie, bo mokra plama po nich zostanie. A Tołstoja czytałem jedynie Annę Kareninę. W oryginale z ręką na sercu. Nie skończyłem, bo mi ktoś zaiwanił. Zaś z Wojny i Pokoju to pamiętam tylko dowcipy o poruczniku Rżewskim. Niektóre tak dobre, jak literatura. |