Zaginiona Biblioteka

Czytelnia - O czytelnictwie...

Romulus - 2012-09-27, 18:14
: Temat postu: O czytelnictwie...
Szukałem odpowiedniego tematu, ale nie znalazłem odpowiedniego miejsca, choć wątek ten przewija się w wielu innych dyskusjach.

Zwalił mnie z nóg wywiad w dzisiejszej (27 września 2012 r.) Gazecie Wyborczej (chyba jest to temat poruszany w najnowszym numerze Książek, ale jeszcze nie dotarłem). Chodzi o wprowadzenie na uniwersytetach wspólnych lektur dla studentów. Kiedy przeczytam, pewnie rozwinę bardziej. Ale póki co polecę cytatem z wywiadu z doktorem Michałem Cichorackim, socjologiem, wykładowcą Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego i in.:

- Co czytają pana studenci?

- Czasem ich o to pytam na zajęciach, tak z ciekawości. Zgłasza się może kilka osób. Odpowiadają, że była to książka Paula Coelho albo któraś z części "Harry'ego Pottera". Zwłaszcza ten pierwszy święci triumfy popularności wśród studentów. Są też horrory i kryminały. Po poważną lekturę nie sięgają prawie wcale, chyba że zmusi ich do tego wykładowca.


Nie żebym był wybitny, bo Coelho też czytałem (ze dwie..."powieści"). Ale od początku niemal jako zgryw. Wyśmiewanie taniej filozofii dla ubogich itp.

Może w tym, że studenci się w tym zaczytują nie ma nic szokującego. Mnie to jednak nieco zaszokowało.
Tixon - 2012-09-27, 19:42
:
To dziwny jesteś. Skoro jest popularny, to ktoś to czyta. Skoro czyta, to nic dziwnego, że przekłada się to też na studentów. A zresztą, to socjolog, pewnie wykłada socjologię, więc może analizują go tam od tej strony? Statystyka, zazwyczaj, ci prawdy nie powie.
MrSpellu - 2012-09-27, 19:57
:
Na filologii też bywa różnie.
utrivv - 2012-09-28, 10:06
:
Ciekawe czy oni naprawdę to czytają czy może po prostu jest im głupio powiedzieć prawdę a Coelho jest na tyle popularny że od razu przychodzi im do głowy?
Jander - 2012-09-28, 10:13
:
A co, że studenci to od razu powinni czytać tylko dobrą literaturę? Studenci to grupa społeczna jak każda inna, może trochę bardziej niepełnosprawna.
Jachu - 2012-09-28, 10:37
:
Jander napisał/a:
A co, że studenci to od razu powinni czytać tylko dobrą literaturę?
A niby w jakim celu? Wystarczy wielce zajmująca lektura etykiet na butelkach od piwa i menu w barach szybkiej obsługi. Trzeba się cieszyć jeśli dojdzie do tego darmowe "Metro" kolportowane w centrach miast akademickich...
Gorombas - 2012-10-08, 10:53
:
Jachu napisał/a:
Jander napisał/a:
A co, że studenci to od razu powinni czytać tylko dobrą literaturę?
A niby w jakim celu? Wystarczy wielce zajmująca lektura etykiet na butelkach od piwa i menu w barach szybkiej obsługi. Trzeba się cieszyć jeśli dojdzie do tego darmowe "Metro" kolportowane w centrach miast akademickich...


Dokładnie
Jak się obniża wymagania, gdzie się tylko da, to i ma się efekt. Niedługo trzeba będzie się cieszyć, że w ogóle student czyta te nieszczęsne etykiety...
MrSpellu - 2012-10-08, 11:03
:
Gorombas napisał/a:
Dokładnie
Jak się obniża wymagania, gdzie się tylko da, to i ma się efekt. Niedługo trzeba będzie się cieszyć, że w ogóle student czyta te nieszczęsne etykiety...


Aż mi się jedna scena z życia przypomniała //spell

Konferencja w Krakowie, 2010. Obok mnie siedzi bardzo znany w mojej dziedzinie profesor. Słuchamy nudnego wystąpienia jakiegoś doktorka z Poznania. Profesor długo i wnikliwie studiuje bilet MPK. Młody i głupi pytam się czy lektura jest interesująca. Profesor wyrwał się z transu, patrzy na mnie półprzytomnie i pyta: A czytał Pan Masłowską? :mrgreen:
Romulus - 2012-10-08, 21:50
:
http://www.tokfm.pl/Tokfm...mpaign=FB_TokFm
Znowu czarnowidztwo. Choć może i nie - to chyba rzeczywistość.
Tixon - 2012-10-08, 22:04
:
Parę dni temu zachęciłem uczennicę do sięgniecie po Mój własny diabeł, dzisiaj wręcz wcisnąłem uczniowi Ostanie życzenie.
Romulus, zasądzaj pracę społeczną w formie czytania dzieciom książek.
Młodzik - 2012-10-09, 07:21
:
Moja siostra zupełnie nie lubiła czytać, a uparta i ambitna z niej gówniarzyca. Jak ja i mama powiedzieliśmy jej, że jak nie czyta, to nie jest inteligentna, to się wnerwiła, sięgnęła po Harry'ego Pottera i wsiąkła. Na brata podziałał Wiedźmin, a na drugiego Wędrowycz (ten czyta w ogóle najmniej z nas wszystkich a paradoksalnie jest w klasie humanistycznej).
Gorombas - 2012-10-10, 14:15
:
Teraz chyba tylko takie podejście skutkuje. :)
You Know My Name - 2012-10-10, 14:53
:
Moja córka natomiast woli pisać niż czytać.
Gorombas - 2012-10-19, 15:00
:
I niech pisze. Potrzebujemy dobrych pisarzy :) I jak najwięcej naszych. W końcu czas na nowego Lema :)
Sabetha - 2012-10-19, 15:50
:
Moje dziecko zachłysnęło się ostatnio Cardem i Ender zepchnął z piedestału wiedźmina Geralta. Pisać jeszcze nie zaczęło albo ja nic o tym nie wiem...
Romulus - 2013-02-04, 14:33
:
Czytelnictwo ponoć już nie spada(?): http://wyborcza.pl/1,1154...e_spada___.html Ale czy biblioteki publiczne są w stanie skłonić do czytania społeczeństwo? Na pewno do niego nie zniechęcą, moim zdaniem. Chyba że nie dysponują dobrą bazą książek do wypożyczania.
Metzli - 2013-02-04, 23:56
:
Śmieszne to trochę dla mnie, sam fakt, że biblioteki będą dysponowały większą liczbą nowości nie rozwiąże problemu słabej kondycji czytelniczej Polaków. Jak ktoś przez cały rok nie odczuwa potrzeby, żeby sięgnąć po książkę, to co go obchodzi, że biblioteka za rogiem ma ciekawą ofertę.
utrivv - 2013-02-05, 08:09
:
Nie spada bo najwyraźniej osiągnęliśmy dno, oby się nie urwało... //utrivv
Toudisław - 2013-02-05, 08:28
:
Biblioteki nie zawsze dobrze dysponują kasą którą mają. Nas nowy gmach to moim zdaniem przerost formy dan treścią. W bibliotece pracuje chyba z 10 osób albo lepiej nie wiem po co tyle bo przy jednym biurku w czytalni siedzy nie raz 5 pań i plotkują mając gdzieś czytelników. Brak prostych ale moim zdaniem oczywistych rozwiązań jak gniazdka na podłączenie laptopa itp. A co do zakupów to teraz się poprawiło i nawet coś w fantastyce się pojawia. Ale jak przyniosłem książkę w darze to 3 miesiace czakała na wpisanie do rejestru :/ U nas akurat biblioteka nie świeci pustkami ale samorządy są obciązone małymi bibliotekami do których mało kto zagląda nie raz. Nie wiem czy tylko biblioteki są odpowiedzialne na poziom czytelnictwa. Jak ktoś chce czytać to będzie czytał. Kasa ( cena książek ) czy dostępność bibliotek nie jest bez znaczenia ale jednak nie jest najważniejsza.
Romulus - 2013-02-05, 08:37
:
Moja biblioteka miejska jest bardzo dobrze wyposażona. Nowości też pojawiają się często. Nie mam już czasu do niej chodzić, niestety, ale udało mi się przeczytać swego czasu sporo klasyki. I teraz też podrzucam im jakieś książki co jakiś czas, jako darowiznę. Choć nie chcą już przyjmować książek wydanych przed 1990 r. Wolą nowości. I zawsze tam jakiś ruch panuje, więc "ktoś" "coś" czyta jednak.
Cintryjka - 2013-02-05, 10:36
:
U nas (Legnica) z nowościami raczej słabo. Bywają, ale po jednym egzemplarzu i w efekcie np. na reportaże Demick z Korei polowałam ponad rok.
ASX76 - 2013-02-05, 12:43
:
Romulus napisał/a:
I zawsze tam jakiś ruch panuje, więc "ktoś" "coś" czyta jednak.


Najczęściej są to stali bywalcy. :-P
Dawniej, gdy rozrywek było stosunkowo mało, czytanie książek cieszyło się znacznie większym powodzeniem. W obecnych czasach nie wytrzymuje tańszej i mniej wymagającej "konkurencji". ;)
Stary Ork - 2013-02-05, 12:56
:
ASX76 napisał/a:
Dawniej, gdy rozrywek było stosunkowo mało, czytanie książek cieszyło się znacznie większym powodzeniem. W obecnych czasach nie wytrzymuje tańszej i mniej wymagającej "konkurencji".


Wreszcie należę do elity //hurra

Toudisław napisał/a:
Biblioteki nie zawsze dobrze dysponują kasą którą mają. Nas nowy gmach to moim zdaniem przerost formy dan treścią.


Ciekawe, ile z tego dysponowania odbywa się rzeczywiście w bibliotekach, a ile w samorządach, bo budżet na książki, budżet na działalność bieżącą (czyli np. pensje dla personelu) i budżet na gminną infrastrukturę (czyli ten przerost formy nad treścią) mogą być - i pewnie są - zarządzane przez zupełnie różne instytucje i finansowane z różnych źródeł (budżet gminy, dotacje ministerstwa, projekty z funduszy unijnych). Więc pewnie tak różowo nie jest //mysli .

Toudisław napisał/a:
W bibliotece pracuje chyba z 10 osób albo lepiej nie wiem po co tyle bo przy jednym biurku w czytalni siedzy nie raz 5 pań i plotkują mając gdzieś czytelników.


Mnie by potwornie wkurzało, gdyby od progu witała mnie bibliotekarka z pytaniem "Co podać?" :mrgreen: Akurat na personel moich bibliotek nie mogę narzekać, nawet panie pytają, jakie nowości zamawiać, bo na fantastyce i historii się nie znają, "a widzimy, że pan sporo tego wypożycza" :mrgreen:

Toudisław napisał/a:
samorządy są obciązone małymi bibliotekami do których mało kto zagląda nie raz


Zauważyłem po sobie, że najważniejszym kryterium w wyborze biblioteki jest dla mnie odległość. Mam kartę w dwóch zapyziałych gminnych biblioteczkach, do których wystarczy 10-minutowy spacer, a jestem zbyt leniwy, żeby poświęcić czas i pieniądze, chociaż w zasięgu 10 minut jazdy miałbym pewnie pierdylion lepszych bibliotek. Więc brudne łapska precz od małych bibliotek //orc
Procella - 2013-02-05, 13:43
:
Stary Ork napisał/a:
jestem zbyt leniwy, żeby poświęcić czas i pieniądze, chociaż w zasięgu 10 minut jazdy miałbym pewnie pierdylion lepszych bibliotek. Więc brudne łapska precz od małych bibliotek

Tym bardziej, że dla wielu osób poświęcenie czasu i pieniędzy na dojazd byłoby nie lekką niedogodnością, a poważnym utrudnieniem.
Metzli napisał/a:
Śmieszne to trochę dla mnie, sam fakt, że biblioteki będą dysponowały większą liczbą nowości nie rozwiąże problemu słabej kondycji czytelniczej Polaków. Jak ktoś przez cały rok nie odczuwa potrzeby, żeby sięgnąć po książkę, to co go obchodzi, że biblioteka za rogiem ma ciekawą ofertę.

Oczywiście - osobom, które książki i biblioteki omijają szerokim łukiem oferta najbliższego [przybytku tego typu zwisa i powiewa. Natomiast ma to chyba pewne znaczenie w przypadku łapania a przynajmniej nieodstraszania osób przelotnie zainteresowanych - daje większe szanse, że ktoś, kto przyszedł raz szukając czegoś, będzie wracał.
Romulus - 2013-02-20, 18:00
:
W Polsce biblioteki są traktowane po macoszemu, nikt nie ma na nie pomysłu, więc może pójść za przykładem innych:
http://www.theatlanticcit...ncubators/4733/
Toudisław - 2013-02-20, 21:04
:
Procella napisał/a:
Tym bardziej, że dla wielu osób poświęcenie czasu i pieniędzy na dojazd byłoby nie lekką niedogodnością, a poważnym utrudnieniem.

No i ? Sory ale czemu całe społeczeństwo ma płacić za bibliotekę z której korzysta tylko garstka. A potem się dziwicie, że samorządy dają mało kasy na biblioteki. Niska frekwencja, przerost zatrudnienia to są własnie małe biblioteki. Prawda jest taka, że biblioteki winny być tak gdzie są potzrebne czyli gdzie ktoś z nich korzysta i tam ładować kasę inaczej ona jest wykorzystywana nie na zakup książek a na wydatki administracyjne.
MadMill - 2013-02-20, 21:50
:
Biblioteki to bzdura. Lepiej wydać na zasiłki na bezrobocie niż na nie. Z zasiłku to się chociaż wspomoże przemysł owocowy.
Romulus - 2013-02-20, 21:58
:
Toudisław napisał/a:
Procella napisał/a:
Tym bardziej, że dla wielu osób poświęcenie czasu i pieniędzy na dojazd byłoby nie lekką niedogodnością, a poważnym utrudnieniem.

No i ? Sory ale czemu całe społeczeństwo ma płacić za bibliotekę z której korzysta tylko garstka. A potem się dziwicie, że samorządy dają mało kasy na biblioteki. Niska frekwencja, przerost zatrudnienia to są własnie małe biblioteki. Prawda jest taka, że biblioteki winny być tak gdzie są potzrebne czyli gdzie ktoś z nich korzysta i tam ładować kasę inaczej ona jest wykorzystywana nie na zakup książek a na wydatki administracyjne.

Wszystko przeliczmy na kasę.
Ja proponuję nie sądzić spraw, których sądzenie nie zwraca się. Na przykład - zakazać uniewinnień, bo wtedy koszty postępowania zawsze ponosi Skarb Państwa :)
Procella - 2013-02-20, 22:56
:
Toudisław napisał/a:
Procella napisał/a:
Tym bardziej, że dla wielu osób poświęcenie czasu i pieniędzy na dojazd byłoby nie lekką niedogodnością, a poważnym utrudnieniem.

No i ? Sory ale czemu całe społeczeństwo ma płacić za bibliotekę z której korzysta tylko garstka. A potem się dziwicie, że samorządy dają mało kasy na biblioteki. Niska frekwencja, przerost zatrudnienia to są własnie małe biblioteki. Prawda jest taka, że biblioteki winny być tak gdzie są potzrebne czyli gdzie ktoś z nich korzysta i tam ładować kasę inaczej ona jest wykorzystywana nie na zakup książek a na wydatki administracyjne.

A tym, którzy nie będą mogli dojechać (np. ze względów finansowych czy zdrowotnych) do jedynej (czy jednej z dwóch-trzech) w województwie biblioteki powiemy "sorry, macie pecha, że w waszej miejscowości jest tak mało czytelników, w końcu bez kontaktu z kulturą można żyć"?
Toudisław - 2013-02-21, 01:58
:
Romulus napisał/a:
Wszystko przeliczmy na kasę.

Kasa jest ważna. Kasą trzeba dysponować racjonalnie bo inaczej jej nie ma i nikt nie jest zadowolony. Brak wydania racjonalnego a wydawanie emocjonalne lub populityczne prowadzi do tego, że efekt jest mizerny. Trzeba się skupić na tym co można osiągnąc a nie na tym co się chce nie patrząc na racjonalność.
Procella napisał/a:
A tym, którzy nie będą mogli dojechać (np. ze względów finansowych czy zdrowotnych) do jedynej (czy jednej z dwóch-trzech) w województwie biblioteki powiemy "sorry, macie pecha, że w waszej miejscowości jest tak mało czytelników, w końcu bez kontaktu z kulturą można żyć"?
Tu nie chodzi o ty by w Województwie były 3 biblioteki ale by nie było ich kilka setek. I nie można przejmować się każdym przypadkiem bo zawsze będzie ktoś komu coś nie pasuje. No to dalej zakladajmy biblotekę w każdej wsi a potem się dziwmy, że nie ma kasy na ksiązki bo idzie na utzymanie biblioteki do której przychodzi 2-3 odoby na dzień. Tak do której przychodzi 1000 osob nie ma kasy no bo pani Ani z Pipidówki trzeba zapewnić dostęp do kultury. I tak jak gdzieś nie ma zapotrzebowania na Bibliotekę to po co ją tam robić? Po co wydawać kasę całego spoełczeństwa na potrzebę jednostki. Biblioteki są potrzebne ale robione z głową i racjonalie a nie na zasadzie musi być i już i ni ważne czy jest ona komuś potrzebna. Trzeba skupić się na tych bibliotekach które są odwiedzane. Potrzeby gminy/powiatu są znaczne i kasa winna być wydawana tak by działała efektywnie. Czemu gmina ma wydawać 30-40 tyś miesięcznie na małą bibliotekę z której korzysta 50 osób w miesiącu ?
Jachu - 2013-02-21, 08:00
:
Toudi, a co z biblioteką w małym miasteczku lub większej wiosce, gdzie od 2 lat nie dojeżdża autobus czy bus (bo nieopłacalne)? Zamkniesz i pozbawisz ludzi ostatnich możliwości dostępu do literatury? Nie każdy ma prawo jazdy i własny samochód, aby dojechać do większej miejscowości. Nie przeliczaj też wszystkiego na pieniądze, bo zaraz się okaże, że działalność policjantów, nauczycieli czy innej grupy społecznej jest nieopłacalna, bo się nie da jej w prosty sposób przeliczyć na pieniądze... To znaczy można, ale to już będzie nieco naciągane. W czystej postaci nie przeliczysz na ZYSK. Dostępu do kultury również nie przeliczysz na pieniądze.
utrivv - 2013-02-21, 08:00
:
Toudisław napisał/a:
Romulus napisał/a:
Wszystko przeliczmy na kasę.

Kasa jest ważna. Kasą trzeba dysponować racjonalnie bo inaczej jej nie ma i nikt nie jest zadowolony. Brak wydania racjonalnego a wydawanie emocjonalne lub populityczne prowadzi do tego, że efekt jest mizerny. Trzeba się skupić na tym co można osiągnąc a nie na tym co się chce nie patrząc na racjonalność.

Myślę że w naszym kraju każda kasa racjonalnie wydana na kulturę się zwróci. Wolę jednak dotować biblioteki czy domy kultury niż jakieś absurdalne filmy czy galerie albo np. to
Procella - 2013-02-21, 08:18
:
Toudisław napisał/a:
pani Ani z Pipidówki trzeba zapewnić dostęp do kultury

Jakie więc masz dla tej pani Ani propozycje? I dlaczego ona jest mniej ważna od Ciebie?
Fidel-F2 - 2013-02-21, 09:09
:
Jachu napisał/a:
Zamkniesz i pozbawisz ludzi ostatnich możliwości dostępu do literatury?
jakiego dostępu? przecież jak nie zamkniesz to i tak nikt tam nie pójdzie poza dwoma wyjątkami

i nie aktorz mi tu, prawie się wzruszyłem, może o tej dramatycznej historii nakręca film w hollywód? dramat kobiety która nie przeczyta siedemset dwudziestego siódmego harlekina, łzy w oczach przedszkolaka, który juz nigdy nie przeczyta kolejnych wersów koziołka matołka i Gienka z okrzykiem i orczykiem w wielkiej jak bochen dłoni, ratującego od płomienia ostatnie tomy Orzeszkowej i na koniec stara bibliotekarka idzie i się wiesza na suchej antonówce

pierdolicie hipolicie
Romulus - 2013-02-21, 09:18
:
Jak pisałem - pozamykać wszystko w cholerę. Polikwidować, pozwalniać. Przecież w Wysrajewie Dolnym utworzy się wtedy luka w rynku, którą zapełni rzutki byzmesmen (bo teraz go państwo hamuje finansują publiczną bibliotekę) i od razu kultura wybuchnie gejzerem umysłowego fermentu, który rozsadzi ramy pipidówy i w miejscu domu kultury pod którym sikają żule powstanie polski Apple.
Fidel-F2 - 2013-02-21, 09:21
:
po prostu nic się nie zmieni
Stary Ork - 2013-02-21, 09:34
:
Fidel-F2 napisał/a:
jakiego dostępu? przecież jak nie zamkniesz to i tak nikt tam nie pójdzie poza dwoma wyjątkami


Czy ja wiem? Akurat jestem taką panią Anią z pipidówki a nie młodym, wykształconym, z wielkiego miasta, i z mojej zapyziałej biblioteczki korzysta kilku czytelników. Nie wiem, czy to się opłaca, czy nie, ale wizja dojazdu do biblioteki w mieście (wydajemy 10 PLN na busa albo popylamy Orkowozem za circa about tyle samo) mnie przeraża. I nie chcę słyszeć, że 10 PLN to niedużo i skoro czytam, to mógłbym tyle poświęcić, bo 10 PLN to dla mnie akurat dużo i nie przyjmuję tego typu argumentów od ludzi, którzy mają bibliotekę za rogiem i mogą do niej zejść w paputkach, szlafroku i z porannym pecikiem w kącie ust. Fidelu, podchodzę do sprawy egoistycznie i chcę, żebyś płacił za moje czytelnictwo, ot co. Publiczność bibliotek w samym założeniu polega na ich dostępności, a nie na przesadnym racjonalizowaniu kosztów. Pewnie, jesli w malej miejscowosci (jak u mnie) sa dwie filie biblioteki, to mozna je scalic w jedna, i nawet byłoby to mile widziane (bo np. sporo tytułów maja zdublowanych) ale zamykanie obu argumentując, że przychodzą do nich trzy osoby dziennie? Bitch please.

Fidel-F2 napisał/a:
i nie aktorz mi tu, prawie się wzruszyłem, może o tej dramatycznej historii nakręca film w hollywód? dramat kobiety która nie przeczyta siedemset dwudziestego siódmego harlekina, łzy w oczach przedszkolaka, który juz nigdy nie przeczyta kolejnych wersów koziołka matołka i Gienka z okrzykiem i orczykiem w wielkiej jak bochen dłoni, ratującego od płomienia ostatnie tomy Orzeszkowej i na koniec stara bibliotekarka idzie i się wiesza na suchej antonówce


Oglądałbym //mysli Ale pod warunkiem, że będziesz na liście "Za udział wzięli" //orc
Fidel-F2 - 2013-02-21, 09:45
:
Stary Ork, oczywiście, że przejaskrawiam ale to
Jachu napisał/a:
Zamkniesz i pozbawisz ludzi ostatnich możliwości dostępu do literatury?
to podziałało jak płachta na byka

poza tym służba zdrowia powinna być za darmo i szkoły i komunikacja miejska i kolej i bilety do kina i parkingi i taksówki i po piwie dla każdego do obiadu i podatków powinno nie być, a że tak nie jest to wina Tuska
Toudisław - 2013-02-21, 09:53
:
Jachu napisał/a:
Toudi, a co z biblioteką w małym miasteczku lub większej wiosce, gdzie od 2 lat nie dojeżdża autobus czy bus (bo nieopłacalne)? Zamkniesz i pozbawisz ludzi ostatnich możliwości dostępu do literatury?

nikomu nic nie zamykam. I nie dawaj mi tu płączliwych historii. Nie chodzi i i to czy miasteczko jest amłe tylko czy korzystają ludzie z tej biblioteki choć proporcjonalnie do livzby mieszkańców. Tzn czy naprawdę służy ludzią czy pojedyńczej osobie a reszta ponosi koszt
Jachu napisał/a:
Dostępu do kultury również nie przeliczysz na pieniądze.

A kto jej odcina dostęp. Sory ale nie ma czegoś takiego jak prawo do kultury które miało by gwarantować ja. Po prostu nikt ci nie zbrania.
Procella napisał/a:
Jakie więc masz dla tej pani Ani propozycje? I dlaczego ona jest mniej ważna od Ciebie?

Dlaczego mam mieć dla niej jakąś propozycję? Niech sam o niej pomyśli a nie rosczeniowo móiąc że mam mieć podane na tacy.
Dlaczego uważasz, że jest ważniejsza ? Bo na mnie nikt nie wydaje np 30 tyś miesiecznie żebym, mógł przeczytać książkę. Dlaczego dla jej wygody inni mają ponosciś tego konsekwencje? Rozumiem, że jak weswsi jest 5 dzieci to też dajmu tam Uniwersytet. Jakim paawem odcinasz im prawo do nauki wyższej co ? I lotnosko, i stadion na 50 tyś ludzi i Basen i Kino. W myślenicach powstało kino cyfrowe. koszt wynajęcia urządzenia to 11 tyś zł miesięcznie do tego inne koszty. Wszytko pokrywa pośrednio miasto. A w 2012 było w tym kinie niecałe 13 tyś osób. Czyli do interesu poważnie dołożono. A ja się ptram czemu ? Tak samo z bibliotekami. Nie muszą być na każdym roku i w każdej wsi. Winny być tam gdzie się z nich korzysta a nie tylko na zasadzie, że ktoś może i nie można mu odcinać parwa do kultury. Sory ale jak ktoś chce to skorzysta z większej, pojedzie tam raz na miesiąc albo kogoś o to poprosi. Innaczej wydaje się kasę po prostu w błoto i nie mam jej na nowe ksiązki w bibliotekach z których ludzie korzystają
Romulus napisał/a:
Jak pisałem - pozamykać wszystko w cholerę. Polikwidować, pozwalniać.

Ok to Sąd powinien być na kazdym osiedlu. żeby pozwany nie mial daleko jak by co ? Co by to był za chaos gdyby Sądów nie było na każdym osuiedlu .... daramt
Jak pisał Fidel. Nic się nie zmiani i tyle, jak ludzie nie korzystali tak nie będą korzystać. Ludzie więc nic nie tracą. A pojedyńcze jednostki nie mogą domagać się, zeby całe społeczeństwo finasował im frajdę czytania kobiecych romansideł. Jak ktoś serio chce czytać to sposób znajdzie. A dzięki oszczędnosći można dać kasę na zakup książek gdzie indziej.
Stary Ork napisał/a:
nie chcę słyszeć, że 10 PLN to niedużo i skoro czytam, to mógłbym tyle poświęcić, bo 10 PLN to dla mnie akurat dużo i nie przyjmuję tego typu argumentów

A zamist tego gmina ma wydawać np. 30-50 tyś miesięcznie na bilioteką tylko dla ciebie? I tak 10 zl raz na miesiąc to nie jest majątek. Zresztą zakłądam ze jednak czasem wychodzisz z domu i jesteś w więszym mieście "przy okazji "
Stary Ork napisał/a:
Pewnie, jesli w malej miejscowosci (jak u mnie) sa dwie filie biblioteki, to mozna je scalic w jedna, i nawet byłoby to mile widziane

Ale my o tym mówimy. I nie nie można scalić bo Pani Ania nie pujdzie 500 metrów dalej! Nie nie wolno odcinać jej parwa do kultury.
Stary Ork - 2013-02-21, 09:54
:
Ale, szczerze mówiąc, dla wielu ludzi te małe biblioteczki w pipidówkach naprawdę są ostatnią możliwością dostępu do literatury, nawet jeśli jest to pani Ania która czyta ino harlekiny (nie wiem, skąd ta pogarda dla pani Ani, bo i tak w porównaniu z większością społeczeństwa, która czyta tylko etykiety na mamrotach, pani Ania to intelektualna czołówka narodu //mysli )

Fidel-F2 napisał/a:
i po piwie dla każdego do obiadu


Gdzie mam podpisać? //panda
Sabetha - 2013-02-21, 09:58
:
Dobra, ozwie się teraz Sabetha z Pipidówki, której Fidel et consortes chcą odebrać dostęp do kultury :P

Biblioteka gminna w takim piździajewie jak moje to coś więcej niż tylko książki. To miejsce, gdzie zimą można w spokoju poczytać, czekając na spóźniony autobus, skorzystać z (przedpotopowego, ale zawsze) komputera, gdy się nie ma w domu własnego (tak, tak, na świecie żyją jednostki pozbawione elementarnych sprzętów gwarantujących przetrwanie :P ), wreszcie pogadać o dupie Maryni z panią Anią, która przyszła po siedemsetnego harlekina, gdyż przy jej dochodach/rolniczej emeryturze/zasiłku męża itp. jest to jedyna dostępna forma rozrywki, która sprawia jej choć trochę radochy.
Jako dziecko niezamożnych rodziców, które rzadko było stać na własne książki, i które godzinami czekało na autobus ze szkoły, spędziłam setki godzin w naszej gminnej bibliotece, wyczytując wszystko, co miła pani mi podsuwała.
Ale dobra. Załóżmy, że władze gminy zamknęłyby ów przybytek (mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie, ale cholera wie). Na co wydałyby zaoszczędzone pieniądze? Na zasiłki dla patologii, która zasiłkami zasili rynek wyrobów tytoniowych i chateau de jabola? Bo przecież nie na rozwój "kóltóry". Albowiem nie da się rozwijać czegoś, czego nie ma.
Toudisław - 2013-02-21, 10:00
:
Fidel-F2 napisał/a:
poza tym służba zdrowia powinna być za darmo i szkoły i komunikacja miejska i kolej i bilety do kina i parkingi i taksówki i po piwie dla każdego do obiadu i podatków powinno nie być, a że tak nie jest to wina Tuska

Widać, ze TVN nie oglądasz. To Wina PiS a nie Tuska :)
Stary Ork napisał/a:
Ale, szczerze mówiąc, dla wielu ludzi te małe biblioteczki w pipidówkach naprawdę są ostatnią możliwością dostępu do literatury,

Wiesz tu nawet nie chodzi do końca o ilość w Bezwzględną a względną. jak 70% wsi w której jest 100 osób chodzi to biblikoteka winna być tam a nie w gdzie z 1000 chodzi 8 %. Wielu mieszkańców tych małych miesjcosości jest jednak na tyle mobilnych, że pojawia się w większych miastach. Spychacie problam do jakiegoś pojedyńczego przypadku. Ludzie nie czytają bo niechcą a brak bibliotek czy cena książek to tylko mała część problemu czytelnictwa. Większa to ten, że jednak ludziom się po prostu nie chce.
Toudisław - 2013-02-21, 10:04
:
Sabetha napisał/a:
Na co wydałyby zaoszczędzone pieniądze? Na zasiłki dla patologii, która zasiłkami zasili rynek wyrobów tytoniowych i chateau de jabola?

Dla mnie utrzymywanie Biblioteki do ktorej nikt nie zgląda to też wydawanie na zasiłek.
Sabetha napisał/a:
Biblioteka gminna w takim piździajewie jak moje to coś więcej niż tylko książki.

A to biblioteka Gminna czy wiejska Filia? Biblioteka w Gminie ok. Biblioteka w każdej wsiii sory ale nie.
Sabetha napisał/a:
Albowiem nie da się rozwijać czegoś, czego nie ma.

Biblioteki mają niewielki wkład w Rozwój kultury. No sory ale bez jaj. Tam się nic nie dzieje i nie wiem jak czytanie kobiecych romasnideł wpływa na polską kulturę. Dramatyzujecie i to zdecydowanie. No to mzoę Filharmonia w każdej wsi co ? Bo jakim prawem odbieramy ludziom prawo do muzyki na poziomie
Sabetha - 2013-02-21, 10:08
:
Toudisław napisał/a:
A to biblioteka Gminna czy wiejska Filia? Biblioteka w Gminie ok. Biblioteka w każdej wsiii sory ale nie.


Toudi, wszystkie filie i wiejskie biblioteczki już dawno zniknęły jak sen jaki złoty, masz przestarzałe informacje. I to o dobrych kilka lat :mrgreen:

Toudisław napisał/a:
Biblioteki mają niewielki wkład w Rozwój kultury.


Może w mieście. Na wsi to - obok szkoły - jedyne miejsce, które w ogóle ma cokolwiek wspólnego z kulturą. Chyba że uwzględnię pobliski bar, w którym można się narąbać i pograć w bilard. Kolejność nieistotna :-)

Toudisław napisał/a:
No to mzoę Filharmonia w każdej wsi co ?


Stary Ork napisał/a:
Gdzie mam podpisać? //panda

Fidel-F2 - 2013-02-21, 10:10
:
Sabetha, no nie przekonujesz mnie. Każdy ma jakieś problemy i braki, zawsze można by więcej, lepiej i uratować kolejne istnienie i nakarmić jeszcze jednego psa a na koniec do walizki włożyć jeszcze jedną chusteczkę. Nie postuluję likwidacji bibliotek co do jednej, ale też nie uważam by to było najwyższe dobro najpierwszej potrzeby.
Romulus - 2013-02-21, 10:14
:
No cóż, wypada mi napisać tylko jedno: nie chciałbym żyć - nawet gdyby mi za to płacili - w świecie urządzonym według zasad Toudisława :mrgreen: Po prostu spier.alałbym w podskokach gdzie pieprz rośnie :mrgreen:
Sabetha - 2013-02-21, 10:19
:
Fidel-F2 napisał/a:
Nie postuluję likwidacji bibliotek co do jednej, ale też nie uważam by to było najwyższe dobro najpierwszej potrzeby.


Fidel, mówisz do kobiety, która ma takiego pierdolca, że łoży potężne sumy na utrzymanie koni, które tez nie są już na świecie potrzebne. Możesz więc sobie pogadać, a ja dalej będę swoje :lol:

Romulusie -> :mrgreen:
Toudisław - 2013-02-21, 10:19
:
Sabetha napisał/a:
Toudi, wszystkie filie i wiejskie biblioteczki już dawno zniknęły jak sen jaki złoty, masz przestarzałe informacje. I to o dobrych kilka lat :mrgreen:

No chyba ty. Jest ich jescze całkiem sporo.
Sabetha napisał/a:
Może w mieście. Na wsi to - obok szkoły - jedyne miejsce, które w ogóle ma cokolwiek wspólnego z kulturą. Chyba że uwzględnię pobliski bar, w którym można się narąbać i pograć w bilard. Kolejność nieistotna :-)

Z kórego nikt nie korzysta ?Więc po co one ?
Cytat:
No cóż, wypada mi napisać tylko jedno: nie chciałbym żyć - nawet gdyby mi za to płacili - w świecie urządzonym według zasad Toudisława :mrgreen: Po prostu spier.alałbym w podskokach gdzie pieprz rośnie

No tak wolisz w kraju populistcyznych decyzji wydawanych bez jakiego kolwiek logicznego uzasadnienia.
Mój postulat jest prosty. Racjonalnie lokalizować Biblioteki i tyle. I patrzyć na to czy ktoś z nich korzysta czy nie
Procella - 2013-02-21, 10:19
:
Toudisław napisał/a:
Tam się nic nie dzieje i nie wiem jak czytanie kobiecych romasnideł wpływa na polską kulturę.

Coś się tak uwziął na te romansidła? Skąd one się w ogóle wzięły w tej dyskusji? skąd założenie, że te kilka czytających osób nie czyta niczego ambitnego? A jeżeli nawet, to co?
Toudisław napisał/a:
No to mzoę Filharmonia w każdej wsi co ? Bo jakim prawem odbieramy ludziom prawo do muzyki na poziomie

Tylko że do muzyki na poziomie łatwiej jednak dotrzeć - jest choćby radiowa Dwójka, też zresztą niespecjalnie dochodowa. Z książkami jakby trochę gorzej...
Romulus napisał/a:
No cóż, wypada mi napisać tylko jedno: nie chciałbym żyć - nawet gdyby mi za to płacili - w świecie urządzonym według zasad Toudisława :mrgreen: Po prostu spier.alałbym w podskokach gdzie pieprz rośnie :mrgreen:

Ja też :IP
Toudisław - 2013-02-21, 10:22
:
Procella napisał/a:
Coś się tak uwziął na te romansidła? Skąd one się w ogóle wzięły w tej dyskusji? skąd założenie, że te kilka czytających osób nie czyta niczego ambitnego? A jeżeli nawet, to co?

Bo widzę co się porzycza ok ? 80 % to romasidła i kryminały. Sory
Procella napisał/a:
Tylko że do muzyki na poziomie łatwiej jednak dotrzeć - jest choćby radiowa Dwójka, też zresztą niespecjalnie dochodowa. Z książkami jakby trochę gorzej...

N ie widzisz róznicy pomiędzy muzyką z Radia a na żywo ? KJakim prawem odmawiasz mi parwa do muzyki na żywo?
Książki są łatwo dostępne. E book, biblioteki, księgarnie, używane książki, sasiedzi. Sory ale jak ktoś chce to generalnie jednak książkę dostanie.
Stary Ork - 2013-02-21, 10:26
:
Toudisław napisał/a:
Bo widzę co się porzycza ok ? 80 % to romasidła i kryminały. Sory


Brutalnie powiem: i chuj z tego? Ależ ty gardzisz tymi paniami Aniami. Może zamiast tego faktycznie niech w bibliotekach będzie tylko Mann, Proust i Kafka, żebyś z usmiechem satysfakcji mógł oznajmić, że biblioteki nie mają sensu, bo nikt nic nie wypożycza? Nawewt czytanie "kryminałów i romansideł" (czyli np. Conan Doyle'a i sióstr Bronte, chyba //mysli ) działa na korzyść społeczenstwa w czasach, gdy czytanie ze zrozumieniem powoli przestaje być umiejętnością podstawową.

Sabetha napisał/a:
Może w mieście. Na wsi to - obok szkoły - jedyne miejsce, które w ogóle ma cokolwiek wspólnego z kulturą.


Hell yeah. Biblioteki w ogóle odchodzą od schematu "Starsza pani za kontuarem i kilka starych książek", u nas akurat sporo się dzieje (jak choćby pokazy filmowe, zajęcia dla dzieci, nawet nie mówię o darmowym dostępie do internetu, bo - uwaga, uwaga! - nie każdy ma sieć w domu). Toudi, jak już wspominałem, nie każdy jest młodym, wykształconym, z wielkiego miasta.

Romulus napisał/a:
No cóż, wypada mi napisać tylko jedno: nie chciałbym żyć - nawet gdyby mi za to płacili - w świecie urządzonym według zasad Toudisława Po prostu spier.alałbym w podskokach gdzie pieprz rośnie


Amen, czarny bracie.
Fidel-F2 - 2013-02-21, 10:26
:
//mysli
zamiast tych bibliotek należałoby stworzyć możliwość plebiscytu w którym ludzkość zainteresowana literaturą wrzucałaby propozycję tytułów, po czym ministerstwo kultury brałoby z tego top 500 i wykupywało prawa do darmowej dystrybucji e-booków finansując rzecz z pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie bibliotek i zakup papieru

rzecz przyszła dopiero co więc szczegóły nie przemyślane jeszcze są
Stary Ork - 2013-02-21, 10:28
:
Fidel-F2 napisał/a:
zamiast tych bibliotek należałoby stworzyć możliwość plebiscytu w którym ludzkość zainteresowana literaturą wrzucałaby propozycję tytułów, po czym ministerstwo kultury brałoby z tego top 500 i wykupywało prawa do darmowej dystrybucji e-booków finansując rzecz z pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie bibliotek i zakup papieru


W sumie niegłupi pomysł, tylko najpierw trzeba poczekać, aż wymrą ci wszyscy zacofani emeryci, którzy bledną na widok komputera //mysli . No i "darmowe czytniki dla każdego!" //mysli

Toudisław napisał/a:
N ie widzisz róznicy pomiędzy muzyką z Radia a na żywo ? KJakim prawem odmawiasz mi parwa do muzyki na żywo?


Bo generalnie utrzymywanie małej biblioteki a utrzymywanie kilkudziesięcioosobowej orkiestry wraz ze sprzętem to jednak drobna różnica jest. Toudi, ogarnij się, demagogu jeden. --_-
Procella - 2013-02-21, 10:29
:
Toudisław napisał/a:
Dlaczego mam mieć dla niej jakąś propozycję? Niech sam o niej pomyśli a nie rosczeniowo móiąc że mam mieć podane na tacy.

Jakie pole manewru ma np. 75-latek, chodzący o lasce i utrzymujący się z renty, która ledwie starcza na lekarstwa, nie mający nikogo na tyle bliskiego, żeby go wysłać do biblioteki 30 km dalej? A zdolne, zafascynowane astronomią, dwunastoletnie dziecko z ubogiej rodziny?
Toudisław napisał/a:
Bo na mnie nikt nie wydaje np 30 tyś miesiecznie żebym, mógł przeczytać książkę.
Jak to nie? Masz pełne prawo korzystania z bibliotek. Podobnie jak ja. I pani Ania. I pan Staszek. I mała Kasia.
Toudisław - 2013-02-21, 10:30
:
Stary Ork, Procella, Romulus, Nie wiem czmu tak bardzo chcecie upadku bibliotek. Bom takie myślenie nie doprowadzi do niczego innego niż dalszego ich upadku. Ja z Fidelem ( a poglady ogólnie mamy różne ) jakoś zgadzamy się, że kasę na biblioteki tzreba wydawać z rozsądkiem. A nie na zasadzie każdemu się należy prawo do kultury.
Fidel-F2 - 2013-02-21, 10:32
:
Procella napisał/a:
akie pole manewru ma np. 75-latek, chodzący o lasce i utrzymujący się z renty, która ledwie starcza na lekarstwa, nie mający nikogo na tyle bliskiego, żeby go wysłać do biblioteki 30 km dalej? A zdolne, zafascynowane astronomią, dwunastoletnie dziecko z ubogiej rodziny?
nie mówiąc o wyjeździe do Egiptu i oglądanie Luksoru na żywca, to tez jest dramat a nikt się nad tym nie pochyla
Toudisław - 2013-02-21, 10:34
:
Procella napisał/a:
Jakie pole manewru ma np. 75-latek, chodzący o lasce i utrzymujący się z renty, która ledwie starcza na lekarstwa, nie mający nikogo na tyle bliskiego, żeby go wysłać do biblioteki 30 km dalej?

A ile takich na
Procella napisał/a:
? Porzyczyć od sąsiada. Porosić kogoś by poszedł za niego do biblioteki.
[quote="Procella"]A zdolne, zafascynowane astronomią, dwunastoletnie dziecko z ubogiej rodziny?

O.o A ono nie moze iść do biblioteki bo ? A wszkolna biblioteka? Sory ale to wydumane przykłady. Nie jestem przeciw biblioteką ale za korzystaniem z nich. Za tym by były tam gdzie są potrzebne a nie były by były. Nie oszukujmy się coraz więcej osób ma dostęp do Interentu a dzieci mają biblioteki szkolne. Jak się chce to się da. Ale ludziom się niechce.
Stary Ork - 2013-02-21, 10:35
:
Toudisław napisał/a:
Nie wiem czmu tak bardzo chcecie upadku bibliotek


Toudi, sorry, witki mi opadają, jak słyszę takie teksty. Przeczytaj jeszcze raz ze zrozumieniem cały wątek.

Fidel-F2 napisał/a:
nie mówiąc o wyjeździe do Egiptu i oglądanie Luksoru na żywca, to tez jest dramat a nikt się nad tym nie pochyla


Fidel, nie dramatyzuj, proszę. Ja wiem, że to w Twoim stylu, ale szarzujesz :mrgreen:

Toudisław napisał/a:
Nie oszukujmy się coraz więcej osób ma dostęp do Interentu


Nie oszukujmy się, nie wszyscy mają dostęp do Internetu. Nie oszukujmy się, nie wszyscy ściągają pirackie e-booki. Nie oszukujmy się, nie wszyscy psują wzrok czytając z monitora --_-

Ale ale, połączenie biblioteki szkolnej i gminnej daje niezłe rezultaty, i może tą drogą warto iść.
Fidel-F2 - 2013-02-21, 10:49
:
Stary Ork napisał/a:
Nie oszukujmy się, nie wszyscy mają dostęp do Internetu.
ale to przecież nie komunizm, żeby wszyscy mieli po równo

Stary Ork napisał/a:
Fidel, nie dramatyzuj, proszę. Ja wiem, że to w Twoim stylu, ale szarzujesz
dramatyzm mój i Procelli jednaki
Stary Ork - 2013-02-21, 10:50
:
Fidel-F2 napisał/a:
ale to przecież nie komunizm, żeby wszyscy mieli po równo


Właśnie, niech czytają ci, których na to stać. Pełne poparcie.
Toudisław - 2013-02-21, 10:52
:
Stary Ork napisał/a:
oudi, sorry, witki mi opadają, jak słyszę takie teksty. Przeczytaj jeszcze raz ze zrozumieniem cały wątek.
Cytat:
Ale ale, połączenie biblioteki szkolnej i gminnej daje niezłe rezultaty, i może tą drogą warto iść.

Przecież ten pomysł to właśnie spob na likwidację bibliotek XD Czyli jednak mam rację. Chcesz ich upadku. Bo taka połączona biblioteka w szkole być nie może ze wględy bezpoeczęństwa :P będzie więc likwidacja szkolnych. Tak czy siak takie połączenie to likwidacaj tysięcy bibloiotek szkolnych :P Chcesz ich zalikwidować o wile więcej niż ja. Ty serio nienawidszi Bibliotek
Stary Ork napisał/a:
Fidel, nie dramatyzuj, proszę. Ja wiem, że to w Twoim stylu, ale szarzujesz :mrgreen:

Ale ma rację. Dla wielu taki wyjazd jest ważniejszy od Biblioteki.
Fidel-F2 - 2013-02-21, 10:57
:
Stary Ork napisał/a:
Właśnie, niech czytają ci, których na to stać. Pełne poparcie.
dramatyzujesz
Fidel-F2 - 2013-02-21, 10:58
:
Toudisław napisał/a:
Ale ma rację. Dla wielu taki wyjazd jest ważniejszy od Biblioteki.
:mrgreen: Toudisław, to jednak była aronia :mrgreen:
Toudisław - 2013-02-21, 11:01
:
Fidel-F2 napisał/a:
Toudisław, to jednak była aronia :mrgreen:

Wiem ale i tak uważam, że przesady nie ma. W niektórych bibliotekach wychodzi że likwidując ją można by użytkownikom zapłacić za taką wycieczkę. Roczne wydatki na taką bibliotekę to spokojnie kilkadziesiąt takich wycieczek.
Jachu - 2013-02-21, 11:06
:
Toudisław napisał/a:
nie wiem jak czytanie kobiecych romasnideł wpływa na polską kulturę
Nie pisz takich rzeczy, bo utwierdzasz mnie w przekonaniu, że od liberalizmu stałeś się ograniczony. Lubię cię i boli mnie to co piszesz. Dla udowodnienia własnych chorych tez, z premedytacją piszesz pogardliwie o ludziach czytających mniej ambitną literaturę. Masz się za lepszego człowieka, bo jesteś młody, wykształcony z dużego miasta i masz bibliotekę pod nosem? Owszem, romanse kobiece są powszechnie uznawane one są za tandetne opowiastki dla niespełnionych życiowo kobiet, kur domowych, marzących o wielkiej miłości, której nigdy nie było im dane zaznać. Jednak, jakim prawem próbujesz odmówić tym kobietom wzruszeń, szczerych emocji, jakie im towarzyszą, jakie przepełniają nadzieją i radością ich zszargane rzeczywistością serca, podczas czytania tych historii? Może są one kiczowate, może zbyt idealistyczne, wręcz ŚMIESZNE w swej naiwności... ale są ubóstwiane przez całkiem spore grono (głównie) żeńskie. Jest to fakt! Dotychczas wydawało mi się, że nikomu nie przyjdzie na myśl, by zabraniać tym kobietom czytania owych książek, odbierania im często jedynej radości, jaką mają w swoim szarym i jednostajnym życiu... a jednak się znalazł liberał, który niczym socjalistyczny cenzor będzie dyktował co wolno, a czego nie //mur

I w sumie mógłbym się podpisać pod postem Romulusa. Nie chciałbym żyć w państwie rządzonym przez Toudiego.

Wyłączam się z takich dyskusji, bo mam wrażenie, że biorę udział w jakiś chorych dyskusjach, gdzie niektórzy są przepełnieni nienawiścią do wszystkiego co nie jest zgodne z ich wizją świata :/
Fidel-F2 - 2013-02-21, 11:08
:
Popierdolilo Cię Jachu, i to zdrowo, ale nie obrażaj się, ubawiłeś mnie srodze :mrgreen:
Fidel-F2 - 2013-02-21, 11:09
:
Jachu napisał/a:
Wyłączam się z takich dyskusji, bo mam wrażenie, że biorę udział w jakiś chorych dyskusjach, gdzie niektórzy są przepełnieni nienawiścią do wszystkiego co nie jest zgodne z ich wizją świata
na przykład nienawiścią do Toudiego
Stary Ork - 2013-02-21, 11:10
:
Fidel-F2 napisał/a:
Stary Ork napisał/a:
Właśnie, niech czytają ci, których na to stać. Pełne poparcie.
dramatyzujesz


Kto z kim przestaje...
Jachu - 2013-02-21, 11:13
:
Fidel-F2 napisał/a:
Popierdolilo Cię Jachu, i to zdrowo, ale nie obrażaj się, ubawiłeś mnie srodze :mrgreen:
Czekałem na taką inteligentną odpowiedź //kas

Fidel-F2 napisał/a:
na przykład nienawiścią do Toudiego
Parafrazując klasyka: Popierdolilo Cię Fidel, i to zdrowo, ale nie obrażaj się, ubawiłeś mnie srodze :mrgreen:
Fidel-F2 - 2013-02-21, 11:14
:
Stary Ork napisał/a:
Kto z kim przestaje...
a teraz zupełnie na serio przyjrzyj się dyskusji
Toudisław - 2013-02-21, 11:15
:
Jachu napisał/a:
asz się za lepszego człowieka, bo jesteś młody, wykształcony z dużego miasta i masz bibliotekę pod nosem?

Od kiedy 18 tyś to duże miasto ? I mam przepraszać za to że jestem młody ? Każdy był soryyy.
Jachu napisał/a:
Masz się za lepszego człowieka, bo jesteś młody, wykształcony z dużego miasta i masz bibliotekę pod nosem? Owszem, romanse kobiece są powszechnie uznawane one są za tandetne opowiastki dla niespełnionych życiowo

Jachu sory ale waszym argumentem było, że biblioteki są konieczne dla dostępu do wysokiej kultury itp. No to tłumacze że jej nie zapewniają i nie są tak wykorzystywane.
Jachu napisał/a:
a jednak się znalazł liberał, który niczym socjalistyczny cenzor będzie dyktował co wolno, a czego nie //mur

Nikomu nic nie dyktuje. Bzdury gadasz, niech czytają co chcą. Ale nie dorabiajmy do tego jakieś mitologi wysokiej kultury do której każdy ma dostęp.
Jachu napisał/a:
st to fakt! Dotychczas wydawało mi się, że nikomu nie przyjdzie na myśl, by zabraniać tym kobietom czytania owych książek, odbierania im często jedynej radości, jaką mają w swoim szarym i jednostajnym życiu...

O.o Gdzie ja komuś coś zabraniam co ? Weż mnie zacytuj gdzie ja jestem za zakazem? A to chyba taka socjalistyczna mentalność jak czegoś nie popieram to znaczy, że chce zakazać.

http://szkola.wp.pl/kat,1...,wiadomosc.html a tu do pomsyły Orka.
Fidel-F2 - 2013-02-21, 11:16
:
Jachu napisał/a:
Czekałem na taką inteligentną odpowiedź
jaka wypowiedź taka odpowiedź, dostosowałem się

Jachu napisał/a:
Popierdolilo Cię Fidel, i to zdrowo, ale nie obrażaj się, ubawiłeś mnie srodze
sam widzisz jakie tony wprowadzasz, ogólne rozbawienie
Stary Ork - 2013-02-21, 11:17
:
Toudisław napisał/a:
a tu do pomsyły Orka.


Kurwa, Toudi, jeszcze raz przypniesz mnie do tego pomysłu w takiej formie, to Cię znajdę i odeszczam się na Twój grób. Mordy sobie Orkiem nie wycieraj, bo chodziło mi o cos innego --_- Niech każdy mówi za siebie --_-
utrivv - 2013-02-21, 11:18
:
A może zamiast wypożyczalni książek wprowadźmy wypożyczalnię pieniędzy?
Jedna osoba może pożyczyć tylko 500zł na miesiąc a jeżeli zgubi lub zniszczy może oddać inne egzemplarze (mnie zostało jeszcze sporo setek z Waryńskim).
Na każdej wypożyczonej setce będzie losowo wybrany cytat z klasyków. :badgrin:
Toudisław - 2013-02-21, 11:19
:
Stary Ork napisał/a:
Mordy sobie Orkiem nie wycieraj, bo chodziło mi o cos innego --_- Niech każdy mówi za siebie --_-

W jakiej formie ? Popierasz jakiś pomysl a potem dziwisz się, ze są konsekwencje. Łączenie takich bibliotek to problam i likwidacja jednaj z nich. Tak ? Tak.
Procella - 2013-02-21, 11:19
:
Toudisław napisał/a:
N ie widzisz róznicy pomiędzy muzyką z Radia a na żywo ? KJakim prawem odmawiasz mi parwa do muzyki na żywo?

Wypożyczanie książek z biblioteki to też tylko namiastka posiadania w domu czegoś takiego:
http://io9.com/5352953/ta...brary/gallery/1
http://bookmania.me/post/...lawsons-private
I biblioteki, i radio, to pewne minimum. Owszem, to smutne, że nie każdy może mieć maksimum, ale przynajmniej minimum powinno być zapewnione.
Toudisław napisał/a:
Książki są łatwo dostępne. E book, biblioteki, księgarnie, używane książki, sasiedzi.

:arrow: Ebooki - nie są za darmo, chyba że mówimy o piractwie. Oczywiście czytnik czy inne tego typu urządzenie w każdym domu pojawi się z powietrza.
:arrow: Biblioteki - chcesz przecież ograniczyć ich liczbę, a zatem i dostępność.
:arrow: Księgarnia - ale tam każą płacić. Dużo. Nie mówiąc już o tym, że księgarnie w małych miejscowościach... są jakie są. Jeżeli są.
:arrow: Używane ksiażki - też nie są za darmo, ale ok, są tanie. Tylko że o antykwariat w mniejszej miejscowości jeszcze trudniej, niż o księgarnię. A internetowe? Nie każdy ma w domu komputer z dostępem do sieci i potrafi go obsługiwać.
:arrow: Sąsiedzi? Własnie się zastanawiam, ile bym czytała, pożyczając książki od sąsiadów i znajomych... część czyta mało, część ma zainteresowania kompletnie różne od moich, a reszta... korzysta z bibliotek.
Toudisław napisał/a:
A ono nie moze iść do biblioteki bo ?
Bo w jego miejscowości bibliotekę zlikwidowałeś, a nie stać go na dojazd do innego miasta?
Toudisław napisał/a:
A wszkolna biblioteka?

Zazwyczaj mniejsza od "normalnej" i mocno nastawiona na program szkolny + trochę młodzieżowych i dziecięcych czytadeł. Jeżeli akurat w danej szkole jest nieźle zaopatrzona, to super.
Sabetha - 2013-02-21, 11:21
:
Jachu napisał/a:
Nie chciałbym żyć w państwie rządzonym przez Toudiego.


Nie chciałbyś, to dopiero w państwie rządzonym przeze mnie :mrgreen:

Moja mama lubi czytać romanse. Nie wiem, czy jest niespełniona życiowo, musiałabym zapytać //mysli
Zasadniczo gówno mi do tego, co kto lubi czytać. Powinien mieć chociaż jedna bibliotekę w gminie, gdzie mógłby to lubienie realizować. I basta.
Jedyne, co mnie denerwuje, to hasło o marnowaniu pieniędzy. Państwo codziennie marnuje pieniądze na sto o wiele durniejszych sposobów. I co? I nic. Równie dobrze mogę sobie postulować, żeby odebrać zasiłki różnym obszczymurom i przeznaczyć je na stypendia dla młodych, zdolnych z pipidówki :P
Stary Ork - 2013-02-21, 11:22
:
Szkolnych wypożyczalni jest więcej niż bibliotek gminnych. Likwidacja bibliotek szkolnych to ograniczenie dostępu do książek dla dzieci z prowincji. Łączenie biblioteki szkolnej z gminną w taki sposób, jak u mnie, nie przyniosło żadnej straty, bo obie placówki były oddalone o 200 metrów. A ten projekt przewiduje likwidację bibliotek szkolnych jako takich, co utrudni dostęp do ksiązek, bo bibliotek gminnych jest mniej i są bardziej od siebie oddalone. Toudi, czytaj ze zrozumieniem, to raz. I nie powołuj się na mnie, to dwa. --_-
utrivv - 2013-02-21, 11:24
:
W serialu Morderstwa w Midsomer (zakładam że to prawda, że tak jest w GB) biblioteka ma kółka i silnik i objeżdża wsie i miasteczka w każdym stając na powiedzmy tydzień. Być może to nie jest taki głupi pomysł?

Gdyby jeszcze powiesić na niej baner sponsora i obłożyć to jakąś fundacją i wolontariatem mogłoby się okazać że państwowe dotacje nie są potrzebne.
Toudisław - 2013-02-21, 11:32
:
Sabetha napisał/a:
Zasadniczo gówno mi do tego, co kto lubi czytać. Powinien mieć chociaż jedna bibliotekę w gminie, gdzie mógłby to lubienie realizować. I basta.

A czy ja napisałem coś innego? PRoblem w tym że nadal są odziały tych biblkotek we wsiach gdzie korzysta z nich dosłownie parę osób.
Procella napisał/a:
Ebooki - nie są za darmo, chyba że mówimy o piractwie. Oczywiście czytnik czy inne tego typu urządzenie w każdym domu pojawi się z powietrza.

Wilele jest za darmo. Spokojnie można do takich dotrzeć. Nic nie jest z powietrza wieć soryy. Nic nie ma za darmo.
Procella napisał/a:
Biblioteki - chcesz przecież ograniczyć ich liczbę, a zatem i dostępność.

Ale młody może się ruszyć czasem co ? i na rowerku pojechać te 5 czy nawet 10 km. Daramtyzujesz sory.
Procella napisał/a:
Zazwyczaj mniejsza od "normalnej" i mocno nastawiona na program szkolny + trochę młodzieżowych i dziecięcych czytadeł. Jeżeli akurat w danej szkole jest nieźle zaopatrzona, to super.

Czyli na tą Astronomię właśnie tak ?
Stary Ork napisał/a:
Toudi, czytaj ze zrozumieniem, to raz. I nie powołuj się na mnie, to dwa. --_-

Czytam, że zroumieniam tylko ty nie chcesz przyjąć do wiadomosći jakie będzie miał konsekwencję ten pomysł.
Stary Ork - 2013-02-21, 11:34
:
Toudisław napisał/a:
Czytam, że zroumieniam tylko ty nie chcesz przyjąć do wiadomosći jakie będzie miał konsekwencję ten pomysł.


Będzie mial takie konsekwencje, że z 8 tys bibliotek publicznych i 33 tys bibliotek szkolnych zostanie 8 tys bibliotek publiczno-szkolnych. 20% PROCENT STANU WYJŚCIOWEGO. --_-
Toudisław - 2013-02-21, 11:34
:
Stary Ork napisał/a:
Będzie mial takie konsekwencje, że z 8 tys bibliotek publicznych i 33 tys bibliotek szkolnych zostanie 8 tys bibliotek publiczno-szkolnych. 20% PROCENT STANU WYJŚCIOWEGO. --_-

Tak właśnie. Czyli sporo mniej.
Stary Ork - 2013-02-21, 11:36
:
Nie widzisz problemu?
Romulus - 2013-02-21, 11:38
:
Nie mieszajmy nagle łączenia bibliotek publicznych ze szkolnymi.

Wrzuciłem wcześniej link do artykułu z "The Atlantic" po to, aby pokazać, że zamykanie się w wąskim i prymitywnym myśleniu "do biblioteki nikt nie przychodzi więc ją zamknijmy" to droga do uczynienia tego kraju pustynią kulturalną i intelektualną.

Biblioteki to infrastruktura, która już istnieje - to konkretny majątek. Wymaga odświeżenia, inwestycji - takiego podejścia jak zaprezentowane w linkowanym przeze mnie artykule. Po co niszczyć infrastrukturę? Lepiej się zastanowić, jak sprawić, aby na powrót była użyteczna. Nie tylko jako miejsce, do którego chodzi się po książki od tanich romansideł po "Finnegan's Wake". Można przecież nadać jej wielofunkcyjny charakter jako lokalnego centrum kulturalnego.

Podejście - przychodzą tylko dwie panie na miesiąc więc rozpieprzmy infrastrukturę w drobny mak, to całkowity brak wyobraźni i myślenia perspektywicznego w odniesieniu do kultury własnie w małych miejscowościach.
Sabetha - 2013-02-21, 11:39
:
A może by tak połączyć te biblioteki, które się da, a resztę zostawić w spokoju? :-)
Toudisław - 2013-02-21, 11:39
:
Stary Ork napisał/a:
Nie widzisz problemu?

No właśnie widzę. Ale ty jesteś za połączeniem. Bo połączenie gminnej do szkolnej do głupota. Otwarte za krótko i bez wakacji. Do tego nie ma tyle miejsca w szkołach. No i ludzie z poza szkoły na jej terenie. To się nie da zrobić. Efekt będzie taki że znikną te szkolne a nie te gminne.
Stary Ork - 2013-02-21, 11:39
:
Romulus napisał/a:
Podejście - przychodzą tylko dwie panie na miesiąc więc rozpieprzmy infrastrukturę w drobny mak, to całkowity brak wyobraźni i myślenia perspektywicznego w odniesieniu do kultury własnie w małych miejscowościach.


Romku, ale nikt nie mówi o rozpieprzaniu infrastruktury, przecież można otworzyć tam sklep z ajfonami :mrgreen:

Toudisław napisał/a:
Bo połączenie gminnej do szkolnej do głupota. Otwarte za krótko i bez wakacji.


Bo przecież w wakacje szkoły przenoszą się wszystkie na planetę Zod i są dostępne tylko przez portale transwymiarowe, o których wiedzą tylko reptilianie z Syriusza? :mrgreen: U nas biblioteka gminna w szkole jest otwarta cały rok, bo i tak szkoła wymaga sprzątania i dozoru - więc dodatkowe koszta są znikome. U nas to działa. Szkoła jest otwarta od wczesnych godzin porannych do 20-21 (bo SKS), biblioteka działa 8 godzin dziennie. Gdzie problem?
Toudisław - 2013-02-21, 11:44
:
Sabetha napisał/a:
A może by tak połączyć te biblioteki, które się da, a resztę zostawić w spokoju? :-)
No ja o tym mówiłem od początku ale na mnie najechaliście. Połączenie oznacza likwidację. To jak chcecie komuś prawo do czytania odmawiać co ? Właśnie o racjonalizacji mówię a wy że nie. A teraz Ork popiera pomysł który może doprowadzić do likwidcu 80 % bibliotek.
Romulus napisał/a:
Biblioteki to infrastruktura, która już istnieje - to konkretny majątek. Wymaga odświeżenia, inwestycji - takiego podejścia jak zaprezentowane w linkowanym przeze mnie artykule. Po co niszczyć infrastrukturę? Lepiej się zastanowić, jak sprawić, aby na powrót była użyteczna. Nie tylko jako miejsce, do którego chodzi się po książki od tanich romansideł po "Finnegan's Wake". Można przecież nadać jej wielofunkcyjny charakter jako lokalnego centrum kulturalnego.

Na to tzreba mieć realny pomysł a nie kolejną utopię. Wtedy tak a nie wymyślanie idei na siłę żeby udowodnić, że się jest potrzebnym. U nas do Biblioteki dodali " centrum informacji turystycznej " w którym nikt słowa po Angielsku nikt nie znał atrakcji regionu a nawet nie potrafili po polsku powiedzieć jak gdzieś dojechać.
Beata - 2013-02-21, 11:45
:
Sabetha napisał/a:
A może by tak połączyć te biblioteki, które się da, a resztę zostawić w spokoju? :-)

No właśnie. Jeśli są odpowiednie warunki wewnętrzne (np. miejsce dla hordy młodych czytelników, którzy razem przyszli po lekturę) i zewnętrzne (nie ma ruchliwej ulicy pomiędzy) oraz jest możliwość zapewnienia otwarcia biblioteki nie tylko w godzinach pracy szkoły, ale i po południu (pewnie konieczna byłaby dwuzmianowość), to czemu nie?
Toudisław - 2013-02-21, 11:45
:
Stary Ork napisał/a:
biblioteka działa 8 godzin dziennie. Gdzie problem?

Gimmna działa u ans 11 godzin. Największy ruch ma koło 18-19. a 8 to za mało sory.
Stary Ork - 2013-02-21, 11:46
:
Toudisław napisał/a:
A teraz Ork popiera pomysł który może doprowadzić do likwidcu 80 % bibliotek.


Kurwa --_-

Toudisław napisał/a:
Największy ruch ma koło 18-19. a 8 to za mało sory.


Dzisiaj jest u nas czynne od 11 do 19 //mysli Wymagasz od biblioteki dopasowania godzin otwarcia do Twojej wygody? Socjalistyczne myślenie. Jeśli chcesz czytac, to możesz i dojechać 20 kilometrów, i przyjśc wcześniej, roszczeniowcu jeden.
Fidel-F2 - 2013-02-21, 11:48
:
:mrgreen:
MrSpellu - 2013-02-21, 11:54
:
Stary Ork napisał/a:
Może zamiast tego faktycznie niech w bibliotekach będzie tylko Mann, Proust i Kafka

Ja pterodaktylę, miałem kiedyś taki koszmar. W bibliotekach i księgarniach mieli tylko Manna, Prousta i Kafkę o_O Nazajutrz przyśnił mi się Gombrowicz o_O

Stary Ork napisał/a:
nie każdy jest młodym, wykształconym, z wielkiego miasta.

I dobrze, bo to jest obelga.

Stary Ork napisał/a:
Ja wiem, że to w Twoim stylu, ale szarzujesz

Overwatch! :badgrin:

A tak poważnie, po wuj nam te wszystkie biblioteki? Przecież są Fakt i Superak? Społeczeństwu wystarczy. I tak jako naród jesteśmy durni i głupi. Czytamy bardzo mało, a czasem nawet wcale. Czytelnictwo w tym kraju dogorywa. I że niby czytelnictwo dogorywa, bo znikają biblioteki? Ja myślę, że zamykają biblioteki bo czytelnictwo dogorywa. Zwyczajnie, są znacznie ciekawsze rzeczy do robienia od czytania książek. Jest przecież telewizja, internet, granie w grę, chlanie piwska i wypalanie fajek, takich 10 PLN za paczkę (bo innych już nie ma). Książki są nudne, jest to rozrywka dla zblazowanych burżujów lub yntelygentów. Co mnie obchodzi złakniony wiedzy, ubogi, ale zdolny dwunastolatek? Gimnazjalistki, licealistki i studentki bez kasy na kosmetyki jakoś potrafią sobie poradzić we własnym zakresie. Tylko trzeba przerobić tekst na "zrobię Ci loda jak kupisz mi książkę" //mysli

Stary Ork napisał/a:
Właśnie, niech czytają ci, których na to stać. Pełne poparcie.

A żebyś wiedział! Nie dalej jak w poniedziałek wlazłem do Empiku (swoją drogą mieli tam zajebiste, tanie pędzle syntetyczne, w sam raz do olejowych washy :P ). No i stwierdziłem, że sobie w końcu kupię jakąś książkę. Pierwszą od... kwietnia 2012? No bo ja lubię kupować sobie książki, a nie cierpię wypożyczać. Wybór padł na Morfinę Twardocha. Spojrzałem na cenę i przeliczyłem na farbki Vallejo. Miałbym cztery nowe kolory. Dorzuciłbym 5 PLN i miałbym pięć kolorów lub figurkę z MO. Następną książkę kupię dopiero, gdy przeczytam to co mam, a czego jeszcze nie przeczytałem. Czyli gdzieś w okolicach 2016 roku. Mi tam biblioteki są niepotrzebne. Mogą zamknąć choćby dziś.
Stary Ork - 2013-02-21, 11:57
:
MrSpellu napisał/a:
Nazajutrz przyśnił mi się Gombrowicz


Ale nie mówił "Proszę się pochylić i rozluźnić"? //mysli

MrSpellu napisał/a:
Overwatch!


I Counterattack na Ld9 //orc

MrSpellu napisał/a:
A tak poważnie, po wuj nam te wszystkie biblioteki? Przecież są Fakt i Superak? Społeczeństwu wystarczy. I tak jako naród jesteśmy durni i głupi. Czytamy bardzo mało, a czasem nawet wcale. Czytelnictwo w tym kraju dogorywa. I że niby czytelnictwo dogorywa, bo znikają biblioteki? Ja myślę, że zamykają biblioteki bo czytelnictwo dogorywa. Zwyczajnie, są znacznie ciekawsze rzeczy do robienia od czytania książek. Jest przecież telewizja, internet, granie w grę, chlanie piwska i wypalanie fajek, takich 10 PLN za paczkę (bo innych już nie ma). Książki są nudne, jest to rozrywka dla zblazowanych burżujów lub yntelygentów. Co mnie obchodzi złakniony wiedzy, ubogi, ale zdolny dwunastolatek? Gimnazjalistki, licealistki i studentki bez kasy na kosmetyki jakoś potrafią sobie poradzić we własnym zakresie. Tylko trzeba przerobić tekst na "zrobię Ci loda jak kupisz mi książkę"


Pełne poparcie. Mni ksionżkow, wincy piwa //mysli

MrSpellu napisał/a:
A żebyś wiedział! Nie dalej jak w poniedziałek wlazłem do Empiku (swoją drogą mieli tam zajebiste, tanie pędzle syntetyczne, w sam raz do olejowych washy ). No i stwierdziłem, że sobie w końcu kupię jakąś książkę. Pierwszą od... kwietnia 2012? No bo ja lubię kupować sobie książki, a nie cierpię wypożyczać. Wybór padł na Morfinę Twardocha. Spojrzałem na cenę i przeliczyłem na farbki Vallejo. Miałbym cztery nowe kolory. Dorzuciłbym 5 PLN i miałbym pięć kolorów lub figurkę z MO. Następną książkę kupię dopiero, gdy przeczytam to co mam, a czego jeszcze nie przeczytałem. Czyli gdzieś w okolicach 2016 roku. Mi tam biblioteki są niepotrzebne. Mogą zamknąć choćby dziś.


Oblałeś test target priority //mysli
MrSpellu - 2013-02-21, 12:02
:
Stary Ork napisał/a:
Oblałeś test target priority

No, pędzle kupiłem. Twardocha nie.
Tixon - 2013-02-21, 15:34
:
Ponad 60 postów, kiedy mnie nie było :-|
Skoro wyłączyliście mnie z tej pięknej awantury (a muszę dodać, że rozumiem - chociaż z problemami - Toudiego), to chcę tylko powiedzieć, że mój księgozbiór jest od dawna dla krewnych i znajomych otwarty. Mam klasykę, fantastykę, najlepsze fantasy, dobre sf, kilka książek historycznych a i romanse też by się znalazły.
Sabetha - 2013-02-21, 21:23
:
Dobra, kiedy mogę przyjechać? :-)
ASX76 - 2013-02-21, 23:30
:
Sabetha napisał/a:
Dobra, kiedy mogę przyjechać? :-)


To pułapka. //mysli
Sabetha - 2013-02-22, 12:38
:
Musiałeś to pisać? Teraz już na pewno mnie nie zaprosi :evil:
ASX76 - 2013-02-22, 13:51
:
Sabetha napisał/a:
Musiałeś to pisać? Teraz już na pewno mnie nie zaprosi :evil:


I o to właśnie mi chodziło. ;) Po Twoim powyższym wpisie poczyta sobie za punkt honoru zaproszenie Cię do swojej obfitującej w zagrabione innym bogactwa, jaskini. :-o
Teraz, gdy został już zdemaskowany, niewykluczone, że będzie miał większe opory przed dokonaniem czynów zakazanych, wszak cały Lud patrzy mu na łapy przyozdobione ostrymi jak brzytwa pazurami, że nie wspomnę o bogatym w kolce kamuflującym pancerzu. :-P
A nawet gdyby..., to przynajmniej zginiesz pomna mądrej przestrogi troskającego się o Twój los Trybuna-Bota, którego złoża skarbów są niewątpliwie większe. --_-

Mimo kwiecistej formy, nadal kwalifikuje się to jako spam.
Proszę przestać.

Romulus - 2013-03-11, 13:26
:
Fajny artykuł Orlińskiego w dzisiejszej Wyborczej (przeklejam w całości bo zaraz zablokują):
Cytat:
Co wynika z najnowszego raportu o czytelnictwie? Ludzie, którzy nie czytają, nie potrafią także uzasadniać swoich tez inaczej niż skandowaniem: "Kto nie skacze, ten jest pedał", i rykiem w gorylich maskach. Tylko że to nie jest ich wina
Sześć lat temu Ludwik Dorn, wówczas prominentny polityk w rządzie PiS, udzielił kuriozalnego wywiadu Cezaremu Michalskiemu z "Dziennika". Zacznę od cytatów.

"Jeśli chodzi o mój zakres działań, to najważniejszym celem, jaki sobie postawiłem, jest przeciągnięcie na naszą stronę inteligencji technicznej, bo na inteligencję humanistyczną już machnąłem ręką..." - oznajmił Dorn.

Na pytanie Michalskiego o to, co konkretnie PiS chce tej inteligencji zaoferować, odpowiedział: "Po pierwsze, reformę szkolnictwa wyższego, po drugie, plan informatyzacji państwa. To wielkie przedsięwzięcie oznaczające jednocześnie pieniądze i zatrudnienie dla całej masy dobrze wykształconych ludzi, dla firm informatycznych. Do tego autostrady i coś, co przez pierwsze lata będzie miało kadrowo skromny wymiar, ale będzie miało znaczenie symboliczne, a potem obrośnie w ogromne inwestycje - to znaczy program rozwoju w Polsce energetyki jądrowej".

Uderzają mnie w tym wywiadzie dwie rzeczy. Przede wszystkim jego uniwersalność. Gdybym nie zaczął tekstu od zadeklarowania tego, który polityk z której partii ogłosił takie właśnie zamiary, mógłbym się teraz z państwem bawić w zgadywankę.

Wyniki zapewne rozłożyłyby się po równo między wszystkie dotychczas rządzące partie III Rzeczypospolitej. Pod tymi słowami polityka z rządu Kaczyńskiego mógłby się podpisać polityk z rządu Tuska, ale także politycy z rządów Millera, Pawlaka, Buzka czy Suchockiej.

Dorn wyjątkowo lapidarnie opisał wizję programu modernizacyjnego stanowiącego niekwestionowany fundament ideowy III Rzeczypospolitej, akceptowany przez wszystkie partie głównego nurtu. Podobne wątki znajdziemy także w wypowiedziach innych polityków, na przykład w wizjach cyfryzacji ministrów Boniego i Tuska, ale nie kojarzę, by ktoś to wyraził dosadniej od Dorna.

Istotą tych wizji jest fetyszyzowanie namacalnych przejawów modernizacji - autostrad, stadionów, szybkich łączy internetowych - przy jednoczesnym lekceważeniu pytań o wykorzystanie tej nowoczesnej infrastruktury. Cały wysiłek idzie w zbudowanie stadionu, kwestia wymyślenia sensownego planu widowisk sportowych i kulturalnych, które nadałyby tej budowie sens (niekoniecznie ekonomiczny - jakikolwiek!), zawsze schodzi na dalszy plan, o ile w ogóle dopuści się do dyskusji.

I tak dochodzimy do drugiej uderzającej rzeczy w wywiadzie Dorna. To fundamentalna nieprawda takiego podejścia.

Budowa autostrad to mój konik - bo też zresztą na ten modernizacyjny program spoglądam tak jak Żeromski na pozytywizm, z pozycji życzliwego krytyka, który jest nie tyle przeciw budowie infrastruktury, ile ubolewa nad tym, że to się kończy jak budowa drogi żelaznej w "Doktorze Piotrze", sukcesem techniczno-gospodarczym i katastrofą społeczną.

Właśnie dlatego, że śledzę tę budowę bardzo uważnie, wiem, że wąskim gardłem nigdy nie jest niedostatek inżynierów. To nie on był przyczyną zdemaskowanej niedawno przez ABW zmowy cenowej zdemoralizowanych prezesów firm budowlanych (przypominających zresztą występującego w tym opowiadaniu szemranego pana Teodora Bijakowskiego vel Bijaka).

A nawet te zmowy cenowe nie są mimo wszystko najważniejszym problemem. Kalendarz budowy autostradowej obwodnicy Wrocławia wyglądał tak: przez pięć lat przygotowywano decyzję lokalizacyjną (1994-99), przez następne pięć lat walczono z protestami mieszkańców (1999-2004), przez cztery lata z mozołem wyłaniano wykonawcę (2004-08), a potem przez trzy lata budowano (2008-11).

To znaczy, że przez 17 lat, które upłynęły od decyzji o budowie autostrady do jej otwarcia, tylko trzy lata (18 proc.) to czas inżynierów. Konsultacje społeczne z mieszkańcami zajęły pierwsze dziesięć lat, a wyłanianie wykonawcy cztery lata.

To stanowczo za długo - pierwsze 14 lat budowy było katastrofalną porażką w dziedzinie prawa i komunikacji społecznej. Objawił się więc dramatyczny deficyt humanistów. W porównaniu z nimi inżynierowie wykonali swoją robotę śpiewająco (borykając się z powodzią i zatorami płatniczymi).

Wybrałem ten przykład ze względu na jego typowość. Podobnie to wygląda z budową innych nowoczesnych dróg w Polsce. Nigdy nie brakuje inżynierów, zawsze brakuje humanistów. Wąskim gardłem modernizacji Polski cały czas nie jest brak cementu czy stali, tylko brak umiejętności prowadzenia dialogu społecznego. Ale mimo to ciągle mamy "narodowy program cyfryzacji" czy "narodowy program budowy stadionów", a nie mamy "narodowego programu rozwoju więzi społecznych".

Oczywiście, wynika to ze względnej łatwości tego pierwszego i trudności tego drugiego. Łatwiej połączyć Polaków autostradami i światłowodami, niż wytworzyć między nimi więzi społeczne. Na to nie można ogłosić przetargu.

Technokraci powiedzą, że więzi społeczne przyjdą razem z infrastrukturą. Połączmy Radom i Kielce światłowodem, połączmy Toruń i Bydgoszcz szybką koleją, połączmy Warszawę i Łódź autostradą i - pstryk! - mieszkańcy tych miast natychmiast zapałają do siebie szaloną sympatią.

Tak zdają się postrzegać rolę internetu teoretycy z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Gdy już umrą szkoły, muzea i biblioteki, połączy nas facebookowa grupa "Wszyscy Polacy to jedna rodzina", gdzie będziemy wymieniać zdjęcia śmiesznych kotków i złote myśli z Twittera ministra Sikorskiego.

To groźne złudzenie, bo praktycy internetu wiedzą coś, co umyka teoretykom. Sieć nie integruje, sieć atomizuje.

Często używa się w niej słowa "społecznościowy", ale nie należy go mylić z tym, co za społeczność uważamy w realu. "Gra społecznościowa" oznacza grę, w której trzeba płacić żywą gotówką za to, co w tradycyjnych grach dostawaliśmy za darmo. "Serwis społecznościowy" oznacza coś, co teoretycznie jest za darmo, bo sprytnie ukrywa się przed nami mechanizm kradzieży naszych danych osobowych dla odsprzedania ich marketingowi.

Internet integruje nas więc na tyle, na ile to pasuje do modeli biznesowych. A te najczęściej prowadzą do dzielenia nas na odizolowane segmenty, bo tak nas chce widzieć marketing - nie jako społeczeństwo, tylko jako zróżnicowane targety.

Na Facebooku poznajemy najczęściej znajomych poprzednich znajomych z Facebooka. W Google'u znajdujemy treści podobne do tych, których wyszukiwaliśmy przedtem. Spotify puszcza nam piosenki podobne do tych, jakich słuchaliśmy poprzednio.

Tylko ta staroświecka, analogowa kultura papierowych książek i zakurzonych bibliotek może pełnić funkcję integracyjną. To była recepta Żeromskiego na naprawianie katastrofy społecznej po pozytywizmie.


Kultura sprawia, że doktor Piotr Cedzyna naprawi błędy popełnione przez jego ojca z podpuszczenia Bijakowskiego vel Bijaka. Kultura powstrzymuje Pawła Obareckiego z "Siłaczki" przed wejściem w gnuśny układ notabli z Obrzydłówka [przypomnijmy - tworzą go ksiądz, aptekarz, sędzia i naczelnik poczty].

Nasza modernizacja doszła, niestety, na razie dopiero do czasów młodości Żeromskiego, gdy ten - dorabiając sobie jako korepetytor i guwerner - bezlitośnie obsmarowywał w sekretnym dzienniku swoich pracodawców jako ignorantów, chamów, nieuków. I uwodząc ich małżonki, którym podobał się wygadany i oczytany student.

Analogia do tamtych czasów jest tym ciekawsza, że program modernizacji pozytywistycznej tak jak program modernizacji na modłę III Rzeczypospolitej był dziełem inteligentnych i wykształconych ludzi, którzy wyparli się własnego dziedzictwa. Cezary Michalski w tym wywiadzie zresztą zarzuca to właśnie Dornowi, że przecież on sam wywodzi się z tej grupy społecznej, którą teraz chciałby unicestwić na rzecz wyidealizowanej inteligencji technicznej.

"Ależ oczywiście, dlatego znam patologie własnej grupy. Jej nadmierne przywiązanie do idei abstrakcyjnych, do refleksji nad językiem" - odpowiedział na to Dorn najwyraźniej nieświadomy, że przemawia przez niego właśnie ta patologia. Absurdalne przywiązanie do abstrakcyjnej idei i języka modernizacyjnego bez zadania sobie fundamentalnego pytania: Ale dla kogo robimy tę modernizację? Kim będą ludzie jeżdżący tymi autostradami? Jakie treści będą sobie przesyłać tymi cyfrowymi łączami? Dokąd będą latać z tych nowych lotnisk?

W najnowszym raporcie Biblioteki Narodowej, który odnotowuje kolejny spadek czytelnictwa, najbardziej przerażające jest jednak to, że widać go także po uwzględnieniu wszystkich możliwych poprawek na czytelnictwo elektroniczne. Nie czytamy w internecie.

Infantylna wizja modernizacji zakładała, że jak już podłączymy się wszyscy do szybkich łączy internetowych, zaczniemy korzystać z otwieranych zasobów bibliotecznych. Nieprawda, ściągamy "Gangnam Style" i śmieszne obrazki. Kto nie czyta papierowych książek, ten nie czyta też e-booków. Żaden światłowód tego nie uratuje.


Katastrofa społeczna i kulturalna jest teraz największym zagrożeniem dla Polski. Bardziej się jej boję niż recesji. Czy PKB wzrośnie o 1 proc., czy spadnie o 1 proc., to naprawdę drobiazg wobec tego, że zamiast ze sobą dyskutować, bawimy się w zrywanie sobie nawzajem wykładów.

Ale to musi się tak skończyć. Ludzie, którzy nie czytają, nie potrafią także uzasadniać swoich tez inaczej niż skandowaniem: "Kto nie skacze, ten jest pedał", i rykiem w gorylich maskach. Tylko że to nie jest ich wina, III Rzeczpospolita od początku budowana jest kosztem nieustannego trwonienia kapitału ludzkiego i społecznego.

Właśnie zapaliła nam się lampka "rezerwa".

Podkreślenia moje.

http://wyborcza.pl/1,7547...2#ixzz2NEWTBeaN
Fidel-F2 - 2013-03-11, 13:30
:
rejtani i aktorzy, takie tam pitu pitu
Sabetha - 2013-03-11, 17:22
:
Artykuł rzeczywiście fajny, zwłaszcza fragmenty dotyczące nie szeroko pojętego czytelnictwa, tylko internetu.

A tak na marginesie: dzisiaj koleżanka zapytała mnie, jak skłonić swojego syna do czytania książek. Na moje "a ty czytasz?" odpowiedziała "nnnooo... nie" :mrgreen:
Stary Ork - 2013-03-11, 17:28
:
Sabetha napisał/a:
A tak na marginesie: dzisiaj koleżanka zapytała mnie, jak skłonić swojego syna do czytania książek. Na moje "a ty czytasz?" odpowiedziała "nnnooo... nie"


Hmm, moja potomka zaczyna czytać w ubikacji... Choćbym chciał, i tak się jej nie wyprę :mrgreen: Ale fakt, trudno, cholera, wymagać od dzieci czytania, skoro nie czytają rodzice //mysli
Romulus - 2013-03-11, 18:21
:
Orliński pisze z sensem, moim zdaniem. Walnijmy sobie jeszcze ze 20 akłaparków, ze 2 stadiony, kilka torów bobslejowych i dla panczenistów (ponoć Polak jakiś wygrał cośtam gdzieśtam).

I zlikwidować biblioteki. Dać tą infrastrukturę jakiemuś przedsiębiorcy, niech zrobi kebabownię, przy okazji rozwiąże problem z bezpańskimi zwierzętami. Wszyscy szczęśliwi, nażarci, a naród jak pełny brzuch ma to i władzę kocha.
Jezebel - 2013-03-11, 18:37
:
W artykule poruszono, niejako przy okazji, ważki problem, nierozerwalnie związany z czytelnictwem - kreowanie potrzeby specjalizacji na coraz wcześniejszych etapach edukacji (patrz: różne dziwne pomysły na reformowanie liceów ogólnokształcących). Kiedy się młodym ludziom wmawia, że w wieku 15 lat powinni się skupiać na zapoczątkowywaniu swojej przyszłej kariery zawodowej, trudno się dziwić, że mało komu przychodzi do głowy, by po książkę sięgnąć. Bo to przecież poświęcanie czasu czemuś, co wprzyszłości nie zaowocuje kasą. I to w czasach, kiedy wypada wyrzucić z głowy schemat 'usiądę na stołku i zejdę w wieku emerytalnym' i przygotować się na być może częste zmienianie stanowisk i branż, a już na pewno na duże prawdopodobieństwo niedostania pracy w zawodzie wyuczonym. I co się okazuje? Ano że czytelnicy, z ich zazwyczaj bardziej elastycznym sposobem myślenia, mają w takich sytuacjach łatwiej.

Studenty współczesne to straszne zaraza. Myśli to, że interesować się można tylko tym, co się studiuje. I odwrotnie - jak się człowiek czymś interesuje, to musi iść na adekwatne studia (biedni ci, co na jednej pasji nie kończą :P ). Sama ostatnio notorycznie potykam się o pytania współstudentek 'nie myślałaś o studiach humanistycznych (jestem na medycznych, toż to nie ma z humanizmem nic wspólnego! :D), skoro tyle czytasz?'.
Tixon - 2013-03-11, 18:42
:
Sabetha napisał/a:
A tak na marginesie: dzisiaj koleżanka zapytała mnie, jak skłonić swojego syna do czytania książek. Na moje "a ty czytasz?" odpowiedziała "nnnooo... nie"

Ja poszedłem z gimnazjalistami do biblioteki i wybrałem dla nich książki do przeczytania.
A Ty co zrobiłaś dla wzrostu czytelnictwa? :dwarf:
Sabetha - 2013-03-11, 18:44
:
Wychowałam dziecko, które wszystkie swoje pieniądze przeznacza na książki i czyta po dziesięć tomów miesięcznie.
Beata - 2013-03-11, 18:45
:
Tixon napisał/a:
Ja poszedłem z gimnazjalistami do biblioteki i wybrałem dla nich książki do przeczytania.

Teraz będziesz musiał dopilnować, by przeczytali. //evil
toto - 2013-03-11, 18:47
:
A ja przeczytałem książkę. Wcześniej ją nawet kupiłem. Też się liczy?
GilGalad - 2013-03-11, 18:47
:
Cytat:
Sama ostatnio notorycznie potykam się o pytania współstudentek 'nie myślałaś o studiach humanistycznych (jestem na medycznych, toż to nie ma z humanizmem nic wspólnego! :D), skoro tyle czytasz?'.


Zaczynam się bać o poziom studentek kierunków medycznych, dla przykładu u mnie na GiKu na wykładach 75% czyta jakąś książkę, a dyskusje na ich temat są rzeczą powszechną.
Tixon - 2013-03-11, 18:49
:
ArsMachina napisał/a:
Winą państwa jest to, że zniechęca do czytania już od najmłodszych lat. Bo jak nazwać inaczej skostniały system edukacji, w którym od lat wałkuje się te same bzdety z "klasyki"? Wszystkie dzieci w szkole wiedzą, że "Chłopi" są dłudzy i nudni, a "Nad Niemnem" da się czytać tylko z pominięciem nadzwyczaj rozbuchanych opisów przyrody. Tylko po co, skoro to nudy potworne? Żeby poznać klasyków? Toż to młodzi ludzie ani klasyki nie poznają (bo nudy, a można ze streszczenia), ani potem po książki nie sięgną (bo nudy, po prostu). Czemu więc nie włożyć więcej literatury nie-klasyczne, np. reportaży, historii z dalszych stron, ale też zwykłej beletrystyki, z której da się wiele wyciągnąć, zaszczepić chociaż w części jakąś chęć poznawania świata. Ale nie, lepszy jest przecież kolejny bzdurny wierszyk z dwudziestolecia międzywojennego, gdzie mało kto naprawdę lubi poezję, a jeszcze mniej jest w stanie wyłowić z niej jakiś sens.

Bze du ry
To wszystko już jest. Podręczniki polskiego zarówno do gimnazjum jak i liceum to mają*. I zaszczepiają**. Tylko trzeba to przeczytać.

*Przejrzyj je. Jest tam fantastyka, fantasy (Sapkowski i Tolkien), powieści realistyczne, eseje, reporterze, powieści podróżnicze, recenzje. Są również omawiane na lekcjach.

** Tak miałem z fragmentem Krainy Chichów. Przeczytałem w gimnazjum, zapaliłem się i chciałem przeczytać całość. A potem dowiedziałem się, że to jest uznawane za fantasy.
Młodzik - 2013-03-11, 18:50
:
Też spotkałem się z pytaniami, dlaczego nie poszedłem na studia humanistyczne. Ech, coraz częściej czuję się jak dinozaur.
Tixon - 2013-03-11, 18:53
:
Beata napisał/a:
Teraz będziesz musiał dopilnować, by przeczytali.

Załatwione, dostałem wiadomość, że bardzo się książka podobała i rodzice byli zdziwieni, że ich dziecko czyta. Trochę się tylko martwiłem, że książki są jest nieodpowiednia wiekowo, ale były w bibliotece, c'nie?
(Wiedźmin i Mój własny diabeł, tak dla zainteresowanych).


Zaczynam się bać o poziom studentek kierunków GiKu, skoro u nich 75% na wykładach, zamiast słuchać, czyta książki :mrgreen:
Jezebel - 2013-03-11, 18:56
:
GilGalad, mój kierunek (dietetyka) może nie jest reprezentatywny dla wszystkich medycznych, ale z 'koleżankami' z roku, gdybym bardzo chciała, mogłabym ewentualnie pogadać o butach i ciuchach z sieciówek. Nie czytają nawet literatury związanej z dziedziną, którą rzekomo studiują, o innej nie wspominając. Na 36 bab jedną widziałam z Kindlem, inna czytuje Dukaja, jeszcze innej pożyczyłam 'Atlas chmur' i teraz nawet możemy o tym pogadać, a z którąś kiedyś rozmawiałam o Martinie. Ostatnio widziałam jedną z '50 twarzami Greya', ale to może przemilczmy. I chyba tyle. Wypowiedzieć się to nie potrafi, konstruować poprawnych wypowiedzi pisemnych też nie bardzo, a to, cholera Collegium Medicum UJ, studia magisterskie -_- Na licencjacie (inna uczelnia) zresztą wcale nie było lepiej.
GilGalad - 2013-03-11, 18:56
:
Tixon napisał/a:
Zaczynam się bać o poziom studentek kierunków GiKu, skoro u nich 75% na wykładach, zamiast słuchać, czyta książki :mrgreen:


studentów ogólnie, nie tylko studentki.
Poza tym 5% kobiet, które ukończyły GiK pracuje w zawodzie. ;)
Tixon - 2013-03-11, 18:59
:
Nie zmieniłem po przekopiowaniu...
Jezebel, //backoff
stian - 2013-03-11, 19:02
:
U mnie na 5 roku prawa sporo osob czyta rzeczy pozaprawnicze. Choc ciut wiecej chyba prasę niż ksiazki. Ale jestem podbudowany.
Oceansoul - 2013-03-11, 19:22
:
Jezebel napisał/a:
GilGalad, mój kierunek (dietetyka) może nie jest reprezentatywny dla wszystkich medycznych, ale z 'koleżankami' z roku, gdybym bardzo chciała, mogłabym ewentualnie pogadać o butach i ciuchach z sieciówek. Nie czytają nawet literatury związanej z dziedziną, którą rzekomo studiują, o innej nie wspominając. Na 36 bab jedną widziałam z Kindlem, inna czytuje Dukaja, jeszcze innej pożyczyłam 'Atlas chmur' i teraz nawet możemy o tym pogadać, a z którąś kiedyś rozmawiałam o Martinie. Ostatnio widziałam jedną z '50 twarzami Greya', ale to może przemilczmy. I chyba tyle. Wypowiedzieć się to nie potrafi, konstruować poprawnych wypowiedzi pisemnych też nie bardzo, a to, cholera Collegium Medicum UJ, studia magisterskie -_- Na licencjacie (inna uczelnia) zresztą wcale nie było lepiej.

Z jednej strony zgroza, z drugiej - chyba mam jeszcze bardziej przerażającą opowieść. Studia moje - jedne z najbardziej humanistycznych, bowiem dwie filologie skomponowane w jeden kierunek - wykształciły cały szereg pań tłumaczek, które niczego nie czytają, a pojęcie o literaturze (czy to klasyce, czy współczesnej) mają żadne. Na 40 osób z dwóch grup, które znałam, czytało może z 4-5. Na zajęciach z literatury niemieckiej czy angielskiej (które były naprawdę sympatyczne, zwłaszcza te drugie, i naprawdę zachęcające!) panny umierały z nudów, na egzaminach cieszyły się, że mogą ściągnąć i mieć te 'pierdoły' z głowy, no bo kogo to interesuje i po co im to. Oczywiście ich nieczytanie nie wynikało ani z braku czasu, ani z braku pieniędzy na książki, a fajniejszymi tematami były wspomniane ciuchy, buty, kosmetyki. Podczas pięciu lat studiów rozmowę o konkretnej książce odbyłam AŻ jedną - i usłyszałam, że jestem głupia, bo uważam, że "Zmierzch" to gniot (mimo że nie byłam hejterką, tylko miałam solidne argumenty). I wszystko byłoby to dla mnie w gruncie rzeczy do przyjęcia, w końcu różnych ludzi potrzebuje społeczeństwo - gdyby nie ten nieszczęsny kierunek studiów, które sobie wybrały. No bo skoro nawet "humaniści" gardzą książkami, to ja już nie wiem...
Jezebel - 2013-03-11, 19:26
:
Potem takie literaturę tłumaczą, a czytelnik siedzi i wyje z żałości :P
Tixon - 2013-03-11, 19:43
:
Jezebel napisał/a:
Potem takie literaturę tłumaczą, a czytelnik siedzi i wyje z żałości

Hehe, nie. Nie czytają książek, więc czytelnictwo w kraju jest mniejsze. Jest mniejsze czytelnictwo, mniej książek jest wydawanych. Wydają mniej książek, jest mniej roboty dla tłumaczy.
Nie ma jak podkopywać własną dziedzinę :badgrin:
Oceansoul - 2013-03-11, 20:09
:
Tixon napisał/a:
Nie czytają książek, więc czytelnictwo w kraju jest mniejsze. Jest mniejsze czytelnictwo, mniej książek jest wydawanych.

W gruncie rzeczy to jedyne, co mnie martwi w całym tym spadku czytelnictwa. Tak, to dość samolubne podejście, przyznaję. Ale na dobrą sprawę nic mi do tego, że ktoś na własne życzenie chce się jakoś tam ograniczać, i gdyby nie miało to wpływu na mnie i moje czytanie, to by mi pewnie nie przeszkadzało. Niestety, jako że nieczytanie sprowadza się do niewydawania, a jako pierwsze zostają ograniczone najmniej zyskowne pozycje - czyli te, które w sporej mierze czytam - to zależy mi, żeby ludzie czytali. Albo i niech nie czytają, skoro nie lubią - ale mogliby przynajmniej kupować. :D
Tomasz - 2013-03-11, 20:43
:
Stary Ork napisał/a:
Hmm, moja potomka zaczyna czytać w ubikacji... Choćbym chciał, i tak się jej nie wyprę :mrgreen:

O witam w klubie, mój potomek lat sześc i parę miesięcy też nabył tę umiejętność :mrgreen:
Gorombas - 2013-03-13, 16:45
:
Tomasz napisał/a:
Stary Ork napisał/a:
Hmm, moja potomka zaczyna czytać w ubikacji... Choćbym chciał, i tak się jej nie wyprę :mrgreen:

O witam w klubie, mój potomek lat sześc i parę miesięcy też nabył tę umiejętność :mrgreen:


Ze spadku czytelnictwa wynika, że ta umiejętność jest coraz rzadsza :)
Ja w wc zrobiłem wreszcie półeczkę - tak żeby się mieściły podstawowe książki - i oczywista rzecz - w zasięgu! :)
Ostatnio dodałem też osłonę przeciwprysznicową bo kilka razy zdarzyło mi się zostawić tam czytnik. Na całe szczęście w etui :)
Fidel-F2 - 2013-03-13, 16:47
:
Gorombas napisał/a:
Ja w wc zrobiłem wreszcie półeczkę
i taka postawę należy szeroko propagować
martva - 2013-03-13, 17:48
:
http://wyborcza.pl/1,7547..._odslonach.html
Było gdzieś już?
Młodzik - 2013-03-13, 18:04
:
Ostatnio się namnożyło artykułów o czytelnictwie (a raczej nieczytelnictwie) w Polsce. Przykład ze studentem politechniki o tyle nietrafiony, że dysleksja naprawdę utrudnia czytanie, więc ciężko mu się dziwić.
GilGalad - 2013-03-13, 18:05
:
Młodzik napisał/a:
Ostatnio się namnożyło artykułów o czytelnictwie (a raczej nieczytelnictwie) w Polsce. Przykład ze studentem politechniki o tyle nietrafiony, że dysleksja naprawdę utrudnia czytanie, więc ciężko mu się dziwić.


Inna sprawa, że 90% osób z dysleksją tak naprawdę jej nie ma i służy im to tylko jako durna wymówka.
Młodzik - 2013-03-13, 18:17
:
Wymówek nie miałem na myśli.
Jander - 2013-03-13, 18:17
:
GilGalad napisał/a:
Inna sprawa, że 90% osób z dysleksją tak naprawdę jej nie ma i służy im to tylko jako durna wymówka.

Jasne, to spisek uczniów, psychologów, ONZ i jaszczurów.
GilGalad - 2013-03-13, 18:22
:
Dorzuciłbym Donalda.
//pisowcy
Kalevala - 2013-03-13, 19:01
:
Jander napisał/a:
GilGalad napisał/a:
Inna sprawa, że 90% osób z dysleksją tak naprawdę jej nie ma i służy im to tylko jako durna wymówka.

Jasne, to spisek uczniów, psychologów, ONZ i jaszczurów.


Ale to jest stuprocentowa prawda - w gimnazjum w klasie miałam pięciu czy sześciu dysortografików - nikt z nich nawet nie próbował udawać, że podczas testów na dysortografię nie robił błędów specjalnie. W liceum z resztą było tak samo.
Sabetha - 2013-03-13, 19:26
:
Największym problemem dla większości dyslektyków nie jest (udawana czy nieudawana, w to nie będę wnikać, nie jestem od osądzania skuteczności pracy PPP) dysleksja, a raczej podchodzenie do tej kwestii "skoro mam papier, to już więcej nic nie muszę z tym robić". Znaczy się konsekwentne olewanie tematu w miejsce wzmożonej pracy zalecanej przez poradnię.
Co do linku od Martvej: zawodowo czytam fchuj różnych rzeczy, w większości mniej niż bardziej udanych. Nie powiem, żeby przeszkadzało mi to w czytaniu. Co zabawniejsze, najwięcej czytam w wakacje, kiedy pracuję po kilkanaście godzin na dobę :-)
Jezebel - 2013-03-13, 19:36
:
Brak czasu na czytanie to argument, którego totalnie nie ogarniam. Jakby zabranie się za książkę wymagało poświęcenia ciągiem kilku godzin, a coś takiego, jak łyknięcie kilkunastu stron w komunikacji miejskiej/przerwie obiadowej/kolejce do lekarza w ogóle nie było możliwe.
Metzli - 2013-03-13, 19:59
:
Czytałam ten artykuł i najbardziej spodobała mi się wypowiedź:

Cytat:
Ludzie nie czytają, bo to się nie opłaca. Jak włączysz telewizję, to po półtorej godziny masz już obejrzany cały film, a tu poświęcasz dwa tygodnie i nie masz pewności, co z tego wyjdzie.


:mrgreen:
toto - 2013-03-13, 20:05
:
Cytat:
Ludzie nie czytają, bo to się nie opłaca. Jak włączysz telewizję, to po półtorej godziny masz już obejrzany cały film, a tu poświęcasz dwa tygodnie i nie masz pewności, co z tego wyjdzie.
Dziecko czy rower? Oto jest pytanie.
martva - 2013-03-13, 20:07
:
Metzli, zwróciłam uwagę dokładnie na ten sam fragment i prawie wszystko mi opadło ;)
Fidel-F2 - 2013-03-13, 20:11
:
Dla mnie ten artykuł to jakiś fake.
Romulus - 2013-03-13, 20:31
:
Też nie mogłem uwierzyć, że ludzie są tak głupi :)
martva - 2013-03-13, 20:39
:
Ehh, nie doceniacie społeczeństwa...

Przystanek autobusowy, siostra średnia czekając na autobus stoi i czyta. Podchodzi Pani z Siatami, patrzy, zagaduje.
-a co pani robi?
-czytam książkę.
-acha. A nie uważa pani, że to tak... szkoda czasu?
onceuponatime - 2013-03-13, 21:52
:
A mnie akurat bawi wasz bulwers. Ludzie nie czytają, bo nie mają ochoty. Koniec i kropka. Ilu z was np. dba o zdrowie, aktywność ruchową, odżywia się zdrowo, interesuje się sztuką, chodzi do teatru, na wystawy, osiągnęło spełnienie zawodowe itd.? ;)

Każdemu można zarzucić, że się w jakiejś dziedzinie ogranicza.
Jezebel - 2013-03-13, 22:03
:
Problem w tym, że ograniczenie innych w tej dziedzinie rzutuje na to, jak wygląda rynek wydawniczy. W dokładnie ten sam sposób działa mi na nerwy niedbałość, z jaką rodacy podchodzą do tego, co wkładają do gara, co winduje ceny produktów dobrej jakości i sprawia, że 'się nie opłaca'.
Kalevala - 2013-03-13, 22:06
:
onceuponatime napisał/a:
A mnie akurat bawi wasz bulwers. Ludzie nie czytają, bo nie mają ochoty. Koniec i kropka. Ilu z was np. dba o zdrowie, aktywność ruchową, odżywia się zdrowo, interesuje się sztuką, chodzi do teatru, na wystawy, osiągnęło spełnienie zawodowe itd.? ;)

Każdemu można zarzucić, że się w jakiejś dziedzinie ogranicza.


I żadna akcja promująca czytelnictwo tutaj nie pomoże - kto chce czytać, ten będzie, kto nie to nie. Wciskanie komuś książki na siłę może przynieść tylko odwrotny skutek (co można zaobserwować na przykładzie lektur szkolnych, ale to już odrębny temat, wałkowany po stokroć).
Shadowmage - 2013-03-13, 22:08
:
Czyli co, wszystkiego po równo? Może każdy powinien kupić u nas mercedesa - wtedy ich ceny spadną i będzie mnie stać?
Jezebel - 2013-03-13, 22:16
:
Pewnie, możemy operować przejaskrawieniami, ale one generalnie niewiele wnoszą do tematu. Chyba trudno o człowieka zainteresowanego kulturą w ogólności, w którym nie ma ani odrobiny żalu na myśl o tym, że u nas to się wszystko odbywa jakoś tak po linii najmniejszego oporu. Szczególnie w porównaniu z krajami, gdzie i z czytelnictwem, i z dostępem (oczywiście nie chodzi tu o dostęp jako o to, czy można kupić, a jak kupno wygląda na tle zarobków) do dobrej żywności i drogich samochodów jest lepiej.
Jander - 2013-03-13, 23:21
:
Kalevala napisał/a:
I żadna akcja promująca czytelnictwo tutaj nie pomoże - kto chce czytać, ten będzie, kto nie to nie.

Gdyby nie akcja promująca czytelnictwo w postaci moich rodziców czytających mi to pewnie nie chciałbym dziś czytać. Nikt nie rodzi się czytelnikiem. :mrgreen:
Shadowmage - 2013-03-13, 23:23
:
Jest kilka praw ekonomii, które - mniej lub bardziej udanie - to opisują. I tak, wolałbym żeby książki były tanie, dzieci w szkołach jadły ekoposiłki, a ja mógłbym sobie jeździć limuzyną, ale to nie ma nic do rzeczy. Nie można w żaden sposób zmusić (i nie powinno się) by całość społeczeństwa łożyła na potrzeby jakiejś mniejszości (a nawet większości). A że praktyka inna, to zupełnie co innego :P
Nie ma jednak co porównywać się do takiej Szwecji czy co tu jeszcze padało. Lepiej się zastanowić dlaczego w krajach o stosunkowo podobnym poziomie gospodarczym (i np. historii czy rozwojowi społecznemu) czyta się więcej - np. Czechy.
onceuponatime - 2013-03-13, 23:24
:
Jezebel napisał/a:
Problem w tym, że ograniczenie innych w tej dziedzinie rzutuje na to, jak wygląda rynek wydawniczy. W dokładnie ten sam sposób działa mi na nerwy niedbałość, z jaką rodacy podchodzą do tego, co wkładają do gara, co winduje ceny produktów dobrej jakości i sprawia, że 'się nie opłaca'.

No i? Nadal nie widzę powody, dlaczego większość ma sięgać po książki. Mają wspomagać charytatywnie mniejszość?

Kalevala napisał/a:
I żadna akcja promująca czytelnictwo tutaj nie pomoże - kto chce czytać, ten będzie, kto nie to nie. Wciskanie komuś książki na siłę może przynieść tylko odwrotny skutek (co można zaobserwować na przykładzie lektur szkolnych, ale to już odrębny temat, wałkowany po stokroć).

Dokładnie.

Jander napisał/a:
Gdyby nie akcja promująca czytelnictwo w postaci moich rodziców czytających mi to pewnie nie chciałbym dziś czytać. Nikt nie rodzi się czytelnikiem. :mrgreen:

Tego nie wiesz. Może twoi rodzice przyśpieszyli tylko twój czytelniczy zapał? ;)
Jezebel - 2013-03-13, 23:28
:
A ja nie widzę, by ktokolwiek tutaj (czy w którymkolwiek z cytowanych artykułów) nawoływał do zmuszania nieczytających do czytania :)

Shadowmage napisał/a:
Nie ma jednak co porównywać się do takiej Szwecji czy co tu jeszcze padało. Lepiej się zastanowić dlaczego w krajach o stosunkowo podobnym poziomie gospodarczym (i np. historii czy rozwojowi społecznemu) czyta się więcej - np. Czechy.

Ano właśnie. Ktoś ma na ten temat jakąś rozsądną hipotezę? Bom niezmiernie ciekawa, z czego taki stan rzeczy wynika, a zdecydowanie zbyt mało wiem o sytuacji kulturowej i ekonomicznej w Czechach, by się na produkowanie własnych tez porywać.
Tixon - 2013-03-13, 23:30
:
onceuponatime napisał/a:
A mnie akurat bawi wasz bulwers. Ludzie nie czytają, bo nie mają ochoty. Koniec i kropka

Dla mnie nie ma tu kropki. Dla mnie jest tu możliwość zmiany, promowania czytelnictwa (tak jak zdrowego trybu życia :P ), zaproponowania książki jako możliwości spędzania wolnego czasu.
Shadowmage - 2013-03-13, 23:30
:
Ja nie jestem dobrym żródłem, bo zostałem wychowany przez babcię półczeszkę (co prawda z Ukrainy:P). W każdym razie metoda była prosta: czytanie mi od małego. Jak już się sam nauczyłem, dalej było prosto.
Fidel-F2 - 2013-03-13, 23:59
:
Czemu nie płakać nad tym jak niewiele osób dziś tańczy menueta?
Jezebel - 2013-03-14, 01:03
:
Znajdź forum skupiające fanów menueta, to i pewnie lamenty nad jego słabnącą popularnością znajdziesz.
Fidel-F2 - 2013-03-14, 07:00
:
na chuj?
utrivv - 2013-03-14, 09:07
:
http://www.youtube.com/wa...qjVuTxSE#t=444s
Kalevala - 2013-03-14, 10:06
:
Jander napisał/a:
Kalevala napisał/a:
I żadna akcja promująca czytelnictwo tutaj nie pomoże - kto chce czytać, ten będzie, kto nie to nie.

Gdyby nie akcja promująca czytelnictwo w postaci moich rodziców czytających mi to pewnie nie chciałbym dziś czytać. Nikt nie rodzi się czytelnikiem. :mrgreen:


Miałam na myśli tutaj troszkę co innego :mrgreen: Ale co prawda to prawda. Jeśli już ktoś ma na to wpływ, to rodzina, otoczenie i rówieśnicy (i to raczej w młodszym wieku, nie w liceum czy na studiach). A nie reklamy w mediach.
sanatok - 2013-03-14, 10:36
:
A te reklamy miały chyba trafić do rodziców, aby zaczęli czytać dzieciom ?
Jander - 2013-03-14, 11:24
:
Zaraz się dowiem, że nikt nigdy nie kupił proszku na podstawie reklamy w telewizji.
Romulus - 2013-03-14, 11:26
:
Ale co zatem? Nie zachęcać ludzi do czytania i kupowania książek? Niech się wszystko toczy przy udziale "niewidzialnej ręki rynku", kolejnego bożka?
Shadowmage - 2013-03-14, 11:33
:
Ależ zachęcać, zachęcać - ale jednoczesnie nie robić z braku czytelnictwa największej tragedii polskiego społeczeństwa.
Kalevala - 2013-03-14, 17:35
:
sanatok napisał/a:
A te reklamy miały chyba trafić do rodziców, aby zaczęli czytać dzieciom ?


Trafić miały, ale czy trafiły?
Zależy jaką akcję weźmiemy pod uwagę.
Jeśli chodzi o akcje skierowane po prostu do czytelników, nie o "Cała Polska czyta dzieciom" która miała na celu czytanie dzieciom, nie samemu sobie - jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby taka reklama zmieniła stosunek do książek znaczącej liczby ludzi.

Jander napisał/a:
Zaraz się dowiem, że nikt nigdy nie kupił proszku na podstawie reklamy w telewizji.


A co ma proszek do czytania? Reklama proszku ma zachęcać do wyboru konkretnej marki, nie kupienia proszku w ogóle, bo większość ludzie proszku używa tak czy siak. A jeśli chodzi o promowanie czytelnictwa, to tu jest kwestia wyboru "czytać - nie czytać", a nie "Ariel czy Persil". ;)
Romulus - 2013-03-23, 13:54
:
Już chyba o tym było, ale warto powrócić:
http://wyborcza.pl/1,7547...ki__Da_sie.html
Smutne. Cały czas przypomina mi się opowiadanie Paolo Bacigalupiego, chyba pt. "Pompa numer 6". Ten artykuł, gdyby autorka znała to opowiadanie, należałoby zatytułować "Świt trogli" :-P
Sabetha - 2013-03-23, 16:56
:
Cytat:
Żyję w takim trybie, że trudno znaleźć czas, by spokojnie poczytać. Wolę posłuchać kogoś, kto książkę przeczytał. Ja na to nie mam czasu.

Łokórwa, cycat dnia.
Cintryjka - 2013-03-23, 18:49
:
Cytat:
Ale pani powie, po co właściwie pani przyszła? Żeby mi powiedzieć, że jestem idiotą? Po co mam czytać? Na "piękną" nie mam czasu. Ostatnio to w liceum pewnie coś takiego czytałem. I szczerze powiem, że nic mnie nie wzruszyło. Dziś zaspokajają mnie fora, wiadomości na portalach. Pani to wszystko notuje? Niech pani nie podaje mojego nazwiska.

Ten to mocna konkurencja.
silaqui - 2013-03-23, 22:29
:
Uśmiałam się czytając ten tekst. Ale z drugiej strony: smutne jest takie robotyzowanie społeczeństwa.
Emocje idą w odstawkę, liczy się kasa, papier, kasa, i niby zaoszczędzony na czytaniu czas...

Poraża głupota i naiwność: "przeczytam recenzję, omówienie, i wiem o czym książka jest". A co, jeśli recenzent nie jest rzetelny, a autor opracowania bazował na stronach typu "sciaga.pl" (kiedyś coś takiego było, nie wiem, czy funkcjonuje nadal).

Moja przygoda z studiowaniem miała miejsce jakieś 5 lat temu, i wtedy jednak się czytało te zadane lektury. Albo chociaż zadane rozdziały. Teraz to licencjat może sobie zrobić byle debil z dostępem do internetu...
MrSpellu - 2013-03-23, 22:31
:
Magistra też.
Sabetha - 2013-03-24, 09:41
:
Zwierzę się Wam ze straszliwej tajemnicy: studiowałam bez dostępu do Internetu, bazując na zasobach uniwersyteckiej (i nie tylko, ganialiśmy za książkami po chyba wszystkich bibliotekach w powiecie :mrgreen: ) biblioteki :shock: . A i tak wielu rzeczy się nie nauczyłam, o wielu zapomniałam, a mnóstwo przyswoiłam po łebkach, bo się akurat nie dało wyrobić z przeczytaniem wszystkiego. Ciekawe, jak teraz to wygląda na filologii. Spellu?
Romulus - 2013-03-24, 09:48
:
O czytelnictwie, zaletach i konsekwencjach jego niskiego poziomu można poczytać też w weekendowej "Rzeczpospolitej" w dodatku "Plus Minus".
AM - 2013-03-24, 14:34
:
Czy martwi was spadek czytelnictwa w ogóle czy przede wszystkim "więdnięcie" beletrystyki?
Romulus - 2013-03-24, 14:57
:
Chyba jednego od drugiego oddzielić się nie da?
AM - 2013-03-24, 15:18
:
Romulus napisał/a:
Chyba jednego od drugiego oddzielić się nie da?


Rzeczywiście dane są zbierane tak, że na podstawie ankiet nie da się wiele wywnioskować i trzeba sięgnąć do sprzedaży, a tu jest tragedia. Oczywiście dla beletrystyki.

Wygląda na to, że w ciągu 6 lat sprzedaż wartościowa beletrystyki dla dorosłych spadła o 30% (biorąc pod uwagę wzrost cen, ilościowo pewnie jeszcze bardziej). Za to cały czas rośnie i to bardzo literatura naukowa i fachowa, której udało się przeskoczyć nawet podręczniki szkolne.

Pytanie brzmi zatem, czy jest nam wszystko jedno w tych rozważaniach, co czytają ludzie? Czy jeśli czytelnictwo wzrośnie dzięki "Obsłudze tokarek i szlifierek" i wyniesie 60%, będzie ok?
Romulus - 2013-04-16, 17:21
:
W sumie nic takiego nadzwyczajnego:
http://wyborcza.pl/1,7547..._luty_2013.html
Ale jednak rozrzewnienie budzi na liście Tolkien :) To "wina" filmu, wiem. Ale jednak to coś :)

Zboczone gusta Polaków :mrgreen:
Fidel-F2 - 2013-04-16, 17:25
:
zasadniczo żenada
Sabetha - 2013-04-16, 18:54
:
Ale co? To, że dziadka Tolkiena wyprzedzili Grey z Grocholą? Czy że Bilbo zdeklasował cesarzową Achaję? :mrgreen:
Fidel-F2 - 2013-04-16, 18:58
:
zasadniczo całość, Tolkien to wypadek
Shadowmage - 2013-04-16, 19:10
:
Tolkien to nie wypadek. Tolkien to film :)
Fidel-F2 - 2013-04-16, 19:13
:
czyż to nie oczywiste?
Shadowmage - 2013-04-16, 19:19
:
Oczywistością są tutaj wszystkie wpisy :)
ASX76 - 2013-04-16, 19:28
:
Oczywistością jest tutaj spam. :-P

Augustusie, Polacy są spragnieni sexu w literaturze, choćby i dennej. Cielesne wygibasy i filmy porno już im nie wystarczą. --_-
Sabetha - 2013-04-16, 20:46
:
ASX76 napisał/a:
Oczywistością jest tutaj spam. :-P


W końcu jestem Panią i Władczynią Spamu, nie? :evil:

To cud, że Polacy w ogóle coś czytają, chociaż ta lista faktycznie trąci żenadą...
ASX76 - 2013-04-16, 20:55
:
Sabetha napisał/a:


To cud, że Polacy w ogóle coś czytają, chociaż ta lista faktycznie trąci żenadą...


Nie ma cudów. Zdecydowana większość Polaków nie czyta książek. No, może poza: telefonicznymi i specjalistycznymi. :-P
Romulus - 2013-04-16, 21:02
:
ASX76 napisał/a:
Augustusie, Polacy są spragnieni sexu w literaturze, choćby i dennej. Cielesne wygibasy i filmy porno już im nie wystarczą. --_-

Nie jestem zbyt wyrafinowany - w sumie też przeczytałem EL James :mrgreen: Ale, mimo wszystko, polecam Anais Nin a nie te pierdoły ze szczytów list bestsellerów :-P
Tixon - 2013-04-16, 21:18
:
Takie pytanie na orientację - czy dostrzegliście na tej liście coś wartego uwagi?
Romulus - 2013-04-17, 06:49
:
Zastanawiałem się nad Caubre - ale nie wiem, z czym to się je. Obawiam się, że za mało będzie fabuły a za dużo intelektualnego męczenia buły.
You Know My Name - 2013-04-17, 08:29
:
Sab, to lista bestsellerów a nie bestreaderów, choć nie ukrywam widać w warszawskiej komunikacji "odcienie greja". Widać częściej niż inne książki. Ludzie dziś dziwnie się na mnie patrzyli jak wyjąłem cegłę Ziółkowskiego (Historia starożytna) i zacząłem ją czytać "od początku".
Mamerkus - 2013-04-17, 12:48
:
http://www.lustrobibliote...607018612349964

11,1% czytających więcej niż 7 książek rocznie, to wcale nie jest taki zły wynik. Przyjmując, że w Polsce żyje 38 mln ludzi, to daje ok. 4 mln w miarę regularnych czytelników.
You Know My Name - 2013-04-17, 12:57
:
Cytat:
62% nastolatków
Tu nadzieja.
dziki - 2013-04-17, 13:06
:
Romulus napisał/a:


Jakiś czas temu poświęcili jego książce całą audycję, może nawet więcej jak jedną. Wypowiadali się w samych superlatywach:

http://www.polskieradio.pl/24/1364/Artykul/786849/
http://www.polskieradio.pl/24/874/Artykul/794649/

Ale ani ja nie czytałem, ani nie wiem, by zrobił to ktoś z moich znajomych.
Jezebel - 2013-06-07, 09:54
:
Kolejny fantastyczny pomysł:
http://www.polskieradio.p...zyczaja-ksiazki

Unia każe, to zastosować trzeba, bo jesteśmy, o zgrozo!, jednym z ostatnich państw, które nie zastosowały, ale nikt się nie zastanawia, czy kondycja bibliotek w tym konkretnym kraju na to pozwala. Czysty nachapizm, w dodatku krótkowzroczny i krótkodystansowy. I nieszczególnie chce mi się wierzyć, że te pieniądze kiedykolwiek trafią do jakichkolwiek autorów.
Romulus - 2013-07-29, 19:42
:
To się nazywa... A zresztą :) Sami obejrzyjcie :) Nic nowego, bo mają filmiki rok. Ale jak... pobudza literacko


[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=lUARpT4JJew[/youtube]




[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=nEx2zQ_0Inc[/youtube]




[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=nHt4IEyYuyQ[/youtube]
Romulus - 2013-09-24, 13:31
:
Bestsellery lipca
http://wyborcza.pl/1,7547...Gazeta_Wyborcza

Szkoda, że "Legion" nisko, ale patrząc po konkurencji, to i tak wysoko :)
Beata - 2013-12-14, 12:34
:
Wlosi wprowadzają ulgę podatkową na zakup książek. Nie znam włoskiego systemu podatkowego, domniemuję, że można będzie obniżyć podstawę do opodatkowania o max 2 tys. euro (jakiś mało precyzyjny ten njus, ale nieważne). Co myślicie? Zwiększy się im czytelnictwo (jak mówią politycy), czy tylko opóźnią śmierć małych księgarni niesieciowych? A może tylko robią prezent maniakom zakupowym?
kurrrak - 2013-12-14, 12:56
:
Moim zdaniem to zwykła propaganda rządu, chcącego pokazać, że robi coś w kwestii rozwoju czytelnictwa. Być może ci, którzy dużo czytają, kupią sobie tę jedną książkę rocznie więcej, ale kto nie czytał dziś, nie będzie czytać i jutro. Żadna stawka podatkowa nie ma tu nic do rzeczy, kropka.
Shadowmage - 2013-12-14, 13:53
:
Beata napisał/a:
Wlosi wprowadzają ulgę podatkową na zakup książek. Nie znam włoskiego systemu podatkowego, domniemuję, że można będzie obniżyć podstawę do opodatkowania o max 2 tys. euro (jakiś mało precyzyjny ten njus, ale nieważne). Co myślicie? Zwiększy się im czytelnictwo (jak mówią politycy), czy tylko opóźnią śmierć małych księgarni niesieciowych? A może tylko robią prezent maniakom zakupowym?
Ktoś (romulus?) na FB napisał trafnie: nie wiedziałem, że mafia weszła w małe księgarnie.
Jachu - 2013-12-14, 14:35
:
Cytujac Obelixa: "Ale glupi ci Rzymianie" :mrgreen:
Romulus - 2013-12-14, 15:44
:
Shadowmage napisał/a:
Beata napisał/a:
Wlosi wprowadzają ulgę podatkową na zakup książek. Nie znam włoskiego systemu podatkowego, domniemuję, że można będzie obniżyć podstawę do opodatkowania o max 2 tys. euro (jakiś mało precyzyjny ten njus, ale nieważne). Co myślicie? Zwiększy się im czytelnictwo (jak mówią politycy), czy tylko opóźnią śmierć małych księgarni niesieciowych? A może tylko robią prezent maniakom zakupowym?
Ktoś (romulus?) na FB napisał trafnie: nie wiedziałem, że mafia weszła w małe księgarnie.

Nie ja, ale podoba mi się :)

Obniżenie podatków to zawsze jakiś krok, moim zdaniem, ale tu chyba trzeba podejść do sprawy systemowo, czy kompleksowo. Nie tylko od strony fiskalnej, ale i od edukacji, propagowania, wspierania bibliotek publicznych itd. Czyli trzeba prowadzić pro-czytelniczą politykę, a nie jednorazowo wspierać w stylu macie mniejszy podatek i odwalcie się.
dworkin - 2014-03-11, 15:59
:
http://natemat.pl/94491,k...zarobki-pisarzy

Cytat:
Autorka nominowanej do Paszportu Polityki i nagrody NIKE powieści "Patrz na mnie, Klaro" narzekając publicznie na swoje zarobki (6800 zł za 16 miesięcy pracy) wywołała gorącą dyskusję w literackim światku. Krytykowana m.in. przez Jakuba Żulczyka i Jacka Dehnela, odpowiada: – Gdybym jeździła mercedesem i żądała od państwa pieniędzy na wyjazdy na Karaiby, to byłby problem. Ale ja tylko mówię, że większość pisarzy nie jest w stanie się utrzymać z pisarstwa (...)

Mazgajstwo niepowiedzionego pisarza czy lament zatroskanego stanem kultury? Osobiście zgadzam się, że państwo nie ułatwia czytelnikom i rynkowi książki, jednak bezpośrednie działania typu stypendia nie są dla mnie przekonujące. Natomiast pośrednie wspomaganie czytelnictwa, uwolnienie tego rynku spod jarzma vatu (etc.) oraz walka z patologiami, które mają miejsce na handlowej drodze książki, wyglądają rozsądnie.
Romulus - 2014-03-11, 16:12
:
Państwo, jesli już ma pisarzom pomagać, to poprzez stymulowanie czytelnictwa. Stypendia dla pisarzy to chyba najgorszy możliwy pomysł. Największa łatwizna i na dodatek bezcelowa. Bo i po co dawać stypendium na pisarza, którego książki nikt nie przeczyta? W wielu krajach Europy państwo pomaga w kreowaniu nie tyle mody, co zwyczaju czytania książek. Czytałem w "Wyborczej" jakiś czas temu o różnych działaniach w tym kierunku i sam chętnie poparłbym takie w Polsce.
Romulus - 2014-03-17, 16:40
:
Zarzucę "cytatem", bo zaraz zablokują dostęp:
Cytat:
Od 50 groszy z każdego wypożyczenia książki w bibliotece po 95 mln dol. za grafomanię sado-maso
"Trzy dni temu dostałam rozliczenie za sprzedaż książek: tysiąc sto złotych. Razem z pieniędzmi, które przyszły pół roku wcześniej, wyszło mniej więcej siedem tysięcy w skali rocznej. Myślałam, że się popłaczę" - napisała w felietonie na łamach "Krytyki Politycznej" pisarka Kaja Malanowska. I rozpoczęła dyskusję nie tylko o wysokości zarobków w branży. Zaczęto debatować, czy pisarz jest dla społeczeństwa aż tak cenny, że powinien być przez nie utrzymywany, czy też może nie powinien się wznosić ponad dolę rodaków pracujących w supermarketach lub szpitalach.

A my postanowiliśmy się przyjrzeć, ile właściwie zarabiają pisarze i w jaki sposób.

Nie tylko w Polsce.

Najlepiej, jak zwykle, mieszkać w Szwecji

1,2 korony, czyli 70 gr, płaci państwo specjalnej fundacji za każdą książkę szwedzkiego autora wypożyczoną w bibliotece publicznej - w sumie robi się z tego ok. 126 mln koron rocznie. 70 proc. każdej takiej opłaty (czyli 50 gr) wraca do autora, a reszta idzie na stypendia. Każdy, kto może się pochwalić swoim nazwiskiem w jakimś bibliotecznym katalogu w Szwecji, ma prawo ubiegać się o stypendium: roczne, potem dwuletnie, pięcioletnie, a w końcu nawet trwające do emerytury. Szczęśliwym posiadaczem tego ostatniego jest Anders Bodegard, który tłumaczy na szwedzki m.in. Kapuścińskiego, Szymborską i Gombrowicza. - Stypendium pokrywa jedną trzecią moich wydatków, to dużo - mówił "Wyborczej".

Pisarka, która niedawno straciła etat, sprzątała mieszkania po 15 zł za godzinę. - Trwało to trzy miesiące, zanim znalazłam coś stałego. To była praca dorywcza, dwa mieszkania u znajomych znajomych. Wtedy mnie to uratowało, choć w takim nastroju nie bardzo dało się pisać.

Polskie Radio objętość książki liczy w minutach

50 zł za minutę czytania książki na antenie idzie do kieszeni jej autora "z zaiksów", czyli praw autorskich. Pod warunkiem jednak, że jego wydawnictwo nie odda praw do czytania gratis w ramach promocji. Przeciętnie powieść to tysiąc minut czytania, czyli szczęściarz zarobić może ok. 50 tys. zł. Polskie Radio nie płaci za to jednak z własnej kieszeni - takie produkcje dofinansowuje Narodowy Instytut Audiowizualny.

Szkoły twórczego pisania płacą średnio 100 zł za godzinę pisarzom wykładowcom. Najstarsze tego typu Studium Literacko-Artystyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim chwali się niekonwencjonalnymi zajęciami z plejadą gwiazd (m.in. Marek Bieńczyk, Michał Rusinek, Piotr Sommer, Agata Tuszyńska) oraz możliwością szlifowania własnego tekstu pod okiem wybranego wykładowcy. W Stanach praca na uczelni to źródło utrzymania większości poetów i pisarzy. "Nauczyciel akademicki" wpisuje w rubryce "zawód" m.in. Adam Zagajewski, który żyje z prowadzenia zajęć na Uniwersytecie w Chicago.

- Nie traktuję tego jako źródła utrzymania, ale pewnego rodzaju misję, powinność wobec polskiej kultury, serwitut na rzecz środowiska - mówi Eustachy Rylski o pracy eksperta Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Zadanie: przeanalizować i zrecenzować projekty filmów, które walczą o dofinansowanie. Stawka to 300 zł od projektu.

Napisałeś książkę? Pożyjesz 100 dni


im dalej od literatury, tym lepiej, nawet w przypadku pracy fizycznej

Rylski obecnie żyje z oszczędności i jeszcze trochę inwestuje oraz gra na giełdzie. To giełda na początku lat 90. dała mu zarobić. Wspólnie z żoną założyli też wtedy spółkę, która wydawała pierwsze numery "Twojego Stylu". Dziś może sobie pozwolić na dwa samochody, dom pod miastem, urlopy za granicą i nieliczenie się na co dzień z każdym wydatkiem. I przyznaje: - To, że nie muszę żyć z literatury, to mój przywilej.

Dla tych, którzy zastanawiają się, jak żyć, będąc pisarzem, autor "Warunku" ma proste rady: dostać spadek, bogato się ożenić lub wyjść za mąż, wygrać na loterii. - Poza tym praca niemająca nic wspólnego z pisaniem to nic zdrożnego. Odwrotnie: im dalej od literatury, tym lepiej, nawet w przypadku pracy fizycznej. Przejście z życia w jednym świecie do drugiego bywa dla pisarza wytchnieniem, miarą rzeczy - mówi.

300-800 zł to przeciętna stawka, jaką dostaje autor za spotkanie z czytelnikami - przychodzi na nie zwykle od kilku do kilkudziesięciu osób (na większe audytorium może liczyć np. Janusz Leon Wiśniewski). Do tego zwrot za nocleg i przejazd. - Jestem miły, wesoły i często robię coś w rodzaju stand-up comedy, więc moje honorarium to 800 zł, a nierzadko nawet trochę więcej. Na takie spotkania jeżdżę trzy, cztery razy w miesiącu. Oprócz zimy, bo to martwy sezon - mówi znany i nagradzany pisarz. Zdarzają się też stawki czterocyfrowe, nawet do 2-3 tys. zł, ale to raczej wyjątki. Pisarze jednak podkreślają, że choć spotkanie z czytelnikami trwa zwykle półtorej godziny, dla nich to 20-30 godzin poza domem, w podróży. Gdyby więc przeliczyć honoraria na stawkę godzinową, okaże się, że autor zarabia wielokrotnie mniej niż np. korepetytor czy trener na siłowni.

Być poetą, być poetą. Ale w krajach arabskich

Honoraria za spotkania płacą zazwyczaj biblioteki, więc często jest tak, że zrzuca się kilka z nich w okolicy i pisarz robi wtedy tour po regionie. Z wysokich stawek słynie lubelski Teatr Stary - 1000 zł za udział w dyskusjach o kulturze, które odbywają się tu co tydzień.

Anna Onichimowska, specjalizująca się w literaturze dla dzieci i młodzieży, ma takich spotkań 50 rocznie, a nad ich logistyką pracuje osobista agentka.

Miłosz Biedrzycki, poeta pokolenia "BruLionu", dostaje za spotkanie z czytelnikami ok. 500 zł - ma ich kilka rocznie. Przyznaje, że mecenasem jego twórczości jest "inżynier Biedrzycki", bo jest też geofizykiem i pracuje jako konsultant sejsmiczny dla światowych firm naftowych. Jeździ więc na Półwysep Arabski czy do Rumunii, gdzie szuka ropy albo gazu, a po powrocie może sobie spokojnie pisać tomiki wierszy i jeszcze wystarcza mu na inne przyjemności. - Choć gdy pracowałem na arabskiej pustyni w odległości trzech dni jazdy od ludzkich siedzib, zdarzało mi się krzyczeć do siebie przychodzące mi do głowy wersy, do momentu aż zapamiętałem tekst - mówi.

Biedrzycki zdaje sobie sprawę, że w naszej kulturze poeta nigdy nie dorobi się statusu takiego jak w krajach arabskich, które mają nawet całodobową Poet TV, gdzie poeci walczą w improwizowanych pojedynkach na strofy i rymy. - Tam zaproszenie poety to obowiązkowy punkt wesela. Zresztą niektórzy mają status porównywalny ze Stonesami. Kiedyś spotkałem takiego jednego w Katarze, opowiadał, że zdarzało mu się recytować wiersze dla 12 tys. słuchaczy.

Niszowe czasopisma literackie żyjące z państwowej dotacji mają w Polsce dość sztywne stawki. Pisarka z głośnym nazwiskiem: - Za felieton dostaję 500 zł, za artykuł ok. 700. Zwykle z kilkumiesięcznym poślizgiem.

"Otrzymywałam kiedyś dary od Niemców"

Mieszkająca w Olsztynie pisarka Tamara Bołdak-Janowska przez 15 lat wydała 13 tomów poezji i prozy, była m.in. nominowana do Nike, dwukrotnie do Angelusa i Cogito. Za żadną z książek nie dostała ani grosza, nie licząc 280 zł za humoreskę "Kto to jest ten Jan Olik?". Czasem wpadnie jej kilkaset złotych za esej do pisma polskich Białorusinów, raz otrzymała stypendium z Ministerstwa Kultury, raz zasiłek. Z mężem żyją z 1200 zł jego emerytury. Dwa lata temu na pytanie dziennikarki "Dużego Formatu": "To jak pani trwa?", odpowiedziała: "Z kubeczkiem, z gąbeczką. Oszczędzamy z mężem wodę. Gorącej staramy się za często nie odkręcać, podgrzewamy zimną na gazie, bo gaz mamy wliczony w czynsz. Górne światła włączam tylko wtedy, kiedy nie mogę czegoś znaleźć. Używam też świeczek. Otrzymywałam kiedyś dary od Niemców i było w nich dużo świeczek. Muszę oszczędzać na internet. Bez internetu nie mogłabym pisać, a bez pisania nie mogłabym żyć".

Rozmowa Katarzyny Surmiak-Domańskiej z Tamarą Bołdak-Janowską


Młodsi pisarze (do 35. roku życia) mogą skorzystać z programu stypendialnego "Młoda Polska", który wesprze ich projekt 30-50 tys. zł. W ubiegłym roku na przychylność komisji mógł liczyć m.in. pomysł "napisania książki o generacji młodych, wykształconych z wielkich miast" (dostał go Łukasz Orbitowski), wydanie tomu poezji Grzegorza Kwiatkowskiego "Spalanie" oraz książka eseistyczna "To nie musi być księżyc" Marty Syrwid. Raz na trzy lata pisarz z dowolnej kategorii wiekowej może dostać półroczne lub roczne stypendium ministra kultury - 3 tys. zł brutto miesięcznie.

Nieźle sprzedany debiut prozatorski nie pozwolił pewnej pisarce na porzucenie robienia gazety samorządowej. 4 tys. zł netto (plus socjal z urzędu gminy) dostawała najpierw za pisanie tekstów, a skończyło się na robieniu całej redakcji. - Fucha niezła, ale w życiu bym się do niej nie przyznała pod nazwiskiem - mówi.

Jeśli pisarz jest gotowy pominąć miłość własną, może zostać ghostwriterem, czyli autorem autobiografii sygnowanej nazwiskiem celebryty lub polityka. Stawki są tajne i rozpiętość duża - 5-20 tys. zł, choć podobno tajny współautor książki prezesa Kaczyńskiego zadowolił się kwotą kilkakrotnie większą.

Co ma na myśli Malanowska?

"6800 zł. Tyle za 16 miesięcy mojej ciężkiej pracy. Wiem, że wkurwiające jest wylewanie frustracji na FB, ale mam ochotę strzelić sobie w łeb. PIERDOLĘ TO, pierdolę pisanie, pierdolę wszystko. GÓWNO< GÓWNO< GÓWNO
Według Malanowskiej problemem jest także rozliczanie autorów w zależności od liczby sprzedanych egzemplarzy - standardem jest 10-15 proc., zdarza się i 18 proc. od ceny hurtowej. Ale nie ma żadnego mechanizmu kontroli, czy wydawca informuje rzetelnie o tym, ile egzemplarzy sprzedał.

- Oczywiście, jeśli niektórzy pisarze uważają, że rozmowa o pieniądzach godzi w etos ich pracy, to nikt nie może ich do niej zmuszać. Ani tym bardziej zmuszać do tego, żeby lepiej zarabiali - mówi pisarka.

Ale wpis Malanowskiej wywołał szeroką dyskusję w branży. Krzysztof Varga z ironią pocieszał: „Niech się Malanowska cieszy, toutes proportions gardées, jest bowiem Malanowska bardziej czytana niż Joyce w czasach, gdy » Ulisses «miał pierwsze wydanie”. Jakub Żulczyk uznał, że pisarka „nie powinna się mazgaić”, skoro nie umiała zadbać o swoje interesy. On sam zarobił więcej, może dlatego, że do negocjowania umowy z wydawcą zatrudnił profesjonalnego agenta. Żulczyk wylicza wachlarz możliwości zarobku dla osoby pracującej w stolicy „w szeroko pojętej branży kreatywnej”: - Pracuję jako publicysta, felietonista, scenarzysta, zacząłem pisać dla teatru. Pisałem treatmenty filmów i klipów oraz scenariusze spotów społecznych. Da się z tego żyć - mówi.

Jeśliby się przyjrzeć nazwiskom na tzw. listach płac wyświetlanych po każdym odcinku serialu, może się okazać, że mamy w nich do czynienia z silną reprezentacją środowiska literackiego. Pisarze i poeci chętnie zatrudniają się w telewizji. Napisanie (i - co bardziej pracochłonne - poprawianie) 45-minutowego odcinka to zarobek rzędu 8-10 tys. zł (za scenariusz filmu fabularnego można dostać ok. 100 tys. zł).

Najpopularniejszym źródłem dochodów jest zaliczka

Swego czasu prozaik i poeta Piotr Jasek, scenarzysta m.in. "Na Wspólnej" i "Brzyduli", ściągnął na kilka odcinków m.in. Żulczyka, Orbitowskiego i Darka Foksa. Ten ostatni to doświadczenie wykorzystał literacko: jego "Wielkanoc z tygrysem" dzieje się w branży filmowej.

Do pisania "Niani" trafiła z kolei autorka dramatów Małgorzata Sikorska-Miszczuk (autorka m.in. "Walizki" oraz wystawianej w Wiedniu przez Michała Zadarę sztuki "Bruno Schulz: Mesjasz"). Ściągnął ją tam Dariusz Suska, poeta i finalista Nike, który sam od ośmiu lat pracuje na etacie w TVN - ostatnio jako redaktor w departamencie produkcji fabularnej. Jak mówi, stała praca nie umożliwia mu życia w luksusie; jeśli wakacje za granicą, to u rodziny. - Gdybym żył z poezji czy prozy, najprawdopodobniej byłbym sam, bo nie mógłbym sobie pozwolić na założenie rodziny.

Czy codzienne czytanie filmów i seriali nie działa lekko wyjaławiająco na autora wierszy o śmierci albo - jak ostatnio - powieści SF? - Nie, to często są dobre produkcje. A poza tym praca nad wierszem jest pracą czysto wewnętrzną i odbywa się niejako mimochodem, z kolei czasu do zbierania materiałów na powieść wystarcza mi w wakacje.

Oto najlepiej zarabiający pisarze świata


Wciąż jednak najbardziej popularnym źródłem dochodów jest zaliczka. Nie jest kieszonkowym na zachętę, ale przeznaczona jest na konkretną pracę, co istotne zwłaszcza przy podróżach reporterskich, które nie mogłyby się odbyć, gdyby nie 10, 20, a czasem i 50 tys. zł zaliczki. Dawana jest na poczet przyszłych zysków z książki, a więc autor nie zarabia na sprzedaży, dopóki kosztów nie odbije sobie wydawnictwo.

W przypadku autorów prozy tzw. ambitniejszej stawki są trochę niższe. Janusz Rudnicki opowiadał kiedyś, że z honorarium za książkę żyje miesiąc, a przez resztę roku utrzymuje się z tłumaczenia tekstów technicznych, np. instrukcji obsługi akumulatora czy ulotek farmaceutycznych. Dwa lata temu Agnieszka Drotkiewicz mówiła o zaliczkach w wysokości 3-6 tys. zł, ale pisarze, z którymi rozmawiałam, twierdzą, że trochę zaniżyła stawkę. Jerzy Pilch po sukcesie "Pod Mocnym Aniołem" dostał od Świata Książki ponoć aż 200 tys. zł na napisanie "Nart Ojca Świętego". I szybko musiał odpowiadać na pytania dziennikarzy, czy dobry pisarz w ogóle może być bogaty: "Pewnie coś w tym jest, że prawdziwy pisarz musi zaznać głodu, ale jednak był na przykład Tołstoj i na przykład Mann, zamożni arystokraci, a przy tym geniusze. To bywa rzadko, ale jednak bywa. Prawdziwa literatura triumfuje nawet wśród milionerów. Jak pracują rzetelnie, ma się rozumieć. Oczywiście na ogół się nie przelewa, ale nie chce się jeszcze bardziej. Jaka część głodujących rzesz literatów głoduje z lenistwa? 95 czy tylko 92 procent?".

Na czym wzbogaci się polski pisarz?

Po ewentualnym sukcesie książki przychodzi stawka za sprzedanie praw do ekranizacji. - Przeciętnie ok. 50 tys. zł - mówi osoba z branży.

Jak wynika z rankingu przygotowanego dwa lata temu na podstawie analizy liczby sprzedanych egzemplarzy, najlepiej wśród polskich autorów radził sobie wtedy Wojciech Cejrowski, który na swych książkach podróżniczych miał zarobić 1,87 mln zł. To dwa razy więcej, niż wpływało na konta Małgorzaty Kalicińskiej czy Katarzyny Grocholi. W "złotej dziesiątce" w 2011 r. byli jeszcze zmarła w ubiegłym roku Joanna Chmielewska (868 tys.), Wojciech Mann (674 tys.), Monika Szwaja (616 tys.), Artur Domosławski (479 tys.), Janusz Głowacki (399 tys.), Szymon Hołownia (285 tys.) i Kinga Rusin (214 tys.).

- Kupię sobie dom na Saskiej Kępie, a za resztę pieniędzy będę żył skromnie, ale wygodnie - ironizował Maciej Sieńczyk, finalista ostatniej edycji Nike, gdy pytano go, co zrobiłby z nagrodą, która wynosi 100 tys. zł.

Polski pisarz bardziej się wzbogaci na Nagrodzie Literackiej Europy Środkowej "Angelus" (150 tys. zł), Nagroda Literacka "Gdynia" to 50 tys. zł, a 10 tys. zł to dodatek do Paszportu "Polityki". Justyna Bargielska, która Gdynię dostała dwukrotnie, pierwszą nagrodę przeznaczyła na podróże i inne przyjemności, a drugą wpłaciła na lokatę.

W dyskusjach polskich pisarzy o zarobkach zwykle wypływa kwestia cieplarnianych warunków na Zachodzie (małym rajem jest zwłaszcza Chile, gdzie system stypendiów dla pisarzy jest bardzo rozbudowany). Rzeczywistość jednak wygląda na ogół bardziej prozaicznie. Sara Sheridan, brytyjska autorka powieści historycznych, kilka miesięcy temu obaliła na łamach Huffington Post mit pisarza krezusa (a jeszcze bardziej krezuski, bo statystycznie kobiety w tym zawodzie zarabiają 77,5 proc. tego co mężczyźni i rzadziej mogą liczyć na recenzje). „Średnie zarobki w Wlk. Brytanii wynoszą 26,5 tys. funtów rocznie. Żeby pisarz mógł tyle zarobić na książce kosztującej 7,99 funta, musiałby sprzedawać ponad 33 tys. egzemplarzy rocznie, zakładając, że nie trafi do żadnego pakietu » 3 w cenie 2 «. To znaczy, że nawet wskoczenie na szczyt listy bestsellerów nie zapewnia osiągnięcia średniej krajowej, a przecież napisanie książki to nawet kilka lat”. Według ostatnich danych przeciętny dochód brytyjskiego pisarza to 13 tys. funtów rocznie.

Wysokość Literackiej Nagrody Nobla zmienia się co roku. Ostatnia laureatka, Alice Munro, dostała 8 mln koron szwedzkich (3,88 mln zł).

Ponieważ w Norwegii wszystkie zarobki są jawne, każdy może sobie sprawdzić, że Jo Nesbo, autor kryminałów, zarobił w 2012 r. dokładnie 38 mln 912 tys. 344 korony (ponad 20 mln zł).

Według "Forbesa" w ubiegłym roku E.L. James, autorka "Pięćdziesięciu twarzy Greya", wzbogaciła się o 95 mln dol. Pierwszą dziesiątkę pisarzy krezusów zamyka Stephen King (20 mln dol.). f

Rowling, Brown, King: pisarze z desperacji

Wśród najlepiej zarabiających pisarzy świata są J.K. Rowling, Stephen King i Dan Brown. Gdy wszyscy troje pisali swoje pierwsze książki, klepali straszną biedę. Rowling była samotną matką na zasiłku, dwunastu wydawców odrzuciło jej książkę, dopiero trzynasty dał jej szansę (legenda mówi, że redaktor dał pierwszy rozdział do przeczytania ośmioletniej córce, a ta domagała się następnych). King i Brown ledwie przędli jako pracownicy sektora publicznego - nauczyciele. Brown musiał pracować na dwóch etatach, King nie mógł dostać nawet jednego, więc z desperacji zaczął pisać opowiadania do magazynów. Kiedy pisał pierwszą powieść ("Carrie"), przeżył załamanie psychiczne i gdyby nie namowy żony, nigdy by jej nie dokończył. Dostał za nią marne 2,5 tys. dolarów zaliczki. Ale za drugie wydanie w paperbacku otrzymał już 400 tys. (wo)

kurrrak - 2014-03-17, 17:38
:
Ciekawe. Nie wiedziałem, że w Norwegii zarobki są jawne.
Romulus - 2014-03-17, 17:43
:
Ciekawi mnie bardziej, ile zarabia przeciętny polski czytelnik. I nieprzeciętny także. To jest: kim są w ogóle ludzie czytający książki. I nie ci czytający z doskoku, ale ci, którzy czytają regularnie.
kurrrak - 2014-03-17, 20:37
:
Niedawno wyczytałem, że czytanie wielu książek jest przejawem wrodzonej inteligencji (a nie inteligencja wynikiem ich czytania). Taki wniosek nasunął się mimochodem autorom książki ekonomicznej przy okazji badania na całkiem inny temat. Chyba coś w tym jest. Zaznaczam, że sam nie czytam dużo. ;)
Sabetha - 2014-03-21, 16:49
:
Cytat:
King i Brown ledwie przędli jako pracownicy sektora publicznego - nauczyciele.


//mysli
Może to jest moja szansa? :shock:

Romulus napisał/a:
Ciekawi mnie bardziej, ile zarabia przeciętny polski czytelnik. I nieprzeciętny także. To jest: kim są w ogóle ludzie czytający książki. I nie ci czytający z doskoku, ale ci, którzy czytają regularnie.


Nie tak dawno zdradzaliśmy w jakimś wątku wysokość swoich zarobków. To właśnie my, Romulusie - przeciętni i nieprzeciętni czytelnicy. Innych nie ma...
Mamerkus - 2014-04-06, 22:04
:
http://www.gazetawroclaws...,1,id,t,sa.html

"Wszystko płynie" jak powiedział Panta Rhei. :IP
Jachu - 2014-04-06, 22:16
:
Świetne opowieści :mrgreen: Idę spać z uśmiechem na ustach :badgrin:
Młodzik - 2014-04-06, 22:36
:
Cudeńko.
Tixon - 2014-04-06, 22:39
:
Trollowanie ludzi Ulissesem... Hell yeah!
Fidel-F2 - 2014-04-06, 22:50
:
interesujące, że autor artykułu postanowił wyjaśnić np. żart z Ulissesem i 50 twarzami Greya
MrSpellu - 2014-04-07, 09:23
:
Nie załapałbym, bo wyleciało mi z głowy kto napisał 50 twarzy Greya. Musiałbym użyć googli, potem złapać się za brodę i powiedzieć "AHA" //mysli
Fidel-F2 - 2014-04-07, 09:49
:
ja też zapytany bym nie odpowiedział ale kontekst pomaga
Shadowmage - 2014-04-07, 09:50
:
Też bez wyjaśnienia bym nie załapał - zacząłem kombinować, że może bohater Greya ma na imię Ulisses :P
utrivv - 2014-04-07, 13:53
:
Cały tekst jest tylko reklamą 50 twarzy naiwniaki :)
Romulus - 2014-05-07, 11:48
:
Warto czasem przypominać, że czytanie nie zawsze ubogaca :) http://slwstr.net/blog/20...dungli-nonsensw Chyba że ubogaca w wiedzę, jakimi tumanami są niektórzy ludzie i "pisarze" :)
Sabetha - 2014-05-10, 21:29
:
Cytat:
A teraz pytanie. Skąd się biorą naukowcy?

Bocian ich przyniósł?


:lol:

W sumie nazwisko Pawlikowskiej kojarzy mi się jedynie z radiowym "Światem według blondynki", gdzie chyba nie sadzi takich kwiatków. Ewentualnie nie zwróciłam na nie uwagi, mam tendencję do wypierania różnych głupot, które media próbują mi wpychać w uszy.
Romulus - 2014-06-05, 15:56
:
Przeczytałem 5 z 25: http://booklips.pl/newsy/...onego-25-lecia/ Wątpię, abym przeczytał resztę. Zwłaszcza że z perspektywy czasu z tych 5 przeczytanych ze dwie mogłem sobie darować.
Shadowmage - 2014-06-05, 16:13
:
Też pięć, może jeszcze ze 2 znajdują się w orbicie zainteresowań.
Urshana - 2014-06-05, 20:37
:
Przeczytane 15, a w planach 2 biografie. A zdziwiło mnie to, że o przynajmniej trzech tytułach wcześniej nie słyszałam, a ja naprawdę interesuję się tym, co się ukazuje na polskim rynku wydawniczym i staram się być na bieżąco. Widocznie za mało się staram :-/
toto - 2014-06-05, 20:39
:
Co powiecie na to?
http://wiadomosci.gazeta....ydawnictwo.html
AM - 2014-06-05, 20:53
:
toto napisał/a:
Co powiecie na to?
http://wiadomosci.gazeta....ydawnictwo.html


Oszołomstwo, a może dobra robota promocyjna...
Shadowmage - 2014-06-05, 21:05
:
Zapewne połączenie jednego i drugiego.
MadMill - 2014-06-05, 21:46
:
Kolejny wysokich lotów artykuł na serwisie, dzisiasku...

A co do rankingu książek, w końcu głosowali ci co płacą abonament, czyli grupa niereprezentatywna?
utrivv - 2014-06-07, 10:58
:
Świetna akcja promocyjna, wczoraj nawet bym nie pomyślał o zakupie tej książki :)
Romulus - 2014-07-07, 21:26
:
Andrzej Sapkowski o czytelnictwie i nie tylko: http://legalnakultura.pl/...na-bycie-glabem

Moda na bycie głąbem? Jestem oderwanym od rzeczywistości lemingiem, ponieważ nie podróżuję środkami komunikacji publicznej do swego gospodarstwa rolnego, jak rolnik Ziemkiewicz, czy rolnik Żebrowski - zatem trochę mi się w głowie nie mieści przykład podawany przez Mistrza. :)

Tak sobie pomyślałem, swoją drogą, ilu ludzi do czytania zniechęcił na przykład Gombrowicz w liceum? Ja dziada pod dziś dzień nie trawię :) I nie sięgnę dobrowolnie po nic tegoż :) Ale czytam nadal ile wlezie. Jednak nie każdy może być takim twardzielem, jak ja i się nie dać zniechęcić :)

Ale co do ebooków - w całości się podpisuję.
MadMill - 2014-07-08, 06:06
:
Romulus napisał/a:
Tak sobie pomyślałem, swoją drogą, ilu ludzi do czytania zniechęcił na przykład Gombrowicz w liceum? Ja dziada pod dziś dzień nie trawię :) I nie sięgnę dobrowolnie po nic tegoż :) Ale czytam nadal ile wlezie. Jednak nie każdy może być takim twardzielem, jak ja i się nie dać zniechęcić :)

Gombrowicz w liceum to mógł co najwyżej zniechęcić do Gombrowicza, a nie do czytania. To że w liceum są lektury (w podstawówce, gimnazjum też) i to że one powodują do zniechęcania czytania książek w ogóle jest jakimś chorym argumentem.
Shadowmage - 2014-07-08, 08:15
:
Nie do końca się zgodzę. Nie zniechęci dzieciaków, które i tak jakoś tam w domu czytały. Ale jak pierwsze kontakty z książkami padają na ciężkostrawne tytuły, to nie dziwi, że delikwent stwierdza, że ta rozrywka nie jest dla niego.
Młodzik - 2014-07-08, 09:57
:
Trochę dziwny jest ten komentarz odnośnie jazdy wszelkimi środkami komunikacji publicznej. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Tzn. raz byłem zaczepiany w pociągu przez wygadanego kretyna, ale to był w sumie pocieszny człowiek - skrajny debil, a przez to, że wygadany jeszcze to uwypuklał. I zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że niektórzy pasażerowie się z niego naigrywają.
MadMill - 2014-07-08, 13:44
:
Jak Gombrowicz w liceum to pierwszy kontakt z książką, to i tak nawet jakby był to Czerwony Kapturek to i tak takiego delikwenta to nie uratuje. Już za późno na nadzieję...

W sumie też nigdy za Gombrowiczem nie przepadałem.
Shadowmage - 2014-07-08, 13:48
:
Wiesz, mnie skutecznie odrzucały książki takie jak "O psie, który jechał koleją", "Chłopcy z placu broni" czy "Porwanie w Tiutiurlistanie" - a czytałem dużo :)
utrivv - 2014-07-08, 14:28
:
Dla mnie zmora byli Chłopi a zwłaszcza ich utytułowanie bo wskazywało że to niby takie wspaniałe dzieło. Na szczęście wtedy już czytałem Trylogię Tolkiena....
Młodzik - 2014-07-08, 16:59
:
Narzekacie, Gombrowicz jest bezkonkurencyjny :) .
MadMill - 2014-07-08, 18:14
:
Ja tam lektur nie czytałem, nie miałem czasu na pierdoły.
Tixon - 2014-07-08, 22:57
:
Młodzik napisał/a:
Narzekacie, Gombrowicz jest bezkonkurencyjny :) .

Za. Świetny, kiedyś do reszty jego książek wrócę.

Co do wywiadu, p ole ogólnie ładnie odpowiada, tak przy pytaniu o prawa autorskie daje ciała :-|
Beata - 2014-07-08, 23:29
:
Tixon napisał/a:
(...) tak przy pytaniu o prawa autorskie daje ciała :-|

A to niby czemu? //evil

Edit: dał przykład drastyczny, ale bardzo obrazowy.
utrivv - 2014-07-08, 23:37
:
Dziwne są te jego słowa o prawie uatorskim przy jego poglądach na podatki
Cytat:
A nasi rządzący, miast dotować, obkładają książki VAT-em. Jak kawior. Tym samym książka staje się towarem luksusowym, zbyt drogim dla znacznej części zubożałego społeczeństwa.

Cytat:
Dostęp do dóbr kultury winien być równie swobodny i powszechny jak dostęp do, dajmy na to, rowerów. Zapragnąłeś roweru? Ależ prosimy. Wystarczy wejść do sklepu i zapłacić.

Beata - 2014-07-08, 23:53
:
Ależ dlaczego? Prawo autorskie zapewnia wynagrodzenie twórcy. A VAT od szeroko rozumianych wytworów kultury jest zwyczajnym pasożytnictwem.
utrivv - 2014-07-09, 08:43
:
Chciałby by książki były nieopodatkowane, ergo tanie.
Chciałby by książki dawały suty dochód, ergo by były drogie.
Przykład roweru jest świetny, dzisiaj to spory wydatek, kilka tysięcy, spora zmiana od czasów gdy każdy mógł sobie na niego pozwolić
Shadowmage - 2014-07-09, 08:53
:
No nie przesadzaj, rower można kupić za kilka stów. Fakt, że badziewny, ale mimo wszystko w podstawowym zakresie funkcjonalny. Kiedyś wcale lepsze nie były.
Tixon - 2014-07-09, 08:58
:
Raz, dlatego, że kradzież (rower) a naruszenie praw autorskich to z punktu widzenia prawa, dwie różne sytuacje.
Dwa, ponieważ występuje związek między najlepiej sprzedającym się ebookiem z cdp, a piraceniem go. To drugie napędziło pierwsze.
Po trzecie, Opowieści ze świata Wiedźmina.
dworkin - 2014-07-09, 08:58
:
utrivv napisał/a:
Chciałby by książki dawały suty dochód, ergo by były drogie.

A skąd Ci to wyszło?

utrivv napisał/a:
Przykład roweru jest świetny, dzisiaj to spory wydatek, kilka tysięcy, spora zmiana od czasów gdy każdy mógł sobie na niego pozwolić

Albo 300 złotych w supermarkecie.

Ja tam nie widzę sprzeczności, ale trochę nieaktualnych informacji. W ogóle nie spotkałem się z piętnowaniem czytających ani uczuciem wstydu z powodu podróżnej lektury. Po drugie - programy rozpoznające litery są znacznie doskonalsze niż to Sapkowski opisuje. Błędy są mniej uderzające - np. "cj" rozpoznawane jako "q" (i to nie zawsze, tylko w niektórych miejscach) - oraz wielokrotnie rzadsze, nie w co drugim zdaniu, ale co kilka akapitów.

Zaś co do czytników - nikt nie zgadza się z Sapkowskim bardziej ode mnie. Czas papieru mija bezpowrotnie. At last //spell
Procella - 2014-07-09, 09:33
:
dworkin napisał/a:
Po drugie - programy rozpoznające litery są znacznie doskonalsze niż to Sapkowski opisuje. Błędy są mniej uderzające - np. "cj" rozpoznawane jako "q" (i to nie zawsze, tylko w niektórych miejscach)

http://www.theguardian.co...ter-recognition :mrgreen:
dworkin napisał/a:
Czas papieru mija bezpowrotnie. At last

:-(
Niestety coraz więcej będzie książek, których nie kupię i nie przeczytam. Trudno, skoro nie chcą moich pieniędzy...
utrivv - 2014-07-09, 09:48
:
dworkin napisał/a:
utrivv napisał/a:
Chciałby by książki dawały suty dochód, ergo by były drogie.

A skąd Ci to wyszło?

Ogólne wrażenie być może nie poparte faktami:
Cytat:
najważniejsze, by dostęp do dóbr kultury był swobodny i powszechny. Proszę odnotować, że ja to popieram. Dostęp do dóbr kultury winien być równie swobodny i powszechny jak dostęp do, dajmy na to, rowerów.
i wrażenia z kilku innych jego wypowiedzi.
Dostep do rowerów, komputrów i mieszkań jest jak wiadomo powszechny ale nie tak samo jak np do biblioteki czy służby zdrowia. Rower, komputer czy studia są dobrem dla wybranych choć wyprodukowanie przykładowo ajfona czy procesora jest względnie tanie:
Cytat:
Firma badawcza IHS iSuppli obliczyła, że łączny koszt elementów wykorzystywanych przy produkcji iPhone'a 5c w wersji z 16 GB pamięci wynosi 166,45 dolara. Do tego dochodzą jeszcze koszty produkcji, które wynoszą 7 dolarów na jeden egzemplarz. W sumie daje to kwotę w wysokości 173,45 dolara, podczas gdy oficjalna cena iPhone'a 5c 16 GB w Stanach Zjednoczonych to 549 dolarów

dane z 2005 roku napisał/a:
Firma analityczna In-Stat w najnowszym raporcie dowodzi, że koszt wyprodukowania jednego procesora Intela oscyluje wokół 40 USD. Co więcej, koszt ten utrzymuje się zasadniczo na stałym poziomie niezależnie od stosowania przez Intela nowych technologii produkcji.

A teraz przypomnijmy sobie ceny (w dolarach) za kilka modeli procesorów: Celeron D - 69 USD, Pentium Extreme Edition 3,73 GHz - 999 USD, Xeon 3,33 GHz - 3 692 USD


Nie widzę nic złego w tym by zarabiać krocie, sam chciałbym :) ale bez zawyżania cen produktu trudno jest dużo zarobić - stąd wynika według mnie wrażenie że SAPek chce by książki były drogie.
MrSpellu - 2014-07-09, 10:03
:
Napisał też, że jednym z czynników niskiego poziomu czytelnictwa w Polsce są wysokie ceny książek. Chce by poziom czytelnictwa był wyższy? Chce. Ergo - ceny książek muszą być niższe.
Romulus - 2014-07-09, 10:04
:
dworkin napisał/a:
Zaś co do czytników - nikt nie zgadza się z Sapkowskim bardziej ode mnie. Czas papieru mija bezpowrotnie. At last //spell

Ja się zgadzam :mrgreen:
Co więcej - w moim przypadku, dzięki czytnikom, wzrosła liczba czytanych książek przeze mnie. Dlatego, że kupuję książki, których normalnie bym nie kupił w papierze - biografie Audrey Hepburn, Humphreya Bogarta, czy Grace Kelly - aby podać najnowsze nabytki. Ba, kupiłem sobie w ebooku nawet najnowszą książkę Rafała Ziemkiewicza. A w tym przypadku w ogóle nie byłoby opcji na kupienie jej w papierze.

Ale pewnie czytniki nie przyczynią się w skali masowej do wzrostu czytelnictwa. Choć, kto wie...
Elektra - 2014-07-09, 10:53
:
utrivv napisał/a:
ale bez zawyżania cen produktu trudno jest dużo zarobić - stąd wynika według mnie wrażenie że SAPek chce by książki były drogie.

No nie tylko. Gdy obniżysz cenę, sprzedasz więcej produktów, więc w efekcie możesz zarobić więcej.

Mnie się wydaje, że czytelnictwo w Polce nie będzie większe. I nie dlatego, że książki są drogie (bo jak się uprzeć, można kupić taniej lub pożyczyć), tylko że jest sporo innych ciekawych rozrywkowych rzeczy. Ktoś, kto woli pooglądać telewizję, nie będzie więcej czytał, nawet gdyby książki były za darmo.


Romulus napisał/a:
dworkin napisał/a:
Zaś co do czytników - nikt nie zgadza się z Sapkowskim bardziej ode mnie. Czas papieru mija bezpowrotnie. At last //spell

Ja się zgadzam :mrgreen:
Co więcej - w moim przypadku, dzięki czytnikom, wzrosła liczba czytanych książek przeze mnie. Dlatego, że kupuję książki, których normalnie bym nie kupił w papierze (...)

Też się zgadzam, chociaż ja nie czytam więcej. Czasu jakoś nie mogę znaleźć (chociaż może gdyby nie czytnik, czytałabym teraz mniej, bo nie chciałoby mi się dźwigać książek w komunikacji miejskiej).
A poza tym zrobiłam się wygodna i w domu też mi się nie chce czytać papierowych cegieł (męczę i męczę "Eifelheim", bo jest bardzo niewygodna w użytkowaniu).
AM - 2014-07-09, 11:40
:
Jesteśmy narodem chłopów, których niebyt odlegli przodkowie nie czytali książek. Ba, nie potrafili czytać. Ot cała tajemnica. Nie zmienią tego ani czytniki, ani niższe ceny. W najlepszym wypadku ludzie zarażeni bakcylem czytania, jak Romulus, będą kupowali i czytali więcej, jeśli będą mogli płacić mniej.

To narzekanie na wysokie ceny to też zwykła ściema. Jeśli ktoś naprawdę chce i potrafi uruchomić przeglądarkę internetową, może dziś kupić książki taniej niż kilkanaście lat temu. Pierwszy lepszy przykład z brzegu. Wspomnienie lodu z 2002 2x35, czyli 70, obecnie w odpowiednim miejscu 42,99. Myślę, że czytelnicy sprzed lat nie mogli nawet marzyć o takich cenach i możliwościach.

I to doprowadza nas do tego co napisała Elektra. Chłopi wolą obrazki i butelki. Jeśli nawet niektórzy z nich kiedyś czytali, tylko dlatego, że nie było nic innego do roboty. W momencie, gdy książka ma konkurencje, przegrywa z innymi rozrywkami.
Jander - 2014-07-09, 11:42
:
Elektra napisał/a:
Mnie się wydaje, że czytelnictwo w Polce nie będzie większe. I nie dlatego, że książki są drogie (bo jak się uprzeć, można kupić taniej lub pożyczyć), tylko że jest sporo innych ciekawych rozrywkowych rzeczy. Ktoś, kto woli pooglądać telewizję, nie będzie więcej czytał, nawet gdyby książki były za darmo.

Właśnie. Nie sądzę, żeby sporo osób rezygnowało z czytania, bo nie stać ich na książki. Są biblioteki, można pożyczać etc. Może najwyżej spaść z tego względu sprzedaż, ale za główną przyczynę również uważam pojawienie się nowych, interaktywnych rozrywek. Ja już czytam naprawdę mało. A czytnik pożyczyłem znajomemu i pewnie odbiorę w czasie najbliższego urlopu.
utrivv - 2014-07-09, 12:29
:
AM napisał/a:
Jesteśmy narodem chłopów, których niebyt odlegli przodkowie nie czytali książek.
Czyzby nasza historia aż tak różniła się od amerykańskiej? Czyż typowy amerykanin nie jest w naszym rozumieniu analfebetą? Dlaczego więc tam ludzie kupują i czytają a u nas (pomimo tego ze każdy nosi buławę w tornistrze) nie?
Mimo wszystko stawiam na ceny i społeczną świadomość że książki są drogie (nawet jeżeli to nieprawda). Zarabiamy mało, potrzebujemy forsy na używki a książek do nich nie zaliczamy ale jeżeli z jakiegoś powodu jesteśmy na książkę skazani (choroba, długie podróże) czytamy dużo.
MrSpellu - 2014-07-09, 12:46
:
Jander napisał/a:
ale za główną przyczynę również uważam pojawienie się nowych, interaktywnych rozrywek. Ja już czytam naprawdę mało.


Mam podobnie. Z jednej strony żartuję, że przestałem czytać przez figurki, ale z drugiej strony wcześniej cztery lata życia przepieprzyłem na World of Warcraft. Co ma piernik do wiatraka? W czasach, w których farmiłem mobki czytałem rocznie ~50 książek (nie licząc lektur na literaturoznawstwo). Co się zmieniło? Czas. Mam go zdecydowanie mniej. Zwłaszcza ostatnio (No i w sumie też wtedy piłem znacznie więcej niż teraz... ). Gdy tylko trochę tego czasu urwę dla siebie, to wolę odpalić kompresor i pomaziać te swoje pamperki. Ewentualnie coś obejrzeć. Teraz czytam w zasadzie tylko pozycje naukowe (i też coraz mniej), ale naprawdę ciężko mi zaliczyć taką lekturę do rzeczy przyjemnych. Po prostu mam przesyt.

utrivv napisał/a:
Zarabiamy mało, potrzebujemy forsy na używki a książek do nich nie zaliczamy ale jeżeli z jakiegoś powodu jesteśmy na książkę skazani (choroba, długie podróże) czytamy dużo.


Fakt, plastik to używka. I to całkiem droga. Ale z chorobą to jednak pudło. Laptop do wyra i nadrabiamy seriale ;)
AM - 2014-07-09, 12:51
:
utrivv napisał/a:
AM napisał/a:
Jesteśmy narodem chłopów, których niebyt odlegli przodkowie nie czytali książek.
Czyzby nasza historia aż tak różniła się od amerykańskiej? Czyż typowy amerykanin nie jest w naszym rozumieniu analfebetą? Dlaczego więc tam ludzie kupują i czytają a u nas (pomimo tego ze każdy nosi buławę w tornistrze) nie?
Mimo wszystko stawiam na ceny i społeczną świadomość że książki są drogie (nawet jeżeli to nieprawda). Zarabiamy mało, potrzebujemy forsy na używki a książek do nich nie zaliczamy ale jeżeli z jakiegoś powodu jesteśmy na książkę skazani (choroba, długie podróże) czytamy dużo.


Wbrew pozorom różni się. Ich inteligencja nie została zdziesiątkowana w czasie wojny (za jednym zamachem dziadkowie, ojcowie i synowie). Trudno powiedzieć, jak wyglądałoby czytelnictwo bez tego epizodu z naszej niezbyt odległej przeszłości. Duża część tych, którzy przeżyli, musiała potem opuścić kraj. Z różnych powodów. Wielu wylądowało właśnie tam.
utrivv - 2014-07-09, 12:53
:
MrSpellu napisał/a:
Co się zmieniło? Czas. Mam go zdecydowanie mniej.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=66N26mdpmBg[/youtube]
MrSpellu - 2014-07-09, 13:10
:
Bywały takie dni. Inna sprawa, że w tym semestrze bardzo często mój weekend miał cztery dni //spell
Jander - 2014-07-09, 13:15
:
utrivv napisał/a:
Zarabiamy mało, potrzebujemy forsy na używki a książek do nich nie zaliczamy ale jeżeli z jakiegoś powodu jesteśmy na książkę skazani (choroba, długie podróże) czytamy dużo.

Z kasą na książki nigdy nie mam problemów, właściwie mam wszystko co chcę w miarę na bieżąco. Gorzej z ich czytaniem, kupuje dużo za dużo w porównaniu z tym co czytam. Komunikacji publicznej już praktycznie nie używam, na kibelku i do obiadu czytam tygodnik. A jak mam wolny dzień to wolę wybyć w skałki, na ściankę, zobaczyć film/serial, pograć w planszówki, pojechać na turniej. A po pracy mam ochotę tylko na piwo.
AM - 2014-07-09, 13:27
:
Jander napisał/a:
utrivv napisał/a:
Zarabiamy mało, potrzebujemy forsy na używki a książek do nich nie zaliczamy ale jeżeli z jakiegoś powodu jesteśmy na książkę skazani (choroba, długie podróże) czytamy dużo.

Z kasą na książki nigdy nie mam problemów, właściwie mam wszystko co chcę w miarę na bieżąco. Gorzej z ich czytaniem, kupuje dużo za dużo w porównaniu z tym co czytam. Komunikacji publicznej już praktycznie nie używam, na kibelku i do obiadu czytam tygodnik. A jak mam wolny dzień to wolę wybyć w skałki, na ściankę, zobaczyć film/serial, pograć w planszówki, pojechać na turniej. A po pracy mam ochotę tylko na piwo.


Pewnie między innymi z tego powodu 70% czytelników w Polsce to kobiety.
MrSpellu - 2014-07-09, 14:08
:
Jander napisał/a:
do obiadu czytam tygodnik.


I pewnie trzymasz jeszcze łokcie na stole? :badgrin:
Jander - 2014-07-09, 15:11
:
I robię ciągle facepalmy czytając bzdury, które wypisują.
Romulus - 2014-07-09, 21:06
:
Trynd światowy świadczący o tym, że czytelnictwo spada chyba wszędzie http://booklips.pl/newsy/...niej-oplacalne/
Chociaż choćby w Stanach pisarzy jest na kopy. I mają przemysł pisarski, te wszystkie warsztaty kreatywnego pisania. To ludzie płodzą nic niewarte książki jedna za drugą, rynek nasycony, spada popyt to i dochody twórców. W innych krajach jednak państwo stara się wspomagać czytelnictwo i to przynosi efekty. Na ile trwałe nie wiem. Ale wiem, że u nas nie ma żadnego programu wspierania czytelnictwa. Przynajmniej o żadnym ważnym nie słyszałem.
Shadowmage - 2014-07-09, 22:52
:
Tak podane dane względne dają tylko mglisty obraz i niewiele mówią o zjawisku.
A program ma być, nawet ponoć za ciężkie pieniądze.
Romek P. - 2014-07-09, 22:57
:
Nie, to badanie ma chyba poważne wady metodologiczne :)
I na świecie, i w Polsce namnożyło się osób tak słabo piszących, publikujących w "krzakach" albo w serwisach selfpublisherskich, użycie wobec nich słowa "pisarz" jest sporym nadużyciem. I one mogą drastycznie zaniżać skalę dochodów, bo wszyscy wiemy, jakie dochody osiągają ci twórcy. A definicja pisarza zawodowego podana w badaniu po prostu załamuje: "profesjonalnych twórców (pod tą definicją kryją się ci, którzy poświęcają większość swojego czasu na pisanie)".
Uśredniając, spadek dochodów może i jest, ale czy aż tak duży i czy w ogóle? Ja mam wrażenie, że prawdziwi zawodowcy mają się lepiej niż dziesięć lat temu. Tylko teraz każdy, kto opublikuje w wydaje.pl, od razu czuje się pisarzem :)
Shadowmage - 2014-07-10, 11:25
:
Nie chciałem się aż tak znęcać, bo też nie szukałem nic więcej, a streszczenia w polskich mediach mają to do siebie, że tłumaczenie bywa mylące w porównaniu do oryginału.
Romulus - 2014-07-10, 11:36
:
Za Wojciechem Orlińskim z dzisiejszego statusu Fejsowego:
Cytat:
W 1981 roku socjalistyczny minister kultury Jack Lang przeprowadził ustawę wymierzoną w wielkie sieciowe księgarnie. Książka we Francji nie może być sprzedawana z rabatem większym niż 5% od ceny wydrukowanej na okładce. Dzięki temu jest więcej małych księgarń i dzięki temu książek sprzedaje się WIĘCEJ (i oczywiście więcej zarabiają autorzy). Zamiast pozwolić, żeby amerykańskie korporacje zdisruptowały ten model, przyjęto ustawy regulujące rynek e-booków i najnowszą, wymierzoną głównie w Amazona (któremu zabroniono łączenie obniżenia ceny z darmową dostawą).
Ale u nas interes wielkich sieci jest święty, więc autorów się spycha do pozycji siedzenia na trotuarze z karteczką "NAPISZĘ SAGĘ FANTASY ZA JEDZENIE". I dlatego nie możemy mieć ładnych rzeczy.


Z linkiem, oczywiście: http://www.nytimes.com/20...pe=article&_r=0
MadMill - 2014-07-10, 16:42
:
Wszystkich ratujmy, bo nam czytelnictwo zemrze...
Młodzik - 2014-07-10, 16:54
:
Ale u nas to by chyba nie pomogło. Przecież empik robi swoje wielkie promocje od wielkiego dzwonu, poza tym twardo trzyma się cen okładkowych.
Issay - 2014-07-11, 20:27
:
Empik ostatnio nawprowadzał promocje, ale na zasadzie "kup dwie, trzecia gratis" albo "dwie w cenie jednej". Co im w zasadzie też niewiele daje, bo burdel mają nieziemski, ludzie nie patrzą na naklejki, tylko skoro coś leży w stercie oznakowanej jako "3 za 2" to należy do tej promocji, nie? Więc idą do kasy, dziwią się i w efekcie rezygnują z zakupu.

Ostatnio zabawiłam się w policzenie sobie, ile musiałabym wydać, gdybym za każdą z przeczytanych w roku książek (około 150 pozycji) miała zapłacić te umowne 35zł okładkowej.
Odpowiedź brzmi: zdecydowanie za dużo.
Beata - 2014-09-05, 12:14
:
Raport Eurobarometru z listopada 2013 r. o dostępie i korzystaniu z dóbr kultury, w tym o czytelnictwie, w krajach UE.
Jachu - 2014-09-11, 14:52
:
Te książki ukształtowały internautów
Jachu - 2014-09-30, 11:45
:
Czytelnicza rewolucja. Czy Polacy sięgną po więcej książek?
Romulus - 2015-01-08, 18:30
:
Ępik szuka "swojego" bestsellera. Biorąc pod uwagę listę bestsellerów, czytelnictwo w Polsce wygląda imponująco :)
http://booklips.pl/newsy/...ow-empiku-2014/
Z uznaniem przyjmuję, że powieść Olgi Tokarczuk znalazła się w tym zestawieniu. Jeszcze nie przeczytałem, ale zabiorę się pewnie niedługo, za miesiąc lub dwa.

Z pozostałych bestsellerów czytałem tylko "Greya...". Reszty nie zamierzam.
Z ulgą karmię mojego wewnętrznego snoba, że mój gust taki niemejnstrimowy jednak :)
Beata - 2015-01-22, 20:55
:
Czytelnictwo wzrasta. Nie żeby jakoś przesadnie, ale troszku. Nie wiem, czy można mówić o zmianie trendu, bo na to chyba za wcześnie, ale byłoby miło, gdyby się okazało, że wyniki czytelnictwa z 2012 roku były tym przysłowiowym dnem, od którego się właśnie odbiliśmy.
Romulus - 2015-01-22, 21:39
:
Niech jeszcze skoczy kilka punktów a będziemy mogli narzekać na to, co Polacy czytają. W końcu :badgrin:
sanatok - 2015-02-05, 16:42
:
Może kogoś zainteresuje:

http://www.polityka.pl/ty...-w-europie.read
Romulus - 2015-02-05, 16:44
:
Widziałem :) To się pokrywa z moją "filozofią" kupowania i czytania. Selekcja, selekcja, selekcja. Wszystkiego przeczytać nie dam rady. A szkoda czasu i pieniędzy na marną literaturę. Teraz tylko trzeba rozwiązać problem, jak wybrać tę dobrą :)
Magg0t - 2015-03-08, 09:45
:
Ciekawie o projekcie stałej ceny książki.
http://lubimyczytac.pl/ak...czej-niewiele/5
Tixon - 2016-02-17, 15:02
:
Dla nieposiadających FB (albo tych, którzy zostali z niego wywaleni :-P ):
- powstała strona Recenzje z LC
- przedstawiała opinie jakie ludzie pisali o klasyce literatury, lekturach
- szybko zrobiła się popularna, doczekała się kilku artykułów
- wywiad z twórczynią
Beata - 2016-02-17, 17:45
:
Tixon napisał/a:
(...) albo tych, którzy zostali z niego wywaleni :-P

Dzięki, Tixon. //evil
Wywiad ciekawy (pewnie temu, że zgadzam się z autorką strony :P ). I uważam, że bardzo dobrze, że ktoś w końcu zebrał te nienajpochlebniejsze opinie o lekturach. Dopiero w masie będąc, robią wrażenie. Może coś się zmieni... Nie twierdzę, że w obecnym kanonie nie ma książek ciekawych czy ważnych. Ale uważam, że niektóre z nich może docenić tylko czytelnik przygotowany. W sumie nieistotne jest, ile ten czytelnik przygotowany ma lat, dużo ważniejsze, ile ma książek za sobą. Niestety, prawdopodobieństwo, że w szkole siedzą sami czytelnicy przygotowani, jest niskie.
Shadowmage - 2016-02-17, 19:52
:
Tja, u nas na polskim w 4 klasie liceum babka stwierdziła, że będzie robić program zaawansowany, ale nie wymaga w nim innego uczestnictwa niż obecność na lekcji. No i finał był taki, że 2 dziewczyny faktycznie nieźle rozmawiały o książkach, a reszta grała w kropki.
Większość lektur z tego okresu (wartych docenienia) przeczytałem ze zrozumieniem po latach. A i tak w grupie rówieśniczej czytałem naprawdę sporo.
To na pewno kwestia oczytania, ale też dania dziecku narzędzi do analizy, a nie odbębnienia czytanki i powiedzenia, co należy myśleć.
Shee - 2016-02-18, 22:34
:
Beata napisał/a:
uważam, że bardzo dobrze, że ktoś w końcu zebrał te nienajpochlebniejsze opinie o lekturach. Dopiero w masie będąc, robią wrażenie. Może coś się zmieni...
W sumie się zgadzam, ale jakoś bardziej, niż pod kątem pedagogicznym, patrzę na "Recenzje z Lubimy Czytać" jako na zjawisko kształtujące sposób, w jaki w Polsce rozmawia się o książkach. I obawiam się, że taki pręgierz do wyśmiewania niekonwencjonalnych sądów na temat klasyki literatury może niektórych ludzi blokować przed tym, żeby się o książkach w ogóle wypowiadać i być szczerymi w tym, co naprawdę o nich myślą. I przez to RzLC mi się wcale a wcale nie podoba.

Beata napisał/a:
Tixon napisał/a:
(...) albo tych, którzy zostali z niego wywaleni :-P

Dzięki, Tixon. //evil
A właśnie, Beata, co się stało z Twoim kontem na fejsie, ze go nie ma? :shock:
Beata - 2016-02-18, 22:45
:
Shee napisał/a:
A właśnie, Beata, co się stało z Twoim kontem na fejsie, ze go nie ma? :shock:

Ono jest, jednakowoż nie bardzo dostępne: http://www.zaginiona-bibl...p=222163#222163
Shee - 2016-02-18, 23:12
:
Nie lubię ich //foch Chociaż korzystam. Swoją drogą, ciekawe, kiedy przyjdzie kolej na mnie.
Tixon - 2016-02-18, 23:32
:
Pod kątem pedagogicznym masz rację, że takie wyśmiewanie jest szkodliwe. Ale pedagogika w przypadku tych osób zawiodła. Nie chodzi tu o wbicie ustalonych już opinii, ale o samo wyposażenie w narzędzia pozwalające dokonać własnej oceny.
Wypowiedź sama w sobie, czy chęć do wypowiedzenia się na dany temat nie są żadnymi wartościami - to po prostu szum, przeszkadzający czy nawet uniemożliwiający uzyskanie sensownych wyników (to dotyka nie tylko LC ale też wszelkiej maści blogów książkowych).
Shee - 2016-02-18, 23:44
:
Tixon napisał/a:
pedagogika w przypadku tych osób zawiodła
Nie zgodzę się z Tobą, przede wszystkim dlatego, że na RzLC wypowiedź wypowiedzi nierówna i obok komentarzy, które rzeczywiście świadczą o pomyleniu faktów albo są beztreściową negacją, wyśmiewane są opinie całkiem ciekawe i trzeźwe - np. takie, gdzie czytelnicy zderzają dawny utwór ze swoimi współczesnymi skojarzeniami czy systemem wartości. Ja uważam, że czytanie przez pryzmat własnych doświadczeń i znajdowanie dla dzieła nowych kontekstów, a nie tylko niewolnicze trzymanie się kontekstu historycznego, to bardzo fajna sprawa i szkoda, że ten fanpejdż do tego, przez ośmieszenie, zniechęca.
silaqui - 2016-02-19, 02:03
:
Tixon napisał/a:
Ale pedagogika w przypadku tych osób zawiodła.

i to chyba najbrdziej boli w tym całym zamieszaniu.
Tixon napisał/a:
Wypowiedź sama w sobie, czy chęć do wypowiedzenia się na dany temat nie są żadnymi wartościami - to po prostu szum, przeszkadzający czy nawet uniemożliwiający uzyskanie sensownych wyników (to dotyka nie tylko LC ale też wszelkiej maści blogów książkowych).
//piwo

Shee napisał/a:
czytanie przez pryzmat własnych doświadczeń i znajdowanie dla dzieła nowych kontekstów, a nie tylko niewolnicze trzymanie się kontekstu historycznego, to bardzo fajna sprawa i szkoda, że ten fanpejdż do tego, przez ośmieszenie, zniechęca.

Jasne, czytanie takie może coś wnieść i może być swoistym odświeżeniem zatęchłej już nieco klasyki, ale też opinie cytowane na wspomnianym fp przerażają czymś innym. Bo nie sztuką jest powiedzieć: a ten autor "X" czy "Y" to był zacofany szowinista co kobiety tylko w kuchni i sypialni widział, na stos z nim, przecież feminizm i równouprawnienie!. Można się z autorem nie zgadzać (przez pryzmat naszych czasów i własnych doświadczeń), ale zawsze należy mieć świadomość tego, kiedy dane dzieło powstało (a i często też: jakiej narodowości był dany autor lub w jakim środowisku się wychowywał). Takie rzeczy były wspominane te 15 lat temu przy omawianiu lektur czy konkretnych twórców, czyżby teraz zostało to zarzucone na poczet wkuwania jedynego prawilnego klucza?
Tak, niektóre cytaty z RzLC są bezlitośnie trafne, komentarze często żenujące, ale to nie zmienia faktu, że jest problem z uczeniem ludzi JAK czytać.
Bo, czy czytając Lema naprawdę głównym problemem jest sposób, w jaki on przedstawiał kobiety? Albo to, że Petecki komputery nazywał jeszcze kalkulatorami? Taki nauczony postrzegania świata tu i teraz nastolatek zaraz wystuka opinię, że pierwszy to szowinista, a drugi debil, bo przecież ... dopisz sobie.
Od jakiegoś czasu romansuję sobie z klasyką (a raczej jej wycinkiem, bo z klasyką fantastyki), i owszem: postrzegam ją inaczej niż ludzie, którzy pamiętają jeszcze czasy, gdy moje starocie były nowościami. Ale do cholery mam świadomość, lub też zostaję uświadamiana, jak niektóre kwestie (dzisiaj śmieszne lub oczywiste) kiedyś wywoływały poruszenie w całym światku literackim/fandomowym. I tak: czytam sobie po swojemu, mając w głowie ŚWIADOMOŚĆ, że ten i tamten wątek to nie tylko nudna czy wtórna (sic!) zapchajdziura, a komentarz do rzeczywistości. Tamtej rzeczywistości.

Wracając natomiast do samego wywiadu: nudny jak flaki z olejem i niczego nowego do tematu nie wniósł. No, może prócz przeświadczenia, że autorka RzLC nie widzi jak bardzo hejterskie są w 90% komentarze pod jej screenami. Ot luźne kręcenie się wokół ciekawego i nośnego tematu, ale bez polotu i jakichkolwiek emocji. Mocno zachowawczy, wręcz bezduszny ten wywiad...
MadMill - 2016-02-19, 09:11
:
Shadowmage napisał/a:
Większość lektur z tego okresu (wartych docenienia) przeczytałem ze zrozumieniem po latach. A i tak w grupie rówieśniczej czytałem naprawdę sporo.
To na pewno kwestia oczytania, ale też dania dziecku narzędzi do analizy, a nie odbębnienia czytanki i powiedzenia, co należy myśleć.

Bo listę lektur dla dzieci i młodzieży wymyślają stare stetryczałe pierdziele. Co Ty byś chciał? :P
Shee - 2016-02-21, 01:06
:
Silaqui, zasadniczo z wieloma kwestiami się zgodzę, ale:
silaqui napisał/a:
zawsze należy mieć świadomość tego, kiedy dane dzieło powstało

silaqui napisał/a:
czytam sobie po swojemu, mając w głowie ŚWIADOMOŚĆ, że ten i tamten wątek to nie tylko nudna czy wtórna (sic!) zapchajdziura

Myślę, że właśnie wcale nie zawsze, choć zgodzę się z Tobą, że najlepiej jest mieć świadomość kontekstu historycznego i na jego podstawie rozwijać swoje subiektywne odczytania. Ale czasami na wgłębienie się w kontekst brakuje czasu bądź talentu, albo, kiedy kontekst jest skomplikowany, wymaga to wysiłku, który wprowadza niepotrzebną spinę do przyjemności lektury (żeby w pełni zrozumieć historyczną wymowę niektórych klasycznych dzieł, najlepiej byłoby czytać je równolegle z opracowaniem historycznym równym objętością samemu dziełu).

A czasem kontekst historyczny zarzuca się wręcz celowo, tak robią nawet niektórzy badacze, pisałam o tym ostatnio u siebie .
silaqui napisał/a:
czyżby teraz zostało to zarzucone na poczet wkuwania jedynego prawilnego klucza?

Rozumiem, że nie podoba Ci się przepuszczanie książek przez maszynkę politycznej poprawności. Też tego nie lubię. Ale czytanie z perspektywy współczesnej/własnej etyki nie musi się do tego ograniczać, bo etyki są różne, więc nie ma "jednego prawilnego klucza", ale wiele różnych kluczy. Jeden czytelnik będzie rzeczywiście psioczył na seksizm, inny seksizm zignoruje, ale np. wyłapie jakieś subtelne skojarzenie z duchowością prawosławną, a trzeci się zachwyci, bo znajdzie w tej książce świetną ilustrację swoich poglądów gospodarczych. Czy ta wielość nie jest ciekawa? :-)
silaqui napisał/a:
Bo, czy czytając Lema naprawdę głównym problemem jest sposób, w jaki on przedstawiał kobiety? Albo to, że Petecki komputery nazywał jeszcze kalkulatorami?

Obiektywnie głównym pewnie nie, ale co to w sumie jest obiektywność? Każdego podczas czytania kłuje lub zachwyca coś innego, można się o te odczytania spierać, ale IMO nie ma co ich na siłę wyrównywać do oficjalnej średniej. A co do tych kalkulatorów, to trochę inna sprawa, bo wątki technologiczne w SF rzeczywiście lubią się starzeć i - chcemy tego, czy nie - sprawiają, że niektórym ludziom stare SF czyta się niefajnie. I sama nie wiem, co z tym począć.
silaqui napisał/a:
autorka RzLC nie widzi jak bardzo hejterskie są w 90% komentarze pod jej screenami

Tu się całkowicie zgodzę. Naiwność bijąca z tego wywiadu doprowadza mnie do szewskiej pasji. Coś na zasadzie: rozdaję dzieciakom w szkole zgniłe pomidory i później się dziwię, że się nimi rzucają na przerwach.
Tixon napisał/a:
Wypowiedź sama w sobie, czy chęć do wypowiedzenia się na dany temat nie są żadnymi wartościami - to po prostu szum, przeszkadzający czy nawet uniemożliwiający uzyskanie sensownych wyników (to dotyka nie tylko LC ale też wszelkiej maści blogów książkowych).

A, no właśnie, Tixon. Totalnie się z tym nie zgadzam. Nieuczona reakcja na dzieło jest informacją. Negatywna reakcja na dzieło też nią jest, podobnie reakcja niekonwencjonalna. Coś się we mnie burzy na myśl, że sposoby odbioru lektur można dzielić na lepsze i gorsze, a tym "gorszym" odmawiać prawa do ekspresji. No i nie wiem, jakie wyniki masz na myśli - jeśli chodzi Ci o zbadanie, jak dana książka jest odbierana, to chyba najbardziej miarodajne jest właśnie sprawdzenie, co mówi vox populi?[/b]
Fidel-F2 - 2016-09-15, 10:45
:
tr napisał/a:

1. Czytelnictwo w Polsce leży i kwiczy, a z każdym rokiem padają kolejne rekordy w % nieczytającej populacji w Polsce. Na początku lat 2000 według badań Biblioteki Narodowej co najmniej 1 (słownie JEDNĄ) książkę rocznie czytała trochę ponad połowa Polaków. Za książkę uznawano oprócz beletrystyki np. książki kucharskie, poradniki, książeczkę do nabożeństwa itp. Badania z ostatnich lat wskazują, że odsetek czytających spadł już poniżej 40%. I ciągle zjeżdża w dół.
2. Skoro czytelnictwo przeżywa systemową zapaść, to znaczy że nie ma kultury zachęcającej ludzi do czytania. Że czytanie przegrywa z innymi sposobami spędzenia wolnego czasu. Że problem ten będzie się nasilał, bo starsi ludzie czytający książki umierają, zaś młodzi nie czytają. Skoro zaś w społeczeństwie rodzina nie przekazuje pasji czytania, to jeśli chcemy zmienić ten trend muszą działać instytucje społeczne - przede wszystkim szkoła


nie wiem czemu wszyscy uparli się traktować to jako problem, równie dobrze można by narzekać, że dzieci nie bawią się biegając z pogrzebaczem za fajerką, wszak to taka doskonała i szlachetna rozrywka, czasy się zmieniają, nie biegamy z łukiem za obiadem, nie sikamy w sławojce i nie cerujemy skarpet przy świecach; dostępność rozmaitych rozrywek i, szerzej, wszelakich aktywności jest ogromna w porównaniu do czasów minionych i wciąż tych możliwości przybywa, to naturalne, że czytelnictwo musi ustępować pola, gdyby było inaczej, byłby to objaw społecznego autyzmu
sanatok - 2016-09-15, 11:09
:
+1

Dodałbym jeszcze, że zwalanie spadku czytelnictwa na źle dobrany kanon lektur przy nie zauważaniu zachodzących przemian społecznych to tak powierzchowne traktowanie tematu, że aż zęby bolą.
Beata - 2016-11-12, 16:28
:
Zjednoczone Emiraty Arabskie się biorą za podniesienie poziomu czytelnictwa.
Trojan - 2016-11-12, 18:50
:
krwa. nic by tak nie poprawiło czytelnictwa niż extra kasa za przeczytaną książkę - stać ich na to. No i chyba by musieli sobie poradzić z emigracją ...
dworkin - 2016-11-12, 19:19
:
Trojan napisał/a:
No i chyba by musieli sobie poradzić z emigracją ...

Emigracją? Odplywem ludnosci?
Trojan - 2017-01-27, 10:11
:
jako że ZB ma wątek na każdy temat ....



Jachu - 2017-01-27, 14:29
:
Klikałbym "Lubię to!" :mrgreen:
Tixon - 2017-03-17, 13:13
:
Jednolita cena książki – co widzą i czego nie chcą widzieć autorzy projektu? napisał/a:
Kolejną grupą argumentów jest chęć zapewnienia dostępności literatury w całym kraju oraz jej poszerzenie. Czy aby na pewno ta ustawa zapewni “szeroką i stałą dostępność” poprzez windowanie cen? Spójrzmy na źródła zakupionych książek z 2015 roku:
Tradycyjne księgarnie – 48%,
Salony multimedialne – 21%,
Księgarnie internetowe – 17%,
Supermarkety – 16%,
Punkty sprzedaży taniej książki i saloniki prasowe – 9%,
Antykwariaty – 4%,
Serwisy internetowe (np. Allegro) – 4% kupowanych książek..


Jeśli nie będzie różnicy w cenie na nowości, stracą na tym punkty oferujące je po mniejszej cenie (rezygnując ze swojej marży). To nie tak, że ludzie przestaną kupować książki, będą ich kupować mniej, bez różnicy im też będzie gdzie. Zyskają na tym punkty sprzedające po cenie okładkowej - ci co u nich kupowali, nadal kupować będą. Ci co u nich oglądali książki, a potem zamawiali tańsze przez sieć, nie będą mieli powodu by to robić.
MrSpellu - 2017-03-17, 13:22
:
Ewentualnie cierpliwie poczekają aż "okres ochronny" dla ceny tytułu minie i kupią przez internet taniej.
Tixon - 2017-03-17, 13:26
:
Spell, naprawdę sądzisz, że mając do wyboru kupić 10 książek w rok od ich wydania, a kupić 6 nowości od razu, chciało by się czekać?
MrSpellu - 2017-03-17, 13:26
:
Mam czas.
dworkin - 2017-03-17, 13:27
:
Regulacje zwykle obciazaja rodzimy rynek w krotkim i srednim okresie, ale maja wzmocnic go w dluzszym. Inaczej potezne i czesto zewnetrzne podmioty, ktorych jest np. kilka, ostatecznie przejmuja rynek i dyktuja arbitralnie swoje zasady (co jest sednem omawianego problemu), a to nie jest dobre dla jego rozwoju i ostatecznie jego produktobiorcow. Tak samo zaczyna wygladac walka np. z Uberem albo z kazda zewnetrzna korpo wbijajaca sie do srodowiska na nizszym poziomie rozwoju. Ogolnie rzecz biorac.

Zatem po pierwsze - to pomoc dla rodzimych przedsiebiorcow, ktorych wzrost jest z korzyscia dla gospodarki danego panstwa. Po drugie - racjonalny i szeroki rozwoj rynku ksiazki ma przeniesc sie bezposrednio (wielkosc nakladu, szerokosc dostepu, srednie ceny) i posrednio (szersza promocja czytelnictwa i dywersyfikacja jakosci) na rozwoj rynku czytelnika. W teorii wiec plusow jest duzo.

A cebula, coz, cebula zawsze chce TU i TERAZ, TANIO!
Trojan - 2017-03-17, 13:39
:
w sumie uważam podobnie,
w dłuższej perspektywie ma to wzmocnić rodzimego wydawce (chyba) - a to już +

a co mówi w temacie Miszkurka ?
Tixon - 2017-03-17, 13:41
:
dworkin napisał/a:
Zatem po pierwsze - to pomoc dla rodzimych przedsiebiorcow, ktorych wzrost jest z korzyscia dla gospodarki danego panstwa. Po drugie - racjonalny i szeroki rozwoj rynku ksiazki ma przeniesc sie bezposrednio (wielkosc nakladu, szerokosc dostepu, srednie ceny) i posrednio (szersza promocja czytelnictwa i dywersyfikacja jakosci) na rozwoj rynku czytelnika. W teorii wiec plusow jest duzo.

Monopolizacja rynku nigdy nie jest dobra.
ASX76 - 2017-03-17, 13:47
:
Za to w praktyce wielki minus jest taki: kto będzie chciał kupić nowości, będzie musiał wybulić więcej kasy. A taki chuj! Jeden rok nie wyrok, nie wiem jak Wy, ale ja spokojnie poczekam aż książki stanieją do akceptowalnego poziomu. Na mnie nie zarobią ani złamanej kopiejki! Poza tym bardzo nie podoba mi się taka sztuczna ingerencja w wolny rynek.
MrSpellu - 2017-03-17, 13:50
:
QED.
Tixon - 2017-03-17, 13:52
:
I call hax! Spellu, to je ASX, on został wykopany z Poznania za skąpstwo --_-
Trojan - 2017-03-17, 13:55
:
hmm.
ale to znaczy że nowość będzie kosztować 50+ ?
:)
dworkin - 2017-03-17, 13:58
:
Jakbys zapytal Empiku, to 150. Bez sciemy.
MrSpellu - 2017-03-17, 14:29
:
Tixon, gdyby ASX był tak chytry jak piszesz, to czytałby opakowania środków czystości na kiblu. Mam drogie hobby, wiem co to znaczy polować na okazje, znam każdy pieprzony sklep w tym kraju, który ma trzy grosze taniej niż konkurencja. Po tej regulacji czytelnictwo będzie drogim hobby praktycznie bez możliwości takiego manewru. Uderzy to w czytelnika, który kupuje dużo. Uderzy to w hobbystę.
MrSpellu - 2017-03-17, 14:34
:
By nie było. Nie mówię o zbieraczach, fapaczach okładkowych. Mówię o tych, których interesuje przede wszystkim treść.
Tixon - 2017-03-17, 14:34
:
Widziałeś moje albumy?
MrSpellu - 2017-03-17, 14:36
:
Widziałeś moją piwnicę?
Tixon - 2017-03-17, 14:36
:
No ba :mrgreen:
AM - 2017-03-17, 14:38
:
Trojan napisał/a:
w sumie uważam podobnie,
w dłuższej perspektywie ma to wzmocnić rodzimego wydawce (chyba) - a to już +

a co mówi w temacie Miszkurka ?


Że nie chce tej ustawy.
ASX76 - 2017-03-17, 14:49
:
Tixon napisał/a:
I call hax! Spellu, to je ASX, on został wykopany z Poznania za skąpstwo --_-


Sameś Pan hobbystą, więc na tym poronionym projekcie stracisz. To nie skąpstwo, lecz elementarna logika. No, chyba że będziesz Pan czekał rok z okładem...
Trojan - 2017-03-17, 14:50
:
AM napisał/a:
Trojan napisał/a:
w sumie uważam podobnie,
w dłuższej perspektywie ma to wzmocnić rodzimego wydawce (chyba) - a to już +

a co mówi w temacie Miszkurka ?


Że nie chce tej ustawy.

AM=Andrzej Miszkurka ?:)

a jeżeli tak - to co tracisz na ustawie ?
AM - 2017-03-17, 15:18
:
Trojan napisał/a:
AM napisał/a:
Trojan napisał/a:
w sumie uważam podobnie,
w dłuższej perspektywie ma to wzmocnić rodzimego wydawce (chyba) - a to już +

a co mówi w temacie Miszkurka ?


Że nie chce tej ustawy.

AM=Andrzej Miszkurka ?:)

a jeżeli tak - to co tracisz na ustawie ?


Obalmy przede wszystkim kilka mitów. Ta ustawa nie będzie miała żadnego pozytywnego wpływu na wzrost czytelnictwa oraz spadek cen książek. Jej główną rolą, ubraną w szczytne idee, jest ocalenie miejsc pracy w małych i niezależnych księgarniach, które nie są sobie w stanie poradzić w obecnych realiach. Moim zdaniem większości z nich i tak nie uda się uratować.

Co stracę? Obawiam się, że będę sprzedawał mniej książek. Zobaczymy o ile.
Trojan - 2017-03-17, 15:23
:
AM napisał/a:


Obalmy przede wszystkim kilka mitów. Ta ustawa nie będzie miała żadnego pozytywnego wpływu na wzrost czytelnictwa oraz spadek cen książek. Jej główną rolą, ubraną w szczytne idee, jest ocalenie miejsc pracy w małych i niezależnych księgarniach, które nie są sobie w stanie poradzić w obecnych realiach. Moim zdaniem większości z nich i tak nie uda się uratować.

Co stracę? Obawiam się, że będę sprzedawał mniej książek. Zobaczymy o ile.


całkowicie się zgadzam - nie będzie mało wpływu na wzrost i spadek. Ocalenie małych księgarni przed gigantami jest z kolei całkiem wartościową ideą :)
MrSpellu - 2017-03-17, 15:37
:
Ale na czym ma polegać to ocalenie? Nagle ludzie przestaną kupować w eksponowanym Empiku i polecą na drugi koniec miasta do księgarni U Zbysia?
AM - 2017-03-17, 15:51
:
Trojan napisał/a:
AM napisał/a:


Obalmy przede wszystkim kilka mitów. Ta ustawa nie będzie miała żadnego pozytywnego wpływu na wzrost czytelnictwa oraz spadek cen książek. Jej główną rolą, ubraną w szczytne idee, jest ocalenie miejsc pracy w małych i niezależnych księgarniach, które nie są sobie w stanie poradzić w obecnych realiach. Moim zdaniem większości z nich i tak nie uda się uratować.

Co stracę? Obawiam się, że będę sprzedawał mniej książek. Zobaczymy o ile.


całkowicie się zgadzam - nie będzie mało wpływu na wzrost i spadek. Ocalenie małych księgarni przed gigantami jest z kolei całkiem wartościową ideą :)


Oczywiście, że to wartościowa idea, ale tego nie da zrobić. Na przykład we Francji, wykorzystywanej przez zwolenników Ustawy, jako przykład raju, na każdą nowo otwierającą się księgarnię przypadają dwie, które się zamyka. Część klientów tamtejsze księgarnie utraciły po pojawieniu się książek elektronicznych, część odbiera cały czas internet; to proces trwały. U nas ten proces również trwa, ale jest o wiele intensywniejszy za względu na różnice cenowe. W każdym razie Francuzi już się z tym pogodzili, teraz mówi się o tym, że ustawy kupują księgarzom czas na przebranżowienie.

Mało kto zwraca uwagę na to, że rozwój technologiczny stworzył możliwość zastąpienia starego modelu sprzedaży książek nowym, o wiele bardziej elastycznym. Na naszych oczach zmienia się świat i nie da się tego zatrzymać.

Osobną kwestią jest to czy kraj, taki jak nasz, w którym wyciąga się z książek 4 razy mniej kasy niż we Francji powinien mieć tylko o połowę mniej księgarń, ale to zupełnie tak na marginesie.
AM - 2017-03-17, 15:53
:
MrSpellu napisał/a:
Ale na czym ma polegać to ocalenie? Nagle ludzie przestaną kupować w eksponowanym Empiku i polecą na drugi koniec miasta do księgarni U Zbysia?


Nie przestaną, tym bardziej, że Empik wchłonął w ciągu ostatniej dekady dużą część nowego pokolenia czytelników (nie bez powodu). Jeśli więc gdzieś mieliby odejść, to do internetu.
Plejbek - 2017-03-17, 16:04
:
No właśnie. Do internetu. Jeśli w małej księgarence, empiku i internecie będą te same ceny to ja kupię w internecie bo mi tak wygodniej i szybciej. Drożej niż do tej pory - więc kupię mniej.
Czyli jak na takich czytelnikach jak ja (nie wiem jaki % stanowią czytelnicy kupujący przez internet, ale śmiem twierdzić, że kupują więcej niż ci chodzący do księgarni - małych, dużych, nieważne) nie może opierac się pomysł zwiększenia czytelnictwa w Polsce.

Może ja czegoś nie rozumiem, ktoś potrafi wyjaśnić tak prosto w kilku zdaniach, jak ta ustawa ma wpłynąć na zwiększenie ilości czytanych książek w społeczeństwie? Nie na ochronę małych księgarni, nie na wyrównanie szans. Interesuje mnie argument "zwiększenia czytelnictwa", jak?
MrSpellu - 2017-03-17, 16:08
:
Otóż to. Głupi przykład z mojego życia. Biorąc pod uwagę, że od jakiegoś czasu 95% moich wyjść z domu to do pracy, powrót plus jakieś zakupy raz na jakiś czas. To na najczęściej uczęszczanych trasach mam tylko Empik w Bielsku. Jedyna księgarnia w Pszczynie (tam mieszkam) była mi kompletnie nie po drodze. I jak się okazuje nie tylko mnie, bo się zamknęła. Czyli albo Empik albo internet, a że za Empikiem nie przepadam...

Księgarze albo faktycznie zmienią profil albo zdechną. No chyba, że rząd wymyśli 500+ na książki, ale tylko w rodzimych księgarniach. Prędzej jednak uwierzę w ten skandynawski projekt gwarantowanej godziny na seks w czasie pracy.
Romulus - 2017-03-17, 16:13
:
Tixon nabruździł w tematach wydawniczych dyskusją o ustawie o zakazie przeceniania książek. A tu jest dobry temat, aby dyskusję prowadzić. Jeden z dwóch, swoją drogą.

Znalazłem 5 pomysłów lepszych od tej ustawy. Nie moich:
http://jagiellonski24.pl/...niania-ksiazek/
Cytat:
1. Odliczenie w deklaracji PIT? Pomysł lepszy, ale niedoskonały

„Rzeczpospolita” pisze o pomyśle nowej ulgi podatkowej, pozwalającej odliczyć od dochodu określoną kwotę wydaną na książki. Brzmi super. Na pewno jest to rozwiązanie lepsze – zarówno z punktu widzenia czytelnika, jak i rynku książki – od nieszczęsnego zakazu przecen.

Problem w tym, że w bardziej międzysektorowym ujęciu nie jest to już tak idealne rozwiązanie. Jak w przypadku każdej ulgi, mielibyśmy do czynienia z komplikowaniem systemu podatkowego. Ewentualny limit maksymalnej kwoty odliczenia pozwoliłby zapewne uniknąć wykorzystywania tego mechanizmu do nieuczciwych celów, ale złożoność i niestabilność przepisów podatkowych pozostaje jedną z chorób naszej rzeczywistości prawnej.

Co gorsza, wszelkie odliczenia od PIT-u mają jedną systemową wadę: nie skorzysta z niego istotna grupa Polaków, którzy bądź to nie rozliczają się podatkiem PIT, bądź osiągają zbyt niskie dochody, by płacić podatek.
Odliczenie dyskryminuje więc najuboższych, rolników czy bezrobotnych. W sytuacji, gdy poziom czytelnictwa m.in. w tych grupach jest często bardzo niski (tj. jeszcze niższy od tragicznej średniej!) mechanizm ten budzi poważne wątpliwości. Celem interwencji nie powinno być bowiem samo w sobie poprawianie kondycji rynku książki, ale wzrost poziomu czytelnictwa wśród Polaków. Z odliczenia zaś skorzystaliby bardziej zamożni (częściej czytający), a wykluczeni zostaliby ubożsi czy bezrobotni (czytający rzadziej).

Nie skreśla to pomysłu odliczenia – minusy tego rozwiązania są dużo bardziej subtelne niż fundamentalne wady wyjściowej propozycji Polskiej Izby Książki. Na pewno jednak ewentualną regulację poprzedzić powinna rzeczowa analiza skuteczności dotychczasowych odliczeń tego rodzaju.

2. 0% VAT? Najlepsze, ale trudne rozwiązanie

Część wolnorynkowych środowisk, które przeciwstawiają się wprowadzeniu zakazu przecen, podnosi postulat obniżenia podatku VAT na książki i przywrócenia obowiązującej przed kilkoma jeszcze laty stawki 0%. To postulat m.in. stowarzyszenia KoLiber czy wydawcy i księgarza Pawła Toboły-Pertkiewicza. Teoretycznie to najlepsze rozwiązanie – powszechnie zwiększyłoby dostępność książek, które powinny stać się tańsze. Warto przypomnieć, że po wprowadzeniu podatku ceny wzrosły nie o 5%, ale średnio nawet o kilkanaście procent.

Do przywrócenia stawki 0% konieczna jest jednak aktywna i skuteczna polska inicjatywa w Unii Europejskiej.
Rząd musiałby zwrócić się do Komisji z wnioskiem o tzw. środek specjalny w zakresie podatku VAT, do czego jest uprawniony na podstawie art. 395 ust. 2 Dyrektywy w sprawie wspólnego systemu podatku od wartości dodanej. Jeżeli Komisja uznałaby argumenty rządu, następnie konieczna byłaby… zgoda wszystkich państw członkowskich. Taką inicjatywę w sprawie ubranek dziecięcych Prawo i Sprawiedliwość proponowało w poprzedniej kadencji, a przypomniał go niedawno, przygotowując wzór stosownego wniosku, wicemarszałek Stanisław Tyszka z Kukiz’15.

Co zatem stoi na przeszkodzie? Dyrektywa wskazuje jasno, że zgoda na środek specjalny jest możliwa jedynie „w celu upraszczania poboru VAT lub zapobiegania niektórym formom uchylania się od opodatkowania lub unikania opodatkowania”. Czy możliwe jest zatem znalezienie odpowiedniego uzasadnienia dla obniżki VAT-u na książki? Wydaje się, że pomóc mogłaby rzeczowa analiza skali piractwa książkowego. Gdyby okazało się, że po wprowadzeniu VAT-u na książki piractwo istotnie wzrosło, wówczas rząd miałby w ręku wymierny argument w postaci wskazania, że opodatkowanie zwiększyło szarą strefę.

3. Niższy VAT na e-booki i audiobooki? Zdecyduje Unia

Dość podobnie sprawa ma się z VAT-em na książki elektroniczne. Tu również dotychczasowe interpretacje wskazują, że e-booki i audiobooki to nie „towary”, lecz „usługi” objęte 23% podatkiem. Nadzieję dają zapowiedzi zmiany dyrektywy w tym zakresie, ale to wydarzy się prawdopodobnie nie wcześniej niż w 2018 roku. Niemniej nic właściwie nie stoi na przeszkodzie, by za jednym zamachem zawnioskować do Komisji Europejskiej na środek specjalny zarówno na tradycyjne, jak i elektroniczne książki. Wykazanie istotnej skali piractwa w zakresie książek elektronicznych z pewnością będzie łatwiejsze niż w przypadku książek tradycyjnych, więc pakietowe potraktowanie tych spraw mogłoby zwiększać prawdopodobieństwo stosownej zgody. Zwłaszcza gdyby rząd podjął inicjatywę dziś, to odpowiedź otrzymalibyśmy jeszcze w tym roku! Dyrektywa precyzuje, że cała procedura musi zostać zakończona w terminie ośmiu miesięcy od otrzymania stosownego wniosku. To czas, w którym można prowadzić pogłębione analizy i ewentualne prace legislacyjne nad innymi inicjatywami zwiększającymi czytelnictwo.

4. Zakupy biblioteczne? Rozwiązanie systemowe i obywatelskie

W czasie spotkania dyskusyjnego wokół projektu zakazu przecen premier Piotr Gliński podkreślał, że w jego opinii państwo polskie stać (nie w rozumieniu symbolicznym, lecz finansowym) na ambitną politykę przeciwdziałającą spadkowi czytelnictwa. Explicite zaznaczył – co umknęło większości komentatorów i mediów – że na poważnie należy brać pod uwagę właśnie zmianę fundamentalną, czyli podatkową. Warto więc rozmawiać o opisanych wyżej pomysłach. Co więcej, należy przypomnieć, że polski rząd co do zasady zawsze traktował podniesienie podatku na książki jako zewnętrzną „konieczność”, nie zaś własną inicjatywę. Co jednak w sytuacji, gdy nie otrzymamy zgody instytucji europejskich na obniżenie podatków?

Konsekwencja każe uznać, że „niechciane” wpływy z VAT-u na książki przeznaczyć należałoby w całości na zwiększenie poziomu czytelnictwa.
W jaki sposób robić to najbardziej efektywnie i w niewykluczający sposób? Rozwiązaniem są zakupy biblioteczne. Dziś – według opublikowanego w styczniu raportu Biblioteki Narodowej na 2015 – łącznie na książki wydajemy już ponad 72 mln złotych rocznie. O ile więcej moglibyśmy wydawać, gdyby w całości wpływy z VAT-u przeznaczać na zakup nowości? Brak dziś precyzyjnej odpowiedzi. Wartość rynku książki w 2015 roku według najbardziej ostrożnych szacunków – bo po cenach, po których wydawcy sprzedają książki hurtowniom i księgarniom – to ok. 2,5 miliarda złotych. To oznacza, że całkowita wartość wpływów do budżetu z tytułu VAT – znów przyjmując dla uproszczenia tylko stawkę 5% – to minimum 125 mln złotych. Ostrożne, acz bardziej realistyczne wyliczenie kazałoby powiększyć tę kwotę o minimum 40% – rabaty dla hurtowni wynoszą bowiem ok. 50%, a dla księgarni – 35-40%. Daje nam to więc roczne wpływy do budżetu rzędu 175 mln złotych.

To oznacza, że na zakupy biblioteczne moglibyśmy wydawać dodatkowe 100 milionów złotych rocznie, łącznie ponad dwukrotnie więcej niż dziś.
To też – mimo ostrożnych założeń – ciągle więcej, niż roczne wydatki na spektakularny Narodowy Program Wspierania Czytelnictwa 2014–2020, który zakłada wydanie w ciągu sześciu lat miliarda złotych na różnorodne działania związane z promocją czytelnictwa, zakupy książek, programy dotacyjne czy rozbudowę infrastruktury bibliotecznej.

Dlaczego to zakupy biblioteczne powinny być priorytetem? Argumentów jest kilka. Po pierwsze, państwo już dziś wydaje duże pieniądze na biblioteki i nie budzi to większych kontrowersji. Utrzymujemy często nieatrakcyjne księgozbiory, opłacamy etaty, inwestujemy w infrastrukturę. Naturalnym obszarem ewentualnej głębszej interwencji państwa – a tą jest zarówno przekierowanie dochodów budżetowych, jak i regulacja rynku zakazami i nakazami – powinno być więc zwiększenie skuteczności dotychczasowych inwestycji.

Po drugie, inwestowanie w zakupy biblioteczne jest racjonalnym i sprawiedliwym mechanizmem z punktu widzenia „powszechności” efektów interwencji i inwestycji. Z bibliotek mogą korzystać osoby zamożne i niezamożne, mieszkańcy dużych miast i mniejszych ośrodków.
To przewaga zarówno nad omawianym odliczeniem podatkowym, jak i np. dotacjami dla wydawnictw, których książki czy czasopisma i tak, pomimo wsparcia państwa, są dziś niedostępne dla mniej zamożnych. Po trzecie, wokół zakupów dla bibliotek – których sieć jest jednym z „najbliższych” obywatelowi „przyczółków” państwa – zorganizować można partycypacyjny sposób wyłaniania pożądanych przez obywateli tytułów na wzór budżetów obywatelskich. Po czwarte, można wyobrazić sobie mechanizmy, które w ramach takich partycypacyjnych zakupów premiowałyby oferty przygotowane przez mniejsze wydawnictwa i lokalne księgarnie. Jednocześnie ostateczna decyzja nie byłaby stricte mechanizmem urzędniczym, ale miałaby w sobie pierwiastek demokratyczno-konkurencyjny.

5. Lokalne księgarnie? Trzeba budować czytelniczy „ekosystem”

Minister Magdalena Gawin zwróciła uwagę – nie przesądzając o ewentualnej skuteczności zakazu przecen w tym obszarze – że z perspektywy Ministerstwa Kultury kluczowym wyzwaniem jest istnienie prowincjonalnych księgarń. Księgarze mają rację, gdy widzą problem w dramatycznie spadającej liczbie księgarń. Co więcej, w coraz większym stopniu koncentrują się one w największych miastach, a znikają z mniejszych ośrodków. Trudno zrozumieć jednak, dlaczego miałby pomóc im zakaz przecen, który w praktyce raczej pozwoli na przejęcie kolejnych części rynku przez największe sieci. Można jednak wyobrazić sobie lepsze narzędzia ewentualnej interwencji.

Najoczywistszym i praktykowanym w niektórych samorządach jest oferowanie księgarniom czynszów w lokalach miejskich po preferencyjnych stawkach.
W mniejszych miastach straszą przecież opustoszałe witryny, gdy większość sklepów odzieżowych i usług wyniosło się do centrów handlowych. Na bardziej korzystne stawki liczyć mogą zaś z jednej strony na przykład organizacje pozarządowe, z drugiej – przykładowo biura poselskie. Warto zastanowić się, co mogłoby zachęcić samorządy do przedstawiania tego rodzaju ofert. Na początek wystarczyłyby opracowane choćby przez Ministerstwo Kultury „manuale” prezentujące argumenty na rzecz takiego rozwiązania.

Co więcej – wskazane wydaje się udostępnianie takich lokali w bezpośredniej bliskości bibliotek. Tak jak dla osamotnionej restauracji otwarta w bezpośrednim sąsiedztwie kolejna knajpa jest bardziej wsparciem niż konkurencją (bo okolica staje się bardziej atrakcyjna dla osób korzystających z usług gastronomicznych), tak moglibyśmy analogiczny sposób tworzyć swoisty czytelniczy ekosystem. Tu też łatwo wskazać oczywiste argumenty dla interesu samorządów. Jak wspomnieliśmy, osoby czytające są dziś zwykle lepiej sytuowane i wykształcone od nieczytających. Tworzenie takich czytelniczych „enklaw” mogłoby pozytywnie wpłynąć na atrakcyjność określonych okolic miasta.

Wreszcie – choć to pewnie pomysł najbardziej kontrowersyjny – należałoby zbadać możliwość wykorzystania do analogicznego celu miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Wydaje się, że nic nie stoi na przeszkodzie, by część takich czytelniczych kompleksów obejmujących księgarnię i bibliotekę umiejscawiać na przykład w najbardziej przecież obleganych miejscach spotkań lokalnych społeczności, czyli centrach handlowych. Mądra polityka samorządowa mogłaby wymóc w ten sposób pewne ucywilizowanie komercyjnych molochów niszczących tkankę wielu polskich miast.

Pierwszy krok zróbmy w dobrą stronę

Tadeusz Zysk, twórca znakomitego i zasłużonego wydawnictwa Zysk i S-ka, popiera wprowadzenie zakazu przecen. Swoje rozważania podsumowuje trafnym stwierdzeniem, że „nawet najdłuższa podróż zaczyna się od małego pierwszego kroku”. Warto jednak pamiętać, byśmy zrobili ten krok w dobrym kierunku. Jeśli celem ma być realny wzrost czytelnictwa Polaków i zwiększenie różnorodności na rynku książki, to każda z przedstawionych powyżej propozycji będzie lepsza od nieszczęsnej „jednolitej ceny”. Oczywiście, każda z nich ma też swoje wady, wymaga pogłębionych analiz i poważnych konsultacji. Poważne, ale i zachowawcze, podejście Ministerstwa Kultury do problemu daje na to na szczęście nadzieję.


Ale co tam, spamujcie gdzie chcecie, nie ja będę sprzątał ten bajzel. :)
AM - 2017-03-17, 16:13
:
Plejbek napisał/a:

Może ja czegoś nie rozumiem, ktoś potrafi wyjaśnić tak prosto w kilku zdaniach, jak ta ustawa ma wpłynąć na zwiększenie ilości czytanych książek w społeczeństwie? Nie na ochronę małych księgarni, nie na wyrównanie szans. Interesuje mnie argument "zwiększenia czytelnictwa", jak?


Łatwiej będzie ją przepchnąć, naginając rzeczywistość. Wzrost czytelnictwa i spadek cen lepiej brzmi, niż walka o zachowanie status quo w księgarstwie kosztem czytelników. Czyż niedawno nie chciano zrobić czegoś podobnego z aptekami?
Romulus - 2017-03-17, 16:14
:
http://www.zaginiona-bibl...p=235690#235690
Tu bym proponował kontynuować.

Tixon! Sprzątasz!!!
Tixon - 2017-03-17, 16:17
:
Sorry, nie mogłem znaleźć tego tematu. Zresztą tam łatwiej było ogłosić anatemy na wydawnictwa.
dworkin - 2017-03-17, 16:18
:
Celem tego typu ustaw na zachodzie nie bylo zwiekszanie czytelnictwa, tylko ratowanie mniejszych sprzedawcow, co w dluzszej perspektywie i finalnym rozrachunku mialo byc korzystne dla ogolu obywateli. Z danych empirycznych wynika jednak, ze nie sprawdzily sie tam ani czarnowidztwa przeciwnikow, ani optymizm zwolennikow. Moze gdyby nie zmienial sie swiat, byloby tylko lepiej? Podane tam fakty sa dosyc niejednoznaczne, swiadcza, ze cel prawa zostal osiagniety, ale czytelnicy niekoniecznie maja lepiej.

A co do aptek - w Polsce przypada 1 apteka na 2800 mieszkancow, w UE 1 na 4000. Liczbe powiklan spowodowanych nieracjonalnym braniem lekow tez mamy jedna z najwiekszych. Cos JEST nie tak --_-
AM - 2017-03-17, 16:39
:
dworkin napisał/a:
Celem tego typu ustaw na zachodzie nie bylo zwiekszanie czytelnictwa, tylko ratowanie mniejszych sprzedawcow, co w dluzszej perspektywie i finalnym rozrachunku mialo byc korzystne dla ogolu obywateli. Z danych empirycznych na wiki wynika jednak, ze nie sprawdzily sie tam ani czarnowidztwa przeciwnikow, ani optymizm zwolennikow. Moze gdyby nie zmienial sie swiat, byloby tylko lepiej? Podane tam fakty choc niejednoznacznie, to swiadcza, ze takie prawo ratuje niezaleznych sprzedawcow starego typu, ale dla ogolu czytelnikow jest lekko niekorzystne.


Oczywiście, ze nie, ale tak wygląda propaganda w Polsce.
Rabaty oferowane przez wiele sklepów spełniają w Polsce dodatkową funkcję, mam wrażenie, że bardzo istotną.

Średnie zarobki Cena detaliczna Okaleczonego oka
Francja 12689 PLN 55 PLN
Polska 4305 PLN 49 PLN

Koszt wytworzenia 1 egzemplarza książki w Polce wyższy niż we Francji.
Rabaty dla księgarzy i hurtowni identyczne.
AM - 2017-03-17, 18:17
:
dworkin napisał/a:

A co do aptek - w Polsce przypada 1 apteka na 2800 mieszkancow, w UE 1 na 4000. Liczbe powiklan spowodowanych nieracjonalnym braniem lekow tez mamy jedna z najwiekszych. Cos JEST nie tak --_-


Jedną z najczęstszych przyczyn ostrej niewydolności wątroby jest przedawkowanie paracetamolu. Dobowa bezpieczna dawka to 4g, czyli 8 tabletek, choć zwykle trzeba więcej, żeby się załatwić. Ulotki nie są skomplikowane, wobec tego rzekłbym, że to natura usiłuje się bronić przed kandydatami do nagrody Darwina.
bio - 2017-03-17, 23:27
:
Dlatego preferuję aspirynę. Dozwoloną od lat szesnastu. A jak ma się łykanie tabletek do rynku książki?
AM - 2017-03-18, 00:52
:
bio napisał/a:
Dlatego preferuję aspirynę. Dozwoloną od lat szesnastu. A jak ma się łykanie tabletek do rynku książki?


Do głowy przychodzą mi różne warianty :) .
thomasward - 2017-03-19, 16:56
:
Ratowanie niekonkurencyjnych podmiotów kosztem wszystkich obywateli, w tym przypadku nieefektywnych ekonomicznie małych księgarni, jest zawsze bezsensowne i wybitnie szkodliwe ekonomicznie. Ta ustawa doprowadzi do wzrostu cen książek i zmniejszy konkurencyjność na rynku, co tylko zmniejszy czytelnictwo. Nie chce mi się tutaj tłumaczyć wszystkich niuansów ekonomicznych, w sprzeczności z którymi jest ta ustawa (austriacka teoria cen chociażby, albo płynność kapitału przy prowadzeniu firmy), bo zapewne można znaleźć to gdzieś indziej. Tak czy siak jest to gniot szkodliwy, dżuma gorsza niż ta, która przeszła przez Oran.
Trojan - 2017-03-19, 17:50
:
Hmmmmm.
Piepszysz.
dworkin - 2017-03-19, 17:51
:
thomasward napisał/a:
Ta ustawa doprowadzi do wzrostu cen książek (...)

Masz na mysli ogolny wzrost cen ksiazek, ktorego nie wykazaly dane empiryczne z dzialania podobnych ustaw na zachodzie?

thomasward napisał/a:
(...) i (...) tylko zmniejszy czytelnictwo.

Masz na mysli zminiejszenie czytelnictwa, ktorego nie wykazaly dane empiryczne z dzialania podobnych ustaw na zachodzie?

thomasward napisał/a:
Nie chce mi się tutaj tłumaczyć wszystkich niuansów ekonomicznych, w sprzeczności z którymi jest ta ustawa (austriacka teoria cen chociażby (...)).

Masz na mysli teorie o tak duzej liczbie niewyjasnionych dziur, znajdujaca tak ograniczone poparcie w danych empirycznych, opracowana przez szkole ekonomiczna o tak negatywnym wplywie na wzrost gospodarczy krajow rozwijajacych sie przez przeforsowanie otwarcia ich slabiutkich rynkow na konkurencje ze swiatowymi potegami?

A co z niuansami ekonomicznymi, w zgodzie z ktorymi ta ustawa jest? Np. szkola keynesowska lub szkola rozwojowa? Bo chyba nie zdajesz sobie sprawy, ze istnieje wiecej szkol niz austriacka i zadna nie jest obiektywnie prawdziwa. Ja bym powiedzial nawet, ze austriacka jest wybitnie nieprawdziwa, chyba ze mowimy o narzedziach pomnazania duzego majatku kosztem majatkow mniejszych.
AM - 2017-03-19, 20:24
:
dworkin napisał/a:
thomasward napisał/a:
Ta ustawa doprowadzi do wzrostu cen książek (...)

Masz na mysli ogolny wzrost cen ksiazek, ktorego nie wykazaly dane empiryczne z dzialania podobnych ustaw na zachodzie?


Niezależnie od kontekstu nie odwołujmy się w żadnych danych porównawczych do ustawy na przykład francuskiej czy niemieckiej. To ślepa uliczka. Jedna z nich ma ponad 100 lat druga ponad 40.
thomasward - 2017-03-19, 20:29
:
dworkin napisał/a:
thomasward napisał/a:
Ta ustawa doprowadzi do wzrostu cen książek (...)

Masz na mysli ogolny wzrost cen ksiazek, ktorego nie wykazaly dane empiryczne z dzialania podobnych ustaw na zachodzie?

thomasward napisał/a:
(...) i (...) tylko zmniejszy czytelnictwo.

Masz na mysli zminiejszenie czytelnictwa, ktorego nie wykazaly dane empiryczne z dzialania podobnych ustaw na zachodzie?

thomasward napisał/a:
Nie chce mi się tutaj tłumaczyć wszystkich niuansów ekonomicznych, w sprzeczności z którymi jest ta ustawa (austriacka teoria cen chociażby (...)).

Masz na mysli teorie o tak duzej liczbie niewyjasnionych dziur, znajdujaca tak ograniczone poparcie w danych empirycznych, opracowana przez szkole ekonomiczna o tak negatywnym wplywie na wzrost gospodarczy krajow rozwijajacych sie przez przeforsowanie otwarcia ich slabiutkich rynkow na konkurencje ze swiatowymi potegami?

A co z niuansami ekonomicznymi, w zgodzie z ktorymi ta ustawa jest? Np. szkola keynesowska lub szkola rozwojowa? Bo chyba nie zdajesz sobie sprawy, ze istnieje wiecej szkol niz austriacka i zadna nie jest obiektywnie prawdziwa. Ja bym powiedzial nawet, ze austriacka jest wybitnie nieprawdziwa, chyba ze mowimy o narzedziach pomnazania duzego majatku kosztem majatkow mniejszych.



Polecam przeczytać: http://prostaekonomia.pl/...torzy-projektu/


Bardzo podoba mi się bardzo merytoryczna krytyka austriackiej szkoły ekonomicznej oparta na bezpodstawnym szczuciu i oskarżaniu ją o całe zło tego świata. Zapraszam do przedstawienia jakichkolwiek argumentów krytykujących prakseologię będącą podstawą ASE. :) Och, zapomniałem, że to niemożliwe. A przeciwko argumentom erystycznym nie zamierzam dyskutować.


A co do rozwiązań w innych państwach - w Izraelu totalnie nie zadziałało. :)
Trojan - 2017-03-19, 20:54
:
Ale piepszycie.
utrivv - 2017-03-20, 07:50
:
Trojan napisał/a:
Ale piepszycie.

Trochę piepszu nikomu nie zaszkodzi. Aż mnie oczy zabolały //pisowcy
dworkin - 2017-03-20, 09:59
:
thomasward napisał/a:
Zapraszam do przedstawienia jakichkolwiek argumentów krytykujących prakseologię będącą podstawą ASE. :) Och, zapomniałem, że to niemożliwe.

To chyba wystarczy za odpowiedz //spell Wroc, kiedy zrozumiesz, ze swiat to nie jedno porywajace zdanie. Takie rzeczy tylko w dziecinstwie.

Konkretne niuanse, ktore wymieniles, maja dosc luzny zwiazek z omawiana ustawa, bo glownie teoretyczny. Nie krytykuja jej w odniesieniu do rzeczywistych faktow, tylko za niezgodnosc ze sloganami. Co czyni calosc sprzeciwem bardziej ideologicznym, zracjonalizowanym ekono-haslami. Zas wybor radykalnie wolnorynkowej ekonomii mowi o tej ideologii wszystko.

Kazda teoria ma dziury, ktore nie sa w stanie pokryc wszystkich mozliwych ewentualnosci i taką teoria jest też austriackie podejscie do ludzkiego dzialania. Szkola austriacka jest zreszta powszechnie krytykowana za najmniej naukowa metodyke i najwieksza pogarde dla danych empirycznych, co czyni ja najbardziej filozoficzna doktryna ekonomii (poza marksistowska moze).

AM napisał/a:
Niezależnie od kontekstu nie odwołujmy się w żadnych danych porównawczych do ustawy na przykład francuskiej czy niemieckiej. To ślepa uliczka. Jedna z nich ma ponad 100 lat druga ponad 40.

Akceptuje argument, ze dla naszego poletka musimy zastosowac inne przypuszczenia i wnioski, czyli oprzec sie na teoretyzacji z braku odpowiednich danych porownawczych. Ale na pewno nie jakims wielkim modelu, ktory brzmi dumnie (pozdro, thomasward). Mnie, jako osobe wierzaca w racjonalne regulacje na rzecz slabszych rynkow, ich zapowiedz zawsze przykuwa. I do granicy zadnego lub minimalnego obciazenia dla czytelnikow popieram te ustawe.
Trojan - 2017-03-20, 10:38
:
książka, księgarnie, wydawnictwa to podmioty kultury
i jako takie należy im się pomoc państwa, ponieważ bez niej nie wytrzymają z pędzącym kombajnem konsumpcjonizmu.
jeżeli mogę płacić za teatry, opery, filharmonie i inne przybytki kultury to mogę też wspierać książki i ludzi/firmy z nimi związane

oczywiście sztywna cena na książki to dziwna praktyka i jak doświadczenie innych państw wskazuje w najlepszym przypadku będzie różnie - ale mamy zdecydowany dwugłos środowisk "książkowych". Jak dla mnie - możemy spróbować tego, a jak nie wyjdzie to czegoś innego. Samo działanie w tym temacie jest już pozytywem.

a wszystkie teorie ekonomiczne, uje-muje dzikie węże, można sobie wsadzić... w ekonomii mamy teorię na każdą okazję i jak praktyka pokazuje... teoriami ekonomicznymi piekło brukowane.
Romulus - 2017-03-20, 10:47
:
Z tymi księgarniami jako instytucjami kultury to bym nie przesadzał. Choć u mnie w mieście jest taka, która zajmuje się nie tylko sprzedażą książek (i pełni funkcje kawiarni), ale stara się tę kulturę wokół swojej działalności animować. Zatem to też takie jednoznaczne nie jest.

Niemniej jednak podchodzenie do sprzedaży książek, jak do sprzedaży cukru, mięsa, czy samochodów trochę mnie razi. Może to wina mojego humanistycznego wykształcenia.

I uważam, że obowiązkiem państwa jest wspieranie czytelnictwa. A co do wydawców, to państwo ma obowiązek tworzyć dla danego rynku takie regulacje, aby możliwa była uczciwa gra rynkowa. Sytuacja, w której dwie, trzy duże sieci kontrolują cały rynek sprzedaży książek i stawiają wydawcom dobijające ich zyski wymagania, wcale nie jest uczciwa. Wydawnictwa powinny upadać, bo np. ich książki się nie sprzedają. A nie dlatego, że np. sieć taka jak Empik, bierze od nich towar, płaci kiedy chce i jak chce a do tego narzuca wymagania cenowe, które sprawiają, że nie jest możliwy żaden rozwój wydawnictwa.

Piszę ogólnie, z perspektywy zatroskanego czytelnika, a nie specjalisty do wydawania książek. Wydawcy zapewne wiedzą lepiej, co im może pomóc.
Trojan - 2017-03-20, 11:15
:
Romku, oczywiście masz racje - księgarnie winny iść w kierunku miejsca spotkań a nie lady z mięsem. Ale uczciwie mówiąc - ja nawet obecnie nie kojarzę żeby we Wro była jakaś księgarnia w "starym" stylu.
księgarnie sieciowe albo wydawnictw. empiki i matrasy i saturny/mm
na początku lat '90 powstało takie stoisko księgarskie w budynku biblioteki miejskiej na rynku Wro/ z fantastyką i odrobiną sensacji - tylko / zawsze można było przyjść, pogadać spotkać. Ostatnio jak rozmawiałem z właścicielem to powiedział ze dogrywa, praktycznie robi to hobbystycznie i w tej chwili się już tylko wyprzedaje.

Powinno być wsparcie państwa/miasta do tworzenia takich miejsc w centrach miast. Sterowanie ceną może pomóc ale samo sprawy nie załatwi.
dworkin - 2017-03-20, 11:58
:
Dlatego postulat zdania sprawy tylko na wolny rynek jest tak smieszny. Swiadczy o dziecinnej wierze w fajnie brzmiaca filozofie jego niewidzialnej reki, gdy obok toczy sie prawdziwy i skomplikowany swiat.
Trojan - 2017-03-20, 12:02
:
wolny rynek ma na celu ostatecznie stworzenie monopolu
Romulus - 2017-03-20, 12:03
:
Trojan napisał/a:
Powinno być wsparcie państwa/miasta do tworzenia takich miejsc w centrach miast. Sterowanie ceną może pomóc ale samo sprawy nie załatwi.

Tu się zgadzamy.

Dwa pomysły z zalinkowanego przeze mnie artykułu wydają mi się racjonalne.
Cytat:
4. Zakupy biblioteczne? Rozwiązanie systemowe i obywatelskie

W czasie spotkania dyskusyjnego wokół projektu zakazu przecen premier Piotr Gliński podkreślał, że w jego opinii państwo polskie stać (nie w rozumieniu symbolicznym, lecz finansowym) na ambitną politykę przeciwdziałającą spadkowi czytelnictwa. Explicite zaznaczył – co umknęło większości komentatorów i mediów – że na poważnie należy brać pod uwagę właśnie zmianę fundamentalną, czyli podatkową. Warto więc rozmawiać o opisanych wyżej pomysłach. Co więcej, należy przypomnieć, że polski rząd co do zasady zawsze traktował podniesienie podatku na książki jako zewnętrzną „konieczność”, nie zaś własną inicjatywę. Co jednak w sytuacji, gdy nie otrzymamy zgody instytucji europejskich na obniżenie podatków?

Konsekwencja każe uznać, że „niechciane” wpływy z VAT-u na książki przeznaczyć należałoby w całości na zwiększenie poziomu czytelnictwa.
W jaki sposób robić to najbardziej efektywnie i w niewykluczający sposób? Rozwiązaniem są zakupy biblioteczne. Dziś – według opublikowanego w styczniu raportu Biblioteki Narodowej na 2015 – łącznie na książki wydajemy już ponad 72 mln złotych rocznie. O ile więcej moglibyśmy wydawać, gdyby w całości wpływy z VAT-u przeznaczać na zakup nowości? Brak dziś precyzyjnej odpowiedzi. Wartość rynku książki w 2015 roku według najbardziej ostrożnych szacunków – bo po cenach, po których wydawcy sprzedają książki hurtowniom i księgarniom – to ok. 2,5 miliarda złotych. To oznacza, że całkowita wartość wpływów do budżetu z tytułu VAT – znów przyjmując dla uproszczenia tylko stawkę 5% – to minimum 125 mln złotych. Ostrożne, acz bardziej realistyczne wyliczenie kazałoby powiększyć tę kwotę o minimum 40% – rabaty dla hurtowni wynoszą bowiem ok. 50%, a dla księgarni – 35-40%. Daje nam to więc roczne wpływy do budżetu rzędu 175 mln złotych.

To oznacza, że na zakupy biblioteczne moglibyśmy wydawać dodatkowe 100 milionów złotych rocznie, łącznie ponad dwukrotnie więcej niż dziś.
To też – mimo ostrożnych założeń – ciągle więcej, niż roczne wydatki na spektakularny Narodowy Program Wspierania Czytelnictwa 2014–2020, który zakłada wydanie w ciągu sześciu lat miliarda złotych na różnorodne działania związane z promocją czytelnictwa, zakupy książek, programy dotacyjne czy rozbudowę infrastruktury bibliotecznej.

Dlaczego to zakupy biblioteczne powinny być priorytetem? Argumentów jest kilka. Po pierwsze, państwo już dziś wydaje duże pieniądze na biblioteki i nie budzi to większych kontrowersji. Utrzymujemy często nieatrakcyjne księgozbiory, opłacamy etaty, inwestujemy w infrastrukturę. Naturalnym obszarem ewentualnej głębszej interwencji państwa – a tą jest zarówno przekierowanie dochodów budżetowych, jak i regulacja rynku zakazami i nakazami – powinno być więc zwiększenie skuteczności dotychczasowych inwestycji.

Po drugie, inwestowanie w zakupy biblioteczne jest racjonalnym i sprawiedliwym mechanizmem z punktu widzenia „powszechności” efektów interwencji i inwestycji. Z bibliotek mogą korzystać osoby zamożne i niezamożne, mieszkańcy dużych miast i mniejszych ośrodków.
To przewaga zarówno nad omawianym odliczeniem podatkowym, jak i np. dotacjami dla wydawnictw, których książki czy czasopisma i tak, pomimo wsparcia państwa, są dziś niedostępne dla mniej zamożnych. Po trzecie, wokół zakupów dla bibliotek – których sieć jest jednym z „najbliższych” obywatelowi „przyczółków” państwa – zorganizować można partycypacyjny sposób wyłaniania pożądanych przez obywateli tytułów na wzór budżetów obywatelskich. Po czwarte, można wyobrazić sobie mechanizmy, które w ramach takich partycypacyjnych zakupów premiowałyby oferty przygotowane przez mniejsze wydawnictwa i lokalne księgarnie. Jednocześnie ostateczna decyzja nie byłaby stricte mechanizmem urzędniczym, ale miałaby w sobie pierwiastek demokratyczno-konkurencyjny.

5. Lokalne księgarnie? Trzeba budować czytelniczy „ekosystem”

Minister Magdalena Gawin zwróciła uwagę – nie przesądzając o ewentualnej skuteczności zakazu przecen w tym obszarze – że z perspektywy Ministerstwa Kultury kluczowym wyzwaniem jest istnienie prowincjonalnych księgarń. Księgarze mają rację, gdy widzą problem w dramatycznie spadającej liczbie księgarń. Co więcej, w coraz większym stopniu koncentrują się one w największych miastach, a znikają z mniejszych ośrodków. Trudno zrozumieć jednak, dlaczego miałby pomóc im zakaz przecen, który w praktyce raczej pozwoli na przejęcie kolejnych części rynku przez największe sieci. Można jednak wyobrazić sobie lepsze narzędzia ewentualnej interwencji.

Najoczywistszym i praktykowanym w niektórych samorządach jest oferowanie księgarniom czynszów w lokalach miejskich po preferencyjnych stawkach.
W mniejszych miastach straszą przecież opustoszałe witryny, gdy większość sklepów odzieżowych i usług wyniosło się do centrów handlowych. Na bardziej korzystne stawki liczyć mogą zaś z jednej strony na przykład organizacje pozarządowe, z drugiej – przykładowo biura poselskie. Warto zastanowić się, co mogłoby zachęcić samorządy do przedstawiania tego rodzaju ofert. Na początek wystarczyłyby opracowane choćby przez Ministerstwo Kultury „manuale” prezentujące argumenty na rzecz takiego rozwiązania.

Co więcej – wskazane wydaje się udostępnianie takich lokali w bezpośredniej bliskości bibliotek. Tak jak dla osamotnionej restauracji otwarta w bezpośrednim sąsiedztwie kolejna knajpa jest bardziej wsparciem niż konkurencją (bo okolica staje się bardziej atrakcyjna dla osób korzystających z usług gastronomicznych), tak moglibyśmy analogiczny sposób tworzyć swoisty czytelniczy ekosystem. Tu też łatwo wskazać oczywiste argumenty dla interesu samorządów. Jak wspomnieliśmy, osoby czytające są dziś zwykle lepiej sytuowane i wykształcone od nieczytających. Tworzenie takich czytelniczych „enklaw” mogłoby pozytywnie wpłynąć na atrakcyjność określonych okolic miasta.

Wreszcie – choć to pewnie pomysł najbardziej kontrowersyjny – należałoby zbadać możliwość wykorzystania do analogicznego celu miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Wydaje się, że nic nie stoi na przeszkodzie, by część takich czytelniczych kompleksów obejmujących księgarnię i bibliotekę umiejscawiać na przykład w najbardziej przecież obleganych miejscach spotkań lokalnych społeczności, czyli centrach handlowych. Mądra polityka samorządowa mogłaby wymóc w ten sposób pewne ucywilizowanie komercyjnych molochów niszczących tkankę wielu polskich miast.

Pozbawione są spektakularności i kontrowersji, jak propozycja z ceną, czy z VATem, który przecież UE trzyma w ręku, jesli chodzi o swobodną regulację.
Trojan - 2017-03-20, 12:35
:
tam gdzieś było o tym że wydawnictwa tak mało biorą a całą śmietankę ceny spija księgarz.

obaczmy jak to wygląda
powiedzmy że księgarz bierze 50% ceny okładkowej. Książka kosztuje 40 zł - on bierze 20 zł z książki czyli 19 zł po odliczeniu VATu

czynsz za lokal w centrum z mediami - 8000 tys m-c (Wrocław)
pracownicy - żeby to miało ręki i nogi na raz musi być 2 pracowników a księgarnia czynna od 10 do 20 - czyli 10 godzin a to = 20roboczogodzin.
30 dni x 20 godzin = 635 roboczogodzin miesięcznie(z urlopem).
powiedzmy że mamy 2 stałych pracowników po 2500 zł netto = 8500 kosztu zatrudnienia dla dwóch etatowych
a pozostałe godziny zapychamy studentami = 300 godzin * 15zł/g = 4500

czyli 8500+4500 = 13 000 zł mies zatrudnienie
dalej = 8000 koszty + 13 000 zatrudnienie = 21 000 tys/ miesięcznie +1000 na ZUS własciela

22000/19 zł zarobku na jednej książce = 1157 egzemplarzy książek miesięczne trzeba sprzedać żeby było fajnie wolnorynkowo :) tj. 38 książek dziennie żeby było na "zero" = 3,8 książki na godzinę
ASX76 - 2017-03-20, 14:26
:
Trojan napisał/a:


Powinno być wsparcie państwa/miasta do tworzenia takich miejsc w centrach miast.



A to po kiego spleśniałego grzyba?
Bo czytelnictwo mizerne? I to niby ma poprawić statystyki? Jeśli ktoś ma w dupie czytanie książek, to tworzenie księgarń bądź większa ich liczba tego nie zmieni. Tym bardziej, gdy knigi będą sprzedawane przez co najmniej rok po cenie okładkowej.
Z punktu widzenia normalnego logicznie myślącego czytelnika ustawa jest chujowym rozwiązaniem, a o niebo gorzej wygląda to z perspektywy zakupoksiążkoholika.
Zapodawanie przykładów z innych krajów jest gówno warte, bo Kaczystan to zupełnie inny rynek, uwarunkowania, zarobki...
Zakładam, że większość czytelników nie da się "piepszyć" w rzyć przez odgórnie narzucone poronione koncepcje wyssane z czarnej d...
Nie wspominając już o tym, że w pierwszej kolejności wsparcia państwa/miasta wymagają inne, o wiele ważniejsze kwestie, np. służba zdrowia.
Trojan - 2017-03-20, 14:54
:
bo książka to nie ziemniaki.

nie twierdzę że manewr z ceną jest dobry - po prostu nie mam pojęcia jak będzie. każde społeczeństwo jest inne - to co zadziałało tam nie musi zadziałać tu (i v.v.)
jeżeli sztywna cena nie zda rezultatu to błyskawicznie cały rynek książkowy to zrozumie.

mieszasz piwo z winem
Służba zdrowia wymaga pompowania w nią pieniędzy, większych i coraz to większych.

rynek książki wymaga pewnych, z pkt. widzenia państwa, drobniutkich korekt w prawie/zasadach.
Asuryan - 2017-03-20, 14:59
:
Trojan, licz raczej 2000 zł netto. Gdyby pracownik księgarni zarabiał 2500 zł netto, to pracował bym w wyuczonym zawodzie technika księgarza...
Trojan - 2017-03-20, 15:06
:
2500 to ponoć w biedrze wyciągniesz.


a w księgarni ukraińca za bardzo nie postawisz.
Asuryan - 2017-03-20, 15:10
:
Brutto Trojan, brutto.
Trojan - 2017-03-20, 15:15
:
Asuryan napisał/a:
Brutto Trojan, brutto.


serio ? a informacja tak przekazane że wydawało mi się że na rękę
Asuryan - 2017-03-20, 15:27
:
Jak najbardziej serio. Przynajmniej w Łodzi. W innych miastach może to wyglądać nieco lepiej, szczególnie w Warszawie.
Trojan - 2017-03-20, 15:34
:
dobra, to koszt wynagrodzeń spadnie o 2000 :)
MadMill - 2017-03-23, 08:46
:
Trojan napisał/a:
bo książka to nie ziemniaki.

Masz racje, bo to nie dobro pierwszej potrzeby. A ziemniaki są dotowane.
MrSpellu - 2017-03-23, 09:28
:
No to niech robią książki z ziemniaków. Wódkę się da, to czemu nie papier? //panda
Trojan - 2017-03-23, 10:00
:
MrSpellu napisał/a:
No to niech robią książki z ziemniaków. Wódkę się da, to czemu nie papier? //panda



dobrze myślisz ale nie w tą stronę.
jakby z książek można było robić wódkę ...
utrivv - 2017-03-23, 10:36
:
... a rząd publikował co roku listy książek zwolnionych z akcyzy...
Trojan - 2017-03-23, 10:42
:
przykładowy dialog:

1:Co dzisiaj pijemy ?
2: "W poszukiwaniu straconego czasu"
1: łoo, nie wiem czy damy radę, to ma z 80%
2: My nie damy ?!
MadMill - 2017-03-23, 12:27
:
Wiecie co, nie jestem przekonany, ale chyba przy dobrze dobranym procesie dałoby się zrobić z papierowej książki wódkę. Papier składa się z celulozy, celuloza składa się z glukozy. Jest cukier jest zabawa.

Jak jest jakiś bardziej doświadczony na forum niech mnie poprawi, nie jestem specjalistą.
MrSpellu - 2017-03-23, 13:38
:
Mało wydajne by to było. Bo skrobi w papierze jednak za dużo chyba nie ma (inaczej robiliby z lnu). Moja metoda jest lepsza. Z ziemniaków robisz książkę, używasz przy tym tuszów spożywczych. Potem jak książka zakończy swój żywot, to będzie można przerobić ją na wódkę.
Trojan - 2017-03-23, 13:41
:
MrSpellu napisał/a:
Z ziemniaków robisz książkę, używasz przy tym tuszów spożywczych. Potem jak książka zakończy swój żywot, to będzie można przerobić ją na wódkę.


albo ugotować do kotleta.
MrSpellu - 2017-03-23, 13:45
:
Co na obiad?
Schabowy i Czarodziejska góra...
Znowu...
bio - 2017-03-23, 14:53
:
Skrobi może i nie ma w książkach, ale jest celuloza. Można ją rozłożyć do cegiełek podstawowych. W czasie koło stanu wojennego pewien chemik zasłynął produkcją z kalesonów bawełnianych.
utrivv - 2017-03-23, 14:56
:
MrSpellu napisał/a:
Mało wydajne by to było. Bo skrobi w papierze jednak za dużo chyba nie ma (inaczej robiliby z lnu). Moja metoda jest lepsza. Z ziemniaków robisz książkę, używasz przy tym tuszów spożywczych. Potem jak książka zakończy swój żywot, to będzie można przerobić ją na wódkę.

http://tvn24bis.pl/24-god...gla,724627.html
Alkohol z węgla. W ostateczności książki można najpierw spalić...
Tixon - 2017-03-23, 15:59
:
Nie ten temat, koledzy.
Beata - 2017-08-10, 10:44
:
Z cyklu pogromcy mitów w akcji: zwalczanie piractwa wcale nie poprawia sprzedaży książek.
Sabetha - 2017-08-10, 11:56
:
Jeżeli ktoś ściąga książki z sieci i nigdy ich nie kupuje, to po prostu poszuka czegoś innego, zamiast kupić jakiś tytuł w necie niedostępny. Jeżeli zaś ktoś ma zwyczaj kupowania, to wisi mu, czy coś w necie jest, czy nie - pójdzie i kupi, bo jest z natury szlachetny albo, tak jak ja, zwyczajnie lubi mieć książkę na półce. Zresztą to już chyba było wałkowane - piraci są, zdaje się, jednocześnie najbardziej aktywnymi odbiorcami legalnej kultury. Bo w końcu na uj książki komuś, kto niczego nie czyta?
Trojan - 2017-08-10, 12:08
:
dokładnie
nie jem cebuli bo nie lubię
nawet gdyby państwo mi dopłacało do każdej zjedzonej cebuli - nadal bym jej nie jadł.

oczywiście badania naukowe są potrzebne, żeby podstemplować pewną wiedzę ogólną.

problemem naszego ustawodawstwa czy innych organów decyzyjnych jest to że tworzą oni prawa w grubym oderwaniu od rzeczywistości.
utrivv - 2017-08-10, 12:47
:
I jak zwykle kamień w wodę, właściciele praw wiedzą lepiej --_-
dworkin - 2018-04-07, 13:26
:
Ciekawy wywiad o czytelnictwie polskim na przestrzeni lat: http://weekend.gazeta.pl/...d-czytania.html

Cytat:
Ale też dobrze nigdy nie było. Także przed 1989 rokiem, kiedy - jak się uważa - czytelnictwo było masowe i rozmawiano tylko o książkach wypełniających niezliczone biblioteki domowe. To jest mit.

(...) wiemy, że czytelnictwo w Polsce bardzo krótko było na wysokim, bo sięgającym ponad siedemdziesięciu procent, poziomie - na początku lat dziewięćdziesiątych.

Dlaczego?

Bo ludzie rzucili się na tytuły, które w Polsce Ludowej były z różnych przyczyn niedostępne. Czytano też wtedy masowo kryminały, thrillery i romanse, w tym słynne harlequiny. I po szybkim nasyceniu czytelnictwo spadło.

Do niecałych czterdziestu procent tych, którzy przeczytali choćby jedną książkę. Nasycenie to jedyny powód?

Oczywiście, że nie. Powodów jest kilka. Nie czytają głównie ci, którzy nie kojarzą dorosłości z książką.

Czyli ci, którzy wychowali się w domach bez książek.

Tylko trzynaście procent z tej grupy później czyta. Obraz jest jeszcze gorszy, kiedy się spojrzy na relację z nieczytającymi znajomymi. Tylko pięć procent Polaków mających nieczytających znajomych sięga po książkę. Czytający dobierają sobie czytających znajomych, a nieczytający - nieczytających.

Jaką winę za to ponosi państwo, które ma przecież rozmaite możliwości wpływania na tę zatrważającą sytuację

Po 89 roku uważano, że rynek ureguluje sytuację książki. Od jakiegoś czasu już wiemy, że to nieprawda. Winą za to należy obarczyć państwo, ale także nas - inteligencję. Nie mieliśmy świadomości, jak ważne jest pilnowanie poziomu czytelnictwa w społeczeństwie i jak bardzo nieczytanie wpływa na życie społeczne.

Jak wpływa?

Czytanie włącza każdego do wspólnoty osób, które komunikują tym samym językiem, za pomocą tego samego zestawu wartości i pozwala przestać się bać, bo poznajemy nowe światy, nowych ludzi, nowe rzeczy. Biblioteka jako darmowa, demokratyczna przestrzeń jest prawdziwym azylem. Miejscem, do którego każdy ma prawo i nie musi się z niego w żaden sposób tłumaczyć. Wystarczy przyjść, być i korzystać (...)

Problem w tym, że biblioteki publiczne wyglądają często tak, że człowiek nie chce w nich spędzać czasu. Moja dzielnicowa biblioteka na warszawskim Muranowie jest odstręczającą, zakurzoną, okratowaną kanciapą.

To się zmienia, choć - przyznaję - za wolno. A wie pan, co mnie najbardziej denerwuje? Firanki w bibliotecznych witrynach. Przy modnej ulicy w centrum Warszawy lśni mnóstwo pięknych, zachęcających do zajrzenia witryn drogich sklepów. I tylko jedna witryna jest kompletnie zasłonięta i okratowana - witryna biblioteki publicznej. Jakby ktoś miał w niej zbić szybę i wykraść cały księgozbiór (...)

Okazało się, że ludzie przestali się wstydzić nieczytania. To było najgorsze, bo jeśli rodzic nie wstydzi się mówić, że nie czyta, jego dziecko najpewniej nie sięgnie po książkę. A wie pan, kto dzisiaj czyta najmniej? Ci wychowani przed 1989 rokiem, przed erą internetową.

Co też pan mówi?

Obala to mit, że Internet odciąga od czytania. Dzisiejsi intensywni czytelnicy książek, około dziewięciu procent Polaków, czytają dużo książek, i tekstów w sieci, i gazet. Oni także korzystają z bibliotek, ale i sporo książek kupują. To grupa ludzi, która mimo pracy i innych obowiązków zawsze znajdzie czas na czytanie (...)

Większość Polaków jakoś żyje bez książek.

Widać to niestety w liczbach. Nasz rynek książki nie przekracza dwóch i pół miliarda złotych, wliczając w to podręczniki, a powinno być jakieś sześć do ośmiu miliardów. Wtedy byśmy doszlusowali do średniej europejskiej. Zwiększenie czytelnictwa naprawdę się wszystkim opłaci.

Naprawdę wszystkim? Mnie się zdaje, że polityków cieszy "ciemny lud, który wszystko kupi". "Ciemnym ludem" łatwo manipulować.

Nasze badania pokazują, że osoby, które nie czytają, czerpią wiedzę o świecie głównie z telewizji i radia. Ale to dotyczy tylko starszych. Młodzi często w ogóle nie oglądają telewizji i korzystają niemal wyłącznie z Internetu.



I to uczucie, gdy po przeczytaniu 7-mej książki w roku łapiesz się do elity intelektualnej kraju 8)
Fidel-F2 - 2018-04-07, 13:29
:
Nie mam zamiaru wydawać się w polemiki ale w wielu punktach nie zgadzam się z cytatem.
Trojan - 2018-04-07, 13:43
:
Którym?
Fidel-F2 - 2018-04-07, 13:54
:
//facepalm
Trojan - 2018-04-07, 14:04
:
Nie wydając się w szczegóły również nie zgadzam się z Tobą.
Romulus - 2018-04-07, 14:07
:
Chyba w poprzednim numerze miesięcznika "Pismo" (które polecam, swoją drogą, taki polski "New Yorker") był artykuł o tym, że to nic złego, że ludzie nie czytają książek. To jest, nie jest to powód do rozdzierania szat.
Beata - 2018-04-07, 14:12
:
O, to ten pan dyrektor, który twierdzi, że ja nie istnieję. :mrgreen:
Zastanawia mnie, dlaczego w metodologii badawczej czytanie książek łączone jest z czytaniem gazet i internetów. Bo uważa się, że tzw. intensywny czytelnik nie potrafi się oprzeć słowu pisanemu? Znaczy, na co dzień "Fakt", fejsik i siedem książek rocznie (w tym atlas grzybów)? :badgrin:
Fidel-F2 - 2018-04-07, 14:42
:
Romulus +1

Trojan, pan bredzi po całości. Nie będę się wdawał w dzielenie włosa na czworo.
Carmilla - 2018-04-08, 00:49
:
Dzięki Romulus za polecenie Pisma. Swojego czasu widziałam gdzieś i nawet kartkowała i zastanawiałam się czy kupić. Następnym razem nie będę się zastanawiać.
Romulus - 2018-04-08, 08:24
:
W warstwie literackiej jeszcze dla siebie niczego w nim nie znalazłem. Ale eseje, analizy - bardzo zajmujące.
Cintryjka - 2018-04-08, 13:35
:
Przyłączam się do polecanki Pisma.
bio - 2018-05-23, 09:16
:
Jednego dnia informacje o Bookerze dla Tokarczuk i o śmierci Philipa Rotha. Pierwsze książki pani Olgi czytałem z przyjemnością, ale wkrótce odczułem pewną powtarzalność i Biegunów już nie zmogłem. Lem jej nie cenił, co nie znaczy, że ja sam bardzo cenię lemowe sympatie literackie. Roth na zawsze zostanie autorem Komplesu Portnoya, bo jeśli nawet napisał lepsze książki, to nic mnie tak nie ubawiło jak ona.
Romulus - 2018-05-23, 10:19
:
Też za jej twórczością nie przepadam, choć doceniam "Księgi Jakubowe" za kunszt wykonania i ogrom pracy. W sumie - jak na razie - dzieło jej życia, jak mi się wydaje. Szkoda, że nie za tę powieść otrzymała Bookera. Ale cieszy, że tą prestiżową nagrodą została uhonorowana polska pisarka.

A Rotha żal.
Stary Ork - 2018-05-23, 10:23
:
Księgi mają wyjść po angielsku w przyszłym roku //mysli Plusem tej nagrody może być w ogóle zwiększone zainteresowanie świata polską literaturą, okazało się że można ją z powodzeniem tłumaczyć i do tego się sprzedaje.

Romulus napisał/a:
prestiżową nagrodą została uhonorowana polska pisarka


Bieguni - 32,99 PLN. Nagroda Bookera - 50k funtów. Skowyt jaskiniowego prawactwa wyzywającego Tokarczuk od ukraińskich kurew, żydówek i antypolskich marksistowskich pieszczoszek Szechtera i GW? Bezcenny. //orc
Trojan - 2018-05-23, 10:51
:
Kompleks P. przeczytałem w podstawowej - nie żebym zrozumiał.. ale

co do Tokarczuk to trochę kojarzy mi się z nagrodą dla pisarza zza kurtyny :)
Fidel-F2 - 2018-05-23, 11:04
:
Coś tam na półce stoi ale po wysłuchaniu fragmentów Ksiąg Jakubowych w Trójce, przeszła mi chęć czytania Tokarczuk. Ale kiedyś, w odległej pewnie przyszłości, pewnie coś przeczytam.
Romulus - 2021-10-18, 17:43
:
O, jaki ciekawy raport: https://booklips.pl/newsy/nowy-raport-gus-przecietny-polak-wydal-w-2020-roku-na-ksiazki-nieco-ponad-25-zlotych/?fbclid=IwAR2VTam4SrqehfjQyFRFk0yc1rYsoSj5v6jWaHZdt1dhCEE_6ibg6aizZlE
Cytat:
Blisko 25,50 złotego – tyle przeciętnie wydał każdy Polak w 2020 roku na zakup książek i innych wydawnictw. Tak wynika z najnowszego raportu Głównego Urzędu Statystycznego.

Kwota wydatkowana przez każdego Polaka na książki nie obejmuje podręczników oraz innych publikacji przeznaczonych do nauki. Rocznie na 1 osobę wychodzi dokładnie 25,44 złotego. Choć wydaje się to niewielką sumą, to należy podkreślić, że nastąpił wzrost o 1,44 złotego w stosunku do roku poprzedniego (w 2019 na książki przeznaczano średnio 24 złote). Wzrósł też znacznie udział książek w wydatkach na kulturę – obecnie wynosi on 8,3% wszystkich kosztów poniesionych w gospodarstwach domowych na ten cel (w 2019 roku było to 6,6%).

Jak zauważają autorzy raportu, łączne wydatki na zakup artykułów i usług kulturalnych w 2020 roku wyniosły 306,84 złotego na 1 osobę w gospodarstwie domowym i zmniejszyły się o 57,84 złotego (czyli o 15,9%) w porównaniu z rokiem poprzednim (w 2019 wynosiły 364,68 zł). Zestawiając dane z poprzednimi latami, należy jednak wziąć pod uwagę ograniczenia, które pojawiły się w związku z występowaniem w Polsce pandemii COVID-19.

Różnice między miastem a wsią

Raport odnotowuje wyraźne zróżnicowanie między miastem a wsią. O ile mieszkańcy miast wydają więcej na kulturę, bardziej też zmniejszyli wydatki – z 433,44 złotego w 2019 roku do 358,20 złotego w 2020 roku. Na wsiach w 2019 roku przeznaczano na kulturę przeciętnie 258,00 złotych, a w 2020 roku – 226,32 złotego.

Jeśli chodzi o segment książek i innych wydawnictw, w miastach przeznaczano na zakupy przeciętnie 34,08 złotego rocznie (co stanowiło 9,5% wydatków na kulturę 1 osoby w gospodarstwach domowych), a na wsiach – 11,76 złotego, tj. 5,2% wydatków na kulturę. W roku poprzednim było to odpowiednio: 31,56 złotego (7,3% rocznych wydatków na kulturę) oraz 12,60 złotego (4,9%).

Powyższe dane znajdują odzwierciedlenie w odrobinę lepszych statystykach czytelnictwa w czasach pandemii. Biblioteka Narodowa informowała, że po książkę w 2020 roku sięgnęło 42% Polaków, co oznacza wzrost o 3 punkty procentowe w skali roku i o 5 punktów procentowych w skali dwóch lat.

No myślę, że mocno przyczyniłem się swoimi wydatkami do takiej a nie innej kwoty. Nie dziękuj mi, przeciętny Polaku. Zrobiłem to dla siebie. :-P Dzięki ebookom. :-P
ASX76 - 2022-04-27, 10:50
:
https://spidersweb.pl/2022/04/sprzedaz-e-bookow-2022.html?fbclid=IwAR0plnuEQbSZyEMvUJZtvIkzUaTvwS_EGdMXRvbLVdaRk9fxAVv0-AaKbrk

A to niespodzianka! :lol:
AM - 2022-04-27, 10:59
:
ASX76 napisał/a:
https://spidersweb.pl/2022/04/sprzedaz-e-bookow-2022.html?fbclid=IwAR0plnuEQbSZyEMvUJZtvIkzUaTvwS_EGdMXRvbLVdaRk9fxAVv0-AaKbrk

A to niespodzianka! :lol:


Globalnie tak, ale te dane należałoby zniuansować:

Dennis E. Taylor
We are Legion (papier) 3443
We are legion (ebook) 1248
We are legion (audio) 2969
Trojan - 2022-04-27, 11:20
:
ciekawe,
e-booki dla bardzo celowanego "widza" który wie co biere.

podrożenie cen papieru może zmienić trend.
nie bardzo rozumem fragment dot. jakości e-booków.
co prawda mam starego kindla (nie paperbiały) - ale uważam że jakościowo jest dobrze.
teść uzywa od lat pocketbooków (czy jakoś tak) i też zadowolony.
Romulus - 2022-04-27, 17:50
:
Ja już większość książek czytam w ebooku i to się nie zmieni. Z takich materialnych :) odruchów zostało mi kopiowanie kupionych plików na swój dysk. :-P Papier też kupuję, ale tylko wyselekcjonowane tytuły. A tych jest mało. Myślę, że w ciągu ostatnich trzech lat pozbyłem się połowy kupionych przez poprzednie dwie dekady papierowych książek. W sumie u mnie kupowanie ebooków wymusiła miłość do czytania. :) I ekonomia przestrzeni - mieszkanie mi się nie rozszerza a nie mogę i nie chcę zagracić go książkami. :)

Ten komentarz Spidersweb to... meh. Ale dane to dane. Dotyczące Polski. Kraju planktonowego na globalnym rynku książek i ebooków. Chyba że się mylę.
Trojan - 2022-05-28, 20:58
:
ciekawostka: Badania (praca chyba licen.) na temat zachowań konsumenckich(książkowych) czytelników fantastyki.
https://www.facebook.com/...XUTG&__tn__=H-R
Fidel-F2 - 2022-05-28, 21:23
:
Nie mam uprawiany to czytać :badgrin:
Trojan - 2022-05-28, 21:57
:
dziwne, chyba fb nie masz
m_m - 2022-05-28, 22:02
:
Co jest dla Ciebie dziwne w tym, że ktoś nie ma FB?
Fidel-F2 - 2022-05-28, 22:03
:
Nie mam
Jachu - 2022-05-28, 22:19
:
Ja mam fejsa, a też nie mogę przeczytać --_-
Trojan - 2022-05-28, 22:29
:
hmm

https://files.fm/u/66sbta4bm
Fidel-F2 - 2022-05-28, 22:38
:
Ochujałeś
Trojan - 2022-05-29, 00:06
:
ściągnąłem plik z fb i wrzuciłem w sharing
Beata - 2022-05-29, 10:27
:
No więc przeczytałam. Być może nawet brałam udział w tej ankiecie, nijak nie mogę tego wykluczyć. :)
Bardzo podobają mię się wnioski. //evil
Cytat:
Zastanawia również fakt, iż tylu ankietowanych jest zaznajomiona zarówno z dekonsumpcjonizmem, jak i konsumpcjonizmem, natomiast większość z nich przejawia typowe przykłady nadmiernej konsumpcji.

Książkoholicy, dlaczegóż stanowicie typowe przykłady nadmiernej konsumpcji :?: Czemuż, ach czemuż :?:
Bibi King - 2022-05-29, 11:00
:
Przejrzałem. No ja piórkuję, te "spotrzeżenia", "wnioski" i cała "analiza" wyglądają na zrobione przez pilnego trzecioklasistę, takie są przenikliwe i twórcze. Pomijam watpliwą reprezentatywność próbki.
Trojan - 2022-05-29, 12:30
:
Beata napisał/a:
No więc przeczytałam. Być może nawet brałam udział w tej ankiecie, nijak nie mogę tego wykluczyć. :)
Bardzo podobają mię się wnioski. //evil
Cytat:
Zastanawia również fakt, iż tylu ankietowanych jest zaznajomiona zarówno z dekonsumpcjonizmem, jak i konsumpcjonizmem, natomiast większość z nich przejawia typowe przykłady nadmiernej konsumpcji.

Książkoholicy, dlaczegóż stanowicie typowe przykłady nadmiernej konsumpcji :?: Czemuż, ach czemuż :?:


z jednej strony zabawny wniosek - ale nie pozbawiony jednak pewnej logiki. Zauważ że on to przeciwstawia do ebuków. Czyli chęci posiadania książki w fizycznej postaci miast faktycznej treści (ebuk).
Trojan - 2022-05-29, 12:34
:
Bibi King napisał/a:
Przejrzałem. No ja piórkuję, te "spotrzeżenia", "wnioski" i cała "analiza" wyglądają na zrobione przez pilnego trzecioklasistę, takie są przenikliwe i twórcze. Pomijam watpliwą reprezentatywność próbki.


oczywiście - to zdaje się do licencjatu.
źli nauczyciele i takie tam... młodzież wspaniała tylko nauczyciele...
Beata - 2022-05-29, 15:09
:
Ach, czyli ekooki według niego są ekologiczne?
Romulus - 2022-05-29, 16:25
:
Beata napisał/a:
No więc przeczytałam. Być może nawet brałam udział w tej ankiecie, nijak nie mogę tego wykluczyć. :)
Bardzo podobają mię się wnioski. //evil
Cytat:
Zastanawia również fakt, iż tylu ankietowanych jest zaznajomiona zarówno z dekonsumpcjonizmem, jak i konsumpcjonizmem, natomiast większość z nich przejawia typowe przykłady nadmiernej konsumpcji.

Książkoholicy, dlaczegóż stanowicie typowe przykłady nadmiernej konsumpcji :?: Czemuż, ach czemuż :?:

Doszedłem do wniosku, że muszę ograniczyć kupowanie książek. I to nawet ebooków. Zrobiła mi się lista 32 tytułów czekających na przeczytanie. Trochę dużo. Fakt, że może szybko się skrócić - zacznę czytać i dojdę do wniosku, że mnie nie interesuje. Ale wówczas włącza się we mnie sknera: "kupiłeś, nie przeczytałeś, wywaliłeś pieniądze w błoto, idź się zabij zamiast marnotrawić ciężko zarobione piniondze". :badgrin:
Trojan - 2022-05-29, 17:17
:
Beata napisał/a:
Ach, czyli ekooki według niego są ekologiczne?


no to jest ciekawe - trzeba by to policzyć,
na pierwszy rzut oka wydaje się że owszem - ebook zostawia mniejszy ślad.
Jachu - 2022-05-29, 23:01
:
Romulus napisał/a:
Zrobiła mi się lista 32 tytułów czekających na przeczytanie. Trochę dużo.
Pfff... Ja mam jakieś 270 pozycji czekających na lekturę. Z moim tempem czytania, mógłbym dziś zaprzestać kupować książki, a i miałbym zapewnioną listę lektur do emerytury --_-
Beata - 2022-05-30, 18:25
:
Jachu napisał/a:
Ja mam jakieś 270 pozycji czekających na lekturę.

Ja więcej. Ale to mało ważne, 50 czy 500. Istotniejsze dla mnie jest, czy kupowanie książek "na zapas" można uznać za konsumpcjonizm. Czy w ogóle te pojęcia są adekwatne (w sensie, że w parze)?
m_m - 2022-05-30, 18:42
:
To nie konsumpcjonizm, tylko zwyczajna chciwość.
Wiem, bo też tak mam :oops:
Beata - 2022-05-30, 18:44
:
Ulżyło mi. :)
Trojan - 2022-05-30, 19:23
:
ja tak miałem - ale to da się leczyć.
obecnie jestem wolny.
potrafię nie kupić książki, którą nawet mógłbym chcieć
KS - 2022-05-30, 19:44
:
Trojan napisał/a:

potrafię nie kupić książki, którą nawet mógłbym chcieć

nie bujaj, tylko Chuck Norris to potrafi
toto - 2022-05-30, 20:30
:
Trojan napisał/a:
ja tak miałem - ale to da się leczyć.
obecnie jestem wolny.
potrafię nie kupić książki, którą nawet mógłbym chcieć

Przesiadka na ebooki to trochę ukrywa.
Romulus - 2022-08-16, 16:49
:
Złe wieści o cenach książek, ale chyba na tym forum dla nikogo nie jest to zaskoczeniem: https://www.press.pl/tres...rg-dco3VaG-L-Sw
Bibi King - 2022-10-13, 19:54
:
Już teraz, z jesiennej perspektywy, sierpniowe złowieszcze zapowiedzi Sonii Dragi brzmią rozczulająco.
Mamerkus - 2022-10-13, 20:21
:
Nie byłem wstanie się skupić na tekście, bo wszędzie widziałem to "prezeska".
Romulus - 2023-01-03, 17:50
:
Goodreads zrobił mi podsumowanie roku i wyszło mi, że przeczytałem 82 tytuły, z czego 9 to komiksy. Razem 37105 stron. Średnia długość książki to 452 strony. Mniej niż w 2021 r. Ale i tak bardzo dobrze. Nawet odejmując komiksy mam niezłą średnią. To nie zawody, ale cieszę się, że nadal mam czas, aby czytać. Choć myślę, że w 2023 r. przeczytam mniej, bo wdrażam plan kupowania mniejszej liczby książek. Ale wtedy będę miał czas na powroty więc może na jedno wyjdzie.
Misiel - 2023-01-03, 19:24
:
Według lubimyczytac przeczytałem w tym roku 42 książki. Około 1/3 nie skończyłem, więc raczej czytałem 42 książki niż faktycznie przeczytałem.

Pięć książek zrobiło na mnie na tyle dobre wrażenia, że zostawiam je na półkach, w kolejności od najlepszej:
- Jonathan Strange i pan Norrell (Clarke),
- Krew i burza. Historia z Dzikiego Zachodu (Sides),
- Tu byli, tak stali (Krauze),
- Córeczka (Duda),
- Pottsville (Thompson).

Z każdym rokiem sukcesywnie czytam mniej książek, a więcej życia marnuje w pracy.

#ktopytał?
Romulus - 2023-01-04, 17:14
:
Najlepsze przeczytane w 2022 r.:
- "Pacjenci doktora Garcii" Almudena Grandes.
- "Pamięć zwana Imperium" Arkady Martine.
- "Mądrość tłumu" Joe Abercrombie.
- "M. Syn stulecia" i "M. Mąż opatrznościowy" Antonio Scurati.
- "Ptaki, które zniknęły" Simon Jimenez.
- "Siedmiu żołnierzy" Grant Morrison.
- "Bullet Train" - Kotaro Isana.
- "Odległe zwierciadło" Barbara W. Tuchman.
Romulus - 2023-04-24, 16:55
:
Z najnowszego badania czytelnictwa w Polsce wynika, że rynek czytelników fantastyki kurczy się. Z 11% w 2020 r., przez 9% w 2021 r. po 7 % w 2022 r.

To tak a propos dyskusji w wątku wydawnictwa MAG. :mrgreen: Fantastyka to wymierający gatunek literacki w Polsce, gdzie i tak mało ludzi czyta książki.
ASX76 - 2023-04-24, 17:04
:
Typical_troll napisał/a:


Sprzedaż fantastyki spada bo wydaje się jej więcej?


Sprzedaż (nie tylko) fantastyki spada, bo ceny drastycznie rosną? ;)
Ash - 2023-04-24, 17:08
:
Jak wrzucałem linka do tematu MAGa to miałem nadzieję, że się Pan Andrzej wypowie na ten temat ale utonęło pomiędzy Chyżwarem a Dzierzbą :/

Z 11% na 7% to więcej niż 1/3 spadek jakby nie było. W 2 lata :shock:
ASX76 - 2023-04-24, 17:15
:
Ash napisał/a:


Z 11% na 7% to więcej niż 1/3 spadek jakby nie było. W 2 lata :shock:


"Korona" effect + skutki wojny + dziadowskie, nieudolne rządy = nader wyraźne zmniejszenie możliwości nabywczej, zaś książki towarem pierwszego wyboru raczej nie są.
AM - 2023-04-24, 17:31
:
Ash napisał/a:
Jak wrzucałem linka do tematu MAGa to miałem nadzieję, że się Pan Andrzej wypowie na ten temat ale utonęło pomiędzy Chyżwarem a Dzierzbą :/

Z 11% na 7% to więcej niż 1/3 spadek jakby nie było. W 2 lata :shock:


Nic takiego nie widać w sprzedaży książek. Wystarczy jednak, że w 2020 i 2021 trafił się jeden tytuł (może kilka) lub seria fantastyczna (nie pamiętam czy tak było), po którą sięgnęło sporo osób spoza stałej grupy miłośników fantastyki i już możemy mieć taki oto wynik. Fantastykę czytają przecież też osoby przygodne, zachęcone szeroko reklamowanym filmem lub serialem. Nie zdziwiłbym się, gdyby te wyniki były uzależnione od spadków lub wzrostów sprzedaży książek kilku autorów. Na przykład Sapkowskiego, Kinga i Tolkiena.
goldsun - 2023-04-24, 17:53
:
AM napisał/a:
Ash napisał/a:
Jak wrzucałem linka do tematu MAGa to miałem nadzieję, że się Pan Andrzej wypowie na ten temat ale utonęło pomiędzy Chyżwarem a Dzierzbą :/

Z 11% na 7% to więcej niż 1/3 spadek jakby nie było. W 2 lata :shock:


Nic takiego nie widać w sprzedaży książek. Wystarczy jednak, że w 2020 i 2021 trafił się jeden tytuł (może kilka) lub seria fantastyczna (nie pamiętam czy tak było), po którą sięgnęło sporo osób spoza stałej grupy miłośników fantastyki i już możemy mieć taki oto wynik. Fantastykę czytają przecież też osoby przygodne, zachęcone szeroko reklamowanym filmem lub serialem. Nie zdziwiłbym się, gdyby te wyniki były uzależnione od spadków lub wzrostów sprzedaży książek kilku autorów. Na przykład Sapkowskiego, Kinga i Tolkiena.

W 1 połowie 2022 wyszedł ostatni tom Expanse, a pewnie był trochę napędzany serialem.
To może być dobry trop z tym, że w fantastyce nie wyszło w 2022 nic takiego co by się rzuciło w oczy i do koszyka dla "normalnych".
Sprawdziłem swoje zakupy w 2022 i poza seriami (UW, Wehikuły, Artefakty) plus kilkoma autorami których kupuję z założenia, nie ma nic innego. Nie przypominam sobie nic o czym byłoby jakoś głośniej z fantastyki.
Radek Rak i Olga Tokarczuk to lata 2020 i wcześniej. W 2021/2022 już było o nich ciszej.
Rok Lema to też 2021.
Nic chyba nie rzuciło mi się w oczy z książkowej fantastyki w 2022.
Romulus - 2023-04-24, 17:56
:
Polecam 9 i 10 stronę: https://www.bn.org.pl/dow...MRzWP24ERb9108I
Trojan - 2023-04-24, 18:50
:
a jakie ekranizacje weszły w tym czasie ? może tego klucza trzeba szukać, w casualach którzy sięgają po książkę pod wpływem chwili/filmu


drugi obieg - po raz kolejny zwracam uwagę na fbkówy profil(e) Ksiażki Fanasty (bodaj) i inne - gdzie mamy jakieś już perpetum mobile rodzimych samowydawców/vanity/selfiaki. Oni tam tego zaczyną dużo wydawać... nawet któraś doczekała się tłumaczenia na ang.


Romku, no i ta 9i10 strona wprowadza większe zamieszanie - niby czytelnictwo fantastyki spada, a Rowling na 3 mc, King w 10

może to efekt Martina/GOT/HBO :)

tu jeszcze taka aktualizcja https://next.gazeta.pl/next/7,151003,29692524,sa-nowe-dane-z-polskich-sklepow-absolutnie-fatalne-wielkie.html#do_w=52&do_v=478&do_st=RS&do_sid=602&do_a=602&s=BoxBizImg3
goldsun - 2023-11-30, 09:17
:
Chyba tu najlepiej pasuje
https://agatapassent.blog.polityka.pl/2023/11/29/lektury-po-czarnku-16-pomyslow-sienkiewicza-zegnamy/?nocheck=1

Jest o lekturach, ale daje sporo informacji o tym co/dlaczego czyta/chce czytać szeroko pojęta młodzież.
Ciekawe czy pójdzie w takim kierunku (np. zmiana z lektur obowiązkowych na konkretny temat i lektury sam sobie wybierasz)
I zastanawiam się czy Szklarski z Tomkiem Wilimowskim byłby odbierany tak jak Sienkiewicz? Nie pamiętam na tyle, czy też by momentami pod rasizm mogło być podciągane.

Ciekawe jest to aż tak mocne zainteresowane biografiami pisarzy. Wiem, że to widać, ale nie spodziewałem się, że najwyraźniej jest bardzo mocne. Konopnicka (jako lesbijka) nagle zaczyna wygrywać. ;-)
Ash - 2023-11-30, 10:13
:
Cytat:
Młodzi uczestnicy mówili, że nawet jeśli nauczycielka opowie o tym, że Sienkiewicz należał do grupy bogatych białych panów i taki kolonialny styl był wtedy normą, to dzieci nie chcą omawiać tej lektury ze względu na kolegów z klasy. „Taki np. Andrzej ma tatę z Konga i jest ciemnoskóry. Czy pani wie, jak on się czuł?”.


To spierdolenie umysłowe rodem z USA już do nas tez dotarło? //mur
Bibi King - 2023-11-30, 10:19
:
Rzeczywiście, ciekawe. Jest nadzieja ;-) Mam jedną uwagę do Passent i jedną do Szklarskiego.
Cytat:
8. Lektury mają mniej opowiadać o historii literatury, a bardziej pomagać żyć.

Wybitnie nietrafiony postulat, bo podążając tą drogą, w końcu rozmydlimy nasze dziedzictwo literackie/kulturalne, a skończymy na poradnikach typu "Wstęp do psychologii chomika" i "Jak zrobić dobre naleśniki: 10 myków dla każdego". Generalnie niepokoi mnie tendencja do czytania "łatwo, szybko i przyjemnie", okej, może w podstawówce dla zachęty tak powinno być, ale Martyna Wojciechowska na liście lektur w liceum, bo pisze o silnych kobietach... Sęk w tym, że ona po prostu SŁABO pisze. Z drugiej strony - młodzież chce więcej noblistów, a zwłaszcza noblistek. Szymborska i Tokarczuk na propsie.

Podobny problem co z Wojciechowską jest ze Szklarskim. Zaczytywałem się nim od pierwszej klasy. Otwiera oczy na świat, ładuje fantastyczną egzotyczną wiedzą (wtedy bardziej egzotyczną, bo - bez Internetu - trudniej dostępną) i kreśli fajne przygódki. Ale kiedy wróci się do niego na trzeźwo, po dorosłemu, to drewniany styl aż boli. Jakbym czytał wypracowanie. Pamiętam, jak po dłuuugiej przerwie wyszło wreszcie "Gran Chaco". Jako wiedziony sentymentem starszy (i bardziej oczytany) nastolatek sięgnąłem po to... i nie zmogłem. Trociny. Po prostu trociny. Słaby wzór literatury. Co do rasizmu "Tomków" - nie pamiętam, ale obawiam się, że mogą się wpisywać w schemat "kolonialny", w którym tubylcy z Papui czy Afryki są traktowani... inaczej. Chociaż żadnych oczywistych zgrzytów sobie nie przypominam.
Bibi King - 2023-11-30, 10:21
:
Ash napisał/a:
„Taki np. Andrzej ma tatę z Konga i jest ciemnoskóry. Czy pani wie, jak on się czuł?”.

To tzw. przypadek czarnego płatka śniegu.
goldsun - 2023-11-30, 10:57
:
Bibi King napisał/a:
Rzeczywiście, ciekawe. Jest nadzieja ;-) Mam jedną uwagę do Passent i jedną do Szklarskiego.
Cytat:
8. Lektury mają mniej opowiadać o historii literatury, a bardziej pomagać żyć.

Wybitnie nietrafiony postulat, bo podążając tą drogą, w końcu rozmydlimy nasze dziedzictwo literackie/kulturalne, a skończymy na poradnikach typu "Wstęp do psychologii chomika" i "Jak zrobić dobre naleśniki: 10 myków dla każdego". Generalnie niepokoi mnie tendencja do czytania "łatwo, szybko i przyjemnie", okej, może w podstawówce dla zachęty tak powinno być, ale Martyna Wojciechowska na liście lektur w liceum, bo pisze o silnych kobietach... Sęk w tym, że ona po prostu SŁABO pisze. Z drugiej strony - młodzież chce więcej noblistów, a zwłaszcza noblistek. Szymborska i Tokarczuk na propsie.

Podobny problem co z Wojciechowską jest ze Szklarskim. Zaczytywałem się nim od pierwszej klasy. Otwiera oczy na świat, ładuje fantastyczną egzotyczną wiedzą (wtedy bardziej egzotyczną, bo - bez Internetu - trudniej dostępną) i kreśli fajne przygódki. Ale kiedy wróci się do niego na trzeźwo, po dorosłemu, to drewniany styl aż boli. Jakbym czytał wypracowanie. Pamiętam, jak po dłuuugiej przerwie wyszło wreszcie "Gran Chaco". Jako wiedziony sentymentem starszy (i bardziej oczytany) nastolatek sięgnąłem po to... i nie zmogłem. Trociny. Po prostu trociny. Słaby wzór literatury. Co do rasizmu "Tomków" - nie pamiętam, ale obawiam się, że mogą się wpisywać w schemat "kolonialny", w którym tubylcy z Papui czy Afryki są traktowani... inaczej. Chociaż żadnych oczywistych zgrzytów sobie nie przypominam.

Dwie uwagi, sprowadzające się do jednej.
Nie znam nikogo kto by nie chciał/nie był nauczony czytania, kogo przekonałyby do tego lektury w szkole.
Znam sporo osób, które się do czytania przekonały, czytając na początku różne g...na, i sporo z nich później czytało rzeczy na o wiele wyższym poziomie.

Lektury w szkole podzieliłbym na dwie grupy:
- pokazujące literacki język, warsztat, nawiązujące do historii - czyli mocniej stawiające na edukację
- bardziej rozrywkowe, z mniejszym znaczeniem używanego języka, ale bardziej trafiające w gusta czytelnicze

Przecież jakbym teraz próbował przeczytać większość z YA to bym tak samo rzygał.
To jest ten sam poziom, a możliwe, że nawet Wojciechowska a tym bardziej Szklarski stoją na wyższym poziomie niż obecne YA. A młodzież się tym YA zaczytuje jak widać.
Zresztą połowę fantasy (to co chociaż próbowałem liznąć) którym się nawet tu podniecacie, wpakowałbym do worka z opisem "gówno nie tykać". ;-)
Więc czemu niby w szkole nie miałoby być książek bardziej rozrywkowych, na może trochę niższym literacko poziomie, ale przynajmniej zostaną przeczytane, a nie tylko przesłuchane streszczenia w 10 zdaniach?

Nie upieram się przy Wojciechowskiej czy Szklarskim, ale uważam, że nie każda lektura musi być mistrzostwem językowym.
utrivv - 2023-11-30, 11:22
:
Uważam że książki Szklarskiego, Nienackiego czy Sat-Okh mimo że obiektywnie może i słabe były ważną częścią mojego dzieciństwa i zachęcały do czytania tylko pewnie obecnie już do młodego czytelnika nie przemawiają, co innego Sienkiewicz, mamy odrzucić Trylogię bo autor miał poglądy nieprzystające do naszych czasów? //mur
Ash - 2023-11-30, 11:29
:
Łysek z pokładu Idy też out. Maltretowanie zwierząt? Po lekturze takiej lektury cała klasa będzie musiała iść na terapię grupową.
goldsun - 2023-11-30, 11:38
:
utrivv napisał/a:
Uważam że książki Szklarskiego, Nienackiego czy Sat-Okh mimo że obiektywnie może i słabe były ważną częścią mojego dzieciństwa i zachęcały do czytania tylko pewnie obecnie już do młodego czytelnika nie przemawiają, co innego Sienkiewicz, mamy odrzucić Trylogię bo autor miał poglądy nieprzystające do naszych czasów? //mur

To "W pustyni i w puszczy" ma wylecieć za poglądy, a nie Trylogia.
W sumie to nie wiem jakie jest podejście do Trylogii wśród młodzieży. "Quo vadis" jest raczej odbierane jako po prostu nudne.
Wydaje mi się, że do Trylogii nikt jakichś pretensji nie ma, tym bardziej jeśli młodzież chce czytać Dziady i Pana Tadeusza. ;-)
A na marginesie - za moich czasów wśród lektur nie było całej Trylogii, a ZTCP tylko Potop. Nie wiem czy teraz jest cała, ale tym bardziej podejrzewam, że tylko część, może nawet tylko fragmenty.
utrivv - 2023-11-30, 11:42
:
goldsun napisał/a:
"Quo vadis" jest raczej odbierane jako po prostu nudne.
Sam nigdy nie przeczytałem :oops:
W pustyni też jakoś mnie nie zaciekawiło, to chyba bardziej dziewczynkom się podobało
Bibi King - 2023-11-30, 11:48
:
goldsun napisał/a:
A młodzież się tym YA zaczytuje jak widać.

I dlatego szkoła nie powinna go więcej podsuwać. Niech skupi się na rzeczach lepszych, wartościowszych, ciekawszych; niech te rzeczy będą dostosowane do wieku czytelnika i jego nowych wrażliwości (nie palić Rozalek w piecu i nie drwić z Murzynów), ale trzeba próbować równać w górę, nie w dół - bo jak nie w szkole, to gdzie?

Oczywiście ta dyskusja już tu była, nie raz i nie dwa, pamiętam, jak któraś z użytkowniczek-nauczycielek wypowiadała się stanowczo "lepiej niech czytają cokolwiek, byle czytali", i pamiętam, jak się z nią nie zgadzałem. I nadal się nie zgadzam.
Fidel-F2 - 2023-11-30, 11:48
:
W pustyni i w puszczy, we wczesnej podstawówce przeczytałem ze sześć razy, tak że goń się. A Quo vadis po Trylogii było jak orlenowski hot-dog po soczystym steku.
AM - 2023-11-30, 11:51
:
Mam nadzieję, że dzieci wychowane przez szkołę w stylu "woke" będą potrafiły przeżyć w realnym świecie i poradzą sobie ze znalezieniem pracy innej niż bycie aktywistą/tką/szczem.
Fidel-F2 - 2023-11-30, 11:58
:
Być może większość nie będzie potrzebowała.
AM - 2023-11-30, 11:59
:
Fidel-F2 napisał/a:
Być może większość nie będzie potrzebowała.


Wobec tego szkoły przetrwania zamiast zwykłych szkół.
KS - 2023-11-30, 12:02
:
Fidel-F2 napisał/a:
W pustyni i w puszczy, we wczesnej podstawówce przeczytałem ze sześć razy, tak że goń się. A Quo vadis po Trylogii było jak orlenowski hot-dog po soczystym steku.

+123

Bibi King napisał/a:
Co do rasizmu "Tomków" - nie pamiętam, ale obawiam się, że mogą się wpisywać w schemat "kolonialny", w którym tubylcy z Papui czy Afryki są traktowani... inaczej. Chociaż żadnych oczywistych zgrzytów sobie nie przypominam.

Bo nie było i nie to jest u Szklarskiego problemem, a stosunek do zwierząt. Ekipa Wilmowskich na zlecenie Hagenbecka łowi zwierzęta sprzedawane potem do ogrodów zoologicznych i cyrków (!!!). Kiedyś czytając to nie miałem oporów, a dla dzisiejszej młodzieży to absolutnie nie do przyjęcia.
Fidel-F2 - 2023-11-30, 12:19
:
AM napisał/a:
Fidel-F2 napisał/a:
Być może większość nie będzie potrzebowała.


Wobec tego szkoły przetrwania zamiast zwykłych szkół.
Też nie. Socjalistyczna Europa + nie do przewidzenia rozwój AI może skutkować wytworzeniem szerokiej warstwy Elojów jadących na socjalo-pensji obywatelskiej. Nie będą im potrzebna żadne umiejętności.
Bibi King - 2023-11-30, 12:24
:
AM napisał/a:
Mam nadzieję, że dzieci wychowane przez szkołę w stylu "woke" będą potrafiły przeżyć w realnym świecie

Weź pod uwagę, że te dzieci wychowane w duchu woke wkrótce będą ten realny świat współtworzyły. To może być zmiana, jakiej na razie sobie nie wyobrażamy.
goldsun - 2023-11-30, 12:24
:
Bibi King napisał/a:
goldsun napisał/a:
A młodzież się tym YA zaczytuje jak widać.

I dlatego szkoła nie powinna go więcej podsuwać. Niech skupi się na rzeczach lepszych, wartościowszych, ciekawszych; niech te rzeczy będą dostosowane do wieku czytelnika i jego nowych wrażliwości (nie palić Rozalek w piecu i nie drwić z Murzynów), ale trzeba próbować równać w górę, nie w dół - bo jak nie w szkole, to gdzie?

Czekaj ...
Czyli uważasz, że Szklarski z Tomkami, nie jest lepszy, wartościowszy, ciekawszy?
Żadna lekcja geografii nie nauczyła mnie tyle co te książki ...
A biologii/przyrody pewnie też sporo pewnie wiem właśnie z nich.
Te książki są dostosowane właśnie do poziomu czytelnika z podstawówki, a Ty je odrzucasz z punktu widzenia dorosłego z tego co się nie mylę?

Nie wiem czy w takim razie chcę zadawać to pytanie, ale zadam - to jakie lektury do szkoły Ty byś polecił?
AM - 2023-11-30, 12:31
:
Fidel-F2 napisał/a:
AM napisał/a:
Fidel-F2 napisał/a:
Być może większość nie będzie potrzebowała.


Wobec tego szkoły przetrwania zamiast zwykłych szkół.
Też nie. Socjalistyczna Europa + nie do przewidzenia rozwój AI może skutkować wytworzeniem szerokiej warstwy Elojów jadących na socjalo-pensji obywatelskiej. Nie będą im potrzebna żadne umiejętności.


Będą. Chyba że się ich na stałe do czegoś podłączy albo poda zobojętniające leki. Trudno sobie wyobrazić zarządzanie tak dużą grupą, która nie ma celu w życiu, ani nadziei.
Fidel-F2 - 2023-11-30, 12:41
:
AM napisał/a:
Chyba że się ich na stałe do czegoś podłączy albo poda zobojętniające leki.
wirtualny świat
Bibi King - 2023-11-30, 12:51
:
goldsun napisał/a:
Nie wiem czy w takim razie chcę zadawać to pytanie, ale zadam - to jakie lektury do szkoły Ty byś polecił?

Wartości poznawczych im nie ujmuję. I nie chciałbym, żeby zniknęły całkiem. Natomiast gdyby zestaw lektur to był - w uproszczeniu - Szklarski+Wojciechowska+YA+rzeczy praktyczne, bo "inne książki są nudne", to byłoby źle. Może masz rację, może przyjmuję zbyt dziaderską perspektywę, wydaje mi się jednak, ze fajnie byłoby uwzględnić książki pisane np. piękn(iejsz)ym i bogat(sz)ym językiem od sztampy, która porywa rzesze, niż iść wyłącznie w prostotę przekazu, silnych bohaterów o złożonej tożsamości genderowej i nieurażanie delikatnych wrażliwości. Przykład? "Tajemniczy ogród". Oczywiście w odpowiednim wieku, nie w pierwszej klasie ;) Chociaż szczegóły mi się zatarły, nie pamiętam, na ile silne są tam jakieś kolonialne wątki i traumy.
Romulus - 2023-11-30, 16:16
:
Przepraszam, że średnio na temat, ale "W pustyni i w puszczy"? Ja prdl, co to była za nuda. Nawet film mi nie pomógł z sympatią do tej powieści. Już lepsze były "Tomki...", ale w zeszłym roku znalazłem jednego u siostrzenicy żony, tego w "Krainie kangurów". Pierwsza myśł, ło rety, fajnie, dzieciństwo, hura, poczytam sobie przez weekend. Wytrzymałem pół godziny.

A w temacie, kanon lektur nie powinien chyba służyć do tego, aby uczniom było miło i przyjemnie. Jeśli ma być przyjemnie, to dobrze byłoby im podrzucać "na boku" takie lektury.

Natomiast wszystkim, którzy będą musieli przebrnąć przez nudę "W Pustyni i w puszczy" serdecznie współczuję i ujmę się za tym, aby wyebać ten relikt z kanonu, jeśli w nim jest. Litości, co kiedyś było kanonem dziś nie musi być, bo czasy się zmieniają. Może im kazać Goethego w oryginale czytać, bo nasze dziady i pradziady czytały?
Tomasz - 2023-11-30, 16:35
:
Pierwszy Tomek czyli z kangurami jest chyba najsłabszy, potem było coraz lepiej. Tajemnicza wyprawa, Na tropach Yeti, Wśród łowców głów, wspominam bardzo ciepło. A ze Szklarskiego najbardziej lubię trylogię Złoto Gór Czarnych. Trzeci tom o walkach Dakotów, tyle razy czytałem że mi się rozleciał, mimo że w twardej okładce i parę lat temu kupowałem fajnie zachowany egzemplarz.
Porównywać Szklarskiego, nawet z racji sentymentu, do współczesnej YA nie pozwalam :-P

Z Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy" zapomniałem. Trylogię uwielbiam, czytałem wiele razy, słuchałem świetnych audiobooków. "Krzyżacy" za to, ze względu na specyficznie stylizowany język chyba najbardziej się zestarzali.

Z kanonów to trzeba powyrzucać część poezji, fragmenty Biblii itd. Bo pamiętam że zanim się doszło do przerabiania powieści to już lekcji nawet brakowało. Moje polonistki potrafiły wiersz omawiać na większej ilości godzin niż opasłą powieść.
AM - 2023-11-30, 16:58
:
Lista lektur to sprawa drugorzędna. Zawsze da się znaleźć odpowiednie. Kwestią nadrzędną jest to, żeby szkoła nie próbowała robić wszystkiego na raz. Pierwszym zatem celem powinno być zarażenie bakcylem czytelnictwa, a potem, systematycznie w przemyślany sposób powinno się uczyć historii literatury i chociażby rozbioru tekstów. Wszystko to w bardzo ograniczonym zakresie, z możliwością pogłębienia dla osób, które wybiorą właściwie dla tematu kierunki edukacji.
Fidel-F2 - 2023-11-30, 17:34
:
Dyskusja o lekturach to jak polerowanie mosiądzów gdy statek tonie bo burty przeżarła rdza. Najpierw cały ten system należałoby w całości wywalić do zsypu.
Cintryjka - 2023-11-30, 20:20
:
AM napisał/a:
Mam nadzieję, że dzieci wychowane przez szkołę w stylu "woke" będą potrafiły przeżyć w realnym świecie i poradzą sobie ze znalezieniem pracy innej niż bycie aktywistą/tką/szczem.


To w Polsce mamy takie szkoły?:O Myślałam, że mamy pruski skansen (czymkolwiek jest woke, wg mnie to chochoł skrajnej prawicy).
AM - 2023-11-30, 21:01
:
Cintryjka napisał/a:
AM napisał/a:
Mam nadzieję, że dzieci wychowane przez szkołę w stylu "woke" będą potrafiły przeżyć w realnym świecie i poradzą sobie ze znalezieniem pracy innej niż bycie aktywistą/tką/szczem.


To w Polsce mamy takie szkoły?:O Myślałam, że mamy pruski skansen (czymkolwiek jest woke, wg mnie to chochoł skrajnej prawicy).


Takie nowinki docierają do nas z opóźnieniem, więc wszystko jeszcze przed nami.

Tu bardzo ciekawy wywiad na ten temat (dobry na początek :) ), który mówi trochę o woke i tym co obecnie dzieje się w tej materii w Polsce. To nie Pani z prawicy, tylko o jak najbardziej lewicowych poglądach:

https://www.youtube.com/watch?v=p58Fi9vzufs
Romulus - 2024-02-18, 18:01
:
Nielsen Book Scan, firma monitorująca sprzedaż książek, podała listę bestsellerów w 2023 r., w Polsce oczywiście.

1. Weronika Anna Marczak, "Rodzina Monet. Królewna cz. 1"
2. Weronika Anna Marczak, "Rodzina Monet. Skarb"
3. Joanna Kuciel-Frydryszak, "Chłopki"
4. Weronika Anna Marczak, "Rodzina Monet. Królewna cz. 2"
5. Delia Owens, "Gdzie śpiewają ptaki"
6. Książę Harry, "Ten Drugi"
7. Weronika Anna Marczak, Rodzina Monet. Perełka cz. 1"
8. Kelsey Hartwell, "11 papierowych serc"
9. James Clear, "Atomowe nawyki"
10. Weronika Anna Marczak, "Rodzina Monet. Perełka cz. 2".

Widziałem filmiki pokazujące kolejkę po autograf pani Marczak. Obłędna.
Fidel-F2 - 2024-02-18, 18:37
:
Kto to jest, kurwa, pani Marczak? :shock:
Romulus - 2024-02-18, 18:51
:
Autorka, po której autograf stoi się kilka godzin w kolejce, np. takiej: https://www.youtube.com/shorts/j4m0ged-6eQ
Ash - 2024-02-18, 19:27
:
Ojapierdolę
Benson - 2024-02-18, 19:47
:
Nie miałem pojęcia o istnieniu takiej autorki i tych książek.
Sprawdziłem fabułę:
Cytat:
Hailie Monet ma niespełna piętnaście lat, gdy w wypadku samochodowym traci dwie najukochańsze osoby: mamę i babcię. Ze skromnego, ale pełnego miłości i ciepła domu trafia do luksusowej willi w Pensylwanii zamieszkanej przez pięciu władczych i zdystansowanych mężczyzn. Oni raczej chłodno przyjmują nastolatkę.

Will, Vincent, Dylan, Shane i Tony to starsi bracia Hailie, o których istnieniu dziewczyna nie miała pojęcia. Tęsknota za ukochaną mamą, zagubienie w obcej rzeczywistości i brak zrozumienia ze strony rodzeństwa są trudne do udźwignięcia. I choć w nowym domu jest wszystko, o czym może marzyć nastolatka, prywatne liceum jest najlepsze w stanie, a stylowy mundurek i drogie ubrania leżą idealnie, Hailie czuje się bardzo samotna. Jakby tego było mało, z każdym dniem odkrywa, że życie jej braci pełne jest mrocznych sekretów, których będą strzec, zwłaszcza przed swoją młodszą siostrzyczką.

Pierwszy tom serii, która podbiła serca czytelników polskiego Wattpada.

I teraz znowu muszę wyjść z jaskini, bo nie wiem, czym jest Wattpad...
Trojan - 2024-02-19, 00:16
:
hmm
powiedzmy że wymiana autograł do autografu trwa 45 sek.
czyli w godzine załatwia 80 osób (imo mniej, ok 60 ale idźmy na maxa)
czyli w 5 h powiedzmy że zrobi 400 osób.
Każda osoba to 75 cm kolejki co nam dalje 400 x 75 cm = 300 metrow kolejki w 5h
hmm

dobrze że Polaki nie gęsi i swoją ROwling mają.
DObrze że ktoś spoza magicznego duopolu Bonda-Mróz

Benson - ja też nie wiedziałem, ale już wiem.
Taki fejsbuk dla pisarczyków gdzie publikują i brandzlują się nad czyjąś tfórczosiciom
goldsun - 2024-02-19, 06:19
:
Moja córka (21 lat) sama pisze na wattpadzie, więc wiem co to.
I ta sama moja córka wie co to ta "rodzina Monet" i uważa, że to twory wybitnie memiczne i nie nadające się do poważnego czytania.
No ale Achaja też była jakimś tam bestsellerem, więc ...

... z drugiej strony, jak ktoś to chce czytać, to niech czyta - każdy ma swoją bańkę czytelniczą i swoje książki które lubi - co mi do tego. Przynajmniej dopóki są wydawane takie książki, które ja lubię/chcę przeczytać.
Benson - 2024-02-19, 10:01
:
Nie no, pewnie że niech sobie każdy czyta, co chce. Nic mi do tego :)
Ale zdziwiłem się, że nie ma żadnego Mroza. Czyżby spółce skończyła się licencja na AI?
utrivv - 2024-02-19, 11:06
:
Ciekawie to wygląda jak weźmiemy zestawienie po autorach za 2022:

Autor ____________średnia cena ______ile egz ______ ile zarobił
Remigiusz Mróz ______28,34______874 654______3 098 042
Marta Galewska-Kustra______28,55______851 820______ 3 040 135
Anita Głowińska______11,39______ 2 059 992______ 2 933 786
Andrzej Sapkowski______43,57______ 314 622______ 1 713 678
Olga Tokarczuk______42,09______ 202 528______1 065 458
Justyna Bednarek______26,79______250 971______ 840 481
Barbara Supeł______16,45______ 393 372______ 809 070
Andrzej Nowak______62,8 ______82 061______644 207
Katarzyna Barlińska______35,13______ 145 912 ______ 640 738
Janusz Christa______34,29______137 753______ 590 461
Romulus - 2024-02-19, 17:12
:
Mnie fascynuje taka fascynacja jakąś młodzieżowym cyklem. Pomijam jego krytykę, również z punktu widzenia literatury popularnej (utwierdzanie szkodliwych i przemocowych stereotypów). Choć może ona sama w sobie jest interesująca. Ta fascynacja stereotypem "łobuz kocha najmocniej". Czytałem, że u Katarzyny Barlińskiej, innej mega gwiazdy polskiego Wattpada, jest podobnie. Wszystko to kalki z obyczajowych młodzieżówek z USA, niemniej nad Wisłą robią furorę. Schowaj się Mrozie, bo swoje zarobiłeś, schowaj się Bondo. Schowajcie się różne Zaginione Biblioteki ze swoimi gustami. :mrgreen:
AM - 2024-02-19, 17:37
:
Romulus napisał/a:
Mnie fascynuje taka fascynacja jakąś młodzieżowym cyklem. Pomijam jego krytykę, również z punktu widzenia literatury popularnej (utwierdzanie szkodliwych i przemocowych stereotypów). Choć może ona sama w sobie jest interesująca. Ta fascynacja stereotypem "łobuz kocha najmocniej". Czytałem, że u Katarzyny Barlińskiej, innej mega gwiazdy polskiego Wattpada, jest podobnie. Wszystko to kalki z obyczajowych młodzieżówek z USA, niemniej nad Wisłą robią furorę. Schowaj się Mrozie, bo swoje zarobiłeś, schowaj się Bondo. Schowajcie się różne Zaginione Biblioteki ze swoimi gustami. :mrgreen:


W dobie cyfrowego świata młodzieżowa grupa odbiorców jest najwdzięczniejszym celem dla wydawców (producentów muzyki i filmów również). Jeszcze pozbawiona jakiegokolwiek smaku i najbardziej podatna na manipulację oraz mająca mnóstwo czasu, żeby konsumować. Marczak udało się stworzyć literacki odpowiednik boysbandu, stąd zrozumiała popularność. Martwi to, że każde takie kolejne zjawisko to obniżanie poprzeczki o kilka centymetrów. I że rzeczy uważane na tym forum za grafomańskie to literatura przez duże "L" w porównaniu...
Trojan - 2024-02-19, 21:03
:
odebrałem dzisiaj okulary i wracając natknąłem się na umyślnego z paczką Fondy.
Może to znak.
Niemniej FL musi poczekać na wzlot i upadek imperium.