Zaginiona Biblioteka

Hyde Park - Jesteś sową czy skowronkiem?

BG - 2007-11-10, 19:25
: Temat postu: Jesteś sową czy skowronkiem?
Jeśli chodzi o wstawanie i chodzenie spać, to ludzie dzielą się na tzw. sowy i skowronki. Ci pierwsi mogą bez problemu być aktywnymi do późna, a za to mają trudności z wczesnym wstawaniem, a ci drudzy od rana potrafią być rześcy i weseli, za to wieczorem są senni. Sąi typy pośrednie między sowami a skowronkami.

Ja zdecydowanie jestem sową. Nienawidzę wczesnego wstawania ani w ogóle ranków; moją ulubioną porą dnia jest wieczór. Gdybym mógł sam to ustalać, to codziennie wstawałbym gdzieś o 10:00 - 11:00 rano, a chodził spać o 23:30 - 0:00. Niestety, dwa razy w tygodniu, w związku z zajęciami na uczelni, muszę wstawać o 5:30, zeby o 6:55 być na przystanku PKS i zdążyć na zajęcia na 8:00. Beznadzieja. Dobrze tylko, że nie mam tak codziennie.

W ogóle to często budzę się nad ranem, ale potem zwykle znowu na godzinę-dwie zasypiam. A po "ostatecznym" obudzeniu się potrzebuję jakichś 3 godzin, żeby się w pełni rozbudzić.
Tigana - 2007-11-10, 20:33
:
Jestem typowa "sową". Rozkręcam się koło 21, a potem mogę "dyżurować" do 1-2 w nocy. Jeśli chodzi o wstawanie to najlepiej koło 10. Niestety przez cały tydzień lekcje zaczynają się o 8.00 więc muszę wstawać przed 7. Na dobudzenie się potrzebuje niewiele - góra kwadrans i jestem trzeźwy.
Tyraela - 2007-11-10, 22:10
:
A ja mam w zależności od tego, jak się położę spać - jeśli wstaję o 6 (od niedawna wstaję tak także w weekendy aby iść pobiegać), wieczorem jestem senna i szybko idę spać, bom zmęczona. W wakacje śpię do 12 a dyżuruję do późnych godzin nocnych. Nie mam ulubionych pór dnia, każda jest dobra :mrgreen:
Asuryan - 2007-11-10, 23:08
:
Jestem typową sową, wolącą spać za dnia niż w nocy. Najchętniej wstawałbym około 14.00 a kład się około 5 nad ranem :mrgreen: Niestety, rzadko jest mi to dane - więc staram się kłaść tak by mieć te 8 godzin na sen. Przeważnie jednak się mi to nie udaje i śpię o jakieś 2 h krócej, nadrabiając brak 2 godziną drzemką w środku dnia.
Dhuaine - 2007-11-10, 23:38
:
Jestem straszną sową, tak jak Asu --_- Gdyby nie gołębie, hałaśliwi sąsiedzi i poranne zajęcia, chodziłabym spać o piątej rano i wstawała o pierwszej po południu. W wakacje muszę się kłaść o czwartej, póki jest jeszcze ciemno, ale w domku rodzinnym siedzę nawet do szóstej - kocham te rolety :P
Sowy są dyskryminowane. >.< Zaczynam zajęcia o ósmej, wstaję o szóstej. A raczej dochodzę do siebie przez 40 minut, po czym tylko się myję, ubieram i wylatuję z chaty bez śniadania, żeby zdążyć na autobus. Dno ;_;
grubshy - 2007-11-11, 03:16
:
Niestety tez jestem sowa. 'Niestety', bo do pracy czasem trzeba rano wstawac...
Tigana - 2007-11-11, 12:35
:
Z powyższych badań wynika, że większość "fantastów" to tworzenia nocy. Co ciekawe w realu większość moich znajomych z pracy itp to skowronki. Ciekawy czy mamy to uwarunkowane jakimś jeszcze nieodkrytym genem "F" jak "Fantastyka" ?
makatka - 2007-11-11, 13:27
:
Sowizm to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Mnie śpi się najlepiej od godzin nadrannych do wczesnopołudniowych, co niestety praca uniemożliwia i biedny człowiek cierpi z niedospania, jako że połozenie się o "ludzkiej" porze spać, żeby wstać w okolicach 6 jest ciężko wykonalne ;) W związku z tym najczęściej śpię koło 5h w nocy i dość często dosypiam 1-1,5h po powrocie z pracy i skonsumowaniu obiadu.
Elektra - 2007-11-11, 13:58
:
A ja jestem skowronkiem. Lubię wcześnie wstawać (ale pod warunkiem, że jest jasno). W wolne dni tak samo. Nie cierpię marnowania poranka na spanie. No ale to się odbija wieczorami, gdzie koło 23 już jestem do niczego. Oczywiście ma to też związek z wczesnym codziennym wstawaniem do pracy i przypuszczam, że mogłabym się przestawić, gdyby warunki na to pozwalały, ale i tak pracować umysłowo zawsze wolałam z rana. Nauka po nocy? Zupełnie nie dla mnie.
makatka - 2007-11-11, 13:59
:
Ja tam się zawsze wolałam uczyć i (po)tworzyć po nocach, kiedy wokół cisza i śnięty spokój. Pracować zresztą też, jak miałam taką możliwość i pracowałam w domu przy tłumaczeniach. Zaczynałam w okolicach 24-1, a kończyłam koło 5-6.
Olisiątko - 2007-11-11, 14:23
:
Sępem jestem. Zżeram padlinę.
Pozatym sową aczkolwiek umiem sie przestawić na bycie skowronkiem. Jak nie musze wstawać to najchętniej siedzę do rana nawet a potem długo spać (albo i w ogóle nie spać :P ). Jesli muszę wstawać rano to potrafię po pewnym czasie sie przestawić, nie żeby mi tak było miło, ale wolę jednak być wyspanym choc w miarę (od paru tygodni jade na jakichś 3-4h snu przez tydzień, milusio).
Alrauna - 2007-11-11, 14:43
:
Jestem skowronkiem!
Przez tą głupią szkołę, choć gdybym mogła spać ile chcę, to i tak spałabym do góra 8, może 9. Jednak czasem zdarzało mi się w ogóle nie spać (a następnego dnia przysypiam siedząc na krześle), a czasem czytam do 4 nad ranem.
Czyli wychodzi na to, że jestem w większości skowronkiem, ale przestawić się na bycie sową też mogę.
Ł - 2007-11-11, 16:33
:
Jestem skowronkiem to jest, gdy obudzę się zapóźno i widzę za krótko światło słoneczne to chodzi za mną irracjonalne poczucie zjebanego dnia. Inna sprawa ze przepadam za samotnością w nocy jak jest ciemno i cicho, i tylko ja w swoim pokoju z swoją muzyką i robiący co mi się żywnie podoba, więc często musze wybierać. ; ]
Nevi - 2007-11-15, 18:22
:
Jestem chyba sową, choć z reguły muszę wstawać w tygodniu o 6.00, by pojechać do szkoły. Zwykle w nocy, gdy nie mam następnego dnia zajęć, to siedzę do oporu, czyli do momentu, gdy już kompletnie nie mam co robić, a więc zwykle do jakieś 5-6 rano. W dni powszednie siedzę do 2-3, żeby jakiegoś snu zaznać przed następnym dniem.

W wakacje chodzę spać o jakoś tak przed matki wyjazdem do pracy(06.30), a wstaję koło 14-15. Mógłbym przespać całą jesień, ciemność za oknem sprzyja senności.
Kal - 2007-11-15, 18:44
:
Jestem typowym skowronkiem. Żal mi czasu na spanie do południa - chociaż w wolnym dniu i tak nic do południa nie robię ;)
Najpóźniej spałam do 10 i byłam przymulona przez cały dzień. Jak mam wolne, to mogę wstawać i o 7, chociaż poleżę i do 10.
Maeg - 2007-11-15, 19:52
:
Zdecydowanie sową. Nie cierpię poranków, wstawać rano a już być zmuszanym do użycia musku ;) . Najlepiej pracuje mi się wieczorami i nocą, zdarzało mi się kłaść spać gdy za oknem zaczynało świtać. Mimo wszystko nie potrafię spać do południa, moją porą jest maks godzina 10. Nie potrzebuje dużo snu, wiec te 5, 6 godzin wystarczy.

Sen to marnowanie czasu, wyśpimy się po śmierci, ale po śmierci nie poczytamy, nie zrobimy wielu rzeczy. :P W nocy poza tym jak już pisali poprzednicy, jest cicho. Prawie nikt Cię nie nachodzi. Ale sowy faktycznie się dyskryminowane, jak nie masz nocnego czy stacji całodobowej pod nosem to nic o 3 w nocy nie kupisz. Mieszkasz pod miastem, do niego też będziesz miał problem z dojazdem.
Regissa - 2007-11-16, 14:50
:
Wychodzi na to, że znajduję się w doborowym towarzystwie mądrych ptaków nocnych :mrgreen: Jak powiedział jeden z moich znajomych: obojętne o której wstaję i tak budzę się o 10.00 :-> Nocne Polaków rozmowy to jest to, co lamparty lubią najbardziej. Przeszkadza mi w tym moja praca, zwłaszcza zimową porą, kiedy muszę chodzić do niej godzinę wcześniej. Wtedy zdecydowanie mniej sypiam, bo chodzę spać jak zwykle, a wstaję wcześniej. Paskudztwo. Noc jest piękna, bo z reguły jest w tedy dostatecznie cicho, żeby człowiek nareszcie zebrał myśli!
Tanit - 2008-02-07, 21:01
:
ja to zawsze nie potrafiłam się określić... sową nie byłam, a skowronkiem też raczej nie. W czasach 'szkolnych' (gim, lo) to nauka najlepiej mi wchodziła rano - w godzinach lekcyjnych i wieczorkiem. W nocy i koło południa byłam już rozleniwiona :P
Teraz natomiast wyrobiłam sobie w 3/4 tryb sowy - siedzę do późna - najczęściej z nauką, bo tak najłatwiej wchodzi ^^ Ale i książki przyjemnie sie czyta w łóżeczku w tonie pościeli :mrgreen:
A wstawanie? w zasadzie o każdej porze... od 8 do 10 :DD
To kim jestem? sową czy skowronkiem? :roll:

Au revoir!
MakArios - 2008-02-08, 02:54
:
Skowronki są fuj ;P. A najgorsze jak ma się takich w domu =='. Ja się kładę, a taka już ci się zaczyna kręcić nad głową. Pospać nie dadzą :-( .

W odróżnieniu od niektórych nie mam na co narzekać, będąc sową. No, może poza kręcącymi się po domu rankiem ludźmi, ale to tylko do 7,30-8 rano, więc po prostu biorę następną książkę i czekam aż sobie pójdą do pracy :D (uwielbiam mieć popołudniowe zmiany 4x w tygodniu @_@). Za to w weekendy pospać nie można, ale coś za coś, prawda? ;)

W skrócie - sowa jak się patrzy. Chociaż nie.. one się kładą wcześniej ;P.
tordis - 2008-04-26, 08:45
:
Jestem jednym i drugim: wstaję wcześnie rano i siedzę do późna, choć przyznam, że posiadanie pracy, a co za tym idzie, obowiązków, sprawiło, że zaczęłam kłaść się nieco wcześniej. Nie potrzebuję dużo snu, wysypiam się szybko i, w odróżnieniu od większości ludzi, raczej nie bywam zmęczona, a śpię głównie dlatego, że muszę :)
Sunshine - 2008-04-26, 12:41
:
Raczej sowa (siedzialabym najchętniej tak do 2, ale praca...--_-). Niestety, praca wymusza na mnie bycie skowronkiem. Mam tak jak Elektra, o 22 już zdycham i potrafię usnąć na stojąco (!). Ale tak to jest, gdy się wstaje o 5. Wolalabym pracować w godzinach jesli nie nocnych, to przynajmniej od późnego popoludnia. W nocy jest cudownie, bo wszyscy śpią, a w domu jest blogoslawiona cisza i ten specyficzny, nocny nastrój. A jak do tego jeszcze dodac cykanie jakiegoś świerszcza za oknem... miodzio. :mrgreen:
BitterSweet - 2008-04-26, 16:08
:
Dzięki szkole w tygodniu jestem skowronkiem. Wstaję przeciętnie również o 5 rano/ przed 6. No ale szkoła sie już skończyła, mogę pospać tak do 8. ;) Jeśli wstaję później to mam poczucie zmarnowanego dnia. o.o Raczej staram się trzymać planu, w którym założyłam, że zaczynam się uczyć o 9 (jeśli się uczę :P ).
W wakacje różnie to bywa. Czasem się zabaluje, a czasem idzie spać wcześniej. Także jestem sowoskowronkiem.
Prev - 2008-04-26, 20:12
:
Sweet napisał/a:
Dzięki szkole w tygodniu jestem skowronkiem.

A ja dzięki studiom mam w tygodniu takie ciśnienie że rurociągiem muszę krew pompować.
Ja zawsze byłem sową. W dzień czuję się zmęczony, ospały, bez sił, i ogólnie do bani. Dobry humor wraca mi gdzieś koło 21:00. Zasadniczo to nieważne na którą idę, chodzę spać koło 3:00. Nienawidzę wcześnie chodzić spać, dla mnie to strata dnia (a właściwie nocy). Słońce mnie drażni, ludzie mnie drażnią, światło mnie drażni. A wystarczy jedno spojrzenie na rozgwieżdżone niebo i od razu odzyskuję spokój ducha :)

P.S.
Ogólnie między 6:00 a 21:00 WSZYSTKO MNIE DRAŻNI :!:
Hikaru - 2008-09-21, 21:27
:
Chyba sową, i to taką ekstremalną sową: jeśli na drugi dzień nie mam żadnych zobowiązań, to mogę i o wschodzie słońca pójść spać, albo i wcale. W nocy jest cicho, spokojnie, całe terytorium moje- lepiej mi się myśli, czyta, gada, no, wszystko- a jeśli chodzi o wstawanie, rzadko zdarza mi się wstać po 10. Wiec w ogóle jestem taką jednostką nie marnującą zbyt wiele czasu na sen ;)
Prev - 2008-09-21, 23:31
:
Podpisuję się pod postem wyżej z jednym zastrzeżeniem. Ostatnio rzadko zdarza mi się wstać przed 13:00. Nie cierpię wstawać rano i chodzić spać przed 4:00, to jest dla mnie katorga. Kocham "urzędować" w nocy, bo nie ma słońca, którego ja ekstremalnie nie lubię, ponadto w nocy czuję się o wiele lepiej (łeb mnie nie boli i nie chce mi się spać i w ogóle nie czuję się jak wrak). Tak więc sowa. Hooo hooo xD
Romulus - 2008-09-22, 08:15
:
Nie mam wyboru: wstaję o 7 rano, idę spać około północy. Na studiach zresztą też tak było. W trakcie nauki do sesji wstawałem o 5 rano od 6 zaczynałem się uczyć gdzieś do 15.00 a potem dawałem sobie na luz. Byłem w trakcie sesji przez to samotny bo większość zaczynała się uczyć od wieczora do rana. Ale mój umysł po godzinie 15.00 szybuje już w odmętach nie - myślenia. Nigdy nie chciałem się wspomagać (chyba że soki są wspomaganiem) napojami energetyzującymi, lecytyną, czy kawą (fuj...) więc nie było wyboru.

W weekendy z powodu przyzwyczajenia nie śpię dłużej niż do 9.00.
You Know My Name - 2008-09-22, 09:09
:
Ja tam z checia oddalbym sie zyciu sowy, a fabryka kaze wstawac o 5:40, a zeby w domu przy dzieciach i obowiazkach troche poczytac, obejrzec cos ciekawego testuje wytrzymalosc siedzac dzien w dzien do 0:30-1:30. w weekendy moge pospac troche dluzej, wiec korzystam (zalezy od humoru syna czasem do 7:30, czasem do 8:30)
Wezyr - 2008-09-23, 22:57
:
Ja jestem typową sową. Jeśli mogę, nie chodzę spać przed 5 rano, wstaję w południe lub później. Jeśli zmusza mnie życie (uczelnia), to potrafię wstać wcześniej, chociaż różnie z tym bywa - nudny wykład to nie jest najlepsza motywacja. Nocą wszystko robi się lepiej, wszystko brzmi lepiej i wszystko wygląda lepiej, dzień jest zbyt przejaskrawiony ;) Jednakże uczę się głównie za dnia, by nocą spokojnie zażyć codziennej dawki fantastycznych gier i książek :mrgreen:
Zeb - 2008-10-22, 09:04
:
Ja w tej chwili jestem sowoskowronkiem, chodzę spać róznie między północą a 2 rano, wstaję koło 6.30. Zwykle po kilku takich dniach przychodzi moment gdy zasypiam koło 21.30-22.00 i śpię do siódmej, ósmej, a później znowu kilka dni spania po 5 godzin. Moja koleżanka ma generalnie dłuższą dobę, ona śpi zwykle około 3 godzin non-stop bez żadnego odsypiania w weekendy.
Shadowmage - 2008-10-22, 14:01
:
A jak się nazywa ptaszek, który chodzi późno spać i zrywa się skoro świt? Bo ja bym chyba takim właśnie był. Coś jak Zeb.
Beata - 2008-10-22, 14:15
:
Rano nieprzytomny skowronek, a wieczorem padnięta sowa. ;) Zupełnie, jak ja. :-P
Jachu - 2008-11-24, 18:21
:
Ja zaliczam się do nocnych sów, choć zwykle wstaję jak poranny skowronek. Zdecydowanie wolałbym siedzieć do późnej nocy i dłużej pospać rano, ale niestety sytuacja życiowa wymaga by było inaczej. Muszę wstać przed szóstą rano, aby na godzinę 7.30 stawić się w pracy. Może w niedalekiej przyszłości sytuacja ta ulegnie poprawie, gdyż współczesny rytm życia powoli zmienia się i może się stać tak, że coraz mniej będzie wśród nas rannych ptaszków. Ludzie będą pracować do późna, zarywać noce i budzić się dużo później niż nasi rodzice czy dziadkowie. Przynajmniej ja mam nadzieję, że tak będzie :)
Sabetha - 2008-11-25, 06:19
:
Jestem, że tak powiem, skowronkiem z przymusu. Nienawidzę rano wstawać, ale tak samo jak przedmówca muszę rano zdążyć do pracy. Za to mając w perspektywie wolny dzień, siedzę do jakichś nieprzyzwoicie późnych godzin nocnych, a potem ten dzień przesypiam. Bardzo mądrze i twórczo. :mrgreen:
anglistk@ - 2009-02-01, 17:55
:
Aktualnie jestem skowronkniem ale nie mam raczej wyboru. Pewnie kiedyś wybiorę inny styl zycia i przerzucę się na tryb sowy. Jakoś lepiej funkcjonuje w nocy.
Ziemniak - 2009-02-02, 07:47
:
Zdecydowaną i zdeklarowaną sową.
Carmilla - 2009-02-02, 08:57
:
skowronek - z nazwiska i z przymusu ;-)
w weekendy i urlopy - zdecydowanie sową, jako i pbyło zanim zaczęłam pracować
elfka - 2009-02-02, 12:54
:
A ze mnie taka ,,skowronkosówka", tak to chyba można określić. W zależności od potrzeby mogę bezproblemowo funkcjonować zarówno w dzień, jak i w nocy. Aczkolwiek preferuję jednak tę drugą porę. Niebo okryte płaszczem z gwiazd - to dopiero jest coś. Tyle inspiracji można z niego zaczerpnąć do przeróżnych aktów tworzenia. Księżyc - najbliższe oblicze, a zarazem tak nieosiągalne. Ech, mogłabym tak bez końca, lecz już przestaję przynudzać :-)
MrSpellu - 2009-02-02, 13:39
:
To, że gdy wstaję i przeklinam wtedy świat na czym stoi raczej dyskwalifikuje mnie jako skowronka. Największą aktywność (fizyczną jak i umysłową) przejawiam po zapadnięciu zmroku (chciałem napisać wzroku :mrgreen: ). Dzień jest przereklamowany. Aczkolwiek zawsze staram się sprawiać wrażenie żem rześki, zdrów i wesół XD
elfka - 2009-02-02, 13:58
:
Spellsinger, No coś ty? Od razu się tam dyskwalifikujesz, a bo to skowronki nie obrzucają się inwektywami? Oj świergotają one, aż im się dzióbki trzęsą od tego jazgotania ;) I cokolwiek ci tam zapada (mrok, wzrok, zmrok, czy inny tłok;), najważniejsze, że nie musisz się silić na jakąś sztuczną i drętwą wesołość. Jak tak ci ciężko o poranku, to może dołącz do rytuału wstawania zanurzenie głowy w cebrze lodowatej wody? Gwarantuję rześkość, wszelkie reklamacje (których nie będzie) proszę spokojnie kierować w moim kierunku :mrgreen:
MrSpellu - 2009-02-02, 14:21
:
elfka napisał/a:
Jak tak ci ciężko o poranku, to może dołącz do rytuału wstawania zanurzenie głowy w cebrze lodowatej wody?

Ja nie mówię, że mi ciężko. Ja tylko mówię, że klnę na czym świat stoi. Wstaję sobie, otwieram okno, przeciągam się i mówię:
O kuuuurwa, jaki piękny dzień! :DD

I czekam końca świata lub zapadnięcia zmroku.
beldin - 2009-02-05, 07:57
:
Z zamiłowania sowa a z konieczności (praca, pies a czasem telefon teściowej :evil: ) baaaaardzo wkurzony skowronek.
Astarte - 2009-02-12, 23:06
:
Spellsinger napisał/a:
a nie mówię, że mi ciężko. Ja tylko mówię, że klnę na czym świat stoi. Wstaję sobie, otwieram okno, przeciągam się i mówię:
O kuuuurwa, jaki piękny dzień! :DD


Haha...Jakbym siebie słyszała - tylko bez męskich slipów na tyłku :freak: Sowa, a nawet puchacz jak trzeba. Zagarniam zasłonę jak długo się da byle się nie naświetlić zbyt wcześnie. Tylko kto wymyślił, że ludzie muszą pracować??? :/
ASX76 - 2009-02-13, 00:46
:
"Sowy nie są tym, czym się wydają". ;)

Nocny tryb życia bardziej mnie pociąga. :-P Nie cierpię (po)rannego wstawania z łoża, zwłaszcza zimą.
MrSpellu - 2009-02-13, 11:12
:
Astarte napisał/a:
Haha...Jakbym siebie słyszała - tylko bez męskich slipów na tyłku

A kto powiedział, że ja noszę? :freak:
Astarte napisał/a:
Tylko kto wymyślił, że ludzie muszą pracować???

Szwabscy protestanci wymyślili bardzo chwytliwe hasło zachwalające pracę. Było tak chwytliwe, że ich potomkowie wywiesili tą dewizę na bramie Auschwitz --_-
Werdandi - 2009-02-13, 16:07
:
Hmm, wychodzi na to, że jestem sowoskowronem 8) bo lubię zarówno wieczory i noce, jak i wczesne poranki. Latem - owszem, wstaję w okolicach 13, ale to dlatego, że przastawiam się na tryb nocny, i spać idę dopiero o 5 nad ranem. Jestem nocnym markiem i lubię siedzieć po nocach - bo cisza, bo ciemno, bo magicznie. Natomiast w ciągu roku siłą rzeczy jestem zmuszona wstawać dośc wcześnie (6:45), ale nie jest to problem - no, chyba że się "zapomnę", i zamiast o północy, siłą sowiego przyzwyczajenia położę się spać koło 2 w nocy - wtedy skowronia natura jakoś nie daje o sobie znać o poranku :mrgreen:
Astarte - 2009-02-13, 16:41
:
ASX76 napisał/a:
Nocny tryb życia bardziej mnie pociąga. :-P Nie cierpię (po)rannego wstawania z łoża, zwłaszcza zimą.

Skoroś taki sowiasty, to czemu negujesz istotę tego pojęcia poprzez serialowy cytat? A wstawanie z łoża zimą powinno być zakazane przez władze państwowe i zapisane jako osobny artykuł w konstytucji. :lol:
Spellsinger napisał/a:
A kto powiedział, że ja noszę?

No ja też nie noszę (męskich slipów) :mrgreen: , ale jak ty w ten sposób obwieszczasz całemu światu jaka z Ciebie sowa, to co na to sąsiedzi? Rzut kamieniem do celu? Chyba że eremitą jesteś o_O
Poza tym niestety obojętnie jakim chronotypem sie jest, to i tak sporą część życia trzeba zmarnować na sen. Ech, androidy mają fajnie :/
MrSpellu - 2009-02-13, 17:32
:
Astarte napisał/a:
ale jak ty w ten sposób obwieszczasz całemu światu jaka z Ciebie sowa, to co na to sąsiedzi? Rzut kamieniem do celu? Chyba że eremitą jesteś

Jest jeszcze trzecia opcja. Zakładam szlafrok ;)
Astarte napisał/a:
No ja też nie noszę (męskich slipów)

Z całą odpowiedzialnością polecam męskie bokserki.
Astarte - 2009-02-13, 17:57
:
Spellsinger, //wazuuup ooofffftop! Gacie to nie ptaki!!! Choć ornitologicznie może gdzieś na kuli ziemskiej znajdzie się taki gatunek. Puszcza amazońska może? Ale tam na pewno szlafrok sie nie przyda :mrgreen:
ASX76 - 2009-02-13, 19:18
:
Astarte napisał/a:

Skoroś taki sowiasty, to czemu negujesz istotę tego pojęcia poprzez serialowy cytat? (...)


Aktywniejszy tryb życia nocą, nie czyni mnie jeszcze sową. Jeśli już neguję, to wyłącznie w odniesieniu do własnej osoby. Proszę nie zapominać, że jestem aniołem. :-P
Carmilla - 2009-02-14, 02:16
:
Astarte napisał/a:
Spellsinger, //wazuuup ooofffftop! Gacie to nie ptaki!!!

ale tam w gaciach <męskich> to zasadniczo powinny być jakieś ptaki. Jak rano wstaje a spał sam - to najpewniej osowiały <ten ptak>, jeśli budzi się wyspany a przy nim atrakcyjna kobieta - cały w skowronkach <tenże sam ptak, czyli w zależności od okoliczności może być sową lub skowronkiem>

ad rem: chyba jednak bardzo typową sową jestem - przed 7 mam pociąg <do lubego> a zamiast się wyspać przed podróżą siedzę sobie przy kompie. Cóż, zamiast czytać w pociągu będę spać
MrSpellu - 2009-02-14, 10:07
:
Carmilla napisał/a:
ale tam w gaciach <męskich> to zasadniczo powinny być jakieś ptaki

Ptak. Jeden. Nie róbmy z nas demonów :freak:
Carmilla napisał/a:
Jak rano wstaje a spał sam - to najpewniej osowiały <ten ptak>

Cóż, facet nigdy nie wstaje osowiały pod tym względem. Ma to związek z hormonami i różnicą ciśnień, czy jakoś tak. Zapytajcie lekarza :P Ogólnie to trochę poryte jest, że facetom (skowronkom ;) ) chce się ćwierkać rano, a paniom wieczorem XD
Carmilla napisał/a:
jeśli budzi się wyspany a przy nim atrakcyjna kobieta - cały w skowronkach <tenże sam ptak, czyli w zależności od okoliczności może być sową lub skowronkiem>

Chyba, że ta atrakcyjna kobieta chrapie, rozpycha się i takie tam :mrgreen:

Carmilla napisał/a:
chyba jednak bardzo typową sową jestem - przed 7 mam pociąg <do lubego> a zamiast się wyspać przed podróżą siedzę sobie przy kompie.

To ze mnie jest marna sowa. Bo tak aktywny jestem od 18.00 do 1.00. Ale zdarzało mi się zarywać noce do białego rana, głównie za czasów WOWa :)
You Know My Name - 2009-02-15, 15:15
:
Spellsinger napisał/a:
Chyba, że ta atrakcyjna kobieta chrapie, rozpycha się i takie tam
nic tylko samemu się porozpychać.

tiaaa ranek jest na .... hmmm. ... stosunek płciowy a wieczór na kochanie.


Ale tyle OT. Ostatnio zacząłem spać z synem (jest chory i często w nocy się budzi) i muszę być gotowy na to, że żona mnie obudzi i powie, że mam się zająć Natankiem a rano 5:30 pobudka. Po urodzeniu dziecka nie ma znaczenia kim jesteśmy (sową, orłem, pelikanem czy skowronkiem), bo są obowiązki.
dream92 - 2009-06-30, 20:20
:
beldin napisał/a:
Z zamiłowania sowa a z konieczności baaaaardzo wkurzony skowronek.

Podobnie u mnie. Z konieczności wstaję o 7.30 i potrzebuję aż 2, 3 godzin, żeby zacząć normalnie myśleć. Po powrocie ze szkoły obowiązkowo drzemka 1 godzina - nauczyciele nie mają dla mnie litości i zmuszają mnie do latania po całym budynku i załatwiania różnych mniej lub bardziej ważnych interesów. O 21 jestem już totalnie rozbudzony i wtedy odzywa się u mnie zew natury /tzn. mam ochotę zapuścić heavy metal na połowę regulatora/. Niestety, wtedy jest to już niewykonalne, mam małą siostrę, która o tej porze już kładzie się spać. Słuchawki w niewielkim stopniu rekompensują moje straty. Zasypiam o 1-2. W weekendy odsypiam stracone godziny.
radosiewka - 2010-02-15, 17:26
:
Tylko z konieczności wstaję wcześnie rano na uczelnię ;) Gdy mam wolne potrafię siedzieć w nocy do 3 i wstać dopiero około południa. Ogólnie wstawanie wcześnie rano nie jest dla mnie łatwexD A jak już ktoś do mnie zadzwoni wcześnie jak jeszcze śpię to podobno nie da się ze mną prowadzić jakiejkolwiek rozmowy i mam głos jak z zaświatów :mrgreen:
Zdecydowanie jestem sową - uwielbiam siedzieć w nocy - najlepiej ogląda mi się wtedy filmy, czyta książki no i oczywiście uczy. Nie potrzebuję dużo godzin snu - nawet po 5 będę dobrze funkcjonować. Po prostu nie umiem wstawać rano ze snu - nie ważne jak długiego :-/
MORT - 2010-02-15, 17:34
:
A ja nie śpię już od jakiś 36 godzin.
Nie dość, że zajęty byłem dyskusją o Ślepowidzeniu, to jeszcze przeszkadzała mi konieczność nauczenia się na egzamin... co za życie.
Teraz z trwogą zauważam, że właściwie nadal nie jestem śpiący... może użyję młotka //fuckoff ... nie, nie tego. Lepiej tego //mlotek

Generalnie lubię zarywać nocki, choć najczęściej chodzę spać o drugiej, acz czasem i do czwartej zejdzie. Za to w dzień najlepiej się śpi i nic innego.
Mam tak jednak głównie zimą. Bo się człowiekowi nie chce za nic wygrzebać z ciepłego gniazdka uwitego w łóżku.
Latem powraca mi ochota wcześniejsze wstawanie, biegi, jazdy i rozgwiazdy.
Fidel-F2 - 2010-02-15, 22:15
:
ja chodzę spać między 0:00 a 2:00 wstaję między 5:00 a 6:00, w dzień nie dosypiam
Fenrir - 2010-02-15, 22:21
:
Przez pewien czas pracowałem na nocki wiec szedłem do pracy na 21:00 i wracałem o 6:00 rano później spałem 3 godziny i dzięki kofeinie jakoś dawałem rade weekendu. Teraz na szczęście koniec z tą pracą bo 2 lata to trochę zbyt długo bez regularnego snu, chodzę spać około północy i wstaję o 7:00.
Max Werner - 2010-02-16, 08:34
:
Tak, nocne zmiany w pracy to przekleństwo, a jeżeli jeszcze sa to bardzo aktywne psycho-fizycznie zmiany to już katastrofa. Dobrych kilka lat męczyłem sie na nocki, najpierw dwutygodniowe ciągi, później już tylko z niedzieli na poniedziałek, od północy do 7 rano i w każdej chwili człowiek musiał być w gotowości, cała noc rozładunki, a od czwartej rano pierwsi klienci. A właśnie od 4 łapał człowieka największy "muł". I wtedy kawa za kawą, brrr, dochodziłem do 5 kaw na dobę. Po nocnej zmianie powrót do domu i zamiast do wyrka trzeba się było zajmować córeczką. Te czasy i ta praca to na szczęście dla mnie już odległa przeszłość. Teraz do pracy też muszę wstawać wcześnie, ale jest to godzina 6 czasami 5, czyli jeszcze w miare ludzka pora. Kiedy mój organizm musi naprawdę wypocząć i nie musze iść do pracy lubię długo pospać, ale ranne wstawanie nie jest dla mnie problemem. Ale lubie też długo posiedzieć nocą, zresztą kocham noc...
MrSpellu - 2010-03-05, 12:11
:
Dzisiaj spałem chyba tylko godzinę. Przez kobietę. Nigdy więcej takich atrakcji bo przedwcześnie wykorkuję przez stres. A działo się, oj działo... tak się działo, że aż mi ciśnienie skoczyło. Mój skarb musiała pomóc w inwentaryzacji jednego Rossmanna w Bielsku i w związku z tym miała wrócić (odwieziona przez kumpelę pod sam dom) po północy. "Kapkę" się przedłużyło i wróciła o 4:30 -> oczywiście zapominając o takim wynalazku jak telefon (cały czas miała wyciszony), a nie chciała mnie budzić. Trochę najadłem się strachu :/ W związku z tym jestem dzisiaj zdechłym gołębiem.
Jachu - 2010-03-09, 06:39
:
Spellsinger napisał/a:
Dzisiaj spałem chyba tylko godzinę. Przez kobietę. Nigdy więcej takich atrakcji bo przedwcześnie wykorkuję przez stres. A działo się, oj działo... tak się działo, że aż mi ciśnienie skoczyło. Mój skarb musiała pomóc w inwentaryzacji jednego Rossmanna w Bielsku i w związku z tym miała wrócić (odwieziona przez kumpelę pod sam dom) po północy. "Kapkę" się przedłużyło i wróciła o 4:30 -> oczywiście zapominając o takim wynalazku jak telefon (cały czas miała wyciszony), a nie chciała mnie budzić. Trochę najadłem się strachu :/ W związku z tym jestem dzisiaj zdechłym gołębiem.
Miałem kiedyś podobną sytuację. Moja TŻ też w podobnej sytuacji zapomniała dać znać, w związku z czym też ledwo obroniłem się przed wykorkowaniem ;) Człowiek w takiej sytuacji siedzi przed telewizorem, udaje że go ogląda, a tak naprawdę jego myśli błąkają się gdzie indziej, a nerwy są na skraju wytrzymałości ;) Najważniejsze jednak, że w obu sytuacjach wszystko zakończyło się pomyślnie :)
Dhuaine - 2010-03-09, 08:24
:
Już trzeci dzień budzę się w przedziale 7-9 sama z siebie --_- Przypuszczam, że jestem chora, bo to wybitnie nienormalne. :P
A swoją drogą, mogłoby się utrzymać jeszcze przez trzy dni, bo wtedy akurat mam zajęcia w porannych godzinach. xD
MrSpellu - 2010-03-09, 08:38
:
No to ja budzik mam nastawiony na 6:20 i sam z siebie budzę się o 6:15. Nie wiem, chyba jakiś mechanizm obronny przed szokiem budzikowym (mam nastawione SOAD w komórce :P ) Za to w weekendy śpię teraz maksymalnie do siódmej, chyba że zabaluję lub się zasiedzę, a to się ostatnimi czasy rzadko zdarza.
Metzli - 2010-03-09, 09:27
:
Ja mam też nastawiony na 6:20, ale jak wstanę o 6:50 to jest sukces :DD I bardzo rzadko mi się zdarza, że się obudzę przed budzikiem. O wiele częstsza jest sytuacja kiedy go w ogóle nie usłyszę albo wyłączę jak jeszcze de facto śpię - i w związku z tym tego nie pamiętam xD

Co ja poradzę, że ja tak lubię spać :DD
BG - 2010-03-09, 10:45
:
Martinus Jachus napisał/a:
Moja TŻ

Hmmm... czy ten skrót oznaczający towarzyszkę życiową/towarzysza życiowego nie został czasem zaczerpnięty z żeńskiego forum wizaż.pl? Tak tylko pytam. Bo po wgooglowaniu "tż" właśnie to wyskakuje.
http://www.google.pl/sear...le&lr=&aq=f&oq=
Dhuaine napisał/a:
Już trzeci dzień budzę się w przedziale 7-9 sama z siebie

To i tak masz lepiej niż ja, który już od dłuższego czasu najczęściej budzi się sam z siebie w przedziale 3-4, a potem z trudem zasypiam z powrotem. Może to się wzięło po części stąd, że dwa dni w tygodniu muszę wstawać ok. 5:30 (i na tą godzinę mam nastawiony budzik), żeby wyjść o 6:20 zdążyć na PKS na 6:40 (bo odjęli PKS o 6:55, czego im nie mogę wybaczyć). Czasem mi się udaje obudzić pięć minut przed zadzwonieniem budzika - chyba tak jak Spell mam jakiś mechanizm obronny przed szokiem budzikowym. A może mam jakąś zdolność budzenia się o tej porze, o jakiej postanowię się obudzić przed zaśnięciem.

W weekendy najczęściej budzę się w przedziale 6-7, po czym po skorzystaniu z WC najczęściej zasypiam znowu i śpię do 9 - 9:30.
MoniaKociara - 2010-03-09, 15:44
:
Jestem niestety sowa... Dzien zaczyna się dla mnie w godzinach popołudniowych, konczy ok. 4-5 nad ranem. Niestety tak się żyć nie da. Co ja bym dała aby być skowronkiem. Jakiś czas temu odwiedziłam moja kochana babcie, do łóżka kładłam się o 22, czytałam do 24, wstawałam ok. 8 rano. Tak przez cały tydzien, nawet tego ostatniego dnia, wstajać o 8, niby osiem godzin przespane, czyli powinnam czuć się super, byłam średnio przytomna :( Chciałabym wstawać sama z siebie, najpóźniej, o 9, czuć się wyspana, mieć cały dzień przed soba.
Jaskier - 2010-03-09, 16:12
:
Na moje oko, tylko ludzie mający dużo wolnego czasu mogą sobie pozwolić na bycie sową.
Właśnie kiedy miałem go zdecydowanie zbyt wiele, wtedy chodziłem spać nad ranem, a wstawałem poznym popołudniem.
W momencie kiedy doszło więcej obowiązków nie mogę sobie pozwolić na chodzenie spać później niż o 24.
Z prostego powodu, nie mógłbym sprawnie funkcjonować po 3 czy 4 godzinach snu, to zdecydowanie zbyt mało, moim zdaniem niezależnie od organizmu.
O pewnego rodzaju preferencjach można mówić kiedy wchodzą w gre przedziały od 6 wzwyż.

Jeżeli nie mam wcześniej zajęć, przeważnie wstaje przed 9-10.
Jachu - 2010-03-09, 16:27
:
BG napisał/a:
Martinus Jachus napisał/a:
Moja TŻ

Hmmm... czy ten skrót oznaczający towarzyszkę życiową/towarzysza życiowego nie został czasem zaczerpnięty z żeńskiego forum wizaż.pl? Tak tylko pytam. Bo po wgooglowaniu "tż" właśnie to wyskakuje.
To teraz żeś mnie zagiął i wyjdzie, że jestem stałym użytkownikiem jakiegoś żeńskiego forum :P Na poważnie, to nawet nie wiedziałem że takie forum istnieje. Formę skrótową TŻ używa moja kumpela i jakoś tak od niej załapałem.
Elektra - 2010-03-09, 17:13
:
TŻ jest popularnym skrótem, używanym na całej masie forów.




Jaskier napisał/a:
Na moje oko, tylko ludzie mający dużo wolnego czasu mogą sobie pozwolić na bycie sową.

Tylko że tu nie chodzi o pozwolenie sobie. Są ludzie, którzy naprawdę lepiej funkcjonują wieczora, a inni są całkiem przytomni i w znakomitym samopoczuciu od rana.

Ja tam jestem skowronkiem. Nie to, żebym wstawała o świcie, ale w wolny dzień wystarcza mi tak koło 8. Chyba że bardzo późno pójdę spać, ale spanie do południa? Niee... nie dość, że szkoda mi dnia, to jeszcze jest on całkiem rozbity, przez większość czasu snuję się i nie wiem, co ze sobą zrobić.

A jeśli chodzi o ilość snu, to najlepiej się czuję po 9 godzinach, tylko jakoś rzadko mi się zdarza tyle spać, z reguły jest to 7-7,5 godziny.
Jaskier - 2010-03-09, 18:00
:
Elektra napisał/a:
Są ludzie, którzy naprawdę lepiej funkcjonują wieczora


Może są chorzy?
Albo mają rozregulowany zegar wewnętrzny.
Podobno ludzki organizm(a szczególnie mózg) jest najbardziej wydajny wbrew pozorom rano, między godziną 9-12, takie uwarunkowanie biologiczne.
Ważne egzaminy, rozmowy itp zazwyczaj odbywają się mniej wiecej, właśnie w tym przedziale czasowym.
Jander - 2010-03-09, 18:36
:
Na co chorzy?
A zegar wewnętrzny, skoro to zegar, można przestawić.
Lepiej funkcjonuję późną nocą, a wstaję zwykle o tej samej godzinie (w dzień wolny). Nawet jak pójdę spać o północy to śpię do 11, bo rano zwyczajnie mi się nie chce wstawać.
Jaskier - 2010-03-09, 18:46
:
Jander napisał/a:
Na co chorzy?


Nie wiem na co, ale to nie do końca naturalne, jeżeli ktoś regularnie kładzie się spać nad ranem i śpi do popołudnia, tylko dlatego że lepiej funkcjonuje wieczorem.
Może jakiś zespół wesołego wampira albo światłowstręt, uzależnienie.
Elektra - 2010-03-09, 18:57
:
Jaskrze, ale zobacz, są np. ludzie, którzy znacznie lepiej przyswajają wiedzę wieczorami/nocami, a inni wolą pouczyć się rano. Tak już po prostu mają. Przyzwyczajenie można zmienić (np. chodzenie do pracy na normalną, poranną godzinę), ale czy zmieni im się samopoczucie i otwartość umysłu? Wątpię.
Czy to jest naturalne czy nie? Może kiedyś było, gdy ludzie funkcjonowali od świtu do zmierzchu, zgodnie z naturą, ale teraz cywilizacja nam trochę przeszkadza (a u niektórych wyzwoliła cechy 'nocnego marka').

Jaskier napisał/a:
Ważne egzaminy, rozmowy itp zazwyczaj odbywają się mniej wiecej, właśnie w tym przedziale czasowym.

Wcale nie jest powiedziane, że to jest dobrze dla wszystkich. ;)
Jaskier - 2010-03-09, 20:00
:
Nie wiem z czego wynikają tego typu preferencje, może tacy ludzie którzy wola funkcjonować w nocy, powinni utworzyć jakąś zrzeszoną organizację nocnych marków.
Podczas lata proponuje im emigrować na biegun południowy, a w zimie na północny.

Nie chce kwestionować tego co jest dla kogo dobre, a co nie. Niech każdy sam o tym decyduje, jednak nie możesz zaprzeczyć że osoby które żyją w ten sposób zazwyczaj mają więcej wolnego czasu, mniej obowiązków. To takie troche beztroskie zycie.
Oczywiste jest że w nocy życie publiczne praktycznie nie funkcjonuje, co za tym idzie nie jestesmy w stanie niczego załawić.
Śpiąc do późnych godzin popołudniowych czas który można konstruktywnie(wedle preferencji) wykorzystać jest bardziej ograniczony.
MrSpellu - 2010-03-09, 20:19
:
Jaskier napisał/a:
To takie troche beztroskie zycie.
Oczywiste jest że w nocy życie publiczne praktycznie nie funkcjonuje, co za tym idzie nie jestesmy w stanie niczego załatwić.

W Polsce? Owszem. W wielkich zachodnioeuropejskich lub amerykańskich (Azjatyckich pewnie też) miastach w nocy ponoć masz nawet otwarte niektóre urzędy. U nas praktycznie nie istnieje dosłowny termin "życie nocne".
Jander - 2010-03-09, 20:22
:
Jaskier napisał/a:
Śpiąc do późnych godzin popołudniowych czas który można konstruktywnie(wedle preferencji) wykorzystać jest bardziej ograniczony.

Często do godziny 18 nie robię nic sensownego, dopiero potem zaczynam się budzić do czegoś konstruktywnego. A taka wena literacka zawsze mi się pojawia po północy. Nawet obiad gotuję wieczorem, wcześniej mogę najwyżej napić się piwa, gdy jest gorąco (a w moim pokoju od rana do wieczora jest sauna).
Elektra - 2010-03-09, 20:25
:
Jaskier napisał/a:
Nie chce kwestionować tego co jest dla kogo dobre, a co nie. Niech każdy sam o tym decyduje, jednak nie możesz zaprzeczyć że osoby które żyją w ten sposób zazwyczaj mają więcej wolnego czasu, mniej obowiązków. To takie troche beztroskie zycie.

Chyba nie rozumiesz do końca. Oni by chcieli tak funkcjonować, ale nie zawsze mogą. Ktoś wolałby pospać do południa, czy dłużej, ale nie może, bo praca, obowiązki itp. I funkcjonuje niezgodnie ze swoim rytmem dobowym. A jak ma wolne, to znowu się przestawia.
Jaskier - 2010-03-09, 20:26
:
Spellsinger napisał/a:
W Polsce?

Akurat w tym konkretnym przypadku miałem na mysli wyłacznie nasz kraj.

Jander napisał/a:
Często do godziny 18 nie robię nic sensownego


To się nazywa lenistwo :P

Elektra napisał/a:
Oni by chcieli tak funkcjonować, ale nie zawsze mogą.


Ojoj, jacy to oni biedni.
Przecież każdy ma wolną wolę. Zawsze jesli chca moga funkcjonować w ten sposób, tylko jakie będą tego konsekwencje, i własnie o to mi chodzi.

Sprecyzujmy- ludzie którzy regularnie żyją w stylu nocnych marków, mają albo nawet w zasadzie muszą mieć więcej wolnego czasu i mniej obowiązków.
Jander - 2010-03-09, 20:30
:
Jaskier napisał/a:
To się nazywa lenistwo :P

Owszem, wyłącznie z lenistwa nie posiadam pucharu Strong Mana, nie wygrałem w szachy z Kasparowem, nie założyłem własnej restauracji, a i nie byłem nawet na Mount Everest, ani Biegunie Północnym. Zapomniałem wspomnieć o rozwinięciu teorii kwantowych i wynalezieniu leku na raka. Czysty leń ze mnie.
MrSpellu - 2010-03-09, 20:31
:
Jaskier napisał/a:
To się nazywa lenistwo

Czyli jak powiedzmy pracuję na trzecią zmianę, to jestem leniem? :P

Ja też tak mam, że najaktywniejszy jestem gdzieś miedzy godziną 18.00-23.00. Nawet jak teraz pracuję, a z domu wychodzę powiedzmy w okolicach 7.00. Wracam w okolicach 16:30 a we wtorki jestem jeszcze później (z wyjątkiem dzisiejszego) bo do domu docieram o 21:30 :/ Moja magisterka została napisana w godzinach 18.00-23.00 :P

Jaskier napisał/a:
Ojoj, jacy to oni biedni.
Przecież każdy ma wolną wolę. Zawsze jesli chca moga funkcjonować w ten sposób, tylko jakie będą tego konsekwencje, i własnie o to mi chodzi.

Chodzi tu o naturalne predyspozycje i albo ktoś się dostosuje, albo nie. Ci co nie potrafią się dostosować, a mają szczęście to albo są wolnymi strzelcami, albo szefami ;)
Elektra - 2010-03-09, 20:33
:
Spell napisał/a:
Czyli jak powiedzmy pracuję na trzecią zmianę, to jestem leniem?

No oczywiście, bo jakże to można się obijać cały ranek, albo w ogóle spać do popołudnia. Przecież to nienormalne.
Jaskier - 2010-03-09, 20:37
:
Spellsinger napisał/a:
Czyli jak powiedzmy pracuję na trzecią zmianę, to jestem leniem? :P


Nie jesteś nim, oczywiście, ale nie pracujesz przecież na nocne zmiany cały czas, a to zmienia postać rzeczy.
Metzli - 2010-03-09, 23:18
:
Jaskier napisał/a:
Ojoj, jacy to oni biedni.


Pewnie, że biedni. Ale na szczęście jest taki wynalazek jak kawa czy drzemki w ciągu dnia i można szaleć do późnych godzin nocnych. Dla mnie nienormalne jest chodzenie spać koło godziny 22, jak dzień dopiero na dobre zdążył się rozkręcić :P
MrSpellu - 2010-03-10, 08:11
:
Metzli napisał/a:
Dla mnie nienormalne jest chodzenie spać koło godziny 22, jak dzień dopiero na dobre zdążył się rozkręcić

Dla mnie ostatnio to jest norma, że idę spać między 22-23. To znaczy "kładę się" jest zwrotem bardziej adekwatnym :P Poczytam sobie jeszcze coś, nie?
Jaskier napisał/a:
Nie jesteś nim, oczywiście, ale nie pracujesz przecież na nocne zmiany cały czas

Nie pracuję na nocne zmiany wcale. I całe szczęście. Taki tylko przykład dałem ;)
Asuryan - 2010-03-11, 20:59
:
Metzli napisał/a:
Ale na szczęście jest taki wynalazek jak kawa czy drzemki w ciągu dnia i można szaleć do późnych godzin nocnych. Dla mnie nienormalne jest chodzenie spać koło godziny 22, jak dzień dopiero na dobre zdążył się rozkręcić :P

O, dokładnie mam tak samo. Jeśli muszę wstać o 4.50, by zdążyć do pracy na 6.00 - to pierwsze co robię po dotarciu do pracy, to piję kawę. Po powrocie z pracy zjadam obiadek i kładę się na 3-4 h drzemkę. Później bez problemu funkcjonuję do godziny 2.00, o której niestety muszę się położyć, żeby następnego dnia wstać o tej 4.50. O ileż piękniejsze są tygodnie gdy pracuję na drugą zmianę :mrgreen:
MrSpellu - 2010-05-21, 08:17
:
Zabawna rzecz. Tydzień na L4, gdzie musiałem wstać za dwie ósma by wypić antybiotyk. I teraz tak jakoś ciężko mi się wstaje o tej 6.20. By się oszukać przestawiłem budzik na 6:25, zawsze po kibelku, prysznicu i ubraniu się mam te 15 minut rezerwy. To je zredukowałem do 10 i zdążę jeszcze coś ciepłego wypić przed drogą.

Asuryan napisał/a:
O ileż piękniejsze są tygodnie gdy pracuję na drugą zmianę

Szczerze? Bardzo odpowiada mi tryb 8.00-16.00. Boję się co będzie jeżeli przejdę całkowicie na uczelnię i będę miał rozbabrany cały tydzień. Nic, zobaczymy. Chwilowo wtorków nienawidzę, bo wracam do domu o 22.00 (od 7 rano :/ )
Romulus - 2010-05-21, 08:26
:
Ja mam czas pracy "normowany wymiarem zadań", więc formalnie tylko siedzę w pracy do 15.00 lub 16.00, potem i tak muszę dopracować w domu. Dlatego, aby nie popaść w jakąś chaotyczną rozlazłość po faszystowsku organizuję sobie czas i tego się twardo trzymam, bo inaczej nie miałbym na nic czasu. O forum nie wspominając. Wstaję o 6.30 po około 7 godzinach snu (minimum, które jest niezbędne dla mojego mózgu). Ale zauważyłem ostatnio, że mój organizm jest już tak wyćwiczony, że budzi się bez budzika. Zastanawiam się, czy nie przesunąć sobie trochę granicy na 6.15.
MrSpellu - 2010-05-21, 08:30
:
Romulus napisał/a:
O forum nie wspominając. Wstaję o 6.30 po około 7 godzinach snu (minimum, które jest niezbędne dla mojego mózgu). Ale zauważyłem ostatnio, że mój organizm jest już tak wyćwiczony, że budzi się bez budzika. Zastanawiam się, czy nie przesunąć sobie trochę granicy na 6.15.

Przed tym tygodniowym L4 tak miałem. Budziłem się 5 minut przed alarmem, widocznie mój organizm musi wrócić do normy ;)

Romulus napisał/a:
a mam czas pracy "normowany wymiarem zadań", więc formalnie tylko siedzę w pracy do 15.00 lub 16.00, potem i tak muszę dopracować w domu. Dlatego, aby nie popaść w jakąś chaotyczną rozlazłość po faszystowsku organizuję sobie czas i tego się twardo trzymam

U mnie bywa kiepsko z organizacją czasu. Często jak muszę coś napisać lub przygotować, to zostawiam to na ostatnią chwilę. Oj, czasem boli :))
Jachu - 2010-05-21, 08:53
:
Romulus napisał/a:
zauważyłem ostatnio, że mój organizm jest już tak wyćwiczony, że budzi się bez budzika.
Też tak mam i to od niepamiętnych czasów. Już jak dojeżdżałem do szkoły średniej, to budziłem się parę minut przed przeraźliwie dzwoniącym budzikiem. Zostało mi to i na czas studiów i teraz, kiedy pracuję zawodowo.

Romulus napisał/a:
Zastanawiam się, czy nie przesunąć sobie trochę granicy na 6.15.
Dobry pomysł, tylko nie licz na natychmiastowe efekty. Może się okazać, że jeszcze przez tydzień, może dwa, będziesz się budził według "starego rozkładu jazdy" ;)
Tomasz - 2010-05-21, 17:45
:
A ja powoli wracam do mojego porządnego, dawnego, studenckiego trybu życia. Wszystko dzięki wypracowywanej pozycji w kancelarii (coś tam się przebąkuje o wspólniku itd :mrgreen: ) więc ćwiczę wszystkich których mogę (tylko sędziów nie mogę, oni mnie nie rozumieją i walą rozprawy rano) i zajeżdżam do roboty na 10, a planuję na 11, ale to za pół roku może się uda bezboleśnie zrobić.
Dzięki temu mogę rano poleniuchować w łóżku, a nawet jak wstanę to nie muszę pędzić do roboty i odzyskuję formę, dzięki czemu po pierwsze zaczynam przysiadywać w nocy (co mi ogromnie odpowiada) a po drugie mogę mniej sypiać, każde urwane 15 minut po 7 rano powoduje że mogę z godzinę dłużej w nocy posiedzieć. Nie wiem jak to działa, ale działa.
Znów chodzę spać między 3 a 4 w nocy i nie jestem zaspany rano ani nie padam na pysk wieczorem.
ats - 2011-01-20, 15:36
:
jestem skowronkiem brutalnie przerobionym na sowę ;)
hadney - 2012-01-11, 15:58
:
Typowa Sowa .
Uwielbiam spać do 11-12. Z tego powodu poranne spacery z psem są na głowie innych domowników. Za to swój dyżur mam wieczorem ;)
Niestety gdyby nie władza ekonomiczna wstawałabym tak codziennie ale praca , szkoła...
Do pracy jadę na 8 a szkoła "dopiero" o 8.15 . Za to mogę siedzieć do późna gdyby nie te obowiązki. Siedze do 23.30 a potem i tak walcze z bezsennością ...Rano umieram...5x drzemka i marudzenie pod nosem jaki ten świat jest zły i niedobry ;) O 10 jakoś żyje .
Trzeba dodać , że cały dzień bez kawy,bo nie lubię i żyje . I tak z dnia na dzień...
Luinloth - 2012-01-11, 16:36
:
A ja chyba nie jestem ani sową, ani skowronkiem, tylko po prostu istotą potrzebującą i lubiącą sporo spać. ;)
ASX76 - 2012-01-11, 17:37
:
Luinloth napisał/a:
A ja chyba nie jestem ani sową, ani skowronkiem, tylko po prostu istotą potrzebującą i lubiącą sporo spać. ;)


Hybryda, znaczy się. ;)
Luinloth - 2012-01-11, 18:56
:
Chyba tak. ;)
Chodzę spać średnio około 2, a śpię do 11, co wprawdzie daje mi 9 godzin spania, ale nie przeszkadza mi ucinać sobie popołudniowych drzemek. I pomyśleć, że kiedyś narzekałam, że nie potrafię wstać przed 9 :shock:
ASX76 - 2012-01-11, 19:54
:
Z czasem człowiek robi się mniej wymagający względem siebie. ;)
Luinloth - 2012-01-11, 19:57
:
Możliwe. Albo po prostu z wiekiem osowiałam i pogodziłam się z tym. ;) Gdyby nie te drzemki w ciągu dnia, to uważałabym się zresztą za normalną sowę.
ASX76 - 2012-01-11, 20:04
:
Czyż w sumie nie wychodzi na jedno i to samo? ;)
Luinloth - 2012-01-11, 20:06
:
Sugerujesz, że skowronki są zdyscyplinowane, a sowy nie wymagają od siebie?
ASX76 - 2012-01-11, 20:21
:
Luinloth napisał/a:
Sugerujesz, że skowronki są zdyscyplinowane, a sowy nie wymagają od siebie?


"... z wiekiem osowiałam i pogodziłam się z tym", choć "kiedyś narzekałam, że nie potrafię wstać przed 9" <-- odpowiem cytatem z "Miasteczko Twin Peaks": "Sowy nie są tym, czym się wydają". ;)
utrivv - 2012-01-12, 08:09
:
Luinloth napisał/a:
Chyba tak. ;)
Chodzę spać średnio około 2, a śpię do 11, co wprawdzie daje mi 9 godzin spania, ale nie przeszkadza mi ucinać sobie popołudniowych drzemek. I pomyśleć, że kiedyś narzekałam, że nie potrafię wstać przed 9 :shock:

Chciałbym ci zadedykować ten utwór:

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=KF8cpVasWdM[/youtube]
Metzli - 2012-01-14, 12:56
:
Luinloth napisał/a:
Chodzę spać średnio około 2, a śpię do 11, co wprawdzie daje mi 9 godzin spania, ale nie przeszkadza mi ucinać sobie popołudniowych drzemek.


Ha, swój człowiek, mam tak samo :)) A nawet jak w weekend zdarzy mi się wstać wcześniej, czyli koło godziny 9 czy 10, to po śniadanku często kładę się z powrotem do łóżeczka :mrgreen:
Luinloth - 2012-01-14, 13:42
:
utrivv napisał/a:
Chciałbym ci zadedykować ten utwór:
Cudny :mrgreen:
Metzli, gdyby mi się zdarzyło wstać wcześniej, to pewnie też bym tak zrobiła.
ASX76 - 2012-01-14, 16:11
:
Dobrze wcześnie(j) wstać, gdy nie chodzi się późno spać. Musi się to jakoś (z)bilansować. :-P
sonia - 2012-02-29, 01:12
:
Sowa. Typowa sowa. Chodzę spać mniej więcej o 2.30, jakoś w nocy najlepiej mi się czyta, ogląda filmy, pracuje. Przede wszystkim chyba dlatego, że mam spokój, świadomość że większość ludzi dookoła już śpi ;)

Swoją drogą gdzie bym nie mieszkała, to trafiają mi się sąsiedzi - przeciwieństwa: ilekroć nawet o północy wyjrzę przez okno - w domach dookoła ciemno :-)
Stary Ork - 2012-02-29, 01:42
:
Przyjecie smialej hipotezy roboczej, ze sasiedzi wstaja rano do pracy, to dla Ciebie przesadna intelektualna brawura? //orc
Fidel-F2 - 2012-02-29, 08:01
:
:mrgreen:
Tomasz - 2012-02-29, 20:06
:
Cytat:

Sowa. Typowa sowa. Chodzę spać mniej więcej o 2.30, jakoś w nocy najlepiej mi się czyta, ogląda filmy, pracuje. Przede wszystkim chyba dlatego, że mam spokój, świadomość że większość ludzi dookoła już śpi ;)

Swoją drogą gdzie bym nie mieszkała, to trafiają mi się sąsiedzi - przeciwieństwa: ilekroć nawet o północy wyjrzę przez okno - w domach dookoła ciemno :-)

Też tak mam.

Stary Ork napisał/a:
Przyjecie smialej hipotezy roboczej, ze sasiedzi wstaja rano do pracy, to dla Ciebie przesadna intelektualna brawura? //orc

Te nieroby/emeryci/wieczni bezrobotni itd?
Na parkingu przed moim blokiem, jak wyjeżdżam zmuszając się o 10 do kancelarii to i tak 70% samochodów dalej sterczy tam gdzie sterczała. No to chyba że wszyscy pieszo łażą, z uwagi na ceny benzyny oczywiście.
Jander - 2012-02-29, 20:07
:
Tomasz napisał/a:
Na parkingu przed moim blokiem, jak wyjeżdżam zmuszając się o 10 do kancelarii to i tak 70% samochodów dalej sterczy tam gdzie sterczała.

Potem pewnie ciężko zaparkować, więc lepiej trzymać miejsce. :mrgreen:
Stary Ork - 2012-02-29, 23:09
:
Ork smutny, kiedy somsiedzi myslom Ork nierob. Ork przestac jezdzic do praca w autobus. //panda
Asuryan - 2012-02-29, 23:55
:
Widocznie nie ma wariatów w otoczeniu Soni, którzy idąc na rano do pracy kładą się spać około 1.00, tak jak ja to zwykłem czynić :mrgreen:

Swoją drogą dziś po raz pierwszy od dłuższego czasu uciąłem sobie drzemkę po powrocie ze zmiany popołudniowej, tak od 22.00 do 23.30. Teraz spokojnie posiedzę przy kompie do 5.00 -5.30
sonia - 2012-03-01, 01:25
:
Stary Ork napisał/a:
Przyjecie smialej hipotezy roboczej, ze sasiedzi wstaja rano do pracy, to dla Ciebie przesadna intelektualna brawura? //orc


Chyba tak :shock: Bo po nocnym markowaniu też wstaję o jakichś barbarzyńskich skowronkowych godzinach (6.30 - 7 -_-) na uczelnię lub do pracy. Co w czwartki i piątki kończy się funkcjonowaniem w trybie zombie :mrgreen: Zwłaszcza od czasu odstawienia kawy.
MrSpellu - 2012-03-01, 19:43
:
sonia napisał/a:
Zwłaszcza od czasu odstawienia kawy.

Ja zmieniłem przelewówkę na kafeterkę i strzelam sobie jedną kawę, ale za to konkret.
sonia - 2012-03-02, 00:01
:
U mnie w porywach dochodziło do dziesięciu dwułyżeczkowych dziennie :mrgreen: Więc pasowało nieco zadbać o zawartość magnezu i ukrócić ten proceder.
Romulus - 2012-03-02, 07:18
:
Ohyda. Picie kawy to zbrodnia. A już picie, aby przedłużyć w ten sposób wydolność organizmu jest - uważam - lekko chore :) Czasami ciężko mi się zwlec z łóżka, ale skutecznie budzi mnie, jeśli nie budzik, to po tym jak po omacku trafię do łazienki - struga wody z prysznica. Nie mam problemów z porannym wstawaniem. W zasadzie, to nawet to lubię. Tylko w soboty i niedziele śpię dłużej. W soboty do 7.30, bo na 8.00 jeżdżę na siłownię, a w niedzielę - do kiedy mi się chce, czyli w praktyce gdzieś do 9.00. Chyba że przybaluję :) Przy tym w piątki i soboty chodzę spać około 1-2 w nocy.

Jesteście mięczakami.
Fidel-F2 - 2012-03-02, 07:23
:
ja tam co dzień sam z siebie budzę się koło 6.00 (czasem wcześniej) a jak przegnę wieczorem to 6.30-7.00
MrSpellu - 2012-03-02, 08:02
:
Romulus napisał/a:
Ohyda. Picie kawy to zbrodnia.

Allah akbar. Trzeba cię wysłać na resocjalizację --_-
toto - 2012-03-02, 08:04
:
//bum
Stary Ork - 2012-03-02, 08:13
:
Cytat:
W Malcieśmy, pomnę, kosztowali kafy,
Trunku dla baszów, Murata, Mustafy
I co jest Turków, ale tak szkaradny
Napój, jak brzydka trucizna i jady,
Co żadnej śliny nie puszcza na zęby,
Niech chrześcijańskiej nie plugawi gęby...


"Jihad Coffee. Eksplozja smaku" //bum
Tixon - 2012-03-02, 10:53
:
Romulus napisał/a:
Nie mam problemów z porannym wstawaniem. W zasadzie, to nawet to lubię. Tylko w soboty i niedziele śpię dłużej. W soboty do 7.30, bo na 8.00 jeżdżę na siłownię, a w niedzielę - do kiedy mi się chce, czyli w praktyce gdzieś do 9.00

Jesteś potwór. :shock:
Jander - 2012-03-02, 11:14
:
Śpię do 10-11 niezależnie od tego o której położę się spać, chyba że trochę zarwę noc i położę się o 4-5. A jak położę się o północy to śpię 10h i nie mam z tym problemów.
sonia - 2012-03-02, 11:46
:
Romulus napisał/a:
Ohyda. Picie kawy to zbrodnia. A już picie, aby przedłużyć w ten sposób wydolność organizmu jest - uważam - lekko chore :)


Powiedzmy że u mnie to wypadkowa zamiłowania do kawy w ogóle i czasami konieczności :) Lekko chore, to były cztery burny dziennie PLUS kawa w wykonaniu kolegi przed egzaminem ;)

Romulus napisał/a:
Czasami ciężko mi się zwlec z łóżka, ale skutecznie budzi mnie, jeśli nie budzik, to po tym jak po omacku trafię do łazienki - struga wody z prysznica. Nie mam problemów z porannym wstawaniem. W zasadzie, to nawet to lubię. Tylko w soboty i niedziele śpię dłużej. W soboty do 7.30, bo na 8.00 jeżdżę na siłownię, a w niedzielę - do kiedy mi się chce, czyli w praktyce gdzieś do 9.00.


Kurczę, mechanizm całkowicie mi obcy :shock: Nienawidzę wstawać w ogóle, przeważnie zwleka mnie dopiero trzecia seria budzika, a i tak potrzebuję z godziny - półtorej, żeby się otrząsnąć i zacząć kontaktować. Za o w drugą stronę problemu nie ma - nawet po zarwanej nocce około 22, kiedy teoretycznie powinnam padać ze zmęczenia, sen jakoś odchodzi i znów mogę siedzieć do tej trzeciej rano.
Romulus - 2012-03-02, 12:41
:
Kiedyś ci organizm wystawi rachunek za napoje izotoniczne i taki tryb życia :)
Jander - 2012-03-02, 12:42
:
Emerytur i tak nie będzie. :)
sonia - 2012-03-02, 14:18
:
Romulus napisał/a:
Kiedyś ci organizm wystawi rachunek za napoje izotoniczne i taki tryb życia :)


Walczę, co widać w tytule :-P
Sabetha - 2012-03-02, 17:14
:
Orku, masz u mnie piwo za ten cytat z Morsztyna //piwo

Jednakowoż człowiek musi mieć jakieś nałogi, a mnie po zrezygnowaniu z papierosków (dwa lata i dziewięć dni, nie żebym zaraz liczyła :-) ) pozostała tylko kawa. Co do meritum, to napisałam gdzieś chyba, że nienawidzę rano wstawać. Chociaż to i tak nie ma znaczenia, bo codziennie zrywam się o szóstej. Przedtem jednak muszę przespać co najmniej siedem godzin - w innym wypadku przez cały dzień prezentuję urodę i werwę chodzącego trupa. W dodatku trupa złośliwego, drażliwego i niewiarygodnie wrednego.
Asuryan - 2012-03-02, 17:26
:
Ja średnio dziennie pochłaniam 1-2 dwu łyżeczkowe rozpuszczalnej i jeszcze z jakieś 3-4 połówki kawy (połówki, bo zalane pół wodą, a pół mlekiem, które znacznie obniża moc kawe).

Romulus napisał/a:
Ohyda. Picie kawy to zbrodnia. A już picie, aby przedłużyć w ten sposób wydolność organizmu jest - uważam - lekko chore :)

Jesteście mięczakami.

Normalnie zaczynasz się zachowywać jak drugi BG :P
Metzli - 2012-03-02, 18:15
:
A ja się zgodzę z Romkiem :) Może nie z tym zdaniem, że ogólnie picie kawy to zbrodnia, ale z tym:

Romek napisał/a:
A już picie, aby przedłużyć w ten sposób wydolność organizmu jest - uważam - lekko chore :)


już jak najbardziej. Bo jeśli ktoś siedzi do późna, a potem musi wypić co najmniej kilka kubłów kawy, żeby jako tako funkcjonować - to coś tu jest nie w porządku. Organizm trzeba szanować, a nie eksploatować do granic możliwości. W końcu dbamy o przedmioty użytkowe, jak komputer, komórka czy samochód, żeby służyły nam jak najdłużej. Dziwne, że nie potrafimy przełożyć takiego sposobu postępowania na siebie.

I chociaż jestem sówką, to od jakiegoś czasu piję zdecydowanie mniej kawy. Chodzę spać też wcześniej, godzina pierwsza w nocy to już dla mnie jest późno, jeśli mam wstać przed 7. A kawę piję sporadycznie, czasami dla smaku jak kupię sobie jakąś lepszą. Bywa, że dla pobudzenia, szczególnie jak pogoda wariuje i ciśnienie raptownie spada, bo na to jestem bardzo czuła, niestety ;)
Sharin - 2012-03-03, 21:55
:
Zdecydowanie jestem skowronkiem. No chyba, że mega ciekawa książka przemieni mnie w sówkę. Na szczęście dla mnie i mego zdrowia zdarza się to bardzo rzadko :P Jeżeli chodzi o wstawanie to 05:45 (w porywach do 06:05); podobnie moja małżonka. Ranne z nas ptaszki i tyle. Spać chodzimy o 23:00, czasami pół godziny później. Staramy się nie siedzieć po nocach. Organizm jest rześki rano, nie wieczorem :P

Co do kawy to pijam, ale dobrą i dla smaku.
utrivv - 2012-03-05, 08:26
:
Czytałem o ciekawych badaniach dotyczących słodzonych nie alkoholowych napojów. Podobno już pół litra dziennie daje 33% gwarancję astmy :)
Mam silne podejrzenia że w badaniu miało chodzić o colę ale wyszło na to że nawet kawusia z cukrem szkodzi //mysli

Cały tydzień czekam na to by w sobotę wstać o 8:00, zarwać noc i w niedzielę zwlec się o 10:00 a potem cały tydzień 5:20 :(
martva - 2012-03-05, 12:28
:
Ale że co powoduję tą astmę, cukier...? Jak?
Fidel-F2 - 2012-03-05, 12:31
:
sekretnie
MrSpellu - 2012-03-05, 12:39
:
a to podstępny drań --_-
utrivv - 2012-03-05, 13:11
:
Tak na poważnie to:
Cytat:
Analiza statystyczna – w której uwzględniono inne elementy stylu życia oraz czynniki demograficzne - wykazała, że osoby spożywające ponad 0,5 litra takich napojów dziennie o 26 proc. częściej cierpiały na astmę i o 79 proc. częściej miały POChP, w porównaniu z tymi, którzy nie pili ich wcale.

Naukowcy zastrzegają, że ich wyniki nie dostarczają dowodów na istnienie przyczynowo-skutkowej zależności między spożyciem dużych ilości słodkich napojów bez alkoholu a ryzykiem astmy i POChP.

Na razie nie jest też jasne, jaki mechanizm mógłby odpowiadać za występowanie takiej zależności. Badacze wysuwają jednak kilka hipotez.

Czyli tak po prostu działa świat :)
Najgorsze zostawiłem na koniec. Cukierberg na pewno macza w tym palce!
MORT - 2012-03-05, 13:31
:
Drugi akapit cytatu jest najważniejszy.
W przyrodzie występuje wiele zależności, daje się znaleźć wiele wzorców, ale nie wszystkie są zależne w sposób przyczynowo-skutkowy, nie bezpośrednio.
MrSpellu - 2012-03-05, 13:37
:
Efekt motyla. Jeżeli małe, żółte dziecko w Pekinie upuści na ziemię miseczkę z gotowanym ryżem, to gdzieś pod Paryżem cukier z Coca-Coli wyrywa jakiejś sinookiej Atenie dziurę w płucach, zupełnie jak po strzale z granatnika. Lub przynajmniej powoduje astmę u córki grabarza.
Luinloth - 2012-03-05, 14:03
:
A to nie jest czasem tak, że osoby pijące hektolitry coli na ogół prowadzą bardziej stresujący tryb życia, mniej dbają o zdrowie i w dodatku częściej mieszkają w centrach dużych, zanieczyszczonych miast?
utrivv - 2012-03-05, 14:03
:
MrSpellu napisał/a:
Efekt motyla. Jeżeli małe, żółte dziecko w Pekinie upuści na ziemię miseczkę z gotowanym ryżem, to gdzieś pod Paryżem cukier z Coca-Coli wyrywa jakiejś sinookiej Atenie dziurę w płucach, zupełnie jak po strzale z granatnika. Lub przynajmniej powoduje astmę u córki grabarza.


Trafiłeś w sedno :-)
Romulus - 2012-03-05, 15:20
:
Luinloth napisał/a:
A to nie jest czasem tak, że osoby pijące hektolitry coli na ogół prowadzą bardziej stresujący tryb życia, mniej dbają o zdrowie i w dodatku częściej mieszkają w centrach dużych, zanieczyszczonych miast?

Mają mniejszą świadomość tego, co robią, albo po prostu mają to w nosie. Gorzej sytuowani, gorzej wykształceni itp. Taki obrazek stereotypowy.
adamo0 - 2012-03-05, 15:32
:
Tylko, że niektórzy wykształceni i nieźle sytuowani prowadzą taki tryb życia, wynikający najczęściej z ich pracy, że nie mogą sobie pozwolić na zwolnienie tempa. Stąd te litry wlewanej do gardła Coli i innych napojów energetycznych. Jeżeli ktoś pracuje od 8 do 18, a dodatkowo ma pewne obowiązki w domu czy inne, musi się jakoś wspomóc.
Ja tak nie robię, nie uważam żeby to było dobre, ale rozumiem tych wobec których presja jest tak silna, że muszą się wspomagać.
sonia - 2012-03-05, 21:15
:
Romulus napisał/a:
Luinloth napisał/a:
A to nie jest czasem tak, że osoby pijące hektolitry coli na ogół prowadzą bardziej stresujący tryb życia, mniej dbają o zdrowie i w dodatku częściej mieszkają w centrach dużych, zanieczyszczonych miast?

Mają mniejszą świadomość tego, co robią, albo po prostu mają to w nosie. Gorzej sytuowani, gorzej wykształceni itp. Taki obrazek stereotypowy.


Często tak, ale z tym sytuowaniem i wykształceniem też bywa różnie. Kolega po najlepszej w kraju uczelni ekonomicznej, obecnie zasuwający w korporacji, pije hektolitry nie tyle coli, co tanich (!) napojów energetycznych. Twierdzi, że tak mu zostało z czasów akademikowych :-P Podobnie jak trzy godziny snu na dobę przez większość tygodnia. Także opis Luinloth się zgadza w tym przypadku.

(Na marginesie, to ów chłopak mnie pośrednio zmotywował do redukcji kofeiny - dwadzieścia parę lat, a rezultaty zdrowotne już o niego widać...)
Fidel-F2 - 2012-03-05, 21:23
:
sonia napisał/a:
Często tak, ale z tym sytuowaniem i wykształceniem też bywa różnie.
a łyżka na to, niemożliwe!!!
Romulus - 2012-03-10, 08:33
:
Tixon napisał/a:
Romulus napisał/a:
Nie mam problemów z porannym wstawaniem. W zasadzie, to nawet to lubię. Tylko w soboty i niedziele śpię dłużej. W soboty do 7.30, bo na 8.00 jeżdżę na siłownię, a w niedzielę - do kiedy mi się chce, czyli w praktyce gdzieś do 9.00

Jesteś potwór. :shock:

Coś w tym jest. Kiedyś nie miałem nic do roboty w czwartek i pospałem do 8.00. Potem miałem wyrzuty sumienia, że nic nie robię :) Więc teraz nawet jeśli nic do roboty nie mam w poniedziałki, czy czwartki i tak wstaję przed 6.00 i najwyżej douczam się :)
Metzli - 2012-03-10, 12:29
:
Wstawać przed 6 z własnej woli? Rany... O_o

Ja dzisiaj pospałam do południa, ale wyrzutów sumienia u mnie nie znajdziesz :mrgreen: