Sabetha napisał/a: |
A propos, to my mamy wątek o przekleństwach? |
Stary Ork napisał/a: |
Poza tym jasny to jest chuj albo pieron. Ale jeśli idzie o przekleństwa, to wszystkie chwyty dozwolone, im barwniej tym lepiej. |
MrSpellu napisał/a: |
A to stworzył nam się jakiś wątek o przekleństwach kolejny |
Krzysztof W. napisał/a: |
Poza tym w dialogach wiele chwytów jest dozwolnych, które przy narracji byłyby faktycznie błędami. |
Tixon napisał/a: |
Kiedyś w końcu napiszę skrypt który będzie przeszukiwał tekst w poszukiwaniu "bynajmniej" i prosił o podanie jego znaczenia. Jeśli będzie błędne - post nie zostanie wysłany.
Kiedyś w końcu to zrobię... |
Krzysztof W. napisał/a: |
Na forum Fahrenheita już tego próbowali i wybroniłem jak na razie wszystko ( tak mi się bynajmniej wydaje ). |
Stary Ork napisał/a: | ||
Tuż po tym, jak zrobisz przycisk ignorowania działów i mod na spojlery? |
Krzysztof W. napisał/a: |
Analizowanie krótkich fragmentów nie ma chyba większego sensu. Na forum Fahrenheita już tego próbowali i wybroniłem jak na razie wszystko ( tak mi się bynajmniej wydaje ). Tyle tylko, że to wymagało dodatkowych cytatów, bądź obszerniejszych tłumaczeń dotyczących kontekstu danego fragmentu... |
Yamcha na forum Gloria Victis napisał/a: |
Hehehe, koledzy. To tak nie działa że przychodzicie sobie na forum i za darmoche chcielibyście mieć takie historie. To jest legenda. To jest epickość Trzeba płacić.
Dlatego organizuje kickstarter. Miękogłowy Rydwan (10 dolanów) Ja znałem głównie Szyndlera z turniejów i pokazów battle'a które organizował. Podczas jednej z bitew, Artur wystawił kilka rydwanów. Były to dość dziwne rydwany, dość szybko okrzyknięte jako JEŻE. W 4 edycji, była zasada że szarżujący powóz zadaje k6 impactów +1 za każdą kose. Hity były z siłą 7 i -4 do save'a. W pudełkowym zestawie dostępnym w sklepie, były rydwany z dwoma kosami, które można było dokleić lub nie. Ale legendy takie ograniczenia nie obowiązują. Na każdym jego rydwanie było przyklejone średnio 20-25 dodatkowych kos, ktore wyrastały zewsząd! Nawet z koni. Mina cwaniaka, który wjeżdzał 10 letnim dzieciakom, w regiment automatycznie go kasując... bezcenna. Wściekły Martwiako-Demon, czyli 64 twarzy Khorne'a (25 dolanów) Tą historie podaje z drugiej ręki, nie było mnie podczas tej bitwy w sklepie, ale sam Artur, chwalił się swoim fortelem jeszcze długo. Otóż jest sobie taki demon jak bloodthirster, który w czasach edycji 4, miał w profilu 8 ataków. W tamtych czasach, przynajmniej według legendy, gdy rzuciło się na niego jakiś tam czar, ilość jego ataków podwajała się, czyli wynosiła 16. Potem demon wpadał we freenzy, co podnosiło ilość ataków do 32. Ostatecznie dawało mu się jakiś item z podręcznika który znał tylko Artur i tak szarżujący BT uzyskiwał ataków 64. Co ciekawe rozwiązanie działało tylko w bitwach z dziećmi do lat 13, które dało się zakrzyczeć. Arturiańska Roszada (50 dolanów) Taki tam malutki wałek. Podczas bitwy bierze się dwóch własnych herosów i ściąga ich ze stołu. Zazwyczaj po to żeby pokazać ich świetne malowanie drybrushem. Bohaterowie trafiają na stół, ale zamienieni miejscami. Kiedy ktoś zwróci uwagę, jeszcze nic straconego. Przecież "każdy może sie pomylić, to w końcu 20 bitwa dzisiaj", a ponowne przestawienie zawsze daje te kilka dodatkowych cali w dowolnym kierunku Armia Snotlingów (100 dolanów) To dosyć malo znana historia, świadkami były tylko dzieciaki z lokalnego sklepu. Artur zorganizował turniej, gdzie na stole stała Armia Broniąca się (1500 pktów) i część Armii Atakującej (500 pktów). Napastnik co runde dostawiał po 500 pktów z własnej krawędzi (bez górnego limitu). Zasada byla taka ze nie mozna bylo wyjsc z danego miejsca, jeśli powodowałoby to pojawienie sie w promieniu 12 cali od jednostek broniącego. Artur przyniósł w torbie, milion baz snotlingów (które wystawia sie w rojach na dużych podstawkach). Do tej pory było jeszcze okej. W chwili kiedy okazało się że turniej odbywa się na stolach 60 x 60 cm, a snotlingi potrafią wystawiać się w skirmishu bo Artur grał jakąs armią na zasadach z WD, evil plan wyszedł na jaw. Snotlingi zawsze broniły się i w pierwszej rundzie zastawiały cały stół, więc każda bitwa była z automatu wygrana. Na koniec turnieju Artur sam sobie wręczył nagrode, mówiąc dzieciakom "takie życie". Dobry Martwiak, czyli bitwa generałów (250 dolanów) Szyndler jak wiecie pracował jeżdząc po sklepach figurkowych, odwiedzając różne turnieje, czasem przywożąc materiały promocyjne. Jedna z jego wizyt wypadła akurat podczas sobotniego "comiesięcznego lokala", jak się okazało, nie przypadkiem, bo miał sędziować. Gry były rozgrywane systemem pucharowym, więc zazwyczaj zapisywało się ośmiu graczy, lecz tym razem jeden chłopak nie dotarł, więc Szyndler, zaoferował się że będzie grał i sędziował. Turniej zbiegał się z premierą armii Vampire Counts, więc nie bylo dziwne ze wlasnie taką armie, nasz bohater przywiózł ze sobą. Oczywiście wedle jego słów, byla to najsilniejsza i "najklimatyczniejsza" armia, co zadeklarował się udowodnić by namówić oglądające dzieciaki do kupna. Sam również udział w turnieju brałem. Z sześcioma rydwanami i trójką magów na 1000 pktów, dojście do finału bylo raczej formalnością, natomiast artur i jego szkielety radziły sobie raczej średnio i tylko dzięki niewidzialnej ręce rynku i pływających makietach dotarł do finału. Rozstawiliśmy się i zaczeliśmy gre. Po trzech rundach z wampirów został może regiment ghouli, mocno nazgryziony klocek zombich i konny wampir-dowódca. U mnie stalo wszystko, poza jednym magiem, który miał miscast. I wtedy Szyndler, stwierdził że jest mu bardzo przykro, ale niestety bitwe trzeba przyspieszyć, bo do zamknięcia sklepu została zaledwie godzina. Przyspieszenie bitwy polegalo na tym że ściągamy wszystkie jednostki ze stołu i mój generał mierzy się z jego generałem. Problem był w tym ze sam wystawiał von carsteina na koszmarze, z savem 2+ i 5 atakami, a moim generałem był goblinek na 2 woundach i 1 atakiem. Kiedy powiedziałem że 60 punktów vs 300 to lekko nie halo, dowiedziałem się że "nie dziwi się że się boje, bo vampiry są potężne i ciężko wygrać z jego armią". Bitwa rozegrała się na podręczniku by mieć pewność że jego wampir doszarżuje w pierwszej rundzie i skończyła się pierwszym wiaderkiem kości. Na koniec, Artur powiedział że nie ma się co przejmować "po prostu był lepszy". Niestety skarga u sędziego, którym był on sam, nie wchodziła gre Na koniec, już tradycyjnie Artur wręczył sobie nagrode i przez kolejne 50 minut, do zamknięcia sklepu zbierał pochwały za to że jest handsome but cunning. |
toto napisał/a: |
To nie ludzie, to wilcy. Uff, cieszę się, że autor trafił na FF bez mojego naprowadzenia. Bo jeszcze miałbym wyrzuty sumienia. |
Kenshino napisał/a: |
Szarża wślizgiem.
Oczywiście był to jakiś pokaz dla dzieciaków. Nie pamiętam, która to była edycja WHFB ale było wtedy coś takiego, że można było bić tylko modele, z którymi się stykało. Generał (czy inny hero) siedział na koniu i szarżował na jakiś regiment. przodem stykałby się tylko z trzema modelami więc co wymyślił Arturius? Szarży heros dokonał z wślizgiem i dostawił się do regimentu bokiem... |
KastorKrieg napisał/a: |
To trochę czterdziestkowe Uncanny Fandom Lore, ale oba wałki są znane pod tą nazwą, a wiem że Szyndler je stosował, jak i kilka innych (np. zyskiwanie dystansu piwotem pojazdów, piwot wokół odpowiadającego mu końca, a nie środkowego punktu, etc.). No, ale to bądź co bądź gość, który w grze pokazowej (!!!) z zimną krwią wałował +- 10-letnie dzieciaki
Oba wałki warszawskie opierają się na niepostrzeżonym przesunięciu figurek. Najłatwiej je pokazać, ale spróbuję opisać. Mniejszy Wałek Warszawski: Przestawiasz figurki z oddziału, zaczynając od pierwszych. Sięgając po nie, robisz to tuż nad figurkami, tak aby nadgarstkiem podsunąć sobie nieco te, które stały tuż za nimi, w ten sposób zyskując pół cala / cal konieczne ci np. do szarży, zasięgu broni, etc.; W wersji odwrotnej kwestionujesz zasięg u przeciwnika, rozciągasz miarkę od wrogiego modelu do własnego, a gdy przeciwnik patrzy na wynik, przesuwasz końcówką miarki jak patykiem nieco ów model, by "udowodnić" brak zasięgu. Większy Wałek Warszawski: Oddział stoi sobie na kawałku terenu, np. na ruinach które mają podstawkę (podstawka jest wielce istotna dla tego wałka!). Zajmujesz się innym swoim oddziałem na stole, by przeciwnik się na nim skoncentrował, a w tym czasie, niby przypadkiem, łokciem czy w inny sposób "jedziesz" całym oddziałem. Ruina twoim Land Raiderem! Każdy kojarzy zapisy o dyskwalifikacji przy nieautoryzowanych przesunięciach modeli i terenu - powinni płacić tantiemy Paladynowi Arturiusowi :v |
Krzysztof W. napisał/a: |
Jeśli "O lepsze wczoraj" przetrwa nawałnicę na FF i nie zatonie pod falą krytyki to będę miał osobistą satysfakcję. |
Cytat: |
It was a good thing Hagrid had got here in time. Five years down the road, Harry might have been a fornicating, drug-addicted Evolutionist! |
utrivv napisał/a: |
Ale po co w ogóle latać do Jowisza? |