Zaginiona Biblioteka

Fantastyczny zamtuz - Magia Gwiezdnych Wojen?

Nabu Nezzar - 2007-11-13, 00:36
: Temat postu: Magia Gwiezdnych Wojen?
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...

Te słowa znane są milionom osób na całym świecie. Są one jednym ze znaków firmowych zjawiska znanego jako Star Wars.
No właśnie, zjawiska. Nie chodzi mi bowiem wyłącznie o kultowe filmy bijące rekordy popularności lecz o całą otoczkę z nim związaną. Wszak Gwiezdne Wojny to również literatura, gry, gadżety czy wiele, wiele innych. W Wielkiej Brytanii są nawet ludzie, którzy nazywają się wyznawcami kościoła Jedi.
Niektórzy ludzie swe życie podporządkowali Gwiezdnym Wojnom, inni są wiernymi fanami, jeszcze inni tylko :wink: się kosmiczną baśnią interesują natomiast pozostali... Tych pominę milczeniem albowiem nie wiedzą co tracą. Tych ostatnich na szczęście jest niewielu.
No i najważniejsza kwestia - Co takiego zawierają Gwiezdne Wojny, iż doprowadziły do tego o czym napisałem wyżej? Czemu mają taką pozycję i na stałe zagościły w sercach bądź umysłach tak wielu ludzi?

I jak jest z Tobą Użytkowniku? Do której z kategorii osób wymienionych przeze mnie się zaliczasz? Co Ty sądzisz o Gwiezdnych Wojnach? Czym one dla Ciebie są i jak sądzisz, czemu stały się tym czym są obecnie?
Nefren - 2007-11-13, 09:21
:
Z SW zapoznałam sie dość późno. W tym czasie miałam już wyrobiony gust co do literatury, którą preferuję i S-F nie należało do moich ulubionych gatunków. Ale SW to coś więcej niż S-F. Urzekło mnie od pierwszego wejrzenia. Nawet nie wiem, jaki czynnik na to wpłynął. Dla mnie to było takie baśniowe fantasy posługujące sie rekwizytami sf. Przyznaję, że stałam się maniaczką, choć daleko mi jeszcze było do przyjęcia kodeksu Jedi jako religii ;) . Jak do tej pory nie obęjrzałam jeszcze 2 i 3 części sagi i sama sie sobie dziwię. Choć może nie, bo 1 częśc nie miała juz w sobie tej magii, którą pamiętałam ze starszych części.

Niech Moc was prowadzi.
BG - 2007-11-13, 11:41
:
Nabu Nezzar napisał/a:
Co takiego zawierają Gwiezdne Wojny, iż doprowadziły do tego o czym napisałem wyżej? Czemu mają taką pozycję i na stałe zagościły w sercach bądź umysłach tak wielu ludzi?

Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. SW są jednocześnie sagą, gatunkiem space fantasy, melodramatem, filmem moralizatorskim opowiadającym o upadku i odkupieniu win, pokazem niezwykłych efektów specjalnych, kwintesencją mistycyzmu i magii w filmie. To wszystko jest skupione w Gwiezdnych Wojnach. Może właśnie to wszystko razem wzięte powoduje, że SW są tak niepowtarzalne - bo żaden wcześniejszy film nie łączył tego wszystkiego wymienionego w jedną całość.

Dla mnie Gwiezdne Wojny są jednym z filmów mojego życia. Na nich się wychowałem. I zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia. Są czymś, do czego lubię wracać przy różnych okazjach.
andy - 2007-11-13, 13:35
:
Zara to se uściślijmy? Tylko film, czy to co powstało ciut później. Bo w sumie cała "saga" liczy w knigach chyba ponad 100 pozycji. U nas wydano ciut mniej, ale sam mam na półeczce ponad 60.
Pisane bylo to oczywiście przez różnych autorów i to chyba jest +. Tasiemców w sumie nie lubię, ale ... pisanych przez jednego autora. Tiu jest inaczej i chyba dobrze
Nabu Nezzar - 2007-11-13, 23:25
:
andy napisał/a:
Zara to se uściślijmy? Tylko film, czy to co powstało ciut później. Bo w sumie cała "saga" liczy w knigach chyba ponad 100 pozycji. U nas wydano ciut mniej, ale sam mam na półeczce ponad 60.
Pisane bylo to oczywiście przez różnych autorów i to chyba jest +. Tasiemców w sumie nie lubię, ale ... pisanych przez jednego autora. Tiu jest inaczej i chyba dobrze
Nie tylko film. Chodziło mi o całe zjawisko jakim są Gwiezdne Wojny, cały klimat wokół nich tworzony - film, książki, fani, zabawki, biznes...
Terrapodian - 2007-11-16, 14:47
:
Gwiezdnymi Wojnami zainteresowałem się tak poważniej, jakiś rok temu. Od tego czasu złapałem chorobę na ich punkcie.

Świat stworzony przez Lucasa jest IMHO jednym z największych dotychczas stworzonych. Bo i sam temat do tego skłania - jest otwarty, sięga historią 25 000 lat wstecz przed IV częścią, i jakieś 170 lat po. Mnóstwo ras, planet no i oczywiście nieśmiertelną Mocą. Już same historie Jedi i Sithów tak mnie zafascynowały, że stałem się fanem SW, choć wciąż wiele przede mną książkowych i komiksowych pozycji z którymi muszę się zapoznać. Jednocześnie ten genialny klimat... miodzio...

SW wniósł do kultury naprawdę wiele. Mało kto o nich nie słyszał, a takie terminy jak "Moc", "miecz świetlny" i "Darth Vader" trafiły do ogólnych słowników (nawet w polityce :D ). SW to też biznes, choć skierowany głównie w stronę fanów, więc raczej nie można tu mówić o jakiejś masowości. Inaczej sprawa się ma wobec figurek i zabawek, które w większości są robione pod młodszych fanów (choć niekoniecznie, ja mam na biurku figurkę Ki-Adi-Mundiego)

Tak swoją drogą małe pytanko; jak nazywa się rasa, której przedstawiciela mam na avatarze?
pyton - 2007-12-10, 17:19
:
Chyba jestem wyjątkiem, bo magia GW już na mnie nie działa. Kiedyś, po obejrzeniu w kinie 1-ej części, byłem oczywiście pod wrażeniem. Jednak kolejne części filmu były coraz słabsze, a mnie coraz bardziej drażniła ich naiwność i bzdurne niezgodności z fizyką ( miecze świetlne, odgłosy strzałów w próżni ). Potem poczytałem kilka pozycji z serii GW, z takim samym rezultatem. W efekcie GW są dziś dla mnie synonimem naiwniutkiej twórczości dla 10-cio latków.
Ł - 2007-12-16, 17:49
:
Terrapodin napisał/a:
wiat stworzony przez Lucasa jest IMHO jednym z największych dotychczas stworzonych. Bo i sam temat do tego skłania - jest otwarty, sięga historią 25 000 lat wstecz przed IV częścią, i jakieś 170 lat po. Mnóstwo ras, planet no i oczywiście nieśmiertelną Mocą. Już same historie Jedi i Sithów tak mnie zafascynowały, że stałem się fanem SW, choć wciąż wiele przede mną książkowych i komiksowych pozycji z którymi muszę się zapoznać. Jednocześnie ten genialny klimat... miodzio...
Moznaby się zgodzić że świat SW jest największy (choć żadneych badan i statystyki nie wiedziałem) - co niestety w żadnym wypadku nie przekłada się na jego jakość i spójność. Zresztą nic dziwnego skoro buduje go multum zatrudnionych pisarzy i scenarzystów, dorabiających treść wokół loga SW, i to treść czasem wątpliwej jakości. Piszesz o mnogości ras - szkoda że większośc tych ras nie różni się od ludzi niczym poza dziwacznym wyglądem. Czasami mam wrażenie że cały koncern SW stworzył jakieś tajemne oprogramowanie dla ww. 'twórców' typu generator - ras/planet i wielkich epickich wydarzeń z przeszłości.
Lord Sidious - 2008-04-01, 20:07
:
Terrapodian napisał/a:
Tak swoją drogą małe pytanko; jak nazywa się rasa, której przedstawiciela mam na avatarze?


Nelvaanianie, względnie Nelvaanici - z tego, co wiem nie było oficjalnego polskiego tłumaczenia. Rasa pojawiła się jedynie w serialu "Clone Wars" (emitowanym na Cartoon Network) i jedynie tam mogło się pojawić, musiałbym sprawdzić, czy ta nazwa pada w oryginale ;) .
BG - 2008-04-12, 11:14
:
Dodam jeszcze (choć nie łączy się to wyłącznie z Gwiezdnymi Wojnami, ale jednak głównie z tym), że kiedy czytałem "Zemstę Sithów", a zwłaszcza rozdziały "Nie od Jedi" i "Objawienie", nasunęły mi się skojarzenia, ze o ile Jedi pod względem duchowym i moralnym są bliscy chrześcijaństwu (a także buddyzmowi), o tyle Sithowie są pod tymi względami bliscy satanizmowi, a zarazem libertarianizmowi.

Np. takie cytaty Palpatine'a:

"[Palpatine] - powiedz mi, czego chcesz.
Anakin spojrzał na niego z ukosa.
- Nie rozumiem.
- Jasne, że nie. (...) Wyszkolono cię tak, żebyś nigdy o tym nie myślał. Jedi nie pytają, czego chcesz. Mówią ci, czego powinieneś pragnąć. Nigdy nie daja wyboru. To dlatego wybierają swoich uczniów... swoje ofiary... w tak młodym wieku, gdy słowo "wybór" praktycznie nie ma znaczenia. Gdy padawan jest na tyle dojrzały, by wybierać, jest już tak głęboko zindoktrynowany; tak potężne było pranie mózgu, któremu go poddano, że nie jest w stanie nawet zastanawiać się nad pytaniem, czego chce."
I tu widać analogię: Jedi - socjalizm, a w każdym razie kolektywizm, autorytaryzm i interwencjonizm, a Sithowie - indywidualizm i traktowanie człowieka jak dorosłego i odpowiedzialnego.

No i ten opis postępowania Jedi można by z łatwością porównać pod postępowania chrześcijan, którzy też mówią swoim "uczniom", czego powinni pragnąć, nie pytają, czego oni chcą, tylko mówią, że kto nie uwierzy w Jezusa, będzie potępiony, i też wybierjaą - chrzczą - swoje dzieci w tak młodym wieku, gdy słowo "wybór" praktycznie nie ma znaczenia.

A tutaj:

"Palpatine zaczął wyliczać na palcach.
- Przez lata trzymałem w tajemnicy twoje małżeństwo. Nie wspominałem o rzezi w obozie Tuskenów, o której mi powiedziałeś. Byłem świadkiem egzekucji, którą wykonałeś na hrabim Dooku. Wiem, skąd wziąłeś siłę, żeby go pokonać. Widzisz? Przede mną nie musisz niczego udawać, tak jak udajesz przed swoimi towarzyszami Jedi. Rozumiesz już, że nie ma potrzeby, żebyś ukrywał cokolwiek przede mną? Że akceptuję cię takiego, jakim jesteś?"

I tutaj widać analogię, że Jedi, tak jak chrześcijanie, od razu wyklęliby Skywalkera za rzeź na Tuskenach, zabicie Dooku z zimną krwią, złamanie celibatu i inne "grzechy". Zaś Sith, tak jak i libertarianin, akceptuje to, że Skywalker jest człowiekiem, który odczuwa emocje i posiada zarówno zalety, jak i wady, i nie osądza z góry, które są dobre, a które należy wyeliminować.

Tak samo zresztą ze stoicyzmem Jedi.

"Być może największą różnicą między rycerzami Jedi a Sithami jest kierunek działania: Jedi zdobywają potęgę poprzez wiedzę, Sithowie zaś zdobywają wiedzę poprzez potęgę. I właśnie z tego powodu Sithowie zawsze byli silniejsi od Jedi. Strach przed Ciemną Stroną sprawia, że Jedi odcinają się od namiętności. Wszelkiego rodzaju. Nie pozwalaja sobie nawet na miłość. (...) Sithowie nie boją się Ciemnej Strony. Sithowie w ogóle się nie boją. Przyjmują otwarcie całe spektrum doświadczeń, od wyżyn transcendentnej radości po głębiny rozpaczy i nienawiści. Nie bez powodu istoty żywe potrafią odczuwać tak skrajne emocje, Anakinie. I właśnie dlatego Sithowie są potężniejsi: nie obawiają się czuć."

Tutaj widać analogię do tego, że chrześcijaństwo uważa gniew i nienawiść za zło, bez względu na to, czym są one spowodowane. Zaś np. satanizm akceptuje fakt, że ludzie potrafią zarówno kochać, jak i nienawidzieć. Tak samo libertarianizm nie potępia z góry tych, którzy popełnaija błędy, bo zakłada, że i tak każdy poniesie ich konsekwencje.

Z tego wynika, że mi blizej jest do Sithów, niż do Jedi. ;)
Terrapodian - 2008-04-12, 17:23
:
Z tym że Sithowie mieli w zwyczaju np. niszczyć całe planety, aby zaspokoić swoją żądzę potęgi i władzy. Twierdzą, że używają Mocy jako narzędzia dla własnych celów, podczas gdy Jolee Bindo dość słusznie mówi, że Sithowie sami stają się narzędziami Mocy. Za jej pomocą potrafią zdobywać ogromną władzę, niszczyć najpotężniejszych przeciwników, a sami nie mogą przeciwstawić się czemuś tak "prostemu" jak przemijanie, czy też głód Mocy. Gdyby nie Darth Bane i jego zasada dwóch, Sithowie nie osiągnęliby nic, gdyż mieli w zwyczaju toczyć między sobą krwawe walki o władzę (np. Naga Sadow i Ludo Krresh).

Ostatnio stwierdzam, że Sithowie, oprócz tego co napisałeś, mają wiele wspólnego z filozofią Nietzschego np. moralność panów.

Jedi to hipochondrycy. Żyją w ciągłym strachu przed kuszeniami Ciemnej Strony. Stąd celibat, który pojawił się wcale nie dawno. Miłość doprowadziła kilkakrotnie do upadku obiecujących Jedi, no i ostatecznie był to jeden z głównych powodów zmiany jaka zaszła w Anakinie. Strach przed CS spowodował np. że Jedi nie poparli walki przed inwazją Mandalorian. Zrobił to dopiero wbrew ich woli Revan, który dał się później skusić potędze Gwiezdnej Kuźni, więc "nauki Jedi" były górą. Później (w grze KotOR) wyraźnie nie chcą przyjąć do wiadomości, że gdyby nie pomoc Revan'a i jego zwolenników, Mandalorianie rządziliby Republiką.

Reasumując nie utozsamiam się ani z Jedi, ani z Sith. Wybieram neutralność.
andy - 2008-04-13, 16:32
:
Swoje zdanie na temacik wywołany przez Bernard Gui wyraziłem na FiR - kopiować postów nie będę
BG - 2008-04-13, 16:45
:
Terrapodian napisał/a:
Twierdzą, że używają Mocy jako narzędzia dla własnych celów, podczas gdy Jolee Bindo dość słusznie mówi, że Sithowie sami stają się narzędziami Mocy.

W zemście Sithów podczas walki Anakina i Obi-wana z Dooku było napisane, że Skywalker i Kenobi pozwalali, by Moc nimi kierowała, podczas gdy Dooku kierował Mocą. Czyli z tego wynika, że było odwrotnie niż piszesz.
Terrapodian napisał/a:
Gdyby nie Darth Bane i jego zasada dwóch, Sithowie nie osiągnęliby nic, gdyż mieli w zwyczaju toczyć między sobą krwawe walki o władzę (np. Naga Sadow i Ludo Krresh).

Widać, że czytałeś jakieś nienanoniczne części GW, bo o tych dwóch ostatnich w ogóle nie słyszałem; a o Bane'ie czytałem w jakimś słowniku poświęconym GW.
Terrapodian napisał/a:
Ostatnio stwierdzam, że Sithowie, oprócz tego co napisałeś, mają wiele wspólnego z filozofią Nietzschego np. moralność panów.

To się zgadza. Ale to IMO akurat dobrze; ja sam uważam, że ludzie powinni mieć moralność panów, a nie niewolników.
Terrapodian napisał/a:
Stąd celibat, który pojawił się wcale nie dawno

A konkretnie kiedy?
Terrapodian napisał/a:
ostatecznie był to jeden z głównych powodów zmiany jaka zaszła w Anakinie.

Głównym powodem przejścia Anakina na CSM było to, że on stosunkowo późno przeszedł szkolenie i wcześniej zdążył już poznać i przyzwyczaić się do zwykłego, ludzkiego życia. Inni Jedi zaczynali szkolenie już w 3-4 roku życia.
andy napisał/a:
kopiować postów nie będę

A dlaczego nie? ;) Ja już ileś razy kopiowałem własne posty z jednego forum na inne - co w tym złego?
andy - 2008-04-13, 16:50
:
Bernard Gui napisał/a:
A dlaczego nie? ;) Ja już ileś razy kopiowałem własne posty z jednego forum na inne - co w tym złego?

Po raz bo poza zapowiedziami książek raczej tego nie praktykuję, a po drugie raz to sobie teraz czytam GW o Sithah Dark Bane to może jak skończę (a opisuje to czasy 1000 lat przed New Hope) to się odniosę. Może i Masz trochę racji :-?
Terrapodian - 2008-04-13, 21:08
:
Bernard Gui napisał/a:
Widać, że czytałeś jakieś nienanoniczne części GW, bo o tych dwóch ostatnich w ogóle nie słyszałem

Jak najbardziej kanoniczne. Komiksy "Tales of the Jedi", potem poruszone w KotOR 1 i 2. Tutaj dowody; http://starwars.wikia.com/wiki/Naga_Sadow i http://starwars.wikia.com/wiki/Ludo_Kressh

Bernard Gui napisał/a:
W zemście Sithów podczas walki Anakina i Obi-wana z Dooku było napisane, że Skywalker i Kenobi pozwalali, by Moc nimi kierowała, podczas gdy Dooku kierował Mocą. Czyli z tego wynika, że było odwrotnie niż piszesz.

Owszem. Zauważ jednak, że z czasem Sith stawał się od Mocy całkowicie zależny. Było tak zawsze, gdy któryś z nich zyskał większą moc. Ciemna Strona nie tylko niszczyła duszę, ale i ciało (psujące się zęby, blada skóra), choć oferowała naprawdę wiele. Polecam Ci, abyś przyjrzał się bliżej historii Dartha Nihilusa, który doprowadził do pierwszej czystki Jedi, a wiódł go niepowstrzymany głód Mocy.

Bernard Gui napisał/a:
A konkretnie kiedy?

Po reformie Ruusan, 1000 rok przed bitwą o Yavin.

Bernard Gui napisał/a:
Głównym powodem przejścia Anakina na CSM było to, że on stosunkowo późno przeszedł szkolenie i wcześniej zdążył już poznać i przyzwyczaić się do zwykłego, ludzkiego życia.

A Revan? "Ponowne szkolenie" rozpoczął w dość rozwiniętym wieku. Jeśli wziąć pod uwagę jego kanoniczną historię, to mimo wszystko nie wszedł ponownie na ścieżkę ciemnej strony, choć był niegdyś jednym z potężniejszych Sithów w dziejach.
BG - 2008-04-14, 19:29
:
Terrapodian napisał/a:
Jak najbardziej kanoniczne. Komiksy "Tales of the Jedi", potem poruszone w KotOR 1 i 2

Przecież kanoniczne ifnormacje to tylko te z części od Mrocznego Widma do Powrotu Jedi.
Terrapodian napisał/a:
Po reformie Ruusan, 1000 rok przed bitwą o Yavin.

A ja myślałem, że jakieś40 lat przed bitwą o Yavin, czyli kilka lat przed Mrocznym Widmem.
Widać, że inaczej niż ja rozumiesz słowo "niedawno".
Terrapodian napisał/a:
A Revan?

To znowu historia z zamierzchłych czasów przed Mrocznym Widmem.
Jander - 2008-04-14, 20:15
:
Bernard Gui napisał/a:
Przecież kanoniczne ifnormacje to tylko te z części od Mrocznego Widma do Powrotu Jedi.

A ja bym powiedział, że kanoniczne jest wszystko z oryginalnym logiem Star Wars x.o Chociaż może istnieją jakieś "wyklęte" części.
Terrapodian - 2008-04-15, 17:45
:
Jander napisał/a:
A ja bym powiedział, że kanoniczne jest wszystko z oryginalnym logiem Star Wars x.o Chociaż może istnieją jakieś "wyklęte" części.

Masz rację - w obu przypadkach. Poza filmami znajdują sie tworzywa z tzw. Expanded Universe. Kanonicznymi nazywamy książki, komiksy i gry, które uzupełniają historię Gwiezdnych Wojen i dodają nowych bohaterów, jednak tak, aby nie kolidowały ze stworzonym i "potwierdzonym" (tzn. nie stworzone bezpośrednio przez Lucasa, ale opierające się na jego świecie, za jego zgodą, czyli znaczek "Star Wars" i "Lucas Art") przez Lucasa światem. Do tych "wyklętych" zalicza się alternatywne historie (np. Star Wars Infinities, czyli alternatywna stara trylogia), czy op prostu produkcje fanowskie, a więc one nie liczą się w tym "prawdziwym" świecie SW.

Bernard Gui napisał/a:
Widać, że inaczej niż ja rozumiesz słowo "niedawno"

No tak. 960 lat różnicy przecież to tak krótki wymiar czasu... Tzn. sam nie wiedziałem. Sprawdzałem dopiero w czasie pisania odpowiedzi. Mae culpa... dziury w pamięci...

Bernard Gui napisał/a:
To znowu historia z zamierzchłych czasów przed Mrocznym Widmem.

Ale jednak w tym przypadku było podobnie. Wciąż Stara Republika i wciąż Zakon Jedi ze swoim niezmiennym kodeksem, choć po Ruusan z kilkoma zmianami. Gdyby Anakin nawet po zabiciu Mace Windu, okazałby skruchę, zniszczył Imperatora i niczym "syn marnotrawny" wrócił na "łono" Jedi, to z pewnością by go przyjęli.
Dabliu - 2008-05-13, 22:47
:
New Star Wars Gangsta Rap

Star Wars gangsta rap 2 with Subtitles and Lyrics

Booossskie :-D
Kyle Katarn - 2008-05-19, 00:12
:
Bernard Gui napisał/a:
Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. SW są jednocześnie sagą, gatunkiem space fantasy, melodramatem, filmem moralizatorskim opowiadającym o upadku i odkupieniu win, pokazem niezwykłych efektów specjalnych, kwintesencją mistycyzmu i magii w filmie. To wszystko jest skupione w Gwiezdnych Wojnach. Może właśnie to wszystko razem wzięte powoduje, że SW są tak niepowtarzalne - bo żaden wcześniejszy film nie łączył tego wszystkiego wymienionego w jedną całość.

Dla mnie Gwiezdne Wojny są jednym z filmów mojego życia. Na nich się wychowałem. I zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia. Są czymś, do czego lubię wracać przy różnych okazjach.


Yup, dodam jeszcze, że Star Wars jest po prostu świetnie zrobionym kinem akcji, Kinem Nowej Przygody, jednocześnie prekursorem tego gatunku :) Uwielbiam je podobnie jak Indiany czy Bondy. George Lucas rewolucjonizuje kinową opowieść swoim fantastycznym koktajlem, który zachwyca pokolenie wychowane na komiksach i telewizji. George odkrywa na nowo mit i podaje go w uproszczonej ale bajecznie barwnej formie.

Stara Trylogia była bowiem przełomem w dziedzinie efektów specjalnych, choć w dużej mierze również odkryciem na nowo starej (po części wtedy zapomnianej) sztuki robienia wizualnych efektów. Założona w latach '70tych przez Lucasa firma Industrial Light & Magic przetarła szlaki zaprzęgając do tej dziedziny nowe technologie elektroniczne i komputerowe.

Łakozwierz napisał/a:
Zresztą nic dziwnego skoro buduje go multum zatrudnionych pisarzy i scenarzystów, dorabiających treść wokół loga SW, i to treść czasem wątpliwej jakości.


Żeby tylko czasem :roll:

Tigana - 2008-05-19, 11:59
:
Magia trwa - trochę to przypomina "Beowulfa", ale fani pewnie będą wniebowzięci.
Terrapodian - 2008-05-19, 18:19
:
Tigana napisał/a:
fani pewnie będą wniebowzięci.

Nie do końca...

...ale i tak zobaczą. ;D

W sumie strasznie namieszali; uczennica Anakina, o której nie ma nic wspomnianego ani w trzecim filmie ani w EU, syn Jabby, który wziął się nie wiadomo skąd. Grafika za to piękna.


Kyle Katarn, nad książkami SW wiele się nie zgłębiałem, ale po części zgadzam się z twoim zdaniem. Pojawia się coraz więcej postaci pustych, bez historii, a stare giną w różnych okolicznościach. Między nimi można jednak znaleźć pewne perełki jak chociażby historia Corrana Horna.

Kyle Katarn napisał/a:
filmowe historie SW są dla mnie zamkniętą całością, którą lepiej było zostawić w spokoju.

Jednak to chyba naturalne, że pewne wątki domagają się dopowiedzenia. A przynajmniej takie jest moje skromne odczucie. Dlaczego tak mało wiemy o czystce Jedi? Kim był tak naprawdę Darth Plagueis o którym mówił Palpatine? Dlaczego Sithów było dwóch, a nie więcej? Na takie pytania odpowiadają gry, komiksy, no i te nieszczęsne książki. Niektóre historie wydają się być naciągane, a czasami są genialne.
Kyle Katarn - 2008-05-19, 22:46
:
Trzy początkowe odcinki serialu "The Clone Wars" mają wejść do kin jako pełnometrażowy film. Opisywać ma wydarzenia między II a III epizodem. Z tego akurat się cieszę, bo uważam, że Nowa Trylogia jest dość słaba w porównaniu z klasyczną. Niewiele się da w niej zepsuć : P Za to można coś naprawić :) Np. w klasyczej mieliśmy bohaterów w samym sercu bitwy, widz razem z Lukiem atakował Gwiazdę Śmierci, uciekał przed rozdeptaniem AT-AT strzelał razem z Lando do Tie Fighterów itd. w Nowej Trylogii mamy tego marną namiastkę, widz bardziej patrzy na pole bitwy z boku i z obojętnością. Albo bierze udział w wygłupach Jar-Jara, albo tylko w mini-bitwie R2-D2 z droidami bzykaczami. Nie wiem czemu ten zabieg miał służyć? Wygląda to jakby efekty komp. poszły do przodu, a reżyser poszedł do tyłu. Myślę, że serial chociaż tę jedną lukę zapełni/naprawi po części. Wątpię, żeby naprawił wiele więcej, jest wszakże skierowany głównie do młodszych widzów ;)
Ale i tak z wielką przyjemnością wybiorę się do kina, jestem wszak dzieckiem podszyty :p

Terrapodian napisał/a:
Tigana napisał/a:
fani pewnie będą wniebowzięci.

Nie do końca...
...ale i tak zobaczą. ;D

W sumie strasznie namieszali; uczennica Anakina, o której nie ma nic wspomnianego ani w trzecim filmie ani w EU, syn Jabby, który wziął się nie wiadomo skąd.


Ja tam nie jestem fanem książkowego EU więc się z serialu cieszę, ale fani, którzy zaczytują się w książkach mają prawo czuć się trochę oszukani, bo z jednej strony Lucas zatwierdza książki, a potem olewa podczas kręcenia filmów część książkowych wydarzeń. Zresztą Lucas i twórcy filmów nie czytają przecież tej masy książek, które zatwierdzają :P Od zatwierdzania są inni ludzie :)

Terrapodian napisał/a:
Grafika za to piękna.

Well... ładna, ale kiedy zrobiono "Final Fantasy"? W 2001r. A grafa była tam jednak bardziej dopracowana.

Terrapodian napisał/a:
Kyle Katarn napisał/a:
filmowe historie SW są dla mnie zamkniętą całością, którą lepiej było zostawić w spokoju.

Jednak to chyba naturalne, że pewne wątki domagają się dopowiedzenia. A przynajmniej takie jest moje skromne odczucie. Dlaczego tak mało wiemy o czystce Jedi? Kim był tak naprawdę Darth Plagueis o którym mówił Palpatine? Dlaczego Sithów było dwóch, a nie więcej?


Masz rację, strasznie nieprecyzyjnie się wyraziłem. Idzie mi o to, że historia Luke’a Skywalkera jest dla mnie zamknięta i tę postać zostawiłbym już w spokoju, wprowadzał tylko gdzieś tam na drugim planie, czy w tle.
ElaineBlath - 2008-06-10, 14:36
:
Co do Star Wars, to cały ten świat kocham. Gwiezdne Wojny mają niezwykły klimat no i swój niepowtarzalny świat wraz z bohaterami. Od kilku lat wałkuję sobie filmy, czytam książki i gram we wsztko co jest związane z wiecznie żywą "odległą galaktyką". Jeżli o książki chodzi, to najlepiej podchodzą mi twory spod ręki pana, co się zwie Timothy Zahn (np. Trylogia Thrawna). Myślę, że powieści w realiach SW są w większości dobrze pisane i można im się z przyjemnością oddać.
Ł - 2008-06-10, 14:52
:
Kyle Katarn napisał/a:
Well... ładna, ale kiedy zrobiono "Final Fantasy"? W 2001r. A grafa była tam jednak bardziej dopracowana.

Nie wiem czy to dobre porównanie - należałoby wziąśc pod uwagę to ile się w daną produkcje inwestuje. FF:SW miało perfekcyjną grafike (niedaleko od niej do naszej rzeczywistości) na która położoną moc inwestycji - jednak okazało się że nie jest to, to co czyni film kultowym i sprzedajnym. Dlatego po kraksie FF:SW nie robi się już tego typu wielkich produkcji, tylko bardziej idzie w stronę prostszych form kreskówkowych. Z tego co widze właśnie tak ma wyglądać ten nowy twór z znacznikiem SW.
Jimmy Raynor - 2008-06-11, 23:46
:
Hmmmmm... Można powiedzieć, że na Gwiezdnych Wojnach się wychowywałem.
Najpierw seanse kinowe, potem po stukroć oglądanie kaset, aż już do oglądania się nie nadawały. A ulubioną scenę "rozmowy" ojca z synem znam na pamięć :)
Zresztą do dziś pozostał we mnie sentyment do tej baśni, na tyle duży, że nicka Jimmy Raynor używam zamiennie z Lord Vader :)

Przy okazji przypomnę staaaaaaary dowcip, który mi się jakoś tak skojarzył:

Para w łóżku. On do niej z niedowierzaniem:
-Powiedz mi... czy Ty naprawdę nigdy?
-Tak. Nigdy dotąd...
-Nie mogę w to uwierzyć... możesz mi to powtórzyć pełnym zdaniem?
-Wstydzę się...
-Proszę. Proszę, powtórz to pełnym zdaniem!
-No dobra... Ja nigdy dotąd nie widziałam Gwiezdnych Wojen.
Lean - 2008-06-12, 10:21
:
Magia skończyła się na starych (IV, V, VI - dla pewności, żeby mnie zrozumiano) częściach. Nowe są kiepskie i popsuły klimat. :-/
ElaineBlath - 2008-06-14, 14:37
:
Z tym się nie zgodzę. Zemsta Sithów klimatu moim skromnym zdaniem nie popsuła, a wręcz bardzo mi się spodobała. Mroczne Widmo i Atak Klonów przy porównaniu do starszej trylogii są znośne. Natomiast każda część ma i tak swój klimat (gorszy/lepszy) więc nie ubliżajmy kunsztowi pana George'a L. :mrgreen:
BG - 2008-06-15, 18:34
:
ElaineBlath napisał/a:
Mroczne Widmo i Atak Klonów przy porównaniu do starszej trylogii są znośne.

"Mroczne Widmo" jest IMO infantyle do bólu. Jar Jar binks to wyjatkowo nieudana postać, poza tym te wszystkie bajeczne wystroje pałaców, brak surowości klimatu Gwiazdy Śmierci czy pokładu statku lei z "Nowej Nadziei" fantazyjne fryzury Amidali, naiwna łatwość pokonywania dziesiątek robotów bojowych przez Qui-Gona i Obi-wana itd. Jedyne, co można "Mrocznemu Widmu" (i w ogóle całej nowej trylogii) zapisać na plus w porównaniu do starej trylogii, to wyraźna poprawa techniki walki na miecze świetlne - bo, doprawdy, w "Nowej Nadziei" Obi-wan i Vader machali mieczami tak powoli, jakby byli bawiacymi się dziećmi, a nie przeciwnikami walczącymi na śmierć i życie. W dwóch następnych częściach nie widać pod tym względem wyraźnej poprawy. W nowej trylogii to już wygląda znacznie bardziej wiarygodnie.

"Atak Klonów" byłby całkiem dobry, gdyby nie wątek romantyczny między Anakinem a Padme. Niektóre fragmenty za bardzo przypominają telenowelę.

"Zesmta Sithów" też posiada parę niewybaczalnych błędów - jak choćby łatwość, z jaką Anakin przeszedł na CSM, łatwość, z jaką z wrażliwego młodzieńca stał się ślepym wykonawcą poleceń Palpiego i bezlitosnym mordercą dzieci. To tak, jakby Sidious mu powiedział: "Chcesz być takim potężnym wampirem jak ja, to zacznij zabijać dziewice i pić ich krew". Anakin może i nie ufał Radzie Jedi, nie zgadzał się z Mace'em i Yodą, ale to nie jest powód, żeby od razu iść wyrzynać padawanów w Świątyni Jedi. Tak samo powodem do tego nie mogła być miłość do Padme - to było czyste wariactwo. Totalny absurd.
No i sam główny powód jego przejścia na CSM - chęć uratowania ukochanej żony - woła o pomstę do nieba. To całkowicie psuje klimat filmu.
Zresztą, w książce przetłumaczonej przez Piotra W. Cholewę "Powrót Jedi" (wydanej w Polsce w latach 90.) jest napisane, że duch Obi-wana powiedział Luke'owi, że kiedy Anakin został Sithem, nie podejrzewał, że jego żona jest w ciąży. Czyli twórcy "Zemsty Sithów" tego nawet nie czytali - albo pomimo to przekręcili treść na taką, żeby była sprzeczna.
Elektra - 2008-06-15, 19:01
:
BG napisał/a:
poza tym te wszystkie bajeczne wystroje pałaców, brak surowości klimatu Gwiazdy Śmierci czy pokładu statku lei z "Nowej Nadziei" fantazyjne fryzury Amidali,

No o to chodziło w NT. O pokazanie tych wszystkich różnic, tego jak było za Starej Republiki. Było fantazyjnie i kolorowo, przyszło Imperium i wszystko zmieniło.

BG napisał/a:
w "Nowej Nadziei" Obi-wan i Vader machali mieczami tak powoli, jakby byli bawiacymi się dziećmi, a nie przeciwnikami walczącymi na śmierć i życie.

Obi-wan miał już swoje lata i pewnie nie dbał o kondycję na Tatooine, a Vader przecież miał połowę nieswojego ciała. ;) Zauważ, że od samego początku "Nowej Nadziei" poruszał się dość powoli i niezgrabnie. To dopiero by było, gdyby zaczął potem takie balety jak NT.

BG napisał/a:
Anakin może i nie ufał Radzie Jedi, nie zgadzał się z Mace'em i Yodą, ale to nie jest powód, żeby od razu iść wyrzynać padawanów w Świątyni Jedi. Tak samo powodem do tego nie mogła być miłość do Padme - to było czyste wariactwo. Totalny absurd.

Wiesz, ta cała Rada już od dawna go zawodziła. Jak miał problem, to nie mógł się nim podzielić, nikt nie chciał mu pomóc, w końcu przelała się czara goryczy. ;) No i dlaczego niby powodem nie mogła być miłość? O.O A że wariactwo? Stres i te sprawy... ;) Dziwniejsze jest to, że nic nie powiedział Padme, kochał ją nad życie, ale wolał sam wszystko załatwić. 'Ty się nie martw, ja dam radę. Sam.'

BG napisał/a:
Czyli twórcy "Zemsty Sithów" tego nawet nie czytali - albo pomimo to przekręcili treść na taką, żeby była sprzeczna.


To było w książce, tak? Czy na filmie też? Jeśli tylko w książce, napisanej pewnie przez kogoś innego niż scenarzysta, to czy istnieje obowiązek czytania wszystkiego? Scenariusz został przygotowany, potem na jego podstawie napisano książkę, ale dla Lucasa kanonem jest film. To tak samo można by mieć pretensje, że George nie opierał się więcej na książce "Zemsta Sithó"w, która jest lepsza, głębsza i bardziej interesująca niż film.
BG - 2008-06-15, 19:14
:
Elektra napisał/a:
Było fantazyjnie i kolorowo, przyszło Imperium i wszystko zmieniło.

Pewnie fakt. Co nie zmienia faktu, że klimat ST mi się bardziej podobał - był bardziej mroczny i surowy, a przez to mniej dziecięcy.
Elektra napisał/a:
Obi-wan miał już swoje lata i pewnie nie dbał o kondycję na Tatooine, a Vader przecież miał połowę nieswojego ciała. Zauważ, że od samego początku "Nowej Nadziei" poruszał się dość powoli i niezgrabnie. To dopiero by było, gdyby zaczął potem takie balety jak NT.

No tak, to się zgadza, ale Luke? On też w ST machał mieczem śmiesznie powoli. Czy to znaczy, że po prostu chciał dostosować poziom do umiejętności swoich przeciwników? Taki szlachetny był? ;) Że nawet nie pozwolił sobie łatwo wygrać w pojedynkach, tylko ruszał się topornie?
Elektra napisał/a:
Jak miał problem, to nie mógł się nim podzielić, nikt nie chciał mu pomóc, w końcu przelała się czara goryczy.

I co, czy to powód, żeby zabijać padawanów, które przecież w Radzie nie były?
Elektra napisał/a:
No i dlaczego niby powodem nie mogła być miłość? O.O

Bo to nie jest normalne, że kocha się jedną osobę tak bardzo, że dla niej można wyrzynać setki innych, niewinnych osób. Zwłaszcza, że Palpi nie powiedział Anakinowi, jak się podtrzymuje życie u ludzi, którzy mają niedługo umrzeć (jak Padme w tym przypadku).
Elektra napisał/a:
Dziwniejsze jest to, że nic nie powiedział Padme, kochał ją nad życie, ale wolał sam wszystko załatwić. 'Ty się nie martw, ja dam radę. Sam.'

Fakt, to też dziwne.
Elektra napisał/a:
Jeśli tylko w książce, napisanej pewnie przez kogoś innego niż scenarzysta, to czy istnieje obowiązek czytania wszystkiego?

Oczywiście, że nie ma takiego obowiazku. Ale skoro książka traktuje o tym samym, o czym film, tylko z większą ilością szczegółów, to chyba każdy szanujący się twórca filmu przeczytałby książkę napisaną na podstawie scenariusza własnego filmu. ;Chociażby jako inspirację do tworzenia dalszych wątków w późniejscyh filmach.
Elektra napisał/a:
To tak samo można by mieć pretensje, że George nie opierał się więcej na książce "Zemsta Sithó"w, która jest lepsza, głębsza i bardziej interesująca niż film.

Książka "Zemsta Sithów" powstawała mniej wiecej równocześnie z filmem. A "Powrót Jedi" nie.
Ale zgadzam się, że książka jest głębsza i lepsza niż film.
Jander - 2008-06-15, 19:54
:
Osobiście wolę Nową Trylogię, chociaż muszę sobie przypomnieć Starą, bo choć widziałem ją tyle samo razy, to jednak było to już dawno. Niespecjalnie czuję "klimat" Starej Trylogii, którą rzekomo zatraciła nowa.
BG napisał/a:
I co, czy to powód, żeby zabijać padawanów, które przecież w Radzie nie były?

Nie padawanów, tylko zwykłych uczniów, padawan ma mistrza, uczniowie czekali do bodajże 15 roku życia aż jakiś mistrz Jedi bez padawana ich przyjmie. Jeśli taki się nie znajdował to byli zatrudniani w innych celach - jak np. lekarze. A powód był taki - Palpatine przekonał Anakina, że Rada Jedi chce obalić Senat i wprowadzić własne autorytarne rządy. Co robisz gdy chcesz zniszczyć jakąś organizację? Zabijasz jej członków, wszystkich. Gdyby pozostawił przy życiu uczniów to za kilkanaście lat wróciliby i pozbawiliby Palpatine'a i Anakina głów.
BG napisał/a:
Bo to nie jest normalne, że kocha się jedną osobę tak bardzo, że dla niej można wyrzynać setki innych, niewinnych osób. Zwłaszcza, że Palpi nie powiedział Anakinowi, jak się podtrzymuje życie u ludzi, którzy mają niedługo umrzeć (jak Padme w tym przypadku).
Hm, jest jakiś normalny powód wysłania na tamten świat setki niewinnych osób? Anakin popełniał po kolei przestępstwa Jedi - zakochał się, zabił plemię pustynnych, potem Mistrza Jedi, a później już mordował bez mrugnięcia okiem. Stopniowe łagodzenie sumienia.
Sithowie zrobili karierę na okłamywaniu i manipulowaniu - powiedział, że razem może znajdą sposób na uratowanie Padme - a Anakin tak bardzo bał się ją stracić, że zrobiłby wszystko. Poza tym to "wyższe dobro", wszak w sumie chciał razem z Padme rządzić Republiką wg. najwyższych (znaczy swoich) standardów. Pamiętaj co powiedział Yoda po przybyciu Anakina przed Radę Jedi - "Strach prowadzi do gniewu, gniew do nienawiści, a nienawiść prowadzi do cierpienia". Najpierw bał się stracić matkę, gdy ją stracił to tym bardziej bał się stracić Padme.
Anakin sam wolał wszystko załatwiać, bo taki miał charakter - sam sobie poradzę, sam uratuję was wszystkich, ja zostanę najpotężniejszym jedi, mnie będą wszyscy chwalić, mnie nie doceniają, to ja boję się ją stracić. A po jego przejściu na smolistą stronę mocy już patrzył wyłącznie na siebie, czym zabił Padme.
pozdrawiam
Terrapodian - 2008-06-15, 21:14
:
Elektra napisał/a:
a Vader przecież miał połowę nieswojego ciała

Ale nie zaszkodziło mu to pozbywać się Jedi podczas Wielkiej Czystki (czy jak to się tam tłumaczy) ;) . Więc znowu nie był taki niemrawy. Podobnie z Obi-Wanem.
Powód takiej walki był prosty - duża waga rękojeści mieczy. Aktorzy musieli trzymać je w obu rękach. O walce a'la Darth Maul mogli pomarzyć... lub bardziej trenować.
Elektra - 2008-06-16, 05:39
:
Terrapodian napisał/a:
lub bardziej trenować.

No właśnie, tutaj leży pies pogrzebany, brak treningu. Przez dwadzieścia lat sobie odpoczywali i używali do walki wyłącznie Mocy a nie jakiegoś machania mieczem. ;)

Terrapodian napisał/a:
Ale nie zaszkodziło mu to pozbywać się Jedi podczas Wielkiej Czystki (czy jak to się tam tłumaczy)

No ale jest powiedziane, że wszystkich zaszlachtował? Może używał podstępu? ;)


BG napisał/a:
ale Luke? On też w ST machał mieczem śmiesznie powoli.

Wcale nie aż tak powoli. Odbijał promienie lasera. ;P A że w złym stylu? Kto go miał nauczyć? Obi-wan miał malutko czasu, a Yoda zupełnie nie miał siły. A telepatycznie jakoś nie wychodziło. Filmy z instrukcjami przepadły...



Jander napisał/a:
Osobiście wolę Nową Trylogię, chociaż muszę sobie przypomnieć Starą, bo choć widziałem ją tyle samo razy, to jednak było to już dawno. Niespecjalnie czuję "klimat" Starej Trylogii, którą rzekomo zatraciła nowa.

Pomijając już klimat, kolory, efekty specjalne, walki na miecze świetlne, scenariusze (chociaż jak się zastanowić, to te w ST też nie są jakieś oryginalne), stwierdzam, że najbardziej zawiodłam się na bitwach kosmicznych w NT. Te z części IV, V i VI mogę oglądać wielokrotnie, nie nudzą mnie, a te nowe... aż szkoda gadać. "Mroczne widmo" - może byłoby interesująco, ale bitwa została pocięta i przepleciona ze znacznie bardziej ciekawym pojedynkiem oraz takim sobie odbijaniem królewskiego pałacu. A do tego wydaje się, że Anakinowi to wszystko udaje się przez przypadek, a nie dzięki jakimś umiejętnościom.
"Atak klonów" - tutaj w ogóle nie pamiętam żadnej bitwy w kosmosie. o_O
"Zemsta Sithów" - początkowa akcja mogłaby być interesująca, ale to przy pierwszym oglądaniu. Nie dość, że wskakujemy w połowie działań, to potem zalewa nas masa kolorów i jakieś robociki, które sprawiają, że zamiast emocji jest tylko śmiesznie.
Jander - 2008-06-16, 10:11
:
W Ataku Klonów w kosmosie rozgrywał się jedynie pościg Obiego za Jango Fettem, wg mnie całkiem niezły. A dla mnie to jasne, że autorzy postawili na mniejszą ilość walk w kosmosie, a więcej na pojedynki - zresztą NT wydaje się być postawionA bardziej na działania indywidualne, nie ma planowania, dowódców, ataków Imperium na bazę Rebeliantów ( ;) ). NT jest dużo mniej wojenna, wszak wojna zaczyna się z końcem drugiej części, a trzecia już opiera się prawie wyłącznie na przemianie Anakina. Do Starej Trylogii porównuję jedynie Mroczne Widmo, jest wg mnie kręcone w tamtym stylu, a różnica między MW a kolejnymi częściami jest dla mnie kolosalna (choć MW widziałem jakieś 10 razy, a następne części po dwa, więc mogłem wyłapać wszystkie nieścisłości etc. ;) )
BG - 2008-06-16, 12:07
:
Jander napisał/a:
padawan ma mistrza, uczniowie czekali do bodajże 15 roku życia aż jakiś mistrz Jedi bez padawana ich przyjmie.

Ee, czepiasz się. Poza tym, przeczytaj ksiażkę - tam jest napisane, że Anakin zabija "najpierw jednego, a potem drugiego padawana" - padawana, nie ucznia.
Jander napisał/a:
Palpatine przekonał Anakina, że Rada Jedi chce obalić Senat i wprowadzić własne autorytarne rządy. Co robisz gdy chcesz zniszczyć jakąś organizację? Zabijasz jej członków, wszystkich. Gdyby pozostawił przy życiu uczniów to za kilkanaście lat wróciliby i pozbawiliby Palpatine'a i Anakina głów.

Oczywiście, Rada Jedi chciała wg Palpiego i Anakina obalić senat, ale skoro tak, to dlaczego wybijania Jedi nie zaczął od mordowania członków Rady? Przecież, jeżeli już, to właśnie Rada "zatruwała" umysły kilkuletnich Jedi - więc gdyby zabił wtedy członków Rady, to tych uczniów nie miałby kto nauczyć, że Palpi jest zły i trzeba go obalić. I można by tym dzieciom wpoić ideologię Sidiousa, a może nawet przeciągnąć na CSM.
Jander napisał/a:
Anakin popełniał po kolei przestępstwa Jedi - zakochał się, zabił plemię pustynnych, potem Mistrza Jedi, a później już mordował bez mrugnięcia okiem.

To nie takie proste. Anakin zakochał się, bo był człowiekiem - który do 9 roku życia mieszkał z matką, którą kochał. Zabił Tuskenów, bo chciał pomściś śmierć ukochanej matki - a robił to w afekcie, a nie z premedytacją. Nie robił tego z większą świadomością, niż burza pustynna (tak było napisane w książce). Dooku zabił za podjudzeniem Sidiousa - a wiedział, że zabijając go, zemści się za obcięcie mu ręki i uratuje Republikę. Ale zabijanie dzieci to zupełnie co innego. Przypomina to raczej zachowanie psychopatycznego szaleńca, który jest przekonany, że zabija szatana, który tkwi w dziecku.
Jander napisał/a:
Sithowie zrobili karierę na okłamywaniu i manipulowaniu - powiedział, że razem może znajdą sposób na uratowanie Padme

A Nakina był na tyle głupi i łatwowierny, że mu uwierzył, a potem posłusznie wykonywał wszyskie polecenia Sidiousa, które nie miały nic wspólnego z ratowaniem Padme (może poza zabiciem Nute'a Gunray'a).
Jander napisał/a:
Pamiętaj co powiedział Yoda po przybyciu Anakina przed Radę Jedi - "Strach prowadzi do gniewu, gniew do nienawiści, a nienawiść prowadzi do cierpienia".

Ależ ja pamiętam. Tylko że Anakin tego nie pamiętał. ;) A powinien był.
Jander napisał/a:
Anakin sam wolał wszystko załatwiać, bo taki miał charakter - sam sobie poradzę, sam uratuję was wszystkich, ja zostanę najpotężniejszym jedi, mnie będą wszyscy chwalić, mnie nie doceniają, to ja boję się ją stracić

A jednak nie planował sam uratować Padme, tylko z pomocą Palpiego.
Terrapodian napisał/a:
Powód takiej walki był prosty - duża waga rękojeści mieczy. Aktorzy musieli trzymać je w obu rękach.

Czyli rekwizyty-miecze używane w ST były cięższe niż używane w NT? Wtedy jeszcze nie było tak lekkiego plastiku?
Elektra napisał/a:
Wcale nie aż tak powoli. Odbijał promienie lasera.

Tylko w jednej scenie w "Powrocie Jedi". Podczas pojedynku z Vaderem już znowu wolniej pracował mieczem. A w pozostałych dwóch częściach ST?
Elektra - 2008-06-16, 13:13
:
BG napisał/a:
to dlaczego wybijania Jedi nie zaczął od mordowania członków Rady?

A nie było czasem tak, że większość Rady była gdzie indziej? Brała udział w wojnie i towarzyszyła armiom klonów? Yoda był na Kashyyyk (czy jak to się zwało), Obi-wan tropił Generała Gerviousa (sorry, jeśli źle napisałam). Kto został na Coruscant?

BG napisał/a:
A Nakina był na tyle głupi i łatwowierny, że mu uwierzył, a potem posłusznie wykonywał wszyskie polecenia Sidiousa, które nie miały nic wspólnego z ratowaniem Padme

Był głupi? Może i tak. Łatwowierny? Może i tak. Nie myślał logicznie, był w szale, a może i Sidious wpływał na niego mentalnie również?


BG napisał/a:
Tylko że Anakin tego nie pamiętał. ;) A powinien był.

Dlaczego? Może akurat wyleciało mu to z głowy, zajętej ważniejszymi problemami? ;)

BG napisał/a:
Czyli rekwizyty-miecze używane w ST były cięższe niż używane w NT? Wtedy jeszcze nie było tak lekkiego plastiku?

:DDD

BG napisał/a:
A w pozostałych dwóch częściach ST?

A w pozostałych był jeszcze żółtodziobem. Uczył się. ;P Swoją drogą, dla mnie znacznie bardziej emocjonująca jest ostatnia walka Luke'a z Vaderem (której towarzyszy najlepsza muzyka w całej Sadze), niż którakolwiek walka z NT. Jasne, podobały mi się, gdy oglądałam je pierwszy raz, ale były tylko widowiskowe.
Jander - 2008-06-16, 13:33
:
Może i się czepiam - jeśli zostali nazwani padawanami to był to błąd, wg kanonu padawan to uczeń Mistrza Jedi, a nie zwykły młodzik, jakich pozabijał Anakin. Obi został padawanem dopiero gdy Qui-Gonn zdecydował się wziąć go na swojego ucznia (po tym jak pozbył się swojego byłego ucznia, który się zesmolił ;) ).
To była wojna i łatwiej byłoby uciec młodym uczniom niż przesmolić ich wszystkich.
Nie wydaje mi się, żeby Anakin był taki głupi i łatwowierny - Palpatine potrafił zmanipulować każdego, nawet Rada Jedi mu przez pewien czas wierzyła, więc wyrzucanie Anakinowi głupoty jest nieporozumieniem. Reprezentant Rady Jedi, który jako jedyny został na Coruscant, Mace Windu, chciał zabić Sidiousa, który jak sam mówisz był jedyną możliwością uratowania Padme, więc czyny Anakina miały chronić jego nowego mistrza. Rozumiem, że chciałbyś, żeby postępował racjonalnie, ale to był na szczęście człowiek a nie robot ;)
Anakin zlekceważył słowa Yody tak jak zrobiłby to każdy z nas - człowiek w jego wieku uważa, że może wszystko i jest nieśmiertelny. Nie oczekuj racjonalnego zachowania...
pozdrawiam
ElaineBlath - 2008-06-16, 15:19
:
1. Anakin nie zaczął od mordowania Rady Jedi, bo był już podwładnym Palpatine'a. Wykonywał jego zlecenia, nie mógł beztrosko latać po wszystkich planetach i pojedynczo szukać każdego Mistrza Jedi, który mu podpadł. Tym bardziej, że można się domyślić, iż jako uczeń Lorda Sithów znał jego plany, a jak wiadomo Palpatine zlecił zabicie członków Rady swoim żołnierzykom, więc zadania by się powielały.

2. To, że Anakin zaczął nagle z taką łatwością poddawać się woli Sitha i mordować niewinnych uczniów Jedi nie jest bynajmniej absurdem, to można w logiczny i wręcz oczywisty sposób wytłumaczyć. W Ataku Klonów przemawiała już przez niego Ciemna Strona, podczas rąbania Ludzi Piasku w akcie zemsty za matkę. Sam Skywalker uznał wtedy, że to nie było naturalne i nie należało do zachowań rycerza Jedi. Miał też wiele myśli przeciwko Obi-Wanowi i Radzie, które ujawniał np. Padme. Wybranie Palpatine'a na mistrza, to jedynie ukoronowanie powoli rozwijającej się w Anakinie Ciemnej Strony. W Ataku Klonów pokazał, że może się zachować nieracjonalnie przez zbyt wielkie przywiązanie do rodziny, którego jako Jedi miał się wystrzegać. W Zemście Sithów po prostu to powtórzył, z większą siłą.

3. Co do wspomnianych nieudolnych walk na miecze świetlne w ST, to myślę, że chodziło zwyczajnie o możliwości techniczne :mrgreen: A surowość wspomnianej ST wynika właśnie z ich małego braku. Z pewnością filmy te kręcone obecnie nie wyglądałyby właśnie tak surowo i poważnie.

4. Jeśli chodzi o niedociągnięcia w Zemście Sithów odnośnie Nowej Nadziei (książki), to przecież reżyser ma tutaj wolną rękę do własnej interpretacji. Mógł więc równie dobrze dokonać większej ilości zmian.
Elektra - 2008-06-16, 18:53
:
ElaineBlath napisał/a:
to myślę, że chodziło zwyczajnie o możliwości techniczne

No to jest oczywiste, ale tak przyjemnie sobie pogdybać. XD I poszukać nieścisłości. Dobrze, że nie było takich możliwości tworzenia efektów przy tworzeniu ST. Przynajmniej twórcy musieli pokombinować. Dzięki temu mamy właśnie taką surowość. Obawiam się, że gdyby były możliwości, postawiono by na efekty specjalne i interesującej treści byłoby jeszcze mniej.

ElaineBlath napisał/a:
Jeśli chodzi o niedociągnięcia w Zemście Sithów odnośnie Nowej Nadziei (książki), to przecież reżyser ma tutaj wolną rękę do własnej interpretacji. Mógł więc równie dobrze dokonać większej ilości zmian.

Teoretycznie tak. Ale do obu filmów scenariusze pisał George, oba też wyreżyserował. Trochę dziwnie, jak zmienia tak przyszłość. ;)
ElaineBlath - 2008-06-16, 19:31
:
Ale George nie pisał książki. Nie nam zresztą rozstrzygać jak myślał mistrz i dlaczego różnych rzeczy dokonał. To tylko do mistrza należy :mrgreen:
BG - 2008-06-16, 20:09
:
Elektra napisał/a:
A nie było czasem tak, że większość Rady była gdzie indziej? Brała udział w wojnie i towarzyszyła armiom klonów? Yoda był na Kashyyyk (czy jak to się zwało), Obi-wan tropił Generała Gerviousa (sorry, jeśli źle napisałam).

No fakt, na Corusant chyba nikt z Rady nie został. Ale - jak odniesiesz się do tego, co napisałem w tym drugim zdaniu: "Przecież, jeżeli już, to właśnie Rada "zatruwała" umysły kilkuletnich Jedi - więc gdyby zabił wtedy członków Rady, to tych uczniów nie miałby kto nauczyć, że Palpi jest zły i trzeba go obalić. I można by tym dzieciom wpoić ideologię Sidiousa, a może nawet przeciągnąć na CSM."
Bo jak dla mnie, w dalszym ciagu wydaje mi sie mocno naciągane to, że Anakin tak szybko zgodził się wyżynać tych uczniów.
(Generała Grievousa, nawiasem mówiąc)
Elektra napisał/a:
Nie myślał logicznie, był w szale, a może i Sidious wpływał na niego mentalnie również?

Sama przyznajesz, że był szalony. ;) Ale znacznie bardziej, niż w AOTC.
A Sidious nie podporządkował go sobie mentalnie, bo Vader najpierw proponował Padme obalenie go, a potem to samo Luke'owi. A w "Cieniach Imperium" nawet zostało to dokładniej powiedziane: "Vader powiedział Palpatine'owi, że luke przyłączy się do nich albo zginie. Nie było to całkowitą prawdą - Luke przyłączy się do niego albo zginie". I: "Jak to dobrze, że Imperator nie potrafił czytać w myślach. Cóż, gdyby potrafił, już dawno zniszczyłby Vadera za krytykanctwo czy zgoła zdradę."
Elektra napisał/a:
dla mnie znacznie bardziej emocjonująca jest ostatnia walka Luke'a z Vaderem (której towarzyszy najlepsza muzyka w całej Sadze), niż którakolwiek walka z NT.

Dla mnie też. Z tą muzyką też się zgadzam. Co nie zmienia faktu, że technika szermiercza jest nieporównywalnie lepsza w NT, niż w ST.
A z tymi rękojeściami mieczy, to o co w ogóle chodziło? Bo nie zrozumiałem... Skąd informacja, że w ST te rękojeści były cięższe?
Jander napisał/a:
Palpatine potrafił zmanipulować każdego, nawet Rada Jedi mu przez pewien czas wierzyła, więc wyrzucanie Anakinowi głupoty jest nieporozumieniem.

Tak, tylko że akurat manipulacja Skywalkerem była po prostu znacznie mniej wiarygodna, przynajmniej w filmie - bo w ksiażce to już co innego. No i ta manipulacja polegała na czym innym. Poza tym, Rada Jedi zauważyła, że Palpi rządzi galaktyką, i wiedziała, że trzeba go będzie zdjąć ze stanowiska.
Jander napisał/a:
Reprezentant Rady Jedi, który jako jedyny został na Coruscant, Mace Windu, chciał zabić Sidiousa, który jak sam mówisz był jedyną możliwością uratowania Padme, więc czyny Anakina miały chronić jego nowego mistrza.

Podczas sceny z Mace'em to postępowanie Sidiousa było tak naiwne i naciągane, że trzeba było być ostatnim idiotą, żeby się na to nabrać. Najpierw krzyczy do Mace'a: "No, no, YOU will die!", potem razi go błyskawicami, a potem jęczy, że jest słaby, i błaga Mace'a, żeby go nie zabijał - mimo że sam chwilę wcześniej wrzeszczał, że go zabije. Najpierw mówił Skywalkerowi, że jest potężny, a potem na każdym kroku udowadniał mu, jaki jest słaby.
Jander napisał/a:
człowiek w jego wieku uważa, że może wszystko i jest nieśmiertelny

Wypraszam sobie. :D
ElaineBlath napisał/a:
W Ataku Klonów przemawiała już przez niego Ciemna Strona, podczas rąbania Ludzi Piasku w akcie zemsty za matkę. Sam Skywalker uznał wtedy, że to nie było naturalne i nie należało do zachowań rycerza Jedi.

Jak juz pisałem - to było co innego, bo w afekcie. W świątyni Jedi było z premedytacją.
Elektra - 2008-06-16, 20:39
:
BG napisał/a:
I można by tym dzieciom wpoić ideologię Sidiousa, a może nawet przeciągnąć na CSM."


A może Sidious nie potrzebował takiego stada uczniów? Może chciał budować potęgę od nowa. Może w ten sposób miał zamiar przywiązać do siebie Anakina? Cała masa jest powodów.

BG napisał/a:
Bo jak dla mnie, w dalszym ciagu wydaje mi sie mocno naciągane to, że Anakin tak szybko zgodził się wyżynać tych uczniów.

To jest naciągane dla wszystkich. Niedoróbka. Jakby dłużej miało trwać, to nie starczyłoby filmu. Może jeszcze tak: w tej właśnie chwili zabił Mistrza Jedi. Sprzeciwił się (i to w jaki sposób) temu, w co połowę życia wierzył, całe jego życie się rozsypało. A Palaptine wyciągnął pomocną dłoń. Anakin dopiero co dowiedział się, kim jest Sidious, poleciał do Jedi, a oni co? Siad. Zostań w domu, my się tym zajmiemy.

Jak Cię to tak bardzo gnębi, to poczytaj dokładniej książkę (tam jest to trochę bardziej wiarygodnie wytłumaczone), albo: napisz do Lucasa i zapytaj, czemu tak skaszanił tę scenę.

BG napisał/a:
Sama przyznajesz, że był szalony

A mnie się zdawało, że od samego początku to twierdziłam. Że nie myślał logicznie, był w szoku, szalony i inne takie.

BG napisał/a:
A Sidious nie podporządkował go sobie mentalnie

Nie mówiłam, że podporządkował, tylko że na niego wpływał. Tak delikatnie.
Toudisław - 2008-06-16, 20:43
:
Elektra napisał/a:
A może Sidious nie potrzebował takiego stada uczniów? Może chciał budować potęgę od nowa. Może w ten sposób miał zamiar przywiązać do siebie Anakina?

Historia CSM dawała jasne wskazówki, że jak było za dużo uczniów wybuchały wojny pomiędzy adeptami. Zostało więc na zasadzie Mistrz- Uczeń.
BG - 2008-06-16, 20:48
:
Elektra napisał/a:
A może Sidious nie potrzebował takiego stada uczniów?

Nawet jeśli, to po wymordowaniu członków Rady ci uczniowie staliby się niegroźni dla Sidiousa.
Elektra napisał/a:
Anakin dopiero co dowiedział się, kim jest Sidious, poleciał do Jedi, a oni co? Siad. Zostań w domu, my się tym zajmiemy.

Tak przy okazji, to ciekaw jestem, czy w filmie (nie książce) Anakin też wiedział, że Palpi, zanim został powalony przez Windu w pojedynku, zabił 3 mistrzów Jedi.
Elektra napisał/a:
Jak Cię to tak bardzo gnębi, to poczytaj dokładniej książkę

Przeczytałem. I pamiętam, że tam jest napisane m.in. "ważąc egzystencję całego zakou jedi przeciw życiu Padme. Nie było porównania". O to chodzi?
Elektra napisał/a:
na niego wpływał. Tak delikatnie.

W jaki sposób? Wiem tyle, że tłumaczył mu różnice między Jedi a Sithami, o tym, że wszyscy, którzy zdobyli władzę i potęgę, boją się ją utracić - w tym Jedi. Ale czy to jest wpływanie mentalne, czy może tylko wpajanie swoich poglądów?
Elektra - 2008-06-16, 21:03
:
Jak chce mieć się spokój to trzeba zawsze wszystkich wymordować. Do najmłodszego człowieka. Bo potem od dorośnie i będzie się mścić. Nie mieli pewności, że zabiją wszystkich starszych Yedi, więc na wszelki wypadek pozbyli się potencjalnego zagrożenia.

Zadajesz za trudne pytania. Ja książkę czytałam dawno, filmy oglądałam też pewien czas temu i nie pamiętam takich szczegółów. Można sobie tylko gdybać. Nie wiem, czego Ty oczekujesz? Że wytłumaczymy wszystkie niejasności, niedociągnięcia i potknięcia? Że też jeszcze nie wspomniałeś o rozmowie bliźniąt, gdy Luke pyta o prawdziwą matkę Lei, a ta mówi, że ją pamięta i takie tam...


BG napisał/a:
Ale czy to jest wpływanie mentalne, czy może tylko wpajanie swoich poglądów?

Pamiętasz z "Nowej Nadziei" słowa Obi-wana do Szturmowców: "to nie są roboty, których szukacie"? O taki wpływ mi chodzi.
ElaineBlath - 2008-06-16, 21:11
:
BG napisał/a:

ElaineBlath napisał/a:
W Ataku Klonów przemawiała już przez niego Ciemna Strona, podczas rąbania Ludzi Piasku w akcie zemsty za matkę. Sam Skywalker uznał wtedy, że to nie było naturalne i nie należało do zachowań rycerza Jedi.

Jak juz pisałem - to było co innego, bo w afekcie. W świątyni Jedi było z premedytacją.

Bardzo ciekawe, po czym to poznać?
W świątyni to właśnie wpływ CSM sprawił, że zachował się jak tyran.
BG - 2008-06-17, 18:12
:
Elektra napisał/a:
Że też jeszcze nie wspomniałeś o rozmowie bliźniąt, gdy Luke pyta o prawdziwą matkę Lei, a ta mówi, że ją pamięta i takie tam...

Fakt, to też niedociągnięcie. Chociaż, z drugiej strony, z tego, co wiem, to głęboko w pamięci człowieka tkwią wspomnienia nawet jeszcze z okresu życia płodowego, więc może Leia po prostu zachowała w pamięcia pierwsze sekundy swojego życia, kiedy to jej matka umierała?
Elektra napisał/a:
Pamiętasz z "Nowej Nadziei" słowa Obi-wana do Szturmowców: "to nie są roboty, których szukacie"? O taki wpływ mi chodzi

Owszem, pamiętam. Ale też Anakin nie powtarzał ślepo tego, co Palpi mu powiedział.
ElaineBlath napisał/a:
Bardzo ciekawe, po czym to poznać?

Po śmierci matki szalał i rozpaczał z tego powodu. I w szale wyciął wzystkich oprawców swojej matki i ich krewnych i znajomych. Zemsty dokonuje się zazwyczaj w afekcie, nie majac kontroli nad tym, co sie robi (zresztą, sam już przytaczałem słowa, że Anakin nie robił tego bardziej świadomie, niż burza na pustyni).
Ze świątynią Jedi tylo patrzył srogo zza kaptura na niewinne dziecko, które mówi mu, że klonów jest zbyt wiele i że trzeba coś zrobić. Po czym wyciąga miecz... to było co innego. Tak samo jak czym innym niż rzeź w obozie Tuskenów było zabicie bezbronnego i pozbawionego obu dłoni hrabiego Dooku.
Elektra - 2008-06-17, 18:19
:
Obejrzyj jeszcze raz scenę rozmowy Luka i Lei i zastanów się, czy mowa jest o sekundach, czy raczej o dłuższym okresie życia.

I rusz trochę wyobraźnią, nie bierz wszystkiego tak strasznie dosłownie, chodziło mi ogólnie o wpływ mentalny, a nie identyczną sytuację.
Toudisław - 2008-06-17, 19:17
:
BG napisał/a:
Owszem, pamiętam. Ale też Anakin nie powtarzał ślepo tego, co Palpi mu powiedział.

Nie musiał. Wpływ mógł być bardziej subtelny. pozornie słabszy ale działający na większą skale.
BG napisał/a:
Zemsty dokonuje się zazwyczaj w afekcie, nie majac kontroli nad tym, co sie robi (zresztą, sam już przytaczałem słowa, że Anakin nie robił tego bardziej świadomie, niż burza na pustyni).

Zemsta najlepiej smakuje na zimno. Dał się ponieść nienawiść.
BG napisał/a:
Tak samo jak czym innym niż rzeź w obozie Tuskenów było zabicie bezbronnego i pozbawionego obu dłoni hrabiego Dooku.

Nie idealizuj Jedi :P Oni przed upadkiem Starej Republiki nie byli tacy świeci. To byli zimnokrwiści mordercy. Pełne posłuszeństwo, 0 emocji, 0 pytań. Anakin był żołnierzem i zabijał na rozkaz.
ElaineBlath - 2008-06-17, 20:44
:
BG napisał/a:

ElaineBlath napisał/a:
Bardzo ciekawe, po czym to poznać?

Po śmierci matki szalał i rozpaczał z tego powodu. I w szale wyciął wzystkich oprawców swojej matki i ich krewnych i znajomych. Zemsty dokonuje się zazwyczaj w afekcie, nie majac kontroli nad tym, co sie robi (zresztą, sam już przytaczałem słowa, że Anakin nie robił tego bardziej świadomie, niż burza na pustyni).
Ze świątynią Jedi tylo patrzył srogo zza kaptura na niewinne dziecko, które mówi mu, że klonów jest zbyt wiele i że trzeba coś zrobić. Po czym wyciąga miecz... to było co innego. Tak samo jak czym innym niż rzeź w obozie Tuskenów było zabicie bezbronnego i pozbawionego obu dłoni hrabiego Dooku.

To Twoje działanie w afekcie w rzeczywistości jest niczym innym, jak działaniem na Anakina Ciemnej Strony Mocy, co sam powiedział. I co później się powtarzało, ale wyglądało na bardziej bestialskie zachowanie, bo CSM się w nim rozwijała. I pomyśl, że równie dobrze na jego umysł wpłynął Palpatine. Zauważ, jak bardzo zmienił jego sposób myślenia.
BG - 2008-06-18, 20:21
:
Toudisław napisał/a:
Zemsta najlepiej smakuje na zimno. Dał się ponieść nienawiść

Nienawisć nie jest zimna. Nirenawiść jest bardzo silną. negatywną emocją, pragnieniem niszczenia, rozszarpywania na strzępy, rąbania siekierą, mieczem, maczugą itd. - czyli właśnie działania w afekcie - bo działanie w afekcie to działanie pod wpływem emocji właśnie.
Toudisław napisał/a:
To byli zimnokrwiści mordercy

Juedi nigdy nie zabijali, jeśli nie musieli. Zresztą sam Windu powiedział: :"Jesteśmy strażnikami pokoju, nie żołnierzami."
Toudisław napisał/a:
Pełne posłuszeństwo, 0 emocji, 0 pytań.

To dotyczyło klonów, nie Jedi przecież. o_O Bo to klony były tak zaprogramowane - na wykonanie każdego rozkazu. A Jedi - zdarzało się, że działali np. w pojedynkę - i wtedy sami musieli podejmować decyzje.
Nabu Nezzar - 2008-06-21, 23:22
:
Wszystkim fanom Gwiezdnych Wojen polecam obejrzeć Blue Harvest. To specjalny, ponad 40-minutowy odcinek Family Guy'a poświęcony Star Warsom a konkretnie Nowej Nadziei. Właściwie to jest Nowa Nadzieja tylko, że w rolach głównych występują bohaterowie kreskówki.
Bardzo dobre wykonanie pod względem technicznym, wierne oddanie klimatu SW (wygląd! cytaty!) no i przede wszystkim całą masa zabawnych tekstów i nawiązań.

- Nie jesteś za gruby jak na szturmowca? :mrgreen:
Toudisław - 2008-06-21, 23:33
:
BG napisał/a:
Nienawisć nie jest zimna.

Nienawiść jest zimna. Bo nienawiść jest czymś stałym, a nie zmiennym jak gniew. Prawdziwa nienawiść jest stała jak góra i zimna jak lód.
BG napisał/a:
Juedi nigdy nie zabijali, jeśli nie musieli.

Słowo "musieć" się zmienia. Nie zabijali, jak nie musieli, ale też nie zawahali się zabić. Jak się czyta książki pokazujące starą Republikę, to Jedi dużo trudniej polubić. Potrafili się mocno mieszać w politykę.
BG napisał/a:
"Jesteśmy strażnikami pokoju, nie żołnierzami."

Armia ZSRR też byłą strażnikiem pokoju. :P To tylko tytuł. Sorry, ale tysiące rycerzy walczyło razem z klonami na różnych planetach, więc trudno powiedzieć, że nie byli żołnierzynami.
BG napisał/a:
To dotyczyło klonów, nie Jedi przecież. o_O

A zakon nie uczył nieposłuszeństwa? Nie uczył, że emocje są złe. Miłość, Nienawiść, Strach. Duszono w nich ludzkie emocje. To dlatego szkolenie zaczynało się tak młodo i Rycerze nie znali swoich rodzin.
BG napisał/a:
i wtedy sami musieli podejmować decyzje.

Wedle wcześniej wydanych rozkazów.
Nabu Nezzar - 2008-07-15, 20:56
:
Magia Gwiezdnych Wojen wciąż silna jest!

Weekend upłynął u mnie pod znakiem Gwiezdnych Wojen. Obejrzałem wszystko co mam czyli starą i nowa trylogię oraz 3 sezony Wojen Klonów. No i co tu dużo mówić - wrażenia nadal są niesamowite, nawet gdy ogląda się wszystko już po raz n-ty. Ale pierwszy raz jako całość, po kolei. Przede wszystkim zupełnie inaczej patrzy się teraz w starej trylogii na Vadera. Wiadomo - nie bezduszny, czarny charakter, lecz postać tragiczna. Co jeszcze? Właściwie pod względem klimatu obie trylogie się nie różnią i obie ogląda się tak samo dobrze. Dlatego też narzekanie starych fanów na miałkość i beznadziejność nowe trylogii uważam za zwykłe pieprzenie :-P No dobrze... W starej rządzi Han Solo i jest tam jednak ta specyficzna magia (co jest pewnie wynikiem upływu lat i legendy, która urosła w tym czasie)... Ale w nowej są za to dynamiczniejsze pojedynki Jedi vs Sith i efektowniejsze bitwy. Nawet pomimo tego, że starą trylogię mam już po przeróbkach w tej samej wersji co na dvd (m.in. w Powrocie Jedi na końcu pojawia się Hayden Cristiansen a nie aktor, który grał Vadera w ST; to nie Greedo pierwszy strzela do Hana w NN).

P.S. Sawyer z Lost to wykapany Han Solo - mimika, gesty, sposób mówienia, głos czy wreszcie charakter... Już wiem na kim wzorował się Josh Holloway.
Mikael - 2008-09-19, 21:56
:
ogladalem gwiezdne wojny ale magii to w nich za wiele nie ma jak patrzec na inne fantasy. Pioruny i takie odpychanie (telekineza) wystepuja ale tylko niektorzy moga ich uzywac i to sa jedi albo ci drudzy. Ale zwykli zolnierze czy rycerze tak nie maja no i to sie nazywa moc w tym swiecie. Dzisiaj byla zemsta sithów w telewizji i tam wlasciwie bylo wszystko to co potwierdzilem w tym poście. A film spoko jak inne czesci lubie ogladac. Anakin rzadzi!!!
Tigana - 2008-09-23, 17:05
:
W związku z emisją GW w TVP ESENSJA przypomniała arcyciekawy blok tematyczny. Szczególnej uwagi polecam artykuł opowiadający o pracach nad pierwszym filmie: Jak Lucas zmienił wszystko Mocna rzecz.
You Know My Name - 2008-09-26, 15:33
:
Magia oczywiscie jest. Dwojaka.
1982. Warszawa. Relax. Na scianie kina duzy plakat z R2D2, C3PO i chyba Wookie'm. Od tego momentu zostalem fanem SW. Epizod 6 ogladalem na pirackim pokazie w malym klubiku na warszawskich Stegnach lata przed kinowa premiera. A nastepnie epizod 4 obejrzany w jakis lany poniedzialek dawno temu.
A potem reedycja, kina juz inne, jakosc inna, wszystko inne oprocz checi aby obejrzec.

A potem pierwsze trzy epizody, ktore odzieraly cykl z magii innego typu.
Magii buntu szlachetnych przeciwko zlemu imperium. Inna sprawa, ze glebia scenariusza SW przewyzszaja "Pampaliniego, Lowce zwierzat" tylko o wlos. Okazalo sie ze wszystko jest tylko efektem intrygi jednego Sitha, ktora bardzo szczesliwie udaje sie przeprowadzic. Ze historia wyglada jak wersja s-f upadku rzymskiej republiki, tylze ze z hepiendem.
Zawsze jesli moge ogladam te filmy, zawsze kiedy leca w TV, a od czasu do czasu na divx. Zawsze kiedy ktos sie mnie pyta, co ja w tym widze, odpowiadam, ze to byl (Imperium Kontatakuje) moj pierwszy film, na ktory poszedlem do Relaxu. Starsi sa w stanie zrozumiec, reszcie wiecej nie tlumacze, nie ma sensu. Mozna mowic, ze jesli chodzi o poziom przelomu w kinie sf to Matrix przy SW Episode IV to Burek, ale po co. Nalezy ogladac.
Prev - 2008-09-27, 00:17
:
Poczytałem se ogólnie posty BG i tak se dam kilka przemyśleń.
1) Anakin od wieku nastolatka schodził na ciemną stronę mocy, coraz bardziej się do niej zbliżał, a Palpatine po prostu go lekko "popchnął" w otchłań igrając jego uczuciem do Padme. Ponadto właśnie to uczucie było już drogą na ciemną stronę, podstawową cechą Jedi jest brak emocji, oni kierują się rozumem, Anakin tego nie potrafił, był zbyt impulsywny, zbyt porywczy. Można też zauważyć jak bardzo wyróżniał się swoim czarnym strojem w świątyni, był niepokorny i to również prowadziło go do upadku (czy jak kto woli, do osiągnięcia większej potęgi). Wymordowanie Tuskenów na Tatooine było niczym innym jak przykładem odebrania złego treningu Jedi, po pierwsze - bo poleciał w ogóle do swojej matki (Jedi nie mają rodziny, nie mają przeszłości, Anakin był szkolony w starszym wieku niż inni, oni nie pamiętali swoich rodziców) i dał się po raz kolejny ponieść emocjom.
2) Podstawowa różnica między Sithami i Jedi kryje się właśnie w podejściu do emocji. Podczas gdy ci pierwsi wkładają całą pasję, gniew, miłość do przemocy w to co robią, ci drudzy pozostają zawsze spokojni i opanowani. Pokazuje to tą jasną i podstawową tezę - to emocje prowadzą na ciemną stronę, to one niszczą i deprawują, bo razem z nimi przychodzi też chciwość. Chce się być coraz potężniejszym, chce się wszystko kontrolować. I a propos mocy, nauki Jedi głoszą że należy podporządkować się mocy, działać z jej prądem, iść na fali, podczas gdy nauki Sithów mówią o kontrolowaniu mocy. Z resztą nauki sithów mówią o kontrolowaniu wszystkiego po za emocjami.
3) Nie czyni to jednak z Jedi zimnokrwistych zabójców, oni mają się kierować rozumem, oni mają rozpatrywać co jest dobre, a co nie i w razie konieczności wybrać mniejsze zło (Pamiętna scena w gabinecie - Mace Windu, Palpatine i Anakin). Oni mają chronić, nie zabijać. Jedi używają przemocy tylko w ostateczności, sithowie używają przemocy jako pierwszej i najskuteczniejszej formy negocjacji.
4) Jedi mieszają się w politykę na polecenie senatu, są obrońcami galaktyki i każdy się dwa razy zastanowi zanim stanie przeciwko Jedi. Oni zostali dołączeni do armii republiki jako "jednostki elitarne" - zarówno na polu bitwy, jak i dyplomacji.
5) Darth Vader był nawet przez Palpatina uważany za "niestabilnego ucznia". Pewnie niewielu o tym wie, ale prawdopodobnie (bo nie wiadomo kto dokładnie) Palpatine odrodził Dartha Maula (jako klon z jego DNA) i wysłał przeciwko Vaderowi, to miał być test. Albo Maul wygra i na nowo stanie się uczniem, albo wygra Vader, udowadniając swą lojalność i siłę. Ostatecznie wygrał ten drugi, odnosząc potworne obrażenia, ale się pozbierał. Choć podczas walki Maul powiedział że nienawidzi Vadera, bo ten ma w sobie za dużo z Jedi i tylko ukrywa to pod przykrywką ciemnej strony. Cóż... Tak jakby miał rację :P
Sawassas - 2008-09-27, 11:13
:
Jestem takim średnim fanem, bo nie pamiętam wszystkich filmów i teraz sobie przyp0ominam :roll:
Widzę, że nasze forum opętał jakiś Star Łorsowy demon... złe przeczucia mam :-x
KreoL - 2008-09-27, 11:41
:
Sawassas napisał/a:
złe przeczucia mam


źle źle źle, mówi się: wyczuwam zakłócenia mocy xD

I tak jeden jest tylko dżedaj na ziemia :) Star faktor - dla koledzy Staszek ^^
Ł - 2008-09-27, 13:06
:
Prev napisał/a:

5) Darth Vader był nawet przez Palpatina uważany za "niestabilnego ucznia". Pewnie niewielu o tym wie, ale prawdopodobnie (bo nie wiadomo kto dokładnie) Palpatine odrodził Dartha Maula (jako klon z jego DNA) i wysłał przeciwko Vaderowi, to miał być test. Albo Maul wygra i na nowo stanie się uczniem, albo wygra Vader, udowadniając swą lojalność i siłę. Ostatecznie wygrał ten drugi, odnosząc potworne obrażenia, ale się pozbierał. Choć podczas walki Maul powiedział że nienawidzi Vadera, bo ten ma w sobie za dużo z Jedi i tylko ukrywa to pod przykrywką ciemnej strony. Cóż... Tak jakby miał rację :P

Zanim wejdziesz w konspiracyjy ton "niewielu o tym wie" może uprzedziłbyś że ta historia pochodzi z niekanonicznego komiksu?
Uriel - 2009-07-21, 21:09
:
I znowu uprawiam forumową nekromancję... Tylko nie bijcie :P

Jak w polskim tłumaczeniu brzmi nazwa państwa Chissów? Na potrzeby mojej kampanii SWd20 przetłumaczyłem to jako "Hegemonia Chissów", ale mam wrażenie że nie o to chodziło autorom. Znaczy... Nazwa może i fajnie brzmi, ale gracze czekają tylko na pierwsze niszczyciele gwiezdne, bo Hegemonia to prawie jak Imperium ;)
KreoL - 2009-07-21, 22:33
:
A nie nazywało się to przypadkiem 'Dynastia Chissów' z rodami panującymi? Przynajmniej takie określenie jest w moich ksiażkach T.Zahna.
Uriel - 2009-07-23, 21:15
:
Dzięki za pomoc :) Nigdy mnie średnio nie interesował wątek "Outbound Flight", więc moja wiedza o Chissach ogranicza się do cyklu o Thrawnie i tekstów z Wookiepedii. Podobnie nie wciągnęły mnie Wojny Rojów. Teraz się biorę za cykl o Drugiej Galaktycznej Wojnie domowej, a potem usiłuję skądś zdobyć Omen.

Biorąc pod uwagę że kampanię toczymy w okresie pomiędzy KotOR2 a SW: Old Republic, to myślę że przez 3800 lat mogło dojść do zmiany nazwy ;) Zresztą - opracowanie tła politycznego państwa Chissów sobie zostawiłem na następną sesję, więc mam czas sprawę przemyśleć. Na razie uświadomiłem moją drużynę że rzucanie się frachtowcem na dwa drednoty to NIE jest dobry pomysł :badgrin:
BG - 2014-12-18, 23:39
:
Zapewne większość z was słyszała o mającej nastąpić za rok premierze siódmej części SW, "Przebudzenie Mocy", i być może widziała ten trailer.
https://www.youtube.com/watch?v=OMOVFvcNfvE

Jakie macie przewidywania, oczekiwania, nadzieje i w ogóle uczucia odnośnie tego filmu? Obstawiacie, że będzie chałą, jak "Mroczne Widmo", czy raczej że twórcy nauczyli się czegoś na błędach i wrócą do korzeni "Gwiezdnych Wojen"?

Czy zamierzacie pójść na niego do kina, gdy się ukaże, czy chcielibyście go zobaczyć?

Co chcielibyście, żeby ten film pokazał?

Jeśli chodzi o mnie, to jeszcze przed ukazaniem się trailera i ujawnieniem tytułu, pomyślałem, że dobrze by było, gdyby dialogi były znacznie lepsze niż w "Ataku klonów", gdyby twórcy zapomnieli o midichlorianach i wrócili do koncepcji Mocy jako mistycznej i magicznej siły, której siła i obecność w bohaterze nie ma nic wspólnego z tym, ile jakichś mikroorganizmów panoszy się w ciele danego użytkownika Mocy. I gdyby pokazali Tatooine, planetę, na której wszystko się zaczęło, ale żeby pokazali też kilka nowych światów, gdyby wykreowali barwnych bohaterów i równie ciekawy, charyzmatyczny czarny charakter i gdyby nie polegali na CGI w tak wielkim stopniu jak w "Mrocznym widmie", "Ataku klonów" i "Zemście Sithów", gdzie praktycznie wszystkie wnętrza, a nawet powierzchnie planet jak Kamino, Naboo, Utapau czy Felucia, były wygenerowane przez komputery.

W tzw. nowej trylogii wszystko wyglądało sztucznie - żadne urządzenie ani pomieszczenie nie wyglądało na używane, nie było ani zardzewiałe, ani zakurzone, ani zabrudzone, ani w żaden sposób 'nadgryzione zębem czasu'. W starej trylogii wszystko to wyglądało o wiele bardziej naturalnie.

Trailer potwierdził moje oczekiwanie odnośnie Tatooine, jednak generalnie jest kiepski, mało zachęcający do obejrzenia - poza myśliwcami nie widać statków kosmicznych, nie widać przestrzeni kosmicznej, praktycznie nic nie wiadomo o głównych bohaterach ani fabule, sam tytuł też dość dziwny, bo przecież Moc jest wszechobecna, jest siłą, a nie czymś, co może być uśpionym i się przebudzić. Ale jednak ciekawość pozostaje.

W tzw. nowej trylogii fabuła i postacie były beznadziejne (poza Obi-Wanem, Anakinem (granym przez Christensena) i Imperatorem), choć parę poszczególnych scen dobrze się oglądało, a muzyka była świetna. W oryginalnej trylogii fabuła była wciągająca, a postacie barwne i zapadające w pamięć - oby w 7 części wzorowano się na filmach z lat 1977-1983.
MrSpellu - 2014-12-19, 10:46
:
BG napisał/a:
Jakie macie przewidywania, oczekiwania, nadzieje i w ogóle uczucia odnośnie tego filmu?


Mniej więcej takie:

http://img-9gag-ftw.9cach...N2q3O_460sv.mp4
http://img.myepicwall.com...a92a8df1b7.webm
Romulus - 2014-12-19, 11:22
:
BG, ale na jakie ty nasze oczekiwania liczysz?
Ja oczekuję tylko tego, że nie będzie to film nakierowany na młodego widza. Ale tu się przeliczę, bo przecież komuś trzeba wciskać cały ten badziew okołofilmowy, klocki, kubki, figurki, żarcie, plastelinę, zeszyty, piórniki, pisaki itp. A geek, który ma lat 18+ będzie musiał się z tym pogodzić. Byle nie było jakiejś powtorki z Dżar Dżara. Jednak w Disneyu? Nie łudzę się. Może fakt, że JJ Abrams ten film robi, to jest jakaś nadzieja. "Star Treka" ładnie zrewitalizował, szczególnie drugą część. Może i "Star Wars" będą miłą dla oka rozrywką. Zwłaszcza że powrócą starzy bohaterowie. I byle młodzi bohaterowie nie byli infantylni. Wszystko inne przełknę bez żalu, bo to przecież taka produkcja, że mogą tam grzebieniem czesać pustynię, a i tak obejrzę :mrgreen:
MrSpellu - 2014-12-19, 11:33
:
Powiem tak. Liczę na widowisko, od którego nie będą bolały mnie zęby.
Przy Star Treku się udało :)
Młodzik - 2014-12-20, 15:30
:
Oryginalna trylogia była niezławą bajką, nowa kiepską bajką. Całe szczęście, ze za kolejną zabrali się specjaliści od bajek, to może wyjdzie coś dobrego. Ale i tak obchodzi mnie to tyle co śnieg sprzed 10 lat :P .
BG - 2014-12-21, 15:05
:
Romulus, nie liczę na konkretne wasze oczekiwania, po prostu jestem ciekaw, czego się spodziewacie i na co liczycie, co byście chcieli zobaczyć w tym filmie itd.

Romulus napisał/a:
Ja oczekuję tylko tego, że nie będzie to film nakierowany na młodego widza.

To akurat dość oczywiste i powszechne oczekiwanie. W oryginalnej trylogii w ogóle nie było dzieciaków. W dwóch pierwszych prequelach było mnóstwo dzieciaków (w tych rolach dzieci producentów i ekipy filmowej), trzeci prequel był już trochę lepszy, bo nie było w nim dzieciaków, a Jar Jar pojawił się tylko w jednym krótkim momencie i nie miał kwestii mówionej (jak na ironię: najlepsze w "Zemście Sithów" jest to, czego nie ma :P ) Przez to można by odnieść wrażenie, że "Mroczne Widmo" i "Atak klonów" były nakierowane na młodych widzów, tak poniżej 13 roku życia - gdyby nie to, że jednocześnie jest tam pełno nudnych politycznych rozmów o prawach podatkowych itp., debat, obrad Senatu, posiedzeń Rady Jedi, zamachów, skrytobójstw i innych rzeczy typowych dla filmów dla dorosłych.

W sumie to chciałbym, żeby J.J. Abrams zapomniał o istnieniu CGI i green screenu i wrócił do korzeni i polegał w całości na modelach, pracy kamery, timingu, praktycznych efektach specjalnych i poklatkowej animacji, jak w oryginalnej trylogii, ale obawiam się, że nie ma co o tym marzyć.
Mam jednak nadzieję, że nie będzie w tak wielkim stopniu jak Lucas w latach 1996-2005 polegać na CGI, bo na tym prequele SW bardzo ucierpiały (jakby jeszcze mało ucierpiały na mocno niedopracowanym i nieprzemyślanym scenariuszu i bezpłciowych postaciach wyciętych z kartonu).

I że nie będzie tak durnej postaci jak wicekról Nute Gunray, który bez żadnego widocznego powodu słuchał tajemniczego hologramu jakiegoś Dartha Sidiousa i robił to, co on mu kazał, ryzykując utratę całej swojej organizacji i nie mając widoków na żadne korzyści, bo z filmów nie wynika, jakoby Sidious obiecał coś wicekrólowi, jeśli będzie robił to, co mu powie. A po poniesieniu klęski, gdy władze Republiki wytoczyły mu (wicekrólowi) proces, nawet nie zająknął się o tym, że to ten hologram kazał mu zrobić blokadę Naboo i zaatakować planetę oraz zabić dwóch Jedi-ambasadorów. Hologram, który w sumie miał taki sam głos jak senator/kanclerz Palpatine, i wyglądał podobnie. Wicekról mógł przecież podczas swojego przesłuchania udostępnić Republice nagrania rozmów z tym hologramem. A że nic z tego nie zrobił, wniosek taki, że był skończonym kretynem. Również dlatego, że podczas ataku na pałac w Naboo nie ukrył się, tylko cały czas czekał w sali tronowej, gdzie było go łatwo schwytać. I dlatego, że na początku próbował zagazować dwóch Jedi-ambasadorów, a po dwóch minutach otworzyć drzwi i otworzyć ogień przez droidy bojowe ("Muszą być już martwi. Zniszczyć to, co z nich zostało" - to najgłupszy tekst, jaki padł w "Mrocznym Widmie"). Zamiast poczekać tak z cztery godziny, aż Jedi na pewno będą martwi.
W ogóle to użył widocznego gazu, który od razu można było rozpoznać, zamiast tlenku węgla - bezbarwnego i bezwonnego.
I zamiast od razu zmusić schwytaną królową Amidalę, by podpisała pakt, kazał ją zaprowadzić razem z jej świtą do jakiegoś obozu, pod eskortą "aż" ośmiu droidów bojowych, których z łatwością mogło zniszczyć dwóch Jedi i uwolnić królową.

Jego blokada Naboo też była nic nie warta, bo każdy statek z działającymi osłonami mógł z łatwością się przez nią przedostać. A potem ta blokada po prostu zniknęła bez śladu (gdy królowa Amidala wracała na Naboo po przygodach na Tatooine, tej blokady już nie było).

I że nie będzie Jedi takiego jak Qui-Gon, który był w sumie zupełnie niepotrzebny, bo wszystko, co robił w "Mrocznym Widmie", mógł równie dobrze robić Obi-Wan. To nawet bardziej pasowałoby do wymowy oryginalnych "Gwiezdnych Wojen", bo z wypowiedzi Bena wynikało, że to on znalazł ojca Luke'a i postanowił wytrenować go na rycerza Jedi.
Mimo że misją Qui-Gona po przybyciu na Naboo było dotarcia do miasta i ostrzeżenie przed prawdopodobną inwazją (o której zresztą nie mógł wtedy jeszcze wiedzieć), to bez wahania poszedł on za Jar Jarem do podwodnego miasta. A po wylądowaniu na Tatooine, zamiast zostawić Jar Jara na statku i zabrać ze sobą swojego ucznia Obi-Wana i szefa ochrony, kapitana Panakę, zrobił dokładnie odwrotnie - zostawił Obi-Wana i Panakę na statku, a zabrał ze sobą Jar Jara, mimo że jednocześnie powiedział, że "postarają się nie zwracać na siebie uwagi". No faktycznie nie zwracali na siebie uwagi mając ze sobą tego pajaca, nie ma co.
Potem próbował zmusić Watto to przyjęcia republikańskiej waluty, później skłamał mówiąc, że wygrał ścigacz na wyścigu. Zamiast pójść do innego handlarza i wymienić walutę na taką, którą Watto by przyjął i bez zbędnych komplikacji kupić części do hipernapędu. Ale nie - przecież musiała mieć miejsce scena z wyścigami, więc o najprostszym rozwiązaniu nie było mowy.

I że nie będzie postaci takiej jak królowa Amidala - tzn. może być aktorka podobna do niej z wyglądu, ale nie z osobowości postaci, bo ona nie miała osobowości. Decyzje, jakie podejmowała, też nie miały sensu - stwierdziła, że podczas decydującej bitwy z Federacją Handlową najważniejsze jest schwytanie wicekróla Gunraya, mimo że droidy bojowe Federacji były zaprogramowane, żeby robić to co do tej pory (np. walczyć), dopóki nie dostaną innych rozkazów. I schwytanie wicekróla nie spowodowałoby, że droidy by się o tym dowiedziały.
Gdy w Senacie stwierdziła fakt inwazji Federacji na Naboo i wicekról Gunray stwierdził, że "To oburzające! Nie macie dowodów!" - dlaczego nie stwierdziła, że przecież są dowody, jak słowo dwóch Jedi mogących potwierdzić, że królowa mówi prawdę, nagranie z kamer jej statku, na którym widać, jak statki Federacji próbowały zabić królową i resztę załogi, wiadomość od doradcy królowej z obozu jenieckiego, że "Żniwo śmierci jest przerażające. Musicie się skontaktować!".

I dlaczego Padme chciała się wiązać z Anakinem, to już naprawdę niepojęte - musiała być naprawdę całkowicie zaślepiona przez miłość, bo Anakin prawie przez cały czas dawał jej sygnały mówiące: "Lepiej trzymać się ode mnie z daleka, bo jestem bardzo niedojrzały, szalony i mam borderline".
Gdy Anakin po 10 latach spotkał Padme, prawie wcale nie mówił o niej i nie zadawał jej pytań - zamiast tego mówił o sobie, narzekał na swojego mistrza, przechwalał się, patrzył na nią pożądliwie i nawet gdy powiedziała mu, żeby na nią nie patrzył, on zamiast jej posłuchać spytał "dlaczego".
Gdy byli razem na Naboo w romantycznej scenerii (swoją drogą dlaczego Obi-Wan i Rada Jedi zgodziła się na to, żeby Anakin towarzyszył Padme na Naboo - czy Jedi byli ślepi i nie wiedzieli, że Anakin leci na Padme?), Padme stwierdziła, że nie może się wiązać z Anakinem, ale mimo to cały czas nosiła w jego towarzystwie seksowne i kuszące stroje odsłaniające jej piękne plecy i ramiona.
I później, mimo że Anakin wyrżnął całą wioskę ludzi pustyni łącznie z kobietami i dziećmi, po czym zrobił przy niej psychotyczną tyradę, że powinien być wszechmocny i kiedyś stanie się najpotężniejszym z Jedi i nauczy się powstrzymywać śmierć, i mówił przy niej dziwne i straszne rzeczy, które powinny ją skutecznie zniechęcić do wiązania się z nim, ona wzięła z nim ślub. Co ona takiego w nim widziała? On chyba tylko podobał jej się fizycznie, ale kobiety zwykle oczekują czegoś więcej on kandydata na stałego partnera.

Rada Jedi i Senat też składała się ze ślepych i głupich ludzi, którzy zdawali się bardzo długo nie dostrzegać, że Palpatine chce być dożywotnim dyktatorem i mieć absolutną władzę. A Senat nawet dłużej tego nie dostrzegał, mimo że było oczywiste, że po zakończeniu wojen klonów Jedi nie mieli powodu, żeby przejmować władzę, a tym, kto najbardziej chciał władzy, był Palpatine, tym bardziej że wydał rozkaz eksterminacji wszystkich Jedi - dlaczego nikt z senatorów nie zaprotestował? Czy Palpatine ich wszystkich kontrolował?
Czy Anakinowi ani nikomu innemu nie wydało się podejrzane, że gdy Obi-Wan był nieprzytomny po walce z Dooku, Palpatine kazał Anakinowi go zostawić i śpieszyć się? Ani że Palpatine gardzi rycerzami Jedi, za to wie tyle o Sithach i Ciemnej Stronie i że zna legendę o tym Darthu Plagueisie? Czy nikomu nie przyszło do głowy, żeby zrobić tekst krwi Palpatine'a na obecność midichlorianów? Czy nie przyszło im do głowy, żeby spróbować odkryć uczucia Palpatine'a, a gdyby wtedy próbował im to uniemożliwić przy użyciu Mocy, oznaczałoby to, że zna techniki Mocy?

Zapychacze takie jak Boba Fett i Chewbacca mające chyba na siłę ukazać jakiś pomost między oryginalną trylogią a nową, to rzecz typowa dla prequeli, więc w sequelu raczej nie będzie czegoś podobnego.

Więc wiadomo już, czego NIE powinno być w siódmej części SW.

Jednak pytanie, Romulusie i Spellu, jest o to, co chcielibyście, żeby BYŁO w 7 części, a nie żeby czego w niej NIE BYŁO.
Fidel-F2 - 2014-12-21, 18:11
:
BG, serio jesteś przekonany, że ktoś przeczyta ten esej?

Ja przeczytałem, był ciekawy, odpuść mu.
T.

BG - 2014-12-22, 21:08
:
Fidel-F2, to nie esej, tylko skrócony opis głupoty bohaterów prequeli SW. Gdybym chciał napisać esej, mój wpis byłby co najmniej 3 razy dłuższy. A tak - wymieniłem tylko parę przykładów.

Swoją drogą jakie masz nadzieje/oczekiwania związane z 7 częścią?
Fidel-F2 - 2014-12-22, 21:33
:
niepoważny jesteś
MrSpellu - 2014-12-22, 21:42
:
BG napisał/a:
Jednak pytanie, Romulusie i Spellu, jest o to, co chcielibyście, żeby BYŁO w 7 części, a nie żeby czego w niej NIE BYŁO.


Ale mi to zwisa i powiewa. Pewnie i tak obejrzę dopiero za kilka lat jak już mi się będzie bardzo nudzić. Do kina na to na bank nie pójdę :) Jak już będę to oglądał, to chcę by się to oglądało fajnie. Tylko na tyle liczę (aż tyle?).

@

PS. Życie jest za krótkie, by czytać takie długie posty ;)
Kątem oka złapałem, że coś do mnie było :)
ats - 2014-12-26, 17:16
:
Ja przeczytałam i to z dużą przyjemnością :)

Niestety, do powiedzenia mam tylko jedno: obejrzę w kinie w pierwszym dniu wyświetlania i będę czekać na każda kolejną część, niezależnie od licznych głupot, które na mur są w scenariuszu. ;) Oryginalna trylogia też miała scenariusz pełen dziur, ale pasja, która towarzyszyła twórcom i aktorom - to jest to, co unieśmiertelniło te filmy, a czego zabrakło w rąbance nowej trylogii ;) Ale i tę rąbankę przyjęłam na znak naszego zwycięstwa, i ten - niepowtarzalnych okoliczności przyrody ;)
Romulus - 2014-12-26, 17:28
:
BG po prostu zawstydził wszystkich swoim "wgryzieniem się" w temat. :)
BG - 2014-12-26, 23:32
:
No i nie wiadomo, czy Fidel-F2 uważa mnie za niepoważnego dlatego, że nazwałem swoją poprzednią wypowiedź skróconym opisem głupoty bohaterów SW, czy dlatego, że zapytałem, jakie ma oczekiwania/nadzieje związane z 7 częścią SW.

Nie da się dyskutować z Fidelem, bo on reprezentuje postawę, że inni mogą najwyżej dyskutować z własnymi wyobrażeniami i domysłami na temat, co Fidel miał na myśli, ale nie z samym Fidelem. Bo nigdy nie wyraża się jasno, jednoznacznie ani zrozumiale.

Gdyby chociaż cytował konkretne fragmenty postów, do których się odnosi, dyskutowanie z nim byłoby może chociaż częściowo możliwe.

Ale wracając do meritum, czyli do "Gwiezdnych Wojen":

MrSpellu, mnóstwo artykułów w gazetach i czasopismach jest o wiele dłuższych niż mój post - czy ich też nie czytasz, bo uważasz je za zbyt długie?

W razie czego, zawsze można przeczytać jeden akapit, a innym razem, po przerwie przeczytać drugi.

ats napisał/a:
Oryginalna trylogia też miała scenariusz pełen dziur,

Jakich konkretnie?

Ja widzę tylko trzy takie dziury: że Imperium nie zrobiło lepszej osłony wlotu wentylacyjnego w Gwieździe Śmierci (właściwie w obu Gwiazdach Śmierci), że Ewoki z taką łatwością pokonywały szturmowców Imperium, choć to szturmowcy mieli ewidentną przewagę, i że w "Powrocie Jedi" Luke z jakiegoś powodu nawet nie próbował przeciąć mieczem Imperatora na pół, tylko zamiast tego walczył z Vaderem, i to na nim skupiał całą swoją uwagę i złość. Czy Luke nie chciał zabić Imperatora? Przecież to Imperator przekabacił jego ojca, kazał wybić wszystkich Jedi i rządził całym Imperium Zła.

Można to co prawda wytłumaczyć tym, że gdyby Imperator nie zaczął razić Luke'a błyskawicami, to Vader by się nie nawrócił. Gdyby Luke zabił Imperatora przy pierwszej okazji, to potem walczyłby z Vaderem, a że nie chciał go zabić, to pewnie obaj walczyliby tak długo, aż Lando zniszczyłby drugą Gwiazdę Śmierci i Luke i Vader zginęliby razem. Tylko że to zrozumiałe wyłącznie z punktu widzenia scenarzysty, a nie z punktu widzenia widza. W sumie trochę szkoda, że Lucas nie wymyślił trochę lepszego rozwiązania kwestii Imperatora.

Niektórzy podnoszą kwestię, dlaczego w "Nowej Nadziei" Gwiazda Śmierci nie zniszczyła planety, za którą schował się księżyc z bazą rebeliantów - tylko że superlaser z Gwiazdy Śmierci raczej nie zniszczyłby gazowego olbrzyma, jakim była ta planeta. Więc to chyba jest wyjaśnione.

Więc mamy dokładnie trzy dziury fabularne w oryginalnej trylogii SW. Czy wymienisz jeszcze jakieś, ats?

Oczywiście nie liczę tu masy przypadków łamania praw fizyki w świecie SW, bo to osobna kwestia.

Choć w sumie można się też zastanawiać, dlaczego Vader tak szybko, łatwo i spokojnie przeszedł do porządku dziennego nad tym, że ma syna, gdy się o tym dowiedział. I tak samo gdy dowiedział się, że ma córkę.

Coś poza tym?
MrSpellu - 2014-12-31, 11:11
:
Cytat:
MrSpellu, mnóstwo artykułów w gazetach i czasopismach jest o wiele dłuższych niż mój post - czy ich też nie czytasz, bo uważasz je za zbyt długie?


Je czytam od deski do deski, ale tylko dlatego, że wtedy w 99% przypadków siedzę na klopie lub w pociągu :)
Stary Ork - 2014-12-31, 11:21
:
BG napisał/a:
Jakich konkretnie?


A co z faktem, że imprialni szturmowcy, elita elit, najlepsi żołnierze wszystkich światów, urodzeni matkoździebcy (no dobra, klonowani matkoździebcy) - mają problemy z trafieniem z blastera w szerszą ścianę stodoły? Z przystawienia? Będąc w jej środku? It's not a bug, it's a feature? //spell
utrivv - 2014-12-31, 11:26
:
Fajnie żźarciki z GW padają w odcinku S6E01 Famili Guy, przykładowo kiedy od korwety księżniczki odrywa się spodek z robotami oficer krzyczy nie strzelać, nie ma żadnych form życia na co pada komentarz:
Co to, płacimy teraz za lasery?
ats - 2015-01-07, 12:20
:
BG - chyba Cię lubię, boś pasjonat i zacny nerd. Jeśli chodzi o nieścisłości scenariuszowo-fizyczne w SW to "rzecz cała w wielkim skrócie - zabili go i uciekł" ;)

Zresztą - nie czepiam się: Moc jest potężna i może wszystko, jest też z nami, więc nie ma nic absolutnie dziwnego w spotkaniu Luka i jego siostry, ocaleniu Luka na planecie, która rządził Lando, w tym, że w ogóle został rycerzem Jedi, że wylądowali w paszczy potwora i z niej wylecieli i tak dalej.
Nie myśl, że marudzę - ja uwielbiam SW i kocham ich bohaterów (mowa o pierwszej trylogii IV-VI).

Tak się tylko droczę, bo nie tak łatwo o prawdziwego pasjonata, z którym się można podroczyć, więc korzystam :)
You Know My Name - 2015-01-07, 17:56
:
Cytat:
"Lepiej trzymać się ode mnie z daleka, bo jestem bardzo niedojrzały, szalony i mam borderline".
BG, ja rozumiem, że border jest teraz modny, tak jak asperger dwa lata temu, ale tu nie pasuje
Ellortum - 2015-01-15, 15:18
:
Moja obawa dotyczy tylko jednego - SW to ogromny świat - pierwsza trylogia - z pewnością rządzi - druga, powiedzmy, że ujdzie - i stąd niepokój, że trzecia może pogrzebać legendę. Zresztą, wydaje mi się, że czego by nie zrobili - świat SW dostanie schizofrenii. Np. co zrobić z trylogią Zahna? ot, będzie kilka alternatywnych scenariuszy...
Romulus - 2015-01-15, 15:29
:
Ellortum napisał/a:
Moja obawa dotyczy tylko jednego - SW to ogromny świat - pierwsza trylogia - z pewnością rządzi - druga, powiedzmy, że ujdzie - i stąd niepokój, że trzecia może pogrzebać legendę. Zresztą, wydaje mi się, że czego by nie zrobili - świat SW dostanie schizofrenii. Np. co zrobić z trylogią Zahna? ot, będzie kilka alternatywnych scenariuszy...

To problem świata SW, co robić, a nie Abramsa :) Abrams ma nie spieprzyć. To wszystko. Wystarczająco dużo, moim zdaniem, aby się lekko chociaż stresować - gdybym miał być na jego miejscu :) Cały ten Expanded Universe GW mnie nie interesuje. I to samo podejście powinien przyjąć Abrams. Oczywiście, z szacunkiem dla fanów tegoż. Bo się obrażą i zhejtują film, zanim go obejrzą :)
sanatok - 2015-01-15, 23:59
:
Cytat:
Np. co zrobić z trylogią Zahna? ot, będzie kilka alternatywnych scenariuszy...


Żadne takie. Expanded Universe zostało oficjalnie usunięte z kanonu 25 lipca 2014, właśnie żeby tego uniknąć. Innymi słowy wszystko co wyszło w książkach, komiksach etc. to teraz już tylko fanfiki.
BG - 2016-01-09, 15:22
:
Chociaż wszystkie książki z serii SW niebędące adaptacjami filmów zostały usunięte z kanonu, to osobiście chętnie bym zobaczył ekranizację trylogii Dartha Bane'a, albo jakiś film o Revanie. Ciekawe, czy kiedyś zrobią jakieś filmy (aktorskie, oczywiście) o wydarzeniach z okresu Starej Republiki.

Tak BTW, odnośnie "Przebudzenia Mocy" (zawiera spoilery):
https://www.youtube.com/watch?v=9sMGgEi1gVM :P
Trojan - 2016-01-09, 18:42
:
książki z SW to kupa
utrivv - 2016-01-09, 21:25
:
Z kupy można zrobić niezłą kawę, podobno.
Prawdziwy problem z tymi książkami jest taki że właściciel praw autorskich odciął się od całej tej zabawy więc trzeba pamiętać że nie jest to oficjalna historia.
Trojan - 2016-01-09, 22:03
:
Prawdziwy problem to to że najlepsze z nich. np. Trylogia Zahna-Thrawna jest co najwyżej przeciętnym czytałem, a po Spotkaniu na Mimban przez dwa tygodnie nie potrafiłem dodać 2 do 2

Filmy to zupełnie inna historia

Jeżeli obecny właściciel praw wykreślil dotychczasowy timeline - to już po nim, nikt nie będzie go kontynuował a tym bardziej nikt nie nakręci filmu - patrz fanowski StarTrek
BG - 2017-12-03, 15:29
:
Premiera SW VIII, "Ostatnich Jedi", już za pasem. Ciekaw jestem, czy będzie to dla widzów fajny i udany film i jak zostanie odebrany przez krytykę. Rian Johnson to reżyser praktycznie nieznany i nie wiadomo, czego się po nim spodziewać.
Osobiście cenię scenariusze pisane przez Lawrence'a Kasdana i gdy było już wiadomo, że Kasdan nie będzie pracował nad scenariuszem SW VIII, to poczułem lekki zawód. No ale zobaczymy, jak wyjdzie dzieło Johnsonowi.

Czy wiadomo coś o tym, ile czasu po akcji "Przebudzenia Mocy" ma dziać się akcja "Ostatnich Jedi"?

Jak obstawiacie: czy Rey okaże się córką Luke'a Skywalkera? Bo ja obstawiam, że tak.
Dabliu - 2017-12-15, 19:20
:
Ja chodzę na kolejne odsłony Gwiezdnych Wojen już chyba tylko dla córki. I może jeszcze z czystej ciekawości opartej na sentymencie.

Przebudzenie Mocy było tragicznie złe, wręcz bulwersujące w swej bezwstydności, jeśli chodzi o żywe plagiatowanie oryginalnej trylogii. Beznadziejne, obrzydliwie źle wyreżyserowane prequele miały przynajmniej jakieś ambicje opowiedzenia czegoś nowego w świecie GW.

Natomiast Łotr 1 nie trzymał się kupy od strony storytellingowej.

Oba filmy miały swoje momenty, nie przeczę, ale to trochę za mało jak na cykl-legendę. Ech.
No ale i tak pójdę do kina.
Romulus - 2017-12-15, 19:32
:
Jak pisałem w innym temacie - w moim przypadku saga GW była kolejnym filmem. Żadnym objawieniem, niczego u mnie nie zdefiniowała, niczym nie naznaczyła. Już bardziej "przeżyłem" "Star Trek - Next Generation". Aczkolwiek nie mógłbym się określić jako trekkie. GW oglądam, bo dlaczego nie? Widziałem w podstawówce, potem w liceum, na studiach. Pierwsza saga, to oczywiste. Potem druga - która była wielkim "meh", aczkolwiek oglądając ją na blu-ray doceniłem wizualne piękno. Ale to "wina" jakości obrazu skrzyżowanej z dużym telewizorem - wygląda to lepiej niż w kinach. "Przebudzenie Mocy" - bardzo na "tak". Nie dziwi mnie sukces i nie zrzucam go tylko na barki "masowości". "Łotr 1" zdobył mnie tym, jak się kończy fabuła. Lubię coś takiego". "Ostatni Jedi" - widzę w tym logiczną kontynuację "Przebudzenia...", tak jak "Imperium Kontratakuje" w przypadku "Nowej Nadziei". Ja akurat zapisuję się do entuzjastów tego filmu. Choć mam zastrzeżenia.

SPOILER




Czekałem na śmierć Lei, a nie Luke'a.
Podobało mi się objawienie kim byli rodzice Ray, aczkolwiek czy można w to wierzyć? To dodatkowy atut - niby padła odpowiedź, ale nie można wierzyć w jej prawdziwość. :) W mojej ocenie, "Ostatni Jedi" jest znakomitym kontynuatorem klasycznej, pierwszej sagi.


I coś jeszcze - tak się składa, że fanem GW jest mój chrześniak. Dzieciak przeżywa te filmy tak, jak pewnie przeżywali je pierwsi odbiorcy. Chodzi oczywiście o tę nową trylogię. :) Czasami mu zazdroszczę tej radochy i cielęcego wyrazu twarzy kiedy oglądał "Przebudzenie Mocy", "Łotra 1", a teraz - zapewne - "Ostatniego Jedi". Ja się na to nie załapałem, ale widzę, że w nowym pokoleniu "magia" GW nadal działa. Na nas, staruchów, którzy za dużo widzieli i przeżyli - już za późno na "przeżyjmy to jeszcze raz". :)
marjarkasz - 2017-12-15, 19:36
:
Dabliu napisał/a:

Przebudzenie Mocy było tragicznie złe, wręcz bulwersujące w swej bezwstydności, jeśli chodzi o żywe plagiatowanie oryginalnej trylogii. Beznadziejne, obrzydliwie źle wyreżyserowane prequele miały przynajmniej jakieś ambicje opowiedzenia czegoś nowego w świecie GW.

Natomiast Łotr 1 nie trzymał się kupy od strony storytellingowej.


Miałem to samo odczucie.
+1
Dabliu - 2017-12-15, 19:45
:
No ja jednak widziałem oryginalną trylogię 25 lat temu i widząc Przebudzenie Mocy przecierałem oczy ze zdumienia - jak można tak rżnąć oryginały :/
Gdyby nie to, pewnie by mi się podobało. Nie licząc jeszcze jednego mankamentu - galaktyka w PM wydawała mi się jakaś mikroskopijna. Miałem wrażenie, że we wszechświecie istnieją ze trzy lokacje a poza nimi nie ma nic. W Nowej Nadziei natomiast miałem poczucie, że gdzieś tam uniwersum jest naprawdę wielkie i ludne.
Aha, no i ta nieszczęsna merysujka :/
I kompletnie bezsensowna postać tego pseudo-szturmowca (WTF?).
I najfajniejsza obietnica trailera (scena w nocy, w deszczu - mroczni rycerze pod wodzą chyba Kylo Rena - zdawało się, że stoi za tym jakaś mroczna i ekscytująca opowieść typu backstory) - to naprawdę tylko jedna scena. Dokłądnie tak długa jak w trailerze.
I jeszcze ten dziwnie wprowadzony wątek Hana Solo... Nie cierpię tzw. fan service.

Co do Łotra - tak, zakońćzenie to - zwłąszcza z perspektywy czasu - najlepsza rzecz w tym filmie.
marjarkasz - 2017-12-15, 20:07
:
Dabliu napisał/a:
widziałem oryginalną trylogię 25 lat temu


A ja 30.

Oglądam SW TYLKO z sentymentu, bo to jedyna opcja.
Romulus - 2017-12-15, 21:20
:
Może już za starzy jesteście? :-P

"Ostatni Jedi" to kolejny krok ku nowej trylogii. Brzmi to nieco banalnie. Ale wszystkie elementy "starej" trylogii już się zgrały. Pobrzmiewają w nowej, w schemacie fabularnej "Przebudzenia Mocy", ale w "Ostatnim Jedi" widać (ze znakiem zapytania, bo pewnym być na razie nie można), że GW zmierza w nowym kierunku. Jedi to bajka dla dzieci, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością uniwersum i nie mogąca już na nie wywrzeć większego wpływu. Odejście Luke'a o tym świadczy. Że coś się skończyło. W kolejnej części odejdzie Lea. Zostanie Rey i Kylo władający mocą. Ale już bez mitologii, bez (pseudo)religijności "zakonu" Jedi. "Starzy" fani albo się zaadoptują albo "zginą". :) Tak samo jak bohaterowie. Może przesadzam, ale chyba "Ostatni Jedi" kładzie podwaliny pod nową trylogię. Ostatecznie przekonamy się za dwa lata.
Fidel-F2 - 2017-12-15, 21:57
:
zaadaptują

Wybacz, że nie kręcą nas bajki dla dzieci. Marne bajki.
Romulus - 2017-12-16, 08:47
:
Bo jakby GW były kiedykolwiek czymś więcej niż bajką. :) Już odnowiona "Battlestar Galactica" ma więcej realizmu, niż GW (trylogie).

Captain Obvious has spoken. :)
Dabliu - 2017-12-16, 16:28
:
Fidel-F2 napisał/a:
Wybacz, że nie kręcą nas bajki dla dzieci.


A mnie nawet jeszcze umiarkowanie kręcą (nie te marne, rzecz jasna). Tyle że albo muszą mieć w sobie coś co pozwoli mi się do nich odnieść na jakimś głębszym poziomie niż "och jakie efektowne wodotryski", albo muszą być po prostu dobrze napisane.

Na ten moment mogę powiedzieć, że mój ranking gwiezdnowojennej sagi wygląda następująco:
1. Imperium kontratakuje
2. Nowa nadzieja
3. Powrót Jedi
4. Rebelianci

...tutaj dłuuugo długo NIC, po czym:

5. Łotr 1
6. Zemsta Sithów
7. Przebudzenie mocy
8. Atak klonów
9. Mroczne widmo

Wojny klonów nie widziałem, więc nie liczę.
dworkin - 2017-12-16, 16:45
:
Ja wolę Przebudzenie od Łotra. GW opowiadają o herosach, nadzwyczajnych indywidualnościach, na których opiera się nie tylko akcja, lecz w ogóle cały świat. Łotr opisuje coś odwrotnego, casualowy teamwork, który ma swoją treść, ale nie jest to treść GW, nie o to w nich chodzi. Sceną, jaka tę treść oddaje i zarazem najlepszym (epickim) momentem filmu jest końcowe wejście Lorda Vadera.

A co do Wojen Klonów, to (imo) są lepsze od Rebeliantów.
Dabliu - 2017-12-16, 17:09
:
dworkin napisał/a:
Ja wolę Przebudzenie od Łotra.


To nie tak, że ja uważam Łotra za film lepszy od Przebudzenia. Raczej Przebudzenie oceniam niżej niż Łotra (za bardzo bolała mnie odtwórczość Przebudzenia).

dworkin napisał/a:
najlepszym (epickim) momentem filmu jest końcowe wejście Lorda Vadera.


To prawda. Najlepszy moment filmu.
dworkin - 2017-12-16, 18:08
:
Kiedy w ciemności kina zabrzmiał jego oddech i zaraz potem pojawił się miecz świetlny, cała sala zrobiła "Uooo!". W znaczeniu "Uo, kurwa, przejebane...".
Dabliu - 2017-12-17, 00:41
:
https://www.youtube.com/watch?v=34XfTL2TL7U
Asuryan - 2017-12-17, 01:18
:
https://www.youtube.com/watch?v=nohQReM7BpI
Vector4 - 2018-02-09, 19:58
:
Chociaż nie jestem mega wielbicielem Gwiezdnych Wojen, znającym każdy szczegół z ich świata, to jednak budzą we mnie pewne zainteresowanie. Przede wszystkim jest to (przynajmniej w moim mniemaniu) ciekawe połączenie science fiction i fantasy. Co prawda "mocy" nie nazywają tam magią, ale mimo wszystko istnieją pewne podobieństwa. Nie wspominając już o rycerzach jedi wraz z ich świetlnymi mieczami - koncept pasujący bardziej do fantasy niż SF, niemniej bez niego Gwiezdne Wojny nie byłyby tym samym.
Adeptus Gedeon - 2018-03-31, 14:13
:
Odnośnie "Przebudzenia Mocy".


Pewną tradycją w "Gwiezdnych Wojnach" jest to, że epizody poszczególnych trylogii mocno nawiązują do siebie nawzajem. W I epizodzie danej trylogii powinna być sierota z pustynnej planety, ucieczka przed złolami w celu przekazania ważnych informacji, niszczenie olbrzymiej superbroni, a także śmierć podstarzałego mentora. W II epizodzie trylogii ktoś powinien stracić rękę, ktoś z Ciemnej Strony powinien zachęcać kogoś z Jasnej, żeby do niego dołączył i wspólnie naprawił galaktykę. W III epizodzie powinna być wielka bitwa kosmiczna, a ktoś z rodziny Skywalkerów powinien zmienić stronę Mocy. To oczywiście nie wszystkie analogie, tylko przykłady. Prawdopodobnie ma to pokazywać cykliczność losów kolejnych pokoleń, to, że "wszystkie opowieści sprowadzają się do tego samego", zgodnie z Lucasowską fascynacją "Bohaterem o tysiącu twarzy" Campbella (tak, wiem, że Lucas już nie kręci GW, ale jakby nie patrzeć, to jego dziedzictwo). Daje to także okazję do zabawy w szukanie owych nawiązań przez fanów. Dlatego pewna wtórność "Przebudzenia Mocy" (niektórzy wręcz nazywali je "remakiem Nowej Nadziei") nie była zwykłym pójściem na łatwiznę, ale kontynuacją pewnego zamysłu artystycznego (który rzecz jasna, może się podobać, albo nie - ale to już inna rzecz). Tym niemniej... przyznaję, że "Przebudzenie Mocy" było trochę ZBYT wtórne. Dobrze się bawiłem na tym filmie, poza tym rozumiem, że na reaktywację filmowych Star Warsów wybrano mocno zachowawczy, "bezpieczny" scenariusz bez nadmiernych eksperymentów. Ale gdyby "Ostatni Jedi" okazał się tak mocno kalką "Imperium Kontratakuje", to jednak świadczyłoby o tym, że Disney wyrzucając do kosza dotychczasowe EU nie ma pomysłu na opowiedzenie własnych historii i potrafi jedynie odcinać kupony w nadziei, że ciemny lud i tak kupi bilety, DVD i gadżety.
Na szczęście, w tej kwestii twórcy "Ostatniego Jedi" sprawili się bardzo dobrze. Film jest pełne nawiązań do "Imperium Kontraktuje" (w mniejszym stopniu do "Ataku Klonów" - ale trzecia ucięta ręka w serii jest), ale go nie kopiuje. Pojawiają się stare motywy, ale z reguły są one ukazane w inny sposób, z jakimś "przekrętem" albo w całkiem innym kontekście i wychodzi to całkiem fajnie, bo w kilku miejscach dałem się oszukać, myśląc "AHA, widać do czego zmierzamy, ten wątek będzie kopią tej sceny z V epizodu", a tu nagle okazywało się, ze wcale nie. Poza tym, fabuła jako taka jest nowa - to, ze zawiera nawiązania, nie oznacza, że staje się "tylko" przeróbką. Z jednej strony - tradycji stało się zadość, z drugiej - dostajemy nową, oryginalną historię. Szczegóły, w spoilerowej analizie poniżej.
Historia jest w ogólnym zarysie poprowadzona bardzo dobrze. Nowe postacie zostają pogłębione, jest kilka dobrych plot twistów (i znowuż - w kilku miejscach twórcom udaje sie oszukać widza - przynajmniej mnie - i pewne wątki okazują się zmierzać do zupełnie innego rozwiązania, niż z początku się zdaje).
Dlaczego "w ogólnym zarysie"? Bo niestety, w szczegółach jest trochę gorzej. Film bywa nierówny - niektóre rozwiązania są bardzo błyskotliwe, niektóre mocno głupawe, czy po prostu absurdalne. Jeśli chodzi o widowiskowość, szału nie ma. Żadna walka/bitwa mnie nie zachwyciła - jest (jak na GW) przyzwoicie (pomijając wzmiankowaną absurdalność niektórych rozwiązań, która mogła mi przeszkodzić w cieszeniu się niektórymi starciami - ale wiem, że nie każdego to ruszy).
Film zdecydowanie należy do tych mroczniejszych gwiezdnowojennych pozycji. Trup ściele się gęsto po obu stronach. Jest trochę humoru, ale wydaje mi się, że wbrew temu, co niektórzy twierdzą - nie ma z nim przesady (może na ich odbiór wpłynął fakt, że jedna z pierwszych scen jest własnie humorystyczna).
W sumie - moim zdaniem, plus przeważają nad minusami.


A teraz - SPOILERY i analiza.


Odnośnie nawiązań i kreatywności w ich stosowaniu:
- Utrata ręki, która MUSIAŁA się pojawić w środkowym epizodzie trylogii. Przez jakiś czas zdawało mi się, że to olano - a jednak nie! Kiedy trup Snoke'a spada z tronu, wyraźnie widać, że stracił kończynę.
- Myśliwiec Luke'a - kiedy zobaczyłem X-winga na planecie sanktuarium, pomyślałem "OK, czyli będzie scena z wyciąganiem myśliwca, jak w V EP". A jednak nie. Luke zatopił swój myśliwiec dlatego, że nie chciał nigdy opuścić planety i koniec, on tam ma zostać, ani mu się śni, żeby kazać Rey go wyciągać.
- Generalnie cały wątek szkolenia ostatniej nadziei Jedi przez starego mistrza, który udał się na wygnanie - z trailerów było widać, że będzie ważny i zdawać by się mogło, że będzie kalką z relacji Yoda-Luke... i przez chwilę tak wygląda. Podobnie jak Yoda wobec Skywalkera, tutaj Luke zachowuje się z początku, jakby chciał odstraszyć Rey... tylko, że Yoda grał i testował potencjalnego ucznia, a Luke nie udaje - on po prostu nie chce uczyć Rey, nie i już, poszła won. A gdy wreszcie się zgadza, oświadcza, ze zrobi to tylko po to, żeby uświadomić jej, czemu Jedi ssą i w sumie nie przekazuje jej niczego przydatnego.
- Kiedy Finn i Rose odlatują z krążownika, pani przy "radarze" oznajmia wiceadmirałce, że ich statek to tylko odpadki. Podobna scena była w V EP, tylko, że tam mówił to imperialny oficer do swojego zwierzchnika o Sokole Millenium (no i mylił się, a tutaj wygląda na to, ze "radarówka" celowo okłamuje Holdo).

Jeśli chodzi o motywy fabularne, które zostały dobrze rozegrane:
- Konflikt Luke-Kylo - bardzo spoko, udało się pokazać tragizm konfliktu, do którego doszło tak naprawdę bez niczyjej winy. Wersje obu stron, choć pokazane z różnych punktów widzenia, nie przeczą sobie.
- Rodzice Rey - jedną z głównych dyskusji w fandomie było "Czyją córką (ewentualnie inną krewniaczką) okaże się Rey". Większość ludzi obstawiała Luke'a, pojawiały się też teorie związane z Obi-Wanem. I film (podobnie jak poprzednia część) do pewnego momentu grał tym motywem, sugerował, że doznamy jakiegoś objawienie typu "I am your father", które rzuci kompletnie nowe światło na relacje między postaciami i przekręci wszystko o 180 stopni... A tu guzik, rodzice Rey byli patolami, którzy sprzedali ją, żeby mieć na wódkę, czy tam przyprawę, umarli, albo cholera wie, co się z nimi stało, w każdym razie byli nikim i nie odegrają żadnej roli. Ktoś może się poczuć rozczarowany - ale moim zdaniem, ostatecznie, dobrze to zagrało.
- Bunt Kylo przeciwko Snoke'owi - dopóki Ben i Rey bili się z czerwonymi patafianami, jak biłem się z myślami. "Czy on na serio się nawrócił? To o czym będzie trzecia część? Pojawi się jakieś nowe zagrożenie, przeciwko któremu się zjednoczą? Może Snoke jednak nie zginął? A może po prostu Kylo chce go zastąpić na tronie?" Jak widać, wybrano ostatnie rozwiązanie - i jak widać, można się było go domyślić, skoro przeszło mi to przez myśl, ale jednak nie było to takie oczywiste. A już sam fakt buntu na tym etapie był zaskoczeniem.
- Wątek "zapasowego hakera" - w pewnej chwili zdawało się, że twórcy zagrają kliszą "łajdak okazuje się mieć złote serce" - w chwili, gdy zwraca Rose wisiorek - a potem się okazało, ze jednak nie. Znowu ładny plot twist. Znaczy - sama zdrada jest kliszowa, ale ponieważ wcześniej zasugerowano, że ten wątek pójdzie w stronę zupełnie innej kliszy, w sumie wyszło fajnie. Aha, bardzo dobrze, że pierwszoporządkowi go wynagrodzili i pozwolili odleciecieć. Motyw "źli mordują pomocnika, któremu obiecali nagrodę, natychmiast jak tylko na chwilę okaze się im nie być potrzebny" jest tyleż popularny, co durny.
- Yoda potwierdza, że jest małym, złośliwym skurczysynem. Z początku spalenie świętego drzewa wygląda na ilustrację wykładu pt. "Rzeczy, którym musimy pozwolić odejść z naszego życia, część setna. Nie przywiązuj się do niczego, nawet do dżedajskich świętości". Ale biorąc pod uwagę, że jak się okazuje, Rey wcześniej zajumała z drzewa księgi, o czym Yoda zapewne wiedział, to zwyczajnie zrobił Luke'a w jajo. I już wiadomo, czego tak rechotała zielona menda, niemal nakrywając się nogami.
- To, że Kylo każe przez kilka minut napierniczać ze wszystkiego, co fabryka dała, w Luke'a. Wreszcie ktoś ze złych się nauczył, że nie należy lekceważyć niepozornego zagrożenia i jeśli masz środki, to Z NICH KORZYSTAJ. Oczywiście, akurat w tym przypadku nic to nie dało, ale liczą się złe intencje. Plus - to się ładnie komponuje z dotychczasowym zachowaniem Kylo. Wcześniej, jak się wkurzył, rozwalał meble, dzięki "awansowi" może przejść na wyższy poziom środków wyrazu.

Co moim zdaniem zagrało nie za bardzo?
- Od początku było wiadome, że plan z wyłączeniem śledzenie się nie uda. Dlaczego? Bo był robiony wbrew Holdo. A było oczywiste, że pani wiceadmirał MUSI mieć rację i okazać się kompetentna, a w sporze z nią Poe MUSI przegrać, bo gdyby nie, to zaszkodziłoby to feminizacji Star Warsów, która jest w tym epizodzie jeszcze bardziej widoczna, niż poprzednim. Co samo w sobie nie przeszkadza mi, jeśli nie dostajemy w pakiecie wyzudanego seksu, aborcji itp. Tym niemniej, sama świadomość, że twórcy idą w tę stronę, pośrednio zasugerowała mi kierunek rozwoju fabuły.
- Kwestia tego, jak potraktowano Poe. Najpierw nie wykonał rozkazu, został za to zdegradowany, spoko. Potem wszczął bunt. WSZCZĄŁ BUNT. W trakcie akcji bojowej. Bezpośrednio po tym, jak został zdegradowany za niewykonanie rozkazu. To, że na sam koniec mu się upiekło, w sumie miałoby sens - z oporników została garstka uciekinierów i w tej sytuacji ciężko, żeby Leia urządzała sąd polowy jednemu (jedynemu?) ocalałemu oficerowi z doświadczeniem bojowym. Ale to, że Leia i Holdo gadając nad nieprzyjemnym Po uśmiechają się z rozczuleniem i dochodzą do wniosku, że "postrzelony, ale i tak go lubimy" (czy wręcz "ale za to właśnie go lubimy") jest lekko absurdalne. Mam wrażenie, że to wynika trochę z rozdarcia - z jednej strony, musiało dojść do konfliktu w wyniku którego Poe dostanie od nich po łapach, bo feminizacja. Z drugiej, trzeba było pokazać, że panie dowódczynie są spoko ziomkiniami, a nie jakimiś sztywniaczkami, lubią buntowników, bo przecież bunt jest fajny, luzacki i w ogóle.
- Kwestia Snoke'a. Ok, rozumiem, że to nie był film o nim i że nie każda postać może być rozwinięta... Ale tak trochę wychodzi, że on był postacią znikąd - i co gorsza, "donikąd". Nie wiadomo, skąd się wziął potężny stary darksider, który ewidentnie nie jest Sithem, dlaczego nim nie jest, w jaki sposób się od nich odróżnia, jakie są jego cele, dlaczego przejął władze nad resztkami Imperium itd. Skoro nie potrafili dać mu ciekawej historii, to mogli zrobić z niego Plaguisa, jak tego oczekiwało wielu fanów. Albo po prostu jednego z imperialnych mrocznych Jedi w rodzaju inkwizytorów, którzy przecież przeszli ze starego kanonu do nowego (są w "Rebeliantach"). Aha - dlaczego każe Kylo zabić Rey, zanim wyciąga z niej informację o miejscu przebywania Luke'a?

Rzeczy, co do których mam wątpliwości, czy dobrze zagrały:
- Pierwsza bitwa. Mam mieszane uczucia wobec niej. Z jednej strony - Poe samodzielnie rozwalający wszystkie wieżyczki wygląda na typowo absurdalną akcję typu "Jestem bohaterem, więc wszystko mi wychodzi, nawet jak to nie ma sensu!". Z drugiej - jeśli zastosować analogię bo bitew morskich (a głównie na tym bazują bitwy kosmiczne w space-operach, w tym w GW), to faktycznie, masywne, ciężkie okręty są wrażliwe na atak "samolotów" - i dlatego współcześnie zrezygnowano z takich np. pancerników, a największą siłę uderzeniową posiadają lotniskowce (i łodzie podwodne). No i jest niby powiedziane, że pierwszoporządkowcy za późno poderwali swoje myśliwce. Więc, mam takie mieszane uczucia, ale nie powiem wprost, że to na pewno bzdura. Ale nawet jeśli - trochę szkoda, że po raz kolejny dobrzy wygrywają nie tyle dzięki swojej błyskotliwości, co dzięki niekompetencji złych.
- Phasma - postać kreowana na badassa, która za każdym razem dostaje wciry. Przynajmniej tym razem mogła choć chwilę powalczyć. W sumie nie wiadomo, czy na pewno zginęła - spadnięcie z wysoka, to jest takie typowe "Nie żyje! A może jednak? Ciała nie widzieliśmy". Skoro przetrwała zamkniecie z gniatarce śmieci na planecie, która chwile potem eksplodowała, to i to może przeżyć. W sumie, gdyby wróciła w następnej części, to byłby jakiś sposób na tę postać: "Możesz mnie pokonać, ale nie możesz mnie zniszczyć".
- Hux. W poprzedniej części chyba nie był pokazany jako niekompetentny i słaby. Raczej jako "młody i ambitny". Fandom do tej pory postrzegał go raczej jako osobę nieco dystyngowaną, sztywną, starającą się zachowywać profesjonalizm i zirytowaną "żywiołowością" Kylo. Dlatego nie wiem, czy poprowadzono tę postać w dobrym kierunku - ale sceny interakcji Huxa i Rena w same sobie były całkiem fajne.
- To, co zrobiła Rose, taranując Finna, było bardzo głupie, podobnie jak wygłoszone przez nią uzasadnienie, było na poziomie drętwych gadek z "Ataku klonów" (czyli analogia!). Gdyby pozwoliła mu na atak kamikadze, zginąłby, ale pomógł uratować innych. Doprowadzając do kraksy tuż za liniami wroga, ryzykowała, że zginą oboje, całkiem nadaremno. No ale skoro się w nim zakochała, to jest sens w jej bezsensownym zachowaniu.
-Podejście Luke'a jest bzdurne. Ok, nie będzie więcej Jedi - ale będą się rodzić osoby wrażliwe na Moc. Odmawiając szkolenia ich, Luke jedynie zwiększa ryzyko, że przejdą na Ciemną Stronę - zwłaszcza, że przecież wie, że galaktyce działają aktywni darksiderzy, którzy raczej nie mają jego skrupułów. Z drugiej strony - Luke może się zachowywać bez sensu, własnie dlatego, że jest w depresji.

Rzeczy, które uważałem za absurd, ale po namyśle są ok:
- To, że Finn i Rose mogą sobie skoczyć na planetę hazardu. Mogli zatankować ten mały statek do pełna paliwem podebranym z krążownika - zapewne różnica w tonażu była na tyle mała, że krążownik w ogóle tego nie odczuł. W przeciwieństwie do krążownika, mogli się poruszać z nadświetlną - bo flota wroga śledziła krążownik - no i jw. ich statek zużywał mniej paliwa.
- To, że Snoke mówi Rey, że po wyciągnięciu z niej informacji, zabije ją w okrutny sposób. No hej, takich rzeczy się nie mówi przesłuchiwanemu, bo po co? Żeby wiedział, że idąc na współprace nic nie osiągnie? Jak nie "daruję ci życie" to chociaż "zabiję cię szybko i bezboleśnie". Ale po namyśle... Snoke nie chce Rey przesłuchiwać. Chce z niej telepatycznie wyciągnąć informację. Legilemens! (pozdro dla kumatych). Możliwe, że dodatkowe przerażenie dziewczyny miało mu w tym pomóc, osłabiając jej wolę. Zapewne w tym samym celu pokazał jej na ekranie rzeź uciekinierów (natomiast to, że w pewnej chwili każe ją zabić, zanim wyciąga te informacje, już sensu nie ma, o czym wspomniałem powyżej). Aha, w kontekście tej sceny, niektórzy widzowie zarzucali, że to, że uniesiony Mocą miecz wali Rey w głowę, to slapstickowy humor, który nie pasuje do powagi sceny, jarjarowanie itd. Owszem, to ma być w pewnym sensie śmieszne - Snoke chce ośmieszyć Rey. Upokorzyć ją.

No i rzecz, którą uważam za zdecydowany, oczywisty absurd: dlaczego właściwie ktoś musi pilotować opuszczane statki aż do ich zniszczenia, ginąc wraz z nimi? Ok, statek musi lecieć, żeby wróg od razu nie zorientował się, że został porzucony... ale dlaczego ktoś musi go pilotować? Serio, cywilizacja, która masowo produkuje roboty obdarzone sztuczną inteligencją (również bojowe), nie jest w stanie stworzyć autopilota, który mógłby chociaż utrzymywać ostatni kurs? Zresztą - nawet bez autopilota, wystarczy przed opuszczeniem odpowiednio ustawić statek i zostawić go z włączonym silnikiem, żeby leciał przed siebie. Nonsens pogłębia fakt, że kiedy Holdo zostaje na krążowniku, wyraźnie jest pokazane, że NIE MUSI go pilotować - stoi sobie na mostku i patrzy przez okno, czekając na śmierć, zaczyna robić coś innego dopiero, kiedy podejmuje decyzję o taranowaniu. Ale przecież tego początkowo nie było w planie. Otóż ona zostaje na tym statku wyłącznie z potrzeby narracyjnej - żeby można było pokazać, jak postać się poświęca.
A właśnie. Właściwie dlaczego gwiezdnowojenne floty nie używają częściej taranowania? To pytanie zadałem już przy analizie "Łotra Jeden", w którym korweta spycha dużo większy statek z kursu, łamiąc szyk Imperium i doprowadzając do kolizji. Tutaj, mamy pokazane jeszcze efektywniejsze taranowanie z użyciem hipernapędu - to jest właściwie broń doskonała, przecież tego się nie da uniknąć, żadne tarcze tego nie powstrzymają. Czemu nie robić tego częściej? Że poświęcanie statków i załóg się nie opłaca, a w drugim wypadku jest jeszcze niemoralne? Jak napisałem wcześniej - nie da się wskazać logicznego powodu, dla którego ktoś koniecznie musiałby pilotować statek-samobójcę. A skoro tak - to taki statek może składać się wyłącznie z kadłuba, silnika i komputera sterującego, nie potrzeba kajut, układów podtrzymywania życia, zgniatarek do śmieci. Taki "taran" byłby dużo tańszy, niż załogowy odpowiednik takiego samego tonażu - a mógłby posłużyć do zniszczenia dużo większego okrętu (razem z jego załogą), więc to nie jest marnotrawstwo, taki "gambit" to jest super efektywna taktyka, również z ekonomicznego punktu widzenia. Moralnie też wszystko gra - dzięki temu zginie mniej ludzi po naszej stronie (a że zginą tamci - to przecież i tak do tego dążymy, nie oszukujmy się). Nie mówię, że floty powinny składać się wyłącznie z "taranów" - rozumiem, że statki załogowe są potrzebne do bardziej finezyjnych taktyk, czy chociażby do akcji przeciwko siłom na planetach (no i do przewożenia desantu) - ale mimo wszystko, ktoś powinien wpaść na to, żeby stosować je w sytuacjach innych, niż krańcowa desperacja.
Notabene, to właściwie trzeci przypadek taranowania w GW. W "Powrocie Jedi" pilot X-Winga (lub podobnego statku) pokonuje niszczyciel/krążownik Imperium, wbijając się w jego mostek (nie jestem pewien, czy to atak kamikadze, czy po prostu postrzelony myśliwiec utracił sterowność). Z jednej strony - Rebelia/Ruch Oporu ma ograniczone zasoby, nie może beztrosko ich poświęcać.... Ale przecież to jest własne oszczędzanie! Zamiast posyłać myśliwce i bombowce i ich pilotów do ataku, w którym straci się wielu pilotów i maszyn, naprowadzić ze trzy takie okrojone X-wingi na autopilocie i dawaj w nadświetlną (X-wingi mają taki napęd). W starym kanonie było coś takiego jak statki interdykcyjne, które posiadały urządzenia pozwalające wyrwać wrogi okręt z nadprzestrzeni (i nie pozwolić mu na ponowne uruchomienie napędu) generując sztuczną studnię grawitacyjną - ale w starym kanonie było właśnie przyjęte, że silna grawitacja wyrywa statek z nadprzestrzeni - skoro w nowym kanonie da się wlecieć nawet w atmosferę planety, to ten sposób nie dałby rady.

Aha, pozostając przy kwestiach taktycznych - ktoś zwrócił uwagę, że cały ten pościg nie ma sensu, bo przecież Porządek powinien zwyczajnie wezwać posiłki, każąc im wyskoczyć z nadprzestrzeni PRZED uciekającymi opornikami, żeby wziąć ich w kleszcze. Do głowy przychodzi mi takie wyjaśnienie, że Hux koniecznie chciał doprowadzić do tego, żeby przed walką wróg wyczerpał całe paliwo, uniemożliwiając mu manewrowanie, żeby potem wygrać bitwę bez żadnego ryzyka i strat.

Jeszcze co do kwestii religijnych. Nie podoba mi się, że w tej części "kazanie" Luke'a o Mocy było takie mocno materialistyczne, sprowadzało Moc wyłącznie do sił przyrody i równowagi, wyłączając aspekt moralny i duchowy. Do tej pory Moc była przedstawiana w sposób ambiwalentny, jako ogólna metafora "jakiegoś" Absolutu/Siły Wyższej. Niektóre utwory starego EU dążyły bardziej w stronę panteistyczną, inne w teistyczną - mam wrażenie, że zależało to od osobistych poglądów ich autorów. Nawet w ramach filmów, wypowiedź Yody o Mocy z "Imperium Kontratakuje", będąca odpowiednikiem nauk Luke'a z tej części, była zdecydowanie bardziej uduchowiona i wskazywała, że istnieje jakaś rzeczywistość duchowa PONAD materią, a Moc nie jest jedynie sumą oddziaływań pomiędzy wszystkim, co żyje, ale tym, co stwarza życie: "For my ally is the Force. And a powerful ally it is. Life creates it, makes it grow. Its energy surrounds us and binds us. Luminous beings are we, not this crude matter".
George Lucas jest zafascynowany religiami Wschodu i nie można go określić jako ortodoksyjnego chrześcijanina, tym niemniej wierzy w Boga-Stwórcę: https://hollowverse.com/george-lucas/ i sam wskazuje, że Moc miała być taką ogólną metaforą "Boga w ogóle", choć nie konkretnej religii: https://www.youtube.com/watch?v=UHGXWGbtNsU
tr - 2018-03-31, 17:11
:
Adeptus Gedeon napisał/a:
Odnośnie "Przebudzenia Mocy".
I co? Okazało się, że te Caracale to szajs, który nie odrywa się od ziemi, teraz Francuzi mają z nimi kłopot, gdybyśmy je kupili, to my byśmy mieli (za to nie mielibyśmy grubego hajsu wyrzuconego w błoto) ale czy ktoś przyzna, że dobrze się stało, ze Macierewicz zerwał rozmowy?


Bardzo "osobliwy" wątek, nie wiem co ma wspólnego ze światem Gwiezdnych Wojen, ale i tak ci odpowiem. Nie - nie masz racji.

Macierewicz wywalił kupę forsy na Wojska Obrony Terytorialnej - które nie wiadomo czym mają być i jaką rolę pełnić, kupił zbędne na razie karabinki MSBS Grot, wywalił grube miliony złotówek na remont przestarzałych stalowych hełmów, kupił węgiel ze śląskich hałd itp. A śmigłowce jak były potrzebne tak nadal są, z tym że anulowanie zakończonego przetargu spowodowało, że o kilka lat przesunie się granica wprowadzenia nowego sprzętu w miejsce starych ponad trzydzeistoletnich rzęchów, które zaraz zaczną spadać z powodu zmęczenia materiału. W razie dużej katastrofy morskiej u naszych brzegów należy się liczyć, że może być dużo ofiar śmiertelnych, zwłaszcza gdy będzie zła pogoda.

Francuzi Caracale wykorzystywali w Afryce, na terenie pustynnym. Wszechobecny piach mocno szkodzi śmigłowcom i powoduje konieczność większej ilości napraw, przeglądów itp. Co kosztuje. Każda armia ma swój budżet i musi od czasu do czasu ciąć wydatki gdzie się da. W warunkach pokoju oznacza to, że zawsze część sprzętu wojskowego jest niesprawna, a zwłaszcza w lotnictwie gdzie wypuszczenie w powietrze statku powietrznego nie będącego w 100% sprawnym oznacza ryzykowanie życiem i zdrowiem załogi, pasażerów oraz ryzyko utraty sprzętu. Większość sił zbrojnych na świecie ma 40-60% sprawność lotnictwa w warunkach pokoju - pozostałe maszyny są w naprawie, albo uszkodzone czekają na lepsze czasy finansowe, albo wręcz są kanibalizowane do napraw pozostałego sprzętu. Po prostu produkuje się więcej sprzętu na zapas, na wypadek wojny, bo gdy dojdzie do konfliktu to nie będzie czasu na produkcję uzbrojenia, ale z dużym prawdopodobieństwem uda się zreperować to co już jest, ewentualnie będzie się ryzykować na nie w pełni sprawnym sprzęcie. Zresztą przykłady cięcia wydatków na sprzęt mamy np. w Niemczech, gdzie niedawno było głośno o tym że niemieckie siły powietrzne mają tylko 6 sprawnych myśliwców.
Adeptus Gedeon - 2018-03-31, 20:07
:
No, zaskoczyłeś mnie pozytywnie. Nie spodziewałem się, że ktokolwiek to przeczyta. I w dodatku odniosłeś się bardzo merytorycznie. Szanuję i dziękuję. Co zaś do sedna Twojej wypowiedzi. Odnośnie helikopterów - nie mam na tyle wiedzy, żeby dyskutować w tej kwestii, "na zdrowy rozum" wydawało mi się, że jest, jak napisałem, ale Twoja wypowiedź faktycznie wzbudza moje wątpliwości, dlatego usunąłem stosowny fragment z moje powyższego postu, wycofując się z tego twierdzenia.
Co do Obrony Terytorialnej, to akurat ją uważam, za dobry bardzo dobry pomysł (możliwe, że nie jest zrealizowany do końca prawidłowo - znowuż, nie mam na tyle wiedzy, by być pewnym w tej kwestii). I chyba mają określoną rolę - wsparcie "głównych" sił zbrojnych. W czasie pokoju nie potrzeba aż tak dużej armii - zresztą, zapewne nie bylibyśmy w stanie jej utrzymać, ponadto jest wielu ludzi, którzy chętnie poddadzą się przeszkoleniu wojskowemu, ale nie poświęcą całego życia na bycie żołnierzem. Ale w czasie konfliktu zbrojnego na naszym terytorium, dobrze mieć pod ręką takich przeszkolonych i będących w stanie "półgotowości" wociarzy, niż rekrytować od zera zupełnych cywili. Zwłaszcza, że nie oszukujmy się - w konflikcie np. z Rosją nasza armia zostanie rozbita w kilka dni i będzie co najwyżej mogła stać się bazą do tworzenia partyzantki. No chyba, że nie będzie to "pełnowymiarowy" konflikt, a jak na Ukrainie - "wojna hybrydowa", gdzie zielone ludziki będą przenikać przez granice i wszczynać zamęt. I w jednym i w drugim przypadku taka paramilitarna organizacja (czy raczej, będąca o krok dalej), może okazać się cenną bazą, czy to jako punkt wyjścia do stworzenia szerokiego ruchu oporu, czy jako właśnie obrona terytorialna, pilnująca poszczególnych regionów przed przenikaniem zielonych ludzików i wszczynaniem przez nich jakichś "powstań".
Plus różnego rodzaju działania pomocnicze, typu zwalczanie skutków klęsk żywiołowych.
Zapewne to co piszę, nie ma sensu, ale na mój mały rozum tak to wygląda - i dopóki nikt mnie nie wyprowadzi z błędu, będę tak myślał.



Swoją drogą - offtop ostry. Wiem, że ja zacząłem, ale jak wyżej - nie spodziewałem się, że ktoś to w ogóle przeczyta (a jeśli w ogóle, to co najwyżej napisze "Ale co Ty o tym Macierewiczu, zgłupiałeś do reszty" - i przynajmniej będę wiedział, że KTOŚ jednak przeczytał. Ale że ktoś to potraktuje na serio i wejdzie w dyskusję...)
utrivv - 2018-04-03, 06:57
:
tr napisał/a:


Bardzo "osobliwy" wątek, nie wiem co ma wspólnego ze światem Gwiezdnych Wojen, ale i tak ci odpowiem.
Przeczytałeś to? //panda
Romulus - 2019-12-18, 17:45
:
Oświeciła mnie Moc i zdałem sobie sprawę, że to w ten weekend rusza ostatnia część trzeciej trylogii.

Trzeba będzie pójść do kina. Trochę z obowiązku. Czytałem recenzje, spory rozrzut w ocenach, co może zwiastować niezły film. Ale natknąłem się też na opinie, których się bałem - że to film zachowawczy.

Pisałem i się powtórzę - wcale nie uważam trzeciej trylogii za słabą. A już na pewno za taki film nie uważam "Ostatniego Jedi", który został za mocno zhejtowany przez fanbojów, którym się chyba wydawało, że można wrócić do czasów i emocji z pierwszej trylogii. Jakiekolwiek jednak nie byłyby powody tego hejtu - nie podzielam go, aczkolwiek uważam, że krytyka się należy za brak odwagi w pójściu w dorosłość, zbudowania dzieła samodzielnego, mroczniejszego i odważniejszego fabularnie. Można narzekać, że to Disney i wiadomo przecież, że przy wielomiliardowej wartości franczyzie liczy się odcinanie kuponów a nie ryzyko mogące zachwiać budżetem. Jestem pewien, że jeśli kiedyś powstanie wersja reżyserska (taka samodzielna, bez udziału spoconych menago liczących hajs) filmu Riana Johnsona, to może być lepsza niż "Ostatni Jedi".

Ale J. J. Abrams stworzył, zdaje się, dzieło zachowawcze, czerpiące z dotychczasowych filmów, pełne nawiązań, kontekstów i tym podobnego fanserwisu, który świadczy raczej o zjadaniu własnego ogona i zarzynaniu potencjału, a nie jego rozwijaniu. Coś jak w ostatnim Bondzie (którego też tak krytycznie nie oceniam, przynajmniej nie za to co większość), który był pełen tego typu "smaczków", nawiązań dla fanów serii. Mam nadzieję, że 25 nie zawiedzie. A myślę, że film Abramsa - którego jeszcze nie widziałem, dlatego tak fajnie się mądrzyć - też może być takim łabędzim śpiewem dla "głównego nurtu" tej opowieści. Zresztą, ten boczny też nie najwyższych lotów jest (poza świetnym "Łotrem-1").
ASX76 - 2019-12-18, 21:02
:
Gwiezdne wojny pasują do słowa "magia" jak d... do bata --_-
Trojan - 2019-12-18, 21:29
:
Nie jestem żadnym ortodoksem - na dzisiaj najlepsze SW dla mnie to oczywiście RO oraz Co juz dziwniejsze - HanSolo. Reszty nawet oglądać mi się już nie chce. Na 9 pójdę bez ciśnienia po nowym roku pewnie. Spodziewam się konkretnej ujozy



Bardziej martwi mnie to czy Disney owa ujnia nie sięgnie MCU
Romulus - 2019-12-27, 20:12
:
IX część nie była taka zła, jak się spodziewałem po negatywnych recenzjach. Kolejny dowód na to, aby się na nich nie opierać, tak samo jak na pozytywnych. :) Ale naprawdę nie było źle. Przede wszystkim ta część, jak i wcześniejsze dwie utrzymały się głupiutko/naiwnym tonie pierwszej sagi (IV-VI). Może dlatego ci, którzy "wyrośli" na tamtej trylogii dziś czują niedosyt? Bo nie udało się (co za niespodzianka!) wrócić do tamtych emocji, kiedy "dorastali" na nich? Łotewa. Dla mnie - mogło być gorzej. Ale mogło i być lepiej - wszystko przez "Ostatniego Jedi", który dał niepotrzebną i próżną nadzieję, że ta opowieść może ewoluować. Nie może. To nadal ta sama bajka, tylko widzowie już inni. Ale nie żałuję, że oglądałem.

Ciekawe, co dalej z "Gwiezdnymi Wojnami". Czy nadal będą kręcone filmy dziejące się Przed/W Trakcie/Obok? Na żaden nie czekam, bo Expanded Universe Od Zawsze mnie nudził.
adamo0 - 2019-12-28, 09:13
:
Mi się podobało. Nie wiem czego oczekiwali wszyscy zawiedzenie - nie oglądali dwóch pierwszych części? Zresztą - to są Star Warsy. Jak można doszukiwać się w nich logiki albo oczekiwać, że nie będzie jakiś "dziur" w fabule?

Zgadzam się z Romkiem - to ciągle ta sama bajka. Ja tą bajkę bardzo lubię i będę zadowolony jak pojawią się kolejne filmy/produkcje z Gwiezdnych Wojen.
Fidel-F2 - 2019-12-28, 09:28
:
Ja już chyba dwóch czy trzech ostatnich nie widziałem. Nawet nie mam pojęcia jak są zatytułowane.
goldsun - 2019-12-28, 09:54
:
Furda!
Nie oczekiwałem za wiele, zwłaszcza po częściach VII i VIII.
Ale i tak jestem zniesmaczony i wkurzony.

Fidel-F2 napisał/a:
Ja już chyba dwóch czy trzech ostatnich nie widziałem. Nawet nie mam pojęcia jak są zatytułowane.

Lepiej nie oglądaj. Zwłaszcza z Twoim podejściem, to nie wytrzymasz 10 minut ... a jeśli obejrzysz, to będziesz kląć jeszcze bardziej niż ja. ;-)


UWAGA SPOJLERY









Na plus:
- mnóstwo w miarę fajnych scenek "dla fanów": Chewie dostaje medal, powraca nie tylko Lando, ale i Wedge Antilles, trening Lei i Luke'a, "to święto odbywa się co 42 lata", głosy Jedi, tron Palpiego ze szkiców z lat 80tych, John Williams jako barman, hołd dla EPIV w ostatnich scenach ...
- kilka fajnych kalek: uwolnienie Chewiego to w miarę kalka uwolnienia Lei z EPIV, a pojedynek na szczątkach Gwiazdy Śmierci to symboliczne odwrócenie pojedynku Obiego i Anakina (woda zamiast ognia i Anakin przechodzi na stronę zła, a Kylo powraca na stronę dobra)
- klimacik podziemi Sithów, włącznie z "zombie Palpim" - taki wręcz nie starwarsowy klimacik
- "mroczna" Rey
- wątek Kylo i Rey (tak, to w miarę miało sens)

Ale wszystko kładzie durny, beznadziejny scenariusz wszystkich tych 3 nowych części.
Tak, tej części również.
Widać, że cała historia nowych filmów była pisana na kolanie i pewnie zmieniana jeszcze w trakcie kręcenia. Całość się kupy nie trzyma, a co gorsza - rozwala historię części wcześniejszych.
I nie chodzi o to, że jest "bajkowa", że brak logiki (np. "pojedyncza antena"), tylko o to, że te filmy nie pasują do siebie, nie opowiadają jakiejś jednej historyjki sensownie/spójnie.
Symboliczne jest to, że już wiele osób zauważyło - da się obejrzeć EPVII, a potem EPIX i nie zauważyć, że czegoś po drodze brakuje.
Poprzednie części, zwłaszcza po dodaniu prequeli, to była "historia Anakina Skywalkera". Od początku, do końca jego historia, przez upadek i późniejsze poświęcenie/odkupienie (górnolotnie brzmi, ale tak to pasuje).
A co dostaliśmy w nowych częściach?
Jego poświęcenie nic nie warte, bo Palpi przeżył.
Tytuł filmu "Skywalker. Odrodzenie" ... gdzie, jakie odrodzenie? Skywalkerzy zostali wykończeni, a nazwisko Skywalker przyjęła ... tadaaaam! wnuczka Palpiego i teraz ona, z tym nazwiskiem będzie "rządzić galaktyką". (jeszcze niby nie, ale poczekajmy do kolejnych części)
Skywalkerzy zostali sprowadzeni do idiotów, którzy poświęcają się tylko dla dobra pojedynczej, bliskiej osoby (wszyscy włącznie z Hanem). Jednocześnie, to Skywalkerzy są największymi złymi tej galaktyki!! (Anakin jako Vader i Ben jako Kylo) I, powtórzę - nie robią nic dobrego dla "galaktyki".
Furda z taką historią. Jeśli to ma być bajka, to puenta tej bajki ... nie wiem jaka jest, ale wybitnie nie bajkowa.
Nawet Rey na końcu nie potrafi pogodzić się ze swoim pochodzeniem i przedstawia się jako Skywalker. Dupa, a nie puenta.
To się "nie klei" wszystko.
Niech mi ktoś odpowie na pytanie: po co były te nowe filmy? Jaką historię opowiadają?
Powtórzę: prequele domknęły całość i zrobiły z tego "historię Anakina". Co miały zrobić te nowe filmy?
Pomijając odpowiedź "zarobić kupę szmalcu"!

Nie liczyłem na dużo. Ale miałem nadzieję, na jakąś w miarę historyjkę okraszoną fajnymi wizualnie scenami.
Za to dostałem mnóstwo bzdur. Sama wizualizacja i "fan service" nie obronią takich filmów.
A nawet "wizualizacja" nie za bardzo działa - czy zrobiło na kimś wrażenie te tysiąc stardestrojerów? W kategorii "najlepsza bitwa kosmiczna w starwarsach" ta bitwa na końcu nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Dalej bezapelacyjnie wygrywa pokazanie bitwy z Powrotu Jedi, potem Łotr 1, pudło zamyka początek z Zemsty Sithów. Potem jeszcze zniszczenie pierwszej gwiazdy śmierci.
Więcej nie znaczy lepiej. Bitwę na tysiące statków trzeba umieć pokazać. Nawet tego nie potrafili w tym filmie.

Czytałem, że w Lucasfilmie niektóre osoby ze szczytu mają odejść. Hurraaaa! I niech nie wracają, nawet do podawania kawy.
Wyrzucili Extended Universe i zniszczyli historię Skywalkerów.
Już kur... wystarczy!
"Jeden Łotr" to za mało na obronę.
Romulus - 2019-12-28, 10:52
:
Ale wiesz, że te pyerdy o przeznaczeniu Skywalkerów to były wymyślane na biegu także przez Lucasa? Od IV części począwszy nic się tu kupy nie trzymało. Może EU coś tam z sensem stworzył, ale trzymam się od tego z daleka konsekwentnie od stu lat. :) Ot, bajeczka, której przydarzyło się kiedyś odnieść sukces, bo wcześniej nikt takiej kosmicznej historii w kinie nie opowiedział. I to wszystko. Potem był tylko lot na "legendzie".
goldsun - 2019-12-28, 11:32
:
Romulus napisał/a:
Ale wiesz, że te pyerdy o przeznaczeniu Skywalkerów to były wymyślane na biegu także przez Lucasa? Od IV części począwszy nic się tu kupy nie trzymało. Może EU coś tam z sensem stworzył, ale trzymam się od tego z daleka konsekwentnie od stu lat. :) Ot, bajeczka, której przydarzyło się kiedyś odnieść sukces, bo wcześniej nikt takiej kosmicznej historii w kinie nie opowiedział. I to wszystko. Potem był tylko lot na "legendzie".

Ja nie pisałem o "przepowiedni".
Pisałem o historii człowieka, który zbłądził, wyrządził zło, a potem starał się to odkupić.
Do tego sprowadza się historia Anakina w 6 częściach. Z puentą na końcu.

Ale dobrze, że przypomniałeś, bo faktycznie - Anakin mógł po tych częściach być odbierany jako ten "wybraniec z przepowiedni".
I co zrobiły nowe części? Wyrzuciły przepowiednię do kosza.
Kto teraz niby jest wybrańcem?
- Anakin? - nie, bo nie wykończył Palpiego
- Luke, Leia? - na pewno nie
- Kylo? - również nie
- Palpatine? ... wykończył (rękami Vadera) Dzedajów, a potem (rękami wnuczki) wykończył Sithów .... ooo, to mi pasuje na "tego, który doprowadzi do równowagi" ... ;-) ani chybi Palpatine jest tym wybrańcem. ;-)
Nosz kurde, jeśli nie on, to kto?
A jeśli nikt, to znaczy, że tę przepowiednię wyrzucili do kosza.

Historia Anakina się klei w całość. Jego przemiana jest może mało realnie pokazana w filmach (w książkach lepiej), ale to się składa w całość. Czy było to pisane na kolanie? może, ale pasowało.
Te kolejne trzy filmy już do całości mi nie pasują. Jaka jest puenta teraz?
Luke na końcu EPVI godzi się z tym, że jest synem Anakina/Vadera.
Rey na końcu EPIX odrzuca swoje pochodzenie i przyjmuje nazwisko Skywalker.
Kopiowali jak mogli z wcześniejszych części, ale, żeby niby nie pokazywać ile kopiują, to robili wszystko na odwrót. No i puenta też im wyszła jako niepuenta ...
Powtórzę - na poziomie ogólnym, ta historia jest do d...