Zaginiona Biblioteka

Muzyka - Oceń dwa utwory

Olisiątko - 2007-10-19, 17:39
: Temat postu: Oceń dwa utwory
Ah, niezwykle popularny temacik wśród pewnych kręgów (hej, lepsze to niż kwizy ;p).
Zasady wiadome. Oceniamy utwór osobnika powyżej, staramy się rozwijac wypowiedzi poza schemat "fajne/do dupy".

Trochę lightu z miłym tekstem na poczatek xD
Lene - It Is Your Duty


Ambitny temacik, wiem ;p
makatka - 2007-10-19, 22:44
:
Rytmiczne, wpadające w ucho, a przede wszytskim w oko :mrgreen: . Ten czerwony lateksowy kostium kąpielowy w połączeniu z pejczykiem rządzi :mrgreen: Zreztą strój a la sekretarka tez jest nader atrakcyjny, żeby nie powiedzieć, że wręcz fetyszowy :mrgreen: A już z całą pewnościa fetyszowy jest strój pielęgniarki. Mniam :mrgreen:

L'ame immortelle "Aus den Ruinen"
Tyraela - 2007-10-20, 14:48
:
Brrr, tekst po niemiecku. To jest już powód do tego, abym skutecznie się zraziła do utworku, a jednak nie. Kiedyś, dawno temu słuchałam L'ame, ale było to w cholerę czasu temu :mrgreen:
Ogólnie jak się przysłuchać to fajne, ale żadna rewelacja. Głos wokalistki jest miły, towarzyszący jej mężczyzna też ma fajną barwę głosu, bardzo interesującą rzekłabym ;> chór tylko nieco zbyt zawodzący. I było tu coś, co mi po prostu nie pasowało do ogólnego klimatu. I nawet przyzwoite gitary tego nie ratują. Klipu nie oceniam, bo nie oglądałam, a muzyczka grała w tle.
4/10 ; >

Ode mnie Godend - Save Me Tonight i chyba warto zaznaczyć, że byłam na koncercie, podczas którego nakręcono klip. Żadne youtube nie odda widoku Ściany Śmierci (zaczyna się w 0:30) oglądanej na żywo. Poza tym tutaj co chwila widać latający czerep mojego lubego xD
Maeg - 2007-10-20, 17:25
:
O.o -> to była pierwsza reakcja. Zwykła nawalanka, gdzie wokal ma więcej melodii w sobie niż reszta zespołu. To pewnie uprzedzenie ale ciężko mi znaleźć jakiś pozytyw tego utworu. No może to że trwa tylko 3 minuty i 30 sekund. Sam początek był fajny, aż nie zaczęła "nawalać" podwójna stopa. Wtedy już zapaliła się dioda, oho będzie kiepsko.
Ogólnie nuda.
ps. kocioł wygląda nieźle, ale punkowe są lepsze :-PP

2/10

A ode mnie Riverside

Riverside - Out of Myself
Lady_Aribeth - 2007-10-20, 18:13
:
Pierwsza reakcja - yyi... wtf? O________o
I taka reakcja towarzyszyła mi przez cały utwór O.o.
Nieciekawy wokal (wydaje się być pospolity O_o ), niektóre efekty dźwiękowe brzmiące jakby zostały skomponowane przez Jean Michelle Jarra. Gdyby wyciąć te dziwne efekty, które nadmieniłam wcześniej to melodia jest przyjemna dla ucha. Przesłuchałam go ze trzy razy w poszukiwaniu jakiś innych pozytywów, ale nic nie znalazłam O.o. Znaczy, bez rewelacji, do przesłuchania i zapomnienia. Słyszałam już trochę opinii o tym zespole i oczekiwałam czegoś lepszego.

3/10

Vader - Sword of the witcher (nie mogłam znaleźć innych utworów które by miały satysfakcjonującą jakość... xD)
Tyraela - 2007-10-21, 19:28
:
Rany, strasznie lubię ten utworek.
Melodia przede wszystkim, melodia jest zajebista! Do tego dość fajny wokal, przyzwoite gitary, perkusja jedynie imo się nie wyróżnia. Do tego klimatyczne, smakowite fragmenty gry, na którą czekam bardziej, niż na prezenty na Boże Narodzenie. Ogólnie imo Vader sprostał zadaniu i nieźle to nagrał - wpada w ucho i można słuchać wiele razy. Szkoda jedynie, że kawałek jest zaśpiewany po angielsku, a nie po polsku - to już wtedy by w ogóle było wiadomo, że Witcher jest z Polski. Tymczasem, cóż, wszystko anglizowane.
9/10 : D

No to podręczę nadal tych, którzy nie lubią cięższych klimatów: Heaven Shall Burn - Counterweight <- kocham to słuchać na mptrójce :mrgreen:
Lady_Aribeth - 2007-10-22, 17:21
:
Heaven Shall Burn - Counterweight

Podobnie jak Tyr, bardzo lubię słuchać ten utwór na mojej mp3. I najczęściej słucham go wtedy, gdy jestem wściekła, by się choć trochę rozładować.
Ale do rzeczy. Ten utwór ma "powera". Szybki i wpadający w ucho. Sądzę, że gitary bardzo dobrze współgrają z perkusją i tworzą fajną melodię. Na początku wokal może być trochę denerwujący (brzmi, jakby śpiewający chciał a nie mógł), ale gdy ucho przywyknie, to można stwierdzić, że nie brzmi to tak źle O.o.
Cóż więcej powiedzieć - naprawdę ciekawy utwór, dobry na rozładowanie emocji.

Pantera - Hard Lines, Sunken Cheek
Olisiątko - 2007-10-22, 18:10
:
Eh... jak krótko podsumowac ten utworek? Weź muzykę Power Metalową i gościa który nawet dobrze nie umie zagrowlować. Pantera dawno powinna zmienić nazwe na Pink Pantera. Z nudów wysłuchałem tekstu i mnie absolutnie nie powalił, sztampa słyszana miliard razy. Cały utwór po prostu nie brzmi. Jedyne co jest sensowne to kilka rifów i solówek. Cały utwór przynudza, jest bez kopa i ogólnie... chryste, weźcie to oode mnie --_-

Ocenie łaskawie na 4/10 ale tylko temu, ze jestem w dobrym nastroju.

GARBAGE - THE WORLD IS NOT ENOUGH
Lady_Aribeth - 2007-10-22, 21:13
:
Garbage - The World Is Not Enough

No, następny utwór który lubię O.o
Aż nie wiem od czego zacząć... xD. No dobra - wokalistka ma naprawdę piękny głos. Jest to jeden z tych rodzajów wokali, za którym bardzo przepadam. Ach no i sama muzyka - przyjemna dla ucha, w ogóle nie męczy, i co też ważne - klimatyczna! I uwielbiam instrumenty smyczkowe (które tutaj słychać <3). Plus smakowity teledysk...
Poza tym, ten utwór przypomina mi czasy, kiedy byłam piękna i młoda i się w nim zasłuchiwałam, achhh... xD.

Sepultura - Spit
jeke - 2007-10-25, 21:27
:
Sepultura - Spit

Khem, khem... wysłuchałam.

Ciężko było, ale przebrnęłam. No cóż, nie jest to muzyka, której słucham i chyba wykażę się kompletnym brakiem zrozumienia i nieznajomością "muzy" :oops: .

Do sedna:
Wpierw zadźwięczało mi w bębenkach i włoski na przedramionach poszły w pion. Następne fazy odbioru wcale nie były lepsze: łomot serducha, wytrzeszcz oczu i gwałtowny wzrost poziomu agresji. W tym stanie dotarłam do momentu, gdy zaczął się wokal ( :shock: ).
Pomijając aspekta muzyczne, to tekst raczej był.. khemm... monotematyczny. Nie wiem jak zinterpretować końcówkę... chyba się czymś zatruł, a może zakrztusił nieboraczek //mysli ( ;) )

Laicka ocena: 1/10

Waham się, który z dwóch utworków z genialnej (moim zdaniem) płyty U2 The Joshua Tree zapodać.. Czy Where the Streets Have No Name, czy może With Or Without You . A niech tam .. ;)

With Or Without You
Maeg - 2007-10-27, 09:27
:
With or without you z tego co pamiętam pochodzi z The Joshua Tree najlepiej się sprzedającego albumu U2. Jeśli ktoś nie lubi U2 uzna ten utwór za nic specjalnego. Takie sobie plumkanie i ze zwyczajnym śpiewem. Ale dla mnie ten utwór jak i kilka innych ma coś w sobie. Może niesie w sobie słabszy ładunek emocjonalny niż New Year’s Day, One czy Sunday Bloody Sunday, jest to jednak jeden z tych utworów których nigdy nie pomylisz z innymi wykonawcami. Przyjemnie się go słucha no i jest to U2.
A tekst ? No cóż poruszamy temat miłości, choć jak pokazuje ostatnia zwrotka nie do końca taką piękna jest ta miłość.

Ocenić? Na pewno bardzo mocno subiektywna ta ocena
7-/10

Dać New Year’s Day U2 czy Do the Evolution Pearl Jamu. ?

Dobra zostajemy przy U2 New Year’s Day
Gand - 2007-10-27, 11:05
:
U2 New Year’s Day

Z U2 ogólnie mam straszny problem. Doceniam Bono jako wokalistę, the Edge jest świetnym gitarzystą ale... No właśnie, kilka razy już starałem się zabrać do ich dyskografii, przekopując się przez kolejne płyty by odkryć to, co ludzie widzą w U2 - z miernym skutkiem. Nadal uważam, że U2 nagrali ledwie kilka piosenek, w tym oczywiście świetne Sunday Bloody Sunday.
Niestety ten kawałek należy do, przeważającej moim zdaniem, grupy straszliwych średniaków. W sumie mógłbym napisać, że to takie moim zdaniem standardowe U2 i skończyć ale postaram się rozwinąć myśl. Dlaczego więc jestem na NIE?
- Wokal. Nuda i flaki z olejem. Nie ma momentu, który chwyta za serce, brak przełomu, jakiegoś zwrotu.
- Gitara. Nie kumam tego. Świetny gitarzysta gra takie ciepłe kluchy, typowe pitu pitu. Również - brak czegoś, co zaciekawi, i wybije się nieco ponad przeciętność.
- To o czym pisałem już wyżej - przeciętność, monotonia, nic się w tej muzyce nie dzieje, nie przyciąga uwagi.
Czyli nie, nie, nie i jeszcze raz nie. 3/10, nuuuda.

Nowy singiel Megadeth. Lipny teledysk, więc skupcie się raczej na muzyce. 8)
Megadeth - Never Walk Alone...A Call to Arms
jeke - 2007-10-27, 13:24
:
Megadeth - Never Walk Alone...A Call to Arms

Hmm cóż, następna piosenka z nurtu muzyki, której nie słucham, ale...

No nawet przyjemnie zaskoczona jestem :) Jest linia melodyczna, wokal przypomina wokal i nawet przekaz sensowny. Zdecydowanie najlepsze jak na moje ucho są gitary, szczególnie solowy kawałek wokalisty - co by tu nie mówić, zdecydowanie lepiej gra niż śpiewa. Za samą gitarę punkt więcej.
Ogólnie ujmując da się słuchać tego kawałka. Nawet poziom agresji mi nie podskoczył ;)

Laicka ocena: 5/10

Skoro już o gitarkach mowa... Jest to co prawda cover Hendrixa, ale za to jaki ! :
Stevie Ray Vaughan - Little Wing

( dla porównania ;) : Jimi Hendrix - Little Wing )
Gand - 2007-10-27, 14:26
:
Ray Vaughan - Little Wing

Eh, ciężko oceniać taki kawałek, przecież to legenda. Żywa legenda, wszak muzyka nie umiera nigdy. ;) Sam Vaughan także jest postacią zdecydowanie nieprzeciętną. Muzyk wybitny, szkoda, że już nic nowego nie stworzy.
Słuchając tej wersji [w sumie chyba każdy wirtuoz gitarowy nagrał kiedyś swoją : P] Little Wing na myśl przychodzi jedno określenie - BLUES! Oldskululowy, klasyczny blues w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie będę tutaj wnikliwie analizował utworu, bo przypomina on raczej 6-minutową improwizacją, bo to mija się chyba z celem. Powiem za to, że do tej pory brzmienie gitary Vaughana powoduje u mnie autentyczne ciary i budzi silne emocje, chociaż przecież nie słyszę tego, jak gra po raz pierwszy.
9/10

Z nowej płyty pana frontmana SOAD - Serja Tankiana
Serj Tankian - Beethoven's Cunt
Maeg - 2007-10-27, 15:29
:
Nigdy nie byłem wielkim fanem SOAD.
Zaczyna się źle. Wokal, odnoszę wrażenie że na solowej płycie nie ukrywa tak akcentu jak na płytach z Systemem. Trochę to mnie drażni. Trochę śmieszy ale ogólnie na minus. Muzycznie w miarę w normie, ale normie Systemu, właśnie nie odbiega bardzo od tej SOADu czyli gdybym nie wiedział że to Serj solo to bym podpiął pod System. Ale to już wada takich solowych płyt znanych wokalistów, oni zawsze kojarzą się z macierzystym projektem.

Ciągle w głowie pojawia się pytanie, gdzie ja to już słyszałem. Trochę wtórny ten kawałek względem jego wcześniejszych dokonań.

6/10

Marcus Miller - Power (live)
Olisiątko - 2007-10-28, 13:14
:
Jest kilka rzeczy w muzyce których nie trawię. Dwiema z nich są utwory nagrywane live, a drugą utwory jedynie instrumentalnie lub z ledwo kilkoma słowami. Niestety ten utwór podpada pod obie kategorie. Może mam słuch muzyczny godny słuchaczki Radia Maryja ale gusta pozostają gustami. Jedyne co w tym utworze mogę docenić to spore umiejętności wydobywania dźwieków z kawalków drewna ;p Jakby goście zechcieli ruszyć zady i zagrac coś z kopem i tekstem to bym im pewnie składał ofiary. Sorry, ale wartości rozrywkowych to dla mnie nie ma.
6/10 za muzykę

DEEP PURPLE - FIREBALL
jeke - 2007-10-28, 19:19
:
DEEP PURPLE - FIREBALL

Lubię, lubię takie klimaty XD .

Fireball, to tytułowy i chyba najpopularniejszy utwór z albumu wydanego w 1971 roku.
Utwór świetny. Na pierwszy plan wybija się rewelacyjna sekcja rytmiczna. Gitary i klawisze też nie dają o sobie zapomnieć. Kawałek naprawdę dobrej muzyki.
Dalsze wywody mijają się z celem - toż to klasyk i już. Przy okazji - daje kopa jak mało co ;) :))

Ocena: 9/10

I zmiana klimatu. Dziś dzień taki jakiś melancholijny capinę, to i proszę bardzo:
Leonard Cohen - Here It Is

MadMill - 2007-10-30, 10:48
:
Leonard Cohen - Here It Is

Ehhh Cohen, wpierw kanadyjski poeta i pisarz, potem dopiero piosenkarz. Wiecie że wywodzi się z rodziny polskich żydów? Pewnie wiecie. ;P Jak większość jego kawałków ten także jest stonowany, nastrojowy, może melancholijny. Spokojna muzyka, jak dla mnie za spokojna. Następnie wokal Cohena którego z niczym chyba pomylić nie można, ta chrypka fajnie się komponuje. Ktoś mu wtóruje, ale nie wiem kto chociaż takę dobrany głos do tej piosenki bardzo dobrze. Większość piosenek Cohena jest powiedzmy dopieszczona, nie ma nic na "odwal się". No ale i tak to nie moje klimaty. ;)

7/10

Coś dla fanów gitarowego grania i Jimi'ego Hendrix'a. ;)
G3 Denver 2003 Satriani, Vai, Malmsteen - Little Wing - Jimi Hendrix Cover
Gand - 2007-10-30, 13:46
:
G3 Denver 2003 Satriani, Vai, Malmsteen - Little Wing - Jimi Hendrix Cover

Tak się składa, że kilka postów oceniałem Little Wing tym razem w wykonaniu Vaughana. No i kolejna banda popapranych wirtuozów bierze się za ten kawałek, ponownie tak naprawdę nie dosięgając nawet do pięt temu, co zagrał boski Jimi.
Uwagi co do tego wykonania
- Vai fajnie śpiewa, jestem zaskoczony.
- Malmsteen i Vai jako gitarzyści są potwornie nudni. Owszem, bardzo sprawni technicznie i biegli w teorii muzyki, ale ich solowe wejścia nie powalają. Zwłaszcza Malmsteen, który miota się po scenie ale tak naprawdę nic z tego nie wynika. Diabelsko szybkie latanie po przeróżnych skalach - nie o to chodzi. Dlatego Malmsteena nie trawię.
Vai nieco lepszy, ale też tak naprawdę do bólu standardowy w tym co robi, ponownie zero zaskoczenia.
Zdecydowanie najlepiej jeśli chodzi o solówki wypadł Satch, który zagrał klasyczne, rockowe solo idealnie pasujące do kawałka. Wielkim fanem tego pana też nie jestem, bo często brnie za mocno w technikę, ale z tej trójki to w jego graniu jest najwięcej serca.
6+/10. Punkty poleciały za Malmsteena i Vaia.

Teraz czas na najlepszego wokalistę na świecie, przed państwem Mike Patton i Faith no More 8)
FMN - Everything's Ruined
Olisiątko - 2007-11-01, 12:38
:
Może i najlepszy wokalista ale utwór ssie, mlaszcze i nie chce połykać. Powiedziałbym, że to emo muza ale bym przesadził. Ale ciągle miałem wrażenie, że gdzieś tam siedzi biedne emo i się tnie masełkiem. Utwór nie porywa. Absolutnie i w najmniejszym stopniu, działanie uspiające porownywalne z chloroformem. Momentami (poczatkowo zwłaszcza) muzyka całkiem dobra. Tekst typowy jakich wiele... no ogólnie nic zachwycającego.
5/10

Dir en grey - GRIEF
pillon - 2007-11-01, 20:43
:
O boszzz... hehe takie to chaotyczne... Pomieszanie z poplątaniem... Niezbyt to ciekawe... Brak dobrych pomysłów nadrabiany jest krzykiem i chaosem.. Ogólnie dużo teraz tak zespołów gra, nad czym ubolewam :-P
Jak dla mnie 4/10

Audioslave-Like A Stone
Prev - 2007-11-01, 20:54
:
Tak... Audioslave... Zdaje się że pierwszy raz zetknąłem się z nimi w "Matrix: Soundtrack".
Ogólnie nie podoba mi się ich styl, ale to tylko dlatego że są dla mnie za... spokojni. Piosenki przyjemne i melodyjne, ale za mało w nich powera jest. Aczkolwiek słychać niezły głos wokalisty i bardzo dobre wykonanie (akurat w tej piosence). Bardzo fajne solo na gitarze, dam
7.5/10

A tu daję wam
Disturbed - The Game
Zireael - 2007-11-01, 22:33
:
Zacznę od tego, że nie lubię Disturbed.
Mają w sobie coś, co do tej pory mnie szalenie irytowało (czyżby to, że prezentują nu-metal?).
Tę piosenkę dostałam od Preva jakiś czas temu z komentarzem, że tekst jest o mnie o.o.

Na samym początku masakrycznie wkurza elektroniczna przygrywka z serii umc,umc, jebut. Potem nie jest aż tak źle, bo koleś ma dość przyzwoity wokal.
Gitary od czasu do czasu zagłuszają elektroniczne umc, a pan David Draiman wydaje z siebie przyjemne porykiwania przywodzące na myśl nieco starszą twórczość KoRn (na przykład Twist, które otwiera album Life is peachy :twisted:).
Perkusja też niczego sobie.
Słowa... Hmmm... Na plus.
Przy refrenie robi robi się tak czadowo, że zaczęłam nawet leciutko machać piórami i przytupywać. Gdyby wyciąć syntezatorowe wstawki, które po prostu kompletnie nie pasują, to byłoby całkiem przyjemne nagranie.

6+/10

Ode mnie jedno nagranie w dwóch wersjach.
Oryginał i cover. Wybór należy do Ciebie, istoto, która się wpiszesz pod spodem.

Metallica: Master of puppets
Apocalyptica: Master of puppets
pillon - 2007-11-04, 10:12
:
Hehe... Master of Puppets... tytułowy utwór z najlepszej płyty Metallici...
Absolutna klasyka, znana chyba wszystkim.
Cudowny riff początkowy, jeden z tych które od pierwszego przesłuchania wywołuja na ciele ciary :-) ...
Cięte i dynamiczne gitary, sekcja zamiata jak opętana. Nie ma litosci dla nikogo i niczego...
James wypluwa słowa z siebie niczym karabin... Słyszałem opinie że Hetfield zamiast śpiewać beczy ale mnie to nie rusza ... :mrgreen: Muszę powiedzieć że jego wokal nadaje kolorytu wałkowi i jest jego mocnym punktem 8)
Ogólnie to jest wspaniały utwór...
Warstwa tekstowa jest bardzo ciekawa, ogólnie lubię teksty metallici ponieważ traktują one o rzeczach bardziej przyziemnych... :-P
Wybrałem orginał bo jest niepowtarzalny...
Finowie zrobili dobry cover ale to tylko cover

Jak dla mnie 9/10

teraz moja propozycja: :-)

Heaven & Hell - I
Ł - 2007-11-04, 12:07
:
I to zajebisty kawałek mimo iż jest w nim relatywnie mało starego najbardziej zasłużonego dla muzyki Black Sabbath. Właściwiwe tylko ten pierwszy psychodeliczny riff [wydaje czy Iommi używa w nim "kaczuszki"] przywodzi na myśl stare dzieje. Pozatym mamy tu doczynienia z całkiem przywoitym heavy metalem w którym królem jest DIO. Zajebista linia wokalne stworzona wprost dla tego człowieka z dużą iloscią wycia, melodyjnych zwrotek itp.

Pamiętam ten kawałek bo przypadkowo byłem na tej trasie H&H, konkretnie w Warszawie. ; ) I zrobił na mnie jednak mniejsze wrażenie niż takie sztndardy jak children of the sea, tytułowe heaven and hell czy neon knights, . Może dlatego że ani nie jest epickim walcem jak dwie piersze ani nie ma tej dynamiki pierwszego. Jest kawałkiem umiarkowym, akurat między-między.

Może takiego jazzfusionek http://pl.youtube.com/watch?v=YjzIBI3jkKY damy
Shadowrunner - 2007-11-06, 12:56
:
Pierwszy raz słyszę ten zespół i pierwszy raz tą piosenkę i teledysk do niej, i muszę powiedzieć, że teledysk w sumie trochę bardziej mnie zachwyca niż sama muzyka. Szczególnie fajne jest to schizolskie wejście, z tymi majaczącymi czachami co chwila //evil
Nie wiem dlaczego, ale ten teledysk - szczególnie te głowy manekinów przywodzą mi na myśl "Kosiarza Umysłów" :-)

Muzyka jest fajna, ciężka, mhroooczna ;-) ale jak dla mnie za mało dynamiczna, trochę monotonna - przez cały utwór przewija się praktycznie ten sam motyw, dobrze zagrany, ale nie specjalnie zachwyca. Czy może raczej: zachwyca specyficznym klima, ale nie porywa :-P Ale ogólne wrażenia są pozytywne, choć przyznaję, że gdybym usłyszał samą piosenkę, bez oprawy wizualnej, to chyba nie zapadłaby mi w pamięci... ;)

To teraz na odmianę coś bardziej dynamicznego, trochę niemieckiej sceny muzycznej, o której pisałem w topicu "Mnie znane...":

Heaven Shall Burn - Counterweight
Ł - 2007-11-06, 19:45
:
Najpierw uwaga do Meshu - ta muzyka jest ultra niemontonna a nawet tak szalenie progresywna że nie do ogarnięcia (nawet za kilkonastoma przesłuchaniami) jak się wie jak ją słuchać to jest zwraca uwagę na podziały rytmicze, zbawę z pozornie takimi samymi riffami itp.

Co do tego co dałeś - no cóż, niecierpie tak podanego metalkoru. Nie chce wchodzić w szczeguły i analizować tych naiwnych cukierkowych riffów. Poprostu nie chce, bo się przy tym męcze - HSB nie wyróżnia się spośród takich zespolików jak Caliban, Killswitch Engage, Trivium i mniej więcej tego stylu w którym wyspecjalizował się Roadrunner. Nielubie takiej 'melodyjnej brutalnosci dla ciefczynek'ani takiego napąpowanego brzmienia. Ale najgorsze jest że słuchając takiej muzyki mam nieodparte wrażenie jakbym słuchał jednego zespołu. Naszczeście są też zespoły gatunkowo całkiem bliskie ale z pomysłem na granie - The Dillinger Escape Plan, Mastodon. Heaven Shall Burn pomysłu na granie nie ma, zaorać.

Coś na ulżenie http://pl.youtube.com/watch?v=MVKySmZ-nPk
Olisiątko - 2007-11-09, 18:49
:
Lubię ten utworek, bardzo dobrze zagrany i ten temacik przewodni tekstu ... :mrgreen: Od strony muzycznej nie moge niz zarzucić, szczególnie gitarka dobrze im wyszła. Fajny teledysk ze zlepek scen z filmów Godzilli :mrgreen: swoją drogą, czemu zwykle ta jaszczurka pudłuje? :P
Nie ma zbytnio co pisać, niezły kawałek.
7/10

The Coasters - DOWN IN MEXICO
Taschon - 2007-11-14, 22:35
:
Down in Mexico
Bardzo fajny kawałek. Specem muzycznym nie jestem, więc słownictwem fachowym nie zarzucę. Wokal jest godny pochwały, dobry efekt wywierają nakładające się głosy. Muzyka (tj. instrumenty) są dosyć monotonne, ale wokal jest jest dynamiczny, a ma moc, klimat i taki "power". Tak więc ta monotonia jest bardzo dobrze dobranym tłem pod śpiew.
Po raz pierwszy utwór usłyszałem w Grindhouse: Death Proof. Jeśli ktoś ma możliwość, to polecam tamtą okazję, bo muzyka pasowała do sceny.
Mnie się podoba.
Ocena subiektywna 7.9/10

Great Vengerov
Gand - 2007-11-15, 22:59
:
Great Vengerov

Cudo, nie ma co na siłę zostawiać ocenę na koniec. Facet rozwala, miażdży, kopie, rzuca słuchaczem o ściany. Ogólnie lubię sobie posłuchać, jak panie tudzież panowie wywijają sobie na skrzypkach jakieś sympatyczne rzeczy, ale ten człowiek zdecydowanie wybija się ponad kategorię 'sympatyczności'. Muzyczny i techniczny majstersztyk, taki Marty Friedman/Joe Satriani skrzypiec. : P Fajne, bardzo fajne. Nie będę narzekał, jak w temacie.
Ocena: między 8-9, powiedzmy 8+/10

Ode mnie coś cięższego:
Mastodon - Iron Tusk
Taschon - 2007-11-17, 22:20
:
Mastodon - Iron Tusk
Kompletnie do mnie nie trafia. Lubię metal, ale power/epic albo lżejsze formy black, czasem viking. Ale nie wiem, co to jest. Prawie nic nie zrozumiałem. Drą mordy, same wrzaski, zagranie na gitarach ciągle te same (no dobra, może nawet trzy, ale i tak się powtarzają). Może obrażam miłośników tego typu muzyki, ale moim skromnym zdaniem to gniot.

2+/10

Nie lubię ani hip-hopu, ani rapu, ale ten utwór bardzo mi pasuje. Nie za rytm czy "melodię", ale za smutną prawdę zawartą w słowach (oczywiście, nie wszystko z tego jest prawdą, ale niestety sporo; a może to tylko stereotypy?)
52 Dębiec - To my Polacy
Nefren - 2007-11-26, 10:55
:
52 dębiec - To my PolacySama też nie bardzo hip-hopu słucham, ale ten utwór należy do moich ulubionych z tego gatunku. Co tu duzo ukrywać, zawarta w nim jest gorzka prawda o naszym narodzie. Teledysk ogladałam pierwszy raz i szczerze mówiąc niezbyt mi się podobał, ale nie spodziewałam się po naszych polskich hip-hopowcach fajerwerków. Razem 6/10 za tekst.

Ode mnie coś wprost z kraju kwitnącej wiśni. Jak sie zapatrujecie na j-rock?
L'arc~En~Ciel - Coming Closer
Caesar - 2007-12-04, 20:54
:
L'arc~En~Ciel - Coming Closer powiem szczerze, że zjawisko (bo nie jest to przecież gatunek muzyczny) kryjące się pod nazwą j-rock nigdy mnie nie interesowało. Może to z tego powodu, że japońska popkultura zawsze wydawało mi się mocno wykręcona i przerysowana; a może po prostu bez powodu. Oglądałem kiedyś film (fabularny) o chiński rockersach i jakimś bogatym kolesiu z Hong-kongu; był oczywiście wątek muzyczny, eksponowany poprzez próby i koncerty kapeli, pomiędzy odsiadkami, zadymami i jedzeniem ryżu - słuchając muzyki granej przez filmowy band i kawałka "Coming Closer" myślałem dokładnie o tym samym - skąd oni biorą tych wokalistów?! Fakt, że liryki śpiewane w języku angielskim są o niebo lepsze od tych chińskich z filmu, ale widać wszyscy azjaci dysponują kastrackimi głosami.
Warstwa muzyczna jest po prostu tragiczna - takiej muzyki na europejskim rynku muzyki rockowej nikt chyba by nie wydał: prościutki riff w stylu drugiej połowy lat 90. i klawiszowe tło - nie dość, że już było sto lat temu - to jeszcze jakieś to wynaturzone... przerysowane. Zamiast przyciągać prostotą i ładnie zarysowaną melodią, odpycha. Najbardziej odrzucają jednak jęki wokalisty.
1.5/10

A, dam może coś przebojowego:
Tankard - Minds on the Moon
Zireael - 2007-12-07, 10:26
:
Zbigniew Herbert

Pan Cogito a pop*

W czasie koncertu pop
pan Cogito rozmyśla
nad estetyką hałasu

sama idea owszem
pociągająca

być bogiem
to znaczy ciskać gromy

albo mniej teologicznie
połknąć język żywiołów

zastąpić Homera
trzęsieniem ziemi
Horacego
kamienną lawiną

wydobyć z trzewi
to co jest w trzewiach
przerażenie i głód
obnażyć drogi
pokarmu
obnażyć drogi
oddechu
obnażyć drogi
pożądania
grać na czerwonym gardle
oszalałe pieśni miłosne

2
kłopot polega na tym
że krzyk wymyka się formie
jest uboższy od głosu
który wznosi się
i opada

krzyk dotyka ciszy
ale przez ochrypniecie
a nie przez wolę
opisania ciszy

jest jaskrawie ciemny
z niemocy artykulacji

odrzucił łaskę humoru
albowiem nie zna półtonów

jest jak ostrze wbite w tajemnicę
lecz nie oplata się
wokół tajemnicy
nie poznaje jej kształtów

wyraża prawdę uczuć
z rezerwatów przyrody

szuka utraconego raju
w nowych dżunglach porządku

modli się o śmierć gwałtowną
i ta mu zostanie przyznana

*tytuł jest mylący, chodzi raczej o ostrzejszą muzykę

Pozwoliłam się posłużyć słowami Poety, ponieważ dobrze ujmują istotę spawy.
Że chwytliwe- ok, że przebojowe- jak najbardziej, ale ogółem- --_- .
Poza tym wokalista mógłby od czasu zamknąć jadaczkę i dać się trochę wyżyć gitarom, które są wcale dobre, ponieważ najdłuższy okres przez który nie wyje wynosi dziesięć sekund.
Ocena: 6/10.

Ode mnie Led Zeppelin:Whole lotta love.
Have fun.

EDIT: Nie znacie się, buce --_- .
Nie mogłam znaleźć żadnego sensownego coveru, więc daję oryginał. Iron Maiden: Fear of the dark.
Soulforged - 2007-12-07, 14:57
:
IM : Fear of the dark
Nie ukrywam, iż nie jestem jakimś wielkim fanem Iron Maiden, lubię czasem posłuchać niektórych ich kawałków, ale zwykle nic ponadto.
Tym niemniej, Zir jakoś nie kojarzyła mi się z och twórczością ;)
Jeśli chodzi o samą piosenkę "Fear of the dark"- to nie ma wątpliwości iż jest to już po prostu klasyka.
Mimo iż odmienna od większości repertuaru IM, to chyba i tak najlepsza ich piosenka, jaką kiedykolwiek wykonali.
Ani za szybka, ani za wolna, dobre tempo, zaczyna się spokojnie i stopniowo rozkręca- wszystko jak być powinno.
Słowa może niezbyt ambitne, ale chyba nie o to chodzi. "Fear..." można spokojnie uznać za dzieło sztuki którego atutem jest prostota w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Łatwo wpada w ucho, bywało że melodia prześladowała mnie całymi dniami.
Jak dla mnie:
10/10
(Pewnie niektórzy powiedzą że przesadzam, ale co tam...)

A ode mnie:
Korpiklaani - Wooden Pints :mrgreen:
Aexalven - 2007-12-07, 15:34
:
A to nie jest przypadkiem utwór niejakiego Radagost? o.O Oli kiedyś mi ich dyskografię podesłał i jest genialne :D

Od razu na wstępie daję 10\10 A teraz dalszy ciąg wywodu.

C.D
W p[ierwotnej wersji słyszałem bardziej agresywny wokal, więc się do niego przyzwyczaiłem, jednak refren brzmi niebywale podobnie i mogę zrozumieć teraz większość słów :D Warto wspomnieć o doskonałych imo gitarowych riffach i świetnej parti skrzypiec, solówka wpada w uchu :)
Utworek wpada w uchu, taki typowo do "melanżu" xD. Muszę się przypatrzeć reszcie ich utworów, bo byc może to Radagost wykradł im utwór a nie odwrotnie, także daję kawałek i idę ich słuchać :D

Tenacious D - Tribute live at sydney :)
Piro - 2007-12-07, 18:22
:
Tenacious D - The Tribute
Heh, niezłe :P
Ogólnie Tenacious D to dość niestandardowy zespół i moim skromnym zdaniem wart jest uwagi. Taki muzyczny kabaret :P Jack Black i Kyle Gass może nie są gitarzystami idealnymi, ale jako showmani sprawdzają się świetnie :d Zabawny tekst i ciekawe wykonanie, kilka interesujących nawiązań (jak np. ten motyw ze Stairway to Heaven :mrgreen: ). Interesująca krzyżówka kilku gatunków. Nie jest to The Best Song In The World, ale słucha się tego ze sporą przyjemnością.
No i fajna była ich interpretacja Chop Suey SOAD-u :-P Long live The D!

9/10 (ocena mocno subiektywna :P )

Ode mnie Sebastian Bach - Love Is A Bitchslap (wersja z gościnnym udziałem Axla Rose'a)
pillon - 2007-12-08, 23:11
:
hmmm... ciekawa piosenka ale nie porywająca... Ot takie typowe hard rockowe granie.. Uważam że bez polotu.. Zwrotka, refren, zwrotka i solo... Ogólnie nie lubię tego typu grania, jest takie ograne... Nie wiem po co się tam Axel pojawia, swoim skrzekiem tylko psuje i tak średni klimat piosenki :/ ... suma sumarum zero własnego stylu... Ogólnie rzecz biorąc hard rock się skończył :P

ode mnie:

http://www.youtube.com/watch?v=Km8xIs24UeY - Pantera I'am Broken

dzisiaj wypada rocznica bezsensownej śmierci Dimebaga Darrell'a.. RIP [*]
Tyraela - 2007-12-09, 23:44
:
Ah, Pantera! xD Lubię ich twórczość, cholera, praktycznie za wszystko - jest wolna (pomijamy Suicide Note pt.2, przykładowo xDD), mają fajną technikę, wokalistę któremu chyba wiele razy nadrywali jądra, mają niezłe teksty i łatwą do zapamiętania melodię - więcej mi do szczęścia naprawdę nie potrzeba xD
Pragnę zaznaczyć, że Pantery lepiej się słucha, kiedy gra mi ją mój luby na swym elektryku. XD
A I'm Broken wypada fajnie, chociaż niektóre kawałki są lepsze. Na solówkach z reguły ziewam, ale ta jest krótka, czyli na plus. Tekst ot taki przeciętny. Poza tym czegoś tu brakuje, kopa, jakiegoś smaczku. Albo może po prostu mi się przejadł ten kawałek.
Ogólnie 7/10 xD

Pozostańmy przy Panterze, kolejny utworek, którego ostatnio słucham w kółko: Pantera - Good Friends and Bottle of Pills . Dawałam już w temacie o tym, czego aktualnie słuchamy.
Olisiątko - 2007-12-11, 13:50
:
Kolejny dowód na to, że Pantera to syf. Dobrze, że już nie istnieją. Nawet nie starają się być oryginalni w kwesti lyriców ani wykonania, może i jest to thrash wymieszany z hardcore ale osobiście nie przepadam za tymi gatunkami (poza kilkoma wyjątkami). Wokal brzmi jakby ktoś żygał po imprezie. Muzyka w sumie ujdzie, nie jest wspaniała na pewno. Ot, typowe dla tego gatunku. Nie słuchać na kacu. Sorry, ale to nie jest muzyka.
3/10

The Ghastly Ones - Haulin' Hearse - nie rozumiesz utowru, nie oceniaj ;]
Prev - 2007-12-11, 14:00
:
Pierwsze skojarzenie - motyw przewodni z Pulp Fiction XD
Drugie skojarzenie - wyspy Bahama i deska surfingowa :lol:
I wtedy dopiero zauważyłem sam teledysk i gości w strojach grabarzy i mówię - WTF ??? //tyr
Ogólnie piosenka ma fajny motyw, nieźle by się tego słuchało w gorące dni, ale za cholerę nie pasuje mi ani do nazwy zespołu, ani do jego... No wyglądu. Perkusja całkiem zwyczajna, niezła gitarka. Ogólnie można się przy tym zrelaksować popijając coś mocniejszego.
Natomiast co do Pantery - nie chciałem komentować tych utworów, bo moje zdanie na ich temat jest dokładnie takie jak Oliego xD

6/10

A teraz lekka zmiana stylu:
Rob Dougan - Furious Angels
Gand - 2007-12-11, 14:33
:
Kolesia kojarzę dzięki jednemu kawałkowi - genialnemu Chateau ze score'a do Reaktywacji. Widząc nazwisko nie ukrywał, że oczekiwałem czegoś w podobnej stylistyce i już na wstępie zaznaczę, że srogo się rozczarowałem. Z tego co się orientuję ten utwór też znajdował się na soundtracku, ale na disc one, od którego trzymam się z daleka ze względu na jego ogólną beznadziejność.
Zacznijmy od tego, że do 1:20 kawałek to autentyczna nędza. Żadnego ciekawego motywu i bardzo, ale to bardzo przykry wokal. Proszę pana, niech pan tworzy muzykę, ale już nie śpiewa, bo to tylko ją zaśmieca. Od 1:20 mamy około ~40 sekund jakiegoś ożywienia, nadziei, że z tego kawałka jeszcze coś będzie. Niestety potem wszystko wraca do początkowej stylistyki - czyli nijakiego tła i wymęczonego, wystękanego wokalu.
Cieniutko, spodziewałem się czegoś znacznie lepszego - 4/10

Faith No More - The gentle art of making enemies
Ostatnim razem jak dałem FNM to na ocenę porwał się Oli, co wyraźnie przerosło jego gust muzyczny. :P Dlatego tym razem proszę, by kawałek rozkminił ktoś, kto słyszy. Ten kawałek jest prostszy od tamtego, więc może trafi się tu ktoś, kto podoła. ; >
Ł - 2007-12-12, 23:02
:
No cóż kawałek faktycznie prosty i niczym prawy prosty Chucka Norrisa poniewiera słuchem mocno, dając nam krótkie momenty na złapanie oddechu w obecności cichego wokalu Pattona, a dalej to jak nie wszechrockowy riff to młucenie sekcji. Utwór mało eklektyczny jak na FNM, szczególnie biorąc pod uwagę na jakiej płycie się ujawnił, można wręcz powiedzieć że to jeden z czysto heavymetalowych kawałków FNM bez widocznych wpływów innych form. Poprostu - rock [choć z widocznym fejnołmorowym zakrętem - te 'złośliwe' melodie, połamane przejscia z rytmu w rytm]. Patton jak zawsze ujawnia się z czymś orginalnym - w tym kawałku wyśpiewuje akcentowane głoski linijek z szybkością pepeszy, trochę inaczej niż w wersij albumowej. No ale to jest człowiek/instytucja muzyczna. Chociaż a king for a day nie jest moim krążkiem FNM to zdecydowanie jest to jeden z lepszych utwórów na nim. 8/10

Odemnie Hawkwind - Warrior on the Edge of Time [assault and baterry part I, into the golden void part 2] z migawkami z Full Metal Alchemist.
Wilko - 2007-12-16, 22:47
:
Utwór niesamowicie długi nawet, jak na moje standardy, co utrudniało ogólną ocenę. Do czegoś takiego potrzeba dłuższego czasu na zapoznanie się dokładne z utworem i znalezienie wspólnego języka.
Nie jest jednak monotonny, ale też nie ma wielkich zwrotów, ot taki spokojny utworek w którym pojawiają się coraz to nowe instrumenty, jakieś fleciki, trąbki czy też saksofony, nie bardzo się na tym znam.
Sam początek skojarzył mi się z jakimś filmem, a potem pojawia się całkiem przyjemny wokal, aczkolwiek odrobinę jednostajny. Potem fleciki, które bardzo przypominały mi Korowód Grechuty, ale to wpływa tylko na plus. Bardzo lubię takie urozmaicenie, nawet jeśli miałoby to być odrobinę elektroniki, która pojawia się jakoś tak subtelnie.
Ogólnie całkiem sympatycznie, ale pisze to po kolejnym przesłuchaniu. Tak, jak to bywa z długimi, a dobrymi piosenkami trzeba się do nich powoli przekonać. Poza tym to taki stary rock, coś co Wilczki lubią najbardziej, więc kolejny plusik. 8/10

Skunk Anansie - Charlie Big Potato
Mam po prostu słabość do tego zespołu. : P
Soulforged - 2007-12-18, 21:05
:
Skunk Anansie - Charlie Big Potato - No cóż... gdy zaczałem słuchać, w pierwszej chwili moje wrażenia były z goła nieprzyjemne.
Uderzyły mnie jakieś dziwne, powtarzajace się "brudne" dźwięki, dośc chaotyczna perkusja i ogólny chaos. Lecz odczucie to minęło błyskawicznie. Już po chwili wyłoniła się chwytliwa melodia, oraz wprost niesamowity wokal.
Muszę przyznać, iż to właśnie głos wokalistki jest głównym atutem tego utworu. Charakterystyczny, spokojny, melancholijny- lekko zawodzący. Wprowadza niesamowity nastrój. Zaś jego zmiana i przejście do bardziej żywiołowego świadczy o kunszcie artystycznym.
Jeśli chodzi o warstwę stricte instrumentalną- jest świetnie. Mimo że z poczatku nie bardzo wiadomo o co chodzi, to już w połowie razem z wokalem tworzą idealną całość.
Dwa słowa o teledysku- jest bardzo dobrze zrobiony. Może lekko obrzydliwy (ach te robale :mrgreen: ) ale trzyma nastrój, który świetnie komponuje się z muzyczna treścią utworu.
Na prawdę świetna rzecz :-)
Jak dla mnie 8,5/10

A z mojej stronu, utwór do którego mam wielki sentyment :mrgreen:
Blind Guardian "The Soulforged"
Olisiątko - 2007-12-18, 21:19
:
Mmmmhrrr... mam słabość do Blind Guardian. I do dziś ich słucham, aczkolwiek wolę Another Holy War :mrgreen: Każda ich piiosenka jest bardzo dobra, zwłaszcza pod dwoma względami - wokalu i teekstu.
Podobnie ma się rzecz tutaj, tekst mi się podoba, bardzo dobrze pasuje do Blindsów.
I will never change my mind
I will leave it all behind
Do wokalu się nie mogę przyczepić, ot, klasyka i zawsze dobre (możnaby powiedzieć, że sztampowe) wykonanie :mrgreen:

Krótko - good song.
7+/10

Oi! To The World!
MadMill - 2008-01-01, 12:01
:
Stare dobre No Doubt z cudowną Gwen. Wtedy była cudowna potem sie rozmieniła dopiero. --_- Ta piosenka jest taka świąteczna, trochę spóźniłem się z jej oceną. :P Jak to w No Doubt najbardziej podoba mi sie ten specyficzny wolak Gwen, taka "słodka-idiotka: niby. ;) Podkład muzyczny tez ciekawy i różnorodny, a to gitarka, perkusja i trąbeczka. ;) Reasumując to mi się podobało i basta, są lepsze, ale co z tego? :P

7,5/10
:mrgreen:

Coma - Chaos kontrolowany
Olisiątko - 2008-01-01, 21:50
:
Nie trawię Comy, jak dla mnie Rogucki nie umie śpiewać. Jedyny kawałek który trawię za tekst to Skaczemy... xD
Chaos. tak mozna podsumować ten utworek :P przynajmniej tytuł pasuje, tekst nie trzyma się kupy albo ja mam zryty zmysł rozumienia tekstu. Muzyka... dopiero od połowy utworka może dać kopa, ale nie ratuje marnego tekstu :P

Ogólnie 6+/10. A plusik tylko po to by mnie Mad nie zagryzł :P

Pilate/Pilot Speed - Alright
Ł - 2008-01-03, 12:52
:
Włączyłem troche od niechcenia i zaskoczyłem się bardzo pozytywnie - zajebisty kawałek, chyba złapałem bakcyla i zaraz go jeszcze raz zapuszcze. Generalnie mamy tu bardzo fajny patent operowania bardzo prostymi dźwiękami w celu osignięcia wielkiego efektu. Może mylić taki melacholijny nastrój kawałka, ale monotonii tu nie ma, wręcz przeciwnie - powolny ale konsekwentny progres z bardzo fajnym finałem wokalno-gitarowym. Nie mógłbym słuchać tego typu muzyki nonstop ale na zasadzia przekładańca i traktowania jako ballady - jak najbardziej.

9-/10

A żeby nie było tak rozkosznie to
Voivod - Polaroids
Olisiątko - 2008-01-05, 21:04
:
Hmm... cholera, trudno mi oceniąć ten kawałek. Przedstawię to w ten sposób:
1 przesłuchanie - "hm, no niezłe, niezłe, ale nic specjalnego"
2. przesłuchanie - "no ok, melodia wpada w ucho, tekst dobry... kurde, wokalista... wokalista!!!"
3 przesłuchanie - "wokalista i gitarzysta!"

Własnie, te dwa elementy są, moim nieskromnym zdaniem, bardzo dobre, to dzięki nim ten utworek wpadnie do mojej playlisty. Żeby posłuchać samego wokalu i gitary warto odpalić.

7/10

Brian Posehn - Metal By Numbers
Prev, Zir - won od tego utworu. Dziękuję z góry.
Ł - 2008-01-06, 13:38
:
No raczej tego kawałka nie da się oceniać zwykłą miarkę bo to ewidentna parodia i tak należy ją traktować. Jednak nawet jako parodia moim zdaniem plasuje sie w okolicach stanów średniów. Owszem można się pośmiać z cookie monster wokali czy problemów z wchodzeniem wokalu czy solówki. Ale mimo licznych odniesień np. parodii klipów do 'Peace Sells...' Megadeth i 'Unforgiven' Metalliki a także ogólnie Kinga Diamonda i wyśmiewanie się z emopychlastów teledysk raczej męczy. Bo wykonanie średnie - dużo lepiej słucha się chociażby przeróbek Weird Ala Yankovica. Jest parę momentów śmiesznych ale ogół męczy bułę. Jest sporo więcej parodii i autoparodii heavymetalowych którę są o niebo ciekawsze, a metal by numbers to chyba taki kaprys pana komika, do obejrzenia zdecydowanie na jeden raz.

Ozric Tentacles - Fractal Eternal Wheel
Wilko - 2008-01-06, 14:51
:
Na początku zniechęcił mnie czas utworu. Znowu sobie pomyślałam, że będę musiała przesłuchać tego kilka razy, żeby odnaleźć jakiś sens. Pod tym względem miłe zaskoczenie. Muzyka zupełnie łatwa w odbiorze, ale zarazem posiadająca jakaś głębię. Inna sprawa, że akurat w całości odpowiada moim preferencjom muzycznym.
Od samego początku słychać monotonne uderzenia, ale to tylko tło dla prawdziwej uczty muzycznej. Cały czas bije od tego utworu kojący spokój, pojawia się w końcu jakaś gitarka, która sympatycznie coś tam brzdąka. I tak, jak się pojawiła, tak znika.
Niby żadnego teledysku nie ma oprócz mieniących sie fraktali, ale tak mnie to jakoś wciągnęło, że zapomniałam zupełnie o tym co przed chwilą robiła i co miałam zrobić, liczyła się jedynie muzyka i pewna płynność ruchów. Takie przyjemne oderwanie od rzeczywistości.
Mimo tak pozytywnych wrażeń moja ocena nie wygląda zbytnio adekwatnie, ale ja tak to czuję. 7/10

Judy Garland - Good Morning
Olisiątko - 2008-01-07, 21:23
:
O motherf... @_@ O shit @_@
Przysięgam, że jakbym to usłyszał rano to by mnie chyba szlag trafił xD to coś wżera się w mózg, robi z niego sieczkę i wychodzi @_@ serio, muzya szokująca xD Zwłaszcza, że nienawidze poranków. Ale ok, fajny pomysł, wykonanie ... rzeźnia xD Wokal jest fajny nawet, słowa wyraźne, blablabla... muzyka jakas niespecjalna o_O Ale całość... cóz, oryginalne xD

7/10 za wartość rozrywkową.

A teraz jeden z niewielu bandów których wokalista jest jednoczesnie perkusistą:
SPIDERBAIT - BLACK BETTY
Yeah! xD
Prev - 2008-01-08, 00:59
:
Jestem zaskoczony O_O

1) Oli słucha czegoś co przypomina muzykę
2) I to jest nawet fajne //zaskoczony
Nie znam zespołu i rzeczywiście pierwszy raz się spotykam z motywem śpiewającego perkusisty o_O
Pierwsze co mi się rzuciło to zajebisty głos wokalisty (jakiś syntezator, czy kij wie co), i wypaśny rytm. Trochę na pierwszy rzut oka/ucha wsiuński, ale nieźle się rozkręca. Giterka też nie odstrasza (jak w większości piosenek prezentowanych przez owego osobnika), lecz doskonale wkomponowuje się w całą piosenkę. Od strony tekstu - mało ambitny, ale również pasuje... Kurde, w tej piosence wszystko pasuje - gratulacje Oli

Daję 8.5/10

Do wyboru jedna z dwóch piosenek, albo dwie jak komuś się chce :P

Electric Six - Gay Bar
LUB
Daft Punk - Robot Rock
Arlzermo - 2008-01-12, 20:25
:
Może ja chociaż raz sobie coś ocenię? ^^
Dobra. Niech będzie ten Daft Punk ze swoim "Robot rock". Pominę fakt, że teledysk okropnie mi się nie podobał - ale skupmy się na muzyce. Łatwo wpadająca w ucho, bez żadnych rewelacji. Na początku myślałem, że będzie ciekawe. I przez pewien niedługi moment było. Potem pewne schematy zaczęły się powtarzać, a cało piosenka nużyć. Gitary, w sumie ładnie zagrane, jednakże młóciły ten sam rytm, wespół z perkusją, a jakieś mechniczno-robotowate zgrzyty w tle miast dodawać uroku tylko irytowały i łaczyły się z resztą w średnio dobrą całość. Reasumując - przeciętne.

5/10

To może teraz coś innego, króciutkiego?
Persephone - My prayer
Gand - 2008-01-20, 00:35
:
Persephone - My prayer

Nie, nie, nie. Nic mi tu nie pasuje mimo dobrych chęci, bo od czasu do czasu mam ochotę na coś spokojniejszego z serii 'ponure, dołujące dźwięki', ale ten kawałek zdecydowanie nie daje rady. Nie ma w nim niczego interesującego, żadnego momentu zwrotnego, czegoś co zainteresuje słuchacza. Ani ta pani ładnie nie śpiewa, ani jakiejś chwytającej za serce melodii. No nie wiem, po prostu kompletnie mi to nie podchodzi. 2/10 ?

Megadeth - Black Swan. Głównie w ramach ciekawostki dla zainteresowanych twórczością zespołu - bonus track (z tego co się orientuję) do ostatniego albumu.
Ł - 2008-01-20, 08:06
:
Tak bonus, ale tylko dla skośnookich. ; ] Swoją drogą to ciekawe że ten kraik może prawem wymusieć na wytwórniach a ci z kolei na twórcach taki przywilej. W polsce chyba by to nie przeszło. ;] Ale do rzeczy ten utwór to takie lajtowe Megadeth z wskazaniem na Youthnasie stylistycznie ale moim zdaniem nie jakościowo, bo każdy kawałek z Y bije Black Swana na głowę. To chyba ten męczący na dłuższą mete a powtarzany często refren. No i poza refrenem wszystko jest tu... średnie. Nie dziwię się że kawałek wylądował jako bonus do UA, bo jest taki trochę wymęczony. Gdyby zawierał się w albumie to by zaniżał ocene. No ale że nie jest to też jakiś dołek wielki, to 5/10

MORKOBOT - ZORGONGOLLAC
Gand - 2008-01-28, 02:23
:
Skoro wszyscy się wystraszyli powyższego kawałka to nie pozostał mi nic innego, jak się za niego wziąć. :->
Pierwsza część/połowa kawałka jest straszna, po prostu makabryczna. Szczerze - myślałem, że nie dotrwam do końca i wyłączę youtube. Monotonny, powtarzający się i co najgorsze irytujące motyw męczy, okropnie męczy. Do tego dochodzą te elektroniczne, świszczące dźwięki, brr. W końcu jednak następuje przełom, czy raczej prolog do dalszej części - przyśpieszenie tempa. Wreszcie zagrane z przytupem, tak jak powinno. Potem mamy już czystą muzyczną poezję, bo końcówka kopie po dupie, niszczy i rozpierdala. Co tu dużo pisać - jest po prostu porywające i zagrana w sposób iście błyskotliwy. Warto było się przemęczyć - ostatnie fragmenty to naprawdę godna nagroda za początkowe męki.
Cóż, dałbym 8+ za końcówkę, ale początek znacznie obniża ocenę - dlatego zostańmy na 7/10.

Jako, że zbliża się koncert Down i ciągle szukam sposobu, by się nań wybrać [co zapewne jednak się nie uda...] kawałek tej zacnej kapeli - Down - Lifer. Obrazki z koncertów, ale utwór wrzucony w wersji studyjnej, enjoy.
Olisiątko - 2008-01-30, 21:09
:
Good stuff. Ponarzekałbym na wokal (za mało agresywny w tym kawałku) ale po co? Całość jest bardzo dobrym kawałkiem muzyki, końcówka głównie. Goście znają się na swym fachu czczenia Szatana (rock is not the devils work, it's magical and rad :P ).
Szlag, łatwiej po jakimś kawałku jechac niż jakiś chwalić. Dobry kawałek, trzeba posłuchać, jak nie - wpiernicz.

8/10

Brothers in Arms - Dire Straits
Arlzermo - 2008-02-24, 22:00
:
Brothers in Arms - Dire Straits
No to jedziem z tym śledziem!
O teledysku się nie będę wypowiadał bo to nie czas i miejsce po temu.
Jeśli chodzi o piosenkę, to pierwsze wrażenie jak najbardziej pozytywne. Spokojna, wyciszająca... Do tekstu też raczej ciężko jest mi się przyczepić. Nic wybitnego, co by mnie poruszyło, czy w jakiś sposób miało zapaść w pamięć, jednakże nie jest to kolejny kawałek spod znaku głupich smętów wprowadzających w wymuszoną nostalgię. Podkład też niczego sobie. Insturmenty ładnie się zgrywają, bardzo dobrze wprowadzając słuchacza w nastrój lekkiego zamyślenia. Cóż tu więcej powiedzieć? W pełni zgadzam się z moim przedmówcą - łatwiej jest jakąś piosenkę zmieszać z błotkiem, niż ją pochwalić. ^^"
8/10

No to teraz coś co raczej winno być oglądane niż słuchane, no ale...
Cyrk Słońca - "Incantation"
Farin - 2008-02-28, 21:12
:
Muzyka nastraja mnie do klimatów arabskich itp.
Początek bojowy ale później mała zmiana - noi według mnie ten przeskok zniweczył klimat jaki piosenka wybudowała u mnie na początku, a szkoda.
Choć nie powiem nie powiem interesujący oryginalny kawałek, i nawet te przeskoki aż takie złe nie są - po prostu gustuję w mniejszych skokach.

To teraz ja:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Lesij - 2008-03-01, 15:33
:
Bardzo fajna rozbujana pioseneczka.
Uwagę zwraca szczególnie (przynajmniej moją) rozkołysana partia basu.
Co prawda nie lubię facetów śpiewających dosyć wysoko, ale co tam utworek i do posłuchania, i do potańczenia.
Bardzo podobają mi się przejścia ze wszystkich instrumentów do samego basu, którego linia nie jest wcale taka strasznie prościutka.
Sympatyczne.

9,5/10

Coś na rozgrzewkę, żeby było zabawniej z textem po angielsku :P

Cieja Cieja

Bollywood się kłania XD

Jak nie chcecie to się zmieni :/

Voo Voo

Tak wiem, że sprzedali refren z tej pisoenki i tez nie jestem z tego zadowolony, ale posłuchać się da mimo tego :P
Ł - 2008-03-15, 11:21
:
Prosty motyw rytmiczny, prosta gwizdana melodia, prosty tekst - nic dziwnego że wzieli ten kawałek do rekalmy, skąd zresztą go kojarzę. W dodatku nic nie zmieniając - bang - bank - dobra gra słow, zdolnych speców od marketingu mają. Osobiście mnie taka wesoła "pozytywna" muza na dłuższą mete wqrwia, może dlatego że jestem na swój sposób wesoły i pozytywny - i poprostu nie lubię przesalać. Brzmi bardzo reggaowo tylko wooolniej (a wolność jeśli nie ma masywnych dźwięków jak np. w doom metalu czy postrocku zazwyczaj mnie przynudza), bardzo niemojo. Ale w reklamie czy za jednym przesłuchaniu można znieść.

JEZUS HITLER
BitterSweet - 2008-03-15, 23:03
:
Napierdalanka, napierdalanka, napierdalanka. Ale miła. Zajrzałam na MySpace i już wiem, dlaczego odczuwałam, że formacja ma podobny wokal do Type O Negative! XDDDDD
Zdecydowanie jednak wolę Type, gdyż jest bardziej melodyjny i melancholijny in general... 8)
Nie oznacza to jednak, że wykonaniu piosnki 'Jesus Hitler' (cóż za prowokująco- powalający tytuł! :P ) odmawiam kunsztu. Chórek a la gregoriański wprowadza klimacik. Z początku gitary i perkusja nieco podobne do tych w 'Iron Man' (wg mojego laickiego odczucia). Mniej więcej od 3 min. jest spokojniej (bez zbędnego walenia) i ten moment jest urzekający, rzekłabym zwieńczenie całego wysiłku. :P

Daję 5/10, czyli ni to cienko, ni to porywająco. Kilka razy z rzędu mogę posłuchać, ale się nie podniecam. Ocena podyktowana jest oczywiście moimi osobistymi gustami muzycznymi.


Urzeczona pieśnią tą, daję ją oto Wam do oceny. Pamiętajcie, to ku chwale Ojczyzny, obywatele! <salutuje>
Lao Che- Barykada
Farin - 2008-03-17, 20:44
:
Zbyt duże udziwnienie jak dla mnie, nie wiem, może jestem już tak pochłonięty przez kulturę masową, ze mimo iż utwór po polsku śpiewany to za cholerę nie mogłem zrozumieć o co biega autorom. Według mnie piosenka nie tylko powinna wprowadzić w "dany" nastrój ale także przekazać coś od autora do słuchacza, w tym utworze tego zabrakło - lub ja po prostu śłuchać nie potrafię.
Pozostanę jednak przy "drogi Panie" Lao Che - ten ich utwór bardziej do mnie przemawia.

No to jedziem: Janusz Radek "Kiedy u... kochanie
Lesij - 2008-03-17, 21:19
:
Stary, szukałem tej piosenki tylko nie wiedziałem jak się nazywa. Dzięki XD
Kawałek świetny. Ma niezgorszy tekst i świetną linię melodyczną. Bez niepotrzebnych dźwięków i co ważne z charakterem.
Co prawda nie jest to dokładnie to w co celuję, ale i tak utwór jest moim zdaniem boski...

10/10 XD
A co!

Najlepszych kawałków Voo Voo takich jak Ćma albo Zasnuty nie ma albo nie ma w całości i ich jakość jest beznadziejna...
No cóż. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma: http://www.youtube.com/watch?v=Bn6BOZYJYC8
Soulforged - 2008-03-20, 20:17
:
No cóż... fajna melodia, przyjemny głos (głosy)... i właściwie tyle można o tym kawałku powiedzieć.
Słuchałem 3 razy. Za pierwszym, myślałem że zasnę- nie dla tego że muzyka beznadziejna, ale pozbawiona polotu.
Dopiero za drugim i trzecim razem wysiłkiem woli postanowiłem postarać się przemóc usypiający charakter utworu i zanalizować go nieco dokładniej.
I wcale zły nie jest, muszę powiedzieć, tylko nadal nie umiem powiedzieć czemu nie chce mi się tego słuchać.
Wszystko jest wspaniałe, tylko całość jakaś taka nijaka.

Ja daję 6,5/10 za dopracowanie techniczne.

Ode mnie:
Manic Street Preachers "Found that soul"
Gand - 2008-03-24, 01:22
:
Zapuściłem sobie przeglądając coś w necie i... musiałem powtarzać cały proces, bo mimo, iż słuchałem, to w pamięci zostało mi niewiele na temat samego kawałka. Po powtórnym przesłuchaniu jest nieco lepiej, ale okazuje się, że 1 wrażenie było całkiem słuszne - kawałek jest ok, słucha się tego przyjemnie, ma fajny refren, przyjemną sekcję rytmiczną i wokal. No i to wszystko - ot, 3 minuty prostej, znośnej muzyki, której można posłuchać - ale nie trzeba na szczęście. Pod koniec sympatyczny motyw gitary - ale tak jak cały kawałek zaledwie sympatyczny. 6/10, ujdzie. No, może z małym minusikiem.

Peeping Tom - Desperate Situation (live in Cologne 2006). Czyli najlepszy pop na świecie. Niby live ale jakość naprawdę zadowalająca, brać śmiało.
Arlzermo - 2008-04-20, 21:31
:
No co mam powiedzieć? Dziadostwo i tyle. :P A tak na serio - piosenka kompletnie mi obojętna. Nie ma w niej nic co by mnie przyciągnęło. Fakt, wykonanie ładne, wszystko elegancko, czysto zagrane(nie znam się na tym ^^") itp. Ale co z tego? Oni sobie tam śpiewają, całość niby taka wesolutka, rzekomo pobudzająca - a ja usypiam. Mówcie sobie, że fajne, ale mnie nie przekonacie. I tyle. Dziś krótka ocenka. :P
4/10

To teraz "uszojeb", ale w kobiecym wykonaniu(Luciana Serra) czyli
Aria Królowej Nocy
Znane, ale nie miałem lepszego pomysłu. ^^"
Prev - 2008-04-22, 22:43
:
Zasadniczo to pierwszy raz słyszałem elektroniczną przeróbkę tej opery. Dobrą przeróbkę. Bardziej mi się podobała niż oryginał. Ogólnie nie przepadam za operami, operetkami, etc, etc. Ale akurat ta ma w sobie coś urzekającego. Chociaż może to po prostu ten niesamowity głos :P Nie ma co dywagować - nie jest złe, ale nie mój styl.

6/10

Dargaard - Rise and Fall
Aexalven - 2008-04-23, 17:28
:
Nie wiem czy zrobiłeś to specjalnie czy nie, ale chyba dłuższego na jutubie już się znaleźć nie dało ;]
Niemniej jednak, całkiem niezły kawałek, początek kojarzy mi się trochę z bitwą na moście (zabijcie, nie pamiętam nazwy) w Icewind Dale II. Potem mroczna i tajemnicza cisza... Potem do 5 minuty jakieś nudne zawodzenie niewiasty, w końcu odzywa się jakiś męski chór. Lepiej, ciekawszy motyw. Potem następny ciekawy motyw, jednak psuty przez niepasujący tu głos niewiasty moim zdaniem. A końcówka już mi się też z jakąś grą kojarzy xP Może Gothic?
7,5\ 10 dalbym wiecej, ale kobiecy wokal mnie zawiódł.

Wintersun - Beautiful Death

Jak ktoś nie rozumie tekstu (który imo tu wymiata) to polecam jakieś Lyricsy dla lepszego zrozumienia utworu xP
BitterSweet - 2008-04-23, 19:58
:
Widzę Fako, że próbujesz długością utworu pobić Preva. O.o

Po 1. To- to się dłuży strasznie i jednostajne je ohydnie w brzydkim stylu, co prowadzi do nudy. Po 3 minucie zaczęłam ziewać i aż byłam zdziwiona, że aż tak wcześnie. No ale nie dziw, skoro melodia ciągle taka sama.
Jedyny plus to za sam początek. Jakaś tam groza, troszkę wyższych dźwięków, odpowiednio wprowadza.
Za to największą żenadą jak zwykle jest dla mnie wokal wrzeszcząco- kastracki. Kiedy szepcze to jeszcze jakiś klimacik robi. Późniejsze popisy nie robią na mnie żadnego wrażenia. Facet najarał się czegoś masakrycznie, ma jakieś wizje, podniecony jest i się dziera, po prostu dziera. Inaczej nazwać tego nie można.

Po 2. Instrumanetalnie: wirtuozeria, popisy, wirtuozeria, popisy i w efekcie przesyt tymi 'dobrociami'. Ileż można ładować jakichś tam riffów, vibrett, czy czegoś innego specjalistycznego? Dzięki temu utworowi znam odpowiedź: można aż do zwymiotowania. o.o Być może wszystko to wpisuje się w konwencję gatunku, który preferuje Wintersun. Jednak jak by na to nie patrzeć, jest to szmira w moim skromnym odczuciu. : P

Coś dla konformistów :P APC- Counting Bodies Like Sheep
Gand - 2008-04-24, 00:19
:
No Sweet, dzięki, że podwyższyłaś poziom tematu po słabiutkich kawałkach Preva i zwłaszcza Faka. Mogę więc ocenić ; >

APC - Counting Bodies Like Sheep
Nie jestem wielkim entuzjastą twórczości Maynarda Jamesa Keenana, a więc Toola i projektów okołotoolowych, a z takim kojarzę właśnie APC. Są to dla mnie zespoły, których muzyka stanowi często przerost formy nad treścią, nie mówiąc już o imidżu np samego Maynarda. Choć nie powiem - 10,000 Days jest świetne. ; )
Ale ten kawałek naprawdę mi się podoba. Nie męczy ucha, nie zamula, i choć ogólnie ma budowę bardzo prostą i składająca się z 3 części - wolnej, szybkiej, najwolniejszej - to daje radę. Keenan tradycyjnie wokalnie sprawuje się ok, choć moim zdaniem do śpiewaka wybitnego sporo mu jednak brakuje.
6/10, jest ok, choć do kawałka raczej nie wrócę. ;)

Dam coś prostego i skomplikowanego bo przy muzyce ambitniejszej typu Peeping Tom niektórzy się gubią... :P
Metallica - Until it Sleeps
a tu wersja Live. Brzmi lepiej niż studyjna - bardziej mięsiste gitary i takie tam.
Tylko niech ktoś oceni sensownie a nie idzie na łatwiznę, bo to Metallika.
Aexalven - 2008-04-24, 14:17
:
Jako, że znam ten utwór to się od razu wypowiem.
Tak jak Metallicę lubię, tak ten utwór mi nie podchodzi kompletnie. Jakbym już gdzieś słyszał i to nie raz w ich repertuarze. No i przynudnawy jest, wciąż ten sam motyw, co mi ostatnio nie pasuje zbytnio.
I moim zdaniem ktoś przekombinował z tekstem, niby taki poruszający a bezpłciowy moim zdaniem, wiele takich było.
5\10

Wintersun - Starchild

Tak, znowu Wintersun, bo jest genialny, epicki i ponadczasowy.
Szkoda, że nie zabijają tam smoków i nie ratują dziewic na rumakach ; d
Ł - 2008-04-24, 20:14
:
Fako odkrył jeden pedalski zespół i nim męczy forum. Napoczątku słyszymy pedalską melodyjke bedaca bękartem polki i melodyjek charakterystycznych dla cyrkowych karuzel. Wszystko to do maksymalnie drętwego perkusyjnego blasta [stopa brzmi jakbym pałker okładał swojego chłopaka śledźem po posladach]. Następnie wodotryski na klawiaszach, jakieś chóry w tle i następny motyw przy którym para równości jedzie do przodu. No i wchyodzi wokal - tu nic nie mam, bo takie wokalizowanie mi podchodzi. Dalej długo długo nic poza to co napisałem powyżej, aż przechodzimi do momentu który brzmi jak konkurs szantów urządzony w "Błękitnej Ostrydze". Po tym znowu zablastowane melodyjki do samego końca, z tym że czasem wokalista się dże czasem nie, czasem chórek wyskoczy czasem nie. Nielubię takiej muzyki, brzmi dla mnie maksymalnie nie autentycznie i drętwo przy czym starsznie sztuczniaście. Pedalskie melodyjki nawet nie zapadają w pamięc, basu nie słychać, perkusja męczy, wodotryski klawiszowo-chórkowe nudzą. Zero fajnych pomysłów, kupa w która powtykano kwiatki dla niepoznaki. 0/10

Ja przez epicki metal rozumiem http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Terrapodian - 2008-04-24, 20:48
:
Cirtih Ungol - niezbyt odkrywcza nazwa dla zespołu power/heavy metalowego. Utwór typowy dla tego typu zespołów - jedyne co podobało mi się w tym utworze to (współ)praca gitar wraz z perkusją. Słuchałbym tego, gdyby nie wokal. Może za bardzo przywiązany jestem do Rhapsody i Blind Guardian, a może po prostu nie trawię innych zespołów power metalowych (jest kilka wyjątków). Nie zapadł mi w pamięć i raczej nie odczuwam potrzeby do ponownego go odsłuchania, ani do dalszego próbowania tego zespołu. 5/10

Ode mnie coś folkowego;
Finntroll - Trollhammaren
BitterSweet - 2008-04-24, 21:19
:
Bardzo, bardzo, bardzo ciekawy utwór. Wesoły, prosty, język nie-angielski. ;) Przy przesłuchiwaniu dodaje energii, aż podskakuję sobie na krzesełku! xd Zawsze miałam pociąg do folkowych rytmów. Są bardzo naturalne, bliskie duszy. Połączenie z ciężkim brzmieniem i takimże wokalem wcale nie tworzy jakiegokolwiek dysonansu. Wręcz przeciwnie, wszystko się ładnie komponuje. Do tego pofyrtany teledysk i mamy ładną całość. Spodobało się, dlatego też myślę, że zapoznam się z innymi utworami Finntroll. ;>
W sam raz na fazowe wieczory.
7/10

Czesław Mozil śpiewa- Maszynka do świerkania przyjemne i małozobowiązujące ;)


Poza tym chciałam zganić Łaka, że ukradł mi ocenę utworu Faka i nie mogłam dokończyć total- zjazdu po Wintersun. o.o
Lesij - 2008-04-24, 21:52
:
Dosłownie parę minut temu dostałem ten sam utworek od kumpla :P
Tekst fajny, wokal wesoły i optymistyczny, lekko zabawny moim zdaniem. Wszystko się bardzo ładnie komponuje w całość a i piosenka ma przesłanie wielorakie zależne od interpretacji...
Mała, wesoła perełeczka, jednak nie tyle piękna by się jej bez przerwy przyglądać.
Teledysk jak najbardziej pasuje do całości i pełni rolę swego rodzaju zwieńczenia.
Przyjemnie, zabawnie i bez intelektualnych zatwardzeń acz metaqforyczne.
8/10

A teraz

Coś really heavy

Jak przesłuchacie całość (znaczy wytrzymacie, to będę z Was wielce zadowolony. A może nawet Was pochwalę? O.O )
Romulus - 2008-04-26, 21:46
:
Ech, ten chorał odebrał mi nastrój bojowy. Dawno nie słuchałem muzyki, która zmusza do kontemplacji. I nie jest to disco polo rodem z coverów starych hitów na modłę gregoriańską. Te wszystkie składanki typu Masters Of... zepsuły znaczenie tej muzyki sprowadzając ją do paru tandentych zapełniaczy radiowych stacji między kolejnymi gadkami o kolorze włosów Paris Hilton. Buuueee............. Ale nie ma co pluć jadem przy muzyce, która powinna uspokajać. Zatem wracając do tematu, ustawiłem sobie ją sobie do częstego słuchania. Nadaje się w moim przypadku do sytuacji, kiedy mam ochotę ściągnąć z szyi "obrożę" i tłuc nią wszystkich naokoło - czyli średnio raz na tydzień. I choć człowiekiem małej wiary jestem, to nie przeszkadza słyszeć (czy czuć?) jej głębi. . .

A teraz, dla rozluźnienia coś, czym dręczę sąsiadów w realu. I w ogóle, każdego kto mi się nawinie pod rękę. Czemu miałbym was oszczędzać?

http://pl.youtube.com/wat...feature=related

A teraz na żywca... Facet ma gardło zdrowe, nie ma co. Bloody Irish...

http://pl.youtube.com/wat...feature=related

O tej muzyce pisałem już w innym dziale. Ale z powodu jej emocjonalności jestem aktualnie w niej zafiksowany. A kiedy tak się dzieje - w posób niebezpieczny i upierdliwy dla otoczenia wciskam takie rzeczy kazdemu, kto się nawinie pod rękę. W ramach uszczęśliwiania na siłę.
Nie mogę się tego oduczyć, czym szkodzę wielu fajnym utworom (moja ukochana już tego soundtracka nienawidzi na przykład). Ale za głos Glena Hansarda przehandlowałbym cały metal, rock i pop - we wszelkich odmianach (na razie jazzu nie ruszam).
Shadowrunner - 2008-04-28, 13:36
:
romulus napisał/a:
W ramach uszczęśliwiania na siłę.


I kto tu jest komunistą, Romulusie :mrgreen: ;)

Ale to jeśli męczysz tym sąsiadów, to ja nie wiem co im by mogło w takiej nastrojowej, spokojnej muzyczce przeszkadzać ;)

Powiem szczerze, że jak włączyłem początek tego utworu, to zacząłem się poważnie zastanawiać co ty widzisz w tym takiego niezwykłego, ot zwykła, przynudzająca ballada - bleeeh, niegodna wymiotu szmatana, i już miałem zakłądkę z teledyskiem spuścić szambem, ale wtedy koleś wszedł z tym swoim ostrym wejściem, "solówką w solówce" ;) i wtedy zrozumiałem. No muszę powiedzieć że koleś daje radę, chociaż ja specjalnie - pomijająć J. Kaczmarskiego - piosenkarzy "solo" nie trawie, i cholernie brakuje mi - szczególnie przy tej wejściówce - mocnego uderzenia z głębi kapeli. Ale nawet pomimo tego można by powiedzieć że gość nadrabia brak kapeli głosem, więc zostanie mu to wybaczone :P A on na pewno nie występuje razem z jakimś bandem, bo skądś kojarzę jego głos, tylko nie potrafię sobie teraz przypomnieć skąd... //mysli


A teraz coś dziwnego - coś co usłyszałem wczoraj pierwszy raz w Empiku, a potem obejrzałem sobie teledyska na jednej z tych ujowych telewizji kablowych w stylu 4fanTV, więc mam pewne mieszane uczucia co do tego zespołu. Problem polega jednak na tym że go nie znam, więc liczę że wypowie się o nim ktoś kto go zna :P

MGMT - Time to pretend

Z imidżu to wyglądają jakby chcieli powiedzieć - cytując Łaka - "we're so fucking gay" ;) , ale słuchając klawiszy zafascynował mnie ten utwór, mam jakby to powiedzieć - "surogalne wspomnienie po Jimie Morrisonie" kiedy słyszę tą melodię. Polecam też posłuchać sobie innych piosenek z ich płyty...
MadMill - 2008-04-28, 13:47
:
No dobra, to ja mam ocenić ten tego MGMT - Time to pretend? Łolaboga, czułem się jakby ktoś mi walną dawkę jakiegoś G. o_O Sztampowy podkład strasznie, coś tam skrzeczy, a nie gra. Niedaleko do technowego umca umca powiem szczerze, jakiś mniej ambitny didżej powinien się za to wziąć i przerobić na techniawę raz dwa. o.O Takie to niby hipisowskie? No to ja wolę jednak innych wykonawców i utwory zbliżone do rocka chyba, bo po tym to mnie głowa rozbolała. No i ten wokal... brrr... on był naćpany czymś odurzającym, albo cierpiał na anemię zaawansowaną. Dla mnie pomyłka jakaś.

A teraz zespół którego nie lubię, a wokalista też lubi sobie poużywać. Axel pamiętaj o tlenie! xD No udało im się nagrać czasami coś od czego nie puchną mi uszy. ;P

Guns'n'Roses - Garden of Eden
Romulus - 2008-04-28, 16:45
:
Dla mnie Gunsi to moja hmm... inicjacja muzyczna. Kiedy usłyszałem pierwszy raz Don't cry to mnie powaliło i zacząłem słuchać muzyki. Ale miałem wówczas ze 14 lub 15 lat. A kiedy u kumpla na MTV zobaczyłem clip... I Slash z tą swoją nonszalancją.... W mołdę.... A Garden of Eden to kawałek z czasów, kiedy Axl nie nosił jeszcze obcisłych spodenek wypychających mu na wierzch penisa - bleh... I nie stroił póz primadonny tonącej w pościelowych balladkach (November Rain). Mocne uderzenie, surowe brzmienie, żadnych smyczków i krecacych bioderkami lasek - wszystko za co kiedyś kochało się rocka. I nikt już tak nie gra takich kawałków. Alboja się już zestarzałem
Łza Do Cieniów Minionych się kręci w oku :badgrin:

Więc skoro grzebiemy w archiwach - to proszę, coś nierozerwalnie związanego z moimi długimi piórami, czarnymi koszulkami, mrocznymi spojrzeniami i wyższością nad wszystkim, co nie było metalem. A to dodatkowo polski metal, zanim nadszedł Vader:

http://pl.youtube.com/watch?v=_AZgOQ9GgLk

A tu "artystyczne" przetworzenie wizualne, niestety nie do końca, tego utworu:
http://pl.youtube.com/wat...feature=related

Drogi Shadowrunnerze - boję się, jesteś druga osobą w ciągu ostatnich 7 dni, która zarzuciła mi bycie komunistą (pierwsza określiła mnie kryptokomunistą). W mordę, zaczynam się bać :roll:
Terrapodian - 2008-04-28, 18:24
:
Ach, KAT. Jestem zbyt młody, aby pamiętać pojawienie się tego zespołu, ale za to ojciec słuchał - również na żywo. Do rzeczy - klasyczna heavy metalowa ballada. Zaczyna się spokojnie, powoli, a kończy już ostrzej. Sama perkusja, gitary i charakterystyczny wokal Kostrzewskiego. Zapadający w pamięć tekst, jeden z niewielu, w których nie pada słowo "szatan", albo nie padają aluzje antyklerykalne (oczywiście, wolę kiedy takowe padają, ale na pewno do tej ballady nie pasują). W sam raz do słuchania na pochmurne wieczory. Jak dla mnie 8+/10

Teraz coś z klimatycznego black metalu. Coś naprawdę długiego. To ten typ piosenki, do której należy usiąść w spokoju i wsłuchać się w muzykę. Jeśli liczycie na coś szybszego - odpuśćcie buforowanie.

Summoning - Across the streaming tide
MadMill - 2008-04-28, 22:19
:
Hm... nie przepadam za metalem w ogóle. Czym cięższy tym gorzej. Walenie i szarpanie bez ładu strunami i darcie się wokalisty - najczęściej mało zrozumiałe dla mnie - odstraszają. No i tutaj bardzo pozytywne zaskoczenie. Bardzo takie melodyczne to, spokojne wejście które wprawia w nastrój do słuchania i rozsmakowywania się, nawet wejście ze "śpiewem" tego nie psuje. Wokal pasuje do całego utworu, pewnie w dużej mierze inspirowanego jakimiś skandynawskim folklorem, bardzo przyjemne. Taka ballada która mi się bardzo podobała. Dzięki za ten kawałek. ;) Muzyka relaksacyjna...? ;)

No to odejdźmy od metalu, troszeczkę. ;)

Indios Bravos - Nie rytmiczny me how
Romulus - 2008-04-29, 19:57
:
Podobał mi się ten kawałek, ale chyba dlatego, że dawno nie słyszałem takiej muzyki w polskim wydaniu. A Daabu nie lubiłem :-| . Ten brzmi bardzo świeżo i chce się do niego kołysać. Poszukam na youtube, aby dodać do listy. Ciekawe, czy za parę dni nadal będzie mnie kręcił... Póki co - zaliczam do jazdy obowiązkowej przy pisaniu.

Poniżej link do klipu Hello grupy Blackfield. Nie będe się prężył, ze znałem tych muzyków wcześniej i się wymądrzał co mają wspólnego z Porcupine Tree lub rockiem tzw. progresywnym. Poznałem ich dzięki Liście Przebojów Trójki i utworowi End Of The World. Podoba mi się delikatna depresyjność tego kawałka i jego melodyjność. Poza tym mają jeszcze swietny utwór Miss You - ale sprawdza się tylko w wersji koncertowej. A reszta już mnie raczej ziębi.

http://pl.youtube.com/watch?v=-KNVjRIyoxo
Olisiątko - 2008-04-30, 18:58
:
OMG, nastepny Castrated Rock... ok, to jest muzka dla emo.
Nie mam nic przeciwko piosenkom o miłości, ale osobiście wolę coś.. żywszego i nie tak... przygnebiającego?
Ma się wrażenie, że goście nagrali 10 sekund muzyki i zapętlili w kółko dodajac wokal kastrata.
Powaznie, jak chcecie coś w tych klimatach to polecam Jose Gonzlaez - Heartbeats.
5/10

MOTORHEAD - FUCK METALLICA

albo

MOTORHEAD - THE GAME
Romulus - 2008-04-30, 19:21
:
W mołdę! Wszystko zniosę tylko nie EMO!!! :shock:

Chciałem za sznur chwycić i się wybiczować do krwi w umartwieniu. Ale uspokoił mnie utwór, który zapodałeś. W zasadzie spodziewałem się jakiejś prowokacji (ten tytuł) i już ostrzyłem kły, bo żeby kalać świętość (Enter Sandman) trzeba być mega wyjebistym kolesiem, a wokalista Motorhead, Lemmy - no cóż, nim nie jest, mimo swego wizerunku. Nie jest ba pewno takim muzycznym twardzielem, aby przegonić Jamesa Hetfielda i Larsa Ulricha.

Zatem trochę się uspokoiłem po przesłuchaniu. Zgrabny cover z tego wyszedł nie naruszający istoty utworu - chyba że nieuważnie tekstu słuchałem, bo EMO (!!!) kołatało mi się po łbie!

A na wszelki wypadek, poniżej mój ulubiony rozbudzacz, pobudzacz, elektrowstrząs: Mogwai (nie zwracajcie uwagi na rybki w akwarium, bo teledysku oficjalnego do tego nie ma zdaje się, zarąbiście brzmi też na żywca).
http://pl.youtube.com/watch?v=uiVts2GT-cA
Wilko - 2008-04-30, 19:37
:
Z Mogwai spotkałam się przypadkiem. Spodziewałam się zupełnie czego innego, tym bardziej, że w jakiejś gazecie było opisane jako hard rock. Stanowczo przesadzili, ale album i tak ściągnęłam i w sumie byłam zadowolona, chociaż przyznam się, że miałam momenty, kiedy chciałam wywalić go do kosza. Jednak nie byłam w stanie dla tych kilku piosenek, które okazały się genialne w swojej prostolinijności. Doskonałym posunięciem było umieszczenie najlepszej piosenki na końcu, właśnie We're no here. Doskonale budowanie napięcie, które mnie jak najbardziej poruszyło. Szkoda, że nie mają tylko jedną tak dobrą piosenkę.
8/10

Lamb - B-Line
Olisiątko - 2008-04-30, 19:53
:
Pierwsza reakcja - holy sh...
Druga reakcja - weźcie to ode mnie! I tak zostało.

Ok, muzykę tego typu mozna usłyszec na dysko, muzyka typowa, wokal też... sorry, ale tego się nie da słuchac na codzień jeśli sie nie ma różowych ciuchów i nie jest się Sywluwnią z rozmów w toku.
Szczerze, WTF?! Tekst nawet średni mocno.

2/10

ANNAL NATHRAKH !
Arlzermo - 2008-04-30, 21:06
:
Gupie... Nudne... Przekrzyczane... Kompletne dno. --"
W zasadzie to nie ma co oceniać, bo jak dla mnie to był jeden wielki ryk. :P Gitary lecą równo, tylko cholera wie gdzie - pewnie za morze. Ma się te "dyplomy"( :P ) z angielskiego, ale tekstu za sto diabłów(adekwatne) nie mogłem wyłapać. Siekanka. Do tego nudna i przewidywalna. Co by tu jeszcze... Tak, nie znam się na metalu i go w ogóle "nie czuję". ^^"
1/10

No to co? Kolejna ładna pani na wokalu?
Glitter and be gay

Tutaj macie tekst, bo ciężko jest czasami wyłapać, szczególnie gdy wchodzi w te najwyższe tony, a w tej piosence tekst jest bardzo ważny. Ale warto również śledzić grę babki, bo robi to na prawdę świetnie. ^^
Romulus - 2008-05-01, 08:45
:
Ujrzałem panią i pomyślałem: co za blondynka! (bez skojarzeń). Albo będzie pop, albo dicho siekiera. A tu siurpryza :) Nie dość że słowiczy głosik to i uroda niczego sobie, a na dodatek tekst zabawny (nie oszukujmy się, bez słów nic bym nie skumał). Miłe rozpoczecie poranka.

Aby nie psuć nastroju troszkę starsze, ale równie jare dwa kawałki. Trochę odbiegają od tematu może, ale - na wszystkie demony piekieł :) - to także piosenki.
W zasadzie piosenka bez obrazu w tym przypadku nie może się ostać. Choć nie ma tak subtelnego poczucia humoru, jakie zaserwował przedmówca :) Wytrwajcie przez pierwsze półtorej minuty "gadki", potem enjoy the show:

http://pl.youtube.com/watch?v=wnVJZkDuVBM

A tu odpowiedź, w pewnym sensie totalna, bez której pierwszy utwór nie jest.... hmm... kompletny:

http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Lesij - 2008-05-01, 09:03
:
Może być :P
Utworki niczego sobie. Ładne skoczne, a pierwszy z zadziorem rockowym. Drugi, mimo że bardziej wulgarny, ma taką dziwną ella "We are The World" stylistykę do której misio czuje niejaką odrazę...
Pioseneczki ładne, ale ich prześmiewczy charakter raczej wyjmuje je spod oceny jako takiej. Czyli tym razem:
nieklasyfikowany/10 X 2

Coś co pewnie zna każdy, ale mało kto śpiewa pod prysznicem XD

Zgadnij, co to? XD

Acha- nie zwracajcie uwagi na tę murzynkę, która wyjdzie w połowie :P Chodziło mi o oryginalną wersję z kosmicznymi tancerzami XD
Soulforged - 2008-05-01, 18:19
:
Moje życie właśnie straciło sens (a przynajmniej jeden z możliwych :P )
Otóż Lesij wstawił piosenkę której nie zjadę bezlitośnie i nie opiszę jako totalnej beznadziei.

Co mogę powiedzieć o Break My Stride?
Że to swego rodzaju klasyka chyba wie każdy. Mogę tyle powiedzieć że posiada swój specyficzny, kiczowaty urok.
Nie jest to raczej muzyka jakichś super wysokich lotów, nic co zapamiętywało by się na zawsze jako najwybitniejsze dzieło tej wspaniałej sztuki...z pewnością jednak słucha się przyjemnie.
Pomimo idiotycznej oprawy wizualnej. Nawet mimo tego elektronicznego "plumkania" na klawiszach i sztucznego dźwięku.
Jedna rzecz pozostaje niezmiennie zachwycająca- ten specyficzny, niepowtarzalny wokal.
Może się nie każdemu podobać, ale wpada w ucho i nadaje całemu kawałkowi "to coś" co sprawia że chce się tego słuchać mimo wszystko.
Nawet nie podejmuję się opisania tego czym "to coś" jest, bo zapewne i tak by mi się nie udało.
Innymi słowy- niezwykle przyjemny dla ucha kawał kiczu w dobrym stylu :P (jakkolwiek to brzmi).

ja daję 6,5/10 :-)

A z mojej strony KLIK ;)
BitterSweet - 2008-05-01, 19:35
:
Thomas Fersen- Hyacinthe

Jak nie lubię francuskiego, tak ten utwór mnie oczarował. Naprawdę. Szkoda mi teraz, że nie znam francuskiego, bo chętnie wiedziałabym jaki tekst ma ta piosenka. Sądząc jednak po teledysku, nie jest to coś przyjemnego... Chyba że stworzony do tego przewrotnie. :P
Delikatna, spokojna melodia kojarząca się (przynajmniej mnie) z francuską bohemą (pianinko, harmonijka ;) . Powtarzające się, proste motywy, ale mają w sobie coś magicznego.
Do tego wieloformowo modulowany wokal wraz z chórkiem- kolejne elementy dodające uroku. Ogólnie ładnie i porządnie. Aczkolwiek nie coś, co chwyta za jaja i porywa duszę. o.o
Słucha się z przyjemnością, można ponucić czasem. Akuratnie na wieczory, kiedy chcemy się odprężyć.

7/10

Tak btw. posłuchałam innego utworu Thomasa Fersena- Deux Pieds- i on podoba mi się bardziej. Bardziej nastrojowy... *.* ;)

A tu coś mało znanego. Energetyczne i dlatego zwróciło moją uwagę.

Renton- Hey Girl

I uwaga, moi drodzy, dostępne tylko przez 7 dni, więc się spieszyć proszę XP
Lesij - 2008-05-02, 11:02
:
Prosty rozbujany riffik co sprawia, że utworek jest naprawdę energetyczny, tak jak ostrzegałaś...
Jednak te takie dziwne spadki samogłoskowe brzmią dla mnie, najmniej rzecz ujmując, dziwnie.
Idzie sobie normalnie piosenka a tu nagle takie załamanie ni z gruszki ni z pietruszki. Mąło zawału nie dostałem O.O :P
A tak szczerze to nawet nie wiem czy uda mi się go kiedykolwiek zanunuić z własnej, nieprzymuszonej woli.
Melodia jest i owszem, ale taka ani zła ani świetna...
Balansując w stronę odrobinę gorszej przez te w.w. fajerwerki wokalowe.
Podsumowując mocno przeciętny:

5,5/10

Soul prosił żeby już nie dawać, ale czego się nie robi dla przyjaciół ;]

Voo Voo- Dołek
Soulforged - 2008-05-02, 21:21
:
No tak... Lesij i jego Voo Voo --_-

Jak zobaczyłem w pierwszej chwili kto i co tym razem wstawił to powziąłem mocne postanowienie nie słuchania, nie komentowania i ogólnie czekania aż ktoś inny to zrobi.
No ale cóż, wieczór się dłużył to z ciekawości włączyłem ten kawałek z myślą "przynajmniej znowu go skrytykuję"...
I z początku miałem rację.
Przez pierwsze półtorej minuty miałem wrażenie że moje słuchawki rozwaliły się do reszty, albo karta dźwiękowa uległa nagłemu i dotkliwemu uszkodzeniu.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to po prostu ten kawałek się zaczyna tak koszmarnie.

Około 2 minuty zaczyna się robić ciekawiej, instrumenty zaczynają grać normalnie i ogólnie robi się fajnie... tylko po to żeby wszystko zostało zepsute przez ten beznadziejny, nudny i smęcący wokal.
Tekst jakoś szczególnie mnie nie zachwycił ale co tam.

Mylił by się jednak ktoś kto sądzi że utwór mi się nie spodobał- uważam bowiem że jest genialny!
Ale dopiero od 5 minuty i 10 sekund :P
Wtedy wokalista daje sobie na dobre spokój ze wyciem, zaś całe sekcja instrumentalna prezentuje jak najlepszą stronę.
Robi się żywo, dźwięki są bogate i porywające- aż chce się zamknąć oczy i wreszcie czuć atmosferę i energię którą ten kawałek.
Gdyby całość była taka, to był by normalny ideał.
Muzyka którą się na prawdę czuje!

Jak dla mnie pierwsza połowa ma 2/10 ale druga 9/10 i to ta druga ocena jest tą lepiej opisującą całokształt. :mrgreen:

Ode mnie:KLIK
Prev - 2008-05-03, 22:17
:
Dobra, w porównaniu do Soulowej muzyki innych rodzajów to nawet znośne dla Prevowego ucha, więc można coś skrobnąć.
Dałem radę przesłuchać cały utwór, czyli jest już dobrze. Ogólnie całkiem niezłe nawet, szczególnie te organy (organki? xD) w tle. Utwór natychmiastowo wywołał u mnie wizualizację Clinta Eastwooda w cadillacu mknącego przez route 66. Nie wiem czy tylko mi się wydaje, czy może jest to prawdą, ale przypomina mi typową muzykę amerykańską przełomu lat 70 i 80. I jeśli kojarzy mi się dobrze (a kojarzy) to i kawałek jest dobry. Co prawda mam jakiś dziwny uraz, który nie wiem skąd się wziął do czystego i melodyjnego wokalu, ale pominę to subiektywne odczucie w ocenie. Tak więc dam 7.5/10

I coś typowo Prevowego
Romulus - 2008-05-04, 10:58
:
Prev, świetny kawałek. Ma klimat, który odpowiada także mnie, troszkę transowy, bez przesadzania z brzmieniem. Minusem jest wokal. Myślę, że bardziej by mnie kręcił w wersji instrumentalnej. Troszkę to mu ujmuje, ale bez przesady. Podoba mi się jego energia i niepokój.

A teraz cover Philla Collinsa, wykorzystany w MIAMI VICE Michaela Manna - świetnym filmie sensacyjnym (na który niepotrzebnie ludzie sarkają). Michael Mann to mistrz nie tylko fabuł, ale i obrazu oraz dźwięku. Zanim jeszcze padnie pierwszy klasp ma już skompletowaną muzykę do filmu. Tak też było z tym kawałkiem. Ten film ma jeden z najlepszych soundtracków, jakie słyszałem.

http://pl.youtube.com/watch?v=Q7kalWmfigU
Ł - 2008-05-04, 18:43
:
Abstrahując od muzyki to Romulus jest mistrzem proporcji w tym temacie - grubo ponad połowa jego posta to zapowiadanie swojego kawałka. Tak trzymać. : P

Taaaki fajny soft - wokal wypucowany na całej linii, robi wrażenie już od startu, niestety początkowo wrazenie wywołane jego miłym brzmieniem z czasem bladnie bo chyba zabrakło trochę pomysłów na jego wykorzystanie, mam wrażenie że cały utwór refreny i zwrotki prześpiewane są na podobną melodie. Męczy ten zwrotkowy bit perkusyjny - takie rozbijanie się po garach bez pomysłu, chyba lepiej by było prościej a jaśniej. Gitara fajnie 'generuje dźwięki' - zgrzyty piski, nadaje to jakiejś ostrości kawałkowi i daje kontrast z ww. wypucowanym wokalem. Generalnie wrażenie pozytywne, jako muzyka do trailera może być - jako muzyka do słuchania na codzień, w moim przypadku już chyba nie.

http://pl.youtube.com/watch?v=XcdDAwBNJAw
Maeg - 2008-05-05, 12:48
:
Wszystko było by nawet znośne gdyby nie wokal. Nie wiem czy można nazwać to w ogóle śpiewem. Bo darciem się do mikrofonu nazwać śpiewaniem nie można. Przypomina mi to trochę nagrania polskich punkowych kapel z lat 80. (aż sprawdziłem kapele, faktycznie punkowa) Brzmi fatalnie, psuje nawet nie zła stronę muzyczna całego kawałka, która do czasu pojawienia się tego małego koszmarku prezentowała się całkiem dobrze. To był utwór z pewnym potencjałem ale został zaprzepaszczony. Poza tym nic się nie wybija, żadnego pomysłu na urozmaicenie tego co grają.

Ode mnie:
TSA - 51
Wilko - 2008-05-05, 20:20
:
Jeden z moich ulubionych utworów i dużo lepiej wypada wersja koncertowa, taka pełniejsza życia. Taka wspaniała balladka. Prawdę mówiąc, kiedyś bardzo zaciekawiło mnie znaczenie tekstu, bo jak tak się wsłuchać brzmi to dość dziwnie. A to po prostu chodziło o śmierć przyjaciela i znalezieniu na statku 51 kg heroiny.
Bardzo lubię te "jęczące" gitary. Długie to strasznie, ale nie wyobrażam sobie, że można by to skrócić o jakikolwiek dźwięk. Lubię tak naładowane emocjonalnie utwory, potrafią stworzyć fajny klimat, a po krzyżu przechodzą dreszcze. Nie będę wystawiać tu oceny, bo było by to zbyt niesprawiedliwe, bo ja wręcz po prostu uwielbiam ten utwór.

To może nadal coś polskiego :P
Turbo - The Man And The God
Romulus - 2008-05-07, 22:29
:
TURBO znałem tylko z jednego kawałka. Oczywiście chodzi o "Dorosłe dzieci". Poznałem go późno, kiedy już coś co się nazywało polski rock przestawało mnie interesować a zaczynało drażnić, czego skutkiem był krótkotrwały romans z tzw. rockiem progresywnym. "Dorosłe dzieci" drazniły mnie od początku a piosenka, którą "zapodałeś" na odwrót. Podobna w klimacie do Child In Time Deep Purple. Chociaż wydaje mi się, że wokalista momentami nie dźwigał tego utworu. Ogólnie, nie brzmi to jak polska muzyka rozrywkowa. Przynajmniej taka, jaką grano w Polsce wówczas, tzn. kiedy powstawał ten kawałek. Ale brzmi w klimacie zachodniego rocka. Dla mnie to duże zaskoczenie i bardzo pozytywne.

A poniżej Nat King Cole "Autumn leaves". Bo w romantycznym nastroju jestem. Ale, jak miło się słucha takiego "klasycznego" utworu, z takim przyjemnym dla ucha tekstem:
http://pl.youtube.com/watch?v=jt-69krEivc
Arlzermo - 2008-05-08, 20:38
:
Miłe, wyciszające, relaksujące, odprężające, uspokajające, przyjemne dla ucha, trochę wzruszające, króciótkie i powodujące mimowolny uśmiech na twarzy. :P Bardzo fajny, lekki podkładzik w tle, sceneria "niby-ogrodowa", a wszystko unurzane w nieco sielankowym klimacie. Słucha się przyjemnie. Oczywiście zależy kto co lubi, ale jak dla mnie to strzał w 10. W związku z tym
10/10

Nie wiem, czy to już zamieszczałem - jeśli tak, to możecie mnie okrzyczeć. :P
http://astel.wrzuta.pl/au...with_reflection
Ł - 2008-05-09, 22:22
:
Nielubię takiego stylu spiewania, te decelowe załamywanie głosu mnie drazni. Nie podoba mi się ten język, nie dlatego że go nie rozumiem, poprostu nie podoba mi się. Naszczeście po półtorej minuty robi się ciekawiej bo poszerza się instrumentarium, a i sam sama linia wokalu staje się chwytliwa. Po minucie - kolejne pozytywne zaskoczenie.I ten wcale zły motyw wałkowany jest do końca, zresztą bardzo dobrze. Generalnie trudno przeżyć początek (a napewo odstarasza od ponownego włączenia) ale im dalej tym lepiej. Można się skusić i nawet włączyłem jeszcze raz omijając pierwszą minutę.

Swans - Miracle Of Love
Hadrianka - 2008-05-10, 13:06
:
Nuuuda... To się jakoś rozkręca...? O! jakieś szybsze dźwięki... ach, nie, chyba płonna moja nadzieja... OOOO!!! po czterech minutach coś się zaczęło dziać!!! Wprawdzie też nie wygląda, jakby do czegoś zmierzało, ale na to chyba nie ma szans.... a nie, drobna zmiana... i znowu wałkowanie tego samego motywu bez wyraźnego celu... O, skończyło się. Tyle wrażeń na bieżąco. A teraz może jakieś konkretne wrażenie o całości. A więc... no, słuchać się tego da. Chociaż nie powiem, żebym nie wyłączyła... albo nie zasnęła. Do tego... jakiś w tym chaos, brak porządku, może Tobie to odpowiada - mnie nie i tyle ;) . Nie chodzi nawet o to, ze mam zamiar ten kawałek zjechać - bo on mnie po prostu nijak nie poruszył. Nadawałby się jako tło na jakąś obficie zakrapianą, siedzoną imprezę, pod czas, której wszyscy gadają i i tak zagłuszają muzykę... tak tylko to włączyć, żeby w razie czego nie zapadała "ta niezręczna cisza"...

No, a teraz cosik ode mnie. Ostrzegam - nagromadzenie gitar, chórów i klawiszy przekracza zdolności przyswajania 90% populacji. A sama pieśń dotyczy bitwy nad Wizną. więc chyba już wiadomo o kogo chodzi -
Sabaton 40 to 1
Olisiątko - 2008-05-10, 13:19
:
Niezłe, niezłe. Muzyka power metalowa (albo jakiś melodic-szyt, jeden pies ) ale znośna, w sumie nic oryginalnego, jakbym usłyszał na dysko to bym się nie zdziwił. Tekst mi się podoba, przynajmniej tematyka jest ciekawa (osobiste zainteresowania dają o sobie znać).
Musze się doczepić do wokalu który po prostu nie pasuje. Wokalista nadawałby się do Nightwisha, zero różnicy ;p

Ogólnie można posłuchać jako przerywnik od czegoś lepszego.

7-/10

Ostatnio smęcicie tutaj. Czas na coś lepszego.
WATAIN - STORM OF THE ANTICHRIST
mrtobi - 2008-05-12, 10:12
:
Coś widze że nikt nie chce ocenić kawałka powyżej więc ja to zrobie :mrgreen:
Kompletnie nie mój gust chociaż cięższej muzy też słucham, ale jakieś satanistyczne klimaty są nie do przetrawienia dla mnie. Przychodzi mi tu do głowy jedna reklama: "a potem ściernym, papierem ściernym, gruboziarnistym papierem ściernym!" Coś czuje że podpadłem :P
A więc moja ocena to 1/10.

Już miałem tu wrzucić coś Korpiklaani ale zobaczyłem że już tu byli więc coś zupełnie innego:
Ska-P - Intifada
BitterSweet - 2008-05-12, 12:35
:
Melodia genialna, prześwietna, energiczna, istny piękny ska-punk. Powtarzające się, jednostajne dźwięki spełniają doskonale swoją rolę: utwór kopie przez cały czas i już od pierwszych dźwięków zaczęłam sobie podskakiwać na fotelu... xD
Dlatego, że nie jest to czysty punk, mogę wybaczyć ten lekko zaciągający wokal. Ogólnie pasuje nieźle, ale wolałabym więcej melodyjności w zwrotkach. Szczególnie, że śpiewane po hiszpańsku. Można to było lepiej imo wykorzystać i trzymać się jednej konwencji. Tak wiem, dysonanse w punku som fayne... xP
'Viva Palestina libre' (piszę z umysłu, więc proszę przyjąć wysoki próg błędów :P ) tekst widzę ocieka hasłami prawie że anarchistycznymi. Ale nie dziwi mnie to jednak, w końcu to ska punk.
Ogólnie wszystko trzyma się kupy. Można posłuchać, żeby sobie poszaleć. Myślę, że będę powracała do tego utworu.

W swoim fachu- 8/10

Jeśli już jesteśmy przy punku, to zapodam coś z ulubionej kapeli psychobilly:
Mad Sin 'All this and more'
Są ich lepsze utwory, ale mało dostępne po sieci. :P
Gand - 2008-05-12, 12:49
:
Zacząłem słuchać, oglądając przy tym teledysk i ten gruby punkowiec na wokalu mnie irytował. o_O Więc przesłuchałem jeszcze raz, tym razem bez teledysku i od razu kawałek wypadł lepiej w moich oczach (uszach?)
Nie będę się rozpływał w zachwytach, bo utwór aż tak dobry nie jest, ale to kawałek naprawdę przyzwoitego grania.
Instrumentalnie jest poprawnie, bez fajerwerków, ale jednocześnie nie ma się do czego przypieprzyć. ;) Panowie wiedzą co grają i robią to w sposób, który mnie satysfakcjonuje.
Wokalnie jest identycznie jak z instrumentami - nie powala na kolana, ale wokalista w tym gatunku sprawdza się naprawdę bez zarzutu.
Kompozycyjnie bez zaskoczeń, raczej zwrotka-refren-zwrotka-refren itd, ale nie oczekiwałem niczego wielkiego, więc bez rozczarowania.
Przesłuchałem kawałek 3 razy, bez problemu mógłbym przesłuchać 4. Ba, nawet czerpałbym z tego przyjemność. ;) Sympatyczne, proste rockowe granie - 7/10.

Ode mnie - zmiana klimatów :P
Testament - Trial by Fire.
Bez teledysku, ale za to lepsza jakość dźwięku.
Romulus - 2008-05-12, 20:02
:
W metalu lubię to (tfu, kiedyś lubiłem), że nie jest to muzyka koniunkturalna. Faceci z długimi lub krótkimi włosami nie grają muzyki, którą chcą puszczać didżeje w sformatowanych stacjach radiowych, nie wykoncypowali siedząc po godzinach w studio hitu w sam raz na czołówkę list przebojów, lub piosenki dającej się ująć w formę reklamowego dżingla.
W metalu gra się ostro, bezkompromisowo, bez mód. Szczery, autentyczny przekaz. Tak jest i tu: surowe gitary od początku nie dają złudzeń, że będzie to jakiś dark romantic dla dzierlatek, ale raczej muzyka która wypłynęła z duszy - niekoniecznie spragnionej mrocznego ciepełka miłości. Chociaż ni cholery mnie nie poruszył, bo metalu od dobrych latek kilku nie słucham to jednak tego utworu słuchałem bez bólu. Aczkolwiek trochę wokal mu ujął, bardziej podobał mi się jako zwykły utwór, bez śpiewu - Mogwai mnie spaczył. Ze słów nie zrozumiałem wiele, poza głównym przekazem. Jak pisałem wcześniej, jest szczery, ale nie odkrywczy. Ale przecież nie oznacza to, że zły, bo nie każdy zespół, czy utwór musi rewolucjonizowac. Lepiej grać "klasycznie" czasem niż wyważać już otwarte drzwi. To tyle, bo się "zafilozofuję" na śmierć.

A poniżej znany kawałek, w przyciętej wersji (ledwie 6 minut, a na płycie prawie 17), nastrojowy, melancholijny trochę, po klipie zaetykietowany zostanie jako EMO, ale walę to. Jakoś przeżyję :) :
http://pl.youtube.com/watch?v=v5aNNVdYbFo
Prev - 2008-05-13, 17:21
:
Ten kawałek pierwszy raz słyszałem (i widziałem teledysk) jakiś czas temu i od razu przypadł mi do gustu. Mimo że rzeczywiście jest melancholijnie, to jednak nie chce mi się przy tej muzyce spać. Delikatna gitarka, połączona z ładnym, ciągłym samplem elektronicznym, dodatkowo jeszcze inne wstawki instrumentalne. I sama końcówka utworu, gdzie wchodzi piękne elektroniczne brzmienie, które jest miodem na moje ucho. A i sam tekst niezgorszy. Ogólnie kawał dobrej roboty.
8,5/10

Unkle - Burn my shadow
Soulforged - 2008-05-13, 20:09
:
Unkle - Burn my shadow

Co by nie mówić, po Previe spodziewałem się czegoś czego za Chiny ludowe słuchać się nie da bo tak to mniej więcej zazwyczaj wygląda jeśli chodzi o porównanie naszych gustów muzycznych.
Muszę powiedzieć jednak że tym razem miło się zawiodłem.
Kawałek jest niewątpliwie chaotyczny... i dobrze, służy mu to- nie sposób bowiem się nudzić właściwie ani przez chwilę.
Mimo że bogactwo dźwięków nie zachwyca jakoś szczególnie, to niewątpliwie w całym utworze panuje specyficzny "nastrój" budowany w dużej mierze przez niesamowity głos wokalisty.
Co tu mówić... mimo że nie mój styl to i tak jest świetne.
To co mogę tylko skrytykować to nieco zbyt częste i zbyt wyraźne zmiany w tempie, głośności itd. Jest spokojnie, coraz spokojniej... spokojnie i nagle ŁUP!
Można na zawał umrzeć słuchając tego :mrgreen:

Ale i tak mi się podoba.
Jak dla mnie 7,5 / 10

A z mojej strony coś w nieco innym klimacie KLIK
Prev - 2008-05-14, 01:06
:
Łaaaaaaa, Devil's dance floor //buu *-*

Well swing a little more, little more o'er the merry-o
Swing a little more, a little more next to me
Swing a little more, little more o'er the merry-o
Swing a little more, on the Devil's Dance Floor :DD

Cóż, moje podejście do irlandzkiego punku jest takie jak do każdego innego, czyli syf. Ale ten kawałek jest masakryczny i aż mi podnosi ciśnienie krwi (w tym pozytywnym znaczeniu naturalnie). Mimo iż ten zespół zazwyczaj szafuje się w typowo buntowniczych, lub też czasem depresyjnych utworach, to ten jest jakby nie ich. Stworzyli coś totalnie nie w swoim stylu, co jednocześnie dodało im wielki plus w moich oczach, bo pokazali że potrafią. No i irlandzki kawałek jako typowo patriotyczny, czyli o piciu i kobietach. I tak ma być. Dodatkowo przyjemny, chropowaty wokal Dave'a Kinga i gitarka, która podkreśla "pazur" tej pijackiej piosenki. Jedna z tych, które jak już wpadną w ucho to szybko z niego nie wyjdą... I co ja będę więcej mówił?
Absolutnie 10/10

Zasadniczo to nie chciałem oceniać muzyki Soula, ale że wystawił akurat to, a ja nie miałem nic nowego przygotowane, to po prostu jeszcze jedna piosenka poprzedniego wykonawcy :)
Unkle - Be there
Romulus - 2008-05-14, 21:47
:
Dzięki za ten utwór, Prev. Jest to pierwszy kawałek, który mi się spodobał jako coś więcej niż tylko dodatek do mojej prywatnej plejlisty. Lubię w muzyce coś więcej niż tylko wściekły ryk gitar. Niepokojący nastrój mozna wytworzyć przy uzyciu "prostych" dźwięków i aranży. Nie trzeba od razu zdzierać gardeł i wprowadzać hałasu (chaosu), który czasami ukrywa pod swą potęga po prostu pustkę. Na takich utworach łatwiej się "sparzyć", popaść w banał, wtórność. Tu, mam wrażenie, udało się tego uniknąć a w połączeniu z obrazem piosenka opowiada jakąś spójną historię, która jest i ciekawa i niepokojąca. Prosta i nie nadęta piosenka i klip. I - powiedzmy sobie szczerze - od głównej bohaterki nie można oderwać wzroku :)

A poniżej, facet i utwór, o którym już chyba kiedyś pisałem. W jego przypadku serce mówi mi "tak", a rozum podpowiada "nie". W tle parada gwiazd i gwiazdek. A nad wszystkim unosi się moja zazdrość, że u nas nie ma co liczyć na coś takiego :) , coś jakby zaprzeczenie tytułu tej "piosenki":

http://pl.youtube.com/watch?v=jjXyqcx-mYY
Ł - 2008-05-15, 20:42
:
Po wysłuchanie tej piosenki, odrazu chciałem zagłosować na Banane, to jest Obame. Chwile zajeło mi otrząsnięcie że nie jestem obywatelem US. To chyba głównie ten finał wykonywany chóralnie robi takie wrażenie, utwór to taki standart pod tytułem -budujemy napięcie. Bo tak naprawdę tekst i głowny motyw od samego początku się nie zmieniają, i zesztą bardzo dobrze, bo ta piosenka jest skierowana do naj najbardziej przeciętnego odbiorcy jaki istnieje. Napewo kawałek został zręcznie przemyślany nie tylko od strony muzycznej ale też PR'owskiej. Idealny do radio i na konwencje wyborcze, a także do chóralnego śpiewania przy ognisku demokratów.

WITCHCULT TODAY
Farin - 2008-05-16, 19:56
:
Początek niezły, nastrojowy, mroczny prawie ze ;]
Coś się zbliża i jest to coś niezbyt miłe :]
Można by rzec, że jest nieźle gdyby nie ta końcówka, To wycie i wycie i na sam koniec ta syrena zabiły cały początkowy klimat :P
Jeśli takie było zamierzenie to się udało jeśli nie to no cóż ...
5/10 że się tak nieładnie wyrażę :P
EDIT: Zostałem poproszony o rozwinięcie posta i więcej konkretów w nim umiescic ale co ja mam tu jeszcze opisać ?
Że uciekłem pod łóżko ? Niee
Że ciarki mi po nim przesżły? Niee
Coś zabrakło w tym utworze ? Na to wygląda
Co zabrakło? To trudno mi określić.
Co jeszcze ? Nie znam się na muzyce, wszystko oceniam podług własnych upodobań ale nie napiszę tu eseja na 20 stron i nie zrobię rozbioru tejże piosenki bo nie umiem i nawet nie wiem jak by to miało wyglądać.


http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Caesar - 2008-05-21, 13:19
:
Nie wiem dla czego, ale solowa muzyka Petera Gabriela nigdy do mnie nie przemawiała, z całym szacunkiem dla Genesis. Kawałek brzmi jak coldwave pozbawiony punkowej agresji, pop lat osiemdziesiątych pozbawiony przebojowości, rock pozbawiony rolla. Utwór jest po prostu nudny. Rozumiem, że w takiej muzyce, chodzi o umiejętne kreowanie klimatu, ale Bowie czy Joy Division radzili sobie z tym znacznie lepiej, niepozwalając słuchaczowi ani chwili się nudzić. Są niby jakieś zwroty akcji, przyśpieszenia, ale to klepanie w blaszany bębenek i syntezator zupełnie mnie nie przekonuje..


Rysia Parasol
i pluje sobie w twarz, ze nie było mnie w niedzielę w Alchemii... ale obowiązki...

PS. Electric Wizard jest wspaniałe!!!!!!!!!!!!1111!11!1!1jedenjedenaście!1oneone
Arlzermo - 2008-05-26, 20:09
:
To może ja sobie coś ocenię?
Tekst mało ciekawy, żeby nie powiedzieć nudny, więc z tej strony piosenka jest biedniutka. Ale, żeby nie bylo, nadrabia wokalem - i to z nawiązką. Kobiecina ma glos ładny - słabo powiedziane - śliczny. Delikatnie zachrypnięty, czasami się załamuje. Śpiewa nisko, niemalże "grucha", co jest trafnym wyborem, bo wejście w wyższe tony popsułoby cały klimat, rzekłbym, intymności i zwiewności piosenki. Przyjemne zarówno dla ucha jak i oka.

10/10


To teraz Erika Miklósa w <bodajże :P > węgierskiej piosence.
Ł - 2008-05-27, 13:02
:
Przeciętnie. Od samego końca do początku. Spokojniutko, instrumenty jedynie akompaniują wokalistce którą też "płynie" se śpiewając na jedną, nawet fajną melodie. W połączeniu z migawkami z teledydsku mam wrażneie ze tekst jest o jakimś sadku czy strumyczku co go wiatr smaga radośnie. W sumie naprawde nie wiem co napisać. Przeciętnie. O już wiem. Idealna muzyka dla domu starców, których jakiekolwiek dynamika (i nie chodzi wcale o cięzkość/szybkość ) może przyprawić o zawał serca.

Odemnie muzyka i migawki z Pi: http://pl.youtube.com/watch?v=9Cq_QO_4Cx4
Romulus - 2008-06-05, 19:52
:
Muzyka z PI akurat mnie nie pobudza w żaden sposób. Ale lubię jej niepokojący klimat. Zauważyłem, że kiedy jej słucham w oderwaniu od filmu, po "wyłączeniu" obrazu, traci trochę ze swojej mrocznej drapieżności. Mimo to Clint Mansell to świetny artysta i dobrze jest słuchać go "przy okazji" kolejnych filmów, do których tworzy muzykę. Zawsze można liczyć na emocjonalne, nie - histeryczne i nie - rozbuchane trzepnięcie, który wywołuje ciarki na plecach. Tym razem trochę mniejsze.

A poniżej fajny kawałek z jednego z moich ulubionych seriali

http://pl.youtube.com/wat...feature=related
mrtobi - 2008-06-06, 09:29
:
Seriali nie oglądam ;) ale kawałek niezły. Spokojne rockowe granie, trochę takie relaksujące bym nawet powiedział. Słucha się bardzo przyjemnie, w sam raz do posłuchania podczas jazdy samochodem. Ostatnio sporo słucham w samochodzie, więc często patrzę właśnie pod tym kątem na muzykę :)

Miałem dać coś innego ale że zbliżają się mistrzostwa więc może coś na podbudowanie klimatu:
Chłopcy z Placu Broni - Piosenka piłkarska
Olisiątko - 2008-06-10, 18:54
:
Pioesnka kiboli. Piosenka dla kibiców piłkarskich (przywieście sobie plastikowe fiuty na czoąłch, łatwiej będzie Was rozpoznać w tłumie tylko ktoś moze Was pomylić ztym co amcie na czołach ).
Denna muzyka, denny tekst, wykonanie debilne. Jak piłka nożna.
-1000/10


Alanis Morissette - You Oughta Know
Romulus - 2008-06-10, 19:11
:
Alannis to wokalistka z rejonów, gdzie się dawno nie zapuszczałem. Mimo że piosenka jest świetna, porywa i wyrywa ze słonecznej ospałości i daje małego energetycznego kopa - to jednak mam wrażenie, że to cały czas ta sama dziewczyna od Ironic, ani kroku do przodu. Choć słuchanie cały czas tego samego nie sprawia mi bólu, jeśli jest dobrze zrobione, to czy - obiektywnie próbując spojrzeć - nie jest to mimo całej sympatyczności i energetyczności, jednak marazm twórczy? Ale co tam. To jej problem jako artystki, a nie mój jako słuchacza. Bo mnie się podoba i o to chodzi (P.S. odnośnie posta, który napisał Oli: he he, popieram).

Krótki komentarz dla tych, którzy nie znają zespołu ukrytego w linku poniżej: islandzka magia. Sigur Ros. Ale w zbyt duzych dawkach szkodzi. To ich największy hicior wykorzystany w filmie Vanilla Sky (taki sobie remake pięknego hiszpanskiego filmu, w którym również rolę Sofii grała Penelope Cruz). Ale jeśli się spodoba wam ten kawałek to sięgnijcie po klip do Glósóli i Saeglopur.

http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Ł - 2008-06-10, 22:05
:
Nie ma jak to 9 minutowy tasiemczyk na wieczór. Muzyka operująca minimalistycznymi i monotonnymi środkami (bez wymieniania - jakie są każdy słyszy - warto zauwazyć że na całe 9 minut perkusja ma jedno przejscie ; d) by przez ich zastawienie osiągnać całkiem spektakularne efekty - oczywiście jeśli ktoś ma cierpliwość na nie czekać. W sumie sympatyczne, niestety takie sunące pasaże muzyczne z barankiem przed a motylkiem nad, nie stanowią stałego punktu mojej playlisty - zbytnia sielankowość. Jeśli chodzi o taki rodzaj muzyki to wolę coś bardziej niepokojącego/psychodelicznego.


Będe przywidywalny: punkodeliiia
Romulus - 2008-06-17, 22:39
:
Mniam mniam. Całkiem soczysty kawałek ostrego, surowego grania. Szlachetniejszy (czy to nie obelga?) utwór od większości pancurowatych kapel a już na pewno od mega wieśniackiego klasycznego Sex Pistols. Zastanawiało mnie kiedyś, co jest takiego w punku, czego nie ma dobre rockowe granie (bez piszczałek, chórków, smyczków). Przynajmniej do czasu, kiedy rock zaczęły toczyć wynawiasowane choroby. Aby nie mędzić przed snem: mnie, drobnomieszczańskiemu prostakowi to się podobało - to chyba źle, bo to nie muzyka dla zasiedziałych marud.

A teraz coś, co się mało komu spodoba. Utwór wykorzystany w pewnym sympatycznym "niedzielnym" filmie... Amerykańskim, of course...

http://pl.youtube.com/watch?v=mSasf8GBfV4

A tu scena z tego filmu z tym kawałkiem
http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Arlzermo - 2008-06-19, 21:07
:
No to tak... Fajne. :P Mam takie wrażenie, że fortepian i inne instrumenty grają swoją melodię, zaś wokalistka śpiewa na lekko inną nutę, co w efekcie, paradoksalnie, przyjemnie się komponuje i daje ciekawe wrażenie. Poza tym głos kobity - nie wiem jak dla was, ale dla mnie głosy murzynek w, powiedzmy, średnim wieku mają coś magicznego. Żadna biała, żółta, różowa czy zielona nie odda magii zawartej w takiej właśnie barwie. Głównie te dwa czynniki zaważyły na mojej ocenie:
9/10

No to teraz coś co wszyscy kochamy i uwielbiamy czyli
Nocna ryba! :mrgreen:
Jeszcze ze starą wokalistką. Taki koszmarek na zakończenie dnia. ^^
Soulforged - 2008-06-20, 20:53
:
Nightwish "Slaying The dreamer"

Syf, kiła i mogiła, jak mawiał dziadek...
Nie no, mówię całkiem serio. Trzeba się było chyba bardzo naszukać żeby znaleźć coś takiego.
Z repertuaru Nightwisha ja rozumiem jeszcze Kinslayer`a czy coś takiego... ale to to już szczyt beznadziei - i mówię tu cały czas "jak na ten zespół".
Śpiew nudny, męczący a na dłuższą metę wręcz irytujący. I na prawdę nie mam nic przeciwko damskiemu wokalowi, ale tutaj wyszło po prostu słabo.
Do tego cała reszta jakby niedopasowana do niego. Gitary coś tam sobie grają (też zresztą drętwo) ale nie widać szczególnego związku z tym co jest "śpiewane".
A koło 3:40 robi się już totalna tragedia- koleś zaczyna drzeć ryja do mikrofonu, a tarka odwala swoje "uuuu-uuu-uuuu" jakby się dławiła ością albo co...
Nie no, dajcie spokój...
Jak dla mnie 1/10 i nie straszcie ludzi takimi rzeczami.

Ode mnie:
(Rzekomo podobna stylistyka, tyle że dla odmiany dobre)
Call of Dagon
mrtobi - 2008-06-23, 14:23
:
Faktycznie, prawie jak Nightwish, jakoś nie kojarzyłem dotąd Theriona z takim stylem, ale może po prostu nie słyszałem za wielu ich kawałków. Ten utwór skłonił mnie do zapoznania się trochę bardziej z twórczością Theriona. Bardzo klimatyczny kawałek, taki jakie lubię, daję 8/10

Ja zaproponuje coś takiego: Zielone Żabki - Kultura
Gand - 2008-06-24, 16:57
:
Jestem naprawdę tolerancyjny i otwarty jeśli chodzi o muzykę, ale istnieją rzeczy, których w muzyce nie znoszę.
Na pewno jedną z nich jest polski punk. Drażni mnie w nim wszystko, poczynając od tego, że większość kawałków jest do siebie bliźniaczo podobna i tak naprawdę nie wyróżnia się niczym szczególnym jeśli chodzi o sferę muzyczną.
Wkurza... nie - doprowadza do pasji - mnie także przekaz. Naiwny, mówiąc o 'prawdziwym' życiu i otaczającej nasz rzeczywistości. Prawdziwej w takich samych kategoriach jak prawdziwe są w większości teksty w polskim hip hopie. Przesłanie także jest mniej więcej na tym samym poziomie. Czyli niezwykle lichym.
Docieramy w końcu do brzmienia. To, nieważne, czy nagranie ma lat 20 czy 2, jest najczęściej fatalnie, wręcz tragicznie, niemal na poziomie 'nie do słuchania'.
Dlatego nie lubię polskiego punku.
I wszystko to odnosi się do utworu Zielonych Żabek - Kultura. Dla mnie muzyczny margines, nie ma w tym nic ciekawego i zajmującego.

Ode mnie: Primus - Tommy The Cat
Romulus - 2008-06-24, 19:40
:
Ten utwór bez wątpienia ma charakter i coś co lubię: chropowatość, która od zawsze kojarzy mi się z bezkompromisowością i niechęcią do ulegania modom i liczenia na łatwy poklask. Taka muzyka bywa i szczera lub tylko wykoncypowana, przypominająca ćwiczenie, techniczne granie, bez duszy. Nie podoba mi się to, bo dla mnie muzyka musi być szczera i musi grać ( :) ) na emocjach słuchacza, bez hiciorskiego zadęcia. W zasadzie na poczekaniu nie potrafiłbym wskazać przykładu takiego grania. A po przesłuchaniu tego utworu z wahaniem dorzuciłbym do takiego sposobu "muzykowania" ten zespół mimo to. Z wahaniem - bo trochę w tej muzyce słyszę takiego właśnie technicznego grania dla samego grania (coś jak niektóre utwory, które tworzy Steve Vai lub Joe Satriani - efektowne, ale puste).

A teraz utwór pochodzący z jednej z najważniejszych płyt, jakie zdarzyło mi się słyszeć w moim dotychczasowym życiu:
http://pl.youtube.com/watch?v=DrodaLzfi5s
Ł - 2008-06-26, 09:14
:
Nick Cave jest marką samą dla siebie. Nie jestem wielkim maniakiem jego twórczości ale doceniam. W tym kawałku tym co szczególnie dotyka uszu (oprócz hipontyzującego wokalu Nicka; ) są te "wybuchające" uderzenia w instrumenty perkusyjne.Także klawisze są jak opętane, chyba sam szatan na nich gra. ; ) Klasyczna gitara i mięciutki bas stwarzają świetne senne tło. Ogólnie "wieczorna" muzyka, gdzie każdy selektywnie dobierany dźwięk obliczony jest na maksymalny efekt. Zdecydowanie polecam wszystkim co niesłyszali, przy czym trzeba troszkę cierpliwości , bo nie jest to hicio jaki łapie po 30 sekundach słuchania.

Odemnie Słońce które nigdy nie wschodzi
Gand - 2008-07-07, 19:23
:
Kawałek nastrojowej, ciężkiej muzyki. Nie powiem, żeby nie porwało, Neurosis jest ok ale nie jestem jakimś wielkim fanem. Ot - mogę posłuchać ewentualnie. Instrumentalnie mnie nie powaliło, tak naprawdę nic nie zwróciło szczególnie mojej uwagi. Nie wybijają się tutaj ani specjalnie gitary, ani perkusja, a bas też spokojnie plumka w tle - chyba taki kawałek po prostu. Najbardziej przypadła mi do gustu zawodząca linia wokalna, która nadaje klimat kawałkowi.
Ogólnie jestem na tak, chociaż bez zachwytów.

The Doors - Alabama Song
Romulus - 2008-07-09, 20:48
:
Niełatwo się pisze o takiej muzyce, kiedy wiążą się z nią wspomnienia najlepszych imprez pod koniec ogólniaka, popijaw do rana, bełkotliwych dyskusji i powłóczystych spojrzeń kierowanych w stronę urodziwej brunetki, która i tak potem dała mi kosza. Do dziś, kiedy słyszę dźwięki tej piosenki mam ochotę zadzwonić do kumpli i spotkać się i żeby znowu było jak dawniej. Takie utwory nazywać można kultowymi i nie będzie to nigdy marketingowy bełkot, bo jednak utwór ten nalezy do nielicznych, które wryły się w pamięć kilku pokoleń i wiążą się z nimi jakieś żywe wspomnienia. A i wtedy, kiedy kawałek ten powstawał w muzyce chodziło chyba o coś więcej. A może nie... No tak, na pewno wywołała ta piosenka u mnie nastrój liryczny, więc lepiej poprzestanę na tym, co już napisałem, aby nie zagadać tego utworu.

Ten kawałek pochodzi z klasycznego już filmu, którego szukam na dvd. Mam już równie fajny remake z Piercem Brosnanem, ale oryginał ma w sobie MOC, zarówno film, jak i piosenka (wersja Stinga wypada jednak blado):
http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Prev - 2008-07-23, 18:41
:
Hmmm... //mysli
Niezłe, ale jest w tym utworze coś tak strasznie... Archaicznego, to chyba ten wokal :P
Tym niemniej można to usprawiedliwić dostosowaniami do filmu, który na nówkę to mi nie wygląda. Tak czy inaczej nie mogłem wyczuć tej MOCy, owszem przyjemne dla ucha, ale żeby jakoś specjalnie poruszyło, porwało, wstrząsnęło mną to raczej nie. W każdym razie wolę to niż "nowoczesne" piosenki "nowoczesnych" artystów, którzy tworzą sztukę dla (pieniędzy) "sztuki".

A sam zademonstruję kawałek kompozytora Marka Ronsona wykonany z udziałem Lilly Allen, dopóki nie przesłuchałem płyty "Version" nie byłem pewien co do tego artysty, ale teraz już jestem pewien... Że trafia on w TOP 10 moich ulubionych wykonawców xD
Mark Ronson feat. Lilly Allen - Oh my God.
Olisiątko - 2008-07-23, 19:09
:
Ja pierdzielę. Myślałem, ze gorszego syfu niż "Masz najłądniejsza dupę na świecie" czy inne fristajlo nie mozna wymyślić.
Myliłem się. Utwór należy do gatunku któy powinno się zaorać. Jakiś pop love song z muzyką rodem z dysko na wsi. Z tego co czytam o autorze to to jakaś szycha jest ale muzyki nadal nie umie robić.
Jedyny fajny akcent to animowana lalunia w teledysku. Reszta - epic fail.
Ocena: 3/10 za animowana lakę.

Coś normalnego, jeden z moich ulubionych bandów:
Anaal Nathrakh - When Humanity is cancer
Soulforged - 2008-07-25, 20:57
:
When Humanity is cancer, Jak dla mnie to muzyka już nieco zbyt ekstremalna, tak iż w pewnym momencie przestaje być wręcz możliwa w odbiorze.
W sumie, aż do 56 sekundy jest fajnie- ciężko, mrocznie i nastrojowo, ale potem robi się coraz gorzej i gorzej, aż zostają nam doznania stanowiące coś pomiędzy odgłosami rzeźni, ostrzału z karabinu maszynowego oraz dźwięków jakie może wydawać kawał blachy w niszczarce na śmieci.
Trzeba powiedzieć jednak że aby stworzyć coś takiego trzeba sporo talentu mimo wszystko, gdyż nie jest to po prostu bezmózgie napieprzanie w instrumenty, fakt jest tu sporo agresji, ale mimo wszystko widać że całość została jakoś tam dopracowana i przemyślana.
No ale jak dla mnie to słuchać się tego nie da, a mógłby to być jeden z tych kawałków które miały służyć do torturowania dźwiękiem jeńców w Iraku :P

W mojej ocenie 5/10 - bo mimo wszystko ktoś kto lubi taką muzykę mógłby to zapewne pokochać :D
A z mojej strony:
All the stars are dead now
Procella - 2008-07-26, 10:21
:
Jak to Current 93 - lekko pojechane, ale ciekawe. Podoba mi się podejścia do wokalu - czy może sposobu przekazania tekstu, bo to raczej deklamacja niż śpiew, fajnie jest budowane napięcie, zresztą twórczośc tej grupy to już klasyka. Lepiej by chyba się tego słuchało w kontekście całej płyty. 8/10

Ode mnie - Fear Cult - Drop Dead
Romulus - 2008-07-26, 14:56
:
Current 93 - wow! Pokręcone nieprzeciętnie, ale robi wrażenie :shock:

Fear Cult też niczego sobie. W końcu nie jest to jakieś łupanie, ale interesująco kojarzy mi się z jakimiś postapokaliptycznymi klimatami - to pewnie także przez wizerunek artystów :-) Jednak dobrze - nie znaczy komfortowo - słucha się tego utworu. Słów - poza tytułem - nie rozumiem zbyt mocno, ale muzyka ma w sobie melodyjne kołysanie i nie drażni. Obelga: ugrzeczniony Marilyn Manson. Komplement: są od niego lepsi. Konkluzja: do mnie nie trafi na dłużej, ale z ciekawości poszukam na YouTube więcej utworów tego zespołu. Może mnie przekonają do siebie.
7/10

A poniżej miał być luzacki "Scotty doesn't know", ale po dłuższym namysle będzie tzw. post rock. Niestety nagrywano amatorsko na koncercie więc jakość jest taka sobie. "Normalnie" jest o wiele lepiej.
http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Aexalven - 2008-08-11, 16:05
:
No to ja to wezmę, choć widzę, że pożałuje tak długiego kawałka :P

Najpierw przez minutę nic się nie działo, potem brzmienie zaczęło narastać (a narastało cholernie długo, Opeth potrafi zrobić to o wiele lepiej nawet grając ten sam motyw nonstop). Tu już mamy 3 minute, a tam perkusja wciąż wali w ten sam sposób, w tle jakaś syrena :P Potem wszystko cichnie i bębny walą znowu to samo. Czekam. 4 minuta, już bym wyłączył, ale jestem twardy. Oho, kołysanka, dobrze, że się wyspałem. 6 minuta. LUDZIE, ZRóBCIE COś!!! 6:30 JEB! Prawie spadłem z krzesła, dostaję epilepsi... Bębny znowu nawalają swoje, tle znowu coś wyj nie pasując do gitary, którą ledwo słychać (a może to nie gitara tylko coś się psuje). Czyżby ktoś śpiewał w tle? Kurde, ładniej mój brat pierdzi przy rozwolnieniu, ale może mam omamy po pasjonujących 7 minutach... Do 9:30 słucha tego samego i znowu kołysanka.

1\10, bo prawie spadłem z krzesła, umarłem z nudów i dostałem epilepsji.



Niespodzianka, nie będzie nic folkowego, przynamniej w 1 propozycji!!!:
Krwawa Kiszka Traktorzysty - CzEMO ja
Niesamowicie epicki kawałek, genialny tekst!

No, a druga propozycja, especially for Łaku i Gand:
Ensiferum - Token of Time
Procella - 2008-08-14, 15:52
:
Ensiferum - fajny, melodyjny, dynamiczny kawałek, ale jednak wolę folkmetal z trochę innego zakątka świata. Ogólnie piosenka fajna do zabawy, ale nie wyróżnia się w moim odbiorze niczym szczególnym, trochę chwilami robi się zbyt "biesiadnie" przy niektórych wstawkach. Mogłoby to fajnei wypaść na żywo. Nigdy mnie ten zespół w większych dawkach nie pociągał, jednego utworu słucham z przyjemnością.

6/10 niech będzie.

I to już nie wchodzi w skład oceny oczywiście, ale obrazki w "teledysku" momentami są przezabawne :mrgreen:

Krwaej Kiszki Traktorzysty nie ośmieliłam się wysłuchac. :-P


A ode mnie - utwór z mojej sygnaturki forumowej:
Fairport Convention - Reynardine
http://www.youtube.com/watch?v=yHDDgebb3xo
Nabu Nezzar - 2008-08-14, 16:01
:
Na początku myślałem, że to Enya:P Nie podoba mi się ten utwór. Strasznie monotonny, nudny, na jedno kopyto, można zasnąć słuchając go prowadząc nawet bolid f1 w trakcie wyścigu o grand prix Monako:P Wokalistka brzmi jak Enya, co wspomniałem na początku, i na tym podobieństwa się kończą. Utwór mógłby służyć jako podkład w jakimś melodramacie w chwili gdy umiera, śmiertelnie chora, główna bohaterka.
Ocena: 2/10. Mimo wszystko wolę taką muzykę niż metal albo jakiś hip-hop. I tylko dlatego dwójka.

Ja dam coś znacznie ciekawszego, jeden z moich ulubionych utworów:
wersja koncertowa.
Arlzermo - 2008-08-14, 16:23
:
Krótko i węzłowato - Połlisz kicz. :psycho:
-10/10 :P


Macie to. Nawet kiedyś zamieszczałem tę piosenkę tutaj, ale w innym temacie... Cóż, nie miałem pomysłu na nic lepszego. ^^"
Procella - 2008-08-15, 09:12
:
Tak ładnie, nastrojowo się zaczynało, a tu nagle weszło umcy-umcy i zrobiło się dośc męcząco. Melodia wdzięczna i chwytliwa, choc trochę zbyt "oczywista" ale aranżacja kładzie kawałek. Końcówka trochę ratuje wrażenie, więc za to i za melodię, którą będę pewnie nucic przez resztę dnia daję naciągane 6/10.

A co powiecie na panią Lene Lovich i jej "Bird Song"?
http://www.youtube.com/watch?v=ekO9ZnGwM-k
Sunshine - 2008-08-18, 11:56
:
Oh, shit, wtf?! :shock:
Baba wygląda, jakby sie urwała z niskobudżetowego filmu peudogotyckiego, a miny robi jakby ją torturowali gruszką :P . Sam utwór jest kompletnie nie w moim stylu, dziwny jakiś, odpychający i jakbym juz gdzieś ten motyw słyszała...
0/10

A teraz coś, co przyczepiło sie do mnie pare dni temu:
http://pl.youtube.com/watch?v=BV1wWW5tlCw
Arlzermo - 2008-08-18, 21:24
:
O rany... Kolejny koszmar... :P
Gitary to w moim mniemaniu "niskiej klasy" instrument, dlatego muszą być one świetnie zagrane abym mógł uznać piosenkę za choćby interesującą. Jeśli tego nie ma, już jest u mnie minus, choć może nadrobić innymi rzeczami. Tutaj nic nie ma. Nudny wokal, z kobietą o typowo przeciętnej barwie głosu, "odwalone" gitary no i klawisze... Sorry, ale można z nich naprawdę wiele wycisnąć, natomiast w powyższym wypadku ktoś najzwyczajnej w świecie tylko stał i bezsensownie w koło Macieju naciskał te same "guziczki". Brud, smród, syf, kiła, mogiła i 100 km mułu. Hańba po prostu. :P
Po raz drugi zmuszono mnie by dać -10/10. ^^"

Macie, bierzcie
Procella - 2008-08-18, 21:56
:
Głos i sposób śpiewania Urszuli Dudziak oraz umiejętne wykorzystywanie przez nią różnych "zabawek" zawsze robiły na mnie wielkie wrażenie i ten kawałek, którego wcześniej nie znałam, nie jest wyjątkiem. Szkoda, że to takie króciutkie - ciężko się wciągnąć, lepiej by się to odbierało w szerszym kontekście płyty lub koncertu. Muzyka do słuchania w skupieniu, niełatwa, ale wielce intrygująca.

Ode mnie:
http://www.youtube.com/watch?v=gepNUSNTbT0
Romulus - 2008-08-23, 23:22
:
Być może kiedyś usłyszałbym w tej piosence cokolwiek, co mogłoby mnie doprowadzić do napisania czegoś więcej niż: przeciętna, nużąca. Z pewnością na taką opinię wpłynął obraz - taki klimat, rodem z tanich horrorów (jakkolwiek wydaje się doskonały dla piosenki), sprawił, że wykrzywiło mi gębę i zastygłem w brzydkim grymasie przed monitorem. To chyba muzyka zastrzeżona dla wąskiego kręgu odbiorców, do którego z pewnością się nie zaliczam - ani nigdy się nie zaliczałem (i wątpię, abym kiedykolwiek mógł się zaliczyć). Egzaltacja cmentarzami, duchami, śmiercią, mogłaby do mnie trafić może jeszcze z 10 lat temu, może. Ale 15 lat temu na pewno, choć nie w takiej scenografii.

A poniżej, nie za daleko od tych klimatów, ale chyba w lepszym wykonaniu. To jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza, interpretacja klasycznego tematu z mojego ulubionego musicalu (w sumie, jedynego jaki znam). Obraz pochodzi z filmowej adaptacji.
http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Gand - 2008-08-23, 23:36
:
Dobra, biorę co dają, a że w tym przypadku dają Najtłisza.......
Jakoś dam radę.

Zaczyna się nawet nieźle. Pierwsze 30 sekund do sympatyczne dźwięki gitarowe i ładne organy. A potem odzywa się tak zwana wokalistka, czyniąc pierwszy krok ku temu, żebym ocenił ten kawałek tak, jak zazwyczaj oceniałem Nightwisha. Nie mam pojęcia, czy to ta nowa śpiewaczka, czy stara, brzmi to fatalnie. Nie czas i miejsce na taki wokal w muzyce pretendującej do miana metalu (w sumie imo taki czas nigdy nie nastał i chyba nie nastanie). Do tego riff robi się kiczowaty i tandetny, organy tracą cały urok z intra i otrzymujemy typową aż do bólu Najtłiszową papkę, która naprawdę ciężko znieść moim delikatnym uszom. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Ocena najniższa z możliwych, sugerowana kara dla twórców tego muzycznego potwora - słuchanie przez kilka lat swoich kawałków w kółko. Powinno im się odechcieć grać taką muzykę.

Unikam oceniania Nightwisha i podobnej muzyki jak ognia ale ten razem zrobiłem wyjątek. Dlaczego? Bo chcę zapodać coś swojego. Jakość jest co najwyżej niezła, ale mimo to zaryzykuję, bo mi się ten kawałek potwornie podoba. Riffy, refren, nawet solo : P Proszę Państwa
Metallica - Cyanide
Dla niezorientowanych - NOWA METALLICA!


PS dla zainteresowanych - na jutubie można dorwać jeszcze jeden kawałek z nowej płyty, balladkę w bardzo dobrej jakości, ale osobiście uznałem ten kawałek za lepszy i ciekawszych. No i słychać tutaj jak Metallika gra Metallicę : D
You Know My Name - 2008-08-24, 07:19
:
Ok, jest Metallica, dla niezorientowanych nowa, brzmi zaskakująco dobrze.
Zaskakująco, bo 2 dni temu w radio słyszałem 1 singiel i byłem pełen obaw - pitupitu okraszone niezłym wymiataniem na koniec.
Cyanide można oceniać dwojako. Raz: gitary kalkują jeden z utworów starej metalliki, brzmi dobrze (jak wzorować się to na najlepszych ;) ), ale to ociera się o autoplagiat. Inna sprawa, że poprzedni album rozbudził moje nadzieje na więcej. Utwór trochę płaski, "dwuwymiarowy" zabraklo "tego czegoś". To ocena fana, który naprawdę chce aby jedna z jego ulubionych kapel wydała znowu wspaniały materiał.
Druga ocena to 8/10, sekcja mknie ostro naprzód, riffy łatwo wpadają w ucho, a wokalpana z avka powyżej nabiera coraz ciekawszego brzmienia. Trzymają poziom!
Ogólnie trochę spokojniej oczekuję aż kurier przywiezie mi płytę.

Ode mnie kolejna z moich ulubionych formacji: Motorpsycho, numer Junnior z albumu Demon Box z 1993.
http://www.wrzuta.pl/audio/ujWdkP6hzc/
BitterSweet - 2008-08-24, 10:23
:
Nigdy wcześniej nie spotkałam się z kapelą Motorpsycho, a tym bardziej utworem Junnior. ;)
Wnioski, które nasunęły mi się podczas parokrotnego przesłuchania. Grają całkiem sensownie. Nie nudno. Porządne rockowe granie przyjemne dla ucha. Chociaż proste motywy i bez większych kombinacji. Podobnie w tekście- kolejny chop, który skapnął się, że tak żal mu po rozstaniu. Rozdzierające wyznanie. ;p
Początek urzekający: delikatny głos (ogólnie wokal ciekawy, ale trochę jakby przebijał się przez niego fałsz)+dość mocne gitary+perkusja . Zwrotki podobają mi sie zdecydowanie bardziej niż refren. Z upływem czasu wszystko się zbiera i wybucha pod koniec. I tu już niestety następuje dobicie początkowego uroku. Może to pasuje do koncepcji, że tu ma wystąpić ten najtragiczniejszy moment, kumulacja uczuć, etc. etc., ale dla mnie to zwykłe darcie ryja, takie nie przypiął, ni przyłatał. Aczkolwiek niektórym może się to podobać.
Ogólnie dobrze na szynach (xD), czyli w skali na 10 to będzie "5-"- głównie zasługa muzyki. Raczej nie wrócę.

Panie, Panowie, przed Wami esencja rytmu! Horror Pops- Emotional Abuse
You Know My Name - 2008-08-24, 13:54
:
Nie znam (a raczej nie znałem).
Powiem tak gdyby oszczędność środków wyrazu była cnotą to HorrorPops byliby już święci.
Wracając do oceny o kapeli można powiedzieć, że to po prostu sekcja ale jak się to lubi (a ja tak) to mozna przesłuchać kilka razy, potem pozostanie tylko pytanie czy wokalistka ma tak dobry głos / wygląd aby do tego wrócić. Co prawda podejrzewam, że w wypadku tej kapeli wersja studyjna okraszona jedynie kilkoma fotkami to odarcie z magii, poszukam więc koncertówek, najlepiej video. Fotki za to dają jedynie wyobrażenie tego co dzieje się na ich koncertach. Myślę, że chodzi o performance a nie o statyczny zapis studyjny.
Na pierwszy rzut ucha 6/10 z możliwością odchyłów w obie strony.

Ode mnie Los Nata w utworze Que Rico z albumu Toba Trance vol. 1 http://www.wrzuta.pl/audio/gKHp8AzWXu/
Procella - 2008-08-24, 14:31
:
Widząc sławo "trance" w tytule płyty nastawiałam się na jakąś łupankę (wcześniej nie słyszałam o tej grupie), a tu okazuje się, że absolutnie niesłusznie - dosłtałam całkiem fajne, nastrojowe, ładnie się rozwijające, lekko psychodeliczne granie! Długość utworu wcale nie przeszkadza, jest wręcz zaletą. Super, odkryłam coś, co na pewno będę chciała bliżej zbadać w najbliższym czasie i, jeżeli reszta ich muzyki też jest tak fajna, na pewno będę do tego często wracać.

8,5/10

Ode mnie dziś klasycznie i energetycznie - http://www.youtube.com/watch?v=99pY1wcXTh4
Romulus - 2008-08-26, 10:27
:
To lubię! Dobry kawałek, świetny rytm, kupa fajnej energii. Nic tylko słuchać, zwłaszcza kiedy się ma dobry humor. Ja go wprawdzie dziś nie mam, ale utwór mi się spodobał. Wykonawca jest mi całkowicie obcy z tym większą ciekawością poprzerzucam sobie w sieci inne kawałki. Nie będzie to mój ulubiony utwór, ani zespół, ale na jakąś fajną, niezobowiązującą imprezkę jak znalazł.
Spróbuję ocenić: 8/10

A ode mnie również coś wesołego, choć z innej grzędy:
http://pl.youtube.com/watch?v=sZjpWs1h7pU
Nabu Nezzar - 2008-08-31, 01:20
:
Po obejrzeniu tego video mam mieszane uczucia. Jeśli ta piosenka i teledysk miały być żartem to ok, nie ma się zbytnio do czego przyczepić poza ogólną dennością.
Jeśli zaś jest to na serio to trzeba usiąść i zacząć płakać nad twoim gustem muzycznym Romulusie;) Tekstu nie będę oceniał bo nie znam języków i nawet nie wiem czy był to angielski czy amerykański. Samo brzmienie jak z afrykańskiej dżungli - bębenki, piszczałki... Realizacja na poziomie amatorskim. Na końcu powinien jeszcze wyświetlać się napis "Music inspired by Wiedźmin by Marek Brodzki".
W ogóle ani to do słuchania, ani do śmiania się ani do zabawy... Widzę tu jedynie uchyloną furtkę dla kogoś totalnie zjaranego zielskiem bo taki jest chyba target utworu.

Ocena: 2/10 (nie 1 bo hip-hop i metal są jeszcze gorsze:P)

A ode mnie coś do słuchania i tańczenia:D
Procella - 2008-08-31, 07:59
:
Straszne. Kolejna blondi, która kompletnie niczym się nie wyróznia - co roku pojawia się kilka takich identycznie wyglądających wokalistek z identycznie brzmiącymi piosenkami oraz identycznymi, nieciekawymi głosikami i błyskawicznie zapadają w niebyt - ale niestety na ich miejsce pojawiają się kolejne klony. Piosenka - nie do odróżnienia od setek innych dyskotekowych przeboików, banalna i z drażniącym brzmieniem. Do tańczenia może i się to nadaje, do słuchania już absolutnie nie. Czasem piosenki tego typu są w stanie coś nadrobić fajną, chwytliwą melodią, tu nawet z tym jest średnio.

1/10

Ode mnie:
http://pl.youtube.com/watch?v=cKCNy9EdPyQ
Romulus - 2008-09-01, 17:15
:
Procella - z utworu na utwór coraz bardziej mi się podobają mi się kawałki, które tu wrzucasz. Ten również jest wyśmienity. Aczkolwiek filmik trochę nie-akuratny z powodu gawędy sympatycznego pana, jednak trąbka Rollinsa - brak słów. A to dlatego, że taka muzyka (choć nie wszyscy wykonawcy) strasznie mnie kręci. Wolę taką niespokojną trabkę od najbardziej pokręconego riffu gitarowego, od najbardziej miażdżącej solówki, czy "uderzenia". Takie kołysanie uwielbiam. Im dłużej słucham Milesa, Louisa, czy Nata - takie jazz retro coraz bardziej się we mnie osadza. Muzyka to dla mnie przede wszystkim emocje - i w tym je znajduję. Ech, weekend, butelczyna czerwonego wina i nic nie-robienie... Choć Rollins moim ulubionym muzykiem nie będzie (tak samo jak jazz) - to takie utwory zawsze niosą wspomnienia fajnych chwil - nawet, jeśli przeżyło się je tylko w wyobraźni.

8/10

A ode mnie kolejny "lajcik" do skrytykowania (he he - oj będzie krytyka, ale od mocnego grania są tu większe ode mnie fachury) - kawałek dorwałem na płycie u przyjaciółki w weekend i "zripowałem" sobie do mp3, aby pozarzynać przez następne dni: http://pl.youtube.com/watch?v=z7rKtzgPXrU
You Know My Name - 2008-09-01, 21:47
:
Muzykoterapia - Winobranie. Cudny lajcik, na początek czywiście urzeka bas, brzmi jakby tochę nieczysto, wiedzie utwór naprzód jakims przemyślnie nieregularnym rytmem, dostosowuje sie do tego perkusja ale już instrumenty klawiszowe (fortepian?) brzmią jakby trochę niezależnie. Saksofon chyba był już niepotrzebny (IMO, twórcom pasował). Całość wspaniale pasuje do niedzielnych poranków, leniwych, na koniec utworu świetnie wpasowałby się staroświecki gwizdek oznajmiający, że woda na pierwszą kawę już jest gotowa. Głos wokalistki przyjemny, może tylko za mało ekspresji a może to oszczędna konwencja utworu, nie wiem.

7,5/10

You Wish
Procella - 2008-09-02, 08:38
:
romulus napisał/a:
jednak trąbka Rollinsa - brak słów

Tyle, że on gra na saksofonie ;)

Przepraszam za wtrącenie się, już znikam ;)
Romulus - 2008-09-02, 09:42
:
Trąbka, saksofon - whatever, nie znam się - ale jak kołysze. Może być i klarnet. Ale koniec spamu.

A w temacie - co by tu napisać, aby nie pisać o instrumentach :) ?
UNIDA You Wish - nie znałem wcześniej i przyjemnie jest odkrywać co jakiś czas taką muzykę. Wykonania staram się nie oceniać, bom niekompetentny, ale pod względem nastroju: nie stronię od takich kawałków. Muszę poszukać na YouTube, aby dodać do ulubionych. Dzięki takiej muzyce, chce mi się w ogóle "odświeżać" moją "plejlistę" na kompie i w odtwarzaczu mp3. Im dalej od utartych dróg, tym przyjemniej (choć czasami pod górkę). Można błądzić z taką muzyką co jakiś czas. Przyjemnie jest błądzić z taką muzyką co jakiś czas.

A tu mój ostatni na jakiś czas utwór, aby "klimatów' nie powtarzać cały czas - nowe wykonanie klasyka, pochodzi ze ścieżki dźwiękowej serialu s-f wszechczasów:
http://pl.youtube.com/watch?v=Ka_sHy9cVH0
You Know My Name - 2008-09-02, 10:36
:
No prosze, i dzieki takiemu, echh, wytforowi mozna sobie klasyka odswiezyc. Ogolnie wersja ta ma wszystkie wady soundtrackow - zamiast oszczednej harmoinijki mamy tu big band conajmniej, a moze i rozpisane jest to na symfoniczna. Wiem, ze do calosci trzeba amphitheatrum miec, i Dolby Sorround co najmniej. Wiem, ze moze sie to sprawdzac aby podtrzymac klimat, kiedy akurat bohater musi szybkim krokiem dojsc do toalety. Ale wiedziec i rozumiec nie znaczy lubic. Za to przy okazji obejrzalem sobie animowane video do oryginalu, warto!
Noty nie wystawiam, bo w serialu nie uslyszalem i urzec mnie nie mialo szans.

Czas na zmiane nastroju - ladne video do niezlego kawalka:
I push my fingers into my eyes
Gand - 2008-09-02, 11:00
:
Nie lubię Slipknota właściwie od zawsze. Przemogłem się jednak i zerknąłem na ten kawałek w myśl zasady 'skoro daje to Mag, nie może być takie złe'.
I faktycznie dramatu może nie ma, ale zdecydowanie nie jest to muzyka, jakiej słucham, słuchałem czy będę słuchał.
Dlaczego? Ze względu na sprzeczności chociażby. Z jednej strony Slipknot stara się udawać, że jest zespołem oferującym ostre kawałki w szybkich tempach, ale kompletnie tego nie czuć, zawsze mam wrażenie bezładu. Do tego dochodzą te pocieszne refreny, które brzmią jak z jakiegoś rockowego przeboju z MTV a nie jak core kapeli metalowej.
Poza tym nie odpowiadają mi kompletnie numetalowe riffy wygrywane przez gitarzystów Slipknota. Nie chodzi o sam nu metal -chodzi o to, że robią to średnio.
Dlatego jestem na nie w stosunku do kawałka i Slipknot raczej nie dostanie ode mnie kolejnej szansy szybko.

Blue Oyster Cult - Veteran of the Psychic Wars
Ł - 2008-09-02, 17:51
:
Blue Oyster Cult to ciekawi zespół balansujący między różnymi stylistykami i nagrywający masę muzyki dość rozchwianą jeśli chodzi o jakość (od przymulaczy do rozrywaczy). Ja ledwo ogarniam ich wydawnictwa z lat 70, na to co później nie mam siły. Kawałek ten pochodzi z dość udanego krążka Fire of Unkown Origin. Wydanie albumowe jest krótsze i klawisze brzmią na nim dużo lepiej. Domyślam się że Gand zapodał ten kawałek z względu na rozciągniętaale niezwykle ciekawą solówke gitarową, którą trzęsie bez dwóch zdań i gra, gra i gra a sekcja robi swoje. Główny niepędzący motyw jest również szalenie charaktersytyczny i poprostu zapada w pamięć, zwłaszcza przy tym marszowym rytmie perkusji. I dzięki Bloomowi, jego wokal stanowi wciąż najbardziej rozpzonawalny element gry BoC. Bardzo dobry kawał muzyki 9/10.

Odemnie Suicidal Tendencies w najlepszej formie
You Know My Name - 2008-09-03, 14:44
:
Fakt, bardzo przyjemny speed metal nawiazujacy do Anthraxu z 2 pol. lat 90-tych.
Utwor jak podroz sentymentalna, sluchalem go (z niewielkim tylko poslizgiem - kochani piraci ze stolikami na miescie - w 1991) w LO, noszac podobnie obciachowa chustke na glowie (nigdy nie posunalem sie za to do przykrotkich podkoszulek).
Wracajac do kawalka, zaczyna sie modnym wowczas akustycznym intro po ktorym nastepuje pierwszy popis gitarowy. Potem juz z gorki: sekcja jak karabin maszynowy, wpadajace w uch dosyc melodyjne riffy i przytlaczajacy wszystko hiphopawy wokal. Gosc musi "spiewac" caly czas, nawet podczas solowki zawodzi cos w tle (mam wrazenie, ze fragmenty kiedy nie spiewa dolaczono do kawalka poczas miksowania). Inna sprawa, ze dzieki wokaliscie Suicidal Tendencies wyrozniali sie na tle wielu podobnych metalowych zespolow.
Osobna sprawa to strona wizualna, oprocz poruszonego problemu mody na chustki na glowach, wdzianku i ruchach scenicznych a'la Axel Rose, jest jeszcze motyw czesty w czarnej muzyce: smutni panowie w rownie smutnych plaszczach i kapeluszach przesladuja dzielnego i odwaznego muzyka. No i gangi w tle.
Solidna robota. 6.5/10

Ode mnie cos co MI sie NAPRAWDE PODOBA: http://pl.youtube.com/watch?v=f0AIjnQ8t30
Procella - 2008-09-12, 08:22
:
I to jest NAPRAWDĘ coś. Od dawna bardzo cenię Diamandę Galas - za niesamowity głos, za odwagę artystyczną, za dobór repertuatu, za wizerunek idealnie podkreślający muzykę. John Paul Jones to też klasa sama w sobie. Nie zawsze ze zderzenia dwóch legend wychodzi coś rewelacyjnego, w tym przypadku się udało stworzyć bardzo ciekawe brzmienie. Swietny kawałek, po prostu świetny. Szkoda tylko, że jakość filmiku słaba, no ale trudno...

10/10

Ode mnie - Peter Hammill. Mój absolutnie ulubiony utwór. Jakość nagrania przeciętna, ale może złapiecie o co chodzi.
http://pl.youtube.com/watch?v=ZhSIPmEfWMw
Arlzermo - 2008-09-23, 20:49
:
Faktycznie, zabójcza jakość. O_o
No, ale mniejsza o to. Co do piosenki. Miłe, ale mi się nie wbiło na długo w ucho. Melancholijne i lekko monotnne. Tekstu to za wiele nie ma, choć, przyznam szczerze, początkowo na niego nawet uwagi nie zwróciłem. :P Bardziej się skupiłem na skrzypcach, które uwielbiam, a tutaj zostały całkiem zgrabnie zagrane. Osobiście wolę ten instrument w "wersji" wesołej, ale w tym przypadku dobrze podkreślały nastrój piosenki. Szczerze powiedziawszy, uważam, że skrzypce to najlepszy instrument do wyrażania emocji, ale to już taka drobna dygresyjka. Ocena? Solidnie zagrane, choć dla mnie to nic rewelacyjnego.
8/10

To teraz dla odmiany coś króciutkiego. :P Jak by kogoś interesowało co tam babka wykrzykiwała po szwabskiemu na początku, to na drugiej stronie ktoś się pokusił o przetłumaczenie.
http://pl.youtube.com/watch?v=2hbosSeS8Qg
Jardan - 2008-09-30, 23:07
:
Do posłuchania, ale tylko raz, bo można !!!*&^%(*$(*!!! dostać. :)
Co do samego głosu - trzyma poziom ;) Nie bede pisał, że dobrze śpiewa i takie bla bla, bo jestem zwykłym słuchaczem i nie jestem specjalistą od śpiewu, ale głos ma przyjemny..

a teraz cos ode mnie.. Znalazłem to przypadkiem wczoraj na You Tube szukając jakiegoś kawałka DIO. jak dla mnie rewelka teledysk (bo osobno tego "dziełka" nie można oceniać).

http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Romulus - 2008-10-04, 00:03
:
Ha! Niezłe! Zespół obcy mi całkowicie, ale już po pierwszych wersach piosenki wiedziałem czego się spodziewać. Czyli "zgrywy na poważnie". W 2/3 utworu powiesił mi się YouTube na tej piosence i nie było na to ratunku żadnego (mimo kilku prób) więc nie dosłuchałem do końca. Zatem może i krzywdzącą będzie ta opinia, że to niepoprawna politycznie satyra, która próbuje być poważna. Jakkolwiek może to być dziwne skojarzenie, nic nie poradzę, że więcej wydobyć nie potrafię. Utwór bardzo sympatyczny, ale daleko od tego, czego teraz słucham.

A ode mnie coś na poważnie. Usłyszałem ten utwór w Trójce u Piotra Kaczkowskiego w zeszłą niedzielę i przytulił się do mnie. Trochę hermetyczna to muzyka, ale na późną noc, jak znalazł... http://pl.youtube.com/watch?v=5bgaCNzDC6Q&NR=1
BitterSweet - 2008-10-09, 10:14
:
Jazz to gatunek, który kompletnie do mnie nie przemawia. Zawsze, ale to zawsze, mnie nudził. Nie umiem odkryć w nim niczego magicznego, co by mnie urzekło i porwało. Może kiedyś zmienię zdanie, jeśli ktoś mi podsunie absolutnie genialny utwór. Na razie jednak nikt taki się nie zjawił i obstaję przy swoim zdaniu, że jazzowe utwory to nuuuda. :P
Miłośniczką hitów w stylu "Time After Time" też nie jestem- posłucham, jeśli lecą w radiu, ale na mp3 na pewno nie zgram. Wykonanie Davisa jest niezłe. Trąbkowe wariacje, ok. Dla mnie to jednak wszystko jest płytkie, nie wkręca mnie. Na wieczorną fazę, kiedy mi już wszystko obojętne, pasuje idealnie. :P

KOLEJNY UTWÓR DEDYKUJĘ BERNARDOWI!
http://www.wrzuta.pl/audi...jeden_mowi_duzo
You Know My Name - 2008-10-09, 11:56
:
OOOO //excited :uaaa: //hurra
"No po prostu kamikaze, boski wiatr, nie ma przebacz"
Przez chwile zastanawialem sie czy nie poczekac aby utwor ocenil ten, komu byl dedydowany. Chwilke.
Ale musze sie podzielic zachwytem. No po prostu mnie wzielo. Nie jest to co prawda trudne, bo ja to z piosenek z tekstem to bardziej te o zyciu, byciu, maniu i niemaniu.
Bo wlasnie tekst tu ozdoba. Miec czy byc jak to czesto bywa, jak miec to kogo a jak byc to gdzie :)) )
Ja osobiscie "seks i alkohol" niz "do kosciola" natomiast na koncu widze krematorium i urne.
Muzycznie surowa gitara i surowy syntezator ale jest to zamierzone i swietnie sklecone.
Jak dla mnie 9/10 (choc troszke lepsza jest chyba piosenka "Dla Trzydziestolatkow")

Ode mnie chyba najlepszy polski utwor: http://www.youtube.com/watch?v=8xEN4LSPYIg
Jardan - 2008-10-09, 17:43
:
W cierpieniach dosłuchałem połowy. Banały ubrane w pseufofilozoficzny wymiar. Tu nie ma żadnej sztuki. Wyżej napisano że jazz to nuda. A ten utwór to co? Zachwyt nad sztuka i wrażliwością autora? W takiej Paktofonice nie ma nic co by mogło mnie porwać. Budzi sie za to zdenerwowanie mieszane ze zniesamaczeniem. Gangsta chłopaki pozujący.
"Chwile ulotne jak ulotka" - co to w ogole jest? jakieś hasło znak sygnał? Jestem na nie...
Bez przesady, ale w "Mój internet" Gracjana Roztockiego jest wiecej autentyzmu niz w tej "Ulotce"...
Cóż takie mam zdanie..

Ode mnie utwór z grona wielkich klasyków..
Tu w wersji live - tribute dla zmarłego kompozytora
http://www.youtube.com/watch?v=Y1tuCN5Hd-A
Maeg - 2008-10-10, 10:12
:
Rzadko komu udają się takie kompozycje, niebywale ciężko jest opanować taki tłum na scenie. W tym wypadku też nie do końca się to udało. Co jakiś moment coś gdzieś mi zgrzytnęło. Za dużo ludzi grających w tym samym momencie, żeby to wyszło dobrze musieli by bardzo długo grać ze sobą. Takie próby mają swoją moc tylko w tym jednym momencie gdy są grane po raz pierwszy później właśnie wychodzą rożne bolączki. Moc i siła istnieje w tym jednym momencie później wycieka bardzo szybko. Samo utwór nie jest zły oczywiście ale ma te wszystkie wady o których wspominam, przynajmniej dla mnie. Dlatego unikam jak ognia tribute to , concert for itd.
5/10

A teraz wróćmy do jazzu (czyli Sweet może nie klikać) to artysta który często też trafia do programu pana Piotra Kaczkowskiego gdy tylko nagra coś nowego. Wpierw chciałem dać coś z najnowszej płyty ale w koncu stanęło na innej.
To kto z niegodnych, nie znających się na dobrej muzyce porwie się na Marcusa Millera (tak ten pan był już w tym temacie :P ) i i jego Infatuation ?
Procella - 2008-10-10, 18:04
:
Ja się powę :D Darzę tego pana bardzo dużą sympatią, jak zresztą widać na moim profilu na Last.fm. Kawałek fajny, dymamiczny, energetyczny. Trochę mnie denerwuje podkład, chyba częściowo zaprogramowany, albo sprawiający takie wrażenie (to jest zresztą problem całej płyty "Tales"), ale nie jest to coś, za co bym raykalnie obniżyła ocenę, jest to zrobione ze smakiem. Wokal jest przyjemny, a gra samego Marcusa - wiadomo, cudo. Pierwsza klasa.

9/10

Moja propozycja:
http://pl.youtube.com/watch?v=9DPqhetkWXw
Romulus - 2008-10-20, 18:57
:
A już się bałem, że znowu Coś Tam Nephilim :)
Ale utwór i tak wykręcony w jakąś psychodelię (?). Bez wątpienia na listy przebojów się nie nadaje. Po raz kolejny udowodnił mi, ze są jeszcze rejony muzyki przeze mnie niezbadane i czas porzucić downtempo, chillout i tym podobne, zabrać z tego co najlepsze i ruszyć dalej. Ale nie jest to też muzyka, w którą się "wchodzi" z marszu. Przynajmniej dla mnie jest trudna w odbiorze. Dobrze że nie jest jakimś totalnym eksperymentem dźwiękowymi i dzięki temu, mogę stwierdzić, że podoba mi się jej melodyjność. Podejrzewam, że kiedyś trafię w te rejony, ale jeszcze nie dziś.

Ode mnie kawałek, który już wrzuciłem w innym temacie. Ale nie może się ode mnie odczepić. Wrzucam z ciekawości, czy tylko ja uważam go za zajebisty utwór i czy tylko mnie sposób śpiewania, czy sam śpiew kojarzy się z Brucem Springsteenem... http://pl.youtube.com/watch?v=HHhhcKxflMY
Aexalven - 2008-10-20, 19:24
:
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, a własciwie uszy. Gość śpiewa, jakby jeszcze całkiem do końca nie przeszedł mutacji. Wyższe dźwięki wyciąga w żałosny sposób, prawie niczym Maryla Rodowicz. Dalej, perkusja mnie prawie uśpiła, non stop walenie niczym z jakiegoś żałosnego programu do składania bitów hiphopowych, a przejść bardziej dennych przejść nie słyszałem. Coś tam gitarki w miarę w tle pogrywają, bas nie pracuje. Druga połówka piosenki też chce uśpić, gość ciągle wyje to samo, czuję, że wzbiera w nim jakiś wieeelki ból. Ale ten ból mnie wali:
2\10

Ode mnie : Kalmah - Hollow Heart

lub

Amon Amarth - Runes to my Memory
Gand - 2008-10-20, 20:32
:
Ale żeś dał wybór... No ok, z dwojga złego - Amon Amarth - Runes to my Memory
Z tego co pamiętam takie potforki klasyfikowało się jako melodic death i po przesłuchaniu na nowo odżyły moje koszmary związane z próbą przekonania się do tego podgatunku ostrego grania.
Będę szczery - kloaka na całej linii. Od czerstwego, płaskiego growlu, poprzez marną sekcję rytmiczną (to ma być death?!), aż po gitary, które zamiast urywać jaja kołyszą nas do snu.
Źle jest niestety już od początku - pierwsze nuty zwiastują nadciągający muzyczny dramat. Zwrotka, z której riffy można by upchnąć w jakiś kawałek IM (no, nieco mocniej przesterowane są i bardziej rozpaćkane brzmienie mają) i kompletnie nieodkrywcza i niepionierska linia wokalna. Solóweczki pod koniec także wpisują się w - senno-nudną - stylistykę całego kawałka.
Cienizna, 2/10

Ode mnie coś z solowego albumu Jeffa Loomisa (dla ignorantów - gitarzysty Nevermore) - Shouting Fire at A Funeral
You Know My Name - 2008-10-22, 14:46
:
Jeff Loomis od Ganda - Nie przepadam za taka muza. Sekcja co prawda wymiata, ale na pierwszy rzut ucha wyglada na trojke botow grajacych swoj standard aby gitarzysta mogl ponawiwawijowac. Gitarzysta dobry, nie jest to poziom G3, ale daje rade. Brzmieniem skojarzyl mi sie z Gary'm Moore'm. Obawiam sie tylko czy nie jest to teatr tego jednego aktora zawsze. Jesli zdarzy sie mi, czyli ignorantowi, posluchac calej plyty tego tworcy lubo jego formacji Nevermore to przekonam sie czy reszta kawalkow to "to samo kopytko" czy mnie zaskoczy. Troszke calosc za melodyjna. Dla mnie 5.5 / 10

Ode mnie gitarowe brzmienie Danko Jonesa okraszone wspoludzialem Johna Garcii na wokalu: Invisible
Maeg - 2008-10-23, 08:53
:
Miało być wieczorem ale będzie z rana, nawet to lepiej bo taka muzyka o tej porze trafia do mnie bardziej niż wieczorem. Ale wracam już do kawałka. Podoba mi się, to na pewno. Dobry riff, nie jest to zwyczajną klepanka, ale też nic udziwnionego w sam raz jak na ten rodzaj muzy a co ważniejsze wpada w ucho, choć to może być bardziej zasługa wokalistów. To oni nadają rytm całemu kawałkowi. Jest szybko, z pazurkiem można przy tym się budzić i na pewno dobrze bawić. Z chęcią trafił bym kiedyś na koncert. W sumie nie ma elementu który przeszkadzał by, bądź psuł utwór.
Ode mnie mocne 6,5/10

A pod ocene daję utwór Angel - Roba Mackie
Romulus - 2008-11-11, 23:36
:
Utwór wymarzony na porę pisania tego posta. Do pełni szczęścia w jego odbiorze brakuje mi tylko letnio - chłodnego podmuchu powietrza zza okna albo zapachu mokrej trawy. Rozmarzyć można się łatwo bo utwór bardzo nastrojowy. Gitara nie zdominowała go w imię popisywania się maestrią gry. Do słuchania nocą. Najchętniej przy nim bym zasnął, a na pewno pójście spać będzie przyjemniejsze, bo odrywa od powszednich zmartwień i tego najważniejszego: muszę jutro wstać do pracy. Słuchając go, chce się myśleć o tym, co byłoby gdyby... Upaja i inspiruje...

A ode mnie piosenka z polskiego filmu, pierwszego polskiego "westernu". I film i piosenka to klasyki, ale na klimaty tego tematu to i tak będzie coś jak hard porno tuż po bajce na dobranoc:
http://pl.youtube.com/watch?v=fLDqzGV2aZI
Maeg - 2008-11-22, 15:16
:
Tak słucham, i słucham. Wiem na pewno, że jest to muzyka która nie potrafi do mnie przemówić. Zbyt monotematyczna i po jakimś czasie nawet tekstu przestałem słuchać, na pewno sprawdziła by się w zastępstwie owiec do liczenia. Po chwili postanowiłem odsłuchać jeszcze raz, tym razem się na niej skupić. Momentami może nawet faktycznie coś tak z "westernu" ma w sobie, ale za mało żywiołowa jest. Choć też będąc szczerym wolę Nim wstanie dzień od popu który gości w MTV/VH1. ;)

A ode mnie coś z płyty Snow (Tematycznie nie? W końcu ponoć pół Polski pod śniegiem) zespołu Spock's Beard.
Spock's Beard - Long Time Suffering
Gand - 2008-11-25, 19:42
:
Brak chętnych? No to ja spróbuję.

I od razu - bardzo przyjemne zaskoczenie. Od początku atakuje nas talk box oraz dźwięku w stylu Dream Theater, a więc charakterystyczna gitara prowadząca oraz klawisze - chociaż ich dużo, nie drażnią i wyraźnie pasują do utworu.
Dalsza część kawałka ciągle kojarzy mi się z DT, a konkretnie albumem Octavarium. Nie będę ukrywał, że uważam to skojarzenia za bardzo korzystne, bo to wydawnictwo bardzo mi pasuje. Całość to naprawdę dobra muzyka, której trudno zarzucić coś konkretnego - na siłę mogłaby to być nikła oryginalność i granie na DT, ale Spock's Beard robią na to na tyle dobrze, że zdecydowanie można im na takie drobne plagiaty pozwolić. ; ) Jestem na tak.

Święta coraz bliżej, śnieg już za oknem, pora więc na coś w klimatach! :P
The Darkness - Christmas Time
Kruk - 2008-11-25, 21:41
:
Człowieku...zabiłeś mnie tym, w pozytywnym znaczeniu ^^ The Darkness są śmieszni ale fajni.Jeszcze lubię "I believe in a thing called love" xD
Styl The Darkness rozbawia ale i wprawia w pozytywne wibracje.Co do twojej wrzuty Gand... ten kawałek jest dobry na Święta.Serio ... -.^
Co do stylu The Darkness.... jest specyficzny.Wiadome wszakże ze grają glam rock,ale to im można wybaczyć.Charakteryzuje ich dobre brzmienie gitar i wspaniały wokal.Nie przepadam za glam rockiem ale... akurat The Darkness wpadli w moje gusta muzyczne.Najbardziej uwielbiam efekty jakich używaja przy solówkach..sam uczę siegry na gitarce klasycznej,ale to co oni wyprawiają przyprawia o zawał serca ^^ Podsumowując:
The Darkness mimo krytyki jaką obsypują ten zespół ludzie, jest bandem bardzo dobrym,ich brzmienie stoi na wysokim poziomie a wokal kopie dupy wszystkim.I jeszcze te stroje w teledyskach ^^

A teraz cosik ode mnie..

KoRn - Make Me Bad

P.S
Pasuje "pańszczyźnie" tego forum?

Pasuje
Gand

You Know My Name - 2008-11-27, 16:00
:
Korniki od Kruka.
Lubie Korn, moze nie tak bardzo jak ze 30-40 innych kapel, ale troche.
W sferze muzycznej nic nowego, kawalek pod dyktando basu z dodatkiem popapranych dosyc, powtarzajacych sie jak w rondzie riffow. Utwor sklada sie jakby z odtwarzanej jednej "petli" przerwanej dwa razy wstawkami na glos Davisa i perkusje. Co do wokalisty, to wycie jest wporzo ale na co te spokojne mowione wstawki??
Nie da sie ukryc, ze to nie jest szczyt ich mozliwosci, za malo energii, za duzo zwalniania. Znamy ich w lepszej formie, duzo lepszej. 6/10

A ode mnie cos innego niz zwykle.
http://www.youtube.com/watch?v=qUGZlPlvC9Y
Moi ulubieni DJe
batou - 2008-11-27, 19:44
:
Kawałek nieco inny niż wcześniejsze popisy DJów z WUJKA, ale jeden z moich ulubionych. Tu bardziej na rockowo, nieco dynamiczniej w czym też Lavelle najwyraźniej czuje się jak ryba w wodzie. Świetnie pasuje do tego kawałka wokal Iana Astbury'ego. To generalnie taki hit na singiel z płyty War Stories, mało jednak reprezentatywny dla twórczości UNKLE, a nawet chyba dla reszty tej płyty. Co nie znaczy, że słaby. Wolę kawałki z Psyence Fiction, ale śmiało dam 8/10.

Mój ulubiony DJ:
Bonobo - Kota
You Know My Name - 2008-11-27, 20:51
:
DeJot od batou:
Oszczędny, nie przytłacza, brzmienie na początku prawie w stu procentach akustyczne, naturalne, z czasem otrzymujemy coraz więcej elektroniki, motyw przewodni (gitara lyb mandolina) chwilami dostaje wsparcie automatu perkusyjnego, czasem jakieś szumiące, wypełniające przestrzeń tony, chilami szum rozmów. Świetny chill-out, powoli wycisza, ale nie usypia. Solidne 7,5/10

Ode mnie klasyk dyskotekowy w nowych aranżach:
http://www.wrzuta.pl/audio/gANjJLYERk/
Maeg - 2008-11-28, 13:05
:
Mag_Droon: Myslovitz & Leszek Możdżer - Money Money Money
Pytanie po co tam Myslovitz a dokładniej Rojek :P Fragmenty bez jego wokalu bardzo przyjemne, facet zupełnie mi nie pasuje do tej piosenki przez co zakłóca pozytywny odbiór. Możdżer próbował coś wycisnąć z tej piosenki ale wyszło jak slychać. Wolę oryginał jeśli już. :P

Coś dla Maga.
Mad Season - Wake Up
You Know My Name - 2008-11-28, 14:05
:
Dla mnie Mad Season - Wake Up
Kompozycja, ktora trudno mi nazwac piosenka. Piosenka zaklada jakas rownowage miedzy muzyka a wokalem. A tu mamy niewatpliwa przyjemnosc obcowac ze swietnym wokalista, ktory przycmil muzyke.
Caly album Above, bedacy swietnym materialem post-/okolo-grunge'owym za sprawa Layne'a stal sie akompaniamentem dla jego glosu, przepieknego tak w cichym, na granicy szeptu mruczeniu jak i w glosniejszych zawodzacych partiach.
Akompaniament skad inad swietny, w Wake up wspaniale polaczenie rownomiernie brzmiacych klawiszy z falujacymi gitara i perkusja.
No i tekst, chcialoby sie zawolac raz jeszcze Wake up!, ale nie ma juz do kogo. Od ponad szesciu i pol lat Layne'a nie ma juz z nami.
Jeden z najlepszych wokali w historii w niepowtarzalnej juz formie, ale plyty pozostaly i who ever said we wash away with the rain.

Dla mnie osobiscie 10/10.

Ode mnie: Radiohead - Weird Fishes/Arpeggi (Scotch Mist Version)
Ł - 2008-11-30, 11:00
:
Fajne intro, robiące apteyt na jakieś mocarne wejście a zamiast tego taka melodyjka - która naszczeście jak się już dłużej posłucha nabiera takiego adekwatnie przyjemnego 'akwariowego' klimatu, szczególnie jak do tej czystej jak woda gitary dołączają morskie the dźwięki i zawodzący Yorke. Kompozycja ma rozwijający się charakter i subtelnie przechodzi w częsci w których dominuje to coraz inny instrument (gitara->wokal->bas). W sumie jakoś nie chwyciło mnie to, ale chyba to wina tego że to taka muzyka na wieczór. Po przesłuchaniu nadal nie wiem jak ma się intro do całości. Chyba wolne zwykłą wersje.

Neurosis - Burn
Procella - 2008-11-30, 13:46
:
Neurosis to jest piękna sprawa. Takie granie zawsze wzbudza we mnie duże emocje - tak duże, że nie słucham tego zbyt często; to samo dotyczy np. Isis czy Cult Of Luna. Jest pięknnie, ciężko, trochę psychodelicznie... CO prawda najbardziej lubię ich inną płytę, "The Sun That Never Sets", ale i tak jest świetnie. Co prawda odbiór miałam nie najlepszy, bo takiej muzyki się nie słucha pojedynczymi utworami, a całymi płytami i nie w porze obiadowej...

8/10

Ode mnie - Neko Case "Maybe Sparrow"
http://pl.youtube.com/watch?v=Qclxx4uO0ac
Kruk - 2008-11-30, 21:30
:
Ciekawe,bardzo ciekawe.Spodziewałem się wściekłego techno po nazwie.. a tu proszę spokojna pioseneczka o wróbelku.Melodyjna nuta któa skłania do zadumy i przemyśleń,ale jest też dobra gdy leżymy na trawie i wpatrujemy się w niebo.Najbardziej urzekły mnie wstawki z gitary klasycznej.Uwielbiam klasyka i sam na nim gram! (chociaż w klipie gra na elektro-akustyku ;p ).Sam temat utworu lekki i przyjemny niczym wiosenny wiaterek.Plus za piosnkę tą.

Teraz cosik ode mnie

KoRn - No Ones There (klip z filmikiem z 9.11.2001... nie dla wrażliwych )
Black - 2008-12-01, 21:12
:
Hm, ja Korna nie lubię, nie lubię histerii wokół niego i generalnie zawsze postrzegałem ten zespół trochę przez bandę rozhisteryzowanych nastolatek co to są bardzo "hardkorowe" więc słuchają Korna, Slipknota, System of a Down i na swoich blogach zaznaczają jak to bardzo gardzą resztą świata :P No ale to dygresja, w którą się wdałem, bo mnie piosenka znudziła. Zaczyna się całkiem interesująco, taki trochę pulsujący, niepokojący riff... a potem się robi monotonnie i mało ciekawie. Wokalista ma całkiem charakterystyczny głos, ale to za bardzo kawałka nie ratuje. Brzmi to schematycznie - zwrotka nucona cicho z riffem w tle a w refrenie mocniejsze dudnienie i tak w kółko. Nie, dziękuję, postoję ;) A teledysk mnie nie rusza, ja czytam 4chana :P

Ode mnie, jako że święta się zbliżają rzucam kolędę:
http://pl.youtube.com/watch?v=23cjXModWpA
You Know My Name - 2008-12-02, 15:16
:
Jako osobe niezabobonna nie za bardzo wzruszaja mnie koledy i pastoralki. Ta tez.
Moze filmik nabralby wyrazy, gdyby zrobiono go metoda animacji np. "plastelinki". A tak pozostalo mialkie takie cos, z duza iloscia czerwonej farby.
Inna sprawa to zabijanie sw. Mikolaja tylko dlatego, ze wyglada jak z reklamy Coke'a. Moze nalezalo zglosic to do Urzedu Ochrony Klienta i Konkurencji, ze Mikolaj tak a nie inaczej prezentowany razi uczucia szympansow, ktore pija Pepsi, i jesli cos takiego nie zostanie zmienione, to szympansy beda sie skarzyly z tytulu znecania sie nad zwierzetami. Jako, ze znecanie sie nad ludzmi takimi klipami nie jest zabronione, ja skarzyl sie nie bede, wyraze tylko tym offtopujacym postem moje glebokie oburzenie.

Aaa, ze niby mialem utwor oceniac, tak? Jaki utwor??

Ode mnie ostra jazda na Skuterze
Kruk - 2008-12-02, 17:54
:
Pierwsze wrażenie:
Po tytule sądziłem że to będzie Scooter i jego "Fire".. przeliczyłem się.Intro rodem z wściekłego techno,główny rytm zajeżdża fajnie przesterowaną gitarką której brzmienie jest rodem z potańcówek lat 60 coś a'la brzmienie gitar Beatlesów.Sam tekst piosenki jest błahy i śmieszny, a pomysł aby śpiewać o skuterze jest...oryginalny ^^ Sama melodia jest skoczna,żywa i ciekawa i za to plus z mojej strony.O tym zespole nigdy nie słyszałem..


Ode mnie: Polujemy wysoko i nisko
Ł - 2008-12-02, 18:33
:
Utwór wita nas głupawą melodyjką którą będzie gejować się jeszcze w środku utworu. Czerstwy rytm rodem z gejowskiej dyskoteki katuje nas za to przez całość. Solówka bida z nędzą, ogranie jednej melodyjki z refrenu na 3 sposoby, każdy kolejny bardziej gejowski od poprzedniego. Wokalista, nie wyłamuje się z konwencji całego zespołu i prawdopodobnie jest gejem, choć niewątpliwie gejem na którym ten kawałek stoi. Po dwukrotnym powtórzeniu refrenu, ograniu go w solówce, a nastepnie dowaleniu go jeszcze trzy razy stwierdzam że najlepsze w tym kawałku są mostki. ale dla nich nie warto męczyć się z całoscią.

Wspominałem że kawałek jest jakby trochę... gejowski? Dla równowagi http://pl.youtube.com/watch?v=Xm8OX0kgGSg

Edit
Spellsinger napisał/a:
Kawałek wydaje się prosty, nieskomplikowany - może na tym to ma polegać.

obiektywnie starjąc się rzecz ując, to ten kawałek jest dość pogięty jeśli chodzi o technike wykonawców ; )
MrSpellu - 2008-12-02, 19:16
:
Cóż, muzyka dla koneserów, w tym wypadku, miłośników starego thrashu. Czyli nie dla mnie. Nie rozumiem i nie potrafię docenić tego typu utworów. Kawałek wydaje się prosty, nieskomplikowany - może na tym to ma polegać. Całkiem melodyjny ale jakoś nie działa na moje zmysły estetyczne. Znawcy, wspomnianemu koneserowi może się podobać, mnie nie rusza. Taki sobie przeciętniak. Ani zły ani dobry w mojej subiektywnej ocenie laika. Dodam tylko, że wokal mniej gejowski od tego co było poprzednio, jeżeli komuś poprawi to humor ;)

A, jeszcze ocena: 5+/10

Coś bardziej w moje gusta.
Tori Amos - Raspberry Swirl
Kennedy - 2008-12-02, 22:44
:
Tori Amos, no tak. Najlepszy kobiecy głos jaki znam, a na pewno mój ulubiony, więc pod względem wokalu będę bezkrytyczny. Więc zamilknę.
Sam kawałek dosyć dynamiczny, melodia ok, ale ten jednostajny, wyeksponowany na pierwszy plan popowo - dance'owy rytm mnie dobija i odrzuca. Dobrze, że to raczej jednorazowy wyskok w jej twórczości. Po osłuchaniu na wszelkie możliwe strony albumu "From the choirgirl hotel" mogę powiedzieć, że i ten kawałek lubię, ale z rzeczonego albumu jest zdecydowanie najsłabszy.
7/10

Od siebie proponuję wycieczkę do Rzymu
Kruk - 2008-12-03, 16:08
:
Co do kawałka Kennedy'ego.Bardzo przyjemny i łagodny kawałek.. gdy zaczeły się pierwsze nuty kawałka sądziłem przez chwilę że jest to muzyka z ścieżki dźwiękowej do serialu "Rzym" lub coś co pobudza wyobraźnie o Rzymie.Wstawka gitarowa w tle jest pro.Bity i perkusja zgrane w dobrym stopniu.. Sama melodia jest na tyle przyjemna że miło się przy niej pracuje lub robi cokolwiek.


Teraz posłuchamy coś o bólu i cierpieniu związanym z ojcem .Zwolennicy słowa pedał też mogą posłuchać...

Z tego posta też kawałek wyciąłem - heloł, tu oceniamy utwory, smagać po pośladkach możecie się na pw.
G

MrSpellu - 2008-12-03, 16:54
:
Zanim zacznę ocenę powyższego utworu chciałem coś powiedzieć na swoją obronę, jeżeli chodzi o Tori Amos. Ciekawe jest, jak bardzo dwóch fanów wyżej wymienionej wokalistki może mieć różne gusta. Znam niemal całą jej dyskografię, nie mam chyba tylko Y Kant Tori Read i Bootlegów - ale do rzeczy - Raspberry Swirl i She's Your Cocaine uważam za najbardziej udane na From the Choirgirl Hotel i są to chyba moje ulubione jej kawałki. To była taka dygresja tylko, bardzo mnie cieszy, że ktoś również uważa, że Tori ma jeden z najwspanialszych głosów na tej planecie ;)

Korn - Cóż. Z Kornem mam ten problem, że mam do niego mieszane uczucia. Z jednej strony, do dziś uważam, że Another Brick in the Wall w ich wykonaniu jest niebo ciekawsze od oryginału. Z drugiej strony, pierwsze trzy ich albumy były całkiem mru, a reszta to dno i metr mułu. Daddy o ile dobrze pamiętam jest z pierwszej płyty. Problem polega na tym, że to mnie ruszało może jakieś 7-8 lat temu kiedy miałem jakieś 15-16 lat. Co może dowodzić, aczkolwiek niekoniecznie, że grupa docelowa to nastoletni, mhroczni kindermetale. Bez urazy. Oceniany kawałek nie jest zły, po prostu podoba mi się dużo mniej niż kiedyś. Charakterystyczne dźwięki gitary i głos, którego nie można pomylić z żadnym innym w branży. Cały Korn, nic dodać nic ująć.

Ocena: 6/10

Mój Bóg
Ł - 2008-12-03, 21:02
:
Waits ma przepity głos typa który opowiada jedną z 1001 historii swego życia w portowej knajpie. Robi to bardzo bardzo bardzo gorzko, i tylko na chwile zastępuje go harmonijka ustna która zawodzi równie przejmująco. Zaciekawił mnie ten monotonny rytm, i w sumie to do teraz niekojarze na czym to jest robione. Za to cała skrajna monotonność muzyczna kawałka ( Odczasu do czasu odezwie się bardzo schowany w tle basik) wpisuje się w jego szorstką poetyckość i świetnie buja do opowiadanej historii. Tyle że jak tak średnio lubie takie muzyczne gadanie.

Odemnie Monster Magnet All Friends and Kingdom Come

Tu wyciąłem kawałek - przenieście się na pw jak chcecie pogadać, bo mi syf w temacie robicie.
G

MrSpellu - 2008-12-04, 20:14
:
Monster Magnet – Lekko psychodeliczny utwór, bardzo przyjemny w odbiorze. Laik jestem, jeżeli chodzi o stoner rocka (bo do tej grupy chyba można zaliczyć MM, popraw mnie ktoś Edit: właśnie obadałem, że QOTSA też zaczynali w poetyce stoner rocka, dobrze wiedzieć, bo bardzo lubię :mrgreen: ) i inne podobne, ale mogę stwierdzić tyle, że fajnie się słucha. Wokal jest przyjemny, lekko zamula ale nie tak jak knajpiano zapijaczony Waits, przy którym nie wolno pić wódki bo grozi to automatyczną marskością wątroby i ciężkim delirium. Łaku, urozmaiciłbyś swój repertuar :P

Z mojej strony gwoździe Na YouTube pałęta się gdzieś teledysk. Bardzo ładny swoją drogą.
batou - 2008-12-04, 21:30
:
Kawałek z kultowego już soundtracku do "Lost Highway" Lyncha. Mój ulubiony zespół i mój ulubiony reżyser, więc o obiektywną ocenę będzie ciężko ;)
Sporo elektronicznego jazgotu, nawet jak na NIN i chyba najbardziej rozwalające solo na perkusji z wszystkich ich piosenek. Mocno energetyczny utwór z typowo "reznorowym" tekstem
Cytat:
The more I give to you, the more I die (...)
You make me hard, when I'm all soft inside
I see the truth, when I'm all stupid eyed

Świetny kawałek. Daję 9/10 tylko dlatego, że każdy z The Downward Spiral ma u mnie 10.

PS. Piosenka wśród wyznawców zapamiętana jako jedyna nigdy nie zagrana na żywo. I to się pewnie nie zmieni bo Reznor wczoraj napisał, że po trasie w 2009 roku kończy koncertować. Fuck!

Ode mnie coś polskiego Digit All Love - Run away
You Know My Name - 2008-12-05, 15:13
:
Digit-All-Love od batou.
JEST SMAK! Uwielbiam takie niespiesznie snujace sie, spokojne mixy smyczkow z elektronika. Swietne brzmiace prawie industrialne "ciarki" generowane przez komputer w polaczeniu z sekcja smyczkowa, przeplywajace chwilami jak fale partie syntezatora. Calosc "dosmaczona" barwa glosu wokalistki. Tekst jakos tak niespecjalnie skomplikowany, ale to nie miala byc "piosenka z tekstem", chodzilo raczej o pokazanie mozliwosci wokalnych. W sumie zamiast tekstu mogla byc kombinacja wyspiewywanych na rozne tony samoglosek (cos jak cwiczenie gam). Calosc kojarzy mi sie z zimowym wiatrem na otwartej przestrzeni. Zapewne ma to jakas nazwe gatunkowa, ale jako laik nie znam jej. Nie zmienia to faktu, ze czas chyba poszukac projektu bardziej kompleksowo.
Dla mnie mocne 8/10.

Ode mnie Colour Haze w utworze Second Man z drugiego albumu pt. Seven z 1998. Klasyka europejskiego stonera.
MrSpellu - 2008-12-08, 16:44
:
Mam całą płytę Digit-all-Love. Magu, powiem Ci tyle, że nawet warto.

Second Man - Interesujące wejście. Brzmieniowo przyjemne, kojarzy mi się z QOTSA, ale wokal bardziej do tego z Monster Magnet. Fajne brzdąkanie. Nie znam się na terminologii muzycznej będę się więc posiłkował terminami z literaturoznawstwa ;) Dobry początek, ciekawe rozwinięcie głównego wątku i trzymające poziom wątki poboczne. Całość napisane w dość sprawnej poetyce, do tego interesujący świat przedstawiony. Przyzwoite zakończenie. Utwór jest dobry, a może nawet bardzo dobry. Coś mocniejszego na rozgrzanie krwi i delektowanie się zdecydowanym brzmieniem gitar. Jestem na tak.

Ocena: 7+/10

Tori Amos - Northern Lad
Black - 2008-12-10, 21:46
:
Tototototo Spella.
Cholera jasna, jakie to ładne jest. Zawsze mi wszyscy powtarzali, że Tori Amos ma ładny głos, ale jakoś to pomijałem i nie potrafiłem się przekonać, a teraz muszę się przyłączyć do pochwał. Tak w zasadzie to byłaby zwyczajna ballada na fortepian, ale głos tej pani dodaje jej jakiejś niesamowitej ekspresji, po prostu coś pięknego. Przyjemne żeby się wprowadzić w taki lekko sentymentalny, melancholijny nastrój. No i na pogrzeby :P
Muszę sobie posłuchać czegoś więcej z jej repertuaru, jak widzę.

Gość, który według Ganda ma "zbyt heavymetalowy głos".
Procella - 2008-12-11, 09:40
:
Ja właśnie uwielbiam głos Coverdale's, choć niekoniecznie wszystkie jego piosenki. Ta akurat, jeszcze z czasów Deep Purple jest przepiękna, to jeden z najlepszych (a przy okazji najsmutniejszych) utworów jakie znam. Wolę co prawda wersję "purpurową", z gotarą Blackmore'a, ale i ta jest bardzo poruszająca. W ogóle akustyczny Whitesnake to fajna sprawa, z ich dorobku chyba właśnie płyty "Starkers In Tokyo" słucham najczęściej.

9,5/10

Ode mnie - też klasyka:
http://www.youtube.com/wa...re=channel_page
Jaskier - 2008-12-12, 01:38
:
Nie żebym gustował w tego typu ''fikuśnych'' utworach, mimo wszystko postanowiłem ocenic.

Zastanaiwam sie czy mam oceniać występ iście teatralny czy samą muzykę. Wokalista zdaje sie poprosił o wode,po czym dostał jakiś śmiem gdybać wyskokowy napój ,który wydawać by się mogło wywołał u niego niepohamowane emocje. Dając im upust przez niezwykle bogatą mimike twarzy i gestykulacje zdobył sobie na wstępie moją sympatię.

Dobra dobra miało być o muzyce...co mi sie podobało? Na pewno na duży plus zasługuje wykorzystanie dużej liczby instrumentów, pojawiają sie gitary elektryczne, klasyczne, organy, perka, a nawet flet i talerze.
Wokal bardzo słabo mi się spodobał, i musze przyznać ze napewno podszedlbym inaczej do tej piosenki gdyby była pozbawiona obrazu, zapewne gdybym usłyszał taki wokal od razu wylaczylbym ja. W tym przypadku tego nie zrobiłem ponieważ filmik trzymal mnie przy tym kawalku.

Taka muzyke pewnie można otagować bardzo roznie, ja nazwalbym ja ''fikuśnym'' folko rockiem.

Fikuśnym dlatego że podczas słuchania odniosłem wrażenie że wszystko z sekundy na sekunde zmienia się, wydobywaja sie skądinąd niespodziewanie różne dźwięki.
Na pewno nie można nazwać tego utworu monotonnym, jest on raczej przeciwienstwem monotonii.
Kawał muzyki ambitnej niepozbawionej emocji

Końcowa ocena nie będzie wysoka dlatego ze utwor nie trafil w moje gusta.
6/10

Ode mnie Mogwai:

http://www.youtube.com/wa...hc&translated=1
Kruk - 2008-12-13, 17:03
:
O Mogawi nie słyszałem.. jednak ta piosenka ..no cóż...
Gdy pierwsze nuty rozbrzmiały .. "zajechało" mi Japonią nie wiedzieć czemu.Kulturę Japonii bardzo lubię i interesuje się nią..toteż plus za to.
Co do samego utworu.. łagodna gra pianina które niby gra w tle a w rzeczywistości wychodzi na pierwszy plan.Dodajmy do tego gitarę w tle która nadaje samczku oraz perkusja która świetnie uzupełnia całą melodię..głównie to gra pianina jest tu najważniejsza i najlepsza IMO.
Śmiem stwierdzić iż utwór która dałaś świetnie nadaje się do relaksu.Wystarczy zrzucić go na empidrajkę = mp3 ,usiąść wygodnie w cieniu drzewa i ... zrelaksować się.Piosenka aż kipi spokojem i optymizmem.Plus z nią dla ciebie.

A teraz ode mnie

Ponieważ wczoraj oglądałem V jak Vendetta i film ten bardzo mi przypadł do gustu i poruszył... to pora na MV (music video) do tegoż flimu.Piosenka grana przez Disturbed a nosi tytuł "Ten Thousand Fists "
Black - 2008-12-13, 17:07
:
Ach, troszkę się wzruszyłem podczas słuchania tej piosenki. Tylko trochę, ale jednak. Kiedy byłem w gimnazjum to miałem właśnie fazę na Disturbed, System of a Down, trochę Slipknota, dodatkowo jeszcze Linkin Park i Evanescence. Na szczęście ze wszystkiego tego, oprócz SoaD, wyrosłem. Ten Thousand Fist jest jeszcze całkiem znośna, zagrana mocno, energicznie, żywiołowo, taki metal dla mas, ani to nie jest zbyt hardkorowe ani zbyt grzeczne, więc można sobie wmawiać, że się słucha prawdziwie ostrej muzy bez jakichś światopoglądowych boleści. Zaczyna się w miarę niepozornie, a potem nagle robi się głośniej, mocniej, energiczniej i tak w zasadzie już leci do końca. Wokalista ma całkiem ciekawy głos, ogółem utwór na całkiem przyzwoitym poziomie, nie wybitny, nie do dupy. Powiedziałbym: "wyższe loty stanów średnich".

Ode mnie... hmmmm...
Długa piosenka na dowód, że istnieje nie tylko "Stairway to heaven".
Aexalven - 2008-12-13, 21:32
:
Ogólnie jestem złym szatanem, bo nie lubię starych kapel, Queen, czy tam Led Zeppelin. Po prostu nie trawię tego wokalu nie pokrywającego się praktycznie nijak z muzyką. Oczywiście to tylko moje odczucie. Co do tego utworu. Jest monotonny, perkusja wali nonstop to samo, gitary ożywiają się dopiero po jakiejś 2 minucie. I odczuwam tu lekki power-metalowy motyw (yeah). Potem wracamy do monotonii. Wokal już mi się w muzyczkę wpasował, jakaś wesoła solóweczka sobie leci w tle. Długa i nudna. Kolejna minuta utworu bez włochatych jajec, perkusja zaczyna przyspieszać tempo i wchodzą znowu ciekawsze gitarki. I powracamy znów do głównego, dennego motywu. Nie wiem, wchodzimy w refren? Nuda.

Nuda, nuda, nuda.

5\10


Coś mega zajefajnego.

Opeffff - Blakłoter Park part I
Opeth - Blackwater Park Live part II

Na live mają zajebiste jaja i wokal jest lepszy niz w studyjnych wersjach. Mik ma charyzmę, wydaje się 4 mketrowym gościem z wielką growlującą szczeką. Taki boss.
Kennedy - 2008-12-13, 22:08
:
Początek nawet fajny, ale potem ciagnie się to i ciągnie i tak za bardzo nic z tego nie wynika. W piatej minucie coś się zaczyna dziać, bo mamy wyciszenie i sobie brzdąka gitarra, ale znowu to samo co poprzednio: dobry motyw nagle się rozciąga i rozwleka, z czego nic sensownego nie wynika. Po czym wracamy do poczatkowego mocniejszego grania, ale zaczyna się trochę kombinowania. Jest i solówka, nawet niezła, ale bez zachwytów. I tak sobie to leci, mocniej, wolniej, solówka, bez solówki, nic ciekawego. Kawałek sporo by zyskał, jakby go skrócić o co najmniej połowę.
Ponadto nic mi w głowie z tego nie zostaje, brak jakichś ciekawszych zapadających w pamięc motywów. I nie wymagam tu, żeby coś wpadało od razu w ucho, ale to co żłobi Opeth jest raczej nudnawe. Na ogól rozpoznaję, czy dany kawałek ma potencjał, nawet jak mi się na początku nie podoba Tu niestety go nie widze.
Zdecydowanie najbardziej podoba mi się wokal, gośc jest faktycznie dobry.
W skrócie: ani złe, ani dobre, raczej nudnawe, chociaż poprawnie odegrane, widać, że goście to profesjonaliści.
5,5/10 (podciągam o pól oczka w górę za wokal)


Ode mnie:
http://pl.youtube.com/watch?v=MtZgHKJyWzg
Gand - 2008-12-17, 01:25
:
O, Voivod.
Ciągle mam delikatnie problemy z ogarnięciem twórczości tego zespołu, ale ten kawałek znam, jak i płytę z której pochodzi - więc jedziemy.
Nie warto się rozdrabniać - utwór jest świetny, nie ma co tego ukrywać. Intro jakie lubię a potem... Voivod, czyli szarpane riffy, ciągłe zmiany tempa i pulsujące sekcja rytmiczna. Trudno tutaj wyróżnić jeden najlepszy i przewodni motyw, bo riffów i zagrywek jest tyle, że można by spokojnie obudować wokół nich jeszcze ze 3-4 kawałki. Największe wrażenie robi chyba jednak na mnie ostatnia minuta utworu - zwolnienie i ponownie przyśpieszenie aż do puenty przytupem. Gdyby oceniać - 8+, nawet i 9/10

Ode mnie coś ciężkiego, live co prawda ale jakość całkiem dobra.
MrSpellu - 2008-12-19, 13:27
:
High on fire. Ludzie zmieńcie repertuar :mrgreen: Tak ogólnie utwór daje radę. Jeden koleś napieprza w bębny, dwóch facetów napierdziela na gitarach (całkiem fajnie nawet) z czego jeden udaje, że śpiewa. Słucham jednym uchem wypada drugim. Ktoś kto lubi doceni. Ja daję 6/10 I nie wiem co tu napisać, bo się nie znam. A cytując znanego artystę "the show must go on" ;)

Ode mnie klasyka. Eraser

Edit: Link od batou, zajebioza :shock:
batou - 2008-12-19, 13:44
:
Po pierwsze grzechem śmiertelnym było podanie linku na wrzutę, a nie na YT, bo ten kawałek na koncertach jest okraszony takimi efektami wizualnymi, że aż dech zapiera. Naprawiam więc:
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Dam się pokroić za możliwość zobaczenia tego na żywo.

A co do samego utworu. Genialny, jeden z moich ulubionych kawałków NIN, szczególnie słuchany ciągiem z następującym po nim na tej płycie "Reptile". Oprócz "Closer" są to chyba kompozycje najlepiej oddające charakter starego NIN. Muzyka stopniowo wwiercająca się w mózg i wybuch energii na koniec. Plus tekst - prosty, ale śpiewany przez Reznora tak, że ciary po plecach pełzną. 10/10

A teraz coś z zupełnie innej beczki:

Boards of Canada - Dayvan Cowboy
Aexalven - 2008-12-19, 14:05
:
Na początku kontrolnie przyciszyłem głośniki, bo spodziewałem się wejścia jakichś ostrzejszych gitar, na szczęście to nie nastąpiło. Utwór nastrojowy, jednak nie ma, że tak powiem, żadnej większej mocy odziałowującej na słuchacza. Przynajmniej dla mnie, Utwór bez teledysku też pewno traci.

Dam solidne 6\10

Dam też coś z tych klimatów.

Solyma - Dormire

albo równie dobre:

Solyma- Jerusalem
Ł - 2008-12-19, 20:44
:
Nie znam się zupełnie na muzyce chóralnej, ale tu działa zasada trochę - nieważne co zaśpiewasz, chórkiem i tak brzmi to zajebiście. Dlatego przyczepie się do podkładu - bije z niego programowaniem i elektroniką (ne licze piściałki, ona piści autentycznie). Coś do puszczania raczej w samochodzie, i tak średnio koresponduje to z tymi chórkami (chociaż te partie nie są też jakoś specjalnie rozbudowane- jak się słyszy potęzne kościele chóry, śpiewające parę partii na wiele skal, to dopiero robi wrażenie). Co do języka utworu to nieważne co powiesz to po grecku i tak będzie brzmiało to zajeibście mądrze (i wplatać w to hebrajskie shalomy się wogóle robi pretensjonalnie). Ale spoko takiego chóralnego popu w sosie orientalnym może tez posłuchać.


Spell napisał/a:
Ludzie zmieńcie repertuar

Człowieku, zmień temat. : P Spell ma zakaz oceniania tego kawałka co zapodaje: Pack with Lucifer z płyty "Witchcraft Destroys Minds & Reaps Souls" z ... 1969. ; ) Ach ci hippisi.
Procella - 2008-12-20, 21:07
:
Ale za to ja ocenię, bo lubię ten zespół. Tak, znam go ;)

Fajnie się wtedy grało, lubię czasem posłuchać takich staroci. Jest ekspresyjnie i wciągająco, no i fajnie się rozkręca, szkoda, że skończyli to wtedy, kiedy zaczęło się robić naprawdę porywająco i odlotowo. Najbardziej zestarzało się brzmienie, ciekawe, co by było, gdyby ktoś zrobił cover tej piosenki, z wspólczesną produkcją... Choć z drugiej strony to też jest elementem uroku takiego grania.
9/10

Ode mnie:
Willie Nelson - Gravedigger
http://pl.youtube.com/watch?v=QO4gsG7S2IA
MrSpellu - 2008-12-22, 15:24
:
Grobokop. Ja pierniczę, jaki fajny dziadek! I to w zasadzie wszystko co można dobrego powiedzieć o tej piosence. Nie cierpię country. Nie chce być niemiły ale fajnie by było gdyby autor spotkał się już z tytułowym grabarzem i dał sobie spokój z muzyką. Nie cierpię country. Dziadek pitoli przepitym, przepalonym głosem by mu grabarz wykopał płytki grób by czuł jak deszcz kapie mu na ryj. Pod względem muzycznym - country jak to country, czyli charakterystycznie, pomylić się nie da. Nie cierpię country. Mówiłem, że nie cierpię country?

Ocena: 4/10 (w tym 3 punkty za fajnego dziadka)

Ode mnie coś ciężkiego do przyswojenia. Słucham tylko na poschizowanych sesjach lub gdy piszę scenariusz do takiej.
Aphex Twin.
Kennedy - 2008-12-22, 16:01
:
Fajne, trochę minimalistycznie w formie, ale to na plus. Spokojny, nieco tajemniczy kawałek, na pierwszy rzut ucha wydał mi się nieco monotonny, ale z drugiej strony, to nie wada, lubię transowośc w muzyce. Dobrze się tego po ciemku słucha i tworzy dosyć interesujący nastrój, faktycznie dobry do jakiejś sesji RPG. Podoba mi się.
Nie jest cięzki do przyswojenia, ani jakoś bardzo poschizowany (ale klimat, klimat, to ma jak najbardziej), biorę jednak poprawkę na fakt, że jestem przyzwyczajony do dziwnej muzyki.
8/10

I coś ode mnie
http://koffie.wrzuta.pl/audio/tt38Hy3TMw/
MrSpellu - 2008-12-22, 16:23
:
Coil. W pewnym sensie też minimalistyczne, spokojne. Za spokojne. Specyficzne. Cicha linia melodyczna z ciekawym zawodzeniem w tle. Wokal przyzwoity, zwłaszcza gdy ta kobieta się wplata w połowie utworu. Do posłuchania, za smutne na poscielówę. Ogólnie takie sobie, średnie. Nurse with Wound było ciekawsze ;) 5+/10

Miazga
Procella - 2008-12-29, 17:15
:
Nigdy do końca nie mogłam zrozumieć fenomenu tego zespołu. Nie są źli, absolutie nie, ale czy narawdę aż tak wyjątkowi? No nie chwyta i już. Muszę jednak przyznać, że to koncertowe nagranie zrobiło na mnie całkiem pozytywne wrażenie, może powinnam się właśnie z ich "żywym"wcieleniem trochę zapoznać? Powalona się jednak nie czuję, miazgi ze mnie nie zrobiło. Fajny, energetyczny kawałek i tyle. Wokal mi się nie podoba, taki "zwyczajny".

6.5/10

Ode mnie Southern Death Cult - Faith:
http://www.youtube.com/watch?v=zs9HJHvq-hQ
Ł - 2008-12-29, 23:30
:
Ale fajna rzecz- nie znałem, ale zaraz po obczajeniu kawałka udałem się do mojego ulubionego sklepu muzycznego Soulseek żeby nabyć cały album. ; ) Właściwie jest tu wszystko co lubie w muzyce rockowej - brzmiące każde z osobna i razem, power trio, charyzmatyczny, nieco niedbały wokal i fajna kompozycja. Lubię jak gitara i bas mają autonomiczne ścieżki umiejętnie się dopełniające, zresztą gitarnik gra właśnie tak jak lubię, swoją drogą w sposób raczej niekoniecznie typowy dla klimatów punk/gothic, bardziej w lata 60/70. A basista to już wogóle zaczyna utwór takim prostym a fajnym groovem że jeśli gdzies w tym kawałku siedzi jakieś zimno to ulotniło się na rzecz rockowej energii. Zdecydowanie mocna rzecz, dziękuje za taką ciekawą propozycje.

Odemnie zespoł na którego punkcie oszlałem (dosłownie) w ostatnich dniach: http://pl.youtube.com/watch?v=6Khnc19vu4Q
BitterSweet - 2009-01-04, 20:00
:
Pozytywnie energiczne granie z lekko złowieszczą nutą tworzy całkiem porządną kompozycję. Nic mi tu nie dysonansuje. ;P Wstawki-wariacje gitarowe dodają smaczku. Do wokalu mogłabym mieć parę zastrzeżeń, bo to nie moja ulubiona barwa głosu, ale wybaczam, bo pasuje do tego typu utworów- z pazurem, nic zbędnie na siłę.
Wszystko pięknie ładnie, tylko że nie skopało mi tyłka, więc nie powrócę. :P

Ostatecznie 6+/10

Ode mnie: http://www.wrzuta.pl/film...hound_gang_mope
MrSpellu - 2009-01-04, 23:16
:
Bloodhound Gang. Omójboże! Jak dobrze znowu mieć piętnaście lat! Tekst znam na pamięć, zwłaszcza partię z pac-manem z lufką (te czerwone dresy! :mrgreen: ) :mrgreen: Kapela której namiętnie słuchałem w podstawówce obok Limp Bizkit, Korna i the Offspring XD Potem też nieraz puszczało się toto na mocno zakrapianych imprezach. Te sample, ten beat, ten niewyszukany tekst i napierdalanie się z Falco XD Kurna, mam gdzieś chyba jeszcze kasetę z całym albumem XD Boskie, zjawiskowe XD Sentyment: 10/10 Bez sentymentu to tak siedem, osiem oczek niżej :mrgreen:

Dawne dzieje ;)
Kruk - 2009-01-06, 20:10
:
O masz! Bardzo znany kawałek Offsprings przy którym można z błogim uśmiechem na twarzy palić fajkę wodą.Najbardziej charakterystyczny jest drugi riff który występuje intro i w zwrotce.Sam styl Offsprings jest bardzo oryginalny i jedyny taki,ich solówki i brzmienie gitar jest bardzo przyzwoite a niekiedy potrafią tak zaqurwić w struny i bębny że aż człowiek siada z wrażenia.Ogólnie o samej piosence którą dałeś , mogę powiedzieć że jest bardzo bardzo popularna (tak jak to powiedziałem..) i przyjemnie się jej słucha.Do tego jedyny w swoim rodzaju "krzyczany" wokal ^^

7/10

Ode mnie:

polsko-francuskie afro ;)
Gand - 2009-01-07, 05:21
:
O mój borze, cóż to jest?! ; 0 Muzyczny dramat, kompletna pustynia, nie ma tu NIC co mogłoby zaciekawić. Ale czego można się było spodziewać w sytuacji, kiedy polski cienki zespół bierze się za śpiewanie w tak debilnym jakim jest francuski (chyba)? Motyw brzdąkający w trakcie zwrotki jest naprawdę zły, dorównuje mu refren. Polska wstawka dodatkowo kopie leżącego, którym niewątpliwie jest ten kawałek.
Fatalna rzecz, nie polecam nikomu i zachodzę w głowę, co właściwie podoba się w takiej muzyce ludziom, którzy jej słuchają? Przecież można znaleźć niezłe reggae, po co serwować sobie takie popłuczyny?
Trzymać się z daleka.

Dla odmiany czas na kawałek bardzo dobrej muzyki, coś dla fanów i niefanów Mike'a Pattona.
Peeping Tom - Desperat Situation
Romulus - 2009-01-09, 22:42
:
Mike'a Pattona lubiłem w Faith No More. Chyba muzyka była bardziej wyrazista, ale nie słuchałem ich od kilku (lekko mówiąc) dobrych lat . EPIC i FALLING INTO PIECES mam nadal na jakiejś składance na (jeszcze) płycie cd. Trudno pozbyć się tej muzyki i podejść do zaproponowanego utworu z otwartym umysłem. Ale i dla mnie to ostateczność, bo muzyka musi przede wszystkim szarpać trzewia. Na chwilę lub zawsze. Wydaje mi się ten utwór jakimś cieniem właśnie EPIC. Ale kiedy słuchałem tamtego kawałka miałem z 16 - 17 lat. Nic nie poradzę: EPIC i MTV - skojarzenie chyba na zawsze.

Ode mnie back to the future: http://pl.youtube.com/watch?v=jvDM0OgwVcg
Kiedy słucham tego i podobnych kawałków ze starych płyt tego wokalisty i tego zespołu ciary chodzą po plecach aż miło.
You Know My Name - 2009-01-10, 11:47
:
Romulusowy "Mikołaj" - Lubię mistrza ciemnej strony posłuchać, ale bardziej lubię go poczytać (I oślica ujrzała anioła, achhhh, co za odjazzzzd). Pierwszy plan to głos i tekst, tak jak u wielu pieśniarzy. Nowością jest fakt, ze Bad Seeds to zespół, który wpisuje się w każdą konwencję - tu brzmią jak w "piosence francuskiej". Jak trzeba grają blussa, rocka, co mistrz chce. I zawsze brzmią wyśmienicie. szkoda, że w sumie zawsze są w cieniu, ale w Jego cieniu być to żaden wstyd. I żeby n ie wiadomo co grali zawsze wszyscy zapamiętają głos Cave'a. Marka sama w sobie (podobnie jak i poprzedni oceniany wokalista). Dla mnie na luzie 9/10 (brzmienie nie z tej ziemi).

Ode mnie odkrycie końca roku, choć ani tekściarka ani wokalistka nie są odkryciem, utwór też. Ale ta wersja: http://pl.youtube.com/watch?v=E601-sd5-zk
To mój numer roku 2008.
Stary Ork - 2009-01-20, 12:05
:
I pomyśleć, że nie lubiłem Nosowskiej śpiewającej cudze teksty. Pierwsza część leniwie się snuje, głos na pierwszym planie, cichuśki akompaniament, w sumie wyższa strefa stanów średnich. Ale to, co się dzieje później, to już arcymistrzostwo, pogranicze geniuszu i ciary po plecach. Uwielbiam takie rozkręcające się utwory (aż narzuca się porównanie z chociażby Archive i "Again"), więc jestem baaaardzo na tak. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to chyba niepotrzebny pogłos na wokalu, w takim utworze Nosowska w wersji saute byłaby chyba właściwsza. Ale wgniata w fotel i tak.

A teraz zmiana klimatu. Tego tu jeszcze nie grali.
Gand - 2009-01-20, 20:01
:
Tytuł mówi właściwie wszystko. o_O
Niby wszystko ok, ale nie do końca trafiło w moje gusta. Z pozytywów na pewno warto wymienić sympatyczne zagrywki gitarowe i niezłą solówkę, wokalista też daje radę. A co sprawia, że kawałek to jednak jak dla mnie nie do końca to? Jest trochę za bardzo... rednecki. Lubię takie klimaty, ale tutaj dopuszczalne dla mnie stężenie redneckości na jeden utwór muzyczny zostało przekroczone.
Dlatego jest jednak na nie, chociaż nie jest też jakoś beznadziejnie.

Tomahawk - Laredo
Ł - 2009-01-21, 16:09
:
Uwielbiam sposób gry Denisona - jest to jeden z moich ulubionych sposobów osadzenia gitary elektrycznej w kompozycji (gtr swoje, bas swoje), ale przedewszystkim chodzi o tą specyficzną zgrzytającą (trytony!) manierę bardzo podobną do gry Piggego z Voivoda. To chyba głównie dlatemu słucham tak często Tomahawka i The Jesus Lizard. Fajna częśc solowa. No i thereminy jakie obsłoguje epileptycznie Patton na końcu kawałka - 100% rockowej psychodelii. O samym Pattonie wiele pisac nie będe, to człowiek który od swojego talentu ma tylko jedną rzecz większa - osobowość. Żarty z Depeche Mode - lol.

Żeby nie odbierac innym szansy usłuszenia tej gitary dodaje kawałek The Jesus Lizard (i wcale nie sugeruje żeby się nią zachwycać a kto się nie zachwyca ten cieć z uchem w dupie ;) ) : http://pl.youtube.com/wat...=related&fmt=18
Kruk - 2009-01-28, 18:34
:
Początek szczególnie u perkusji... brzmiało to jak dźwięk uruchomianego silnika ruskiego traktora,który to silnik zgasł po chwili.W tej chwili o mało nie spadłem z krzesła pod wpływem ataku śmiechu.. ale brnę dalej w kawałku.Co do samej gitary.. hmm.. trochę zalatywało mi Hendrixowymi riffami ale to tylko moja opinia, co nie zmienia faktu że to był jedyny element tegoż kawałka który mi przypadł do gustu.Dalej.. zwrotka.Cóż.. w sumie to i ja mogę wyjść na scenę,rozebrany do pasa ukazując mięsień piwny i podrzeć mordę do mikrofonu ale, zapewne to nie będzie to samo co -_- i efekt.Co do instrumentów w zwrotce: imo nie grały spójnie,perkusja napierdzielała swoje,gitarzysta chyba śmigał obrączką lub wielgachnym sygnetem po strunach bo taki był dźwięk a bass próbował własnej gry.

Podsumowując: jeśli chciałbym posłuchać ryczenia i mocnego napierdzielania to włączę jak co nie niedziela Rzeźnie na Anty Radiu.O wiele ciekawsze..

Pozdrawiam



Ode mnie

wiecznie żywe skorpiony... czyli coś co niesie z sobą ogromnadawkę energii
Ł - 2009-01-28, 18:54
:
Nawet nie musiałem właczać tego kawałka i w sumie ciężko cokolwiek o nim napisać. Szkoda że kolega wrzucił albumową wersje a nie jakieś alternatywne wykonananie nad którym można pogadać. Dobry kawałek na impreze w każdym razie bo wszyscy to znają, więc kontrowersji nie będzie a sama charakterystyka, to jest silna prosta sekcja plus wymuskoany wokal i muchos gitaros to jest to co łyka każdy niewybredny gust. A kontekst kulturowy i to że jest to piosenka od paru dekad oblatana sprawia że będzie bujać to nawet osoby o różnych gustach.

A teraz ciekawsza cześć:

Kruk napisał/a:
Początek szczególnie u perkusji... brzmiało to jak dźwięk uruchomianego silnika ruskiego traktora,który to silnik zgasł po chwili.W tej chwili o mało nie spadłem z krzesła pod wpływem ataku śmiechu..

Rozumiem kolego że nigdy nie byłeś na koncercie rockowym dlatego spiesze z wyjaśnieniem - to co z czego się śmiejesz to soundcheck stopy perkusyjnej. Robi się je dla akustyka który odpowiednio nagłaśnia to i owo. A to że nie umiesz odróżnić soundchecku na koncercie od granego kawałka, to fakt śmieszna sprawa. Ale chyba bardziej tragiczna.

Kruk napisał/a:
Co do instrumentów w zwrotce: imo nie grały spójnie,perkusja napierdzielała swoje,gitarzysta chyba śmigał obrączką lub wielgachnym sygnetem po strunach bo taki był dźwięk a bass próbował własnej gry.

Jeśli chciałeś udowodnić że jesteś upośledzony i nie masz poczucia rytmu to ci się udało.

Moj kawałek: Capricorns
Procella - 2009-01-29, 09:28
:
Ciekawa sprawa. To już kolejny zespół (po świetnym Los Natas), na który natrafiłam w tym wątku, który trafia na moją listę "do dokładniejszego sprawdzenia". Jest potężnie i ciężko, jest hipnotycznie... lubię takie rzeczy. Bardzo lubię. Wszystko brzmi dokładnie tak, jak powinno, kawałek pięknie się rozwija. Trochę mi się kojarzy z moim ulubionym Cult Of Luna (czyli też z Neurosis, Isis i okolicą, ale jakoś COL pierwszy przyszedł mi na myśl). Zaniedbałam ostatnio te rejony świata muzycznego, muszę tam wrócić.

10/10

A ode mnie coś kompletnie innego - Pinknruby:
http://www.youtube.com/watch?v=jbZzSiwYbOw
Covenant - 2009-01-29, 18:41
:
Nieskomplikowany, jednostajny i spokojny kawałek. Brak niespodzianek i nagłych zwrotów akcji sprawia, że nadaje się idealnie jako podkład do przemyśleń lub ilustracja melancholijnej sceny w jakimś filmie.
Jeżeli kogoś chwycił kontemplacyjny nastrój to na pewno się na tym utworze nie zawiedzie. Mi przyniósł miłe ukojenie po całym dniu ciężkiej harówki.

Obawiam się jednak, iż na dłuższą metę może być trochę męczący i szybko się znudzi.
Daję 6/10.

Coś z Japonii:
http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Stary Ork - 2009-02-03, 08:51
:
Nie zwilża mnie. Wokal typu "natchniona recytacja w zwrotce/wrzask w refrenie" na skali bólu plasuje się u mnie gdzieś pomiędzy ołówkiem w oku a siekierą w plecach, gdyby tylko wrzeszczał albo tylko recytował, byłoby ciutkę lepiej. Sekcja bez rewelacji, jest i tyle, a gitara ogólnie powtarza schemat wokalu, czyli cudów nie ma. Minutę po zakończeniu pamiętałem z utworu tylko tyle, że był po japońsku, a to trochę za mało, żeby wystawić dobrą ocenę. Jestem na nie. 4/10.



A teraz coś z zupełnie innej beczki.
Gand - 2009-02-03, 18:55
:
Lubię czasem posłuchać Queen, ale tego kawałka wcześniej nie znałem (swoją drogą warto rzucić okiem na wydawnictwa solowe muzyków tego zespołu, kiedyś miałem z nimi odrobinę styczności i zrobiły na mnie pozytywne wrażenie, nawet bardzo).
Ale do rzeczy.
Witają nas bębny wybijające niemalże żołnierski rytm (przyznam się szczerze, że nie wnikałem w tekst, ale w teledysku jacyś wojskowi się przewijają, więc pewnie patent zamierzony co najważniejsze - udany). Kawałek zdecydowanie można zaliczyć do tych spokojnych i podniosłych, wręcz aspirujących do miana epickiego. Charakterystyczny sposób gry May'a, ciężki i wolny riff w zwrotce robią wrażenie. Fajnie wypada też przerywnik między dwoma częściami utworu. Teoretycznie zapowiada zmianę klimatu, która ma nastąpić potem, ale i tak zostałem zaskoczony. Akustyczna wstawka przywodząca na myśl hiszpańskie klimaty - jestem zdecydowanie na tak. Tak samo pozytywne, a może nawet bardziej widzę krótki przyśpieszenie i solówkę gitarową. Szkoda, że ten szybszy fragment nie był trochę dłuższy.
Cóz, Queen jak zawsze nie pozwala się nudzić, w jednym kawałku znajdziemy co najmniej kilka fajnych pomysłów, zmiany tempa i klimatu. Jestem zdecydowanie na tak, dobry, nawet bardzo dobry kawałek.

Ode mnie - świeżynka z nowej płyty Mastodon - Divinations. Moc.
MrSpellu - 2009-02-05, 23:35
:
Już chyba każdy na tym forum wie, że za taką muzyką nie przepadam, ale... ale: Fajnie się zaczyna. Zaobserwowałem przyjemne motywy na gitarze i na perkusji. Wokal mocno nie w moim typie ale co zrobić, takie mam muzyczne gusta. W refrenie wspomniany wokal trochę nie współgra z resztą utworu, tak trochę... zalatuje... no nie pasuje mi i już. Przyzwoite riffy, kilka naprawdę fajnych muzycznych motywów i faktycznie czuć tu moc, a nie mocz. Jak fajnie się zaczyna, tak także fajnie się kończy. Ogólnie po przesłuchaniu nie czuję się zgwałcony analnie przez uszy i stwierdzam, że da się spokojnie posłuchać. A że chcę ruszyć temat do przodu to podejmuję się tej subiektywnej oceny i wystawiam: 6+/10

A ja wstawiam coś co często, gęsto katowałem w liceum ;)
Jane's Addiction 'Ted, Just Admit It'
Procella - 2009-02-07, 09:49
:
Jane's Addiction to bardzo solidna kapela. Może nie jest to zespół, którego słucham w ilościach hurtowych, ale cenię i szanuję. Muszę kiedyś siąść i porządnie przesłuchać całą dyskografię.

Ten kawałek jest bardzo dobry. Szczególnie podoba mi się świetny bas. Całość lekko odjechana. Na dodatek kawałek świetnie się rozwija od nieco sennego i psychodelicznego wstępu (świetnego) w stronę coraz bardziej energetyczną i zakręconą.

Super. 9/10


Ode mnie: Hannah Fury - Carnival Justice (The Gloves Are Off) Pt 2
You Know My Name - 2009-02-18, 00:39
:
Od Procelli: Hannah Fury - Carnival Justice (The Gloves Are Off) Pt 2
Na początku na nie, co to jest jakaś pani w przesadnym makijażu i teatralnym stroju szepcze coś pod nosem. No jak pogłos się pojawił to jak cie mogę, niech leci. Skupiłem się na chwilkę na manekinach na clipie a tu, niepostrzeżenie całkiem, pani przedzieżgnęła mi się nieomal w Kate Bush i zaczęła śpiewać (no może to za dużo powieziane, ale zmiana na lepsze wyraźna), na plusa zasłużył też oszczedny ale ładnie rozwijający się podkład.
Może to do jakiegos wymyślnego wykonania na recitalu, może to część koncept-albumu, nie wiem. Oceniam tak troche na wyrost na 6/10.

Ode mnie z cyklu "cudze chwalicie, swego nie znacie": Koniec kryzysu
MrSpellu - 2009-02-19, 17:42
:
Ej, no co to za dziwne dźwięki na początku? Aaa, próba dźwięku... :roll: :mrgreen:
Jeżeli chodzi o sam utwór to faktycznie cudze chwalę swego nie znam. Tekst lirycznie świetny, dźwięki również bardzo przyzwoite. Wokalistka też jest całkiem przyjemna, zwłaszcza pod sam koniec utworu. Jednak po przesłuchaniu całości czuję jakiś taki niedosyt, który sprawia, że piosenkę odczuwam jedynie jako poprawnie wykonaną. Bez fajerwerków ale warte przesłuchania. Podoba mi się. 7/10

Ja proponuję coś w moim mniemaniu wyczesanego.
Romulus - 2009-02-19, 20:31
:
Kazik w polskiej wersji piosenki pod tytułem MERCY SEAT, którą wykonuje Nick Cave and The Bad Seeds
Zarówno Kazik, jak i oryginalny wykonawca, to artyści, do których od zawsze (tj. od czasu kiedy usłyszałem po raz pierwszy) mam słabość nieustającą. Tym bardziej, jako fana, cieszyło mnie takie "połączenie". Krzesło Łaski w wykonaniu Kazika usłyszałem pierwszy raz oglądając relację z Festiwalu Piosenki Aktorskiej (zdaje się) we Wrocławiu, podczas koncertu piosenek Nicka Cave'a i The Bad Seeds. Moje wrażenia pozostają niezmienione do tej pory. Na pewno Kazik w swoim wykonaniu nie próbował kopiować maniery Nicka Cave'a i to należy poczytać za zaletę. Choć w przypadku Kazika chyba nikt nie spodziewał się jakiejś taniej zrzynki. Jednak w porównaniu z oryginałem utwór ten wydaje mi się pozbawiony zadziorności. W Mercy Seat słychać w wokalu narastający dramatyzm, poczucie, że COŚ nadchodzi. W Krześle Łaski Kazika jest tylko interpretacja bez tego narastającego żaru i pewności, że Nieuniknione jest nieuniknione. Lepszym interpretatorem tekstów Cave'a pozostaje dla mnie zatem Maleńczuk.

A Kazik Staszewski "zasłużył" "tylko" na 8/10

A ode mnie kawałek, który się pałęta za mną i nie może odczepić (a wszystko przez, jak zwykle, Listę Przebojów 3) - Ladyhawke "My Delirium" Najgorsze, że nie wiem, czy mi się podoba:
http://www.youtube.com/watch?v=QN8HwUxFouM
Moonlight - 2009-02-20, 22:05
:
Ladyhawke - My Delirium Tak tak, z brzmienia piosenki może fakt pałętania się wynikać. Wpada w ucho i zostaje nie chcąc wypaść. Podziwiam wasze gusta i guściki, a szczególnie właśnie tą nutkę. Aż się dziwię, że nic mi nie mówi nazwa wykonawcy chociaż znam piosenkę. Piękny kobiecy głos, świetny refren, cała piosenka jak dla mnie krąży i krąży dążąc do refrenu. Non stop przewijający się motyw z gitarką jest świetny. Krótko - przeklimatyczna piosenka. 10/10

A propos pałętających się piosenek - jedną z nich jest dla mnie Switch off the sun - Pati Yang Co prawda nie jest to moja ulubiona piosenka Pati ale właśnie ona nie chce z głowy wylecieć. Miłego słuchania:
http://www.youtube.com/watch?v=KKgQLCM6sBg
Romulus - 2009-02-20, 23:39
:
Pati Young - Soul For Me
Zacna wokalistka znana równie dobrze w Londynie (i to bynajmniej nie w kręgach tamtejszej Polonii, ale w światku klubowych, rezonujących do NY, brzmień) co w Warszawie. Jej muzyka to kołyszące, zmysłowe piosenki naelektryzowane melancholijnym erotyzmem. Tak jak ten utwór, który komponuje się z późnym, deszczowym wieczorem i pustym mieszkaniem.
Za nastrój: 9/10
Ode mnie amerykańska, melancholijna klasyka z niesamowitym tekstem:
http://www.youtube.com/watch?v=uAsV5-Hv-7U
Stary Ork - 2009-02-26, 10:03
:
Kiedyś robiło wieeeeelkie wrażenie, potem mi się osłuchało. Podoba mi się głos i nienachalny styl śpiewania McLeana, instrumenty poprawne (chociaż fortepian świetny) - ale takie tłuste brzmienie basu po prostu uwielbiam i zawsze pobudza mi krążenie (choć osobiście pfereruję Johna Deacona). 6/10, 8/10 za to, że bez tej piosenki prawdopodobnie nie byłoby "Muzyki duszy" Pratchetta, a to mój lubiony Pratchett :DD .


A teraz coś z zupełnie innej beczki.
Stevie Wonder przewracałby się w grobie, gdyby nie żył .
MrSpellu - 2009-02-26, 16:37
:
MMMMMMmm...mother’s milk :mrgreen: Bardzo lubię tą płytę i tym samym zaprezentowany tutaj utwór, aczkolwiek uważam, że Knock me down (który zaraz zapodam) jest nie do pobicia na tej płycie ;) W liceum słuchałem tego albumu do twardego rzygu (ha, jeszcze miałem to nawet na kasecie). Co do Higher ground... miodny bas na początku, miodna gitara, miodna perkusja, fajny wokal i chórki. Zajefajna szybka końcówka. Piosenka puszczona w tle nieprędko się nudzi. Stare, dobre Red Hot Chilli Peppers, czyli nic dodać nic ująć. 8+/10

Knock me down
You Know My Name - 2009-02-26, 21:37
:
Spellu, Zielony wybrał lepsiejszy numer
Knock me down. Bas, po pierwsze bas, potem naprawde niezły numer. Kawałek jak to w eRHaCePe, czyli po prostu impreza. Mother's Milk to czas imprezowania, picia tak na mieście, jak w domach i plenerze (czyli tam, gdzie teraz jest Ursynów Arena). I mimo, że nie jest to taki kawałek, który mi z Paprykuff podoba najbardziej, to efekt jest więcej niż zadowalający. Trochę, w moim odczuciu, to jest zbyt łagodny kawałek, to nie to co mi przychodzi do głowy, gdy słyszę o Red Hot'ach. Będą trzy oceny:
Sentymentalnie 8+/10,
Realnie 7+/10,
Jak na Red Hotów 6+/10

Ode mnie jeden z lepszych kawałków szwedzkiego Dozera (z gościnnym występem Troy'a z Mastodona): http://www.wrzuta.pl/audio/cMEnuJF4k9/
Stary Ork - 2009-03-06, 10:38
:
W pierwszym odruchu pomyślałem, że panowie się mocno zasłuchali w Hawkwind przed wejściem do studia. Przestrzenne intro z fajnymi przeszkadzajkami, potem robi się stonerowo, a to lubię (w dodatku duszące, ciężkie gitary ładnie pasują do wokalu). Nie wiem, jak z tym gościnnym udziałem, ale dwa wokale trochę zburzyły spójność utworu (wiem, gościom się nie odmawia, ale...). Pierwsze 3 i pół minuty bezbłędne, potem poczułem się, jakby mi kto nadepnął na ucho. 6/10.

A teraz coś z zupełnie innej beczki. No i się doigrali.
You Know My Name - 2009-03-07, 08:55
:
Orcze Tango.
Świetny gatunek muzyczny, taneczny. To "białe" tango jest tylko może trochę zbyt pompatyczne. Muszę powiedzieć, że to mój ulubiony kawałek z tego filmu.
Sam utwór oczywiście co najwyżej średni, za to jako element większej całości wyśmienite, ale to normalne w przypadku musicali, że każdy utwór rozpatrujemy jako część wiekszej całości. A w przypadku Chicago mamy do czynienia z mistrzowsko skomponowanym musicalem.
Jako tango: 4,5/10
jako część filmu: 7,5/10

A dziś Ścianka
MichalD - 2009-03-14, 22:00
:
No dobra to ja uzupelniam swoj post i odnoszę sie do kawałka wyżej. Przyznam że nie lubię polskiej muzyki rockowej. Jedyny polski zespoł z tego obszaru muzycznego jaki slucham i lubię to Acid Drinkers. Ścianka przyznam,że mnie pozytywnie zaskoczyła.Ciekawy-niebanalny tekst, i naprawdę dobra muzyka(poza początkiem). Nie jest to kawałek który mnie rozwalil,jednak 7 minut sluchania go uznaje za dobrze spożytkowany czas:)

Moja ocena:6+



Kiedyś w czasach, gdy gry komputerowe były robione przez miłośników dla milośników grupa Techland wypuścila świetna grę Crime Cities. Gierka dziś zapomniana, a napewno oryginalna i ciekawa(coś w stylu GTA w klimatach s-f). Bardzo mi sie w tej grze podobała muzyka- elektroniczna i bardzo klimatyczna. Poniżej jeden z kawałków z tego soundtracku:

http://www.youtube.com/wa...feature=related
Romulus - 2009-03-15, 00:35
:
Przydałoby się ocenić kawałek wcześniej.
Ścianka zasługuje na kilka ciepłych słów - wydaje mi się :)
Po pierwsze niebanalny tekst - dobrze takich słów posłuchać, aby nabrać nadziei na to, że polskie piosenki mogą mieć treść.
Po drugie - utwór dzieli się na dwie części, ale współistnieją one ze sobą harmonijnie. Słuchając tylko pierwszej części, myślisz sobie - fajny rock, trochę taki alter - rock, jak to grają na Wyspach. Druga część rozbudowana muzycznie dodaje utworowi przestrzeni, której w alternatywnym rocku nie można za często uświadczyć, gdyż modne w nim jest głośne granie. I to jest w tym utworze najlepsze. Mogliby zagrać po angielsku i na Wyspach zrobiliby furorę. A na pewno nie mieliby się czego wstydzić.
9/10

Drugi utwór:
Crime City Soundtrack
Trudno o nim napisać równie pozytywnie i ciepło. Jeśli ktoś słucha sobotnich audycji radiowych z chilloutem, czy szerzej: klubowymi brzmieniami, np. w Radio PiN, nie będzie usatysfakcjonowany tym "kawałkiem". Jest nudny, jednostajny i wtórny. Jakby go trochę pomiksować, skręcić w ambient, dałoby się słuchać.
1/10

A ode mnie coś w stylu "Czy mnie jeszcze pamiętasz", lub "Stare, ale jare?". Słuchałem tego w liceum :)
ILLUSION "NÓŻ":
http://www.youtube.com/watch?v=t1JrjNa_BOM
Black - 2009-03-15, 08:33
:
Dzięki, Romek, dzięki. Jestem zaspany jak cholera a muszę dzisiaj mieć sporo energii... a ten kawałek jej dostarcza w nadmiarze. Prawdziwa muzyka z wykrokiem ;) Mięsiste riffy, mocarne brzmienie, świetna solówka. No cóż, Ilusion to już klasyka. Słucha się tego fenomenalnie, jeszcze raz dzięki :P

Tego słucham kiedy idę na hiszpański :P
BitterSweet - 2009-03-15, 13:53
:
Pierwsze wrażenie: okazuje się, że hiszpański może brzmieć brzydko (no dobra, nie jest tak źle. Najbardziej to chyba przyczyna "hardości" głosu wokalisty- poza tym i tak jest dopasowany do reszty utworu).
Jest bardzo, bardzo interesująco. Połączenie ostrego grania (siła perkusji) z trąbeczkami, iście hiszpańskimi rytmami. Dobry miks. Daje jeszcze więcej witalności. Wkręcający mocno. Człowiek od razu giba i ma ochotę słuchać jeszcze i jeszcze. Rytmika rządzi. Napięcie i uczucia wyczuwa się nawet bez znajomości hiszpańskiego. Melodia idealnie współgra z tekstem. Ładne metafory z cytrynką i smakiem, płaczem między nogami, choć słownictwo nie zbyt skomplikowane. I to też jest dobre, bo przekaz jest jasny. Prosta historia czystego pożądania. Me gusto mucho esta canción. Może teraz tez będę słuchać w drodze na hiszpański. : d
Poza tym bardzo lubię Rammsteina. Nie jest to dla mnie najlepszy ich utwór, co nie znaczy, że nie jest bardzo dobry.

9/10

The White Stripes- There's No Home For You Here
Arlzermo - 2009-03-25, 22:45
:
White Stripes... Cóż, zespół średnio mi znany - jednakże ta niewielka ilość poznanych utworów nie zachęciła mnie. Podobnie jak i ten. Przede wszystkim irytująca melodia - ja to odebrałem, że na pierwszy "rzut ucha" ma dawać wrażenie arytmicznej, i możliwe, że tak właśnie jest, jednakże po jakimś czasie zaczyna mnie męczyć. Wokal również nijaki, chłopięco-łobuzerski, bez żadnego pazura. Tekstu jako takiego nie będę oceniał, bo jego prostota może wpływać na mnie zarówno pozytywnie jak i negatywie, w zależności od mojego humoru. :p
Krócej: brzdęku, brzdęku... A tak właściwie, to co w ogóle leciało?

Cóż ja dam... Miało być oryginalnie... Miało być jedno z "moich" najnowszych odkryć muzycznych... Ale niestety będzie sztampowo, czyli
"A la lune"
Romulus - 2009-03-27, 19:14
:
Cirque Du Soleil - A la lune
Hmm... Dziwny utwór. Trudno mi go jakoś ugryźć. Odrzuca mnie trochę jego niejednorodność, pomieszanie. I w zasadzie do czasu usłyszenia wokalu mógłbym go od biedy uznać za interesujący. Jednak niepotrzebnie "wtrąciła się" śpiewająca pani i popsuła zabawę. Nie porywa mimo mieszanki stylu, trochę razi wtórnością (folkowością) i zbytnim pójściem w klimaty ludowej zabawy. Trochę mhokuuuu nadałoby mu drapieżności i wyrazistości.
5/10

A ode mnie "Lipa" w najnowszym kawałku. Nie słyszałem go od czasów Illusion, miło wrócić:
http://www.youtube.com/watch?v=uCBVbecdeYM
Ł - 2009-03-29, 22:30
:
Jestem na nie. Świetna produkcja zarówno dźwięku jak i obrazu, klarowne brzmienie i zero pomysłu. Nie ujmuje mnie osobiście żaden układ dźwięków w tym kawałku, wykonywany przez jakikolwiek instrument – mdłe to. W dodatku motyw, przekładańca gdzie gitara z bardzo takim-se riffem pojawia się dopiero w refrenie żeby był przytup też tak trochę pretensjonalny jest, szczególnie jak słyszę jeszcze te klawiszowe ozdobniki i smutnogłębkiego wokalu który jednak w refrenie pokazuje swój gniew, uh. Może się podobać fanom Huntera czy innej Comy, więc pewnie oni są grupą docelową, w każdym razie Lipa kiedyś robił muzyke dużo bardziej szczera a to to takie trochę zarobkowe lelum polelum.

Odemnie, jeden z moich ulubionych wokalistów: http://www.youtube.com/watch?v=MOIYtYm7UD0
Procella - 2009-03-30, 18:02
:
Głos tego pana akurat mnie nie zachwyca, przynajmniej w tym kawałku, choć na pewno jest charakterystyczny i wyrazisty. Sama piosenka natomiast bardzo fajna. Luzackie, brudne granie, dość energetyczne - pewnie by to nieźle brzmiało na żywo. Jednak czegoś mi tu brakuje. Nie wiem, na czym to polega, ale jakoś nie do końca chwyta. Nie zapada mi to w pamięć. Dobre, ale "tylko" dobre. Może gdybym posłuchała czegoś więcej... i może to zrobię, bo nie jest źle... ale na razie tylko 6,5/10.

Moja propozycja:
Albert Collins - If trouble was money
http://www.youtube.com/watch?v=cz6LbWWqX-g
Romulus - 2009-04-02, 17:48
:
Albert Collins - If trouble was money
Koncert w letnią, rześką noc - z tym mi się kojarzy ta muzyczka. Daj mi ten blues, dziecino ! ! ! :) Chce mi się od razu sięgnąć po zimną butelkę piwa i gitarę, której nie mam :) The Iceman - spośród wszystkich jego utworów, których miałem okazję słuchać, najbardziej podobały mi się te wykonywane "na żywo". Tak samo mam z Milesem Daviesem - na żywo: pełna ekstaza (wyjątek "płytowy" robię dla Kind Of Blue). To chyba "wina" tej muzyki, bo wydaje mi się, że spośród wszystkich słyszanych gatunków muzyki, chyba tylko w bluesie i jazzie "na żywo" nie da się kłamać. I tak jest tym razem
10/10

A ode mnie wiosennie, prosto z Fabryki Trzciny (pierwszej): http://www.youtube.com/watch?v=DSnDaSi0Tkw
Black - 2009-04-02, 20:51
:
Gibające :D Bardzo ciekawa muzyczka, w sam raz na imprezę, takie do potańcowania i jednocześnie bez poczucia obciachu, że się bujasz w rytm kiczowatej techniawy :P Jak się tego słucha twarz się sama uśmiecha i chce się tupać, a to dobrze. W ogóle, bije z tej piosenki jakaś taka pozytywna energia, pokrzepiające "coś" :P Nie jest to mój typ muzyki, ale słuchało się bardzo przyjemnie. I nabrałem chęci na imprezę :D

Moje
You Know My Name - 2009-04-03, 00:03
:
Łoł, to dla mnie
Mc Drun temat obok napisał/a:
Postanowilem powrocic do zakurzonego juz nieco u mnie Muse. Na pierwszy rzut poszly albumy nr 3 i 4, czyli Absolution i Black Holes and Revelations. Szczegolnie ta ostatnia pozycja przypadla mi do gustu, a juz najbardziej Knights of Cydonia i Map of the Problematique.
Nie kazdemu "brzdakanie" gitar i zawodzenie wokalisty odpowiadaja, ale mnie bardzo.
To w ramach rozszerzenia powiem, że bardzo mi pasuje zmiana jaką przeszli. Wzbogacili się o penoetatowego klawiszowca (co wcześniej było domeną Bellamy'ego) co od razu odbiło się na poprawieniu wyrazistości brzmienia gitary. Co prawda bas jest mło odkrywczy ale za to całkiem nieźle swietnie słyszalny. Klawisze nie zastępują już partii gitarowych a jedynie wspomagają. Pałer natomiast dziwnie zbliża się do brzmienia automatów perksyjnych, . Całosć łatwo przyswajalna dla wszystkich miłośników "brytyjskiego" brzmienia.
Co do wokalu, to cóż, mojej żonie tak mało przypadają do gustu rowie androgyniczni wokaliści jak Bellamy, ale ja znajduję to okolicznością podnoszącą walory zespołu, ze względu na wielkie zamiłowanie do wysokich dźwięków.
Swobodnie 9/10

Ode mnie Placebo
Jander - 2009-04-04, 11:50
:
Placebo, Placebo... Posłuchać ich czasem mogę, ale poza kilkoma utworami nigdy mnie nie zachwycali. Oczywiście barwa głosu wokalisty bardzo ciekawa, wpada w ucho. Ale z drugiej strony dosyć monotonny, czeka się na jakieś rozwinięcie czy przyspieszenie, niestety pojawia się najwyżej powtarzanie dość przeciętnego refrenu w kółko. Poza tym zupełnie nie odpowiada mi do obecnej pogody.
Kawałek dobry, ale niezachwycający niczym specjalnym, brakuje mi energii z tych bardziej znanych kawałków. 6/10
Ode mnie słoneczny, wesoły utwór, który katuję przez ostatnie dni:
Yeasayer - 2080
MrSpellu - 2009-04-08, 09:46
:
Przyjemne, fajne. Dobra muzyczka by leciała sobie w tle i nie przeszkadzała swoją intensywnością. Taki wyciszacz trochę. Przypomina trochę Management (MGMT). Podoba mi się ale można zarzucić jej jednostajność co oczywiście nie dla każdego jest wadą. Lubię ten taki „chórek”, nie wiem jak to nazwać, to coś kiedy śpiewają razem na tą wyższą nutę. Pojawia się od trzeciej minuty i z przerwami do końca ;) Jeżeli chodzi o całokształt to ogólnie jestem na tak. Takie pozytywne, wesołe sobie plumkanie. Ocena 7/10

Ile 'kurew' i innego mięsa poszło przy szukaniu tego kawałka to tylko batou wie XD
Zchilloutowany, angielski, 'śpiewany' po niemiecku cover francuskiego covera śpiewanego przez Greczynkę, która przerobiła amerykański oryginał ^^
Gand - 2009-04-11, 02:05
:
Ech, nie moje klimaty, ale niech stracę. Początek utworu brzmiał dla mnie nawet interesująco, wzbudził zaciekawienie i sprawił, że postanowiłem jednak wysłuchać całości i ocenić (chyba jednak dałem się zwieść, niech to). Sympatycznie zabrzmiał również rytm (perkusja to czy jakiś bit, wszystko jednak), który miło dudnił w słuchawkach. I to by niestety było na tyle. Podczas 4 kolejnych minut życia, które straciłem na przesłuchanie nie działo się niestety nic, co mogłoby mnie w jakikolwiek sposób zainteresować; raczej stopniowo rosła moja irytacja. Te 5 minut ciągnęło mi się straszliwie, zapętlony bit przesłaniający resztą kawałka męczył, a to, co było dla owego bitu tłem - nudziło. Jestem na nie, ale jak już mówiłem - nie moje klimaty.

Ode mnie kawałek zespołu, którego szczerze nie znoszę, uważam za ciepłe kluchy i rozmiękłą papkę, przereklamowany komercyjny twór (i nie, nie myślę o U2). Ale ten kawałek rządzi - Coldplay - Vivin La Vda.
Maeg - 2009-04-11, 08:24
:
Mógłbym napisać tyle, tego nie da się słuchać i za podawanie takich utworów powinieneś się wstydzić Gand. :P Miałem tą nieprzyjemność usłyszeć już kilka kawałków Coldplay'a i wszystkie są takie same. Linia melodyczna i śpiew gostka przynajmniej dla mnie to wciąż i wciąż to samo. Nie inaczej jest z Vivin La Vda, nudne to, monotonne. W żaden sposób nie potrafi zainteresować. Ciężko powiedzieć co takiego jest w tym nagraniu. Wolałbym już Kings of Leon, trochę mniej badziewiaste jest.

1,5/10

Ode mnie:
Archive - Collapse/Collide - ostrzegam, trwa 10 minut. :P
Wilko - 2009-04-11, 12:11
:
Lubie długie utwory, z Archive spotkałam się już wcześniej, więc już kilka plusów na wejściu. Jednak początek wydał mi się trochę męczący, spokojnie można by go skrócić, ale jak już się przebrnie przez wstęp to potem dostaje się w nagrodę kilka dobrych minut relaksu. Z drugiej jednak strony nie każdy ma cierpliwość do zapętlonych dźwięków i prawdziwego rozpoczęcia utworu w połowie. Mnie mimo tego wszystkiego nie zniechęciło to do dotrwania do końca. Troszkę byłam pozytywnie zaskoczona, bo Collapse/Collide jest znacznie lepszy od tego co słyszałam Archive. Zatem ogólne wrażenie bardzo dobre, dlatego dostanie dużego plusa.
7+/10

Ostatnio mam fazę na Moloko, dlatego też dam i tu
Moloko - Pure Pleasure Seeker
MichalD - 2009-04-14, 22:52
:
Po raz pierwszy mam do czynienia z Moloko i od razu pozytywne zaskoczenie. Kawałek ma bardzo ciekawe brzmienie, łączy w sobie wiele różnych gatunków muzyki i na dodatek wokalistka dysponuje fajną barwą głosu. Fajnie buja,wydaje sie być idealny do samochodu:) Jedynym minusem jak dla mnie jest długość utworu, mógłby trwać krócej.

7.5/10

Ode mnie,Black River:

http://www.youtube.com/watch?v=Q8CiouJzvVY
You Know My Name - 2009-04-27, 19:27
:
Black River od MichalD. Pierwszy mówj kontakt z kapelą i raczej ostatni. Bo choć gra miła i w jakiś sposób bezpretensjonalna to raczj nie jestem dla nich targetem. Ale do rzeczy, miłe dla ucha gitarowe granie, w sferze wizualnej (i chwilami muzycznej) okołometalowe. Gdyby twórcy zamiast wyborowej i ślimakom from hell poświęcali się kreatywnemu myśleniu byłoby lepiej, a tak .... Miks tak wielu kapel, że wymienianie ich byłoby dłuższe niż ten post. No chyba, że chodziło o pokazanie, że: "bawimy się równie dobrze jak Darkness i Lordi a gramy lepiej". Tak czy inaczej jestem na tak ale słuchał nie będę. 6/10.

Gand pisał coś o kiczu, więc ode mnie mistrzostwo kiczu na nieosiągalnym poziomie. Proszę obejrzeć pierwszy clip i przesłuchać drugi: Najazd warszafki, przewinąć do około 3:16 a w całości i na czysto tu. Endżoj!
Stary Ork - 2009-04-28, 07:32
:
Kicz, heretyku? Ja bym powiedział, że to wysmakowany i brutalny zarazem pastisz (w stylu "weźmy oryginał i pokażmy kmiotom, co można z niego wycisnąć" :mrgreen: ). Pierwsze skojarzenie poszło oczywiście w stronę Maksa i Bożydara wyrywających lachony, ale potem nazwisko Max Raabe zaczęło mi coś mówić i okazało się, że to facet odpowiedzialny za mistrzowskie "Kein Schwein ruft mich ein ". Mietek Fogg co prawda położyłby Maxa w góra drugiej rundzie, ale jako naprawdę stary ork i miłośnik brzmienia retro jestem na tak. Nawet muzyka poważna nie powinna być do końca poważna, a co dopiero takie cudeńka. Waaaaaaaaaaaaaaaaagh.

A teraz coś ode mnie. Sage Francis - Civil obedience
Romulus - 2009-05-12, 17:56
:
Sage Francis - Civil Disobedience
Nie spodziewałem się, że spodoba mi się raper (?) Korci mnie, aby zerknąć w Wikipedię :) Ale po co? Aż tak mnie nie powalił ten utwór. Początek zarąbisty: You can't kill me, motherfucker You can't kill me, motherfucker You may try, but you will die. Wbił mi się do głowy i chyba załaduję do Video Download Studio a potem przerobię na dzwonek w komórce. Świetna muzyka. Ten znak zapytania wyżej wziął się stąd, że rap kojarzy mi się z jakimiś sztucznymi miksami, loopami, albo hip - hopem pełnym Murzynów obwieszonych, jak choinki, biżuterią. Ten kawałek za to miał mało z tym wspólnego. Więc nawet jeśli koleś obwiesza się biżuterią i szpanuje na gangsta, to akurat mi to nie przeszkadzało.
7/10

A ode mnie straszny smutek, ale właśnie wygrzebałem z kartonów stary, kultowy serial:
http://www.youtube.com/watch?v=4S2chCFBcaA
MrSpellu - 2009-05-12, 20:30
:
Będzie krótko. Na Clannad trzeba mieć odpowiedni humor, a dziś mi takowego brakuje. Ogólnie jest to taka niby całkiem przyjemna smęta z serialu, którego moje młode oczy nie widziały. Ciche to takie... spokojne i być może nawet depresyjne. Chwilkę coś tam pobrzdąka, coś tam przeciąg powieje... wleci jednym uchem - wyleci drugim. Nuda.

Ja daję 3/10 (bo nudne)
Na pociechę moje kochanie daje 7/10 (bo lubi)

PJ Harvey & Bjork Mógłbym tego dziś słuchać i słuchać...
batou - 2009-05-12, 21:30
:
Generalnie to ja Bjork uwielbiam. PJ Harvey mniej, ale pewnie dlatego, że mniej "osłuchałem" ;) Kawałek jest świetny i od początku miałem w głowie jedną myśl. Gdyby PJ zabrać tę gitarę i zostawić je tak obie z samymi mikrofonami to byłoby równie rewelacyjnie. Kozacki cover z pazurem i tyle. Przepraszam za niską wartość merytoryczną wpisu, ale nic więcej mi na myśl nie przychodzi :P Dla mnie tak 9/10.

Ode mnie takie coś: Fever Ray - Keep the Streets Empty for Me
Procella - 2009-05-13, 08:02
:
Na początku mi się nie podobało, po chwili zaintrygowało. Głos wokalistki chwilami mnie nieco drażni, chwilami zaś... intryguje. Tak, będę nadużywała tego słowa tym poście ;) Całość w sumie ładna, dość mroczna, wciągająca i intrygująca. Myślę, że spróbuję jeszcze zapoznać się z jakimiś utworami tego zespołu 9nie słyszałam go wcześniej), ale poczekam z tym na wieczór.

Moja ocena - w tej chwili 7,5/10, ale pozostaje możliwość, że po kolejnym wysłuchaniu będzie wyżej, albo że postawiłabym wyższą ocenę gdybym usłyszała to wieczorem, nie rano.

Ode mnie The Creatures:
http://www.youtube.com/watch?v=xVzh1ixA81Q
Romulus - 2009-05-15, 23:23
:
Hmm... THE CREATURES "SAY"

Utwór podobał mi się umiarkowanie. Nie wiem, czy słusznie, ale kojarzył mi się z latami 80-tymi XX wieku... Cekiniarstwo i Cepelia rządziły niepodzielnie. Tak to dziś mi się kojarzy (z wyjątkami). Utwór ma bardzo uwodzący nastrój i tym mnie kupił. Gdyby większość produkcji taka była w latach 80 - tych to nie uciekałbym teraz z wrzaskiem słysząc to hasło :) Utwór przyprawiony odrobiną niepokoju nie ucieka drugim uchem. Brak w nim drapieżności jednak. Ale wówczas to byłby Garbage :) chyba...

A ode mnie coś z "wykopalisk". Trudno mi uwierzyć, że tego słuchałem... Ale sentyment pozostał.
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Arlzermo - 2009-05-16, 02:20
:
Matko... KAT-nie-KAT. ^^" Może patrzę trochę "stereotypowo", ale dla mnie ten zespół to głównie teksty o gwałceniu zakonnicy kościanym dildo na czarnym ołtarzu z krwi pod wielkim cyckiem Szatana, dlatego tę balladę odebrałem jako hm... odstawanie od dobrej tradycji. :P Na szczęście, typowo dla tego zespołu, nie obyło się bez bredzenia o niczym za co im chwała i wielki plus dla utworu. Z mojej strony dalsze zgłębianie treści merytorycznej czy technicznej jest bezcelowe - tej pierwszej nie ma, zaś co do drugiej nie widzę sensu aby wypowiadał się kompletny laik w dziedzinie muzyki. Piosenka odebrałem pozytywnie, ot w sam raz na uśpienie. :P

Z mojej strony macie 3 piosenki zespołu Juno reactor. Nie mogłem się zdecydować, którą zamieścić. :D Wybierzcie sobie jakąś i ocencie:
Conga fury
Guardian angel
Mutant message
MrSpellu - 2009-05-16, 09:11
:
Juno Reactor, Guardian Angel: Ogólnie słabo znam ich twórczość ale mam z tym zespołem raczej dobre skojarzenia (sporo ich kawałków wykorzystywano w filmach). Ich elektronika wspaniale wchodzi w ucho, a beat długo kołacze się po mózgownicy. Tak samo jest z tym utworem. Nastrojowo szybki, z ciekawymi przeszkadzajkami. Kawał dobrej techniawy (a wyznaję zasadę, że dobre techno/ w tym wypadku trance, nie jest złe :mrgreen: ). Podsumowując: świetny beat :mrgreen: 7/10

Kawałek z płyty, którą używam jako podkład do sesji w warhammera.
Angel of Sorrow
Gand - 2009-05-18, 23:44
:
Cóż, szczerze mówiąc - trudno powiedzieć coś konkretnego. Może tak - fajny, nastrojowy kawałek, nie wali kiczem jak często zdarza się przy okazji tego rodzaju muzyki. Muzycznie z pewnością jest bardzo oszczędnie, nie uświadczymy tutaj zbyt wielu dźwięków. Ale należy oddać, że te, które się pojawiają, zdecydowanie znajdują się na swoim miejscu.
Jako zespół "do słuchania" raczej nie, ale jako podkład do sesji wydaje mi się, że jak najbardziej tak.

Ja będę męczył Mastodonem nowym, dla mnie zdecydowanie muzyczna illuminacja, płyta absolutnie genialna i kompletna
Mastodon - The Czar
Stary Ork - 2009-05-19, 11:45
:
Łojezusiemaryjo, progresywne, aż w oczy szczypie :mrgreen: .Panowie ciut zmiękli od czasu Blood Mountain, ale nie stracili za grosz klasy. Technicznie bez zarzutu (ale czego innego można oczekiwać), a to hipnotyczne "Don't stay, runaway" będzie mi się tłukło po łbie jeszcze długo. Fajne zmiany tempa i nastroju przy zachowaniu spójności całego kawałka (taki Cynic na przykład się w porównaniu z Mastodonem rozłazi w szwach :mrgreen: ), wokal ciekawie dogaduje się z basem (fajne harmonie momentami wychodzą z tej współpracy), w ogóle wokla dużo bardziej mi się podoba niż dawniejszymi czasy (w "The wolf is loose" trochę za dużo darcia japy, imho :oops: ). Ogólnie jestem pod dużym wrażeniem. 8/10. Waaaaaaaaaaaaaaaagh.

A teraz kawał dobrego gospla, czyli jak przestałem się bać i pokochałem Jezusa :mrgreen: . The Boss i Seeger Sessions Band. [/quote]
You Know My Name - 2009-05-19, 23:06
:
Da Boss od Orka - Jakoś nigdy Bruce Springsteen mnie nie przekonał do siebie, ale cóż, miał do tego prawo jak każdy. A muzyka gospel wzmacnia we mnie przekonanie, że modlić należy się w domu a nie na koncertach, ale każdemu wg. jego preferencji. W gospelu jakoś mało ważne jest osiąganie wymiernych wyników w tworzeniu dobrej muzyki, wirtuozerii takoż instrumentacyjnej jako i tekściarskiej tylko zaangażowanie. To i oceniać nie ma za bardzo czego. Ja tam ne za bardzo wierzę w światełko, a tym co je ujrzeli radzę sprawdzić czy nie znajdują się aby w tunelu kolejowym.

Łodemnie jedna z bardziej oczekiwanych płyt roku bieżącego: NUEVO ORDEN DE LA LIBERTAD
Procella - 2009-05-20, 11:44
:
Całkiem fajny kawałek, choć nie zrobił na mnie z jakiegoś powodu aż takiego wrażenia, jak poprzednie zetknięcie z muzyką tej (wielce zresztą zacnej) grupy. Słucha się nieżle, ale nie wciąga aż tak, jak można się było tego spodziewać. Czegoś brakuje. Co oczywiście nie zmienia faktu, że z płytą pewnie będzie się trzeba zapoznać - i może w szerszym kontekście zabrzmi to ciekawiej.

7/10

Ode mnie Switchblade Symphony - Clown:
http://www.youtube.com/watch?v=NNQ58zV-WkI
MrSpellu - 2009-05-20, 14:10
:
Switchblade Symphony: Zaczyna się bardzo ciekawą linią melodyczną, wokal początkowo też wydaje się całkiem interesujący. Potem jest już bardzo monotonnie. Za monotonnie. Zero żywszej nuty. Nudne to takie i średnio ciekawe. Z założenia kiedyś miało to być chyba mroczne i straszne... nie wiem sprzed ilu lat to to coś jest ale raczej nie przeszło próby czasu. Wieje nudą. Taki średniak. 5/10

Naszło mnie na staroć ;)
You Know My Name - 2009-05-20, 18:11
:
Staroć od Spella - U2, jeśli tylko w starsze niż 18-19 lat łykam jak świeży boczek. Potem to już tylko pojedyńcze kompozycje, jak ta właśnie. Nie wiem dlaczego mi się top podoba, przecież to pop używający jeno trochę rockowego instrumentarium, wokal nad poziom średni się nie wznosi. Nie wiem. Prawdopodobnie to sentyment do starego, dobrego, festyniarsko przerysowanego Batmana. Żałuję, że nie powstała (nie słyszałem?) wersja czysto rockowa tego utwory, bez łorkiestry, to byłoby o niebo lepsze zapewne. Ale i tak mocne 6,5/10.

Dziś proponuję moją nową fascynację muzyczną: Maserati
MrSpellu - 2009-05-21, 14:16
:
Maserati: Lubię takie długo rozwijające się wstępy, w których co chwilę pojawia się jakiś nowy pasujący do reszty element. Mam tak od czasów Eulogy Toola. Z tym wstępem też mi się początkowo skojarzyło, podobna rytmika. Od razu poczułem sympatię do tego utworu. Potem wstęp rozwinął się też w jakąś znana mi toolową melodię. Po drodze rewelacyjne natężenie i w końcu MOC! Zmiana motywu. Strasznie lubię takie przejścia. Cały czas mam skojarzenia z Toolem. Ogólnie cały utwór to bardzo przyjemne granie, które mocno mi przypadło do gustu. Chętnie zapoznam się z resztą twórczości zespołu. Z przyjemnością daję 9/10

PJ Harvey & Thom Yorke Kobietę po prostu uwielbiam :)
You Know My Name - 2009-05-21, 18:35
:
PJ & Thom od Spella. No mjut po prostu, cut, mjut i o-rzesz-k-i. A powodów bez liku: po pierwsze lubię dziewczyny z gitarami (jak np Chicks on Speed :mrgreen: ), a PJ jest tu liderką. Dobra, spokojna piosenka z pogranicza rocka i ballady to sztuka, tu też PJ w czubie (moim zdaniem na równym poziomie jest Mark Lannegan). Świetnie brzmiąca, wpadająca w ucho gitarowa kompozycja, bezcenne. A poza tym wszystkim zaproszenie na lead vocal Thoma Yorke'a brzmiącego jakby z każdą chwilą był coraz bardziej zagubiony to po prostu majstersztyk. Tak podane danie to 9,5/10, mimo, że ostatnio zweryfikowałem ilość przyznawanych punktów. Zajebiste.

W formie rewanżu wrzucam coś specjalnie dla Spella (tytuł //faja ): Masters of Reality
MrSpellu - 2009-05-22, 11:31
:
Masters of reality - No no. Z tego co kojarzę, pan wokalista miał sporo do czynienia z QOTSA XD Bardzo lubię takie coś. Utwór jest prosty w brzmieniu, surowy taki trochę ale za to pozytywny, energetyczny z wykopem. Strasznie podoba mi się głos gostka. Czy mi się wydaje, czy tam gdzieś Homme popinkala na gitarze? XD Nie wiem co więcej mogę napisać o tym utworze. Jest prosty i zajebiście fajny. Dam mu chętnie 8/10

Ostatnio naszło mnie na coś mocniejszego XD
Jaskier - 2009-05-24, 20:30
:
Pierwsze co nasuwa mi się po przesłuchaniu tego utworu to że wokal jakos mało pasuje mi do typowo death metalowego brzmienia, jest bardziej hardcore'owy.
Głos tej wokalistki złudnie przypomina mi momentami Genie z Gather- kapeli typowo hc.
Ogólnie słucha się dość przyjemnie, tekst nie przypadł mi do gustu.
Trochę nudzą mnie kawałki o umieraniu, cierpieniu, wewnętrznej destrukcji...
Z racji tego że jestem przyzwyczajony do tego typu brzmienia, słuchać się dało bez przeszkód. Początek zadziorny od samego początku emocje to na plus, na minus z mojej strony zasługują momenty z solówkami które nijak mi nie pasują do całej konwencji.
5/10


Ode mnie Ah Nee Mah-Light From The East
http://www.youtube.com/wa...mY&translated=1
MrSpellu - 2009-05-26, 13:24
:
Ah Nee Mah - Nie powiem, ciekawa muzyka. Miałem kiedyś nawet całą płytę z podobną muzyką określaną "world music". Gdzieś ją zgubiłem (była tam np. piosenka z reklamy batoników Bounty - awa awa czy coś takiego XD ). Fajnie w tym utworze są wplecione afrykańskie motywy. Jak na mój gust utwór zbyt łagodny i raczej taki, który pasuje do jakiegoś filmu przyrodniczego, starego filmu przygodowego czy czegoś w tym stylu. Jak wspomniałem zbyt łagodne, takie mdłe trochę do słuchania tak na co dzień. Miła melodyjka i nic ponadto. Już zdecydowanie wolę Dead Can Dance, Enyę czy też Arcanę. 5+/10

EDIT: Albo nie gwoździe. Dam Agressivę 69.
You Know My Name - 2009-06-05, 21:35
:
Agressiva 69 od Spella. Taki electrock, czasem na wyrost nożna nazwać go nawet industrialem. Dla mnie trochę zbyt czyste brzmienie, brak szumów, noise'u wszelakiego osłabia industrial, który dla mnie powinien mieć brudne brznmienie. Tekst z jakimś przesłaniem, niestety nie udało misię go znależć. Całość przypomina mi twórczość Sweet Noise, co nie kojarzy mi się dobrze, ale na wyższym poziomie. W zasadzie można, ale po co?? 5/10

Wszystkie ZBoki na Kombajny
Mogget - 2009-06-06, 12:26
:
KDZKPW :) Dziwny twór muzyczny, który bardzo lubię. Ciężko interpretować mi tekst, który zdawać by się mogło jest pełny niedorzeczności, jednak taka już jest muzyka Kombajnu, przy każdym kolejnym przesłuchaniu jakiejś piosenki, przed oczami pojawiają mi się inne obrazy i skojarzenia. Nie przepadam za elektroniką, jednak w przypadku całej "Lewej strony..." nie przeszkadza mi ona, gdyż całkiem przyjemnie uzupełnia się z gitarami i grającą w tle perkusją. Duży plus za świetny, trochę senny wokal Zagańskiego.
Jeśli ktoś ma ochotę oderwać się od rzeczywistości, gorąco polecam.


The Old Dead Tree
http://www.youtube.com/wa...feature=related
MrSpellu - 2009-06-10, 11:26
:
Cóż, nie ma to jak francuski melodic death metal :mrgreen: Dobrze, że przynajmniej goście śpiewają po angielsku bo inaczej mogłoby być hardkorowo (jeszcze nie słyszałem francuskiego w tej konwencji, bo hip hop jest paskudny XD ). Ogólnie bardziej mi podchodzi zamieszczone ciut wcześniej Arch Enemy, babka tam jak zapoda growlem to mleko kiśnie ;) To co teraz leci podoba się mojej kobiecie, czyli nie może być dobre (też dobre kryterium :mrgreen: ) Ogólnie utwór nie jest zły, tylko te semigejowskie chórki, normalne wstawki i growl tak średnio się ze sobą komponują. Instrumentalnie obleci. Da się posłuchać, Bienvenue Satan! :mrgreen: 5/10

Rats, rats, rats, rats, rats, rats, rats!!!!!
BitterSweet - 2009-06-12, 20:48
:
Masakrito, aż ciary przejeżdżają po plecach walcami z kolcami. :D
Głosik taki wysokawy ogólnie, ale do tego utworu pasuje idealnie. Świetny szczurek!
Chciałabym zobaczyć na żywo, bo to musi być naprawdę show.
Idealne zgranie melodii i wokalu oddaje atmosferę historii. Rats, rats, rats in the walls. Taki psychodeliczny chaos. To jest mega poruszające.
10/10

Przypomniało mi utwór Mansona (co do oddawania atmosfery) dlatego daję. Oczywiście proszę nie doszukiwać się więcej wspólnych cech. xd

http://spider753268.wrzut...is_is_halloween
Gand - 2009-06-13, 00:04
:
O, kiedyś już to oceniałem, chyba na Bramie Światów. W każdym razie - fajny kawałek, tym bardziej, że z naprawdę fajnego filmu (o ile ktoś lubi Burtona - ja lubię). Profesjonalnie zagrany, co do wokalu mam zastrzeżenia, zapewne dlatego, że moim zdaniem Manson nie umie śpiewać i ciągle mam go za miernego muzyka, którego popularność wzięła się głównie z jego imidżu. Co nie zmienia faktu, że w przypadku tego utworu moja niechęć musiała skapitulować, dobra rzecz.
8/10

Ostatnio dużo tu dziwnych rzeczy, czas na trochę solidnego rocka
Monster Magnet - See You in Hell
You Know My Name - 2009-06-13, 00:06
:
Monster Magnet - See You In Hell. Mój pierwszy świadomy kontakt z MM i od razu olśnienie. Idealna równowaga między glamem, brzmiącym dla mnie jak wjazd do roziskrzonego Las Vegas (klawisze) a solidną dawką stonera, rocka (whatever...), czyli sekcją. Wszystko okraszone świetnym wokalem (tutaj brzmiącym dosyć czysto). Najprawdopodobniej z powodów sentymentalnych to mój ulubiony kawałek MM (choć album Powertrip nie jest najlepszy, w sumie dosyć nierówny). Zawsze będą mi się kojarzyć jako kapela wplatająca perfekcyjnie wyważoną dawkę klawiszy pośród innych rockowych wykonawców. Total: 9,5/10

A teraz coś z zupełnie innej beczki: http://leon19833.wrzuta.p..._polak_-_sztorm
MrSpellu - 2009-06-17, 13:08
:
Sidney Polak, Sztorm: Cóż, za muzyką gościa nigdy nie przepadałem, a od niektórych radiowych hiciorów do dzisiaj mnie mdli. Ta piosenka muzycznie też nie jest jakaś zajebiście rewelacyjna ale tekst faktycznie niezły. Konwencja melodyczna pasuje do tekstu ale jednak ciągle trochę drażni moje uszy. Na dłuższą metę raz można przesłuchać i ma się już dość na kilka miesięcy ;) No chyba, że się ją puści na jakiejś zakrapianej imprezie gdzie ilość spożytego alkoholu niweluje wszelkie dyskomforty dźwiękowe. Z mojej strony 3+/10.

Utwór, który obrazuje moje dzisiejsze samopoczucie :)
Procella - 2009-06-19, 10:34
:
Jak to Waits - cudnie dołujący. Jest w tym kawałku coś bardzo wciągającego, wręcz hipnotyzującego. Zwłaszcza wokal w końcówce rozwala. Potężny ładunek emocji. Dobrze się tego słucha w połączeniu z warstwą wizualną - gestykulacja i mimika Waitsa robią tu równie duże wrażenie, jak jego głos. Wcześniej tego nie widziałam, znałam tylko muzykę.
10/10


Ode mnie - Babe Ruth "Black Dog"
http://www.youtube.com/wa...3D6DEC&index=85
BitterSweet - 2009-06-28, 09:45
:
Hmmm. Ciężkawe, smutnawe, na doła idealne, potrafi pogłębić ranę w sercu i doprowadzić je do szału z rozpaczy, o tak! A wokal potrafi rozerwać duszę!!! Ale mnie nudzi. Nudzi, nudzi, nudzi. Zaprawdę niby wirtuozeria, niby fajne gitarki, czadująca perkusja, a tak naprawdę nic z tego nie wynika, nie rusza mnie to, ni parzy, ni ziębi. Ot, taki sobie show. W ogóle jakoś nie przepadam z starymi bandami i muzyką lat '70.
Ale może to wina mojego dobrego humoru. Albo ssącej jakości?

Ode mnie coś z energią i przytupem. Kochamy surowe syntezatory.
http://w208.wrzuta.pl/aud.../02_tancz_dalej
Caesar - 2009-06-30, 09:31
:
Słabe :mrgreen: . Uwielbiam new romantic i w ogólę syntezatorową wiochę, ale to w zamierzeniu miał być chyba taki niby retro oldschoolowy pop - i mnie to nie wchodzi. Ostatnie co chciałbym robić przy tej muzyce to taniec. Ja rozumiem, że to taka koncepcja i w ogóle, ale samo wykonanie mi się nie podoba.
Na plus mogę zaliczyć:
- głos wokalisty, trochę mi się z Tede kojarzy.
- Maniera trochę wymuszona, ale niech będzie, że też plus.
- Kawałek jest krótki.
Na minus:
Reszta.

When the Rain begins to fall
Gand - 2009-07-06, 20:19
:
No dooobra... Wsłuchałem się i to kilka razy, ale nie mogę powiedzieć, żeby kawałek jakoś szczególnie do mnie trafił. Sympatyczna muzyka do pogibania się (o ile ktoś takie rzeczy praktykuje :P ) na boki, ale nie powaliło mnie. Trzyma standardy - moim zdaniem wysokie - ówczesnej muzyki popularnej, która na łeb na szyję bije tę dzisiejszą. Czasem mój ojciec w ramach odmiany od łojenia na cały regulator heavy metalem wyciąga takie sympatyczne starocie. Nie ocenię bo trudno mi wystawić jakąś jednoznaczną notę, zwłaszcza, że raczej nie do końca siedzi w moich klimatach. ale może być. ;)

Nick Cave - Bring it on

ok, widzę, że Nick Cave was nie rusza, no to coś do wyboru

Faith No More- I Started a Joke
MrSpellu - 2009-07-10, 14:51
:
Nick Cave. Gościa lubię i tu też bez wyjątku. Przyjemne granie, przyjemny głos, przyjemny tekst i brzmienie czyli wszystko co mi się u tego wykonawcy podoba. Budzi pozytywne skojarzenia i naprawdę nie wiem co mógłbym zarzucić tej piosence. Po prostu podoba mi się. Nie powala na kolana ale chętnie przesłucham pod rząd i kilka razy. Fajne przyspieszenie tempa na końcu. Ogólnie cacy ;) 8/10

A taki ciekawy cover ;)
Romulus - 2009-07-10, 18:24
:
Perpettuum Jazzile - Africa.

Cover Toto. Początkowo myślałem, że prolog to ma być pożar w buszu :) Potem przerodziło się to w świetną burzę :) Taki specyficzny Bobby McFerrin pomnożony przez kilkanaście (kilkadziesiąt) osób. Kiedy zaczęli śpiewać zrobiło się jednak poprawnie. Ode mnie: podoba mi się bardziej niż oryginał, Toto nie trawię. Mimo to jednak jest to poprawne wykonanie klasyka pewnej epoki. Odpadliby w "Mam talent", ale mogliby uświetniać imprezy towarzysko - biznesowo - branżowe. Reasumując: sympatyczny kawałek, ale poprawny i nie zapadający w pamięć. Największa zaleta: nie wykonuje go ten irytująco manieryczny Toto. Gdyby nie burza - olałbym jednak.

Ode mnie kawałek, który mnie miażdży od jakiegoś czasu. Utwór pochodzi z repertuaru Toma Waitsa, ale nie potrafię z pewnością stwierdzić, że to on śpiewa. Był wykorzystany jako open credits do drugiego, genialnego sezonu THE WIRE: http://w723.wrzuta.pl/aud...own_in_the_hole
You got to help me keep the devil down in the hole Ołł... jeeee........
MrSpellu - 2009-07-11, 15:29
:
Tom Waits, Way down in the hole. Mhm, kawałek z Frank's Wild Years. Osobiście z tej płyty wolę Temptation ale Way down in the hole też daje radę. Monotonna ścieżka melodyjna, "biały" blues i przygnębiający tekst. Jestem bezkrytycznym fanem Waitsa
(ej, no co ty?! :mrgreen: ) ale spróbuję napisać co mi się nie podoba w tej piosence. Waits jak zwykle śpiewa z ekspresją, na swój sposób dość namiętnie, brakuje mi tu tylko jego "eksperymentów" z własnym głosem, charakterystycznych zawodzeń (aczkolwiek przeciąga :) ) i w sumie na tle innych jego piosenek ta zalicza się do kategorii tych "poprawnych". Co nie jest aż taką straszną wadą. Pierwsze jego płyty były bardzo poprawne. Mają swój specyficzny klimat drinka w samotności. Waits nie tworzy bezpłciowo tak jest też w tym utworze. Tu przypomina trochę zawodzenie zbitego psa. I ten wszechobecny smutek. Aż chyba muszę się napić :mrgreen: Ciekawą interpretację można znaleźć na koncertowej kompilacji Beautiful Maladies - The Island Years Moja mocno subiektywna ocena: 8+/10

Kate Bush
Ł - 2009-07-24, 22:58
:
Zjade ten kawałek, ale żyje czymś innym i poprostu wpadłem do tego tematu tylko po to żeby to tu wrzucić, i nic mnie na drodze nie stanie a napewno nie Kate Bush (nawet jej daleki daleki krewny Dżordż Dablju) CHOĆ PRÓBOWAŁA. Sorasy ale syntetyczność tego kawałka [sekcja] męczyła drażniła i mdliła mnie strasznie (ty możesz tego słuchac bez awiomarinu? TWARDZIEL), w kołko zapętlony bbit i do tego wokal, no niby coś tam się w tle dzieje ale nawet te yeee yeee yeee docierało do mnie jako geyyy geyyyy geyyy. No niby jest jakieś budowanie napięcia, ale dla mnie szczytowany kawałek tego utworu to jewst te miejsce skąd większość moich faworytów dopiero wyprowadza ciśnienie muzyczne. NUDA, chyba do puszczania na kacu tylko.

Do dupy, -0,0000000001 / 10


Mag_Droon napisał/a:
Monster Magnet - See You In Hell. Mój pierwszy świadomy kontakt z MM i od razu olśnienie. Idealna równowaga między glamem, brzmiącym dla mnie jak wjazd do roziskrzonego Las Vegas (klawisze)

NO JA CIE PRZEPRASZAM ale to nie są jakieś glamowe CASIO przyciski jeno rasowe HAMMONDY, masz jakieś zboczliwe skojarzenia.


moje, to tak chciałemw rzucić, bo normalnie rzuca mną ten kawałek MELVINS - BLACK STOOGES i specjalnie dla smutnego Ganda którego kawałków nikt nie chce oceniać (aktóry ma zakaz oceniania tego kawałka) pojawia się Patton któremu subtelnie i z jaką gracją przerywa facet transmitujący impreze.
MrSpellu - 2009-07-30, 08:36
:
Mocne. Od początku do końca (zwłaszcza początkowe napierdalanie w gary)... tylko ten koniec jakiś taki... Gitara przed „wejściem” Pattona ma jakieś znajome brzmienie. Goście robili coś wcześniej z Toolem? Jak pierwsza połowa kawałka cholernie mi się podobała to potem „improwizację” chciałem już wyłączyć bo mnie zemdliło lekko. Nadawałoby się to na podkład do jakiegoś Gabber techno. Oczywiście rozumiem, że heca cała dla jaj poczyniona ale i tak czuję taki jakiś niesmak, może po kawie? Podobała mi się pierwsza część, druga już nie. Ot, nic specjalnego. Ale ja się nie znam :P 5/10

APC
You Know My Name - 2009-08-12, 17:57
:
Trochę jak Ł, w głowie coś innego, ale zjechać łokręgu tak po prostu się nie da (IMO Kasi z Buszu także się nie da tak po prostu zjechać, ech te wspomnienia....).
Nie da się , ale.... niby cały kawałek jest naprawdę świetny (i wokal Keenana i "tólowa" muza) to tak naprawdę to jest numer pozbawiony jednej rzeczy, dla jednych mniej dla innych bardziej istotnej, oryginalności. Cała płytka Mer de Noms to chyba najbardziej 'tólowa' płyta APC. Trudno w takim razie to oceniać jako dziełko oryginalne, po prostu to jest Howerdael'owska wersja tego co na niego wpłynęło podczas współpracy z Toolem. Dla mnie spoko 7/10, mimo, że mało odkrywcze.

Ode mnie Cavalera Conspiracy - Sanctuary. Szczególnie od 2:30.
Po prostu thrash, nic więcej, ale i ani grama mniej.
Caesar - 2009-08-15, 19:06
:
Trochę nie ogarniam tego kawałka. Nie słyszałem go w płytowej wersji, bo jakoś zawsze mam coś ciekawszego do odsłuchania niż CC, ale mam nadzieję, że nie ma na nim tych wszystkich przeszkadzających momentów.
Pamiętam jak cieszyłem się, kiedy Soulfly wydał "Dark Ages". Nie byłem jedyny. Cholera, Sepultura to od trzeciej klasy podstawówki moja ulubiona kapela (kiedyś). Niespecjalnie byłem zadowolony z drogi, którą obrali na "Roots", a przez to co działo się dalej, po odejściu Maxa już zupełnie straciłem kontakt, z projektem Andreasa Kissera, już tylko siłą innercji nazywanym Sepulturą. "Dark Ages" to był taki powrót Maxa do zwykłego thrashowego łojenia - przynajmniej taki mi się wyadwał. Dzisiaj już mam trochę większy dystans do tej płytki. Natomiast w CC od razu węszyłem jakiś spisek.
Co do samego kawałka - bardzo fajny, cięty riff, brzmieniem przypominający "Beneath..."/"Arise", czyli trochę Slayerowy. Zwolnienie ok. 1.40 min też mi się podoba. Tylko Max już nie daje rady tak jak kiedyś. Już na płytach Soulfly brzmi tak, jakby się zapowietrzał. Nienawidzę takiej maniery - ciekawe, że na płytach Sepultury, jeszcze na "Roots" ryczy przekozacko. Plus doooobra motoryka ;)

Ode mnie Integrity - System Overloaded.

edit
widzę, że zastopowałem grę - to wrzucam coś innego:
http://www.youtube.com/watch?v=n7t7cGwN7_0
You Know My Name - 2009-08-25, 01:07
:
Wybrałem Integrity. Tak zwany Chart Kor. Czyli muzyka, której poziom trudności grania nawet mnie przedestynuje do bycia muzykiem. Nie mówię, że słuchać się tego nie da, bo riff & rytm i ze zwrotki i z refrenu jak najbardziej przyswajalne ale chyba jakoś mało odkrywcze. Całość (może poza zmanierowanym wokalistą) miłe, lekkie i przyjemne. Ale też daleko temu tworowi do wzorców jak S.O.D. Strona wizualna również jakś taka nijaka. Może jakiś absurdzik czy nonsensik by pomogły a tak to zasadniczo można tylko po co??
5/10

a mnie ogarnęła już jakiś czas temu Słabość Chwilowa
Caesar - 2009-08-26, 19:49
:
Nikt nie chce, to znowu ja ;)

Nazwa Pustki obiła mi się o uszy, więc postanowiłem sprawdzić, co to za muza. Ale jakoś niespecjalnie mi ten kawałek podszedł. Skojarzenia: Juvenalia, Pidżama Porno, Myslovitz, Pogodno, Czesław Śpiewa, Farben Lehre, Muchy, Maria Awaria. Czyli same negatywne.
Drażni mnie głos wokalistki i sposób śpiewania wokalisty - a już w zupełności jak śpiewają razem. Nie znam się na takiej muzyce, ani na śpiewaniu, ale chyba taka stylistyka wymaga jakiegoś warsztatu. Muzycznie też mi nie wchodzi, szczególnie ten syntezator.
Strasznie mnie zmęczył ten kawałek i z tego co sprawdziłem na youtube, nie jest to tylko chwilowa słabość tej kapelki.

3/10

ode mnie Get it On
(uprzedzam, to jest gwałt na dobrym smaku)
Romulus - 2009-08-26, 20:07
:
Caesar napisał/a:
ode mnie Get it On
(uprzedzam, to jest gwałt na dobrym smaku)

Słuchałem niedawno GREEN DAY i ich kawałka 21 Guns. Mało pawia nie puściłem - jeśli taki jest współczesny punk... Zresztą, punka nie lubiłem nigdy. Toteż zdziwiło mnie, że powyższy zespół to punk. Słoń na moje ucho nadepnął bardzo boleśnie :) Klip za to - ble... W sumie patrzyłem na te twarze i wydawały mi się oślizgłe, jakby spocone i odpychające. Czy to łapie się na estetykę punka? Za to muzyka mi się podobała. Bardziej surowa, niż wspomniany wyżej słodziutki i grzeczniutki utwór Green Day. Nie zaszczyci mojego odtwarzacza i gdyby klip był inny, albo nie byłoby go wcale - podobałoby mi się bardziej. Może to rzeczywiście punk: obraz postponujący muzykę i dodający "odrzucającego" charakteru, aby nie stała się zbyt masowa i popularna, a pancury mogły pozostać awangardowo wyniosłe?

Ocena: utwór taki, jak ten znacznie poprawiłby jakość Eski Rock: mniej Green Day więcej tego.

Ech, ode mnie coś leciutkiego, w letnich, urlopowo rozlazłych klimatach:
http://www.youtube.com/watch?v=jvQgBrQnqzk
You Know My Name - 2009-08-26, 20:31
:
Chciałem ocenić NaziPenis ale się nie wyrobiłem.
Cóż, pozostaje Pani (zespół) o co niecio pretensjonalnej nazwie ;)
Utwór na poziomie, spokojnie można go sobie wyobrazić jako numer wiodący w Bondzie. Świetny delikatny jazz/trip-hop. Bardzo dobrze brzmiące i smyczki i instrumenty dęte, elektronika nie narzuca się i nie deformuje zbytnio kawałka. Pani na wokalu brzmi smakowicie, dokładnie tak jak lubię. Numer przywodzi na myśl głęboką noc, zadymiony pub i klejące się powieki. Bez trudu można go sob ie wyobrazić w wykonaniu kameralnego składu jazzowego (choc może przerobienie na bossa novę byłoby jeszcze bardziej relaksujące? Nie wiem). Tak czy inaczej jest smak (na wakacje). Urlopowe 7,5/10.

Ode mnie polski lajcik
http://www.youtube.com/watch?v=sw5i0kxnX1E
Caesar - 2009-09-06, 19:47
:
Skoro nikt nie komentuje, to ja coś napisze ;)
Maria Peszek to dla mnie taka Masłowska polskiej muzyki i chyba nie bardzo kumam konwencję. Jak słyszę w radio kiedy kładę się spać, to zakładam głowę na poduszkę ;) Ten kawałek jest w sumie lajtowy, kojarzy mi się z takim polskim popem, który jakiś czas temu był popularny i nawet bardzo mi nie przeszkadzał, "wymienie ciebie na lepszy model..." lalala czy coś tam, albo np. Goya. Tylko o ile pani wokalistka Goya albo Kasia Klich (HA! przypomnialem sobie) dyspowały całkiem niezłymi umiejętnościami, a producenci lub muzycy mięli jakieś tam pomysły na aranże, Maria Awaria chyba stara się braki obydwu tych rzeczy ukryć za parawanem rzekomej niezależności. Chyba nie przekonam się do takiej muzyki: max 5/10 ;)

Eldo - Granice
You Know My Name - 2009-09-06, 21:40
:
Caesar napisał/a:
Eldo - Granice
Tego pana jeszcze pozytywnie nie kojarzyłem a tu taka ładna piosenka z tekstem.
Więc tak: ogólnie to numer jakich wiele. Ani przechodzący jakieś limesy tekstem, podobnie gada wielu tfurców z kręgu HH. ani bity nie kładą mnie na deski, ale całość jakoś tak do mnie trafia. Jak połowa kawałków, która ma być przestrogą dla osiedlowych silnorękich, aby nie przegięli.
Ale cóż, mimo całych starań, do większości targetu trafia kolo z gun'em z drugiej wersji video. A może nie do większości a wtedy mości Eldo szacun po całości.

Jak to HH, jak mam smaka to 7,5/10, jak nie to najwyżej 6/10, ale dziś mam.

Ode mnie naprawdę silna dziewczynka
Gand - 2009-09-11, 03:42
:
Chciałem na szybko ocenić i wrzucić swój kawałek a tu widzę Magu, że trochę ambitniej pojechałeś. :P No ale ok, spróbujmy się.
Szczerze mówiąc kawałki takich zespołów (twórczość Can znam... właściwie to nie znam, poza jakimiś pojedynczymi nutami i opiniami ;) ) jest dość trudna do ogarnięcia. Patrząc na ich ilość wydanych albumów od razu przypomniało mi się, jak próbowałem podchodzić kilka razy do Blues Oyster Cult, też dla mnie nie do ogarnięcia w całości.
No ale do rzeczy. Sam początek nie do końca chwycił mnie za serce, ale od momentu gdy do akcji wkracza gitara robi się stopniowo coraz ciekawiej, kawałek powoli nabiera rozmachu i charakteru.
Ostatecznie przekonałem się po trzeciej minucie, gdy gitara zaczęła wygrywać oszczędne, bluesowe dźwięki a zaraz po nich ciekawe i nietypowo połączone akordy.
Do pełni szczęścia zabrakło mi jakiegoś, za przeproszeniem, pierdolnięcia pod koniec - czegoś, co zaskoczyłoby słuchacza. Ale to zarzut (jeśli można go nazwać zarzutem - raczej czepialstwem) naprawdę drobny. Świetny utwór, przesłuchałem go jakieś 5 razy nim napisałem tego posta i ani przez moment nie odczułem znużenia. Jest w nim coś hipnotyzującego.
8,5/10

Moje:
The Mars Volta - Wax Simulacra
MrSpellu - 2009-09-13, 17:23
:
Z tego co mi pokazują i z tego co teraz widzę to jest to zespół tak popierdolony, że aż fajny :mrgreen: Słabo stoję z ich znajomością ale chyba tylko z lenistwa nie zassałem więcej ich twórczości, bo co kto mi ich puści to bezwzględnie mi się podoba. Tak jak w tym przypadku, lekko poshizowany wokal, soczyste brzmienie sprzętu grającego i bardzo pozytywna moc bijąca z wykonywanego utworu. Krótkie i treściwe. Jak frankfuterka. Szczerze, podoba mi się. 7+/10

Laibach
Caesar - 2009-09-14, 11:29
:
Laibacha po prostu muszę ocenić ;)
Po prostu uwielbiam tych kolesi. Co prawda lubię bardziej ten najwcześniejszy, jeszcze mocno post-punkowy okres działalności, ale "In the Army Now" to esensja nowego stylu Laibach i ten styl jaknajbardziej mi wchodzi. Trudno mi w ogóle znaleść w świecie muzyki jakiekolwiek porównania. Trudno mi znaleść porównanie w świecie ogólnopojętej popularnej sztuki. Jest w nich coś wyjątkowego. Może to, ze przed nimi po prostu nikt nie robił takiej muzy, a ich naśladowcy nie dorastają im do pięt. Może to, że świetnie operują kiczem i rozdmuchaną epickością, której chyba w żadnym innym projekcie bym nie zdzierżył, a tutaj jest wystawiona na pierwszy plan. Te chóry, beacik w stylu wczesnego techno, beznamiętny głos Milana jako kontrapunkt. AAAAAARGH!

Bad Brains - Sailin' On
MrSpellu - 2009-09-23, 09:37
:
Bad Brains - Dzikie takie. Raczej prosta i nieskomplikowana sieczka. Nie jestem jakimś wielkim koneserem punka ale czuję, że to taki trochę średniak jest. Ani wokal nie porywa ani linia melodyczna, ani nic. Da się posłuchać, możliwe że inaczej bym to odebrał na jakiejś imprezie lub na koncercie. Tak jednak do posłuchania przy kompie -średnio. Krótkie to i jednorodne, może końcówka jest jeszcze fajna. Nie wiem co i jak więcej tu ocenić: 5+/10

Na fali tematu, ponownie Laibach - Volk - Anglia
Caesar - 2009-09-24, 17:31
:
Hehe, zawsze mnie dziwi, jak różny może być odbiór tej samej kapeli czy kawałku przez dwóch ludzi. Dla mnie Bad Brains to byli zawsze bogowie hc-punka, a Ty piszesz, że średniak - tak samo "Sailin' On" porwał mnie od razu, po prostu nie mogłem oderwać się od głośników ;)

A w temacie:

Spokojnie mogłeś dać teledysk z tuby, bo chyba był. Obok "Izraela" (czy tam "Ysraela", nie chce mi się sprawdzać) chyba najlepszy kawałek na płycie. Skrzypeczki na początku nadają taki beztroski nastrój, który zaraz burzy dubowy beat i konspiracyjny szept Milana. Ale miażdży dobiero końcówka refrenu zaśpiewana na melodie prawdziwego hymnu. No i sama śpiewana wysokimi głosami końcówka. No po prostu +LAIBACH+!!!!!!!11!jeden.

after edit:
Bad Religion - You!
Gand - 2009-10-02, 18:00
:
Fajny kawałek, mój ojciec jest fanem Bad Religion, ma nawet tę piosenkę ustawioną jako dzwonek w telefonie. ;) Czadowe, z fajną melodią, chwytliwe, takie do potupania nogą i posłuchania 2-3 razy. Dobrze, że nie za długie, bo byłoby męczące. Z tego co pamiętam jeden z dwóch najlepszych kawałków na płycie z której pochodzi. W większej dawce jednak taka muzyka jest dla mnie ciężka do przełknięcia, choć raz na jakiś czas w małych porchacj - czemu nie?

Muse - Uprising - coś z nowej płyty Muse.
Procella - 2009-10-08, 09:59
:
Czy przypadkiem nie zacytuwali to jakiejś starej piosenki? Pojawia się w tym utworze motyw, który chyba słyszałam, tylko źródła nie mogę skojarzyć...

Sama piosenka - całkiem znośna, choć wielbicielką Muse raczej po niej jak nie byłam, tak nie będę. Podoba mi się to fajne, "kosmiczne" tło. Cieszy, że nie boją się dać dłuższej instrumentalnej wstawki, a nawet solówki, w dzisiejszej muzyce nie jest to takie oczywiste. Ogólnie rzecz biorąc - zgrabny, chwytliwy, dobrze zaaranżowany kawałek. Miły dla ucha, może się podobać. Może nawet będę do niego czas od czasu wracać - ale wielkiej miłości z tego nie będzie.

6,5/10

Moja propozycja:
St Vincent - "Actor Out Of Work"
http://www.youtube.com/watch?v=AZW9NYX6JZA
MrSpellu - 2009-10-09, 16:11
:
Oj, chyba sobie zassam cały album. Bardzo lubię kobiece granie/śpiewanie. Utwór bardzo mi się podoba, głównie ten trochę "rozmyty" głos wokalistki. Przyjemny jest też podkład muzyczny, zwłaszcza pod sam koniec piosenki. Kawałek jest krótki, a szkoda - ale mam ochotę przesłuchać raz jeszcze i jeszcze raz i jeszcze raz. I chyba faktycznie poszukam na necie. Dobre. Zajmie mi kilka dni. 7/10

A teraz coś stareńkiego i zazwyczaj nie w moim klimacie. :freak: I ten teledysk :mrgreen:
You Know My Name - 2009-10-17, 11:31
:
Procella, może to motyw z Sing for Absolution się przewija?

Beastie Boys - Intergalactic od Spella. Tiaaa, dla mnie absolutne mistrzostwo HH. Uwielbiam gości od zawsze. Świetna technika słów cięcia-gięcia, wspaniały flow. Bity też mi podchodzą.
A do tego jak zwykle zakręcona strona wizualna, firmowy image rapujących gości z Ministerstwa Dziwnych Kroków. Tutaj dodatkowo polewka z kultowej Godzilli.
Świetny przykład, że nie trzeba co roku wydawać nowej przebojowej płyty aby być zawsze na topie.
Dla mnie na luzie 8,5/10.

Ode mnie My Boy Hermano ( mój ulubiony John Garcia na wokalu).
MrSpellu - 2009-10-23, 15:08
:
Nie wie czemu ale samiuśki początek mnie tak jakoś przyniechęcił do ocenianego utworu. Aż wszedł wokal i „linia melodyczna”. Kurka siwa. Faceta mógłbym słuchać i słuchać, a potem jak jeszcze wchodzą QotSA-owskie nuty [Czy raczej Kyuss-owskie (2:10) ;) ] to już zupełna jazda. Co mi się podoba? Jak wspomniałem, naprawdę super wokal oraz wykopiasta energia w kulminacyjnym momencie. Aż chciałoby się pobujać przy tym. Jak tylko jakaś melancholia mnie dorwie to sobie pościągam. Daję 7 z duuużym plusem.

Coś naprawdę klasycznego :mrgreen:

A tu nieklasyczna alternatywa ;)

Do syna Józefa Cieślaka
Romulus - 2009-10-24, 14:48
:
Spellsinger napisał/a:
Coś naprawdę klasycznego :mrgreen:


Wybrałem Bogurodzicę.
Jak zwykle bywa przy pieśniach religijno - patriotycznych będących skarbami kultury - nie da się ich słuchać bez bólu głowy. Czasami dopada odruch wymiotny jak przy Rocie, ale Bogurodzica to jednak stopień wyżej od tamtej przyśpiewy dla obsypanych łupieżem patriotów z przetłuszczonymi włosami. Kojarzy mi się ta pieśń (Bogurodzica) - jak być może większości moich równolatków - z filmem "Krzyżacy". Tamto wykonanie było lepsze, bo jakoś komponowało się z filmem. Takie oderwanie od obrazu budzi jednak moje znudzenie i zniecierpliwienie.

W klimacie wilgotnym i za mgłą - ode mnie boska Ella:
http://www.youtube.com/wa...607374&index=42
MrSpellu - 2009-10-24, 16:28
:
Romek, nie znasz się, takich tekstów już nie piszą :mrgreen:

Z całym szacunkiem dla kunsztu i talentu królowej muzyki, wolę zdecydowanie łagodniejszą wersję w wykonaniu Julie London. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to jedna z najpiękniejszych piosenek tamtych czasów. Ogólnie to ja mam zajoba na punkcie muzyki z tamtych lat. Naprawdę jedną z nielicznych dobrych rzeczy made in USA, to jest ichnia muzyka z lat 40' - 60'. Godzinami mógłbym słuchać the Inkspots, Fitzgerald, Sinatrę, Armstronga, London, Holliday i wielu innych. Ta muzyka jest dobra do wszystkiego, do relaksu - odpoczynku przy książce (w wannie!), do miłych chwil z bliską osobą, do pichcenia w kuchni, czy do pisania na kompie. Jest to jedyna muzyka jaką mogę wspólnie słuchać z rodzicami (za Nine Inch Nails, nie wiedzieć czemu, nie przepadają). Rozpisałem się ogólnie o muzyce, a powinienem o piosence. Jest ona ciepła, przyjemna i sprzyja zamyślaniu się. Genialna by puścić ją wieczorem po kolacji przy świecach i zatańczyć z ukochaną, obowiązkowo przy zapalonym kominku. 9/10 (Wersja Julie London ma u mnie 9+)

Julie London Moja ulubiona piosenka, zaraz po Shore Leave Waitsa.
Kruk - 2009-10-26, 20:01
:
Co mogę powiedzieć o utworze zaserwowanym przez Spella.Na początek powiem iż jest to kawał dobrego jazzu.Pani London ma wspaniały wokal ,który sprawia że słuchając jej głosu można się zatopić w fotel.Utwór kojarzy się mi z eleganckim lokalem w Chicago lat 30'.Przy stolikach siedzą panie ubrane w piękne suknie,a panowie prezentują swoje garnitury.Do tego czerwonawa tonacja dekoracji lokalu i scena skąpana w półmroku,przecięta jedynie pojedyncza wiązką światła padającą na śpiewającą panią London.
Melodia jest bardzo przyjemna dla ucha.Łagoda,stonowana ale z charakterem.Jak powiedział Spell można przy niej czytać,gotować a ja pokusiłbym się nawet o stwierdzenie iż można zatańczyć tzw. "wolny".
Utwór w szkolnej skali 6 oceniam na 5 za wspaniały wokal który wtapia i roztapia słuchającego jak masło,oraz melodię która dopieszcza niczym cukier.

Fotografia ode mnie dla was.
batou - 2009-10-27, 22:07
:
Jestem o jakieś 15 lat starszy niż grupa docelowa słuchaczy, w których panowie celują ze swoją twórczością, więc tej głębokiej charakterystyce problemów trapiących młodzież w USA i odegranej w stylu idealnym dla największych stacji radiowych w Polsce dam mocne 1+.



Björk – Hunter
You Know My Name - 2009-10-27, 22:49
:
Björk – Hunter.
Uwielbiam kompozycje tej pani. Od pierwszego odsłuchania (i obejrzenia) Human behaviour. Nie ma mocnych na Islandkę.
Hunter to piękny marsz z budującymi nastrój niepokoju smyczkami, w tle przewija się jakiś temat puszczany od tyłu (tak brzmi przynajmniej). Wszystko okraszone wokalem, przebogatym wokalem. Zawsze jak słucham Bjork, to mam wrażenie, że śpiewa ona w kompletnie nieznanym sobie języku a tekst ma opanowany jedynie odtwórczo, pamięciowo jako dżwięki nie niosące żadnych znaczeń.
Jak zwykle niebanalna strona wizualna, tym razem spod skóry andrygonicznie stylizowanej Bjork (trochę zrobionej na cyborga) wyłania się drapieżnik.
MJODZIO.
8/10

Ode mnie moje pierwsze zetknięcie z Kyuss i wokalem Johna Garcii: http://www.youtube.com/watch?v=1aAdYpv7zE4
Dark23 - 2009-11-03, 14:00
:
Kyuss Gardenia

Ten utwór co Mag_Droon, zapodałeś ma bardzo ciekawy klimat muzyczny nie jest to bardzo ciężkie granie, ale przyjemnie i łatwo wpada w ucho :b sam swego czasu lubie posłuchać coś lekkiego i przyjemnego. Także ten utwór mi się podoba wokal też całkiem przyjemny dla ucha. Także jeśli chodzi o moją ocenę tego zespołu i ich muzyki to moja ocena jest następujaca :

8/10 i zachęcam do posłuchania ;) :b brawo Mag_Droon, chyba sobie poszukam tej kapelki ;)

Ode mnie : http://www.youtube.com/watch?v=WN8AVsWFxv0

tylko bardzo bym prosił o konkretne zapoznanie się z tym utworem i szczere opinie ;)
Kennedy - 2009-11-03, 16:32
:
Dobra... Przesłuchałem uważnie i opinia jest taka, że jest kiepsko. Męczące, monotonne, rytmiczne mielenie na gitarze, plus podporządowana temu sekcja. Kilka przyspieszeń i jakieś giatrowe zawijasy to jednak za małe urozmaicenie. Cięzko mi dobrze ocenić ten kawałek od strony technicznej, ale dla mnie jako laika jest po prostu nudny. Jedyne co mnie jako tako zaciekawiło to wokal, growlujące kobiety to rzadkie zjawisko raczej i trochę groteskowe, ale tu się nawet broni. W tym sensie, że pasuje do całości.
Wnioski: kawałek może i poprawny od strony wykonawczej, ale jako taki kompletnie niestrawny. Lubię cięzkie granie, ale zdecydowanie nie w takiej formie. 4/10

Ode mnie mała wycieczka w odległą o 45 lat przeszłość, jako że się ostatnio zakopałem w latach 60-tych i nie mam póki co zamiaru stamtąd wyłazić:
Jefferson Airplane - Run Around
Kruk - 2009-11-04, 14:25
:
Tak.Kojarzy się mi bezprecedensowo z latami 60 tymi w Wielkiej Brytanii.. coś jakby na wzór Beatlesów.Sama melodia jest dla mnie nudna,w tle plumka gitara a osobiście lubię jak słychać gitarę.Chyba słyszałem tam marną próbę solówki od 1:45 do 2:00 ? Wokal typowy na lata 60.
Generalnie ta piosnka może i ma urok ale dla ludzi którzy pamiętają tamte lata i którzy lubią wracać do tamtej dekady ale .. mnie nie podchodzi.Jest nudna jak falki,bez wyrazu i charakteru.ALE to tylko moja opinia.

Ode mnie kawałek słynnego zespołu rockowego Cisza i Ogień ( o ile większość piosenki może się wydać nudna to ostatnie 3 minuty są nieziemskie.. )
Ł - 2009-11-04, 18:27
:
Kruk napisał/a:
( o ile większość piosenki może się wydać nudna to ostatnie 3 minuty są nieziemskie.. )

Chyba chciałeś napisać że akurat ostatnie 3 minuty są nieziemsko nudne. Ktoś tam w komentarzach youtubowych się zachwyca tą solówką, ale to w istocie takie gitarowe pitolenie, nie w tym ani jakiegoś szerokiego pomysłu na, ani błyśniecia umiejętnosciami ani niczego czym możnaby sie jarac. W całych 9 minutach można się doszukać jakiś pojedyńczo fajnych pomsłów- ntyle ze większośc z nich jest męczona aż do znudzenia albo tonie w zalewie muzycznej popeliny spod znaku- ile możnna? Natomiast brzmienie instrumentów i miks bardzo ok. Kawałek ten utwierdza mnie w przekononaniu że Coma to zespół dla pretensjonalnych pseudogłębkich nudziarzy.

Dawno nie było łoiłoda w temacie //osochozi - http://www.youtube.com/watch?v=TfpYIPbrcdY
Ł - 2009-12-08, 23:43
:
ok widze że się boicie Voivoda to zmiana na inny klimat: http://www.youtube.com/watch?v=TBtFr4GnU4E
MrSpellu - 2009-12-09, 11:16
:
Łąki Łan - A podobno funk umarł :mrgreen: Foremniak mode on: Pierwsze co się rzuca w oczy to niesamowicie pozytywna energia panów muzyków i ta jakaś taka, brak mi słów, pasja. Tak. Pasja. Jesteście NIESAMOWICI. Foremniak mode off. Podoba mi się, goście są pozytywnie zakręceni. Coś a'la Pogodno gra Fochmanna. Wyrazisty bas, pokręcone teksty, fajne - taki trochę punkfunk :) Największy plus jednak za kostiumy. Zwłaszcza gościu w czarodziejskim kaszkiecie :DD

Fajna, fajna, taka małolatka. Tylko szkoda, że nie jest... e... chłopcem //spell 7/10 (w tym + za kostiumy)

Klasyka z lat 70'
Procella - 2009-12-09, 12:04
:
Du du dudu du du dudu... Będę to teraz śpiewała do wieczora. Nie lubię Cię :-P

Kawałek przyczepia się jak rzep i nie chce puścić. W sumie prosta sprawa, ale ze świetną melodią, fajnym riffem i odpowiednią dawką energii - więc się słucha. Wcale się nie dziwię, że uchodzi na najczęściej coverowany kawałek Bowiego, aż się prosi o to, żeby go grać i śpiewać.

Jednak lata 70. to był dobry okres dla muzyki.

8,5/10

Ode mnie coś współczesnyego - nowy Faith & The Muse:
http://www.youtube.com/watch?v=Oo4XYwG24cM
Stary Ork - 2009-12-19, 18:26
:
Zazwyczaj na dźwięk takich zapowietrzonych klawiszy mam dokuczliwy atak achondroplazji, ale tutaj akurat aż tak bardzo mnie nie rażą. Podoba mi się ucziwie zarabiająca na swoją wypłatę perkusja (bez finezji, ale za to z solidnym tempem), wokal co najmniej ciekawy (zwłaszcza pohukiwania w tle :mrgreen: ), nie z gatunku tych, co wywracają życie do góry nogami (Tori Amos jest tylko jedna :mrgreen: ), ale zostaje w pamięci. Podoba mi się. 4/6.

A teraz coś z zupełnie innej beczki.
BitterSweet - 2009-12-20, 11:46
:
Nie znam kompletnie wykonawcy, więc po nazwie i tytule piosenki spodziewałam się czegoś w stylu power metalu z krzyczącym kastratem. : d a tu zaskoczenie, hip-hop. Ogólnie nie moje klimaty. Jednostajna, depresyjna, kakofoniczna melodia z depresją i kakofonią pogłębioną przez wokal. Koleś zapiernicza szybko ze słowami, do tego jedzie taaaakimi metaforami, że trudno mi dużo zrozumieć, ale z tego co wykumałam, to w sumie tekst o dość ambitnym przesłaniu: codziennym życiu, violent clashu ludzików z władzą, nakazami (chyba że nie wykumałam dobrze). In plus: że skomplikowany tekst (:D), że jest elektroniczne, że ma dobry teledysk. Minus: ten utwór strasznie wkręca i poważnie, masakrycznie ryje mózg. Na dłuższą metę słuchanie tego mnie męczy. Mogłabym tego posłuchać w jakimś klubie/pubie, ale u mnie w domu na pewno nie zagości, bo by mi się zbytnio mózg roztopił.
BTW. Spodobał mi się też inny utwór "Pigs". Dobra melodia, dobre instrumenty. Ale też zbytnio wkręca.

8/10

http://manka161.wrzuta.pl..._-_better_to_be Ode mnie lekko, łatwo i przyjemnie.
MrSpellu - 2009-12-20, 12:58
:
Warstwa instrumentalna jest przyjemna, lajtowa i całkiem fajna. Takie śjakieś plumkanie, śjakiś szumek, elektro dźwięki w tle. Tak trochę pod chillout podchodzi. Trochę kojarzy mi się to coś z MGMT. Efekt psuje wokal jak z Savage Garden czy czegoś takiego. Mam co prawda miętkie serduszko, ale raczej nie niewieście - więc ten Pan mnie nie zwilża. A takiej wokalnej gejowszczyzny dawnom nie słyszał. Raczej jestem na takie se, może być: 4+/10, + za podkład.

Coś dla fanów Quentina T.

Podkręćwa basy :mrgreen:
You Know My Name - 2009-12-22, 00:35
:
To coś od Spella - początek obiecuje wiele, gitarka wporzo, jakieś szumy w tle. Już mi się zdawało, że będzie jakiś wypas. A tu wszystko popsuła orkiestra kameralna oraz partie gitary a'la Jacek Skubikowski. Rozumiem, to jako OST, gdzieś w tle akcji. Ale wrzucać to do oceny bez wizji.... Suabość y żauość. Max za to ode mnie to 2+/10.

A ode mnie coś z mojego podpisu: http://www.youtube.com/watch?v=6vn0PvvS1zs
Z dedykacją
MrSpellu - 2009-12-22, 10:45
:
Nie pamiętam bym ostatnio słyszał oryginał, ale cover w wykonaniu Nouvelle Vague jest po prostu świetny. Dlatego też kawałek In a Manner of Speaking kojarzy mi się głównie z ich interpretacją. Niby nic rewelacyjnego; miłe i delikatne plumkanie, nieprzeciętnie uroczy wokal... no... taka kolejna fajna pościelówa, albo przytulany chillout ;) In minus piosenki jest to, że na płycie są przynajmniej dwie dużo ciekawsze interpretacje, czyli Too drunk to fuck i Guns of Brixton. Ale i tak ocenię wysoko bo lubię NV :) 7+/10

Lonely Woman
Stary Ork - 2009-12-22, 20:57
:
Jak to było z tym podnoszeniem IQ przez jazz? Bo u mnie nie bałdzo widać skutki :mrgreen: . Kurde, Colemana próbowałem przyswajać lata temu, dzięki za przypomnienie. Ale wtedy trafiłem na takie jakieś porąbane hardcorowe free (odmiana jazzu pod względem przyswajalności analogiczna do drone :mrgreen: ), że nie wsiąkłem. Tutaj też free, ale w miarę przyswajalne. Solówki, solówki, solówki, pieprzyć swing, pieprzyć bop, wykopać z grobu dixieland i też pieprzyć, więcej przestrzeni dla solówek :mrgreen: . Zgrzyta to tak, że widzę paralele do stonera :mrgreen: . Nie jest to muzyka na każdą okazję, nawet nie jest to muzyka na wyjątkowe okazje, ale o drugiej w nocy (Jan Ptaszyn Wróblewski wciąż nadaje :mrgreen: ) wchodzi pewnie gładko nie przerywając snu. Muszę wrócić do Colemana. 6/10. Waaaaaaaaaaaaaaaaagh.


Klękajcie, narody
MrSpellu - 2009-12-22, 21:52
:
Gott im Himmel. Powiadam wam, ten link to przeżycie muzyczno-erotyczne :mrgreen: Jak tylko skończę zapędzać murzynów do porządków świątecznych, to odpalę mojego małego zasysacza i obowiązkowo zapoznam się z twórczością Joss Stone. Primo - zajebisty, a wręcz wykurwisty cover - lepszy niż oryginał, bez dwóch zdań. Secundo - co za głos... oh my... A finał, huh huh. Zakochałem się. Pani miażdży. Mówiąc słowami wieszcza: "Kurza dupa, na jakim zadupiu się wychowałem, że jeszcze jej nie słyszałem?!"
Po zapodaniu linka batonowi:
Cytat:

batou
qwa... też se zassam

Ode mnie: 10/10

Zmiana, poprzednie już było.
Dla mnie szok.

Romulus napisał/a:
No, do licha ! ! !

Me sorry :P

Romulus napisał/a:
Dlatego wolę wersję w wykonaniu Bono i wokalistki The Corrs

Jaja sobie robisz. Bono w tym kawałku zwyczajnie pieje. Ale tą dziunię zastąpiłbym laseczką z the Corrs. Fakt.
Romulus - 2009-12-22, 22:17
:
Joss Stone - jedyne co mi się w tym kawałku podobało to wokalistka: jej sukienka i jej nogi. Reszta mocno przeciętna, starsze koleżanki po fachu śpiewały tą pieśń tak, że naprawdę czuć klimat. A tu: wyszła fajna laska, pośpiewała i po sprawie. Zwróciłem uwagę tylko na jej uda....

Ale do rzeczy
El Tango De Roxanne - Moulin Rouge
Pisałeś coś o napięciu erotycznym? Man, tu jest tego tyle, że Joss Stone to przy tym wulgarna ulicznica. Erotyczne napięcie, pasja, emocje, ciary chodzą po plecach. Wściekłość, gniew, pożądanie. Dopóki ten kastrat nie zaczyna zawodzić. 9/10
:P

No, do licha ! ! !
Summer wine:
Vilek - pomalowany mężczyzna i ładna dziunia (polsko - korzenna). Wykonanie nawet strawne, w sam raz dla dwunastolatek, do których ta wersja jest chyba kierowana.
Dlatego wolę wersję w wykonaniu Bono i wokalistki The Corrs ( http://www.youtube.com/wa...feature=related ). W zasadzie, to ją bardzo lubię. Nawet bardziej, niż Nancy Sinatry wykonanie. Piosenka cudowna, często idąc ulica staram się zagryzać wargi, bo usta mi się same składają do śpiewania, kiedy moja empetrójka mi ją "zarzuci" na uszy. Nawet chętnie zatańczyłbym coś namiętnie do niej. I to na trzeźwo.

A ode mnie coś w skandynawskich klimatach. Długie, ale nastrojowe:
http://w215.wrzuta.pl/aud..._ultimate_tears
Ł - 2009-12-25, 13:52
:
początkoawe dmuchanie w rurę do klawisza przez ponad 2 minuty minuty nie nastawiło mnie własciwie a całkiem niecierpliwie, ale to chyba przez to że własnie przestałem słuchać bardzo rytmicznej muzyki. O wreszcie coś tam stuka i buczy. Rozkręca się. Ok 4 minuty już złapałem. Ale nie na tyle żebym nie przerwał żeby na chwile wrócić do uprzednio słuchanego kawałka. Jednak ten szybujący swobodnie saks i niuanse z tła nie potrafiły mnie zdominować. Dobra muzyka ale chyba trafiła na złego człowieka w złym czasie.

Moje: http://www.youtube.com/watch?v=Uh2iMTZEi3w
You Know My Name - 2009-12-27, 20:44
:
Mick Karn / Mustard Grapes : Love's Glove od Łaka - Wspaniałe. Mimo monotonii (a może z jej powodu). Bas wypas, świetne gitara, instrumenty perkusyjne i klawisze. Nie będę się silił na klasyfikowanie i opisywanie szufladki, w której to leży. Cudowna kompozycja "plumkająco - kląskających" dźwięków połączonych z efektami eletronicznymi i chórkiem w drugiej częsci kawałka. Koniecznie muszę się zapoznać z twórczością tego wykonawcy. Iealne tak do zasypiania jak i do przebudzanek.
8.5 / 10. Cymes.

Ode mnie trochę dobrego rockowego grania: Motorpsycho - Little Lucid Moments
Ł - 2010-01-16, 13:42
:
Przesłuchałem całe 20 minut ogarnuiając pookój... przez pierwsze 20 sekund, nawet fajny dynamiczny początek ale konkret zaczyna się na nastepne półminuty jedna gitara dziwuje sobie z harmonią a druga komentuje to. Niestety wokal zawiódł bynajmiej nie przez zawodzenie ale prezez swoją grzeczność, która nie pasuje mi za bardzo do tego co robią chociażby gitary. Ucieczki w kosmos i późniejsze przyspieszenia/hałasy/łomoty robią dobre wrażenie ale chyba same zapadają się pod swoją masą - tak się rozciągneły że już później niekoniecznie jarają. I znów pianie i spowolnienie - ziew... Pod samego koniec gitara zaczyna zgrzytać zajebiście to jest właśnie to co lubię w tym instrumencie. A nie to koniec, znowu łomocik poodobny temu z środka. O nie ale jak znowu wszedł wokal to wyłączyłem dość. Takie sobie.


Odemnie nieco dosadnej różowej muzy ~*
dworkin - 2010-01-17, 22:56
:
Boris - Pink
Nic szczególnie wielkiego. Mocny i prosty underground, przyjemny jako interludium między potężniejszymi (w sensie miodności) kawałami mięsa. Gitara uparcie i żmudnie dzierga swą linię, zaś perkusja idealnie sprawia się jako tło rytmiczne. Wokal, mimo że przeciętny, świetnie oddaje garażowego ducha utworu. Aż czuć smar stojący w rogu.

To teraz moja kolej: http://w779.wrzuta.pl/aud...crown_of_thorns
Gand - 2010-01-20, 01:46
:
Początek jakby wyjęty z ballad Guns'n'roses co niekoniecznie należy uznać za epitet. Problem polega na tym, że wstęp jest trochę zbyt długi - motyw muzyczny powtarza się raz za razem i słuchacz aż ma ochotę krzycznąć "ile jeszcze, do cholery?!". Bo choć motyw ładny, melodyjny i przyjemny dla ucha - to ile można?
Dalsza część opuszcza jednak loty; rozwinięcie pierwszej części moim zdaniem nie daje rady. Nadal jest wolno, ale tym razem po prostu nudno. Im dalej tym niestety słucha się gorzej. Nieodparte wrażenie męczenia buły towarzyszyło mi do końca słuchania kawałka i nawet udawane przyśpieszenie tego nie zmieniło. Przeciętniak - wyraźnie zabrakło oryginalnego i ciekawego konceptu na rozwinięcie niezłego początku.

EAGLES OF DEATH METAL - I Want You So Hard (Boy's Bad News)

EDIT

Ł napisał/a:
Sprawdź w słowniku co znaczy słowo "epitet" i dlaczego niekoniecznie nalezy go używać w znaczeniu w jakim go użyłeś.

Chodziło mi oczywiście o inwektywę; pomyłkę zrzucę na późną porę pisania posta.
Ł - 2010-01-21, 02:47
:
Ten kawałek wyrywa z butów, dosłownie. Prosty lejtmotyw rytmiczny i wokalna nnaracja Jessego zabawna w formie, wpada odrazu w uchu, tym bardziej że ciśnienie rośnie w trakcie i każdy z instrumentów gra intensywniej robiąc dziwną harmonię (jeszcze jakiś dęciak - trąbka? - dochodzi pod sam koniec. Fajna rycząca solówka gitarowa. No i sam klip który jest genialnie wyreżyserowany - no i Jack Black jako barman. Konkret.

Gand napisał/a:
Początek jakby wyjęty z ballad Guns'n'roses co niekoniecznie należy uznać za epitet.

Sprawdź w słowniku co znaczy słowo "epitet" i dlaczego niekoniecznie nalezy go używać w znaczeniu w jakim go użyłeś.


Moje: http://www.youtube.com/wa...feature=related
dworkin - 2010-01-21, 11:50
:
KONG - Tenfold Right
Kawałek przypomina raczej ścieżkę dźwiękową do jakiegoś filmu lub animacji. Na początku z niecierpliwością oczekiwałem rozwinięcia, lecz atak nie nastąpił. Motyw przewodni pozostaje praktycznie niezmienny. Od czasu do czasu (do trzeciej minuty) serwuje nam silniejsze gitarowe brzmienie, jakby zapowiadając nadchodzący przełom, by ostatecznie jednak powrócić do punktu wyjścia. Wraz z nastaniem trzeciej minuty muzyka staje się nieco bardziej agresywna, mimo że znikają basowe wstawki.

Nie porwało mnie to, ale się podobało. Utwór, przynajmniej ja to odczułem, jest bardzo sensualny. Cięższy rock z domieszką swingu daje wrażenie wyobcowania, bycia gdzieś na zewnątrz siebie.

http://www.youtube.com/watch?v=6AvUD114Fts
Romulus - 2010-01-22, 16:08
:
Joe Bonamassa - Sloe Gin
Miód. Połączenie bluesa i rocka aż prosi się, aby chwycić jakiegoś drinka w dłoń i zaszyć się w głębi baru i z jakąś melancholiją w sercu i oczach spoglądać przed siebie. Kiedyś ktoś opowiadał przy piwie o tym artyście, ale dopiero teraz dane mi było go usłyszeć. Podoba mi się, że nie jest to utwór będący tylko popisem wirtuozerii jak to się mi zawsze rzucało w uszy u Satrianiego. Choć gitara od początku nadaje ton i tworzy klimat utworu, to jednak wokal nie jest tylko dodatkiem, tworzy z nią harmonijną całość, a gdzieś koło 4.50 pojawia się jeszcze "przerywnik dopowiadający".
10/10 - dla moich uszu to ekstaza

Żałuję, że po takim klimatycznym utworze wrzucam rozrywkowy kawałek:
http://w841.wrzuta.pl/aud...tch_girls_go_by
MrSpellu - 2010-01-23, 16:20
:
To z jakiejś reklamy chyba było. Niemniej, całkiem fajny wakacyjny kawałek. Taki do posłuchania... gdzieś w tle. Nie wiem... w samochodzie, w kuchni, w sklepie, w radio. Obowiązkowo latem, bo tak ze słońcem się kojarzy. Naprawdę nie wiem co tu więcej jeszcze o tym napisać - krótkie, wesołe, nieskomplikowane - ba, wręcz proste jak konstrukcja cepa. Melodia nie powala, wokal chyba wygenerowany jakimś syntezatorem. Takie sobie "cuś". Odsłuchać i zapomnieć... do następnej reklamy ;)

Z cyklu ekstrema muzyczne
Raczej dla wytrwałych ;)
You Know My Name - 2010-01-23, 20:58
:
NEU! - Super16. Świetna rzecz. Kawałek z 1973, a brzienie jest na skroś nowatorskie. Dziś możemy powiedzieć, że na takich kawałkach wzorowały się kapele takie jak Sun O))) lub nawet Sleep. Sam utwór to eksperyment na bass i perkusję. Brakuje mi tylko trochę zmiany tempa, całość jest tak urozmaicone jak marsz regimentu zombie. Wg mnie odświerzające doznanie. 7,5/10.

Ja wrzucam coś co mam nadzieję wysłuchać na żywo: http://www.youtube.com/watch?v=A4gBzUwo6Iw
Gand - 2010-02-02, 13:23
:
Chociaż Archive podpada pod rock progresywny (czy chyba raczej neo? Szczerze mówiąc mam tutaj problemy z klasyfikacją), to jest to nurt dla mnie osobiście zwyczajnie nudny. Lubię rocka progresywnego w różnych wydaniach - od PF, poprzed Dream Theater, Neurosis jak mam okazję również bardzo chętnie posłucham, ale niestety, Archive totalnie do mnie nie trafia. Kawałek brzmi dla mnie jak 5 minut zmuły - zmulone intro, zmulony riff, znów zmulona zwrotka. Chyba jestem trochę za mało opeon mindowy, tudzież po prostu to nie mój sort muzyki. Jestem na nie.

dla kontrastu
The Dillinger Escape Plan - Mike Lizard

EDIT. Ok, nikt nie chce więc alternatywa:
http://www.youtube.com/watch?v=dzqNSAbE7Fo
Ł - 2010-02-21, 15:16
:
The Dillinger Escape Plan - Mike Lizard

ten wstęp jest nieszczególny, bo jego moc oparta jest na dęciakach, ale zaraz później zaczyna się dilingerowa matematyka, która jest po mojemu bardzo welcome. nonszalancko chromatyczne pianinko w 1.28 też śmiechowe. Chociaz rozumiem że użycie tych instrumentów jest wytłumaczalne, lokalową koncepcją kawałka, co oddaje teledysk. Wokal troszkę razi w tym swoim Mike Patton wannabe, zbyt naśladowczy i to zarówno w czystych partiach jak i krzykaniu. Ogólnie wrażenia pozytywne, choć Dilingerów w takiej formie traktuje bardziej jak ciakowstke, choć i tak bardziej przyswajalną w porówanniu do reszty ich dorobku.

ode mnie weteran: http://www.youtube.com/watch?v=NEjLJh7d_90
You Know My Name - 2010-02-25, 22:13
:
Iggy Pop od Łaka. Po piersze świetny bas w tle, reszta trochę jak w standardzie od Iggiego, perkusja zrywająca się tylko chwilami do galopu, gitary takie trochę ospałe., ale można to powiedzieć o większości jego utworów. No i wokal. Nie jest to apogeum możliwości, ale już taka leniwa maniera śpiewania (a może tylko melorecytacji). Na wieczór wybór świetny, ale na poranek bym go nie wybrał.
No i bardzo lubię go słuchać.
7,5 / 10

Ode mnie taki lajcik: http://w345.wrzuta.pl/aud...s_justice_remix
MrSpellu - 2010-03-12, 09:58
:
Skorzystałem z innego źródła, bo ten wrzutowy coś odpalić mi nie chciał. Któryś dzień z rzędu. Co do samego utworu, jakoś mi nie podchodzi. Ani ten remix nie jest jakiś rewelacyjny (po prawdzie to trochę kiczowaty i to w negatywnym sensie znaczenia tego słowa), ani oderwany z oryginalnego kontekstu wokal też nie powala. W sumie nie znam, nie kojarzę także oryginału, ale po tym remixie nawet nie chce mi się po niego sięgnąć. Powiem więcej. Te "klapki" w tle są wkurwiające. Jestem na duże nie. Very bad shit --_-

Odkrycie z jednego z ostatnich filmów - Funkadelic, Maggot Brain
Stary Ork - 2010-03-26, 09:50
:
Toś pan odkurzył starocia :mrgreen: . Zasugerowałem się nazwą i spodziewałem się czegoś bardziej kopulatywnego, a tu niespodzianka i psychodelia pełną gębą (już widzę kaprawymi oczyma duszy mojej stado zaprutych w trzy dupy grajków leniwie gibiących się w studio i pitolących to i owo z kretyńsko rozmaślonymi uśmieszkami na dziobach). Ale wkręca. Człowiek siedzi, słucha i tonie, łapy robią się coraz cięższe, powieki same opadają, pierwszoklaśny snuj. Nie na każdą okazję, ale np. na okazję pacyfikowania Zgrozy jak najbardziej. Dam 6/10, bo jednak idzie wiosna i trzeba czegoś z większym kopem.

Trzy akordy, darcie mordy.


EDIT: A może rozszerzyć konwencję do "Oceń dwa utwory powyżej"? //mysli
Ł - 2010-04-04, 11:39
:
Bardzo dobry pomysł z tym oceń dwa utwory, zdaje się że nawet mój był w oryginale. ;] Przede wszystkim daje 2 opinie na temat jednego kawałka (czasami skrajnie się różniące), ogranicza prawo dżungli które wyznają niektórzy "Ty zjechałeś mi kawałek to ja zjadę Tobie" itp. Wada jest to że nieco spowalnia zabawę, no ale komu się śpieszy?

Funkadelic - Maggot Brain

Prosta główna melodia, bardzo prosta perkusja z nałożonym daleyem i solo a'la Hendrix w melancholii- dobry wkręt na pierwsze 5 minut kawałka. Później w zasadzie to samo tylko w większym kombinowaniem w tle i z tym samym skutkiem - zajebistym. Wyczucie solisty jest w stanie zaaobsobować słuychającego tak by nie patrzył ile czasu do końca zostało, a całość elementów tworzy atmosferę z snu. Zdecydowanie akurat ten kawałek Funkadelic bierze mnie w 100%.

Motörhead - You Better Run

Nienapierdalający a niesamowicie rozbujany kawałek w swojej prostocie, o zdecydowanie bluesowym charakterze mimo obkurnego motorowego brzmienia całości - napewno nie bez wpływu na całości jest subtelnie wmiksowane w trzeci plan pianinko. Gitara gra a Lemmy, o którego rozpoznawalnym zawsze głosie nie trzeba pisać, robi sobie proste akordowe pochody na przesterowanym basie. Jako wieloletni fan Motorheada, kupuje to bez reszty, bo LEmmy w każdej konwencji pokazuje że wie o co chodzi.

Odemnie, cytując jeden z komentarzy i love how Don just steps up and makes the audience his bitch right from the start.
MrSpellu - 2010-04-07, 21:04
:
Motörhead - You Better Run. Dobre, dobre. Podoba mi się zwłaszcza ten zryty i jednocześnie chropowaty wokal oraz wpadająca szybko w ucho linia melodyczna. Wszystko jest na swoim miejscu, a prostota wykonania w tym wypadku jest niepodważalnym atutem. Z niekłamaną przyjemnością zapuszczam drugi raz i pewnie będę wracał. Fajne, fajne. Wyjebane w kosmos.

Don Ross - Afraid to Dance. Nie powiem, robi całkiem niezłe wrażenie. Wiele powiedzieć to ja nie mogę, bo ja nie oblatany w terminologii gitarowej i boję się, że palnę jakąś głupotę sromotną, i trzeba będzie się wstydzić, ale myślę, że facet wystarcza za cały zespół XD Niby proste w brzmieniu, a cieszy :) Tyż fajne. Podoba mi się.

YEAHHHHHHHHHHHHHHHH XD
Tomasz - 2010-04-07, 23:13
:
Don Ross rzeczywiście robi wrażenie. Mocna rzecz. Sama gitara a czad pierwsza klasa. Lubię gitarowe granie, tego gościa dotąd nie znałem, a teraz już podsłuchuję co tam jeszcze można znaleźć.

The Who z Won't Get Fooled Again to klasyk, choć teraz będzie się kojarzył większości osób wiadomo z czym. Ach te lata siedemdziesiąte, co za muzyka. Rytm jest świetny, takie riffy to się chce słuchać. Zawsze tylko mi się wydawało, że wokalista mógłby tu ostrzej podziałać, trochę się powydzierać, bo to rzecz z pazurem.

pierwsza część bo dzielone
i druga część bo musi być całość
dworkin - 2010-05-08, 10:49
:
The Who - Won't Get Fooled Again
Co tu dużo mówić - klasyk. Jeden ze sztandarowych utworów The Who, gdzie zawiera się wszystko co w tej bandzie najlepsze. Hardcorowe, dzisiaj już kanoniczne granie z domieszką psychodelii. A wspaniały, wciąż naprawdę oryginalny (nie pasujący do tak młodej osoby) głos Daltreya dopełnia całości.
Szczerze CSI nie znoszę za zrycie tego kawałka. Z Graala nie pija się codziennie.

Chuck Mangione - Children of Sanchez
Też klasyk, choć nieco innego rodzaju. Przywołuje na myśl wielką rolę Anthony'ego Quinna.
Kwintesencja utworu (od wejścia perkusji) jest często wykorzystywana jako ścieżka dźwiękowa, jednak w przeciwieństwie do Won't Get Fooled Again nie została jeszcze zajechana. To właśnie środek stanowi największy atut całej kompozycji, ten emocjonalny ładunek improwizacji wywołuje istne katharsis. Rzadko spotykam tak kreatywnie dopasowaną strukturę jazzowych instrumentów (trąbki, gitary i perkusji), a robi ona tym większe wrażenie, iż została skomponowana, nagrana oraz zmontowana w ciągu chyba niecałego miesiąca. Ktoś może powiedzieć, że wstęp i zakończenie przynudzają, ale ja się nie zgodzę - oczekiwanie tylko uprzyjemnia chwilę wybuchu. Zresztą warto wysłuchać całości, ponieważ dopiero ona realizuje się lirycznie.
Poza tym na płycie można znaleźć okrojoną wersję tego kawałka (samo mięso).

A ode mnie: http://www.youtube.com/watch?v=nVkMzwKZbIE
Gand - 2010-05-15, 02:50
:
Jako, że pomysł się nie przyjął i temat zdechł wracamy do pierwotnej idei - oceniamy jeden utwór.
Ł - 2010-05-15, 12:08
:
Nie czaje, przecież były momenty że temat stał dłużej z jednym utworem.
MrSpellu - 2010-05-16, 09:10
:
Gand jest niecierpliwy, a że zrezygnował z funkcji modka... myślę, że można kontynuować formę dwóch utworów :P

I by wsi nie robić... czekajcie, aż przesłucham powyższe. Potrwa to z pół godziny :/

Chuck Mangione. Pierwsze co mi się nasunęło zaraz po odpaleniu kawałka:

"Young man and young woman
Wszyscy ci co słuchają Chucka Mangione
Which way which hole which go
Everyone must spierdalać stąd
" :P

Pierwsze cztery minuty starałem się powstrzymać by nie wyłączyć w pizdu, bo przed chwilą wstałem z łóżka i mnie znowu spanie brało. Kolejna partia to całkiem fajne przejście i trwający chwilę monotonny motyw. I tak potem przeplatane z różnymi instrumentami. Ledwo dotarłem do końca ocenianej... pierwszej części kawałka....i... w sumie mogłem sobie darować, bo do końca muli tak samo. Nie na dzisiejszy ranek, nie dla mnie. Jestem na nie.

Temple of the Dog. Kumpela na studiach nagrała mi raz płytkę, jak prosiłem ją o Sayag Jazz Machine. Dodała tam kilka innych fajnych rzeczy. Było tam też Temple of the Dog, z grzeczności przesłuchałem. Z grzeczności, bo każdy na tym forum chyba już wie, że nie przepadam za grungem. Za Cornellem i Vedderem też nie :P Nie czuję, taki średniak w moim uczuciu. Coś tam facet wyje, w tle zaś leci muzyka podobna do innych utworów tego "nurtu". Nie wiem, mam alergię na grunge.

US3 - Cantaloop, czyli jazz & funk z rana jak śmietana.
Tomasz - 2010-05-16, 12:11
:
Temple of the Dog to jest to. Ta płyta w całości jest wyśmienita. Uwielbiam ją od lat i mi dotąd nie przeszło. Ale ja po prostu lubię grunge (widać mamy ze Spellem całkiem odmienny gust muzyczny). No a TotD to w zasadzie grungowa supergrupa.

Cantaloop. Tu mam mieszane uczucia. Początek jest fajny, chociaż jak dla mnie to jakiś taki reklamowy. Jak podkładka pod filmik o napoju gazowanym. Trąbka i fortepian fajne. Potem niestety koleś zaczyna zawijać i to już nie moje klimaty. A do tego to jest nudne, bo non stop w tym samym tempie, tym samym rytmie to samo. Od połowy to mi się chciało tylko trąbki słuchać.

I ode mnie coś na dzisiejszy klimat za oknem.
Nick Cave i jeden z jego najpiękniejszych utworów, a do tego nie oklepany jak duet z Kylie M.
Dobromir - 2010-05-17, 15:21
:
The Ship Song. Bardzo mi sie podobalo. Jedyne co mam przeciwko tej piosence to, ze slychac, ze Nick Cave potrafi ten swoj glos wykorzystac duzo lepiej, ale ta piosenka nie pozwala na to. Mimo tego - swietne ^^.

Cantaloop. Jeden z tych utworow ktore chyba kazdy zna, tylko nie zna tytulu ;P. Nie jest to cos, czego sluchalbym w kolko, jak z muzyka ktora naprawe lubie, ale ten raz co teraz przysluchalem byl bardzo przyjemny. Nie moj rodzaj muzyki.

The Doors - The End
You Know My Name - 2010-05-21, 19:23
:
Tomasz - Nick Cave. Z tym utworem mam problem. Lubię kiedy Nick szarpnie swoim niesamowitym głosem. A tu, no sorry, pościelówa jakich wiele w całym świecie. Dobra, ale nie unikatowa pod żadnym względem. Bad Seeds też stworzeni sa do większych rzeczy, a tu muzycznie plaża, krowy, konie, wiecie sami. Jeśli już to proponuję wersję z PJ Harvey ( http://www.youtube.com/wa...ature=related), bo łamie ona trochę monotonię tego kawałka. Jakby nie patrzeć zgadzam się z Dobrym. Nick Cave nagrał duzo lepszych numerów. Jestem na nie temu kawałkowi.

Dobromir - The Doors. (Doradzam tę wersję: http://www.youtube.com/wa...feature=related http://www.youtube.com/wa...eature=related) Klasyk, evergreen, ale jednocześnie utwór jakich wiele u Doorsów. Na początku charakterystyczny motyw gitarowy płynie na równie charakterystycznych klawiszach. Z czasem rozkręca się wokal Morrisona, przytłacza muzę. I nagle rozkręcają się we wspaniałej pętli klawisze, i perkusja. Jest "bicie wołu" po którym numer stopniowo cichnie. Blisko perfekcji.

Ode mnie tak staroć. Z jednym z moich ulubionych wokali
http://www.youtube.com/watch?v=YNWFHpPu1qs
MrSpellu - 2010-06-09, 16:13
:
Cytat:
Dobromir - The Doors. (Doradzam tę wersję: http://www.youtube.com/wa...feature=related http://www.youtube.com/wa...eature=related) Klasyk, evergreen, ale jednocześnie utwór jakich wiele u Doorsów. Na początku charakterystyczny motyw gitarowy płynie na równie charakterystycznych klawiszach. Z czasem rozkręca się wokal Morrisona, przytłacza muzę. I nagle rozkręcają się we wspaniałej pętli klawisze, i perkusja. Jest "bicie wołu" po którym numer stopniowo cichnie. Blisko perfekcji.

Zgadzam się w całej rozciągłości. W sumie dodam tylko i pewnie wyjdę na heretyka, że wersja w wykonaniu Vala Kilmera z filmu The Doors jest lepsza od oryginału (a przynajmniej porównywalna). w filmie jest wersja nieocenzurowana :P "Mother, I want to fuck You...". Jeden z moich trzech ulubionych kawałków The Doors.

DJ Shadow & James Lavelle (UNKLE) Feat. Thom Yorke - Rabbit in Your Headlights
Thom Yorke z rana jak śmietana ;) Przyznam się, że wcześniej tego utworu nie znałem. Jest tu bardzo ciekawy zabieg, mieszanie wokalu zagubionego Yorka z głosem świrniętego bezdomnego (Davis). Kapitalnie "lekkie". Plus naprawdę świetny klip. Cymes.

Inne klimaty.
Zwróćcie uwagę na główną "linię melodyczną", skąd ją kojarzycie? ;)

Podpowiedź XD

Wydaje mi się?
Romulus - 2010-07-13, 20:40
:
DJ Shadow & James Lavelle (UNKLE) Feat. Thom Yorke - Rabbit in Your Headlights - bardzo bardzo klimatyczny kawałek. Ozzie Osbourne w tym kawałku pewnie po minucie zacząłby odgryzać kotom głowy i wyć do Szatana, aby ukryć, jak bardzo nie pasuje do tej muzyki (czego nie poczytuję za zarzut, broń... Szatanie). Głos Thoma Yorke - to oczywiście banał, że cudownie depresyjny. Choć wydawało mi się na początku, że zarówno wokal sobie, jak i muzyka sobie i nie przystają za bardzo do siebie. Coś jak jakiś miks rodem z Cafe Del Mar. Po drugim przesłuchaniu moje uszy się odetkały wreszcie i zacząłem doceniać. Aczkolwiek UNKLE zawsze mi się będzie kojarzył z "Be There" (bicik to bicik :) ).

Iggy Pop - Howl - Beat 'em Up (Advance)
No nie poradzę. Wszystko jest ok, dopóki nie słyszę jego głosu. Wprowadza mi chaos do słuchania muzyki, rozbija i zabija przyjemność. Nie pasuje do mojego trochę gustu, który jest trochę przaśny jak Cepelia. Muzyki dam rady posłuchać. IP już nie. A muzyczka daje to co lubię: taką mocną, soczystą gitarkę, nie za szybko, mocno - nie za mocno, energetyzująco. Nie dziwię się, że mój kumpel po jego koncercie zrzucił kilka kilogramów i wyszedł z niego na ostatnich nogach.

A ode mnie - żeby zmienić klimat maksymalnie - staroć. Jeden z najwspanialszych duetów, jaki mi się udało usłyszeć do tej pory:
New York, New York - Frank Sinatra & Tony Bennett - http://www.youtube.com/wa...eos=pf_HRzVikNo
Ł - 2010-07-16, 19:40
:
Iggy Pop - Howl

Widze że zrobiłem duży błąd, odpuszczając zapozawanie się z dyskografią Popa, po kilku pierwszych pozycjach kiedy zaczoł stopniowo łągodzić brzmienie. Zajebiście mi się podoba, wszystko od niedbałego wokalu po niedbałą produkcję. Elektronia w kontekście takiego prostego i niedbałego riffowania to oczywiście skojarzenie z Hawkwindem (szczególnie 72-75). No i tytułowe wycie. Zajebiste, słucham teraz całego albumu - Howl nie jest bynajmiej moim faworytem. Co do Kazika to celny strzau milordzie, ale nie zauwazyłełbym gdybyś palcem nie pokazał bo wielkim fanem nie jestem.

New York, New York - Frank Sinatra & Tony Bennett

Klasyk, totalnie oderwany już i funkcjonujący jako swoisty hymn. Wykonanie jakie zapodałeś szczególnie ok, ze względu na osoby wykonawców i bogate instrumentarium (ten sam motyw obracany jest przez kolejne instrumentu), ale tak to prawdzie ten utwór broniłby się wykonywany przez jednego bluesmana nie pierwszej świerzosci za jednym nie do końca nastrojonym pianinem. Nie jestem wielkim fanatykiem NY, nie byłem ta, nie nosze koszulki <3 NY, pozatym uważam że Saike należy zbanować.



Magu to jest ten kawałek z Kukizem o którym mówiłem ci wczoraj: http://www.youtube.com/watch?v=eeebYxT4Ub4 (teraz wyszukałem nawet wersje z nawet nawet obilustrowaniem)
You Know My Name - 2010-07-18, 00:30
:
Frank Sinatra & Tony Bennett - New York, New York. Klasyk, nie powiem, ale mi osobiście będzie się zawsze kojarzyć z wersją Lizy Minnelli. Głos samego Sinatry nie robi na mnie żadnego wrażenia. Nowy York dla mnie niczym niezwykłym. Ot pioseneczka, która zrobiła zawrotną karierę, ale nie różni się niczym od wielu, wielu innych, które powstały w Stanach. Kompletne zero uniesień.

Aya RL - Ulice Miasta.Od razu lepiej. Podróż sentymentalna do czasów podstawówki. Brzmienie zimne, surowe. Muzyka jakby dozowana - trochę brzdęku gitary oraz gdzieś w tle pojawiające się perkusja i klawisze. Wszystko prowadzone od początku przez gitarę basową, która nadaje w połczeniu z mówionym tekstem wspaniały, zbliżony do zimnofalowego, klimat. Świetny numer, ale pewnie nie każdemu podejdzie. A dla mnie po prostu wspomnień czar.


Ode mnie Hydropiekłowstąpienie z Openera. Brzmienie nieco odarte z gitary, ale ten tekst...
http://www.youtube.com/watch?v=KF1_9hIGtFs
MrSpellu - 2010-08-31, 13:02
:
Ulice miasta. Faktycznie bardzo surowe i oszczędne granie. Wpada jednak w ucho. Bas plus tekst robią wrażenie. Elektroniczne przeszkadzajki momentami podchodzą pod jakiś przyjemne darkambientowe sample, bardzo takie coś mi podchodzi. Wrażenie robi też sam tekst. Taka trochę poezja prozą. Całość oceniam dobrze, podoba mi się :)

Hydropiekłowstąpienie. Cóż, gdybym miał ocenić tę wersję, to poszłoby o oczko niżej. Wersja płytowa za to miażdży i tratuje, a tekst to uberpromajstersztyk wyjebany w kosmos na dodatek. Jak większość tekstów Lao Che zresztą (Tekstami i operowaniem semantyką, to bije ich tylko Peszkowa). Kurfa! Jak ja kocham nurt poezji lingwistycznej :mrgreen: Piękne, piękne. Tylko nie ta wersja...

You don't fool me. Wpadło mi do łba i nie chce wyjść...
Romulus - 2010-08-31, 17:15
:
Hydropiekłowstąpienie - do tego, co napisał Mr. Spellu dopiszę tylko, że Lao Che to duma Płocka (aż się chce napisać: Płocka, zamiast: Orlenowa :) ). Choćby za ten utwór :) Duma rozpiera. Zdarzyło się być na koncercie (brat kolegi, który ma kolegę, który ma brata grającego w tym zespole załatwił nawet przybicie piątki z zespołem) i muszę się zgodzić ze Spellem, że ta wersja nie jest najszczęśliwsza. Ale to chyba wina nagrania :) Tak, czy siak, utwór miażdży. Nawet nie muzyką, tylko świetnym tekstem, bo w tym jego siła i urok cały (ale nie mam słuchu, więc mogę muzykę pokrzywdzić).

You don't fool me - Queen wiecznie żywy. Choć to jeden z późniejszych utworów i opublikowany dopiero po śmierci Freddiego a na tej płycie, która została wydana chyba w ramach odcinania kuponów, był to chyba kawałek najlepszy. Doceniłem go dopiero po latach, bo pierwszy raz słyszałem w liceum, albo we wczesnym okresie studiów. Nie podszedł mi wówczas bo wydał mi się strasznie "miękki", taki popik, który potem w remiksach robił furorę na dyskotekach. Jednak jakiś czas temu odkurzyłem stare płyty nagrywane na studiach, aby przerzucić je do formatu .mp3. Kawałek wpadł mi w ucho i został na długo. To nadal takie softowe nagranie, miękkie, łatwo wpadające w ucho słowa. Tekst tej piosenki wyszukany nie jest, ale nie musi. Ujmuje prostotą wyrażając uniwersalne i zawsze aktualne przesłanie :)

A ode mnie miało być coś poważniejszego, ale przyjdzie na to kiedyś czas. Zatem... hehehehehehe... dla ożywienia tematu: http://www.youtube.com/watch?v=7Qhw1Ff90Hc
You Know My Name - 2010-09-23, 19:19
:
Spellowy Queen. Na kolana!
Początek to chórek z Bohemian Rapsody, prawda? A potem topowa, jedna z najlepszych sekcji rytmicznych. Wypas. Kawałek zasadniczo prosty jak trzonek od motyki (chyba, ale mogę się nie znać) i tylko harcująca na froncie gitara zmienia, łamie prosty rytm, który zawsze po przesłuchaniu przez kilkanaście dni ryje mi pod czachą. Równy Innuendo. Doski. 9/10. A do tego ta tak pięknie brzydka dziewczyna w clipie, ech czasy minione...
Romkowy rozrywkowy zestaw Pezet & WdoWA. Ot hip-hop jakich wiele (niestety). Za dużo czarującej laluni a za mało Pezeta, którego flow całkiem sobi podchodzi. Tekst jakich w HH wiele, czyli to co dzieje się na każdej domówce... O bitach nie chcę się wypowiadać, bo jestem bardziej w tym wybredny niż przy obiedzie. Zapomnieć. Całość w skali bezwzględnej nieco ponad poziomem szamba (radia zet znaczy), niech będzie 3,5/10

No a jako, że Romek dał sygnał do zabawy, to płyńcie bity: http://www.youtube.com/watch?v=GrTzpS6H9r4

widzę, że nie lubicie ludzie dobrego HH... szkoda.
Ale zawsze moze być ambitny stonerek. Więc do wyboru: http://il.youtube.com/watch?v=Fkykj8lWOC0
Ł - 2010-09-24, 17:31
:
"Niegrzeczna" - fajny seksem ociekający kawałek, szczególnie ta damska cześć robi wrażenie jak przekładaniec i zwrotki na przemian albo na basie albo na klawiszu,z szpetem albo weschnięciem. Meska cześc to taka przerwa iw harmonii i od nowa napięcia budowanie, trochę za bezpośrednia w tekście, dla mnie można by wyjebać i dać tam saksofon czy inną tubę. ; ) Czyli mam totalne inne zapatrzenie na sprawę niż Droon- chociaż ten nie szczególnie jara mnie ten kawałek, do radia byłby w sam raz no ale troche niegrzeczny. Fajna końcówka.


Hypnos 69 - Burning Ambition - no od jakiegoś czasu docierały do mnie sygnały z różnych stron o przezajebistości tego zespołu. Zaczyna się i kończy na niby zwyczajnym riffiem ale ten mostek na basie, flow i improwizacja to jest jejejejeje. Każdy instrument w tym nawet ten bas brzmią w miksie absolutnie klarownie Zupełnie retro-eklekto granie, jakby całe wczesne lata 70 chciano pomieścić w jednej konwencji, co ma swoje zalety ale czasami brak jest u nich jakieś iskry innowacyjności. Superzacnie posłuchać jak udają Flower Travelling Band po to by zaraz zagrac jak Soft Machine etc. ale ich megafanem chyba nie zostane. Wolę bardziej odkrywcze melanże.


Moje: http://www.youtube.com/wa...feature=related
Stary Ork - 2010-10-22, 10:11
:
Można wybierać? :mrgreen: No to Pokahontaz.

Nie. Jak wiadomo, Fokus skończył się na Kill'em All i stanowczo powinien trzymać się polskiego, bo po angielsku brzmi zabawnie i gubi skille. Spróbował, nie wyszło, no trudno, trza się podnieść z desek i ruszyć dalej. Poziom kawałka podnosi tylko Rah, facet nie miał od dłuższego czasu słabszych momentów i tutaj trzyma poziom. Bit taki se, cała "Receptura" stoi podobnymi bitami, przydałoby się coś świeższego. 4/10, w tym 3 za Raha.


The Residents

Brzmi i wygląda jak ścieżka dźwiękowa dokumentacji medycznej szpitala psychiatrycznego. Gdybym miał fazę na taką awangardę, pewnie by mnie porwało bez reszty, ale jest w tym podobna psychotyczność co u moich kochanych Tiger Lillies, więc kupuję i tak (ale jakiegoś strasznego parcia na słuchanie w kółko nie mam - może niepotrzebnie odstawiałem psychotropy? //mysli ). Stanowczo lepiej być na miejscu i widzieć niż tylko słuchać, wyobrażam sobie, że ich koncerty to musi być zjawisko jakich mało, tutaj pewnie nie czuć nawet 50% ich możliwości - więc 5/10.


Ode mnie chłopak z gitarą .
Gand - 2010-10-28, 01:39
:
The Residents

No nie wiem, fajnie chłopaki (?!) wyglądają, jest szoł, trudno przeOCZYĆ coś takiego ale muzycznie jakoś mnie nie do końca porwało. Od czasu gdy pokazywałeś mi ich ostatnio jakoś nie mogę potraktować tego zespołu poważnie. Może gdybym poznał coś więcej niż ten klip zmieniłbym zdanie.

Chris Cornell

Kurde. Jakoś nigdy nie interesowałem się twórczością tego pana, bo to, co znałem mnie nie przekonywało ale damn it, ten kawałek jest niesamowity. Ciary na plecach, jest melodyjnie - ale nie banalnie. Bardzo ciężko oddać mi wrażenie jakie zrobił na mnie ten utwór, pozostanę jednak przy 'niesamowity' jako dobrym podsumowaniu, żeby nie brnąć w banały. Definitywnie trzeba się dokształcić.

Pozostaniemy w klimatach - ale może i nie do końca?
http://www.youtube.com/watch?v=IPfuiT5XstU - jaram się tą płytą od od późnego popołudnia, jest moc.
You Know My Name - 2010-10-30, 00:31
:
Chris Cornell od Zielonoskórego. Ha, szarpnąć za wątpia ten wokal potrafi, odkąd pamiętam (czyli jakoś tak od Jesus Christ Pose). Chroniczna chrypa, głębia, czasem zaśpiew, czasem skandowanie, szept. Każdy dźwięk ociera się o perfekcję. Ale kawałek nie ma w sobie nic oprócz wokalisty. Osobiście nie preferuję pościelówek, a ten utwór, w tej wersji to taki zasypiacz. Czyli 9 za głos i jakoś -2 za muzykę.

Grinderman od Ganda. Zacytuję Łaka: "Jaram się". Połączenie klimatu ciężkiego, dziwnie rytmicznego, lekko psychodelicznego grania a'la Tool z głosem Cave'a. Co prawda Nick jakby trochę poniżej średniej (swojej) ale muza wszystko rekompensuje. Z naddatkiem nawet. Zawsze miałem muzyków Bad Seeds za wybitnych, bo nie odstawali od talentu Nicka Cave'a, świetnie grali w każdej konwencji, ale takich cudów się po nich nie spodziewałem. Cymes.

Ode mnie coś co mi chodzi od tygodnia po głowie: http://www.youtube.com/wa...feature=related
Stary Ork - 2010-11-03, 09:24
:
Arctic Monkeys

Ha, sam to chciałem wrzucić nie tak dawno; kawał prostego, pełnojajecznego rokenrola bez artystowskich pretensji, za to z wykopem, a nawet z wykrokiem. Trzy akordy, darcie mordy - i nic więcej do szczęścia nie trzeba. Cała płyta "Whatever people say.." jest pełna takich perełek, zasłuchiwałem się nią kiedyś do nieprzytomności. Bezpretensjonalne, proste, rześkie jak zapach napalmu o poranku. Jestem na tak. 8/10.


Grinderman

Brudne, brudne. Nastrój w sam raz na mokry, błotnisty listopad, aż kurde szkoda, że mam za oknem pełnię słońca i 18 stopni. Ujęło mnie to, będę się zapoznawał. Cave'a kojarzyłem do tej pory z bardziej akustycznymi przedsięwzięciami, czas nadrobić zaległości. Jestem na tak, tak, tak. 8/10

Koniec 3,13erdolenia, jedziemy na ostro [/quote]
MrSpellu - 2010-11-05, 09:07
:
Magowe.

Yea. Wyłączasz mózg i słuchasz. Zważając, że dopiero zaczyna się biurowy piątek do godziny szesnastej, utwór znacznie pomaga dobudzić się z odmętów lekko nietrzeźwego snu. Jak mówią, na kaca dobra praca i heavy metal. W tym wypadku rock. Jak wspomniał Ork: Frosta. Smaczna i prosta.

Orkowe.

Fuck Yea. To jest to. Fatboy Slim z rana jak śmietana. Jest tu moc, wykop i wyzwalacz chęci do życia. Przydatne zwłaszcza dziś, zwłaszcza teraz. Jak wyżej: stare, jare, proste a jak cieszy. więcej nie napiszę, bo swego czasu osłuchałem się tego jak świnia grzmotu ;) Naszło mnie na wspomnienia, efektem czego...

Moje, w kilimacie.
You Know My Name - 2010-11-05, 22:57
:
Oba kawałki to klasyki. Szczególnie Rockafeller Skank. Oba potrafią postawić na nogi miłośnika Fatboya, ale znam równie dużo przeciwników takiej muzy jak i zwolenników. Mi się podobaja, szczególnie Ya Mamma. Trochę bardziej "brudny" w odbiorze, sycący chwilami brzmieniem rockowego instrumentarium, podczas kiedy następny utwór sprawia wrażenie "ćwiczenia" w stylu ile razy skręcę ten sam motyw nieco inaczej. Oba wałki przypominają nieco kontrukcyjnie ronda, co zawsze cieszyło me uszy. Oba na tak.

Nie wrzucę Weapon of choice. Bo nie.

Będzie holenderski wynalazek: http://www.youtube.com/watch?v=N5UtrjEl7tM
Lesij - 2010-12-06, 16:16
:
1. O mój jeju...
Się stara Fifa misiowi przypomniała... Bodajże ta, w której można były sprawić, by odrobinę, co prawda spikselizowane, ale zawsze UFO porywało tych kanciastych piłkarzyków z boiska. Elektrycznowaty kawałek do posłuchania, ale moim zdaniem, nic poza tym. Straszliwie repetytwyny (cóż nieodzowna cecha jego i jemu podobnych), ale do tańczenia w sam raz :)

5/10

2. (no i klórwa jak zacząłem sobie tego słuchać to wylazły jakieś pulchne paniusie z sali obok i zaczęły sobie pierdolić, a raczej nie chce mi się tego głośno puszczać, bo nie do końca podchodzi pod moje gusta... Cóż) Metal z elektrycznymi wstawkami ma to do siebie, że raczej często brzmi dobrze. Niestety moim zdaniem ten utwór nie jest tego przykładem. Wolny, ciężki - brawo. Jak setki innych przed nim i setki innych po nim. Więc? O co kaman?
Żeby chociaż zaskakiwał jakąś nietuzinkową linią melodyczną. Brak... Ot takie łubudubu i nic więcej. Ile można tego słuchać i w ilu jeszcze tak samo nudnych i bzdurnych odsłonach?

0,5/10 (pół dostał, bo chociaż wykonanie nie pozostawia nic do życzenia)

A na, przynajmniej chwilowy, powrót Misia.
MrSpellu - 2010-12-07, 08:24
:
Magowe. Może i było setki takich przed nim i setki takich będą po nim, ale ten ma styl! Wolne grzmocone, niezbyt skomplikowane napierdalańsko, które dziś raduje moje serce, moją wątrobę i moje uszy. Trochę zmiany tępa, trochę gitarowego przeszkadzaja i przyzwoite grzmocenie w gary. Wydaje się surowe i brudne. Wszamać z jajkiem, pieprzem i solą. I ogórkiem kiszonym :) 6/10

Lessij. Znam na pamięć. Najpierw dziesiątki godzin grania w Earthdowna z DCD w tle. Później setki godzin pisania własnych scenariuszy z DCD jako inspiracją w tle. Miesiące spędzone na pisaniu autorskiego podręcznika. Dla mnie jest to utwór nie podlegający normalnej ocenie. Być może jego wartość sentymentalna znacznie zawyża rzeczywiste walory, ale wątpię. Dla mnie Dead Can Dance zawsze będzie się kojarzyło z grami fabularnymi. Dobre skojarzenie, bo erpegi to moja pasja ;) Smutnym faktem niestety jest to, że DCD już mnie tak nie jara jak pół dekady temu (a znam od dekady). Dobre, ale to już nie jest to samo co kiedyś...

Ostatnio mnie naszło na wspomnienia.
Tym razem efekt kolaboracji laseczki z the Knife z Röyksopp
Romulus - 2011-01-14, 22:07
:
Od Lesija - Dead Can Dance - Fortune Presents Gifts Not According to the Book - żem nie uczony, to napiszę krótko: muzyka trochę rozwleczona. Nie wiem, czy za sprawą obrazków, czy innych nieuchwytnych skojarzeń pasuje mi ten utwór do takiej muzyki... obrazującej. To znaczy: jedzie bohater filmu na koniku z punktu A do punktu B, a że nie można puścić cykania świerszczy, to dajemy muzykę. Albo: siedzi bohater na kamieniu i zaraz ma podjąć Ważną Decyzję (związaną na ogół z jakąś Panią), ale póki jej nie podejmie, żeby zagłuszyć pustkę w jego głowie puszczamy muzyczkę. Przyznam, niektóre takie kawałki bywają wpadające w uchu. Ale ten nie wpada.

Od Spella - Röyksopp - What Else Is There? - słyszę ten kawałek i od razu się zastanawiam, gdzie ja to już wcześniej słyszałem i czy mi się podoba. Podoba mi się, kiedy go słucham. A słyszałem albo w RMF gdzieś po północy, albo w Trójce - o jakiejkolwiek porze dnia lub nocy. Problem w tym, że próbuję napisać potem o nim kilka słów, ale nie pamiętam już co słyszałem. Zatem, słucham jeszcze raz. Podoba mi się. I po drugim przesłuchaniu już kojarzę melodię, to znaczy: słyszę ją w głowie :) Ale na moim iPodzie nie przetrwałaby ta piosenka nawet 24 godzin. Choć, bez wątpienia, jest niebanalna. A do tego świetny filmik i pani, która intryguje urodą. Dla takiego muzycznego kolekcjonera konfekcji jak ja powinien być to hit. A jednak ma ten utwór jakiś zgaszony potencjał.

A ode mnie - takie post scriptum "po ostatnim" (pijackim "ale ja cię szanuję..., szanuję cię") - http://www.youtube.com/watch?v=patL2Z2USvw
Ł - 2011-01-18, 21:10
:
Przyjemny, elektryzujący kawałek już w momencie pierwszych czterech taktów, a później jak wchodzi głos wokalistki to już w ogóle jest eterycznie. Uroczy akcent, swoją drogą. Bardzo subtelne a jednocześnie złożone (duża ilość scieżek) tło dźwiękowe nie razi swoją monotonnoscią - widac że chopdziło o uzyskanie wrażenia właśnie takiej bezwłądnej ciągłości, jaką teleydsk wyraża swoją drogą. A w ogóle to mam skojrzenia z czarnoksiężnikiem z OZ, dorotka, tornado, te klimaty.


Maleńczuk & Waglewski - najpierw akordy z gitary i fenomenalne chórki a później wchodzą wokale podpierane linią basową graną na tubie i reszta dęciaków. Śpiewanie na zasadzie lustra - najpierw narracje prowadzi Waglewski a później Maleńczuk śpiewa identycznie to samo tylko z swojej perspektywy, a później już jazda instumentalna. Obu panów znam, doceniam, szanuje. O tym kawąłku mogę powiedzieć tyle tylko że to taka męska muzykę; sympatyczna sprawa.

Odemnie: http://www.youtube.com/watch?v=wNpqHagD_5M
Tomasz - 2011-01-30, 16:16
:
Waglewski z Maleńczukiem nagrali bardzo fajną płytę. "Koledzy" to taki przebój z niej. Fajna, męska przyśpiewka. Muzycznych szczytów to nie osiąga, ale ma klimat i fajnie się tego słucha. Sam płytę jakiś czas temu kupiłem.

The Sisters of Mercy nigdy mi jakoś nie podchodziło. Zbyt elektroniczne, ten rytm wybijany niczym w dyskotece męczy moje uszy. To nie dla mnie.

Ode mnie : http://www.youtube.com/us...u/2/WfvYVcZuFHE
Ł - 2011-02-03, 02:30
:
Tomasz napisał/a:
Zbyt elektroniczne, ten rytm wybijany niczym w dyskotece męczy moje uszy.

Podobno niekiedy nazywają to PIERDOLNIĘCIEM.
Tomasz - 2011-02-03, 08:08
:
Ł napisał/a:
Podobno niekiedy nazywają to PIERDOLNIĘCIEM.


Co ci się nie podoba? Jakieś problemy?
Romulus - 2011-02-03, 08:12
:
OFFTOP :!: :!: :!:
You Know My Name - 2011-02-03, 23:03
:
Łakowe Sisters of Mercy. Jest smak. Charakterystyczne dla czasów powstania zimnofalowe dźwięki złamane automatem perkusyjnym. Może wokal jeszcze nie tak wytrawny jak już niedługo potem na LP First and Last and Always, ale brakuje niewiele. Brzmienie odpowiada mi bardzo, cały kawałek jak rondo powoli przyspieszający, wpadający w zacieśniającą się spiralę, choć to może tylko wrażenie spowodowane przyspieszeniem i rozedrganiem wokalu pod koniec. Baaardzo dobre.
Specjalne wyróżnienie dla gościa, który zmontował obrazki. Połączenie tego numeru z kinem niemym w stylu impresjonistów niemieckich bezcenne.
8,5/10

Lynyrd Skynyrd od Tomasza. No jakoś nie pasuje mnie to, jakby nie wiedzieli na co się zdecydować: sekcja jest "późnograndżowa" a wokal jakoś tak pozostaje wciąż w pół drogi między Nashville a Nowym Orleanem. Ogólnie słoma z butów im wystaje (znaczy każdy redneck podśpiewuje to sobie podczas wyrywania buraków). Ot takie pitu-pitu. Szkoda czasu.
4,5/10

Ode mnie, z cyklu "trzy łyki klasyki" taki oto radosny numer: http://www.youtube.com/wa...feature=related
Kennedy - 2011-02-04, 00:01
:
Lynyrd Skynyrd: niezbyt wyrafinowany numer z typowo południowym feelingiem, soundtrack do picia piwa i pasania krów. Dla mnie ok, bo takie rejony lubię, podobnie jak i samo Lynyrd Skynyrd. Nie jest to może bumer najwyższych lotów w tej stylistyce, ale ogólnie fajnie buja i jest ok. Do pewnego stopnia kojarzy mi się z "Sing Sing" Maryli Rodowicz, ale to może kewstia faktu, że mam za sobą w krwioobiegu piwo lub dwa :))
Niech bęðzie 7/10

Slayer: oczywista klasyka. Druga płyta tkwi odrobinę cieniu następnych dokonań zespołu, a przecież Hell Awaits (utwór) nie ustępuje niczym klasykom w rodzaju Raining Blood, przynajmniej w mojej opinii, bo minęło trochę czasu zanim się przekonałem do tej odmiany Slayer. Nie ma tu wprost totalnego pierdolnięcia, więcej powolnego budowania nastroju, ale efekt finalny jest jak najbardziej ok. Jest ogień, jest w porządku. Nie jest to mój ulubiony numer z tej płyty, ale słabym nie nazwę go nigdy.
9/10

Ode mnie niech będzie to, nadal w trochę cięższych klimatach, tym razem ze Szwecji:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Ł - 2011-02-23, 15:23
:
Szatańskie gadanie do tyłu na tle dzikich sprzężeń, genialnie wejście perkusji i sleja-riff, Arya napierdlajaący słowami jak CKM, szatan, szatan, szatan czyli to za co wszyscy kochamy Slayera. Kawałek może nieco za długo się rozkręca, ale trzyma w napięciua nie przemieniajac się w czasoumilacza by w końcu o tak to ono, nadchodzi pierdolnięcie. W sumie Hell Awaits rzadko słucham, ale jak już to jest dzieciąca pojara.


Nie jest to mój ulubiony kawałek Intumbt, nawet z tej płyty, którą notabene bardzo lubię (nobodadday!). Refren jest taki jakoś za bardzo bez pomysłu, rytmiczne powtarzeniue the fix robi za małe cddiśnienie. Ale riffy, brzmienie wszystko inne jest jak najbardziej na miejscu. W końcu to Intumbt!


Odemnie, po powyższych siekaczach raczej klimacior: http://www.youtube.com/watch?v=_rRyrhUYSo4
You Know My Name - 2011-02-23, 23:41
:
Entombed od Kennedy'ego. Lubię tego posłuchać, choć sam nie wiem dlaczego. Riff jak pół setki podobnych przynajmniej, perkusja nie wali po łbie, wokal ani czysty ani growl. Ale w całości chłopaki dają radę. Nie da się ukryć, że to klasyk. Chwilami przypomina mi Slipknot (sam nie wiem dlaczego). Ale numer z gatunku tych, które lubię najbardziej - krótko i bez pierdół, naprzód.
A bałem się (zanim zerknąłem co to za numer), że będzie to jakaś black metalowa bardacha.
Zdecydowany "lajkit"!
Łakowe "deszcz drzewo krowa" - Tyż pikne! Jeno ładne inaczej. Muza w kompletnie innym stylu. Prowadzi bas a reszta to (IMO) przypisy, przyjemne. Czy to instrumenty dęte, czy klawisze wszystko wpisuje się w lata osiemdziesiąte jakimi je pamiętam i lubię. Typowy mix gatunków. I mimo chórków przypominających mi gospelującą kaplicę to całość ma i rytm i smak. Warto przed snem.

Wahałem się czy na intencję koncertu nie wrzucić QotSA, ale będzie inny smaczek:
http://www.youtube.com/watch?v=yisv5Sj1t80 czyli męczenie instrumentów.
MrSpellu - 2011-05-05, 15:41
:
Rain Tree Crow - Bardzo fajna rzecz. Mrocznawy początek z organami, a później rozwija się w przyjemny kawałek tła, trochę w jazzowej poetyce, trochę gitary a'la Apollo 440 z Electtro Glide in Blue, trochę innych muzycznych przeszkadzajek. Muszę przesłuchać wieczorem, pokontemplować, ale na chwilę obecną jest lajtowo i pozytywnie.

Ścianka - Momentami fajna rockowa kakofonia. W trzeciej minucie nastawiłem się na soczyste pierdolnięcię i się trochę zawiodłem. Przyjemne, ale dziś mam widocznie humor na inne rzeczy. Swoją drogą uważam, że wokal jest kompletnie zbędny i moim zdaniem psuje resztę.

Psychobitches outta hell
Caesar - 2011-05-08, 13:33
:
Horrorpops - Psychobilly to nie jest gatunek, w którym można nieskończenie mieszać; który można uprawiać bez popadania w schematyczność; mam wrażenie, że nie jest to gatunek, w którym można zrobić cokolwiek nowatorskiego. No i Horrorpops jest właśnie taką kapelą, która nie robi nic specjalnie reformatorskiego, tylko gra sobie radosny rockabilly, śpiewa o kosmitach wysysających mózgi itd. i dobrze, z tym, że ja mam innych faworytów.
Odnośnie samego kawałka: jest bardzo surowy, brzmienie gitar zostało schowane z tyłu, zawodzący śpiew wokalistki też tak jakby przemyka pomiędzy dominującym plumkaniem kontrabasu (albo mi się kabel łączący komputer z głośnikami trochę spieprzył). Uderza też prostota piosnki. Fani klasycznego psycho z damskim wokalem pewnie będą zachwyceni, ale ja wolę bardziej luźne podejście do tematu - bardziej punk z kontrabasem jak Koffin Kats, nawiązania do deathrocka i postpunka jak Brigitte Handley albo klasyczną punkową psychodelę The Cramps. 5/10

Ścianka - Nie lubię Ścianki, bo strasznie gwiazdorzą i ogólnie źle mi się kojarzą, dla tego od razu polecę po kawałku. Fajny wstęp, ale jak wchodzi melodeklamacja schowana za riffem po prostu uderza mnie pretensjonalność tego kawałka. W momencie, kiedy wokalista krzyczy "nie dogoni mnie nikt" mam ochotę wybuchnąć śmiechem, zero pary. Podobnie jak Spellu spodziewałem się po 3. minucie jakiegoś kopa. Podobnie jak przedmówca mam też wrażenie, że wokal jest zbędny i tylko wszystko psuje ;) 4/10

ode mnie:
http://www.youtube.com/watch?v=KLVKoXp22mo
Stary Ork - 2011-05-24, 18:58
:
Horrorpops

No nie zażarło, nie ma chemii między mną a tym kawałkiem. Rozumiem, że pewna niedbałość brzmieniowa należy widac do kanonu gatunku, ale tutaj akurat postawa typu "Napierdalajmy zza ucha, może nie zdążą wytrzeźwieć zanim skończymy grać"mnie nie przekonuje. Nie kupuję tego. 4/10.


Descendents

Przyzwoity punk w sam raz na poranną rozgrzewkę; kawałek ma wszystko na swoim miejscu, wpada w ucho i skłania do pokiwania główką i potupania nóżką czekając na przystanku na poranny autobus. Krótko, konkretnie i na temat. Podoba mi się. 7/10.


Ode mnie obciach par excellence , ale za to brzmi jak podwójnie sprzężony ciężki bolter, a ja lubię kawałki brzmiące jak broń z WH40k.
Procella - 2011-06-19, 18:08
:
O, dwa całkiem niezłe kawąłki się ustawiły, więc spróbuję obudzić zabawę ;)

The Descendents:
W zasadzie nie moje rejony muzyczne, ale zaskakująco dobrze mi weszło. Energetyczne i z chwytliwą melodią. 7/10

Gamma Ray:
Ostatnio, jak zwykle w okresach wytężonej pracy umysłowej ;) , dość często sięgam po muzykę tego typu, więc wysłuchałam z przyjemnością. Zgrabny, pełen energii kawałek. 8/10

Ode mnie coś całkiem innego:
Sieben - Ogham The Sun
Gand - 2011-06-27, 01:18
:
Gamma Ray - Hell is thy Home

Zawiedziony na forum przez kryzys twórczy (licencjat sam się nie skończy), szukając natchnienia i weny trafiłem do tego tematu. I znalazłem to czego szukałem! Od dość dawna nie sięgałem po tego typu muzykę. Ba, na tle tego, czego słucham ostatnio jest to rzecz totalnie egzotyczna - i bardzo dobrze. Poczułem wiatr we włosach, power metalowy testosteron zaatakował mnie z głośników. Padłem nie mogąc się otrząsnąć z szoku, jak rażony - nie przymierzając - promieniem gamma. Wielkie tak - choć nie mógłbym słuchać już takiej muzyki codziennie. 8+/10

Sieben - Ogham the sun

Dla kontrastu - tego utworu nie 'poczułem' w ogóle. Rozwiany włos, który pozostał mi po Gamma Ray, oklapł (dobrze, że tylko on) zaraz na początku i niestety do końca nie pojawiło się nic, co poruszyłoby moją muzyczną wrażliwość w wystarczającym stopniu. Jest ok, ale ... zieeew... Nie będę ukrywał, że czekałem na jakiś muzyczny przełom, coś zaskakującego w ciągu tych pięciu minut - a nie doczekałem się. Bez oceny, bez emocji.

Posiadam od jakiegoś czasu kablówkę, korzystam z jej dobrodziejstw - zasłyszane przed jakąś godzinką na emtiwi http://www.youtube.com/watch?v=hVNOd9hy9YA
Caesar - 2011-06-30, 21:48
:
SIEBEN - podoba mi się, ale nie do końca rozumiem, co dzieje się na scenie. Rozumiem, że działa to w ten sposób, że Matt gra wstęp kilka razy, jest on rejestrowany, a potem facet za nim odtwarza go w loopie (chodzi o to, że w pewnym momencie wokalista przestaje grać, a muzyka leci dalej). w każdym razie lubię takie neofolkowe czy tam gotyckie nudy, zapoznam się bliżej z projektem. Dzięki za line ;) 7+/10

GALOWS - o Gallows wiem tyle, że wokalista ma fajną siostrę ;) Bardzo dobry wałek, jak takie rzeczy puszczają w MTV to jest jeszcze szansa dla tej telewizji. Mam tylko wrażenie, że wszystkie nowe punkowe kapele produkują ci sami ludzie i brzmią podobnie. 7+/10

ode mnie: http://www.youtube.com/wa...6I&feature=fvst
MrSpellu - 2011-07-19, 20:13
:
Gand: Największa zaleta zapodanego utworu, to to że jest krótki i soczysty.
Jednak dziś kompletnie ten klimat mnie nie kręci, to i będę oszczędnym w słowach i ocenie. Ujdzie.

Caesar: Tu za to inna sytuacja. Dziś taka muzyka ma u mnie zielone światło. Kawałek się psychodelicznie snuje i snuje, ale mam ochotę zapętlić i puszczać przez jakiś czas.
Proste, kapitalne, no i...

I am tired, I am weary
I could sleep for a thousand years
a thousand dreams that would awake me
different colors made of tears


Na starocie mnie wzięło:

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=iqekgCTvwes&feature=related[/youtube]
Procella - 2011-07-26, 22:25
:
The Velvet Underground - klasyka i świetny kawałek. W zasadzie trudno napisać coś więcej, niż MrSpellu, więc nie będę kombinować, tylko wystawię 10/10 i sobie spokojnie posłucham.

Bauhaus - ma u mnie dobre 7 punktów za samo bycie Bauhausem. A że ten kawałek i tę płytę lubię szczególnie, to będzie 10/10. Cudowne pranie mózgu.

Pozostańmy w klimacie - proponuję do oceny najnowszy kawałek Petera Murphy'ego:
http://youtu.be/5lnq9Add25M
Ł - 2011-08-12, 14:16
:
Bauhaus - genialny kawałek, jak z tej ciszy wychodzą rzężenia i sprzężenia a później riff i bębny i klawisze i wyciszenia zarezerwowane na narracje Murphego. Rockowa obskurność, szaleństwo połączone z recitalowym wdźiękiem. Miód. Gęsty.

Murphy solo - fajny, przyjemny kawałek, mocno przestrzenny na tych długich nutach śpiewu, klawiszy i chórów. W połączeniu z klipem nastaraja na krótką przerwę.
Ł - 2011-10-30, 08:33
:
http://www.youtube.com/wa...d&v=YX-_EHMVUTs < zmiana propozycji na coś lżejszego
You Know My Name - 2011-10-30, 19:24
:
MemoUakowe "bang, bang, bang". Blendersi robili lepsze numery, bo po polsku. Np. Czarny Ciągnik. ten klip i utwór wpisują się w tą samą pseudorockową melodykę, z hiphopująco brzmiącym wokalem - ni specjalnego. Przeleci, zanuci człowiek raz i drugi i zapomni. No chyba, że w trakcie trwania numeru zatrzęsie się ziemia, ale nie wiem na ile będzie to zasługa kawałjka, chyba wcale. 3/10. Przesłuchać, uśmiechnąć się i zapomnieć.

Na kawałkach proponowanych przez Procellę dotychczas się nie zawiodłem, więc i teraz nie mam powodu do narzekania. Numer co prawda nieco tylko przeskakuje w mojej ocenie standardowe pościelówki, ale daje radę, bo muza na poziomie wokal nie narzuca się, nie idzie na siłe za jakimiś nurtami, całość świetnie dopełnia wspaniały clip. Jestem na tak, co najmniej 6,5 /10

Ode mnie dziś południe w wersji czystej, słoma z butów wydaje się wystawać, ale twórcy co najmniej uznani na rynku:
http://w763.wrzuta.pl/aud...kim_nowak_-_noz
MrSpellu - 2011-11-02, 10:39
:
Bang

Nuda, Paaaanie...
strzyka, trzęsie, gejwokali,
na bębenku beat pobija
wśród hipsterskich cudlokali,
nudy toto nawet nie zabija...

3/10

Nóż

Wokal smęci smęciak smęciakowo,
toczy toczeń stoczniowo, acz stopniowo
Gitarra brzdąka, ktoś puszcza bąkka,
Coś tam se wyje i zaraz się kryje...
ze wstydu chyba!

2,5/10

Nowy Waits //spell
You Know My Name - 2012-10-13, 18:41
:
Reaktywacja!
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=b8-tXG8KrWs[/youtube]
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=HsqEnbb44Sk[/youtube]
Drugi oceniający wybiera jeden z powyższych wg własnego degustibusa.