Sulvar'thar - Wycieczka Mithrosa

Nevi -
Post subject: Wycieczka Mithrosa
Dom był całkowitą ruiną. Kilka ścian, nieco zawalony dach, na którym rosły jakieś podejrzane, świecące grzyby. Niedaleko było kolejne domostwo, również w stanie niezbyt wskazującym na użyteczność, jednak miało cechę szczególną, która wyróżniała je na tle innych. Palił się tam ogień, wokół którego siedziało kilkunastu niezbyt przyjemnych mężczyzn różnych ras. Można było dojrzeć ohydnie poskręcanego gnoma z długim, haczykowato zakończonym ogonem, który nerwowo się poruszał obok niedźwiedźżuka, głaszczącego z czułością nabijany gwoździami kawał drewna. Był też tam wysoki, chudy elf o obłąkany spojrzeniu i kilku mieszańców różnych ras, tak pospolitych nawet pod-Sulvar'thar.

To były jego cele. Wszyscy. Co do jednego miał ich zabić.

Derriuz -

Mężczyzna wziął głęboki wdech i uśmiechnął się do siebie. Tylko szaleniec mógłby domyślać się jakież to poronione myśli wirują w jego umyśle. Ledwo powstrzymał się od chichotu. Cofnął się o kilka kroków tak, by dach zasłonił go przed dostrzeżeniem przez swoje ofiary. Gdy już to mu się udało zatarł ręce i począł rzucanie czaru, zaraz po tym jak wyjął komponent z sakwy i przygotował go odpowiednio. Starał się słowa wypowiadać szeptem tak, by tamci go nie usłyszeli. [b]Prawdziwe widzenie[/b] Gdy tylko skończył zbliżył się nieco w stronę drugiego budynku, ale jedynie na tyle, by ledwo wyłonił się zza dachu tego, na którym stał. Przyjrzał im się uważnie na tyle, na ile mógł.
Nevi -

[hide] Nic się nie zmieniło. Cały czas byli sobą, więc albo byli cholernie potężni i nie martwili się o swoje życie, co był raczej dziwne w Podmieście, albo byli zwyczajnie głupi, co było znacznie powszechniejsze.

Elf zaczął nagle węszyć, po czym zerwał się na równe nogi, kopnął gnoma, wrzeszcząc ochryple i machając łapami:
[i]ŚMIEEEEEEEEEERDZIIIIIIIIIISZZZZZZZZ![/i] [/hide]

Derriuz -

[hide]Znów o mało co nie zachichotał w swój charakterystyczny sposób przypominający, nie oszukujmy się, śmiech szaleńca, lecz trochę... Jak by to ująć... No... Homoseksualisty. Którym, na szczęście, nie był. Tak, czy inaczej uniósł dłonie do kolejnego zaklęcia i znów zaczął szeptem recytować. [b]Tańczące światła - humanoidalny kształt[/b] Chciał stworzyć postać człowieka która wybiegnie z jednej ściany budynku i będzie wymachiwała dłońmi niczym szaleniec, bądź żywa pochodnia. Tor po którym miał biec miałby być prostopadłą liną do linii łączącej ognisko i maga. Humanoid miał stanąć na środku ogniska, rozejrzeć się energicznie lekko się garbiąc i pobiec dalej tak jak wcześniej[/hide]
Nevi -

[hide]To co zamierzył, udało się znakomicie. Płonąca sylwetka przebiegła, machając opętańczo łapami na wszystkie strony, podbiegła do ogniska, wzbudzając totalne zaskoczenie siedzących wokół ognia, rozejrzała się już stojąc w ognisku, zgarbiła się nieznacznie i uciekła w cholerę.
Tak samo jak gnom, który rzucił się na ścianę budynku i począł się po niej wspinać niczym wielka, ohydna karykatura pająka. Elf rzucił się w ścianę, jednak nie miał takich zdolności jak gnom i zwyczajnie pierdolnął czołem, co niezbyt na niego dobrze podziałało, bo upadł w ognisko i jak wielka pochodnia zaczął biegać po jaskini.
Niedźwiedźżuk i reszta mieszańców planarnych jednak chwyciła momentalnie za swoją broń i stanęła w okręgu wokół ogniska.
Coś tam wrzeszczeli, ale krzyków elfa raczej przebić nie mogli. Był inspiracją dla wszelkich pieśniarzy śmierci, jego krzyk niósł się cudownym echem po całym kompleksie Podmiasta. Było bosko! Było świetnie! Raj dla Mithrosa![/hide]

Derriuz -

[hide]Nie zwlekał ani chwili. Uniósł znów ręce do kolejnego zaklęcia. [b]Miraż[/b] Chciał by budynek w którym się znajdowali zmienił się. Pod gnomem wspinającym się po ścianie miała wyrosnąć ze ściany niewielka platforma. Kilka cegieł miałoby odpaść ze ścian lądując z łoskotem wokół elfa. Ściany miały gwałtownie zmienić swoje położenie a większość budynków obrócić się o losową ilość stopni. Cały teren miałby przypominać pustynię, na której rozniósł się straszliwy smród gnijącego mięsa... Który zapewne miał źródło w ciałach martwych zwierząt walających się po okolicy. Olbrzymi huk miałby wstrząsać całą okolicą powodując, że iluzoryczny pył spadałby na głowy jego ofiar. Gdyby któryś z nich wyjrzał przez okno zobaczyłby walące się budynki. To wszystko miała zawierać iluzja.[/hide]
Nevi -

[hide]

Coś się nie udało. Coś poszło nie tak. Zaklęcie, owszem, udało mu się rzucić, jednak efektu nie było. Jakby został rozproszony. Ale kto go rozproszył?

Elf zaczął wrzeszczeć coś w dziwnym języku, którego Mithros nijak nie rozumiał. Gnom biegał po ścianie z przerażeniem. A reszta? Reszta zniknęła.[/hide]

Derriuz -

[hide]Kurwa!, pomyślał. Natychmiast wziął się za rzucanie kolejnego zaklęcia. Miał nadzieję, że to zadziała, bo inaczej będzie miał spore problemy z ochranianiem się. [b]Zwiększona niewidzialność[/b][/hide]
Nevi -

[hide]
Zaklęcie zadziało. Mithros stracił z oczu swoje własne ciało. Jednak jego celi również nie było widać. Gnom nadal łaził po ścianie, elf nadal wrzeszczał szaleńczo, wymachując dziko rękoma i czyniąc zdumiewające pląsy.[/hide]

Derriuz -

[hide]Doskonale... Teraz mógł przejść kilka metrów w bok, na wszelki wypadek, a następnie wziąć się za kolejne zaklęcie. A jakżeby inaczej... [b]Bezbłędna teleportacja[/b] Miał zamiar przenieść się w jakieś ciaśniejsze miejsce wśród ruin ale dość obszerne by mógł z niego dalej działać. Szukał takiego miejsca, żeby również widział co się dzieje w budynku i jego okolicach.[/hide]
Nevi -

[hide]

Znalazł takie miejsce - nieco zrujnowana przybudówka jednego budynku, otoczona wielkimi zwałami kamieni, kiedyś pewnie ścianami budynku - i przeniósł się tam.

I stamtąd dojrzał swoje cele. Wszyscy - jak jeden mąż - wędrowali po suficie, nie zważając sobie widocznie na grawitację. I wszyscy byli cholernie zaskoczeni, że nie mogą znaleźć tajemniczego napastnika.
Nie stanęli, cały czas się poruszali, szukając go. [/hide]

Derriuz -

[hide]Uśmiechnął sie paskudnie, choć tego nikt dostrzec nie mógł. Nie czekał ani chwili, bo zaraz układał w myślach plan działania, w którym kolejną czynnością było rzucenie [b]Łańcucha błyskawic[/b]. Celował w pierwszej kolejności w elfa, następnie w gnoma i kolejnych "zbirów", czy kimkolwiek byli. Nieistotne.[/hide]
Nevi -

[hide]

Jasnoniebieska błyskawica popędziła z oślepiającą szybkością poprzez mrok tej zapomnianej przez bogów ulicy, głęboko pod Sulvar'thar, i walnęła wrzeszczącego elfa prosto w pierś, by następnie uderzyć w gnoma, który spadł spopielony ze ściany, a potem podążyć ku cichym i ciemnym postaciom, poruszającym się po suficie.
Z każdym celem zaklęcie było coraz słabsze, więc następne ofiary po elfie i gnomie, którzy zakończyli swój nędzny żywot, odnosiły rany, nierzadko potężne, bo Mithros wyraźnie widział jak jednego błyskawica trafiła prosto w twarz, paląc ją do samej szczerzącej się w okropnym uśmiechu czaszki. Z sufitu odpadły trzy postacie, reszta z przerażeniem i krzykiem, rozbiegła się na boki. [/hide]

Derriuz -

[hide]Widząc reakcję stworzeń rzucił raz jeszcze to samo zaklęcie. Może są dość głupi by paść ofiarą tej samej sztuczki dwa razy. Celował tym razem najpierw w jednego najbliżej środka ich grupki a potem od najmniej poranionego przez jego zaklęcie po najbardziej poharatanego, aby mniej więcej równo rozłożyć moc błyskawicy. Miał jedynie nadzieję, że morduje prawdziwe cele.[/hide]
Nevi -

[hide]Mordował prawdziwe cele. Sztuczne cele tak nie wrzeszczały, nie zwijały się w agonii i tak nie śmierdziały przypiekane kolejną seryjną błyskawicą. Kolejne kilka trupów spadło bezwładnie na ziemię, gdzie natychmiast się zbiegły szczury i zaczęły obgryzać spalone szczątki. [/hide]
Derriuz -

[hide]Ostatni już raz tego dnia, przynajmniej tak mu się zdawało, bo cykl dnia i nocy dyktowały mu kolejne rzeźnie nie zaś zmiany w oświetleniu okolicy, rzucił to samo zaklęcie. W jednej chwili zdawało mu się, że może mieć problem, ale okazało się, że to rzeź jak każda inna. Banalna rzeź na słabych istotach które były wyjątkowo głupie.[/hide]
Nevi -

[hide]Ostatnie, kompletnie już zwęglone szczątki, cele Mithrosa upadły na ziemię. Szczury momentalnie je obskoczyły, jednak po chwili umknęły, gdy z ciemności jednej niszy, stworzonej przez zawaloną ścianę którego z budynku, wyszedł szczur, u którego doskonale było widać maleńki móżdżek. Organ ten lśnił u niego niebieskawym światłem i cholernie szybko pulsował.

Czaszkoszczury. Tak pospolite w tych okolicach i tak niebezpieczne dla jakichkolwiek wędrowców Podmiasta...[/hide]

Derriuz -

[hide]Świetnie. Kolejny cel do zabicia. Dobrej zabawy nigdy za wiele, ha! Uniósł ręce do kolejnego zaklęcia. Mierzył prosto w umysł czaszkoszczura, bo kogóż by innego? [b]Widmowy zabójca[/b][/hide]
Nevi -

[hide]Brudno srebrzysta kula oparów, w których migała bezcielesna czarna czaszka wyleciała z dłoni Mithrosa i pomknęła ku czaszkoszczurowi, który jednak nie ruszył się z miejsca, jakby nie miał się czym przejmować. Kula uderzyła w niego, ten jednak tylko się otrząsnął i cicho zapiszczał.
Odpowiedziało mu piszczenie z każdego kierunku wokół elfa, piszczenie które narastało coraz bardziej i bardziej, w miarę jak szczury wychodziły ze swoich kryjówek wśród gruzu.
Mózgi wszystkich naraz zapłonęły niebieskim światłem i w powietrzu zmaterializowała półprzezroczysta ręka i pomknęła w stronę Mithrosa.[/hide]

Derriuz -

[hide]O kurwa! Bigby! Najważniejsze teraz było znaleźć się poza zasięgiem czaru, a w następnej kolejności udać się w jakieś bezpieczne miejsce, które ostatnio pamiętał. Tu wszystko załatwione, może spokojnie uciec. Za dużo ich, nie ma potrzeby ryzykować. Tak więc wziął się za tkanie kolejnego zaklęcia z nadzieją, że się powiedzie. [b]Bezbłędna teleportacja[/b]( - jeśli w zasięgu jest miejsce pobytu zleceniodawcy - od razu tam.)[/hide]
Nevi -

[hide]Mózgi czaszkoszczurów zapłonęły jeszcze większym niebieskim, a dłoń urosła trzykrotnie i zacisnęła się w pięść, która z pomknęła w stronę Mithrosa, godząc go w pierś i odrzucając na kilka metrów.
Jego klatkę piersiową zaatakował ból łamanych żeber, gdy uderzał bokiem od ścianę, która na szczęście się nie zawaliła na elfa. Czaszkoszczury zapiszczały tryumfalnie.[/hide]

Derriuz -

[hide]Jedyną jego bronią w tej chwili jest magia. Tak jak zawsze zresztą. Skoro nie może liczyć na teleportację musi spróbować czegoś innego. [b]Rozproszenie magii[/b] na Zaciśniętą (?) Pięść Bigby'ego. Nie mógł marnować czasu na wstawanie.[/hide]
Nevi -

[hide]Czaszkoszczury jakby zrozumiały słowa zaklęcia rzucanego przez elfa, bo naraz zapiszczały i schowały się wśród gruzu. Ręka jednak nie mogła się schować, bo właśnie pędziła w stronę rozpostartej dłoni Mithrosa, z której wyleciał ciemnoszary promień.
Ręką zniknęła, gdy promień tylko dotknął jej powierzchni. Pyknęło i pozostał po niej zalatujący nieco futrem odór.
Czaszkoszczurów nie było. [/hide]

Derriuz -

[hide]Przyzwane? - przemknęło mu przez myśl. Po chwili jednak stwierdził, że nie powinien czekać na kolejny atak czaszkoszczurów. Mogą tu zaraz wrócić. Skoro wszyscy są martwi, może wreszcie dać sobie spokój i odejść. Wstał i kolejny już dzisiaj raz uniósł dłonie do tego zaklęcia. [b]Bezbłędna teleportacja[/b] - zleceniodawca, jeśli nie da rady, to kryjówka.[/hide]
Nevi -

[hide]Dało radę przenieść się do zleceniodawcy, choć już od dłuższego czasu Mithros zdawał sobie sprawę, że jest naprawdę jednym z niewielu, którzy mogą się tam bezpiecznie teleportować. Na innych czekały dziesiątki nieprzyjemnych zaklęć i śmiercionośnych pułapek.
Obraz zafalował mu przed oczami, gdy wymówił ostatnią frazę zaklęcia i ponownie nabrał ostrzejszych kształtów, jednak przedstawiał już coś zupełnie innego.

Elf był w sporej jaskini, która była wypełniona pozostałościami po kilku wielkich dworach(zapewne dawnych majątków szlacheckich), które teraz zostały wykorzystane przez Króla Cienia jako siedziba jego małej armii - zarówno sług jak i wojowników spętanych siłą woli zleceniodawcy Mithrosa.
Wszystkie te stworzenia spojrzały na niego, gdy pojawił się na środku ulicy, białymi, niewidzącymi oczyma i odwróciły się z brakiem zainteresowania w inną stronę.[/hide]

Derriuz -

[hide]Mithros odetchnął z ulgą. Dawno nie czuł się równie zagrożony. Uśmiechnął się lekko pod nosem na wspomnienie mordu, którego dziś dokonał. Nic wielkiego, ale na samą myśl aż mu serce rosło. Tak czy inaczej... Koniec czarowania na dziś, przynajmniej aż zostanie wykurowany. Ale to później. Elf spokojnym krokiem, starając się zbytnio nie narażać na ból wynikający z obrażeń (i ruchu) udał się tam, gdzie spodziewał sie ujrzeć swojego "szefa"[/hide]
Nevi -

[hide]Stworzenia zniewolone przez Króla Cień odwracały swe niewidzące oczy, gdy kierował się poprzez alejki zapełnione gruzem do jego sanktuarium, gdzie udzielał audiencji. Mithros czuł mimowolny niepokój, który zawsze był obecny, gdy zbliżała się z rozmowa z ową tajemniczą istotą, jedną z najpotężniejszych w Podmieście.
Minął pięknie wypolerowane drzwi salonu, w którym ślepy niziołek na tacy przyniósł mu grzybowe wino, oczywiście znakomicie schłodzone i gestem nakazał wejść poprzez wielkie czarne drewniane podwójne drzwi, które wzmocnione sztabami falującego wiecznie metalu zwanego obdhurium.[/hide]

Derriuz -

[hide]Starał się nie myśleć o niepokoju ale o tym, co winien zgłosić. Upił łyczek wina. Tik nerwowy mimowolnie przymrużył mu lewe oko, ale zaraz zniknął. Podszedł do drzwi wskazanych mu poprzez niziołka i rzucił na niego nieufne spojrzenie przez ramię. Wrócił spojrzeniem do sztab z niezwykłego metalu i otworzył je.[/hide]
Nevi -

[hide]Nie musiał nawet ich otwierać, same się otworzyły z cichym skrzypieniem, ukazując przestronną wielką salę, otoczoną kolumnadą, wokół której kłębiły się dziko falujące cienie. Mimo tego nieco przerażającego efektu i ciemności panującej w pomieszczeniu, elf wszystko doskonale widział. Widział więc też doskonale zamazaną, wpół niematerialną sylwetkę siedzącą na krześle przypominającym nieco tron, wykonanym z czarnego, spękanego drzewa. Sylwetka migotała, raz pojawiała się, raz znikała, raz wydawała się prawie-że-materialna, raz była całkowicie niematerialna. Cały czas biła od niej aura potężnej magii i pokrętnego umysłu. Rozległ się cichy, śmiertelnie poważny głos Króla Cień:
[i]Mithrosssie...[/i][/hide]

Derriuz -

[hide]Pierwszą rzeczą, jaką uczynił, było lekkie skłonienie się postaci, bardziej z przyzwyczajenia, niż z uniżenia.
- [i]Są martwi[/i] - oznajmił beznamiętnie, jednak gdy znowu przypominał sobie smród palonego mięsa uśmiechnął się w duchu.[/hide]

Nevi -

[hide]Sylwetka zamigotała bardzo szybko, na chwilę rozświetlając jakiś zielonym światłem krzesło, które wyglądało na tron, a potem gwałtownie znieruchomiała.
[i]Widzę...[/i] - powiedziała sylwetka i Mithrosowi wydało się, że się uśmiechnęła. [i]Zapłata?[/i][/hide]

Derriuz -

[hide]Mężczyzna kiwnął powoli głową i czekał. Wyraz jego twarzy nie ukazywał żadnych emocji.[/hide]
Nevi -

[hide]Sylwetka zamigotała jeszcze dwa razy, a potem stała się całkowicie namacalna, ciągle jednak otoczona całunem wijących się cienistych macek. Wydawało się, że Król Cień patrzył wprost na Mithrosa, bo ten nagle poczuł się odsłonięty w sanktuarium zleceniodawcy.
[i]Dossssstaniesszzz... informacje.[/i] - wypowiedział szeleszczącym głosem niedawny pracodawca elfa i machnął ręką w jego stronę. Ku niemu poszybował na jednej z cienistych macek pewien malutki pakunek, paczka obwiązana brunatnym papierem.
[i]Odnajdziesssszzz go, a będzie ci sssssłużył...[/i] - szepnął jeszcze Król Cień i znowu stał się migoczącą sylwetką na tronie, otoczoną przelewającą sie ciemnością.
[i]Uważaj. On jessst inteligenty. Może nie godzić ssssię pracować z Tobą. Jesssst też niebesssspieczny. Uważaj podwójnie, Mithrossssie.[/i][/hide]

Derriuz -

[hide]Mithros przyjął pakunek i przyjrzał mu się uważnie. Po dłuższej chwili spojrzał na Króla Cienia z lekkim uśmiechem.
- [i]Mam nadzieję, że okaże się przydatny[/i] - rzekł i przerwał na chwilę, wyraz jego twarzy spoważniał - [i]Będę potrzebował kapłana, by mnie wyleczył po tym... Wypadzie.[/i] - dodał po chwili.[/hide]

Nevi -

[hide]Król Cień zachichotał nerwowo, a Mithrosowi na dźwięk tego odgłosu po plecach przebiegł cholernie nieprzyjemny dreszcz. Zamigotał raz, wyciągnął rękę, powyginał w niesamowitych konfiguracjach kciuk i najbliższe mu trzy palce(Król Cień miał po siedem palców u każdej ręki), a elf poczuł orzeźwiające i nieprzyjemne zimno rozlewające się po całym jego ciele, które natychmiast scaliło połamane żebra i ułatwiło zaczerpnięcie oddechu.
[i]Mam wrażenie, że to wyssssstarczy, Mithrosssssie... Wessssweee cię, gdy... będziessssszz potrzebny....[/i] - wypowiedział, przerywając nerwowe chichotanie jego zleceniodawca i zniknął. Zwyczajnie zniknął z krzesła, które przypominało tron i które wydawało się być cholernie puste. Ale ta pustka rodziła poczucie bezpieczeństwa, pomimo kłębiących się wokół macek cieni.[/hide]

Derriuz -

[hide]Kiwnął głową i skłonił się lekko z wdzięcznością. Mimo, iż go nie było, miał wrażenie, że go obserwuje. Udał się powolnym krokiem do drzwi, którymi się tu dostał a kiedy wyszedł z sali audiencyjnej, czy jakkolwiek można było to pomieszczenie nazwać, ostrożnie przyjrzał się paczce, by po chwili spróbować ją otworzyć.[/hide]
Nevi -

[hide]
Był w pomieszczeniu, które sprytnie zaopatrzono w wygodne krzesła, zapewne zrabowane z jakiegoś transportu z Sulvar'thar, i kilka stolików, przeznaczonych do [i]savy[/i], gry bezpośrednio pochodzącej z Abeir-Torilu, a dokładniej z Podmroku. Oczywiście żadnych pionków tam nie było, ale plansze były wykonane z niezwykłą dbałością o szczegóły.

Paczuszka wydawała sie z początku elfowi zupełnie bez znaczenia, jednak gdy tylko rozpakował brązowy papier i zobaczył kilkanaście części nefrytu, starannie wyrzeźbionych, by przypominały nogi, odwłok, głowę, żuwaczki pająka, pomyślał, że to forma zagadki, które tak uwielbiał Król Cień. Możliwym było, że gdy uda mu się złożyć pająka, to ten ożyje i gdzieś go zaprowadzi. Mithros czytał o takich stworzeniach. Czytał też, że zwykle posiadacze takich stworzeń bardzo szybko ginęli.
[/hide]

Derriuz -

[hide]Gdy ujrzał zawartość paczuszki pospiesznie zapakował nefryt na powrót i rozejrzał się wokół. To, że był potężny, nie musiało oznaczać, że nie ma kogoś potężniejszego od niego. Schował paczuszkę i pospiesznym krokiem udał się w stronę swojego domku. Tam powinno być bezpieczniej, tutaj może mieć rywali, o których nawet nie wie, a go obserwują.[/hide]
Nevi -

[hide]W okolicy Króla Cień niewiele było wrogów, a jeśli się pojawiali, to zwykle szybko znikali. Bezpowrotnie i nagle.
Tak czy inaczej, domek Mithrosa znajdował się całkiem daleko od ulicy Cienia, na której zamieszkiwał jego pracodawca i którą osobiście na takową przechrzcił. Musiał przejść przez co najmniej trzy korytarze wydrążone przez beholdery, które dawno już się stąd wyniosły, potem opaść na niższy poziom, by wreszcie znaleźć swoje chronione czarami domostwo.[/hide]

Derriuz -

[hide]Stał chwilę przed budynkiem przyglądając mu się uważnie i uśmiechnął się mimowolnie. Ach, te piękne wspomnienia! Pamięta dzień, w którym zamordował jego poprzedniego właściciela jakby to było wczoraj. Ten słodki zapas krwi i piękny dźwięk łamanych kości... Po chwili wyrwał się z rozmyślań i pokiwał głową, jakby zgadzał się z własnymi myślami. Bez chwili zastanowienia udał się do budynku.[/hide]
Nevi -

[hide]

Domek Mithrosa był zwyczajny. Ot, taka tam zrujnowana kamieniczka, którą ktoś lekko podreperował, wstawił kilka nowych ścian, wymienił drzwi na żelazne i wzmacniane czarami, otoczył barierą ochronnych zaklęć, które błyskały czasami, gdy jakiś intruz próbował złupić ten budynek. Zwykle intruzi byli zatrzymywani w miejscu, sparaliżowani, aż Mithros przybywał i decydował co z nimi robić. Poprzedni właściciel był sprytny, ale jego spryt był nieco za mały na umiejętności i inteligencję Mithrosa.
Tak więc Mithros spokojnie sobie minął osłony, otworzył żelazne drzwi, czując mimowolne wzdrygnięcie przed klątwą spoczywającą na drzwiach i znalazł się w swoim mieszkaniu. Kilka pokoi, gabinecik z małą biblioteczką, sypialnia (nawet ładnie urządzona), salon i kilka pomieszczeń, które służyły Mithrosowi jako rupieciarnie bądź magazyny dla bardziej wartościowych rzeczy.
[/hide]

Derriuz -

[hide]Nie zastanawiał się długo, nim zdecydował skierować swe kroki w stronę gabinetu. Tam też na biurku położył dar otrzymany od Cienia i następnie przeszedł do półek z książkami. Przeglądał dłuższą chwilę i pokręcił głową z niesmakiem, najwidoczniej nie znajdując tego, co chciał znaleźć. Wzruszył lekko ramionami i wrócił do biurka, przy którym zasiadł i wysypał nefryt na dłoń, uważnie mu się przyglądając. Następnie odłożył jego kawałki na stolik i począł ostrożnie składać.[/hide]
Nevi -

[hide]
Zagadka złożenia dziwnego pajączka wbrew pozorom nie była trudna. Mithros znakomicie sobie poradził z dopasowaniem odnóży do odwłoku, a odwłoku do maleńkiej główki. Ostatecznie znalazł miejsce na odwłoku, w które wpakował klejnocik. Po tym wszystkim wierne odzwierciedlenie czarnej wdowy zalśniło zielonym światłem i zaczęło się niepewnie poruszać. Po chwili zaczęło biegać chaotycznie po całym biurku, jednak nie ważąc się zejść gdziekolwiek indziej.[/hide]

Derriuz -

[hide]Mithros uśmiechnął się pod nosem i przyglądał się chwilę swojemu skromnemu osiągnięciu. Ostrożnie wziął pająka w palce tak, by nie wyrwał mu się z dłoni i postawił na podłodze, czekając na kolejny ruch dziwnego tworu.[/hide]
Nevi -

[hide]Konstrukt, a może już żywy pająk zastygł w bezruchu, gdy tylko Mithros zbliżył do niego swoją dłoń. Elf zauważył, że odwłok pajączka, ten z zielonym klejnotem, pewnie szmaragdem, zalśnił lekkim zielonym światłem.
Pajączek położony na ziemi, znowu zaczął się poruszać, ale tym razem zupełnie uporządkowanie - zaczął biec w kierunku wyjścia z pokoju, a potem wyjścia z domu. [/hide]


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group