Zaginiona Biblioteka

Norden Düsternis - Chata Zielarki Taisiy [Egge]

Tanit - 2007-11-15, 22:01
: Temat postu: Chata Zielarki Taisiy [Egge]
Wokoło jest mały ogród a i ściany porosły bluszczem i innym zielskiem tak, że widać tylko okna i dach. W środku nie jest lepiej. To tylko jedna izba. W głębi oddzielona zasłoną. Wzdłuż prawej ściany ciągną się rzędy półek, szafka i mały piecyk, pod przeciwległą stoi stół i dwa krzesła. Ale nie to tworzy atmosferę tego miejsca, nie to ciepło, swoisty acz świeży zapach, nieznaczne oświetlenie i unosząca się niby mgiełka. To zioła, zwieszające się z sufitu niczym girlandy, pękami zdobią ściany, stoją rządkiem w słoiczkach i miseczkach na półkach. Gościu nie wystrasz się atakującego już od wejścia lasu ziół… To prawie magiczne miejsce, to samotnia zielarki Taisiy znanej po prostu jako Tes… Pokątnie nazywana wiedźmą… ale jest tylko zielarką, a może aż…?
Liv - 2007-11-18, 15:52
:
Śniłaś.
Stałaś boso na pokładzie statku, potężnego drakkara. Z głowy smoka, którą nasadzona na dziobnice, zamiast ognia, sączyła się krew.
Krew pokrywała cały pokład, poza niewielkim półkolem, w którym się znajdowałaś.
Mocny wiatr targał twoje włosy, przenikał skórę i kości ... mroził serce.
-Taisiya! Dojmujące wołanie chłopięcego głosu, dochodziła zza twoich pleców. Znałaś ten głos, choć od lat go nie słyszałaś.
Adne stał spokojnie przy rufie. Z jego głowy sączyła się krew, zalewając jego jasną skórę karmazynem.
-Nadchodzi! Wyciągnął przed siebie ramię, wskazując punkt na północy. -Pożoga! Nadchodzi!

-Obudź się dziewczyno!
Tanit - 2007-11-18, 21:08
:
- Adne! - Zerwałam się z łóżka odruchowo łapiąc za amulet. W uszach wciąż pobżemiewał krzyk, mój własny. Przed oczami wiąż miałam szkarłatne plamy. Zacisnęłam je mocno i ponownie otworzyłam szybko oswajając się z półmrokiem izby. Powoli wyrównywałam przyspieszony oddech, wdychając ostry zapach świeżo zebranego Bielunia. To się nie zdażało często... to chyba nie były halucynacje wywołane 'czarcim zielem'? Już nie raz go zbierałam. Pełna niespokojnych myśli i raniących wspomnień zwlekłam się z łóżka przechodząc do głównej części chaty...
Liv - 2007-11-18, 21:33
:
Drzwi bezceremonialnie się otwarły i na progu stanęła opatulona w skóry postać, nie wyższa od dziecka.
-Znowu krzyczałaś dziewczyno! Zachrypły głos, dobywał się spod kaptura starowiny, niczym rechot ropuchy.
Herdunga odłożyła na ziemię wiklinowy kosz, zatrzaskując za sobą drzwi. Pomarszczona dłoń ściągnęła z niego kawałek szmaty. Dostrzegłaś w środku kilka jajek i dwa zabite króliki, z których nie upuszczono do końca krwi.
-Nie zda ci się to na wiele, alem w potrzebie. Trza mi kilku twoich mikstur dla syna. Przyjść mi przyszło skoro świt, bom nie chciała co byto mnie kto widział. Ostatnie płatki śniegu na jej okryciu topniały z wolna.
Starucha odwiedzała cię kilka razy w roku, zawsze prosząc o jedno, zawsze skradając się skoro świt jak do swojego domostwa.
Kobieta chciała mieć wnuka, syn - potomka ...
Chłopca.
Kropelki zaschniętej krwi na wiklinowym koszu.
-Choraś? W oczach Herdungii czaił się ledwo skrywany strach.
Tanit - 2007-11-18, 22:21
:
Skrzywiłam się nieznacznie na widok krwi, które przywołały migawki ze snu. W duchu dziękowałam korzennemu zaduchowi - zapach posoki był ledwo wyczuwalny. Na pytanie staruchy pokręciłam przecząco głową wpatrując się w kosz ale szybko oderwałam od niego wzrok. Spojrzałam na Herdungie.
-Ciekawe ile razy będę ci powtarzała, że pukanie jest zaletą - mruknęłam sucho podchodząc do małej szafki i przebiegając wzrokiem po jej zawartości.
-Mogę ci dać dwa... na trzeci musisz poczekać dwa dni, zioła są zbyt świeże. - Spojrzałam na nią unosząc lekko brew. Szlag by to... znowu wilgoć. Teraz okapuje, dobrze, że się nie rozpływa.
Liv - 2007-11-21, 19:34
:
Babina skrzywiła się paskudnie, przez co jej oblicze przypominało mocno zaschnięty pergamin.
-Jeno ja czekać nie mogę! Skoro świt syn jarlowy wyrusza na wschód, z nim i mój syn! Mi pewności trza! Trza mi się zabezpieczyć zawczasu, nim jakie złe go spotka z dala od domu. I tu się wydało, że stara nie o syna się lęka, a o własny żywot. I co z tego, że marny! Chłopowi łatwiej w życiu, zaciągnie się do drużyny, złupi kilka statków, kościołów i wiosek a starczy mu tego bogactwa na kilka wiosen. Niewiasta samotna nie podoła!
Ale tyś podołała, ano tak.
-Nie macie czego innego? Pewnego? Zapłacę! I dojrzałaś złoty błysk na jej wysuszonej dłoni. Pierścionek.
Tanit - 2007-11-21, 20:20
:
Przygryzłam wargę lekko mierząc Herdungię wzrokiem. Coś pewnego? Ano miałam, ale nie znosiłam rozstawać się z prawdziwymi perłami mojej kolekcji. Ten pierścionek... pierwszy rzut okiem, nic wielkiego, ale miała przybyć karawana, a ja już czas jakiś gromadziłam z trudem grosz...
-Zaczekaj... - mruknęłam do starej i zniknęłam za kotarą oddzielającą główną izbę od niewielkiej sypialenki. Zerknęłam do wnętrza dobrze ukrytej skrzyneczki, dla mnie skarbów, dla obcych - śmieci.
-Mam coś pewnego. Może i tego niewiele ale działanie pewne. Jeno dobrze rozpuścić we wrzątku i pić póki gorące. - powiedziałam wychodząc zza zasłony z malutką sakiewką z płótna. - Dostaniesz tylko to, ale wystarczająco silne. To natomiast... - pokazałam jej niewielki krążek przypominający monetę z dziwnym pismem. - ...to musi być na dnie kubka, ale wrócić do mnie musi nim nastanie południe dnia jutrzejszego.
Spojrzałam na nią uważnie lekko mrużąc oczy.
-A teraz pokażcie cóż tam macie 'babuszko' - zakończyłam z miękkim ruskim akcentem.
Liv - 2007-11-21, 20:49
:
Ręka z pierścionkiem jej zadrżała, jakby miała zaraz schować go na powrót do kieszonki. Jednak chciwe oczka wpatrywały się w trzymaną przez ciebie sakiewkę i krążek.
Widać stanęła przed poważnym dylematem. Oddać złoto, za które zimą mogłaby się wykarmić, czy zawierzyć eliksirom co przez cztery wiosny, nic jeno straty i utrapienie przynosiły. Nic, że stara, nic, że biedna i przez lata poniewierana. Nadzieja ciągle się tliła w wątłym ciele ... chciwość pokonując.
-Przy..wiózł ... Zaczęła zachrypniętym głosem. -Przywiózł mi go stary kiedym jeszcze młoda była. Ach! Splunęła wściekle na podłogę i podeszła bliżej. Ze złota szczerego, sama zobacz! Rzeczywiście. Drobny pierścionek błyskał się teraz słabo. Przez chwilę wydawało ci się, że dostrzegasz na nim rysy skandynawskich run ... ale babka zacisnęła palce i nic już nie widziałaś. -Uczciwie cię ostrzegam dziewko, jakiem Herdungia, nie zda ci się on na nic, więcej powiem! Srom i pomstę na wieki tobie i twojemu nasieniu jeżeli i moje zemrze przy mnie!
Tanit - 2007-11-21, 21:36
:
-To nie są tylko ziółka dla mało jurnego chłopa, babuszko, aniż kawałek metalu! - powiedziałam trochę ostrzej niż zamierzałam. Trochę żal mi się zrobiło staruchy, babie jednak trudniej... - Za to ręczyć mogę, jeno do instrukcji mojej się zastosujcie.Wysunęłam jej na dłoni sakiewkę i monetkę.
-Tylko to ma wrócić, od babki swej dostałam, a i ona od swojej. Można by rzec iż magia to starsza niźli ktokolwiek sądzić by mógł - uśmiechnęłam się nieznacznie do staruchy. Jeśli to by nie pomogło, to znaczy, że żadna ze mnie zielarka.
-I co by nie było, odwiedźcie mnie zimą czasem... - powiedziałam jeszcze zanim w język się ugryzłam.
Liv - 2007-11-21, 21:57
:
Stała w miejscu przez chwilę, jakby w ziemie wrosła, z rozdziawionymi ustami. Widać twoje słowa całkowicie zbiły ją z pantałyku. Baba ci wygraża, a ty jeno w gości zapraszasz ... Bogowie, tuż to świat na głowie stanął!
Wcisnęła ci w dłoń pierścionek, chwytając mocno drugą ręką sakiewkę. Schowała bezpiecznie pod kubrak. Odwróciła się bez słowa i ruszyła w stronę wyjścia. Przystanęła jeszcze na progu i wydawało się, że zaraz coś rzeknie ... jednak pokręciła gwałtownie głową i otworzyła drzwi, wychodząc na dwór, gdzie coraz mocniej posypywał śnieg.
Wdzięczność ludzka?! Ni ma jej.
Pozostał tylko pierścionek. Nadzieja.

Zimny wiatr uderzył o okiennice, wdzierając się do środka, przyprawiając cię o dreszcze.
Tanit - 2007-11-22, 08:10
:
Drgnęłam i owinęłam się bardziej chustą.
-Frejo, Wielka Pani, pomóż proszę... - westchnęłam ciężko.
Zima dla zielarza to okres wegetacji, a jedyną nadzieją pozostają kupcy - którym jakoś uda się tu dotrzeć. Starucha rozproszyła nieco moje myśli ale te wróciły wraz z orzeźwiającym chłodem. Otrząsnęłam się i odetchnęłam głębiej. Ścisnęłam dłoń z pierścionkiem. Po ciężarze wyczułam złoto dobrego gatunku. Może to nie był taki najgorszy interes? Dla mnie to po prostu złoty pierścień, dla Herdungii aż. Rozwarłam dłoń i obejrzałam pod słabe światło nowy nabytek, zastanawiając się przy okazji ile za niego wytarguję u kupców...
Liv - 2007-11-23, 19:27
:
Nic jednak nie zdołałaś dostrzec. Ot zwykły złoty pierścionek, zrabowany pewnie komu w dalekich landach, podczas wikingu. Historie swoją pewnie ma, ale opowiedzieć, nikomu nigdy nie opowie.
Jednak złoto to złoto, będzie co za nie wsadzić do garnka i kolejną zimę przetrzymać, a ta zapowiadała się iście sroga. Z trudem zasadzony krzew wilczomlecza padł jako pierwszy, a po min kolejne rośliny nim liście z drzew na dobre opadły. Wiatry były mocniejsze, i dotkliwsze od poprzednich.
I jakby przez wiatr usłyszałaś szuranie czyiś butów. Czyżby się stara wróciła? W końcu w gości pozwoliłaś jej przyjść, gdy tylko najdzie ją takowa ochota ... może zatem ...
Ale nie, stara nigdy nie pukała.
Wątpiłaś też, żeby starczyło jej siły aby walić w drzwiska aż cała chałupa się od tego trzęsła.
Tanit - 2007-11-23, 21:27
:
Gwałtownie uniosłam głowę odruchowo wkładając pierścień na palec. Nasłuchiwałam póki nie rozległo się walenie. Jeszcze tego by brakowało by w środku zimy drzwi naprawiać! Piorun by go trzasnął. Szybko podeszłam do drzwi i równie energicznie je otworzyłam. Bez strachu ale ze złością.
-Na Thora! Kogóż wiatry przywiały? - zakrzyknęłam. Okazując że chłód mi nie straszny, nawet nie drgnęłam.
Liv - 2007-11-24, 16:13
:
Nigdy na oczy nie widziałaś tego mężczyzny. Wysoki i żylasty, o bladej wręcz ziemistej cerze. Stał przed progiem, rzucając ci dziwnie niespokojne spojrzenie siwych oczu.
Nim zdążyłaś cokolwiek rzec, zacisnął dłoń na twoim ramieniu i począł wywlekać z chaty, wprost na zasypaną śniegiem dróżkę.
Tanit - 2007-11-24, 23:14
:
To był w istocie szok lecz nie mogłam stracić głowy!
-Hola waść! O cóż wam chodzi? Może by pierwej powiedzieć. Zaliż zioła się przydać mogą...
Powiedziałam stanowczo nie pozwalając się dalej prowadzić i zapierając o ziemię. Wara odemnie bo ugryzę! Powiedziałam w myślach i ostrożnie acz stanowczo wyswobodziłąm ramię.
Liv - 2007-11-25, 22:12
:
Drobne kamienie poraniły ci bose stopy. Czułaś piekący ból i chłód, równie dotkliwy jak wzbierającą w tobie złość.
Mężczyzna przystanął, jakby zaskoczony, że ośmieliłaś mu się wyrwać. Zmarszczył czoło i nim zdążyłaś cokolwiek zrobić, pochwycił cię ponownie w niedźwiedzim uścisku.
-Zrób to jeszcze raz dziewko, a ubiję jak psa. Wysyczał ci prosto w twarz, głosem cichym niczym podmuch wiatru.
A wokół pustka ... ani żywej duszy. Pewności też nie mogłaś mieć, czy by ci kto udzielił pomocy.
Wypuścił cię z objęć, tylko po to aby pchnąć przed siebie, dziwnie gwałtownie.
-Ruszaj. Rzucił krótko.
Tanit - 2007-11-26, 09:30
:
Gniew wzbierał we mnie z każdą chwilą. Byłam zła że nie zabrałam miecza. Buty? trudno, cierpiałam nie raz, ale teraz miałam największą ochotę skrócić tego dziada o głowę! Szczęściem, że ze sztyletem nie rozstaję się nawet we śnie...
-Igrasz z ogniem! Jestem wysłanniczką boskiej pani Eir, a patronką moją Freja! - odwróciłam się w jego stronę. Na mojej twarzy malowała się złość i zaciętość.
Nie dam sobą tak pomiatać! O nie! Wspomnienia nie mogą wrócić! Pierwszy raz od tych kilku lat żałowałam, że nie mam chaty trochę bliżej innych domostw. Ale przecież zawsze byłam sama..
-Nigdzie nie idę póki nie powiecie mi kimżesz jesteście i czegóż chcecie?! Nie jestem ani zwierzęciem ani lalką i żadam odpowiedzi! - krzyknęłam. Jeszcze raz mnie pociągnie a go uszkodzę...
Liv - 2007-11-27, 19:56
:
Mężczyzna nic nie powiedział. Nie musiał nawet.
Wyczytałaś w jego oczach, to co usta nie rzekły, żeś obca, zatem nie zamierzał okazywać ci należytego szacunku. Wiedzieć, wiedziałaś, że u wikingów bicie niewiast jest niezawodną oznaką tchórzostwa. Córek wikingów. Tyś nią nie była ... przynajmniej dla większości z nich.
Jeno mężczyzna się pohamował nieco i po przedłużającej się ciszy, postanowił podjąć zgoła odmiennym tonem.
-Jarl cię wzywa dziewko. Odmówisz mu? Gdzieś na dnie jego głosu, ciągle pobrzmiewała nuta groźby, którą niezawodnie słyszałaś, kiedy rzekł, iż cię ubije nie bacząc na to, jak go obwołają.
Tanit - 2007-11-28, 08:30
:
Drgnęłam trochę uspokojona unosząc brwi do góry. Jarlowi bym nie odmówiła na bogów! Ani jemu ani nikomu z jego rodziny. Ale ten starzec mnie zirytował.
Zaraz wysoko i dumnie uniosłam głowę opatulając się chustą.
-Oczywiście, że nie! - odpowiedziałam nie tracąc animuszu. - Trzeba było tak od razu waść, a nie było by jakże zbędnej szarpaniny. Ale widać dobre obyczaje wciąż się nie przyjęły - prychnęłam z nutą wyższości. W końcu znałam swoją wartość.
-Dajże się chociaż odziać - dodałam nieco spokojniej kierując kroki w stronę chaty. Przymarznięte stopy dawały o sobie znać. - to zajmie chwilę...
Liv - 2007-11-28, 19:05
:
Słyszałaś jak mężczyzna podąża za tobą.
Wstrzymał się dopiero przy wejściu do domostwa, stawiając nogę na progu, tym samym uniemożliwiając domknięcie drzwi.
Widać, nie ufał ci za grosz, o czym świadczyły szare oczy, z zakrawającą na obrazę, natarczywością, śledzące każdy twój krok.
Wilczy Brat, ani dudu nie miałaś już wątpliwości kim jest szarooki, stał spokojnie, czekając aż raczysz się odziać.
Ręce trzymał na wysokości pasa, gdzie niechybnie pod wierzchnią narzutą, musiał mieć ukrytą broń.
Tedy jedno napawało niepokojem twoje niewieście serce, czemu wojownik nie przywdział swej sławetnej 'wilczej koszuli', skoro od samego Jarla przychodzi.
Tanit - 2007-11-29, 22:30
:
Już mu miałam powiedzieć, że wpuszcza wilgoć do domu co zniszczy mi zioła ale ugryzłam się w język. Nie ma sensu się kłócić. Można by pomyśleć że zachowuję sie jak księżniczka, a mieszkam w takiej chatynce - ale to właśnie było moje królestwo i byłam z niego dumna.
Pierwsze co to wsunęłam na nogi ciepłe buty - dziękować przezorności, że postawiłam je koło piecyka (prowizorka ale zawsze). Moje stopy od razu doznały ulgi. Krzątałam się szybko i starałam się nie zwracać uwagi na śledzące moje ruchy spojrzenie, co robiło się powoli irytujące. Na chwilę zniknęłam za zasłoną skąd zabrałam cieplejszą chustę, jedną z niewielu pozostałości z południowych krain i upewniłam się, że mam sztylet. Zdjęłam z haczyka pelerynę i zabrałam z krzesła torbę. Kątem oka spojrzałam na kosz, który przyniosła starucha. Będzie musiał poczekać, oby tylko nie zaśmierdł - szkoda by było.
-Możemy ruszać waść - powiedziałam stając przed mężczyzną. Nadal z dumnie uniesioną głową. Wilczy Brat? Tak czy nie, nie miałam do niego zaufania. W końcu tylko mocno je ograniczając jeszcze żyłam.
Liv - 2007-12-03, 21:33
:
Skinął ci głową, przepuszczając cię jak uprzednio przodem.
Nie przez grzeczność, och nie! Jeno lepiej mu cię było pilnować z tego miejsca. Widzieć wiedziałaś, gdzie zmierzacie.

:arrow: Dziedziniec [Egge]
Liv - 2008-03-24, 21:23
:
Przyczółek Thora :arrow:

Odezwał się dopiero kiedy znaleźliście się na ścieżce prowadzącej do twojej chatki.
- Są to córy Hell, parające się śmiercią. Potrafią zesłać na człowieka same nieszczęścia. Rozmawiają z trollami, targują ludzkim życiem ...
Tanit - 2008-03-24, 21:32
:
-Ah... - nie kryłam zdziwienia - ...w moim kraju... to znaczy... Ja słyszałam coś innego. Dobrze, że się zapytałam. Dziękuję.
Powiedziałam prosto. Staliśmy w zasadzie już przy chatce.
-Zapewniam Cię, że nikim takim nie jestem. A trolli nigdy nie widziałam - uśmiechnęłam się lekko.
-dziękuję, że ze mną poszedłeś... - nie bardzo wiedziałam jak mam go pożegnać więc po prostu odwróciłam się na pięcie otwierając drzwi do domku uprzednio odgarniając nieco świeżego śniegu z progu.
Liv - 2008-03-24, 21:35
:
-Mam cię chronić co oznacza ... Dostrzegłaś ślady na śniegu ... Ślady, które nie należy do ciebie ani do Torego - potrafiłaś rozpoznać, kiedy obcy przebywali w twoim domu.
Wilczy Brat nie dokończył. Usłyszałaś głośne sapnięcie i coś za twoimi plecami uderzyło o ziemię.
Tanit - 2008-03-24, 21:47
:
Tak, zauważyłam te ślady i aż obawiałam się wejść do środka. Litości, jestem tylko biedną zielarką! Drgnęłam i nieznacznie sprawdziłam czy sztylet tkwi w odpowiednim miejscu za pazuchą narzuty i chusty.
-Tore...? - zagadnęłam cicho powoli się odwracając. Ostrożnie...
Liv - 2008-03-27, 09:57
:
-Nie zdrów ... Odpowiedział ci chrapliwy głos, tak odmienny od Torego.
Nad podnoszącym się na łokciach Wilczym bratem, stał potężnej postury mężczyzna. Oderwał wzrok od Torego, ukazując ci w paskudnym uśmiechu przerzedzone, zczarniałe zęby. W ręce trzymał trzonek siekierki.
Usłyszałaś za sobą kroki i wnet gorący, mdlący oddech owiał ci szyję. Z lasu wyszło jeszcze dwóch.
Tanit - 2008-03-27, 20:45
:
Odwróciłam się powoli przylegając niemal do drzwi chatki. Starałam się uspokoić myśli... myśli płynące niczym potok... moja wioska... Adne. Wszystko wróciło z niezmierną siłą. W duchu modliłam sie do pani Frei o siłę. Wiedziałam, że Thor mi zesłał pomoc! Czymże więc byli ci napastnicy? nie mogłam stracić głowy... nie teraz! Czułam runę jarla przy ciele, czułam ostry sztylet w fałdach chusty... miecz ojca schowany jest w chacie...
-Czego chcecie? - zapytałam powoli i spokojnie uważnie obserwując każdego z nich. Przynajmniej z Tore nie było źle... - czemu tak nachodzicie biedną zielarkę?
Bądź czujna! Tyle podpowiadał mi zarówno rozum jak i instynkt. Bogowie pomóżcie! W duchu zaczęłam szeptać modlitwy nieznacznie tylko poruszając wargami.
Liv - 2008-07-16, 12:48
:
Mielenie ozorem w niczym ci nie pomoże. Dzisiaj spotkasz Hel. Stojący za tobą mężczyzna chwycił cię za włosy i wepchnął do środka, rzucając na posłanie. Odwrócił się do swoich towarzyszy i wciąż podnoszącego się z ziemi Tora. Zróbcie to szybko, a zostawię wam co nieco z dziewki. Wybuchnął rubasznym śmiechem, zatrzaskując drzwiczki.
Tanit - 2008-07-24, 09:14
:
Nie! To sie nie może tak skończyć! Izba była na tyle mała by rzucić w niego czymś i z powodzeniem trafić. Ani myśląc wyciągnęłam z chusty sztylet i rzuciłam w jego stronę jak tylko odwrócił się po zamknięciu drzwi trafiając w udo... choć celując w przyrodzenie.
-Hel jest po mojej stronie nędzniku - powiedziałam dumnym głosem. Nie powiem, w zapasach miałam także trucizny. Nie używałam ich, nigdy mi nie były potrzebne. Ale kto wie co za stworzenie sie trafi. No i trafiło.
Miecz był na wyciągnięcie mojej ręki, schowany i nie widzialny dla obcego oka. Niech tylko ten drab tu podejdzie! Załatwić go szybciej i zobaczyć co z Tore... oby sobie poradził. Spojrzałam odważnie na napastnika będąc w gotowości...
Liv - 2008-07-31, 09:39
:
Spojrzał na swe udo, zrazu na ciebie a jego usta wykrzywiły się wpół uśmiechu.
-Draśniecie dziewko, ale ci za nie odpłacę. Ruszył ku tobie chwiejnym krokiem, pewny swej przewagi.
Tanit - 2008-07-31, 10:44
:
Kobieta chroniąc swój honor potrafi posunąć się bardzo daleko. Tak mi zawsze powtarzała babka.
On myślał, że mam tylko sztylet? Która tutejsza kobieta trzyma w domu miecz? Każda? Niektóre? Przeklęłam w duchu swoje odizolowanie choć byłam zawsze przekonana, że to ono zapewni mi bezpieczeństwo. Odsunęłam się trochę do tyłu co drab mógł uznać za okazanie obawy. Moja dłoń powędrowała szybko do skrytki i aż poczułam mrowienie w palcach trzymając w dłoni rękojeść. Szybko wyciągnęłam ku niemu lekko wygiętą, arabską szablę i zamierzyłam się tak jak byłam uczona.
Pomieszczenie nie było duże więc wystarczyło lekko przysunąć się do przodu. Zamierzyłam się celując między ramię i kark...
Liv - 2008-07-31, 12:10
:
W tejże chwili, noga odmówiła wikingowi posłuszeństwa. Runął na ziemię. Arabska stal przecięła powietrze.
Mocna dłoń z siłą imadła, zacisnęła się twojej kostce.
Tanit - 2008-07-31, 18:38
:
-Nigdy nie zadzieraj z Seid-koną nędzniku!
Ani chwili myśląc obróciłam zgrabnie szablę w dłoniach tnąc przez nadgarstek ręki gdzie kości są najsłabsze. Zawsze dbałam by była doskonale naostrzona choć miałam nadzieję jej nie używać. Jeśli dłoń nie odpadnie to byłam pewna, że przetnie każdy mięsień.
Liv - 2008-11-05, 13:58
:
Nawet nie pisnął. Usta jeno rozdziawił w niemym zdumieniu. Wzroku nieodrywającą od kikuta ręki, sięgnął zdrową dłonią po odrąbaną część ciała. Wiedźma chędożona! Dziwka parszywa! Zsiniał na twarzy, a oczy prawie, że na wierzch mu wyszły. Zabije ... zabije!![/b]
Tanit - 2008-11-05, 17:52
:
Mimo przejęcia, krytycznej sytuacji byłam nadzwyczaj spokojna. Nie zwróciłam uwagi na ubrudzona nieco posoką fałdę sukni czy deski podłogi. Krew płynęła wartko, miałam wrażenie, że przestałam kontrolować własne ciało. Mężczyzna był rozzielony. Jedynym wyjściem było uszkodzenie tego ciała przede mną tak, by nie mógł się ruszyć... albo zabicie. Zaczęłam nucić pieśń w języku mej babki, o odwadze i pewności siebie, nie zdając sobie sprawy, że dla tego człeka brzmi to jak zaklęcie. teraz nie mogłam spudłować. szybko i zręcznie obróciłam w dłoni szablę mierząc ponownie w szyję zbója...
Liv - 2008-11-05, 22:27
:
Mężczyzna targnął głową w bok. Ciało zareagowało machinalnie, ruchem nabytym, głęboko zakorzenionym jak samo oddychanie.
Nóż zamiast wbić się w gardło, przecięło je gładko z lewej. Wystarczająco głęboko aby się jucha puściła, pozbawiając łotra głosu.
Sprawna dłoń zacisnęła się wokół rany desperacko. Za późno, krew przeciekała przez palce.
-Hej! Usłyszałaś z zewnątrz głos drugiego napastnika. -Prędzej obracaj dziewkę.
Tanit - 2008-11-05, 22:45
:
Głos z zewnątrz jakby wybudził mnie z transu. Co z Tore?! Drgnęłam kiedy kolejne plamy krwi zroszyły mi suknię. Korzystając z chwili zawahania się mężczyzny, zerwałam się, co było wyczynem w mej chatynce, i przewinęłam się obok draba chcąc go ugodzić ostrzem od tyłu, lub w bok. Zaczynałam już mieć dość! Skończyć to! Choć po głowie chodziła mi myśl... czy dam radę drugiemu...
Liv - 2008-11-06, 12:19
:
Mężczyzna wydał z siebie zduszony bulgot po czym padł nieżywy.
Usłyszałaś krzyk, krótki zduszony w połowie i metaliczny dźwięk mieczy.
Tanit - 2008-11-06, 19:05
:
Chwilę tylko patrzyłam na trupa z większą obojętnością niż odrazą. Zaraz jednak obróciłam się poprawiając ubranie i wybiegając w mróz, który jeno mnie orzeźwił.
-Tore!
Stanęłam w progu w okrwawionej sukni z błyszczącą szablą, na której powoli schnęły resztki posoki, obserwując co przede mną.
Liv - 2008-11-24, 22:25
:
Tore szamotał się z drugim napastnikiem na ziemi. Jego wilcza skóra całkowicie ubłocona, upodobniała go do górskiego trolla. Czarnobrody leżąc na plecach, zdołał wymierzyć potężny cios w samą szczękę Tora, który poleciał do tyłu. Żaden nie miał przy sobie broni.
Tanit - 2008-11-24, 22:39
:
-Tore!
Już chciałam podbiec... ale czy to nie uwłaczało by honorowi wilka? Liczyłam, że moja osoba odciągnie na chwilę uwagę napastnika by Wilczy Brat mógł odeprzeć atak. Gdzie była ich broń? Rozejrzałam się za nią. Z drugiej strony, obawiałam się zaatakować, by nie zranić Torego.