Zaginiona Biblioteka

Film - Matrix

BG - 2007-12-07, 22:55
:
W przyszły piątek o 20:00 w TVN jest Matrix - film genialny, genialny i jeszcze raz genialny. IMO najlepszy film, jaki kiedykolwiek nakręcony. Kto przegapi, ten gapa. :P
Prev - 2007-12-07, 23:00
:
Bernard Gui napisał/a:
W przyszły piątek o 20:00 w TVN jest Matrix - film genialny, genialny i jeszcze raz genialny. IMO najlepszy film, jaki kiedykolwiek nakręcony. Kto przegapi, ten gapa. :P

Podpisuje się wszystkimi kończynami i gorąco polecam. Film po prostu <brak mu słów do opisania go>...
Dabliu - 2007-12-08, 01:09
:
Matrix - dość ubogie i niezbyt mądre filmidło, ale można pooglądać dla kilku scen :P Pod warunkiem jednak, że tylko pierwszą część - reszta to totalne dno.

Edit:
Bernard Gui napisał/a:
IMO najlepszy film, jaki kiedykolwiek nakręcony.
Hihi, ale to mnie ubawiło ;) Choć, jak wiadomo, de gustibus... więc nie neguję, brońcie bogowie!
BG - 2007-12-08, 10:21
:
Dabliu napisał/a:
Matrix - dość ubogie i niezbyt mądre filmidło

:shock: "Dość ubogie"? Jak można nazywać ubogim film, który jak żaden inny daje do myślenia, który jak żaden inny podważa otaczającą nas rzeczywistość, który jak żaden inny poddaje w wątpliwość ludzkie zmysły, czyli wszystko, na czym możemy polegać?
Żeby nie było, że OT:

Dziś w VTP 1 o 20:15 jest Air Force One - sensacyjny USA 1997 Wolfganga Petersena z Harrisonem Fordem, Glenn Close i Garym Oldmanem.

Jutro w Polsacie o 12:30 jest 12 prac Asterixa - co prawda niby dla dzieci, ale z aluzjami niekiedy lepiej zrozumiałymi dla starszych widzów. IMO najlepszy film o Asteriksie, jaki nakręcono. (wcześniej jest również Asterix i Kleopatra, ale to już w pełni infantylny film. Nie polecam)


Jutro w TVN SIEDEM o 20:10 Wodny świat - fantasy USA 1995 z Kevinem Costnerem.
Dabliu - 2007-12-08, 11:22
:
Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Matrix - dość ubogie i niezbyt mądre filmidło

:shock: "Dość ubogie"? Jak można nazywać ubogim film, który jak żaden inny daje do myślenia, który jak żaden inny podważa otaczającą nas rzeczywistość, który jak żaden inny poddaje w wątpliwość ludzkie zmysły, czyli wszystko, na czym możemy polegać?


Nie mogę się z tym zgodzić. To wszystko było już wałkowane wielokrotnie, choćby w literaturze, ale w kinie również. No i na pewno mądrzej.
Matrix to słabe aktorstwo, przerost formy nad treścią, podszywanie się pod filozoficzne dzieło, podczas gdy wspomniane przez Ciebie elementy nie dość, że zostały potraktowane pretekstowo i pobieżnie, to nie mają odpowiedniej głębi. Nie oszukujmy się, przecież to po prostu rozrywkowe kino, bum bum - pif paf i tak dalej...
Nie wspominając już o tym, że cały film opiera się na nonsensownym pomyśle, więc trudno brać to wszystko na poważnie, skoro podstawa całego filmu nie trzyma się kupy...
W Matrixie fajne są tylko bijatyki i te zwolnienia kamery. No i klimat był fajny w jedynce.
Pamiętam, że jak Matrix wszedł do kin, to później mieliśmy z kumplami niezłe halo - film się nam podobał, a jakże, ale jak słyszeliśmy te ochy i achy gimnazjalistów, że filozofia, że głębia, że rzeczywistość... i takie tam - to byliśmy w szoku. Czy oni nie czytali Dicka, Snerga, Dukaja? Przecież to nic nowego; wręcz popłuczyny po ambitniejszym SF.

A najbardziej dziwi mnie, że piszesz, iż
Cytat:
jak żaden inny daje do myślenia
. No to co mamy powiedzieć na temat filmów Bergmana, Greenawaya, Jarmuscha itd.? :shock:

A w temacie: ktoś wie, kiedy miał być w TV "Pitch Black"?
BG - 2007-12-08, 11:39
:
Dabliu napisał/a:
To wszystko było już wałkowane wielokrotnie, choćby w literaturze, ale w kinie również

W jakiej literaturze, i w jakim kinie? O.o. Wiem, że było to wałkowane w platonizmie i gnostycyzmie (zresztą Matrix to nic, jak filmowa wersja przedstawionej filozofii platońskiej i gonstyckiej, tyle że ze sporą dawką efektów specjalnych), ale jakie znasz filmy podchodzące do rzeczywistości w sposób podobny jak Matrix?
Dabliu napisał/a:
Matrix to słabe aktorstwo

Niby kto gra tam słabo?
Dabliu napisał/a:
przerost formy nad treścią

Tego określenia można użyć najwyzej do kontynuacji Matrixa: Reaktywacji i Rewolucji. Nie do pierwszej części. A właśnie o pierwszej części mowa.
Dabliu napisał/a:
podszywanie się pod filozoficzne dzieło

Dlaczego "podszywanie się"? O.o.
Dabliu napisał/a:
podczas gdy wspomniane przez Ciebie elementy nie dość, że zostały potraktowane pretekstowo i pobieżnie, to nie mają odpowiedniej głębi.

A jaka wg ciebie powinna być ta "odpowiednia głębia"? na czym miałaby polegać? Czy zdanie: "Jeśli dla ciebie rzeczywistością jest to, co możesz zobaczyć, usłyszeć, czego możesz dotknąć, co możesz powąchać, posmakować, to znaczy, że dla ciebie rzeczywistością są elektryczne impulsy interpretowane przez twój mózg" jest pozbawione głębi?
Dabliu napisał/a:
Nie oszukujmy się, przecież to po prostu rozrywkowe kino, bum bum - pif paf i tak dalej

To tylko dodatkowe efekty mające uatrakcyjnić film.
Dabliu napisał/a:
Nie wspominając już o tym, że cały film opiera się na nonsensownym pomyśle

Dlaczego nonsensownym?
Dabliu napisał/a:
więc trudno brać to wszystko na poważnie, skoro podstawa całego filmu nie trzyma się kupy...

Mógłbyś rozwinąć?
Dabliu napisał/a:
No i klimat był fajny w jedynce

Ja cały czas tylko o jedynce.
Dabliu napisał/a:
Czy oni nie czytali Dicka, Snerga, Dukaja?

Ja nie czytałem. Żadne z tych nazwisk nic mi nie mówi. Nie spotkałem się z nimi. (chyba że mowa o postaci Moby'ego Dicka, i o Jacku Dukaju - to mi już coś mówi, ale nadal nie wiem, o czym to jest).
Dabliu napisał/a:
Przecież to nic nowego; wręcz popłuczyny po ambitniejszym SF.

Jakieś przykłady tego "ambitniejszego SF"?
Dabliu napisał/a:
No to co mamy powiedzieć na temat filmów Bergmana, Greenawaya, Jarmuscha itd.?

Nie widziałem ani jednego filmu żadnego z nich, zresztą nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w telewizji puszczali jakieś ich filmy. A z tych nazwisk tylko Bergman jest mi znane.
Wulf - 2007-12-08, 11:45
:
Bernard Gui napisał/a:
W jakiej literaturze, i w jakim kinie?
U Lema chociażby w Dziennikach Gwiazdowych i Kongresie Futurologicznym pojawia się problem istnienia świata, który ktoś (często ogół) traktuje za prawdziwy, a tak de facto to jest to iluzja - ba w Kongresie nawet się pojawia motyw pigułek, które służą do kontroli ludzi (coś jak jedna z dwóch matrixowskich pigułek) ;)
Bernard Gui napisał/a:
Ja nie czytałem
Eh...
Bernard Gui napisał/a:
Nie widziałem ani jednego filmu żadnego z nich, zresztą nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w telewizji puszczali jakieś ich filmy. A z tych nazwisk tylko Bergman jest mi znane.
Eh...

Benek weź skocz do biblioteki, weź sobie Lema książki dwie - pośmiejesz się pewnie trochę i zobaczysz jak wtórnym dziełem jest Matrix ;)

A z głębi filozoficznej polecam Siódmą Pieczęć właśnie Bergmana - to jest dopiero film genialny :)
Prev - 2007-12-08, 11:59
:
Damn it... Oczywiście że Matrix to kino rozrywkowe i przerost formy nad treścią. Właśnie dlatego to jest mój ulubiony film. Ja osobiście nie czerpię żadnej radości z filmów przy których musisz się bezgranicznie zagłębiać w fabułę, rozumiejąc rozterki moralno-filozoficzne bohaterów... Dżisas...
IMO Matrix to jest najlepszy film na świecie, bo najbardziej do mnie przemówił. I nie tylko 1, ale cała trylogia. Oczywiście że pomysł "zniewoleni ludzie vs krwiożercze maszyny" był już wiele razy. Ale nigdy nie był podany w tak ładnej formie i z takim ultra efekciarstwem.
Tak czy inaczej zdania nie zmienię - 1 miejsce na mojej liście filmów i gorąco zachęcam, kto jeszcze nie oglądał (są w ogóle jeszcze tacy ludzie ?)
BG - 2007-12-08, 12:12
:
Wulf napisał/a:
U Lema chociażby w Dziennikach Gwiazdowych i Kongresie Futurologicznym pojawia się problem istnienia świata, który ktoś (często ogół) traktuje za prawdziwy, a tak de facto to jest to iluzja

Faktycznie; było nawet coś o tym, czy nasz wszechświat jest jedynym istniejącym, czy może jest tylko jakby atomem czy inną mikroskopijną cząstką znacznie większego, i czy czasem w naszych atomach też nie ma jakichś wszechświatów. To fakt, jest głębokie.
Wulf napisał/a:
Eh...

Czyli Ty czytałeś?
Wulf napisał/a:
Benek weź skocz do biblioteki, weź sobie Lema książki dwie - pośmiejesz się pewnie trochę i zobaczysz jak wtórnym dziełem jest Matrix

Lema to ja mam sporo książek w domu - mój ojciec jest jego wielkim fanem. mam m.in. Cyberiadę (obie części), Bajki robotów, Dzienniki gwiazdowe, Dialogi, Głos pana, Szpital przemienienia, Opowieści o pilocie Pirxie, a reszty tytułów nie pamiętam. W każdym razie czytałem Cyberiadę, Bajki robotów (z tych dwóch ksiażek faktycznie mozna się pośmiać), i kawałek Dialogów - też świetne.
Wulf napisał/a:
A z głębi filozoficznej polecam Siódmą Pieczęć właśnie Bergmana - to jest dopiero film genialny

Jak kiedyś będzie leciał w kanale, który mam w domu, to obejrzę.
Toudisław - 2007-12-08, 12:16
:
Dabliu napisał/a:
Matrix - dość ubogie i niezbyt mądre filmidło, ale można pooglądać dla kilku scen :P Pod warunkiem jednak, że tylko pierwszą część - reszta to totalne dno.

No nie powiedział bym. To całkiem dobry film. Fajnie i pomysłowo ukazuję kontrolę maszyn dal ludźmi. Ale nie powiem żeby to był jakiś super przełom bo podobne filmy już były w mniej znanych produkcjach. Matrix to udany film akcji z dodatkiem ciekawego pomysłu. Ale SF lat 70-80 jest podobnych pomysłów pełne. Matrix może się też pochwalić dobrymi efektami specjalnym i ogólnie dobrą jakością.
Bernard Gui napisał/a:
film genialny, genialny i jeszcze raz genialny. IMO najlepszy film, jaki kiedykolwiek nakręcony

No to jest zdecydowana przesada. on nie jest Genialny jest dobry, jest ciekawy, był nowatorski. Ale jest mnóstwo lepszych filmów.
Dabliu napisał/a:
że tylko pierwszą część - reszta to totalne dno.

Zgoda. O ile pierwsza cześć może jeszcze nawiązuje do dobrej starej SF to 2 i 3 to już stzrelanka na maksa bez ładu i składu
Wulf - 2007-12-08, 12:22
:
Bernard Gui napisał/a:
Czyli Ty czytałeś?
Dicka? A owszem :) Ubik (który też trochę w klimacie tego, że nie wiesz co prawdą a co iluzją, siedzi) mi się tu narzuca mocno
Toudisław - 2007-12-08, 12:27
:
Bernard Gui napisał/a:
Niby kto gra tam słabo?

A kto nie ? Grają jak by im ktoś kuj w żyć wsadził. ja wiem ze to trochę tak miało być ale bez przesady. głównemu bohaterowi świat zawalił się na głowę a on szybko przeszedł nad tym do porządku dziennego
Bernard Gui napisał/a:
W jakiej literaturze, i w jakim kinie? O.o.

Zajdel, Dukaj, Dick. Kino azjatyckie.
Bernard Gui napisał/a:
Dlaczego nonsensownym?

Ludzie jako akumulatory ? tak po prostu włączone do gniazdka ? Tu się wile wątków kupy nie trzyma. jak roboty zdobyły władzę. Czemu nie wykorzystały energii atomowej
Bernard Gui napisał/a:
(chyba że mowa o postaci Moby'ego Dicka,

:DDD no ja nie mogę

http://pl.wikipedia.org/wiki/Philip_Kindred_Dick

Bernard Gui napisał/a:
Jakieś przykłady tego "ambitniejszego SF"?

Boruń, Lem, Zajdel i wile wielu więcej
Prev napisał/a:
Oczywiście że Matrix to kino rozrywkowe i przerost formy nad treścią. Właśnie dlatego to jest mój ulubiony film. Ja osobiście nie czerpię żadnej radości z filmów przy których musisz się bezgranicznie zagłębiać w fabułę,

I o to chodzi
Prev - 2007-12-08, 12:29
:
Toudisław napisał/a:
Ludzie jako akumulatory ? tak po prostu włączone do gniazdka ? Tu się wile wątków kupy nie trzyma. jak roboty zdobyły władzę. Czemu nie wykorzystały energii atomowej

Ekhm... Animatrix się kłania Toudi, tam te wątki są dośc obszernie wytłumaczone (Drugie odrodzenie - cz. 1 i 2) --_-

Wydzieliłem wam temat ;)
Gand

grubshy - 2007-12-08, 19:07
:
Ja najbardziej lubie czesc 2. - malowniczo leja sie po mordach i w przeciwienstwie do czesci 1. nie udaja, ze chodzi o cos wiecej.
Co do 'orginalnosci' pomyslu polecam lekture chociazby Iona Tichego autorstwa Mistrza Lema czy 'Labiryntu Smierci' Mistrza Dicka - a napewno jest tego wiecej.
Ł - 2007-12-08, 21:24
:
W moim stosunku do Matrixa mogę wyróżnić trzy okresy:
- głupawy "gimnazjalny" zachwyt Matrixem, jak to określij Dabjlu, a na jakim poziomie są BG i Prev.
- znięchecenie, uznanie przerostu formy nad treścią, uznanie reaktywacji i rewolucje za totalne dno, nad tym etapie są Dabliu, Toudi
-restauracja całej trylogii w moich oczach po dłuższym czasie, próba zrozumienia całości, i na tym etapie jestem obecnie, choć oczywiście jako relatywista, dopuszczam możliwośc zmiany tego stanowiska.

I myśle że już chociażby moja ewolucja poglądów na temat trylogii Wachowskich świadczy o jakieś jej jakości. Po pierwsze - faktycznie Matrix nie jest jakąś nową jakoscią. Jest to reintertacja wątku który już w fantastyce występywał - nawet w polsze mamy dwa dzieła - "Robota" Snerga i "Irrehaare" Dukaja które wyszły przed matrixem a nawet mówiono o wytoczeniu procesu Wachowskim za plagiat tak były podobne. Już nie odwłoując się np. do takiej klasyki jak jaskinia pana Platona. I bardzo dobrze - każdy film żyje w pewnym otoczeniu kulturowym. Od filmu nie wymaga się tworzenia filozofii, bo to nalezy do filozofów - od filmu wymaga się sensownego podania pewnych pomysłów. Matrix w pewnym sensie jest kompromisem - a pewien bardzo mądry człowiek powiedział kiedyś że każdy kompromis z swej natury jest zginiły. Zadowolenie środka będzie skutkowało tym że skrajności się odwrócą.

Toudi napisał/a:
Ludzie jako akumulatory ? tak po prostu włączone do gniazdka ? Tu się wile wątków kupy nie trzyma. jak roboty zdobyły władzę. Czemu nie wykorzystały energii atomowej

Też na tym myślałem. Dlaczego nie podłączono świn albo nie wykorzystano energii atmowej? Odpowiedź jest prosta - maszyny trzymały ludzi nie dla energii, to było jedynie czymś drugorzędnym. Wpisuje się to w cały system tego że świat realny i istnienie Syjonu też było czescią systemu (oczywiście nie w sensie virtu).

Tuodi napisał/a:
Grają jak by im ktoś kuj w żyć wsadził. ja wiem ze to trochę tak miało być ale bez przesady. głównemu bohaterowi świat zawalił się na głowę a on szybko przeszedł nad tym do porządku dziennego

Całkowicie błędna interpetacja i postawienie sprawy na głowie. Spójrz na Neo - on w Matrixie był w stanie depresji, apatii i przytłoczenia. Miał poczucie "że coś jest nie tak". Dopiero w świecie niewirtualnym zaczoł żyć naprawdę. Jego świat się nie zawalił - nastąpiło coś dokładnie odwrotnego - on zyskał sens w życiu.

grubshy napisał/a:
Ja najbardziej lubie czesc 2. - malowniczo leja sie po mordach i w przeciwienstwie do czesci 1. nie udaja, ze chodzi o cos wiecej.

Ja też lubię bardziej reaktywacje i rewolucje, ale własnie z odwrotnego powodu - ukazują one prawdziwą głębie świata matrixa, a nie ograniczają się do przedstawienie prostego pomysłu jak to miało miejsce w 1 - one rozbudowują go barokowo. Matrix 1 jest reżyserko i jako film lepszy, dlatego zawsze oglądam go z przyjemnością jako miłe intro do tego co nastąpi w kolejnych częsciach.

Tuodi napisał/a:
Bernard Gui napisał/a:
(chyba że mowa o postaci Moby'ego Dicka,

:DDD no ja nie mogę

Ja pier.... :lol:
Wulf - 2007-12-08, 21:30
:
Matrix - obecnie dla mnie film, który obejrzę, ba będę się dobrze bawił... ale nie powiem by było to jakieś wielkie i wybitne dzieło. Ot kawał porządnego kina.

Druga i trzecia część mnie dobijała, bo za mało tam było klimatu jedynki. Klimatu lekko paranoicznego, pełnego jednak lęku. W reaktywacjach i rewolucjach Neo zachowywał się jak Zbawiciel... w jedynce jak ktoś kto nie wie do końca kim jest, szuka, ma lęk. I to było bardziej naturalne. I lepiej się oglądało. Na dodatek w ostatnich częściach nosił idiotyczny strój w którym wyglądał jak ksiądz.

Faktem, że i w dwójce i w trójce pojawiły się ciekawe postaci. Merowing, Bliźniaki, Mifune, Architekt - dodawały sporo fajnego klimatu i jakoś tak trochę burzyły porządek pierwszej części.

Co do aktorstwa - było takie jak w kinie akcji - znaczy niezbyt dobre, ale poprawne.
Prev - 2007-12-08, 21:48
:
Łaku napisał/a:
głupawy "gimnazjalny" zachwyt Matrixem, jak to określij Dabjlu, a na jakim poziomie są BG i Prev

Ja pi***olę Łako, czytaj ze zrozumieniem... Zdaję sobie sprawę że ten film nie jest niczym oryginalnym, wiem że jest wałkowaniem starego jak świat motywu. Mi chodzi o formę w jakiej został podany. To jest innowacyjne. Ja składam pokłony dla formy tego filmu, nie dla samej treści. Dla postaci, takich jak choćby Morfeusz, czy Smith. To jest zachwyt całością jako taką, a nie samym pomysłem. Mówię że nie w kinematografii drugiego filmu, który by wyłożył tak ciekawy wątek w tak fajnej formie. Ponadto mówienie że druga część beznadziejna, trzecia jeszcze gorsza... Ja próbowałem oceniać każdą część pod pryzmatem oddzielnej części, a nie całej trylogii. Ot choćby rozmowa z Merowingiem o przyczynowości w 2 części. Według mnie bardzo interesująca. Albo poświęcenie się Neo w 3 części, przecież mógł być happy end. A wcale nie był taki do końca happy.
Łaku napisał/a:
Całkowicie błędna interpetacja i postawienie sprawy na głowie. Spójrz na Neo - on w Matrixie był w stanie depresji, apatii i przytłoczenia. Miał poczucie "że coś jest nie tak". Dopiero w świecie niewirtualnym zaczoł żyć naprawdę. Jego świat się nie zawalił - nastąpiło coś dokładnie odwrotnego - on zyskał sens w życiu.

Neo to postać niejednoznaczna i dość złożona. On stał się takim "sztywniakiem" po swojej śmierci, czyli po tym jak stał się wybrańcem. To prawda, na początku był lekko przytłoczony, głównie wiadomościami od wyroczni. Ale później poznał kim jest i po prostu nie mógł być postacie żartobliwą i sympatyczną. Wiedział że ma misję i musi ją zrealizować. A był całkowicie zagubiony, mimo że był wybrańcem nie wiedział co ma zrobić (gdyby nie Morfeusz, który nim pokierował i wyrocznia). Jedyny moment kiedy sam podjął decyzję to początek (czerwona i niebieska pigułka). Cała reszta jego decyzji była już zdeterminowana rolą wybrańca. Tak samo jednoznaczną postacią nie jest Smith. Mimo iż był agentem systemu, to od samego początku chciał się wydostać. Był zniewolony przez system, tak jak ludzie, tyle że on był świadom swojego zniewolenia. Dzięki Neo dostał szansę wyzwolenie się z kajdan. Można więc powiedzieć że Neo, niszcząc Smitha spełnił jego marzenie.
Łaku napisał/a:
Ja też lubię bardziej reaktywacje i rewolucje, ale własnie z odwrotnego powodu - ukazują one prawdziwą głębie świata matrixa, a nie ograniczają się do przedstawienie prostego pomysłu jak to miało miejsce w 1 - one rozbudowują go barokowo. Matrix 1 jest reżyserko i jako film lepszy, dlatego zawsze oglądam go z przyjemnością jako miłe intro do tego co nastąpi w kolejnych częsciach.

A ponadto to jest pierwsze wrażenie. Po obejrzeniu pierwszej części człowiek miał podnietę i czekał na kontynuację wątku w tej samej formie. Ale nie taka była wersja reżyserów. Neo musiał udowodnić że jest wybrańcem. A jak to ujął Serafin "Nie poznasz człowieka, dopóki z nim nie powalczysz". Tak też pierwsze spotkanie z "wyzwolonym" Smithem, czy wykradnięcie klucznika Merowingowi. Dlatego też nie można rozpatrywać reaktywacji i rewolucji tylko w odniesieniu do pierwszej części, ale w kontekście do całej trylogii.
Tigana - 2007-12-08, 21:49
:
Matrix - film, który przerósł swych twórców. Wachowscy nie spodziewali się takiego sukcesu jak nastąpił i przygotowali 1 film. Dopiero sukces niejako wymusił na nich kontynuację. Dlatego "1" uważam za najciekawszy i najlepszy film z całej trylogii - nieprzekombinowany i w miarę logiczny. Kolejne filmy są już zbyt przeładowane efektami specjalnymi i gdzies zgubiły klimat. No i te zagrywki rodem z kina "D" - nieudacznik- bohaterem oraz końcowe wyznania miłosne Neo - Ukochana ("Wyjdziesz z tego") - koszmarek.
Co do samej fabuły - nie jest zbyt oryginalna - Dick i jego "Świat poza światem", "Ubik", "Oko na niebie" czy "Trzy stygmaty ..." mówią o tym samym i to o wiele ciekawiej. Zaś te odnośniki do religii, psychologii itd - w dużej mierze to nadinterpretacja i dopisywanie większych wartości przez wielbicieli.
Aktorstwo - znośne - najfajniejszy był agent Smith rzecz jasna.
Asuryan - 2007-12-08, 22:15
:
A propo wtórności Matrixa - rok wcześniej powstał film "Truman Show". Tam też było pokazanie życie, które okazało się nierealne - tylko zamiast maszyn był bezduszny reżyser prowadzący telewizyjny show.
Ł - 2007-12-08, 22:49
:
Asuryan napisał/a:
A propo wtórności Matrixa - rok wcześniej powstał film "Truman Show".
Akurat ten zarzut jest zupełnie bezzasadny bo matrix powstał dłużej niż rok, a scenariusz pewnie był pisany jeszcze wcześniej. No chyba że zarzucasz Wachowskim szpiegostwo na planie Truman Show albo włamanie i wykradnięcia scenariusza . : D
Asuryan - 2007-12-08, 22:58
:
Nie wiem ile czasu każdy z tych filmów powstawał, ale wiem kiedy weszły na ekrany. Jako że widziałem i jeden i drugi, to pomysł przedstawienia życia w Matrixie, które okazuje się w efekcie ułudą, już nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia.
Toudisław - 2007-12-08, 23:18
:
Prev napisał/a:
Animatrix się kłania Toudi, tam te wątki są dośc obszernie wytłumaczone

Oglądałem dość dawno. nawet nie kojaże poszczególnych odcinków. Może faktycznie coś tam było. Przypomni mi ktoś ?
Łaku napisał/a:
znięchecenie, uznanie przerostu formy nad treścią, uznanie reaktywacji i rewolucje za totalne dno, nad tym etapie są Dabliu, Toudi

Nie do końca. Bo cześć pierwsza nadal ma u mnie plusa. To ciekawy i interesujący film. Nie mogę się jednak zgodzić że jest Genialny i że lepszego nigdy nie było. Cześć 2 i 3 to po prostu filmy akcji z mnóstwem efektów specjalnych. Tylko było ich czasem aż za dużo. Scena na autostradzie była nimi tak przeładowana że aż straciły one na wartości. Najbardziej cenimy coś gdy nie mamy tego za dużo. dwójka nie mogła się zdecydować czy być ambitna czy sensacyjna. Rewolucje nie miały tego problemu i były po protu całkiem fajnym SF akcja
Prev - 2007-12-08, 23:28
:
Toudisław napisał/a:
Oglądałem dość dawno. nawet nie kojaże poszczególnych odcinków. Może faktycznie coś tam było. Przypomni mi ktoś ?
Maszyny korzystały z energii słonecznej, wprowadzono im zabezpieczenia, aby nie mogły korzystać z żadnych innych źródeł energii. Ale nikt nie przewidział korzystania z energii ciała ludzkiego. Maszyny spożytkowały większość energii atomowej na wojnę z ludźmi (bomby atomowe), a ludzie odcięli maszyny od słońca.
Ta teoria:
Łaku napisał/a:
Też na tym myślałem. Dlaczego nie podłączono świn albo nie wykorzystano energii atmowej? Odpowiedź jest prosta - maszyny trzymały ludzi nie dla energii, to było jedynie czymś drugorzędnym. Wpisuje się to w cały system tego że świat realny i istnienie Syjonu też było czescią systemu (oczywiście nie w sensie virtu).

Wydaje mi się lekko nie trafiona. Bo przecież równie dobrze maszyny mogły wybić całą ludzkość. Musiały mieć jakiś cel w zachowaniu gatunku ludzkiego i jego reprodukcji. Moim zdaniem było to właśnie zapewnienie energii.
Ł - 2007-12-09, 10:12
:
Prev jeśli tak koniecznie chcesz przekonać się że się mylisz to ok - na początku - wszystkie naukowe wyjaśnienia zagadnienie ludzi-baterii można odstawić kąt bo one dzielą się tylko na głupie i głupsze. Kwestie ekonomiczną masz wyjaśnioną w tym dialogu który nie zostawia żadnych wątpliwości:

Architect: ...wiII result in the extinction, of the entire human race.
Neo: You won't 'et it happen. You can't. You need human beings to survive.
Architect: There are levels of survival, we are prepared to accept.

Jak widać maszyny wcale nie potrzebują ludzi żeby PRZETRWAĆ. Maszyny potrzebują ludzi z całkiem innego powodu - żeby się ROZWIJAĆ. I to bynajmiej w sensie naukowym - ludzkość jest obdarzona tym czego maszyny nie rozumieją [więc boją się] - irracjonalnymi afektami, mitami itp Dobrze obrazuje to ostatni dialog z architektem już w rzeczywistości:

Neo: Soon he will spread through this|city as he spread through the Matrix.
Architect: You cannot stop him. ( you jako liczba mnoga - "wy ludzie")
Neo: But I can. (ja - wybraniec)
Architect: We don't need you.
Architect : We need nothing.
Neo: If that's true,|then I've made a mistake.
Neo: And you should kill me now.
Architect: What do you want?
Neo: Peace.

Ten dialog dobrze obrazuje racjonalność maszyn - Architekt na ten moment wie już że racjonalnie Smith zwycięży. On już wie że przegra bo nie wierzy w mit wybrańca który go przerósł [wczesniej uważał że wybraniec to jest to co on sam stworzył]. Dlaczego więc zgadza się na propozycje Neo? Bynajmiej nie dlatego że uwierzył - on to robi racjonalnie podług zasady "skoro wykorzystaliśmy już wszystkie możliwe racjonalne sposoby, zacznijmy teraz wykorzystywac to co nam zostało - irracjonalne". Zresztą architekt do końca się nie zmienia.
Inną sceną niech będzie rządanie pocałunku wysunięte przez Persefone. Maszyny jednocześnie obrzydza [Smith] i pociąga [Persefona] istota człowieka. Nie rozumieją do końca człowieka [nawet architekt to przyznał bo przecież dlatego stworzył wyrocznię bo nieudanych wersjach Matrixa które były racjonalnie zajebiste] ale nie niszczą go tylko pentają. Próbują oswoić to czego się boją. Jeszcze raz - system to nie tylko matrix czyli rzeczywistośc wirtualna. Systemem w Matrixie jest cała rzeczywistość. Instytucja wybrańców jest tym co pozwala systemowi trwać - jednocześnie pozwala śnić większość [matrix], i nieśnić mniejszości [syjon]. To że maszyny czerpały z ludzi energie to efekt całkowicie uboczny, a możliwie że efekt wprowadzony tylko po to żeby omamić ludzi w drugiej częsci systemu - syjonie [i nieuważnych oglądaczy :badgrin: ]
Wulf - 2007-12-09, 10:36
:
Łaku napisał/a:
Akurat ten zarzut jest zupełnie bezzasadny bo matrix powstał dłużej niż rok, a scenariusz pewnie był pisany jeszcze wcześniej. No chyba że zarzucasz Wachowskim szpiegostwo na planie Truman Show albo włamanie i wykradnięcia scenariusza . : D
Akurat ten zarzut jest bzdurny, bo o ile dobrze pamiętam to Truman Show w jakiejś części jest oparty na prozie Dicka, a ta jest dużo starsza od scenariusza Wachowskich ;) Jasne, w Matrixie też są elementy prozy Dicka i Lema (nieuświadomione chyba)... więc możemy się tak przerzucać w nieskończoność...
Ł - 2007-12-09, 10:51
:
Wulf no to w takim razie Matrix może być wtórny wobec Dicka ale nie wobec Truman Show. To tak samo jakbym ja twierdził że twórczość Mickiewicza jest wtórna do Matrixa bo Matrix czerpie z tradycji mesjanistycznej która była przed Mickiewiczym - ma to mniej więcej równy sens. Nie można być wtórnym wobec czegoś co nie istniało jeszcze, kiedy Matrix był w trakcie prac. To raczej nie ulga wątpliwości, no chyba że uwzględniamy szpiegostwo, albo podróże w czasie. :lol:
BG - 2007-12-09, 11:20
:
grubshy napisał/a:
Ja najbardziej lubie czesc 2. - malowniczo leja sie po mordach i w przeciwienstwie do czesci 1. nie udaja, ze chodzi o cos wiecej.

A ja z kolei drugą część, w przeciwieństwie do pierwszej, uważam za wtórną i taką "odgrzewaną" - nawet, jeśli symbolizmu w tym nie brak.
Łaku napisał/a:
głupawy "gimnazjalny" zachwyt Matrixem, jak to określij Dabjlu, a na jakim poziomie są BG i Prev

:shock: Łaki, nie tak ostro!
ja zachwycam się Matrixem, bo po prostu to był pierwszy film o takiej tematyce i w takim klimacie, jaki obejrzałem. Więc pewien sentyment pozostał. Poza tym, nawet do dziś nie widziałem innego filmu o takiej tematyce, więc nie dziw się, że o Matriksie mam takie zdanie, a nie inne.
Łaku napisał/a:
Tuodi napisał/a:
Bernard Gui napisał/a:
(chyba że mowa o postaci Moby'ego Dicka,

no ja nie mogę

Ja pier....

Ja po prostu nigdy nie słyszałem o żadnym Philipie Konradzie Dicku, więc nie widzę w tym nic śmiesznego.
Literaturą SF nigdy sie nie interesowałem. Tak samo jak nigdy nie interesowałem się literaturą fantasy - np. kiedy parę lat temu wszedł na ekrany kin Wiedźmin, to ja wtedy nie tylko nie wiedziałem, że to adaptacja powieści, ale też w ogóle nie wiedziałem, kto to jest Andrzej Sapkowski - gdyby wtedy ktoś wymienił to nazwisko, to ono by mi nic nie powiedziało.
Wulf napisał/a:
W reaktywacjach i rewolucjach Neo zachowywał się jak Zbawiciel... w jedynce jak ktoś kto nie wie do końca kim jest, szuka, ma lęk. I to było bardziej naturalne. I lepiej się oglądało

Zgadzam się.
Ł - 2007-12-09, 12:13
:
BG to nie jest agresja to raczej forma autokrytyki. :wink: Fakt faktem należe do młodszego pokolenia fanów fantastyki a Matrix jako trylogia wychodził własnie jak byłem w podstawówce i gimnazjum stąd też miałem pogląd podobnego do tego króry reprezentujesz teraz ty i Prev. Przecież ty nie ukrywasz że się tego tymi klimatami nie interesujesz, Prev wspomniał na szaucie kiedyś ze wogóle książek nie czyta, stąd taki wniosek bo i ja jak matrix wychodził nie miełem wielu punktów odniesienia. Inna sprawa że gdy je zdobyłem to przyjełem pozycje jaką ma teraz Dabliu ale potem jeszcze raz dałem całej trylogii szanse i opłacało się - ogólnie rzecz biorąc matrix nie jest taką płytką głębią jaką na początku się wydaje, nawet bez dorobienia tej głębi na siłę [jak czybnią to niektórzy fantycy matrixa] są to BARDZO dobre filmy science-fiction, napewo czołówka wśród filmów [ale tylko 1dynka jest czołowką jeśli chodzi o kino akcji], a moim zdaniem także bardzo dobry świat fantastyczny ogólnie.
Prev - 2007-12-09, 12:51
:
Łaku napisał/a:
Dobrze obrazuje to ostatni dialog z architektem już w rzeczywistości:

Łako, a jaką masz pewność że ta maszyna to był architekt ? Nie wiem czy zauważyłeś architekt był bardzo stonowaną postacią, nie wyrażała żadnych emocji, a tamto... coś było strasznie nerwowe.
Łaku napisał/a:
Kwestie ekonomiczną masz wyjaśnioną w tym dialogu który nie zostawia żadnych wątpliwości:

Nieprawda. Neo był 6 wybrańcem (czy też może anomalią jak kto woli) z kolei. Maszyny muszą niszczyć ludzi, ponieważ ci przebudzają się z ich idealnego świata. Sam Morfeusz mówi "Biorąc pod uwagę to że wciągu ostatnich 6 miesięcy uwolniliśmy więcej ludzi niż przez ostatnie 6 lat kanclerzu, ten atak jest aktem czystej desperacji".
A ponadto jak dobrze to ująłeś:
Łaku napisał/a:
Neo: You won't 'et it happen. You can't. You need human beings to survive.
Architect: There are levels of survival, we are prepared to accept.

Maszyny potrzebują ludzi by dalej trwać, ale w razie zagrożenia same mogą ograniczyć swoją populację, by utrzymać ludzi w ryzach.
Łaku napisał/a:
Systemem w Matrixie jest cała rzeczywistość. Instytucja wybrańców jest tym co pozwala systemowi trwać - jednocześnie pozwala śnić większość [matrix], i nieśnić mniejszości [syjon].

Ale zastanów się... Czy maszyny planowały powstanie Syjonu, bo moim zdaniem nie... Był to pewnien efekt uboczny ich planu i niejako z przymusu musiały go wpisać w system.
Maszyny nie kontrolują wszystkiego. Dobry może być tu przykład Smitha, który został nijako stworzony do pokonania Neo. Miał być tą równoważnią równania, aby żadna ze stron nie przeważyła. Niestety o ile wcześniej to Neo miał przewagę, gdyż system utracił nad nim kontrolę, o tyle pod koniec silniejszy był Smith, ponieważ nie tylko system już go nie kontrolował, ale on wręcz niszczył ten system. Jak widać maszyny też nie myślą do końca racjonalnie, ponieważ trzeba być szaleńcem żeby stworzyć coś takiego jak program Smith. Chyba że on nie został stworzony przez architekta, ale wtedy nasuwa się pytanie jakim cudem się odrodził...
Łaku napisał/a:
Prev wspomniał na szaucie kiedyś ze wogóle książek nie czyta

Rany Łako... Jak ty pięknie potrafisz wyciągać wypowiedzi z kontekstu w nadziei na popisanie się własną inteligencją i przy okazji oczerniać innych, chyba nawet lepiej niż Kurski teoriami wyssanymi z palca... --_-
Mówiłem że ja w ogóle nie czytam książek, w porównaniu do tych maniaków. Ogólnie to czytam, ale kontrastując z np. Metz, czy Elektrą to ja nic nie czytam...
Asuryan - 2007-12-09, 12:57
:
Prev napisał/a:
Jak widać maszyny też nie myślą do końca racjonalnie, ponieważ trzeba być szaleńcem żeby stworzyć coś takiego jak program Smith.

Niekoniecznie. Według mnie system (maszyny) po prostu nie przewidział, że program Smith po kontakcie z wybrańcem stanie się wirusem.
Prev - 2007-12-09, 13:15
:
Asuryan napisał/a:
Niekoniecznie. Według mnie system (maszyny) po prostu nie przewidział, że program Smith po kontakcie z wybrańcem stanie się wirusem.

Ale spójrz na ten dialog:

- I killed you Mr. Anderson, i watched you die, with a certain satisfaction at my dead, and then something happened... Something that I knew was impossible but it happened anyway... You destroyed me Mr. Anderson... After word I knew the rules, I understand what I supposed to do, but I didn't... I couldn't... I was compeled to stay [...] And now I'm a new man, so the speak like you apparently free...
-Congratulations.
- Thank you... But... As you well know apparences can be decieving which brings me back to the reason wy we are here... We are not here because we're free, we're here because we are no free, and it's no escaping reason, no denying in porpouse, because we both know without purpouse... We would not exist"

To pokazuje że jednak Smith został przypisany aby zniszczyć Neo już po swojej, nazwijmy to, śmierci. Moim zdaniem (nawiązując do słów Morfeusza) Architekt stworzył Smitha właśnie w akcie desperacji, bo jak powiedziała wyrocznia "My nie możemy przewidzieć konsekwencji własnych decyzji, ale ten facet nie potrafi przewidzieć niczego..." Architekt popełnił kolejny błąd i tym razem już ostatni, gdyż pokonanie Smitha równało się zakończeniu całej wojny.
Ł - 2007-12-09, 13:51
:
Prev napisał/a:

Łako, a jaką masz pewność że ta maszyna to był architekt ? Nie wiem czy zauważyłeś architekt był bardzo stonowaną postacią, nie wyrażała żadnych emocji, a tamto... coś było strasznie nerwowe.

Słaby argument. Może wydało ci się nerwowe a nie stonowane bo składało się z chmury poruszających się robotów co raczej trudno sprawia wrażenie stałości. W każdym razie twoją teze można w prosty sposób obalić - "latająca głowa" zawiera z Neo pakt. Po czym na końcu filmu mamy dialog wyroczni z architektem która przypomina mu "o dotrzymaniu umowy", co on kwintuje "myślisz że jestem człoiwkiem?". Radzę uważnie oglądać.

Prev napisał/a:
Maszyny potrzebują ludzi by dalej trwać, ale w razie zagrożenia same mogą ograniczyć swoją populację, by utrzymać ludzi w ryzach.

Tak ale w tym dialogu pisze o zagładzie WSZYSTKICH ludzi, czego już nie raczyłeś zacytować po mnie. Skoro architekt mówi że są gotowi to zaakceptować to znaczy że wcale nie jest im to potrzebne to trwania. Maszyny mogą trwać bez ludzi. Powód więc musi być inny.

Prev napisał/a:

Ale zastanów się... Czy maszyny planowały powstanie Syjonu, bo moim zdaniem nie... Był to pewnien efekt uboczny ich planu i niejako z przymusu musiały go wpisać w system.
Maszyny nie kontrolują wszystkiego.

Wraz z każdym kolejnym wybrańcem maszyny niszczyły i odbudowywały Syjon. Architekt wymienia nawet liczbe osób potrzebnych do odrodzenie społeczności. Na tym polega cała perfidia maszyn co pokazuje dopiero reaktywacja rozbudowując niepomiernie motyw z jedynki- system sięga również poza matrix. Nie trzeba żyć w świecie wirtualnym by stać się częscią systemu.

Jeśli chcesz odniesiena do nauki to posłuże się rozkładem Gaussa który stwierdza że normalnym dla systemu jest występowanie w nim pewnego procenta nienormalności. Maszyny widac przekonały się do tej reguły po dwóch wcześniejszych nieudannych Matrixach. Piszesz że maszyny nie kontrolują wszystkiego - to jasne, bo nikt [z wyjątkiem Boga] nie kontroluje wszystkiego. Widocznie maszyny uznały że gwarantem, wręcz bezpiecznikiem całego systemu i ich władzy nad owym systemem jest istnienie pewnego małego pola którego maszyny bezpośresnie nie kontrolują i któremu dają ułudę swobody.

Prev napisał/a:
Chyba że on nie został stworzony przez architekta, ale wtedy nasuwa się pytanie jakim cudem się odrodził...

Właśnie niezamierzenie ale dobrze ujełeś sprawe - on się odrodził CUDEM. Tak jak Neo który też irracjonalnie odrodził się. Dorobianie teori że to architekst odrodził Smitha jest naciąganiem fabuły bowiem nigdzie w filmie nie tam fragmentu który jakowiek by to poświadczał. Jest tylko fraza Neo "straciłeś kontrole nad programem Smith" co równie dobrze moze się tyczyć tego że architekt w momencie śmierci Smitha stracił nad nim kontrole, zresztą tak jak na Neo. Odtąd zarówno Smith jak i Neo mogli w o wiele większym stopniu niż inni hackować matrixa.

Prev nie obrażaj się odnośnie swojego czytania ksiązek - sam to stwierdziłeś, więc ja wywnioskowałem logicznie że jesteś raczej osóbą która nie ma tak szerokiego spektrum możliwosci do których może matrixa porównać.
Prev - 2007-12-09, 14:24
:
Łaku napisał/a:
Właśnie niezamierzenie ale dobrze ujełeś sprawe - on się odrodził CUDEM. Tak jak Neo który też irracjonalnie odrodził się. Dorobianie teori że to architekst odrodził Smitha jest naciąganiem fabuły bowiem nigdzie w filmie nie tam fragmentu który jakowiek by to poświadczał. Jest tylko fraza Neo "straciłeś kontrole nad programem Smith" co równie dobrze moze się tyczyć tego że architekt w momencie śmierci Smitha stracił nad nim kontrole, zresztą tak jak na Neo. Odtąd zarówno Smith jak i Neo mogli w o wiele większym stopniu niż inni hackować matrixa.

No ale weź zobacz... Smith był programem komputerowym. Sam powiedział że został przypisany do tego żeby zostać, on był przypisany do przeciwstawienia się. Coprawda wspominał też o dziwnych zjawiskach, takich jak to że część Neo mogła się na nim skopiować i dopóki żył Neo, dopóty żył też Smith (co może się okazać trafną teorią, biorąc pod uwagę że obaj giną w tym samym momencie). Smith mówi o determiniźmie, o tym że wszystko jest doskonale zaplanowane, każdy ma jakiś cel. Cały czas odwołuje się do przeznaczenia (zauważmy że w 1 części Neo stwierdził że nie wierzy w przeznaczenie, więc Smith jakby na siłę udowadnia mu że jednak ono istnieje), mówi że to właśnie przeznaczenie spowodowało powrót tak Neo, jak i jego samego.
Łaku napisał/a:
W każdym razie twoją teze można w prosty sposób obalić - "latająca głowa" zawiera z Neo pakt.

Dobra, już to odpuszczę, załóżmy że to był architekt.
Łaku napisał/a:
Wraz z każdym kolejnym wybrańcem maszyny niszczyły i odbudowywały Syjon. Architekt wymienia nawet liczbe osób potrzebnych do odrodzenie społeczności. Na tym polega cała perfidia maszyn co pokazuje dopiero reaktywacja rozbudowując niepomiernie motyw z jedynki- system sięga również poza matrix. Nie trzeba żyć w świecie wirtualnym by stać się częscią systemu.

No to jest raczej oczywiste, to widać choćby po Neo. Wtedy gdy zatrzymał strażników siłą woli. Sama wyrocznia mówi że "Siła wybrańca rozciąga się poza ten świat (matrix)". To doskonale pokazuje że Neo potrafi naginać oba systemy, z tym że jeden bardziej.

Natomiast mnie zastanawia jeszcze jedna kwestia, naprawdę nie mogę tego zrozumieć. A mianowicie Merowing. Neo, gdy zapadł w śpiączkę trafił właśnie na, powiedzmy, teren Merowinga. To pokazywało jak potężny jest ten program, gdyż uwięził samego wybrańca. Ale moje pytania brzmi: Jak Neo się tam dostał ? Czy miałoby to oznaczać że Neo osiągnął taki stopień zaawansowania że mógł podłączać się do matrixa samą siłą woli ? Czy może wszystko było doskonałym planem Merowinga ? Ciekawa kwestia...
BG - 2007-12-09, 15:22
:
Łaku napisał/a:
Matrix jako trylogia wychodził własnie jak byłem w podstawówce i gimnazjum stąd też miałem pogląd podobnego do tego króry reprezentujesz teraz ty i Pre

Ja po raz pierwszy widziałem Matrixa w kwietniu 2003, kiedy puścili go w TVN z okazji przygotowań do polskie premiery Reaktywacji. Wtedy też nie miałem innych punktów odniesienia, i dopiero kiedy na historii filozofii miałem o platonizmie, to od razu mi się to skojarzyło z Matrixem - zresztą podobnie jak wykładowcy, który jest wielkim fanem Matrixa (nie tylko Matrixa zresztą). A kiedy ostatnio podczas dyskusji, jak się tu wywiazała, miałem okazję poznać te inne punkty odniesienia, to mój stosunek do matrixa faktycznie zaczął się zmieniać.
Łaku napisał/a:
Przecież ty nie ukrywasz że się tego tymi klimatami nie interesujesz

Powiedziałbym, że prawie się tym nie interesuję - wyjątek stanowi Matrix, platonizm i gnostycyzm - a jeśli chodzi o literaturę i filmy w takich klimatach, to faktycznie Matrix jest tutaj wyjatkiem.
W każdym razie ja, w przeciwieństwie do Preva, czytam bardzo dużo ksiażęk i bardzo lubię czytać, ale 99% z tych książek to nie są książki fabularne, tylko książki popularnonaukowe, historyczne itd. Jedyną książką, i to też niefabularną, w klimacie platońsko-gnostyckim jest wspomniann przeze mnie na tym i innych forach Ręce precz od tej książki; zresztą z innymi ksiażkami w tych klimatach się nie zetknąłem, więc nie miałem jak się z nimi zapoznać.
grubshy - 2007-12-09, 15:56
:
Bernard Gui: tak czytam Twoje posty i przypomina mi sie fragment z 'Dogmy'
Cytat:
- Wytlumacz mi to jeszcze raz. Nie wierzysz w Boga z powodu 'Alicji w krainie czarow'?
- Nie, nie to byla 'Alicja po drugiej stronie lustra'. Ten wiersz,'Mors i Stolarz' to przeciez oskarzenie calej zorganizowanej religii. Mors - dobrotliwy, z uprzeza to oczywiste nawiazanie do Buddy lub wziawszy pod uwage jego kly,ukochanego Boga-slonia Hindusow, Pana Ganesha. Tak wiec religie wschodnie mamy z glowy. Stolarz to oczywiste nawiazanie do Jezusa Chrystusa, ktorego przeciez wychowal stolarz. On uosabia religie Zachodu. No i co mamy dalej w tym wierszu? Naklaniaja, by ostrygi poszly za nimi. Gdy ostrygi sie zbieraja Mors i Stolarz wydlubuja ze skorup i masowo zzeraja biedne stworzenia. Nie wiem jak tobie, ale mi to jasno mowi, ze wiara oparta na tych mitologicznych postaciach prowadzi do zniszczenia wlasnego wnetrza czlowieka.

Dabliu - 2007-12-09, 16:24
:
Ale się dyskusja wywiązała :-) Nie chcę brnąć w nią zbyt głęboko, bo mało mnie Matrix interesuje, odniosę sięwięc do ostatniego posta skierowanego bezpośrednio do mnie.

Ale na wstępie chciałbym zaznaczyć:
Lubię Matrix. To naprawdę fajny film. Tajemniczy klimat, super efekty, świetne pojedynki (wreszcie, po dekadzie panowanie karate, na ekrany wróciło kung-fu). Dość nietuzinkowy pomysł na estetykę całości i dobre technicznie wykonanie. Film mi się podobał, ubawiłem się wręcz setnie. Druga i trzecia część już mnie nie zainteresowały.
Ponadto, uważam, że każdy ma prawo postrzegać Matrix jako swój ulubiony film i nic mi do tego. Ja też lubię różne różniste filmy i żadnej z tych sympatii się nie wstydzę. Tak więc, jeśli ktoś mówi, że Matrix jest jego ulubionym filmem, to tylko wzruszam ramionami, bo jak dla mnie, to okej.
jestem natomiast uczulony na pewne rzeczy, a mianowicie pewien bezkrytyczny zachwyt Matrixem połączony z próbami dorobienia temu filmowi filozoficznej gęby... tfu! Głębi.
A już najsilniejsza reakcja alergiczna pojawia się u mnie, gdy słyszę, że ktoś twierdzi, iż Matrix jest najlepszym filmem w ogóle. Bo nie jest. Nawet spośród filmów fantastyczny najlepszy nie jest i już. A co dopiero z filmów w ogóle. Matrix to dobre kino rozrywkowe, zgadzam się, w dodatku nie pozbawione pewnej dozy refleksji, też się zgadzam. Ale ta "filozofia" stanowi tam zaledwie okrasę, drobną przyprawę. Bo absolutnie nawet nie ociera się o życiową mądrość czy prawdziwą głębię, jak to bywa w przypadku filmów naprawdę ambitnych.

A teraz cycatory:

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
To wszystko było już wałkowane wielokrotnie, choćby w literaturze, ale w kinie również

W jakiej literaturze, i w jakim kinie? O.o. Wiem, że było to wałkowane w platonizmie i gnostycyzmie (zresztą Matrix to nic, jak filmowa wersja przedstawionej filozofii platońskiej i gonstyckiej, tyle że ze sporą dawką efektów specjalnych), ale jakie znasz filmy podchodzące do rzeczywistości w sposób podobny jak Matrix?


Nie twierdzę, że musisz je znać, ale skoro nie znasz, to na jakiej podstawie twierdzisz, że takowych nie było?
Przynajmniej jedna trzecia prozy P.K. Dicka podejmuje taką tematykę. Snerg też się kłania, choćby "Według łotra", żeby dodać jako ciutkę mniej znaną. "Irrehaare" Dukaja takoż. I wiele innych. Filmy - np. genialny "Vanilla Sky" (nie chodzi mi o dosłownie ten sam pomysł, ale pewną symboliczną analogię, polegającą na poddawaniu w wątpliwość otaczającej rzeczywistości). Fakt, że ten film powstał nieco później, ale dotyka spraw obcowania z rzeczywistością o wiele głębiej, wręcz boleśnie. No i wjeżdża też w psychologię postaci, czego w Matrixie kompletnie nie ma. Poza tym, ekranizacje prozy Dicka również mniej lub bardziej zahaczają o iluzję rzeczywistości na różnych poziomach, w różny sposób i z różną siłą. Blade Runner, Impostor, Raport mniejszości, Zapłata, Pamięć absolutna, Next... opowiadały bądź o iluzji rzeczywistości, bądź o prawdziwości tożsamości człowieka, czy choćby o fabrykowaniu pamięci.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Matrix to słabe aktorstwo

Niby kto gra tam słabo?


Żartujesz? Prawie wszyscy. Na tle ogólnej nędzy i mizerii wyróżnia się i błyszczy jedynie agent Smith (ewentualnie Cypher). Z kolei trójka głównych bohaterów to totalne drewno i niemoc aktorska. Na czele tej trójki króluje zaś absolutnie sztywny Neo, który nie potrafi z siebie wykrzesać nawet głupiej miny na miarę telenoweli, o poważnym aktorstwie nie wspominając. Ten facet w każdym filmie gra identycznie. Nie ma w nim śladu emocji. Jest absolutnie nieprzekonywujący. Identyczną minę ma w chwili gniewu, jak w momencie gdy wyznaje miłość. Ta postać to kompletna pomyłka. Powinni mu w Hollywood nadać status aktora (bez)charakterystycznego. Tak żeby grał tylko i wyłącznie roboty.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
przerost formy nad treścią

Tego określenia można użyć najwyzej do kontynuacji Matrixa: Reaktywacji i Rewolucji. Nie do pierwszej części. A właśnie o pierwszej części mowa.


Jeśli potraktować ten film jako sensacyjne Sci_fi, to spoko. Ale jeśli imputujesz mu głębszą treść, to ja nadal twierdzę, że nastąpił tu przerost formy.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
podszywanie się pod filozoficzne dzieło

Dlaczego "podszywanie się"? O.o.


Bo to kino sensacyjne. Podobnie jak "Piła" nie jest thrillerem psychologicznym (w znaczeniu ambitniejszym), tak "Matrix" nie jest Sci-Fi filozoficznym. One tylko ocierają się o głębsze treści.
Tak jak kryminały Agaty Christie, jeśli chodzi o psychologię zbrodniarza, nigdy nie osiągną głębi "Zbrodni i kary" Dostojewskiego, tak "Matrix" wyżej d*** nie podskoczy...

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
podczas gdy wspomniane przez Ciebie elementy nie dość, że zostały potraktowane pretekstowo i pobieżnie, to nie mają odpowiedniej głębi.

A jaka wg ciebie powinna być ta "odpowiednia głębia"? na czym miałaby polegać? Czy zdanie: "Jeśli dla ciebie rzeczywistością jest to, co możesz zobaczyć, usłyszeć, czego możesz dotknąć, co możesz powąchać, posmakować, to znaczy, że dla ciebie rzeczywistością są elektryczne impulsy interpretowane przez twój mózg" jest pozbawione głębi?


Nie no, nie żartuj sobie ze mnie. Takie rzeczy tośmy ze znajomymi przy winku obgadywaliśmy jeszcze jako nastolatkowie. Toż to żądna Ameryka! A poza tym, to głębia byłaby w momencie, gdyby opisać to niejako pod lupą, w odniesieniu do zwykłego człowieka. Bardziej subtelnie i o większym stopniu złożoności. A Matrix wykorzystał po prostu chwytliwy, choć niezbyt świeży pomysł, żeby zrobić to fajnej, rozrywkowej formie. I chwała mu za to, ale nie padajmy na kolana przed czymś, co ani odkrywcze, ani zbyt głębokie nie jest. Ot, fajny chwyt, i tyle.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Nie oszukujmy się, przecież to po prostu rozrywkowe kino, bum bum - pif paf i tak dalej

To tylko dodatkowe efekty mające uatrakcyjnić film.


Nie, to podstawowe efekty, bo ten film opiera sięwłaśnie na pomysłowym, atrakcyjnym efekciarstwie. Bez nich nie byłoby legendy Matrixa, a całą tą "wielką" filozofie, można by zamknąć w jednym zdaniu, które zresztą sam zacytowałeś.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Nie wspominając już o tym, że cały film opiera się na nonsensownym pomyśle

Dlaczego nonsensownym?


Ja nie jestem czepliwy i zwykle wewnętrzna logika filmu nie jest dla mnie zbyt istotna, pod warunkiem że główny pomysł nie opiera się idiotycznym założeniu. A ten się opiera.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
więc trudno brać to wszystko na poważnie, skoro podstawa całego filmu nie trzyma się kupy...

Mógłbyś to rozwinąć?


Załóżmy, że jedynka stanowi zamkniętą całość (tak, zdaje się, miało być na początku). Załóżmy więc, idąc tym tropem, że maszyny rzeczywiście traktują ludzi jako żywe baterie i utrzymują ludzi przy życiu tylko dla energii.
Opierając się na tym założeniu - niech mi ktoś wytłumaczy, po kiego grzyba maszyny stworzyły Matrix?

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Czy oni nie czytali Dicka, Snerga, Dukaja?

Ja nie czytałem. Żadne z tych nazwisk nic mi nie mówi. Nie spotkałem się z nimi. (chyba że mowa o postaci Moby'ego Dicka, i o Jacku Dukaju - to mi już coś mówi, ale nadal nie wiem, o czym to jest).


Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie rozsądzasz o nowatorstwie Matrixa...?

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Przecież to nic nowego; wręcz popłuczyny po ambitniejszym SF.

Jakieś przykłady tego "ambitniejszego SF"?


Oż w mordę... niech za te przykłady posłużą choćby nazwiska powyżej...

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
No to co mamy powiedzieć na temat filmów Bergmana, Greenawaya, Jarmuscha itd.?

Nie widziałem ani jednego filmu żadnego z nich, zresztą nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w telewizji puszczali jakieś ich filmy. A z tych nazwisk tylko Bergman jest mi znane.


Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie twierdzisz, że "Matrix" jest najlepszym filmem, jaki w ogóle nakręcono... :shock:
Ł - 2007-12-09, 17:06
:
Dabilu, nie wiem czy pisząc Matrix chodzi co o 1dynkę czy całą trylogie. W każdym razie jeśli chodzi ci o częśc pierwszą to zgodzę - jest to kino akcji oparte o dość ciekawie zrealizowany ale nie nowy przecież pomysł. Ale niezgodzę się że Matrix tylko się ociera o głębie - Reaktywacja i Rewolucje naprawdę w pokaźny sposób rozwijają pierwotny pomysł. Warto zauwazyć że Wachowscy nie zostasowali zasade "drugich częsci" czyli "wszystkiego więcej" do walk i rozwałki, ale także barokowowo rozbudowują swój zamysł nad światem. Oczywiście nadal nie jest to film filozoficzny tylko kompromis między kinem akcji a 'czymś więcej'; tymniemniej spróbuj na polu filmów fantastycznych pokazać mi coś z 'przesłaniem' które outraguje to co wachowscy zrobili w Matrixie - czekam na propozycje. Bo moim zdaniem film to film i z definicji nie może być traktatem filozoficznym jak np. książka może co najwyżej umiejętnie poruszać dane wątki. Matrix moim zdaniem porusza je umiejętnie jak na swoją konwecje kompromisu.

Dabliu napisał/a:
Opierając się na tym założeniu - niech mi ktoś wytłumaczy, po kiego grzyba maszyny stworzyły Matrix?

Opierając się na założeniu że jako źródło energii [z czym w żaden sposób się nie zgadzam] to po by utrzymywać ludzi w jakby to określił Gibson 'zbiorowej halucynacji'. Jednak orazu obale to założenie - równie dobrze można by czerpać z ludzi energią robiac z nich prochami czy hirugicznie "warzywka". Albo poprostu - wsiąść świnie, krowy. Dlatego jednak jestem za trzymaniem się tezy że "Matrix" powstał jako klatka w której maszyny próbowały oswoić to czego się bały a to co szkoda im było zniszczyć. Myśle że Maszyny generując symulowany świat starały się w jakis sposób zrozumieć ludzkośc co udało się dopiero w jakiś stopniu Wyroczni.

I odpowiadając Prevowi:
Prev napisał/a:
No ale weź zobacz... Smith był programem komputerowym.

Właśnie znowu nieświadomie ujełeś istote rzeczy - otóż Smith był programem... do momentu jak umarł. Później był w takim samym stopniu programem komputerowym co Neo był człowiekiem - czyli niby człowiek/program a...

Warto zwrócić uwagę na ewolucje Neo i Smitha przebiagjąca mniej więcej równegle -
- Neo, wybraniec walczyący z maszynami. dowiaduje się że 'wybraniec' jest w istocie wymysłem maszyn, pewnym powtarzającym się algorytmem, co przedstawia go jako nie człowieka ale produkt mechanicznego procesu.
- Smith, odczuwjący odraze do życia i ludzkości-wirusu... sam staje się wirusem [spójrzcie na jego sposób rozmnażania się] i zaczyna żyć. Ba zyskuje sens w tym życiu co upodobnia go do istoty żywej nie programu.

Oboje więc oddalają się od tego czym byli kiedyś i dążą do środka - każdy z przeciwnej strony. Dlatego jestem skłonny przychylać się do niektórych intepreacji że rzeczywistym wybrańcem nie był Neo ale Neo+Smith.

Prev napisał/a:
No to jest raczej oczywiste, to widać choćby po Neo. Wtedy gdy zatrzymał strażników siłą woli. Sama wyrocznia mówi że "Siła wybrańca rozciąga się poza ten świat (matrix)". To doskonale pokazuje że Neo potrafi naginać oba systemy, z tym że jeden bardziej.

Błędnie odczytałaś to. Chociaż i tak lepiej niż niektóre ciasne główki które wysuwały teze "matrixa w matrixie". Chodzi o to że "wybraniec" to instytucja oparta nie na racjonalizmie ale na wierze. Nie to czyniło Neo wybrańcem że mógł manipulować maszynami [warto dodac że włądza Smitha też rozciągała się na rzeczywistość - zhackował umysły ludzi] tylko szersza perspektywa tego kim był dla całego świata. Zaskoczenie widzów i ludzi z syjonu nad mocami Neo wynika z faktu że oni żyjąc również w systemie jaki kontorlowały maszyny błędnie odczytywały istote wybrańca jako niszczyciela matrixu - tymczasem Neo wcale matrixu nie zniszczył, ba jego akt przyczynił się do powstania nowego ale już lepszego, dobrowolnego.

Prev napisał/a:
Natomiast mnie zastanawia jeszcze jedna kwestia, naprawdę nie mogę tego zrozumieć. A mianowicie Merowing. Neo, gdy zapadł w śpiączkę trafił właśnie na, powiedzmy, teren Merowinga. To pokazywało jak potężny jest ten program, gdyż uwięził samego wybrańca. Ale moje pytania brzmi: Jak Neo się tam dostał ? Czy miałoby to oznaczać że Neo osiągnął taki stopień zaawansowania że mógł podłączać się do matrixa samą siłą woli ? Czy może wszystko było doskonałym planem Merowinga ? Ciekawa kwestia...
Po pierwsze to gdzie trafiłem Neo nie było Matrixem tylko wirtualną przestrzeiną miedzy Matrixem a rzeczywistością [dokłądniej miastem maszyn], kanałem przesyłowym. Sprawa dotarcia do Matrixa nie jest taka wcale trudno - Neo zasłabł podczas hackowania mątw. Mątwy miały łączność z miastem maszyn. W ten sposób jaźń Neo która hackowała mątwy wraz z zasłebnięciem jego ciała, oraz samych zniszczniemmątw, powędrowała jako ifnromacja do miasta maszyn, a tam istniało bezpośrednie łącze do matrixa - niestety kontrolowane przez skorumpowany przez Moriwnga program. Neo pierwszy raz hackował w świecie rzeczywistym stąd nie przewidział reakcji włąsnego ciała na to, więc niejako 'puścił się w ciemno' dlatego już na stacji Sati mówi do niego że się zgubił.
Dabliu - 2007-12-09, 18:06
:
Ja cały czas mówię o jedynce, bo do jedynki odwoływał się również mój szanowny interlokutor. W jedynce maszyny hodują ludzi tylko dla energii (taki był chyba początkowy zamysł twórców, póki nie okazało się, że jest szansa na dokręcenie dalszego ciągu). No i tutaj pomysł na matrix jako sztuczną rzeczywistość jest o tyle idiotyczny, że do niczego nie potrzebny. Wysysanie energii z ludzi nie wymaga utrzymywania ludzkich umysłów w tego typu aktywności. Wystarczy, że zrobi się z nich warzywka, albo wręcz pozostawi w stanie śpiączki, żeby śnili sobie co tam chcą. Mało tego - utrzymywanie matrixa samo w sobie pochłaniałoby wielkie ilości energii, zupełnie niepotrzebnie.
Jeśli zaś chodzi o dwójkę i trójkę, to były to moim zdaniem filmy rzemieślniczo słabe. Powtórzę argument o aktorstwie, z części na część gorszym. W trójce dodatkowo dochodzą beznadziejne dialogi, będące w istocie pompatycznymi, nadętymi przemowami wygłaszanymi z marsowymi minami przez dziwacznie ubrane, bezosobowe persony. Poza tym, walki tracą na efektywności przez zbytnie "usztucznienie". O ile w jedynce ściany i podłogi fajnie się kruszą, to w następnych częściach otoczenie jest jakby niedopracowane. Tak jakby twórcy gry komputerowej zapomnieli o możliwościach silnika i o inteligentnie podatnym na oddziaływanie otoczeniu. Ponadto, relacje między postaciami stają się kompletnie płaskie i papierowe, a fabuła nudzi. Dlatego i jeszcze z kilku pomniejszych powodów kolejne Matrixy IMHO przestają spełniać rolę fajnych filmów sensacyjnych. I próba pogłębienia reżyserskiej wizji nie ratuje tych dzieł.
Prev - 2007-12-09, 19:01
:
Łaku napisał/a:
Właśnie znowu nieświadomie ujełeś istote rzeczy - otóż Smith był programem... do momentu jak umarł. Później był w takim samym stopniu programem komputerowym co Neo był człowiekiem - czyli niby człowiek/program a...

Łaku napisał/a:
Oboje więc oddalają się od tego czym byli kiedyś i dążą do środka - każdy z przeciwnej strony. Dlatego jestem skłonny przychylać się do niektórych intepreacji że rzeczywistym wybrańcem nie był Neo ale Neo+Smith.

Tu się nie zgodzę. Moim zdaniem Neo był wybrańcem, a Smith była antywybrańcem (wiem, głupio to brzmi). Smithem kierowała
a) Zemsta - ponieważ Neo go zniszczył. Smith chciał w zamian zniszczyć Neo, gdyż tylko on stanowił jedyną realną przeszkodę na drodze Smitha.
b) Żądza. Jak Smith to ują "I want what you want... I want everything". Starał się nie tylko przejąć kontrolę nad ludźmi, opanowując Matrixa, ale również kontrolę nad maszynami. Chciał być jedynym panem i władcą co, po części mu się udało. Wiadomo że skopiował się na wyroczni, nie jest pokazane czy skopiował się na architekcie, chociaż nie sądzę... Smith za źródło problemów uważa ogólnie życie. Mówi że celem każdego życia jest śmierć. Jemu nie chodzi o samo wygranie z Neo. Jemu chodzi o eliminację dosłowne wszystkiego.
Łaku napisał/a:
Chodzi o to że "wybraniec" to instytucja oparta nie na racjonalizmie ale na wierze. Nie to czyniło Neo wybrańcem że mógł manipulować maszynami [warto dodac że włądza Smitha też rozciągała się na rzeczywistość - zhackował umysły ludzi] tylko szersza perspektywa tego kim był dla całego świata. Zaskoczenie widzów i ludzi z syjonu nad mocami Neo wynika z faktu że oni żyjąc również w systemie jaki kontorlowały maszyny błędnie odczytywały istote wybrańca jako niszczyciela matrixu - tymczasem Neo wcale matrixu nie zniszczył, ba jego akt przyczynił się do powstania nowego ale już lepszego, dobrowolnego.

Władza Smitha w bardzo małym stopniu rozciągnęła się na rzeczywistość, jedyna znacząca to zhackowany umysł Bane'a i walka z Neo w realnym świecie. Nikt nigdzie nie powiedział że Neo zniszczy Matrix. Było powiedziane że będzie człowiek, który będzie mógł naginać rzeczywistość i że to on zakończy wojnę. Błędnie zinterpretowano że Neo uczyni cud i zniszczy wszystkie maszyny, wystarczyło zniszczyć drugiego pretendenta do władzy - Smitha. Tak czy inaczej wojna zakończyła się remisem, nie wygraną ludzi. Maszyny dostały to, czego chciały - czyli eliminacja obu zagrożeń (wybraniec i nieobliczalny program), a ludzie dostali koniec wojny i wolność. Ale cała ty sytuacja była wywołana przez jeden z dwóch czynników: Przeznaczenie, albo niedbałość maszyn.
BG - 2007-12-09, 21:13
:
Dabliu napisał/a:
jestem natomiast uczulony na pewne rzeczy, a mianowicie pewien bezkrytyczny zachwyt Matrixem połączony z próbami dorobienia temu filmowi filozoficznej gęby... tfu! Głębi.

A czy pozbawiona filozoficznej głębi nie jest filozofia Platona, z którą nie da się nie łączyć Matrixa? Albo gnostycyzm?
Może to moje subiektywne odczucie, ale dla mnie coś, co nawiązuje do platonizmu czy gnostycyzmu, jest już samo w sobie głębokie. Swego czasu fascynowałem się platonizmem i gnostycyzmem.
Dabliu napisał/a:
Bo absolutnie nawet nie ociera się o życiową mądrość czy prawdziwą głębię, jak to bywa w przypadku filmów naprawdę ambitnych.

Wiesz, co innego życiowa mądrość (bo ta opiera się na konkretnych zagadnieniach związanych z ludzkim życiem), a co innego refleksje na temat prawdziwości świata, w którym żyjemy.
W każdym razie zgadzam się, że Matrix nie porusza kwestii związanych z życiową mądrością.
Dabliu napisał/a:
Nie twierdzę, że musisz je znać, ale skoro nie znasz, to na jakiej podstawie twierdzisz, że takowych nie było?

Wydawało mi się, że znam tyle ambitnych filmów, że mogę stwierdzić, że Matrix na pewno należy do tych najwybitniejszych. Teraz widzę, że mogłem się mylić.
Dabliu napisał/a:
Blade Runner, Impostor, Raport mniejszości, Zapłata, Pamięć absolutna, Next... opowiadały bądź o iluzji rzeczywistości, bądź o prawdziwości tożsamości człowieka, czy choćby o fabrykowaniu pamięci

Z tego, co wymieniłeś, kojarzę i oglądałem tylko Raport mniejszości i Pamieć absolutną.
Dabliu napisał/a:
Żartujesz? Prawie wszyscy. Na tle ogólnej nędzy i mizerii wyróżnia się i błyszczy jedynie agent Smith (ewentualnie Cypher). Z kolei trójka głównych bohaterów to totalne drewno i niemoc aktorska. Na czele tej trójki króluje zaś absolutnie sztywny Neo, który nie potrafi z siebie wykrzesać nawet głupiej miny na miarę telenoweli, o poważnym aktorstwie nie wspominając. Ten facet w każdym filmie gra identycznie

Nie oglądałem żadnego innego filmu z Keanu, więc nie mam do czego porównywać.
Widać również, że na grze aktorskiej się nie za bardzo znam :oops:
Dabliu napisał/a:
nie żartuj sobie ze mnie

Nie żartuję.
Dabliu napisał/a:
Takie rzeczy tośmy ze znajomymi przy winku obgadywaliśmy jeszcze jako nastolatkowie

Ja nie obgadywałem. Poza tym, przed obejrzeniem Matrixa nigdy nie myślałem o tym w ten sposób.
Dabliu napisał/a:
Ja nie jestem czepliwy i zwykle wewnętrzna logika filmu nie jest dla mnie zbyt istotna, pod warunkiem że główny pomysł nie opiera się idiotycznym założeniu. A ten się opiera

Napisz więc, dlaczego uważasz to założenie za idiotyczne.
Dabliu napisał/a:
Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie rozsądzasz o nowatorstwie Matrixa...?

Już nie rozsądzam.
Dabliu napisał/a:
Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie twierdzisz, że "Matrix" jest najlepszym filmem, jaki w ogóle nakręcono...

Twierdziłem tak na podstawie, że żadnego filmu w podobnym klimacie nie widziałem.
Teraz widzę, że "wiem, że nic nie wiem" i że "Wiem, że nic nie wiedziałem". Muszę nadrobić te zaległości. ;)
Prev - 2007-12-09, 21:24
:
Bernard Gui napisał/a:
Nie oglądałem żadnego innego filmu z Keanu, więc nie mam do czego porównywać.
Widać również, że na grze aktorskiej się nie za bardzo znam

Keanu jest dobrym aktorem. Potrafi oddawać emocje, co udowodnił choćby w Adwokacie Diabła. To że tych emocji nie było w Matrixie oznaczało że był to celowy zabieg.
Dabliu - 2007-12-09, 22:08
:
Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
jestem natomiast uczulony na pewne rzeczy, a mianowicie pewien bezkrytyczny zachwyt Matrixem połączony z próbami dorobienia temu filmowi filozoficznej gęby... tfu! Głębi.

A czy pozbawiona filozoficznej głębi nie jest filozofia Platona, z którą nie da się nie łączyć Matrixa? Albo gnostycyzm?
Może to moje subiektywne odczucie, ale dla mnie coś, co nawiązuje do platonizmu czy gnostycyzmu, jest już samo w sobie głębokie.


Bo mi nie tyle chodzi o - "co" - ale - "jak". Niech za przykład posłuży tu analogia z porównaniem między kryminałami a "Zbrodnią i karą". O ile kryminały dla wielu mogą być atrakcyjniejsze od Dostojewskiego (w czym nie ma niczego złego), o tyle nie sposób traktować kryminałów inaczej, niż z pewnym przymrużeniem oka. Nikt chyba nie czyta kryminałów jako studium psychologicznego, i tak samo Matrix jest przede wszystkim filmem rozrywkowym, a pewien quasi-filozoficzny rys tylko dodaje temu filmowi pikanterii. Ale samo stwierdzenie, że zmysły kreują przed nami iluzję rzeczywistości, jest tylko dotknięciem tej idei, i film raczej nie drąży żadnych jej implikacji, ani nie obejmuje zagadnienia zbyt obszernie. Raczej tylko je streszcza i to wystarczy, nie ma co robić z Matrixa dzieła filozoficznego. Film ten miał swoje znaczenie dla rozwoju kina Sci-Fi i z tym się zgodzi chyba każdy, ale ani artystycznie ani filozoficznie nie jest to dzieło żadną miarą wybitne. Po prostu porządny kawałek dobrego widowiska z domieszką pewnej idei.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Blade Runner, Impostor, Raport mniejszości, Zapłata, Pamięć absolutna, Next... opowiadały bądź o iluzji rzeczywistości, bądź o prawdziwości tożsamości człowieka, czy choćby o fabrykowaniu pamięci

Z tego, co wymieniłeś, kojarzę i oglądałem tylko Raport mniejszości i Pamieć absolutną.


Podałem te filmy jako przykłady ekranizacji twórczości Dicka. Są one w różnym stopniu na niej oparte i różną jakość przedstawiają. Ale polecam Ci sięz nimi zapoznać, jak i z prozą Dicka rzecz jasna. Zwłaszcza z uwagi na Twoje zainteresowania. Philip K. Dick był zafascynowany gnozą. Polecam Ci na pierwszy ogień lekturę takich książek, jak "Ubik" i "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" - myślę, że powinny Cię one zainteresować, właśnie ze względu na jazdy z rzeczywistością :-)

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Ja nie jestem czepliwy i zwykle wewnętrzna logika filmu nie jest dla mnie zbyt istotna, pod warunkiem że główny pomysł nie opiera się idiotycznym założeniu. A ten się opiera

Napisz więc, dlaczego uważasz to założenie za idiotyczne.


Właśnie dlatego:
Dabliu napisał/a:
Ja cały czas mówię o jedynce, bo do jedynki odwoływał się również mój szanowny interlokutor. W jedynce maszyny hodują ludzi tylko dla energii (taki był chyba początkowy zamysł twórców, póki nie okazało się, że jest szansa na dokręcenie dalszego ciągu). No i tutaj pomysł na matrix jako sztuczną rzeczywistość jest o tyle idiotyczny, że do niczego nie potrzebny. Wysysanie energii z ludzi nie wymaga utrzymywania ludzkich umysłów w tego typu aktywności. Wystarczy, że zrobi się z nich warzywka, albo wręcz pozostawi w stanie śpiączki, żeby śnili sobie co tam chcą. Mało tego - utrzymywanie matrixa samo w sobie pochłaniałoby wielkie ilości energii, zupełnie niepotrzebnie.


Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie twierdzisz, że "Matrix" jest najlepszym filmem, jaki w ogóle nakręcono...

Twierdziłem tak na podstawie, że żadnego filmu w podobnym klimacie nie widziałem.
Teraz widzę, że "wiem, że nic nie wiem" i że "Wiem, że nic nie wiedziałem". Muszę nadrobić te zaległości. ;)


Co innego twierdzić, że to najlepszy film "w tym klimacie" - tutaj byłoby miejsce na pewną polemikę i nikt nie miałby monopolu na słuszność - ale najlepszy film "w ogóle"...
Podałem przykładowe nazwiska reżyserów kręcących naprawdę ambitne, mądre i ogólnie dobre filmy, nie poddające się masowym gustom. I choćby przez wzgląd na nie, trudno obwoływać dzieło tej miary co "Matrix" najlepszym filmem ever... :-P

Edit: Właśnie, co do filmów Petera Greenawaya: Pillow Book dziś na TVP 2: o godzinie 01:05.
To nie fantastyka, ale kawałek naprawdę dobrego i ambitnego kina.
Asuryan - 2007-12-10, 01:05
:
Dabliu napisał/a:
Co innego twierdzić, że to najlepszy film "w tym klimacie" - tutaj byłoby miejsce na pewną polemikę i nikt nie miałby monopolu na słuszność - ale najlepszy film "w ogóle"...

Wystarczyło stwierdzić "najlepszy film, jaki widziałem" - ale wtedy nie byłoby tej gorącej polemiki i Bernard nadal by nie wiedział jak wielkie zaległości ma w ambitnych filmach i literaturze :mrgreen:
Zła - 2007-12-10, 03:37
:
Lubię oglądać filmy z Keanu, ale uważam, iż jest tzw. drewnianym aktorem. Jego mimika twarzy jest troszkę uboga w porównaniu z innymi aktorami. Ot taki ładnie wyglądający klocek :P
Co do samego Matrixa, widziałam film ileś tam razy, mówię tutaj o pierwszej części i bardzo mi się podobał. Zwłaszcza, jeśli chodzi o stronę wizualną, świetne efekty specjalne, które z połączeniu z dźwiękiem na sali kinowej robiły wrażenie. Sama historia... kolejny film s-f, gdzie nie wszystko musi trzymać się kupy, żeby się podobało :P
wred - 2007-12-10, 16:15
:
Matrix jest extra filmem. Swego czasu go uwielbiałem i byłem długo pod jego wpływem, kolejne części może odrobinę miały mniej mistyczny klimat, ale aż tak bardzo mi to nie przeszkadzało. Do tego nieźle zrobiony, ekstra zdjęcia i walki no i przemycone głębsze refleksje.

No i spostrzeżenie natury ogólnej :) - nie jest ważnym czy natchnienie/ rozwój/ filozoficzne przemyślenia/ mądrość czerpiemy z głębokich, trudnych pozycji, czy z takich pokroju Matrixa. Ważne jest, że są pozycje które docierają do odpowiednich odbiorców. Bogactwo przestrzeni :) .
Ł - 2007-12-10, 21:23
:
Dabilu napisał/a:
W trójce dodatkowo dochodzą beznadziejne dialogi, będące w istocie pompatycznymi, nadętymi przemowami wygłaszanymi z marsowymi minami przez dziwacznie ubrane, bezosobowe persony.

Akurat głupawe popatyczne kwestie mamy w wszystkich częsciach. Trzeba jednak zauważyć że oprócz nich funkcjonują także prawdziwe perełki np "uwielbiam klnąć po francusku - to jak podcierać sobie dupe jedwabiem". Matrix-trylogia jest pod tym względem bardzo nierówny, no ale taka jest specyfika widowni docelowej dla której był pisany.

Nie wiem czy świadomie czy nie, ale zignorowałeś moją prośbe o podanie filmów fantastycznych które zostawiają matrix daleko w tyle. Podałeś Vanilla Sky - wybacz ale hollywoodzki remake z tomem von scjentologiem [rzeczywiście lata świetle dzielą go od Reeva jesli chodzi o kunszt aktorski :lol: ] raczej jest dyskusyjnym odniesieniem. Pozatym piszesz że tam jest psychologia postaci tak wywnięte - równie dobrze ja mógłbym skreślać Lema i cala jego twórczość bo u niego nie ma rozbudowanych wogóle wątków romantycznych [prócz Solaris choć i tam ten wątek nie przytłacza, wręcz stoi na boku] . Trudno żeby upchać wszystko w czymś, z czegoś zawsze musisz zrezygnować - ba czasem rezygnujesz z prawie wszystkiego żeby uwypuklić to co chcesz. Ja mogę zarzucać VS że nie miało mistycznej otoczki, co nie ma sensu tak samo jak twój zarzut pod adresem Matrixa.

Dabilu napisał/a:
Ale samo stwierdzenie, że zmysły kreują przed nami iluzję rzeczywistości, jest tylko dotknięciem tej idei, i film raczej nie drąży żadnych jej implikacji, ani nie obejmuje zagadnienia zbyt obszernie. Raczej tylko je streszcza i to wystarczy, nie ma co robić z Matrixa dzieła filozoficznego.

Zgodzę się. I właśnie dlatego Matrix jest świetnym materiałem na uczelnianie angdotki bo jest ikoną popkultury którą ma lizniętą filozofie. Tylko trzeba zwrócić uwagę że kolejne częsci rozbudowują ten pomysł w naprawdę dużym stopniu. W dodatku czarnobiela świat - w jedynce mieliśmy ludków i maszynków [nawet zdrada Cyphera dokonuje się na tym tle]. W Reaktywolucjach [bo to w sumie jeden film] świat ten nabiera smaczku.

Prev jakbyś Smitha nie nazwał, antywybrańcem czy czymś, to jednak to pojęcia zawiera się w istocie tego czym był Neo. Nie ma Neo bez Smitha - i vice versa. Ja się chylę do teori że Smith również był imanetną częscią instytcji pod tytłem: Wybraniec.

Zła napisał/a:
Sama historia... kolejny film s-f, gdzie nie wszystko musi trzymać się kupy, żeby się podobało
Zwłaszcza że niejako przesłaniem filmu jest "racjonalność ssie pałke, Morfeusz miał racje mimo iż jej nie miał". :P
Dabliu - 2007-12-10, 22:02
:
Łaku napisał/a:
Nie wiem czy świadomie czy nie, ale zignorowałeś moją prośbe o podanie filmów fantastycznych które zostawiają matrix daleko w tyle.


Przez nieuwagę.

Filmy moim zdaniem lepsze od Matrixa? Ok, ale podkreślam, że to już tylko moje zdanie. Ja nie potrafię tak łatwo wskazać "najlepszego" filmu. Bez problemu podam ulubione, ale najlepsze... Postaram się, ale niezobowiązująco.
Parę przykładów tylko:
Blade Runner - w wersji reżyserskiej, czyli bez komentarzy gł. bohatera, ze sceną z jednorożcem i bez durnowatego zakończenia, z cyklu "okazało się, że..." - genialny film z potężnym wydźwiękiem. Piękny w formie, choć nie efekciarski. Niesamowicie zagrany, głęboki i o cudownym klimacie. O wiele subtelniej poddaje w wątpliwość ludzką tożsamość. W Matrixie jest łopatologia. Kolejny świetny film fantastyczny to Donnie Darko. Cholernie dobry, zresztą, co ja będę wymieniał... (muszę lecieć z psem). IMHO jest wiele lepszych filmów od Matrixa, ale to już IMHO. A ze stwierdzeniem, że Matrix jest najlepszym filmem, choćby tylko fantastycznym, po prostu się nie zgodzę. Bo przynajmniej na polu artystycznym przegrywa o kilka długości z paroma filmami.

A co do Vanilla Sky, to jest to bardzo dobry film :P Toma nie lubię, ale aktorstwo ma on o wiele sprawniejsze, niż Keanu, sorry... Porównaj filmy jednego i drugiego, i różnorodność kreacji. Keanu zawsze gra tak samo. Mimo kosmetycznych różnic między postaciami, nie potrafi on zbudować zapadających w pamięć ról. Neo zbudował się niejako sam - bo taka była specyfika postaci i film pamiętny. Za to Tom umie stworzyć naprawdę mocne role - vide Lestat.
Retiarius - 2007-12-11, 19:10
:
"Matrix" jako całość jest przydługi, miejscami bardzo nudny. Swój sukces opiera na scenach walk i efektach specjalnych. Dialogi są drętwe. Pierwsza część była do zniesienia, druga mnie zmęczyła, na trzeciej przysnąłem. "Matrix" to dla mnie "LOTR" w wersji dla informatyków.

"Equlibirum", przy "Matrixie" to bardzo dobry film.
BG - 2007-12-11, 19:17
:
Retiarius napisał/a:
"Matrix" to dla mnie "LOTR" w wersji dla informatyków

Dla mnie nie. Bo, co prawda, i LOTR zawiera trochę refleksji filozoficznych (np. rozmowę Froda z Gandalfem na temat "kary śmierci" dla Golluma i o tym, że wielu z tych, którzy przeżyli, zasługiwało na śmierć, a wielu z tych, którzy zginęli, zasługiwało na życie, i że nie należy być pochopnym w szafowaniu wyrokami śmierci, bo nigdy nic nie wiadomo, i wypowiedzi Gandalfa o śmierci, czy zdanie, że oczekiwanie na nieuniknione zawsze jest najgorsze, ale jednak Matrix porusza kwestie bardziej mistyczne i filozoficzne, i związane z zagadnieniami problematyki ludzkiej egzystencji; tego, na czym tak naprawdę możemy polegać, żeby się dowiedzieć, jaka jest prawda o życiu i istnieniu.
Soulforged - 2007-12-11, 21:02
:
Bernard Gui napisał/a:
Matrix porusza kwestie bardziej mistyczne i filozoficzne, i związane z zagadnieniami problematyki ludzkiej egzystencji; tego, na czym tak naprawdę możemy polegać, żeby się dowiedzieć, jaka jest prawda o życiu i istnieniu.


Rzeczywiście, porusza te kwestie, ale warto chyba powiedzieć iż mocno je infantylizuje?
Nie powiem, osobiście uważam że "Matrix" to bardzo fajny film ( I i III część, II jest beznadziejna), niemniej pod względem wprowadzania filozoficznej refleksji do ludzkiego życia na skrzydłach rozrywki, więcej zaszkodził niż pomógł.
Poruszając tego rodzaju zagadnienia w prosty, często zbyt "filmowy" sposób, niejako umniejszył ich wartość w ludzkiej świadomości.
Dziś każdy może walnąć bezmyślnie kilka cytatów z filmu i udawać wielkiego filozofa, mimo że tak na prawdę sam nie rozumie o co chodzi. Co gorsza, w dyskusjach światopoglądowych, zasugerowanie choćby tej niepewności poznawczej, zbliżenie się do tego typu materii, skustkuje często uwagą w stylu "Boże... kolejny wyznawca Matrixa, daj spokój człowieku, rozmawiamy poważnie". :-/

Może więc przyjmijmy że to po prostu dobry film, który miejscami ociera się o filozofie. Ale nie przypisujmy mu przekazywania samej filozoficznej treści, bo to już pewne nadużycie.
Dabliu - 2007-12-11, 21:18
:
Bernard Gui napisał/a:
LOTR zawiera trochę refleksji filozoficznych (np. rozmowę Froda z Gandalfem na temat "kary śmierci" dla Golluma i o tym, że wielu z tych, którzy przeżyli, zasługiwało na śmierć, a wielu z tych, którzy zginęli, zasługiwało na życie, i że nie należy być pochopnym w szafowaniu wyrokami śmierci, bo nigdy nic nie wiadomo, i wypowiedzi Gandalfa o śmierci, czy zdanie, że oczekiwanie na nieuniknione zawsze jest najgorsze, ale jednak Matrix porusza kwestie bardziej mistyczne i filozoficzne, i związane z zagadnieniami problematyki ludzkiej egzystencji; tego, na czym tak naprawdę możemy polegać, żeby się dowiedzieć, jaka jest prawda o życiu i istnieniu.


IMHO przesłaniem Matrixa (jako całości) jest to, że można polegać jedynie na miłości, bo cała reszta jest iluzją, ułudą (jedynka Matrixa sama w sobie właściwie pozbawiona jest przesłania, bo przecież samo zauważenie iluzyjności świata i naszej percepcji żadnego przesłania nie zawiera).
Zaś przesłaniem LOTRa jest, że najważniejsza jest przyjaźń, bo cała reszta przeminie i umrze. Wychodzi więc w zasadzie na to samo.
Tyle że LOTR podaje swoje przesłanie IMHO bardziej subtelnie, mniej nachalnie, jakoś tak łagodniej i niejako przy okazji.
BG - 2007-12-11, 21:48
:
Soulforged napisał/a:
osobiście uważam że "Matrix" to bardzo fajny film ( I i III część, II jest beznadziejna), niemniej pod względem wprowadzania filozoficznej refleksji do ludzkiego życia na skrzydłach rozrywki, więcej zaszkodził niż pomógł

Jeśli uważasz, że II część Matrixa jest beznadziejna, to radzę przeczytać to:
http://www.wylfing.net/es...eloaded_pl.html
Moze to zmieni Twoje poglądy na temat Reloaded.
Dabliu napisał/a:
Tyle że LOTR podaje swoje przesłanie IMHO bardziej subtelnie, mniej nachalnie, jakoś tak łagodniej i niejako przy okazji

Bo w Matriksie jest to istotą filmu, a nie jednym z omawianych zagadnień.
Dabliu - 2007-12-11, 22:11
:
Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Tyle że LOTR podaje swoje przesłanie IMHO bardziej subtelnie, mniej nachalnie, jakoś tak łagodniej i niejako przy okazji

Bo w Matriksie jest to istotą filmu, a nie jednym z omawianych zagadnień.


Nie no, jakbyś zapytał Tolkiena o czym był LOTR, to by Ci powiedział, że o śmierci i przemijaniu :-)
BG - 2007-12-31, 13:03
:
Toudisław napisał/a:
Ludzie jako akumulatory ? tak po prostu włączone do gniazdka ? Tu się wile wątków kupy nie trzyma. jak roboty zdobyły władzę

Co prawda ja nie golądałem Animatrixa, jak Prev, w każdym razie tam morfeusz mówił, że "Poznaliśmy tylko szczątki informacji", czyli, że nawet wg tego filmu nie wszystko da się wyjaśnić. ;)
Prev napisał/a:
Maszyny spożytkowały większość energii atomowej na wojnę z ludźmi (bomby atomowe), a ludzie odcięli maszyny od słońca

Czy to jest wzięte z Animatrixa? Bo ja pamietam, że w Matriksie (jedynce) było o tym, że "nie wiadomo, kto uderzył pierwszy - my, czy one - ale to my zasnuliśmy niebo dymem" (tak powiedział Morfeusz).
A tak w ogóle - to co dokładnie było o tym mówione w Animatriksie? Czy tylko to, co już napisałeś?
Łaku napisał/a:
maszyny trzymały ludzi nie dla energii, to było jedynie czymś drugorzędnym.

Łaku napisał/a:
maszyny wcale nie potrzebują ludzi żeby PRZETRWAĆ. Maszyny potrzebują ludzi z całkiem innego powodu - żeby się ROZWIJAĆ

Z tego by wynikał, że po stworzeniu przez ludzi SI - sztucznej inteligencji - maszyny zaczęły wykazywać pewne cechy pasożytnicze, a więc cechy typowe nie dla nich, tylko dla istot żywych. Z naszego puntktu widzenia jest to irracjonalne, ale kto wie, czy kiedyś też nie stworzymy sztucznej inteligencji.
Łaku napisał/a:
świat realny i istnienie Syjonu też było czescią systemu (oczywiście nie w sensie virtu).

Jeśli nie w sensie virtu, to w jakim sensie?
Czy to oznacza np. że Tank i Dozer tak naprawdę też nie byli "stuprocentowym, tradycyjnie urodzonymi ludźmi, wolnymi dziećmi realnego świata", i że to im się też tylko wydawało?
Prev - 2007-12-31, 18:43
:
Bernard Gui napisał/a:
Czy to jest wzięte z Animatrixa? Bo ja pamietam, że w Matriksie (jedynce) było o tym, że "nie wiadomo, kto uderzył pierwszy - my, czy one - ale to my zasnuliśmy niebo dymem" (tak powiedział Morfeusz).
A tak w ogóle - to co dokładnie było o tym mówione w Animatriksie? Czy tylko to, co już napisałeś?

W animatrixie było jasno wytłumaczone że to maszyny się zbuntowały, ponieważ chciały być traktowane tak samo jak ludzie. Jeden z robotów zabił człowieka i miał być sądzony jak człowiek. Na to nie chciało się zgodzić wielu ludzi i wybuchły demonstracje. Prawda że nie wiadomo kto pierwszy rozpoczął wojnę, ale wszystko zaczęło się od buntu maszyn. Energia atomowa została w dużej mierze wykorzystana do wojny z ludźmi, ponieważ maszyny były odporne na opad radioaktywny, więc waliły bombami gdzie popadło.
Dark23 - 2009-11-09, 13:53
:
Mi najbardziej pezypadła 1 część Matrixa jak sobie czasem oglądam to wywira na mnie pozytywne wrażenie od pozostałych części nie mówie że tamte są gorsze ale mogły być bardziej ciekawsze. No ale nie każdy film kilku częściowy z części na część jest lepszy co się zdarza.
Tixon - 2010-05-28, 12:56
:
Dabliu napisał/a:
Ponadto, uważam, że każdy ma prawo postrzegać Matrix jako swój ulubiony film i nic mi do tego.

Mój ulubiony film :)
Właśnie za akcję, napięcie, świetne sceny pojedynków i odrobina głębi, którą można rozwijać i rozwijać :)
MORT - 2010-05-28, 13:08
:
... a no. I szkoda, że nie nakręcili sequeli. ;)
Tixon - 2010-05-28, 13:22
:
Sequele nie są moje ulubione ;)
ats - 2010-11-11, 15:18
:
Pamiętam wieczór, gdy pierwszy raz obejrzałam Matrix, byłam wtedy przypadkiem w Krakowie, było to kilka dni po oficjalnej premierze. Przedarłam się do Krakowa z okolic Przemyśla (projektowany Turnicki Park Narodowy), właśnie aby na koniec mojego wyjazdu zobaczyć film, po którym wiele sobie obiecywałam.
Film był dla mnie objawieniem, spodobał mi się bardzo, przemówił do mnie. Później oglądałam go jeszcze w różnych okolicznościach kilkanaście razy i pewnie jeszcze nie raz obejrzę, bo - co ciekawe - film się wcale nie starzeje.
Kolejne części były raczej rozczarowujące, choć nie pozbawione interesujących momentów. Autorzy filmu przestawili stosunkowo spójną wizję rzeczywistości, a że nie wszystko było dokładnie wyjaśnione? To tylko dawało pole do popisu licznym spekulacjom i każdy mógł sobie interpretować film, jak chciał. Od czasu Matrixa (pierwszego) nic mnie w kinie SF nie zaskoczyło, ani nie poruszyło.
Fidel-F2 - 2010-11-11, 21:33
:
dla mnie takie opinie zawsze będą zaskoczeniem, ja po obejrzeniu pierwszego Matrixa pomyślałem 'fcuk, co za wtórne dziadostwo'
ats - 2010-11-12, 09:58
:
może po prostu masz większe porównanie i lepiej się znasz na kinie sf.
dla mnie pierwszy Matrix to było coś :mrgreen:
MORT - 2010-11-12, 14:17
:
Fidel, człowieku, a co nie jest wtórne.
Matrix owszem jest, ale to wcale nie umniejsza dla mnie jego znaczenia.
Choć wkurzyły mnie niemiłosiernie dwa miejsca - energie cieplna z ludzi WTF? I ostatnia scena - superman. :-?
toto - 2010-11-12, 14:18
:
MORT napisał/a:
Choć wkurzyły mnie niemiłosiernie dwa miejsca - energie cieplna z ludzi WTF? I ostatnia scena - superman. :-?
Tylko mesjasz.
Fidel-F2 - 2010-11-12, 14:20
:
zapomniałeś o 'dziadostwie', poza tym nudziłem się okrutnie
MORT - 2010-11-12, 14:40
:
O jakim dziadostwie? [Już dawno nie widziałem tego filmu].
You Know My Name - 2010-11-12, 20:55
:
K-Pax był lepszy...
toto - 2010-11-12, 20:58
:
K-Pax był naprawdę świetny. Być może nawet lepszy niż książka. Szkoda, że Brewer zaczął psuć historię w kolejnych powieściach. Ja odpadłem już po drugiej, nie miałem ochoty na trzecią i czwartą.
You Know My Name - 2010-11-12, 21:50
:
I ta scena ze światłem słonecznym na dworcu. Maestria.
MORT - 2010-11-12, 22:05
:
Zgadzam się, że K-Pax lepszy, ba! wręcz genialny, ale ten wątek ma inny temat.
toto - 2010-11-12, 22:12
:
Sza.
Moda nie ma, temat wolny. Oj będzie spam. //muzyka

A Spacey wymiatał w tym filmie. Oglądałem go więcej razy (3 lub 4 plus kilka razy krótsze i dłuższe fragmenty; chyba żadnego innego filmu tyle razy nie widziałem) niż czytałem książkę (tylko 2 razy).

Co do Matrixa. Jako dzieciak nieźle się bawiłem go oglądając. Ostatnio jak leciał w telewizji odpadłem po góra pół godzinie. A K-Pax obejrzałbym do końca (nawet na tvnie lub polsacie).
Fidel-F2 - 2010-11-12, 23:34
:
Cytat:
O jakim dziadostwie?
nie pamiętam, sto lat temu to oglądałem i nie zamierzam powtarzać tego błędu, zostało tylko wspomnienie drętwoty, wtórności i dziadostwa
MORT - 2010-11-12, 23:43
:
Ach, w tym sensie. No cóż, też go sto lat temu oglądałem i się generalnie podobał. Teraz się zastanawiam, czy jednak robić powtórkę... jeszcze sobie wspomnienia popsuję. //mysli
Fidel-F2 - 2010-11-12, 23:47
:
nie wiem ile masz lat ale jeśli byłeś młodym człowiekiem, a teraz jesteś człowiekiem z doświadczeniem życiowym wspartym przemyśleniami po dziesiątkach lektur, filmów i innych podobnych to sobie odpuść
Carmilla - 2017-04-12, 22:39
:
Dyskusja dawno zakończona... tymczasem to Goldman Sachs, to Elon Musk przebąkują coś od czasu do czasu, że prawdopodobieństwo, iż faktycznie żyjemy w matrixie jest w gruncie rzeczy bardzo duże...
Jeśli zaś o sam film idzie - dobrze by było, gdyby skończył się na pierwszej części.
Fidel-F2 - 2017-04-12, 22:51
:
Carmilla napisał/a:
tymczasem to Goldman Sachs, to Elon Musk przebąkują coś od czasu do czasu, że prawdopodobieństwo, iż faktycznie żyjemy w matrixie jest w gruncie rzeczy bardzo duże...
ke????
Carmilla - 2017-04-12, 23:40
:
Precyzuję: Elon Musk czyli pan od takich wynalazków jak samochód Tesla czy paru innych ciekawych rozwiązań oraz - niezależnie od niego - znany m.in. z przepowiedni bank Gldman-Sachs (albo tylko Sachs?) twierdzą, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że świat w jakim żyjemy jest symulacją komputerową stworzoną przez dużo wyższą inteligencję.
I ciekawostkę tę wyczytałam parę miesięcy temu w mediach g(ł)ównego nurtu czyli są to rzeczy oficjalnie podane do publicznej wiadomości.
Stary Ork - 2017-04-12, 23:43
:
Wszyscyśmy snem pijaka.
Tixon - 2017-04-12, 23:53
:
E tam. Gdybyśmy byli symulacją, już dawno bym ją zhakował.
Stary Ork - 2017-04-13, 00:09
:
Symulować - to my, a nie nas.
Fidel-F2 - 2017-04-13, 00:24
:
Carmilla napisał/a:
Precyzuję: Elon Musk czyli pan od takich wynalazków jak samochód Tesla czy paru innych ciekawych rozwiązań oraz - niezależnie od niego - znany m.in. z przepowiedni bank Gldman-Sachs (albo tylko Sachs?) twierdzą, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że świat w jakim żyjemy jest symulacją komputerową stworzoną przez dużo wyższą inteligencję.
I ciekawostkę tę wyczytałam parę miesięcy temu w mediach g(ł)ównego nurtu czyli są to rzeczy oficjalnie podane do publicznej wiadomości.
z całym szacunkiem, ale na skali bezwartościowości ta informacja przegrywa jedynie z wnioskami komisji Macierewicza
Trojan - 2017-04-13, 00:58
:
Bzdura,
wszystkich was wymyśliłem. Ja.
Stary Ork - 2017-04-13, 01:11
:
Trojan, musiałeś brać srogie piguły skoro wymysliles Bollywood, dziobaki i Waszczykowskiego.
utrivv - 2017-04-13, 07:16
:
Carmilla napisał/a:
istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że świat w jakim żyjemy jest symulacją komputerową stworzoną przez dużo wyższą inteligencję.
To Ameryka, kraj analfabetów. Gdyby trochę poczytali wiedzieli by że zgodnie z Twierdzeniem Gödla nie da się tego udowodnić ani nawet zauważyć (gdyby to było prawdą) Tak samo gdyby ta sztuczna inteligencja sama była wymysłem kilku owłosionych małp człokokształtnych też nie była by tego świadoma.

A tu ciekawostka :
Stanisław Krajewski napisał/a:
Mocniejsza teza sztucznej inteligencji – w skrócie AI, od
„artificial intelligence” – stanowi, że nasze umysły działają jak komputery. Tu też da się
odróżnić dwie wersje: struktura działania umysłu to jedno, a posiadanie umiejętności
specyficznie poznawczych, zdolności do rozumienia czy do aktów intencjonalnych – to, być
może, co innego. Być może nawet naśladowanie struktury działania umysłu nie musi
powodować rozumienia, wytwarzać semantyki. Umysł w całym swym, znanym nam z
introspekcji, bogactwie intencjonalności i semantyki, może być bowiem nierozerwalnie
związany nie tylko z mózgiem jako układem neuronów, ale z naszym ciałem, z jego innymi
aspektami fizycznymi, chemicznymi, biologicznymi, a także ponadjednostkowymi
(społecznymi). Wtedy naśladowanie umysłu nie byłoby tylko kwestią wzmocnienia mocy
komputerów.

Trojan - 2017-04-13, 10:59
:
Stary Ork napisał/a:
Trojan, musiałeś brać srogie piguły skoro wymysliles Bollywood, dziobaki i Waszczykowskiego.


stary, bez piguł wymyślam takie rzeczy że włos na głowie ...
MORT - 2017-06-19, 15:54
:
Carmilla napisał/a:
Dyskusja dawno zakończona... tymczasem to Goldman Sachs, to Elon Musk przebąkują coś od czasu do czasu, że prawdopodobieństwo, iż faktycznie żyjemy w matrixie jest w gruncie rzeczy bardzo duże...


To prawdopodobieństwo oparte jest o masę hipotetycznych założeń.

Heh, przypomniało się:





utrivv napisał/a:
Gdyby trochę poczytali wiedzieli by że zgodnie z Twierdzeniem Gödla nie da się tego udowodnić ani nawet zauważyć (gdyby to było prawdą).


Akurat zauważyć to by się potencjalnie dało... przy pewnych założeniach i łucie szczęścia. Przez analogię: jeśli symulacja oparta jest o zawodny hardware i software, moglibyśmy zauważyć pewne błędy, a może i coś by nawet czasem zniknęło. :mrgreen:
Fidel-F2 - 2017-06-19, 16:17
:
Nieprawda
MORT - 2017-06-19, 16:20
:
Probabilistically, yes.