Wrota światów. Zła piosenka - Tomasz Pacyński
Ostatnia część niedokończonej sagi. Pierwsza część trzeciego tomu. Wszystko tu po packowemu, jeśli komu spasowały dwie pierwsze, to wie mniej więcej czego szukać. Gęsto, psychologicznie, drobiazgowo, postmodernistycznie. Niestety czuć, że to początek większej całości bo cały tom, w zasadzie, jest jedna wielką ekspozycją, zbieraniem drużyny, której nie udało się zebrać. Pierwsze sto stron niemal nic się nie dzieje poza filozoficznymi dysputami, wewnętrznymi monologami, dywagacjami nad spierdoliną świata, etyką, powinnościami i sensem bytu. Trzeba mocno zacisnąć zęby żeby się nie załamać. Dalej jest odrobinę lepiej. Tom przegadany jak mało który. Poza tym zgubiłem się w motywacjach, celach i uzasadnieniach bohaterów. Nie bardzo wiem po co im to wszystko. Pacek naciąga tę gumę bardzo mocno.
Trafiają się autorowi błędy. Płot ze sztachet zbity gwoździami w dwunastowiecznej Anglii? Jakaś nędzna chata z drzwiami obitymi żelazem, na żelaznych zawiasach? Karmin, który pojawił się dopiero po odkryciu Ameryki? Drobiazgi niby, ale mi rzucały się w oczy.
Ciekawostką jest wątek Jasona (ale nie tylko, również niektóre ogólne założenia - np. odseparowanych głównych graczy niezebranej drużyny), który Grzędowicz potem sobie wziął i zrobił z niego Pana Lodowego Ogrodu. Jasne, że nie dokładnie, bo u Packa ma to rozmiar sporego opowiadania, a u Jarka kilka tomów. Jednak są fragmenty, dość obszerne, przepisane niemal jeden do jednego. Czy dalsze części PLO są tak marne, bo Pacek przestał pisać i nie było z kogo zrzynać?
Dla fanów autora rzecz zdecydowanie warta lektury, w przypadku przeciętnego czytacza sprawa jest dyskusyjna. Jest to powieść przemyślana, niestety z pewnymi wadami i, jeszcze większe niestety, niedokończona. Prywatnie żałuję, że nie będzie kontynuacji.
6/10 |