Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Harbor High School

KapitanOwsianka - 2008-01-05, 22:49
: Temat postu: Harbor High School
Słyszałaś? Podobno próbowała się otruć...

Taak... To właśnie najlepsze, prywatne liceum w Kalifornii. Uwierzysz? Ci wszyscy ludzie uważani są za śmietankę towarzyską i przyszłość Stanów. Widzisz ją? Zaliczyła już połowę szkolnej drużyny footballowej. A tego gościa. Na ostatniej imprezie upił się i pobił chłopaczka, który robił mu pracę domową, bo dostał czwórkę. Chłopak wylądował w szpitalu. Tamten gość? Po raz trzeci w tym roku rozbił samochód ojca. A ona... To prawdziwy ideał kobiety. Kocham ją od podstawówki.


Derriuz - 2008-01-08, 21:36
:
Na parking wtoczył się leniwie Camaro. Mimo tempa warczało drapieżnie na wszelkich przechodniów. Chłopak w środku ziewnął i wyszedł z samochodu, zamykając drzwi i, jak zwykle, rozejrzał się uważnie i postał chwilę, opierając się o swoją maszyną, nim zaczęły się zajęcia.
KapitanOwsianka - 2008-01-08, 21:39
:
Zajęcia nie miały się zacząć. Dzisiaj był wielki dzień: rozpoczęcie roku. Miała być tylko krótka pogadanka o tym jaka to odpowiedzialność ciąży na ludziach uczących się tutaj i jakie brzemię historii spoczywa na barkach przyszłych absolwentów. O tym jak wiele wspaniałych osób się tutaj uczyło i jaką wielką daje szansę.

Max opalał się, znaczy wystawiał twarz na słońce, tym razem bez okularów. Siedział na kamiennej ławeczce pośród traw. Na około nie było nikogo. Wszyscy najpewniej tłoczyli się w miejscu, gdzie miała odbyć sie cała pogadanka.
Derriuz - 2008-01-08, 21:46
:
Ach, no tak, rozpoczęcie roku. A już mu się spieszyło na pierwsze lekcje. Zachichotał w duchu. I tak na dłuższą metę niewiele go to obchodziło. Tak, czy inaczej, gdy wypatrzył Maxa podszedł do niego powolnym krokiem, rozglądając się co jakiś czas na bok. Skinął ku niemu lekko głową. Jak zwykle oszczędzał słowa na lepsze okazje, które nigdy nie nadchodziły.
KapitanOwsianka - 2008-01-08, 21:49
:
Max nie zauważał go. Miał zamknięte oczy i rozkoszował się promieniami słonecznymi. Dopiero kiedy cień Dave'a przysłonił mu słońce spojrzał otworzył jedno oko. Chillman! Witaj brachu... Czyli jednak się dostałeś do tej budy... uśmiechnął się przyjacielsko Tam odbywa się uroczystość. wskazał ruchem głowy miejsce.
Derriuz - 2008-01-08, 21:55
:
Uśmiechnął się lekko, skinął głową i przeniósł wzrok na miejsce, które mu wskazał. Przyglądał mu się chwilę z niesmakiem.
- Zauważą, jeśli mnie nie będzie na niej? Zawsze mogę potem dołączyć do nich w salach... Czy co.
KapitanOwsianka - 2008-01-08, 21:57
:
Max uśmiechnął się i pokiwał głową. Myślałem, że Ci na tym zależy. Wybrałeś już przedmioty? nagle jakby sobie coś przypomniał i skrzywił się Chillman... Mógłbyś się lekko przesunąć, przysłaniasz mi słońce.
Derriuz - 2008-01-08, 22:15
:
Kiwnął głową, nie wiadomo czy w odpowiedzi na "przedmioty", czy na wzmiankę o przysłanianiu słońca. Cofnął się mimo wszystko o krok i znów wzrok przeniósł na miejsce, gdzie ma się zacząć.
- No dobra... Niech mają, poświęcę się - jeden kącik jego ust uniósł się do góry, w reakcji na jego własną wypowiedź, o diabli wiedzą jakim sensie. Dla niego to było pożegnanie, toteż od razu, bez zbędnych ceregieli, udał się tam, gdzie się go spodziewano. Jego i wielu innych uczniów.
KapitanOwsianka - 2008-01-08, 22:20
:
Idź! Nawiążesz nowe znajomości. Może znajdziesz mi jakąś pierwszaczkę. powiedział z uśmiechem i znowu "przysnął", delektując się słońcem. Podciągnął jedną nogę i oparł ją na siedzisku ławki i zamarł w pozycji lansera.

Chillman za to powędrował przez dziedziniec, na coś w rodzaju trawnika ważnych spotkań. Tutaj ponoć mięli się zbierać ludzie podczas ewakuacji i tutaj zazwyczaj odbywały się różne uroczystości. Teraz stało tutaj kilkadziesiąt krzeseł, w większości zajętych, ale głównie przez pierwszoroczniaków. Dr. Kim, która była dyrektorką właśnie kończyła swoją górnolotną wypowiedź. O tematyce podobnej do założeń Dave'a.
Derriuz - 2008-01-08, 22:34
:
Dave po cichu zajął miejsce pierwsze z brzegu i rozejrzał się po twarzach najbliższych sąsiadów, po czym... Po czym zaczął udawać, że słucha o czym ona mówi, jednak co chwila zerkał na swój zegarek.
KapitanOwsianka - 2008-01-08, 22:45
:
Na około niego był cały wachlarz emocji. Od totalnego wręcz znudzenia i degrengolady aż do skrajnego podniecenia graniczącego ze szczytowaniem. Najbliżej Dave'a siedziała blondynka o kręconych oczach i wielkich, jakby zagubionych oczach. Wpatrywała się chyba z niedowierzaniem w Dr Kim, która właśnie skończyła swoją wypowiedź słowami: Życzę wam zatem udanego roku.
Dziewczyna spojrzała wreszcie na Dave'a kręcąc głową Pfu... Ale zadęcie... mruknęła.
Przed Chillmanem siedział jakiś chłopak, ale szybko wstał i wraz z grupką nowo poznanych lamerów zmył się w kierunku dziedzińca.
Derriuz - 2008-01-09, 09:45
:
Dave, którego gra aktorska nie była dobra, jeśli chodziło o udawanie, że mu się nie nudzi na podobnych... "Widowiskach", spojrzał na blondynkę i lekko jedynie kiwnął głową. Wstał powolnym ruchem i rozejrzał się wokół, drapiąc się przy okazji po karku.
KapitanOwsianka - 2008-01-09, 11:22
:
Pisz najlepiej za czym się rozglądasz ;)

Dziewczyna wzruszyła ramionami. Chyba liczyła na to, że się zaznajomią, raczej wyglądała na taką co nikogo tutaj nie zna. Chciała coś jeszcze powiedzieć do Dave'a, ale widząc, ze ten się za czymś rozgląda zrezygnowała i odeszła w kierunku dziedzińca.
Na około już wszyscy stali i wymieniali rozentuzjazmowane uwagi na temat swoich zajęć i jak to będzie dzisiaj wspaniale na jakiejś tam imprezie.
Słyszałam, że ktoś organizuje imprezę na plaży... Gdzieś niedaleko tego strzeżonego osiedla. mówiła jedna osoba
No coś ty!? Ale chyba nowym będzie wstęp wzbroniony?
No właśnie nie! To impreza na powitanie pierwszaków.
Noise - 2008-01-13, 13:47
:
Evan zajechał pod szkołę w swoim srebrnym Nissanie. Wjeżdżając pod szkołę zwolnił do bezpiecznej prędkości i zaczął się rozglądać. Zaklął cicho pod nosem, bo zauważył, że się spóźnił. Nagle z piskiem opon wrył auto w asfalt, gdy jakiś idiota wyskoczył mu przed maskę.
- Co ty kurwa, nieprzytomny? Życie Ci niemiłe frajerze? - zaczął besztać lamusa w okularach i flanelowej koszuli i dla podkreślenia swej wypowiedzi depnął gaz do dechy wkręcając silnik na wysokie obroty. Silnik ryknął niczym dzika bestia żądna krwi, a lamer odskoczył od auta jak oparzony.
Gdy tylko tamten się ruszył, Evan postawił swoje auto w pierwszym lepszym miejscu i wysiadł z bryki. Ubrany w czarne spodnie od garnituru najlepszego kroju, czarną koszulę i czarne, skórzane buty rozejrzał się dookoła, po czym ruszył luźnym krokiem w stronę wejścia do szkoły.
KapitanOwsianka - 2008-01-13, 15:15
:
Gość w koszuli na odchodne pokazał mu tylko fucka, chcąc ratować kurczące się jaja.
Widać uroczystość już się skończyła, bo ludzie powoli zaczęli wylewać się na dziedziniec przed szkołą, głównie pierwszaki, łatwo to było poznać, po pewnym zagubieniu i ożywionych, podnieconych rozmowach. W zasadzie wśród nich nie kręcił się nikt starszy. Z resztą czego się spodziewać, to rozpoczęcie roku, a nie odebranie dyplomów. Na środku dziedzińca na ławce siedział i wygrzewał się w słońcu jakiś chłopak.
Noise - 2008-01-13, 19:01
:
Przejechał dłonią po krótko ściętych włosach, rozejrzał się dookoła raz jeszcze, po czym ruszył w kierunku gościa siedzącego na ławce. Stanął obok tak, by nie zasłaniać mu światła - Cześć. Można? - zapytał wskazując na miejsce na ławce po czym wyciągnął rękę w jego kierunku. - Jestem Evan.
KapitanOwsianka - 2008-01-13, 19:11
:
Na dziedzińcu zrobiło się trochę tłoczniej, ale ludzie już powoli zbierali się do wyjścia. Z resztą ile można siedzieć w szkole.
Słyszałaś? Holly podobno robi imprezę w domku na plaży. Rodzice jej pozwolili. powiedziała jakaś przechodząca koło nich laska.
Chłopak na ławce otworzył jedno oko, a potem z niemałym wysiłkiem drugie. Zmierzył wzrokiem Evana, a potem spojrzał na jego wyciągniętą dłoń. Uśmiechnął się wyzywająco, a potem skinął głową i powoli zmienił pozycję by móc mu podać rękę. Max Parker. powiedział jakby to wystarczyło za całą odpowiedź.
Noise - 2008-01-13, 19:17
:
Uśmiechnął się kącikiem ust, po czym usiadł koło Maxa. - Widać, że jesteś facetem z klasą. - rzucił jakby od niechcenia. - Cieszy mnie to, bo wkoło pełno frajerów. Jeden przed chwilą prawie wpakował mi się na maskę - ciągnął dalej wodząc wzrokiem po tłumie nastolatków kręcących się dookoła i gadających o wszystkim, co możliwe. - Podobno szykuje się jakaś impreza dla pierwszoroczniaków. Czy to ta imprezka u Holly? - zapytał, tym razem zwracając twarz w kierunku Maxa.
KapitanOwsianka - 2008-01-13, 19:40
:
Myślę, że tak... Ale tak z ulicy raczej nie wejdziesz. powiedział wyjmując z kieszeni koszuli wielkie przeciwsłoneczne okulary i wsadził je na nos. Zawsze możesz liczyć na to, że ludzie się schleją, albo przekupisz ich działką koki. powiedział z uśmiechem i wyjął z kieszeni telefon, żeby sprawdzić godzinę.
Noise - 2008-01-13, 20:00
:
To jakie są kryteria kwalifikacyjne na tą imprezę? - zapytał przenosząc na chwilę wzrok na grupkę nastolatek, które radośnie o czymś rozmawiały. - Dopiero się sprowadziłem do okolicy, więc zbyt wielu znajomych tutaj nie mam. Mógłbym w sumie rzec, że jesteś pierwszym z nich Max. - uśmiechnął się, tym razem jakby nieco radośniej.
KapitanOwsianka - 2008-01-13, 20:58
:
Max podniósł się i włożył ręce w kieszenie. Musisz być zaproszony... Albo przyjść z kimś, kto jest zaproszony. powiedział, a potem ruszył za owymi dziewczynami, które przykuły wzrok Evana. Widzimy się w szkole? Czy spróbujesz wkręcić się na imprezę? zatrzymał sie na moment odwracając się do chłopaka.
Noise - 2008-01-13, 22:00
:
Pewnie, że postaram się wkręcić. Znasz może jakąś laskę, która idzie sama? - uśmiechnął się szeroko i również wstał. Może dasz mi swój numer telefonu? - zapytał Maxa. - A w szkole zobaczymy się niechybnie.
KapitanOwsianka - 2008-01-13, 22:15
:
Max się roześmiał. Wybacz brachu, ale numer telefonu daje dopiero na trzeciej randce. zażartował, a potem uznawszy rozmowę za skończoną podbiegł do owych nastolatek i wcisnął się między dwie, jednocześnie obejmując je ramionami. Cześć dziewczyny... Macie ochotę wybrać się na imprezę do Holly? Evan jeszcze usłyszał jego słowa, kiedy Parker odchodził.

Jakaś dziewczyna nagle usiadła ciężko koło Evana. To był Max... Nie przejmuj się nim. Zawsze jest taki dla nowych. powiedziała uśmiechając się. Była blondynką, całkiem ładną i jaśniutkich niebieskich oczach i trochę okrągłej buzi. W swoim uśmiechu była trochę wyzywająca. Ubrana w jasny top w niebieskie kwiatki i jasno różowe spodnie trzy czwarte. Top był bardzo wydekoltowany i obciskał się na dużych piersiach. Dziewczyna miała tylko jakąś złotą bransoletkę na lewym nadgarstku. Ja jestem Holly.
Noise - 2008-01-14, 09:42
:
Evan Ballmer. Bardzo miło mi Cię poznać Holly. - uśmiechnął się do dziewczyny. Postanowił utrzymać kontakt wzrokowy, gdyż miał słabość do kobiecych krągłości, a zwłaszcza w takim wymiarze jakości. - Maxem sie nie przejmuję, choć muszę przyznać, że gość ma styl. A jak tam przygotowania do imprezy? - zagadnął wesoło. Z tego co usłyszał, była to pierwsza organizowana przez nią impreza i ciekaw był, jak jej idzie.
KapitanOwsianka - 2008-01-14, 11:09
:
Dziewczyna tak uroczo przygryzła dolną wargę, a przy tym niezaprzeczalnie chciała by Evan patrzył na jej dekolt. Beczki już załatwiłam... Inne rzeczy ma przywieźć każdy wg. uznania. Ale jest problem prochami. zrobiła wielkie oczy, a Evan w tym momencie zrobiłby dla niej wszystko. Wyglądasz na takiego co ma kontakty i skombinowałby trochę koksu.
Noise - 2008-01-14, 11:41
:
Preferuję trawę, ale myślę, że udałoby się załatwić i białe. - uśmiechnął się i na krótką chwilę rzucił okiem na jej wydatny biust. - Po trawie, przynajmniej nikt nie zejdzie kiedy zmiesza ją z alkoholem. Ale liczę, że na imprezie będą ludzie, którzy myślą tą częścią ciała, którą trzeba. - spojrzał jej w oczy i napawał się widokiem ładnej dziewczyny. - To na kiedy potrzebny będzie towar?
KapitanOwsianka - 2008-01-14, 11:51
:
Dziewczyna uniosła jedną brew. Trawa jest dla frajerów... Ja frajerów nie zapraszam. powiedziała puszczając mu oczko. I towar jest potrzebny na dziś. Poradzisz sobie? Tutaj masz adres. Wpadnij, to może się pobawimy. powiedziała podnosząc się i prezentując zgrabny tyłek. Trzymaj się Evan.
Noise - 2008-01-14, 12:02
:
Do zobaczenia wieczorem Holly. - pożegnał się z dziewczyną. Siedział jeszcze chwilę na ławce i rozglądał się dookoła. Po kilku minutach wstał i poszedł do swojego auta, otworzył je i wsiadł do niego. Następnie wyjął telefon i wybrał z książki numer do swojego ziomka.
- Sie masz stary. Mam interes do Ciebie. Potrzebuję na dzisiejszy wieczór skombinować nieco "śniegu". - powiedział do słuchawki akcentując delikatnie ostatnie słowo.
KapitanOwsianka - 2008-01-14, 12:17
:
Ile? padła tylko jedna lakoniczna odpowiedź. Tym czasem jakaś ciemnowłosa dziewczyna przechodziła koło Evana. Spojrzała na niego, potem z lekkim niedowierzaniem na ławkę, na której siedział, a potem z powrotem na niego. Potem uśmiechnęła się jakoś tak wyzywająco w swoim uwodzicielstwie i puściła mu oczko, po czym wróciła do swoich zajęć.
Noise - 2008-01-14, 12:44
:
Puścił dziewczynie oczko, po czym gestem zaprosił ją do auta jednocześnie mówiąc do telefonu - Myślę, że 25 gram wystarczy. To będzie spora impreza, ale nie chcę na niej trupów. Jeśli to za dużo to mi powiedz, bo wiesz, że nie jestem specem od koki. - zaśmiał się choc było to trochę na siłę.
KapitanOwsianka - 2008-01-14, 13:52
:
O masz, a myślisz, że ja się znam... Z tego co wiem tyle koki to dużo :)

Dużo... Chcesz kogoś obdarować? zapytał, ale zaraz wrócił do swojej standardowej lakoniczności. Molo... za piętnaście minut. Nie będę czekał. i rozłączył się.
Evan wiedział, ze na tego typa można liczyć, prawdopodobnie będzie miał przy sobie cały arsenał do wyboru.

Dziewczyna uśmiechnęła się i nachyliła przy jego szybie. Jesteś kumplem Maxa, Dave'a? Czy Marca? zapytała.
Noise - 2008-01-14, 13:55
:
Z tego co pamiętam jednym gramem można nieźle zaćpać około 6 osób xD Ale też się nie orientuję w tym temacie :P

Jestem kimś, kogo brakuje Ci szczęścia. - uśmiechnął się szelmowsko nieco odsłaniając białe, równe zęby. - Jak masz ochotę na ostrą jazdę do wsiadaj, bo trochę mi się spieszy kochanie. To jak? - kiwnął głową zachęcająco wskazując jej miejsce obok siebie.
KapitanOwsianka - 2008-01-14, 22:03
:
Odrzuciła ciemne włosy i uśmiechnęła się Za kogo mnie masz? To, że kumplujesz się z Lożą nie znaczy, że wsiądę do Twoje samochodu. powiedziała odchodząc w kierunku żółtego Jeepa, w którym już siedziało parę osób.

Tia... Już się doszkoliłem. Zadziwiające co można znaleźć w internecie ;)
Noise - 2008-01-15, 10:40
:
Mam Cię za ładną i rozgarniętą dziewczynę. - rzucił komplementem. Może to drugie było nietrafione, ale urody odmówić jej nie było można. - Mam nadzieję, że spotkamy się na imprezie u Holly. - rzucił jeszcze, po czym włożył kluczyk do stacyjki i uruchomił silnik. Moc drzemiąca w rozwierconym do nieco ponad 4 litrów silniku obudziła się z gwałtownością bestii. Evan zapiął szybko czteropunktowe pasy bezpieczeństwa, wrzucił bieg i dodał gazu. Na początku spokojnie wyjechał spomiędzy samochodów, po czym gwałtownie przyspieszył i wprowadził auto w efektowny, kontrolowany poślizg. Przejechał w ten sposób niemal całą część parkingu, gdyż ludzie schodzili z drogi słysząc ryk silnika jego wozu i dym dobywający się spod kół. Następnie równie efektownym poślizgiem wyjechał na drogę zostawiając szkołę za sobą.

:arrow: Molo
Majtek - 2008-01-15, 11:11
:
Maia zatrzymała się z piskiem opon dosłownie pięć centymetrów przed maską czarno-lakierowanego Camaro.
Wyskoczyła z samochodu jak poparzona i poprawiła czarną spódnicę, która potwornie ciążyła jej na biodrach. Nachyliła się nad maską swojego Cammera, sprawdzając dokładnie, czy aby na pewno uniknęła zderzenia. Brak rysy oznaczał powodzenie.
Zadowolona ze swojego manewru, nacisnęła niewielki przycisk na kluczykach od swojego auta i ruszyła w stronę szkoły, wtapiając się w tłum uczniów.
KapitanOwsianka - 2008-01-15, 11:29
:
Tłum powoli topniał. Widać cała uroczystość się już skończyła, a nie przewidziano jeszcze zajęć na ten dzień. W zasadzie to była jedyną osobą poruszającą się w kierunku zabudowań szkoły, a nie w przeciwnym. Mijając ludzi słyszała wyrywki z ich rozmów. W zasadzie powtarzała się jedna o imprezie u Holly i o paru przystojniakach.
Majtek - 2008-01-15, 11:51
:
-Spóźniłaś się maleńka...-rzucił jakiś drugoklasista, a Maia obróciła się do niego tyłem i ruszyła prosto do swojego samochodu, pukając obcasami pożyczonych od siostry czarnych szpilek. Po chwili, bez większego problemu odjechała z terenu szkoły w kierunku bliżej nieokreślonym.
Nevi - 2008-01-28, 22:37
:
Na szkolny parking zajechał dobrze tu znany samochód - Aston Martin DB9 - srebrny, piękny, idealny, O'Nealowy.

Z niego wysiadł Marc i spojrzał na swoje ulubione miejsce na świecie. Paryż był świetny, ale nic, absolutnie nic nie mogło się równać z urokami Harbor High School w Newport. Tylu znajomych, tyle lasek, tyle zabawy, tyle odsłoniętego kobiecego ciała, czekającego tylko na dłonie Marca. Aż się łezka w oku kręci.

Marc spokojnie zamknął samochód, rozejrzał się dookoła szukając Maxa albo jakiegoś innego znajomego.

Ciekawe czy już były lekcje...
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 22:45
:
Maxa nie było. Chyba, że ktoś go podrzucił, albo Impala mu się znudziła. Ale Marc doskonale wiedział, że to nie możliwe. Parker tak kochał oldschoolowe krążowniki szos, że nie mógłby się pozbyć legendarnej Impali z 67.
Zatem nikt ze znajomych nie przyjechał jeszcze. Co w tym dziwnego. Przecież zajęć jeszcze nie ma. Z daleka rozpoznał niejakiego Luke'a, kapitana drużyny Waterpolo, ale i Nathana, który z kolei kapitanował nowotworzącej się drużynie koszykówki. Parę dziewczyn, paru chłopaków. Nikt szczególny.
Nevi - 2008-01-28, 22:50
:
Marc uśmiechnął się swoim zwyczajem - cynicznie i nieładnie, patrząc na owych ktosiów, bez imion, bez nazwisk, którzy jeszcze nie istnieli w tej szkole, a więc też nie istnieli dla Marca.

Z nieobecną miną, nieco zamyśloną zaczął się przechadzać po dziedzińcu, czasami rzucając okiem na jakieś koty, które dopiero co trafiły do tej szkoły.
Majtek - 2008-01-28, 23:08
:
Majka siedziała w swoim Cammerze, rozglądając się po powoli wypełniającym się ludźmi dziedzińcu. Stwierdziła, że albo spóźniła się do szkoły również drugiego dnia, albo ma źle nastawiony zegarek i przyjechała za wcześnie. Spojrzała na lewy nadgarstek, a tym samym na zegarek, którego wskazówka wskazująca sekundy poruszała się zdecydowanie w nieodpowiednim tempie.
-Po prostu ś w i e t n i e-mruknęła, rzucając popsuty zegarek na tylne siedzenie i wysiadła z auta, zatrzaskując drzwi ze złością.
Nevi - 2008-01-28, 23:14
:
Marc, już totalnie znudzony(okrążył dziedziniec trzy razy), z niejakim zainteresowaniem, nie za dużym, ale też nie za małym, ot, średnim, spojrzał na blondynkę, która właśnie wyładowała złość na drzwiach samochodu.
Chłopak stanął, lekko się przeciągnął, po chwili namysłu, usiadł na idealnym trawniczku i popatrzył na nią uważnie.
Majtek - 2008-01-28, 23:21
:
W jednej sekundzie humor zmienił się jej diametralnie. Na gorsze, niestety. Już miała odejść od mustanga, kiedy jej uwagę przykuła przytrzaśnięta drzwiami torba, a dokładnie ramiączko torby. Otworzyła drzwi, wyszarpnęła torbę, a kiedy drugi raz je zatrzasnęła zrobiła to z takim impetem, że osobom, które stały niedaleko zatrzęsła się ziemia pod stopami.
-Na co się gapisz?-mruknęła niezbyt grzecznie do Maco, ruszając chodnikiem na dziedziniec.
Nevi - 2008-01-28, 23:29
:
Marc uśmiechnął się delikatnie, widząc przytrzaśniętą torbę, potem kolejne trzaśnięcie drzwiami samochodu. Ma charakterek, mimowolnie pomyślał obserwując jej rysy, wykrzywione w złości.
Na pierwszoklasistkę, wkurzoną, że zmarnowała czas, przyjeżdżając tu przed zajęciami. - odpowiedział Marc, patrząc na nią z mieszaniną emocji, ni to zainteresowania, ni to lekceważenia, ni to arogancji, ni to pogardy czy niejakiego uwielbienia dla tak potężnych pokładów emocji.
Majtek - 2008-01-28, 23:36
:
Maja przystanęła, obróciła się do chłopaka i szybko zlustrowała go wzrokiem. Jej uwagę od razu przykuły zielone oczy, które wyjątkowo dobrze prezentowały się na tle wściekło-zielonej trawy.
-Czemu siedzisz na ziemi?--zadała kolejne pytanie i mimowolnie uśmiechnęła się kącikami ust.
Nevi - 2008-01-28, 23:41
:
Stęskniłem się za nią. - Marc uśmiechnął się nieco szerzej i pieszczotliwie poklepał trawę obok siebie.
Wiesz, za rok, gdy wrócisz tu z wakacji, to też docenisz tą szkółkę, dziedziniec, a zwłaszcza ten wiecznie zieloniutki trawnik i wszystko co tu się dzieje. - oczy mu jakoś tak zabłysły, gdy wolno obrócił głowę i objął wzrokiem budynki szkolne i większą część dziedzińca.
Majtek - 2008-01-28, 23:49
:
Maja pokiwała głową ze zrozumieniem, chociaż nie rozumiała, jak można być aż tak przywiązanym do szkoły. Ona nie była nawet przywiązana do swojego domu, ale za to potrafiła docenić wartość swojego łóżka.
-Dobra, wierzę Ci na słowo, ale...-rozejrzała się po dziedzińcu, wyłapując zdziwione spojrzenia uczniów-...ale lepiej wstań. Bo wyglądasz trochę dziwacznie.-chciała uniknąć stwierdzenia, że wygląda jak świr. W sumie jeszcze dużo brakowało mu do świra.
Nevi - 2008-01-28, 23:57
:
Marc, nie patrząc na nią, podniósł się z trawnika, lekko otrzepał spodnie, na których oczywiście nie znalazła się ani jedna plamka. Na jego ustach pojawił się znowu wredny, cyniczny uśmieszek, jednak oczy były nadal łagodne.
Jak się nazywasz, moja droga? - jego głos przybrał uprzejmą barwę.
Majtek - 2008-01-29, 00:06
:
Spojrzała na niego nieco nieobecnym wzrokiem. Jej myśli zaczęły krążyć wokół pierwszych zajęć, Maxa, sali którą musiała jeszcze znaleźć i innych pierwszorocznych, których z pewnością za chwilę pozna.
-Maja, Maja Jagielska.-powiedziała lekko roztargnionym głosem-Znasz prof. Hopkinsa?-zapytała nagle i uśmiechnęła się nerwowo.-Mam z nim chyba swoje pierwsze zajęcia.
Nevi - 2008-01-29, 00:09
:
Jasne. - mruknął Marc, jak gdyby był niezbyt zainteresowany tematem rozmowy. Szkoła jako budynek, miejsce spotkań - owszem, ale nauka? - to już nie dla niego. Przynajmniej nie drugiego dnia szkoły.
Majtek - 2008-01-29, 00:17
:
-Wybacz, ale nie dosłyszałam Twojego imienia...-rzuciła jeszcze, idąc w kierunku szkoły. Była zbyt zaaferowana tym wszystkim co się wokół niej dzieje, że nawet nie starała się podtrzymywać rozmowy.
Nevi - 2008-01-29, 00:23
:
Marc O'Neal. - powiedział obojętnym tonem Marc, odrzucając włosy, które opadły mu na twarz. Maxa jeszcze nie ma, pewnie się nie pojawi, pewnie znowu wyrwał jakąś jedną z tych głupiutkich dziewczynek, które dla niego zrobiłyby wszystko.

Za wcześnie przyjechałem, cholera. - chłopak mruknął do siebie i również ruszył w kierunku szkoły.
KapitanOwsianka - 2008-01-29, 10:37
:
Młodzież powoli wlewała się do poszczególnych pawilonów w szkole. O dziwo każdy spieszył sie na zajęcia, które miały się zacząć dopiero za jakiś czas. Chociaż z drugiej strony, co w tym dziwnego? Większość z tych, którzy przyjechali wcześniej to pierwszaki, które szkoły jeszcze na bardzo znają. A z odnalezieniem się w nowym miejscu zazwyczaj bywa problem.
Nevi - 2008-01-29, 11:33
:
Marc znalazł sobie wolną ławeczkę i wygodnie się na niej rozciągnął. Spod przymrużonych nieco oczu obserwował pierwszoklasistów, szukając jakiś ciekawych kobietek, które dostarczyły by mu rozrywki na jakiś czas, niezbyt długi oczywiście. Oparł się o oparcie, wyciągnął wygodnie nogi w czarnych, jeździeckich butach i patrzył. Był u siebie, był w swoim raju, ta szkoła była dla niego Arkadią.
KapitanOwsianka - 2008-01-29, 15:03
:
Wreszcie na parkingu szkoły pojawiła się charakterystyczna czarna Impala z 67 roku. O dziwo wcale nie zajechała z piskiem opon i w zawrotnej prędkości. Parkerowi do szpanowania wystarczał majestat opanowanej, przeraźliwej mocy silnika. Powolutku przejechał między grupką ludzi, strasząc ich rykiem silnika. Jak zwykle puścił oczko jednej z panienek i wreszcie zaparkował na swoim miejscu. Tak... Parker miał tutaj swoje miejsce. Widzisz Lil? Nie było tak źle... I jeszcze jesteśmy przed czasem. dodał przekręcając kluczyk w stacyjce. Już zgaszony samochód dotoczył się do krawężnika i zatrzymał.
Max wysiadł z samochodu i spojrzał na wierzę zegarową. Było jeszcze pięć minut, oparł się więc o pokrywę silnika Impali by chwilkę się polansować.
Nevi - 2008-01-29, 15:11
:
Marc słyszał wielokrotnie ten znajomy ryk silnika, znał go doskonale, był to znak, że przyjeżdża Max Parker. Chłopak nie zmienił nawet o cal pozycji swojego ciała, tylko odwrócił głowę w stronę parkingu i spojrzał na Maxa.
Po chwili uśmiechnął się szeroko i wstał. Podszedł do lansującego się Parkera i przywitał się.
Kupa czasu, Max! - zawołał na powitanie. Widzę, że impreza rozpoczynająca rok szkolny była hm... ciekawa. - mrugnął do niego, wskazując podbite oko.
KapitanOwsianka - 2008-01-29, 15:17
:
Wymienili tzw. secret handshake. A na wzmiankę o imprezie Max wzruszył ramionami Znasz mnie... Zawsze się w coś właduję. Nie było Ciebie to nie miał mi kto dupy chronić. powiedział, a potem obdarzył przechodzącą laskę jednym z tych swoich uśmiechów. Wreszcie Max przypomniał sobie o swojej koleżance. Pamiętasz Lilly? Lil! Chodź, przywitasz się z O'Neilem.
Holly - 2008-01-29, 15:17
:
Kiedy podjechali wreszcie odetchnęła z ulgą. Wysiadła z samochodu i poprawiła torbę na ramieniu.
To paaaa rzuciła lekko do Maxa i tego no jego znajomego i poszła. Odrzuciła wlosy do tyłu i starała się dojrzeć kogos znajomego. Dobrze, że byli wczesniej bo przynajmniej mogła, a raczej miała nadzieję spotkać przyjaciół.
Nevi - 2008-01-29, 15:22
:
Paryż, stary, Paryż. Cudne miasto. A francuskie kobiety... Miód na wargach, jeśli schwytasz o czym mówię. - Marc uśmiechnął się szeroko do Lilly, choć tak po prawdzie nie kojarzył jej zbyt dobrze, ale cóż, można zawsze się zapoznać.
Nieco zdziwiony spojrzał jak Lilly odchodzi, nie witając się nawet, ale no cóż. Kobiety...
KapitanOwsianka - 2008-01-29, 17:03
:
Lilly:
Znajome twarze właśnie opuściła, a nowych jeszcze nie zdążyła sobie zrobić. W końcu był to pierwszy dzień w szkole. No, pomijając inaugurację. Przez moment zadawało się jej, że widziała twarz Majki...

Marc:

Daj spokój... Lil jest zdenerwowana pierwszym dniem szkoły. wzruszył ramionami i odbił się od maski samochodu. Zajrzał do środka po torbę, a potem ruszył w kierunku głównego budynku, gdzie były szafki. Słyszałem, że Francuzki nie golą się pod pachami. rzucił i odwrócił się do kumpla czekając, aż ten się ruszy.
Nevi - 2008-01-29, 17:49
:
Jakoś tak się składało, że Marc nie wziął torby, ale tak się składało praktycznie codziennie, nigdy też mu nie była zbyt potrzebna.
Nie musiał na niego czekać. Chłopak, gdy Parker sięgał po torbę, już ruszył w kierunku głównego budynku.
Cóż, te z Paryża wiedzą, że w dzisiejszych czasach depilacja jest niezbędna. - powiedział Marc, mimowolnie rozglądając się za ładnymi pierwszoklasistkami. Jakąś można by wyrwać, ot, dla zabawy.
Noise - 2008-01-29, 20:18
:
Pod szkołę zajechał Evan w swojej czarnej Z-tce. Jechał wolno pośród uczniów idących w stronę szkoły i wypatrywał wolnego miejsca parkingowego. Wreszcie znalazł dwa, jedno obok drugiego i uśmiechnął się diabelsko - Let's rock bitches - raptownie dodał gazu i tylne koła momentalnie straciły przyczepność produkując za to imponująca chmurę dymu. Samochód wystrzelił do przodu, lecz Evan cały czas idealnie nad nim panował. Szybka kontra kierownicą i nieprzeciętne umiejętności kierowcy spowodowały, że samochód w kontrolowanym poślizgu został zaparkowany na jednym z miejsc. Evan poczekał chwilkę, aż obroty turbosprężarek spadną i dopiero po około pół minuty zgasił silnik. Wysiadł zadowolony z auta i zabrał z niego plecak (oczywiście, że czarny). Ruszył w stronę szkoły rozglądając się na boki, a w międzyczasie wcisnął guzik na kluczyku uruchamiając tym samym alarm i zamykając drzwi auta. To było niezłe show.
KapitanOwsianka - 2008-01-29, 20:54
:
Marc:
Weszli do głównego budynku i ruszyli środkiem korytarza wzdłuż szafek. Jak Ci się tak podobało w Paryżu, to czemu tam nie zostałeś? zapytał zatrzymując się wreszcie przy jednej z szafek i otwierając ją. Wrzucił tam rzeczy z torby i wyjął odpowiednie podręczniki i zeszyty formatu A4. Zatrzasnął drzwi szafki i ruszył w jeden z korytarzy. Widzimy się w porze lunchu! krzyknął jeszcze wyciągając rękę ze wskazującym palcem.

Evan:
Nagle zatrzymał go jakiś postawny mężczyzna. Szpakowaty, z wielgachną klatą. Gość miał prawie dwa metry i ogólnie był większy od Evana kilka razy. Na nosie miał okulary i uśmiechał się zawadyjacko. A do tego wszystkiego miał na sobie bordowy T-shirt z kolorami szkoły i HHS na piersi. Regulamin szkoły jednoznacznie zabrania wybryków i ekscesów samochodowych na terenie, panie...?
Noise - 2008-01-29, 21:00
:
- Evan Ballmer proszę pana. - rzekł uśmiechając się serdecznie. - Nie wiedziałem o tym zakazie, ale będę o nim pamiętał. Dziękuję, że był pan tak uprzejmy zwrócić mą uwagę na tak istotną kwestię. Jeśli to wszystko, to teraz udam się na lekcje, dobrze? - uprzejmość i szczerość - oto był klucz do sukcesu Evana Ballmera.
Nevi - 2008-01-29, 21:09
:
Stary, sam rozumiesz. HHS. I nie ten klimat. - powiedział Marc, opierając się o szafki, podczas, gdy Max wyciągał podręczniki.
Maybe, stary, maybe. - rzucił do odchodzącego kumpla Marc i sam zabrał się do otwierania swojej szafki.

Szlag! - zdał sobie sprawę, że kluczyk jest w schowku w samochodzie. No cóż, trzeba po niego iść. Wolnym krokiem wrócił się na dziedziniec, a potem poszedł do swojego Astona po kluczyk do szafki. Rzucił okiem na zabawną sytuację i nagle chyba odezwał się w nim ktoś z dawien dawna ukryty przed światem. Ruszył w kierunku chłopaka i starszego faceta.
Panie McCoy! - zawołał do niego z szerokim uśmiechem Marc, podchodząc do nich i witając się z nauczycielem.
Panie McCoy, wie pan jak to jest z pierwszą klasą i tą szkołą. Wszyscy robią wszystko, żeby być na topie. A nowi jeszcze nie wiedzą, że nie należy przesadzać. - Marc lubił McCoya, Marc zresztą lubił wszystkich nauczycieli.
Wie pan przecież, że każdy na początku tak robił... - pozornie bezradnie, z przepraszającym uśmiechem ucznia mającego coś na sumienia, Marc rozłożył ręce.
Darkey - 2008-01-29, 21:14
:
Zbliżający się ryk silnika musiał zwrócić uwagę przebywających na zewnątrz uczniów. Na parking wpadł ze zdecydowanie zbyt dużo prędkością czarny Charger z 69 roku rycząc potężnie i zagłuszając najpewniej część toczonych na błoniach rozmów. Samochód zahamował wściekle, a kierowca zaparkował go na jednym z pustych miejsc.

Sean Simmons, Shabby S. wysiadł z Dodge'a brzęcząc głośno łańcuchami. Rozejrzał się mrużąc oczy i gromiąc wzrokiem paru nieostrożnych gapiów, poprawił kapelusik i nie spiesząc się oparł o maskę wyciągając jednocześnie z kieszeni bibułkę i... coś jeszcze. Po chwili odpalił blanta, który zniknął niemal tak szybko jak się pojawił. Rozglądał się w poszukiwaniu kogoś znajomego.
KapitanOwsianka - 2008-01-29, 21:24
:
Evan i Marc:
McCoy odwrócił się i zmierzył wzrokiem zbliżającego się Marca, a potem jego uśmiech nabrał na szerokości, a gość zaczął cytować Szekspira:
O jakiż nędznik i nikczemnik ze mnie!
Czy nie potworne jest to, że ów aktor,
Zwykłą ułudą, zmyśleniem rozpaczy,
Umiał tak duszę poddać urojeniu?
Tutaj przerwał i wrócił do Evana.
Jesteś niemową? Potrzebujesz adwokata? Zabierajcie się na zajęcia... powiedział i wziąwszy pod pachę książkę ruszył w kierunku głównego budynku. Lex iubet, non disputat! krzyknął jeszcze do dwóch młodzieńców.
Darkey - 2008-01-29, 21:40
:
Shabby zamknął oczy i odrzucił głowę do tyłu - uśmiechał się szeroko do siebie. Stał tak przez chwilę, po czym powziąwszy najwyraźniej decyzje sięgnął po torbę do samochodu i ruszył w kierunku szkoły wciąż się do siebie uśmiechając. Kiedy mijał jednego z uczniów, który - zapewne nawet bez zainteresowania, zupełnie przez przypadek na niego spojrzał - Shabby nie omieszkał krzyknąć głośno:
Peace, dude!
Szedł do szkoły, na pierwsze zajęcia.
Noise - 2008-01-29, 22:05
:
- W moim przypadku najlepiej by się chyba sprawdziło "Festina lente" panie McCoy - odkrzyknął Evan i roześmiał się. Przeczesał dłonią włosy i poszedł do szkoły. Przedstawienie czas zacząć. Szedł korytarzem zadowolony z tego, że pomimo swego niezbyt rzucającego się w oczy ubioru i tak przyciągał wzrok, zwłaszcza dam. W oko wpadła mu dziewczyna, zapewne pierwszaczka, która mocowała się z szafką. Zamek za nic nie chciał puścić, więc Evan podszedł do dziewczyny.
- Pani pozwoli, że pomogę. - rzekł szarmanckim tonem i delikatnie nacisnął palcem wskazującym punkt, w którym znajdował się zamek i przekręcił kluczyk. Szafka otworzyła się bezproblemowo. - Proszę bardzo. - uśmiechnął się serdecznie Evan. - Czy mogę pomóc w czymś jeszcze? - powiedział opierając sie o szafkę obok i patrząc dziewczynie w oczy.
KapitanOwsianka - 2008-01-29, 22:18
:
Ludzie! Skąd te kluczyki? Przecież tam są kłódki szyfrowe... Daaaa
Shabby:

Nie wiadomo dlaczego wzbudzał takie zainteresowanie kiedy przechodził korytarzem Harbor High. Może dlatego, że był wielgachnym murzynem, a może dlatego, że był tutaj nowy. Grunt, że ludzie patrzyli na niego raczej nieufnie, o ile nie wrogo. Z resztą nie ma powodu by się dziwić. Łańcuchy i gangsta style to raczej nie pasujące do tego otoczenia atrybuty.

Evan:
Dziewczyna odczekała, aż Evan udowodnił jak bardzo jest męski, ale wyraz jej twarzy mówił jednoznacznie, że nie potrzebowała pomocy, a tym bardziej debila, który próbował udawać intelektualistę i dżentelmena. Na pytanie, czy może w czymś jeszcze pomóc podniosła dłoń i złożyła ją w pięść zostawiając tylko środkowy palec. Yes, you can watch this. po czym zabrała wszystkie swoje książki i poszła na zajęcia. Zostawiając Evana sam na sam ze śmiechami innych pierwszaków, będących świadkami sceny.
Jedyne co w tej całej sytuacji było dobre to, że owa szatynka miała super pupę i ładnie nią kręciła. A w tych dżinsach sprawiała, że facet miał natychmiastowy wzwód.
Nevi - 2008-01-29, 22:23
:
Jasne, profesorze! - zawołał za nim Marc i pobiegł na pierwsze zajęcia. W pędzie minął wielkiego murzyna, którego skądś kojarzył, ale skąd to za cholere nie mógł sobie przypomnieć.
Nieważne. - mruknął sam do siebie i wpadł z rozpędu do klasy, gdzie miał aktualnie zajęcia, mimowolnie myśląc, że to święto, że jest w drugi dzień w szkole i to na dodatek na lekcjach!
Darkey - 2008-01-29, 22:42
:
Shabby, bynajmniej ani trochę nie speszony nieufnym zainteresowaniem jakie wzbudzał szedł raźnie przed siebie patrząc w oczy każdemu śmielszemu uczniowi. Wyszeptał do siebie z niesłabnącym uśmiechem:
Jeez... Hey pussies, baby gangsta is comin' to eat some chicks.
Przeciskając się przez korytarz wcale a wcale nawet nie starał się lawirować między ludźmi. Cóż, jeśli ktoś nie chciał zejść mu z drogi to to był jego problem, nie Shabby'ego - oczywiście laski były wyjątkiem - chcesz się zabawić, to dbaj o zabawki.

Dotarł wreszcie do klasy, w której - miał taką nadzieję - miał mieć zajęcia. Prawdopodobnie nie trafiłby tutaj, a przynajmniej nie tak szybko gdyby jego uprzejme pytania o drogę nie wzbudzały w rozmówcach pewnego niepokoju. Rozejrzał się sprawdzając czy aby nie zna kogoś choćby z widzenia. Z zadowoleniem stwierdził także, że jego ogromna sylwetka zapewniła mu wolne miejsce przy oknach. Rzucił pod ławkę torbę.
KapitanOwsianka - 2008-01-30, 10:24
:
Przeniesienie akcji :)
Caylith - 2008-01-31, 18:39
:
Wyglądając na zaaferowaną i zdenerwowaną wbiegła po schodach do budynku a potem pognała w stronę szafek nie bardzo patrząc gdzie leci.
KapitanOwsianka - 2008-01-31, 18:44
:
Max wyszedł wreszcie z Green Roomu i wszedł do głównego budynku szkoły drugim wejściem, mijając krużganki. Szedł spokojnie korytarzem witając się co jakiś czas z mijaną osobą, bądź zamieniając kilka słów. W sumie nie bardzo zwracał uwagę na to co się dzieje przed nim. Przez chwilę poflirtował z jakąś dziewczynę, potem wymienił kilka zdań na temat piłki wodnej ze sportowcem i już miał skręcić w inny korytarz by odnaleźć chemiczną salę, gdy nagle wpadł na kogoś. Mignęło mu przed oczami coś czarnego i nie zdążył nawet zareagować. Jej torba wyfrunęła w powietrze i rozsypała całą swoją zawartość.
Caylith - 2008-01-31, 18:51
:
- Niech to szlag! - krzyknęła cicho patrząc jak jej własność rozlatuje sie na wszystkie strony. Zdążyła złapać tylko samą torbę z której wyfrunęły kolejno kosmetyczka, paczka chusteczek,kluczyki, klucze, niezwykle wypchany portfel kilka innych babskich rzeczy i podniszczona cienka książeczka. Sprzęty typu phone nie wypadły dyndając swobodnie przyczepione do samej torby właśnie na wypadek takich zdarzeń.
- Przepraszam - westchnęła cicho zbierając rzeczy - czasem nie patrzę gdzie lecę. Jakby do taktu triumfalnie rozległy sie przyciszone łomoty kolejnego mocnego kawałka ze słuchawek wiszących na szyi.
KapitanOwsianka - 2008-01-31, 18:57
:
To ja przepraszam. powiedział schylając się by pomóc jej zbierać rzeczy i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że niektórych damskich rzeczy nie powinien nawet widzieć, a co dopiero dotykać, więc zabrał się za zbieranie książek. Nie zauważyłem Cię... powiedział podnosząc się z naręczem zeszytów i książek. Dopiero teraz spojrzeli sobie w twarz. Wybacz... trochę go przytkało.
Caylith - 2008-01-31, 19:01
:
Zebrała rzeczy, szczególnie pieczołowicie chowając książeczkę zanim zdążył obejrzeć jej tytuł, odebrała mu spokojnie książki i popatrzyła z zaskoczeniem i jedną czarną brwią wędrująca do góry
- Dzięki - uśmiechnęła sie lekko i w całkiem normalny sposób, przesuwając okulary na czubek głowy - coś się stało? Nawet nie mów, że ci coś uszkodziłam...
KapitanOwsianka - 2008-01-31, 19:05
:
Szybko odzyskał swój rezon i uśmiechnął się na jeden z tych swoich sposobów, które powodowały dreszcze na plecach dziewczyn. Wzruszył ramionami przymykając jedno oko. Nie... No najwyżej trochę moją dumę, ale z tego się wyliżę. powiedział i włożył ręce w kieszenie dżinsów. Co takiego czytałaś, że chciałaś tak szybko to schować?
Caylith - 2008-01-31, 19:12
:
Zarumieniła sie lekko na wspomnienie książeczki.
- Wiesz...czasem lepiej się nie przyznawać do tego co się czyta...bo jest się skończonym w takim miejscu jak to. Powiem jedynie, że to nie było romansidło... nienawidzę takiego shitu. A tak nawiasem to Ricky jestem - uśmiechnęła sie szatańsko ubóstwiając takie dziwaczne sytuacje.
KapitanOwsianka - 2008-01-31, 20:07
:
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Nie daj sobie wmówić, że czytanie czegoś lepszego niż "Jej nieokiełznana namiętność" jest złe... puścił do niej oko Jesteś nowa? Pewnie pierwsza klasa. Wtedy też się martwiłem tym co o mnie powiedzą. Z czasem ważniejsze się staje to co Ty myślisz o ludziach, a nie oni o Tobie. Spieszysz się na jakieś zajęcia? Może wskazać Ci drogę?
Caylith - 2008-01-31, 20:22
:
- Eeeee...chyba mam teraz...eee...literaturę angielską - mówi rzucając okiem na rozkład.
- I owszem jestem pierwszakiem...ale co do zwracania uwagi na to co kto o mnie myśli to olewam to - wyszczerzyła się. - Po prostu czasem jak sie wlezie między wrony to trzeba postępować jak reszta inaczej cię zadziobią.
Pomyślała chwilę patrząc przenikliwie na niego mocno zielonymi oczami.
- Dylan Thomas. To był Dylan Thomas i w sumie niewiele mnie obchodzi czy mnie teraz wyśmiejesz, panie Bez Imienia - dodała dziarsko przygotowana na obronę ale z łobuzerskim spojrzeniem, jakby cała sytuacja ją niezmiernie bawiła.
KapitanOwsianka - 2008-01-31, 20:30
:
Bob Dylan go uwielbiał... Niezły wybór, chociaż ja od wierszy wolę prozę. wzruszył ramionami Zajęcia masz w tamtej sali. powiedział wskazując na salę angielską. Miłej zabawy, MacLoed jest świetnym nauczycielem, o ile nie wpada na chore pomysły z odgrywaniem scenek. potem puścił do niej oczko na pożegnanie i spokojnym krokiem udał się w kierunku sali od fizyki. Po parunastu krokach odwrócił się i rzucił z daleka, cały czas trzymając ręce w kieszeniach. Ricky! Name's Parker... i wrócił do swojego płynnego marszu, a wszyscy się za nim oglądali.


Bo spalam punkt lansu! Jeah... Gimmie...
Caylith - 2008-01-31, 20:36
:
Obie brwi powędrowały do góry gdy patrzyła jak odchodzi bynajmniej nie szczególnie zachłyśnięta, acz zaciekawiona.
- Parker, tak...? - mruknęła do siebie - bogowie Hadesu, ratujcie... - i zaśmiała sie sama do siebie, ściągnęła okulary z głowy i zawiesiła je na dekolcie po czym zamiast do sali podążyła do swojej szafki i korzystając z chwili czasu zaczęła w niej grzebać szukając czegoś zawzięcie.
Noise - 2008-01-31, 20:50
:
Czarny Nissan zajechał pod szkołę i stanął na parkingu. Silnik pracował jeszcze kilkadziesiąt sekund nim zgasł, po czym z wnętrza wyszedł jego właściciel i zamknął drzwi przyciskiem na kluczyku. Evan szedł zamyślony nie zwracając uwagi na otoczenie. Nagle stanął i wyciągnął kartkę z plecaka na której miał zapisane swoje zajęcia. - Literatura angielska - mruknął do siebie i schował kartkę. Niespiesznym krokiem ruszył przez korytarz czytając tabliczki na drzwiach kolejnych sal. Nagle zauważył znajomą twarz, a raczej tył tej znajomej twarzy i na myśl przyszedł mu szatański pomysł. Wyciągnął swojego iPhone'a i zaczął pisać smsa jednocześnie podchodząc niezauważenie do owej osoby.
Caylith - 2008-01-31, 20:56
:
Coś ryknęło przerażająco z torby Ricky głosem pantery. Sięgnęła po phona na oślep i zmrużyła oczy przebiegając wzrokiem wiadomość.
- What the... - zapytała i odwróciła sie tak raptownie że czarne włosy zawirowały wokół niej jak zasłona. Lekko zapachniało Armani Code.
Noise - 2008-01-31, 21:17
:
- It's just me - uśmiechnął się rozbrajająco a w uśmiechu tym był taki czar, jakiemu żadna dziewczyna nie jest w stanie się oprzeć. - Na Twój widok uderzył mnie liliowy promień światła, który przebił me serce i poraził zmysły. Bogini, czy ja śnię? Jeśli to sen, to nie chcę sie budzić. Jeśli to jawa, to nie chcę zasnąć aż po kres mego żywota. Twój widok, kojący niczym balsam sprawia, że zapominam o wszystkim co mi drogie chcąc Cię wysławiać najpiękniejszymi słowami, które nawet w stopniu najmniejszym nie oddadzą tego, o czym teraz krzyczy dusza moja i moje serce śpiewa. Pani, pozwól mnie niegodnemu dostąpić łaski i zaszczytu trwania u boku Twego jako twój wierny rycerz i obrońca Twej czci. - klęknął przed nią na jedno kolano wyciągając do niej dłoń, aby ująć jej własną dłoń. - Cześć Ricky. - powiedział z łobuzerskim błyskiem w oku.

Spalam punkt lansu ;)
Nevi - 2008-01-31, 21:24
:
Przypadkiem usłyszał to Marc, który przechodził obok korytarzem, śpiesząc się na kolejne zajęcia i zwyczajnie zbaraniał. Spojrzał na rozgadanego gościa, który nagle ukląkł przed jakimś wampirem na jedno kolano.
Marc stwierdził, że nie ma słów, by to właściwie skomentować, że coś takiego jeszcze w życiu mu się nie wydarzyło i prawdopodobnie nie wydarzy.
Odchodząc, trzymając się z wrażenia za głowę, mruczał do siebie:
W HHS zawitało średniowiecze... W HHS zawitało średniowiecze... - zniknął za rogiem i z przerażonym wyrazem twarzy wszedł do klasy, gdzie miał zajęcia.
Caylith - 2008-01-31, 21:30
:
Popatrzyła na gadającego i klękającego gościa z kompletnym osłupieniem. Po chwili rozpoznała twarz i raptownie uśmiechnęła sie z autentyczną radością. Jednak naraz sprytny wyraz wypłyną na twarz i z powagą na twarzy acz rozbawionym głosem powiedziała:
- O cny rycerzu którego sława sięga aż po granice Valhalli, którego krwawa sława i miecz wnoszą strach w serca ciemnych ludzi a białogłowy mdleją na samą myśl o tobie, który... zaplątała się raptem i wybuchnęła głębokim śmiechem. Po czym złapała go mocniej za ta rękę poderwała na nogi i otoczyła ramionami w pasie cały czas sie szczerząc.
- Evan!... o ja pierdziele... ile to czasu! Kiedy to był ostatni koncert wart uwagi w okolicy.. .zresztą nieważne... bosko znowu cię widzieć. I twoje wygłupy.
Noise - 2008-01-31, 21:36
:
Przytulił Ricky rozkoszując się wonią jej perfum, po czym oderwał się z trudnością od niej i spojrzał jej w oczy. W jego oczach błyskały małe, radosne iskierki - Nawet nie wiesz jak się ciesze, że Cię widzę. To co powiedziałem, to najszczersza prawda. Nadal mnie serce boli. - położył dłoń na serce i skrzywił się udając ból, by po chwili roześmiać się radośnie. - Trochę tego czasu minęło. Ale jeśli masz ochotę na koncert to wpadnij do mnie. Zagram dla Ciebie co zechcesz, a część mogę zaśpiewać, choć Twój głos jest o wiele lepszy od mojego. - rzekł z uznaniem.
Caylith - 2008-01-31, 21:45
:
Podniosła z niedowierzaniem brew.
- Może nie graj... nie pamiętam za dobrze twego ostatniego koncertu ale prawdopodobnie był straszny - zasmiała się pod nosem drażniąc się z nim.
- A co mego wycia to...eee... może jednak nie. Ja śpiewam tylko pod prysznicem i bez widowni. I wiesz co? Może jednak nie rób takiego show więcej bo sie nie będzie można nigdzie pokazać bez głupich komentarzy. Przed chwilą jakiś koleś popatrzył na nas dziwnie... kiepska reklama na 1 roku - skrzywiła sie lekko. Po czym sięgnęła do szafki i wyciągnęła książkę.
- A poza tym ja mam zaraz eee... literaturę z niejakim MacLeodem wg słów Parkera.
Uwolniła się z objęć Evana i poprawiła lekko stargane włosy.
Noise - 2008-01-31, 21:52
:
- Zgadza się moja droga. - uśmiechnął się życzliwie. - Zajęcia mam w tej sali. - wskazuje drzwi nieopodal nich. - A co do mojego grania, to zrobiłbym na Tobie duże wrażenie. Jeszcze nie pokazywałem Ci, co potrafię, a będąc u mnie nie będzie żadnej publiki, więc nie będziesz czuć się skrępowana. - uśmiechnął się zachęcająco. - Shall we, my lady? - podeszli razem do drzwi, które Evan, jako gentleman, otworzył przed Ericką. Po czym oboje weszli do klasy.
Caylith - 2008-01-31, 21:55
:
- O ja pierdziele... Ghost is back... - mruknęła cicho i wsunęła sie do klasy zajmując jakieś miejsce bliżej tyłu.

Spala punkt zajebiozy.
KapitanOwsianka - 2008-01-31, 21:57
:
Ludzie, którzy byli świadkami całego zajścia patrzyli osłupiali. Autentycznie, zaskoczenie było tak wielkie, że na moment wszyscy na około zamilkli. Dopiero po chwili ktoś ryknął śmiechem, ktoś inny stwierdził, że w szkole mamy wariatów, ktoś jeszcze zawtórował śmiechem, ktoś inny spuentował oboje tak dosadnym przekleństwem, że aż uszy zwiędły. Tłumek powoli rzedł, ale mimo to oboje piekły uszy i nagle Evan zdał sobie sprawę, że to nie był najlepszy pomysł. Nawet z całym lanserskim namaszczeniem jakie w to włożył.


Łoj... To będzie bolało na koniec... Sorki, nie dałeś mi wyboru :P
Noise - 2008-01-31, 21:57
:
Miał na to wyjebane i to nawet bardzo. Rzucił rechoczącym osobom takie spojrzenie, od którego cierpła skóra na plecach, po czym ruszył do klasy.
- Dzień dobry panie profesorze - przywitał nauczyciela Evan. Jedyne czego pragnął Evan to zająć miejsce jak najbliżej Ricky. - Może tutaj? - zaproponował szeptem dwa wolne miejsca obok siebie mniej więcej po środku klasy.

Przed wejściem do klasy spalam punkt Zajebiozy :D
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 22:48
:
Parker wyrwał się z zajęć trochę wcześniej. Zdecydował się spędzić ten czas na lekkim opalaniu się i wydobyciu paru informacji o nowych uczniach. Szczególnie o jednej z uczennic. Niestety nie udało mu się zdobyć zbyt wiele. Siadł więc na masce swojej Impali i zdecydował się na staromodną metodę. Czekanie na ową osobę.
Caylith - 2008-02-01, 22:54
:
Ruszyła z sali korytarzem całkiem zadowolona przez ten angielski. Widząc, że idzie sama rozejrzała się ale Ballmera nigdzie nie było.
- Może to i lepiej - mruknęła cicho chociaż trochę zrobiło jej się żal że znowu włóczy sie sama.
- aaa..olać to -
mruknęła i wcisnęła na nos okulary po czym ruszyła niespiesznie w stronę parkingu.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:07
:
Na korytarzu było tłoczno. Ludzie, ci którzy chcieli być szybciej na zewnątrz, wyprzedzali ją. Wreszcie wydostała się na zewnątrz. Jednak dziedziniec i parking były pełne ludzi. Powoli zbliżała się w kierunku parkingu. Mignęło jej kilka znajomych twarzy, tych których poznała na zajęciach. Już zbliżała się do BMW, gdy stanęła zaskoczona widząc owego nieudolnego lansera, Parkera. Siedział na masce czarnego, klasycznego krążownika szos, tuż koło jej BeeMki... W zasadzie to półleżał na swoim samochodzie obserwując dziedziniec i parking zza dużych, lustrzanych okularów przeciwsłonecznych, kojarzących się z gliniarzami.
Caylith - 2008-02-01, 23:12
:
- Kiepskie miejsce na opalanie, Parker - powiedziała półgłosem wyciągając kluczyk - plażę masz całkiem niedaleko...a tam morze...piasek.. stado półnagich blondynek... no chyba że wolisz leżeć na swoim aucie jak model na sesji zdjęciowej i czekać na oklaski - zakpiła zatrzymując sie i podśmiewając lekko.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:17
:
Spojrzał znad wielkich okularów i uśmiechnął się tajemniczo. Szczerze? Wolę leżeć jak model na moim samochodzie, bo wiem, że wyglądam na prawdę zajebiście. zsunął się z maski tak by nie porysować lakieru i podszedł do Ricky... Po plaży biegam, a opalam się nad basenem. Chcesz wiedzieć coś jeszcze? zapytał poprawiając okulary. Możemy zagrać w trzy pytania.
Caylith - 2008-02-01, 23:21
:
Usiadła na masce BMKi z ostrożnością właściciela, zaplotła ręce na piersi i spojrzała na niego znad okularów z zaciekawieniem i bardzo przewrotnie.
- Dobra...i tak nie mam nic do roboty więc dawaj pierwsze a potem ja zapytam.A ty odpowiesz zgodnie z prawdą.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:23
:
Truth or dare? zapytał i oparł się o swój samochód przybierając niemalże identyczną pozycję jaką przybrała Ricky. Uśmiechał się pod nosem szelmowsko.
Caylith - 2008-02-01, 23:26
:
- Czekam, baby... - zaczęła obracać kluczykiem na palcu - bo i ja chce o coś zapytać. Oczy tajemniczo błysnęły znad okularów by znowu patrzeć z całkowitym spokojem.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:28
:
Rozumiem, że wybierasz prawdę... uśmiechnął się, a potem spojrzał gdzieś w bok zastanawiając się nad pytaniem. Co robisz w piątek wieczorem? zapytał wreszcie, nie odwracając głowy w jej kierunku, dopiero po chwili, kiedy już czekał na odpowiedź spojrzał na nią z powrotem.
Caylith - 2008-02-01, 23:33
:
Przytkało ją lekko ale się dość szybko opanowała i wyszczerzyła radośnie.
- Urządzam czarną mszę z udziałem półnagich prawiczków i śpiewaniem mrocznych hymnów w samym środku posiadłości mego starego - wypaliła śmiejąc się coraz szerzej.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:37
:
Nie umiesz grać w tę grę... Miała być prawda. powiedział lekko się krzywiąc. Na prawdę myślisz, że tak Cię postrzegam? Chyba jednak nie liczył na odpowiedź. A może bierzesz mnie za jakiegoś imbecyla? uśmiechnął się i zsunął okulary na czubek nosa. To trochę smutne, że traktujesz każdego gościa nieubranego na czarno jakby był stereotypem anglosaskiego debila.
Caylith - 2008-02-01, 23:43
:
Przestała się uśmiechać.
- Sorry, taki mam już przewrotny charakter. Myślisz, że nie słyszę że mówią tu o mnie "another freak?" Nastroszyłam się obronnie i tyle. W sumie... ty i Ballmer jako jedyni traktujecie mnie jak człowieka.. chociaż Evan ma nieziemskie odpały czasem - uśmiechnęła się leciutko.
- Nic nie robię w piątek wieczór. Może posłucham muzyki, może coś poczytam. Nie sądzę, żebym miała ciekawsze perspektywy - spuściła głowę i wpatrzyła sie w nosek swojego buta. - no i masz swoja szczerą odpowiedź.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:45
:
To, że szkoła jest pełna ciołków nie znaczy, że każdy facet, którego spotkasz też jest ciołkiem... rzucił w odpowiedzi. Czas na Twoje pytanie. Dodał i ruszył na około długaśnej maski Impali z 67 roku by zająć miejsce kierowcy.
Caylith - 2008-02-01, 23:49
:
- Co zakazanego ty czytasz, skoro nie zgorszył cię mój Dylan Thomas? - zapytała wstając z maski swojego samochodu, ruszając powoli w stronę drzwiczek, i ciągnąc pieszczotliwie opuszkami palców po czarnym lśniącym lakierze.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:57
:
Max przez chwilę nie odpowiadał. Wsiadł do samochodu i odpalił silnik, który przez moment się męczył, a potem ryknął charakterystycznym basem hemmie... Odkręcił szybę pasażera i wyjrzał przez nią. Tego dowiesz się na drugiej randce... Jutro kumpel robi imprezę. Wpadnij, to opowiem Ci o książkach, które ja czytam. W końcu nie masz jakichś poważniejszych planów.
Caylith - 2008-02-02, 00:04
:
Prychnęła cicho po czym łapiąc mocno krawędź drzwiczek, odbiła sie i wskoczyła na siedzenie kierowcy BMKi
- Jakiej drugiej, Parker. Nawet pierwszej nie było... i skąd pewność że w ogóle będzie??
Odpaliła samochód który zamruczał jak kot. Odwróciła głowę i spojrzała z wyzwaniem w oczach na rozmówcę.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 00:09
:
Uśmiechnął się i przekrzywił głowę. Bo podoba Ci się to, że jestem inny... poprawił się na fotelu kierowcy, wrzucił wsteczny i spokojnie wycofał. Po czym na luzie dogazował silnik, który ryknął na prawdę ogłuszająco. Chwilę potem wyjeżdżał już spokojnie, bez pisków i zbędnego popisywania się umiejętnościami.
Caylith - 2008-02-02, 00:14
:
Zastanawiała sie przez chwilę, po czym opuściła okulary na oczy.
- Dobra odpowiedź... but you are not a Jedi yet...
Wycofała z piskiem opon i błyskawicznie zawróciła płynnym ruchem na ręcznym bez zbędnych zrywów po czym skupiła wzrok na tylnej masce Impalli i wcisnęła gaz.
- Jazda maleńka...
Wystrzeliła do przodu jak błyskawica.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 00:30
:
W powietrze wzbił się pisk opon i czarne BMW zaczęło szybko doganiać czarnego Chevrolleta. Widać kierowca tego drugiego spanikował, bo zatrzymał się gwałtownie tak, że tylko wrodzony refleks Ricky uratował ją przed stłuczką. Zahamowała z piskiem opon i milimetry od pokrywy bagażnika Impali, a przez szybę zobaczyła spokojną, machającą na pożegnanie dłoń. Tym razem to Parker ruszył z piskiem opon i rykiem silnika zagłuszającym wszystko, minął dwa zakręty i wyjechał na ulicę, gdzie zatrzymał się i czekał.
Caylith - 2008-02-02, 00:38
:
- Son of a... - zaczęła i nieco spokojniej ale nadal szybko wyjechała, przygryzając dolną wargę z lekkiej paniki przed tym co mogło sie stać ale się nie stało. Zanim dogoniła Parkera zdążyła wziąć się w garść i odzyskać wcześniejszą energię. Zrównała się z Impallą i pokręciła głową nad tym wszystkim.
- Nadal wisisz mi dwie odpowiedzi, Parker! - zawołała - i wyciągnę je z ciebie...be sure of that...
Na koniec strzeliła szelmowskim uśmiechem i wdepnęła pedał gazu. BMW przemknęło obok Impalli wznosząc chmurę kurzu a potem znikło w oddali.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 00:52
:
Max pokręcił głową i westchnął. Coś ciągnęło go do tej dziewczyny. Nie potrafił jeszcze określić co i w jaki sposób, ale był pewien, że jest to inne uczucie niż do tej pory. Wrzucił bieg i spokojnie ruszył dalej przed siebie. Rzadko wykorzystywał moc swojego silnika. Nie musiał w ten sposób szpanować...

Przeniesienie akcji
Noise - 2008-02-02, 09:56
:
Całą akcję obserwował Evan z wnętrza swojego Nissana zaparkowanego nieopodal. Nie powiedział nic. Nie zrobił nic. Tylko czekał... Uderzył grzbietem dłoni w kierownicę zdenerwowany swoją głupotą i włączył muzykę bardzo, bardzo głośno, po czym wycofał szybko i ruszył z piskiem opon. Wzbijając chmurę dymu, samochód przemierzył parking w kontrolowanym poślizgu wyskakując na ulicę o włos przed nadjeżdżającym samochodem, a następnie pomknął z zawrotną szybkością przed siebie.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 11:03
:
Uuuuu.... Niezła scena :)
Przeniesienie akcji

Nevi - 2008-02-03, 21:25
:
Marc podjechał wolno na parking przed szkołą i zaparkował. Ostrożnie wziął torbę z książkami na dzisiejsze zajęcia i rozglądając się za pewną osobą, ruszył do szkoły.
Caylith - 2008-02-03, 21:33
:
Czarna BMKa wjeżdża z rykiem silnika na parking. Ricky parkuje na wolnym miejscu a potem wyłącza silnik. Następnie szybko sięga do torebki,i rozglądając się błyskawicznie szybko pociąga po ustach błyszczykiem. W końcu pewna, że wygląda jak trzeba, wychodzi z samochodu, zamyka go i rusza do szkoły.
Noise - 2008-02-03, 21:35
:
Evan, w ramach dbania o zdrowie, w szkole pojawił się na pieszo. Słuchając muzyki ze swojego iPhone'a zmierzał wprost do szkoły leniwym krokiem. Czasu miał jeszcze wiele, a i miał o czym myśleć. Wczorajsza rozmowa z ojcem dała mu nieco do myślenia. Widząc Ricky i czarną BMkę, która mało nie wysłała go na tamten świat uśmiecha się szeroko. Widząc, że dwie kobitki witają się, jakby nie widziały się z pół roku Evan pozdrawia Ricky gestem i na migi pokazuje, że czeka w szkole.
KapitanOwsianka - 2008-02-03, 21:36
:
Na korytarzach szkoły aż huczało, tak przypominały ul. Kogokolwiek by nie mijała słyszała o O'Neilu i jego imprezie. Aż stawało się to irytujące. Dziewczyny mijające ją już na wyprzódki opowiadały sobie co by zrobiły O'Neilowi, jakby tylko zostały sam na sam z nim.
Nevi - 2008-02-03, 21:40
:
Marc wolnym, dostojnym krokiem szedł na lekcje, zdejmując cylinder, gdy zobaczył wyjątkowo ładną dziewczynę, zwłaszcza szatynkę. Stanął na środku głównego korytarza, wyjął grube tomisko i obserwował wejście, wyraźnie na kogoś czekając.
Darkey - 2008-02-03, 21:55
:
Shabby górował nad tłumem posturą, rasą, ubraniem i sposobem bycia. Nie założył dziś swoich złotych łańcuchów, za to miał na szyi srebrny krzyż, nie na tyle wielki by kojarzył się z gangsterką - a przynajmniej Shabby miał taką nadzieję. W każdym razie emanująca arogancja, pogardliwe spojrzenie, którym obdarzał większość gapiących się na niego białasów i murzyński chód sprawiały, że większość uczniów prędzej popuściłaby w portki niż próbowała mu podskoczyć w jakikolwiek sposób. Gangster pełną gębą. Mimo, że bez łańcuchów. Fuuuck.

Co dziwne, był dzisiaj zupełnie trzeźwy i świadom otaczającej rzeczywistość. Być może to był powód jego wkurwienia. Zobaczył O'Neala, skinął tylko głową.
Marky-boy. O której?
Nevi - 2008-02-03, 21:58
:
Shabby-boy, o dwudziestej. - Marc odpowiedział niezbyt przytomnie, cały czas kogoś wypatrując w tłumie. Nie tłumy nie zwracał najmniejszej uwagi, jedynie na jego twarz gościł uprzejmy, wesoły uśmiech kogoś popularnego, kto doskonale zdaje sobie sprawę, że z tej popularności i brania.
Caylith - 2008-02-03, 22:00
:
Ciągnąc Elle za sobą nadstawiła uszu słysząc dyskusje o imprezie.
- O'Neil, tak? To pewnie na tą imprezę ciągnie mnie Parker - mruknęła pod nosem. I zaczęła pilnie nasłuchiwać gdzie i o której.
Darkey - 2008-02-03, 22:02
:
Spojrzał na tłum - What the fuck, fella? Maniure zgubiłeś?
Nevi - 2008-02-03, 22:04
:
Marc spojrzał na murzyna z zaskoczeniem. Maniure? Jakie, kurwa, maniure?
Man, o czym pieprzysz? - zapytał, patrząc na niego ze zdumieniem. Czekam na kogoś.
Lothrien - 2008-02-03, 22:07
:
Elly wyglądała komicznie, drobiąc kroczkami za koleżanką. W jednej ręce trzymała kask w drugiej torbę z książkami. Czuła się "dziwnie", tak to było najlepsze określenie. Coś jakby jej stary, prosty świat nagle zderzył się z kolorową, kiczowatą reklamą w telewizji.
Caylith - 2008-02-03, 22:11
:
Poprowadziła ją pod rękę szybko rzucając hasła dotyczące przetrwania tutaj. Po drodze kiwnęła głową Ballmerowi z lekkim uśmiechem ale szybko pokazała mu wzrokiem dziewczynę i że nie może iść nigdzie, z nadzieją, że facet zrozumie.
-Be cool, Ell. Oni nie są tacy tragiczni jak to wygląda teraz. To znaczy są ale zdarzają sie wyjątki. Jakie masz 1 zajęcia?
Darkey - 2008-02-03, 22:12
:
Shabby zrobił minę jakby rzygał. "Jeez, stinky-fuck, dorky-fuck, shitty-face! Czy ja mówie w wasabi?!"
No to przecież kurwa pytam czy laske zgubiłeś, b-boy? Shit, man... - pokręcił głową - Wybałuszasz gałcze jakbyś geeka zlookał.
Lothrien - 2008-02-03, 22:17
:
- Jestem cool, wiesz co się dzieje jak przestaje- wyciągnęła wreszcie z kieszeni zapalniczkę i odpaliła papierosa. -Don't bother!- zaciągnęła się - Wiesz, że sama o siebie zadbam. Chyba angielski, ale gdzie i z kim to nie mam pojęcia. Mykaj skarbie do swoich zajęć.- Ricky wiedziała, że Ell wie co mówi. Co jak co, ale potrafiła o siebie zadbać.
Caylith - 2008-02-03, 22:24
:
Popatrzyła ze zgrozą na fajkę.
- Dalej dymisz? Tu raczej nie wolno. Schowaj to świństwo i oszczędź sobie na po zajęciach. Dla mnie jedną też - bez dyskusji zabrała jej cygara.
- Angielski ? Pewnie z MacLeodem. Fajny koleś. To tam...ale czekaj...muszę coś załatwić..podejdź ze mną dla kurażu.
I ruszyła w stronę dwóch kolesi najwyraźniej kłócących sie o coś z absolutnym spokojem na twarzy.
- Pozwolicie, że przerwę tą niezwykle poważna konwersację, ale czy któryś z was chłopaki mógłby mi dać znać o której jest ta impreza u O'Neila i gdzie ona ma miejsce? - uśmiechnęła sie lekko.
Lothrien - 2008-02-03, 22:31
:
Skrzywiła się tylko, ale musiała przyznać rację koleżance. Wyrzuciła peta do jednego z koszy, gasząc go wcześniej. Elly widziała, że koleżanka zawsze była szalona, ale to osiągało już szczyty absurdu. Absurd- to co Elizabeth lubiła najbardziej. Ruszyła za koleżanką potrącając mijających ją ludzi swoim kaskiem.
Darkey - 2008-02-03, 22:33
:
Murzyn odwrócił się powoli w stronę zaczepiającej ich gothki. Uniósł wielgachną rękę do skroni. Uśmiechnął się paskudnie.
Hey Marky-boy. Wampirzyca pyta o Twojego rave'a. - obejrzał ją od stóp do głów - Nice vines, dark-deadly sweetheart.
Nevi - 2008-02-03, 22:37
:
Marc spojrzał na dwie dziewczyny i uprzejmie, jednak z cynicznym uśmiechem, zdjął przed nimi cylinder, lekko skłaniając głowę.
Ricky, tak? - zwrócił się do gothki. Parker wspominał o Tobie. - tu Jeanx pozwolił sobie na chwilę wesołego uśmiechu. - Impreza zaczyna się o dwudziestej. - Marc podał dokładny adres swojej rezydencji, a raczej kompleksu rezydencji.
Caylith - 2008-02-03, 22:38
:
Uśmiechnęła sie paskudnie.
- Bro... to jest komplement...dzięki za docenienie mojej krwiopijczości ale nadal nie wiem gdzie ta impreza. Będzie tam tyle młodych ciał z żyłami pełnymi krwi... a głód przyciska... - powiedziała z humorem. Potem przeniosła spojrzenie na drugiego kolesia.
- Ha to już na ty jesteśmy? Tak Ricky.. widzę, że brać już mnie zna... nie wiem czy z tego powodu sie cieszyć czy płakać... - dodała
- Będę - uśmiechnęła się - przygotujcie jak nie kielichy krwi to chociaż Krwawą Mary.
Po czym odwróciła się i wróciła do Elle z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Mission accomplish
Lothrien - 2008-02-03, 22:46
:
- Congratulations.- odparła nad wyraz poważnie. Podczas całej tej sceny dziewczyna nie powiedziała ani słowa. Musiała jednak powstrzymać się od śmiechu, kiedy chłopak się im ukłonił. Odkłoniła się nadzwyczaj dwornie. - Pozostaje mi życzyć udanej imprezy sweety.- cmoknęła Ricky w policzek.
Nevi - 2008-02-03, 22:54
:
Marc grał błazna dalej i po raz kolejny im się delikatnie ukłonił.
A Twoja koleżanka nie miałaby ochoty wpaść razem z Tobą? Zawsze lepiej mieć ze sobą kogoś znajomego. - uśmiechnął się do nich Marc, nadal lekko cynicznie, ale już z większą wesołością.
Caylith - 2008-02-03, 22:56
:
Trąciła Elle w bok.
- Słyszysz? Gentelman zaprasza cię na imprezę. - zaśmiała się - What say you?
Darkey - 2008-02-03, 22:56
:
Shabby odwrócił się do O'Neala.
...ale zębów chyba nie ma. - spojrzał jeszcze raz na dziewczyny - Bloody girl, pokażesz swoje kiełki? - uśmiechnął się diabolicznie.
Awfuck, dude. To mnie kurwa przeraża. Miała być bananowa młodzież, rajskie laski, kucie, walenie, jaranie i ssanie, a zamiast tego trafiam kurwa na strażniczke ciemności. Jeez. Ain't dat some shit! Outragy, man. - przewrócił swoimi wielkimi, murzyńskimi oczami.
Caylith - 2008-02-03, 23:01
:
Zmrużyła oczy.
- Twoja krew za bardzo trąci trawą bym chciała ją pić. Więc kłów ci nie pokażę. Zarezerwuję je dla reszty towarzystwa na imprezie Arsena Lupin - kiwnęła głowa w stronę O'Neila. Po chwili pomyślała jednak przez moment.
- No chyba, że bardzo się wstawię...
Lothrien - 2008-02-03, 23:05
:
Popatrzyła na Marc'a. Zamrugała żywo. Przez chwilę nawet chciała go prosić, żeby powtórzył, ale uznała, że mógłby zmądrzeć.
- When gentleman is asking, laydy never says no...- powiedziała ciągle zaskoczona.
Darkey - 2008-02-03, 23:06
:
Ryknął basowym śmiechem:
U, pchełka kąsa. I luv it! - Shabby patrzył na dziewczyne z sardonicznym uśmieszkiem. W oczach błyskały złośliwe iskierki, ale teraz widniało na jego twarzy też coś na kształt zainteresowania - O'Neal, słodziutka wampirzyca gardzi zielskiem.
Caylith - 2008-02-03, 23:08
:
- Niceone... Elle na litość boską Macleod nas ukatrupi! See ya guys.
I strzeliwszy jeden ze swych niesfornych uśmiechów chlopakom, którym ponad wszelką wątpliwość udowodniła, że nie ma kłów, zaciągnęła koleżankę na zajęcia.
KapitanOwsianka - 2008-02-04, 11:02
:
Marc i Shabby:
Korytarze szkoły powoli pustoszały, obok dwóch byków przeszły Alice i Holly, ta pierwsza, ubrana w dżinsy rurki, świetnie podkreślające ładne i szczupłe biodra, oraz niebieski top bez pleców i z dużym dekoltem, który odsłaniał dolną partię brzucha uśmiechnęła się do Marca Nice hat... Wpadniemy do Ciebie na imprezę. powiedziała na moment się zatrzymując. Holly zmierzyła wzrokiem murzyna. Ubrana była w jakąś biało-błękitną koszulkę z falbankami i białą plisowaną spódniczkę do kolan. Na stopach miała japonki. Cześć byku... powiedziała dotykając srebrnego krzyża na piersi. Jesteś groźny?

Erica i Elizabeth:

Kiedy obie dziewczyny odchodziły od Marca i wielgachnego Murzyna czuły na sobie spojrzenie innych ludzi. Spojrzenie, które najpewniej było pełne niesmaku, czy innego, wysublimowanego uczucia, którym mogła je darzyć złota dzieciarnia Newport. Jakiś chłopak wskoczył na plecy swojego kolegi i z krzykiem Galopuj rączy Bucefale! przegalopował na nim koło dziewczyn, co wywołało ogólną wesołość. Widać już kojarzono Ericę z wczorajszym zajściem.
Na szczęście sala była całkiem blisko.
Caylith - 2008-02-04, 11:27
:
Zareagowała dokładnie jak chciała - olała całe zajście, chociaż... jeśli jest to możliwe błyskawicznie podstawiła nogę Bucefałowi i jego dominującemu koledze po czym z kamienną twarzą zniknęła za drzwiami sali.
Lothrien - 2008-02-04, 11:36
:
Ell przyglądła się temu z duża dozą dystansu. Nie miała pojęcia co się tak właściwie dzieje, ale znała Erice już od dawna i wiedziała do czego jest zdolna.
- Widzę, że już się tu zadomowiłaś.- uśmiechnęła się kwaśno. -i hope it...- rzuciła jeszcze spojrzeniem dookoła. -...it doesn't change you shrew...
KapitanOwsianka - 2008-02-04, 11:59
:
Post Caylith został przeniesiony do Sali Angielskiej.
Gabi. - 2008-02-04, 16:12
:
Weszła do szkoły, idąc rozglądała się za swoją szafką, zauważyła Marca i Shabby'ego-Witam przystojniaków-uśmiechnęła się do nich słodko i spojrzała na dziewczynę-Hej-zwróciła się do niej i znowu spojrzała na chłopaków.
Nevi - 2008-02-04, 16:29
:
Marc najpierw strzelił oszałamiającym uśmiechem w stronę Holly i Alice, grzecznie zdejmując przed nimi cylinder i uśmiechając się dwuznacznie.
Jasne, drogie panie. Start o dwudziestej. - powiedział Marc, rzucając okiem na podchodzącą Gabrielle.
Co tam, Gabrielle? I gdzie się podziewa nieodłączny Chillman? - chłopak przeniósł swoją uwagę na dziewczynę Chillmana, uśmiechając się z wesołymi błyskami w oczach.
Darkey - 2008-02-04, 17:42
:
Shabby wyszczerzył zęby i pochylił się do Holly patrząc jej głęboko w oczy.
Mógłbym odgryźć Ci główkę, kitty. - wyszeptał złowrogo - Gdyby nie była taka śliczna. - zaśmiał się.
Gabi. - 2008-02-04, 18:25
:
-Wszystko ok, a u ciebie?-uśmiechała się cały czas-No, nie wiem, ale napewno zaraz tu bedzie-spojrzała katem oka na Shabyy'ego.
Nevi - 2008-02-04, 18:53
:
Marc wykonał lekceważący ruch ręką, jakby chciał powiedzieć, że to co u niego słychać nie warte jest wzmianki. Po sekundzie jednak odrzekł rozbawionym tonem:
Wiesz, impreza, obowiązki, mój cudowny cylinder. - tu zrobił efekciarską pauzę i ukłonił jej się, zdejmując swoje nakrycie głowy. Nachylił się nieco w stronę Gabrielle, tak by tylko ona go usłyszała i powiedział:
Shabby już ma branie, a to dopiero drugi dzień. - po czym wyprostował się i wyszczerzył do niej zęby.
KapitanOwsianka - 2008-02-04, 19:32
:
To może się przekonamy jak bardzo... wyszeptała przyciągając Shabbego za kurtkę Na imprezie. puściła do niego oko i ruszyła kręcąc zgrabnym tyłkiem w kierunku jednej z sal. Alice uśmiechała się rozbawiona. Pocałowała Marca w policzek na pożegnanie i pobiegła za przyjaciółką.
Nevi - 2008-02-04, 19:34
:
Marc uśmiechnął się znowu dwuznacznie i palnął się w czoło, co spowodowało, że cylinder mu się przekrzywił nieznacznie. Chłopak szybko go poprawił i klepnął Shabby'ego w ramię.
Zobaczymy się na imprezie! Muszę coś załatwić! - i już go nie było. Z odbijającą się od biodra torbą, pobiegł korytarzem.

:arrow: Sala angielskiego
Darkey - 2008-02-04, 19:41
:
Mhm. - mruknął Shabby patrząc bezwstydnie na oddalający się tyłek Holly - Fuck, man. I'ma eat some horny chick tonight. Pick it up! - mrugnął do O'Neala i ruszył do swojej klasy.
Nevi - 2008-02-04, 20:09
:
Marc wyszedł spokojnie z klasy angielskiego i puścił się biegiem na swoje lekcje. Gdzie się, do cholery, podziewał Parker?, Jeanx myślał gorączkowo, mijając kolejne sale. Wreszcie znalazł swoją, tam gdzie miał zajęcia, i zniknął w jej środku.
Gabi. - 2008-02-04, 20:27
:
Wreście znalazła swoją szafkę, schowała niepotrzebne rzeczy i wzięła jakieś ksiąski i notatki, poszła na lekcje.
KapitanOwsianka - 2008-02-04, 20:28
:
Przeniesienie akcji
Caylith - 2008-02-17, 11:33
:
Wyszła z Green Roomu i omijając ludzi lecących na zajęcia spokojnie podeszła do swojej szafki gdzie wrzuciła z hukiem znienawidzony podręcznik do chemii i zaczęła szukać w bajzlu jaki miała w szafce książek potrzebnych na angielski.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 11:36
:
Max z hukiem oparł się koło jej szafki. Cześć mała, często tu zaglądasz? zapytał udając porywcza z podrzędnego baru, no i oczywiście na twarzy jego kwitł ten szelmowski uśmiech. Po chwili jednak trochę spoważniał Słuchaj, Erica... Może wpadłabyś dzisiaj do mnie? Mam wolną chatę. Zjemy coś, pogadamy? hmmm?
Caylith - 2008-02-17, 11:45
:
Wyjrzała zza szafki z obiema brwiami podjeżdżającymi do góry.
- Mała? Czy ja ci wyglądam na karlicę ze swoim 175? - zaśmiała się nie łapiąc się na tekst podrywacza z podrzędnego baru. Wyciągnęła jedną książkę i by zastanowić się nad pytaniem dała mu ją.
- Here... hold it a minute... - i włożyła obie ręce do szafki skąd dobiegły ogłuszające łomoty.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 11:50
:
Max z doświadczenia wiedział, że nie powinno się zaglądać do szafki dziewczyn, podobnie jak do torebek. Można tylko najeść się strachu. Oparł się więc plecami o szafki obok i trzymał spokojnie książkę czekając na odpowiedź. Jeśli jesteś już zajęta, to nie ma problemu... powiedział by zachować, choć resztki twarzy.
Caylith - 2008-02-17, 11:55
:
- Aha! Here you are, bitch! - ryknęła nagle i wydarła z szafki drugi podręcznik triumfalnie kładąc go na ten, który trzymał Max, po czym zamknęła szafkę i popatrzyła z zastanowieniem na Parkera.
- Nie mam planów... po prostu mnie zaskoczyłeś - uśmiechnęła sie lekko. Po chwili dodała.
- Dwa pytania: o której i kto przynosi żarcie. Don't get me wrong ale średnio wierzę, że twoje zdolności kulinarne przekraczają usmażenie jajecznicy - tak jak u innych kolesi.
Wzięła od niego książki i zarzuciła na ramie torbę.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 11:59
:
Zrobił minę "wielce dotkniętego" Grillowany ser to moja specjalność. No i znam świetną knajpkę z chińszczyzną na wynos. powiedział uśmiechając się szeroko. Może koło siódmej? zaproponował, czując przez moment jak serce wali mu coraz mocniej. Dopiero po chwili uspokoił się, no przecież to była tylko dziewczyna, nie trzeba się jej aż tak bać.
Caylith - 2008-02-17, 12:05
:
Zaśmiała się perfidnie na te jego miny i zapewnienia, że umie coś zrobić w kuchni poza przypaleniem.
- Ah... dobrze...zobaczymy... - dorzuciła wybitnie wątpiącym tonem, kierując sie powoli w stronę sali MacLeoda.
- Gdzie? I czy masz piwo w lodówce? Ah czekaj.. na krzywy ryj nie przyjdę... czego nie masz? Może przynieść tiramisu? - wyszczerzyła się nagle jakby śmiała się z jakiegoś prywatnego dowcipu.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 12:09
:
Piwo? zapytał zaskoczony, tego się nie spodziewał. Jak chcesz to przynieś piwo... dodał uśmiechając się już w ten swój wystudiowany sposób, który sprawiał, że nogi miękły. Czyli o siódmej. dodał jeszcze dla pewności, zostając w tyle za Ericą, przystanął odprowadzając ją chwilę wzrokiem.
Caylith - 2008-02-17, 12:17
:
Idąc swoim lekkim, płynącym krokiem jaki mają tylko kobiety na obcasach i ubrane w krótkie spódnice, a na dodatek wiedzące, że w tym w czym są ubrane wyglądają zabójczo, nie byłaby sobą gdyby w pewnym momencie nie odwróciła głowy i nie strzeliła szelmowskim uśmiechem przez ramie.
- O siódmej, Parker - powiedziała i odwróciwszy głowę z prywatnym uśmiechem na twarzy podążyła korytarzem do sali z angielskiego.

(spalam punkt lansu...aż sie prosi tu o refren z EMF - Unbelivable:P)
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 12:20
:
Parker uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Nie tylko na nim robiła takie wrażenie. Laski z zazdrością patrzyły na zgrabną dziewczynę, faceci wodzili za nią maślanymi oczami patrząc jak w zwolnionym tempie kręci biodrami, a jej włosy falują :P

Przeniesienie akcji
Noise - 2008-02-17, 12:47
:
Na słowa "O siódmej Parker" minął ich Evan. Rzucił im tylko przelotne spojrzenie zachowując przy tym kamienną twarz i poszedł dalej, zatrzymując się przy swojej szafce. Wyciągnął podręczniki ze swojej szafki i poszedł na lekcję angielskiego.
Ofelia - 2008-02-17, 14:19
:
Wreszcie skończyła lekcje. Zatrzymała się pod swoją szafką. Otworzyła ją i wrzuciła do niej niedbale książki, które uprzednio wyjęła z torby. Westchnęła cicho i wolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Gdy już opuściła szkołę, udała się na parking, gdzie czekał na nią jej powód do dumy- czarne porsche o niewiarygodnej mocy. Rzuciła torbę na siedzenie pasażera. Następnie wsiadła do samochodu i pojechała gdzieś.
Caylith - 2008-03-02, 00:58
:
Ziewając trochę i otaczając dłońmi wielki kubek z kawą - najprawdopodobniej było to capuccino - Ricky wynurzyła się z green roomu i powlekła przed szkołę, leząc całkiem w stylu Chillmana - leniwie i niechętnie. Znalazła wolną ławkę i usiadła na niej podkulając jedną nogę pod siebie po czym wzięła wielki łyk kawy i starała sie otworzyć jak najszerzej oczy i obudzić się. Była straszliwie niewyspana a fakt poniedziałku i w dodatku rana z oszałamiającą perspektywą zajęć przed nią nie dodawał energii. Rozglądała się dosyć sennie wokół i równie sennie odpowiadając na "hi" od znajomych gdy się trafiały, popijała swoje ratunkowe capuccino.
Eithel - 2008-03-02, 11:53
:
Ferrari o bardzo charakterystycznym, bo różowym, kolorze wtoczyło się na szkolny parking. Z gracją wysiadła z niego Lindsay, po czym zgrabnym ruchem przeczesała swoje blond włosy. Uważnie przejrzała się w szybie samochodu, krytycznym wzrokiem doszukując się jakichkolwiek niedoskonałości w swoim wyglądzie. Strzepnęła niewidzialny pyłek i z zadowolonym uśmiechem ruszyła w kierunku szkoły.
Było wcześnie, a nawet bardzo wcześnie. Rzadko pojawiała się na pierwszych godzinach zajęć, ale tym razem ojciec postanowił jej przypilnować. Co również zdarzało się dość rzadko.
Znalazła sobie wolną ławkę i zajęła się obserwowaniem zaspanych ludzi krążących niedaleko wejścia do szkoły.
Ofelia - 2008-03-02, 11:57
:
Zostawiła swój samochód na parkingu i ruszyła w stronę szkoły. Cały czas się uśmiechała, mimo tego, że właśnie tydzień się zaczął i czekało ją pięć dni nauki. Jakoś się tym nie martwiła. Po drodze zauważyła siedzącą na ławce, zaspaną Ericę. Podeszła do niej z jeszcze szerszym uśmiechem. Usiadła obok niej.
-Hej laska- przywitała ją radośnie.-Jak leci?
Caylith - 2008-03-02, 12:45
:
- Heeey Vann... - rzuciła wybitnie rozlazłym i zaspanym głosem po czym napiła się kawy. Przesunęła okulary na czubek głowy
- Jak leci? Jak krew z nosa... Gooood - jęknęła i ziewnęła przysłaniając usta ręką - Jestem strasznie śpiąca - pociągnęła kolejny łyk kawy po czym nieco przytomniej spojrzała na koleżankę krytycznym spojrzeniem szukając potencjalnych resztek w wyglądzie po piątkowych cyrkach. Których po weekendzie być nie powinno.
- A jak ty się czujesz? Everything's allright?
Ofelia - 2008-03-02, 13:08
:
-Dobrze, wszytko w porządku.- powiedziała z promiennym uśmiechem. -Wyspałam się, już zapomniałam jak to jest. A ty co taka śpiąca? Jeszcze po... sobocie?
Tak jakby trochę się skrzywiła, bo sobota... no cóż, nie była najlepszym dniem w jej życiu. Ale zaraz znowu zaczęła się uśmiechać.
Caylith - 2008-03-02, 13:15
:
- Nie, mała - zaśmiała się - dla mnie to nie pierwszyzna pójść na imprezę pełną wrażeń, która się skończyła w środku nocy a potem przegadać resztę czasu aż do rana - ciepły błysk pojawił sie w jej oczach na moment.
Odstawiła kubek i przeciągnęła się wyciągając ręce na obie strony.
- Po prostu kiepsko spałam dwie ostatnie noce. Too much thinking. -ponownie napiła sie kawy parząc sobie usta.
-Żeby chociaż to dało jakiś skutek.. ciągle dochodziłam do tego samego wniosku - mruknęła. - And so I am sleepy - zaśmiała się na koniec.
Ofelia - 2008-03-02, 13:21
:
-A ta sobotnia noc, to moja wina, przepraszam, że zepsułam wam zabawę. Boże, jaka ja jestem naiwna...- powiedziała i spuściła wzrok. -I jeszcze raz dziękuje, no bo gdyby nie ty...- nie dokończyła, ale Erica pewnie i tak wiedziała o co chodzi. Vann po chwili uśmiechnęła się lekko, ciepło i serdecznie.
Caylith - 2008-03-02, 13:27
:
- Girl, let it go... - poprosiła - to nie było coś czego ty byś nie zrobiła dla mnie w odwrotnej sytuacji. Zresztą gdyby nie to, że zachciało sie nam iść na imprezę a potem MNIE dosiadać do tych... tych... - machnęła ręką darując sobie parę krwistych epitetów.
- I wcale nie byłaś naiwna... po prostu miałyśmy pecha.
Oparła się o oparcie ławki i ponownie łyknęła kawy.
Ofelia - 2008-03-02, 13:37
:
-Może i tak... Ale i tak podziękowania Ci się należą-powiedziała tylko, nie ciągnąc dalej tematu soboty.
Założyła okulary i wystawiła twarz do słońca, które jeszcze nie grzało zbyt mocno. Powtarzała sobie w myślach materiał z chemii. Nie lubiła tego przedmiotu, ale ambicje nie pozwalały jej na kiepską z niego ocenę.
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 13:39
:
Korytarze szkoły powoli napełniały się uczniami, podobnie parking zapełniał się samochodami, większość była wybitnie niezadowolona z tego, że w poniedziałek musiała przyjść do szkoły, ale byli też zadowoleni z tego faktu ludzie.
Linds szybko dopadły jej dwie psiapsióły zalewając ją falą pytań na temat tego jaki Nathan był w łóżku, co robili i w jakich pozycjach.
Jakaś dziewczyna, ubrana całkiem na czarno i nawet podobnie do Erici umalowana przeszła koło Vanessy i Ricky uśmiechając się szeroko. Hi girls... rzuciła i szybko zniknęła, żeby nie narazić się na ewentualne uwagi. Erica była do tej pory przekonana, że gothów w szkole nie jest tak dużo, no i na pewno by takich znała, a tą widziała pierwszy raz w życiu.
Caylith - 2008-03-02, 13:42
:
- Nie tylko mnie - dodała cicho. - Gdyby się nie pojawił... Chryste... nie chcę nawet myśleć... a tak właściwie to ciekawe gdzie Max sie kręci teraz - mruknęła do siebie i odruchowo odpowiedziała na kolejne pozdrowienie podnosząc oczy na pozdrawiającą osobę.
- Oh hi... - popatrzyła ze zdziwieniem, po czym pokręciła głową. - Słowo daje cuda się jednak zdarzają. Goci Harbor High podnoszą głowy - zaśmiała się po czym z zaciekawieniem zaczęła szukać wśród tłumu więcej takich osób oraz znajomych twarzy.
Noise - 2008-03-02, 13:54
:
Głośny bulgot widlastej ósemki rozległ się na długo przed tym, nim na parkingu przed szkołą pojawił się Evan za kierownicą swojego Forda GTX1. Postawił samochód na wolnym miejscu, zamknął je i powolnym krokiem, nie spiesząc się, ruszył w stronę szkoły. Uśmiech nie schodził z jego twarzy ani na moment. Widząc Vann i Ericę usiadł koło nich i zagadnął wesoło:
- Co tam? Wyglądacie jakby was ktoś przepuścił przez maszynkę do mięsa. - wyszczerzył się szeroko.
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 13:54
:
Więcej gothów nie było w Harbor i nagle Erice przyszło do głowy, że może dziewczyna chciała ją naśladować w jakiś przedziwny sposób. Może stała się jakimś autorytetem w szkole, albo po prostu jest popularna. Ale czy to możliwe?
Caylith - 2008-03-02, 13:59
:
- Mnie się chce do łózka - oświadczyła Ricky z ziewnięciem - i wcale nie wyglądam jak przepuszczona przez maszynkę. Co prawda Vann wygląda lepiej bo jej wesoło. Ja mam dziś stracie z McCoyem i jego chemicznym koszmarem. Chociaż może obudzą mnie smrody odczynników. - pociągnęła potężny łyk kawy, która zaczęła chyba w końcu przynosić efekty.
- A tobie co tak wesoło Ev?
Noise - 2008-03-02, 14:05
:
- Dobry mecz, świetna impreza. Czego chcieć więcej? Na dodatek ostatnio wygrałem na wyścigach nieco kasy, więc jakoś się kręci. - powiedział zadowolony. Oparł przedramiona na udach pochylając się nieco do przodu i zaczął przesuwać swe spojrzenie po kolejnych osobach krążących dookoła.
- A jak wy spędziłyście ten weekend? Wydarzyło się coś ciekawego, czy nudziłyście się cały czas? - zapytał na chwilę przenosząc wzrok na dziewczyny, po czym wrócił do poprzedniego zajęcia.
Eithel - 2008-03-02, 14:18
:
Na twarzy Linds zagościł uśmieszek pełen wyższości, kiedy zalał ją potok słów Cindy i Sam. Lakonicznie odpowiadała na pytania, wywołując wyraz zdziwienia na ich plastikowych twarzyczkach. W końcu Sam wykrztusiła z siebie:
- Ale nie boisz się, że on przestanie się tobą interesować? No wiesz.. urażona męska duma i tak dalej.
Blondynka spojrzała na nią wymownie i lekko znudzona, założyła nogę na nogę.
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 16:02
:
Linds:
No pewnie, bo niby kto mógłby przestać się nią interesować. Nagle Lindsay zobaczyła wychodzącego ze szkoły Nathana w grupce znajomych. Ich spojrzenia skrzyżowały się, ale Nathan momentalnie uciekł wzrokiem do swoich kumpli i nawet wybrał inną drogę byleby nie przechodzić blisko dziewczyny.
Eithel - 2008-03-02, 17:25
:
Zapewne gdyby nie umiała nad sobą panować jej twarz pokryłaby się uroczym rumieńcem w kolorze wściekłego różu, wspaniale komponującym się z topem, który miała na sobie. Jednak jej jedyną reakcją na zachowanie Nathana było mocne zaciśnięcie warg - dość typowe okazywanie przez nią zdenerwowania czy silnego oburzenia.
Spojrzała na Sam, teatralnie przewracając oczami i uśmiechając się lekceważąco - cóż innego mogła zrobić. Oparła się o ławkę, wyciągając wygodnie niebotycznie długie nogi i obojętnym wzrokiem wodząc po ludziach zmierzających do i ze szkoły.

Spalam punkt zajebiozy, a co!
Caylith - 2008-03-02, 17:32
:
Rzuciła szybkie spojrzenie na Vanessę a potem napiła się kawy decydując się nie robić ze sprawy jakiegoś wielkiego halo.
- W sumie to z twojej imprezy wyrwałyśmy sie do Bait Shop, gdzie sie nic takiego ciekawego nie działo poza koncertem - powiedziała dość obojętnym tonem.
- Za to ja w sobotę na plaży rozegrałam meczyk piłki plażowej w teamie z dawno nie widzianą znajomą. My kontra dwie inne. I... guess what... starłyśmy je na proch! - zaśmiała się triumfalnie - żebyś ty widział tą finalną ścinę... ahh... - prawą ręką wykonała coś w rodzaju gestu cięcia powietrza pod ostrym kontem.
Ofelia - 2008-03-02, 19:06
:
Przywitała Evana radosnym "cześć" i znów wystawiła twarz w stronę słońca. Nie udzielała się w rozmowie, tym bardziej wtedy, gdy zapytał o sobotę. Po prostu stwierdziła, że Erica powiedziała wystarczająco. Uzupełnianie historii nie było zbyt wskazane.
Lothrien - 2008-03-02, 19:19
:
Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się Ell. Jej mina także nie zdradzała radości na nadchodzący tydzień. Kiedy zobaczyła Vann, Ricy i Evana wcale jej się nie poprawiło. Wręcz przeciwnie, ale Ricky wiedziała dlaczego. Podeszła do znajomych i spojrzała troskliwie na Vann. -How are you?- spytała i skinieniem głowy przywitała się z Evanem. Nie dało się ukryć, że wybitnie zignorowała Ricky.
Caylith - 2008-03-02, 19:24
:
Na widok Ell mina jej wybitnie skamieniała. Po czym zainteresowała sie kubkiem z kawą i swoją komórką, w której zaczęła czegoś pilnie szukać.
Ofelia - 2008-03-02, 19:33
:
Wróciła do normalnej pozycji i zdjęła okulary. Spojrzała najpierw na Ell, potem na Ricky. Była trochę zaskoczona tym, że się do siebie nie odzywały. w każdym razie nie była to jej sprawa. Uśmiechnęła się szerzej.
-Cześć Ell- przywitała ją,. -Wszystko w porządku. A u ciebie jak?- zapytała i przez chwilę się zastanawiała czy Ell wie.
Noise - 2008-03-02, 19:45
:
Evan przywitał Ell skinieniem głowy. Niemal od razu wyczuł napięcie między dziewczynami i przenosił wzrok z Ell to na Ricky i z powrotem kilka razy, po czym wzdychnął głęboko i wstał z ławki w taki sposób, jakby przytłaczał go jakiś niewyobrażalny ciężar.
- Wiecie co dziewczyny? Zaczynam się przy was dołować. Nie wiem co zaszło w ten weekend, ale chyba faktycznie ktoś was przepuścił przez maszynkę do mięsa, a na dodatek nie mówicie mi wszystkiego. No ale nie ważne. Ja spadam na lekcje. - i z obojętną miną ruszył do szkoły na poszukiwanie sali, w której za chwilę miał mieć zajęcia.
Lothrien - 2008-03-02, 20:06
:
-Bywało lepiej...- skwitowała. -Przynajmniej wtedy, kiedy człowiek nie dowiadywał się o problemach z smsów po fakcie.- może nie było to najsubtelniejsze zagranie z jej strony, ale Elizabeth nie miała zwyczaju zatrzymywać swoich przemyśleń dla siebie. Świat byłby wtedy o wiele uboższy, a na to nie mogła pozwolić.
Caylith - 2008-03-02, 20:10
:
Trzasnęła komórką o ławkę wściekła jak jasna cholera.
- Fuck... już o tym gadałyśmy Elizabeth - użycie pełnego imienia koleżanki świadczyło, że Ricky naprawdę nie żartuje - więc jeśli byś łaskawie mogła to nie rób scen na środku szkoły. - syknęła ostro.
- I nie będę się tłumaczyć po raz kolejny. Zrobiłam to co uważałam za słuszne.
Patrzyła prosto w oczy Ell bez ruszenia choćby powieką i była tak zła, że prawie jej sie włosy zjeżyły.
Lothrien - 2008-03-02, 20:22
:
-Szkoda tylko, że ostatnio zmieniły Ci się priorytety kochanie!- Ell nie pozostała dłużna, Vann po raz pierwszy słyszała, żeby ta podniosła głos. -Nie wymagam tłumaczenia, ale zastanów się nad sobą. Bo kiedy już się obudzisz może być za późno.- Ricky wiedziała doskonale co Elizabeth ma na myśli. To, że nie miały okazji ostatnio pogadać w sprzyjających okolicznościach nie oznaczało, że dziewczyna pozostaje ślepa na zachowanie koleżanki. Co gorsza sobotnie zachowanie Ricky dotknęło ją do żywego.
Odwróciła się i szybkim, wyraźnie nerwowym krokiem pomaszerowała w stronę szkoły.
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 20:24
:
Linds:
Dziewczyny spojrzały na nią z niekrytym podziwem. Chłopak na jedną noc? Musiałaś go nieźle odpalić. zauważyła Sam, a druga przyjaciółka gorąco przytaknęła mało nie gubiąc gałek ocznych z czaszki.

Wszyscy:
Jak się okazało Evan miał rację z ruszeniem się na zajęcia. Chwilę potem zegar wybił odpowiednią godzinę i rozdzwonił się dzwonek wzywający wszystkich na lekcje.
Caylith - 2008-03-02, 20:35
:
Ricky zamknęła paszczę z kłapnięciem. W jej oczach zamiast złości pojawił sie nagle smutek.
- Sorry, że musiałaś być tego świadkiem - mruknęła cicho do Vanessy chowając komórkę po sprawdzeniu czy jej aby nie rozwaliła. - Cholera... czasem tak trudno się zrozumieć... gotta talk to her... kiedy już nie zechce mnie rozszarpać... Idę do McCoya na chemię. See ya.
Po czym wzięła kubek z kawą i smętnie ruszyła do budynku.
Ofelia - 2008-03-02, 20:43
:
Przyglądała się całej sytuacji ze zdziwieniem. Nigdy nie słyszała żeby na siebie krzyczały. W ogóle nie słyszała, żeby kiedykolwiek krzyczały. Ale postanowiła się nie wtrącać. Mruknęła tylko pod nosem coś w stylu "Błagam, nie krzyczcie". Gdy Ell poszła na lekcje, wstała z ławki. Spojrzała z troską na Ricky, która najwyraźniej nie była zadowolona z tej sytuacji.
-Nie masz za co przepraszać... Ale mam nadzieję, że wam się uda, zrozumieć się.
Ruszyła za Ricky, ale znacznie wolniej. Nie spieszyła się na lekcje. Patrzyła przez cały czas w niebo z lekkim uśmiechem, który znów zagościł na jej twarzy.
Weszła do szkoły.
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 20:48
:
Przeniesienie akcji... Nie musicie pokazywać się w salach :P teraz będzie krótka scenka i przeskakujemy na po zajęciach ;)
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 21:06
:
Korytarze szybko opustoszały. Może nie całkiem, powiem z męskiej przebieralni najpierw wychynęła głowa i za chwilę zniknęła. Zaraz potem wyszedł z niej Max. Całkiem golusieńki. Za zasłonę służyły mu dwie piłki do koszykówki. Zaczął przemykać przez korytarz w kierunku wyjścia ze szkoły. Najgorszy był dziedziniec i parking, ale przy odrobinie farta...
Niestety farta zabrakło, bo na korytarzu pojawił się McCoy. Max stanął jak wryty nie wiedząc jak się zachować. Nie mógł się nigdzie schować, jedyna nadzieja w tym, że jeśli będzie bez ruchu, to trener go nie zauważy. I już wyglądało na to, że rzeczywiście nie zauważy, ale...
Ładna postawa, panie Parker... Ale dyskobol przyjmuje nieco inną. zaprezentował, a potem wszedł do sali chemicznej i zaczął ubierać biały fartuch.
Max odetchnął głębiej i ruszył na parking.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-03-02, 21:18
:
Wyszła z sali chemicznej z nosem na kwintę nie tylko z powodu chemii ale i z powodu nie za dobrego nastroju.
- God, I hate it... - mruknęła w kwestii kłócenia się z koleżanką, która w sumie była jej najbliższa. Wlekła się noga za nogą i dowlekła się do wyjścia z budynku. Tam sie zatrzymała i usiadła na murku.
Po chwili wyciągnęła komórkę i wystukała wiadomość. "Send". Chwilę jeszcze patrzyła na telefon, po czym schowała go do torby i poszła kupić sobie coś do jedzenia.
Noise - 2008-03-02, 21:27
:
Evan wyszedł z sali historycznej jako ostatni rozprawiając z profesorem na temat, który doszczętnie ich pochłonął. Wreszcie skończyli rozmawiać i Ghost pożegnał profesora udając się w stronę wyjścia ze szkoły. Był wyraźnie zachwycony, co można było poznać po szerokim uśmiechu nie schodzącym z twarzy oraz po jego dziarskim kroku. Podświadomie Evan wypatrywał Holly, mając nadzieję, że jest gdzieś blisko.
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 21:30
:
Evan:
Holly rzeczywiście mu mignęła, ale przez moment znikając szybko wraz ze soją przyjaciółką Alice w wyjściu, z budynku. Najpewniej tak jak większość wybierały się na stołówkę albo do Green Roomu, gdzie mogły odpocząć przed popołudniowymi zajęciami.
Ofelia - 2008-03-02, 21:38
:
Zanim wyszła przed szkołę, udała się do Green Roomu, gdzie kupiła sobie coś do jedzenia i cappucino. Nie miała ochoty jeść w środku, na dworze było przyjemniej. Po drodze na ławkę minęła Ricky, siedzącą na murku. Nawet jej nie zauważyła. Była zajęta szukaniem wolnej ławki. Gdy wkońcu taką znalazła, usiadła na niej po turecku i zabrała się za jedzenie tego czegoś. Przy okazji pisała pracę domową, chyba z angielskiego. Nie było to łatwe, ponieważ miała do dyspozycji jedną ręke. No i na kolanie z reguły nie pisze się zbyt starannie. Ale przynajmniej nie będzie musiała robić tego w domu.
Po zjedzeniu.... kanapki, stwierdziła, że nie ma ochoty ani na kawe, która była za ciepła, ani na dalsze pisanie pracy domowej. Więc poszła do green roomu, po coś zimnego.
Noise - 2008-03-02, 21:40
:
Evan przeczesał dłonią włosy dalej idąc w stronę wyjścia ze szkoły. Dobry humor go nie opuszczał ani na moment. Postanowił pójść do Green Room'u. Zawsze było tam kilka znajomych twarzy, a w tej chwili miał straszną ochotę na mrożoną herbatę.

:arrow: Green Room
Lothrien - 2008-03-03, 22:16
:
Ell poszła za koleżanką. Przez chwilę szły w milczeniu, jakby zastanawiając się co właściwie dalej. -So?- spytała patrząc gdzieś przed siebie. Powoli kierowały się w stronę dziedzińca.
Caylith - 2008-03-03, 22:19
:
Odetchnęła głębiej patrząc na koleżankę.
- Przepraszam – wykrztusiła w końcu. Ricky nie lubiła przepraszać nawet jeśli się czuła winna, więc to co właśnie powiedziała było wielkim osiągnięciem. – Zachowałam się jak ostatnia świnia. Przyjechałyśmy tam we trzy i we trzy powinnyśmy stamtąd zniknąć. I każdy problem też powinnyśmy same rozwiązać. Powinnam była do ciebie zadzwonić...
Spuściła głowę i zaczęła skubać obrąbek paska, po czym po chwili ciszy zaczęła znowu mówić.
- Za to przepraszam, bo zrobiłam źle. Ale spróbuj mnie zrozumieć Ell... szukałam cię, pewnie tak samo jak ty nas, ale nie mogłam cię znaleźć. W klubie było za dużo ludzi i się pogubiłyśmy. A potem sprawy z Vann potoczyły się źle bardzo szybko i... po prostu spanikowałam. – podniosła na koleżankę oczy w których pojawił się zaczątek „świeczek”.
- Przestałam myśleć z tego strachu, girl, i zadzwoniłam do kogoś komu nauczyłam się ufać i na kim mogłam polegać. I okazało się, że mnie nie zawiódł, przyjechał i wyciągnął nas z tych tarapatów. Ja się tak strasznie bałam, że coś jej się stanie... no i decyzja o tym gdzie szukać pomocy nie wypłynęła stąd – postukała się w czoło –nie miała czasu tam się zadomowić, chociaż powinna. Wypłynęła stąd – klepnęła się z wahaniem w klatkę piersiową po czym znowu spuściła głowę.
- Teraz możesz się ze mnie nabijać ile chcesz. Możesz też mnie objechać za głupotę i nakrzyczeć. Ale nie złość się o coś czego nie byłam i nie jestem w stanie kontrolować. Some things just... happen...
Lothrien - 2008-03-03, 22:32
:
Ell pokiwała głową. Na tyle na ile znała Ricky wiedziała, że to nie przyszło jej łatwo. -Nie będę już krzyczeć, dość się już nakrzyczałam.- ton jej głosu był już o wiele łagodniejszy. -Powiedz lepiej, że some boys just happen, a wtedy będę dokładnie wiedziała na czym stoimy. Tak właściwie to kogo ty chcesz oszukać Ricky? Zabujałaś się jak nic. I pytanie czy Ty już o tym wiesz, czy dopiero ja mam Ci to udowodnić.- mówiła na tyle cicho by słowa zostawały tylko między nimi, jednak na tyle swobodnie, by doskonale słyszała każde jej słowo.
Caylith - 2008-03-03, 22:49
:
- Ja to wiem od dwóch dni Elly - powiedziała ze spokojem - albo raczej od dwóch nocy kompletnie zarwanych przez myślenie o tym w kółko. I... nie... ehh... chyba nie jestem zakochana... jeszcze - westchnęła cicho - ale zależy mi na nim, wiesz? Powiedziałabym, że jestem w połowie drogi.
Uśmiechnęła się jakoś tak nieśmiało.
- Załóżmy, że czuję sie tak jakby dali mi skrzydła i popchnęli na skraj przepaści żebym poleciała. No i teraz będzie tak, że albo sie roztrzaskam na dole albo polecę. Zależnie od tego czy tylko mnie zależy, czy z jego strony też jest coś więcej niż przyjaźń.
Popatrzyła na Ell z lekkim przyjaznym uśmiechem.
- Czyli rozumiem, że już mamy burzę za sobą, no nie? Bo w sumie jestem chora jak sie kłócimy i mam potem dziwaczne pomysły... na przykład teraz łazi mi po głowie wata cukrowa na patyku - powiedziała z głupią miną.
- Wracajmy do Greena.. moja kanapka tam wysycha a Vann się zamartwia czy sie nie pozabijałyśmy - wyszczerzyła się. - A co do tej waty... chcesz wieczorem wypaść do Balboa Fun Zone? - zapytała przerywając pełen ulgi słowotok i ciągnąc Elly z powrotem do Green Roomu.
Lothrien - 2008-03-04, 20:50
:
Ell się roześmiała. Bynajmniej nie złośliwie. To był śmiech z gatunku "moja mała Ricky dorasta". Objęła koleżankę ramieniem w pasie. -Z Tobą wszędzie skarbie. Choć wydaje mi się, że przyda nam się także wieczorek we trójkę...- widząc, że Ricky nie łapie o co chodzi dodała. -Ja, Ty i butelka tequili... Z resztą mam Ci parę ciekawych rzeczy do opowiedzenia...
Caylith - 2008-03-06, 20:19
:
Wyszła z zajęć raźnym miękkim krokiem i z półuśmiechem na twarzy przemaszerowała korytarz, zbiegła po schodach i rozsiadła sie na swojej ulubionej ławce czekając na resztę. Po chwili rzuciła okiem na zegarek, wyciągnęła komórkę i zaczęła stukać jeszcze jednego smsa. "Send"... Ricky rozsiadła się w stylu amerykańskiej czwóreczki, oparłszy kostkę lewej zgiętej nogi na kolanie prawej, ułożyła koma na lewym udzie i swobodnie założyła ręce za głowę opierając ją o oparcie ławki i pogwizdując temat przewodni z "Ojca Chrzesnego".
Noise - 2008-03-06, 21:09
:
Evan szedł raźnym krokiem w stronę wyjścia ze szkoły rozglądając sie uważnie dookoła. Gdy zauważył Ricky uśmiechnął się, podszedł do niej i usiadł obok.
- To kto dokładniej wchodzi w skład tej paczki? - powiedział nie przestając się uśmiechać. Przeciągnął się i ziewnął przeciągle, po czym zamrugał szybko kilkukrotnie odganiając zbierające się w kącikach oczu łzy. - Przez te treningi strasznie chce mi się spać. - powiedział jakby z wyrzutem. - Ale przynajmniej jest gdzie się po nich wykąpać. - zakończył szczerząc się szeroko.
Ofelia - 2008-03-06, 21:10
:
Szła powoli rozglądając się za dziewczynami. W końcu dostrzegła Ricky. Uśmiechnęła się do siebie i poszła w stronę ławki, na której siedziała dziewczyna. Klapnęła obok niej, uśmiechnęła się jeszcze szerzej i rzuciła torbę na ziemię.
-Jeszcze nikogo oprócz nas?- zapytała. Cały czas wyobrażała sobie watę cukrową, której tak dawno nie jadła. Z jednej strony dobra, z drugiej klejąca się do wszystkiego... Ale i tak miała na nią ochotę.
Caylith - 2008-03-06, 21:15
:
- O hey Vann - uśmiechnęła się i przesunęła robiąc jej miejsce. - Evan jest.
-Ghost, pierwszą z drużyny już masz. Siebie nie liczę bo to był mój kopnięty pomysł jak zwykle - puściła rozbawione oczko - poza tym oczywiście Ell, prawdopodobnie Chillman z Gabi. No i Parker chociaż żadno z tej trójki się nie zdeklarowało. Póki co czekamy.
Ofelia - 2008-03-06, 21:26
:
Spojrzała na Evana i głupio się wyszczerzyła.
-Wybacz, nie zauważyłam Cię.- powiedziała cały czas się szczerząc.
Założyła nogę na nogę i oparła się o ławkę.
Derriuz - 2008-03-06, 21:55
:
Z budynku szkoły wylazł Chillman, ziewając przy tym. Ach, ta chemia, jak miło się spało! Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Ten chemik... Jak mu tam było, nie uważał jego snu za "produktywny". Ale co on tam może wiedzieć. Chłopak stoczył się niemal po schodach swoim nie tylko wyluzowanym, ale i leniwym krokiem i podszedł do dziewczyn... I Ballmera. Wykonał niedbały salut na powitanie i skinął po tym głową.
Caylith - 2008-03-06, 22:00
:
- Well I'll be damn... - oświadczyła patrząc na oswojonego leniwca Gabi - Chillman we własnej jakże energicznej osobie - wyszczerzyła się złośliwie.
- Piszecie się z Gab na wypad do wesołego miasteczka czy nie bardzo? - zapytała wracając do zwykłej rozbawionej miny.
Noise - 2008-03-06, 22:07
:
- Oh, rozumiem. W końcu jestem jedną z najmniej zauważalnych osób w okolicy. - powiedział żartobliwym tonem.
Gdy Ricky wymieniała kolejne osoby Evan tylko kiwał głową, jak gdyby aprobując całe towarzystwo. Gdy podszedł Chillman uśmiechnął się do niego lekko i kiwnął głową na powitanie. - Cześć Dave.
Derriuz - 2008-03-06, 22:23
:
- Don't know 'bout Gab, but I'd be glad, y'know... - uśmiechnął się lekko i rozejrzał, poszukując czegoś, na czym mógłby usiąść, jednak zaraz zmienił zdanie. Podrapał się po karku i przeciągnął tak, że aż mu w kręgosłupie głośno chrupnęło.
- Jesus Christ, czuję się jakbym przespał cały rok...
Caylith - 2008-03-06, 22:31
:
- But she's your girlfriend, man... - mruknęła kręcąc głową ale dała sobie spokój z moralizowaniem.
- Ciesze się... no i wyglądasz jakby ci potrzeba było cudownego leku w postaci waty cukrowej. Zbiera się nas powoli coraz więcej. Tylko Ell gdzieś się zawieruszyła. No i Parker. Any sign from him, Dave? Nie mówił że się wybiera z nami? - zapytała rozglądając się za zaginioną dwójką.
Eithel - 2008-03-06, 22:48
:
Wyszła z budynku, wyraźnie przybita i zniechęcona przebiegiem tego dnia. Nawet muzyka płynąca ze słuchawek różowego ipoda nie zdołała poprawić jej nastroju, mimo niewątpliwych wartości artystycznych "utworu" Pussycat Dolls.
- I don't need a man to make it happen, I get off bein' free
I don't need a man to make me feel good, I get off doin' my thing
I don't need a ring around my finger, to make me feel complete
So let me break it down- I can get off when you ain't around!
- nuciła pod nosem, kiedy już rozparła się na ławce. Nawet te niewątpliwie mądre i pełne treści słowa nie wywołały uśmiechu na jej twarzy.
Lothrien - 2008-03-06, 23:06
:
Ell niemal wybiegła z budynku biała jak kreda. Ręce jej się trzęsły i nie mogła wykrztusić słowa. Stanęła przy znajomych -Pppp potwwwór...- zaczęła płaczliwie. -Taaaki wielki...- zakreśliła rękami wielki okrąg. -Napadł na mnie w łazience!- nie zważając na brak miejsca zwaliła się na ławkę koło Ricky oddychając ciężko. Rozejrzała się po twarzach zebranych, a widząc że nie bardzo wiedzą o czym mówi kontynuowała: -No pająk no! Już miałam wychodzić, kiedy zagrodził mi drogę do wyjścia. Chciałam go ominąć, ale czaił się tak groźnie.- najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że Ell mówiła całkiem poważnie.
Caylith - 2008-03-06, 23:20
:
Zagryzła wargę z trudem powstrzymując śmiech i wkładając wielki wysiłek by utrzymać powagę na twarzy. Potworny strach Ell przed pająkami był jej nieźle znajomy aczkolwiek nieodmiennie wywoływał w niej rozbawienie.
- Ej... ale nie przyleciał tu za tobą, no nie? Zresztą mamy tu kwiat męskich obrońców...więc nawet jeśli to ubiją to bydlę, co nie chłopaki? - objęła dygoczącą koleżankę ramieniem, po czym rozejrzała się po ludziach.
- W sumie jest nas tu większość... może się ruszymy do Balboa? Gabi w razie czego cię wydzwoni, Dave, chyba, ze będziesz czekać... a tobie, my dear, potrzebne jest natychmiastowe lekarstwo antypająkowe w postaci waty cukrowej. Jedziemy?
Złapała Ell za ramię i podciągnęła ją na nogi.
- Utrzymasz się na tym swoim dwukołowcu czy cię podrzucić moją bejbi? - zapytała wesołym tonem kierując ja w stronę parkingu.
Noise - 2008-03-07, 10:33
:
- No to ciesz się, że nie widziałaś mojego ptasznika Ell. Zapewne zmarłabyś na zawał serca, gdybym Ci pokazał co on robi z myszami. - powiedział Evan i roześmiał się. Po chwili jednak opanował się, ale na jego twarzy nadal pozostawał lekki uśmieszek. - Ale nie martw się. Jest zamknięty w terrarium i nie ma sposobu, żeby stamtąd wyszedł bez czyjejkolwiek pomocy.
Evan zaczął się nagle wpatrywać w Ell, jak gdyby chciał ją przewiercić wzrokiem na wylot, po czym powiedział tonem, który wskazywałby na to, że trochę mu głupio - Przepraszam. po czym klasnął dłońmi w uda i wstał. - No to co, zbieramy się? Ricky dzwoń do Maxa i zbieramy się. Czekają na nas rollercoastery i wata cukrowa.
KapitanOwsianka - 2008-03-07, 10:35
:
Szkoła powoli pustoszała, jakimś cudem każdy kto kończył zajęcia na siłę chciał jak najszybciej wsiąść do samochodu i wyjechać z tego przytłaczającego miejsca. Najpóźniej ze szkoły zaczęli wchodzić sportowcy. W końcu trzeba było wziąć prysznic, pogadać o dupach i inne takie. W głównym wyjściu najpierw pojawił się Nathan, za nimi inni koledzy Evana z drużyny.

Linds:
Gdy tylko siadła na jednej z ławek zobaczyła kółko wzajemnej adoracji skupione na około tej całej gothki, którego "ozdobą" był Ballmer. Zauważyła też, że Parkera nie ma z nimi... Może jest jeszcze dla niego jakiś ratunek od tych smutnych, mrocznych dzieci wiecznie ubranych na czarno... Iuuuuu...
Eithel - 2008-03-07, 11:13
:
Na jej pełne usta, systematycznie wzmacniane zastrzykami z botoksu, przybłąkał się uśmiech pełen pogardy i zniesmaczenia. Nieobecność Parkera zrodziła w niej pewną nadzieję, co do jego gustów towarzyskich chociaż nie popadła w przesadny entuzjazm - w końcu kto, jak kto ale Linds znała wszystkie szkolne plotki i nie raz, nie dwa słyszała o tym, że Max stracił głowę dla tej... ghotki, gothki czy jak to tam się nazywa. Może nie wszystko jeszcze stracone.
Na widok Nathana zaczęła gorączkowo przetrząsać torbę w poszukiwaniu pilnika, po czym jeszcze bardziej podgłośniła ipoda:
I see you lookin' at me like I got somethin' that's for you
And the way that you stare, don'tcha dare 'cause I'm not about to
Just give it all up to you
'Cause there are some things I won't do
And I'm not afraid to tell you I don't ever wanna leave you confused

Caylith - 2008-03-07, 11:15
:
Zrobiwszy kilka kroków w stronę parkingu zatrzymała sie na moment i spojrzała przez ramię na Evana ze zdumieniem malującym sie na twarzy.
- To nie było go na treningu kosza? - na moment twarz jej się sciągnęła jakby ze zmartwienia ale po chwili rezolutnie wzruszyła ramionami - Whatever... widać nie mial ochoty na kosza. A poza tym dostał smsa o wyjściu do Balboa juz jakiś czas temu. Skoro go nie ma to widać nie ma też ochoty iść. Free will - usmiechnęła się.
- Move people... - dodała - ja idę już do samochodu bo mam dośc tej szkoły na dzień dzisiejszy. Czas zacząć oddychać!Zaśmiała się radośnie, dotarła do swojej bryki i wskoczyła swoim sposobem za kółko. BMKa po chwili zamruczała a Ricky przesunęła okulary na czubek głowy i zaczęła wycofywać szykując się do jazdy.
- Last one there is a looser! - zawołała błyskając zębami w uśmiechu i dogazowała silnikiem, który zawarczał prowokująco.
Lothrien - 2008-03-07, 14:32
:
Ell tylko prychnęła udając oburzenie zachowaniem Evana. Po chwili doszła do siebie, a na jej twarz powróciły nieco bardziej żywe kolory. Nie przepadała za watą cukrową, ale w końcu czekały na nich też inne atrakcje. Podeszła do swojego motocykla, założyła kask. Przez chwilę się nad czymś zastanawiała. W końcu zdjęła kask, wyciągnęła telefon i wybrała numer Parkera. "Siostrzeniec" wydawał się jej ostatnio wybitnie mniej rozgarnięty. W sumie wzbudzało to umiarkowane zainteresowanie Ell, ale Ricky na bank wolałaby, żeby Parker do nich dołączył- trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce.
Ofelia - 2008-03-07, 15:01
:
Trochę się zawiesiła, czy tam zamyśliła. Bez różnicy. Prawie w ogóle się nie odzywała, myślami była zupełnie gdzie indziej. Ale uśmiech wciąż nie chciał opuścić jej twarzy. No tak, a reszta szła już na parking. Jakimś cudem zorientowała się, że zrobiło się trochę pusto i że zniknęła Ricky, Ell i Evan.
-Pewnie już poszli- pomyślała i wstała z ławki. Szybkim krokiem ruszyła na parking. Tam też zrobiło się pusto. Bez problemu znalazła swoje auto. Wyjątkowo krótko trwały poszukiwania kluczyków. Gdy wygrzebała je z torby wsiadła do swojego porsche... I pojechała.
Caylith - 2008-03-07, 15:37
:
Przejeżdżając obok Ell zatrzymała się obok niej z piskiem opon.
- Elly, cholera, gdzie jeszcze dzwonisz! Ci co mieli chęć być już są... - zawołała a jej mina na moment zrobiła się piekielnie chytra - no chyba że dzwonisz po jakiegoś swojego kolesia o którym jeszcze nie wiem... In this case call him! Czekam na Balboa skarbie! - zakończyła śmiejąc się i ruszyła z piskiem opon.
Noise - 2008-03-07, 21:02
:
Evan jedynie uśmiechnął się drapieżnie. Wstał z ławki i podrzucając kluczyki od wozu w ręku ruszył w jego kierunku. Na słowa o wyścigu jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Po chwili rozległ się bulgot widlastej ósemki i ciszę rozdarł pisk opon i ryk sportowego tłumika samochodu Evana.
Lothrien - 2008-03-07, 22:53
:
Już miała odłożyć słuchawkę, kiedy Parker łaskawie raczył odebrać. -Yo boy, where the hell are you? Nie było Cię na treningu...- użyła tonu karcącego, zawsze go używała, żeby chociaż troszeczkę zrobić mu na złość. Ciągle lubiła się z nim droczyć. -Jedziemy do wesołego miasteczka. Mówię MY, co znaczy, że chciałabym Cię tam też zobaczyć.
Lothrien - 2008-03-07, 23:16
:
-Max don't be silly... Popsujesz komuś nastrój jak Cię tam nie będzie. I chyba nie mówie o sobie...- przez chwilę zastanawiała się czy nie powiedziała za dużo. Wzruszyła ramionami- i tak już tego nie zmieni. -...bo mój już jest popsuty. Przyjedziesz to sam będziesz rozrzucał swoje "hi" na prawo i lewo. C'y.- nie czekając na odpowiedź odłożyła słuchawkę. Westchnęła tylko, mając nadzieję, że to wystarczy, aby Parker pojawił się w Balboa. Założyła kask i z piskiem opon ruszyła przed siebie.
Caylith - 2008-03-16, 10:50
:
Zaparkowała samochód na wolnym miejscu na parkingu i wyłączyła silnik. Następną rzeczą jaką zrobiła był przetarcie ramion i pomruk czegoś na temat epoki lodowcowej zbliżającej się do Harbor. Sięgnęła na tylne siedzenie i zabrała stamtąd jasną kurtkę, którą narzuciła na jedno ramię, oraz papierowa torebkę, z której wyjęła jeszcze ciepłego bajgla - nieomylny znak, że z jakiegoś powodu nie zdążyła zjeść śniadania. Włożyła go do ust sięgając jeszcze po torbę i wyszła z samochodu blokując go. Poprawiła w końcu torbę i kurtkę przesuwając ją na oba ramiona dla ciepła i pogryzając bajgla spokojnym krokiem ruszyła z parkingu w stronę szkoły a z jej twarzy nie schodził lekki uśmiech.
Ofelia - 2008-03-16, 15:35
:
Zaparkowała porsche na parkingu, na wolnym miejscu. Zanim wysiadła, sięgnęła po torbę, która jak zwykle leżała na siedzeniu pasażera. Wzięła jescze kawę, która stała w plastikowym kubeczku, w przeznaczonym na to miejscu i opuściła samochód.
Dziś było wyjątkowo zimno, takiego dnia tutaj jeszcze nie widziała. Co innego w Rosjii. Odzwyczaiła się już od mroźnych zim. Szła w stronę szkoły, ściskając w rękach kubek z gorącą kawą. Postanowiła usiąść na ławce i wypić ją w spokoju. Problemów ze znalezieniem wolnego miejsca nie miała. Ludzie zdecydowanie w taką pogode nie mieli zamiaru spędzać dnia na polu.
Eithel - 2008-03-16, 15:57
:
Różowe Ferrari wjechało leniwie na szkolny parking, po czym zajęło należne mu miejsce. Lindsay przez chwilę zastanawiała się czy naprawdę ma ochotę wyjść na zewnątrz, gdzie - czego była absolutnie pewna - panowała prawdziwie syberyjska aura. W końcu ogromna niechęć do szkoły w ogóle, nienaturalnego zimna, wszystkich dziwaków maści wszelakiej i pozostałych rzeczy, które uprzykrzały jej życie przegrała z dziwnym, wręcz sensacyjnym.. uczuciem.
Trzasnęła drzwiami i dość żwawym krokiem ruszyła w stronę szkoły, rozcierając ręce. Przez chwilę rozglądała się, jakby szukając czyjegoś wzroku...
KapitanOwsianka - 2008-03-16, 16:48
:
Chyba wszyscy mięli takie samo podejście do tego dnia. Było zimno i do tego poniedziałkowo. Ludziom brakowało zapału do czegokolwiek, a szczególnie do tego by się cieszyć dniem i iść do szkoły. Co ktoś przyjeżdżał do szkoły szybko znikał w budynku.
Caylith - 2008-03-16, 16:53
:
Kilka kroków od parkingu natknęła się na jedną ze znajomych, której wygląd wyraźnie świadczył o pokrewnym pociągu do muzyki. Dziewczyna wyglądała jak klasyczny metal płci żeńskiej. Ricky machnęła do niej ręką i zaczęła gwałtownie grzebać za czymś w torbie.
- Susan! I've got your CD... wait up... - po czym zatrzymała się na chwilę przy niej i dała jej wyciągniętą z torby płytę, zamieniając parę słów z zadowoleniem. W końcu pożegnały sie "żółwikiem" i Ricky zaopatrzona w kolejną płytę ruszyła dalej wolnym krokiem rozglądając się za swoimi bliższymi znajomymi. Gdy w okolicy mignęła jej Vanessa skierowała się niespiesznie w jej kierunku.
Ofelia - 2008-03-16, 17:18
:
Uśmiechnęła się do Ricky, którą zauważyła dopiero wtedy, gdy ta stała prawie obok niej. Cóż, była zajęta kawą. Uśmiechnęła się do niej radośnie, lecz nie tak szeroko jak zwykle. Była śpiąca, czego nie potrafiła ukryć.
-Witaj- powitała ją bardzo oficjalnie, jednak wesoło. -Wybacz, że nie odpisałam wtedy, ale jakoś tak wyszło.
Caylith - 2008-03-16, 17:32
:
- Hey Vann... nie szkodzi - powiedziała z lekkim uśmiechem nadgryzając konkretny kęs swego bajgla - in fact... nawet lepiej, że tak wyszło. - uśmiech z lekkiego odrobinę się poszerzył a oczy zabłysły tajemniczym światełkiem. Z pewnością dziewczyna była w niezłym humorze. Poprawiła kurtkę na ramionach otulając się nią szczelniej.
- A Elly gdzie się podziewa? Nie obraziłyście się na mnie, co?
Ofelia - 2008-03-16, 17:40
:
Również się uśmiechnęła, tyle, że znacznie leniwiej.
-Gdzie się podziewa nie mam pojęcia...Nie obraziłyśmy się. Niby o co miałybyśmy się obrażać?- powiedziała i napiła się kawy, która nie była już tak gorąca jak wcześniej, mimo tego ciągle ciepła.
Caylith - 2008-03-16, 17:48
:
Wzruszyła ramionami.
- No nie wiem właśnie. Ani Ell ani ty nie należycie do typu, który obraża się śmiertelnie na koleżankę, która w pewnym momencie przestaje im poświęcać aż tyle czasu co wcześniej. I am just curious... I hope you are OK with it? - popatrzyła na Vann z lekkim niepokojem. Nie chciała stracić żadnej z nich.
Ofelia - 2008-03-16, 19:27
:
-No nie należymy. I nie zamierzam tego zmieniać.- uśmiechnęła się do niej -Jeśli ty jesteś szczęśliwa, to ja też jestem szczęśliwa, że Ci si w życiu układa. I nie mam zamiaru stroić fochów tylko dlatego, że znalazłaś sobie faceta.
Caylith - 2008-03-16, 19:34
:
Niepewność odpłynęła z jej twarzy niemal natychmiast.
- I'm glad... and thanks. Dobrze wiedzieć, że szkoła nie spaczyła normalnych umysłów całkowicie - uśmiechnęła się szczerze i roztarła ramiona, które zdążyły już pokryć się gęsią skórką pod kurtką. Rozejrzała się dookoła popatrując czy nie zbliża się ktoś jeszcze znajomy.
- Say... it's freezing... może by tak niedługo udać sie do środka, choćby do Green Roomu?
Ofelia - 2008-03-16, 19:59
:
-Mój nie tak łatwo spłaszczyć... Bardziej się chyba nie da.- powiedziała i zaśmiała się pod nosem. Kawa już całkowicie wystygła, a zimna nie jest dobra. Vann wrzuciła ją do kosza, który stał obok ławki.
-Jestem za.- poparła koleżankę, mimo tego, że zimno jakoś bardzo jej nie przeszkadzało. Przypomniały jej się stare czasy.
KapitanOwsianka - 2008-03-16, 20:35
:
Max zamknął szafkę chowając w niej wszystkie rzeczy, które przywiózł ze sobą dzisiaj. Przetarł oczy zastanawiając się nad tym o czym będzie chciał z nim pogadać dzisiaj ojciec, po czym spokojnym krokiem ruszył w kierunku Green Roomu. Miał jeszcze chwilę do zajęć.
Caylith - 2008-03-16, 20:38
:
- Więc jazda.
Wzięła Vann pod ramię i pokierowała między ludźmi w stronę Green Roomu. Bajgiel z lekka ją zatkał. Trzeba było przepłukać czymś gardło.
Derriuz - 2008-03-16, 22:30
:
Na jedno z wolnych miejsc parkingowych wjechało Camaro Dave'a Chillmana. Wjechało swoim typowym żółwim tempem, ale... Gdyby jakiś jego znajomy widział, jak chłopak zajeżdża od razu stwierdziłby, że coś jest nie tak. Tylko co? Za szybko wjechał? Za wolno? Za prosto? Zbyt ostrożnie, czy przeciwnie? Dave wyszedł z samochodu i był cały blady na twarzy. Ręce mu drżały i to chyba nie z powodu zimna. Zamknął samochód. Nie palił od wczoraj a rano miał straszną ochotę na papierosa. Miał na sobie swoją zwyczajową skórzaną kurtkę, tylko dziś zapiętą... Jakby zbyt dokładnie. Wyszedł z samochodu biorąc ze sobą plecak i powędrował w stronę Green Roomu.
Noise - 2008-03-17, 12:56
:
Evan wjechał w swoim Nissanie na parking, po czym zaparkował wóz na którymś z wolnych miejsc i wysiadł z samochodu zabierając z niego torbę, którą niemal natychmiast przerzucił sobie przez ramię. Zatrzasnął za sobą drzwi i ruszył w kierunku szkoły wciskając przycisk na pilocie, by zablokować drzwi. Minę miał dość ponurą i wyglądał, jak gdyby samym tylko spojrzeniem był gotów wypruć komuś wnętrzności. Łańcuch z każdym krokiem odbijał się od jego nogi wydając cichy, metaliczny dźwięk, który nijak nie kojarzył się z czymś dobrym.
KapitanOwsianka - 2008-03-18, 11:46
:
Ej! Evan! ktoś krzyknął i podbiegł do niego. Ballmer nie znał tego chłopaka, z resztą przypominał całkowicie bananowe dziecko, którego ostatnio Evan nie lubił zdecydowanie. Słuchaj... Możemy pogadać? zapytał rozglądając się nerwowo i poprawiając kurtkę drużyn sportowej. Chłopak najpewniej był w drużynie waterpolo.
Noise - 2008-03-18, 11:53
:
Evan przeniósł spojrzenie na chłopaka i otaksował go wzrokiem, jak gdyby zastanawiał się w które miejsce uderzyć powinien najpierw. Jednak nic takiego się nie stało - Co jest. - powiedział obojętnym, wypranym z emocji głosem odgarniając z twarzy kosmyk włosów.
KapitanOwsianka - 2008-03-18, 13:06
:
Eee... Wieść niesie, że ponoć potrafisz załatwić świetny towar. powiedział dość spokojnie A mam niedługo makabryczny test... Nie zorganizowałbyś mi czegoś, co... Hmmm... no wiesz. zapytał niepewnie Czegoś co podniosłoby moje zdolności?
Noise - 2008-03-20, 13:03
:
Evan mierzył chłopaka wzrokiem, a na jego twarzy stopniowo pojawiał się uśmiech, który z wesołością miał tyle wspólnego, co śnieg z latem. - Wieść dobrze niesie. Weź kasę i bądź o 8 na drodze prowadzącej do Chino. Będę czekał 3 mile za stacją benzynową. Mam tylko nadzieję chłopcze, że nie robisz sobie głupich jaj. - jego ton był szorstki, a ostatnie zdanie powiedział już takim tonem, że tylko totalny tłuk nie wyczułby czającej się w nim groźby.
Gdy Ghost usłyszał wzywający na lekcje kiwnął tylko chłopakowi głową i poszedł na zajęcia.
KapitanOwsianka - 2008-03-21, 11:37
:
Ale nie doszedł. Już miał znaleźć się w sali, kiedy uruchomił się alarm przeciwpożarowy, wzywający wszystkich do zorganizowanego i szybkiego opuszczenia budynków szkolnych na plac przed szkołą...
Noise - 2008-03-21, 11:49
:
Holy fuck! - wyrwało mu się, ale zaraz się opanował i rozejrzał przytomnie dookoła. Alarm pożarowy? To było coś ciekawego. W jego głowie zakotłowało się od domysłów, wśród których przeważały dwa: szkoła się pali, czy to tylko ćwiczenia? Większość ludzi już pewnie biegła w stronę placu przed szkoła, ale nie on. Evan bardzo lubił wyłamywać się ponad przeciętność i tak zrobił tym razem. Postanowił sprawdzić co się dzieje i już po chwili przepychał się w przeciwną stronę, niż wychodzący ze szkoły ludzie. Ostrożnie wypatrywał nauczycieli, którzy mogliby go przyłapać. Evan biegł w stronę wnętrza szkoły zachowując pełnię czujności.
Caylith - 2008-03-21, 13:40
:
Rozejrzała się słysząc hałasujący alarm i pociągnęła nosem. Dymu póki co nie było, ale nie można było nie skorzystać z okazji. Szczególnie, że krojenie żaby nie było głównym marzeniem Eriki na chwile obecną. Raźno odwróciła sie od szafki nie zdążywszy wyciągnąć podręcznika ani jej nawet otworzyć i ruszyła w stronę wyjścia. Po drodze nagle zauważyła Evana, który paradoksalnie lazł w stronę przeciwną. Zrobiła krok w bok zatrzymując się przed nim.
- Hey buddy... exit is that way, not this... - wskazała w stronę wyjścia uśmiechając się lekko - Czemu tam idziesz? - dodała z typową dla siebie ciekawością.
Eithel - 2008-03-21, 14:45
:
Zapewne w innej sytuacji doceniłaby urok braku przynajmniej pierwszej lekcji, ale alarm przeciwpożarowy bezlitośnie obnażył słabostki jej charakteru. Jednym z jej koronnych lęków był paniczny wręcz strach przed ogniem. W połączeniu z wrodzonym obrzydzeniem do nadmiernych tłumów i wielkich zgromadzeń ludzkich narodził się stan dziwnego odrętwienia...
Chciwie nabierała powietrza w płuca, jej serce nieznośnie trzepotało się w piersi. Próbowała iść korytarzem, ale ziemia uciekała jej spod nóg. W pewnym momencie chwyciła się ściany i poczuła jak traci nad sobą kontrolę. Później była już tylko ciemność.
Noise - 2008-03-21, 15:03
:
- I'm the one who asks here little girl. - uśmiechnął się, a w jego oczach zatańczyły ogniki. Coś w jego spojrzeniu mówiło jej, że raczej nie kombinuje nic dobrego. - Poza tym kto powiedział, że mam zamiar iść do wyjścia? Dobrze wiesz, że chadzam własnymi ścieżkami. A teraz pani wybaczy... - powiedział wykonując dworski ukłon i nim zdążyła zareagować przemknął się obok niej. Zdążyła jeszcze dosłyszeć jego słowa, gdy ją mijał - You can come with me.
Caylith - 2008-03-21, 15:13
:
- Why do I have a feeling that I'm gonna regret it - parsknęła świetnie wiedząc, że nie oprze sie pokusie. Po krótkim wahaniu westchnęła i pognała za nim.
- Evan... wait up... powiedz mi co ty kombinujesz!? - zrównała się z nim zdecydowana wiedzieć wcześniej cokolwiek - mam się bać?
Ofelia - 2008-03-21, 15:26
:
Gdy rozdzwonił się alarm, była w połowie drogi do sali, w której miała odbyć się pierwsza lekcja. Na początku nie bardzo wiedziała o co chodzi. Jednak po chwili zorientowała się, że wszyscy kierują się do wyjścia. Poszła za tłumem uczniów i wkrótce znalazła się na dworze. Wywnioskowała, że coś musi się palić. Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła na parking. Po co ma sterczeć pod szkołą i czekać? Na co czekać? Przecież i tak szkoła się całkiem nie spali...
Noise - 2008-03-21, 16:02
:
- Nic nie kombinuję. Po prostu zastanawiam się, czy to tylko ćwiczenia, czy naprawdę buda idzie z dymem w co raczej wątpię. - powiedział już nieco bardziej obojętnym tonem. Zarzucił plecak na drugie ramię, żeby mu nie przeszkadzał i przyspieszył jeszcze kroku. - Módl się, żeby udało nam się uniknąć nauczycieli. - powiedział cicho. Akurat docierali do miejsca, w którym krzyżowały się korytarze. Zatrzymał Erikę gestem dłoni i sam ostrożnie wyjrzał najpierw za jeden róg, a potem za drugi, sprawdzając czy nikogo nie ma na korytarzu.
Caylith - 2008-03-21, 17:02
:
- To, że nie ma dymu nic nie znaczy - mruknęła cicho rozglądając się bacznie - może być w innym skrzydle. A my powinniśmy być na zewnątrz, Ghost. Wiesz co będzie jak nas złapią? Dywanik u Dr. Kim albo lepiej. To trochę głupie, facet... sam się prosisz o kłopoty - uśmiechnęła się pod nosem - jak zwykle zresztą... i ja z tobą. - uśmiech się poszerzył.
- Zupełnie jak za starych czasów.
Noise - 2008-03-21, 17:09
:
Na słowa Eriki chłopak odwrócił się w jej stronę. Zauważyła, że momentalnie twarz mu stężała przybierając wyraz, od którego przebiegły jej ciarki po plecach - Ze starych czasów pozostały już tylko wspomnienia. - powiedział Evan dość szorstkim i nieprzyjemnym tonem, po czym odwrócił się z powrotem i widząc, że na korytarzu biegnącym w poprzek tego, którym szli nikogo nie ma przebiegł na jego drugą stronę. - I nie dbam o to, co się stanie gdy mnie złapią. - dorzucił jeszcze, po czym ruszył w dalszy obchód po szkole.
Caylith - 2008-03-21, 17:19
:
Zmrużyła oczy widząc zachowanie Evana. Po czym zdała sobie sprawę, że z jej dobrego kumpla zostało już bardzo niewiele w tym kolesiu. To zabolało.
- Dammit... ty cholerny idioto... - syknęła po czym pokręciła głową nie wierząc w to co się dzieje. Po raz kolejny facet ją rani. W tym momencie nastąpiła natychmiastowa reakcja obronna i Ricky sie zamknęła w sobie. Nieszczęśliwy wyraz zniknął z jej oczu zastąpiony przez chłód.
- Więc dobrze. Do as you wish... I'm outta here...
Po czym odwróciła się i ruszyła z powrotem przez opustoszałe korytarze z twarzą nie wyrażająca niczego ale czując się w środku bardzo źle.
Noise - 2008-03-21, 17:38
:
Evan stanął w miejscu jak rażony piorunem i odwrócił się powoli. Stał tak przez chwilę i wpatrywał się w oddalającą się sylwetkę Eriki. Gdyby się odwróciła zobaczyłaby bezbrzeżny smutek malujący się na jego twarzy i oczy, które momentalnie stały się puste i szkliste. Chłopak zacisnął mocno powieki oczu i stał tak dobrą chwilę, starając się odgonić od siebie negatywne emocje chowając je za maską szorstkości, nieczułości i pogardy. Zacisnął dłonie w pięści i ponownie w bojowym nastroju ruszył dalej po wyludnionych korytarzach szkoły.
Lothrien - 2008-03-21, 18:58
:
Ell przywitała alarm z tą samą niezadowoloną miną co wszystko tego dnia. Kichnęła cicho i wytarła nosek chusteczką. Nienawidziła tego typu sytuacji. Ludzie przestawali myśleć indywidualnie, stawali się częścią wielkiej, bezmyślnej masy- tłumu. Tłum żył swoim życiem, był wielki, niezorganizowany i ogólnie do bani. Dziewczyna będąc więc gdzieś w połowie drogi od sali chemicznej skręciła do damskiej toalety z nadzieją przeczekania "rozwrzeszczanej, głupiej masy".
KapitanOwsianka - 2008-03-21, 23:28
:
Evan:
Kiedy Erica zniknęła za zakrętem korytarze opustoszały. Nie było żadnego dymu, tylko dzwonek wył jak oszalały. Pusta szkoła miała w sobie coś z romantyzmu... Albo postapokaliptycznych wyobrażeń. Brakowało tylko odrapanych ścian.

Elizabeth:
Minęło może pięć minut, kiedy kroki za drzwiami ucichły. Ale zaraz usłyszała następne. Tym razem pojedyncze, zbliżające się do łazienki. Na chwilę serce jej zamarło. Myślała przecież, że zaraz wparuje do łazienki jakiś nauczyciel. Aż zamknęła oczy, kiedy drzwi się otworzyły. Ale potem trzasnęły, a ona nie usłyszała reprymend. Gotowa? Możemy iść? znajomy, męski głos zapytał.
Ofelia - 2008-03-26, 21:26
:
Dziś Vann postanowiła wcześniej przyjść do szkoły. W jednej ręce trzymała kubek z kawą, a w drugiej jakąś gazetę. Usiadła na ziemi pod swoją szafką i zaczęła czytać artykuł o czarnej mszy. Wbrew pozorom naprawdę był ciekawy. Nawet o kawie zapomniała, przez co zrobiła sie zimna i niezdatna do picia.
Noise - 2008-03-26, 21:52
:
Evan szedł wyluzowanym krokiem mimo, że minę miał dość ponurą a spojrzenie niemal mordercze. Wodził wzrokiem od jednej osoby do drugiej, gdy spostrzegł Vann siedzącą na korytarzu i zawzięcie coś czytającą.
- Hej Vann. Co tam interesującego czytasz? - zapytał kucając obok niej i z ciekawością spoglądając na trzymaną przez dziewczynę kartkę.

***

Słońce chowało się już za horyzontem oblewając świat pomarańczowym światłem. Evan siedział na masce samochodu podrzucając w reku niewielką torebkę z białym proszkiem, gdy usłyszał zbliżający się samochód. Auto zatrzymało się tuż za autem Evana i po chwili wysiadł z niego znajomy już chłopak.
- Masz? - zapytał nerwowo i rozejrzał się na boki, co było nieco absurdalne, gdyż otaczało ich pustkowie. Evan bez słowa wyciągnął dłoń w stronę chłopaka i upuścił na jego dłoń niewielką torebeczkę.
- Tylko nie przesadź, nie chcę mieć Cię na sumieniu. Zapewne jest to najmocniejszy towar jaki w życiu brałeś i jaki będziesz brał, więc powtórzę to raz jeszcze - uważaj! - powiedział z nieco większym naciskiem. - Nie rozpowiadaj nikomu, że tym handluję. Nie chcę kłopotów. Kasy też nie. - po tych słowach uśmiechnął się lekko i pokręcił głową, jakby to była rzecz absurdalna. - Nie było spotkania. Na razie. - powiedział, po czym uścisnął dłoń lekko zszokowanego chłopaka i wsiadł do wozu. Po chwili mocno tuningowany silnik obudził się do życia. Evan raptownie zwolnił pedał sprzęgła i pod wpływem mocy tylne koła straciły przyczepność powołując tym samym do istnienia chmurę dymu. Samochód zakręcił bączka niemal w miejscu i pomknął z powrotem w stronę Newport.
Ofelia - 2008-03-26, 22:14
:
Dopiero po chwili zorientowała się, że Evan mówi do niej. Podniosła głowę i z kamienną twarzą powiedziała:
-Artykuł o czarnej mszy... Wiesz, chyba zostanę wyznawczynią szatana. To jest takie.... Inne, możnaby nawet rzec, że podniecające.
Nie wytrzymała. Wyszczerzyła się szeroko, ale szybko udało jej się powrócić do poprzedniego wyrazu twarzy.
Noise - 2008-03-26, 22:25
:
- A wiesz, poszedłbym na czarną mszę. Co prawda jestem ateistą, ale chętnie zobaczyłbym jak to wszystko wygląda. - powiedział najzupełniej szczerze, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, który rozpogodził jego twarz. - A tak na wszelki wypadek. Jeśli jesteś dziewicą, to nie chodź lepiej na czarną mszę. Lubią je składać w ofierze. - rzekł teraz szczerząc się już szeroko. - A tak na serio, to nie wiem czy kręci Cię wampiryczny seks. Wiesz, bez względu na płeć i wiek... - powiedział jakby od niechcenia. Coś jednak w jego głosie pozwalało jej stwierdzić, że to akurat nie był żart.
Ofelia - 2008-03-26, 22:42
:
-No to musi być ciekawe. Wiesz, tłum nawiedzonych ludzi i w ogóle ta atmosfera...- stwierdziła. Można by rzec, że jej głos był wyjątkowo... szatański. -I wiesz... to też jest ciekawe. Jak się czuje taka bezbronna dziewica, kiedy zostaje złożona w ofierze.- dodała trochę ciszej, jakby się nad czymś zastanawiała. -Pfff.. Ale szatan mnie jeszcze nie opętał i mam nadzieję, że w najbliższym czasie tego nie zrobi. Mam zamiar jeszcze pożyć, a nie składać się w ofierze.
-Też nie wiem czy mnie kręci, nigdy tego nie próbowałam i w najbliższych latach nie mam zamiaru. Ale myślę, że raczej nie. - powiedziała całkiem poważnie, ale cały czas się uśmiechała.
Noise - 2008-03-27, 14:51
:
- Mnie też to nie kręci. Ale widzisz jakich ciekawych rzeczy można się dowiedzieć czytając Biblię Szatana? - po tych słowach roześmiał się szczerze. - Dobra, a tak na serio, to uważam, że to wszystko jest lekko pomylone. Zresztą, jakie może być zdanie kogoś, kto w nic nie wierzy? - bardziej stwierdził, niż zapytał. Jeszcze raz rzucił okiem na trzymaną przez Vann kartkę - Jeśli nie masz nic przeciwko, to chętnie przeczytam ten artykuł po Tobie, ok?
Ofelia - 2008-03-27, 16:20
:
-Biblię Szatana? Czytałeś, czy tylko sobie żartujesz? Uważaj...Szatan czycha, kto wie kogo zechce opętać.- pokazała mu język. -Może trochę jest... Chociaż.. Jedni wierzą w Boga inni w Szatana... Jeśli wierzą w Boga, to automatycznie muszą wierzyć też w szatana nie? I na odwrót. Ci co wierzą w szatana, muszą wierzyć w Boga. Więc katolicy także wierzą w szatana, a szataniści w Boga. Hmmm... Rozumiesz mniej więcej o co mi chodzi?- skończyła swój chaotyczny wykład. -Pewnie, że nie mam nic przeciwko.
Noise - 2008-03-27, 21:35
:
- Jasne, jeszcze nadążam za Twoim potokiem słów. - zaśmiał się krótko, po czym kontynuował. - Biblię Szatana autorstwa La Vey'a jest równie łatwo dostać w sieci, co lizaka w spożywczaku. Poza tym czytanie jeszcze niczego nie oznacza, chociaż szczerze przyznam, że jest to raczej marnej jakości gniot, aniżeli Biblia Szatana. Moi znajomi, którzy bardziej w tym siedzą, wyśmiewają się z tych, którzy po przeczytaniu tej, nazwijmy to książki, uważają się za satanistów. Ale mnie to interesuje tyle, co śnieg na Alasce. - zakończył swój wywód wzruszeniem ramion i zamilkł. Widać nie miał już nic do dodania w tym temacie.
Ofelia - 2008-03-27, 21:51
:
-To dobrze.- wyszczerzyła się dość szeroko. -Pfff..- prychnęła -A ja już myślałam, że ta cała Biblia Szatana to coś takiego starszego i głębszego. Wiesz... szatański odpowiednik Biblii. Niczego nie oznacza. Ale ja Ci mówię, szatan czyha. Osoby, które się interesują magią, tarotem, samym szatanem są bardziej narażone na opętanie, niż osoby które mają to gdzieś. Chociaż zdarzały się przypadki opętania ludzi wierzących w Boga.....- zaczęła nawijać o opętaniach, o osobach opętanych, chociażby Anneliese Michel. Jej wykład został w poście pominięty, z powodu swojej długości. -Podsumowywując, każdy z nas może zostać opętany.
-A przechodząc do spraw lżejszych... Co u ciebie?- zapytała standardowo. Jakoś wcześniej nie miała okazji.
Noise - 2008-03-27, 21:56
:
- U mnie? - zapytał z uśmiechem parodiując zdziwienie. - Zastanawiam się jakie są Twoje plany na dzisiejszy wieczór. - uśmiechnął się ujmującą. Większości przedstawicielek płci pięknej od takiego uśmiechu miękną kolana. No i to spojrzenie tych niesamowicie niebieskich oczu... Mogłaby pomyśleć, że jest Szatanem, który próbuje ją opętać.
Ofelia - 2008-03-27, 22:02
:
-Moje plany mówisz... Najpierw idę na czarną mszę, a potem dewastować katolicki cmentarz- zaśmiała się, ale szybko udało jej się uspokoić. -A poważnie... to nic nie planowałam z tego co pamiętam.- stwierdziła po chwili zastanowienia i spojrzała w te jego niesamowicie niebieskie, piękne oczy.
Noise - 2008-03-27, 22:08
:
- Więc... - powiedział, przeciągając nieco końcówkę wyrazu patrząc jej głęboko w oczy - Może gdzieś wyjdziemy? - zapytał - Na kolację pod gwiazdami jest nieco za zimno, ale możemy wyjść do restauracji, albo gdzieś poszaleć. Ewentualnie możemy zrobić to i to. - uśmiechnął się szeroko.
Ofelia - 2008-03-27, 22:26
:
-Hmm... no czy ja wiem.- zastanawiała się przez chwilę -Jeśli ja nie mam nic przeciwko temu możemy iść. A chyba nie mam.- uśmiechnęła się szeroko. -Restauracja odpada. Restauracje są.... drętwe. Już lepiej gdzieś poszaleć. A co masz na myśli mówiąc to i to?[/i]
Noise - 2008-03-28, 09:13
:
- Najpierw moglibyśmy iść coś zjeść w jakieś fajne miejsce, a potem moglibyśmy poszaleć. - tutaj zrobił krótką pauzę i zamyślił się, lecz po chwili ciągnął dalej - Byłaś kiedyś na wyścigach ulicznych? - zapytał z błyskiem w oku.
Ofelia - 2008-03-28, 15:41
:
-Mhm... Czemu nie.- stwierdziła. Gdy zaczął mówić o wyścigach, zaczęła słuchać uważniej. -Nie, nigdy... Na takich zwykłych wiele razy. Ale na ulicznych nie. To musi być... ciekawe, fajne... w ogóle boskie.
Noise - 2008-03-28, 17:09
:
- Nie wiem na ile interesuje Cię palona guma, ryk silników, niebezpieczna prędkość i cała ta otoczka nielegalnych wyścigów. Jeśli chcesz, to z przyjemnością pokażę Ci czym zajmuję się wieczorami. - przerwał na chwilę, by pozdrowić kolegę z drużyny, po czym ciągnął dalej. - Pani preferuje godzinę siódmą wieczór, czy później? - patrzył na nią niemal cały czas, jak gdyby chciał wyryć sobie jej obraz w pamięci.
Ofelia - 2008-03-28, 17:25
:
-Jeszcze nie wiem, ale... z przyjemnością zobaczę czym zajmujesz się wieczorami.- uśmiechnęła się. Lubiła wyścigi, samochody, ale na wyścigach ulicznych nigdy nie była. A perspektywa, że mogłaby na żywo zobaczyć jak to wygląda bardzo jej się podobała. -Siódma pasuje.
Gabi. - 2008-03-28, 20:37
:
Przyjechała do szkoły swoim Fordem, wysiadła i wzięła swoją torbę.
Rozejrzała się i poprawiła swoją koszulkę, wolnym krokiem zmierzała do wejścia, gdy sie tam znalazła, odwróciła się i westchnęła po czym weszła. Idąc korytarzem szukała kogoś znajomego. Doszła do swojej szafki i otworzyła ją.
Noise - 2008-03-29, 12:44
:
- No to przyjadę po Ciebie o 19. - powiedział uśmiechając się szeroko. - I szczerze przyznam, to nie wiem gdzie pojedziemy. - roześmiał się krótko. - Na chwilę obecną waham się pomiędzy kinem a Beach Club'em.
Evan usiadł koło niej, gdyż jak widać miał dość ciągłego kucania. Obrócił się w jej stronę i popatrzył na nią.
KapitanOwsianka - 2008-03-29, 13:04
:
Przeniesienie akcji
Eithel - 2008-04-13, 22:19
:
Odgłosy kroków powoli cichły. Przerwa na lunch - wszyscy wyszli na dziedziniec, wybrani siedzą w Green Roomie. Niespokojne spojrzenie jeszcze raz omiotło korytarz. Nie było nikogo. Skierowała się w stronę szafki, doskonale wiedziała, która to..
Spojrzała jeszcze raz na kopertę zawierającą jej małe "dzieło sztuki". Upewniła się, że wszystko jest w porządku i poza odciskami palców nie zostawiła żadnych śladów.. Szybkim ruchem włożyła list w szczelinę. Z triumfalnym wyrazem na twarzy oddaliła się stamtąd, lekkim krokiem idąc korytarzem.
KapitanOwsianka - 2008-04-13, 22:24
:
Po drodze minęła Maxa rozmawiającego z jakąś nową dziewczyną, której Linds nie kojarzyła, więc najpewniej była nikim, albo dopiero zaczęła chodzić do szkoły. Cieszę się, że razem mamy te zajęcia... Parker mówił do Anny I jeszcze raz strasznie Cię przepraszam, że nie zadzwoniłem wczoraj, ale wiesz... Dziadek w szpitalu. Nie spałem pół nocy. i rzeczywiście wyglądał nie najlepiej.
Sygin - 2008-04-13, 23:28
:
- Maxiu stop! And look at me... - Anna zatrzymała się zwinnie przed nim, na słowo "stop" wyciągając rękę i sprężyście opierając ją na jego klacie przez co musiał się zatrzymać. - Krew nie woda. Rodzina jest najważniejsza. I dosyć mam twoich przeprosin - uśmiechnęła się lekko i poprawiła sprzępiasto-piórkowato wymodelowane włosy.
- A zresztą czy wyglądam jakbym się na ciebie złościła? Mam twój numer, ty masz mój, chodzimy do tej samej szkoły i nawet na kilka tych samych zajęć. Nie ma szansy, żebyśmy mieli się nie umówić w końcu na jakiś wypad w celu odnowienia znajomości.
Ponownie się uśmiechnęła ale tym razem zawadiacko.
- No chyba, że to tylko poza i szukasz wykrętów, żeby się mnie pozbyć... Not...a...chance, Maxiu - ostatnie słowa podkreślała lekkimi dźgnięciami palcem w klatkę piersiową Maxa. - Zamierzam cię i twoją pozycję wykorzystać w pełni. - dodała z humorem w oczach.
KapitanOwsianka - 2008-04-14, 10:51
:
Uśmiechnął się ciepło i puścił do niej oczko. We can start now... Co powiesz na wspólny lunch? Na stołówce dają całkiem niezłe obiady? Z resztą możemy skoczyć po jakiegoś fastfooda... powiedział obejmując ją ramieniem i ruszając w kierunku wyjścia z głównego budynku szkoły.
Sygin - 2008-04-14, 11:09
:
- Jaasne... możemy i teraz. I może być stołówka. W końcu muszę się przekonać czy nie trują tu ludzi. Jak jednak będzie niezjadliwie pozwolę się łaskawie zaprosić na hamburgery - Uśmiechnęła się po swojemu dając sie prowadzić, nie robiąc sobie nic z tego, że ją objął i nadal spokojnie niosąc książkę przytuloną do siebie.
KapitanOwsianka - 2008-04-14, 11:59
:
Wiesz Ty co? Myślę, że to początek wspaniałej przyjaźni... powiedział cytując jeden z ulubionych filmów i popchnął drzwi wyjściowe. No to opowiadaj, co tam w wielkim świecie?

Przeniesienie akcji
Caylith - 2008-04-15, 18:04
:
Dłuższą chwilę szła obok niego w milczeniu. Słysząc co powiedział odwróciła głowę i spojrzała na niego. W zielonych oczach kryło sie wyraźne zastanowienie, a potem złagodniały, niemal przybierając wyraz jaki gościł w nich kiedyś, przed tą idiotyczną kłótnią. Tylko na chwilę.Potem powróciły do zwykłego spojrzenia i Ricky odwróciła głowę. Dało się jednak odczuć, że część tego co ich dzieliło - znikło.
- I know, man - było wszystkim co powiedziała skręcając w okolice sali z angielskiego.
Noise - 2008-04-15, 19:19
:
Nie powiedział nic, nie zrobił nic... ale jego spojrzenie wyrażało wszystko. Starał się zachować spokój, silił się nawet na lekki uśmiech, lecz raz jeszcze wspomnienie tamtej chwili, gdy poniosły go emocje sprawiło, że jedyne co czuł to bezbrzeżny smutek i ból, którego nikt i nic do tej pory ukoić nie mogło. Milczący powlókł się do klasy chcąc tylko jakoś przeżyć dzisiejszy dzień.

*******************
Po zajęciach (lepsze to, niż post pod postem ^^)

Evan wyszedł z sali i niemal natychmiast skierował się w stronę swojej szafki. Myślami był gdzieś daleko i niemal bezwiednie wprowadził kod do szafki i ja otworzył. Zostawił w niej zbędne mu książki w roztargnieniu nie zauważając koperty, która wyfrunęła z szafki i upadła pod jego stopami. Zamknął szafkę i już się odwracał żeby odejść, gdy wiedziony instynktem spojrzał w dół. Schylił się po tajemniczą kopertę i obejrzał ją z obu stron. Zaciekawiony jej zawartością otworzył ją i wydobył z jej wnętrza kartkę papieru, którą rozłożył i zaczął czytać, co było na niej napisane.
KapitanOwsianka - 2008-04-16, 12:28
:
Było wkleić kolejny post :P miałbyś pewność, że go zauważę ;)

"W zasadzie nie powinnam do Ciebie pisać. Te słowa mogę naprawdę wiele zmienić, wiele zniszczyć, ale może też coś odbudować.. To, co ostatnio dzieje się z moimi emocjami po prostu mnie przerosło. Nie jestem w stanie sama sobie z tym poradzić, nie mogę dłużej tego w sobie tłumić. Potrzebuję kogoś, kto jest mi bliski, kto wszystko rozumie, kto wysłucha nawet najbardziej absurdalnych żali. Potrzebuję Ciebie, Evan.."

Już po kilku pierwszych linijkach stało się jasne, dlaczego Ricky tak go dzisiaj i ostatnio unikała.

Wiem, że mój związek z Maxem odsunął nas od siebie. Zniszczył to, co między nami było. Coś, co miało naprawdę solidne fundamenty z takim trudem budowane przez lata. Nie wiedziałam co tak naprawdę tracę. Jednocześnie nie byłam świadoma na co tak naprawdę się decyduję.. Nie umiałam docenić tego, co miałam na wyciągnięcie ręki. Niepotrzebnie zaplątałam się w związek z kimś, kto aż tak bardzo rani i krzywdzi.. kto nie potrafi dostrzec, tego co jest we mnie. Ty to potrafiłeś, teraz już to wiem.


Przed oczami Evana stanęła scena w centrum handlowym. Chwilę potem reakcja na to co mówiły Linds i Holly. Przecież Erica nigdy nie zwracała uwagi na głupie plotki. Chyba, że te akurat miały jakieś prawdziwe podłoże...

"Nie wiem, czy mogę jeszcze odzyskać to, co mogłoby być między nami. Z czego tak naiwnie zrezygnowałam. Nie wiem czy powinnam zadawać to pytanie.. Muszę jednak spróbować, nie mogę dłużej opierać się temu uczuciu.. Czy nadal chcesz być moim rycerzem, tak jak przysięgałeś mi wtedy na korytarzu?

Twoja,
Erica"

Jeszcze długo stał nieruchomo po przeczytaniu listu.
Noise - 2008-04-16, 13:38
:
Evan długo stał i gryzł się z myślami. Po chwili potrząsnął delikatnie głową, jak gdyby chciał z niej coś strząsnąć. Schował list z powrotem do koperty i wrzucił ją do torby, po czym ruszył w stronę wyjścia ze szkoły.
- Somethin' is not right... - mruknął pod nosem i odgonił od siebie natrętne myśli. Ruszył prosto do swego samochodu.

:arrow: Dziedziniec
Eithel - 2008-04-22, 19:07
:
Dobrze wiedziały, że niedawno dzwonek obwieścił rozpoczęcie lekcji, ale nie było żadnych racjonalnych powodów by się spieszyć. Lindsay szła spokojnie, kręcąc swoim seksownym tyłkiem i zupełnie nie zważając na maluczkich przemykających się korytarzem. Wypatrywała tego "świetnego towaru", ale jak na razie zupełnie bezskutecznie.
- Czy ja wiem... ojciec to ojciec. - mrugnęła do niej porozumiewawczo - Nie mam i bardzo mnie to martwi. Zupełnie nie mam pomysłu co kupić ludziom, którzy mają wszystko. - skrzywiła się lekko - I co gorsza jeszcze nic nie mam dla Nathana, chyba, że wybierze dla siebie prezent... innej natury. - nieco wulgarnie oblizała wargi.
Lothrien - 2008-04-22, 19:38
:
Dziewczyny tradycyjnie zignorowały pomruki uwielbienia, które rozchodziły się za nimi na korytarzu. A raczej udały, że ignorują napawając się nimi. Nie miało znaczenia, że ludzie dostrzegają tylko opakowanie, przecież to to tak naprawdę się liczyło. Holly puściła oczko przystojniakowi stojącemu pod szafką, w skrytości ducha miała nadzieję, że ten upuści z wrażenia wszystkie książki, bo to, że zmiękną mu kolana było pewne. -Czyli wypad do Centrum nas czeka. Mogłybyśmy zaliczyć kosmetyczkę po drodze, muszę sobie poprawić humor...
Eithel - 2008-04-22, 19:46
:
Lindsay już dawno opanowała tajemną sztukę zatrzymywania mężczyzn jednym, powłóczystym spojrzeniem, swego czasu tak lansowaną przez szkoły dla gejsz. Właśnie wypróbowała je na jednym z członków drużyny waterpolo. Czasy się zmieniają, współczesna kobieta musi mieć coś z gejszy. Chyba, że jest totalną...
- Pokraka... - konspiracyjnie szepnęła do Holly - jednak zadbała aby było to też słyszalne dla samej zainteresowanej - niewinnie wyglądającego dziewczęcia w dość skromnym i tanim ubraniu.
Uśmiechnęła się wdzięcznie, absolutnie nie mając nic przeciwko wizycie u kosmetyczki. To kalifornijskie powietrze fatalnie działało na jej delikatną cerę... - Ok, no problem. After school? Coś się stało szczególnego?
Lothrien - 2008-04-22, 20:15
:
-Daj spokój!- odparła Holl pełnym traumy głosem. -Mam wrażenie, że faceci nie chcą się już ze mną przyjaźnić bez seksu!- westchnęła teatralnie. -What is wrong with this people?!- jej głos przybrał barwę oburzenia. -Ostatnio ten...- szukała w pamięci właściwego imienia, a że łatwiej niż do twarzy przypisywała je do zupełnie innych części ciała zajęło to dłuższą chwilę. -...Mike. Wiesz który? Ten z trzeciego roku, co chodzi z tą przeraźliwie chudą Margaret... Ja mu mówię, że może nasza znajomość rozwija się zbyt szybko, że jego laska może mieć zastrzeżenia i w ogóle... A on się na to pyta czy wolę z palcami czy bez. Wyobrażasz sobie?- odrzuciła zmysłowo włosy na plecy. -Oczywiście, ze z!
KapitanOwsianka - 2008-04-22, 20:21
:
Przeniesienie akcji.
Sygin - 2008-05-01, 00:46
:
Otworzyła z hukiem swoją szafkę i wrzuciła do niej stos książek, a wyjęła butelkę ze Spritem, którego na nieszczęście było mało. Potrząsnęła butelką z niezwykle smutną miną i wgapiła sie w końcówkę picia, jakby samym spojrzeniem chciała je przekonać by się pomnożyło. Sztuczka jednak nie wyszła - nadal było go na dnie. Wzruszyła więc filozoficznie ramionami, oparła się nonszalancko o szafkę obok i pociągnęła solidnego łyka, przymykając oczęta na moment.
Derriuz - 2008-05-01, 01:59
:
- Catch! - usłyszała nagle kawałek przed sobą ale dość głośno, by zmusić ją choćby do otworzenia oczu. W tym samym momencie w jej stronę poleciała półlitrowa butelka pepsi. Nieotwierana jeszcze. A ten, kto ową colą w nią rzucił (choć on by rzekł, że jej rzucił, jej) miał niebieskie oczy, czarne włosy, skórzaną kurtkę, a wołali na niego Chillman. Szczerzył się głupkowato do dziewczyny, gdy złapała (lub nie...) colę wypalił.
- Straż Pragnienia. Zamiast oblewać ogień wielką sikawą gasimy pragnienie - rzekł, podkreślając oczywiście słowa "wielka sikawa". Po chwili sam zaczął zastanawiać się skąd ten zupełnie dziwny tekst i zupełnie nie w jego stylu znalazł się w jego ustach. Ale po chwili... Tak, tak, zgadliście, olał to.
Sygin - 2008-05-01, 11:05
:
"Catch" jeszcze nie zdążyło przebrzmieć gdy oczy Anny otworzyły się i bezbłędnie skierowały w stronę źródła głosu. Jednocześnie zadziałał refleks siatkarki i dziewczyna wyciągnęła niemal odruchowo przed siebie wolną rękę (drugą nadal trzymała prawie pustą butelkę po Spricie przy ustach). Palce zacisnęły się mocnym chwytem na plastiku pełnym coli lecącym w stronę jej twarzy a potem ręka powoli opuściła się. Dało się zauważyć przy tym ruchu lekkie napięcie mięśni przedramienia. Anna nie spieszyła się. Dokończyła Sprite i akurat jak Chillman podszedł odstawiała pusty plastik na szafkę.
- Chillman to the rescue, huh? - uśmiechnęła sie do niego - thankyouthankyouthankyou thankyou you're far too kind - dodała odkręcając nakrętkę i biorąc potężnego łyka. A potem drugiego. W końcu odessała się od butli.
- So - powiedziała zlizawszy najpierw parę kropel coli z górnej wargi końcem języka - rozumiem, że ratujesz mnie przed śmiercią z pragnienia w ramach podziękowania za podpowiadanie na angielskim? - oczy zabłysły jej wesoło gdy poruszyła butelką nadal nie zakręconą do góry jakby robiąc toast.
Derriuz - 2008-05-01, 12:03
:
- Znaj moją bezgraniczną wdzięczność - uśmiechnął się kącikiem ust.
- Jakoś dziś średnio mi szczęście dopisywało, chyba, że Ty i Twoje podpowiedzi to część jego. W takim razie musiałbym przyznać, że to całkiem fartowny dzień - uśmiechnął się ponownie, tym razem nieco szerzej, pochylając lekko przy tym głowę. Stał w całkiem wyluzowanej pozycji i już od dłuższej chwili miał ręce w kieszeniach.
- Tak, czy inaczej, warto potrzymać Cię jeszcze przy życiu, kto wie jakich przedmiotów jeszcze nie będę umiał, a nagle pojawisz się Ty ze swoimi bajecznymi podpowiedziami? Tak, pozostawienie Cię przy życiu z pewnością będzie opłacalne - przyznał, kiwają głową z uznaniem dla swych słów.
Sygin - 2008-05-01, 12:37
:
- Aaaah... tak myślałam. Nic nie ma za darmo - uśmiechnęła się szeroko zakręcając butelkę i oddając mu ją. - I nie podniecaj się tak tym podpowiadaniem. Z humanistycznych jestem dobra. But please don't make me help you with maths or any kind of this shit. Nie jestem w stanie pojąć przedmiotów ścisłych. Chyba jestem na to zbyt inteligentna - mrugnęła do niego żartobliwie i zmieniła temat - Tymczasowo nie uschnę z pragnienia ale dla odmiany jestem głodna. - powiedziała spokojnym tonem odwracając sie w kierunku szafki i zamykając ją... nieco na siłę bo książki zawadzały. - Dlatego zamierzam się udać teraz do Greenroomu z nadzieją, że dostanę tam cheesburgera i podwójne frytki. Myślisz, że to możliwe? - zapytała poprawiając torbę na ramieniu i patrząc na niego z wesołym błyskiem w oku.
Derriuz - 2008-05-02, 13:50
:
- No problem, no maths. W razie czego może ktoś inny się znajdzie, kto w temacie - uśmiechnął się do niej ciepło słysząc jej żart ad. inteligencji.
- I'm not sure. But give it a try. Mają tam tyle różnych rzeczy, że raczej będzie co chcesz - odparł, gładząc się po podbródku w zastanowieniu, jednak zaraz machnął ręką.
- Well, anyways, grasz więc w siatkówkę? Z Ricky, ta? - uniósł lekko brwi wyraźnie zaintrygowany.
Sygin - 2008-05-02, 14:16
:
- Bosko - mruknęła z ukontentowaniem - bo mój żołądek wyrywa się do tej wizji. Are u comin'? - zapytała bez podtekstów całkiem zwyczajnym tonem ruszając powoli korytarzem i zgarniając po drodze pustą butelkę po Spricie z szafek.
Którą po chwili wrzuciła lekkim ruchem do kosza... z drugiej strony korytarza. Trafiła bezbłędnie. Wygląda na to, że nie tylko w siatce byłaby dobra. Gdyby ktoś łaskawie pomyślał i stworzył żeńską drużynę kosza. Anna kiwnęła głową z zadowoleniem.
- Siatka plażowa. Zgadza się. - kiwnęła głową raz jeszcze tym razem w odpowiedzi na pytanie Dave'a - Tyle, że jak jest na tyle ciepło by w nią grać. Właśnie robi sie jak trzeba więc myślę, że znowu zaczniemy dość niedługo. No i częściej. Do tej pory grałyśmy w jednym teamie... - zastanowiła się krótko - 3 razy. Za każdym razem jak byłam w odwiedzinach u ciotki i na plaży. Ostatnio jakieś 3 miesiące temu. And I tell you... we rock, man. Jesteśmy zabójczym duetem. Ja serwuje daleko i długo, ona ścina przy siatce tak, że łamią się w pół próbując nas zatrzymać. And they fail! - na twarzy dziewczyny rozlał się przekorny uśmiech samozadowlenia. - Przy odrobinie szczęścia, kolego, zobaczysz, jak ścieramy w proch dziewczyny z drugiej strony siatki. Widok godny zapamiętania...
- God.. I want to play again! - jęknęła tęsknie a potem rzuciła okiem na średniowysokiego kolegę - A ty grasz w coś? Siatka? Kosz? Waterpolo? Nie jesteś może za wysoki ale masz warunki... - strzeliła po nim oczami z góry na dół uśmiechając się tajemniczo.
Derriuz - 2008-05-02, 18:38
:
- Sure I'm comin' - rzucił cicho pod nosem i polazł za Anną, jak się spodziewała.
- Ładny rzut - skomentował jej popis z pustą butelką, ale...
- No ładnie, ładnie, mam nadzieję, że będę mógł zobaczyć wasz zabójczy duet w akcji - ...zmienił prędko temat na nieco inny - Może coś się zorganizuje w najbliższej przyszłości, jeszcze się zobaczy.
- Me? Nonono, ja raczej unikam sportów, jestem na to zbyt leniwy. Nic ponad konieczność. Poza tym palenie jakoś nie idzie w parze z wszelkimi sportami. A co konkretnego masz na myśli przez "warunki"? - uniósł wysoko brwi z uśmieszkiem na twarzy, który wyraźnie sugerował, że chłopak coś miał na myśli.
- Chociaż, szczerze powiedziawszy myślałem nad tym, żeby za jakiś sport się wziąć, ale jakoś nie wcieliłem tych planów w życie. Sam nie wiem w co mógłbym grać. Ping-pong? - zażartował i podkreślił to kolejnym uśmieszkiem i lekkim prychnięciem.

Do diabła z powyższym, proszę ;)
Sygin - 2008-05-02, 19:05
:
Zamyśliła się odsuwając blond kosmyk z lewego oka.
- Warunki? Wytłumaczę tak. Cobe Bryant. U know who he is, right? Więc niski wśród tych wszystkich dryblasów i szybki. I zwinny. A teraz popatrz na mnie - zatrzymała się i z kpiącym uśmiechem dygnęła stuknąwszy szybko lewą nogą za prawą - 165 cm wzrostu, mała i niepozorna i nikt nie docenia właśnie dlatego. Ale Chillman... you are all wrong... - ponownie zaczęła iść spokojnym krokiem - ja się wciskam tam gdzie się mnie nie spodziewają, podbieram i odbieram piłki tam gdzie inni nie dają rady. I jestem szybka. Bryant to samo. Ty mógłbyś z równym powodzeniem być taki sam. Chociaż jesteś wyższy ode mnie ale z kolei nie postury Maxa. Może warto by się nad tym zastanowić, co? - spojrzał na niego przyjaźnie - Jaki sport cię pociąga poza dźwiganiem ciężarów? - z rozbawieniem wykonała gest podnoszenia kufla z piwem do ust.
Derriuz - 2008-05-02, 21:16
:
- W takim razie może i warto próbować, o ile się zbytnio nie zbłaźnię przy tych próbach. No cóż, los bywa łaskawy. Czasem... CZASEM - uśmiechnął się szeroko.
- A jeśli chodzi o inny sport... - jego uśmiech zmienił się w lekko kpiący. Chłopak przystawił palec wskazujący i kciuk do ust, po czym pociągnął lekko powietrze. Potrzymał je chwilę i wypuścił.
- Sztafeta - w tym momencie wyszczerzył się, udając zbakanego. Zaraz jednak przywrócił powagę na twarz.
- A tak poważnie... Kosz... Ciekawy sport, ale mimo wszystko wątpię, bo wzrost. Ewentualnie piłka nożna? Sam nie wiem, sam nie wiem, musiałbym się zastanowić nad tym. A z takich sportów mniej zespołowych - zawsze chciałem spróbować sztuk walki. Wiesz, jakbym położył na łopatki takiego olbrzyma, to by było coś... Ale na to się strasznie długo pracuje, niestety i raczej to mnie zniechęca, nie miałbym cierpliwości - podrapał się po karku w zamyśleniu.
Sygin - 2008-05-02, 21:59
:
Zaczęła się śmiać.
- Czekaj, czekaj... był jeszcze trzeci sport z "tych"... to był taki triatlon - pogładziła się po brodzie specjalne naśladując gest Dave'a i udając zamyślenie, co jej średnio wyszło bo nie mogła opanować podśmiewania się - wiem... "pompki". Albo "jazda konna"? - wyszczerzyła się szeroko z diabelskim błyskiem w oku świadczącym o tym, że z pewnością nie miała na myśli zwykłych pompek ani zwykłego ujeżdżania wierzchowca. Przestała sie po chwili tak diabelsko szczerzyć i pomyślała chwilę.
- A próbowałeś tej piłki nożnej chociaż? Albo jakiegoś sportu walki? Jak możesz wiedzieć czy ci się coś spodoba póki tego nie spróbujesz, hmm? Max tried... and look at him. Main shooter in the basket team... Kto wie co z ciebie by wyszło. Najlepszy piłkarz?
Derriuz - 2008-05-03, 20:11
:
Dołączył się do jej śmiechu.
- Tak, tak, to były pompki - zaśmiał się na samą myśl - Chociaż niektórzy od pompek wolą brzuszki. Jak na przykład taki Marilyn Manson, co to wyciął sobie ponoć żebro właśnie po to, by bezbłędnie wykonywać brzuszki - w tym momencie nie zdzierżył i wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem. Chwilę to trwało, nim się uspokoił, jednak w końcu pokręcił głową, przetarł dłonią mięśnie twarzy, które go rozbolały, po czym.
- Uch, tak, więc... Jedyne co pamiętam to parę podwórkowych wypadów i lata, gdy byłem nieco młodszy, nic więcej... Więc równie dobrze można powiedzieć, że nie próbowałem w ogóle piłki. W zasadzie to żadnej. To samo raczej się tyczy innych sportów, choć zdarzało mi się ćwiczyć na własną rękę w domowym zaciszu. A co do najlepszego piłkarza... - pokręcił lekko głową, prychając z rozbawienia - Wątpię, naprawdę.
Sygin - 2008-05-03, 22:41
:
Słysząc jego śmiech aż się zatrzymała ze zdumienia - akurat przy wejściu do Green Roomu. Nie miała pojęcia, że ten facet tak sie daje porywać radości. Uśmiech się nieco poszerzył a oczy zabłysły wesołością.
- Well well well... Chillman you surprise me yet again - powiedziała ciepłym głosem - i jest to naprawdę bardzo przyjemne zaskoczenie. Wygląda, że pod tym całym luzactwem i olewactwem tkwi wesoły facet... i właśnie się przebudził z drzemki. Trzeba by podjąć działania by już nie zasnął, hmm? - dodała i poprawiła torbę na ramieniu energicznie - Come on... tymczasem zajmiemy się jedną z trzech czynności triatlonowych - ruszyła do Green Roomu rzuciwszy mu przez ramię wesołe spojrzenie.
Caylith - 2008-05-05, 16:46
:
Ricky wrzuciła książki do szafki i odetchnęła z ulgą zatrzaskując ją. Już po zajęciach. Tyle że.. nie bardzo miała co ze sobą zrobić. W końcu ruszyła od szafki korytarzem w stronę wyjścia niespiesznym krokiem grzebiąc po torbie za i-phonem.
Sygin - 2008-05-05, 17:26
:
Anna znudzonym, całkiem chillmanowskim krokiem wyszła z zajęć. Po oglądaniu wnętrzności much, ślimaków, krewetek i innych paskudztw stwierdziła, że chyba nigdy w życiu już się nie tknie żabich udek. Albo owoców morza. Potrzebowała pilnie czegoś co odwróci jej uwagę od martwych zaćmionych ślepek tych stworzeń. Rozejrzała się, odruchowo szukając Chillmana w okolicy. Ale zamiast ciemnej głowy Chillmana dostrzegła ciemną głowę Erici, która właśnie szła korytarzem. Wystarczy. Może ona powie coś ciekawego i odwracającego uwagę.
- Erica.. wait! - zawołała i podbiegła do niej - nie masz pojęcia co to za ulga widzieć kogoś, kto nie ma ślimaczych oczek... i czyjego żołądka nie oglądałam z bliska. - westchnęła głęboko, a widząc nierozumiejące spojrzenie Ricky, machnęła ręką. - Budowa bezkręgowców, biologia... help me I gettin' mad... - jęknęła przewracając oczami.
Caylith - 2008-05-05, 19:13
:
Zatrzymała się słysząc wołanie a potem z ogłupiałą miną posłuchała monologu Anny o jakiś ślimaczych oczkach.
- Chill, lady... - mruknęła i aż się uśmiechnęła na brzmienie tego określenia po czym szybko wróciła do tematu - co? Jakie oczy i żołądki...? Po kolej, babe. Przed chwilą miałam chemię i też ciężko mi się myśli. Najlepiej to chodź na zewnątrz, bo faktycznie oszalejesz a ja razem z tobą, co nikomu nie wyjdzie na zdrowie - pociągnęła blondynkę na dziedziniec.
- By the way... - zapytała po drodze rozglądając się dookoła Anny i nawet zaglądając przez jej ramię jakby ktoś się ukrywał za jej plecami - czegoś mi brakuje w twoim towarzystwie. Gdzie zgubiłaś Dave'a? - uśmiechnęła się szelmowsko.
Sygin - 2008-06-08, 19:35
:
Generalnie miała dość. W ciągu paru dłuższych chwil zdążyła zajrzeć do kilku potencjalnych miejsc jak m.in. damska toaleta i sala w której Ricky miała mieć teraz zajęcia. Nawet pognało ją na siłownię i halę sportową - na wypadek gdyby czarnulka bawiła się w podglądacza i skrycie obserwowała tam Maxa. Jednakże nie było tam nikogo takiego. Na dziedzińcu za to zauważyła przelotnie Evana Ballmera, którego twarz miała kolor dojrzałej śliwki i jego dziewczynę. Byli jednak za daleko by specjalnie iść w tamtą stronę i zadawać pytania. Ostatecznie ruszyła korytarzem grzebiąc po i-podzie za ulubionymi kawałkami, których fragmenty dawało się cicho słyszeć ze słuchawek dyndających na szyi. Jej wzrok prześlizgiwał się po twarzach mijających ją ludzi szukając gotyckiej urody Erici oraz odruchowo po ulotkach jakie wisiały na tablicach i ścianach. Zatrzymała się z zaciekawieniem przy jednej na moment czytając treść, ale ciągle mając na oku ludzi na korytarzu.
KapitanOwsianka - 2008-06-08, 19:58
:
Nagle ulotka zniknęła jej z przed oczu, a w powietrzu rozległ się dźwięk odrywanego papieru. Zanim się zorientowała, kto zabrał jej z przed nosa niedoczytaną ulotkę chłopak już ją minął i ruszył w kierunku wyjścia ze szkoły uważnie ją czytając. Co zabawne nie szedł tylko jechał na deskorolce po korytarzu od czasu do czasu obserwując drogę przed sobą i odbijając się nogą.
Sygin - 2008-06-08, 20:06
:
Zmarszczyła brwi bo to co tam było interesowało ją bardzo. A podobnych ulotek nie widziała w okolicy. Postanowiła nie odpuścić.
- Son of a... - zamruczała i puściła nogi w ruch lawirując zwinnie między ludźmi. W końcu udało jej się dogonić gościa na tyle że zrównała się z nim. Szybkim ruchem wyciągnęła rękę i znienacka wyrwała mu ulotkę.
- I didn't finish. Thank you - powiedziała spokojnym, dobitnym tonem - Skończę to oddam. - przelotnie strzeliła oczami po kolesiu po czym oparła się o ścianę i z coraz większym zadowoleniem na twarzy kontynuowała czytanie o warsztatach street dance'u. Co prawda sporo już umiała, ale kto wie, czego mogą ją jeszcze nauczyć. Szczególnie jeśli ktoś o kim słyszała warsztaty ma prowadzić.
KapitanOwsianka - 2008-06-08, 22:52
:
Przystojniakiem na deskorolce był Chase. Ubrany w dżinsy, ze zrzuconymi z ramion szelkami, koszulę, z podwiniętymi rękawami i rozpiętą kamizelkę. Do tego arafatka na szyi i przekrzywiony zawadyjacko kapelusik. Uśmiechnął się pod nosem i zmierzył Annę wzrokiem Wybierasz się na warsztaty street dance'u? roześmiał się Muszę to zobaczyć. powiedział kpiącym tonem, po czym odbił się nogą i podjechał do drzwi, które otworzył pchnięciem.
Sygin - 2008-06-08, 22:58
:
Prychnęła cicho w ogóle nie zrażona hasłem.
- Z pewnością, buddy... musisz. Może czegoś się ode mnie nauczysz w kwestii tańca. Can't miss it... - powiedziała składając ulotkę i patrząc na niego z krzywym uśmieszkiem wyrażającym lekką kpinę. Jeśli założył z góry, że się pośmieje z dziewczęcia, które nie umie tańczyć to się srogo zawiedzie.
KapitanOwsianka - 2008-06-09, 10:44
:
Nie zrozum mnie źle... Chase zatrzymał się w samym progu i obrócił do niej Jesteś śliczna i urocza, ale nie oszukujmy się. Nie wyglądasz na taką, która umiałaby cokolwiek. To nie Twój świat, bananku. wzruszył ramionami po czym ponownie się odbił, wskoczył wraz z deską na murek i zjechał po nim znikając gdzieś w tłumie.
Sygin - 2008-06-09, 10:48
:
Zgromiła spojrzeniem znikającą sylwetkę. Nieważne, że już pojechał.
- Oh I'll show you who's the world is. Bananek! - warknęła z lekka a potem raz jeszcze rozwinęła ulotkę i zerknęła na godzinę i miejsce, odwracając sie od wyjścia i powoli dążąc korytarzem w przeciwnym kierunku. W końcu ulotka powędrowała do torby a Anna skupiła się na głównym celu dzisiejszego ganiania po szkole. I na swoje szczęście zauważyła przy szafkach wysoką ciemną sylwetkę Erici. Podeszła do niej i oparła się o sąsiednią szafkę ramieniem.
- Ricky możesz mi poświęcić kilka minut? Chciałabym pogadać. - odezwała się przyjaznym tonem.
Caylith - 2008-06-09, 11:50
:
Wyjrzała zza szafki i popatrzyła na Annę.
- Mam mnóstwo czasu. Kilka chwil temu zdecydowałam zniknąć stąd na dzisiaj. Więc jak chcesz to możemy pogadać. - dodała wracając spojrzeniem na swoją szafkę i pakując do niej książki. Zamknęła ją z cichym stuknięciem.
- The question is what do you want to talk about? - przekręciła zamek szyfrowy i skupiła całą uwagę na Annie. - And where?
Sygin - 2008-06-09, 12:47
:
- Chodź. Wiem, że ci jest źle. Ale czasem jak to z siebie wyrzucasz to jest nieco lepiej. Trust me... - uśmiechnęła się ciepło i szczerze do dziewczyny w taki sposób, że Erica nie mogła zrobić nic innego tylko jej zaufać (używam zalety Przyjaciel :P ).
I pociągnęła ją na zewnątrz budynku na jedną z dalszych ławek za żywopłotem, na której nikt sie nie lansował zazwyczaj - za daleko centrum szkoły. Ale dla Anny była idealnym miejscem. Przynajmniej do czasu aż Chillman nie da jej znać, gdzie tą parkę ściągnąć.
Sygin - 2008-06-09, 19:55
:
Odebrała sms'a.
- Just great - westchnęła ciężko, odczytując treść. Wszystko na marne. I jeśli ci dwoje czegoś sami nie zrobią to ona będzie zmuszona obserwować jak się rozpadają. A nie chciała tego widzieć. I nic nie mogła zrobić.
Wrzuciła komórkę do torby i wróciła na korytarz zmierzając do szafki by wziąć parę książek. W obliczu problemów z jakimi przed chwilą miała do czynienia fizyka przedstawiała się mniej strasznie.
Nevi - 2008-08-11, 19:46
:
Srebrny Aston Martin podjechał lewą stroną parkingu na swoje miejsce parkingowe i zorientował się co robi, przeklął Anglię zaczynając od Ryszarda Lwie Serce, na królowej Elżbiecie II kończąc, potem zaparkował i wysiadł z samochodu. Jego ręce, jakby bezwiednie, powędrowały do kieszeni jasnej, lekkiej marynarki i wyciągnęły z niej paczkę Diarumów. Niebieski dym zakręcił się i zwinął w sobie, gdy Marc odpalił papierosa i spojrzał na swoją szkołę.
Nie wiedział ile tam stał, ale jego ręce wiedziały kiedy rozpalić kolejne papierosy.
Nevi - 2008-08-12, 18:43
:
Marc po raz ostatni spojrzał na szkołę, odwracając się, pstryknął palcami i tlący się jeszcze papieros wylądował na szkolnym trawniku. Nagle zachichotał nie wiedzieć z jakiego powodu, jego twarz rozjaśnił niosący niepokojąco wiele energii, uśmiech, który nie rozszerzył się na niemiłe oczy.
Silniki Astona ponownie zagrały, przerywając senną okolicę, srebrny bolid znikał za rogiem.
Caylith - 2008-08-12, 21:16
:
Opuściwszy salę ruszyła korytarzem w stronę swojej szafki dosyć niespiesznie, tak więc ludzie pędzący w obu kierunkach swobodnie ja wymijali. Na twarzy miała wyraz spokojnego zamyślenia i jak zwykle lekki uśmiech w oczach - widać zastanawiała się nad czymś mało ważnym albo nie nad problemem. Dotarłszy do szafki, otworzyła ją ostrożnie (by przypadkiem nic z niej nie wyleciało) i zaczęła w niej grzebać.
Nevi - 2008-08-12, 23:37
:
Zupełnie inaczej zmierzał do swej szafki Marc O'Neil. Mijał zręcznie ludzi, idąc szybko w stronę swojej szafki. Na ramieniu miał zawieszoną torbę, na nogach klapki, jednak dotarł do niej szybko, nie rozglądając się zbytnio, jakby interesował go tylko szafka. Ustawił kod, otworzył ją szybko, wpakował książki, które nie będą mu potrzebne w najbliższych dniach, a resztę zostawił w torbie. Zamknął szafkę, potem rozejrzał się po korytarzu, jakby chcąc ocenić czy warto się tu jeszcze zatrzymywać.
Sygin - 2008-08-13, 00:52
:
Anna mocowała się z zamkiem. Nie dość, że to cholerstwo nie chciało dać sie zamknąć, to jeszcze ile razy drzwiczki się otwierały coś wylatywało z szafki pod jej nogi. Schyliwszy się po raz 10 chyba po książkę odgarnęła niecierpliwym ruchem grzywkę z oczu i miotnęła przyciszonym głosem wiązankę na szafkę i jej twórców na 3 pokolenia do przodu. Po czym spojrzała morderczo na drzwiczki i spróbowała sposobu: otworzyła szafkę szybkim ruchem, wrzuciła książkę i zanim ta zdążyła wylecieć z powrotem (albo coś innego) naparła na drzwiczki ramieniem.
- Zamknij sie ty... - zawarczała majstrując przy zamku i jednocześnie usiłując przycisnąć drobnym ramieniem drzwiczki.
KapitanOwsianka - 2008-08-13, 12:28
:
Za to Max miał w szafce dokładny porządek. Książki, może nie poukładane kategoriami, ale za to tak by nie zajmowały za wiele miejsca, którego potrzebował na żel do włosów i jakąś kurtkę, tak na wszelki wypadek. Otworzył torbę i zaczął wyciągać z niej różne rzeczy, by schować je w szafce. Przyuważył O'Neila i posłał mu ruch głowy świadczący o powitaniu.
Caylith - 2008-08-13, 13:31
:
- Hej Anna... need help? - zapytała Ricky od swojej szafki. Nie sąsiadowały ze sobą bezpośrednio ale nazwisko Staunton od Stern było niedaleko - a szafki szły nazwiskami. Zamknęła swoją szafkę z ostrożnością i delikatnie. Niestety po chwili coś w niej łupnęło i spadło w środku. Ricky skrzywiła się nieco - najpewniej to był podręcznik do literatury, który wrzuciła byle jak. Machnęła jednak ręką i ruszyła do szafki Anny, której właścicielka nadal się do niej tuliła.
- Spróbuj teraz. - mruknęła i znienacka zdzieliła pięścią w górną część. Coś zaskoczyło i zgrzytnęło w zamku. - Lepiej? - zapytała ciekawie.
Sygin - 2008-08-13, 15:22
:
W chwili rąbnięcia pięścią w szafkę w wykonaniu Erici Anna docisnęła mocniej drzwiczki ramieniem i przekręciła zamek. Potem powolutku się odsunęła i popatrzyła ostrożnie na szafkę. Nic sie nie otwierało. Wesoły uśmiech pojawił sie na twarzy.
- Yeah. Thanks. Teraz najwyżej jej nie otworzę - dodała z humorem do Ricky - ale jakoś mnie to specjalnie nie martwi. Będę zaglądać Chillmanowi przez ramię do jego książki i tyle.
Energicznie i buńczucznie odrzuciła włosy do tyłu i popatrzyła na wyższą dziewczynę.
- So? What are you planning now? - zapytała łapiąc ją pod rękę i ciągnąc od niebezpiecznej szafki. Spojrzenie jakie na nią rzuciła przez ramię świadczyło o tym, że nadal jej nie ufa.
Nevi - 2008-08-13, 17:16
:
Marc uśmiechnął się przeraźliwie słodko na jego widok i pomachał mu ręką, potem odwrócił się do swojej szafki i zrobił to samo. Zarzucił sobie na ramię torbę i skierował swoje kroki do Green Room.
Caylith - 2008-08-13, 17:29
:
- Co planuję? Dokładnie wielkie konkretne nic nie mam w planach. Za 10 minut planuje umrzeć z nudów na fizyce - skrzywiła się - ale żeby zrobić to z honorem i po długiej walce potrzebuję swego capuccino. Więc jak chcesz to możesz sie ze mną zabrać by je zakupić. - powiedziała z lekkim uśmiechem i pociągnęła blondynkę w stronę Green'a
KapitanOwsianka - 2008-08-13, 20:40
:
Max zerknął na zegarek, a potem wrzucił torbę z książkami do szafki i zamknął ją. Po czym rozglądając się uważnie, tak by na nikogo nie trafić ruszył w stronę wyjścia ze szkoły. Chwilę potem wsiadł do Range Rovera i odjechał.

Przeniesienie akcji.
Nevi - 2008-08-15, 12:45
:
Marc wyszedł ze swoich ostatnich zajęć, w myślach analizując resztę dnia. Za godzinę lekcje włoskiego, potem francuskiego, siłownia, między językami odwali szkolne minimum, a potem się zabawi. Tylko jak?
Szafka otworzyła się i przyjęła z bezmyślną wdzięcznością książki, co zaowocowało zupełnie pustą torbą, która też powędrowała na stos podręczników. I tak miał drugi zestaw w domu, więc nie było problemu. Zatrzasnął szafkę i skierował się do wyjścia.
Caylith - 2008-08-15, 13:40
:
Erica ziewając straszliwie wyszła z zajęć dziękując wszelkim wyższym siłom, że te tortury się na dziś już skończyły. Ruszając korytarzem zaczęła grzebać w torbie szukając jednej z książek, najpierw spokojnie potem z coraz większą niecierpliwością. Książki nie było.
- What a hell... - jęknęła i cofnąwszy się z powrotem do sali zajrzała na swój pulpit czy przypadkiem nie zostawiła jej tam. Tam też książki nie było. - Great... obleję jutro test z biologii bo zgubiłam... wait a second... - zagadała do siebie wracając na korytarz. No jasne, że książki nie miała skoro książka była w torbie u Parkera. Albo w szafce u Parkera. Podążyła więc nieco na lewo od okolicy gdzie była jej własna szafka i niecierpliwie zaczęła czekać. Ale jej facet jakoś się nie pojawiał na horyzoncie a Erice kończył się czas. W końcu machnęła ręką i pogrzebała w pamięci za kodem. Ostatecznie przekręciła zamek szyfrowy w jego szafce, otworzyła drzwiczki i zajrzała do niej za swoją książką.
KapitanOwsianka - 2008-08-16, 12:20
:
Nie zdążyła zajrzeć, bo ze środka wypadła po prostu torba Maxa rozsypując przy okazji wszystko co w niej było. Widać Parker dokądś się spieszył, bo musiał torbę wrzucić byle jak do szafki, no i kiedy to zrobił, skoro niedawno szedł na zajęcia.
Zanim jednak schyliła się by pozbierać jego rzeczy usłyszała znajomy głos Rachel. Hey girl... dziewczyna uśmiechnęła się wyzywająco Tylko mnie nie bij, jak widzisz wcale nie chodzę z Parkerem. Co tam? Brak zaufania i przepatrzenie w rzeczach chłopaka? Chętnie pomogę...
Nevi - 2008-08-16, 12:47
:
Marc, zatrzymał się przy dwójce dziewczyn, słysząc nazwisko Maxa. Jego twarz cały czas skierowana była w stronę wyjścia, jakby sie wahał czy powiedzieć coś, a potem wyjść, czy raczej wyjść, a zachować swoje myśli dla siebie. Wreszcie odwrócił się w stronę dziewczyn.
Myślę, że bicie nie wchodzi w grę. - powiedział, podchodząc i podnosząc jakieś książki. Raczej rozszarpanie lub wysterylizowanie rozgrzanym żelazem za interesowanie się jej chłopakiem. - uniósł lewą brew, patrząc z niesmakiem na Rachel. No, dziewczyna jest z nim szmat czasu i dopiero teraz sprawdza jego szafkę, zwłaszcza, że na do niej szyfr, więc albo Parker jest idiotą, który zostawia ślady swojej penisowej działalności w miejscu, które może ona najłatwiej zobaczyć albo zostawia je dokładnie tu. - tu Marc, niezbyt się przejmując czymkolwiek, wskazał na krocze Ricky.
Chyba, że go rozkręciłaś i mógłbym wskazać również twój tył. - uśmiechnął się, podając jej podniesione książki.
Caylith - 2008-08-16, 13:24
:
- Fuck.. - skomentowała dobitnie Ricky fakt bajzlu na podłodze, po czym zaczęła zbierać rzeczy. Słysząc słowa Rachel nie zareagowała do momentu aż większości nie podniosła i nie upchnęła z powrotem do torby. Dopiero potem spojrzała na nią karcąco.
- Mała, ty dla mnie nie jesteś ŻADNĄ konkurencją - uśmiechnęła się złośliwie patrząc na nią z góry dzięki swemu wysokiemu wzrostowi - czegokolwiek byś nie robiła. Poza tym jak on mówi - kiwnęła głowa w stronę O'Neila mówi - jestem z facetem na tyle długo by zacząć mu ufać. Więc nie muszę sprawdzać jego szafki by wiedzieć, że mnie nie zdradza. Ty z pewnością musiałabyś to zrobić od razu po pierwszej rozbieranej randce z kimkolwiek - prychnęła. - A czego tam szukam to moja sprawa, so please go on and check if you're not outside this school 'kay?
Następnie przyszła kolej na Marca O'Neila. Ricky strzeliła mu mordercze spojrzenie i gwałtownym ruchem zabrała mu książki pakując do szafki. Na moment jej twarz przybrała odcień sukienki a oczy błysnęły niebezpiecznie ale dosyć szybko się uspokoiła.
- Bite me, Marc. - odparowała uprzejmie - Jak na kogoś, kto ocenił mnie na równi z nią - kiwnęła w stronę Rachel - jakąś godzinę temu, jestem zaskoczona, że w ogóle się do kogoś tak marnego jak ja odzywasz, panie Co-to-ja-nie-jestem-bijcie-mi-pokłony-O'Neil. I byłabym wdzięczna gdybyś nie interesował się śladami lub ich brakiem gdziekolwiek a raczej tym czy przypadkiem ktoś ci nie odpłaci pięknym za nadobne za twoje jakże uprzejme płaskie hasła.
Wsadziła torbę do szafki i zaczęła ponownie szukać książki z biologii. Ale po chwili dodała jeszcze nieco przytłumionym tonem.
- You know nothing about me... so who gave you the right to judge me, huh...
KapitanOwsianka - 2008-08-16, 13:50
:
I jak na zawołanie w rękach Erici znalazła się niezapieczętowana koperta, która wypadła z torby Maxa, a na niej jak wół stało: "Najmilsza Jess,".
Za to Rachel spojrzała na Marca tak jakby próbowała sobie przypomnieć. O'Neil, O'Neil? Nie nigdy o Tobie nie słyszałam. a w Marcu aż zawrzało, kiedy parę osób koło niego parsknęło nieukrywanym śmiechem. Bo Rach pali punkt cynizmu!
Jeśli zaś chodzi o bicie, to ta dziewczyna, która ufa Parkerowi jeszcze niedawno groziła mi, że mi wydrapie oczy, tylko dlatego, że wychodząc z treningu rozmawiałam z Maxem. Wolałam się zabezpieczyć. puściła mu oczko i odwróciła się Do miłego! po czym ruszyła do wyjścia znikając za chwilę za drzwiami, a choć Marc w tym momencie jej nienawidził to nie mógł oderwać od niej oczu. Bo laska pali punkt lansu...
Sorry ;) To moja ulubienica ;)

Lothrien - 2008-08-16, 14:00
:
-Ułaaa...- Ell wyrosła jakby spod ziemi tuż obok szafki Parkera, Erici, O'Neila i odchodzącej "redhead bitch" jak zwykły ją nazywać w swoim damskim towarzystwie. -Powietrze tutaj zgęstniało mili państwo do tego stopnia, że mogłabym pokroić je nożem. Ocknij się Ricky...- pomachała kumpeli ręką przed oczami. -To raczej nie jest adresowane do Ciebie więc odłóż to skąd wzięłaś.- doradziła roztropnie. Zazdrość i brak zaufania to wspaniały sposób żeby zniszczyć nawet najbardziej udany związek. -O'Neil... Jakże dawno me śliczne oczy nie widziały Twej wdzięcznej osoby. Czyżby koleżanka podniosła Ci ciśnienie?
Caylith - 2008-08-16, 14:10
:
Świat Ricky zawęził sie w jednym momencie do tej koperty. Nie usłyszała mówiącej do niej Ell, nie usłyszała celnej riposty Rach... nic. Była tylko ona i koperta adresowana do "Najmilszej Jess". Źrenice dziewczyny zwęziły się nagle tak bardzo, że prawie zginęły w morzu zieleni teczówek. Czarne brwi podjechały do góry a potem w dół gdy dziewczyna zmrużyła oczy zaciskając usta i z całej siły biorąc emocje w karby. Chwilę obracała kopertę w rękach jakby się zastanawiała czy ją otworzyć czy nie, aż w końcu... schowała ją Parkerowi z powrotem do torby nie czytając zawartości. Potem zamknęła torbę i włożyła ją do szafki i z namaszczeniem ponownie zaczęła szukać książki, chociaż była przekonana, że test jutro obleje. W głowie miała tylko "Najmilszą Jess". Wszystko to zrobiła w absolutnej ciszy słuchając jednym uchem Ell. Do czasu.
- Where the fuck is this damn, fuckin' book. W tym jego pieprzonym porządku nic nie można znaleźć, niech to wszyscy diabli! - zawarczała z cicha uwalniając wreszcie niewielki skrawek bardzo negatywnych emocji.
Nevi - 2008-08-16, 15:12
:
Gdy Ricky wygłaszała swoją naburmuszoną tyradę, Marc zniecierpliwił się i popatrzył na wyjście, jakby zastanawiając się czy warto tego słuchać. Kiwając głową do pustej ściany obok dziewczyny, czekał aż skończy.
Ocenienie cię na równi z nią jest niestety niemożliwe. a) lekka wersja gothki jest zdecydowanie lepsza niż ta, która zalicza seryjnie facetów na podstawie ich sławy w budzie. b) wygląda na większą zdzirę niż w rzeczywistości jest, więc jej musi się to podobać. - spojrzał na nią, krzywiąc wargi. - c) chyba wszystkie rude to zdziry
Punkt cynizmu
Gdy Rachel odchodziła zapewne kusząco kołysząc biodrami, odwrócił się do śmiejących się kretynów. Uśmiechnął się, a potem zaśmiał się przeraźliwie głośno i przeraźliwie sztucznie.
Punkt zajebiozy.
. Po uwadze kogoś dziwnego, kogo imienia nie kojarzył, spojrzał na nią z nieukrywanym zdziwieniem.
Nie, tak nisko jeszcze nie upadłem.
Przeniósł wzrok ponownie na Ricky.
Reakcja niezbyt adekwatna do nieznalezienia książki. Wydawałaś się nawet bardziej opanowana w Green Roomie. Coś się stało. Albo Rachel miała rację. - tu dopiero rzucił spojrzenie na wyjście.

Wybacz, to mój ulubieniec.
Caylith - 2008-08-16, 15:38
:
- Cudownie. Ulżyło mi. W takim razie co za szczęście, że nie jestem ruda. MUSIAŁABYM wtedy być zdzirą, nie? - wycedziła przez zęby nie odwracając wzroku od szafki w której grzebała z zaciętą miną. Nieco już jej przeszło ale dalej była wyraźnie spięta. Tyle, że skończyła bluzgać - Taka pochwała od niewątpliwego znawcy charakterów... by the gods, I'm speechless! - dodała z ironią w głosie i wyjrzała zza szafki mrużąc niebezpiecznie oczy i świdrując go spojrzeniem. - Tylko czekam aż mi machniesz dyplomem psychologa przed nosem i oświadczysz, że jestem taka a nie inna bo w dzieciństwie dawali mi noże a nie miśki do zabawy - prychnęła. (palimy punkt cynizmu do całości wypowiedzi od góry do tego miejsca :P ) - I co do cholery masz na myśli mówiąc, że reakcja nieadekwatna albo, że ta ruda wesz ma rację!? - najeżyła się przerywając szukanie na moment i zaplotła ręce na piersi z wyzywającym wyrazem twarzy.
Nevi - 2008-08-16, 15:49
:
Zajebioza ponownie.
Marc wzruszył ramionami. Po prostu.

Rozum sobie to jak chcesz, a charakter widać cały czas. Mówiąc, że nic o tobie nie wiem, masz na myśli nic o tobie nie wiem, gdy jesteś NIEZDENERWOWANĄ osobą. Gdy jesteś zdenerwowana zachowujesz się właśnie tak, co nie zmienia faktu, że rozmowa o twoim dzieciństwie byłaby naprawdę - zrobił znudzony wyraz twarzy. - bardzo ciekawa.
Ponownie spojrzał, jakby tęsknie, na drzwi wyjściowe, po czym z rezygnacją skierował swój wzrok na Ricky.
Obviously that Max is having sex with someone, who isn't you. I'm so so sorry. - nieszczerze smutny wyraz twarzy, ale dziwne, nierozbawione spojrzenie jego zielonych oczu.
Caylith - 2008-08-16, 16:21
:
- Oooo... - zaśmiała się nieco gorzko - nie masz pojęcia jak się zachowuję jak jestem zdenerwowana. To było tylko leciutkie wkurzenie. Które zresztą już przeszło. - wzruszyła ramionami z beznamiętną miną i niemal nienaturalnym spokojem. - And you're wrong. He's not cheating. Mnie by nie zdradził. - dodała z uporem i pewnością w głosie, ale w pewnym momencie pojawiła się nutka niepewności zarówno w spojrzeniu jak i w głosie, tylko na moment. Wystarczająco jednak by wiedzieć, że Ricky się zawahała - przez tą "Najmilszą Jess".
KapitanOwsianka - 2008-08-16, 19:15
:
Śmieszkowie zza pleców Marca wyjątkowo speszeni rozmyli się momentalnie, gdzieś po swoich mysich norach. Co nie zmieniało faktu, że Marc czuł iż to co powiedziała Rachel odbije się na jego reputacji. Może dlatego, że w tym co powiedział nie było nic odkrywczego.
No przynajmniej odniósł sukces nad ciołkami szkolnymi.
Nevi - 2008-08-16, 19:39
:
Marc spojrzał na Ricky i zmarszczył brwi.
Możliwości. List do przyjaciółki z dalekiego kraju, powiedzmy Sahuahli, list do kuzynki, jeśli założyć, że Parker utrzymuje tak zażyłe kontakty z kuzynkami, można raczej stwierdzić, że utrzymuje kontakty z wieloma dziewczynami. Believe in whatever you want. - skierował krótki uśmiech w kierunku ściany, a potem odwrócił się i odszedł.
Lothrien - 2008-08-16, 20:35
:
Ell

Przysłuchiwała się tej wymianie zdań zachowując spokój. Nie chciała zaogniać sytuacji, widziała bowiem, że Ricky z wolna traci panowanie nad sobą. Krzywiła się tylko słysząc impertynenckie hasła O'Neila. -Zostaw to.- powiedziała kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. -Nie warto.- poczekała aż odejdzie. -A książkę Ci pożyczę, choć i tak powinnaś powiedzieć Maxowi, że buszowałaś w jego szafce nim zrobi to ta ruda kurwa.- stwierdziła z prostotą.

Holly

Niezorientowany widz mógłby pomyśleć, że anieli zstąpili na ziemię. Korytarz pojaśniał, kiedy zza rogu wyłoniła się Holly tuż obok olśniewającej Lindsay. Dziewczyny jak zwykle pogrążone w swoim świecie nagradzały co przystojniejszy męski tyłek uśmiechem, a co bardziej nieudany makijaż czy niedobrany strój pogardliwym chichotem.
-Ależ jestem zmęczona...- stwierdziła nostalgicznie Holl po całej godzinie okienka, które wypadło im niespodziewanie w miejsce zajęć z matematyki. -Nie sądzisz, że czas poprawić make up?
Caylith - 2008-08-16, 20:44
:
Zacisnęła zęby a potem potrząsnęła głową wyglądając na nieco zranioną.
- Son of a... a ja mu przecież nic nie zrobiłam. Czemu jest taki wredny... - westchnęła ciężko i wróciła do szukania. - Ell ja wolę wziąć tą książkę skoro już grzebię w szafce Maxa. I zobaczę czy mu powiem... w końcu jak powiedział mi jaki jest ten kod to chyba liczył sie z tym, że kiedyś tu zerknę w razie czego. - uśmiechnęła się lekko i w końcu dojrzawszy nieszczęsny podręcznik wyciągnęła go z czeluści uporządkowanej niemożliwie szafki. Rzuciła raz jeszcze okiem z wahaniem w stronę torby i listu.
- Najmilsza Jess... a może powinnam zobaczyć co tam jest...? - podniosła brew z zastanowieniem i popatrzyła na Ell jakby w poszukiwaniu rady.
Eithel - 2008-08-16, 21:00
:
Pojawienie się Newport girls jak zwykle wywołało niemałe poruszenie na korytarzu - ci, którzy byli niepożądani natychmiast usuwali się w cień, nieliczni, którzy liczyli na gorącą noc z Holly prężyli swoje muskuły, marne naśladowczynie ich niepowtarzalnego stylu liczyły choć na jedno łaskawe spojrzenie ze strony swojej bogini Lindsay, by mogły to odnotować w swoich różowych pamiętniczkach.
- There's always the right time to do it. - uśmiechnęła się uroczo niekwestionowana gwiazda HH. W tym momencie jej spojrzenie padło na odchodzącego O'Neila - oczy zwężyły się w ten charakterystyczny, drapieżny sposób, kiedy Linds wietrzyła nową ofiarę. W końcu Nathan ostatnio zawalił mecz. Zastanawiała się, czy czasami skądś nie kojarzy tej twarzy...
Lothrien - 2008-08-16, 21:43
:
Ell

-No niby nie jest zaklejona... Nie będzie śladów...- zaczęła głośno rozmyślać. Intuicja podpowiadała jej, że to nie jest dobry pomysł, jednak sama na miejscu Ricky pewnie zajrzałaby do środka. -Hon... Nie wiem, rób jak Ci serce podpowiada. Wiesz jak to mówią: ufaj, ale sprawdź... Choć z drugiej strony pamiętasz jaki był, a jak się zmienił teraz dzięki Tobie...- Ell nie mogła jej pomóc, tą decyzję Erica musiała podjąć sama.

Holly

Holl dostrzegła O'Neila niemal w tym samym czasie, ona jednak doskonale wiedziała skąd go pamięta.
-Marc!- zawołała za nim radośnie, a kiedy przystanęły obok niego zarzuciła mu ręce na szyje i delikatnie ucałowała go w policzek. Nigdy nie byli w wielkiej komitywie, ale przecież to nie miało znaczenia. To był facet, w dodatku przystojny. -I haven't seen you for ages! Where have you been?- wyświergotała.
Caylith - 2008-08-16, 21:48
:
W odpowiedzi zamknęła szafkę stanowczym gestem i zakręciła zamek szyfrowy.
- Nie - powiedziała spokojnie - nie zniosę kolejnych 2 tygodni ciszy. Wezmę sobie twoje słowa do serca, babe. A teraz powiedz czy masz jakieś plany na wieczór? - pociągnęła Ell od szafki zmieniając temat stanowczo za szybko jak na nią.
Nevi - 2008-08-16, 23:31
:
Marc spojrzał na nią, jakby się dziwiąc, że ktoś okazuje tyle radości na jego widok. Holly. Another bitch.
I've been avoiding you... - powiedział, a potem odsunął się troszkę i otaksował ją wzrokiem. W miarę jak jego wzrok kierował się w górę ciała Holly, mówił:
or maybe not.
Spojrzał na jej twarz.
However, yes, I've been avoiding you and I'm ready to go on with this important task. - mruknął Marc i minął ją, wreszcie wychodząc na dwór.
Lothrien - 2008-08-16, 23:58
:
Holly

Przez chwilę na jej twarzy malowało się zmieszanie. Nie trwało to jednak wystarczająco długo by otaczająca ich publika mogła to dostrzec. Holl, choć sama nie przywykła do tego by jej odmawiać, niemal instynktownie reagowała w podobnych sytuacjach. -Skarbie!- zawołała za odchodzącym O'Neilem. -To, że nie możesz nie znaczy, że musisz mnie unikać!- rzuciła zupełnie niewinnym tonem.
spalam punkt zajebiozy :)
Westchnęła teatralnie i odwróciła się do Linds. -Mężczyźni... kto ich zrozumie.- odrzuciła dłonią delikatnie włosy znad czoła i uśmiechnęła się w ten wyćwiczony, opanowany sposób- promiennie i uroczo. Uśmiech jednak nie obejmował oczu. Po chwili dziewczyny oddaliły się w stronę damskiej toalety.
spalam punkt lansu :)

Ell
-Good girl.- dziewczyna odetchnęła z ulgą. Choć nagła zmiana tematu nieco ją zaskoczyła. -Do tej pory żadnych, choć moja niezawodna intuicja podpowiada mi, że to się właśnie zmienia.- Ell uśmiechnęła się delikatnie, jakby starając się odegnać od nich myśli o tym przykrym wydarzeniu. -Co proponujesz?- spyta.
Caylith - 2008-08-17, 00:07
:
Były akurat na tyle blisko by usłyszeć hasło O'Neila i ciętą odpowiedź Holly i Erica chociaż nie cierpiała małpy równie szczerze jak małpa jej po cichu pogratulowała jej niezłego wyjścia z sytuacji. Z rozbawioną miną popatrzyła na tą dwójkę.
- Well, well, what do you know... she indeed has something like brain - rzuciła półgłosem do Elly - albo chociaż wystarczająco dużo komórek mózgowych by sobie poradzić z O'Neilem. Co do wieczoru ja osobiście planów nie mam, ale skoro obie ich nie mamy to równie dobrze możemy coś wymyślić. Co powiesz na wyjście gdzieś do knajpy? Albo może... let's see... you, me, my kitty cat and tequilla in my house? Lub też może ktoś robi jakąś imprezę i warto by wbić? - uniosła brwi pytająco.
Lothrien - 2008-08-17, 16:12
:
Dziewczyny powoli ruszyły korytarzem. -Brzmi kusząco.- odparła Ell słysząc ostatnią propozycję Ricky. Nie byłaby jednak sobą, gdyby z rozbrajającą szczerością nie spytała: -A Maxie? Nie powinniście tego wieczoru spędzić razem? No wiesz pogadać, powyjaśniać co nieco- być może użyć mowy ciała?- podniosła brew w pytającym geście.
Noise - 2008-08-17, 16:19
:
Evan z niemałym zainteresowaniem obserwował całą scenę, od otwarcia szafki Parkera przez Ricky, aż do obecnego momentu. Widząc, że wszelakie punkty zapalne w postaci Rachel, O'Neila i wytapetowanych panienek rozeszły się po swoich kątach Ghost podszedł do Ell i Ricky - Hi girls, that was a nice show. - powiedział uśmiechając się lekko - By the way, napisałem parę nowych kawałków i chciałbym, żebyś je przesłuchała. Będziesz mieć dzisiaj czas? - zapytał przeczesując włosy palcami prawej dłoni odrzucając je do tyłu - Jeśli chcesz Ell, to też możesz wpaść. Przyda się ocena kogoś subiektywnego. - szeroki uśmiech rozjaśnił jego twarz rozpraszając nieco nagromadzone w powietrzu napięcie.
Caylith - 2008-08-17, 17:51
:
Erica zastanowiła się nad propozycją Elly.
- Babe, ale ja nie wiem gdzie go poniosło - rozłożyła ręce z bezradnym uśmiechem - Skoro nigdzie go tu nie ma to zgaduje, że zanim się zajęcia skończyły Max gdzieś pognał i to w pośpiechu skoro zostawił torbę w takim stanie w szafce. So... I guess that tonight body language will not be in use. Poza tym lepiej ochłonąć niż rzucić się z kłami i pazurami oraz z pytaniem o to kto to jest Jess - zgrzytnęła zębami a oczy błysnęły groźnie, ale tylko przez chwilkę. Ricky sie rozpogodziła po chwili - Wie gdzie mnie szukać i jak się skontaktować. Jak będzie chciał to to zrobi. O hej Evan.
Posłuchała propozycji z lekko przekrzywioną głową i uśmiechem czającym się w kącikach ust.
- Elly ten pan proponuje nam tak potrzebną rozrywkę, a ja jestem ciekawa czy wymodził coś lepszego poza zgiełkliwym rykiem do wtóru gitary. Może nawet spłodził coś melodyjnego?! - dodała z świetnie zagranym niedowierzaniem - What say you? Zaufamy, że nam nic nie zrobi jak podążymy do jego jaskini szukając rozrywek na dzisiejszą noc?
Lothrien - 2008-08-17, 20:09
:
Ell roześmiała się serdecznie. -To on powinien się chyba bać, skoro wpuszcza w swe włości dwie lwice na raz.- mrugnęła żartobliwie do Ricky. -Raczej obiektywnego... Chyba nie sądzisz, że bez względu na walory artystyczne waszych utworów byłabym w stanie zachwalać pod niebiosa wrzaski i ryki. Z całą sympatią do waszej uroczej dwójki- no way!- zarzuciła sobie torbę na ramię. -A muszę was lojalnie ostrzec, że jestem bardzo wymagającą widownią. Tym bardziej wymagającą im mnie tequilli rozlewa się dookoła.-śmiertelnie poważny ton ni jak nie komponował się z wesołymi ognikami w oczach. -To o której nasza dzisiejsza czarna msza się zacznie?
Caylith - 2008-08-17, 20:23
:
Pokiwała głową z zadowoleniem.
- No to Evan masz odpowiedź. Więc - przeciągnęła to słowo - jeśli się nie boisz nas obu w swoim bliskim otoczeniu, oraz jeśli twój dom/barek/gitary/miecze/pokój - niepotrzebne skreślić przetrzymają ten huragan - dodała z rozbawieniem w głosie - to przyjdziemy. Tylko, powtarzając za Ell, kiedy? I co przynieść poza dobrymi humorami?
Noise - 2008-08-17, 21:13
:
Evan nie mógł się nie roześmiać na słowa Ell - Nie łap mnie za słówka Elly. Chociaż masz rację, chodziło mi o obiektywną opinię, a nie subiektywną. - powiedział do Elizabeth, po czym zwrócił się do obu dziewczyn.
- Wpadajcie o której chcecie. Barek i lodówka są pełne, więc na pewno nie umrzemy z głodu, czy pragnienia. A jeśli chodzi o wytrzymałość, to wytrzymam wszystko, o ile nie będziecie mnie dosiadać na zmianę przez cała noc. - żart może i był nieco sprośny, ale w jego przypadku takie rzeczy były wliczone w ryzyko przebywania z nim.
Lothrien - 2008-08-17, 21:31
:
-We will see...- powiedziała wyraźnie akcentując każde słowo, po czym roześmiała się, widać takie żarty nie były jej całkiem obce. -OK boys and girls... To widzimy się koło ósmej. Uprzedź sąsiadów i przygotuj zatyczki do uszu.- mrugnęła wesoło do Evana. -See 'ya- rzuciła jeszcze przez ramie na pożegnanie i po chwili zniknęła im z oczu.
Caylith - 2008-08-17, 21:40
:
Prychnęła cichym śmiechem.
- Pa Ell - machnęła przyjaciółce na pożegnanie kierując sie powoli w stronę wyjścia. Uśmiechnęła się wesoło do Evana.
- Słyszałeś. Nalot masz zaplanowany o ósmej so get ready - uśmiechnęła sie drapieżnie jakby nie wiadomo jakie dzikie harce były w planie. - A ja teraz muszę dotrzeć do domu i spróbować cokolwiek zapamiętać na jutrzejszy test - skrzywiła się niemiłosiernie. - See ya man... - puściła mu oczko i ruszyła szybszym nie pozbawionym jednak dzikiej gracji krokiem w stronę wyjścia a potem przez parking do samochodu.
Noise - 2008-08-18, 09:38
:
- I'll be read and don't worry 'bout the neighbours. - powiedział z uśmiechem i ruszył razem z Ricky w stronę wyjścia. Na parkingu rozstali się i każde poszło w stronę swojego auta - Cya - rzucił jeszcze Evan na odchodne.
Sygin - 2008-08-24, 14:51
:
Zamknęła w szafce niepotrzebne książki i rozejrzała się po korytarzu. Ani jednej znajomej twarzy! Niewiarygodne. Anna pokręciła głową i poprawiła spódnicę na biodrach po czym, biorąc pod rozwagę głodne odgłosy jakie produkował jej żołądek, udała się w stronę Green Roomu aby go w końcu zamknąć.
KapitanOwsianka - 2008-08-24, 19:53
:
Hey, Anna! dobiegł ją krzyk zanim zdążyła wyjść z głównego budynku i odnaleźć Green Room. Podbiegł do niej Max. Szybki rzut oka pozwolił jej ocenić, że Parker krótko spał w nocy. Włosy miał w nieładzie, ale nie tym, nad którym pracował pół godziny dziennie. Miał lekko podkrążone oczy i pewnie gdyby miał na sobie koszule to byłaby wymięta. Idziesz do Green Roomu?
Sygin - 2008-08-24, 20:04
:
Odwróciła się i poczekała na krzykacza.
- Hay Maxie - przywitała go z lekkim uśmiechem, ale zaraz zmarszczyła ciemne brwi widząc go w takim stanie - chociaż po namyśle to nie sądzę, żebyś był Maxem. On by się tak w HH nie pokazał. Kim jesteś i co z nim zrobiłeś? - zadała pytanie głosem policjanta przesłuchującego. Zaraz jednak skończyła błaznować i ujęła chłopaka pod ramię.
- Tak idę. I ty idziesz ze mną, my dear - pociągnęła go ze sobą do Green Roomu.
KapitanOwsianka - 2008-08-24, 20:15
:
Krótko spałem tej nocy, a rano... Miałem spotkanie. zwinnie uniknął dalszego opowiadania. Uśmiechnął się rozbrajająco i przez chwile powrócił cały jego dawny urok. Słuchaj, kotuś... Odkąd przyjechałaś do Newport kontakt coraz bardziej nam się urywa i zanika. Gdzie te czasy, kiedy fantastycznie bawiliśmy się razem rzucając balonami z wodą w ludzi i grając w minigolfa? objął ją lewym ramieniem Powinniśmy się spotkać wreszcie! mimo, że starał się zachowywać tak jakby był sobą coś w głębi go gryzło i na siłę wręcz starał się omijać to coś.
Sygin - 2008-08-24, 20:39
:
- Gdzie te czasy? - spojrzała na niego przenikliwie - zapewne tam gdzie chowasz tego psa co cię tak bardzo gryzie. - uśmiechnęła się ale zaraz spoważniała.
- Po prostu nie jesteśmy już 10 latkami i mamy inne sprawy na głowie. I są też inne osoby z którymi wolimy spędzać czas niż z kolegami z dzieciństwa. Ale jak chcesz to możemy sie gdzieś dziś powłóczyć. Nie wiem gdzie poniosło Chillmana i jestem dosyć wolna w chwili obecnej. Powłóczymy sie a ty mi powiesz co się dzieje z tobą. - ścisnęła go w pasie mocniej a oczy spoważniały jeszcze bardziej - I nie wciskaj mi kitu, że nic ci nie jest i wszystko gra. I am not blind.
KapitanOwsianka - 2008-08-24, 20:47
:
Uśmiechnął się pod nosem. No pewnie, że nie jesteś... Ale dzisiaj nie mogę. Może... Może za parę dni. powiedział poważni i puścił jej oczko A teraz kawa... Potrzebuję dużych ilości kawy. uśmiechnął się i pchnął drzwi do Green Roomu.
Sygin - 2009-02-23, 21:29
:
Z rękami w kieszeniach rybaczek i nosem na kwintę wlekła się korytarzem do swojej szafki. Chillman, Chillman, Chillman.. co za symfonia jednego imienia.. i to wyśpiewywana w głowie na rozmaite tony; od smętnych i grobowych po coś co Erica zwała growlem. Wraz z podkładem typu "what a hell should I do". Nie wiedziała teraz już nic. Kompletnie. W takim nastroju dowlokła się do szafki i otworzywszy ją zaczęła w niej grzebać.
Derriuz - 2009-02-25, 00:25
:
Chillman lazł przez korytarz zupełnie pozbawiony swojego codziennego chilloutu. Garbił się idąc z rękami w kieszeniach. Jego wzrok zdawał się być nieobecny. Podszedł do swojej szafki, odruchowo obrócił zamkiem szyfrowym to w tą, to w tamtą stronę, voila, otwarte. Siegnął po książki i nawet nie zauważył, że wystarczyło odwrócić ten niezwykle nieobecny i strapiony wzrok w prawo, by stanąć twarzą w twarz ze swym przeznaczeniem. To znaczy z Anną, rzecz jasna, z Anną.
- God damn books... Maybe I shall burn 'em. Like I will. And lots of other people. In hell - mruczał pod nosem z powalającym optymizmem w głosie.
Sygin - 2009-02-25, 09:43
:
Szafka na szczęście nie jechała już niczym paskudnym, więc Anna przekręciwszy zamek szyfrowy otworzyła ją i schowała naręcze znienawidzonych książek do przedmiotów ścisłych, wyciągnęła kolejną... humanistyczną na szczęście i zamykać zaczęła szafkę. Symfonia w jej głowie z lekka przycichła ale gdy rozejrzała się spod kapelusika i oka po korytarzu znowu zagrzmiała. Bohater symfonii mordował się przy swojej szafce.
- Nice... - westchnęła i zamknęła drzwiczki.
KapitanOwsianka - 2009-02-25, 20:08
:
Jednak kiedy uniosła spojrzenie ponad Davem, zobaczyła zbliżającego się Chase'a, który aż rozpromienił się na jej widok. Minął Chillmana i oparł się o szafki koło dziewczyny To jak, babe? odezwał się z uśmiechem Gotowa? Lecimy na jakiegoś fast fooda?
Sygin - 2009-02-25, 20:59
:
Zamknęła szafkę i spojrzała na niego smętnie. Ale po chwili się uśmiechnęła rezolutnie. Cokolwiek byle nie musieć sterczeć w szkole i pływać we własnej melancholii. Chociaż w sumie Chase nie był czymkolwiek. Lubiła go. I był zabawny. Reszta zaś jego zalet nie była pasująca do sytuacji, więc się rozchmurzyła a ciemne brwi podjechały łagodnymi łukami na oczami, w których zabłysł uśmiech.
- Actually it's a good idea. - zgodziła się przekręcając zamek szyfrowy - mam ochotę na hamburgera. I frytki. I na pewno nie tutaj. Ale ty - dźgnęła go lekko palcem w klatę - stawiasz.
Derriuz - 2009-02-25, 22:02
:
Trzasnął drzwiami szafki, choć trzasnął to nieco zbyt delikatne słowo w tym wypadku i już miał iść w kierunku kolejnej sali na kolejne lekcje, gdy dostrzegł Annę z Chasem.
- I fucking bet you did the same - warknął pod nosem, mierząc gościa wzrokiem. Nie podobał mu się. Samo tamto wywyższone spojrzenie i 'hon' w kierunku Anny wystarczały, by znienawidzić gościa.
- Jesteście siebie warci - mruknął pod nosem, obserwując oboje. Zmienił plany. Otworzył szafkę, wpieprzył książki, które dopiero co wyjął i skierował swe kroki w kierunku wyjścia ze szkoły totalnie ignorując uroczą parkę (do diabła, kiedyś on był w tej 'uroczej parce'), którą minął po drodze.
- I'm so outta here - warknął sam do siebie.
KapitanOwsianka - 2009-02-26, 09:37
:
Traf chciał, że by dojść do wyjścia musiał uroczą parkę minąć. Traf chciał też, że Chase lubił gwałtowne ruchy. Traf chciał też, że odbił się mocno od szafek i zawinął by przejść na drugą stronę do swojej szafki i tym samym, nie widząc Dave'a, po prostu wpadł na niego Kurde, uważaj! burknął nieprzyjemnie. Przez chwilę próbowali się wyminąć obierając te same kierunki ruchu.
Derriuz - 2009-02-26, 18:45
:
- Sam uważaj - rzucił wyraźnie poirytowany zachowaniem chłopaka - ADHD masz? - mruknął ciszej, by tylko on mógł go usłyszeć, ale nie czekał na odpowiedź. Ręce trzymał w kieszeniach i stanął w miejscu wskazując mu lekkim ruchem głowy, żeby przeszedł. Patrzył się na niego dokładnie tak, jak mógłby się patrzeć przyszły morderca na swoją ofiarę. Czekał, aż Chase ruszy ten swój nadpobudliwy tyłek i przejdzie, umożliwiając przejście jemu samemu. W głowie Dave'a zabrzmiało natomiast pojedyncze "bastard".
KapitanOwsianka - 2009-02-26, 20:09
:
Chase zmierzył go wzrokiem Freak... mruknął pod nosem na tyle głośno by usłyszeli wszyscy na około, co wywołało ogólne, przytłumione rozbawienie. Bo Chase spalił punkt Cynizmu. a potem zupełnie ignorując Dave'a zajął się chowaniem swoich rzeczy. Zajebioza
Derriuz - 2009-02-26, 20:40
:
Dave zatrzymał się w miejscu, kiedy usłyszał Chase'owe "Freak". Odwrócił się powoli w jego stronę, ale nie patrzył na niego morderczo. Uśmiechał się za to od ucha do ucha i po chwili wybuchnął prawdziwie szyderczym śmiechem, który miał zaprezentować chłopakowi, jak głęboko Dave ma go w dupie.
- Następnym razem postaraj się o lepszą docinkę, niż żałosne "freak", pussy-boy - rzucił uniesionym głosem i zaśmiał się raz jeszcze. Cynizm Nie czekając na jakąkolwiek ripostę ze strony Chase'a (i tak wierzył, że jej nie przebije, skoro stać go było tylko na "freak"; i co ta Anna widzi w tym półgłówku?) ruszył zupełnie olewczym krokiem z równie olewczą miną i jeszcze bardziej olewczą postawą w kierunku wyjścia, przy okazji prezentując maksimum Chilloutu, jak w starych, dobrych czasach. Tak pozytywnie nakręcony wyszedł spokojnie ze szkoły. Zajebioza, Lans
Sygin - 2009-02-26, 20:54
:
Patrzyła z absolutnym zaskoczeniem na to co ci dwaj wyrabiają i tylko z powodu tego szoku zpaomniała języka w gebie i dopiero poniewczasie zareagowała.
- Holy shit... you both are behavin' stupid... - oświadczyła opierając się plecami o szafkę obok i naciągnęła kapelusz bardziej na oczy - obrażać się skoro się nawet nie znacie. - Pokręciła głową - Chillmana jestem w stanie zrozumieć bo go krew zalewa ze złości. A może i z zazdrości... - spod rądka błysnął niewesoły uśmiech - Ale ty? What's your reason, babe? - zapytała niewinnie rzucając mu zaciekawione spojrzenie.
Noise - 2009-02-26, 20:56
:
Evan, który dopiero teraz pojawił się w szkole, obserwował całe starcie od momentu, gdy Dave i Chase próbowali się wyminąć. Przy drzwiach zaczekał na Chillmana, a gdy ten przeszedł obok niego Ballmer zrównał się z nim idąc ramie w ramię z chłopakiem, po czym rzekł - Dude, that was awesome. Rozsmarowałeś go jak gówno po podłodze. - powiedział śmiejąc się cicho - How about beer on the beach? - zapytał po chwili, gdyż zupełnie przeszła mu na dzień dzisiejszy ochota na szkołę.
KapitanOwsianka - 2009-02-27, 09:22
:
Niestety, mimo naprawdę udanego pojazdu nie wywarł on zbyt wielkiego efektu. Po prostu w powietrzu już było czuć zajebiozę i cynizm kogoś innego. No, przynajmniej udało się wyjść z tego wszystkiego z twarzą.
Chase za to spojrzał ciepło na Annę. Wcale go nie obrażałem. On zaczął, zachowując się jakby był kimś w tej szkole. I musisz przyznać, że ktoś kto wygląda jak on, zachowuje się jak on i zamiast walczyć o TAKĄ dziewczynę jak Ty zmyśla, must be somekind of freak... powiedział i zamknął szafkę. Oparł się o nią wzdychając Program ochrony świadków? Please... powtórzył plotkę, która zdążyła już oblecieć całą szkołę. No dobrze... To gdzie idziemy? I jeśli mamy się już rozliczać to cały czas jesteś mi coś winna...
Sygin - 2009-02-27, 11:47
:
- Taka reakcja obronna jak myślę. - mruknęła - Zobaczył mnie z tobą i...hmm... jakoś musiał zareagować. Agresją najwyraźniej. W końcu TAKA dziewczyna jak ja... - zakpiła z samej siebie - jest.. głodna... a ty przypominam stawiasz. Chodźmy na molo - poklepała go po ramieniu odrywając się od szafki. - Tam w knajpie mają niezłe hamburgery. - brązowe oczy zaśmiały się, rozchmurzywszy się nieco - I owe you something? I can't imagine what...
KapitanOwsianka - 2009-02-27, 18:37
:
Oh, I'm sure you can... uśmiechnął się szeroko obejmując Annę ramieniem i wraz z nią ruszając w kierunku wyjścia ze szkoły.

Przeniesienie akcji.
Sygin - 2009-03-02, 22:22
:
Szafka została zamknięta ostatecznie na ten dzień, a panna Stern z miną kota zadowolonego nad spodkiem śmietanki ruszyła miękko w stronę wyjścia. Kapelusz zawadiacko nasadzony na głowę, widoczna część fryzurki podskakująca energicznie. Było miło. Mogło być milej. Ale mogło też być gorzej. Tak więc w ostatecznym rozrachunku chyba wolała zostać przy "miło" i nie rozglądać się za podkręceniem tego na inny poziom.
KapitanOwsianka - 2009-03-09, 13:22
:
Max siedział na jednym ze stołów usuniętych ze środka sali, chrupiąc orzechy i przyglądając się jak Linds i Ray są w swoim żywiole dobierając pary, ustawiając ludzi i tłumacząc jak mniej więcej będzie ta impreza wyglądała. Sytuacja bawiła go, ale w sympatycznym tego słowa znaczeniu. Po prostu uśmiechał się widząc jak ważne jest to dla Rayen.
Caylith - 2009-03-09, 14:17
:
Odrobinę spóźniona wparowała do pomieszczenia i z miejsca jęła się rozglądać za Evanem. Na szczęście ani go jeszcze nie było ani nie wetknęli mu żadnej laski - sytuacja była opanowana. A zatem zwolniła kroku i odetchnąwszy z ulgą zaczęła czekać na swego "rycerza" przyglądając się w między czasie niepewnym manewrom walcowym dobieranych parek. Na swoje szczęście ona mniej więcej umiała tańczyć walca więc panikować nie zamierzała.
Derriuz - 2009-03-09, 16:01
:
Dave stał pod ścianą z rękami w kieszeniach. Nie wiedział sam w jakim celu się tu zjawił. Może dlatego, że musiał. Może dlatego, że lubił robić wszystkiemu na przekór od czasu do czasu i robić nawet to, czego mu się nie chce. A może po prostu chciał popatrzeć. Na kogoś. Stał niemal przyklejony do ściany w nadziei, że nie zostanie przyuważony przez szanowne organizatorki i nie wlepią mu pierwszej, lepszej laski z brzegu. Miał nadzieję, że w ogóle mu się para nie trafi i przez całą próbę będzie mógł spokojnie sobie postać a potem pójść do domu i się wyluzować, o ile jeszcze pamiętał jak się to robi. Pokręcił lekko głową, jakby odganiał swoje myśli i spojrzał na krzątające się Linds i Rayen. Podrapał się po brodzie i prędko powędrował wzrokiem gdzieś na bok, potem niby zaczął lustrować podeszwy swoich butów, sprawdzać schludność ubrania. W rzeczywistości zdawało mu się, że im mniej będzie się patrzeć na dziewczyny, to tym mniejsza szansa że przyciągnie to ich wzrok na niego i zaraz zostanie ustawiony na baczność do szeregu, czy cokolwiek się się robi na tego typu rzeczach. Taniec to nie była jego mocna strona. Ona wolał patrzeć. Zobaczył Maxa siedzącego na boku i wcinającego coś. W pierwszej chwili impuls kazał mu do niego podejść, jednak chłopak prędko się rozmyślił. Spojrzał na Ericę, wbiegającą na salę. Podrapał się tym razem po potylicy i w wyraźnie kiepskim nastroju kucnął pod ścianą i wsadził do uszu wygłuszające słuchawki Creative'a. Po chwili zagrzmiały ostre riffy i po doskonałym, prostym rytmie poznać można było Roba Zombiego.
Sygin - 2009-03-09, 16:45
:
"Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy iiii... raz, dwa..." w rozbawionych myślach Anny snuł się rytm walca gdy wchodziła na salę. Nie miała pojęcia po co ją tu poproszono skoro ona tańczyć to umiała z zamkniętymi oczami i obudzona o 3 nad ranem. Angielski, wiedeński... jakikolwiek walc jej każą tańczyć. Oto plus z kochania tańca - chcąc nie chcąc uczysz się też całej reszty. Ano prawda. Walca tańczy się w parze a ona... nie miała pary. Kolejny powód by ładnie podziękować za własne uczestnictwo w Kotylionie. Brązowe oczy rozejrzały się i zauważyła parę znajomych twarzy. Maxio się opychał wlepiając gały w Ray, Dave olewał pod ścianą wszystko i całą sytuację, Erica wyglądała jak oczekująca na zbawienie, a raczej na chłopaka.
Stwierdziwszy zatem, że nie będzie tak stać, poszła do Parkera.
- Ty nie robisz z siebie kretyna... o przepraszam, nie tańczysz z nimi? - klapnęła na krzesło, aż zawirowała spódniczka wokół kolan.
ArFF - 2009-03-09, 18:32
:
Wszystko miała dokładnie obgadane z Linds i dopięte na ostatni guzik. Jakoś nie bardzo wiedziała, co mogłoby pójść nie tak. Wiedziała jedno - od tego balu może zależeć jej pozycja w samorządzie. Pomimo lekkiego strasu, z uśmiechem na twarzy przemierzała salę. Co jakiś czas wołała do siebie różne osobistości, by przydzielić im partnerów.
W pewnym momencie dostrzegła wzrok Maxa, utkwiony w swojej osobie. Spojrzała wyraźnie w jego stronę i upewniwszy się, że ją widzi, pomachała mu lekko, po czym wróciła do swych obowiązków. Słodki, bo słodki, ale nie zamierzała przez niego zawalić balu, nad którym tyle z Lindsay siedziały.
Derriuz - 2009-03-09, 19:08
:
Kiedy 'bezparowych' robiło się coraz mniej, a Anna znalazła się na sali chłopak powoli podniósł się do pozycji stojącej, coby gwałtownym ruchem nie wabić do siebie drapieżnika któregoś. Bardzo powolnymi ruchami przesuwał się wzdłuż ściany szukając jak najmniej widocznego miejsca (no tak, on cały czas jest jak na dłoni, nie ma idiotów co na czarno ściany malują niestety). Wyglądać to musiało bardzo komicznie, szczególnie, że Dave zachowywał się jak przerażony zwiedzający park młodzieniec, który spokojnie mógłby występować w scenie w której T-Rex przyparłby go do muru. No, w zasadzie to się dokładnie tak czuł.
Eithel - 2009-03-09, 20:28
:
Lindsay z wrodzoną sobie gracją przemieszczała się po sali, kontrolując pary tańczące walca. Niektórym szło to wyjątkowo opornie, jak na przykład tej dziewczynie w czarnej bluzce. Jednocześnie ubrana była wyjątkowo niegustownie, więc Lindsay spojrzała na nią bardzo krytycznie - dziewczyna spąsowiała pod jej spojrzeniem i zaczęła jeszcze bardziej mylić kroki. Elegantka z westchnieniem odwróciła się i przeczesała spojrzeniem salę. Od razu jej spojrzenie wyłowiło przemykającego kątem Dave'a i bezczynną Annę. Obydwoje nie mieli z kim tańczyć a powinni ćwiczyć.
- Rayen! - zawołała współorganizatorkę tego zamieszania - Anna i Dave nie tańczą! Trzeba ich zmobilizować! Weź na siebie Annę! - stwierdziła przesłodzonym tonem i skierowała się w stronę chłopaka. Stanęła przed nim i spojrzała z wyrzutem - Powinieneś tańczyć! - stwierdziła oburzona.
Derriuz - 2009-03-09, 21:02
:
Gdy tylko Linds podeszła do Dave'a, to ten w geście obronnym uniósł ręce.
- Hey, hey, hey, wait, ja tylko przyszedłem, bo to konieczne... - przez chwilę przyglądał się jej i szczerze zaczął wątpić, czy się z tego tak łatwo wykręci - Okay, could you, PLEASE, explain why the heck we all must do this...? - zapytał ze zrezygnowaniem na twarzy i opuszczając ręce, szczególnie że zaczął się dziwnie czuć, gdy spostrzegł że wisiały w powietrzu na linii piersi Linds. I to w zasadzie dość blisko nich. Za blisko.
Eithel - 2009-03-09, 21:39
:
Uśmiechnęła się zalotnie, jak to miała w zwyczaju i odrzuciła blond włosy do tyłu. Bliskość jego rąk nie uszła jej uwadze. Szczerze powiedziawszy kompletnie jej nie interesował, ale skoro istniała możliwość wprowadzenia większego zamieszania do jego relacji z Anną...
- Konieczne jest tańczenie walca! Absolutnie koniecznie! - wyszczebiotała z uśmiechem - Dlatego, że to bal debiutantek! Tradycja! - nachyliła się do niego, a jej włosy musnęły jego policzek. Wyszeptała mu do ucha - Poza tym nie chcesz sprawić mi przykrości, prawda?

Seksapil ;)
Derriuz - 2009-03-09, 21:47
:
Przez chwilę jego mina wyraźne dawała do zrozumienia, że facet, jak to facet, miękł pod takimi umiejętnościami uwodzenia, jednak... Jego wzrok przypadkiem powędrował ponad ramię Linds, gdzie znajdowała się rozmawiając parka. Albo raczej Anna Stern rozmawiająca z Maxem i jakoś tak się stało, że zamiast penisa włączył się mózg.
- Oh, yeah, right - wymamrotał, gdy na jego twarz wrócił ten olewczy wyraz. Ten, który bardzo wyraźnie mówiłe "Nieważne". Odbił się od ściany i zręcznie wyminął się z Linds - Tell me where to stand and what to do and maybe no one will fall dead today because of me dancing - mruknął ni to na poważnie, ni to na żarty.
ArFF - 2009-03-09, 21:57
:
Skinieniem odpowiedziawszy Linds, ruszyła w stronę Anny i Maxa.
-Koniec gadania. Rzuciła, gdy znalazła się już na tyle blisko, by ją słyszeli. To bal, na którym należy zatańczyć walca, a nie stypa, na której urządza się głupie pogadanki Zmierzyła ich swoim bystrym spojrzeniem, po czym gestem głowy wskazała, by ruszyli swoje cztery litery i powędrowali na parkiet. Moglibyście chociaż udawać, że się przejmujecie tym balem. Westchnęła, kręcąc głową z niezadowoleniem.
Sygin - 2009-03-09, 22:16
:
- Oh, man... - jęknęła - do I have to? Przysięgam, że umiem tańczyć... - uniosła jednak swe cztery litery i posłusznie poszła za Ray. - Zresztą nawet nie mam partnera do tańca, więc tak sobie pomyślałam, czy nie mogłabym sobie tego darować... - uśmiechnęła się ładnie i za plecami Ray przewróciła oczami do Maxa. Na szczęście harpie dorwały też Chillmana więc nie będzie cierpieć samotnie. A i trochę zabawy też podłapie bo Chillman i parkiet do tańca średnio do siebie pasowali.
KapitanOwsianka - 2009-03-09, 22:35
:
Oh babe, I don't do waltz... powiedział uśmiechając się jak zwykle rozbrajająco i roztaczając na około siebie swój chłopięcy urok. Z resztą ja tutaj jestem tylko do pomocy i noszenia ciężkich rzeczy. Swój kotylion już miałem i przetańczyłem go z Linds. powiedział z szerokim uśmiechem chwycił Ray za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Chyba się na mnie za to nie gniewasz? zapytał zaglądając w te piękne, brązowe oczy.
ArFF - 2009-03-09, 22:45
:
-Nie... ależ skąd. Odparła uśmiechając się nieśmiało. Ale w takim wypadku, może chociaż potowarzyszyłbyś teraz Annie, skoro nie ma partnera? Uniosła brew, zerkając na niego wymijająco. Chłopak jej schlebiał, ale jak to miała w zwyczaju, przejmowała się bardziej tym, by wszystko było idealnie zorganizowane.
Zerknęła w stronę Linds, która rozmawiała właśnie z jakimś chłopakiem. Chociaż... czy aby to na pewno była rozmowa?
Ray szybko odrzuciła od siebie zbędne myśli i z powrotem skierowała swoje spojrzenie na Maxa.
-To jak? Mogę liczyć na twoją współpracę?
Caylith - 2009-03-09, 23:00
:
Ściszona komórka zawibrowała w kieszeni smsowo. Ricky odczytała wiadomość coraz bardziej marszcząc brwi. "Sorry babe, coś mi wypadło i nie mogę przyjść. Talk to you later." I tyle. Wykasowała wiadomość odczuwając jednocześnie ulgę i rozczarowanie. Ulgę, bo nie nie musi się gibać i robić z siebie głupa teraz, a rozczarowanie bo... no bo chyba chciała trochę się z nim powygłupiać. Włożyła telefon do torby i spojrzała z westchnieniem na ludzi trenujących walca. W zielonych lekko szarzejących oczach błysnął żal.
Eithel - 2009-03-09, 23:04
:
W oczach Lindsay zabłysnął gniew, kiedy zobaczyła reakcję Dave'a. Momentalnie z jej twarzy spłynął serdeczny uśmiech, a pojawił się wyraz zatroskania. Fałszywego oczywiście.
- Dobrze, skoro już się udało cię przywołać do porządku, znajdziemy ci partnerkę. - powiedziała, prowadząc go na środek sali - Och, zobacz. Here we go! - zaszczebiotała wskazując na Annę - Dziewczyna z krwi i kości. Nawet ma ręce i nogi. Może nie da ci kosza po raz kolejny... - uśmiechnęła się słodko.
Derriuz - 2009-03-09, 23:15
:
- Yes, I think she might be perfect too! - zaszczebiotał starając się jak najlepiej naśladować irytujący ton Lindsay. Tak łatwo nie chciał dać za wygraną jak widać.
- Może nawet nauczy mnie tańczyć! - zawołał zachwycony, jednak na tyle cicho, by sama Anna tego nie słyszała. Yeah, just great. Albo dać za wygraną i podkulić ogon, szukając ucieczki od przeznaczenia, albo dumnie wypiąć pierś i odpyskować. Tak, ta druga opcja była zdecydowanie bardziej interesująca, więc zaczął spokojnym, Chillmanowym krokiem iść w kierunku Ray, Anny i Parkera.
KapitanOwsianka - 2009-03-09, 23:57
:
Parker wziął do ręki drugą dłoń Ray i pozwolił by ich palce się splotły. Na moją współpracę? Możesz liczyć zawsze... powiedział przyciągając ją do siebie, a potem obejmując w pasie, tak, że obie dłonie miała za plecami. Ale nic za darmo... nachylił się lekko uśmiechając ciepło.

I jak na złość po raz trzeci coś im przerwało. Tym razem drzwi trzasnęły głośno o ścianę i do środka wbiegł zziajany Chase. Odetchnął kilka razy głębiej i podszedł do Anny. Najwyraźniej biegł i to dość długo bo dalej nie mógł złapać oddechu. Sorry for being late, babe... wydyszał wreszcie do Anny.
Eithel - 2009-03-10, 00:06
:
Mina Lindsay nadal wyrażała fałszywe zatroskanie, kiedy patrzyła za odchodzącym powoli Davem. W momencie gdy pojawił się Chase - a Linds oczywiście znała już plotki na temat tych dwojga - uśmiechnęła się do siebie w duchu.
- Och, nie... a jednak nici z darmowych lekcji tańca, Chillman. Znów dała ci kosza! - powiedziała na tyle głośno, że słyszała to cała sala. Cynizm Po czym zgrabnie odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku Rayen - Rayen, mamy mnóstwo pracy! - powiedziała do dziewczyny, z nutką rozbawienia w głosie, spoglądając to na nią, to na Maxa.
Derriuz - 2009-03-10, 00:09
:
Dave'a zabolało jak cholera, ale nic chciał dać po sobie tego zobaczyć, a wręcz przeciwnie. Bezczelnie zaśmiał się w twarz Lindsay tak głośno, że spokojnie mogła go słyszeć cała sala. Po tym jak ją wyśmiał siadł przy pierwszym lepszym stoliku, nogi położył na stoliku (buty czyste, ale liczy się gest, prawda?), dłonie splótł na karku i całą swą postawą prezentował jak bardzo wszystko to ma gdzieś.
Sygin - 2009-03-10, 12:00
:
Przez dłuższą chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć bo sytuacja była conajmniej... chora. Ktoś tu robił sobie gierki wykorzystując jej osobę i osobę Chillmana. Ziejące niechęcią spojrzenie spoczęło na Lindsay po czym uśmiechnęła się do Chase'a lekko. Starając się ukryć jak ją męczy ta cała sytuacja.
- Your're here. Come on then... zanim znowu coś głupiego przyjdzie komuś do głowy.
Po czym chwyciła go za rękę i bezbłędnie ustawiła się do walcowania - Pamiętasz jak to się tańczy Stevens? Bo mam ochotę zrobić coś takiego, żeby im wszystkim gały powypadały na parkiet.
ArFF - 2009-03-10, 14:02
:
Wszystko wydarzyło się bardzo szybko - to trzaśnięcie drzwiami, pojawienie się jakiegoś chłopaka, komentarz Linds... Nie mogła tego do końca ogarnąć, bowiem nie znała żadnych plotek, a co za tym idzie, nie znała całej pogmatwanej sytuacji, między tymi osobami.
-Jasne, już idę. Rzuciła w stronę Lindsay i zerknęła na Maxa. Może innym razem. Wzruszyła ramionami i z lekkim uśmiechem, wykorzystując nieuwagę chłopaka, wyślizgnęła mu się z objęć i ruszyła w stronę Linds.
KapitanOwsianka - 2009-03-10, 14:33
:
Oj miał się Max z pyszna. Powiódł smutnym wzrokiem za Ray, a potem doleciał go gromki śmiech Dave'a. Krytycznie przyjrzał się całemu jego zachowaniu, a potem zeskoczył zwinnie ze stołu i schował pistacje do kieszeni i zbliżył się do niego Dude, seriously, what's wrong with you? pokręcił głową, a potem ruszył w kierunku drzwi. Dziewczyny, idę obejrzeć lokal na bal. rzucił do Linds i Ray, puścił im oczko na pożegnanie.

Tęskniłaś? zapytał stając w ramie do walca, zaraz ją jednak opuścił spoglądając na swoje buty. Kurde, zapomniałem pantofli do tańca. westchnął i uśmiechnął się No nic, dajcie tu jakąś muzyczkę? rzucił stając w ramie.
Sygin - 2009-03-10, 14:45
:
- Daruj sobie pantofle. Tak jak jest tez jest dobrze. Dzięki bogu o trykotach nie marudzisz. - prychnęła opierając dłoń na jego ramieniu, pozwalając się otoczyć ramieniem w pasie i czekając aż ktoś rzuci podkład muzyczny. Brązowe oczy zabłysły - walc to taniec, a ona tańczyć ubóstwiała. Szczególnie jeśli prowadzącym był ktoś kto też umie tańczyć.
Caylith - 2009-03-10, 14:53
:
Zrobiło jej się autentycznie żal Dave'a. To była strasznie nieprzyjemna sytuacja więc w drodze impulsu osoby również skrzywdzonej (obściskiwanie się Maxa i Ray nie uszło jej uwagi i spowodowało lekkie zaciśnięcie się zębów) podeszła do niego i usiadła obok.
- Chillman są lepsze sposoby dowalenia komuś niż głośne śmiechy. - mruknęła - Olewanie sprawy jest dobre, ale wiesz co jest lepsze? Ignorowanie i działanie po swojemu. - dokończyła. - Więc może zamiast siedzieć z nogami na stole rusz tyłek. Pokażę ci jak tańczyć walca, no w sumie sama też nie mam z kim trenować a jak te głupy siedzieć nie będziemy, so... - uniosła brew pytająco.
Derriuz - 2009-03-10, 16:17
:
Dave podniósł wzrok na Ricky unosząc lekko brwi. Kiedy tak słuchał, jak mówiła ciepły uśmiech wykwitł na jego twarzy.
- Hey, thanks - rzucił w jej kierunku wstając z miejsca - Some people don't understand how much few words may mean. Or they just forgot - kiwnął głową na drzwi za którymi zniknął Max - And I guess you know how I feel - schylił się ku niej nieco, coby mieć możliwość zniżenia głosu.
- Y'know what? No matter how you act, old feelings don't just disappear - odsunął się znowu i puścił porozumiewawcze oczko.
- So... Just tell me what to do.
ArFF - 2009-03-10, 18:55
:
Podeszła do Linds i spojrzała na nią porozumiewawczo. Chyba czekała na jakieś małe wyjaśnienia z jej strony, bo w końcu ona zawsze więcej wiedziała o tym, co dzieje się w tej szkole. Po chwili jednak zrezygnowała, karcąc się w myślach. Przecież to nie jej sprawy.
-Może już puśćmy tą muzykę i niech zaczną tańczyć? Zaproponowała. W końcu trzeba ich czegoś nauczyć. Dodała z lekkim uśmiechem.
Eithel - 2009-03-10, 19:40
:
Lindsay kompletnie nie przejęła się kretyńskim śmiechem Dave'a. Kim on właściwie niby miał dla niej być - szczeniakiem, który w zasadzie nic ciekawego sobą nie reprezentował. Lindsay tylko świetnie bawiła się jego i Anny kosztem. Dodatkowo dzięki plotkom na ich temat, odwracała uwagę od swojej osoby i tego, że teoretycznie po Nathanie nie miała chłopaka. Och jak bardzo teoretycznie - uśmiechnęła się do swoich myśli.
Skinęła z uśmiechem Rayen, po czym podeszła do wypasionej wieży (w końcu to HHS) i z głośników poleciał walc.
- Rayen, sparuj tych tam. - kiwnęła w stronę Chillmana i Ricky - I chwileczkę.. Z kim ty będziesz tańczyć na balu?
Caylith - 2009-03-10, 19:50
:
Linds spóźniła się bo Ricky sama się sparowała z Chillmanem. Przynajmniej na próbę.Przyjrzała mu się uważnie. Nie miał prawa wiedzieć, przecież starała się to tak dobrze ukryć... nic nikomu nie mówiła, że... po czym rzuciła okiem w stronę zamykających się drzwi a potem na Annę stojącą z tym wysokim facetem i czekających na muzykę, w niewymuszonych miękkich pozach osób, które świetnie wiedzą co mają teraz robić. Pociągnęła Chillmana na parkiet.
- Dammit I hope you're right for our sake... - mruknęła, zagryzając lekko wargę po czym czupurnie uniosła głowę i uśmiechnęła się przyjacielsko - Teraz tak. Obejmij mnie w pasie - wzięła jego łapsko i ustawiła na swojej talii, kładąc swoją rękę na jego ramieniu - a drugą rękę daj tak... - chwila zabawy i ustawiła siebie i Chillmana jak trzeba mamrocząc szybko kilka jeszcze wskazówek co dalej robić z nogami tym razem. - I zobaczymy co dalej. Tylko mnie nie zadeptaj na wstępie. - mrugnęła z rozbawieniem.
ArFF - 2009-03-10, 20:18
:
Nagle jakby coś jej stanęło w gardle. Nie mogła nic powiedzieć. W sumie to nawet nie wiedziała co odpowiedzieć. Tak bardzo przejęła się przygotowaniami balu, że zapomniała nawet o tym, że potrzebny jej będzie partner.
-Eee... Jakiś dziwny dźwięk wydobył się w końcu z jej gardła, jednak trudno było rozszyfrować, co on oznaczał. Wzięła głęboki wdech i... Nie mam partnera. Wyrzuciła to z siebie jednym tchem. Spojrzała na Lindsay i wymusiła uśmiech. W końcu co ona za to mogła, że nie potrafiła znaleźć sobie partnera.
Derriuz - 2009-03-10, 21:05
:
Czuł się bardzo niezręcznie w tej sytuacji tym bardziej, że Ricky mógł nazywać najwyżej kumpelą, o ile się nie mylił. Dodatkowo - on i taniec? Litości, jakim prawem niby? NA twarzy wymalowane było wyraźne zmieszanie, lecz robił wszystko co mu kazała i sumiennie zapamiętywał polecenia, żeby nie zrobić z siebie większego idioty, niż takiego jakim był.
- I'll do my best - odparł i pozwalał się instruować. Po dłuższej chwili milczenia z jego strony podjął:
- Y'know, it's been a while since you and him... Y'know - uśmiechnął się lekko, przyjacielsko ale wciąż zdawał się być zmieszany - But there's one thing I won't believe. Znałem Was wtedy, bo teraz z tym gorzej, ale niech mnie setka czortów porwie if you, or Max, don't care anymore about each other. It's... Impossible - przyznał, ale widząc jak dobrze sobie radzi z tym wszystkim przez chwilę zwątpił w swoje słowa. Ale ich nie cofnął.
- Powiem, że smuci mnie jedno - przez ten wyjazd zupełnie straciłem z wami kontakt. Max jakby mnie nie znał, albo i gorzej, Anna się piekli i nie wierzy w wytłumaczenie, z tobą i tak się kiepsko znaliśmy. Marc znowu gdzieś wsiąknął jakiś czas temu, well... Evan chyba się tylko nie zmienił i, believe it or not, wziął mnie na piwo - uśmiechnął się lekko jakby właśnie ktoś go pocieszył.
Caylith - 2009-03-10, 21:30
:
- Będzie dobrze. Jak chcesz to chwile poprowadzę, chociaż to będzie komicznie wyglądać ale da ci pogląd co trzeba robić. - uśmiechnęła się lekko. Jednak w odpowiedzi na jego wywód uśmiech zbladł.
- Wróciłeś no nie? Teraz możesz próbować sprawy poskładać jak trzeba. Zamiast się nadymać spróbuj się z nią - szybki ruch głową w stronę Anny - dogadać. I możesz się jeszcze zdziwić.
Długą chwilę milczała by w końcu dodać cicho.
- I never stopped loving him. But he did. And here's where everything ends...
Bo i po co ukrywać przed samą sobą coś co było oczywiste. A poza tym jakoś czuła, że Chillman nie wykorzysta tego przeciwko niej
KapitanOwsianka - 2009-03-10, 22:54
:
Chase i Anna ruszyli w takt muzyki wirując płynnie pomiędzy jeszcze nieradzącymi sobie parami. Byli w tym tak naturalni i zwiewni, że nie dało się od nich oderwać wzroku. Efekciarz. Wypłynęli na środek i zaczęli wirować w miejscu, po czym Chase uniósł lekko Annę i oboje zrobili jedną z tych figur jakie w walcu zawodowym powinny się pokazać. I rzekłbyś brakowało mu tylko smokingu, a jej sukni balowej by być w tym idealnymi.
Eithel - 2009-03-10, 23:39
:
Spojrzała bardzo zdziwiona na Rayen. Jak to? Dziewczyna w sukni jej projektu miała olśniewać! Jak miała to zrobić bez odpowiedniego partnera. Nagle w głowie dziewczyny coś kliknęło...
- Jak to?! Nie zaprosiłaś Maxa? - zapytała, z podziwem patrząc na Chase'a i Annę - Girl! Don't be shy! He's sooo into you!
Sygin - 2009-03-10, 23:46
:
Wiedziała, że on umie tańczyć. Nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Ale i tak było to dla niej niezwykle przyjemnym zaskoczeniem. Prowadził cudownie, deptanie po palcach nawet nie przyszłoby jej na myśl w jego wykonaniu. Miękko i gibko płynęła prowadzona jego ręką a oczy błyszczały autentyczną radością. Nawet jeden krok nie był pomylony czy postawiony nie tam gdzie trzeba. Czysta perfekcja.
- Oh my god, everybody's staring... - zamruczała wesoło absolutnie nie ruszona uwagą tłumu. MSA i występy tam zrobiły swoje. - Jeśli teraz robimy takie wrażenie to co będzie na Kotylionie...
Caylith - 2009-03-11, 00:03
:
Muzyka zakończyła niepotrzebną i meczącą ciszę, ale nie ruszyli od razu. Wpierw musiała otrząsnąć się z szoku na widok tego co Anna i jej partner pokazali na parkiecie. Coś pięknego... wiedziała, że w życiu nie uzyska takiego efektu w tańcu i nawet nie marzyła o tym, ale któż nie poczułby nawet niewielkiego ukłucia zazdrości. Po chwili przypomniała sobie, że na przeciw niej stoi Dave... i nawet nie była sobie w stanie zacząć wyobrażać co gość teraz musi czuć. A zatem postarała się zaabsorbować go tańcem.
- Ok... no to ruszamy... - kopnęła go lekko w prawą nogę na znak by zaczął i lekko pociągnęła w swoją stronę. Małym drgnięciem ramion. Nie prowadziła formalnie - jedynie starała się dawać znaki w którą stronę ma postawić nogę i starając się cofnąć swoją wystarczająco szybko by nie przydepnął. - We won't be as perfect as those two, Dave, ale przynajmniej starajmy się nie robić z siebie większego widowiska niż reszta. - zaśmiała się, powoli wprowadzając go w arkana walca.
ArFF - 2009-03-11, 19:23
:
Uniosła lekko brew, nie kryjąc małego zaskoczenia. Jakoś nie myślała o tym, by zaprosić Maxa. W końcu na dobrą sprawę, nie wyglądał na takiego, który zwróciłby na nią szczególną uwagę. Chłopak mógł mieć każdą, a ona była tylko dziwną dziewczyną z jeszcze bardziej zdziwaczałej rodziny. Czy jego reputacja nie zostałaby zszargana, przez ten głupi kotylion?
-Myślisz, że powinnam...?Wskazała lekkim ruchem głowy na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Max. Kto jak kto, ale Lindsay powinna wiedzieć, co wypadało, a co nie. Nie znała bardziej odpowiedniej osoby, która podpowiedziałaby jej w tym momencie, co powinna zrobić.
Eithel - 2009-03-11, 20:15
:
W zasadzie nie było to za bardzo w jej interesie - ale o ileż bardziej pasowała do Maxa elegancka Rayen niż to zdziwaczałe, czarne czupiradło! Blondynka tylko przewróciła oczami i akcentując każde słowo, powiedziała:
- Myślę, że jak najbardziej. Poza tym Max jest tobą bardzo zainteresowany i każdy to widzi. - uśmiechnęła się, poprawiając kosmyk, który niesfornie spadł na jej twarz - Będzie się dobrze prezentował na tle twojej sukni. - puściła do niej oczko.
KapitanOwsianka - 2009-03-11, 21:02
:
Chase uśmiechnął się pod nosem. A niech się gapią... Z reszta na balu już tak szaleć nie będziemy. Pamiętam dobrze poprzedni kotylion, to tylko taki... Rytuał. powiedział i nachylił się do jej ucha. Co powiesz na to, byśmy się urwali? zapytał szeptem.

Przeniesienie akcji.[/i]
ArFF - 2009-03-11, 21:06
:
Dziewczyna westchnęła lekko i zerknęła jeszcze raz na drzwi. Skoro ktoś taki jak Linds, mówi że Max się nadaje, to chyba ma rację.
-Ok... I will talk to him. Powiedziała, nie do końca pewna, czy powinna dalej prowadzić próbę, czy może lepiej od razu wyjść za Maxem. Przez chwilę, można było zaobserwować, jak spogląda to na tańczące pary, to znów na drzwi, jednak ciągle pozostawała prawie w bezruchu.
KapitanOwsianka - 2009-03-11, 21:09
:
Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-04-30, 09:27
:
Lindsay powoli dochodziła do siebie w gabinecie medycznym. Na początku zaczęły do niech dochodzić różne dźwięki i fale światła to ciemności. Wreszcie jednak udało jej się nieco skoncentrować wzrok, który padł na pochylającego się nad nią Stevana. Czy to możliwe, że ten dzień to był tylko koszmarny sen?
Eithel - 2009-04-30, 16:29
:
Ładna twarz dziewczyny była wręcz chorobliwie blada, czuła się bardzo słaba i senna. Nagle potłuczoną rękę przeszedł ostry ból - musiała na nią upaść, kiedy zemdlała. W końcu dojrzała twarz nowego dyrektora do spraw dyscyplinarnych, nieco jeszcze nieostrą i jakby przez mgłę.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - wymamrotała niewyraźnie, na tyle cicho by nikt inny nie mógł jej usłyszeć.
KapitanOwsianka - 2009-04-30, 19:49
:
Co? zapytała dr. Kim, która stała tuż obok. Biedna dziewczyna. Lindsay, może zawieść Cię do szpitala? zaproponowała, a Steven prawie natychmiast cofnął się, jakby spodziewał się, że Lindsay zaraz wyda całą ich tajemnicę.
Eithel - 2009-05-01, 20:30
:
Lindsay spojrzała na dr Kim, jakby nie bardzo rozumiejąc o co ta ją pyta. Trudno powiedzieć czy to była poza czy dziewczyna naprawdę była pół-przytomna. Postarała się skupić wzrok na twarzy dyrektorki i osłabiona powiedziała - Nnnie.. wolę do domu.. Jeśli mnie pani zwolni, oczywiście.
KapitanOwsianka - 2009-05-02, 10:09
:
Oczywiście, że Cię zwolnię. Zawiezie Cię ktoś do domu? zapytała poważnie Któraś z koleżanek? A może zadzwonię po Twoją mamę? zaproponowała i zaraz sięgnęła po komórkę, którą miała w kieszeni jedwabnych spodni.
- Może ja ją odwiozę? zaproponował Steven.
Eithel - 2009-05-03, 00:33
:
Lindsay sięgnęła po szklankę zimnej wody, która stała nieopodal. Ten upał był nie do zniesienia - gdyby ktoś w HHS zapytał o powody jej omdlenia, miała zamiar wszystko zwalić na tą fatalną pogodę. Omal się nie zakrztusiła, kiedy Steven zaoferował się ją zawieźć - jej twarz jednak nie zmieniła wyrazu nawet na sekundę, miała wprawę w ukrywaniu tego romansu. - Mamy nie ma teraz w Newport Beach. Dziś rano wyjechała, jakieś spotkanie służbowe. - stwierdziła z nieukrywanym żalem. Czasami bolało ją to, że matka wcale się nią nie interesuje - To byłoby bardzo uprzejme z Pana strony, panie dyrektorze. - powiedziała spokojnie, bez śladu ironii. Za to patrzyła mu prosto w oczy...
KapitanOwsianka - 2009-05-03, 10:46
:
A on spojrzenia instynktownie unikał.
No to może do ojca? zaproponowała dr. Kim, która najwyraźniej była tak zaaferowana Lindsay, że nie zwracała wcale uwagi na Stevena.
Eithel - 2009-05-03, 18:33
:
- Mój ojciec nie mieszka z nami. - stwierdziła twardo, kończąc tą bezsensowną wyliczankę jej bliskich, znajomych i tak dalej. Po spojrzeniu Lindsay mówiącym "dość", dr Kim powinna sobie wreszcie dać spokój. Oby zadziałało. - Zresztą pan dyrektor się zaoferował.
KapitanOwsianka - 2009-05-03, 19:32
:
Dr. Kim spojrzała na Lindsay w taki sposób, że to nagle jej się zrobiło głupio. Przecież była uczennicą, więc może jednak pytania dyrektorki były sensowne. No dobrze... powiedziała wreszcie trochę podejrzliwie spoglądając na Linds. Nie mniej, któreś z rodziców powinno wiedzieć o Twoim omdleniu. Zadzwonię do Twojego ojca, a pan Johns odwiezie Cię do domu.
Eithel - 2009-05-03, 23:18
:
Lindsay spuściła wzrok i skinęła tylko głową. Owszem, dyrektorka miała rację pytając o jej rodziców, ale powinna jednak wykazać się jakąś delikatnością - przecież całe Newport Beach żywo dyskutowało o rychłym rozwodzie MacNamarów. Nie chciała ojca widzieć na oczy, nie chciała słuchać jego pokrętnych tłumaczeń i przeprosin. Ostrożnie wstała z łóżka, na którym leżała.
KapitanOwsianka - 2009-05-04, 21:09
:
No dobrze... Nie martw się. To na pewno przez te całe gorąco. Dawno nie było tak upalnie w Newport. uśmiechnęła się do Linds i pogładziła ją po ramieniu. Chwilę potem Lindsay szła w całkowitym milczeniu obok swojego kochanka, a jak się okazało teraz także dyrektora dyscyplinarnego w jej liceum. Co znaczyło, że okłamywał ją i niczym nie różnił się od przeciętnego faceta. Z drugiej jednak strony ta sytuacja miała też swoje plusy. Przez najbliższe pół roku mogła napsuć wody wszystkim swoim wrogom.
Eithel - 2009-05-04, 21:38
:
Lindsay powoli wracała do siebie - na jej przeraźliwie bladą twarz powracały powoli kolory. Sytuacja miała swoje plusy - nie musiała już siedzieć w szkole ani minuty dłużej, miała cały wolny dzień przed sobą. Poza tym dyrektor dyscyplinarny... można to było obrócić na swoją korzyść.
- Niedługo skończę zastępstwo, hę? - szepnęła do Stevena z wyrzutem.
KapitanOwsianka - 2009-05-04, 23:06
:
Oh, nie rób scen, przy świadkach. powiedział dość obcesowo zastępstwo skończyłem, ale ubiegałem się w międzyczasie o funkcję dziekana. wytłumaczył i umilkł, bo akurat mijała ich grupka cheerleaderek. Wsiadaj... powiedział wreszcie wskazując swój samochód, kiedy dotarli na parking.
Eithel - 2009-05-04, 23:44
:
Wsiadła do samochodu z miną obrażonej księżniczki - zastępstwo skończył, a to dobre. Poczekała, aż usadowi się na miejscu i zamknie drzwi.
- O funkcję dziekana? Dobrze, że mnie o tym poinformowałeś odpowiednio wcześnie! - syknęła.
KapitanOwsianka - 2009-05-07, 19:42
:
Nie odpowiedział. Przekręcił kluczyk w stacyjce, wrzucił wsteczny i wycofał. Lindsay wyczuwała, że jest zły. Nie przesadzaj. Chyba nie sądziłaś, że zrezygnuję ze swojej kariery na Twoją rzecz? A z czego byś kupowała ciuchy, gdyby rodzice Cię odcięli od źródełka?
Eithel - 2009-05-08, 14:42
:
Linds wyraźnie naburmuszona, odparła - Kariery? A co z twoją firmą? - po czym rozpaczliwym tonem zapytała - Nadal będziemy ukrywać się po motelach?
KapitanOwsianka - 2009-05-08, 15:00
:
Pytanie go zaskoczyło. Zupełnie tak jakby był pewien, że to już był koniec ich sekretnego związku. Umilkł i chwilę się zastanawiał, w ciszy prowadząc samochód. Hmmm... Skoro zostaję w Newport na dłużej, to może czas kupić jakieś mieszkanie? powiedział wreszcie przyspieszając na szerszej drodze.
Eithel - 2009-05-08, 15:50
:
Wystarczyła ta chwila ciszy, żeby wzbudzić w niej podejrzliwość. Wiedziała, że to nie potrwa wiecznie - różnica wieku, tajne schadzki nauczyciela z uczennicą. Kolejny związek oparty tylko i wyłącznie na seksie, na pewno z jego strony.. ale czy z jej też?
- Mieszkanie w Newport? - zaśmiała się cicho, wyraźnie nad czymś rozmyślając - Lepiej wynająć jakiś dom przy plaży. Tu przecież nie ma drapaczy chmur. - odwróciła wzrok w kierunku okna i cichym, smutnym tonem stwierdziła - Chcesz mnie zostawić.
KapitanOwsianka - 2009-05-09, 15:27
:
Przewrócił oczami. Zaczynało się. Rany, jakbyś była moją wieloletnią żoną. pokręcił głową skręcając i wybierając odpowiedni pas. Myślisz, że gdybym chciał Cię zostawić to czekał bym aż do momentu kiedy dostane pracę w szkole?
Eithel - 2009-05-09, 20:32
:
W zasadzie to już nic z tego nie rozumiała - niby nie chciał jej zostawić, a wyraźnie zmieszał się, gdy zapytała co dalej. Teraz podnosił argument przeczący temu zachowaniu. Zupełnie skołowana, wcisnęła się głęboko w fotel, po czym wymamrotała tylko - Przepraszam. i ponownie zwróciła twarz w stronę okna.
KapitanOwsianka - 2009-05-09, 23:17
:
Nie szkodzi... wymamrotał równie nieprzekonywająco co ona i dalszą drogę odbyli w milczeniu, w grobowym nastroju, którego żadne z nich nie miało odwagi przerwać, ani nie bardzo wiedziało w jaki sposób. Wreszcie udało im się zajechać przed dom Lindsay.
Połóż się i zdrzemnij trochę... Niedługo pewnie przyjedzie Twój ojciec, to się Tobą zaopiekuje. Chociaż osobiście uważam, że Twoje omdlenie było nieco teatralne.
Eithel - 2009-05-10, 20:40
:
Lindsay miała wrażenie, że jej romans właśnie zaczyna dogorywać. Coś pękło i tyle - Steven wyraźnie próbował ją zbyć. Skoro tak, nie miała zamiaru mu dać tej satysfakcji. Wyszła z samochodu, milczeniem zignorowawszy tekst o teatralności jej omdlenia. Nie trzasnęła drzwiami, po prostu ze stoickim spokojem - udawanym, bo tak naprawdę łzy cisnęły się jej do oczu - skierowała się w stronę domu.
KapitanOwsianka - 2009-05-10, 20:58
:
Steven odprowadził ją wzrokiem. Westchnął kiedy zniknęła za drzwiami wielkiej posiadłości i odpalił silnik. Po chwili jego samochód odjechał z podjazdu.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2009-09-02, 11:16
:
Ricky wędrowała korytarzem rozglądając się pilnie po drzwiach. Sala tortur... sala tortur... sala tortur... kolejne klasy mijała z coraz większa frustracją. gdzie oni do cholery mogli ją ukryć. W końcu znajome litery pojawiły się na następnych drzwiach, z których ktoś wyszedł. Erica poprawiła torbę na ramieniu i dzielnie wkroczyła do pokoju pod szyldem ogłaszającym wszem i wobec, że tu jest redakcja gazetki szkolnej.
Już w środku zaczęła się rozglądać po ludziach szukając naczelnego.
KapitanOwsianka - 2009-09-02, 22:00
:
Kilka osób oderwało spojrzenia od biurek i komputerów i wlepiło go w Ericę. Momentalnie poczuła się nieswojo. Jeden z chłopaków. Trzeci rok na pewno, w okularach z nieco staromodną fryzurą, pasującą do niego w koszuli z podwiniętymi rękawami i lnianych spodniach prasowanych w kant podszedł do Erici i spojrzał na nią z nad okularów. - tak?
Caylith - 2009-09-02, 22:46
:
- Chciałabym pisać dla was - wypaliła z miejsca, z miną na tyle poważną, by nie uznano tego za dowcip albo jakiś głupawy numer. Wprawdzie mogła się najpierw przywitać, ale o tym pomyślała już za późno. No i to gapienie się... z trudem powstrzymała się przed wzdrygnięciem. Jak małpa w klatce... - Więc jeśli jesteś redaktorem naczelnym gazetki, to chyba dobrze trafiłam. - dodała pozwalając sobie na lekki uśmiech.
KapitanOwsianka - 2009-09-03, 09:41
:
Gazetki? - zapytał mierząc ją wzrokiem. - Nie mamy w szkole gazetki. Wydajemy porządną gazetę, którą czytają nie tylko uczniowie Harbor High. Chcesz pisać do gazetki, to poproś o wydzielenie Ci tablicy na korytarzu. - po sali przeleciał szmer śmiechu.
Caylith - 2009-09-03, 10:33
:
Zapachniało palonym cynizmem i zajebiozą.

- Really? To przepraszam uprzejmie za pomyłkę - odezwała się niemal natychmiast z miną nieprzeniknioną - Ale wyniknęła ona z tego, że jak na "gazetę" - zaakcentowała mocno ostatnie słowo - to zbytnio was nie widać. Ani o was nie słychać. But I could help to change it... - zielone oczy błysnęły spokojnym acz niebezpiecznym światełkiem. Robienie sobie pośmiewiska z jej osoby było bardzo kiepski pomysłem.
KapitanOwsianka - 2009-09-03, 11:07
:
- Cóż... Towarzystwo w jakim się obracałaś ostatnio raczej nie czytuje... - powiedział spokojnie i zmrużył oczy. - okej... Staunton... Bring it on. - ruchem głowy wskazał na dalsze pomieszczenie będące najpewniej gabinetem naczelnego. - Zapraszam... - i sam ruszył w kierunku swojego gabinetu.
KapitanOwsianka - 2009-09-06, 11:28
:
Przeniesienie akcji.
Derriuz - 2009-09-08, 23:00
:
- Mmm... Tak... Trochę niżej, Anna... - pomrukiwał pod nosem chłopak z rozczochraną fryzurą i w skórzanej kurtce (hurra dla przegrzewania się!) siedzący za stolikiem zaraz przy wejściu. ze stolika zwisał banner (niezbyt taktycznie powieszony, bo poniżej poziomu oczu) głoszący "Help Our Radio!", który miał zachęcić do opłacania ewentualnych frajerów, czy dobroczyńców sprzętu na radiowęzeł, ale... Chłopak z braku laku spał w najlepsze. Większość w Green Roomie, na świeżym powietrzu, albo zakuwali w bibliotece (ci mniej rozrywkowi). Nogi oczywiście w rozkroku, ręce szeroko, jak na Chillmana przystało, oczy zamknięte, broda oparta na piersi i ciche, ledwo słyszalne mruknięcia z jego ust. Pomału zaczynał przechylać się do przodu.
KapitanOwsianka - 2009-09-08, 23:05
:
Chillman! - Parker krzyknął budząc go tym samym. - Need you! Right now. - powiedział. A jego mina wybitnie świadczyła o tym, że rzeczywiście potrzebuje pomocy przyjaciela.
- Parker... Muszę zbierać datki... - Chillman jak zwykle powiedział przeciągając ziewnięciem sylaby.
Max wyjął z kieszeni klips z banknotami, wyjął pięćdziesięciodolarowy i wrzucił go do słoika. Chwycił Dave'a za połę kurtki i pociągnął go w kierunku schodów na wyższe piętro.
Derriuz - 2009-09-08, 23:12
:
Dave podrygując na przezabawny sposób, na jaki każda osoba ciągnięta gwałtownym i szybkim ruchem, nie będąc przygotowaną, podryguję. Właśnie tak skakał na jednej nodze, w końcu złapał równowagę i oparł drugą nogę o ziemię i w miarę-mało-komiczny-krok po kilku chwilach wysiłku udało mu się osiągnąć.
- Whoa, whoa, whoa! - wołał na nim. Nie dość, że zbudzili, to jeszcze szarpią, co za kraj!?
- Zwolnij, bo czuję się jak ciągnięta po podłodze szmata - rzucił, lecz zaraz dodał ciszej - I pewnie po śnie też wyglądam... - skrzywił się kwaśno i patrzył tylko za Parekerem, starając się nie sprawdzać głowę twardości stopni schodów.
KapitanOwsianka - 2009-09-08, 23:15
:
Na piętrze Parker zatrzymał się dopiero przy zamkniętych drzwiach na tarasik widokowy. Rozejrzał się konfidencjonalnie, po czym z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjął pęk kluczy, wybrał odpowiedni i otworzył zamek drzwi oznaczonych napisem: "przejście służbowe". Po chwili obaj byli na tarasiku a Parker piął się po drabince prowadzącej na dach.
Derriuz - 2009-09-08, 23:23
:
No tak, więc w tej chwili możliwe były dwie opcje. Albo Parker go tu sprowadzić, żeby sfingować śmierć przez upadek z wysokości, albo miał bardzo ważną sprawę nie cierpiącą cudzych uszu chodzącą po głowie. "Oh, hell..." - pomyślał z dezaprobatą dla samego siebie i całej tej dziwnej sytuacji i zaczął leźć po drabince za nim w nieco szybszym, niż swoje zwyczajowe, tempie.
- I don't know what is this about... But I'll be damned if you don't have a really good reason. - zakończył zdanie, podciągając się na dach i rozglądając wokół - So... What the heck?
KapitanOwsianka - 2009-09-08, 23:26
:
Kiedy wreszcie znaleźli się na górze, Max jeszcze rozejrzał się dla pewności czy nikogo tutaj nie ma. Odwrócił się gwałtownie do Dave'a i wyrzucił z siebie. - Lecę na Ricky... - przygryzł dolną wargę i wbił przerażone spojrzenie w Chillmana szukając jakiejś porady w jego oczach. - I to mam makabryczną na nią ochotę.
Derriuz - 2009-09-08, 23:35
:
- Holy crap... - mruknął po cichu sam do siebie i w jego oczach zarysowało się typowe, Dave'owe zaskoczenie. Czyli niby mało wyraziste, ale kto go znał, to wiedział, że chłopak naprawdę został zszokowany.
- Whoa, whoa - powtórzył znowu, unosząc ręce w geście, jakby chciał zatrzymać pędzący pociąg.
- You're serious? - zapytał go ze zdziwieniem w oczach sam sobie odpowiedział, dostrzegając to przerażenie - Oh geez... You are... Erm... Wait, lemme think... - podrapał się po brodzie.
- Dude, if you're really into her... Try and fix it. No, wait, don't try... Do it or do not. Wiem, że masz dylemat i wchodzi tutaj w grę Rayen... So... Zastanów się na czym Ci tak naprawdę zależy i... Hell... Niech mnie diabli, jeśli jej szczerze nie kochałeś, stary, to była dla Ciebie dopiero odmiana - pokiwał głową jakby w uznaniu dla swoich słów - Najpierw pogadaj chyba z Rayen, żeby dała ci trochę czasu byś mógł spróbować raz jeszcze z Ricky, jeśli tego naprawdę chcesz... Jeśli kocha, to pozwoli, jeśli nie kocha, to nie było warto się tą dziewczyną przejmować. Sorry, wybacz za okrucieństwo. Znaczy mówię o Rayen teraz... Em, co do Ricky... Tu ci doradzać nie będę, bo ty masz swoje sposoby i jesteś w tym lepszy ode mnie. Poza tym masz lepszy wgląd w sytuację, więc sam najlepiej powinieneś wiedzieć co robić... Emm... - podrapał się znowu, tym razem po policzku. Westchnął i pokiwał głową dając znak, że zakończył tyradę z przerywnikami.
KapitanOwsianka - 2009-09-09, 10:06
:
Nie, nie, nie, nie... - zaczął krążyć po dachu. - Nie mogę lecieć na Ericę. Przyjaźnimy się! To znaczy jest bardzo atrakcyjna... No i Linds też mi się podoba, chociaż jesteśmy przyjaciółmi. - powiedział i siadł na murku okalającym płaski dach. - Z resztą ja nie jestem zdolny do uczuć wyższych. - westchnął uspokajając się lekko i zerknął na dół na dziedziniec w kierunku swojej ławki. - Nawet nie wiem czy jesteśmy jeszcze parą z Rayen... To znaczy po moim ostatnim tekście sam bym siebie rzucił i to z hukiem... Ona zdaje się uważa, że ją zdradziłem z Lizzy. - uśmiechnął się do Dave'a. - Ech, to wszystko jest takie popaprane... Od pierwszej klasy liceum nigdy nie miałem tak długiej przerwy. - spojrzał znacząco na Chillmana. - Zaczynam głupieć.
Sygin - 2009-09-09, 11:11
:
Prawie spod stołu gdzie rozłożyli swój "kram" dotyczący supportu dobiegło zduszone pytanie, tak jakby ktoś siedział z głową w torbie szeleszcząc przy tym jakimś papierem.
- Co Anna? Powtórz - stanowczo głos Anny co się potwierdziło gdy wyprostowała się wyciągając z torby sportowej naręcze jakichś kartek. - Chillman? - rozejrzała się ogłupiała nie widząc chłopaka drzemiącego na krześle gdzie był parę chwil temu. Potem rozejrzała się dookoła. Nie bajerował nikogo, nie strzelał luzaka ani nie spadł pod stół. - No chyba do niebios został wzięty - oświadczyła samej sobie. Potem jej wzrok padł na słoik - Hey, somebody supported us with 50 bucks! - uśmiechnęła się z zadowoleniem. W końcu machnęła ręką, ulotki szpurnęła na stół i zasiadła na krześle z którego wyparował Chillman
Derriuz - 2009-09-09, 12:24
:
Chillman westchnął ciężko i klapnął sobie na dachu. Upewnił się, że z tego miejsca go nie widać, wyciągnął fajki i jedną odpalił.
- Kto by pomyślał, że tu mogłaby by być taka dobra palarnia... Mam nadzieję, że nikt nie zauważy malutkiego papierosowego dymu... - mruknął jakby do siebie i zaciągnął się czerwonym Lucky Strike'iem.
- So...Em... Dude, jestem pewien, że jesteś zdolny do uczuć wyższych, skoro i ja jestem... - mówił powoli w zastanowieniu, patrząc gdzieś przed siebie - Czy ty próbujesz powiedzieć, że masz tylko cholerną żądzę do Linds i Ricky...? Wiesz, stary... Ja to bym najpierw się dowiedział co i jak z Rayen i potem albo próbował z nią, albo z Ricky. Ale osobiście - z Linds nigdy w życiu, raz już się sparzyłem - mrugnął do niego z uśmiechem.
- I mean... Jeśli aż taki napalony jesteś, to chyba jest jedno lekarstwo, które nie spieprzy ci aktualnych stosunków damsko-męskich z nikim - odwrócił głowę w jego stronę - Don't you remember what jacking off is about? Cóż, nie zdziwiłbym się, zawsze miałeś kogoś przy sobie...
KapitanOwsianka - 2009-09-09, 12:52
:
Max spojrzał z głupią miną na Dave'a. - Nie pomagasz mi... - powiedział, a po chwili uśmiechnął się rozbawiony. - Już sam nie wiem... I guess... I think... Maybe I'm not over Ricky... Albo po prostu mi tęskno do... Niej? - machnął ręką tak jakby stwierdził, że Dave go zupełnie nie rozumie.

Przeniesienie akcji.
Noise - 2009-09-09, 16:51
:
Evan widząc z daleka charakterystyczną blond czuprynę właśnie tam skierował swe kroki. Ostatni raz rozmawiał z Anną... No właśnie, sam nie pamiętał kiedy więc postanowił to jakoś nadrobić. - Hey, how's it going'? - zapytał stając przed siedzącą na stoliku dziewczyną i wyciągając dłoń w jej kierunku na powitanie. W międzyczasie przebiegł uważnie wzrokiem po ulotkach i transparencie, by na koniec jego błękitne oczy wylądowały z powrotem na twarzy. - Widzę, że plan Dave'a odnośnie radia idzie pełną parą. - rzekł uśmiechając się nieznacznie kiwając przy tym głową z uznaniem.
Sygin - 2009-09-09, 21:44
:
- O, Ballmer! - zaskoczona z lekka podskoczyła na krześle. Nie było to jednak zaskoczenie w stylu "O, cholera to Ballmer" tylko zwyczajne. Jej nic nie zrobił, a więc nie miała powodu pokazywać mu kłów nienawistnie. A zatem ścisnęła wyciągniętą dłoń na powitanie uśmiechając się wesoło. - Całkiem w porządku, gdybym tylko jeszcze wiedziała gdzie wyparował Chillman - ściągnęła w zamyśleniu ciemne brwi nad nosem. Tej zagadki nie umiała rozwiązać. - A tak, próbujemy ruszyć z radiem. Nawet ktoś wrzucił 50 dolców - zdumiała się szczerze ale i ironicznie nieco nad chojnością bogaczy z tej szkoły. - Siadaj na.. hmmm... - rozejrzała się z zakłopotaniem. Miała tylko jedno krzesło - tyłku gdzie chcesz. - dokończyła - i powiedz co się z tobą działo.
KapitanOwsianka - 2009-09-09, 21:52
:
Korytarzem szła Rachel rzuciła spojrzeniem na stoisko mające wspierać radiowęzeł. Z Anny jej spojrzenie prześliznęło się na Ballmera. Na ustach pojawił się wyzywający uśmiech. Minęła ich i wyciągnęła z dużej torby telefon komórkowy. Wybrała numer Lindsay i z perfidnym uśmiechem poczekała na połączenie. - Linds? Nasz problem chyba sam się rozwiązał. Zgadnij z kim widziałem przed chwilą Pittsburgh-girl... - jej uśmiech jeszcze się poszerzył.
KapitanOwsianka - 2009-09-09, 23:48
:
Z perfidnego uśmiechu jej usta złożyły się w nie mniej perfidny dzióbek. - Wszystko w swoim czasie... Póki co Anna zadaje się z Ballmerem. Wiesz co to będzie znaczyło dla Maxa? - znów się uśmiechnęła. A potem wpadł jej do głowy pomysł. - Do zobaczenia wieczorem babe. - powiedziała i rozłączyła się. Odwróciła się i zrobiła zdjęcie Annie i Evanowi swoim telefon. A potem weszła do jednej z sal z nieprzeniknionym, tym razem uśmiechem.

Przeniesienie akcji.
Sygin - 2009-09-11, 12:35
:
- Serio? No ciekawe. I co ona na to?
Anna z telefonem przy uchu wyszła ze szkoły, podążając w kierunku swego wiśniowego autka zajęta po uszy konwersacją z kimś "po drugiej stronie sznurka". - Aha... aha... really?!? - pisnęła niemal zaskoczona. Wszystko brzmiało tak jakby gadała właśnie z jakąś psiapsiółką ale koniec rozmowy rozwiewał wszelkie wątpliwości - A więc jest bardziej stuknięta niż myślałam. What shush. Don't you shush me... oh, ok. I'll be a good girl - przewróciła oczami - Bye, mom.
Z uśmiechem na ustach wyłączyła telefon patrząc chwilę na podobiznę Mrs. Stern na kontakcie - I miss you... - mruknęła pod nosem z westchnieniem.
Derriuz - 2009-09-11, 15:11
:
Za nieco zdezorganizowanym po całym dniu stolikiem siedział Dave w skupieniu licząc kasę, jaką udało się im zebrać tego dnia. Nie liczył na wiele. Wysypał całą zawartość słoika i mamrocząc liczby pod nosem przerzucał kasę na bok. Kilka razy się machnął i musiał zaczynać od początku, ale cóż, to nie była jego najmocniejsza strona. Jak ogół nauki. Najbardziej mylące okazały się najdrobniejsze kwoty rzędu centów wrzucone chyba tylko dla żartu.
Sygin - 2009-09-12, 12:44
:
Schowała telefon do torby i zauważywszy Chillmana liczącego forsę zmieniła kierunek marszu.
- So? - zapytała zatrzymując się obok niego i wyciągając ciekawie szyję w stronę gotówki - Stać nas na rozkręcenie biznesu radiowego czy jeszcze nie bardzo?
Derriuz - 2009-09-12, 14:02
:
- Not yet - odpowiedział ze średnim entuzjazmem. W zasadzie to spodziewał się tego, że nawet jeśli jakimś cudem dzieciaki HHS okazałyby się niesamowicie hojne, to i tak by nie starczyło.
- Well, I can't say I didn't expect that it won't be enough for anything... However I CAN say that I didn't expect to be "this much" though. Znaczy, niby mało, ale więcej i tak niż sądziłem - w tym momencie podniósł na nią wzrok i spojrzał jej prosto w oczy z taką miną, jakby uważał, że jest w filmie i zamierzał właśnie rzucić najważniejszą frazę z całego scenariusza.
- We seriously gotta talk to Ricky's pop.
KapitanOwsianka - 2009-12-03, 15:11
:
Max i Eddie weszli do szkoły.
- Czego chcesz Parker? Chyba nie zamierzasz zacząć pisać dla "Pochodni". - Eddie zapytał żartobliwie i poprawił naręcze różnych dokumentów.
- Żebyś się nie zdziwił... Podrzucę Ci jakieś opowiadanie. - jego słowa wyraźnie zaskoczyły Eddiego. - Ale mam sprawę odnośnie tego artykułu.
- Tak, jest świetny! Dawno nie miałem takiego materiału.
- Eddie... Muszę wiedzieć kto go napisał?
- No chybaś zgłupiał... Dlatego napisała go anonimowo, żeby nikt nie wiedział.

Max uśmiechnął się szeroko - Aha! Więc to dziewczyna!
Eddie zrobił przestraszoną minę i przyspieszył uciekając przed Maxem. Parker ruszył biegiem za nim.
- Hey Eddie come on! Przecież mnie znasz... Tak czy siak się dowiem.
- Nie mogę zdradzać swoich źródeł.
- Eddie, gdyby nie ja to nie byłbyś naczelnym.
- Max...
- stanęli przy oknie. Eddie wyjrzał przez okno. Widać była za nim Ericę i Logana. - ...nie mogę Ci powiedzieć kto napisał ten artykuł. - zrobił znaczący ruch głową w kierunku okna.
Max przez chwilę nie zrozumiał, zaraz jednak do niego dotarło.
- No tak... - mruknął pod nosem.
Caylith - 2009-12-03, 22:52
:
Trzask i zduszony łomot czegoś spadającego z półki - standardowe odgłosy z szafki Erici w momencie gdy zamykała drzwiczki. Jak zwykle skrzywiła się lekko.
- Przynajmniej nic się szklanego nie stłukło... - wymamrotała poprawiając torbę na ramieniu. Po chwili już wędrowała korytarzem łowiąc czujnie zielonookim spojrzeniem rozmaite ciekawe i mniej ciekawe rzeczy jakie się działy. Tu ktoś flirtuje, tam ktoś coś do kogoś szemra... zamarzyła na moment o urządzeniu podsłuchowym w rodzaju tych jakie miała policja, ale dość szybko zaczęła się śmiać z tego pomysłu w duchu. Na ustach tez wykwitł lekki krzywy uśmiech, który dodawał jej wyrazu twarzy zadowolonego sprytnego kota nad miska śmietanki. Nie ma co, życie Ricky Staunton wyglądało ostatnio o wiele ciekawiej niż wcześniej.
KapitanOwsianka - 2009-12-03, 22:58
:
Kiedy mijała jedną z sal mignęła jej rozczochrana czupryna Parkera. Poczuła jego dłoń zaciskającą się lekko na jej nadgarstku, a potem poczuła jak Max siłą wciąga ją do pomieszczenia. Drzwi się cicho zatrzasnęły. - Masz dla mnie chwilkę? - zapytał tonem wskazującym bardziej na stwierdzenie. - Powiedz mi, aż tak bardzo na mnie jesteś wściekła, że musiałaś napisać ten artykuł? - zapytał wskazując palcem na "Pochodnię". W jego głosie nie było oskarżenia, ani żalu. Ale nie było też tego żartobliwego tonu, który miewał zazwyczaj i który tak lubiła.
Caylith - 2009-12-03, 23:07
:
- Wh... - zdążyła wykrztusić, wciągnięta z zaskoczenia. Jedna brew za to podjechała do góry w zaskoczeniu na widok porywacza. Twarz Erici momentalnie stała się czujna gdy rzuciła okiem na niego, posłuchała tonu i na koniec spojrzała na gazetę. - Let go... - mruknęła starając się zabrać rękę z uścisku. Czemu ostatnio ciągle musiała uwalniać się z męskich łap było tajemnicą, ale powtarzalność tego zjawiska zaczęła ją nużyć. Poświęciła chwilę na przemyślenie tego co powiedział i kolejną na chwilę rozsądku. Z wolna ironia pojawiała się w oczach.
- Skąd pomysł, że to ja? - prychnęła - Przecież taką bombę musiał napisać ktoś, kto siedzi w tym długo i ma kredyt zaufania u naczelnego.

KapitanOwsianka - 2009-12-03, 23:13
:
Kiedy kazała mu puścić swoją rękę zrobił to natychmiast. Dodatkowo dał jeszcze kroczek w tył, jakby w ten sposób chciał jej przywrócić strefę komfortu, naruszoną jego zachowaniem. Kiedy mówiła zrobił minę świadczącą wybitnie o tym, że takie kity to my, a nie nam i uśmiechnął się lekko pod nosem. - No cóż, ja tego nie napisałem... Hej, nie myślałem, że masz mi ciągle za złe to, że z Tobą zerwałem.
Caylith - 2009-12-03, 23:31
:
- Gdybym miała, pajacu, to w ogóle bym z tobą nie gadała od początku szkoły. A tu, niespodzianka, niespodzianka, Ricky potrafi przełknąć zranioną dumę, chociaż trochę jej to zajmuje.
Oparła się tyłkiem o ławkę i zastanowiła głęboko, a potem długą chwilę niemal bez mrugnięcia wpatrywała się w niego jakby oceniając co warto powiedzieć. W końcu wypuściła powietrze z ust.
- Jest mój. Nie wiem skąd to wiesz ale się dowiem... - zgrzytnęła zębami co świadczyło jaki ochrzan dostanie naczelny za machanie jęzorem. - Co do artykułu... to środowisko nie ty jesteś powodem. Do pewnego stopnia idzie przywyknąć. Ale powiedzmy, że ten cyrk z Lindsay przelał czarę - prychnęła - takie płytkie ugięcie się przed pustostanem jej osoby. Fuck, you're not like this! - wściekła się nagle, oderwała od ławki i zaczęła spacerować jak zwierzak po klatce tam i z powrotem. - Nie na tyle płytki by znowu na nią polecieć. To nie ty. To to co się dzieje wokół, to środowisko - machnęła ręką w stronę okna obejmując jednym gestem całość szkoły. - Po prostu nie byłam w stanie tego już znieść i mogłam albo napisać to co napisałam albo... - potrząsnęła głową nie kończąc i znowu oparła się o ławkę z zasępioną miną.
KapitanOwsianka - 2009-12-03, 23:52
:
Max przez moment sprawiał wrażenie przestraszonego wybuchem Erici. Słuchał jej uważnie z wielkimi oczami. Kiedy wreszcie przerwała westchnął. - Ricky... Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? Nawet do mnie przez ten tydzień nie zadzwoniłaś
Caylith - 2009-12-04, 00:02
:
- Zadzwonić? - teraz z kolei ona zrobiła wielkie oczy. - Do faceta Lindsay? You must by joking... - pokręciła głową. Goście to chyba są zupełnie niedomyślni. Postanowiła mu więc wyjaśnić to najprościej jak się dało. - Ona nie znosi mnie, ja nie znoszę jej. W rezultacie jej środowisko nie znosi mnie a ja nie kontaktuje się z jej środowiskiem. Ty jesteś jej środowiskiem, ja.. jestem poza nim - westchnęła na koniec. - Got that? Nie miałam ochoty robić ci kłopotów jako komuś z jej środowiska. A poza tym - prychnęła - znowu bym usłyszała pewnie gadkę o zazdrości i że przesadzam. I potrzebowałam czasu by dojść z tym do ładu, że wy.. razem... para... - wzdrygnęła się. - Tydzień wystarczył. I powstało to. - kiwnęła głową na artykuł.
- Świetna terapia jak się nie ma nikogo komu się można wygadać.
KapitanOwsianka - 2009-12-04, 09:48
:
Max słuchał uważnie, ale w trakcie swojej tyrady Erica zaczęła dochodzić do wniosku, że i tak, mimo wszystko Parker nic nie łapie. Z resztą nie łapał, dla niego po prostu tok myślenia Ricky był zbyt skomplikowany. Uśmiechnął się ciepło na koniec. - Pieprzyć środowisko... - spojrzał w jej oczy. - I tak zawsze byłem na bakier z ekologią. - podszedł do niej kroczek, położył dłonie na jej ramionach i potarł je lekko, jakby chciał ją rozgrzać. - Przecież wiesz, że nie mogę się obejść bez kłopotów sprawianych przez Ciebie. - zajrzał w jej oczy i uśmiechnął się. A potem... Przyciągnął ją gwałtownie do siebie i pocałował.
Caylith - 2009-12-04, 10:05
:
Pieprzyć środowisko? W tym momencie dokładnie wszystko łącznie z jej tyradą, uporem i zdrowym rozsądkiem oraz większością obmyślanego monologu na okazję wykrycia jej autorstwa artykułu, poszło się pieprzyć. Środowisko też, mówiąc w przenośni. Ricky wzięta z zaskoczenia zupełnie zdębiała i tylko źrenice się rozszerzyły gdy łypnęła z dziwnego kąta na Parkera, który ją zwyczajnie zamknął. Chwilę nie myślała o niczym poza tym co się dzieje aby zaraz zacząć oscylować między zaskoczeniem, niespodziewaną błogością zmieniającą kolana w wodę i na koniec równie niespodziewanym gniewem. Ta przedziwna mieszanka sprawiła, że ręce zwinęły jej się w pięści i wbiły w Parkerową klatę by się odsunąć i przestać wariować, a przede wszystkim dowiedzieć co ten facet znowu kombinuje.
- W... wait. What a hell are you doing? - zapytała w końcu uprzejmie, zdyszanym niezwykle tonem, gdy wreszcie uwolnił jej usta. Jeśli spodziewał się mdlenia z błogości to się przeliczył. Erica się zaczynała jeżyć jak naelektryzowany kot.
KapitanOwsianka - 2009-12-04, 10:34
:
In my world, we call it kissin' - odpowiedział po chwili szukania odpowiedzi. Zmierzył ją wzrokiem zaskoczony jej reakcją. Widać się przeliczył, ze wszystkim. - Myślałem... Że tak świrujesz bo ciągle coś do mnie czujesz... Hell I do... But... Widać się przeliczyłem. Myślenie mi ostatnio nie wychodzi. Wybacz. - powiedział uśmiechając się pod nosem tak jakby nic się nie stało. Sięgnął po gazetę.
Caylith - 2009-12-04, 10:55
:
Zgaszona hasłem jakiego się nie spodziewała zakończyła "jeżenie" i ponownie chwilę przetrawiała to wszystko.
- Wiem co to za czynność... - mruknęła w końcu szukając wzrokiem czegoś na ziemi i przeklinając pełznący na policzki rumieniec - pytałam się co ty wyprawiasz... I don't get it. - dodała bezradnym tonem. - Masz dziewczynę, dajesz mi od dawna do zrozumienia, że nic nigdy więcej... i nagle "hell I do"?
Zawiesiła głos z zaskoczeniem podnosząc znowu twarz, na której malowało się niedowierzanie pół na pół z podejrzliwością. - A tak poza tym to się nie przeliczyłeś. I do. But I'm scared as hell of another crash and burn. - palnęła na koniec wracając do normalnego kolorytu i przygryzając wargi. No to teraz będzie miał używanie, ale lepiej wyjaśnić wszystko od razu. Potrząsnęła głową ze zmęczeniem. - Don't toy with me again...
KapitanOwsianka - 2009-12-04, 13:26
:
Na to zmęczenie Max przewrócił oczami. Again? You think to much Staunton... Again. - powtórzył dobitnie ostatnie słowo. - Ale masz rację... I won't toy with you. - powiedział i schowawszy gazetę pod pachą ruszył w kierunku drzwi. Po chwili za nimi zniknął, a kiedy Erica skołowana jego zachowaniem zbliżyła się do drzwi Parker nagle wyskoczył zza nich, tak jakby czegoś zapomniał. Nachylił się i cmoknął Ericę w usta, po czym znów zniknął za drzwiami.
Caylith - 2009-12-04, 14:51
:
- He's...- mruknęła bezradnie zbierając ponownie resztki spokoju z podłogi gdzie wylądowały - ... I'm gonna...
Kolejne pojawienie się jak diabeł z pudełka i zniknięcie znowu ją zamurowało.
- Mokry kicający królik! - w końcu zdołała dokończyć zdanie na wpół gniewnie na wpół z rozbawieniem i wyszła w końcu energicznym krokiem z sali. Resztki ludzi mknęły po korytarzu więc włączyła się w tłum starając się nie świecić ślepiami w niewątpliwym niebezpiecznym coraz bardziej zadowoleniu - co tak średnio jej się udawało. Poza tym chciała się dorwać do kubełka z farbami i zacząć smarować po ścianach dla uspokojenia. Jak najszybciej.
Marszowemu krokowi przez korytarz a potem po schodach i przez dziedziniec zaczęło towarzyszyć gwizdanie i ręce w kieszeniach, które umilkło dopiero w ryku silnika BMW, które wyjechało z parkingu.