Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Newport Park

KapitanOwsianka - 2008-01-05, 22:51
: Temat postu: Newport Park
No dobra! Chodźmy na ten spacer, ale gdzieś gdzie nas nie zobaczą razem!

Czujesz ten zapach? To zapach wolności. Widzisz tamte krzaki? To krzaki rozpusty... No dobra, taki żart, ale żebyś wiedział, co działo się w zeszłym roku po rozgrywkach... Nie wiem dlaczego każdy kto urządza nielegalną imprezę w parku i kończy z jakąś głupią laską w krzakach uważa się za hardcore'owca... No w sumie sam bym się wybrał na taką imprezę. Bez szans, ONI Cię nie zaproszą!
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 11:11
:
Halogenowe lampy dawały wystarczającą ilość światła, by móc tutaj spokojnie grać także w nocy. Samo boisko jednak przypominało bardziej streetball niż boisko do koszykówki. Odgłos odbijającej się od asfaltu, skórzanej piłki był słyszalny z daleka.
Parker, ze słuchawkami na uszach, w czarnych spodniach od dresu i szarej bluzie grał w kosza. Póki co sam ze sobą, trenował rzuty z odległości i tak się akurat składało, że prawie zawsze trafiał. Może nie był najlepszy we wsadach i efektownych zagraniach, ale niemalże stu procentowa celność w rzutach za trzy punkty - to była jego domena.
Nevi - 2008-02-02, 11:24
:
Marc podjechał, całkiem szybko i niebezpiecznie, jak na niego, na parking, szybko zaparkował i ruszył na boisko. Ubrany był w luźne, białe spodnie, nieco za kolana i T-shirta bez rękawów z wymownym Nike na przedzie. Koszulka uderzała swoją nowiuteńką czernią, kontrastując ładnie z bielą spodni. Na oczach miał sportowe okulary, pewnie kosztujące z dwa tysiące dolarów. I jeszcze związał włosy, żeby mu nie przeszkadzały w grze, co robił wyjątkowo rzadko.
Tak ruszył do Parkera, który rzucał do kosza.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 12:14
:
Spacerkiem można było dojść do boiska w parę minut, można było też dojechać alejką, a potem po trawie. Ale nikt spacery są zdrowe. O'Neil już z daleka słyszał odgłos odbijającej się piłki. A kiedy się zbliżył zobaczył Maxa, jak zwykle celnie rzucającego z daleka.
Nevi - 2008-02-02, 12:16
:
Zobaczył również jego słuchawki na uszach, więc nie zadawał sobie trudu, żeby w jakikolwiek sposób się z nim witać. Wszedł na boisko, podbiegł do piłki, która przed chwilą przeleciała przez kosz, złapał ją i stanął przed Maxem.
Zdjąłbyś te słuchawki. Mam niusa.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 13:43
:
Max nie mógł słyszeć tego co mówił Marc, ale mimo to pochylił głowę i ściągnął słuchawki. O'Neil... Co tam? rzucił na przywitanie, a potem wyciągnął z kieszeni komórkę, wyłączył muzykę i odłączył słuchawki, które schował do kieszeni bluzy. Potem gestem pokazał, by Marc podał mu piłkę.
Nevi - 2008-02-02, 13:46
:
Marc rzucił mu piłkę i powtórzył. Mam niusa. Jakiś kotek bawił się dzisiaj w rycerza na korytarzu przed jakąś gothką, biedny frajer sobie narobił obciachu drugiego dnia szkoły. Ale nic się nie poradzi. Facet będzie pośmiewiskiem szkoły, a ja o to zadbam. Shabby'ego nie ma?
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 13:48
:
Parker uśmiechnął się przymierzył do rzutu, podskoczył niewysoko i jak zwykle piłka czysto wpadła do kosza. Zaraz, zaraz... Niewielu mamy gothów w szkole. Dziewczyna miała czarne włosy i jest naprawdę niezła? zapytał pokazując by Marc jeszcze raz mu podał piłkę. Na pytanie o Shabby'ego nie odpowiedział. Skoro nie było go tutaj, to nie było sensu o tym mówić.
Nevi - 2008-02-02, 13:53
:
No, jak kto lubi. Taa, czarne włosy, nawet niezła figura. - potwierdził Marc i rzucił Parkerowi piłkę. Ale to, man, goth jest. Poza tym widziana z tym średniowiecznym kretynem, więc... - Max wiedział co Marc miał na myśli. Pokazanie się z gothką - jeszcze ujdzie. Ale pokazanie się z gothką, do której zaleca się totalny palant, robiący z siebie pośmiewisko na skalę szkoły, to już lekka przesada.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 13:56
:
Parker roześmiał się, po czym zaczął kozłować, zrobił dwutakt i wrzucił piłkę do kosza, odbijając ją od tarczy. W ten sposób zamienili się pozycjami i teraz to on zbierał piłki, które Marc rzucał. Podał mu piłkę i jakby się zamyślił. Więc sądzisz, że reputacja jednego palanta może być silniejsza od mojej? Ja nie pokazuję się z byle kim... czekał na rzut A ten gość? Znasz go?
Nevi - 2008-02-02, 13:59
:
Zła reputacja jednego palanta - owszem. Harpie ci dupę objadą jak nie wiem co, ale jak tam wolisz. - Marc dwa razy odbił piłkę od ziemi, złapał ją i wolnym ruchem posłał ją do kosza, odbijając ją od tarczy. Cóż, to jakiś Ballmer jest. Już go McCoy objechał za popisywanie się. Potem ten numer z klękaniem przed gothką. Niezbyt dobrze zaczął, prawdę mówiąc.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 14:03
:
Marc chyba nigdy nie widział tak zaskoczonego Parkera. Chłopak nawet nie zauważył, kiedy piłka spadła koło niego. Dopiero po chwili ją złapał i podał O'Neilowi. Ballmer? Przecież za niego oberwałem po pysku na ostatniej imprezie... Zorganizował towar dla Holly w takich ilościach, że mógłby otworzyć własną działalność. tym razem już zdążył zebrać wrzuconą piłkę i podał ją kumplowi. Sprawiał wrażenie równego... Tak czy siak, ta dziewczyna - Ricky... Zaprosiłem ją na imprezę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
Nevi - 2008-02-02, 14:06
:
Marc słuchał nowych rewelacji z paskudnym uśmieszkiem. Złapał piłkę i po raz drugi wrzucił ją do kosza. W międzyczasie oczywiście cały czas mówił.
Sprawiał... - podkreślił Marc, łapiąc znowu piłkę i kozłując nią trochę. Ricky? Nie no, znasz mnie, Twoi goście są moimi gośćmi, ale od razu zaznaczam, że Ballmerek na imprezę zaproszenia nie dostanie.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 14:53
:
Wzruszył ramionami, w końcu to była impreza Marca, więc nie powinien się do tego mieszać. Jak chcesz... potem uśmiechnął się szelmowsko i podbiegł do niego, przejmując piłkę. Obrócił się i podskoczył by posłać raz jeszcze piłkę do kosza. Gramy... W trakcie gry też można gadać. powiedział czekając, aż Marc mu poda piłkę by mógł zacząć kolejną akcję.
Nevi - 2008-02-02, 15:08
:
Marc złapał piłkę, spojrzał się z uśmiechem na ustach na swojego kumpla, a ten musiał zobaczyć wyzwanie czające się w oczach chłopaka. Samcza chęć wygrania. Rzucił mu piłkę i przyszykował się na ruch przeciwnika.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 15:13
:
No O'Neil... Jesteś gotowy na kolejną porażkę? Tylko my dwaj... Jeden na jeden... Tutaj nie ma Twojej popularności. Tylko nasze umiejętności. powiedział i rozpoczął kozłowanie. Utrzymywał się nisko zwód w prawo, obrót i minięcie z lewej strony, wyskok i... blok. Piłkę przejął Marc. Hej... Tak blokuje moja mama.
Nevi - 2008-02-02, 15:24
:
To będzie wyzwanie, stary. Jak zawsze. - rzucił Marc, patrząc na niego z determinacją i rozpoczynając kozłowanie. Z wolna podszedł w lewo, kozłując przy prawej nodze, potem zmieniając rękę kozłowanie i robiąc nagły wypad w przód. Zatrzymał się gwałtownie i podskoczył rzucając.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 15:26
:
Max się cofał, więc nie zdążył do bloku, chociaż wyskoczył. Piłka zatańczyła na obręczy, ale nie wpadła, spadła za to na dół, gdzie przejął ja Parker i zaczęła się gra na dobre. Bez gadania i wygłupów. Wyciskali z siebie siódme poty. Po pewnym czasie zrobili sobie przerwę i głośno dysząc siedli na ławce koło boiska. Punktów nie liczyli, bo i po co. Każdy z nich miał świetne trafienia, każdy z nich miał świetne obrony i sromotne porażki. Ważny był fun...
Nevi - 2008-02-02, 15:35
:
O co poszło z Ballmerem u Holly? - zapytał Marca, w połowie łapiąc przerwę na ciężki oddech. Właśnie i co to za towarzystwo było w Green Roomie?
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 15:41
:
Parker wytarł twarz ręcznikiem i upił łyk wody. Chilyack się do niego o coś przyczepił. Może to był jego dealer? Nie wiem, chodziło o kasę. A co do ludzi w Green Roomie to z Chillmanem była jego nowa dziewczyna, a z Chino grałeś kiedyś w kosza. Widuję go tutaj od czasu do czasu.
Nevi - 2008-02-02, 15:53
:
Chillman, Chillman... - Marc usiłował sobie przypomnieć, czasami miewał z tym kłopoty, ale to normalne, kto łazi na imprezy średnio trzy razy w tygodniu i na każdych ostro pije. Taki na czarno chodzący chłopaczek?

Fakt, dziś pewnie został w Chino i albo dealuje, albo komuś mordę obija, albo robi coś pokrewnego, co pasuje do gangsta. - mruknął Marc, wycierając się ręcznikiem. Tak czy inaczej, kto chciał do Loży?
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 15:56
:
Ej... Przeciez Chillman jest członkiem Loży! Helooo...

Chino to ten murzyn... A do Loży chciałem zaproponować tego Ballmera. Ale już widzę, że chłopak sobie przegrał. wzruszył ramionami i wstał po piłkę. Zakozłował dwa razy i wrzucił ją do kosza z odległości przewyższającej nawet trzy punkty. Coś jest w tej dziewczynie, co nie daje mi spokoju. I to nie jest tylko chęć, by ją przelecieć.
Nevi - 2008-02-02, 16:09
:
Łokej, się zapomniało mi ;)

Marc spojrzał na Parkera z niejakim zdziwieniem, nie pozbawionym satysfakcji. Czyżby chłopak się zauroczył? Albo może nawet zakochał? Uśmiech wykrzywił twarz Jeanxa, gdy ten obserwował Maxa.
Czyli tłumy Twoich fanek na razie będą musiały sobie odpuścić... Możesz zrobić jej piekło. - powiedział Marc, wyobrażając sobie dziwność Ricky i jeszcze zazdrość o Parkera rzesz dziewczyn.
Te durne cizie ją zaszczują...
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 17:11
:
Nie to nie tak... podskoczył i rzucił do kosza i chyba po raz pierwszy odkąd Marc pamięta nie trafił. Fuck... Nie mogłem się w niej zadurzyć. wrócił na ławkę i siadł z rozmachem To nie to O'Neil... Chociaż figurę ma niesamowitą. Mam wrażenie, że coś nas łączy. Z resztą... who cares... upił jeszcze łyk wody po czym wrócił do piłki.
Nevi - 2008-02-02, 17:22
:
She cares. Jeśli się w niej zadurzyłeś i to nie będzie zabawka, to dziewczyna ma prawdziwe szczęście. Stary, weź Ty mi powiedz, kiedy ostatnio mówiłeś tak, opowiadając o dziewczynie? - zapytał z powątpiewaniem Marc, po czym wziął wodę i upił kilka łyków.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 17:26
:
He, he, he... przedrzeźniał jego ton i zrobił dwutakt. Tym razem ze wsadem i tym razem trafił. Podciągnął się efektownie na obręczy i zeskoczył na dół. Pieprzenie... A może tak mnie do niej ciągnie, bo nie rozłożyła nóg już przy pierwszym spotkaniu? zapytał zbierając piłkę z ziemi i chwilę markując nią podanie.
Nevi - 2008-02-02, 17:36
:
Wątpię. - uśmiechnął się Marc, opierając się wygodnie na ławce. Wtedy mówiłbyś, że musisz ją mieć i tym podobne bzdury. A tutaj mamy coś więcej, Maxie Parker!
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 19:23
:
Ya... There is something more... Like this. i wyprostował środkowy palec prawej ręki w obraźliwym geście. Jak się jest zakochanym, to latają Ci motylki w brzuchu i inne takie pierdoły. A u mnie tego nie ma. i kolejny rzut za trzy. Masz jeszcze jakieś teorie?
Derriuz - 2008-02-02, 19:56
:
W tym momencie ciszę, gdy Max oczekiwał odpowiedzi, przerwał ryk silnika ukochanego Camaro Chillmana. Za nic w świecie nie wymieniłby go na inną brykę. Silnik dość szybko zmniejszył obroty i wkrótce zgasł. Wyszedł z niego Chillman, który podczas jazdy nie zdążył nawet wypalić papierosa. Albo tak szybko przyjechał... Albo zapalił go tuż przed tym, jak dotarł. Prawdą było to pierwsze, choć niektóry świadkowie tego, jak w zwyczaju ma powoli parkować, mogliby sądzić inaczej. Zamknął swój wóz i szybkim krokiem pomaszerował w kierunku boiska do koszykówki.
Gabi. - 2008-02-02, 20:04
:
Szła spacerkiem przez park. Słuchała jakiejś spokojnej muzyki z iPoda, co jakiś czas rozglądała się na wszystkie strony. Cały czas się uśmiechała i podśpiewywała.
Miała nadzieje, że spotka kogoś znajomego. Doszła do boiska, ale jeszcze nie widziała chłopaków.
Nevi - 2008-02-02, 22:49
:
Twarz Marca wyraźnie mówiła, że gówno tam wierzy zapewnieniom Maxa i że chłopak wie swoje. Jeanx zerwał się nagle i pobiegł, by zebrać piłkę spod kosza. Stanął przed Parkerem i rzucił mu piłkę.
Graj, stary. - uśmiechnął się po swojemu, cynicznie i niemiło, ale wszechobecnymi śladami humoru.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 22:53
:
Parker przekrzywił głowę i uśmiechnął się. C'mon rzucił, a kiedy O'Neil się do niego zbliżył podskoczył i celnie wrzucił piłkę Na pewno chcesz grać? Ja tak mogę całą noc... uśmiechnął się szelmowsko, a potem spojrzał na zbliżającego się Dave'a. Chillman!
Nevi - 2008-02-02, 23:02
:
Oszczędzę Ci nocki, żebyś mógł porozmyślać o pewnej dziewczynce. - Marc powiedział, zbierając piłkę spod kosza i obchodząc Parkera od strony środka boiska, patrząc jednocześnie na zbliżającego się Chillmana. Machnął mu ręką na powitanie, skozłował ze dwa razy i minął Maxa, obrócił sie zapobiegawczo i wyskoczył, robiąc ładnego wsada.
Gabi. - 2008-02-02, 23:05
:
Weszła na boisko i pomachała do chłopaków se słodkim uśmiechem-Mogę sobie popatrzeć jak gracie?-zapytała i podeszła troche bliżej nich, pocałowała Dave'a i puściła oczko do Maxa i Marca.
Derriuz - 2008-02-02, 23:16
:
Odwzajemnił pocałunek i obejmując Gabie w biodrach i spojrzał na kumpli.
- Hey - rzucił w stronę kosza, pod którym skakali i skupił się na Gabie - Jak tam? - zapytał z czymś, jakby połączeniem troski i ciekawości, w głosie.
Gabi. - 2008-02-02, 23:22
:
-Wszystko wporządku, nudziłam sie w domu, więc wyszłam na spacer i trafiłam tutaj-spojrzała na Dave'a, a potem na chłopaków.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 23:24
:
Ej... You cheated... Max się skrzywił Ja zdobyłem ostatniego kosza, więc piłka powinna być moja. W końcu to gra jeden na jeden, a nie jakaś wolna amerykanka. machnął ręką i wrócił na ławkę Mam dość... Słońce zaszło, mamy tylko sztuczne światło. Nie ma jak się lansować.
Nevi - 2008-02-02, 23:30
:
Marc wzruszył ramionami, jakby niewiele go obchodziło to, że oszukał. W końcu cel, uświęca środki - no, w jakiejś tam części przynajmniej. Zebrał piłkę i zaczął rzucać do kosza z różnych pozycji na boisku.
Chłopak złapał piłkę, po którymś z kolei rzucie do kosza i spojrzał na parę, uśmiechając się wesoło.
Derriuz - 2008-02-03, 00:10
:
- Nudziłaś się? - zapytał, unosząc lekko lewą brew - Jutro sobie odbijesz - rzucił z uśmiechem.
- Długo już graliście? - zapytał, jakby od niechcenia, spoglądając to na Gabie, to na Marca, czy Maxa.
Gabi. - 2008-02-03, 02:04
:
-Nudziłam się, ale jutro się zabawimy, prawda-pocałowała go i przytuliła się do niego.
KapitanOwsianka - 2008-02-03, 10:11
:
Max spojrzał na Marca, a Marc na Maxa. Obaj byli mokrzy tak, jakby przed chwilą wyszli z pod prysznica. Eee... Chyba długo. A potem Gabie przytuliła się do Dave'a i Parker się rozczulił. Oh... Jak sweetaśnie... uśmiechnął się się zjadliwie i sięgnął po resztkę wody w butelce. Chino miał wpaść, ale jakoś nie przychodzi...
Nevi - 2008-02-03, 10:39
:
Zatrzymała go pewnie gangsterska robota. Typical. - powiedział obojętnie Marc, rzucając kolejny raz do kosza.
No to jutro, moi drodzy, mamy pierwszą w tym semestrze imprezę Loży, na której Max będzie starał się o uwagę pewnej gothki.
KapitanOwsianka - 2008-02-03, 11:16
:
You're overpushin'... rzucił wypijając wodę do końca i zeskakując na boisko. Show mi what you got! dodał przybierając pozycję obrońcy. You got nothing...
Nevi - 2008-02-03, 11:35
:
Marc uśmiechnął się z niejaką satysfakcją i skozłował kilka razy piłkę. Podbiegł, kozłując nieco w lewo, by nagle przenieść piłkę do prawej ręki i gwałtownie zmieniając kierunek. Zrobił szybki dwutakt i wyskoczył, robiąc wsada.
KapitanOwsianka - 2008-02-03, 12:52
:
Tym razem jednak Parker był tuż za nim, a w zasadzie obok niego. Wsad jak nic by się udał, gdyby nie to, że Max wybił mu piłkę z rąk przygważdżając ją do tarczy kosza. Zeskoczył zbierając piłkę i wymijając O'Neila. Wycofał się kilka kroków i gestem mu pokazał, że na niego czeka. Kiedy ten się zbliżył Max odbił piłkę kolanem, a potem schował ją pod bluzę.
Nevi - 2008-02-03, 12:59
:
Nie bawimy w nike football, stary. - mruknął Marc, wiedząc co się święci. Nie raz już widywał ten manewr, nieraz go już blokował. Cofnął się o dwa kroki do tyłu i czekał.
KapitanOwsianka - 2008-02-03, 16:53
:
Wygląda na to, że nie doczekam się odpowiedzi innej niż Twoja Nevi ;)

O to chodziło Maxowi. Kiedy Marc się cofał Max wypuścił piłkę z pod bluzy, ta odbiła się od ziemi i chwycona w locie poszybowała prosto do kosza, czysto omijając spóźniony blok. Parker uderzył się dwa razy w nos wskazującym palcem, a potem wycelował go w kumpla. Improwizacja brachu... Improwizacja. Ja mam dość na dziś. Widzimy się jutro, na imprezie? zapytał podbiegając po piłkę, a potem do ławki, gdzie leżały jego rzeczy.
Nevi - 2008-02-03, 17:08
:
Jakoś będziemy musieli z tym żyć ;)

Marc z niejakim podziwem pokręcił głową, co mu się rzadko zdarzało. Piękna, idealnie dobrana do momentu improwizacja. You're pretty good in this crap. - mruknął chłopak, podchodząc po własny ręcznik i zarzucając go sobie na ramię.
Wcześniej jeszcze muszę wykorzystać moje chemiczne dzieło, ale to podczas lekcji. Na dwudziestą planowałbym start.
KapitanOwsianka - 2008-02-03, 17:37
:
Dwudziesta? A co tak późno? zapytał podłączając słuchawki do telefonu. Schował go do kieszeni bluzy, a potem wsunął sobie słuchawki do uszu. To co? Widzimy się jutro? zapytał do pozostałej dwójki, która przez ten czas była bardziej zajęta sobą, niż oglądaniem meczu.
Gabi. - 2008-02-03, 17:40
:
-Tak, już sie doczekać nie mogę jak was znowu zobacze-roześmiała się i położyła głowę na ramieniu Dave'a.
Nevi - 2008-02-03, 17:45
:
Marc spojrzał na Chillmana z niejaką dezaprobatą, która nie wiadomo z czego tak po prawdzie wynikała, ale zdecydowanie nie była przyjemną rzeczą do oglądania. Mignął wzrokiem na Gabrielle, a potem odpowiedział na pytanie Parkera.
O dwudziestej będzie zespół. Możecie wpadać kiedy chcecie, choćby od razu po szkole. - rzucił i pomachał im na pożegnanie, kierując się w stronę samochodu.
Derriuz - 2008-02-03, 18:25
:
- Jasne, nie mam zamiaru odpuścić sobie tej imprezy - uśmiechnął się lekko, przenosząc wzrok na Maxa, a potem na Marc. Uniósł jedną brew w pytającym geście, jednak zaraz po tym pokręcił głową i nie przestając obejmować Gabie w biodrach, spojrzał na nią.
- Podwieźć Cię? - zapytał, a jego dłoń zjechała niżej, na jej pośladek.
Nevi - 2008-02-03, 18:46
:
Marc otworzył drzwi do swojego Aston Martina i wrzucił na fotel pasażera przepocony ręcznik. Wyjął ze schowka swój ekstremalnie drogi telefon i wysłał sms'a do Chino. Potem ruszył z krótkim piskiem opon i pojechał prosto pod swój dom.

:arrow: Chata O'Neala.
KapitanOwsianka - 2008-02-03, 19:26
:
Tak, kochanie... Możesz mnie podwieźć. rzucił i puścił oko do Gabie. Nie chcę Ci zapocić samochodu, więc przejdę się do domu i ruszył w kierunku wyjścia z parku kozłując piłką. Na pożegnanie jeszcze podniósł rękę.
Gabi. - 2008-02-03, 20:08
:
-Jasne, kochanie-pocałowała go znowu i roześmiała się machajac za Maxem i Marciem.
Gabi. - 2008-03-30, 03:53
:
Przyszła tutaj po lekcjach, siadła na jakiejś ławce i założyła nogę na nogę. Siedziała i smutnym wzrokiem obserwowała przechodzących obok jej ławki, tęskniła i martwiła się o Dave'a. Wyjęła telefon i przejrzała wiadomości i nie odebrane połączenia.
KapitanOwsianka - 2008-03-30, 13:30
:
Ale były puste. Dave ostatnio zachowywał się inaczej. Nie miał czasu, a jak miał był przygnębiony, zupełnie tak jakby dręczyły go jakieś problemy. Może dobrym pomysłem byłoby zadzwonienie do niego i wyciągnięcie go gdzieś? Z drugiej jednak strony, co jeśli nie chciał się dzisiaj z nikim widzieć.
A do tego wszystkiego problem z ojcem... Pojawił się po latach i zebrało mu się na to by być dobrym ojcem... Pewnie jeszcze chciałby spędzić z nimi Święto Dziękczynienia...
Gabi. - 2008-03-31, 14:05
:
Podkuliła nogi na ławce i schowała głowę miedzy kolana, westchnęła głęboko. Łzy spływały jej po policzkach, cały czas myślała o Davie i rodzicach, chciała, żeby wszystko było tak jak wcześniej.
KapitanOwsianka - 2008-03-31, 14:13
:
Ale nie mogło być... Trzeba było zmierzyć się z rzeczywistością, choćby była najstraszniejsza z możliwych i choćby chciało się nie wiem jak bardzo tę walkę ominąć. Nawet nie zauważyła, kiedy koło niej przebiegła rudowłosa dziewczyna ze słuchawkami na uszach. Dopiero po paru chwilach spostrzegła, że dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na nią. Cofnęła się parę kroków i wyjąwszy słuchawki od I-poda z uszu nachyliła się nad nią uśmiechając się życzliwie. Gabie, tak?
Gabi. - 2008-04-01, 19:07
:
Spojrzała na dziewczynę i wpatrywała sie w nią przez chwilę, przetarła oczy-Tak Gabi, my się znamy?-zapytała siadając normalnie na ławce-W czymś mogę pomóc?
KapitanOwsianka - 2008-04-01, 19:16
:
Rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się. Ze słuchawek sączyły się dźwięki Fallout Boysów... Prędzej ja mogłabym pomóc Tobie. Znamy się ze szkoły. WF? Kim... przypomniała błyskając białymi zębami i bez pytania siadła na ławce koło Gabie Płakałaś... Pomyślałam, że coś Cię gnębi. Chcesz pomocy?
Gabi. - 2008-04-01, 19:45
:
-A już cię poznaje-uśmiechnęła się do niej-Mi pomóc, oj tam troche płakałam, czasami każdy człowiek musi sie wypłakać, wtedy jest mu lepiej.-cały czas gapiła się w ziemię. Na końcu spojrzała na dziewczynę z lekkim, ale szczerym uśmiechem na twarzy.
KapitanOwsianka - 2008-04-01, 20:26
:
Na pewno? zapytała mierząc ją uważnym wzrokiem. Bo czasem sam płacz nie pomaga i trzeba się wygadać. uśmiechnęła się i puściła do Gabie oczko. No, ale jak tam chcesz... Nie ma co płakać! Każdemu należy się druga szansa... Tobie też. powiedziała i zaczęła truchtać w miejscu. Widzimy się jutro w szkole? zapytała.
Gabi. - 2008-04-01, 20:50
:
-Mi pomaga sam płacz-westchnęła-Tak jutro sie widzimy-uśmiechnęła się lekko i powoli wstała-Ja już będę szła.
KapitanOwsianka - 2008-04-01, 20:59
:
Na pożegnanie Kim puściła Gabie oczko i włożyła sobie słuchawki do uszu, po czym ruszyła w dalszy bieg. Zrobiło się jakby chłodniej, mniej przyjemnie. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi.
Sygin - 2008-05-26, 14:05
:
Zatrzymała rower pod drzewami na którejś z alejek i oparła go o ławkę, po czym sama siadła na niej ocierając czoło. Cztery godziny jazdy (co prawda z przerwami) pozwoliło jej chwilowo przegnać przygnębienie i wymęczyć się tak bardzo, że nie miała siły na cięższe myśli. Pociągnęła potężny łyk wody z bidona i zsunęła czapkę z daszkiem bardziej do tyłu, oddychając głębiej. Zastanowiła się co porabia Dave i odruchowo sięgnęła po telefon. Może on też zechce się pomęczyć fizycznie... a jak nie to przynajmniej nagada mu jakiś głupot w próbie poprawy humoru. Wczoraj wyglądał bardzo źle. Wybrała numer i zaczęła czekać na połączenie popijając wodę i patrząc na ludzi łażących po parku.
Sygin - 2008-05-26, 14:35
:
- Dave... you sound like shit - oświadczyła z powagą podszytą kpiną w głosie - we' ve got to do something with it. Cześć tak w ogóle. Co porabiasz i czy spałeś chociaż godzinę? - rozparła się na ławce wyciągając przed siebie nogi.
Sygin - 2008-05-26, 14:48
:
Prychnęła w odpowiedzi.
- Great... słuchaj to nie dobrze, że nie chcesz spać. Powinieneś się chociaż zmusić. Anyway, what I'm doin'? Nic specjalnego - od 4 godzin zajeżdżam rower na śmierć krążąc po parku, w okolicach molo i plaży. To chyba nic szalonego... - podrapała sie po nosie - I think... so I have an idea... nie możesz siedzieć cały dzień w domu. Musisz pooddychać jakimś świeżym powietrzem. I nie mówię tu o fajkach. So why don't you grab a bike, if you have any and join me. A jak nie masz roweru to chociaż się przejdź na nogach na molo do knajpki. Mnie już nogi odpadają więc się tam spieszyć strasznie nie będę. Więc masz trochę czasu. So how d'ya like it, babe?
Sygin - 2008-05-26, 15:24
:
- Yes, sir... pól funta świeżego dobrego humoru... jak jest starszawy to też może być. Tylko nie dawaj pan skwaszonego - odpowiedziała głosem wykłócającej się przekupki po czym cicho zaśmiała. - A tak na serio Dave to po to cię wyciągam na zewnątrz żebyś się nie zamartwiał. Spotkamy się więc na miejscu. W razie czego można pójść na plażę więc zlituj się i nie bierz tej swojej kurtki. Jest naprawdę bardzo ciepło. Weź coś z krótkim rękawem if I may suggest. Rower czy na nogach? - zapytała na koniec wstając z ławki i rozmasowując nogę w miejscu gdzie złapał ją skurcz.
Sygin - 2008-05-26, 15:35
:
- Ah, shit... it hurts... - wymamrotała opierając w końcu nogę o ławkę i krzywiąc się. Skurcz był konkretny. Po chwili nadstawiła ucha słysząc dziwne odgłosy dochodzące z komórki.
- Wiesz co? Albo właśnie włazisz na Mont Everest i zipiesz piskliwie do akompaniamentu gwizdom z przepalonych płuc, albo pompujesz koła od roweru - zaśmiała się - Wnioskuję więc, że to raczej pompowanie roweru i że go chyba nie używasz za często. Oh my god... I am creating a monster...
Odetchnęła z ulgą gdy skurcz zaczął przechodzić.
- Anyway, pompuj sobie spokojnie, ja już nie przeszkadzam. Spotkamy się na miejscu na molo. See ya. - rzuciła do telefonu z uśmiechem.
Sygin - 2008-05-26, 19:24
:
- Are you kiddin'? Przygotuję kamerę by to uwiecznić - dodała śmiejąc sie do słuchawki i nie przestając się śmiać wyłączyła telefon. Włożyła go następnie do kieszonki w plecaku, wsiadła na rower i nie spiesząc się ruszyła alejkami.
Eithel - 2008-07-07, 23:59
:
Wyglądała strasznie. Smugi makijażu na całej twarzy, sukienka przeistoczyła się w jakiś łachman... Wzięła do ręki telefon - w odebranych widniał numer Nathana. Nie pamiętała tej rozmowy, nie mogła sobie przypomnieć o czym ona była. Zresztą na razie to nieważne.
Bo chwili zastanowienia wybrała numer Holly. Kiedy ta odebrała, powiedziała zmęczonym głosem:
- Holl.. przyjedź do parku. Jak najszybciej. Weź ze sobą dużo wody mineralnej.. please.
Lothrien - 2008-07-08, 23:13
:
Jaguar zatrzymał się z piskiem opon tuż obok różowego ferrari. Holl zgasiła silnik i przesiadła się do samochodu koleżanki.
-Dear God!- wyrwało się jej na widok Lindsay. -Darling, what happened?!- wyjęła z torby wodę mineralną i opakowanie tabletek. -Weź dwie, postawią cię na nogi. Trzeba zapić dużą ilością wody...- podała wszystko Linds i cierpliwie czekała na wyjaśnienia. Przynajmniej bardzo się starała, żeby wyglądać na cierpliwą...
Eithel - 2008-07-09, 00:19
:
Spojrzała z niebywałą wdzięcznością na Holl. Jej oczy przedstawiały równie żałosny widok, co cała reszta- przekrwione, opuchnięte, załzawione. Połknęła szybko tabletki a później zaczęła łapczywie pić zimną wodę. W końcu spojrzała ze wstydem na przyjaciółkę.
- Ojciec z rudą wszą w Bait Shopie. Można powiedzieć, że prawie uprawiali seks na parkiecie. - skrzywiła się, głowa potwornie ją zabolała - And guess what? Ruda wesz okazała się być macochą ghotki. - w innej sytuacji czekałaby z niecierpliwością na reakcję Holl, lecz teraz miała ogromne kłopoty ze skupieniem uwagi.
Sygin - 2008-07-09, 10:59
:
Z rękami w kieszeniach i słuchawkami i-poda w uszach, generalnie nie zauważając połowy świata,(chociaż różowe ferrari zostało zarejestrowane fragmentem umysłu ale nie na tyle by podjąć akcję przywitania się z właścicielką, lub choćby zauważenia jej) ruszyła między drzewami z miną wyrażającą wyraźną wojnę z myślami. W końcu siadła na jednej z ławeczek, podciągnęła kolano do siebie i oparła na nim brodę patrząc z wahaniem na telefon, który wylądował w jej ręce. Znowu zaczęła rozważać argumenty za i przeciw - z wyraźną przewagą tych przeciw. I chwilowo schowała telefon by oprzeć tył głowy o ławkę i z westchnieniem zaczęła szukać innego sposobu na pokonanie strachu, nerwów i idiotycznych snów.
Sygin - 2008-07-09, 13:20
:
Pół godziny później nadal kręciła się po parku. Ruch zawsze jakoś pomagał jej myśleć. Tak i teraz stwierdziła, że po prostu nie ma innego wyjścia. Jeśli chce się dostać do MSA musi zrobić wrażenie. A choćby i stanęła na głowie sama nie wykombinuje jak on zrobił te dwie ewolucje a przede wszystkim jakie kombinacje ruchów połączył, żeby to tak fajnie wychodziło.
- Ok... - mruknęła z ciężkim westchnieniem, oparła się o drzewo i wykręciła numer Chase'a Stevensa.
KapitanOwsianka - 2008-07-09, 14:07
:
I knew you'll call. odpowiedział jej głos zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Skąd on do cholery wziął jej numer? Dojrzałaś? zapytał, ale nie czekał na odpowiedź Spotkajmy się na molo. i rozłączył się zostawiając ją osłupiałą.
Sygin - 2008-07-09, 14:50
:
- For Christ sake... I'll kill him! - wściekła się patrząc na telefon. W końcu wpakowała komórkę do kieszeni i wzięła kilka głębokich wdechów by się uspokoić. To będzie długi dzień pod znakiem trenowania cierpliwości. Dopiero się zaczął a ją już trzęsło. Nie było dobrze
- Myśl o przesłuchaniu. Myśl o przesłuchaniu... jeśli cię rozzłości to wygra na wstępie... - zaczęła mamrotać do siebie kierując się powoli w stronę wyjścia z parku licząc, że zanim dotrze do molo uspokoi się na tyle by chociaż wyjaśnić po co dzwoni.
Lothrien - 2008-07-10, 16:24
:
Konsternacja jaka odmalowała się na twarzy Holly mogła zaskoczyć niejednego widza. Ta dziewczyna zawsze miała coś do powiedzenia, teraz jednak milczała z niemądrze otwartą buzią. W końcu się pozbierała, jednak jedyne co zdołała z siebie wydusić brzmiało: "Holy shit!" i nie wnosiło wiele do dyskusji. Przez dłuższą chwilę siedziały w milczeniu przerywanym tylko przełykaniem wody. -Spokojnie, musi być na to jakieś logiczne wyjaśnienie.- oczywiście było jednak wcale nie nadawało się do poprawy sytuacji. -Jesteś pewna, że to twój ojciec? Może tylko ci się zdawało?- nic mądrzejszego nie przychodziło jej teraz do głowy. Holl wiedziała jak Linds szalała za ojcem. Cała ta sprawa była bardzo delikatna.
Eithel - 2008-07-11, 12:28
:
Lindsay jeszcze raz podniosła na Holl przemęczony wzrok. Na pierwszy rzut oka było widać w jak złym jest stanie - zarówno fizycznym jak i psychicznym.
- Nie, Holl. Nie jestem pewna. Przecież codziennie tłumy facetów koło 40 przypominających mojego ojca wybiegają z Bait Shopu, krzycząc za mną "Honey! Skarbie! To nie tak!". - powiedziała głosem pełnym goryczy, po czym pociągnęła ogromny łyk wody mineralnej z butelki. Głowa nie dawała jej spokoju.
Lothrien - 2008-07-13, 23:04
:
-Biedactwo!- w takich chwilach nawet tak niewrażliwa dziewczyna jak Holl potrafiła okazać potrzebne zrozumienie. Przytuliła koleżankę do siebie. -Pamiętaj, że to nie Twoja wina.- powiedziała dość rezolutnie jak na kogoś, kogo głównym problemem jest dobór odpowiedniego odcienia apaszki do butów i torebki. -Wszystko się jakoś ułoży. Zobaczysz...- delikatnie przygładziła zmierzwione włosy Linds.
Eithel - 2008-07-15, 16:17
:
Prychnęła z goryczą. Wszystko się ułoży.. na pewno. Wiedziała jak bardzo impulsywna potrafi być jej matka, do czego może dojść. Rozwód, podział majątku a ona wyląduje w jednym domu z macochą Ricky. Bosko. Tak nie mogło być, trzeba było obmyślić jakiś plan. Ale najpierw...
- Holl.. Mogę wykąpać się u Ciebie w domu i przebrać w jakieś czyste ciuchy? Nie chce, żeby ktoś jeszcze widział mnie w tym stanie...
Lothrien - 2008-07-15, 16:52
:
-Pytasz a wiesz...- odparła z prostotą. Przez chwilę się nad czymś zastanawiała. -Zrobimy tak- pojedziemy do mnie moim samochodem. Lepiej żebyś nie prowadziła teraz. Kiedy już opanujemy sytuację najwyżej cię tu podrzucę, żebyś zabrała swoje maleństwo. Chodź.- to była jedna z tych propozycji nie do odrzucenia. Z resztą Linds doskonale wiedziała, ze Holl ma rację. Różowe ferrari zawsze zwracało za dużo uwagi. A tej w tym momencie wcale nie było im potrzeba. Przesiadły się Jaguara Holl i po chwili zmierzały już w stronę domku na plaży.

Przeniesienie akcji