Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Molo

KapitanOwsianka - 2008-01-05, 22:52
: Temat postu: Molo
Jak ona może się z nimi pokazywać? Przecież to straszni frajerzy...

Fajne miejsce nie? Jeżdżę tutaj na desce. Dlaczego? Ach ilu ludzi tutaj można powkurzać... Najśmieszniejsze jest to, że ludzie traktują to śmierdzące rybami miejsce jako szalenie romantyczne. Wiesz ile par się tutaj całuje i migdali? No co? Ej nie patrz tak na mnie. Pewnie, że miałem dziewczynę. Taak... Całowałem się już kiedyś... Chociaż w zasadzie to bez języczka...

Noise - 2008-01-15, 10:47
:
Evan zostawił swoje auto na parkingu i ruszył na molo rozglądając się za swoim ziomkiem. W myślach cieszył się na dzisiejszą imprezę. Pierwszy dzień w nowej szkole, a szło mu całkiem nieźle. Uśmiechnął się do siebie i z powrotem skupił na wypatrywaniu kolegi.
KapitanOwsianka - 2008-01-15, 11:25
:
Molo, mimo wczesnej pory, a może właśnie przez nią, było pustawe. Od czasu do czasu przechadzał się jakiś dziadek. Ludzie chyba woleli spacerować po molu wieczorem, przy zachodzie słońca. I rzeczywiście w tym czasie najwięcej ludzi bywało na tym przedłużeniu lądu.
Zioma nie ciężko było znaleźć. Stał koło jednej z ławek i śmietnika oparty o balustradę i patrzył na przechodzących.
Noise - 2008-01-15, 11:41
:
Natychmiast ruszył w jego kierunku - Siema stary, jak leci? - uśmiechnął się i uścisnął jego dłoń na powitanie. - Jest tylko jedna sprawa. - ciągnął dalej. - Będziemy musieli skoczyć do mnie do chaty, bo byłem w budzie, a nie mam tyle kasy przy sobie.
KapitanOwsianka - 2008-01-15, 11:51
:
Buddy, tak wszyscy na niego mówili, przewrócił oczami. Myślisz, że ja mam czas jeździć za Tobą do domu? Dostaniesz na krechę. Chociaż to wielkie zamówienie! powiedział i zmierzył go wzrokiem. Kasę dasz mi jutro. Pytanie co chcesz Krak? Freebase? Proszek? Czy listki?
Noise - 2008-01-15, 11:59
:
Wezmę po pięć gram proszku i freebase'a i pięć gram kraku . - uśmiechnął się. - Mam tylko nadzieję, że nie będzie trupów na tej imprezie. Poza tym, jeśli uważasz, że biorę za dużo, to mi powiedz. Nie chcę mieć kogoś na sumieniu. - spochmurniał trochę. - Ile będzie za to wszystko? - zapytał się jeszcze Buddy'ego.


Pozwoliłem sobie zmniejszyć nieco ilość.
by Owsianka ;)

KapitanOwsianka - 2008-01-15, 21:05
:
Heh... Bierzesz taki towar, że możesz nieźle zahandlować. Ale znam takich co biorą jeszcze więcej tylko na prywatny użytek. wzruszył ramionami i sięgnął w głąb plecaka. Rozejrzał się jeszcze czy nikt nie patrzy i wyją odpowiednie porcje w torebeczkach. Jakby co nie znamy się... Pieniądze jutro. powiedział i podał jeszcze cenę. Nie wygórowaną jak na taką ilość towaru.

Nie będziemy się bawić w rzeczy, których nie znamy :P Więc na ceny zsuniemy zasłonę milczenia.
Noise - 2008-01-15, 21:14
:
Dzięki stary. Wiesz co? W sumie to ja zrobię przelew na Twoje konto przez neta, tylko podaj mi jego numer. - powiedział chowając torebeczki do kieszeni koszuli i wyjmując z niej telefon. Nacisnął kilka razy w różnych miejscach na wyświetlacz, po czym odczekał chwilę i rzekł do Buddy'ego. - No dobra, podaj ten numer i mamy to z głowy. - uśmiechnął się.

Kein Problem ;)
KapitanOwsianka - 2008-01-15, 21:18
:
Tylko cash... Nie mam konta, bo by mi je federalni zamknęli. powiedział kręcąc głową i mrucząc coś o dzieciakach. Do jutra... I jakby wpadka, to mnie nie znasz. powiedział i ruszył w kierunku zejścia z mola.
Noise - 2008-01-15, 21:35
:
Uuuu... -wyrwało mu się. - No ale spoko. Podrzucę Ci ją jak tylko odeśpię dzisiejsza imprę. Trzymaj się Buddy. Do jutra. - uścisnął jego dłoń na pożegnanie. - I nie martw się tak o moją wpadkę. - uśmiechnął się i ruszył do knajpki na molo. Był spragniony, a pragnienie trzeba gasić.

:arrow: Knajpka na molo
KapitanOwsianka - 2008-02-03, 21:58
:
O tej porze na molo było pustawo. Rzadko kto wybierał się tak wcześnie na spacery. Nawet sklepy i restauracje były jeszcze pozamykane. Jedyną otwartą rzeczą był wózek z kawą. Więc Max stwierdził, że może zrobić sobie nowy poranny rytuał. Kupił duży kubek słodkiej kawy z mlekiem i ruszył dalej na molo spacerując i ciesząc się słońcem.
KapitanOwsianka - 2008-02-04, 20:26
:
Wreszcie stanął u szczytu mola. Postawił kawę na barierce i sam się o nią oparł, wcześniej z kieszeni wyjmując monetę. Obejrzał pięćdziesięciocentówkę, a potem mruknął Hads or tail? i wyrzucił monetę wysoko w powietrze. Nie złapał jej jednak, nawet nie próbował moneta wpadła pomiędzy fale rozbijające się o filary mola. Max wiedział co zrobić i tak. Podjął już decyzję. Zgarną kawę i ruszył w kierunku parkingu.

Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 11:43
:
Poranny rytuał zmienił się w zwyczajny rytuał, chociaż był całkiem przyjemny. Słońce powoli zachodziło i kryło się za horyzontem. Max stanął przy wózku z kawą i uśmiechnął sie do gościa, który go obsługiwał. Wyciągnął z kieszeni piątaka i zapłacił za dużą, słodką kawę z mlekiem. Upił łyk i ruszył w kierunku szczytu mola. Wreszcie siadł sobie na oparciu jednej z ławek i postawił nogi na siedzisku.
Ofelia - 2008-02-13, 19:28
:
Zaparkowała swój samochód na parkingu i udała się na molo. Usiadła na wolnej ławce po turecku i wyjęła z torebki "Zwodniczy punkt" Dana Browna. Lubiła tu siedzieć i czytać, a to czy był dzień czy noc nie sprawiało jej różnicy. Byle tylko nie padało. Tak więc czytała i to w dość szybkim tempie.
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 19:33
:
Wolnych ławek było od groma. O tej porze, kiedy słońce już zaszło ludzie raczej rezygnowali z przebywaniu na molo, gdzie robiło się trochę chłodno. Romantyczne pary już powoli schodziły z mola i zostawali na nim nieliczni, oraz Ci, którzy przebywali w knajpce.
Ofelia - 2008-02-13, 20:08
:
Na molo zrobiło się prawie całkiem pusto. Na dodatek robiło się coraz chłodniej. Jakoś bardzo jej to nie przeszkadzało, ale powoli robiło się jej zimno. Mimo tego czytała dalej. Książka na prawdę ją pochłonęła. Nie była kujonem czy coś, ale czytać naprawdę lubiła.
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 21:00
:
Wreszcie, z zaczytania wyrwało ją coś niespodziewanego. Ktoś ciężko zwalił się koło niej na ławkę. Kiedy spojrzała zszokowana zobaczyła niebieskie, bezczelne oczy i szczupłą, nieogoloną twarz, która uśmiechała się szelmowsko. Chłopak był od niej starszy, ale pewnie nie dużo, ubrany w dżinsy, skórzaną zniszczoną kurtkę. Włosy miał bardzo krótkie, niemalże na jeża. Jedną rękę położył na oparciu ławki, za Vannessą, a drugą oparł na kolanie nogi, która opierała się o siedzisko ławki.
Caylith - 2008-02-13, 21:10
:
Dotarła na parking i od razu odetchnęła z ulgą słuchając szumu morza. Wyszła z samochodu i rozcierając gwałtownie zmarznięte ramiona wyciągnęła z bagażnika zwinięty w kłębek szary
wyrozciągany sweterek, bez żadnych markowych metek i mający dobre 3 lata, ale najukochańszy i najcieplejszy z ulubionych ciuchów - w którym mimo jego znoszenia i tak dobrze wyglądała.
Wciągnęła go przez głowę i poprawiła na ramionach z których co chwila zjeżdżał ukazując
światu ramiączka od koszulki. W końcu machnęła ręką - i tak nikt jej nie zobaczy - i pozwoliła mu zjechać z jednego ramienia - tak czy siak od razu zrobiło jej się cieplej.
Zarzuciła torbę na ramię, zabezpieczyła samochód i wolnym krokiem obejmując się ramionami
ruszyła na puste molo. Zamyślony wzrok błądził to po niebie to po morzu to znowu wlepiał się w deski po których sie wolno wlekła gryząc się z problemem.
Ofelia - 2008-02-13, 21:11
:
Aż podskoczyła, ze strachu oczywiście. Rzadko się zdaża, że coś ją wyrwie z czytania. Nie bardzo wiedziała co ma zrobić, bo chłopak na pożądnie nie wyglądał, a zmienić miejsce to tak trochę niekulturalnie.
-Eeee, cześć- powiedziała z dość dziwnym wyrazem twarzy.
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 21:29
:
Erica:
Na molu było pusto, szła prawą stroną mijając co chwilę puste ławki i powoli zbliżając się do szerszego szczytu mola, gdzie była lodziarnia i knajpka z homarami. Minęła jakąś dwójkę siedzącą na jednej ławce, przez moment nawet jej się zdawało, że rozpoznała w chłopaku Chilyacka. Gościa, którego poznała podczas małego epizodu z Newport Union.

Vannessa:
Chłopak uśmiechnął się szerzej. Nie musisz się mnie bać, mała... powiedział i uśmiech wrócił do zwykłego bezczelnego. Co taka dziewczyna jak Ty robi w takim miejscu jak to, o tej porze? zapytał powoli cedząc słowa, jakby naśmiewał się z oklepanego tekstu.
Caylith - 2008-02-13, 21:33
:
Rzuciła na potencjalnego Chilyacka nieobecnym spojrzeniem ale nie miała nastroju do gadek... szczególnie, ze był zajęty jakąś laską. Niekiedy trzy osoby to już tłum.
- Trzecie koło.. a więc o to chodzi... - zamruczała przypominając sobie tekst kelnera z knajpy. Po czym podjęła wędrówkę roztrząsając problem i odrzucając potencjalne rozwiązania - żadne jakoś jej nie pasowało. A coś wymyślić musiała.
Ofelia - 2008-02-13, 21:34
:
-Ja się wcale nie boje- powiedziała trochę niepewnie. -Jak widać, siedzi. A za nim przerwałeś to czytała.- dodała i wbiła celowo wzrok w ziemię, aby nie patrzyć mu w oczy.
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 21:40
:
Ofelia, jakbyś mogła pisać teksty swojej postaci kursywą to byłbym bardzo wdzięczny :P

Erica:
Wreszcie dotarła na szczyt mola i minęła restaurację i lodziarnie. Obeszła mały budyneczek i zobaczyła... O masz... Parkera, który siedział sobie na oparciu ławki, z nogami na siedzisku i lampił się w może. W rękach trzymał kubek z kawą.

Vanessa:
Chłopak przez chwilę próbował złapać spojrzenie dziewczyny, ale kiedy spuściła wzrok zrezygnował. Usiadł za to wygodniej. Hej... Może masz ochotę pobujać się? Niedaleko w klubie jest impreza.
Caylith - 2008-02-13, 21:45
:
Zatrzymała sie w pól kroku nie wiedząc co zrobić. Skoro siedział tu a nie był na imprezie O'Neila - aż zgrzytnęła zębami na takie wystawienie - to widać chciał być sam. Chociaż z drugiej strony...miała już dość roztrząsania i tego problemu. Podeszła krok.
- Is this seat taken, sir? - zapytała cicho tajemniczym głosem ale też trochę nieśmiało na wypadek gdyby miał warknąć na nią.
Ofelia - 2008-02-13, 21:47
:
-Czy ja wiem- powiedziała i zamilkła na chwilę. Zastanawiała się i to przez jakąś minutę. -Czemu nie- przerwała nagle milczenie. Znudziło się jej siedzenie na ławce, ale nie była przekonana czy to dobry pomysł.
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 21:52
:
Dzięki :*

Erica:
Max podniósł na nią sarnie spojrzenie szaro niebieskich oczu. Jego brwi powędrowały do góry wyrażając bezgraniczne zdziwienie. Erica? Ty tutaj? A nie na imprezie u O'Neila? Byłem przekonany, że Cię zaprosił... powiedział, a potem zsunął się na ławkę by zrobić jej miejsce.

Vannessa:
Chilyack tak się uśmiechnął, że wszelkie wątpliwości co do słuszności tego pomysłu minęły momentalnie. Pomysł nie był najlepszy. Masz jakieś imię mała, czy cały wieczór tak mam Cię nazywać? zapytał podnosząc się powoli na nogi i ruchem głowy wskazując zejście z mola.
Ofelia - 2008-02-13, 21:57
:
Chłopak przekonał ją uśmiechem, który odwzajemniła.
-Ah, zapomniałam się przedstawić- powiedziała i zarumieniła się lekko. -Jestem Vanessa.
Wyciągnęła w jego stronę dłoń, choć mimo wszystko trochę niepewnie.
Caylith - 2008-02-13, 21:58
:
Siadła na brzeżku patrząc na niego uważnie.
- Słuchaj, jeśli przeszkadzam to mogę sobie iść.. wyglądasz jakbyś chciał być sam. - wyjaśniła od razu. - A co O'Neila to... - podrapała sie po głowie - no albo to był kosmicznie kiepski żart albo tak dobra impreza, że nikt nas nie wciągnął do środka nie będąc w stanie utrzymać sie na nogach.
Odłożyła torbę i otuliła sie wyszarganym sweterkiem.
- A co do tego co tu robię... widać dokładnie to co ty... roztrząsam problem - zmarszczka zafrasowania przecięła jej czoło.
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 22:06
:
Vanessa:
Chodziło mi raczej o to, że pomysł najlepszy nie był ;P ale nie ważne.

Chłopak uścisnął lekko jej dłoń mnie wszyscy mówią Chilyack... powiedział i dość bezpardonowo objął dziewczynę ramieniem. Ruszył w kierunku zejścia z mola.

Erica:
Max się uśmiechnął i poklepał ławkę koło siebie. Siadaj, oboje nie specjalnie mamy ochotę na rozmowę, ale przynajmniej możemy razem pomilczeć. powiedział i westchnął Nie zimno Ci? zapytał jeszcze i znowu nie czekał na odpowiedź, tylko podniósł się i ściągnął skórzaną kurtkę, by Erica mogła się w nią ubrać.
Noise - 2008-02-13, 22:09
:
Szybki samochód, szybka podróż. Dojazd na molo nie zajął Evanowi zbyt wiele czasu i nucąc cicho szedł wesołym krokiem po molo w kierunku knajpki. Myślami krążył wokół wydarzeń ostatnich kilku dni. Niestety dobry humor szybko mu minął, gdy zobaczył Chilyaka, na widok którego aż się zagotował.
Caylith - 2008-02-13, 22:11
:
- Nienie.. nie jest mi zimno. Ten sweterek jest naprawdę ciepły... już ci jedną kurtkę zabrałam. I ta jedna wystarczy... zawsze mogę zresztą oddać jakbyś miał kłopoty. A z tym rekwirowaniem to żartowałam. - uśmiechnęła sie lekko i gestem poprosiła by ubrał się w kurtkę z powrotem.
- Companionable silence... I like it... - powiedziała jeszcze cicho i siadła wygodniej na ławce po czym oparła dłoń na ręce i zamyśliła się nadal z ciężkim wyrazem twarzy.
Ofelia - 2008-02-13, 22:15
:
-Miło mi- powiedziała bez przekonania.
Gdy obiął ją ramieniem skrzywiła się lekko i pierwszy raz od jakiegoś czasu spojrzała na niego i to bardzo wymownie.
-Czy ty przypadkiem trochę nie przesadzasz?
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 22:24
:
Evan:
Chilyack wyraźnie go nie widział. Był zajęty ładną szatynką, do której się dostawiał w swoim chamskim stylu. Szli powoli w jego kierunku nie zwracając na niego większej uwagi.

Erica:
Wzruszył ramionami i założył kurtkę, po czym klapnął koło niej na ławce. Nie zawsze trzeba rozmawiać będąc w czyimś towarzystwie. Jeżeli towarzystwo jest na prawdę dobre, to można w nim też milczeć. siadł wygodniej.

Vanessa:
Chilyack uśmiechnął się Okej... W sumie za mało wypiłaś. wycofał ramie i ruszył dalej w ciszy. Jak to się stało, że widzę Cię tutaj pierwszy raz?
Caylith - 2008-02-13, 22:28
:
Uśmiechnęła się ciepło.
- Więc rozumiem, że moje jest znośne. Cieszę się. Czasem po prostu aż uszy bolą od tej gadaniny wokół... ciężko usłyszeć własne myśli.
Podwinęła nogi i siadła po turecku na ławce po czym oparła głowę o oparcie i przymknęła oczy.
Noise - 2008-02-13, 22:28
:
Może to nawet i lepiej, że go nie widział. Dzięki ostatnim przejściom jednak czegoś się nauczył i wiedział, że wkraczanie do akcji bez powodu nie jest najlepszym wyjściem. Czekał więc na dalszy rozwój akcji, odkopując tym samym swe pokłady cierpliwości i opanowania. Jeśli będzie dalej dobierał się do dziewczyny, a ona nie będzie miała na to ochoty, to wtedy wkroczy do akcji.
Ofelia - 2008-02-13, 22:33
:
-Za mało? No to cię rozczaruję, ponieważ ja z reguły wcale nie pije- powiedziała i spojrzała na niego krzywo. Jednocześnie odsunęła się kawałek. -Jak? Nie mam pojęcia. Może za mało się rozglądasz.
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 22:40
:
Erica:
Max się uśmiechnął Mogłaś przyjąć kurtkę, choćby po to by ratować moją męskość. powiedział, a na jego twarzy po raz pierwszy od ostatniego spotkania zagościł uśmiech No i tak Ci będzie niewygodnie... Chodź. powiedział obejmując ją powolnym ruchem Będzie Ci wygodniej, ja się poczuję dobrze i będzie ogólnie cieplej. Same plusy.

Evan:
Chyba dziewczyna wcale nie miała ochoty na końskie zaloty Chilyacka. Odsuwała się od niego jak najdalej, a on też nie wyglądał na zbyt zadowolonego z siebie.

Vanessa:
Trafiła mi się cnotka? pokręcił głową To nie wiesz co to dobra zabawa. Pewnie też nie ćpasz i inne takie co? zapytał przystając i mierząc ją wzrokiem Mam przy sobie Extasy... Jedna tabletka, a doznania jakich nigdy nie miałaś.
Noise - 2008-02-13, 22:44
:
To mu wystarczyło. Nie czekał na dalszy rozwój wypadków, bo to mogło skończyć się tylko w jeden sposób - źle. Szybkim krokiem ruszył w stronę Chilyacka i dziewczyny - Odwal się od niej Chilyack. Najwyraźniej ona nie ma ochoty na Twoje nic nie warte towarzystwo. - powiedział zimnym tonem Evan.
Ofelia - 2008-02-13, 22:46
:
-Ja żeby się dobrze bawić, nie muszę być pijana ani naćpana. Powiedziała stanowczo. Mimo wszystko wciąż była miła. Tak już ma. -I nie, nie ćpam i nie mam zamiaru.
Skrzywiła się. Teraz wiedziała, że to nie był najlepszy pomysł.
Caylith - 2008-02-13, 22:51
:
Otworzyła oczy czując z zaskoczeniem męskie ramię otaczające ją. Po chwili jedna brew podjechała zabawnie do góry.
- Oczywiście. Jeśli tylko będziesz sie lepiej czuł a ja nie zacznę marznąć... a zaczynam, ale jestem twarda więc się nie przyznam - zaśmiała się cicho i przysunęła się w jego zasięg.
- It doesn't mean we are engaged, or anything - dodała z humorem puszczając mu oko i pozwalając się mu objąć. Zadziwiająco poczuła się z tym całkiem normalnie a sprawa z Evanem nie ciążyła aż tak strasznie.
KapitanOwsianka - 2008-02-13, 23:00
:
Vanessa i Evan:
Kiedy tylko Vanessa skończyła mówić w całą akcję wmieszał się Evan. Zdziwiony Chilyack spojrzał na niego tak jakby zobaczył latającą krowę. Chill Ballmer... Już raz oberwałeś po pysku, raczej nie chcesz zgarnąć jeszcze raz. powiedział spokojnie, ale zmarszczenie brwi mówiło, że robi się niebezpiecznie. Chilyack przestał zwracać uwagę na dziewczynę.

Erica:
Skarbie... To, że Cię objąłem, nie znaczy, że chcę wylądować z Tobą w łóżku. powiedział lekko pocierając jej ramię. Westchnął Well, Erica... I'm glad I have known you. przymknął oczy na moment. A może jednak chcesz się podzielić swoim zgryzem?
Caylith - 2008-02-13, 23:09
:
- Mam szczerą nadzieję, że nie - powiedziała spokojnie - bo wtedy musiałabym gwałtownie wstać, zrobić scenę i pójść, udowadniając sobie samej że się pomyliłam co do ciebie... a wcale nie mam na to ochoty bo mi za fajnie. A co do tego co mnie męczy to tylko taki mały problem z damsko męską przyjaźnią, którą męska strona chce przekształcić w coś więcej a damska wolałaby zostawić sprawy takie jakimi są. - westchnęła cicho przysuwając się bliżej w poszukiwaniu ciepła.
- Na pewno nie jest to coś czego facet by wysłuchiwał chętnie, szczególnie,że masz zapewne zgryz ze swoim problemem. Więc nie będę ci głowy zawracać taką bzdurą, Max - uśmiechnęła się poprawiając na ławce.
- Ale mówią, że potrafię słuchać, wiesz? Więc jak masz ochotę to możesz powiedzieć co się stało, że szukasz tu samotności zamiast balować z O'Neilem i Chillmanem. Czasem... lepiej to coś z siebie wyrzucić bo wtedy mniej gryzie.
KapitanOwsianka - 2008-02-14, 08:30
:
Max sie uśmiechnął szelmowsko Taak... Gadaj zdrowo, a i tak wiem, że na mnie lecisz. powiedział i usadowił się tak, by było jej wygodniej. Słyszałem, że nie istnieje przyjaźń damsko męska... i nagle jakby sobie o czymś przypomniał Może chcesz kawy? Jeszcze ciepła... Dicofeine. dodał wyciągając lewą dłoń z papierowym kubkiem w jej kierunku. A co do zawracania głowy, to wiesz... I'll be there for you.
Noise - 2008-02-14, 09:36
:
- Nie jesteś u siebie Chilyack. Spływaj stąd zanim zrobi się nie miło. Dziś akurat nie mam ochoty na szarpaninę w ięc z łaski swojej zrób wszystkim tę przyjemność i idź sprawdzić, czy Cię nie ma w mieścinie obok. - powiedział już całkiem spokojnie Evan rozluźniając się nieco, lecz nadal nie tracąc koncentracji. Zatrzymał się jakieś 3-4 kroki przed Chilyackiem, gdyż nadal świeże było wspomnienie ostatniej bójki z nim. Jeśli tak można to było nazwać.
Caylith - 2008-02-14, 10:38
:
Spojrzała na niego z niedowierzaniem a potem nagle wybuchnęła szczerym cichym śmiechem i dziabnęła go lekko łokciem po żebrach.
- Get real, man... jesli bym na ciebie leciała to na pewno nie siedzielibyśmy tak jak siedzimy gadając, tylko zajmowalibyśmy sie czymś, że tak powiem, bardziej odpowiednim dla osób lecących na siebie. Na przykład badaniem migdałków za pomocą jezyka - zachichotała
- And we ain't doing that - dodała wesoło z tajemniczym błyskiem w oczach widocznym nawet w półmroku.
- Jesli ta kawa jest słodzona 3 łyżeczkami to moge łyknąć. - pociagnęła z kubka patrząc na niego nad krawędzią - A co do przyjaźni damsko męskiej...you're wrong, honey... it exists... - powiedziała po chwili z absolutną szczerościa i pewnością w głosie.
- Tylko czasem idzie w złym kierunku - zielone oczy nieco posmutniały.
Ofelia - 2008-02-14, 13:28
:
Wdzięczna była chłopakowi, który przerwał tą do niczego nie prowadzącą rozmowę. Odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęła się w podziękowaniu do sowjego wybawcy. Chilyackowi posłała groźne spojrzenie. Najwyraźniej przestał zwracać na nią uwagę, więc skorzystała z okazji i oddaliła się od nich kawałek.
KapitanOwsianka - 2008-02-14, 14:12
:
Vanessa i Evan:
Chilyacka wyraźnie rozśmieszyły słowa Evana Mocny jesteś w gębie... Och, musisz być skoro potrafisz tylko po niej oberwać. powiedział spokojnie i spojrzał mu w oczy wyzywająco Zamierzasz tak gadać? Czy spróbujesz? Tchórzysz? pokręcił głową Wiesz... Kiedy ostatni raz skopałem Ci tyłek myślałem, że jesteś facetem... A teraz... You're pussy... odwrócił się i ruszył w dół mola.

Erica:
To Ty ruszyłaś temat migdałków... Jeśli chcesz możemy zająć się innymi sprawami. wzruszył lekko ramionami i wzdychając przytulił ją mocniej. Przyjaźń nie może pójść w złym kierunku... To tylko my czasem od niej odchodzimy. Ale nie należy się martwić. Take your shot, no regrets...
Caylith - 2008-02-14, 14:54
:
Westchnęła cicho.
- Oki, schodzę z tematu migdałków bo do niczego by nie prowadził.
Oparła sie o niego i przymknęła oczy.
- Ale jeżeli ktoś kogo traktujesz jak przyjaciela nagle zaczyna wykazywać chęć bycia kimś więcej...a ty nie czujesz takiej chęci... to potem cała przyjaźń się może rozpieprzyć zostawiając cię z niczym. Bo ty możesz oferować tylko jedno a druga strona żąda drugiego i zwykłe kumplowanie się już mu nie wystarcza. I nie ma w tym przypadku "Take your shot" - no chyba że chcę sobie odstrzelić przypadkiem coś ważnego i w rezultacie zostać całkiem bez męsko koleżeńskiego wsparcia...
Pokręciła głową słabo nie ogarniając tego wszystkiego.
- Speaking about someone to lean on... co cię dręczy Max...I am also here for you - uśmiechnęła sie ciepło otwierając oczy i spojrzała na niego ze spokojem.
Noise - 2008-02-14, 18:00
:
Evan pokręcił tylko głową i wbił spojrzenie w deski molo. Obiecał coś pewnej osobie i bardzo chciał tej obietnicy dotrzymać. Korciło go, by rzucić się na Chilyaka, ale wiedział, że w ten sposób nigdy nic się nie zmieni.
- Fuck! - krzyknął tylko i poszedł do knajpy po lody. Kupił swoje ulubione, o smaku adwokatu i ruszył wolnym krokiem w stronę auta jedząc powoli swoje lody.
- "Dlaczego nic nigdy nie może być w porządku?" - ta myśl nie dawała mu spokoju.
Ofelia - 2008-02-14, 18:40
:
Nie widziała większego sensu w dalszym przebywaniu na molo, więc postanowiła wrócić do domu. Gdy zeszła z molo udała się na parking, pospiesznie wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon w kierunku miejsca zamieszkania.
KapitanOwsianka - 2008-02-14, 18:50
:
Swoją drogą trochę szkoda, że takie gadanie do niczego by nie doprowadziło. i skulił sie w obronie przed kolejnym kuksańcem. Widzisz, Ricky, dlatego uważam, że przyjaźń damsko męska jest niemożliwa. Prędzej, czy później zawsze jedna ze stron zapragnie czegoś więcej. No chyba, że wydarzą się jakieś niesamowite okoliczności. umilkł na chwilę I na początek myślę, że zajmiemy się Twoim problemem... Ale nie wiem co mogę Ci poradzić. Takie sytuacje z góry są przegrane. Chyba, że się otworzysz i spróbujesz jednak czegoś więcej niż przyjaźni.
Caylith - 2008-02-14, 19:02
:
Spojrzała na niego ciekawie.
- Hey...no niesamowite... Max Parker najwyraźniej nie wie czego chce... - stwierdziła z solidnym zdziwieniem i zamiast kuksańca oddała mu kubek z kawą z zachwytem chłonąc nowa informację. Uśmiech był stanowczo triumfalny - nie sądziłam, że zobaczę takie dziwo.
Potem przeczesała ręką czuprynę z nagłym wyrazem zamyślenia.
- Nie zmusisz nikogo do czegoś więcej niż przyjaźń... nie zmusisz też siebie. Myślę, że nie ma co tu roztrząsać... będę musiała jakoś sobie poradzić. I najwyżej stracę przyjaciela jeśli nie będzie innego wyjścia... lub też nie wydarzy sie coś co każe mi spojrzeć na niego inaczej.
KapitanOwsianka - 2008-02-14, 19:08
:
Erico Staunton, a Ty nie znasz się na żartach. powiedział, ale po jej słowach lekko przygasł, zaraz jednak odegnał złą myśl i na jego twarzy zagościł kolejny z wystudiowanych uśmiechów. Hej... Nie ma co się martwić na zapas, ale musisz z nim pogadać. Nie możesz go zwodzić.
Caylith - 2008-02-14, 19:15
:
- Możliwe, że się nie znam... niekiedy... przyznaję... jestem tajemnicą dla samej siebie - oświadczyła ze zdumioną miną przy czym natychmiast widząc zmianę w zachowaniu kolegi ruszyła szarymi komórkami.
Chwilę nic nie mówiła jakby czekając aż zobaczy więcej tej tajemnicy, ale widać to był tylko jego problem nie do dzielenia się z innymi. Uszanowała to. Zamiast tego ruszyła inna rzecz.
- Dlaczego używasz mego pełnego imienia częściej niż skrótu? Nie lubisz skracać imion? Nie żeby mi to przeszkadzało, tylko jest to... dziwne... - przekrzywiła lekko głowę patrząc na niego z zaciekawieniem.
KapitanOwsianka - 2008-02-14, 19:32
:
Erica to pięknie imię... I bardzo mi się podoba. wyjaśnił, a potem wzruszył ramionami tak jakby to nie miało znaczenia. Potem w oczach błysnęła mu jakaś myśl: Dlaczego tak boisz się facetów? Siedząc ze mną usilnie starałaś się przekonać mnie, że to nic nie znaczy? A przed chwilą opowiedziałaś mi o przyjacielu, który chciałby czegoś więcej, ale Ty mu nie możesz tego dać. Czy nie powinno się budować związków na przyjaźni? I mean... We're in High School... To nie są związki na całe życie, co? A nawet jeśli to skąd masz znaleźć tę osobę, skoro jej nie szukasz? umilkł Nie musisz odpowiadać, jeśli to zbyt osobiste pytanie. dodał jeszcze na koniec i wbił wzrok w deski mola. Upił łyk stygnącej powoli kawy.
Caylith - 2008-02-14, 19:47
:
Uśmiech znikł ostatecznie z twarzy. Spuściła głowę myśląc nad tym. W końcu powiedziała cicho:
- Mam pecha w doborze facetów... albo zdradzają, albo oszukują albo robią coś czego nie powinni a potem wymyślają jakieś paskudne rzeczy, żeby to ukryć i jednocześnie się na mnie zemścić bo się broniłam.
Wyprostowała się i oparła z powrotem o ławkę.
- Po kolejnej porażce po prostu nabywasz odruchu obronnego... ja sie jeżę i z góry atakuję, żeby obronić się przed kolejna klęską- uśmiechnęła sie słabo - zresztą już doświadczyłeś mojej obrony.
- Póki kogoś nie wywęszę na tyle, żeby z grubsza przewidzieć, że nie zrobi mi krzywdy, bronię sie od razu nie czekając na pierwszy zmasowany atak. Ale jak już wywęszę to opuszczam tarczę i zaczynam tego kogoś lubić. A jak potem okazuje się, że popełniłam błąd, dopuściłam go za daleko lub nie daj boże zakochałam się...
- nie kończy i popada w milczenie.
- Nie chcę ryzykować tego co w tej chwili mam, żeby nie zmieniło sie w kolejną ślepą nienawiść.
KapitanOwsianka - 2008-02-14, 19:56
:
Och... więc to dlatego tak mnie nie lubiłaś na początku. uśmiechnął się przyjaźnie Ricky, faceci już to do siebie mają, że robią świństwa i są durni, jak sie patrzy... puścił do niej oko I zawsze, ale to zawsze robimy rzeczy, których nie powinniśmy. Kiedyś będziesz musiała zaryzykować. Bo wreszcie zapomnisz, jak się otwiera. przytulił ją mocniej. Nie łam się, babe... Jak Cię ktoś skrzywdzi, to ja mu skopię zad.
Caylith - 2008-02-14, 20:05
:
Zaśmiała się cicho z nosem w koszulce Parkera. Po raz setny się zastanowiła jakiego ten facet zapachu używa. Strasznie jej się ten perfum podobał.
- My hero! - zaśmiała się podnosząc głowę i szczerząc się - Na pewno NIE przylecę po pomoc od razu i SAMA najpierw spróbuję skopać ten zad. Just for fun - dodała z powrotem dobrego humoru.
- Dopiero jak oberwę po nosie będę szukać pomocy - dźgnęła go lekko palcem w klatkę piersiową - możliwe, że u ciebie. Poor you... wziąłeś sobie na głowę balast w postaci Ricky... mogę cię pociągnąć na dno. Ain't you affraid? - zapytała z przekornym błyskiem w oku.
KapitanOwsianka - 2008-02-14, 20:14
:
Uśmiechnął się pod nosem. Ej... Nic bezinteresownego. Liczę na wzajemność. Następnym razem, jak będę stawał w czyjejś obronie jak kretyn, to zanim zdążę coś przedsięwziąć kopniesz mnie w tyłek, aż się opamiętam, dobra? zapytał patrząc na nią z góry, chociaż tak po prawdzie, to nie była wiele niższa. Przez moment chciał się nachylić i pocałować dziewczynę, ale szybko się opamiętał. Przecież to przyjaciółka... I czas skończyć z przedmiotowym traktowaniem dziewczyn. Chodź... Odwiozę Cię do domu.
Caylith - 2008-02-14, 20:25
:
Coś błysnęło w jej oczach ale tak szybko, że nie było sposobu by sie zorientować co. Zastanowienie? Chęć dziwnego wyskoku? Tęsknota za czymś? Ale chwila minęła tak jak i ten błysk.
- It's a deal. - powiedziała rzeczowo - teraz będę robić za umysł faceta.. szczególnie, że większość z was tego właściwego umysłu nie używa, jak twierdzi Ell. Może ma trochę racji...
Wzięła swoją torbę i zarzuciła na ramię. Spojrzała ponownie na Parkera.
- Ty chyba używasz tego właściwego... gdy inni nie widzą - zachichotała - A poza tym jestem tu swoją bryką ale możesz mnie rycersko eskortować przez molo. Chilyack się tu chyba kręcił i aczkolwiek gość jest dziwny to spotkanie go o tej porze jak się jest płci żeńskiej może sie skończyć... niezbyt przyjemnie.
KapitanOwsianka - 2008-02-14, 20:29
:
Ej... Chilyack może i jest sukinsynem, ale bez przesady. Raczej nie zrobiłby krzywdy dziewczynie. No może najwyżej by się do niej chamsko przystawiał. powiedział wesoło i poczekał aż Erica zbierze swoje rzeczy, w drodze w dół mola objął ją ramieniem i tak ruszyli wolnym spacerem, przez chwilę bawiąc się w synchronizację kroku.

A my robimy przeniesienie akcji :P
Noise - 2008-02-14, 20:33
:
Gdy Evan dotarł do samochodu ocknął się z zamyślenia i zorientował się, że w dziwny sposób lody zniknęły. Przez chwilę stał i patrzył się jak osioł na samochód, jak gdyby sam nie wiedział, czego chciał. Westchnął tylko głęboko i postanowił jechać do domu, bo nic lepszego do roboty w tej chwili nie miał.

:arrow: Chata Evana
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 11:47
:
Caleb podszedł spokojnie do Jamesa stojącego na molu z kawą w ręku. Miał na sobie czarny garnitur, tak jakby przed chwilą wyszedł z biura. James oczywiście też z biura się wyrwał, ale jego styl był luźniejszy. Krawata nie miał, podwinięte rękawy różowej koszuli i ten szeroki uśmiech.
Możesz mi wytłumaczyć dlaczego spotykamy się w takim miejscu? zaczął Caleb.
James odpowiedział uśmiechem Tutaj możemy spokojnie porozmawiać o Twojej sprawie. Nie spotkamy żadnej z Twoich córek. powiedział kwaśno.
Starzec cofnął głowę, a na jego twarzy wykwitło niesamowite zdziwienie. Skąd o tym wiesz?
Och, nie jestem głupi... Wystarczyło dodać do siebie parę rzeczy. Więc to dlatego przez szesnaście lat wysyłałeś pieniądze do Jane Bentham? I okłamywałeś rodzinę?
Caleb żachnął się i wbił spojrzenie przenikliwych oczu w prawnika Chciałem ją chronić!
Kogo?
przerwał mu James. Elizabeth, czy Kirsten?
Oczywiście, że Kirsten, to ona jest moją rodziną!
I dlatego, nawet kiedy grozi Ci więzienie nic nie powiesz?

Odpowiedziało mu tylko milczenie. Zastanów się... Tutaj już nie chodzi tylko o Ciebie. Ale o Twoje córki... Obie mają prawo znać prawdę.
Jesteś moim prawnikiem, a nie doradcą rodzinnym...

Jamesem wstrząsnął śmiech. Jak chcesz... Wpadnij jutro do nas na kolację. Może wtedy Cię olśni...
Odwrócił się i ruszył ku zejściu z mola. Caleb został sam...

Przeniesienie akcji
Ofelia - 2008-02-17, 14:40
:
Zaparkowała swój samochód na parkingu. Wzięła torbę z siedzenia pasażera. Następnie wyjęła z niewielkiego bagażnika czarny sweterek z dekoltem w serek. Założyła go na siebie i udała się w stronę molo.
Kupiła sobie cappucino w knajpce i ruszyła w stronę swojej ulubionej ławki prawie na samym końcu. Usiadła na niej i wyjęła z torby obszerną książke. Znalazła stronę, na której skończyła i zaczęła czytać. Co jakiś czas robiła krótką przerwę, podczas której piła cappucino.
Gabi. - 2008-02-17, 22:58
:
Spojrzała na jakąś dziewczynę i uśmiechnęła się do niej, po chwili podeszła-Cześć, Gabrielle jestem, od dawna tu mieszkasz?-zapytała i odczytała sms'a-Może wybierzesz się ze mną na kręgle?
Ofelia - 2008-02-18, 07:39
:
Podniosła głowę znad książki. Również się uśmiechnęła.
-Cześć- powiedziała trochę zaskoczona. -Ja jestem Vanessa. Nie, nie od dawna.
Schowała książke do torby i wypiła cappucino.
-Na kręgle? Hmm... czemu nie- zgodziła się. Siedzenie na molo trochę już jej zbrzydło
Gabi. - 2008-02-18, 21:15
:
-To chodź-uśmiechnęła się do niej i wzięła ją za rękę i poszły.
Ofelia - 2008-02-18, 21:20
:
Vann była trochę zaskoczona śmiałością dziewczyny. Ale wyglądała na miłą.
-To daleko jest? - zapytała -Jestem samochodem, możemy podjechać- powiedziała i uśmiechnęła się serdecznie.
Gabi. - 2008-02-18, 21:22
:
-Dobrze, możemy pojechać-uśmiechnęła sie i szły do jej samochodu.
Ofelia - 2008-02-18, 21:28
:
Po paru minutach były na parkingu przy czarnym porsche Vanessy. Spojrzała na niego dumnie i podeszła do drzwi od strony kierowcy.
-Wsiadaj- uśmiechnęła się do Gabie i wskazała wzrokiem siedzenie pasażera. W sumie było to niepotrzebne. I tak były tylko dwa.
Włączyła silnik i pojechały w stronę kręgielni. Oczywiście Gabie powiedziała jej gdzie to jest.

[Zaczniesz? ;) ]
Eithel - 2008-03-09, 22:58
:
Promienne błyskawice przycinały ciemniejącą przestrzeń nieba, delikatnie falując na jego tle. Te niesforne blond kosmyki, co chwila opadały na zgrabną szyję dziewczyny stojącej na molo, by znów rozpocząć szaleńczy taniec na wietrze. Niebieska jak płatki bławatka sukienka delikatnie trzepotała, czasami lekko unosząc się w górę i ukazując fragment zgrabnego uda. Postać niebieskookiej była wręcz zjawiskowa, jawiła się niczym boginka, która właśnie wyłoniła się z bezkresnej wody.
Kilka łez ścigało się na ślicznej, gładkiej twarzy Lindsay. Kilka łez. Takich, które znaczyły o wiele więcej niż można byłoby się po niej spodziewać. Złość, ta bezbrzeżna zawiść. Kilka obrazów. Obrazów, które wzbudzały jej wściekłość. Dziewczyna o włosach czarnych niczym espresso. Oczy o barwie jadeitu.
Złość, ta bezbrzeżna zawiść. I coś jeszcze.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:17
:
Nie zauważyła nawet, jak obok niej stanął jakiś typ. Był ubrany w czarną bluzę, brązową powycieraną, skórzaną kurtkę, włosy miał obcięte na jeża i twarz typowego łobuza. Nieszczęśliwa? bardziej stwierdził niż zapytał Taka laska jak Ty... Sama na molo. Rzucił? Zdradził? Przeleciał i zostawił?
Eithel - 2008-03-10, 21:32
:
Odruchowo odsunęła się, by być jak najdalej od tego podejrzanego typa, ale stała przecież na samym końcu molo... Siłą rzeczy musiała się potknąć. Patrzyła na tę straszną twarz i czuła jak ogarnia ją panika. Była sama. Tylko ona i ten paskudny osobnik. Nie było gdzie uciekać - bo on przecież stał na drodze w kierunku plaży - zresztą, ucieczka na 12,5 centymetrowych obcasach nie byłaby możliwa.
Próbowała nie dać po sobie niczego poznać, ale trzęsące się dłonie i gęsia skórka musiały ją zdradzić.
- Nic z tych rzeczy. Poza tym to nie twoja sprawa.. - powiedziała nienaturalnie wysokim głosem.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:41
:
Chilyack cofną się o krok unosząc ręce w geście, który mówił, że nie stanowi zagrożenia. Hej mała nie panikuj... Dziewczęta smakują lepiej, jak nie są przerażone, tylko same chcą. uśmiechnął się dwuznacznie i puścił do niej oko. Nie chcesz gadać? Your lost... powiedział i już miał ruszyć w kierunku zejścia z mola, kiedy tuż przy nich pojawił się Nathan.
Hey... You're fine? zapytał Linds a potem spojrzał groźnie na Chilyacka, który raz jeszcze uniósł dłonie i ruszył w kierunku zejścia.
Eithel - 2008-03-10, 21:52
:
Oczy Lindsay były pełne przerażenia i odrazy do tego paskudnego typa. Jego słowa były wstrętne, jego gesty - mimo że miały oznaczać dobre zamiary - też były wstrętne a on sam wydał się dziewczynie najwstrętniejszą osobą na świecie.
Nathan. Prawie wyszeptała jego imię, kiedy się zjawił. Momentalnie zyskał jej w oczach podziw i bezgraniczną wdzięczność. Bezgraniczną...
- Almost... - wyszeptała, a jej policzki nadal były zaróżowione od strachu i gniewu.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:59
:
Spokojnie... Już tutaj jestem. powiedział przytulając ją i całując we włosy. Nie musisz się już bać. powiedział Girl... Musiał strasznie na Ciebie wpłynąć. Łzy? zapytał ocierając jej policzek. Chodź... Zabiorę Cię stąd.
Eithel - 2008-03-10, 23:27
:
Trzęsła się w jego ramionach, mimo że powoli ogarniało ją rozkoszne ciepło, które od niego biło. Nie wiedziała sama czemu aż tak zareagowała na nagłe pojawienie się nieznajomego, w końcu nie zrobił jej nic złego a Nathan tak szybko się pojawił. Była już teraz bezpieczna, mimo to nadal nie mogła się uspokoić.
Spojrzała na niego jak przestraszone i zaszczute zwierzę. Wiedział już, że pójdzie za nim wszędzie.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 23:31
:
Zawiozę Cię do domu... powiedział spokojnie i poważnie Musisz się uspokoić. powiedział ruszając powoli i prowadząc ją w objęciach ku parkingowi. Przyjechałaś samochodem? zapytał zastanawiając się jak może załatwić tę sprawę.
Eithel - 2008-03-10, 23:38
:
Pachniał czymś ładnym, czymś co ją uspokajało i powoli dodawało sił. Chciała być teraz z nim, nie mogła spędzać tego paskudnego niedzielnego wieczoru sama. Zatrzymała go więc i poważnie patrząc mu w oczy wyszeptała:
- Nie chcę jechać do domu. Chcę być z tobą... - przylgnęła do niego mocno, delikatnie wodząc dłonią bo jego plecach - A mój samochód stoi niedaleko.
KapitanOwsianka - 2008-03-11, 08:34
:
Uśmiechnął się i zachęcony jej zachowaniem pochylił się by ja pocałować. Chwilę potem wyprostował się z uśmiechem To, że zawiozę Cię do domu nie oznacza, że będziemy musieli się rozstać. powiedział poważnie i zaraz się uśmiechnął. No chyba, że chcesz się wybrać na urwisko... Ale tam Twoje Ferrari nie dojedzie.
Eithel - 2008-03-11, 19:22
:
Ze śmiechem odgarnęła kilka blond kosmyków, które zaczepiły się o jego koszulę. Oddała pocałunek, wkładając w to namiętność i jakąś dziwną, jak na nią, tęsknotę. W jej oczach zagościły figlarne ogniki, kiedy wróciła do swego zwyczajowego mruczenia:
- Moi rodzice wybyli na jakąś kolację, uprzedzali, że wrócą dość późno... - przygryzła wargę, zerkając na niego zalotnie.
KapitanOwsianka - 2008-03-11, 20:53
:
Nathan uśmiechnął się rozochocony No... Jest to jakiś pomysł. Na szczęście wybrałem się tutaj na spacer. Możesz prowadzić, czy ja będę kierowcą? zapytał kiedy schodzili po schodach na parking i zbliżali się do różowego Ferrari.
Eithel - 2008-03-11, 21:04
:
Usiadła za kierownicą, swojego prześlicznego autka - przecież to było zupełnie niedopuszczalne, żeby ktokolwiek inny go prowadził. Zresztą Nathan zupełnie nie pasował do roli kierowcy tego cudu motoryzacji.
- Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek prowadził ją za mnie. - uśmiechnęła się do niego promiennie, kiedy wsiadł do samochodu. Ruszyła dość ostrożnie, po czym pomknęli w stronę domu Linds.

:arrow: Rezydencja państwa MacNamara
Derriuz - 2008-04-02, 14:58
:
Camaro Dave'a spokojnie zajechało nieopodal mola, gdzie zatrzymało się. Silnik chwilkę pomrukiwał, po czym zgasł. Dave przez chwilę przyglądał się horyzontowi gdzieś tam będącemu miejscem zetknięcia się nieba i wód. Po chwili jednak zamrugał kilkakrotnie i potrząsnął głową. Otworzył drzwiczki samochodu i wysiadł.
- Well... Jesteśmy na miejscu - rzucił ni to do swojej pasażerki, ni to do siebie. Podrapał się po karku w zamyśleniu i znów wzrok wlepił w horyzont, jakby był najciekawszym widokiem w okolicy, co, oczywiście musiało mijać się z prawdą, ale innymi widokami po prostu nie wypadało mu się rozkoszować. Pomyślał mimowolnie o Gabie, akurat w tym momencie, gdy patrzył tak tępo przed siebie. Nie mówił zbyt wiele przez większość przejażdżki. Jakoś wszystkie problemy zdały się powrócić do niego z chwilą, w której wsiadał do samochodu tam, nad urwiskiem.
KapitanOwsianka - 2008-04-02, 18:41
:
Dziewczyna wyciągnęła z wnętrza samochodu torbę wojskowa i błysnęła zębami w urokliwym uśmiechu. Thanks dude... That was cute. powiedziała i podeszła do niego i pocałowała go w policzek. So... We'll be in... uśmiechnęła się dwuznacznie touch. po czym ruszyła wolnym krokiem, kręcąc zajebistym tyłkiem. Posłała mu jeszcze uśmiech z nad ramienia i weszła do jednego z lokali.
Derriuz - 2008-04-02, 20:58
:
Dave chwilę patrzył na nią w zamyśleniu nie bardzo wiedząc jak powinien się zachować, czy jak powinien jej zachowanie interpretować. Po chwili jednak uśmiechnął się lekko, jakby ironicznie i pokręcił głową, ale dopiero gdy już była w lokalu, rzecz jasne.
- Yeah... Sure we will - wzruszył lekko ramionami, jakby było mu to całkowicie obojętne i wszedł do wozu. Zapalił silnik i powoli wycofał, by zaraz wjechać na ulicę przy Guns 'N Roses - Don't Cry.
Caylith - 2008-04-05, 10:54
:
- Here you go... thanks... - zapłaciła i podziękowała sprzedawcy kawy i z wielki kubkiem capuccino w ręce podeszła wolnym krokiem do ławki najbliższej morzu. Usiadła sobie na oparciu opierając nogi na siedzeniu i wetknęła w uszy słuchawki iphone, z których zaczął lecieć Rammstein. Ricky pociągnęła wielki łyk kawy i wpatrzyła się w mrok słuchając mocnej muzyki. Taka chwila samotności czasem była potrzebna... szczególnie, że zaraz pewnie będzie wracać do domu. Uśmiechnęła się do siebie i pogrążyła w muzyce śledząc wzrokiem fale.
Caylith - 2008-04-05, 19:51
:
Zmarzła... bez wątpienia robiło się coraz zimniej.
- I to ma być to tak zwane globalne ocieplenie, taa? - zamruczała z niezadowoleniem do siebie. Wysączyła ostatnie łyki kawy, wyrzuciła kubek i wetknąwszy ręce do kieszeni kurtki ruszyła wolnym krokiem przez molo. Słuchawki i-phone zwisały z dekoltu - chwilowo miała dość muzyki.
Mijając knajpę od homarów zauważyła siedzącą tam Linds z Holly. Obie miały podejrzanie złośliwe miny - z tym że to było tak charakterystyczne dla osób tego pokroju, że Ricky raczej by się zdziwiła gdyby miały inne. Rzuciwszy jedno kpiące spojrzenie na blondynki ruszyła wolno dalej w stronę parkingu.
Ofelia - 2008-04-09, 19:20
:
Siedziała na ławce, która znajdowała się praktycznie na końcu mola. Obok niej stał jednorazowy kubek z cappucino. Vann robiła zdjęcia. Ludziom, którzy spacerowali itd. Ogólniej mówiąc- wszystkiemu. Co jakiś czas przeglądała zrobione zdjęcia i kasowała te nieudane.
Ofelia - 2008-04-12, 15:17
:
Robienie zdjęć przerwał jej telefon. Odłożyła aparat i wyciągnęła telefon z kieszeni. Odczytała smsa i uśmiechnęła się do siebie. Wzięła torbę, schowała do niej aparat i leniwie podniosła się z ławki. Wolnym krokiem ruszyła na parking, na którym stał jej samochód.
No i pojechała.
Noise - 2008-04-16, 20:26
:
Evan stał oparty o barierkę na samym końcu molo i bezustannie wpatrywał się w horyzont. Bezkresny błękit oceanu i zachodzące słońce, które barwiło niebo na kolor pomarańczy i czerwieni. W połączeniu z głuchym łoskotem fal rozbijających się o filary pod nim owa sceneria działała zadziwiająco kojąco na wzburzone myśli chłopaka. Szukał jakiegoś sensownego wyjścia z tej sytuacji, lecz nie mógł znaleźć żadnego. Wreszcie postanowił, że załatwi sprawę otwarcie, w cztery oczy... Jutro...
Sygin - 2008-04-23, 19:44
:
Anna siedziała na ławce w towarzystwie Moutha i prowadziła wysoce zabawną i przyjemną konwersację. Słońce ładnie sie odbijało czerwono od wody i byłoby całkiem romantycznie... gdyby Annę interesował romantyzm w stosunku do tego kolesia. Ona chciała się tylko z nim zaprzyjaźnić.
- Więc powiedz mi facet... jak to sie stało, że taki fajny koleś jak ty jest sam? - zapytała z ciekawością.
KapitanOwsianka - 2008-04-23, 20:10
:
Mouth uśmiechnął się dość ponuro Chyba głównie dlatego, że każda dziewczyna jaką znam zadaje takie właśnie pytanie... Nie jestem popularnym gościem, a przy tym... Dziewczyny widzą we mnie przyjaciela. Zawsze i tylko przyjaciela. powiedział spokojnie i zerknął na nią...
Sygin - 2008-04-23, 20:14
:
- A czy to jest takie złe? Jesteś blisko dziewczyny, jesteś jej pomocą i oparciem, aż w końcu ona nie może sobie wyobrazić, żeby ciebie nie miało być. A potem... - uśmiechnęła się lekko - potem sie okazuje, że tak naprawdę to chce być z tobą bo jesteś taki dobry opiekuńczy i tak dalej. Z przyjaźni, Mouth, mogą wyniknąć całkiem fajne rzeczy.
Chwilę milczała po czym dodała.
- Screw popularity. To nie to jak cię widza ale kim jesteś jest ważniejsze.
KapitanOwsianka - 2008-04-23, 20:17
:
To samo mówi Max... Ciekawe czy nauczył się tego od Ciebie. Ale jemu łatwiej, cokolwiek by nie zrobił robi się bardziej popularny. Przez olewanie tego co o nim mówią. westchnął Z przyjaźni wynikają fajne rzeczy... powtórzył Chyba w Pittsbourgu... W Newport liczy się to co o Tobie mówią i uważają.
Sygin - 2008-04-23, 20:25
:
Poprawiła się na ławce
- We're alike, Max and I. Znamy się od dziecka i mamy podobne poglądy. Widać, życie tutaj nie zniekształciło podejścia kolegi. Całkiem słusznego zresztą. No i jest moim przyjacielem więc ciężko, żebyśmy sie w tej sprawie nie zgadzali. - uśmiechnęła sie lekko - A poza tym myślę, że ważniejsze jest to co o sobie myślisz ty i ci którzy cię dobrze znają. Olej opinie jakiś panienek rodem z serialu, których szczytem osiągnięć jest przelecenie połowy drużyny koszykówki. Ja cię lubię. uważam, że jesteś fajny i masz sporo do powiedzenia. Self-confidence, Mouth. Myśl, że jesteś super to inni też tak zaczną myśleć.
KapitanOwsianka - 2008-04-23, 20:37
:
Odezwała się dziewczyna nie rodem z serialu :P

Mouth spojrzał na Annę i uśmiechnął się I like you to, Anna... And thanks. powiedział i szturchnął ją ramieniem. Ale życie w Newport nie wygląda tak jak sądzicie. No przynajmniej dla innych niż wy. Chociaż... Może teraz się coś zmieni.
Sygin - 2008-04-23, 20:41
:
Chodziło o osóbki pokroju Holly :P


- Self-confidence, man - powtórzyła raz jeszcze z uśmiechem i popatrzyła na zachodzące słońce. Życie zaczynało być tu interesujące.

Przeniesienie akcji.
Sygin - 2008-05-06, 22:29
:
- 2 kulki czekoladowe. I 2 truskawkowe. Albo trzy. Dzięki - zapłaciła za lody i niespiesznie ruszyła molem jedząc lody i ciesząc się ciepłą bryzą na twarzy.
Derriuz - 2008-05-06, 23:27
:
Dave zatrzymał się nieopodal molo. Na tym samym miejscu, na którym zatrzymywał się, gdy odwoził dziewczynę, którą spotkał przy drodze nad klifem. Jechał bardzo powoli, poprzednia fajka wylądowała już dawno w popielniczce samochodowej. Dave westchnął cicho, spoglądając na samotnego peta. A, do diabła z tym, w towarzystwie będzie Ci raźniej, kolego. O ile zdążę wrócić nim tego zgaszę - pomyślał, wtykając sobie kolejnego papierosa do ust i podpalając go. Po chwili wyszedł z samochodu i spojrzał na horyzont, gdzie morze stykało się z niebem. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Zatrzasnął drzwi od samochodu, upewnił się, że są zamknięte, po czym ruszył w stronę mola. Chwilę tak je przemierzał z fajką w ustach, gdy w końcu dostrzegł Annę. Nie starał się zbytnio jej doganiać, ale w końcu się z nią zrównał. Papierosa wziął do prawej ręki z dala od dziewczyny.
- Hey, what's up? - zagadał poważnym tonem. Wyglądał z tą poważną miną, jakby był zamyślony, lub coś w tym stylu.
Sygin - 2008-05-07, 09:44
:
- Hey... not good not bad - powiedziała spokojnym tonem z wyraźnym zamyśleniem na twarzy. Zamyślenie to pozwoliło jej jednak na mały nieco roztargniony uśmiech - Co cię przywiało w te strony Dave? I gdzie uśmiech, który dziś widziałam. Poszedł sobie a ty go szukasz w okolicy morza? - dodała po chwili wbijając łyżeczkę w kolejną kulkę lodów, których ilość zmalała do zaledwie 1,5 kulki.
Derriuz - 2008-05-07, 15:47
:
- Umm.. Err... Yeah, kind of... You know, memories, and stuff... - podrapał się po policzku w zamyśleniu, przenosząc wzrok z niej, znów na horyzont - Myślałem, że kogoś tu może znajdę, ale znalazłem za to Ciebie i to wszystko - wzruszył lekko ramionami. Ach... Piękny widok. Może to i nie jeszcze zachód słońca, ale też całkiem nieźle. Wpatrywał się w linię, gdzie stykało się morze z niebem.
Sygin - 2008-05-07, 16:30
:
- Alice is gone but I'm still here. And ya know I've been waiting for twenty five years... - zamruczała melodyjnie zaskakująco przyjemnym głosem do siebie tekst starego szlagieru Smokie, który nagle bardzo jej przypasował do tej sytuacji.
- So tell me... kim ona jest? - zapytała po chwili z lekkim uśmiechem - musi być świetną dziewczyną skoro jej szukasz aż tutaj, na końcu lądu stałego... kinda romantic... - uśmiech sie nieco poszerzył gdy wydłubywała kawałki czekolady z kulki opierając łokcie na balustradzie mola. Nie spodziewała się po nim tego. Ani tego, że będzie się potrafił śmiać. Nie była pewna już czego się spodziewać. Wszystko w Newport nagle zaczęło przybierać zaskakujący obrót, więc lepiej było nie spodziewać się niczego szczególnego.
Derriuz - 2008-05-07, 20:11
:
Dave zaśmiał się radośnie, jakby Anna powiedziała coś strasznie zabawnego, choć było nieco inaczej. Tak po prawdzie to jej pytanie uświadomiło go jak głupio wygląda cała ta jego sytuacja.
- I would normally ask how did you know, that he is she, but... Nevermind that. Anyways... I don't see it romantic or something, just some interesting person I met, that's all... Well... But the funniest part is... - w tym momencie nie zdzierżył i parsknął znów śmiechem - I don't even know her name - znów wybuchł śmiechem i aż złapał się za brzuch, tak go rozbolał od tej całej głupoty jego, czy też sytuacji.
- Well... Spotkałem na drodze nad klifem jakąś dziewczynę, autostopowiczkę, podwiozłem ją tu i tyle, that's the whole story. A ostatnio myślałem, że szkoda, że się lepiej nie poznaliśmy, bo mogliśmy zostać przyjaciółmi... - skończył i gdy zorientował się jak to brzmi, dodał zaraz - And I'm serious at the last part especially - podsumował, już poważnym tonem.
Sygin - 2008-05-07, 20:20
:
- Skąd wiem, że to "ona"? Kobieca intuicja? 6 zmysł? Wybitnie wysoki iloraz inteligencji Jakkolwiek to nazwiesz - mrugnęła wesoło - A tak na serio - logika. Koleś nie przychodzi w smętnym nastroju na molo szukać innego kolesia. To musiała być dziewczyna. Oczywiście zakładając, że koleś jest hetero, ale w ten temat nie wnikajmy. Zakładam, że jesteś hetero... na geja mi nie wyglądasz. Ani nie rozmawiasz z dziewczynami tak jak gej - uśmiechnęła się szeroko, przypominając sobie konwersację z "klejeniem się".
- I nawet nie znasz jej imienia... przykre. Zostawiła chociaż jakiś numer telefonu? Anything specific that could tell you that she is sometime here?
Derriuz - 2008-05-07, 20:30
:
- Wiesz, chcesz, to możesz się upewnić, co do mojego bycia hetero, jeśli nie jesteś taka pewna - uśmiechnął się jednym kącikiem ust, po czym pokręcił głową.
- I nie, to wcale nie jest takie przykre. I nie, ni mam z nią kontaktu. She said we will keep in touch. Może miała na myśli, ze pozostanie w mieście... Ale, do diabła, to było przed świętem dziękczynienia, więc już sporo czasu minęło. And, to be honest, I don't care much, I like this place and I had nothing else to do... So I came around - rzekł, podnosząc wzrok na niebo.
Sygin - 2008-05-07, 20:39
:
Odwróciła się plecami do morza opierając się o barierkę i zagryzła wargę patrząc na niego roześmianymi oczami.
- Uhmmm... let me think how could I make sure... zapewne zaciągając cię w jakiś ustronny kąt mola i wykorzystując na tobie mój wątpliwy wdzięk. Or... I could ask Max. He will know for sure... or... - brązowe oczy rozjarzyły się masą możliwości, która nie wróżyła nic dobrego Dave'owi i masę zabawy Annie.
Derriuz - 2008-05-07, 20:59
:
Dave uśmiechnął się lekko, zajmując miejsce na barierce obok niej, lecz zamiast opierać się o nią siadł na niej, nogi opierając na niższych poprzeczkach.
- Weeell... - przeciągnął jakby w namyśle - Po pierwsze, to nie byłbym taki pewien, czy znajdziesz tu jakiś ustronny kąt, po drugie to ów wdzięk wcale taki wątpliwy nie jest, a po trzecie... Yeah, sure, Max could know, ale raczej mógłby być pewien tylko, jakbym był gejem... Chociaż, jak się tak zastanowić... Mogę udawać i homo i hetero, a być bi? - wyszczerzył się, kierując na nią prowokujące spojrzenie.
Sygin - 2008-05-07, 21:07
:
- A jesteś homo udającym bi? - wypaliła z miejsca - Coś mi się nie wydaje, mój drogi, bo właśnie tędy przeszedł całkiem ciekawy facet i nawet nie zwróciłeś na niego uwagi. Twoja teoria ma w sobie dziury wielkości tych w serze szwajcarskim - uśmiechnęła się pod nosem dłubiąc w resztce lodów łyżeczką - Szach! - dodała na koniec pakując porcję czekoladowych do ust i pokazując sztuczkę z ciemną brwią jadąca do góry.
- Jakieś inne pomysły, które mogłabym wykorzystać to make sure?
Derriuz - 2008-05-07, 21:14
:
- Jeśli byłbym homo udającym hetero, to teraz wskazywałoby to jedynie na to, jak dobry jestem w tym całym udawaniu - wyszczerzył się ponownie, mrużąc nieco oczy - Nie ma szacha, moja droga. Chwilę popracować i król jest bezpieczny.
- Inne pomysły, powiadasz - pogładził się po brodzie w zamyśleniu - Well... Mogłabyś wyskoczyć z ciuchów tu i teraz i obserwować moją reakcję. Ale myślę, że wtedy miałabyś problem z opędzeniem się od przypadkowych przechodniów - zaśmiał się cicho pod nosem.
Sygin - 2008-05-07, 21:25
:
Zastanowiła sie chwilę i rzuciła z uśmiechem:
- Naaah... nie podoba mi się ten pomysł dlatego, że po pierwsze ja się rozbieram tylko prywatnie i dla jednej potencjalnej osoby, a po drugie, żal mi ciebie. Sam przeciwko wszystkim... bo oczywiście rzuciłbyś się by mnie bronić przed rozpasanym tłumem i oczywiście zostałbyś poturbowany - przymknęła oczy leniwie - Sam przeciwko wszystkim... and the only thing he had to defend them both was...- głos Anny zabrzmiał jakby zaczynała opowieść.
Derriuz - 2008-05-07, 21:30
:
- Oh, wcale bym się nie rzucił, podziwiałbym jak uciekasz przed tłumem adoratorów... No, może po jakimś czasie podziwiania całego widowiska bym się przełamał i w końcu bym cię odratował, ale hell... To byłoby co najmniej ciekawe. A zresztą, skąd masz pewność, czy nie zacząłbym nagrywać tego na komórkę, a potem jak ostatni dupek nie rozesłałbym tego w internecie, hm? - uniósł lekko brwi, uśmiechając się nieznacznie.
- Well, what's that? - zapytał, gdy zacytowała najwyraźniej coś, czego nie znał.
Sygin - 2008-05-07, 21:38
:
Uśmiechnęła się słodko.
- Dlatego, że jesteś kumplem Maxa Parkera, i to dobrym, a ja jestem jego przyjaciółką. Nie muszę chyba mówić jak bardzo miałbyś przesrane za coś takiego - gwizdnęła aż wyobrażając sobie tą sytuację. - Besides... - dodała, mnąc serwetkę i kubek po lodach i wrzucając je do do kosza czystym rzutem i przeniosła spokojne spojrzenie na Dave'a - you like me. And it is not the thing that you do when you like a girl. - uśmiechnęła się na koniec czarującym jasnym uśmiechem.
Derriuz - 2008-05-07, 22:00
:
- You know, they say... Że to, kim jesteśmy na zewnątrz, to tylko maskarada i tyczy się to każdego człowieka, a to, kim jesteśmy w rzeczywistości nie widzi nikt, rzadko nawet my sami. A ja sam nie wiem, kim tak naprawdę jestem... Więc zalecam ostrożność na wszelki wypadek. Even IF I DO like you - wyszczerzył się do niej niczym szaleniec i połączył koniuszki palców obu dłoni, by zaraz nimi poprzebierać żywo, niczym uciekinier z wariatkowa. Zaraz jednak przestał się wygłupiać i spoważniał, przyglądając się jej uważnie i oczekując jej reakcji.
Sygin - 2008-05-07, 22:12
:
Przechyliła głowę lekko na bok i również przyjrzała mu się uważnie. Uśmiech nabrał cech tajemniczych.
- Oh, thanks for the warning. ORAZ za pokazową grę aktorską - powiedziała w końcu odnosząc się do uśmiechu szaleńca i przebierania łapami - ale znam się trochę na ludziach... i myślę, że mogłabym zaufać zarówno sobie jak i Maxowi - on nie bierze szaleńców za przyjaciół.
Przegarnęła ręką włosy nastraszając grzywkę.
- That is of course if you liked me and I liked you... co może nie być tak do końca pewne, co nie? - strzeliła w jego stronę oczami z krzywym uśmiechem świadczącym, że wg niej, żadnego "if" nie ma. Z obu stron.
- Będę się powoli zbierać... - mruknęła nie spuszczając z niego lekko rozbawionego spojrzenia.
Derriuz - 2008-05-07, 22:25
:
- Więc ja też to zrobię. Skoro nie znalazłem czego szukałem, to nie będę sterczeć tu jak idiota - uśmiechnął się kącikiem ust, po czym zeskoczył zwinnie z barierki, otrzepał się pospiesznie i wsadził ręce w kieszeni swym luzackim zwyczajem.
- Ale wracając do tematu - nic nie jest pewne. I warto spodziewać się najgorszego, choćby dla samego złagodzenia własnego upadku. Ale wtedy cierpi nasza śmiałość... - rzekł, w namyśle, po czym ruszył w kierunku, z którego oboje przyszli.
Sygin - 2008-05-07, 22:33
:
- Mojej śmiałości nic nie zagrozi. Nawet jak palnę coś głupiego to i tak ujdzie mi na sucho - cause I'm nice and most of people like me - powiedziała spokojnie zakładając ręce na piersi i wędrując molem - a życie jest za krótkie by zakładać najgorsze. Wiesz jak to jest? Live quick, die young and leave good looking body. Tylko, że ja dodaję do tego - i dobre wrażenie po sobie.
Na jej ustach pojawił sie spokojny uśmiech świadczący, ze w sumie nic nie jest w stanie wytrącić jej z równowagi albo zmienić tej opinii.
Derriuz - 2008-05-07, 23:00
:
- Zapomniałaś dodać, że prócz tego jesteś też cholernie skromna - uśmiechnął się do niej złośliwie, po czym wyciągnął na chwilę ręce z kieszeni, by przeciągnąć się porządnie w marszu i wsadzić ja z powrotem na swoje miejsce.
- Sooo... Nie chcesz długo żyć, co? Szkoda w takim razie... Miło było cię poznać, Anno, mam nadzieję, że jutro się jeszcze zobaczymy, jeśli po drodze nie walniesz w jakiś słup - wyszczerzył się do niej ponownie z takim samym wyrazem, co przed chwilą.
Sygin - 2008-05-07, 23:09
:
- That's not the point, man... - prychnęła cicho - chodzi o samą ideę. I nie zamierzam walnąć w jakiś słup, choćby po to, żeby zrobić ci na złość i pomęczyć swoim towarzystwem jeszcze trochę. That is if you don't mind and, hell, even if you do mind- uśmiechnęła się kierując się na parking. Podeszła do swego ukochanego bordowego Forda i starła jakąś plamkę z lakieru.
- Dave... - zaczęła nagle podnosząc na niego oczy z jakimś czającym się w nich pytaniem, ale widać zrezygnowała - 'twas nice to talk to you again. And thanks.
Derriuz - 2008-05-07, 23:21
:
Gdy Dave usłyszał swoje imię spojrzał na nią, unosząc brwi z poważną miną na twarzy, po czym, gdy kontynuowała, ściągnął je. Dojrzał to, że chciała powiedzieć coś innego, w zasadzie każdy głupi by dojrzał.
- Yes, that was... Very nice chat we had. And... Do you still leave the decision of how close may i stick entirely up to me? - uniósł brwi, uśmiechając się tajemniczo, jakby krył coś więcej za tymi słowami.
Sygin - 2008-05-07, 23:26
:
Oparła się o maskę Forda i spojrzała na niego z rodzącym sie zainteresowaniem i kącikami ust drgającymi ze śmiechu.
- Nie odpowiedziałeś poprzednio więc myślę, że mogę tak zrobić. Inaczej cała ta gadka o zaufaniu do własnego i Maxa osądu znajomych byłaby bez sensu. So I think I may risk... najwyżej będę musiała zrobić ci krzywdę. What's on your mind?
Derriuz - 2008-05-07, 23:38
:
- On my mind is... That finding you here was way better, than finding some freaky enigmatic girl, that's all, I guess - uśmiechnął się do niej ciepło - Ale... Krzywdę mówisz? Zaczynam się bać, you know - rzekł niby to żartobliwym tonem, ale wyglądało na to, że tak, jak i ona przed chwilą, sam zawahał się przed czymś i wycofał. Przynajmniej tymczasowo.
Sygin - 2008-05-07, 23:47
:
- Oczywiście. Moje imię przynajmniej znasz. - kiwnęła głową patrząc na niego przenikliwie. Kącik ust podniósł się do góry z rozbawieniem a wyraz oczu zmienił się na lekko zamyślony. Ona wiedziała i on wiedział. Ale póki co był czas.
- Some things take time... - mruknęła prawie niedosłyszalnym tonem nie kierując tych słów do niczego ani nikogo konkretnego. Wstała z maski samochodu po czym podniosła rezolutnie głowę, wspięła się na palce i pocałowała go lekko w policzek.
- Z podziękowaniem za towarzystwo wtedy kiedy było bardzo potrzebne. - powiedziała cichym głosem z wielką łagodnością w oczach.
Derriuz - 2008-05-08, 00:02
:
Gdy pocałowała go w policzek w pierwszej chwili zdziwił się odrobinę, z drugiej jednak zaraz przegonił owo zdziwienie. W końcu spodziewał się tego prędzej czy później. Tak więc miast dziwić się nachylił się do niej i złożył krótki, delikatny pocałunek na jej ustach, niemal samo muśnięcie.
- A to moje podziękowania za towarzystwo, które wielokrotnie wynagrodziło mi nieudane poszukiwania - uśmiechnął się do niej, ciepło, wpatrując się w jej oczy. Takiego łagodnego spojrzenia nie widział u nikogo prócz u własnej matki, jednak to było coś zupełnie innego. Zupełnie.
Sygin - 2008-05-08, 00:16
:
Cofnęłaby się z samego zaskoczenia gdyby nie to, że maska samochodu wbijała jej się w tyłek. Tak więc utknęła tam gdzie stała a na jej twarzy kolejno pojawiły się zaskoczenie, łagodny uśmiech, porozumiewawczy uśmiech i rumieniec, który sam z siebie mówił jak się z tym całusem czuje.
- Any... time... - powiedziała gdy w końcu odzyskała oddech - I'll better go. - dodała już normalnym tonem i zwinnie przesunęła się w bok nadal z tym rumieńcem, z którym było jej niezwykle do twarzy. Podeszła do drzwiczek i otwierając je rzuciła Chillmanowi spojrzenie, w którym kotłowało się bardzo wiele rzeczy. I które mówiło, że to nie jest koniec. To zaledwie początek. Ale czego, tego już ani jedno ani drugie nie było w stanie przewidzieć.
W końcu Anna odpaliła silnik.
- See ya on the game! - zawołała, wycofała płynnie na ręcznym i odjechała w swoją stronę.
Derriuz - 2008-05-08, 00:42
:
Uniósł rękę w pożegnalnym geście z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Yeah, see you there! - rzucił za nią, po czym, gdy już odjechała, skierował się w stronę samochodu. Gdy wyciągał klucze do swojego Camaro odkrył, ku swemu zdziwieniu, że wciąż trzyma peta w swoim ręku, po papierosie, który odpalał, gdy tu przyjechał. Dopalonego do samego filtra. Uniósł nieco brwi, przyglądając mu się chwilę. Whoops... Zaraz jednak wzruszył ramionami i, wsiadając do wozu, wrzucił go do popielniczki. Wyciągnął kolejnego papierosa, otworzył okno i odpalił go. Zaciągnął się głęboko z uśmiechem, który wrócił mu zaraz na twarz. Will be nice - pomyślał, po czym odpalił silnik i powoli wyjechał z parkingu, by zaraz pokierować swym wozem w tylko sobie znanym kierunku.
Sygin - 2008-05-26, 18:27
:
Omijając tłumy łazików na deptaku, skręciła zgrabnie na drewniane molo. Koła roweru zaczęły postukiwać o deski gdy Anna spokojnie jechała po molo, nie trzymając się w ogóle rękami - zresztą miała w nich bidon i nie jechała wariackim tempem, więc było w miarę bezpiecznie. Odsunęła nieco czapeczkę wyżej tak że jasne włosy opadły na oczy i rozglądała się za niezwykłym widokiem jaki musiał stanowić Dave Chillman bez kurtki za to na rowerze.
Derriuz - 2008-05-26, 18:31
:
Dave jechał ze średnią prędkością na rowerze. Nie było w tym nic dziwnego dla tych, którzy go znali. No prawie nic, bo Dave nie tylko jechał na rowerze, ale też jednocześnie palił papierosa. Zabawne, że nałóg potrafi nauczyć człowieka, który prawie nigdy nie jeździł na podobnym ustrojstwie trzymania kierownicy jedną ręką, a drugą przystawiania w tym samym momencie kiepa do ust. Był nieco wcześniej na molo od Anny, toteż właśnie zawracał z jego drugiego końca. Na wietrze trzepotały niezapięte rękawy koszuli. Gdy dotarł do Anny uśmiechnął się i zatrzymał.
- Okay, I hope you die laughing - wyszczerzył się, spodziewając się wybuchu wesołości z jej strony.
Sygin - 2008-05-26, 18:41
:
Zahamowała z piskiem kół na jego widok i nie zawiodła pokładanych w niej nadziei - chwilę się przyglądała z osłupieniem zsuwając czapkę bardziej z oczu.
- Well I'll be damn... - powiedziała a potem wybuchnęła śmiechem. Nadal się śmiejąc ruszyła i objechała go w około podziwiając widowisko.
- Wiesz co? - powiedziała z psotnym wyrazem twarzy - brakuje ci jeszcze skrzydełek u tej śnieżnobiałej koszuli i aureolki nad głową - ale tą możesz sobie dorobić z dymu - i nic tylko czekać aż odlecisz w stronę zachodzącego słońca jak aniołek. Jakże te rękawy pięknie łopoczą... - zatrzymała się bokiem do niego i pociągnęła za jeden rękaw.
Derriuz - 2008-05-26, 19:02
:
- Tak, tak, śmiej się, śmiej się póki możesz. Zobaczymy kto będzie się śmiać, kiedy wyplujesz płuca, albo zerwiesz sobie mięsień przepony - wyszczerzył się we wrednym uśmieszku.
- I na Twoim miejscu nie porównywałbym mnie do aniołka. God may smite you for such a sin - skwitował z wyjątkowo poważną miną na twarzy, po czym pociągnął dymu papierosowego, odchylił głowę do tyłu i zrobił kółko nad sobą, by zaraz głowę przywrócić do poprzedniej pozycji.
Sygin - 2008-05-26, 19:29
:
- Zamierzam się śmiać dalej i żadne groźby ani mnie od tego nie powstrzymają gdy będę nadal mieć ochotę rżeć. - oświadczyła spokojnie zdejmując czapkę, przecierając czoło i w końcu wachlując się nią.
- Pić mi sie chce a woda mi się skończyła. Chodź do knajpy, kupimy sobie coś na wynos i zobaczymy czy bardzo ciężko się jeździ po piasku na rowerze. Jeszcze tego nie próbowałam. A poza tym biel twojej koszuli aż razi w oczy - wyszczerzyła się - więc sekretnie mam nadzieję, że się wywalisz i wybrudzisz ją mokrym piaskiem i morską wodą, upadły aniołku.
Derriuz - 2008-05-26, 20:32
:
- Well, do whatever you want to. Tylko pamiętaj - ostrzegałem - rzekł dalej utrzymując poważną minę na twarzy, po czym ruszył w stronę knajpki.
- Sure, why not, but I would bet that's not an easy task. Czy mi się zdaje, czy wolisz mnie na czarno, hm? - uniósł lekko brwi i zerknął na nią, po czym rzucił peta przed siebie, starając się nie trafić w przypadkowego przechodnia i przejechał po nim, coby go zgasić.
Sygin - 2008-05-26, 20:53
:
Przycisnęła pedały roweru i dogoniła go.
- Przyznaję - nieźle ci w czarnym i taki widok jak teraz - otaksowała go z góry do dołu - jest nietypowy. Nie mówię, że zły. Po prostu... inny. Come on...
Zostawiła rower pod knajpą przypinając go, żeby nikomu nie chciało się go kraść a potem popchnęła drzwi i weszła do środka.
- Co by tu wziąć... - rozejrzała się żywo po oferowanych napojach.
KapitanOwsianka - 2008-06-02, 20:46
:
Lindsay stała na końcu molo, opatulona modną kurteczką i swoimi ramionami. Wiatr rozwiewał jej złote włosy, na twarzy malowała się zgryzota.

... Inni muszą zrozumieć to czego stali się posiadaczami przez przypadek, wiedzę, której wcale nie pragnęli, a która może sprawić innym ból...

ciąg dalszy w Fight Clubie

Eithel - 2008-06-02, 23:19
:
Ostatnio często tu przychodziła. Nawet dzisiaj, chociaż było bardzo chłodno. Patrzyła na swój modny telefon od Prady, bezmyślnie wbijając wzrok w ten jeden jedyny numer. Palec spoczywał na klawiszu "połącz". Wystarczyła odrobina silnej woli aby go nacisnąć. Na ładnej twarzy dziewczyny odmalowało się zacięcie. Schowała telefon do torebki.
Ofelia - 2008-06-10, 15:03
:
Była wściekła. Cholernie wściekła. Dlatego też przyszła tutaj. Ocean działa uspokajająco. Przez chwilę miała nawet nadzieje, że Evan w końcu się w tych walkach wykończy. Nawet ryczeć się jej nie chciało. Usiadła na ławce, znajdującej się na końcu mola i wyjęła z teczki prezent dla Evana. Potargała go na małe kawałeczki i wrzuciła do wody. Teczkę też. A co będzie sobie oszczędzać. Nie widziała w tym wszystkim swojej winy. Tylko próbowała mu uświadomić, że źle robi. Jeśli spodziewał się klepania po łebku i czegoś w stylu "skończ z tym. I nie martw się, wszystko będzie dobrze" ma problem. Miała ochotę niszczyć. Myśli też miała destrukcyjne. Wyjęła z kieszeni zielonego Ipoda i włączyła coś wreszczącego.... Dajmy na to, że wait and bleed Slipknota, o.
KapitanOwsianka - 2008-06-10, 21:50
:
Muzyka ryczała na tyle głośno, że nie zauważyła chłopaka przejeżdżającego na deskorolce za jej plecami. Chase podskoczył i przejechał slajdem po krawędzie jednej z ławek, po czym gwałtownie się zatrzymał obkręcając na deskorolce. Podjechał do Vann i delikatnie popukał ją w ramię. Hej... Nie słuchaj tak głośno muzyki, bo mogą Ci bębenki popękać. zauważył, ale bez zbytniego zaangażowania.
Ofelia - 2008-06-10, 22:10
:
Przestraszyła się. Spojrzała groźnie na chłopaka i wyjęła słuchawki z uszu. Miała zamiar go po prostu zignorować, ale to tak niegrzecznie.
-Moje bębenki.- zauważyła inteligentnie. -Więc nic Ci do tego czy popękają czy nie.- pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
-Wybacz, nie mam dziś humoru.- dodała po chwili bez większych emocji, gdy dotarło do niej jak beznadziejnie się zachowuje. Powinna to olać, o. Tzn. Evana.
KapitanOwsianka - 2008-06-11, 09:07
:
Wiem, zauważyłem... powiedział z uśmiechem cofając się o krok, by mogła poczuć się bezpieczniej. Wybacz, że Cię przestraszyłem. Jestem Chase... powiedział wreszcie wyciągając w jej kierunku rękę. No dalej... Nie ugryzę.
Ofelia - 2008-06-11, 18:57
:
-Vanessa.- podała mu ręke, ale ostrożnie, gdyby miał zamiar gryźć. Lepiej być ostrożnym. -Fajna.- wysiliła się uśmiech i wskazała palcem na jego deskorolkę. -Kiedyś chciałam się nauczyć jeździć, ale zmieniłam zdanie po zjechaniu z górki. Nie mogłam się zatrzymać. Poza tym, brzydko wyglądam w luźnych spodniach.
KapitanOwsianka - 2008-06-11, 21:04
:
Chase uśmiechnął się roztaczając chłopięcy urok Nie musisz jeździć w luźnych spodniach. Ja nie jeżdżę. A deskorolka to tylko środek transportu, jak każdy inny. powiedział i puścił do niej oczko To co Cię tak rozzłościło? Zastosujemy chase'o-terapię.
Ofelia - 2008-06-12, 11:48
:
-Mówiąc o luźnych spodniach miałam na myśli też to, że ogólnie jakoś nie bardzo pasuje do deski na kółkach.- wyjaśniła i uśmiechnęła się lekko. -Hmm... pewien facet. Do dzisiaj mój. Na czym polega ta terapia?- zapytała i spojrzała na niego z zaciekawieniem, zabawnie przechylając głowę w bok.
KapitanOwsianka - 2008-06-12, 16:31
:
Uuu... ta sprawa będzie wymagała megaterapii... Po pierwsze idziemy na lody i zjemy duuuże. uśmiechnął się ciepło, chowając dłonie do kieszeni Po drugie idziemy do kina na dobrą komedię, albo do parku pośmiać się z biegaczy. A po trzecie zapominamy o głupawym facecie całując się z dużo przystojniejszym i ciekawszym. puścił do niej oczko.
Ofelia - 2008-06-12, 18:16
:
Słuchała uważnie "programu" megaterapii, co jakiś czas kiwając głową.
-Lody oczywiście. Duże tym bardziej.- uśmiechnęła się szeroko. Nie musiała się nawet wysilać, samo sie. -Dobrą komedię.. Nie wiem czy będe w stanie się śmiać i...- poczuła się trochę dziwnie. Miała nadzieję, że ten wieczór spędzi z Evanem. Machnęła na to ręką. -Ale spróbuję. I zgaduje, że tym przystojniejszym i ciekawszym facetem jesteś ty?
KapitanOwsianka - 2008-06-12, 19:16
:
Hej... Ja tylko wskazuję Ci drogę. powiedział z uśmiechem Do Ciebie należy wybór faceta. wzruszył ramionami i przekrzywił lekko głowę Zawsze możesz zadzwonić i dogadać się z byłym. Twoja wola. powiedział po czym stanął na deskorolce i odbił się odjeżdżając w kierunku lodziarni.
Ofelia - 2008-06-12, 21:15
:
-Jakoś dziś nie mam ochoty całować się z żadnym dużo przysytojniejszym i tak dalej. Tym bardziej nie mam zamiaru dzwonić do byłego i błagać go o przebaczenie. To on mnie rzucił. Nie chce mnie. Dlaczego miałabym się przed nim kajać?- skrzywiła się lekko. Chwilę jeszcze posiedziała, a potem powolnym krokiem ruszyła za chłopakiem, który zmierzał w kierunku lodziarni.
KapitanOwsianka - 2008-06-12, 21:52
:
Chase odwrócił się na tylnych kółkach swojej deskorolki w efektowny sposób i przez chwilę toczył się tyłem To tym bardziej powinnaś mu zrobić na złość i pokazać, że go nie potrzebujesz. Ale do niczego Cię nie zmuszę, mogę tylko namawiać. powiedział zatrzymując się przy budce z lodami Niech zgadnę... Duże czekoladowe?
Ofelia - 2008-06-12, 22:04
:
Pprzypatrzyła się efektownemu sposonowi obracania deski na tylnych kółkach. Jej się takie rzeczy podobają, tak więc była lekko zachwycona.
-To byłoby bardzo... złośliwe. Może nawet zbyt złośliwe. Powinnam płakać i zadawać sobie pytania "jak on mógł mi to zrobić", a nie robić mu na złośc.- powiedziała po chwili zastanowienia. -Taaak.- uśmiechnęła się lekko.
KapitanOwsianka - 2008-06-12, 22:17
:
Roześmiał się szczerze Najgorsze co możesz teraz zrobić to płakać i użalać się nad sobą. Życie toczy się dalej, a jeśli frajer z Tobą zerwał to już tylko jego sprawa. Ty znajdziesz innego... Lepszego! zauważył, a potem spojrzał przeciągle na lody No to jakie chcesz?
Ofelia - 2008-06-12, 22:34
:
-Nie śmiej się.- szturchnęła go lekko łokciem i uśmiechnęła się krzywo. -Właśnie o to chodzi, że nie jestem w stanie płakać. Jestem zła i mam ochotę mu zrobić krzywdę. Czy to nie dziwne?- na chwilę zapadła głucha, niezręczna cisza. Brrr. -Zgadywałeś, że duże czekoladowe. Powiedziałam "tak". Więc jakie mogę chcieć?- spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem.
KapitanOwsianka - 2008-06-13, 09:06
:
Chase uśmiechnął się pod nosem i zamówił lody. Minęło parę chwil i oboje otrzymali wielkie czekoladowe lody. Ruszyli w kierunku zejścia z mola smakując słodkości w milczeniu. Dopiero po chwili milczenie przerwał chłopak To naturalne, że jesteś wściekła. Chłopak obarczył Cię czymś, w czym nie było ani krztyny Twojej winy... Być może nawet wściekł się na Ciebie dlatego, że chciałaś mu pomóc i zdenerwowałaś się na głupoty, które wymyśla. Dlatego teraz jesteś zła zauważył.
Ofelia - 2008-06-13, 19:37
:
-W tym było dużo mojej winy. Jednak nie jestem pewna, czy tylko to było powodem. I tak, chciałam mu pomóc. Ale nie mam zamiaru go głaskać po główce i mówić, że wszystko będzie dobrze, jeśli nie będzie... On robi coś bardzo głupiego i wątpie w to, że tego typu teksty mogłyby coś zmienić.- skrzywiła się lekko i kolejny raz skonsumowała swoje ogromne, czekoladowe lody.
KapitanOwsianka - 2008-06-13, 19:48
:
Wiesz Ty co? Z doświadczenia wiem, że faceci muszą robić głupie rzeczy i popełniać błędy. Jeśli stracie się nas od takich rzeczy chronić to tylko nas denerwujecie i sprawiacie, że czujemy się jak w pułapce. wzruszył ramionami Tak czy siak... On to już przeszłość, teraz Ty to przyszłość. Musisz sobie ją ułożyć.
Ofelia - 2008-06-14, 19:24
:
-Bardzo, bardzo głupie rzeczy.- skrzywiła się lekko -Ehe, jak w pułapce. Tak więc staracie się nas pozbyć, żeby się uwolnić. A potem szukacie kolejnej, od której znowu będziecie musieli się uwolnić, chyba że ta nie będzie sprawiać większych problemów. I o moją przyszłość sie nie martw. Ułoży się.
KapitanOwsianka - 2008-06-14, 20:35
:
(Końcówka)

Nie... Chase uśmiechnął się i objął ją wolnym ramieniem po przyjacielski Myślę, że aż tak źle z nami nie jest. W końcu ostatecznie żenimy się i dajemy całkowicie wprowadzić pod pantofel. jego żart rozbawił Vann i problemy powoli przestawały mieć znacznie. Oczywiście duża zasługa w tym lodów.

(Zaś kamera spokojnie uniosła się na resztki zachodzącego słońca i zrobiła płynne przejście na Boisko do kosza gdzie...)
Sygin - 2008-07-09, 14:08
:
Stawiając nogę za nogą szła po molo omijając stałych bywalców. Nie było ich w sumie aż tak dużo ale jednak. Twarz Anny była już całkowicie spokojna - spacer z parku na molo zrobił jednak swoje i wyglądała na całkowicie nie do rozzłoszczenia. W oczach miała nawet zdrową ciekawość i zakładała się sama ze sobą jak szybko Stevens zrobi z siebie dziwadło. I po ilu minutach ją to wkurzy. A co najważniejsze czy zacznie od obrażania. Może powinna z góry przygotować sobie zapas obelg?
Oddając się tym przyjemnym rozmyślaniom, kupiła sobie kubek kawy z mlekiem, posłodziła rozrzutnie i popijając ją niespiesznie, oparła się o barierkę przymykając oczy i pozwalając oceanicznej bryzie targać jej krótkie włosy,
KapitanOwsianka - 2008-07-11, 10:18
:
O... Widzę, że wpadliśmy na ten sam pomysł. usłyszała głos Chase'a, kiedy oparł się o barierkę koło niej. W dłoni miał dwa kubki z kawą, na tekturowej podkładce, która umożliwiała trzymanie dwóch kubków jedną ręka. No nic... Kawa się nie zmarnuje... zauważył uśmiechając się ciemno. Ubrany był w ciemno szary longsleeve, na to jaśniejszy podkoszulek, na szyi miał coś w rodzaju szalika zawiązanego w węzeł niczym apaszka. Rękawy lekko podciągnięte, proste, załamujące się dżinsy i trampki. Jesteś twarda... Niewiele osób po takiej rozmowie by przyszło.
Sygin - 2008-07-11, 10:28
:
Popiła swojej kawy i odwróciła głowę w jego stronę.
- Dzień dobry. Widać lubię być obrażana... I have never enough, always coming back for more - mruknęła cicho patrząc na niego ostrożnie i zastanawiając się czy fakt, że nie obraził jej od razu to dobry czy zły znak. Po chwili jednak dała sobie spokój decydując się na próbę wyczyszczenia mu konta i chwilowego nie pamietania, jaki wczesniej był paskudny. - The truth is, Stevens, that you are right. W sensie, że trochę mi brakuje do ciebie jeśli chodzi o taniec. W pewnym stopniu, ale jednak. And, I can't believe I'm saying it, but I need your help. I dlatego zadzwoniłam. - pociągnęła kolejny łyk kawy aż się krzywiąc w duchu na to co teraz zapewne jej powie.
KapitanOwsianka - 2008-07-11, 11:17
:
Nie oszukujmy się. Brakuje Ci bardzo dużo, a to chyba głównie dlatego, że jesteś samoukiem. zauważył neutralnie. Ale zawrzyjmy układ. Ja przestanę Ci wytykać tę różnicę, a Ty będziesz mnie słuchała jeśli chodzi o taniec. Stoi? zapytał i poczekał na odpowiedź.
Sygin - 2008-07-11, 11:26
:
Odwróciła się już całkiem w jego stronę opierając tylko bokiem o barierkę i coś jakby uśmiech pojawiło się na jej twarzy rozświetlając nieco rysy.
- Zamierzam zmienić fakt bycia samoukiem - powiedziała po chwili i popatrzyła na niego uważnie ale i z wahaniem. Po chwili jednak postanowiła skoczyć na głęboką wodę - Dopóki nie zechcesz całkowicie zmienić mojego stylu poruszania się, mogę na to pójść, chociaż tak generalnie to aż mnie skręca, żeby się dowiedzieć jak zrobiłeś wczoraj 2 lub 3 ewolucje. Nie mogę sama do tego dojść.
Zmarszczyła nieco nos wykazując jak bardzo frustrujące jest coś takiego dla samouka.
KapitanOwsianka - 2008-07-11, 13:06
:
Pf... Wczoraj był pikuś. powiedział z uśmiechem Ale musimy zacząć od podstaw. Jesteś samochodem? zapytał wywalając kubki z kawą do kosza i ruszając w kierunku zejścia z mola Bo mamy kawałek drogi.
Sygin - 2008-07-11, 13:21
:
- Jestem dziewczyną, nie samochodem - powoli uśmiech się poszerzył a w oczach zamigotały wesołe iskierki - I na imię mi Anna, nie Barbie, just for the record - mrugnęła z zabawną miną. Po chwili dodała - Samochód mam pod parkiem. Przyszłam tu na nogach stamtąd, więc o ile nie masz bryki bliżej to chyba czeka nas spacer w stronę parku. - w przeciwieństwie do Chase'a zamierzała cieszyć się swoją kawą i pociągnęła z niej sporego łyka dotrzymując mu kroku w marszu.
KapitanOwsianka - 2008-07-12, 15:56
:
Whatever... Przejedziemy się moim. powiedział z westchnieniem i włożywszy ręce w kieszenie ruszył szybszym krokiem na parking. Widać żart go wcale nie rozbawił. Anna została chwilę z tyłu i przewróciła oczami, a potem ruszyła za nim.

Przeniesienie akcji.
Potem stworzę odpowiedni wątek

Nevi - 2008-08-10, 17:58
:
Dawno tutaj nie zajeżdżał. Te słońce, te dziewczyny, te wszystkie skąpe bikini, ci dziwni ludzie w ortopedycznych butach ubrani na czarno(tych ostatnich wcale nie pamiętał, gdy był tu ostatni raz), to wszystko dawało tyle wspomnień, tyle dni spędzonych na słodkim nicnierobieniu i zastanawianiu się która następna wpadnie w jego sidła. Teraz jednak tak już nie było. Wrócił tu po dobrych kilku miesiącach, musiało się wiele zmienić.
Wysiadł z Astona i momentalnie zapalił czarnego papierosa, Diarumy jednak są lepsze niż inne fajki, trzeba o tym powiedzieć Chillmanowi. Właśnie, gdzie on jest?
Derriuz - 2008-08-10, 18:04
:
Nie trzeba było czekać na niego długo. Po paru chwilach oczekiwania Dave zajechał swoim ukochanym Camaro na parking i wylazł z samochodu, zamykając go dobrze. Wyciągnął z kieszeni paczkę Chesterfieldów, otworzył ją i wsadził jednego papierosa do gęby. Paczkę schował do kieszeni spodni i odpalił od szpanerskiej zapalniczki benzynowej. Zresztą tutaj chyba wszyscy takie mieli... Zaciągnął się porządnie i odetchnął z ulgą. Ten smak, ten zapach... Achh. Kochane Czesławy. Rozejrzał się za Marciem, drapiąc się po brodzie i wziął kolejnego bucha, kierując się w stronę mola.
Nevi - 2008-08-10, 18:07
:
Nie, nie będę sobie psuł zabawy. Pośledzę go i wrzucę do oceanu - to będzie prawdziwe O'Neilowskie powitanie.
Marc szedł za nim dwa kroki z tyłu, nieudolnie parodiując jego aparycję i robiąc dziwaczne miny. Dawno nie bawił się tak dobrze. W końcu był w Anglii.
Derriuz - 2008-08-10, 18:14
:
A Dave ze spokojem wypuścił dymek w bok. Szedł tak jeszcze kilka chwil, rozglądając sie za O'Neilem przed sobą. W końcu podrapał się po łbie, zatrzymał ni z tego ni z owego i gwałtownie obrócił za siebie.
- Bu, God damn it! - rzucił przyciszone zawołanie w stronę kumpla, po czym wyszczerzył się zbliżając się do niego i wyciągnął rękę do uścisku.
- Kopę lat, stary druhu. Czemu wywiało cię na aż tak długo? - zapytał, unosząc lekko brwi i zaciągnął się znów papierosem, przeniesionym do lewej ręki, by prawą mógł uścisnąć dłoń starego znajomego.
Nevi - 2008-08-10, 18:22
:
Marc, cały czas odstawiając swoją maleńką pantomimę, z lubością zaciągnął się benzenami i resztą z trzech i pół tysięcy substancji szkodzących zdrowiu, które przed chwilą przefiltrował Dave.
Dave, uwierz mi, nie chciałbyś przez to przechodzić. - powiedział mu poważnie Marc, ściskając jego dłoń i patrząc mu głęboko w oczy. Wydawał się być czuły i słodki, sekundę potem miał na swoich boskich wargach ten sam ironiczny uśmieszek co zawsze.
Wyobraź sobie kraj, gdzie jest prezydent, który ma brata bliźniaka, który był premierem i który wygonił jakieś dwa miliony ludzi z postkomunistycznego kraiku środkowo-wschodniej Europy, a potem te dwa miliony nieudaczników przyleciało do Anglii, by pracować na zmywakach i ogólnie mówiąc opierdalać się. Ale to nie jest najlepsze! Stary, wyobraź sobie, że po RAZ PIERWSZY w życiu miałem okazję napić się z kimś, kto nie odpadał po dwunastu kolejkach. Stary, musimy jechać do Polsky.
Derriuz - 2008-08-10, 18:36
:
- Brzmi jak niezłe bagno, ale z pewnością byłoby to ciekawe - uśmiechnął się szeroko do kumpla - Ale znam coś lepszego. Wyobraź sobie kraj, w którym wódka kosztuje koło dwóch, trzech baksów, całe pół litra i jest tańsza od piwa, czy wina. O wiele. Wyobraź sobie też, że jest tam taka bieda, że zamiast wody piją czystą, bo woda jest po prostu tak brudna i śmierdząca, że dla każdego normalnego człowieka jest to szokujące. Ten kraj, kochany, zwie się Ukrainą i opowiadał mi o nim dawny znajomy właśnie z tamtych okolic - rzucił, odwracając się w kierunku mola i czekając, aż Marc ruszy razem z nim - A jeśli o Polaków chodzi, to ponoć podczas second World War byli całkiem odważni. Ale nie przyjechałeś chyba tylko po to, by gadać o takich bzdurach jak historyczne anegdotki, co? - uniósł lekko brwi, zerkając na niego i przy okazji wypuszczając kolejną porcję dymu z ust będąc wyluzowanym jak dawno nie był.
Nevi - 2008-08-10, 18:41
:
Marc odsunął swój tułów od Dave'a i spojrzał na niego badawczym spojrzeniem, a potem ryknął śmiechem.
Jasne, że nie! Nie wiem jacy Polacy byli odważni, ale za to przekonałem się, że ich kobiety... That's really hot stuff, buddy, swaer me. And hey! To nie były historyczne anegdotki, tylko najciekawsze co mnie spotkało w tej cholernej, zamglonej Anglii. Wyobraź sobie taki obrazek: wstajesz rano - mgła, idziesz na wykłady - mgła, jesteś na wykładach - mgła, wracasz z wykładów - zgadnij co! mgła! Everywhere fuckin' fog. Tu za to cały czas było piękne słoneczko, co? - spojrzał na niego, unosząc lewą brew w taki sposób, że jego twarz przybrała wyraz nieszczerze zainteresowanego uczniaka, słuchającego nudnego profesora.
Dobra, nie pieprzę. Mów lepiej z kim teraz sypiasz.
Derriuz - 2008-08-10, 19:04
:
- Czasem popadało, ale hey... It's California! Nice and shiny and stuff like this, y'know... - rzucił czyniąc zamaszysty gest ręką wskazując na obszar przed nimi.
- Anna. Girl from Pittsburgh. Nie znasz jej, jak przypuszczam - rzucił, drapiąc się po brodzie - It's long-term relationship, buddy - dodał po chwili w zamyśleniu.
- Wracając do Anglii i mgły. Dog In The Fog. Niezłe są, moim skromnym zdaniem, kiedyś miałem okazję kilka wypić. Próbowałeś? - uniósł lekko brew nad prawym okiem, zerkając na niego. Po czym po krótkiej chwili milczenia dodał przyciszonym głosem.
- We could use some weed. And alcohol... Co powiesz na imprezę z okazji twojego powrotu?
Nevi - 2008-08-10, 19:09
:
Marc odsunął się natychmiast od Dave, spojrzał na niego, wyjął swój ekstremalnie drogi telefon i zrobił mu zdjęcie. Potem coś myszkował w telefonie, aż w końcu spojrzał jeszcze raz na Dave'a.
Hey, to rzeczywiście ty. Myślałeś, że zamieniłeś się w jakiegoś cholernego zakochanego Romea. A może się zamieniłeś? - uniósł brwi, a potem otrząsnął się, jakby wyobraził sobie coś naprawdę paskudnego.
Don't ask. Dog In The Fog. Wybrałeś najgorsze z angielskich piw. Zresztą, tam teraz pija się nie narodowe piwa, a Żywca. - dobra, Marc miał naprawdę wiele trudności z wymówieniem tej nazwy. Brzmiało to mnie więcej tak: "Grzymza".
Hey, hey, powiem - nie. - obserwował z satysfakcją zaskoczenie Dave'a. Nie, serio, nie teraz. Opowiadaj lepiej co tu się działo, w końcu zgubiłem się w mgle na kilka miesięcy, huh?
Derriuz - 2008-08-10, 19:30
:
- Maybe I did - wzruszył ramionami, jakby wyjebane miał na to co akurat na ten temat Marc myśli. Tak po prawdzie to w sumie na to miał wyjebane.
- Tak czy owak, to wszyscy wiemy, że piwa i papierosy to sprawy zależne od gustu - rzucił, po czym zrobił krótką przerwę - Anyways, ten cały... Grzymza dobry jest? - uniósł brwi, znów przelotnie na niego zerkając i znów zaciągając się papierosem.
- Well, lots of thing happened. Max had a car accident. But he's okay. Ma problemy z ramieniem i ciężko mu grać w kosza, a teraz to nie wiem czy grać będzie, bo jakiś skurwysyn, który potrzebuje niezłego manta kontuzjował go właśnie na boisku w owo ramię. Remember that girl, Erica? You know, gloom and goth? She's with Max, jakbyś nie wiedział. Elizabeth nikogo chyba nie ma. Jeśli o mnie chodzi, to przypadkiem trafiłem na seksowną autostopowiczkę po raz drugi i ją podwiozłem kawałek. Mogę jej poszukać, jeśli chcesz ją poznać - uśmiechnął się szeroko przenosząc wzrok na Marca.
Nevi - 2008-08-10, 19:39
:
Marc spojrzał jeszcze raz na swojego kumpla, a potem wykonał kilka nieokreślonych ruchów głową(coś między potaknięcie, a pokręceniem), od których jego włosy zaczęły rzucać się z jednej strony na drugą. Odgarnął je, zaciągnął się, zrobił kółeczek kilka, które musiały się skleić, a potem odpowiedział.
Wątpię, żeby tylko z graniem w kosza miał problemy, jeśli wiesz co mam na myśli. A "skurwysynowi" należy się to samo. Niech też ma problemy z samoobsługą! - to ostatnie Marc krzyknął prawie-że-na-cały-głos.
Erica, Erica, Erica. E, nie, nie pamiętam. - udał zamyśloną minę. - Aaaaa! Wampirzyca! Nie tylko z piwami i papierosami, jedni wolą blondynki, inni wolą kobiety, które codziennie budzą się w trumnach, ale nie osądzam, o nie. - puścił oko albo do Dave'a, albo do morza. W sumie, nie wiadomo co gorsze.
Staary, naprawdę, bzykasz autospotowiczki? Nie boisz się chorób wenerycznych? To nie jest przyjemne, gdy idziesz na pobranie krwi, a tu lekarz ci mówi: "Przykro mi proszę pana, ale ma pan AIDS, wirusowe zapalenie wątroby typu B i syfilis". - spojrzał na Dave'a, jakby oceniając jego reakcję.
Elizabeth? Who the hell is she?
Derriuz - 2008-08-10, 20:39
:
Zaśmiał się głośno, słysząc jak cytuje lekarza. Bądź co bądź to była zabawna wizja. On lekarzem. Choć nawet pasował do tej roli. Gdy uspokoił się po chwili odezwał się:
- Hej, nie bzykałem jej. Niemal to zrobiłem, ale w ostatniej chwili się wycofałem. You know, przypomniała mi się Anna. But enough 'bout this - rzucił, zaciągając się - Idziemy coś zjeść? - zapytał, nie zerkając na niego. Po dłuższych paru momentach znów odezwał się.
- Man, dopiero zdałem sobie sprawę z tego jak tęskniłem za tymi twoimi genialnymi tekstami - uśmiechnął się pod nosem.
KapitanOwsianka - 2008-08-10, 20:47
:
Well, well... I'll be damned. powiedział zbliżając się w kierunku swoich kumpli. Uśmiechał się w ten swój sposób zmieszanie uroku z bezczelnością. Zmalałeś, albo urosłeś... zauważył patrząc na Marca. A potem rozłożył szeroko ramiona by uściskać Marca. Kiedy wreszcie wydusił z niego powietrze wypuścił go z objęć i odsunął się To może jednak wybierzemy się do Bait Shopu. Tak się składa, że mam fałszywy dowód.
Nevi - 2008-08-10, 21:17
:
Marc spojrzał na niego tym razem jak na kompletnego idiotę.
Dobra, stary, wyjaśnij mi to. Jedziesz samochodem, jesteś kurwa niezłym ciachem dla dziewczynek, zabierasz gorącą laskę, bajerujesz ją po drodze, wszystko w najlepszym porządku to score something that night, a ty nagle masz wyrzuty sumienia? - Marc chyba nie wierzył, ale tylko chyba.
Dobra, Romeo, patrz kto się zbliża. To Max, kontuzjowany, Parker we własnej osobie! - zawołał nieco zbyt radośnie, żeby było to naturalne, na widok swojego kumpla.
Jakby była inna możliwość, stary draniu. - mruknął Marc, wysuwając się z objęć Parkera.
Bajt Szop? Twoja wampirzyca nie ma odpowiednich kłów, żeby cię bajtnąć od czasu do czasu?
KapitanOwsianka - 2008-08-11, 09:09
:
Żart dość stary. Widać wykłady były na tyle interesujące, że nie miałeś czasu przygotować czegoś lepszego. uśmiechnął się Ale jak chcesz to mogę dać znać Erice, że idziemy do Bait Shopu. Tyle, że tam pewnie nie porozmawiamy... to rzekłszy wyjął telefon z kieszeni i zaczął szukać numeru Erici.
Nevi - 2008-08-11, 11:55
:
Po prostu masz cmentarne poczucie humoru, stary. - skwitował Marc, odwracając się w stronę oceanu. Jak gdyby się za nim stęsknił, albo nie chciał pokazywać Parkerowi swojego uśmiechu.
Nie, nie chcę. I jakoś nie zamierzam iść do BajtSzopu. Może potem wybiorę się tam później - Jeanx znowu odwrócił się w stronę Maxa - po dodatkowe kły, żeby mój dowcip nie był aż tak... żywy.
KapitanOwsianka - 2008-08-11, 13:00
:
Uśmiechnął się pod nosem Twoja wola... powiedział i spojrzał na knajpkę w oddali To co? Może sobie usiądziemy przy jakimś koktajlu czy czymś? A może chcesz gadać na powietrzu? To by było takie mafijne... Spotkanie w nocy, na prawie pustym molo?
Derriuz - 2008-08-11, 17:38
:
- Sounds great to me - uśmiechnął się lekko, ręce pakując do kieszeni - It's time to chill, man! - rzucił.
- And, come on, Max. Nie gaś naszego przyjaciela z powodu mniej, lub bardziej wyrafinowanych żartów, w końcu chyba za to go lubimy, eh? - uniósł lekko prawą brew, zerkając to na Maxa, to na Marca.
- Tak więc proponuję kupić nieco alkoholu a potem skoczyć z powrotem na molo, by pogadać o tym, co było i co się zmieniło.
Nevi - 2008-08-11, 18:05
:
Yeah, that's really hot fun. Three guys, plenty of alcohol and really lovely night on the molo. - Marc uśmiechnął się od ucha do ucha, mrużąc oczy. That so romantic and reaally, really sweet.
Jeanx westchnął, wyrzucił niedopałek do morza czy na plaże(who cares? greenpeace cares!), a potem wyjął kolejnego papierosa. Spojrzał na Dave.
Rozumiem, że twoje nazwisko jest fajne, ale przestań używać "chill", man. Aha, nie jestem kobietą, Dave. Naprawdę. Wiem, że długie włosy mogą mylić, ale uwierz mi na słowo. No chyba, że chcesz zobaczyć sprzęt. - Marc zamrugał kilka razy, a potem kontynuował. Nie spotkałem się z wami, żeby poplotkować. Jeden twój sms, Dave, wyjaśnił mi wiele, potem jak zwykle niezapowiedziany Parker wyjaśnił jeszcze więcej. Hey, don't stare at me like that, it's truth. - Marc znowu spojrzał w stronę oceanu albo na plaże, obserwując dupeczki.
To kilka miesięcy. To długo. We aren't at the same team anymore. There're you and there's I. Simple. - powiedział chyba do dupeczek. Może w Anglii stał się homoseksualistą?, w końcu śluby gejów są tam możliwe.
I jeszcze jedna rzecz - Marc odwrócił się do Parkera. Your smartness really sucks. - wypuścił dym z ust, uśmiechnął się do nich promiennie i powędrował w kierunku Astona.
KapitanOwsianka - 2008-08-11, 18:23
:
Spojrzał na Dave'a, tak jakby Marc nie lada go zaskoczył Coś gadasz od rzeczy. Poczekam na was na molo. Jadę na painkillerach, więc nie będę nic pił. Z resztą i tak muszę zadzwonić. powiedział, a chwilę potem siedział już na ławce i wybierał numer Erici.
Derriuz - 2008-08-11, 18:38
:
- He changed, or we did... - mruknął. Podrapał się po brodzie w zamyśleniu by po chwili dodać:
- We did... - wypluł peta na molo, po czym przydepnął go, wyciągając już rekami paczuszkę Chesterfieldów. Wyciągnął papierosa, wsadził paczuszkę z powrotem do kieszeni, wsadził szluga do gęby i odpalił. Zaciągnął się porządnie. Wyciągnął komórkę z kieszeni i wszedł do kontaktów, rozglądając się wśród nich za kimś, kto mógłby za pewną opłatą skopać komuś dupę. Najlepiej kogoś z Chino. Ci goście zawsze skorzystają z dodatkowej kasiory i będą potrafili skopać tyłek. O ile go nie wystawią. Ciekawe na ile godny zaufania może być koles z Chino?
Nevi - 2008-08-11, 18:41
:
Pisk opon powiedział im, że Marc sobie ostatecznie darował ich towarzystwo na ten wieczór.
Newport Highschool.
KapitanOwsianka - 2008-08-12, 09:43
:
Chyba sobie nas darował... Yeah... We did. puścił oko do Dave'a, a potem odebrała Erica. Cześć skarbie. Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że wszystko w porządku, będę zdrów, ale do następnego sezonu mam zakaz grania w kosza. roześmiał się Jakby to cokolwiek zmieniało... Jestem na molo z Davem, mamy spotkanie z O'Neilem, który wrócił z Anglii, więc pewnie widzimy sie jutro w szkole?
KapitanOwsianka - 2008-08-12, 10:48
:
No dobrze, skoro prowadzisz nie będę Ci dalej zawracał głowy. Z resztą i tak mam drugi telefon. Trzymaj się... powiedział i rozłączył się, a potem spojrzał na wyświetlacz i odebrał kolejny telefon. No, no? Co? w razie jak słuchał tego co do niego mówiono poważniał, a wręcz smutniał yhmmm... Zaraz tam będę. powiedział i rozłączył się. Ahmmm... Dave... Niestety nie dotrzymam wam towarzystwa. Znajdź O'Neila i bawcie się dobrze. Do jutra. powiedział i pobiegł w kierunku Range Rovera, do którego wsiadł i po chwili odjechał.
Derriuz - 2008-08-12, 14:29
:
- Jaasne... - przymrużył oczy, kręcąc głową. Akurat znajdzie O'Neila, który właśnie pokazał im jak głęboko w swych odbytniczych czeluściach ma ich towarzystwo. Chociaż... Skierował swe kroki w kierunku samochodu. Zaciągnął się porządnie papierosem i wsiadł do środka. W jego głowie kiełkowała szalona myśl, który, choć z początku wydawała się głupia, absurdalna i bezpodstawna, z czasem powolutku zaczynała dojrzewać. Wycofał powoli, by wkrótce nieco nazbyt pędząc ruszyć w dół ulicy. W kierunku Chino.
KapitanOwsianka - 2008-08-12, 17:12
:
Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-08-23, 11:08
:
Na molo nie było aż tak dużo ludzi jak się Ell wcześniej obawiała. Erice zresztą było wszystko jedno. BMKa zdążyła już zacząć stygnąć na parkingu a Ricky była w połowie mola drepcząc krok za krokiem, wpatrując sie w deski i spirale dymu z kolejnego papierosa, które krążyły to w okolicy bioder to wyżej - w zależności kiedy podnosiła rękę by się zaciągnąć. To był chyba 3 papieros od momentu jak zostawiła Ell u Evana i już zaczynała czuć tzw. "trampka" w ustach. Ale nie miało to znaczenia - to było jej potrzebne równie mocno jak chwila samotności i jeśli ponownie zacznie palić - trudno. Cokolwiek by Elly nie mówiła.
Dodreptała do ławki na końcu molo i zatrzymała się na moment... parę miesięcy temu siedziała tu z kimś kogo uważała za kompletnie nieodpowiedni materiał na faceta dla siebie i uczyła się mu ufać. Nauczyła się i tego i paru innych rzeczy od Parkera i była absolutnie szczęśliwa. I wtedy...
- Down came the rain, and washed the spider out. - zamruczała pod nosem kawałek dziecinnej piosenki o pajączku. Odpaliła kolejną fajkę w tempie jakiego by się Chillman nie powstydził i siadła na ławce. Dokładnie w tym samym miejscu co wtedy. Tylko męskiego ramienia brakowało. I kurtki. I tego ciepła jakie w niej wywoływał.
Papieros dymił a Ricky siedziała patrząc w mrok z tęsknotą na twarzy i nie zwracając na otoczenie żadnej uwagi. Była myślami gdzie indziej. 7 miesięcy wcześniej.
KapitanOwsianka - 2008-09-22, 09:40
:
Max i Anna stanęli na końcu mola z lodami w rękach. Max oparł się o drewnianą balustradę i spojrzał w czarne teraz morze. Anna oparła się koło niego i tak milczeli razem. Bo właściwie nie było o czym mówić, po prostu przelewały się wspomnienia na ich twarzach.

Przeniesienie akcji na Newport Beach
Eithel - 2008-12-19, 22:14
:
Lindsay stała na molo, nonszalancko oparta o barierkę. Wiatr targał kosmyki jej włosów, a łzy jakoś mimowolnie spływały po jej twarzy. Zabawne. To zawsze tutaj doznawała jakiś dziwnych rozterek. Pociągnęła łyka z piersiówki, po czym szybko poprawiła makijaż. Niedługo pewnie pojawi się Ricky - a ona nie mogła wyglądać źle, zwłaszcza przy kimś, kto chętnie by ją później skompromitował.
Caylith - 2008-12-20, 12:32
:
BMW zajechało na parking z warkotem takim jak zwykle, a jego właścicielka wyłączywszy silnik, jak zwykle jednym susem przesadziła drzwiczki nie zawracając sobie głowy otwieraniem ich. Auto pisnęło zabezpieczane przed kradzieżą i już po chwili sprężyste kroki Erici zadudniły na molo. Z daleka dojrzała już Lindsay w odmianie "jak spod igły" - nawet na wakacjach w czasie kiedy niewiele osób ze szkoły ją widuje, zawracała sobie głowę strojeniem się!? - ale Ricki musiała przyznać, że generalnie inny wygląd nie pasuje do blondynki. Ona, w swojej koszulce Motley Crue, niskich biodrówkach i markowych trampkach czuła się zupełnie na miejscu i zadowolona ze swego wyglądu. Chociaż pewnie zaraz zobaczy w oczach dziewczyny co ona myśli o jej ubiorze.. i to nie będzie za przyjemne spojrzenie. Erica odrzuciła grzywkę nieco na bok czupurnym i olewającym wszelkie opinie gestem i podeszła do Linds.
- So here I am - powiedziała opierając się o barierkę obok i rzucając uważne spojrzenie na Linds. - Happy? - dodała z nieco kpiącą miną.
Eithel - 2008-12-20, 21:30
:
Linds absolutnie nigdy nie ubrałaby się tak, jak Ricky. Jej świat nie zawężał się jednak HHS, podczas gdy niektórych widocznie tak.. No cóż, ale ona miała przed sobą międzynarodową karierę, a nie trzepanie włosami w rytm przeraźliwego miauczenia rozdzieranych kotów. Oczywiście nie omieszkała obrzucić stroju dziewczyny oburzonym wzrokiem - paskudztwo.
- I am soooooooooo so so so happy to see you! - rzuciła ironicznie. Czas przejść do konkretów - nie miała zamiaru tracić tu całego dnia. - Gdzie się wyprowadziła?
Caylith - 2008-12-20, 21:59
:
- How the hell should I know! - odparowała równie przyjemnie, po czym westchnęła. - Wiem, że wyjechała z domu od nas i gdzieś w Newport jest, ale nie widziałam na własne oczy dlatego, że jak wróciłam od matki to jej szafy były puste a stary chodził jak burza gradowa. Ale przynajmniej mi podziękował za wtrącenie się. - mruknęła cicho nawiązując do ich wspólnej akcji śledczej, która wyjawiła oszukiwanym matkom i ojcom o sprawkach drugich połówek. - Ale myślę, że wykombinowanie gdzie się ukrywa nie jest niemożliwe... po co ci to?
Eithel - 2008-12-21, 23:26
:
- Tak po prostu. Chciałam wpaść do niej, wypić herbatkę i poplotkować o kobiecych sprawach. - rzuciła beztroskim tonem, tylko jej oczy błyszczały jakimś dziwnym, zimnym blaskiem. - I want to know where my father is. I want to know if he is living with her. - wycedziła przez zaciśnięte zęby, a w oczach pojawiła się chęć zemsty.
Caylith - 2008-12-23, 11:29
:
- I co z tym zrobisz? - spojrzała na nią z zaskoczeniem a potem pokręciła głową jak na nierozumne dziecko - Wpadniesz do niej i zażądasz, że stary ma wrócić do matki? Przecież nic nie wskórasz w ten sposób, poza tym, że ojciec się wścieknie na ciebie.
Oparła się swobodnie o barierkę.
- Chyba, że masz jakiś plan... to zamieniam się w słuch. Cokolwiek, co sprowadzi ją na dno będzie mile widziane i poparte przeze mnie w całej rozciągłości... - bardzo nieprzyjemny błysk i bardzo lindsowaty pojawił się w oczach Erici.
KapitanOwsianka - 2008-12-27, 21:37
:
Przeniesienie akcji.
Derriuz - 2009-01-21, 01:01
:
Przy barierce na samym końcu mola stał Dave, paląc fajkę za fajką.
- Lucky Strikes are my holy smokes - zanucił po cichu pod nosem. Wywalił peta do wody, patrząc chwilę jak unosi się na jej falującym lustrze i w końcu chowa pod molo. Wyciągnął paczkę, wyjął kolejną fajkę i odpalił. Wspominał dawne czasy. Czasy sprzed jego wyjazdu, sprzed głupiej afery. Czasy jego i Anny, które zdawały się teraz przeszłością tak odległą, że aż nieosiągalną i niemożliwą do przywrócenia. Czekał na coś, sam nie wiedział na co. Garbił się niemiłosiernie.
KapitanOwsianka - 2009-01-21, 10:55
:
Molo o tej porze dnia było jeszcze puste. Nawet lodziarnia na szczycie mola była jeszcze zamknięta, więc Chillman miał tyle swobody ile mu się żywnie podobało. Co prawda na plaży pojawili się już pierwsi hardcore'owcy no i oczywiście kilka serfujących sylwetek widać było wzdłuż fal.
Eithel - 2009-01-21, 12:19
:
Lindsay z opuszczoną głową szła w kierunku końca mola. Pierwszy dzień szkoły. Szkoły, z której pewnie niedługo przeniesie się do Paryża. Szkoły, w której nie ma już Nathana. Szkoły, w której obecną "pierwszą parą" jest psychopata i czarna wdowa. Bosko. Nie miała ochoty tam jechać.
Odkręciła piersiówkę i pociągnęła zeń solidnego łyka. Po alkoholu nie wolno prowadzić, więc nie powinna już tam jechać. I bardzo dobrze.
Dopiero po chwili zauważyła, że nie jest sama.
- Chcesz trochę? - zapytała wyciągając rękę z piersiówką w kierunku Chillmana.
Derriuz - 2009-01-21, 18:27
:
Odwrócił się w kierunku, z którego doszedł go głos i uniósł lekko brwi. Zdziwił go widok znajomej twarzy.
- Lindsay, right? - zapytał, po czym ściągnął brwi, spoglądając na piersiówkę - Hell, why not, I'll take a cab or something - skomentował i ochoczo przyjął propozycję, pociągnął łyczka z piersiówki i oddał ją Linds.
- Skoro tu jesteś i w dodatku pijesz, to pewnie jesteś w równie beznadziejnym nastroju, co ja, prawda? - zapytał kwaśno - Wygląda na to, że coś nas łączy... - dodał po chwili i spojrzał na horyzont, gdzie fale zlewały się z niebem. Odruchowo ciągnął kolejne buchy z fajki.
Eithel - 2009-01-21, 18:58
:
Rzadko miewała jakiekolwiek towarzystwo do picia. Była zupełnie osamotniona. Nigdy nad tym nie myślała, ale rzeczywiście - nie miała przyjaciół. Nie przeszkadzało jej to specjalnie - ważne, że ciągle byli osobnicy, którzy podziwiali jej styl i w których wzbudzała zazdrość.
- Tak.. I feel like shit, to be honest. - mruknęła, po czym pociągnęła łyka z piersiówki. To wyznanie jakoś nie pasowało do dziewczyny, która jak zwykle wygląda jak wycięta z żurnala. Perfekcyjny makijaż, ani śladu zmęczenia. - Nawet nie próbowałam pójść dziś do Harbor. Nie mam ochoty tam przebywać.
Derriuz - 2009-01-21, 19:30
:
- Hey, cheer up, każdy czasem ma taki dzień... - rzucił, nie patrząc na nią, tylko wciąż gapiąc się w wodę. Dopalił fajkę i wziął do ust kolejną, przy okazji proponując papierosa swojej towarzyszce niedoli, o ile to dobre stwierdzenie. Wystawił otwartą paczkę Lucky Strike'ów w jej kierunku.
- It's toasted... - mruknął ni z tego ni z owego hasło reklamowe 'farciarzy' - Jeśli mamy wypić, to będziemy potrzebować wiele więcej, niż może pomieścić piersiówka... - skomentował, drapiąc się po brodzie.
Eithel - 2009-01-22, 18:40
:
Z uśmiechem Miss Ameryki wzięła papierosa - mimo tego, że normalnie nie paliła. Nie dlatego, że bała się raka, o nie! Po prostu papierosy niszczyły cerę i nieprzyjemnie pachniały. Nie przystawało to do jej wizerunku. Dzisiaj jednak miała w nosie wszelkie pozory.
- Thanks. So what do you suggest...? - zapytała mając na myśli większą liczbę alkoholu.
Derriuz - 2009-01-22, 20:58
:
Wyciągnął benzynową zapalniczkę i odpalił jej papierosa. Sam też podpalił końcówkę swojego i zaciągnął się porządnie, by zaraz wypuścić dym z płuc z głośnym westchnieniem.
- I suggest to get more booze - odparł tak prosto, jak tylko potrafił - Póki jestem jeszcze w stanie prowadzić, to mogę zawieść nas do sklepu a potem w odpowiednio spokojne miejsce, żeby później łyknąć co będziemy mieli. Whad'dya think? - zapytał, unosząc brwi.
Zaraz jednak przeniósł wzrok na komórkę, którą wyciągnął z kieszeni i zaczął wstukiwać w nią tekst. Po chwili wybrał "Send" i schował ją z powrotem.
Eithel - 2009-01-23, 23:43
:
Zaciągnęła się i momentalnie zaczęła się krztusić dymem. Zupełnie nie potrafiła palić. Rany, jak ten dym cuchnął! Zaraz pewnie jej włosy przesiąkną tym okropnym zapachem tytoniu i szlag trafi cudowną woń Chanel N'5. Wysłuchała propozycji z beznamiętnym wyrazem na twarzy - w zasadzie czemu nie. Chociaż raz można opić się z kimś, a nie wznosić toasty wraz ze swoim odbiciem w lustrze.
- Ok, why not. - uśmiechnęła się lekko na myśl o alkoholu. Widząc, że Chillman zajął się pisaniem smsów, zapytała lekko zniecierpliwiona - So... shell we go?
Derriuz - 2009-01-24, 01:31
:
- So... Let's do it - skomentował prosto i dopalając papierosa wyrzucił go do wody. Odwrócił się plecami do barierki i wystawił rękę w dżentelmeńskim geście, po czym począł prowadzić w kierunku parkingu, gdzie zostawił swojego ukochanego choppera.
- Actually... Trochę to dziwne, że nigdy wcześniej nie zamieniliśmy wspólnie ani słowa, choć oboje jesteśmy przyjaciółmi Maxa - rzucił, nie kierując na nią swego spojrzenia.
Eithel - 2009-01-24, 11:54
:
W końcu pozbyła się tego obrzydliwego papierosa i z wrodzoną gracją przydepnęła go sandałem od Celine. Z wdziękiem podała Chillmanowi dłoń i podążyła za nim, zwyczajowo kołysząc biodrami niczym na wybiegu dla modelek.
- "Cause we don't have any mutual friends... - stwierdziła, mając na myśli te dwa "mroczne" dziwadła, z którymi zadawał się Chillman - ... pomijając Maxa oczywiście. Jakoś nie było ku temu sprzyjającej okazji. - uśmiechnęła się niczym gwiazda filmowa.
Derriuz - 2009-01-24, 12:17
:
Podrapał się po policzku, jakby się zastanawiając. Jego tempo było bardzo... Chillmanowskie. Spokojne, połączone z luźną posturą, rękami w kieszeniach i olewczym wyrazem twarzy, nawet jeśli nie mógł olać w tej chwili paru rzeczy, bo wciąż o nich myślał.
- No cóż... Teraz jest - przyznał mało błyskotliwie - Actually I don't really understand why you and Ricky hate each other like that... Ale to może dlatego, że ja z każdym potrafiłbym się zbratać, niezależnie od wyznania, rasy, pochodzenia.
Eithel - 2009-01-24, 19:08
:
Zaśmiała się uroczo, przecież to było takie oczywiste. Postanowiła jednak oszczędzić Chillmanowi wykładu na temat braku stylu, nieznajomości trendów i fascynacji tematyką cmentarno-trupio-średniowieczną Ricky. No i jeszcze ten pożal się Boże dodatek w postaci rycerza "bez skazy i zmazy" Ballmera.
- I don't hate her... - stwierdziła z dziwnym błyskiem w oczach - W zasadzie to jej istnienie mi nie przeszkadza. Byle daleko ode mnie.
Zatrzymała się przy chopperze Chillmana i spojrzała na niego z przerażoną miną. Jak ona miała na tym jechać? - Ekhm.. maybe we can take my car instead? - zapytała z nadzieją.
KapitanOwsianka - 2009-01-24, 21:18
:
Przeniesienie akcji.
Derriuz - 2009-07-21, 22:25
:
Dave garbił się z lekka, opierając się łokciami o barierkę. Było mu chłodno, w końcu przylazł tu wcześniej niż jakikolwiek rozpieszczony bachor miałby ochotę zwlec się z łóżka. Przyjechał kiedy było jeszcze ciemno i takie stanie na wietrze wyraźnie zaczęło mu przeszkadzać. Choć zapowiadało się na to, że po nocy zrobi się cieplej, to chłopaczyna drżał, ale sprawiał wrażenie, jakby nie robiło mu to najmniejszej różnicy. No, gdyby pominąć fakt, że zapiął swoją skórzaną kurtkę zaraz pod szyję. W ustach poczuł po raz kolejny tego ranka smak nadruku "Lucky Strike". Nie palił już lightów. Chesterfieldów dawno nie tknął... Teraz tylko oryginalne czerwone Lucky Strike'i. Pogłębienie nałogu, czy problemów? Raczej to pierwsze.
Stał tak i patrzył, jak resztka tarczy słonecznej wzbija się znad horyzontu. W zasadzie to znad wszelkich obiektów zasłaniających horyzont, bo słońce zachodziło w ocean, a wschodziło z przeciwnej strony, więc z tego miejsca oglądanie wschodu Słońca nie było tak fascynujące.
No tak... Więc skąd mógłby wziąć kasę na własny radiowęzeł? W zasadzie to chyba pierwszy raz, kiedy chce kasę przeznaczyć na coś innego niż swoje osobiste potrzeby, więc kto wie, może jego starsi by się zgodzili, ale z drugiej strony... Czy mają kasę? Matka zrezygnowała z pracy, przynajmniej poza domem, a czy jego staruszek może coś takiego zafundować to sam nie miał pojęcia. Westchnęło mu się, odwrócił się przodem do może i przechylił lekko nad barierką. Odpalił kolejną fajkę i tak sobie trawił spokojnie te myśli, dawkując sobie niezgorsze widoki po obu stronach.
Sygin - 2009-07-22, 13:23
:
Sądząc po łomocie desek pod kołami, nie tylko Dave był o tej nieludzkiej porze na molo. Ktoś pedałował ostro na rowerze, potem na moment zatrzymał się sądząc po uciszeniu się hałasu i znów podjął jazdę, tym razem wyraźnie kierując się w jego stronę. Rower objechał chłopaka i zakręcił niemal na tylnym kole karkołomnym manewrem hamując z piskiem oponki tuż obok. Rowerzysta opuścił nogi (babskie sądząc po zgrabności pod kolarkami i zdjął kask. W porannym słońcu zalśniła krótka rozwichrzona czuprynka Anny.
- Well well well, what we have here - zaśmiała się - early bird Dave. Co ty tu robisz człowieku o tej porze?
Derriuz - 2009-07-22, 19:07
:
- Mógłbym zadać Ci to samo pytanie, co nie? - uśmiechnął się do niej po czym wzruszył ramionami i przeciągnął lekko. Spaloną fajkę wystrzelił z palców prostym pstryknięciem i spojrzał na nią. Przez kilka sekund zbierał myśl, by w końcu powiedzieć.
- Więc... Sprawa wygląda tak... Jeśli ktokolwiek mógłby chcieć radiowęzeł w HHS, to musi mieć własnego sponsora. I się zastanawiam co z tym zrobić. Co, chodzić od drzwi do drzwi z five-hundred-bucks-bricks? Nie sądzę, by to miało sens... Pogadam ze starszyzną, być może zdecydują się rzucić coś. W końcu opłacają nieświadomie moje nałogi, to może zdecyduję się w końcu rzucić kasę na coś, co przydałoby mi się w przyszłości choćby w papierach. Wiesz, mentalność rodziców, którzy dbają o twoją przyszłość... - wywrócił oczami, westchnął i odwrócił spojrzenie w kierunku oceanu.
Sygin - 2009-07-24, 21:08
:
- Ja? To co zwykle, dbam o zdrowie. - oświadczyła spokojnie i z lekkim zdumieniem, że w ogóle o to pyta. Przecież był weekend, godzina poranna czyli wtedy kiedy ona ma zwyczaj rozbijać się rowerem po okolicy. Zlazła z dwu kołowca, słysząc kolejna część wypowiedzi, oparła go porządnie o barierkę i wskoczyła na nią sadowiąc się wygodnie. Na wesołej zazwyczaj chochlikowo twarzy pojawiło się zastanowienie.
- You really want this radio station, don't you... - to było raczej pytanie retoryczne i nie oczekiwała na nie odpowiedzi. Za to zatopiła się w myślach. - Sponsoring od starych. Albo zbiórka w szkole. O ile chciałoby ci się siedzieć obok wejścia i transparentu "Support our new improved radio station" lub biegać po HH z pudełkiem na datki i obklejać ściany plakatami. - błysnęła pomysłem.
Derriuz - 2009-07-24, 21:16
:
- Taa - rzekł tak, jakby rzeczywiście podpasowała mu ta myśl - Ale w tej, nie innej kolejności. Znaczy, najpierw pogadam ze starszymi. A potem spróbuję zorganizować zbiórkę. Chyba, że się piszesz, to wtedy spróbujemy - uśmiechnął się do niej zawadiacko, unosząc jedną brew ku górze.
- Tak czy inaczej im więcej kasy tym więcej praw wykupimy, chyba że się znajdą prawne kruczki, ale nie sądzę. I tym lepszy sprzęt będziemy mogli kupić. W tym wypadku ciężko o "co za dużo to niezdrowo". - podrapał się po policzku, odbiegając spojrzeniem gdzieś w górę w zamyśleniu, nad głowę Anny.
Sygin - 2009-07-28, 15:46
:
- I'm with you - kiwnęła głową - A odnośnie praw autorskich to przecież ojciec Erici siedzi w branży muzycznej - błysnęła pomysłem - może mógłby nam pomóc... Masz rację, Dave. Najpierw lepiej pogadać ze starymi. Ale wpierw - zeskoczyła sprężyście - chodź napijemy się kawki. Jest za zimno by snuć misterne plany nad woda. I za wcześnie - poczochrała czuprynkę, złapała stanowczo chłopaka i pociągnęła w stronę knajpki drugą ręką zręcznie prowadząc rower - A tak poza tym to co tam ciekawego u ciebie?.
Caylith - 2009-09-26, 11:57
:
- 'Kay, od tego miejsca warto zacząć bo po pierwsze najbliżej tu do naprawdę porządnych knajp a po drugie to dobra baza wypadowa na miasto - oświadczyła Ricky wcieliwszy się w rolę przewodnika, gdy wędrowali przez molo z Peterem. - Tam jest Rope Cafe, która może ci przypasować na przyszłość jeśli chodzi o trendy miejsce na zabranie jakiejś laski na randkę - machnęła ręką w kierunku rzeczonej knajpy a potem poruszyła łopatkami. Jeansy od Rachel pasowały idealnie ale koszulka miała stanowczo nie jej krój - za duży dekolt z tyłu i za bardzo odsłonięty brzuch. Ale pożyczonym ciuchom nie zagląda się w zęby. No i na dodatek całkiem w tym fajnie wyglądała. - Of course if a guy from Manhattan Elite will find any of Newport babes interesting enough to take her on a date. - dodała z rozbawieniem w głosie.
- A tak wogóle będzie mi łatwiej jeśli powiesz jaka rozrywka interesuje cię tak konkretnie.
KapitanOwsianka - 2009-09-26, 18:29
:
Zmierzył Ericę rozbawionym wzrokiem. - Domyślam sie, że raczej nie uda mi się wybrać tutaj na mecz hokeja. - roześmiał się szczerze. - Powiedz mi lepiej, co Wy tutaj robicie w wolnym czasie? Prócz imprez?
Caylith - 2009-09-26, 20:26
:
- Hokey? No. Basketball, yes. Może nie jakaś kapitalna drużyna ale jest tu sporo dobrych graczy. A poza tym surfing i kręgle. I golf.
Ostatnim pytaniem zabił jej ćwieka. Z zakłopotaniem poczochrała czuprynę.
- W sumie z tego co wiem to głównie się tu imprezuje i lansuje. U znajomych albo w Bait Shop.- urwała na moment z zastanowieniem w oczach - Jak masz układy możesz się załapać na jakieś pół legalne wyścigi samochodowe z niezłymi stawkami, ale niestety nie jestem w temacie.
KapitanOwsianka - 2009-09-26, 21:48
:
- Nie moja bajka... - skrzywił się - Ale golf czemu nie... Znasz kogoś, z kim mógłbym zagrać? - zapytał z szerokim uśmiechem. - A dokąd chodzicie tutaj na randki? - dodał po chwili.
Caylith - 2009-09-26, 22:12
:
- Mhm - kiwnęła głową - Max gra. Kojarzysz, ten chłopak co się zawieszał na balkonie na imprezie? Parker. Myślę, że jak się z nim spikniesz, dostaniesz informację jakiej chcesz. Na randki to się chodzi w zależności od upodobań. Urwisko zakochanych - jeśli chcesz pannę na szybko, a przypuszczam, że nie będzie trudności ze znalezieniem takich - zaśmiała się dość perfidnie - Rope Cafe - w przypadku mierzących wysoko, rozpuszczonych jak dziadowski bicz lanserek, i zupełnie zwyczajne miejsca typu Balboa, knajpka na tym właśnie molo gdzie dają zabójcze hamburgery i równie zabójczo dobre homary w przypadku niewielu normalnych dziewczyn w Newport. Your choice.
KapitanOwsianka - 2009-09-27, 11:30
:
Okey... So we have a date. - powiedział z uśmiechem i ruszył spokojnym krokiem w kierunku zejścia z mola. - Jutro w południe? Mam nadzieję, że u Was nie jest to za wcześnie na homary? - zapytał z umiarkowanym zainteresowaniem.
Caylith - 2009-09-27, 13:13
:
Zdębiała. Wmurowało ją w ziemię gdy patrzyła z zaskoczeniem za złażącym z mola gościem.
- The WHAT? Date? Nie, nie mamy - odparowała spokojnie ale na tyle głośno by ją słyszał. - Nie mam nastroju na randki i nie będę mieć przez jakiś czas.
Skrzywiła się wyraźnie. Randka. Po kolejnym zerwaniu. O nieee...
- Lepiej spróbuj wyrwać kogo innego. Na pewno znajdziesz chętną.
Mrugnęła mu rozluźniając się i zastanowiła szybko gdzie ma samochód. Tak czy siak wypadało jej wracać do Rachel.
- Do zobaczenia kiedyś tam - machnęła ręką kończąc dyskusję.
KapitanOwsianka - 2009-09-27, 17:02
:
Hej Ricky... Jak chcesz, ale ja proponowałem tylko spotkanie dwojga, niezajętych ludzi, którzy mile mogą spędzić ze sobą czas. - powiedział spokojnie, zanim zdążyła odejść. - Ok... Some kind of date, but still... Nie musisz przecież iść potem ze mną do łóżka. Potraktuj to jako koleżeńskie spotkanie. - dodał i sięgnął po telefon. - Jutro o 12 będę w tej knajpce, masz czas na podjęcie decyzji. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się rozbrajająco. Po czym wybrał jakiś numer telefonu i przyłożył go do słuchawki. - Henry? czekam przy molo. - i rozłączył się.
Caylith - 2009-09-27, 18:03
:
Zaśmiała się szczerze już prawie zniknąwszy z mola.
- Nie muszę i nie chcę.
Zmrużywszy oczy przyjrzała mu się z namysłem, jakby rozważała propozycję.
- Will see.
I już jej nie było. Sylwetka niknąca w mroku skierowała się w stronę domostwa Rachel energicznym krokiem, nie oglądając się za siebie.
KapitanOwsianka - 2009-09-27, 21:15
:
Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-10-07, 18:01
:
Dodge śmigał między samochodami, bo paradoksalnie Newport mimo swej małości było za duże by spokojnie w dziesięć minut dojechać do mola z domu Evana. Evan rzeczywiście prowadził z wprawą, chociaż samochód nie był jego i nie znał go. Raz tylko wyjechał prawie na czołowe wyprzedzając dostawczaka, ale dał po hamulcach i szybko schował się za ciężarówką. Na Parking wpadł w ostatnich sekundach swojego czasu, co prawda nie było czasu na parkowanie, ale przynajmniej dojechał. Szatynka była zadowolona, o tym przynajmniej świadczył jej uśmiech. - Nice... - powiedziała otwierając drzwi. - Chociaż trochę skatowałeś samochód. Długo w nim grzebałam. - powiedziała spokojnie i wyciągnęła komórkę z kieszeni. Rzuciła ją na kolana Ballmera. - Han się odezwie...
Noise - 2009-10-07, 21:07
:
Nawet gdyby nie zdążył i tak byłby z siebie zadowolony, bowiem przejazd przez Newport w porannych godzinach gdzie wszyscy spieszyli się do szkoły bądź pracy było już samo w sobie niemałym wyczynem. Na całe szczęście udało mu się, a to co usłyszał przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Zgarnął więc telefon do kieszeni dając sobie nieco czasu na ogarnięcie myśli i dopiero po dłuższej chwili rzekł.
- Jak chcesz, to możemy wpaść do mnie i wjechać na hamownię. Zrobimy diagnostykę i sprawdzimy czy wszystko gra. Poza jeżdżeniem umiem też co nieco wygrzebać pod maską.
KapitanOwsianka - 2009-10-07, 21:14
:
Otworzyłą drzwi kierowcy i oparła się o nie, a potem oparła brodę na swoich splecionych dłoniach. Zrobiła słodką minkę, jedną z tych, które powodowały, że facetom miękły kolana i wbiła wzrok w Evana - Już na pierwszej randce zapraszasz mnie do siebie? - zapatrzyła się na molo. - Maybe next time... Wysiadaj.
Noise - 2009-10-07, 22:44
:
- Too bad...
Mruknął udając zawód, a po chwili na jego ustach wykwitł delikatny uśmiech. Ciche kliknięcie zwiastowało odpięcie pasa bezpieczeństwa i po chwili Evan wyszedł z samochodu obchodząc go niemal natychmiast dookoła.
- What now?
Zapytał ciekaw, cóż teraz będą robić. Czy odwiezie go do domu, spędzą czas na miłej pogaduszce, czy może najzwyczajniej w świecie oleje go i sobie pojedzie?
KapitanOwsianka - 2009-10-08, 08:10
:
- Now? - dziewczyna sprawiała wrażenie zamyślonej. - You walk. - posłała mu szelmowski uśmiech i wsiadła do samochodu. Przekręciła kluczyk w stacyjce i samochód zapalił od razu. Posłała mu jeszcze rozbawione spojrzenie, po czym zaczęła wycofywać.
Noise - 2009-10-08, 08:36
:
- I fuckin' knew it...
Odparł niemal natychmiast zaciskając szczęki. No cóż, akcja czysto filmowa której mógł się spodziewać. A że kawałek do domu miał... Evan przyklęknął by zawiązać buty, a gdy wstał w głowie zaświtał mu pomysł. Zaczął więc pospiesznie sprawdzać kieszenie spodni, lecz jak się okazało nie wziął telefonu i cały plan zadzwonienia po taksówkę szlag trafił. Nie pozostało mu więc nic innego jak drzeć do domu na piechotę.
KapitanOwsianka - 2009-10-08, 08:58
:
Na pożegnanie szatynka jeszcze zatrąbiła dwa razy i wyjechała z parkingu niedaleko mola. Dodge ryknął potężnym silnikiem hemie i zniknął za zakrętem zostawiając Evana samego z drogą i myślami.

Przeniesienie akcji.