Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Stołówka

KapitanOwsianka - 2008-01-06, 12:49
: Temat postu: Stołówka
Jak on śmiał się tutaj pokazać, po tym co zrobił Alex?!

Chcesz tu jeść? Na Twoją odpowiedzialność. No dobra, żartuję. W końcu to Harbor Highschool. Dobre żarcie, miłe towarzystwo, ale niestety nie możesz usiąść wszędzie. Niektóre stoliki są dla tych najlepszych. No co? Szkoła jest jak dżungla, przetrwa tylko najsilniejszy. I mam tutaj na myśli na prawdę najsilniejszego!
Caylith - 2008-05-01, 17:20
:
- Wprawdzie to nie pizzeria, ale nie chce mi się wyjeżdżać. Potem będzie trudniej wrócić na kolejne zajęcia - westchnęła Ricky do Maxa drepcząc z pełną tacą do jednego ze stolików na świeżym powietrzu. Rozsiadła się i wbiła rurkę w napój owocowy przyglądając się zapiekance z szynką z westchnieniem świadczącym o tęsknocie za pizzą. Ale ponieważ zapiekanka sąsiadowała z bardzo smacznym ciastem czekoladowym dała sobie spokój z narzekaniem.
- Powiem ci co ciekawego dziś zaobserwowałam przed zajęciami - uśmiechnęła się szeroko. Nie lubiła plotkować ale to akurat dotyczyło ich dobrych znajomych i mogło być potencjalną przyczyną kłopotów. Lepiej więc, żeby on tez o tym wiedział - Otóż po tym jak poznaliśmy Anne i Dave'a ze sobą i ty już poszedłeś oni nadal rozmawiali w najlepsze wyglądając jakby nawiązali kontakt. I wyobraź sobie - nadgryzła potężny kęs zapiekanki, która wcale nie była taka zła - Anna z nim chyba flirtowała. A ja umiem poznać się na flircie, szczególnie, że on chyba odpowiadał na sygnały pozytywnie.
Popiła napoju z zamyśleniem
- Czy między Davem i Gab wszystko jest ok? Bo na moje oko Anna niedługo przypadkiem zacznie się ciebie wypytywać o nich. Albo mnie, chociaż to mniej prawdopodobne.
KapitanOwsianka - 2008-05-01, 17:59
:
Max uwielbiał słuchać ploteczek, oczywiście stosował rygorystyczny odsiew, a wręcz żadnej nie wierzył, ale lubił ich słuchać. Teraz rozparł się wygodnie na krześle, podciągając prawe kolano wysoko i nadstawiając twarz do słońca. Nie jadł, za to dużo pił, zawsze tak robił przed meczem. Jeśli coś przekąsił to bardzo lekko, no oczywiście pomijając śniadanie. Słuchał z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Ricka, ja myślę, ze to tylko i wyłącznie ich sprawa... Oczywiście, jeśli flirtują to na zdrowie, jeśli będą parą to na zdrowie, trochę szkoda Gabie, ale... Girl, przecież nie łączy ich to co nas, a jeśli łączy, to Dave nie zostawi Gabie... powiedział i otworzył oczy by wbić niebieskie spojrzenie w dziewczynę. A czemu Cię to tak zaintrygowało?
Caylith - 2008-05-01, 18:09
:
Wzruszyła ramionami skubiąc zapiekankę.
- Dlatego, że zauważyłam to. A Dave wydawał się nieco bardziej rozruszany gdy rozmawiał z Anną. Nie wydaje ci się to dobrym znakiem? Może potrzebuje zastrzyku pozytywnej energii a Anna chyba taki zastrzyk zrobić potrafi. No i - puściła mu oko - obserwowałam ciebie i ją i Nathana i ją. And I tell you - she treat you both as a friends but here... there was a slight difference... a co do tego czy Dave zostanie z Gab czy będzie z Anną... zobaczymy. Możemy sie nawet założyć jak chcesz - uśmiechnęła się szeroko pochłaniając kolejny potężny kęs.
KapitanOwsianka - 2008-05-01, 19:00
:
Hmmm... Nie powinnaś trzymać raczej z Gab? zapytał już zupełnie koncentrując się na dziewczynie Przecież znacie się trochę dłużej niż z Anną i jakby nie patrzeć, she IS our friend. powiedział spokojnie, a potem znowu odwrócił się do słońca. Nie zakładam się o coś, co nie zależy ode mnie. We'll see. dodał i zamknął oczy.
Caylith - 2008-05-01, 19:31
:
Zamyśliła się poważniej goniąc widelcem ziarnko kukurydzy na talerzu.
- Don't know. Yours for sure but mine...? Tak szczerze mówiąc to nie mam przyjaciółek tylko znajome. Wolę przyjaźnić się z facetami - wy przynajmniej nie podkładacie świń wtedy kiedy jest się najmniej na to gotowym. Jedynym wyjątkiem jest Elly, z którą byłyśmy w tak wielu rozmaitych sytuacjach, że nie mogę jej nie ufać. I can call a friend only her. Lubię Gabi ale Annę też lubię. No i w sumie masz rację - wyglądała na nieco zawstydzoną swoimi hasłami i uciekła wzrokiem od jego uważnego spojrzenia - nie powinnam się o to zakładać. One way or the other somebody's gonna hurt... - siedziała chwilę cicho a potem potrząsnęła głową aż ciemne włosy rozsypały się na ramionach i zabłysły pod słońce niemal na granatowo.
- Dlaczego sprawy między wami a nami są zawsze tak idiotycznie skomplikowane!? - skończyła zapiekankę i przysunęła sobie ciastko bojowym ruchem.
KapitanOwsianka - 2008-05-02, 11:04
:
Max uśmiechnął się pod nosem Bo zawsze wszystko komplikujecie. Robi wam się głupio, w momencie, kiedy nam wcale na tym nie zależało, lubicie nadinterpretować różne znaki i słowa. otworzył oczy i spojrzał na nią No i wasze myślenie jest dużo bardziej skomplikowane niż nasze. Przeciętnemu facetowi zależy na tym by zaspokoić głód, udowodnić, że jest się męskim i zaspokoić potrzeby seksualne. westchnął, a potem sięgnął przez stół po jej rękę. Bo inaczej świat byłby nudny. Mnie martwi jednak coś innego niż ewentualne flirty Anny i Chillmana. Jeśli Dave rozstanie się z Gabie, to trzeba będzie stanąć po czyjejś stronie, bo jakoś nie wydaje mi się, że rozstaną się w przyjaźni.
Caylith - 2008-05-02, 11:17
:
W miarę postępowania wyliczanki do przodu brwi dziewczyny coraz bardziej się ściągały. W końcu skubnęła ciastko raz a potem odsunęła je od siebie. Widać straciła na nie ochotę, chociaż wcześniej ją miała.
- Z tego co mówisz, babe, wynika, że kobiety to źródło wszelkich kłopotów i nic więcej. Nie sądzę, żebym mogła się z tym zgodzić. Gdyby nie my, wam byłoby strasznie ciężko w życiu samym - uśmiechnęła się lekko - i nudno.
Na słowa o stawaniu po czyjejś stronie w ewentualnej kłótni potrząsnęła głową.
- Sam mówiłeś, że to nie nasza sprawa co zrobią. Dlaczego mam stawać po czyjejś stronie jeśli wszystko co zrobiłam to było przedstawienie ich sobie?

KapitanOwsianka - 2008-05-02, 13:13
:
No właśnie o to chodziło z nadinterpretacją. Nie powiedziałem, że jesteście źródłem wszystkich kłopotów. powiedział przysuwając jej z powrotem ciastko. W mój pokrętny sposób powiedziałem Ci, że Cię bardzo kocham, właśnie dlatego, że wszystko komplikujesz i że teraz strzelasz focha na ulubione ciastko zamiast na mnie. pogładził ją po przedramieniu.
A jeśli chodzi o stawanie po czyjejś stronie... heh... Kiedy już się coś wydarzy to jest to już troszkę inna sprawa niż mieszanie się w coś co się jeszcze nie wydarzyło. Z resztą... Zobaczymy jak będzie.
Caylith - 2008-05-02, 13:32
:
Brwi podjechały do góry i zaczęła się uśmiechać.
- Jak to jest do jasnej anielki, żebyś za pomocą kilku słów potrafił zmienić dziewczynie nastrój!? Ja tak nie umiem. To nie fair - zaperzyła się jednak z powracającym w głąb ślepek humorem. Przysunęła sobie z powrotem ciastko i wgryzła się w nie bezlitośnie.
- Cookie was bad... very bad... - wymamrotała rozjaśniając się już całkiem na smak czekolady i wywracając oczami z rozkoszy - i nie wkurzyłam się na ciebie. Tylko czasem ciężko znieść męską logikę. And the fact that the guy is right... AGAIN. Sprawia to - wymamrotała zlizując kawałki czekolady z górnej wargi - że czuję się mniej inteligentna niż jestem.
Ponownie ugryzła ciastko ozdabiając się na ustach kolejnymi kawałeczkami.
- O ludzie jakie to dobre... listen, you w got to try this! - wybełkotała z rozanielonym uśmiechem podsuwając w jego stronę kawałek, którego jeszcze nie jadła.
KapitanOwsianka - 2008-05-02, 14:46
:
Max sie uśmiechnął, a potem pokręcił przecząco głową na znak, że nie spróbuje ciastka. Miał twarde zasady jeśli chodzi o dni przed meczem, nic co mogłoby mu w jakikolwiek zaszkodzić, lub obciążyć. Dużo płynów i jedzenia akurat tyle by nie być głodnym, żadnych słodyczy. Heh... Dzisiaj będzie ważny mecz... jak dobrze pójdzie to będziemy mięli szansę dostać się do play offów...
Caylith - 2008-05-02, 14:49
:
Przełknęła kawałek i przysunęła sobie resztę stwierdzając, że skoro on nie chce to ona nie pogardzi.
- Ha! To będzie osiągnięcie. Rozumiem, ze na trybunach poza stadem ludzi ze szkoły będą jakieś ważne szychy, tak? - zainteresowała się.
KapitanOwsianka - 2008-05-02, 15:39
:
Nah... Skauci pojawiają się dopiero podczas finałów stanowych. Nie mniej dobrze by było się dostać. O ile Nathan zda to będzie jego ostatnia szansa na karierę sportową i stypendium. powiedział z zacięciem. Dlatego to ważny mecz... W finałach już sobie poradzi, bo wystarczy, że którykolwiek skaut go wypatrzy, ale najpierw musimy się tam dostać.
Caylith - 2008-05-02, 16:47
:
- Nie sądzę, żebyście mieli z tym jakiś problem, love - uśmiechnęła się lekko - ty świetnie rzucasz do kosza z każdej odległości. I to czysto. Nathan ma talent a Ballmer dobrze was uzupełnia. Myślę, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki. - powiedziała z absolutną pewnością w głosie - all you have to do is to belive it.
Popiła soku i oparła się wygodnie na krześle wyciągając długie nogi przed siebie i krzyżując je w kostkach.
- Co masz na myśli mówiąc, "o ile Nathan zda". Ma jakieś problemy na karku... poza Lindsay? - uśmiechnęła się szelmowsko ale nie złośliwie - miały przecież zawieszenie broni.
KapitanOwsianka - 2008-05-02, 17:13
:
To nie tajemnica, że Nathan nie jest najwybitniejszym uczniem. Z jego ocenami tylko stypendium może zapewnić mu College... powiedział z uśmiechem No, ale najpierw musi uzyskać zaliczenie ostatniego roku... umilkł Ballmera dzisiaj nie było na treningu.
Caylith - 2008-05-02, 18:37
:
- Trochę przysiądzie fałdów i się nauczy czego trzeba. - skomentowała popijając soku - Słyszałam, że w Tutoring Centre mają całkiem niezłych ludzi, którzy potrafią pomóc... A Evan widać ma na głowie co innego, chociaż opuścić trening przed meczem...? - wzruszyła ramionami średnio się nim przejmując. Od ostatniej sprzeczki minęło trochę czasu ale do tej pory nie gadali ze sobą omijając się wzrokiem w razie natknięcia się na siebie. Ricky wolała taki stan rzeczy niż kolejny zawód z jego strony. - to trochę tak jakby zaczął olewać sprawę. Czyżbyś zaczął się z nim dogadywać, hon? - zapytała z zaciekawieniem.
KapitanOwsianka - 2008-05-02, 22:32
:
Posłał jej spojrzenie, które mówiło JAK BARDZO się myli. A potem znowu wystawił twarz do słońca Nic do niego nie mam, prócz tego, że mnie irytuje, szczególnie kiedy kręci się koło Ciebie. A w momencie kiedy zaczyna sobie olewać drużynę, zaczyna sobie grabić jeszcze bardziej. powiedział spokojnie.
Caylith - 2008-05-02, 22:44
:
Wydała zduszony dźwięk, jak człowiek który próbuje pić coś i jednocześnie wciągać powietrze do płuc. Kaszlnęła i parsknęła zasłaniając dłonią usta.
- Oh c'mon. - powiedziała zduszonym głosem gdy już odzyskała oddech - Myślałam, że już przerabialiśmy temat zazdrości o Ballmera. Po pierwsze on ma Vanessę więc koło mnie się nie kręci już od dawna w celu podrywu... tak myślę od Diabelskiego Młynu - uśmiechnęła się do niego z takim ciepłem, że nietrudno było zgadnąć, które wspomnienie przywołała. Po chwili jednak uśmiech spełzł.
- A po drugie, gdybyś nie zauważył ostro się unikamy ostatnio. He's... too... - urwała szukając odpowiedniego słowa - too insisting for some things. Nie czuję się z tym dobrze. I póki co nie czuję się OK w jego towarzystwie. Więc o to sie nie martw. Besides... I love you and you know it. Ale nie widzę powiązania między jego olewaniem treningów a Twoją niechęcią. Chyba, że chodzi o to, że drużyna jest przez to słabsza.
KapitanOwsianka - 2008-05-03, 11:30
:
On po prostu tak na mnie działa. powiedział z westchnieniem Po prostu prosi się o to by mu przytrzeć nosa, z tą swoją stajnią super bryk, pańskim zachowaniem i... I przekonaniem, że coś mu się należy. wyjaśnił i uśmiechnął się Ale może przemawia przeze mnie tylko zazdrość...
Caylith - 2008-05-03, 11:36
:
- Jest taki jaki jest. Chociaż myślę, że wcześniej był inny... inaczej go pamiętam. A może po prostu mi to nie przeszkadzało bo poza tym był... fajny. Albo to kwestia postrzegania. Teraz jest inaczej. Zresztą ty, kochanie, też czasem ujawniasz cechy, które mogą doprowadzać do szału - łypnęła na niego z przekornym błyskiem w oku. W końcu jednak westchnęła ciężko i oparła bródkę na dłoni patrząc na niego z małym uśmiechem wyrażającym po części rezygnację po części rozczulenie.
- Co ja z tobą mam, panie Parker... - mruknęła kręcąc głową z niedowierzaniem.
KapitanOwsianka - 2008-05-03, 14:09
:
Max posłał jej spojrzenie, a la Chino mówiące, że wkracza na niebezpieczny grunt i absolutnie nie powinna tego robić. Cechy, które mogą doprowadzić do szału? Jakiego szału? Jakie cechy? zapytał mrużąc oczy, a po chwili na jego twarzy ukazał się uśmiech mówiący, że wcale się nie gniewa.
Caylith - 2008-05-03, 14:25
:
Wyzwanie do spółki z rozbawieniem pojawiło sie w zielonych oczach - tak jak zawsze kiedy albo kazał jej czekać w bezpiecznym miejscu albo zrobić coś co jej energicznej naturze się nie podobało. I oczywiście wlazła na niebezpieczny teren.
- Hmmm... pomyślmy... ja też mam cechy, które ci się nie podobają. Nie oszukujmy się. - zwodziła go specjalnie patrząc na niego z rozbawieniem - Ale wróćmy do ciebie, przede wszystkim fakt, że kochasz kobiety... wszystkie bez wyjątku a przyjaciółki szczególnie. Czasem można to źle odebrać. A potem pojawiają się ploty jak te z zeszłego miesiąca - dodała lekkim tonem ale coś jak krótki błysk bólu pojawił się w jej oczach. Gadanie Lindsay musiało głęboko trafić. Po chwili jednak błysk zniknął i Ricky nadal patrzyła na niego z typowym dla siebie rozbawionym wyrazem twarzy - Jak coś jest nie tak, nie powiesz tylko dusisz to w sobie... like any guy I guess. No i czasem ciężko znaleźć mi ripostę na twoje hasła. - zamyśliła sie krótko - ale to raczej komplement dla ciebie, Max, niż cecha denerwująca. Pominęłam coś? - błysnęła radosnym uśmiechem, który aż prosił sie o wyliczenie jej drażniących cech.
KapitanOwsianka - 2008-05-03, 14:55
:
Narcyzm? Nieprzeciętna inteligencja, niezaprzeczalny urok osobisty? uśmiechnął się Dodaj jeszcze, że w przeszłości sypiałem z kim popadnie i nie masz pewności, czy nie mam jakiejś kiły. wzruszył ramionami Girl! Those are only gossips. powiedział i dopił do końca napój energetyczny. Ech... Szkoda, że przerwa się kończy. Straszną mam na Ciebie ochotę.
Caylith - 2008-05-03, 15:03
:
Poddała się na miejscu i z każdym kolejnym hasłem łebek opadał coraz niżej by w końcu spocząć na dłoniach ułożonych na płask na stole. Plecy dziewczyny trzęsły się ze śmiechu. W końcu podniosła twarz patrząc na niego roześmianymi oczami.
- You're amazing, man... - oczy błysnęły po ostatnim haśle i rzuciła okiem na zegarek z miną pozornie bez zmian. - Nie dziwię się... taka sztuka jak ja... one in a milion... and you know... przerwa sie kończy, ale jeszcze sie nie skończyła... - uśmiech stanowczo nabrał cech szatańskich.
KapitanOwsianka - 2008-05-03, 15:34
:
Znam takie miejsce, które jest puste o tej porze... powiedział z podobnym uśmiechem, po czym wrzucił butelkę do kosza oddalonego o jakieś cztery metry, władował szybkim ruchem książki do torby i wstał z krzesła Mamy mało czasu, więc lepiej go wykorzystajmy...

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-06-07, 13:56
:
Zaopatrzona w czekoladowe bułeczki zakupione w Greenie i dodatkowo w picie i kawałek pizzy na stołówce zajęła stolik i położyła na nim tackę. Po chwili zrzuciła torbę z ramienia, siadła nad jedzeniem i oparła głowę na rękach nie zwracając uwagi na harce żołądka który wyrywał się do jedzenia. Już gorzej chyba być nie mogło. W końcu niechętnie zaczęła skubać jedzenie bo głód zrobił się za dotkliwy, myśląc jednocześnie nad tym co zrobić następnie ze sobą.
Caylith - 2008-06-08, 21:02
:
Niechętne skubanie jedzenia sprawiło, że po 10 minutach bajgle wyglądały jakby dopadły je gołębie a z pizzy znikły wszystkie oliwki i nic więcej. Jedyne co skończyła Ricky to napój. Miała za to pomysł co ze sobą zrobić. Idealne wyjście z tej całej paskudnej dzisiejszej sytuacji. Skoro Max nie mógł znieść jej obecności i unikał jej to postanowiła mu to ułatwić i po prostu zakończyć na dzień dzisiejszy przygodę ze szkołą. W związku z czym pozbyła się resztek jedzenia, odłożyła tackę i wolnym krokiem wkroczyła do szkoły kierując się korytarzami w kierunku swej szafki, gdzie zamierzała zostawić nadmiar książek.
KapitanOwsianka - 2009-05-21, 21:40
:
Siadł na jednym z żeliwnych krzeseł przed marmurowym stolikiem z papierową torbą z jakiegoś sklepu z kanapkami. Rozpakował torbę i wyjął z niej zapakowaną kanapkę. Klopsiki... Awsome... jęknął niemalże chłonąc zapach kanapki. Matko, jak ja dawno nie jadłem takiej kanapki. szybko rozpakował i chwycił potężnego gryza, z którego wręcz nie dało się pogryźć. Mhmmm... rozpłynął się nad smakiem kanapki. Little piece of heaven.
Caylith - 2009-05-21, 23:01
:
Wyłoniła się z czeluści budynku z tacką, na której spoczywał dumnie spory kawałek pizzy z podwójnym serem i ukochane ciastko czekoladowe. Oraz kartonik soku. Zielone oczy rozejrzały się. Większość stolików pozajmowana przez obcych ludzi... no może nie obcych ale z żadną z tych osób nie miała ochoty gadać. Odwracając głowę w drugą stronę zauważyła znajomy blond łeb Parkera, wgryzającego się z błogą miną w kanapkę. Erica zawahała się. Naprawdę nie chciała siedzieć całą przerwę sama, bo Evan Bóg wie gdzie się podziewał, ale z drugiej strony co ostatnio gadali z Parkerem to katastrofa za katastrofą. Zagryzła wargę ale w końcu postanowiła zaryzykować. Przecież w końcu może uda im się dogadać. Ruszyła więc w stronę jego stolika.
- Is this sit taken? - zapytała spokojnie zatrzymując się nad nim.
KapitanOwsianka - 2009-05-21, 23:06
:
Uniósł nieco głupawe spojrzenie na Ericę. Przerwała mu w trakcie przeżuwania, przez co efekt był przekomiczny. Przełknął wreszcie Oh, sweathart that place can be yours alweys. zażartował w swoim stylu. Do Maxa można było się dosiąść zawsze, chyba że uważał Cię za lamera albo był wściekły. Dzisiaj humor mu dopisywał, a Erici nie mógł przecież traktować jak lamerki. Siadaj... odłożył większą, jeszcze nie zjedzoną część kanapki na papierową torbę i przyjrzał się dłoniom, czy nie usmarował ich jakimiś przyprawami. Jeszcze przełknął resztki swojego kęsa. Co Cię do mnie sprowadza z wyżyn złości na mnie? zapytał, ale bez cienia cynizmu.
Caylith - 2009-05-21, 23:11
:
Pokręciła głowa na jego dowcip i wywróciła oczami, ale siadła.
- Nie przejmuj się mną - machnęła ręką w stronę kanapki - napychaj się dalej. Ja zaraz też zacznę i na pewno nie będę wyglądać ani schludnie ani ładnie - zaczęła wyciskać ostry sos na pizzę. Kącik ust uniósł jej się lekko w uśmiechu. I zaraz zjechał gdy usłyszała ostatnie słowa. Odłożyła tutkę po sosie i rozsmarowała go nieco.
- I'm not angry nor mad for a long time now - padła w końcu zmęczona odpowiedź - Po prostu, nie chciałam siedzieć sama. No i myślę, że najwyższy czas przestać psioczyć na siebie. - wgryzła się w kawałek - That's the only explanation I see here. - wybełkotała z pełnymi ustami - Shatyshfying?
KapitanOwsianka - 2009-05-21, 23:15
:
Fair enough... i kiwnął głową na znak, że taka odpowiedź go satysfakcjonuje. Po czym chwycił swoją kanapkę nie przejmując się tym, że ze środka wylewa się sos z klopsikami na papierową torbę. Naprawdę jadasz to co jest tutaj serwowane? zapytał z ciekawości, po czym ugryzł już znacznie bardziej kulturalny kawałek, niż przedtem. Ja bym się chyba bał... temat banalny, ale chyba trzeba było zacząć od czegoś banalnego. Z resztą Max był w nastroju do banałów.
Caylith - 2009-05-21, 23:20
:
- Całkiem dobre - oświadczyła, potwierdzając swe słowa wielkimi kęsami wygryzanymi z pizzy - Porównywalna nawet z tą z mola.Y'should try sometimes. A ciastko czekoladowe to poemat sam w sobie - wywróciła oczami znowu tym razem w zachwycie. - Besides, I'm hungry. A głodne stworzenie nie wybrzydza tylko rzuca się na to co znalazło. - Przyjrzała się jego kanapce - What's this?
KapitanOwsianka - 2009-05-21, 23:22
:
That is the most awsome sandwich ever... powiedział z uśmiechem. W Newport otworzyli nową jadłodajnie, a w zasadzie to kanapkodajnie... Na szczęście przywożą też kanapki na zamówienie. To jest, proszę Ciebie, świeżutka bułka, masło, od cholery warzyw i klopsiki w sosie myśliwskim. A to tylko jedna z ich propozycji.
Caylith - 2009-05-21, 23:25
:
Pokiwała głową przyglądając się resztkom Parkerowej kanapki. - Looks disgusting. Hope it tastes better than it looks... - skomentowała ze złośliwym błyskiem w oku - Nowa? Gdzie? - popiła soku opierając się luźniej o oparcie - nie widziałam by coś remontowali pod nową knajpę...
KapitanOwsianka - 2009-05-21, 23:27
:
W okolicach molo. A gdzież by indziej? przewrócił oczami i wgryzł się w kanapkę. Najwyraźniej kanapka była znacznie lepsza od tego jak wyglądała. Świadczyła o tym dobitnie mina Parkera i ochota z jaką kanapkę pałaszował. Erica przez ten rok, kiedy byli razem nauczyła się, że Max uwielbia smacznie jadać i jest przy tym zdecydowanie wybredny. Z drugiej jednak strony czasem potrafił zjeść wszystko w takich ilościach, że nie można było w to uwierzyć.
Caylith - 2009-05-21, 23:31
:
- Nie miałam czasu żeby się tam rozejrzeć ostatnio - mruknęła - trzeba będzie nadrobić. Jak się nazywa to miejsce? - zainteresowała się. Skoro jadł w takim tempie to może faktycznie warto było wetknąć nos i na molo. - Zaciągnę tam Evana, jak w końcu wylezie z tej dziury w której właśnie siedzi. - dodała wgryzając się w serowy boczek pizzy.
KapitanOwsianka - 2009-05-22, 09:34
:
Nie pamiętam, ale kogo to obchodzi. Chyba jedyny kanapkowy bar w Newport. Przecież tutaj się z reguły tak nie jada. przewrócił oczami, jakby powiedziała właśnie największą głupotę w świecie i skończył swoją kanapkę, po czym zaczął wycierać ręce w papierowe serwetki, jakie mu dostarczono.
Caylith - 2009-05-22, 10:28
:
- Yeah, whatever - parsknęła lekko, w nosie mając jego przewracania oczami - Trafię po zapachu i tłumie Maxów Parkerów czekających przed drzwiami w kolejce do kanapek.
Pizza znika, Erica zabrała się za ciastko.
- So... - rzuciła niedbale ale z ciekawością - you and Ray this time for real. No i jak tam?
KapitanOwsianka - 2009-05-22, 10:36
:
It's not like something new... This chick is crazy too... zauważył i uśmiechnął się pod nosem. Wiesz, że nie jestem dobry w gadaniu o takich sprawach, a temat raczej by Ci nie podpasował, co? spojrzał na nią poważnie. Chyba, że już Ci przeszła złość na mnie i w ogóle. umilkł i cisnął zwiniętą torbą do kosza trafiając prawie idealnie. Podrapał się po brwi. Myślisz, że możemy się przyjaźnić?
Caylith - 2009-05-22, 10:58
:
- I know she's crazy - pokiwała głową - ta mania perfekcjonizmu... no ale każdy bierze to co lubi. Ty zresztą nigdy nie ciągnąłeś do nikogo całkiem normalnego. - zaczęła się śmiać pod nosem, po czym spojrzała na niego spokojnie. - Mam Evana. I w tym momencie myślę, że jestem w stanie... - zakrztusiła się słowem - zakochać się znowu. To świetny facet. On mnie nie skrzywdzi "as you did" - ale tych ostatnich słów nie powiedziała na głos tylko w myślach. Niepotrzebna kąśliwość nic dobrego nikomu nie przyniesie. - Don't know... baby steps. Popatrz, kilka minut dyskusji i jeszcze się na siebie nie rzuciliśmy z pazurami. To chyba rokuje ciekawie na przyszłość. - wgryzła się w ciastko - So? How is it. Is she "the one"?
KapitanOwsianka - 2009-05-22, 11:35
:
Nie chcę być kąśliwy, ale to Ty rzucałaś się do gardła mnie... zauważył i spojrzał gdzieś w dal. Rzeczywiście, nie rzuciliśmy się do walki, nie mniej zdążyłaś już trzy razy próbować wbijać mi szpilkę. wzruszył ramionami i przeciągnął się, jakby nie miało to większego znaczenia. Max zazwyczaj nie przejmował się takimi sprawami. Ale na ostatnie pytanie nie odpowiedział celowo.
Caylith - 2009-05-22, 11:41
:
- That's who I am - odparowała z całym spokojem - Chcesz się przyjaźnić, musisz mnie zaakceptować z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie zamierzam się zmieniać dla ciebie.
Uniosła jedną brew w zastanowieniu na tą ciszę odnośnie jej pytania i braku odpowiedzi. Krótkie wzruszenie ramionami. Widać nie chciał albo nie wiedział co odpowiedzieć.
- Men... - wymruczała tylko do kartonika z napojem i pociągnęła długi łyk.
KapitanOwsianka - 2009-05-22, 14:02
:
Girls... mruknął w odpowiedzi takim samym tonem. Patrząc gdzieś w bok. Wkrótce jednak nie był już w stanie powstrzymać pojawiającego się na jego ustach uśmiechu rozbawienia. Wreszcie posłał cały przyjacielski uśmiech pełen tego uroku, którego nie można mu było odmówić Erice.
Caylith - 2009-05-22, 16:03
:
- Shut up... - warknęła i rzuciła w niego pustym kartonikiem po soku. Kąciki jej ust też niepowstrzymanie drgnęły unosząc się w uśmiechu ale, rzecz dziwna, zupełnie już nie miał nad nią władzy tym swoim uśmiechem. Sprawiło jej to jednocześnie ulgę i trochę smutek. Bo się uwolniła od niego ostatecznie najwyraźniej i ku swej niepowstrzymanej uldze, ale z drugiej strony wyglądało na to, że wcale tak śmiertelnie zakochana w nim nie była. Co stawiało pod znakiem zapytania to czy faktycznie jej aż tak zależało. - Not the one... - mruknęła pod nosem tak cicho, że spokojnie można to było uznać za chrząknięcie.
- Tell me, Parker, what the new formed friends or to-be friends do? - zapytała lekko się uśmiechając. To powinno być interesujące.
KapitanOwsianka - 2009-05-22, 20:00
:
Pff... wypuścił z siebie powietrze i wzruszył ramionami. A na co masz ochotę? zapytał, ale bardziej by zrzucić odpowiedzialność podejmowania decyzji co do spędzania nadchodzących kilku chwil. Naprawdę, zrobimy co zechcesz. Bo na tym to polega. Nie musimy nic robić...
Noise - 2009-05-23, 18:33
:
Na stołówkę wszedł Evan wściekły niczym chmura gradowa, a wejście miał jak jakiś nygga z filmu o zbuntowanej młodzieży. Można by powiedzieć, że zdenerwowanie emanowało z niego tak wyraźnie, iż wszyscy mimowolnie odsuwali się pół kroku w tył. Ballmer podszedł do stolika przy którym siedzieli Parker i Ricky, po czym siadł obok dziewczyny całując ją delikatnie na powitanie. - parker, co robisz w weekend? - zapytał prosto z mostu na samym wstępie.
KapitanOwsianka - 2009-05-23, 21:06
:
Wybacz, mam już dziewczynę... odpowiedział z głupia frant, bo to było pierwsze co mu przyszło do głowy. A na poważnie, to wybieram się do Tijuany dodał mierząc Evana wzrokiem, a potem zerkając dyskretnie na Ricky A co?
Caylith - 2009-05-23, 22:47
:
- Hi, babe - uśmiechnęła się do niego ciepło, ale uśmiech spełzł na widok jego miny. Nawet zapomniała o dziwacznym pytaniu Parkera na które nie miała obecnie odpowiedzi. Pionowa zmarszczka pojawiła się między jej brwiami gdy z troską w oczach spojrzała na niego. - What's happening... - zapytała cicho, nie chcąc wywoływać kolejnych wybuchów u wariata.
Noise - 2009-05-25, 21:25
:
Ja też, chcesz się wymienić? - zapytał w natychmiastowej ripoście uśmiechając się lekko. Widać ten żart odrobinę poprawił mu humor i przegnał złość jaka nim szarpała. - Nothin', life's just too fucked up to be happy all the time. - powiedział do Ricky i przytulił ją chcąc rozwiać jej obawy na temat swego stanu emocjonalnego, a przy tym uciąć temat na który jednoznacznie nie miał ochoty rozmawiać. - Masz wolne miejsce w aucie? - zapytał Parkera bez ogródek.
KapitanOwsianka - 2009-05-25, 22:19
:
Hell yeah! powiedział z uśmiechem Two bros, on their last trip. We can call it pauza dla efektu The road trip. powiedział i jego uśmiech stał się szeroki jak rogal księżyca Ale jedziemy moją Impalą... Za nic nie wsiądę do Twojego Nissana. Ma za dużo koni. puścił mu oczko.
Noise - 2009-05-26, 10:23
:
- No dobra, jak sobie chcesz. Tyle, że chciałem jechać moim Camaro, no ale... - ostatnie słowa rzucił w przestrzeń, a na jego usta wypełzł szeroki uśmiech. Tak, teraz można śmiało powiedzieć, że Evan wreszcie się rozweselił.
Caylith - 2009-05-26, 11:19
:
Przyglądała się im obu podejrzliwie. Coś jej tu nie pasowało ale nie była w stanie powiedzieć, co. Jednak teorii spiskowych nie chciało jej się snuć - facet ma prawo do bycia wściekłym czasem bez powodu, tak jak i dziewczyna. Chociaż określenie, że nie przeszkadzało jej to było dalekie od prawdy. Cóż, widać oni obaj byli czasami tacy tajemniczy, że nawet swojej dziewczynie nie powie co mu jest. Westchnęła ciężko i zaczęła się kokosić, zbierając przy okazji resztki po swoim jedzeniu na tackę.
- Pójdę już. Wy macie jakieś tam męskie sprawy, więc nie będę wchodzić w paradę. Pa skarbie... - uśmiechnęła się do Ballmera obdarzając go całusem na do widzenia, ale wyraz jej oczu był nie całkiem przekonany o tym, że wszystko gra. - Bądź w kontakcie jak będziesz w TJ, ok? Or else I'll die worrying 'bout you.
KapitanOwsianka - 2009-05-26, 19:10
:
Max uśmiechnął się pod nosem widząc romantyczną scenkę. Jeez... Mam tylko nadzieję, że ja tak nie wyglądałem z Ericą. mruknął pod nosem na tyle cicho, by żadne z nich nie usłyszało, ale uśmiechnął się ciepło na ten widok. Guys... Get a room. powiedział już głośniej.
Noise - 2009-05-27, 18:24
:
- We will - powiedział ze śmiechem puszczając Ricky oczko. Teraz dziewczyna mogła mieć pewność, że jego humor znacznie się poprawił, co widać było gołym okiem. Pomimo, że odchodziła a on miał ochotę pójść wraz z nią, Evan został przy stoliku chcąc obgadać z Parkerem choć część spraw związanych z wyjazdem. - No to o której startujemy bracie? - zagadnął opierając przedramiona na blacie stolika.
Caylith - 2009-05-28, 11:28
:
Łypnęła złośliwie okiem na Parkera z zamiarem jakiejś paskudnej riposty ale w końcu tylko machnęła na niego ręką, zwracając na niego i jego marudzenie tylko szczątkową uwagę. Podniosła w końcu zgrabny tyłek. - Idę w takim razie do siedziby gazetki pogadać z redaktorem naczelnym. Stay in touch... - mruknęła do Evana raz jeszcze i po staremu zmierzwiła mu włosy, Parkerowi kiwnęła niedbale głową i poszła, zostawiając ich im własnym tematom.
KapitanOwsianka - 2009-05-28, 20:32
:
Odruchowo obrócił się spoglądając za odchodzącą Ericą. Rany, jak sobie przypomnę te... i nagle ugryzł się w język. Syknął na swoją niefortunną wypowiedź i spojrzał przepraszająco na Evana. Sorry Ballmer... Poniosło mnie lekko. trochę się skulił w sobie. Ruszamy wieczorem. Chcę spędzić trochę czasu z Rayen. Może coś zjemy. uśmiechnął się i spojrzał na zegarek. Dobra, muszę się zbierać.
Noise - 2009-05-31, 12:42
:
- I'll be waiting. - rzekł neutralnym tonem zupełnie mimo uszu puszczając słowa Parkera. A przynajmniej tak to mogło wyglądać z zewnątrz. Evan zabrał swój plecak i zarzuciwszy go na ramię wstał, po czym pożegnał Maxa kiwnięciem głowy i poszedł w swoją stronę.
KapitanOwsianka - 2009-05-31, 13:06
:
Parker odprowadził go wzrokiem i westchnął. Rany, ale przypieprzyłem... mruknął pod nosem i podniósł swoją torbę. Śmieci posłał celnym rzutem do kosza, po czym ruszył w kierunku dziedzińca.