Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Rezydencja państwa MacNamara

Eithel - 2008-02-23, 00:14
: Temat postu: Rezydencja państwa MacNamara


Ile mówisz?! Nie, wierzę... To niemożliwe, że ktoś byłby w stanie zapłacić tyle za jeden dom!!! A jednak. Rezydencja znajduje się na obszarze, który wielkością przekracza niejedno angielskie hrabstwo. Jest tu wszystko, czego potrzeba by żyć jak bóg na ziemi. Nawet jeszcze więcej. Podobno Lindsay ma do dyspozycji 4 garderoby pełne butów... ale o tym od dawna krążą legendy.
Eithel - 2008-02-23, 00:34
:
Niecierpliwie przewracała się z boku na bok. Znudziło jej się przeglądanie całej kolekcji butów, projektowanie ubrania na jutro, przeglądanie kolorowych magazynów. Na piętrzący się stos zeszytów nawet nie raczyła rzucić krótkiego spojrzenia. Po co? Od tego przecież byli inni ludzie, ona nie miała zamiaru przejmować się tak przyziemnymi sprawami. Ona była stworzona do rzeczy wyższych.
Po tej przyjemnej i jakże słusznej konstatacji, wstała i zmierzyła najwyższe szpilki jakie znajdowały się w jej posiadaniu - 14 centymetrowe, od J. Choo.
Telefon wciąż milczał... Fucker. - po czym znów rzuciła się na łóżko.
KapitanOwsianka - 2008-03-08, 23:49
:
Linds siedziała sama w swoim pokoju bawiąc się pilniczkiem i opiłowując swoje paznokietki, kiedy nagle usłyszała pukanie do drzwi. Kamera powędrowała za jej spojrzeniem, w progu stał Nathan patrząc smutno na nią. Okej... You won... powiedział, na twarzy Lindsay wykwitł wyrachowany uśmiech...

... Czasem gra polega na osiągnięciu swoich własnych celów, za które płacimy w przewidziany, lub umówiony wcześniej sposób...

Dalsza część w Balboa Fun Zone

KapitanOwsianka - 2008-03-11, 21:14
:
Różowe Ferrari już od dłuższego czasu miało trudności z dojechaniem do podjazdu bez ostrych hamowań. Wina za te incydenty spadała tylko i wyłącznie na Nathana, który nie mógł sie powstrzymać i jeszcze w trakcie jazdy zaczął dobierać się do blondwłosej piękności. Przez to dziewczyna musiała kilka razy się zatrzymać, by nie zjechać gdzieś na trawnik, albo samochody innych mieszkańców osiedla.
Wreszcie jednak udało się zajechać przed dom...
Eithel - 2008-03-11, 21:22
:
Śmiejąc się na głos pociągnęła go w kierunku rozległej rezydencji, próbując powstrzymać go od zmasowanych ataków na jej integralność cielesną jeszcze przed wejściem. Wszystkie te próby kwitowała pensjonarskim chichotem i przeciągłym, pełnym wyrzutu:
- Nathan... Poczekaj, jeszcze parę kroków! - wymruczała po raz kolejny, zbliżając się do drzwi swojej sypialni.
Zatrzasnęła drzwi, po czym gwałtownie przylgnęła do niego, całując go w usta, szyję. Delikatnie muskając jego twarz długimi rzęsami..
KapitanOwsianka - 2008-03-11, 21:27
:
Pozwolił jej całkowicie przejąć inicjatywę i tylko od czasu do czasu oddawał pocałunki dziewczyny. Za to jego dłonie błądziły po jej plecach szukając guzików, suwaków, czy czegokolwiek, co mogłoby zaognić sytuację. Wreszcie jego lewa ręka zsunęła się na udo dziewczyny i podciągnęła je do góry, dzięki czemu przylgnęli do siebie jeszcze bliżej.
Eithel - 2008-03-12, 12:06
:
Zaśmiała się widziąc jego poszukiwania, po czym delikatnie gryząc go w ucho wymruczała:
- Z tyłu sukienki jest zamek... - postanowiła ułatwić mu zadanie, szybkim ruchem ściągając z siebie biały żakiet od Fendi. Uśmiechnęła się do niego zalotnie, sięgając w kierunku jego koszuli. Jednocześnie całując go namiętnie, zaczęła ją bardzo powoli z niego ściągać, rozkoszując się miękkim dotykiem jego skóry.
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 13:53
:
Z pomocą może nie było tak zabawnie, ale zdecydowanie łatwiej i szybciej. Teraz nie miał najmniejszych problemów z odnalezieniem zamka, który otworzył momentalnie. Teraz to on przejął inicjatywę i obrócił się tak, że Linds była przyparta do ściany, a on całował jej usta, oczy, wreszcie szyję. Zaś dłonie zaczęły zsuwać sukienkę z ramion dziewczyny.
Eithel - 2008-03-12, 19:39
:
Chłodny dotyk ściany wywołał dreszcze na jej ciele, dziewczyna aż przymknęła oczy próbując powstrzymać ich falę. Jego pocałunki spotęgowały to wrażenie, aż w końcu Linds zaczęła powoli odpływać... Nie było najmniejszego ryzyka, że rodzice wejdą do sypialni - w końcu gdzieś wybyli i mieli cały dom dla siebie. A ona dzisiaj chciała być jego. I tylko jego.
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 19:51
:
Jej udo znów powędrowało do góry. Nathan prawie niosąc Linds cofnął się parę kroków aż trafił wreszcie na kanapę w sypialni, przechylił się przez oparcie i oboje opadli ciężko na poduszki kanapy, śmiejąc się z tego nagłego upadku. Kiedy śmiechy ustały Nat spojrzał w oczy Lindsay i uśmiechnął się ciepło odgarniając kosmyk włosów za jej ucho. Jesteś pewna?
Eithel - 2008-03-12, 20:08
:
Przyciągnęła go mocno do siebie, patrząc głęboko w jego oczy. Roztańczone iskierki, lekko rozszerzone źrenice i wyraz twarzy pełen tęsknoty - to powinno mu wystarczyć za odpowiedź. Jeżeli jednak by nie wystarczyło... bardzo seksownym ruchem zaczęła ściągać z siebie niebieską sukienkę. Patrząc mu w oczy. Bardzo, bardzo powoli.
Nie myślała co będzie później. Później to zawsze bardzo odległa przyszłość i zupełnie inna historia...
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 20:22
:
Linds rozwiała wszelkie wątpliwości, jakie powstały w głowie Nathana momentalnie. Siedząc na nim nawet poczuła, że sytuacja bardzo mu się podoba. Delikatnie pomógł jej nawet zsunąć sukienkę z ramion i uniósł się, by pocałować ją obojczyk...

A reszta... Reszta jest milczeniem ;)
KapitanOwsianka - 2008-03-14, 12:40
:
Nathan zakręcił kurek z gorącą wodą i pocałował raz jeszcze Lindsay. Jesteś piękna, jak jesteś morka... powiedział raz jeszcze lustrując jej ciało, a potem sięgnął po ręcznik. Mam nadzieję, że Tobie równie bardzo się podobał dzisiejszy wieczór. powiedział wychodząc z kabiny prysznicowej i przepasując się ręcznikiem. Nie wytrzymał i wrócił by odebrać raz jeszcze całusa dziewczynie...
Eithel - 2008-03-14, 18:12
:
Oparła się o kabinę i spojrzała na niego z nieukrywanym zadowoleniem. Kropelki wody tańczyły na jej skórze, tworząc wspaniałe widowisko. Jego pocałunki skwitowała krótkim chichotem, po czym ostrożnie wytarła ręcznikiem swoje ciało. Ubrała się w jedwabny, blado różowy szlafrok, który niewiele po prawdzie zakrywał - raczej eksponował idealne kształty Linds.
- A jak jestem sucha, to już nie? - zaśmiała się radośnie, dumna z dość słabej riposty. Urok tego wieczoru skwitowała gorącym pocałunkiem złożonym na wargach Nathana. - Moi rodzice mogą niebawem wrócić... - przekrzywiła głowę w dość zabawny sposób.
KapitanOwsianka - 2008-03-14, 22:47
:
Nathan jakby posmutniał I tak musiałem się już zbierać... Jutro mam trening. Wpadniesz? zapytał sięgając po swoje rzeczy, naprędce zebrane z dołu, na wszelki wypadek. Zaczął się pospiesznie ubierać dokładnie w momencie, kiedy usłyszeli, że na dole ktoś otworzył drzwi.
Linds! Wróciliśmy... dobiegło ich uszu i oboje spojrzeli na siebie przerażeni.
Eithel - 2008-03-14, 23:24
:
Uśmiechnęła się do niego, jakby z czułością - Na pewno. O ile przez moją obecność nie zaczniesz się rozpraszać... - sięgnęła po sukienkę, ale dość ciężko było jej samej ją założyć.
W momencie, kiedy miała prosić Nathana o pomoc przy zapięciu zamka, usłyszała głos swojego ojca. Zupełnie spanikowała, gdy zdała sobie sprawę, że jej rodzice właśnie wrócili, ona i Nathan są nieubrani, wszystko świadczy o tym, że właśnie wzięli wspólny prysznic.. a na tym wyobraźnia jej rodziców może się nie skończyć. I słusznie.
Stanęła przed nim zupełnie przerażona i tylko z ruchu jej warg mógł wyczytać - I co teraz?!
KapitanOwsianka - 2008-03-15, 10:50
:
Nathan zaczął się gorączkowo ubierać zapominając całkowicie o Lindsay, z resztą słusznie, dziewczyna miała prawo przebywać nago, tuż po prysznicu w swoim pokoju. Okno... rzucił mocując się z koszulką i spodniami na raz. Nie zdążył i dopiąć, a już dokuśtykał do okna. Na schodach zaś odezwały się kroki
Kochanie? Jesteś w domu?
Eithel - 2008-03-15, 13:20
:
Podjęła natychmiastową decyzję - szybko doskoczyła do drzwi i przekręciła klucz w zamku.
- Tak tato, jestem! - powiedziała bardzo głośno, jednocześnie kiwając głową w kierunku Nathana. Jej pokój znajdował się przecież na pierwszym piętrze, to nie było znowu tak wysoko... - Tyle, że właśnie brałam prysznic, za jakieś półgodziny do was zejdę!
KapitanOwsianka - 2008-03-15, 17:04
:
Och... głos odezwał się tuż za drzwiami. Nathan zamarł... No pewnie, moja maleńka potrzebuje trochę prywatności. Chciałem Ci życzyć tylko dobrej nocy. powiedział głos za drzwiami i zaczął czekać na odpowiedź. Za to Nathan po cichu dokończył zapinanie spodni i zaczął przechodzić przez okno.
Eithel - 2008-03-15, 18:32
:
Była blada niczym ściana z przerażenia, kiedy obserwowała Nathana wychodzącego przez okno. Tyle spraw mogło przecież pójść nie tak - na przykład chłopak mógł spaść i narobić szumu, przy okazji łamiąc sobie co nieco.
- Dobrze tatusiu, dobranoc więc. Przesyłam buziaczka! - powiedziała bardzo słodkim głosikiem, cmokając na końcu.
KapitanOwsianka - 2008-03-15, 18:36
:
Usłyszała jak ojciec odchodzi spod drzwi, a po chwili ciche psyt z dołu. Kiedy wyjrzała zobaczyła Nathana, już stojącego na dole z dumną miną. W końcu dokonał niesamowitego wyczynu. Pssst... Kurtka. Kurtka została na górze!
Eithel - 2008-03-15, 22:59
:
Westchnęła z niebywałą ulgą, kiedy usłyszała oddalające się kroki ojca. Wyjrzała przez okno, uśmiechając się radośnie do chłopaka i delikatnie rzuciła mu kurtkę.
- Do zobaczenia jutro! - szepnęła i posłała mu buziaka.
KapitanOwsianka - 2008-03-15, 23:02
:
Odesłał go w powietrze i ruszył między żywopłotami do wyjścia z posiadłości. Teraz należało tylko załapać taksówkę i pojechać do domu by... By powspominać wspaniałe chwile...

Przeniesienie akcji.
Eithel - 2008-03-23, 11:53
:
Odsunęła się od chłopaka na wyciągnięcie ręki, przerywając namiętne pocałunki. Spojrzała na niego z nieukrywanym żalem w oczach, po czym odwróciła się aby zapiąć guziki kardigana.
- Wiesz co o nas mówią? - odchrząknęła i odwróciła się twarzą do niego - Co o mnie mówią?
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 12:18
:
Nathan spojrzał na Linds maślanymi oczami, chwilę jeszcze nie mogąc skupić się na niczym innym. Że jesteś najfajniejszą dziewczyną w szkole? A może, że chodzisz ze mną? zaproponował z uśmiechem. To nic strasznego...
Eithel - 2008-03-23, 14:24
:
Prychnęła patrząc nad niego spod zmrużonych powiek, kładąc rękę na biodrze. Czasami zadziwiał ją swoją naiwnością i wiarą w to, że wszystkie te miernoty w szkole mają o nich dobre zdanie. Ludzie byli tacy prymitywni w swojej zazdrości...
- Oczywiście, a później żyli długo i szczęśliwie. - jej głos kipiał od sarkazmu - Hallo Nathan, obudź się! Wg najświeższych plotek z HHS spodziewamy się dziecka. - na jej wargach zagościł paskudny uśmiech.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 14:38
:
Nathan roześmiał się rozbawiony To może powinniśmy zająć się robieniem tego dziecka? zaproponował i pocałował ją. Powiem Ci coś, co powiedział mi kiedyś kumpel z boiska... Nie liczy się to co o Tobie mówią... Liczy się to kim naprawdę jesteś. Ale to był wariat... powiedział z uśmiechem.
Eithel - 2008-03-23, 15:17
:
Założyła ręce na piersi i przybrała buńczuczną minę. Miała wrażenie, że on zupełnie nic nie rozumie, albo nie chce rozumieć.
- Z pewnością był wariatem. - powiedziała wzburzonym tonem - W Newport nie liczy się kim jesteś i kogo znasz - liczy się kto ciebie zna i to jak cię postrzegają.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 15:20
:
Rzeczywiście jest wariatem... Ale za to rzuca do kosza ze stu procentową trafialnością i nigdy nie przejął się plotkami po tym jak zerwaliście. powiedział z uśmiechem, No ale jeśli te dzisiejsze plotki tak bardzo Ci przeszkadzają to rzuć inne... Wiesz jak to jest. Ludzie zaraz zapomną o tym co się mówiło, jeśli będzie się mówić o czymś innym. Ten cały Evan. Chciałaś go pogrążyć. Może to odpowiedni czas?
Eithel - 2008-03-23, 17:59
:
Na jej twarzy zawitał bardzo promienny uśmiech, a jej oczy rozbłysły wewnętrznym blaskiem.
- Oh really... - zamyśliła się - Ballmer. I'm gonna rock his life. - zaniosła się nieco złowieszczym chichotem.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 22:23
:
Nathan uśmiechnął sie zadowolony tym, że mógł pomóc swojej dziewczynie. Ładnie to brzmiało. Szczególnie, że była to najlepsza laska w szkole. To na czym skończyliśmy? zapytał i zanim sobie "przypomniał" zaczął rozpinać guziki stroju dziewczyny.
Eithel - 2008-03-23, 22:36
:
Pocałowała go namiętnie po czym znowu się od niego odsunęła, snując słodkie plany o zrujnowaniu Ballmerowi szkolnego życia. Wprawiło ją to w niesamowicie dobry nastrój - nic tak nie ubarwia dnia jak zmieszanie z błotem kolejnej niesamowicie irytującej płotki. Stała naprzeciw Nathana mamrocząc pod nosem Hmm.. najpierw Holly, później kilka słów Alice.. - w końcu spojrzała na niego przytomniejszym wzrokiem - Masz jakiś pomysł na wyjątkowo zjadliwą plotkę?
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 22:43
:
Nathan zrobił minę jakby był niesamowicie zaskoczony. Czy ja wiem... Nie jestem dobry w puszczaniu plotek, właściwie nigdy tego nie robiłem. Może powiedz, że jest gejem? zaproponował tak jakby to był szczyt jego twórczych możliwości Och Linds, musisz się zajmować tym akurat teraz?
Eithel - 2008-03-23, 22:51
:
Spojrzała na niego ze zdziwieniem wypisanym na twarzy. No tak, był niezwykle utalentowany jeśli chodzi o koszykówkę, ale plotek nie umiał wymyślać w ogóle.
- Ballmer gejem.. Honey, nikt nigdy by w to nie uwierzył. Zwłaszcza Holly. - skrzywiła się nieco z obrzydzeniem, jakby zastanawiała się jak jej koleżanka mogła aż tak nisko upaść - Mmmm chyba nie muszę. - mrugnęła do niego, po czym zaczęła go delikatnie całować.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 23:00
:
No, nie musisz... mruknął uśmiechając się ciepło i zabierając do kolejnych guzików. Oboje upadli na łóżko w jej pokoju. Powtórzymy wczorajsze? Czy może coś zmienimy? zapytał odwzajemniając pocałunki dużo bardziej natarczywie, niż Lindsey je dawała.
Eithel - 2008-03-23, 23:13
:
Przygryzła wargę patrząc na niego wesoło. Byli ze sobą już trochę czasu - przynajmniej patrząc z perspektywy jej wszystkich "związków" - a on nadal nie mógł oderwać od niej rąk. Pochlebiało jej to.
- What about... - specjalnie ucichła żeby zbudować komiczne napięcie - ... może po prostu zmieńmy miejsce. Zwłaszcza, że moja mama jest w domu i może tu wpaść w każdej chwili.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 23:30
:
Ale na jakie? Jesteśmy w Twoim pokoju... Masz zamek w drzwiach. uśmiechnął się Twoi rodzice mnie lubią i wiedzą, że potrzebujemy trochę czasu dla siebie. Jeśli zamkniemy drzwi, to nie będą nawet zaglądali na to co robimy. powiedział z uśmiechem. Chyba, że masz inne pomysły.
Eithel - 2008-03-23, 23:36
:
Wybuchnęła śmiechem, po czym objęła go za szyję i przyciągnęła do siebie. Gdyby nie to, że wcale się jej nie opierał, pewnie nie byłaby w stanie pchnąć go na łóżko i przewrócić na plecy. Poczuł na sobie jej słodki ciężar, a jej ręce powoli pełzły pod jego bluzą.
- No i proszę. Zamiana miejsc - dzisiaj łóżko zamiast kanapy. - mrugnęła do niego łobuzersko.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 23:44
:
Och... Odpowiedział nagle wszystko rozumiejąc. Uśmiechnął sie do samego siebie, a chwilę potem pogrążył się w burzy złotych włosów dziewczyny kradnąc jej pocałunek za pocałunkiem. Jego dłonie błądziły po plecach dziewczyny i także po tej części, która traciła swoją szlachetną nazwę. Może tutaj nawet szczególnie.
Eithel - 2008-03-24, 19:26
:
Dzisiaj zamierzała przejąć inicjatywę, więc gwałtownie złapała go za dłonie, jednocześnie uśmiechając się do niego uwodzicielsko. Tępo znacznie zmalało, a jej usta zupełnie się nie spiesząc błądziły po jego ciele..

Przeniesienie akcji ;)
Eithel - 2008-04-06, 22:42
:
Jaqueline z dumą obserwowała nienaganne zachowanie Lindsay: wyprostowaną postawę, perfekcyjną znajomość savoir-vivre'u i odpowiedni strój. Wszystko to, co starała się w nią przez lata wpoić widać nie poszło na marne. Jaqi z przyjemnością zauważyła pełen dumy sposób traktowania przez Linds służących, naturalną swobodę i grację w posługiwaniu się srebrnymi sztućcami i zastawą z cienkiej porcelany. Nie miała najmniejszych zastrzeżeń.
Niezwykły urok jedynego mężczyzny siedzącego przy stole, stawał się jeszcze bardziej wyrazisty gdy ten patrzył na swoją córkę. Bez wątpienia właśnie to była kobieta jego życia, to z myślą o niej kupował drogi naszyjnik od Swarovskiego, który zamierzał jej niebawem podarować. Chciałby jednakże, by Linds bardziej przyłożyła się do nauki.. Jaqueline ciągle powtarzała, że kobieta musi być piękna.. tylko piękna. To właśnie stwierdzenie, które padło niedawno przy stole, zakłóciło idealną atmosferę i dalej jątrzyło rodzący się konflikt pomiędzy małżonkami.
Nieświadoma niczego Lindsay cieszyła się rodzinną atmosferą, pełnym przepychu domem i wspaniałą oprawą kolacji. Zupełnie nie wiedziała, że ta idylla jest tylko pozorem i może szybko pęknąć..

Przeniesienie akcji
Eithel - 2008-04-08, 22:31
:
Lindsay wygodnie oparła się na fotelu, po tym jak postawiła ostatnią kropkę. Jeszcze raz przebiegła wzrokiem cały tekst, uśmiechając się z zadowoleniem. Kiedy naprawdę chciała, potrafiła się wysilić i napisać coś dobrego. A to było naprawdę dobre..
Sięgnęła po swój telefon od Prady, szybko wybrała numer do Holly.
- Hey Holl! Wanna go somewhere?
KapitanOwsianka - 2008-04-09, 09:48
:
W telefonie odezwał się rozespany głos osoby dopiero co obudzonej Yeah, sure... Mall? zaproponowała centrum handlowe na miły spacerek, w końcu kiedyś trzeba kupić prezenty. Skończyłaś list? zapytała jeszcze, nagle przypominając sobie cały plan.
Eithel - 2008-04-09, 11:28
:
Uśmiechnęła się przebiegle do słuchawki, doskonale wiedząc, że koleżanka tego nie zobaczy. Skończyła. I to jeszcze w jakim stylu. - Taaak.. pokażę ci go z największą przyjemnością. - powiedziała, kwitując to złośliwym chichotem. - Ok, perfect. Podjechać po ciebie?
KapitanOwsianka - 2008-04-09, 11:50
:
Ammm... Yeah, why not. powiedziała i pożegnawszy się wesoło odłożyła słuchawkę. W pokoju zapanowała cisza, ale tylko na moment.
KapitanOwsianka - 2008-04-18, 10:01
:
Nathan na moment oderwał się od ust Lindsay i spojrzał na zegarek. Cholera... Spóźnię się... powiedział podnosząc się Idę pograć w kosza, może masz ochotę się przyłączyć? zapytał z uśmiechem szukając koszulki i zakładając ją na nagi tors.
Eithel - 2008-04-18, 12:14
:
Z wielką niechęcią pozwoliła mu na to, by wstał. Zupełnie nie miała na to ochoty. Wydała z siebie jęk protestu, kiedy się ubierał i nawet przez moment próbowała go znowu do siebie przyciągnąć. W końcu zrezygnowała, widząc jak bardzo jest zdeterminowany.
- Do you really have to go? - zapytała naiwnie, uroczo przygryzając dolną wargę. Znała odpowiedź, nie musiała więc na nią wcale czekać.. - Ok, I'll go with you. W charakterze.. obstawy. - puściła mu oczko.
KapitanOwsianka - 2008-04-18, 17:14
:
Raczej kibica. wszedł kolanem na łóżko i nachylił się by raz jeszcze ją pocałować. To się szybko ubieraj, bo już jesteśmy lekko spóźnieni. powiedział odnajdując buty i piłkę, którą zostawił u Linds któregoś dnia.
Eithel - 2008-04-18, 17:39
:
Wstała z łóżka zupełnie nieskrępowana swoją nagością, zakrywanie się czymkolwiek uważała za pozbawione sensu w tej sytuacji. Wyraźnie się z nim drażniąc, wolno doszła do szafy i wyciągnęła coś odpowiedniego na wieczorny mecz koszykówki.
Nathan mógł się właśnie przekonać, że nie tylko striptiz jest seksowny. Sposób w jaki Lindsay się ubierała - bardzo powoli, sprawdzając czy wszystko dobrze się układa.. - mógł każdego doprowadzić do szaleństwa.
KapitanOwsianka - 2008-04-18, 18:22
:
Każdego kto jest zajęty obserwowaniem. Niestety dla Nathana ważniejsze w tym momencie było ubieranie się i szykowanie do koszykówki. Poczekam na dole, przy samochodzie. powiedział i wyszedł z pokoju. Z drugiej strony mógł to zrobić by nie wylądować z dziewczyną z powrotem w łóżku.
Eithel - 2008-04-18, 18:39
:
Gdy zatrzasnął za sobą drzwi, Lindsay tylko cicho westchnęła. Wiedziała, że w tym momencie na pewno nie wygra z koszykówką. Przez chwilę walczyła z rodzącym się uczuciem buntu, chęcią oznajmienia Nathanowi, że nigdzie się nie wybiera. Ubrała się szybko, już nie robiąc z tego żadnego widowiska, po czym zbiegła po schodach.
- Możemy jechać. - zakomunikowała sucho, rzucając kremową torbę na siedzenie samochodu.

Przeniesienie akcji
Eithel - 2008-04-24, 19:37
:
Nie mogła spać. Serce chciało wyrwać się z jej piersi, kołatało jak oszalałe. Niecierpliwie przewracała się z boku na bok, pogrążając się w swoich bardzo złych myślach. W końcu zupełnie zrozpaczona spojrzała na zegarek.. była 2 w nocy. Jutro bez wątpienia będzie miała paskudne sińce pod oczami.
Wstała z łóżka. Ciągle nie mogła zapomnieć widoku z centrum handlowego. Jej kochany ojciec i ta... ruda zdzira..
KapitanOwsianka - 2008-04-24, 19:43
:
W domu było cicho. Nawet w sypialni rodziców, w której zazwyczaj bywało głośno było całkowicie cicho, ale w sumie czego się spodziewać, skoro tato już od dawna znalazł sobie lepsze łóżko na głośne zabawy. Bezsilna wściekłość powoli w niej wzbierała.
Eithel - 2008-04-24, 20:05
:
Dłonie Linds bezwiednie zacisnęły się w pięści. Miała ochotę wywrzeszczeć ojcu w twarz co o tym myśli. Pewnie znowu wróci na następny dzień, tłumacząc się niezapowiedzianym wyjazdem do Paryża, Luksemburga...
Sama nie wiedziała jakim cudem znalazła się przed barkiem. Trzęsąca się dłonią nalała sobie szkockiej. Dużo. A nawet bardzo dużo. Pierwszy łyk przyniósł ulgę.
Caylith - 2008-04-25, 17:56
:
Jacqueline MacNamara weszła do kuchni w jedwabnym szlafroczku upinając długie jasne włosy wysoko z tyłu głowy. Kilka pasemek wiło sie przy uszach. Koczek sprawiał wrażenie nieuporządkowanego ale taki był ostatnio styl czesania się. A Jackie zawsze pamiętała o stylu nawet w okolicach 8 rano. No i było jej w nim do twarzy. Nastawiła kawę w ekspresie i wyjęła dla córki jogurt z lodówki by nieco się ogrzał.
- Good morning, cherie - odezwała się do Lindsay, która właśnie pojawiła się w kuchni. Z aprobatą kiwnęła głową na widok doboru sukienki. - Wyglądasz bardzo ładnie i stylowo. Aż żal, że ojciec nie widzi, że jego córka to kobieta z klasą. - westchnęła Jacqueline nalewając kawy - Ale jak wróci z Arabii Saudyjskiej, czy gdzie tam się udał negocjować, to mu o tym powiem - dodała nadając słowom miękko brzmiący francuski akcent.
Eithel - 2008-04-25, 22:10
:
Weszła do kuchni będąc w nie najlepszym nastroju, co było owocem nieprzespanej nocy. Uśmiechnęła się do matki, doskonale kryjąc swoje prawdziwe emocje. Tak naprawdę miała ochotę zacząć rzucać naczyniami i krzyczeć.. Wywrzeszczeć to co naprawdę czuła. To, o czym doskonale wiedziała..
- Bonjour mère. Comment vas-tu? - wyszczebiotała bezbłędną francuszczyzną - Prawda, że jest doskonała? Lata osiemdziesiąte, ale zamek z przodu nadaje jej nowoczesny wygląd. - popisała się doskonałą znajomością mody, nadal zachowując pozorny spokój.
Caylith - 2008-04-25, 22:20
:
- Bien, merci. - uśmiechnęła się Jackie nalewając śmietanki do kawy i podsuwając córce płatki i jogurt, po czym z kubkiem podeszła do Lindsay i obeszła ją naokoło. - Proste, minimalistyczne linie, bogaty kolor i zaskakujący mały detal...hmmm... - zamyśliła się - wydaje mi się, że to albo Chanel albo coś z kolekcji Hervé Léger'a ostatni sezon oczywiście. Am I right?
Eithel - 2008-04-25, 22:33
:
Z gracją usiadła na krzesełku przy stole kuchennym. Nie założyła nogi na nogę, bowiem wśród prawdziwej elity uchodziło to za prostactwo - wyprostowała plecy i ukryła lewą łydkę za prawą, zgodnie z zasadami savoir-vivre'u. Trzymając łokcie poza stołem zebrała się za jogurt - jedząc go bardzo dystyngowanie. Cały pokaz nie był jednak sztuczny czy obliczony na zaimponowanie Jaqi - Lindsay po prostu była tak wychowana.
- Hervé Léger. Gdyby była od Chanel zamek błyskawiczny w tak widocznym miejscu nie miałby prawa istnieć. Ostatnia kolekcja Coco jest bardzo klasyczna. - uśmiechnęła się delikatnie, na moment przerywając jedzenie.
Caylith - 2008-04-25, 22:46
:
Kiwnęła głową i miała już otworzyć usta by podzielić się z córką najnowszymi informacjami o kolekcji oraz sprawdzić jej wiedzę (każda dama z dobrego towarzystwa musi mieć wiedzę o modzie!) gdy zadzwonił telefon. Jackie kiwnęła córce ręką na znak, że zaraz powrócą do rozmowy i odebrała telefon.
- Halo? - zapytała francusko akcentując słowo. Śliczna twarz się nagle rozpromieniła - Oh, tak, kochanie. Wszystko w porządku. Nie martw się. Siedzimy właśnie w kuchni z Lilienne i rozmawiamy na pouczające tematy. Dużo roboty masz?.. oj biedny... jak wrócisz zrobię ci wspaniały masaż. Albo jeszcze lepiej - pojedziemy do centrum odnowy biologicznej, oui? Tak.. nasza Lindsay kwitnie... Dać ci ją do telefonu? - Jackie ruszyła ramieniem jakby miała oddać słuchawkę i spojrzała pytająco na córkę.
Eithel - 2008-04-25, 22:56
:
Gdyby nie warstwa podkładu gwarantującego pełną matowość twarzy i odrobina różu dodającego niezbędnej kolorystyki policzkom, Lindsay byłaby w tej chwili zupełnie blada. Czuła jak krew odpływa z jej oblicza, a pięści samoistnie się zaciskają. Zdobyła się jednak na wymuszony uśmiech, który wyglądał naprawdę uroczo i promiennie.
- Désolé mère, je ne peux pas... - zaszczebiotała płynnie - Przeproś tatę i koniecznie go ucałuj. Muszę już lecieć. - szybko, acz z gracją wstała od stołu i podążyła w stronę drzwi wyjściowych.
Caylith - 2008-04-25, 23:06
:
Jacqueline popatrzyła za córką z zaskoczeniem ale natychmiast odzyskała rezon. Nie było zgodnie z dobrym wychowaniem kazać komukolwiek myśleć z drugiej strony telefonu, że coś się dzieje dziwnego. Nawet jeśli był to mąż. Linds zanim wyszła usłyszała jeszcze kawałek rozmowy.
- Niestety nie mogła, mon cherie ale przesyła ucałowania. Musiała iść do szkoły. Za dużo, stanowczo za dużo każą im się uczyć. Może zastanowisz sie jednak nad moją propozycją? Przecież ta prywatna szkoła we Francji... Bruce... - piękny uśmiech zniknął z twarzy mamy Linds - Nie krzycz na mnie to była tylko propozycja i myślę, że całkiem dobra - Jackie zacisnęła usta słuchając tego co Bruce mówił do niej - imposible... non... - potrząsnęła głową a jej ton z ostrego znów zmienił sie w pojednawczy - kochanie, porozmawiamy jak wrócisz. Przyszłość Lindsay to nie jest temat na telefon. Tak nie zapomnę. Ty też.
Telefon został odłożony na stację główną. I zapanowała cisza.
Eithel - 2008-04-26, 10:30
:
Była już przy drzwiach kiedy usłyszała końcówkę rozmowy. Prywatna szkoła we Francji - iuuuu. Nie miała najmniejszej ochoty się stąd gdziekolwiek przenosić! Całe szczęście ojciec nigdy na to nie pozwoli..
Cicho zamknęła za sobą drzwi i udała się w kierunku garażu. Znowu się pokłócili, tym razem o nią. Chociaż temat do awantury w zasadzie nie miał już znaczenia. Czuła jak łzy napływają do jej oczu, ale nie mogła się przecież rozpłakać.. Zniszczyłaby cały misterny makijaż.
Zamiast tego wsiadła do samochodu i ruszyła z piskiem opon, wkładając w jazdę całą swoją złość. Po raz pierwszy w życiu jechała jak wariat..

Przeniesienie akcji
Eithel - 2008-05-26, 19:43
:
Lindsay siedziała na swoim łóżku dosłownie zakopana w najróżniejszych kolorowych magazynach i innych gazetach. Na jej twarzy malowało się głębokie skupienie a zabawnie podniesiona lewa brew i zmarszczone czoło wskazywało na to, że dziewczyna intensywnie nad czymś myśli. Powoli przerzucała kartki, uważnie przeglądając kolejne strony.
- Oh God... czerwona nie, granatowa nie, zielona też absolutnie nie!!! - z wściekłością rzuciła magazyn w kąt i zupełnie niespodziewanie zaczęła cicho szlochać, kryjąc twarz w dłoniach. Na okładce czasopisma, które przed chwilą z impetem uderzyło o podłogę widniały wielkie, czerwone litery "Cars for sale"...
KapitanOwsianka - 2008-05-27, 11:15
:
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Kochanie... odezwał się głos ojca Masz gościa, przyszła do Ciebie Rachel. powiedział spokojnie, nie naciskając na klamkę Zejdziesz, czy wpuścić ją na górę?
Eithel - 2008-05-27, 18:28
:
Wspaniały zestaw - zły humor i na dodatek ruda zdzira na jego poprawę. W sumie co jej szkodziło, sprawy i tak nie mogły stać w tej chwili gorzej. - Ok, dad. Możesz ją wpuścić. - odparła po czym wrzuciła wszystkie magazyny pod łóżko - ta suka nie musiała tego widzieć.
KapitanOwsianka - 2008-05-27, 21:45
:
Po paru minutach weszła do pokoju Rachel. Ubrana w zielony, obcisły top i równie obcisłe dżinsy w tradycyjnym kolorze. Na to miała narzuconą skórzaną kurtkę. I chociaż nie była za grosz modna w tym stroju, to Linds z zazdrością musiała przyznać, że Rachel w takich dżinsach wygląda po prostu fantastycznie. Stanęła, założywszy dłonie na biodrach i uśmiechnęła się. Na usta Linds po prostu cisnęło się "hi bitch".
Eithel - 2008-05-27, 23:28
:
Może i wyglądała fantastycznie w tych dżinsach. Uwadze Lindsay nie uszło za to, że wszystko, ale to absolutnie wszystko było do siebie niedobrane i niemodne. Ogólnie całokształt nie przedstawiał imponującego widoku - przynajmniej dla osoby doskonale znającej się na modzie.
- Hi.. Rachel. - powiedziała swoim cukierkowatym tonem - Co cię do mnie sprowadza?
KapitanOwsianka - 2008-05-28, 09:44
:
Uśmiechnęła się wdzięcznie, czy raczej wyzywająco? Akurat w tej osobie ciężko było stwierdzić jak naprawdę się uśmiecha. Sprawa... powiedziała poważnie, a uśmiech się poszerzył. Max jest Twoim przyjacielem. Moim też, dlatego chcę dla niego coś zrobić. Potrzebuję numerów reszty jego paczki, ewentualnie adresów. Potem spotkamy się na boisku do kosza...
Eithel - 2008-05-28, 18:33
:
Linds uśmiechnęła się słodko i pokiwała głową z zainteresowaniem i zrozumieniem - kiedy trzeba było, potrafiła być też fałszywa. - Ohhh... That is sooooo sweet! - wydała z siebie entuzjastyczny pisk - Max jest moim przyjacielem. Erica, Anna, Dave i Evan nimi nie są. Dlatego nie mam ani ich numerów telefonów ani adresów. - starała się uniknąć triumfalnego tonu w głosie - Może sprawdzisz w szkolnych aktach? - zapytała słodko.
KapitanOwsianka - 2008-05-28, 19:12
:
Rachel westchnęła Jak rany... To, że przystawiałam się do Twojego faceta, świadczy tylko o tym, że załapałaś fajnego. Ale jeśli ubodło Cię to aż tak, że nie chcesz mi pomóc w zrobieniu czegoś fajnego dla Maxa, to widać uważasz, że nie masz ze mną szans, albo, że Nathan poleci na każdą inną, nawet będąc z Tobą. No ale nic... Nie martw się. Faceci już tacy są. powiedziała i wzruszyła ramionami. Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust i wyszła z pokoju, a Linds poczuła, że to starcie przegrała, i że Rachel rzeczywiście chciała zrobić coś dobrego.

Bo Rach pali punkt cynizmu!
Eithel - 2008-05-28, 21:35
:
Lindsay zaniemówiła z wściekłości i z całą siłą zatrzasnęła drzwi za niechcianym gościem. Z groźnym You fucking bitch!!! rzuciła jeszcze butem od Marca Jacobsa w tamtą stronę, po czym rzuciła się na łóżko. Jeszcze jej pokaże... pokaże.
Eithel - 2008-06-10, 17:24
:
Przeciągnęła się na łóżku, a niesforne blond włosy malowniczo rozsypały się po nagich plecach. Oparła się na łokciach, wpatrując się z niemym uwielbieniem w swojego chłopaka. Wszystko było takie idealne, tak poukładane... Absolutnie wszystko. A co jeśli później pojawi się inne wcielenie Rachel, wcielenie, któremu nie będzie potrafiła sprostać... Co jeśli stanie się coś, o czym nie będzie miała pojęcia... Co, jeśli będzie drugą Ricky?
Rozmyślając na ten temat westchnęła ze smutkiem.
-Zauważyłeś, że Max ostatnio bardzo dziwnie się zachowuje?
KapitanOwsianka - 2008-06-10, 17:29
:
Nathan przeciągnął się i otworzył jedno oko. Przetarł twarz, po czym przyciągnął nagą dziewczynę do siebie i przytulił mocno. Skarbie... Ja go rozumiem. Stracił to co najbardziej kochał w swoim życiu, a odzyskanie tego zajmie mu sporo czasu i będzie bardzo bolesne. powiedział po czym pocałował jej włosy A wszystko przez swoją głupotę. Mógł się nie pchać na czerwonym.
Eithel - 2008-06-10, 18:43
:
Obróciła się tak, by móc mu spojrzeć głęboko w oczy. Na jej ładnej twarzyczce, na której zazwyczaj widniał wyraz bezmyślności i plastikowej pustoty, tym razem pojawiła się głęboka zmarszczka, wskazująca na intensywne przemyślenia.
- Nie wierzę w to, że zrobił to po prosto, ot tak.. Coś musiało go do tego sprowokować. A ja się muszę dowiedzieć co. Koniecznie. - zrobiła zaciętą minę, która w przypadku takiej osoby jak ona, musiała wyglądać dość zabawnie - Najbardziej kochał? Zaraz straci Ricky i tak naprawdę, nie wiem czy on aż tak bardzo się tym przejmuje.. - przez oczy przemknął błysk wściekłości.
KapitanOwsianka - 2008-06-10, 18:51
:
Nathan pogłaskał ją po głowie. Wiesz Linds... Nie znam Maxa bardzo dobrze, kumplujemy się ledwie od początku drużyny i nawet nie lubiliśmy się na początku, ale wydaje mi się, że oni do siebie nie pasują. powiedział z westchnieniem Z resztą nie wiem. Max się pewnie nie przejmuje, bo... Bo to Max, zawsze był podrywaczem, chociaż... Zawsze też miał odwagę zerwać w przyjacielski sposób. Sama o tym wiesz.
Eithel - 2008-06-10, 21:36
:
Przylgnęła do niego, dotykając jego nagiej skóry. Ok, hon. Też z początku myślałam, że to nie jest dziewczyna dla niego. I mean... look at her. - westchnęła teatralnie, malowniczo przewracając oczami - She's not like the other girls he used to date. Właśnie dlatego myślę, że jednak powinni być razem. A przynajmniej nikt nie powinien tego niszczyć. - powiedziała z pewnym zacięciem, tak, jakby naprawdę zależało jej na czyimś związku.
KapitanOwsianka - 2008-06-10, 21:48
:
Linds... Myślę, że Max nie chciałby byś mieszała się do spraw ich związku. Bo to tylko ich sprawa. Na takim mieszaniu się można tylko zgarnąć po łbie. powiedział gładząc jej plecy Ale wiesz, Ty co? Jeśli naprawdę tak bardzo się martwisz i chcesz z nim pogadać, to... To wiem gdzie możemy go znaleźć.
Eithel - 2008-06-10, 22:36
:
Znowu oparła się na łokciach i spojrzała mu głęboko w oczy, zabawnie marszcząc czoło. - Nie mieszam się, kochanie. I wolałabym, żeby inni też tego nie robili. A jest ktoś, kto próbuje za wszelką cenę się w to wmieszać... Obawiam się, że całkiem nieźle to wychodzi. -podsumowała ze złością, odgarniając złotawe kosmyki, które opadały jej na oczy - Myślisz, że powinnam? Nie wiem, czy naprawdę będzie chciał słuchać tego, co mam mu do powiedzenia...
KapitanOwsianka - 2008-06-11, 09:10
:
Hej... To Max! On nikogo nie słucha. Przynajmniej na początku, ale kiedy już do niego dotrze to co chciało się powiedzieć... To i tak wszystko zrobi po swojemu. uśmiechnął się ciepło Ubieraj się... Zawiozę Cię do niego. Przynajmniej ulży Tobie.
Eithel - 2008-06-11, 10:10
:
Ochoczo podniosła się z łóżka, nawet nie próbując się zakrywać czymkolwiek. Zajęta szukaniem części swojej garderoby, w pośpiechu rozrzuconej po całym pokoju, pogrążyła się w swoich myślach. Czy rzeczywiście powinna Maxowi powiedzieć, że wszystko widziała..., że wie co się dzieje?
- Maybe I shouldn't... - spojrzała na niego z zakłopotaniem w oczach, bynajmniej nie wynikającym z tego, że była zupełnie naga - I mean... dzisiaj są Walentynki. Powinnam być z Tobą... - nachyliła się nad nim, namiętnie całując go w usta.
KapitanOwsianka - 2008-06-11, 11:31
:
Odwzajemnił pocałunek, a kiedy przerwali sam wypełzł z łóżka Jeżeli będziesz się tak martwiła, to nie będziesz tak na prawdę ze mną. uśmiechnął się i puścił jej oczko Ubieraj się... Pogadacie chwilę, a potem pojedziemy na pizzę czy co tam. pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów, po czym zaczął się ubierać.
Eithel - 2008-06-11, 12:58
:
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i już po chwili była całkowicie ubrana. Zupełnie zadziwiało ją w sobie samej to, że przejmowała się kimkolwiek poza sobą. Najbardziej zdumiewające było jednak to, że tą osobą była Erica - której jeszcze niedawno serdecznie nie znosiła, a w zasadzie teraz też nie pałała do niej jakąkolwiek miłością. Sprawa była taka, że ktoś próbował podważyć jej dotychczasowe pierwsze miejsce pośród intrygantek. Kto lubi być spychany z piedestału?
- Ok, I' m ready, hon. - powiedziała, wygładzając mankiety płaszcza od Donny Karan - Obiecuję, że jak tylko z nim porozmawiam, znów skupię uwagę na Tobie. Całkowicie. - wymruczała kusząco, po czym zbiegła po schodach i skierowała się w stronę swojego ukochanego samochodu.
KapitanOwsianka - 2008-06-11, 15:03
:
Wysłuchał ją z nieco głupawą miną, po czym uśmiechnął się na znak, że taka umowa mu pasuje. Po chwili Nath też był gotowy, a po paru następnych wyjechali już z podjazdu domu MacNamarów.

Przeniesienie akcji.
Eithel - 2008-06-20, 18:05
:
Lindsay siedziała przed swoją toaletką, rozczesując mokre włosy. Poza kolczykami w kształcie muszelek, które zupełnie zapomniała zdjąć, nie miała na sobie nic. W myślach już miała doskonale opracowane co na siebie włoży i w jaki sposób się pomaluje - boska szara sukienka aż prosiła się o taką okazję. Szkoda, że może się w niej pokazać tylko raz. Jak w każdym ciuchu.
Obróciła się w stronę łóżka, czule uśmiechając się do Nathana.
- Czy Ty przypadkiem nie jesteś z kimś umówiony, kochanie? - powiedziała przymilnie, decydując się w końcu zdjąć kolczyki.
KapitanOwsianka - 2008-06-20, 22:48
:
Nathan przetarł oko udając nie wiadomo jak rozespanego. Uśmiechnął się ciepło po czym sięgnął po podkoszulek i spodnie i zaczął się ubierać. Tak... Już się zbieram. powiedział szybko naciągając spodnie i zakładając koszulę na gołą klatkę Dostanę chociaż buziaka na pożegnanie?
Eithel - 2008-06-20, 23:09
:
Linds wstała sprzed toaletki, jak zwykle w ogóle nie krępując się swoją nagością. Zresztą absolutnie nie miała czego się wstydzić. Bardzo zmysłowo i powoli, jakby dając się chłopakowi nasycić widokiem, zbliżyła się do Nathana. Zarzuciła mu ręce na szyję, po czym złożyła na jego wargach bardzo, ale to bardzo namiętny pocałunek.
- Do zobaczenia na miejscu i... w ubraniu! - wymruczała z błyskiem w oku. Dobrze wiedziała jak to ubranie będzie na niej wyglądać.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 10:30
:
Nathan nie mógł wydobyć z siebie słowa, a dźwięk jaki wydał w żaden sposób nie mógł ujść za męski. Pokiwał skwapliwie głową, a potem chwycił Linds w pół i padł razem z nią na łóżko oddając skradziony pocałunek z pasją jakiej nie powstydziłby się nawet największy kochanek.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-09-16, 16:17
:
Dzwonek do drzwi. Nathanowi otworzył ojciec Linds. Oh, Nathan... Witaj, przyszedłeś do Lindsay? uśmiechnął się dość ponuro. Może z Tobą będzie chciała porozmawiać. Otworzył szerzej drzwi i wpuścił chłopaka do środka.
Po chwili on już stał w progu pokoju Linds.
Eithel - 2008-09-16, 18:31
:
Dziewczyna leżała skulona na łóżku. Resztki makijażu mieszały się ze świeżymi łzami i tworzyły barwne smugi na jej twarzy. Obok niej piętrzyły się stosy chusteczek. Pod łóżkiem leżała ukochana piersiówka napełniona szkocką, ale tego chłopak nie mógł już zauważyć. Usłyszała jego przyjście. Nie mówiła nic. Wpatrywała się w niego tylko smutnym wzrokiem kogoś mocno zranionego.
KapitanOwsianka - 2008-09-16, 18:56
:
Oho. mruknął pod nosem. Westchnął ciężko zastanawiając się jak jej powiedzieć to co ma do powiedzenia. No co się stało? Zapytał wreszcie, po przedłużającej się chwili milczenia. Usiadł koło niej i położył dłoń na ramieniu dziewczyny. Powiedz mi jak Ci mogę pomóc?


Prawda to, że wyjeżdżasz do Włoch na trochę? Kiedy to, coby retrospekcję zakończyć przed Twoim wyjazdem.
Eithel - 2008-09-17, 17:10
:
Po chwili odwróciła wzrok. Nic specjalnie ich nie łączyło, poza upojnymi chwilami i tytułem najgorętszej pary w HHS. Nigdy mu się nie zwierzała, jakby się głębiej zastanowić to w zasadzie żadnych emocji między nimi nie było - poza pożądaniem. Dziwne, że teraz naszła ją ta refleksja.
- Ależ nic... tak sobie płaczę dla przyjemności. - prychnęła zgryźliwie, po czym westchnęła ciężko - Ojciec.

Prawda. Wyjeżdżam w niedzielę wczesnym rankiem, wracam po tygodniu.
KapitanOwsianka - 2008-09-17, 20:45
:
No i nici z załatwienia sprawy. Miękkie serce Nathana zadrgało. Usiadł na łóżku koło Linds i położył dłoń na jej biodrze Opowiedz w czym rzecz. Może jakoś Ci będę w stanie pomóc... uśmiechnął się ciepło.

Powrót do Chaty O'Neila
KapitanOwsianka - 2008-12-07, 17:37
:
Lindsay siedzi przed biurkiem i uśmiecha się w lustrze do wychodzącej matki. Przez okno widać, jak ojciec z walizkami wsiada do taksówki i odjeżdża. Drzwi za matką się zamykają, a Linds sięga po butelkę z dolnej szuflady.

głosem Linds:
... Chociaż czasem, walka wydaje się zbyt ciężka. Wtedy uciekamy, tak jak wielu ucieka.

Ciąg dalszy w Parker's house
Eithel - 2008-12-08, 00:00
:
Postawiła przed sobą butelkę czystej, rosyjskiej wódki. Wraz z upływem miesięcy, sięgała po coraz mocniejsze trunki. Kilka drinków już nie robiło na niej wrażenia, nie przynosiło zbawiennego ukojenia. Sięgnęła po szklankę, by napełnić ją alkoholem i.. spojrzała na swoją drżącą dłoń. Ciekawe zjawisko.. Czyżby już była uzależniona? Przecież to tylko kilka łyków, na osłodę życia. Kiedy będzie chciała to z tym zerwie na zawsze. Tyle, że na razie nie chciała.
Rzuciła okiem w stronę urzędowego pisma.
- Z przyjemnością zawiadamiamy, że została Pani przyjęta do Parsons School of Design and Fashion w Paryżu. - przeczytała lekkim tonem. Paryż. To chyba daleko stąd.. Nagle wezbrał w niej ogromny gniew i podarła kartkę na drobniutkie kawałeczki.
Eithel - 2008-12-11, 21:41
:
Napełniła piersiówkę wódką, musiała się stąd wyrwać. Koniecznie. Nie mogła przebywać w tym domu, gdy ojca już nie było.. Ani chwili dłużej. Gdyby tak.. zadzwonić do Ricky i dowiedzieć się, jak od jej strony wygląda ich wspólny problem. Nie było to takie głupie. Po chwili już czekała aż Erica odbierze.
Eithel - 2008-12-13, 16:20
:
Ooo... może Lizzy zmieniła zdanie - ucieszyła się i odebrała telefon nie patrząc nawet na to kto dzwoni.
- Hi bitc... - zaczęła i nie dokończyła gdy rzuciła okiem odruchowo na numer. Prosięcej karykatury tam nie było. Był za to obrazek gorylicy drapiącej się w tyłek. - Linds? Is that you? - zapytała na koniec ostrożnym tonem.

Już miała przerwać połączenie, kiedy w słuchawce odezwał się irytujący głosik Ricky. Teraz sama już nie wiedziała, czy naprawdę ma ochotę z nią rozmawiać, ale cóż.. przecież nie rzuci słuchawką.
- No.. it's Lindsay Lohan. - rzuciła zgryźliwie. - Chciałam z tobą porozmawiać o naszym wspólnym problemie.. - ostatnie zdanie zabrzmiało jak syk żmii.
Eithel - 2008-12-13, 16:20
:
Już miała przerwać połączenie, kiedy w słuchawce odezwał się irytujący głosik Ricky. Teraz sama już nie wiedziała, czy naprawdę ma ochotę z nią rozmawiać, ale cóż.. przecież nie rzuci słuchawką.
- No.. it's Lindsay Lohan. - rzuciła zgryźliwie. - Chciałam z tobą porozmawiać o naszym wspólnym problemie.. - ostatnie zdanie zabrzmiało jak syk żmii.
Eithel - 2008-12-14, 21:36
:
Z nerwów nawijała kosmyki swoich włosów na palce. Nie dość, że całe jej życie leżało w gruzach, to jeszcze musiała współpracować z tym kompletnym bezguściem. Co więcej - wg jej informacji kompletne bezguście widywało się teraz z rycerzem z boskiej łaski. Cudowny duet, trzeba przyznać.
- Well... Ojciec właśnie spakował walizki. Sprawdź lepiej czy stepmonster nadal zamieszkuje pod twoim adresem.. - westchnęła ciężko, a jej ton wyraźnie złagodniał. W końcu obydwie przechodziły przez to piekło. - Beach is fine for me. Kiedy masz czas?
Eithel - 2008-12-16, 21:06
:
Na skutek rewelacji związanych z przeprowadzką i separacją przeszedł ją dreszcz. - No fucking way! Czyli mój ojciec wyprowadził się do tej rudej wywłoki?! - prychnęła ze wściekłością, po czym spokojnym tonem dodała. - Ok, see you. Bye. - po czym rozłączyła się i udała się w stronę garażu.
Derriuz - 2009-01-25, 13:35
:
Dave właśnie powoli rozbudzał się z króciutkiej drzemki. Czuł, że leży z kimś w łóżku i miał niesmak w ustach. Musiał wypić coś mocnego. W pierwszej chwili pomyślał, że leży u Anny w pokoju, więc nie spieszył się ze wstawaniem. Gdy jednak uchylił powieki zorientował się, że tego miejsca nie zna. Zamrugał kilkakrotnie, by upewnić się, że to nie sen. Rozejrzał się po pokoju. Przez głowę przeszło mu "What is this place...?". Ale zaraz lepsze pytanie pojawiło się w jego myślach. Spojrzał więc w lewo, by przekonać się kto leży na jego lewym ręku. Kiedy on jest całkiem nagi. I, o czym się zaraz przekonał, ona również.
- Oh... - pięć sekund przerwy - My... - pauza na kolejne trzy - God...
Eithel - 2009-01-25, 13:42
:
Z trudem otworzyła oczy, głowa bolała ją niemiłosiernie. Musiała wypić naprawdę bardzo dużo, bo do alkoholu zdążyła się już przyzwyczaić. Szept chłopaka brzmiał dla niej niczym odgłos młota pneumatycznego. Skierowała na niego na pozór niewinne spojrzenie ślicznych, niebieskich oczu.
- Co "my"? - zapytała, nie bardzo rozumiejąc o co to całe zamieszanie. Przecież tylko się ze sobą przespali, takie rzeczy się zdarzają.
Derriuz - 2009-01-25, 13:58
:
Dave przyłożył sobie rękę do czoła. Nie było gorące, nie miał majaków. Siadł na łóżku. Rozejrzał się jeszcze raz, wzrokiem póki co Lindsay omijając. Okay... It's no good... Don't panic... Second time the same day. Chillman - chill, man. Wdech, wydech, wdech, wydech. Przeniósł wzrok na Lindsay. Dlaczego ona patrz na niego w ten sposób? Albo raczej dlaczego miałaby nie patrzeć? Rozejrzał się za czymkolwiek, co wskaże mu godzinę. I znalazł swój zegarek leżący pod łóżkiem. Przeraził się niezmiernie.
- Okay. So... I have to go. O tym porozmawiamy później... Jeśli jest w ogóle o czym rozmawiać - ostatnie zdanie dodał ciszej - Jestem umówiony - widać było po nim, że musi włożyć sporo wysiłku w to, by mówić składnie w tym stanie. Po tych słowach wstał i zaczął szukać części swojego ubioru i jedno po drugim jakoś bez pośpiechu je nakładać. Spojrzenie miał strasznie... Nieobecne. Wyglądał, jakby się zamyślił, a ubierał się odruchowo.
Eithel - 2009-01-25, 14:05
:
Linds tymczasem wygodnie usiadła na łóżku, całkowicie naga. Blond włosy uroczą kaskadą spadały na jej piersi i plecy. Powoli założyła nogę na nogę, bardzo prowokująco i seksownie. Nie robiła tego do końca świadomie - taka po prostu była. Z ironicznym uśmieszkiem odparła:
- O czym chcesz rozmawiać? Chill, man! - prychnęła rozbawiona - To tylko jednorazowy seks, nic więcej. - ruszyła w kierunku garderoby, by znaleźć jakiś kostium.
Derriuz - 2009-01-25, 14:14
:
- Mnie to bardziej sprawy komplikuje - skomentował, próbując wsunąć nogę w drugą nogawkę od spodni. Mimo wszystko cały alkohol z niego jeszcze nie uleciał. Zerknął na Linds. Oww... - przeszło mu przez myśl, zacisnął wargi w cienką linię i nałożył w końcu spodnie. Potem skarpetki... Koszulka...
- I'm heading to the beach - rzucił ni z tego ni z owego.
Eithel - 2009-01-25, 14:34
:
- Komplikuje? - spytała wkładając boski kostium od Melissy Odabash, nie bardzo rozumiejąc jak zupełnie przypadkowy seks między dwojgiem dyskretnych ludzi może cokolwiek skomplikować. - Nikt się nie dowie, don't worry. - uśmiechnęła się rozbrajająco, wiedząc jak cudownie wygląda w tym, co ma na sobie. Przejrzała się jeszcze w lustrze, po czym mruknęła z zadowoleniem.
- Well, I'm going there too. - stwierdziła, po czym już schodziła po schodach, nie oglądając się na chłopaka.
Derriuz - 2009-01-25, 14:53
:
- I should have knew you are - skomentował przyciszonym głosem, złażąc po schodach - Jakoś ciężko mi uwierzyć, prędzej czy później ktoś będzie wiedzieć - rzucił w zamyśleniu i już układał sobie w myślach wszystko, coby pozbyć się wyrzutów sumienia. Anna wróciła znienacka, można powiedzieć, że w pewien sposób zerwali ze sobą, gdy każde z nich wyjechało. Tak więc nie musi się czuć winny... Tym bardziej, że sprawy między nim a Anną nie były ułożone, kiedy do tego doszło. Trochę ulżyły mu te myśli, ale mimo wszystko dręczyło go to trochę. Nagle przyłożył rękę do czoła, na znak, że przypomniał sobie coś.
- Mój chopper został przy molo - rzucił, spoglądając na Linds z nadzieją.
Eithel - 2009-01-25, 15:08
:
- Spokojnie.. nie zamierzam się tym chwalić. - odparła z filmowym uśmiechem, doskonale wiedząc, że jeśli będzie widziała w tym jakąś korzyść to to wykorzysta. Kłamstwa przychodziły jej dziecinnie łatwo - Nie ma szans, żeby ktokolwiek wpadł na coś tak... - na wargi cisnęło jej się słowo "idiotycznego", postanowiła jednak nie być tak brutalna - ... nierealnego. W końcu nigdy wcześniej nie zamieniliśmy ze sobą słowa.
Otworzyła drzwiczki różowego Ferrari, po czym wygodnie usiadła za kierownicą.
- Ok, wsiadaj. Podrzucę Cię na plaże.

Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2009-02-04, 15:26
:
Świeczki dawały przyjemne światło w łazience, a woda była jeszcze ciepła. Lindsey leżała w niej, oparta o tors przystojnego bruneta poznanego całkiem niedawno w kawiarni, objęta jego ramionami. Tak, było całkiem przyjemnie, szczególnie po tym co miało miejsce i co może jeszcze mieć miejsce. Muszę Ci przyznać... powiedział wreszcie Steven Że miałas bardzo dobry pomysł z tą kąpielą...
Eithel - 2009-02-04, 17:56
:
Otworzyła oczy. Rzeczywiście - atmosfera była naprawdę niezwykła. Pełno aromatycznych świec dookoła, kąpiel w płatkach róży... Czysty romantyzm. Nieważne, że faceta spotkała pierwszy raz w życiu zaledwie kilka godzin temu i że zapewne było to ich ostatnie spotkanie. Czasami trzeba żyć tylko chwilą.
- Tylko z kąpielą? - zapytała, uśmiechając się lekko, po czym złożyła namiętny pocałunek na ustach Stevena.
KapitanOwsianka - 2009-02-04, 19:44
:
Odwzajemnił pocałunek, chowając wędrujące po jej ciele dłonie pod wodę. Po chwili Linds aż podskoczyła zaskoczona. Nie tylko... powiedział z uśmiechem. Niektóre zabawy chętnie bym powtórzył. gładząc nosem jej nos.
Eithel - 2009-02-04, 20:15
:
Był niesamowity. Linds właśnie zaczęła zauważać przewagę dojrzałego mężczyzny nad jej jeszcze nieco dziecinnymi, snobistycznymi kolegami z HHS.
- A nie jesteś zmęczony? - zapytała rozbawiona, jego podwodnymi zabiegami. Po czym cmoknęła go czule w czubek nosa.
KapitanOwsianka - 2009-02-04, 20:26
:
Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na zegarek. Nie nie jestem, ale mam umówione spotkanie, hmmm, biznesowe. powiedział ze smutkiem w głosie i powolutku zaczął się spod niej gramolić. Muszę się powoli zbierać...
Eithel - 2009-02-04, 21:25
:
- Business meeting? I'll bet you have... - powiedziała nieco z przekąsem, domyślając się co tak naprawdę kryje się pod tym pojęciem. Swoją drogą miał niezłe libido, skoro teraz wybierał się na kolejne... spotkanie biznesowe.
Wyszła z jacuzzi, kropelki wody na jej skórze zaczęły spływać, tworząc niesamowitą kaskadę. Szybko odnalazła czerwony szlafrok od D&G i zaczęła go zakładać.
KapitanOwsianka - 2009-02-04, 21:57
:
Masz o mnie zbyt wielkie mniemanie... powiedział z uśmiechem sięgając po jakiś ręcznik i wycierając się. Naprawdę mam spotkanie biznesowe. W końcu nie jest jeszcze tak późno. zauważył i zaczął się wreszcie ubierać. Było miło, zobaczymy się jeszcze? zapytał.
Eithel - 2009-02-04, 23:10
:
Uśmiechnęła się dyskretnie, sama do siebie. Miło spędziła czas, nie była samotna w ostatni dzień wakacji... czemu by jeszcze raz się z nim nie zobaczyć?
- Why not? - zapytała nie oczekując odpowiedzi - We'll stay in touch.
KapitanOwsianka - 2009-02-04, 23:32
:
Yhmmm... odpowiedział dopinając guziki koszuli, a potem spodni. Zapiszesz mi swój numer? zaproponował wyciągając telefon z kieszeni i wyciągając go w kierunku dziewczyny.
Eithel - 2009-02-04, 23:48
:
Odgarnęła mokre włosy, które już zdążyły zachlapać wodą cały szlafrok. Wyglądała naprawdę zjawiskowo - no ale cóż.. zawsze tak było. Wpisała mu numer telefonu, zastanawiając się czy rzeczywiście kiedykolwiek zadzwoni. Czas pokaże.
- So... it was nice to meet you. - zachichotała, zdając sobie sprawę z absurdalności sytuacji.
KapitanOwsianka - 2009-02-05, 10:19
:
Tak... Mnie też było miło. uśmiechnął się i podszedł by na pożegnanie ją pocałować. Wsunął dłonie pod szlafrok, rozsupłując go, dzięki czemu kamera uchwyciła odrobinę magicznej nagości, przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Eithel - 2009-02-06, 13:41
:
Oddała pocałunek, zarzucając mu ręce na szyje. Nieważne, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Ważne, że było miło.

Przeniesienie akcji
Eithel - 2009-02-11, 22:52
:
Nalała sobie pełną szklankę szkockiej, bez lodu. Cóż - nie był to bynajmniej jeden, słaby drink. Stanęła przed szafą i zaczęła przeglądać ubrania. To niemodne, w tym już przecież raz była... Koniecznie musi iść na zakupy! Najlepiej w Paryżu!
Uśmiechając się do swoich myśli, rzuciła się na łóżko i zaczęła przeglądać Vouge'a. Może rzuci się jej w oczy coś ciekawego. Od czasu do czasu rzucała niecierpliwe spojrzenia na komórkę, a może...
- Oh common girl! - skarciła sama siebie.
KapitanOwsianka - 2009-02-14, 20:49
:
... jedni uciekają w alkohol, próbując przytłumić pragnienie bliskości i tęsknotę za kimś, na kim można się oprzeć w trudnej chwili...

Ciąg dlaszy w: Chata Evana
Eithel - 2009-02-16, 17:16
:
Wstała odpowiednio wcześnie, by pobiegać trochę na plaży. Zdążyła już wziąć prysznic, zjeść lekkie śniadanie i ubrać się. Właśnie kończyła robić makijaż. Jeszcze tylko delikatne muśnięcie różem kości policzkowych, nałożenie szminki i już była gotowa. Przejrzała się w lustrze. Nie wyglądała jak typowa licealistka. Właściwie w ogóle nie wyglądała jak licealistka.
Z uśmiechem samozadowolenia na twarzy, zaczęła upychać do kopertówki niezbędne rzeczy - podkład Chanel, tusz Givenchy z innowacyjną szczoteczką, szminkę Diora.. W pewnym momencie zorientowała się, że czegoś brakuje. W panice rzuciła się na poszukiwania ukochanego lustereczka.
Eithel - 2009-02-17, 11:01
:
Z uśmiechem triumfu na twarzy, wynurzyła się zza łóżka. W jej ręku pobłyskiwał drobiazg od Diora z białego złota, wysadzany kryształkami od Swarovskiego. Wsadziła lusterko do kopertówki od Louboutina, która po brzegi wypełniona była kosmetykami.
Z godnością zeszła po schodach i udała się do garażu. Już po chwili różowe Ferrari zniknęło za zakrętem.

Przeniesienie akcji
ArFF - 2009-03-06, 22:15
:
Mazda z cichym pomrukiem wjechała na podjazd. Ray spojrzała na dom i zagwizdała pod nosem. Trzeba było przyznać, że robił on wrażenie. Zgasiła silnik i powoli wysiadła z samochodu, zbierając wszystkie materiały, jakie ze sobą przywiozła.
W końcu podeszła do drzwi i nacisnęła dzwonek.
-Jeśli to pomyłka, to się zabiję. Mruknęła pod nosem, uśmiechając się sztucznie.
Eithel - 2009-03-07, 00:09
:
Już po chwili uśmiechnięta Lindsay otworzyła jej drzwi.
- Zapraszam do środka! Przed nami sporo pracy. - dobry humor spowodowany prywatnymi korepetycjami z francuskiego wyraźnie się utrzymywał. Rayen musiała przyznać, że wewnątrz dom prezentował się jeszcze lepiej - wszystko niesamowicie gustowne i pasujące do siebie.
Przez kilka godzin dziewczyny pracowały zawzięcie nad projektem balu. Tworzyły niesamowicie zgrany duet - żadna z nich wcześniej się tego nie spodziewała. Doświadczenie, gust i wiedza o modzie Linds plus organizacja, racjonalność i skrupulatność Rayen pozwoliły na stworzenie czegoś naprawdę wyjątkowego. Sprawnie przesuwały się punkt po punkcie planu przygotowanego przez nową uczennicę HHS. Do organizacji nie potrzebowały już nikogo innego.
Kiedy wreszcie udało im się opracować wszystko w najdrobniejszych szczegółach, Lindsay uśmiechnęła się tajemniczo. - Chodź za mną. Tylko nie gniewaj się proszę, że zrobiłam to bez konsultacji z tobą.
W garderobie imponujących rozmiarów na środku stał manekin. Na manekinie wisiała niezwykle gustowna suknia balowa. Olśniewała swoją perfekcją i dopracowaniem.
- Udało mi się zadzwonić do kilku starych przyjaciół... No i oto jest! - powiedziała zerkając na Rayen, która właśnie z uśmiechem zachwytu spoglądała na suknię z metką Lindsay by Lindsay.

Przeniesienie akcji

Jako, że wyjeżdżam na 2 dni pozwoliłam sobie opisać całą scenę (za zgodą MG) ;)
Eithel - 2009-03-25, 21:32
:
Lindsay z uśmiechem zadowolenia zapinała właśnie diamentowe kolczyki. Wyglądała nieziemsko. Jaqueline na pewno powie to samo, gdy już spotkają się na sali. Tymczasem musiał jej wystarczyć okrzyk zachwytu kogoś innego...
Dziewczyna z uśmiechem modelki podeszła do Stevena i złożyła na jego wargach delikatny pocałunek. Musiała uważać, żeby nie rozmazać makijażu.
KapitanOwsianka - 2009-03-26, 21:25
:
Wyglądasz absolutnie fantastycznie... powiedział odsuwając się by lepiej się przyjrzeć piękności. Aż żal, że nie mogę wybrać się z Tobą na ten bal... Ale jeszcze trochę i skończę pracę w Harbor... uśmiechnął się ciepło, a w jego spojrzeniu Lindsay bez problemów wyczytała pożądanie.
Eithel - 2009-03-27, 23:12
:
Podchodząc do niego na odległość nie więcej jak 5 centymetrów, wymruczała - Może uda mi się wcześniej wyrwać z tego balu.. - po czym złożyła na jego policzku bardzo delikatny pocałunek. Owionęła go woń jej zmysłowych perfum.. Po chwili usłyszała jak jakiś samochód wjeżdża na podjazd. - To pewnie moja limuzyna.
KapitanOwsianka - 2009-03-28, 09:22
:
Aż szkoda, że nie może poczekać pół godziny... uśmiechnął się dwuznacznie, a potem klepnął ją lekko w tyłek. No dobrze mała... Baw się dobrze, a ja wymknę się jakoś z Twojego domu i pojadę popracować...
Eithel - 2009-03-29, 12:43
:
Uśmiechnęła się do niego zmysłowo - Marmaid Inn, dziś w nocy. Ok? - musnęła jego policzek wargami. Wychodząc z pokoju puściła mu oczko.
Po chwili limuzyna zniknęła za zakrętem.

Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2009-05-14, 21:23
:
Drzwi na dole trzasnęły, co wyrwało Linds z drzemki, w którą zapadła. Wszystko przez te wrażenia. Przez moment zdawało jej się, że może dyrektorce udało się zawrócić jej mamę z wyjazdu, ale szybko zdała sobie sprawę, że to wręcz niemożliwe.
Kroki na schodach, wreszcie ciche pukanie do jej drzwi. Lindsay? Śpisz? głos jej ojca.
Eithel - 2009-05-14, 21:35
:
Gdyby wszystko między nimi było tak, jak dawniej pewnie teraz szybko wybiegłaby z łóżka, żeby spotkać ukochanego ojca w połowie drogi. Dawniej go uwielbiała, podziwiała i stawiała na piedestale. Tymczasem jednak już nic nie było po staremu. Z pokoju, z głębi skłębionej różowej pościeli dobył się gburowaty pomruk:
- Tak, śpię.
KapitanOwsianka - 2009-05-15, 07:52
:
Mimo to drzwi się otworzyły i ojciec wszedł do środka. Linds słyszała jego kroki zbliżające się do jej łóżka, które wreszcie ugięło się pod jego ciężarem. Jak się czujesz kochanie? zapytał i poczuła jego dotyk na swoich włosach. Chcesz, żeby Ci wezwać lekarza?
Eithel - 2009-05-16, 22:02
:
Nie miała zamiaru nawet na niego spojrzeć, niech sobie siedzi i dotyka jej włosów. Reszta jej osoby spoczywała nadal pod kołdrą i Lindsay ani myślała stamtąd wychodzić, dopóki on sobie nie pójdzie.
- Dobrze, dziękuję. - odpowiadała jak automat, bezbarwnym głosem - Nie, dziękuję, nie trzeba. - po czym już nieco ostrzej dodała - Chcę zostać sama.
KapitanOwsianka - 2009-05-17, 08:32
:
I chyba po raz pierwszy w życiu, a przynajmniej w jej życiu krew w nim zawrzała. Do jasnej cholery przestań się wreszcie dąsać! To nie moja wina, że Twoja... w ostatniej chwili ugryzł się w język. Zdał sobie sprawę, że przecież nie może oczerniać matki w oczach córki, nawet jeśli prawda, w którą wierzy ta córka wygląda zupełnie inaczej.
Wstał i odwrócił się do drzwi. Jak będziesz miała ochotę na kakao, albo porozmawiać to zejdź na dół... powiedział łagodnie, tak jak zawsze on. Mam tylko nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Eithel - 2009-05-17, 17:42
:
Mógł sobie zaprzeczać, mógł całą winę spychać na mamę - ale to przecież on odszedł, to on miał romans i mieszkał z inną kobietą. To on je zostawił, wyprowadził się z domu i porzucił rodzinę dla jakiejś rudowłosej małpy. Lindsay mocniej otuliła się kołdrą i ani myślała schodzić na dół. Przynajmniej na razie.
Po kilku minutach jej oddech uspokoił się. Dziewczyna najwyraźniej znów zasnęła.
KapitanOwsianka - 2009-05-21, 21:25
:
Zbudziło ją pukanie do drzwi. Przyjemne rozespanie świadczyło o tym, że spała naprawdę długo, ale najwyraźniej tego potrzebowała. Do pokoju znowu wszedł ojciec. Cześć skarbie... Mam nadzieję, że się wyspałaś. Zrobiłem Ci szalone kakao, takie jak robiłem, gdy byłaś mała. powiedział trochę niepewnie, usprawiedliwiając swoje wtargnięcie w jej sanktuarium. Rozmawiałem telefonicznie z Twoją mamą. Uznaliśmy, że nie pojedziesz z nią do Francji.
Eithel - 2009-05-22, 18:12
:
Spojrzała na ojca z rozradowaną miną - kakao! Absolutnie je uwielbiała, zwłaszcza kiedy siadali razem i rozmawiali o swoich sprawach, pijąc ciepły napój z kubków. Po chwili jednak uśmiech zniknął z jej twarzy - przypomniała sobie o ostatnich kilku okropnych miesiącach i o tym, co ojciec im zrobił.
- Nigdy bym nie pojechała do Francji. Niezależnie od tego, co byście postanowili. - powiedziała buńczucznie - Dziękuję za kakao.
KapitanOwsianka - 2009-05-22, 19:02
:
Oh... Nieco ostro, nie sądzisz? zapytał wyjmując rurkę z bitej śmietany, której było od cholery na powierzchni kakao. Po prawdzie, to wiedziałem, że nie pojechałabyś. Twoja mama chyba też, bo zgodziła się w miarę szybko. Uznaliśmy, że zostaniesz pod moją opieką. O ile Ci to odpowiada?
Eithel - 2009-05-23, 11:49
:
Napiła się kakao i już po chwili miała białe wąsy od bitej śmietany. Humor jednak nie poprawił się ani trochę.
- Odpowiada, nie odpowiada. Nie mam raczej wyjścia, prawda?
KapitanOwsianka - 2009-05-23, 12:37
:
Co prawda, to prawda... odpowiedział uśmiechając się pod nosem. Ale jeśli moja obecność Cię drażni, to postaramy się ograniczyć kontakty do minimum. powiedział poważnie i trochę smutno. Chociaż będzie to dla mnie bardzo trudne. podniósł spojrzenie na nią.
Eithel - 2009-05-23, 21:25
:
- Będzie to dla Ciebie trudne, tak? - gwałtownie wstała z łóżka. Nerwy jej puściły, nie miała już siły się powstrzymywać i tłumić tego wszystkiego, co nią targało. Żal do ojca, żal do matki, że wyjechała i zostawiła ją z nim, nienawiść do rudowłosej małpy, zawód miłosny, brak chociaż jednej osoby, która przyniosłaby jej ukojenie. - It was hard for me, when I met you in the club with this bitch. It was hard for me when you moved out and left me here. It was hard for me when you just resigned from us, from me, from your previous life! And for who?! For this cheap whore!!! And know you came here, telling me how hard it is for you... - w połowie tej ognistej przemowy rozpłakała się.
KapitanOwsianka - 2009-05-23, 22:08
:
Znosił ją spokojnie. Kiedy skończyła na siłę przygarnął ją do siebie i objął. Ciężko mi tylko dlatego, że straciłem Ciebie. Nie potrafiłem przewidzieć, że tak się to potoczy. Widzisz... Z mamą nie układało nam się już od bardzo dawna. Potrzebowałem z kimś pogadać i tak poznałem tę tanią dziwkę... I, młoda damo, stanowczo będziemy musieli porozmawiać o języku jakiego używasz. Mówił kołysząc się z nią lekko na boki. Ten taniec i to wszystko, to była głupota... Przecież wiesz, że faceci są debilami.
Eithel - 2009-05-24, 10:33
:
Napięte mięśnie rozluźniły się i Lindsay już po chwili przytulała się do ojca. Łzy spływały jej po twarzy, targał nią spazmatyczny szloch.
- To znaczy, że już nie jesteś z tą.... rudą? - zapytała cicho - I wrócisz do mamy? I wszystko będzie tak, jak dawniej?
KapitanOwsianka - 2009-05-24, 14:40
:
Nie... Pewnych rzeczy nie można naprawić. Nie jestem już z tą rudą, ale do mamy nie wrócę. wyjaśnił spokojnie. Z resztą mama też już nie chciałaby bym do niej wracał. Po tym ile sąd kazał mi jej oddać... westchnął. Linds... Nie będzie tak jak dawniej, ale to nie znaczy, że musi być źle.
Eithel - 2009-05-24, 17:37
:
Spochmurniała trochę, po czym spróbowała się uśmiechnąć. Ważne, że znów byli razem... Na razie ciężko jej było uwierzyć, że nie będzie źle.
- Mogę jeszcze kakao? - zapytała z lekkim uśmiechem.
KapitanOwsianka - 2009-05-24, 17:52
:
Oczywiście... Jak chcesz to zaraz Ci przyniosę. powiedział i pocałował ją w głowę. A może wolisz zejść na dół i coś zjeść? zaproponował. Jutro rano podwiozę Cię do szkoły, bo przecież Twój samochód tam został prawda?
Eithel - 2009-05-26, 12:24
:
- Nie... samochód stoi w garażu. Dziś rano postanowiłam się przejść. - uśmiechnęła się słabo. - A może pojedziemy później na kolację? Dawno razem nigdzie nie byliśmy!
KapitanOwsianka - 2009-05-26, 18:12
:
Dobrze... Wybierz tylko lokal. powiedział z uśmiechem i wstał. Odetchnął głębiej. Dobrze, że powolutku zaczęła się ta sprawa wyjaśniać i układać. Naprawdę kamień spadł mu z serce. Idę przygotować Ci drugą porcję kakao. Przynieść Ci do pokoju?
Eithel - 2009-05-27, 13:03
:
- Nie, zejdę z Tobą na dół - uśmiechnęła się. Może jednak będzie dobrze? Może to nowe nie było aż takie złe jak myślała? - Hmm a co powiesz na Jachtclub? Jedzenie jest całkiem dobre, a ja będę miała pretekst żeby nieco się wystroić. Nie mogę wyglądać źle pośród tych Newuppsies - puściła mu oczko, śmiejąc się.
KapitanOwsianka - 2009-05-28, 19:28
:
Uśmiechnął się pod nosem. Yachtclub to zdecydowanie bardzo doby pomysł. uśmiechnął się wesoły. Wystrój się, będziesz małą gwiazdeczką na tle całego zblazowanego Newport. Swoją drogą odzywał się do mnie Parker. Chciał mnie wyciągnąć na golfa. Może powinienem odświeżyć uderzenie? i zniknął za drzwiami.
Eithel - 2009-05-31, 20:01
:
Podążyła za nim, roześmiana - Czemu nie, tato? Trochę ruchu na pewno Ci nie zaszkodzi. - puściła mu oczko - Wiesz... może zabierzecie mnie i Maxa? Dawno nie miałam okazji z nim porozmawiać. - schodziła lekko po schodach, entuzjastycznie nastawiona do tego pomysłu - To o której wychodzimy?
KapitanOwsianka - 2009-05-31, 21:49
:
Sprawdzę tylko pocztę i umówię się z Parkerem. powiedział z uśmiechem. Poniedziałek po szkole by Ci pasował? zapytał, ale właściwie retorycznie.



Przeniesienie akcji.
Eithel - 2009-06-01, 19:01
:
Lindsay była już prawie gotowa - właśnie zapinała długie kolczyki wysadzane diamentami i szmaragdami, które kiedyś podarował jej ojciec. Tak bardzo je lubił, więc postanowiła zrobić mu przyjemność - zwłaszcza, że pasowały do jej nieprzyzwoicie drogiej sukienki od Marchesy.
Jeszcze ostatnie spojrzenie w lustro i mogła schodzić na dół.
- Ok, dad. I'm ready! - zawołała w kierunku jego gabinetu, z wdziękiem modelki schodząc po schodach.
KapitanOwsianka - 2009-06-01, 19:31
:
Ojciec wyszedł z kuchni, też już przebrany, co prawda dość casual, ale ciągle całkiem nieźle. Wyglądasz zjawiskowo... aż westchnął, kiedy zobaczył swoją córkę. No dobrze chodźmy. Wszyscy tam będą myśleli, że jesteś moją dziewczyną, a nie córką. Ale nic to... niech zazdroszczą.
Eithel - 2009-06-01, 21:40
:
- Chyba jesteśmy wystarczająco popularni, by nikt Cię nie posądził o młodszą kochankę. - puściła mu oczko, z uśmiechem przyjmując komplement - Chociaż nie powiem tato, całkiem nieźle się prezentujesz. Fajnie mieć takiego przystojnego ojca. - zaśmiała się idąc w kierunku wyjścia z domu - Czym jedziemy?
KapitanOwsianka - 2009-06-02, 08:31
:
Czym tylko chcesz... powiedział z uśmiechem i zamknął za nimi drzwi.

Przeniesienie akcji. Przenieś nas.
KapitanOwsianka - 2009-06-12, 13:33
:
Linds i Bruce wrócili wieczorem do domu. Nie mieli jednak czasu specjalnie porozmawiać, bo ojciec Linds miał jeszcze trochę roboty, a do tego wszystkiego telefon Lindsay rozdzwonił się i rozwibrował jak głupi. Dzwoniła Rachel.
Eithel - 2009-06-13, 12:36
:
Uśmiechnęła się do ojca wchodzącego do gabinetu - miał śledzić jakieś kursy czegoś tam, bo jakiś tam Dow Jons spadł o 1000 pkt procentowych. Biedny Dow Jons. Spojrzała na ekran telefonu i zdębiała na widok napisu "Rachel is calling". Po co?! Ani za sobą nie przepadały, ani nie miały ze sobą większego kontaktu. Odebrała jednak - Słucham?
KapitanOwsianka - 2009-06-13, 13:27
:
Lindsay wskakuj w jakąś wystrzałową kieckę. Idziemy do klubu! Niedługo po Ciebie przyjadę okej? usłyszała rozbawiony i podniecony głos w słuchawce swojego telefonu.
Eithel - 2009-06-13, 16:18
:
- My?! .... - wykrzyknęła autentycznie zdziwiona - But... a zresztą, whatever! Daj mi 15 minut! - zdecydowała się natychmiast, lepiej gdzieś wyjść niż samotnie siedzieć w domu i oczekiwać aż Steven zadzwoni. Rozłączyła się, po czym pobiegła w stronę garderoby. Przecież nie może pokazać się w tej samej sukience na imprezie co na kolacji z ojcem.
KapitanOwsianka - 2009-06-14, 11:24
:
wow... Ładny kwadrat. Rachel powiedziała w momencie, kiedy zatrzymały się przed domem Lindsay. Spojrzała w okna, jakby liczyła, że piętnaście minut rzeczywiście zupełnie wystarczy Linds na przygotowanie się i nie będzie musiała jej poganiać.
Caylith - 2009-06-14, 13:01
:
- You've got to be shitin' me... - oświadczyła z tylnego siedzenia patrząc gdzie zajechały - bierzemy Barbie ze sobą? - komentarzowi towarzyszyło ciężkie westchnienie. - Na moje oko dobra zabawa właśnie poszła się walić ale - podniosła rękę na wypadek protestów - zobaczymy.
KapitanOwsianka - 2009-06-14, 13:11
:
Rachel rzuciła szelmowskie spojrzenie w kierunku Erici Wreszcie musicie się nauczyć ze sobą współżyć... uśmiechnęła się pod nosem. Poza tym chciałam zobaczyć wasze reakcje na siebie. Uznaj to za żart i postaraj się dobrze bawić. a potem zatrąbiła kilka razy C'mon! Nie mamy całej nocy przed sobą. zwróciła spojrzenie na Ray, a potem spojrzała na Ericę w lusterku wstecznym So... Jesteście słomianymi wdówkami. Jakich facetów wam dzisiaj znajdziemy?
Eithel - 2009-06-14, 13:25
:
Dla kogoś, kto potrafi przygotować perfekcyjny makijaż w 5 minut, kierując jednocześnie samochodem, 15 było najzupełniej wystarczające. Lindsay szybko wyszła z domu, rzucając tylko w stronę biura ojca - I'm going out!. Szła w kierunku samochodu Rachel tym swoim zwyczajowym krokiem modelki - wyglądała idealnie, sukienka świetnie pasowała do koloru jej oczu i jasnej karnacji. Z filmowym uśmiechem otworzyła drzwi samochodu po czym... zdębiała widząc Ericę. - Sorry Rachel, but there's something disgusting in your car... - wysyczała do dziewczyny, mierząc kpiącym wzrokiem swojego największego wroga.
Caylith - 2009-06-14, 13:31
:
- Iuuu shut this door! Now! Something stinks outside! - padła natychmiastowa odpowiedź Ericki, która zaczęła się złośliwie uśmiechać. Zlustrowała Linds wzrokiem od góry do dołu. - A sądząc po wyglądzie jest to niemal gnijąca panna młoda w błękicie - prychnęła gardłowym śmiechem zdecydowana dowalić Linds równie mocno jak ona jej próbowała.
Eithel - 2009-06-14, 13:41
:
- To są perfumy, per-fu-my. - przeliterowała spokojnie Erice, uśmiechając się łagodnie. Wyglądało na to, że tekst dziewczyny po niej spłynął całkowicie. Tym bardziej zaskakująca była riposta - Wiem, że jesteś przyzwyczajona do zapachu gnijących ciał na cmentarzach i do niedoszłych grabarzy we własnym łóżku. Nie martw się, może w końcu uda Ci się wrócić do normalności. - uśmiechnęła się promiennie, po czym wsiadła do samochodu. - W co ja jednak osobiście bardzo wątpię.

Pali punkt cynizmu
Caylith - 2009-06-14, 13:45
:
- Jeśli normalność oznacza bycie kimś takim jak ty, Barbie - prychnęła z politowaniem - to nie, dziękuję, wolę cmentarze i całą resztę. Przynajmniej mają charakter i ślad oryginalności - odsunęła się tak by nie tykać Linds nawet skrawkiem sukienki - czego z pewnością tobie brakuje.
Zapachniało paloną zajebiozą:P
ArFF - 2009-06-14, 14:01
:
Odwróciła wzrok by na to całe zamieszanie nie patrzeć, ale niestety nie miała zatyczek do uszu, więc aż za dobrze słyszała jak obie laski plują na siebie jadem.
Po słowach Erici nie wytrzymała. Przerzuciła oczyma i odwróciła się w ich kierunku.
-Shut up! Wykrzyczała, co rzadko jej się zdarzało. W sumie to sama się sobie dziwiła. Co u diabła się z nią dzisiaj działo?
Szybko odwróciła się ponownie w przeciwnym kierunku, by nie widać było jej speszenia na twarzy.
Eithel - 2009-06-14, 14:01
:
Żeby przejąć się uwagę Erici, Lindsay musiałoby cokolwiek obchodzić jej zdanie. Tymczasem uśmiechnęła się kpiąco, mierząc dziewczynę wzrokiem i nie odzywając się ani słowem. Po zlustrowaniu Erici i występie Ray, odwróciła się w stronę okna. Musi dziś być czujna - może uda się zaobserwować coś, co skompromituje tę czarną wdowę. O tak, dzisiejszy wieczór zapowiadał się naprawdę znakomicie.

Sztuczka "Rany! Fuj! Chcesz się w TYM pokazać?"
KapitanOwsianka - 2009-06-14, 17:30
:
Dziewczyny, na przyszłość jak palicie cynizm, lans, albo zajebiozę, to dajcie mi czas na to bym mógł to ładnie opisać, bo teraz to już po ptakach.
Co do sztuczki to trzeba ją odpalić przy świadkach i coś powiedzieć :P


Rachel spojrzała z uznaniem na Rayen Nice, Ray... I rzeczywiście flądry! Czas się pogodzić. Cobyście o sobie nie mówiły jesteście w elicie najatrakcyjniejszych dziewczyn w Harbor, a to zobowiązuje. Wojny wam nie służą! powiedziała butnie i samochód ruszył Dzisiaj mamy się bawić i podrywać chłopaków! A nie skakać sobie do oczu.
Caylith - 2009-06-14, 18:13
:
- Well, well, well... - skomentowała wybuch spokojnej do tej pory Rayen - Kitty's got claws... - roześmiała się, rozbawiona ta sytuacją. - Spokojnie. Ja wiem kiedy należy dyplomatycznie ignorować a kiedy wydrapać oczy. I mogę udowodnić jedno i drugie nawet teraz - wyszczerzyła się drapieżnie. - Ale spokój, dobra... swoją drogą ciekawa jestem na jakiego typu rozrywki pojechali Evan z Parkerem. Heard something about donkey shows there.. - skrzywiła się konkretnie - and easy TJ chicks...
ArFF - 2009-06-14, 23:00
:
-Osobiście chyba wolę nie wiedzieć. Skwitowała krótko rozważania Ricky i westchnęła. Zgodziła się na tą imprezę tylko dlatego, że chciała przestać myśleć o Parkerze, ale jak widać, nie było to takie proste, bo co chwilę ktoś wspominał o wyjeździe chłopaków.
KapitanOwsianka - 2009-06-14, 23:09
:
Donkey show... I did it... uśmiechnęła się do wspomnień i pokiwała głową uśmiechając się szelmowsko. Dziewczyny! Rozchmurzcie się, wyciągnęłam Was bo każda impreza nie może się bez Was obyć! No... Już, nastawić humory na podryw i jedziemy do Bait Shopu. posłała uśmiech samymi oczami na tylne siedzenie a potem spojrzała na Ray Co jest mała? co Cię tak gryzie?
Eithel - 2009-06-15, 10:55
:
Lindsay zrobiła w głowie małe podsumowanie - otóż według jej wyliczeń w samochodzie znajdowały się: dwie były dziewczyny Parkera, jedna obecna i jedna "przyjaciółka", którą albo już zaliczył albo zaliczy w najbliższej przyszłości.
- Rachel, skąd właściwie ten pomysł? - zapytała, zabawnie przekrzywiając głowę - Zakładamy fanklub Maxa Parkera? - parsknęła śmiechem - Bo chyba nic innego poza nim nas wszystkie nie łączy...
Caylith - 2009-06-15, 17:56
:
Nie mogła się powstrzymać i ryknęła śmiechem. - She's right. Z każdą albo był albo jest albo miał - zachichotała znowu - Mogłybyśmy w sumie założyć klub z nazwą...hmm.. let me think... Parker's Girls?
ArFF - 2009-06-15, 20:20
:
Spojrzała na każdą z osobna i lekko się uśmiechnęła. Jakby nie patrzeć wszystkie miały trochę racji. Najgorsze jednak było to, że ona chyba jako jedyna, nie wiedziała jak się w tym gronie znalazła. To wszystko chyba stało się zbyt szybko...
Spojrzała na Rachel i przygryzła lekko wargę.
-Chyba wolałabym o tym zapomnieć, niż to rozgrzebywać. Odparła, odpowiadając tym samym na jej pytanie.
Pięknie... a miała nie myśleć o Parkerze... w tym gronie chyba nie da rady.
KapitanOwsianka - 2009-06-15, 22:01
:
Rachel uśmiechnęła się sama do siebie i spojrzała we wsteczne lusterko. Uważam, że żadne facet nie jest wart tego, by niszczyć potencjalne przyjaźnie dziewczyn. powiedziała stanowczo No i nie miałam z kim iść do klubu, więc pomyślałam, że jak Was zgarnę, to przynajmniej posłucham kąśliwych uwag.

Przeniesienie akcji.
Jakby któraś mogła to poproszę post w Bait Shop.

KapitanOwsianka - 2009-07-21, 10:39
:
Lindsay zbudziła się na swoim wielkim łóżku i przetarła dlonia oczy. Po chwili jej dloń wylądowała na czyimś ciele koło niej. Przez moment zdawało jej się, że to ten piękny Włoch - jak on miał na imię? Zaraz jednak z błędu wyprowadziły ją zdecydowanie kobiece jęknięcia.
Eithel - 2009-07-21, 18:19
:
Odskoczyła jak oparzona i uciekła z łóżka. Czy to możliwe, żeby wczoraj upiła się aż tak? Co prawda rzeczywiście w pewnym momencie urwał się jej film, ale przecież miała swoje granice na litość boską. Ostrożnie zaczęła podchodzić w kierunku łóżka, pełna obaw kogo tam zobaczy.
KapitanOwsianka - 2009-07-21, 20:01
:
Z poduszki podniósł się rudawy łeb Rachel. Ziewnęła i łypnęła zaspanym okiem na Lindsay. Spokojnie... znów ziewnęła. Odwiozłam Cię, a potem nie miałam gdzie się położyć. Ale powiem Ci, że gdybyś była mniej nieprzytomna, to chyba bym Ci nie przepuściła uśmiechnęła się szelmowsko i oparła brodę na przedramionach.
KapitanOwsianka - 2009-07-21, 20:02
:
Z poduszki podniósł się rudawy łeb Rachel. Ziewnęła i łypnęła zaspanym okiem na Lindsay. Spokojnie... znów ziewnęła. Odwiozłam Cię, a potem nie miałam gdzie się położyć. Ale powiem Ci, że gdybyś była mniej nieprzytomna, to chyba bym Ci nie przepuściła uśmiechnęła się szelmowsko i oparła brodę na przedramionach.
Eithel - 2009-07-21, 23:27
:
Lindsay odetchnęła z ulgą, jednak nadal spoglądała podejrzliwie na Rachel - Nie miałaś gdzie się położyć w domu, w którym jest 16 sypialni? Albo 17... sama nie pamiętam. - zapytała z przekąsem. - Dzięki za komplement, ja nie gustuje w kobietach chociażby nie wiem jak były atrakcyjne. Anyway, co się wczoraj działo?
KapitanOwsianka - 2009-07-22, 08:39
:
Rachel uśmiechnęła się szeroko. Powinnaś kiedyś spróbować z dziewczyną. Żaden facet nie wie tak dobrze czego pragnie kobieta. powiedziała i usadowiła się na łóżku. Okazało sie, że jest tylko w bieliźnie. Szesnaście sypialni... Phi... Nie chciało mi się szukać.
Eithel - 2009-07-24, 14:54
:
Spojrzała na nią niezbyt przyjaznym wzrokiem, mierząc ją od góry do dołu. - Następnym razem narysuję ci mapę. - stwierdziła kwaśno - Sooo... powiesz mi co się wczoraj działo?
KapitanOwsianka - 2009-07-24, 17:08
:
Raczej wątpię... Jeśli będziesz dalej taka niemiła. westchnęła Poszłyśmy w tany z biedroneczką Parkera. Ty wolałaś zająć się tym przystojnym Włochem. zmrużyła oczy i uśmiechnęła się szelmowsko. Trzeba Ci przyznać. Masz smak. Trochę popiłyśmy... A potem pamiętam, że odwoziła nas taksówka. Tylko nas dwie.
Eithel - 2009-07-25, 18:09
:
- Myślisz, że biedroneczka była niegrzeczna? - przekrzywiła głowę, uśmiechając się kpiąco. Ton jej głosu wyraźnie złagodniał, nie warto było robić sobie wroga z Rachel. - Speaking of which... teraz jeszcze bardziej się dziwię, że to koło Ciebie a nie koło niego się obudziłam.
KapitanOwsianka - 2009-07-25, 20:54
:
Była nad wyraz grzeczna. Tylko tańczyła. A Włoch? Włoch chyba był z tych szanujących dziewczyny. Z resztą nie bardzo pamiętam. Za to łazienka z murzynem była bardzo przyjemnym miejscem. uśmiechnęła się dwuznacznie i wstała by poszukać swojej garderoby.
Eithel - 2009-07-27, 22:24
:
- Grzeczna mówisz? No cóż... - Lindsay miała już swoje zdanie na temat najnowszej zdobyczy Parkera. Nie było ono zbyt pochlebne - po początkowej akceptacji, nawet lekkiej sympatii uznała, że Rayen jest nudna, dziwaczna i najprawdopodobniej Maxowi szybko przyjdzie ochota na kogoś innego. - Lucky you... - westchnęła z zazdrością - Znacznie bardziej potrzebuje przyjemnego miejsca niż szacunku.
KapitanOwsianka - 2009-07-28, 08:29
:
- Znajdziemy Ci kogoś! - uśmiechnęła się szeroko i zaczęła się ubierać. - Co powiesz na śniadanie na molo? Wpadłabym tylko do siebie, przebrała się i wzięła prysznic? - wyszczerzyła się jeszcze szerzej.
Eithel - 2009-07-29, 21:11
:
'But I've already got someone...' pomyślała Lindsay, mając przed oczami obraz Stevena. 'He dumped you... he doesn't want to be with you anymore..' zabrzmiał w jej głowie ostrzegawczy głosik. - Śniadanie brzmi nieźle! Za godzinę na molo? - zapytała Rachel, z wprawą ignorując tekst o poszukiwaniach faceta dla niej.
KapitanOwsianka - 2009-07-29, 21:18
:
Załatwione! powiedziała dopinając ostatnie guziczki granatowej sukienki. Za godzinę. powiedziała i puściła jej oczko na pożegnanie. Po czym rudawa czupryna zniknęła za drzwiami zostawiając Lindsay sam na sam z jej myślami.
Eithel - 2009-08-01, 16:07
:
Linds wyszła spod prysznica ociekając wodą - uwielbiała błysk kropelek na swojej nagiej skórze. Uśmiechnęła się do siebie, jednak złe myśli szybko zastąpiły chwilowy entuzjazm. 'Czy to naprawdę koniec? Taki definitywny, ostateczny, po którym nie ma powrotu? - pytała sama siebie, rozczesując i susząc długie blond włosy. Pogrążona w swoich smutnych myślach ani się obejrzała a już była gotowa - robienie makijażu widocznie miała już tak we krwi, że wykonywała go po prostu mechanicznie. Szybko zbiegła po schodach i po chwili dał się słyszeć pisk opon, gdy różowe Ferrari ruszało z podjazdu.
Eithel - 2009-08-14, 20:16
:
Po szaleństwach wczorajszej nocy nie miała ochoty na żadne nocne wyjście. Ojciec był na służbowej kolacji, miał wrócić dość późno. Lindsay zrobiła sobie pysznego, owocowego drinka z jakimś egzotycznym likierem, po czym wzięła długą, aromatyczną kąpiel z mnóstwem piany. Ciągle jeszcze nieco mokra, ubrała się w seksowną nocną koszulkę i zeszła do ogromnego pokoju kinowego by obejrzeć jakąś ckliwą komedię romantyczną. Milczący telefon leżał tuż obok, uparcie odmawiając wyświetlenia numeru tego, za którym tak bardzo tęskniła.
KapitanOwsianka - 2009-08-19, 21:30
:
Linsay z zamyślenia wyrwał dźwięk dzwonka do drzwi. Przez moment zdawało jej się, że może być to Steven, więc zdecydowała się zejść na dół i otworzyć drzwi. Stanęła przy nich i sięgnęła po klamkę, chociaż doskonale zdawała sobie sprawię z tego, że nie może być to Steven. W końcu takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.
Otworzyła drzwi i jej oczom ukazał się przystojny i wysoki brunet. hey Linds... powiedział Nathan.

Ciąg dalszy w: Ulice Newport
Eithel - 2009-08-24, 20:40
:
Lindsay siedziała nieco znudzona w salonie. Zdążyła już wezwać pomoc drogową i "odjazdowa fura" jej ojca stała spokojnie w garażu. Generalnie zdążyła już wszystko, co było do zrobienia załatwić i teraz szkicowała bez przekonania projekty, które miała nadzieję kiedyś zrealizować.
Kiedy wydało jej się, że w ostatniej sukni rękawy są za długie, asymetria zbyt krzywa a ozdoby zbyt kiczowate, zmięła kartkę i odrzuciła w kąt. Ten wieczór był beznadziejnie nudny i depresyjny. Sięgnęła do różowego pudełka, które wcześniej przytaszczyła ze sobą ze swojego pokoju. Po chwili już uśmiechała się do swoich wspomnień, oglądając wielki, puchaty pamiętnik z kunsztownym napisem "Newport Girls" na okładce. Zdjęcia jej, Holly i reszty na zakupach w ekskluzywnych butikach, liściki, które pisały do siebie na zajęciach, księga zakładów o to, która poderwie najlepszego faceta... Zdjęcie jej i Nathana, lista oferm, zawierająca tych, z którymi absolutnie nie wolno się zadawać, księga plotek i inne skarby kliki.
Teraz nie było już "Newport Girls", popularne były niejednokrotnie osoby widniejące na liście oferm. Według plotek dziś wszystkie te szumowiny żegnały niejaką Lizzy, która zaszła w ciążę z paskudnym facetem obrzydliwej ghotki. I był tam Max Parker. Sooooooo akward. So not like it should be.
Bardzo znudzona i przygnębiona tymi myślami chwyciła za telefon i wykręciła numer Rachel.
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 21:09
:
Czekała tylko chwilę. Hej Bitch! - doleciało ze słuchawki z mocnym akcentem na ostatnią sylabę. - Hey, babe! What can I do for you? - zapytała Rachel, a Lindsay mogła usłyszeć w słuchawce plusk wody i czyjś basowy śmiech.
Eithel - 2009-08-24, 21:20
:
- Jesteś na spotkaniu oferm z udziałem Maxa Parkera? - zapytała nie bawiąc się w powitania. W końcu musiała wiedzieć na czym stoi. - Myślałam o naszej rozmowie w knajpce... o popularności i takich tam... - zawiesiła głos, czekając na odpowiedź.
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 22:09
:
Wybacz kochanie, ale nie zadaję się z ofermami, chyba, że wymaga tego ratowanie Parkera. - roześmiała się dźwięcznie, a woda zachlupotała. - Siedzę w wannie. - tu urwała i zwróciła się najpewniej do kogoś innego. - Stopy mi wymasuj i nie waż się wędrować wyżej!
Eithel - 2009-08-24, 22:15
:
- Czy ty kiedykolwiek spędzasz wieczór sama, honey? A wiesz co? Chyba nie chcę znać odpowiedzi! - zaśmiała się perliście, czując się już całkowicie rozluźniona wiadomością, że Rachel ma jednak zdrowy rozsądek. - Anyway, myślę, że miałaś rację. Czas żeby popularne stały się osoby, które na to zasługują. Trzeba znowu tą szkołą zatrząść. - powiedziała, parafrazując słowa Rachel sprzed kilku dni.
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 22:21
:
Amm... Powiem Ci, że spędzałam, kiedy zasadziłam się na Parkera, a on był z Ericą... Takie życie, jak myślę. - roześmiała się - To kiedy zaczynamy? Mogę być u Ciebie za pół godziny. - a potem jej oddech nieco przyspieszył. - Albo wiesz co... Lepiej za godzinę...
Eithel - 2009-08-24, 22:40
:
- Bądź za godzinę, na razie. - Lindsay rozłączyła się czym prędzej, żeby nie słyszeć dziwacznych odgłosów. Już ona tam wiedziała, co miała Rachel w planach na następne 60 minut. Ważne, że znalazła sprzymierzeńca - nie było już co prawda Newport Girls, ale może mogłaby powstać jakaś nowa klika?
Pocieszona tą myślą, poszła zrobić sobie pyszną margharittę. W końcu musi być w dobrym nastroju. Na barku zauważyła zdjęcie swoje i Nathana - przez chwilę spoglądała na nie z czułością, po czym zabrała je żeby schować tam, gdzie było jego miejsce.
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 22:42
:
Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 18:58
:
Minęła godzina i piętnaście minut, kiedy Linds usłyszała jak drzwi na dole trzaskają. - Hej Linds! - usłyszała znajomy głosik Rachel. - Masz tutaj jakiś alkohol?
Eithel - 2009-08-26, 09:29
:
Lindsay wyłoniła się z kuchni, niosąc ze sobą tacę smakowicie wyglądających maleńkich tart z łososiem i butelkę białego Chardonnay. - Kupiłam, nie zrobiłam. - wytłumaczyła jak najszybciej z uroczym uśmiechem - Jeśli nie odpowiada ci białe wino zajrzyj do barku, jest w pokoju obok. - powiedziała, po czym zajęła wygodne miejsce na skórzanej kanapie w salonie.
KapitanOwsianka - 2009-08-26, 09:40
:
Rachel chwilę się zastanowiła nad białym winem, wreszcie jednak zrezygnowała i udała się do pokoju obok. Po chwili wróciła ze szklaneczką whisky na trzech kostkach lodu. Jak zwykle pobiła rekordy braku smaku. Miała na sobie obcisłe, ciemne dżinsy od J Brand i szpilki od Blahnika, a na górę, wręcz przerażającą, męską bluzę z kapturem i tylko ją! Oczywiście jak to Rachel suwak był na tyle nisko zapięty by miała duży dekolt, a to powodowało, że jedno z ramion co chwilę było odsłaniane. Nie miała na sobie też makijażu, ale mimo to wyglądała naprawdę dobrze. Cóż, widać niektórym taki styl pasuje.
- Oh, wybacz mój strój i spóźnienie. Trochę się... Zasiedziałam.
Eithel - 2009-08-26, 11:40
:
Lindsay uśmiechnęła się porozumiewawczo. Wyglądała niezwykle szykownie, kiedy tak siedziała na kanapie z kieliszkiem białego wina w ręce. Męska bluza w z kapturem, a tym bardziej przerażająca męska bluza z kapturem, zdecydowanie nie były w jej stylu.
- Nie ma sprawy. Też bym się chętnie z kimś... zasiedziała. - zażartowała, uroczo przygryzając dolną wargę - Może nawet z moim dzisiejszym wybawcą... - zmrużyła delikatnie oczy, robiąc rozmarzoną minę - Wracając do tematu - potrzebna nam klika. Klika bez oferm.
KapitanOwsianka - 2009-08-26, 12:26
:
Rachel westchnęła i zmrużyła lekko oczy. - Wybawcą? - zapytała wyraźnie zainteresowana, podeszła i klapnęła koło Linds na kanapie. - Kliką możemy zająć się za chwilę! Opowiadaj o wybawcy!
Eithel - 2009-08-26, 13:29
:
- Ok if you really want to hear that... - uśmiechnęła się z entuzjazmem, jakby oczekiwała aż Rachel poprosi żeby jej opowiedziała o swojej dzisiejszej przygodzie - Utknęłam na drodze na przedmieściach Newport jak wracałam z jedzeniem do domu. Nie było zasięgu, padał deszcz, w okolicy nie było żywej duszy... Na dodatek złamałam sobie paznokieć jak waliłam pięścią w kierownicę! W końcu wyszłam z samochodu... - zawiesiła na chwilę głos - ... i można powiedzieć, że rzuciłam się pod nadjeżdżający samochód. Zatrzymał się metr ode mnie. - przewróciła oczami, widząc minę Rachel - Wiem co sobie myślisz! Nie chciałam się zabić jak jakaś idiotka, po prostu wylądowałam na totalnym pustkowiu i to bez działającego telefonu i to mogła być moja jedyna szansa na dotarcie do domu! - wyjaśniła pospiesznie, po czym kontynuowała opowieść już spokojniejszym tonem - Z samochodu wysiadł bardzo przystojny chłopak, szczupły brunet, wysoki, ma na imię Peter. Miał limuzynę Lexusa z szoferem.. poza tym oceniając po tym co ma na sobie, ma świetny gust. Jest z NY, odwiózł mnie do domu. I to niestety wszystko... - zakończyła swój długi monolog, mając kwaśną minę po wspomnieniu tego mało owocnego finału.
KapitanOwsianka - 2009-08-26, 14:06
:
Wow... powiedziała poważnie, więc Linds już mogła się spodziewać jakiegoś wybuchu entuzjazmu, albo czegoś w podobnym stylu, ale - Rzeczywiście przygoda na cztery fajery... Myślałam, że będzie to bardziej pikantna opowieść. - uśmiechnęła się szelmowsko - No, tak czy siak, pewnie go zobaczymy jeszcze... A wracając do spraw. Klika - się wie! Tylko, że we dwie nie stanowimy Kliki...
Eithel - 2009-08-26, 15:40
:
- I know... I've had really bad luck since me and Nathan broke up... - stwierdziła z kwaśną miną. Faktycznie - od tamtej pory nie potrafiła nawiązać normalnych relacji z facetem - bo jej sekretnego romansu z dziekanem do spraw dyscyplinarnym raczej nie można było nazwać normalnym. - Soooo... I know that. I used to hang out with Holly, Alice, Kate and other hot bitches - we were called "Newport Girls". Now that's gone... - zamyśliła się, przypominając sobie jak trzęsły szkołą - Potrzebujemy jeszcze Maxa, ale bez Anny Stern i tej jego doczepki, Rayen. Poza tym można poszukać jakiś nowych "perełek", if you know what I mean.
KapitanOwsianka - 2009-08-26, 19:04
:
Zmrużyła lekko oczy uśmiechając się szelmowsko. - Doskonale wiem co masz na myśli... A zaczniemy od tego całego Petera. - złożyła usta w wyzywający dzióbek. - I być może mam pomysł na jeszcze jedną dziewczynę... Powiedz mi tylko jak oderwać Parkera od jego przystawek?
Eithel - 2009-08-26, 19:50
:
- Oh God... I hope that you do not think about Erica Stuaton, do you? - powiedziała, z niesmakiem wymawiając imię i nazwisko swojego największego wroga - She's so lame... - wzdrygnęła się z niechęcią, przypominając sobie cmentarno-wiedźmowaty styl dziewczyny. Wzięła głębszy oddech, wypiła spory łyk wybornego wina, po czym przekrzywiając uroczo głowę powiedziała już swobodniejszym tonem - Max to dobry chłopak, ale bardzo łasy na popularność. Lubi się przechwalać i być w centrum uwagi. Poza tym uwielbia mieć to, co najlepsze, najciekawsze, na topie, oryginalne, nietypowe i... nowe. Dlatego zainteresował się Rayen, a wcześniej Ericą. - spojrzała Rachel badawczo w oczy - Musimy mieć pomysł na siebie, zawojować szkołę czymś zupełnie nowym - tym ściągniemy jego uwagę. Takie jest moje zdanie. - powiedziała, delikatnie marszcząc brwi, bowiem zastanawiała się co może być tym "czymś" - A co do Petera... we will see. - wymruczała tonem kotki szykującej się do ataku, a jej oczy zmrużyły się niebezpiecznie.
KapitanOwsianka - 2009-08-26, 20:04
:
Rachel przewróciła oczami. - Proszę Cię... Ericę skreśliłam, kiedy chciała mi wydrapać oczy za flirtowanie z Parkerem. Dodam - niewinne flirtowanie. - zatrzymała się by zastanowić się nad tym co powiedziała. - Chociaż w sumie... Tak czy siak, z tego co wiem, ostatnio w szkole nie było NIKOGO nowego w typie Parkera, kto przyciągnąłby go do nas... Ale! Odkąd O'Neil wyjechał do swojej Europy Parker nie ma z kim imprezować... Może to jest pomysł na klikę?
Eithel - 2009-08-26, 20:19
:
- Rachel, Rachel, Rachel... - pokręciła głową, ze swoim charakterystycznym, kpiącym uśmiechem - Ty i cokolwiek niewinnego? What the hell are you talking about? - zachichotała, wyobrażając sobie dziewczynę we wcieleniu niewiniątka. Zupełnie absurdalne. - Imprezowanie to dobry pomysł - od wieków nie było czegoś, co stałoby się towarzyskim wydarzeniem sezonu. Potrzebujemy jednak czegoś jeszcze... Czegoś, co Max uwielbia... - zmarszczyła brwi, myśląc intensywnie - Kocha kosza. Może zaprojektowałybyśmy stroje dla całej drużyny, a mój ojciec by je ufundował? Cała szkoła nosiłaby nas na rękach... te w których grają są obrzydliwe.. Może też ciuchy dla cheerleaderek? Co myślisz? - zerknęła niepewnie na Rachel.
KapitanOwsianka - 2009-08-26, 20:54
:
Te topy, które nosimy są obrzydliwe... - powiedziała z uśmiechem. - Zbliżają się też wybory do szkolnego samorządu. Mogłabyś wystartować, przy odpowiedniej kampanii zaczęłybyśmy trząść szkołą. Hej... Przecież masz jakieś ciekawe układy z dziekanem... - przypomniała sobie nagle i weszła trochę nieopacznie na drażliwy temat Stevena. - Także jakaś impreza charytatywna... To w Newport chodliwe...
Eithel - 2009-08-26, 22:14
:
Wzdrygnęła się, gdy tylko usłyszała imię byłego kochanka, szybko jednak wróciła do siebie. Zaśmiała się słysząc propozycję startu w wyborach do samorządu - No way! Ja i wybory? Mam konkurować z nieskazitelną Rayen? Rachel! Pomyśl! Ja i samorząd? Iuuuu, to nie jest dobre połączenie! - upiła łyk wina - Nikt by na mnie nie zagłosował. Chyba, że przespałabym się z każdym facetem w szkole. A nie mam takiego zdrowia. - puściła jej oczko. Nagle jej oczy rozbłysły i sięgnęła po ogromny zeszyt, w którym szkicowała - That's it. Ubrania. W tym właśnie jestem najlepsza. Zróbmy Harbor High School Fashion Show! Dochód na cele charytatywne, uczniowie w charakterze modeli i modelek... Dwie namiętności Newport - moda i udawanie bycia hojnym...
KapitanOwsianka - 2009-08-27, 09:27
:
Rachel uśmiechnęła się szeroko. - No to mamy nasz Event... A zaplecze przyciągnie Parkera, bo nie wierze, że zrezygnowałby z przebierających się dziewczyn. - upiła łyk swojego drinka - Świetny pomysł Linds... Tylko, że to plan raczej długoterminowy. A co na teraz?
Eithel - 2009-08-27, 09:32
:
- Mam już kilka projektów, ale faktycznie organizacja tego nieco zajmie... - zastanowiła się przez chwilę, zakładając nogę na nogę swoim wystudiowanym gestem - Teraz... może zrobiłabyś imprezę? Jakąś tematyczną? "Famous and Fabulous" na przykład? - mrugnęła do niej, uśmiechając się delikatnie.
KapitanOwsianka - 2009-08-27, 09:37
:
Chcesz, żebyśmy się przebierały za jakichś celebrytów? - zapytała nie do końca rozumiejąc ideę. - Wydawało mi się, że that is a littlebit lame? - zapytała trochę zdegustowana pomysłem. - Ale impreza nie jest złym pomysłem. Tym bardziej, że za chwilę rozpoczynają się rozgrywki w koszykówkę.
Eithel - 2009-08-27, 10:34
:
- Przebierały? No, iuuu! - spojrzała na nią z ukosa, robiąc minę, która dość jasno wyrażała, co Lindsay myśli o przebieranych imprezach - Nie przebierana, ale tematyczna, Rachel... Nie popijawa jakich pełno, chociażby w BaitShopie, tylko coś z wyższej półki. No i poza tym z selekcją gości... Chyba nie chcesz do siebie zaprosić byle kogo... - ostatnie dwa słowa mocno zaakcentowała, dając do zrozumienia Rachel o jaki typ osób chodzi.
KapitanOwsianka - 2009-08-27, 10:36
:
Wiesz co? Mam wrażenie, że jestem na znacznie niższym poziomie niż mi się wydawało... - uśmiechnęła mi się przebiegle. - Ale mam pomysł. I to bardzo podły pomysł... - zmrużyła oczy we wrednym uśmiechu.

Przeniesienie akcji.
Eithel - 2009-09-12, 23:56
:
Lindsay weszła do pokoju zupełnie nago - bycie zupełnie samą w domu miało swoje pewne zalety. Była świeżo po relaksującej kąpieli z mnóstwem piany, więc na jej gładkiej skórze tańczyły jeszcze kropelki wody. Zajęła się rozczesywaniem i układaniem włosów, a kiedy skończyła jej wzrok padł na czerwoną kreację od Hervé'a Léger'a. "Not wearing any underwear..." - przypomniała sobie słowa Maxa, po czym zaczęła wkładać sukienkę na zupełnie gołe ciało.

Przeniesienie akcji