Zaginiona Biblioteka

Literatura - Baśnie

makatka - 2007-10-19, 23:43
: Temat postu: Baśnie
Część dziedzictwa kulturowego wpisanego najczęściej w jakiś sposób w nasze dzieciństwo. Czy baśnie są literaturą dla dzieci, czy może trzeba do nich dorosnąć? Czy rodzice czynią słusznie czytając je dzieciom?

Odkąd zaczęłam czytać sama namiętnie pochłaniałam baśnie braci Grimm. Nikt mnie do tego nie zmuszał. Niewykluczone, że przyczyniło sie to do stopnia zrycia psychiki, jaki przejawiam obecnie ;) Ogólnie, po latach, pozostało mi mocne wrażenie ich krukowatości i "gałkooczności" ;) stąd Pratchettowski wierzchowiec Śmierci Szczurów nieodparcie nasuwa mi na myśl wspomnienie o tych baśniach i pytanie, czy pomysł mógł wywędrować właśnie stamtąd.

Zła - 2007-10-20, 17:52
:
Może na początek powinno się dzieciom serwować coś lżejszego, ale jak już troszkę podrosną to można zacząć czytać lub niech same czytają braci Grimm.
Mój egzemplarz baśni braci jest w opłakanym stanie, przez częste czytanie rozpadł się na kilka części. Zawsze fascynowały mnie baśnie gdzie ktoś coś komuś robił złego albo lała się krew. Te baśnie można nazwać "horrorami dla dzieci". Pamiętam, że rodzice raczej cieszyli się, że coś czytam zamiast wyrywać mi książkę z łapek.
Czy to jakoś wpłynęło na moja psychikę? Możliwe, że tak. Pewnie dlatego uwielbiam horrory i wszystkie filmy z dreszczykiem ;)
Elektra - 2007-10-20, 18:04
:
Hm... czytałam baśnie braci Grim na pewno, ale nie pamiętam, żeby były jakieś krwawe. Może nie robiły na mnie wrażenia? Za to bardziej ponure były dla mnie Baśnie Andersena. Z reguły nieciekawie się kończyły (jako przykład: Dziewczynka z zapałkami, albo baśń o takiej jednej dziewczynie, która dostała zaczarowane czerwone pantofelki, w których cały czas tańczyła i nie mogła ich zdjąć, w końcu trzeba było jej odrąbać nogi. I jeszcze parę innych).

Także Baśnie Polskie wspominam nie najlepiej. Mnóstwo jakichś rusałek, odmieńców i innych potworków, porywających albo podmieniających dzieci.

Przy tym wszystkim baśnie braci Grim wydają mi się jakieś takie... pogodne. ;)

Jak wpłynęły te baśnie na moją psychikę? Nie wiem jak, ale na pewno. Myślę, że świadczy o tym m.in. fakt, że takie różne drobiazgi pamiętam do tej pory. ;)
Zła - 2007-10-20, 18:30
:
Z Andersenem to u mnie dziwna sprawa. Same Jego baśnie jakoś nie wydawały mi się straszne i mroczne. Właściwie to zbliżone do braci Grimm. Baśnie Andersena mam w wydaniu chyba 3 tomów, jeśli dobrze pamiętam w granatowych okładkach z przerażającymi ilustracjami. Ilustracje, jak na baśnie dla dzieci są naprawdę drastyczne. Taki Słowik był przedstawiony jako ptak z trupią czaszką. Dzieciaki jak im się czyta to zaglądają przez ramię i patrzą na te rysunki, a później mają koszmary w nocy ;P
Dhuaine - 2007-10-20, 20:23
:
Elektra napisał/a:
Hm... czytałam baśnie braci Grim na pewno, ale nie pamiętam, żeby były jakieś krwawe.

Możliwe, że miałaś jakąś ocenzurowaną wersję. Zdaje się, że na rynku są łagodniejsze edycje. Ja na pewno miałam mniej drastyczną wersję - dlatego tak mnie zaszokowały niecenzurowane baśnie ze Wschodu, które podrzucał mi mój tatek ;)
Baśnie to dziwna sprawa. Z jednej strony wyglądają na zbyt koszmarogenne, żeby dawać je dzieciom, a z drugiej - to dorośli gorzej je znoszą ;) Baśnie uczą, że pod uroczym płaszczykiem kryje się zło, i z tego powodu nie powinno się ufać wszystkim bez wyjątku. ^^
Moim zdaniem dzieci mogą czytać baśnie. Lepsze to niż niczego nie czytać. Jednak rodzice powinni zwracać uwagę na swoje pociechy i nie serwować im drastycznych opowiadanek, jeśli zauważą jakies niepokojące objawy ;)
jeke - 2007-10-25, 18:18
:
Sięgam pamięcią wstecz i wyłuskuję z jej szufladek pierwsze baśniowe wspomnienie...
To będzie to - mały berbeć zabrany do Teatru Wielkiego na baletową Królewnę Śnieżkę, po powrocie, z wypiekami na twarzy, opowiadający swojej babci o "królewnie, która była baaardzo, baardzo piękna, miała czerwone usteczka, niebieskie oczęta, a w ręku trzymała .... wiertełko*".

Berbeć, oczywiście, czytać w owym czasie nie potrafił, ale... miłość do Śnieżki, wiedźm, krasnoludków i innych baśniowych stworów została zaszczepiona.
Gdy berbeć wszedł już w wiek bardziej "dojrzały" i wiedział co zacz literki i jak je mozolnie w słowa składać można, zaczął pochłaniać wszelakie baśnie, klechdy, podania i legendy. Bez wyjątku. Byli więc i bracia Grimm, i Andersen, i klechdy domowe, i legendy najróżniejsze. I obowiązkowo walka dobra ze złem , z triumfującym dobrem oczywiście.

Dziś... no cóż... lat przybyło, ale zachwyt pozostał. Głód magii i baśniowości zaspokajam czytając książki fantasy. Miłość zaszczepiona dziecku trwa... I dobrze mi z tym :)

* - królewny zamiast "wiertełek" trzymały zazwyczaj w dłoniach "zwierciadełka". Zapewne o to dziecku chodziło ;)
makatka - 2007-10-26, 05:56
:
jeke napisał/a:
i klechdy domowe, i legendy najróżniejsze.

Klechdy domowe u mnie też występowały :mrgreen: Oraz Baśnie z tysiąca i jednej nocy, a także skomponowane w 2, czy 3 zbiorki baśni z południowych, "dzikich"krain dawnego ZSRR.
Elektra - 2007-10-26, 07:37
:
Baśnie z tysiąca i jednej nocy to jakoś tak słabo pamiętam. Za to miałam kiedyś książkę Bajarka opowiada i tam były baśnie z całego świata. To było niezłe. Widziałam ostatnio wznowienie w jakiejś księgarni, ale przecież nie będę sobie baśni kupowała. ;)
Tyraela - 2007-10-26, 09:32
:
Do baśni bardzo zmieniłam podejście po wysłuchaniu prelekcji Grzędowicza na ten temat xD kiedyś baśnie takie rasowe, z opisami trupów i dryzgającej krwi były wg mnie zbyt brutalne dla dzieci - ale po głębszym zastanowieniu: jaka będzie skuteczniejsza metoda przekonania 6latka, żeby nie wkładał paluchów do kontaktu: powtarzanie mu tego tysiąc razy czy zaserwowanie bajeczki z opisem tlących się włosów i wypływających gałek ocznych? xDD fajna metoda wychowawcza imo.
Mi mama czytała Makbeta do poduszki więc nie potrzebowałam żadnych baśni o.o
Tigana - 2007-10-26, 21:05
:
Ja z dzieciństwa pamiętam "Klechdy sezamowe" Leśmiana zawierające min taki szlagier jak "Ali Baba i 40 rozbójników" Do tego mnóstwo rożnych zbiorów baśni i afrykańskich, i z Bliskiego Wschodu, i Polski. Najlepiej pamiętam te, które czytał mi tata przed snem - to były czasy. Podobały mi sie też "Baśnie" braci Grimm - krwawe, okrutne, ale jakie fajne.
BG - 2007-11-03, 15:24
:
makatka napisał/a:
Czy baśnie są literaturą dla dzieci, czy może trzeba do nich dorosnąć? Czy rodzice czynią słusznie czytając je dzieciom?

Oczywiście, zależy jakie baśnie. Bo np. w baśniach braci Grimm jest dużo śmierci, zabijania obcinania głów, rąk itd. Z kolei baśnie Andersena są smutne i potrafią być dołujące.
Moim zdaniem, dla dzieci w klasach 1-3 podstawówki bardziej nadają się baśnie Andersena, niż braci Grimm.
Zireael - 2007-11-04, 14:10
:
Uwielbiam baśnie. Szczególnie Andersena. Braci Grimm i owszem, czytałam, ale to jest taka kawa na ławę i totalna rzeźnia, Andersen ma lepszy klimat. Kiedyś odświeżałam sobie tomik jego opowieści ilekroć byłam chora, ale teraz po pierwsze nie choruje,a po drugie czynię nieustanne i mocno rozpaczliwe wysiłki, żeby moja lista książek do przeczytania choć raz liczyła mniej niż dwadzieścia pozycji.
Baśnie z tysiąca i jednej nocy wydają mi się strasznie nudne, poza tym występują tam nie do końca przyzwoite sceny, więc pewne nie będę ich zbyt szybko dzieciom serwować.
Jest jeszcze zbiór legend o początkach państwa polskiego. Czytałam go tyle razy, że ciężko mnie zagiąć w tek kwestii ^^.
Tigana - 2008-02-01, 23:07
:
Mała "stara-nowa" prowokacja - czym według was różni się baśń od powieści fantasy? W końcu w obu gatunkach mamy elementy baśniowe - czary, magiczne krainy, zaklęte artefakty? Może wiec baśnie to tak naprawdę fantasy skierowana do najmłodszych ?
Dabliu - 2008-02-02, 11:54
:
Tigana napisał/a:
Może wiec baśnie to tak naprawdę fantasy skierowana do najmłodszych ?


Jeśli już, to na odwrót - fantasy to baśń skierowana do starszych. Ale ja się z tym nie zgodzę. Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Baśń można z równym zainteresowaniem czytać w starszym wieku, natomiast o większości książek fantasy raczej trudno powiedzieć, żeby były literaturą dla dorosłych, a już na pewno nie jest to zbyt poważna literatura. Po prostu zarówno baśń, jak i fantasy, nie poddają się kategoriom wiekowym; są obok nich i ponad nimi.
IMHO fantasy to baśń, tyle że rozbita na części pierwsze, pozbawiona bajkowych niedomówień, dookreślona, bardziej naturalistyczna, opowiedziana współczesnym "dorosłym" językiem, nie stroniąca (zazwyczaj) od seksu i przemocy, przygodowo-awanturnicza lub quasi-historyczna, czasem brutalna, czasem nieco psychologizująca.
Są oczywiście stany pośrednie; taka fantasy baśniowa.
Zireael - 2008-02-02, 12:05
:
Baśń posiada wartości dydaktyczne. Nawet jeśli nie kończy się zwyczajowym Żyli długo i szczęśliwie czemu oczywiście towarzyszy zwycięstwo dobra nad złem, to napiętnowane są negatywne cechy. Taka sytuacja pojawia się w wielu baśniach Andersena, na przykład o dziewczynce, która podeptała chleb. Przekaz jest jasny: dzieci, nie bądźcie próżne i zuchwałe i szanujcie pracę. W fantasy ten morał nie zawsze występuje, no i jest podany w innej formie. ;)
Deslair - 2008-12-02, 00:15
:
Ja nie pamiętam, czy rodzicielka mi wielokrotnie czytała, czy ledwie kilkakrotnie i od razu skończyło się to taką wpadką, w każdym razie miałam może pięć lat, gdy mama nie zadawszy sobie uprzednio trudu zapoznania się z treścią, nie mając świadomości, że istnieją ugładzone wersje i to te są w powszechniejszym obiegu, zaczęła mi czytać baśnie braci Grimm. Pamiętam, że mowa była o wydłubywaniu oczu, wycinaniu wątroby i przynoszenia ich komuś na srebrnej tacy. Rodzicielka nie bardzo wiedziała, czy kontynuować, czy przerwać, w końcu dotrwała do końca. I faktycznie, to chyba ona w trakcie tego zestresowała się bardziej tym, co to ona dzieciom (mnie i bratu, czterolatkowi) czyta, niż my. Bo nie pamiętam koszmarów. Ale w sumie jakoś musiałam przeżyć, skoro zapamiętałam, a generalnie jakiekolwiek moje wspomnienia stanowią bardzo niewielki odsetek tego, co przeżyłam czy czego byłam świadkiem.

lekki off: mnie rodzice uczyli czytać płacąc mi za przeczytane książki ;) jako dziecko nie bardzo miałam co kupować, i żeby nie zgubić oddawałam im pieniążki 'na przechowanie' i... zapominałam o nich. W ten sposób wilk był syty i owca cała. I niech mi ktoś powie, że to nie był szczyt przebiegłości, dyplomacji i pedagogiki zarazem ;P Pamiętam, że za 'Dzieci z Bullerbyn' w drugiej klasie dostałam aż 120 zł! A za jakąś inną książkę nawet dwieście :)
hari - 2008-12-25, 02:45
:
ja bardziej niż braci Grimm miałam czytanego (a później sama czytałam) Andersena. wspaniałe wspomnienia(: z resztą do teraz mam sentymenty do, tak zwanych, książek dla dzieci - niedawno przeczytałam po raz kolejny 'przyjaciela wesołego diabła' Makuszyńskiego i zaopatrzyłam się w 'opowieści z narnii', które są pierwszą zapamiętaną przeze mnie samodzielnie przeczytaną książką(;
Black - 2008-12-25, 17:24
:
Deslair napisał/a:
lekki off: mnie rodzice uczyli czytać płacąc mi za przeczytane książki ;) jako dziecko nie bardzo miałam co kupować, i żeby nie zgubić oddawałam im pieniążki 'na przechowanie' i... zapominałam o nich. W ten sposób wilk był syty i owca cała. I niech mi ktoś powie, że to nie był szczyt przebiegłości, dyplomacji i pedagogiki zarazem ;P Pamiętam, że za 'Dzieci z Bullerbyn' w drugiej klasie dostałam aż 120 zł! A za jakąś inną książkę nawet dwieście


No to pogratulować rodzicom dobrze płatnej roboty ;) Moi prezentowali podejście "masz, fajna książka, przeczytaj, bo warto" i nie wdawali się w żadne finansowe obietnice, a szkoda, bo widzę że mogłem sporo zarobić :(

Co do samych baśni to naprawdę ciężko mi się w tym wszystkich połapać. Czytałem baśnie braci Grimm, Andersena, Perraulta (to chyba tak się pisze) ale to było naprawdę dawno temu i do tej pory mi się miesza kto co napisał. Wiem tylko, że bracia Grimm pisali bardziej krwawe bajki, ale też trochę monotonne - mam dwa tomy ich baśni i w większości z nich pojawiają się te same motywy na okrągło. W ogóle, najwięcej radochy miałem jak kiedyś, w podstawówce przeczytałem w jakiejś publikacji, że baśń o Kopciuszku jest tak naprawdę wzięta z dawnych tradycji i obyczajów, kiedy to po prostu panna młoda w noc poślubną musiała ofiarować panu młodemu swój "futrzany pantofelek" :D
zgaga - 2009-02-28, 15:14
:
Kontynuując wątek... Grimm, Andersen, "Baśnie tysiąca i jednej nocy"...
A kto jeszcze pamięta zbiór baśni słowiańskich "Śpiewająca lipka" czy kaszubskich "Diabelskie skrzypce.

Tigana napisał/a:
Mała "stara-nowa" prowokacja - czym według was różni się baśń od powieści fantasy? W końcu w obu gatunkach mamy elementy baśniowe - czary, magiczne krainy, zaklęte artefakty? Może wiec baśnie to tak naprawdę fantasy skierowana do najmłodszych ?

Jakie fantasy? Zacznijmy od tego, że baśnie, podobnie jak mity, nie były początkowo skierowane do dzieci. To stopniowa adaptacja uczyniła je zbyt gładkie, miłe, niegryzące. Ale na szczęście nie odebrała podstawowych funkcji. Baśnie "objaśniały" świat, oswajały z jego "niedotykalnymi" przejawami oraz prawami życia.

I takie dwie lektury dla zainteresowanych:
Zapomniany język : wstęp do rozumienia snów, baśni i mitów / Erich Fromm.
Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka / Joanna i Ryszard Tomiccy.
Jachu - 2009-03-11, 11:00
:
Ja się wychowałem na bajkach i baśniach. Wspomniane tu przez niektórych forumowiczów "Baśnie braci Grimm" oczywiście również poznałem, choć akurat nie te pozycję najmilej wspominam. Moja babcia w czasach Polski Ludowej dorwała od znajomej babeczki pracującej w księgarni zbiór baśni pochodzących z krajów należących do Związku Sowieckiego. Były to baśnie rosyjskie, gruzińskie, ukraińskie, białoruskie itp. Na mój ówczesny stan psychiki były one lekko mroczne i bardzo mi się podobały. Najpierw babka je czytała co wieczór, później już sam dawałem czadu :mrgreen: Niestety, książka zniszczyła się i zaginęła w otmętach historii... Wiem jednak, że w jakimś stopniu ukształtowała moją wyobraźnię i zwiększyła późniejsze zainteresowanie literaturą grozy i fantasy.
bio - 2016-06-20, 18:11
:
Nigdy nie czytałem baśni braci Grimm. Naturalnie znam je z drugiej ręki. Miały one różne opracowania i podobnie jak 1001 nocy funkcjonowały w wersji lajtowej i dla dorosłych. Uwielbiałem bajki o diabłach, a najlepszą była bajka o Kuśtydze. Wielce pedagogiczna. Baśnie z dalekich wysp i lądów przenosiły bardzo daleko, zaś O wróżkach i czarodziejach Gałczyńskiej to te najmądrzejsze i najpiękniejsze. A wśród nich Agnieszka Skrawek Nieba. Bajki mają to do siebie, że się do nich wraca po wielokroć, gdy piękne. Pozostają w pamięci już na zawsze. A dzieci na ogół nie lubią ucukrowanych historyjek. Nie trzeba się nad nimi trząść, że się wystraszą i im się na psychice odbije. Acz zawsze jakaś ciapa wśród bachorów się trafi.
Vector4 - 2017-12-17, 19:35
:
Moim zdaniem jakieś historie warto czytać dzieciom, choćby po to, aby rozwijać w nich wyobraźnię. W przeciwieństwie do filmu animowanego, dziecko musi sobie samo zobrazować świat i akcję przedstawioną w książce. Co do ewentualnej przemocy i drastycznych scen, to nie warto być przewrażliwionym na tym punkcie. Prędzej, czy później każdy zetknie się w życiu z czymś nieprzyjemnym, zaś baśnie mogą do tego dzieci częściowo przygotować. Oczywiście nie nleży także przesadzać w drugą stronę.