Zaginiona Biblioteka

Fantastyka zagraniczna - Peter F. Hamilton

Elektra - 2008-03-28, 20:36
: Temat postu: Peter F. Hamilton
Peter F. Hamilton najbardziej znany jest ze space oper (tako rzecze Wiki). W Polsce ukazała się trylogia Świt Nocy, którą Zysk wydał w siedmiu tomach:
1. Dysfunkcja rzeczywistości:
- Początki
- Ekspansja
2. Widmo Alchemika:
- Konsolidacja
- Konflikt
3. Nagi bóg:
- Kampania
- Wyprawa
- Wiara

MAG również szykuje się do wydawania książek tego pana.

Słyszałam o powyższej serii raczej pozytywne opinie. A niektórzy bardzo się nią zachwycają. No i w związku ze zbliżającą się promocją w Zysku postanowiłam sobie kupić tę serię. Wiem, że trochę ryzykuję, bo w końcu nic nie czytałam (nawet fragmenciku), ale jakoś tak kusi.

Czy ktoś mógłby więcej napisać o twórczości Hamiltona? Do czego można by ewentualnie porównać jego książki i tak dalej?
Romulus - 2008-03-29, 09:54
:
Szczerze mówiąc boję się polecanek, bo (dla mnie) oznacza to w pewnym sensie wzięcie odpowiedzialnosci za to, co się poleciło :) A ja jestem z natury tchórzliwy :mrgreen:

Ale napiszę o moich wrazeniach z tego cyklu. Wcześniej nie lubiłem gatunku nazywanego pogardliwie space operą. A nie lubiłem dlatego, że nie czytałem nic fajnego, fanem Star Treka nigdy nie byłem (albo byłem i szybko przestałem). Moje wcześniejsze spotkania z tym gatunkiem to cykl o Wspomaganiu D. Brina - dawno temu wydany i generalnie mnie odrzucił. Był jeszcze Baxter, ale go już nawet nie pamiętam, więc letnio musiał mnie ruszyć.
Ale od czasu kiedy wpadł mi w ręce Alastair Reynolds zmieniam powoli zdanie.

Jednak mimo to z obawami zacząłem czytać Dysfunkcję Rzeczywistości. (Peter Hamilton tym różni się od Reynoldsa, że jest mniej science). Obawy te były całkowicie bezpodstawne. Cykl ten to rewelacyjna fantastyka na bardzo wysokim poziomie. Jeśli o mnie chodzi to ma on walory czysto rozrywkowe - elementów science jest trochę, ale są strawnie podane i nie absorbują czytelnika. Fabuła opiera się na świetnym pomyśle - ale nie zdradzę, aby nie psuć przyjemności czekania na wielkie BUM. Jest rozpisana na wielu bohaterów - do tej pory ich nie zliczyłem. Kilku jest jednak kluczowych (Joshua Calvert, Syrinx, Louise). O mnogości bohaterów nie wiedziałem, więc z początku byłem zdezorientowany. Ale szybko mi to przestało przeszkadzać. Każdy z nich od pierwszoplanowych po trzecioplanowych ma znaczenie dla fabuły. Dzięki nim jest ona tak przestrzenna i rozbudowana. Akcja toczy się wartko, ale Hamilton zadbał również poza tym o w miarę rozbudowany opis wszechświata, który stworzył, poszczególnych jego światów, systemów gospodarczych i politycznych.

Autor ma lekki styl, toteż wszystkie powieści czyta się bardzo przyjemnie, zero nudy, dialogi nie wykrzywiają twarzy w grymasie obrzydzenia. I, co najważniejsze: nie mozna jednoznacznie uznać - ci są źli, ci są dobrzy. Choć podział ten z grubsza istnieje, to po każdej stronie zdarzają się ciekawe i niebanalne postaci (Al Capone i Fletcher Christian - zbieżność nazwisk wcale nie jest przypadkowa...). Ale są i jednoznacznie złe: satanistyczny Quinn Dexter - chyba najgorszy z nich. Sporo przy tym humoru wynikającego z tego, jakie "szydło wyszło z worka" na planecie Lalonde...

Pierwszy tom: Dysfunkcja Rzeczywistości przynosi nadto małą "nowinkę". Przeważająca w nim postać Joshui Calverta jest niebywale jurna :) Nie spotkałem się dotąd w space operze z czymś takim - więc jest to jakieś novum, mozna powiedzieć.

Mógłbym ponarzekac, ze Hamilton nie niesie takiej eksplozji pomysłów jak cykl Simmonsa, czy powieści Alastaira Reynoldsa, ale to byłoby już głupie marudzenie. Hamilton też ma jednak sporo ciekawych pomysłów. Dawkuje je powoli, nie przytłacza nimi, świetnie "owija" wokół nich fabułę.

Jak może zauważyłaś powieści te są opasłe. Dwie częsci pierwszego tomu to w zasadzie razem 1200 stron. A potem nie jest wcale mniej. I bardzo dobrze. Dawkuję sobie Nagiego Boga ostrożnie, bo żal mi się rozstawać za szybko. Nie wiem, czy Hamiltona mozna uznać za odnowiciela gatunku space opera (wkurza mnie drwina płynąca z tej nazwy). Na pewno mnie on przywrócił do tej gałązki fantastyki. Nie żałuję zadnej ze złotówek, które na niego wydałem. Aczkolwiek ze zrozumiałych względów, kiedy piszesz o 40 % taniej, to trochę boli... Ale tym bardziej zapewniam cię, że nie będziesz żałowała wydanych pieniędzy.

Gdyby ZYSK tak długo się nie grzebał z wydawaniem tej powieści, kupiłbym ten cykl już dawno. Albo zacząłbym kupowac go już dawno temu. Czekałem, czekałem i się opłaciło. W zasadzie Hamiltona zaliczam obecnie do mojego ścisłego topu. I jestem w skowronkach, ze MAG wyda pozostałe jego powieści, a i ZYSK nie zamierza odpuszczać. Rewelacja.
Romulus - 2008-04-07, 21:01
:
Zakończyłem juz NAGIEGO BOGA niestety. To, co powyżej napisałem pozostaje aktualne. I przyszła mi na myśl jeszcze złośliwa uwaga. Ci wszyscy, którzy uwazają, że rozrywkową fantastykę można pisac tak, jak robi to większość polskich autorów - nie znają rozrywkowej fantastyki. Peter Hamilton powinien dla naszych pisarzy organizowac warsztaty literackie pt. Jak stworzyć rozrywkę na najwyższym poziomie.

W zasadzie cykl ten nie przynosi niczego nowego, nie łamie schematów, nie powala wizją, pomysłami (choć może tu nie do końca...). Zgodzę się, że nie jest przełomowy. Ale już dawno nie czytałem tak bezpretensjonalnych powieści, które można potem bez obciachu trzymać na półce. I do nich wracać.

I, choć z powodu morderczego tempa czytania, jestem wycieńczony :) to napiszę mimo to: więcej Hamiltona!
wob001 - 2008-04-18, 14:01
:
Hamilton - Dysfunkcja rzeczywistości

Przeczytałem tylko pierwszą książkę (DR: Początek) i na tym zakończę.

Czyta się bardzo sprawnie, wydaje się, że literacko jest na akceptowalnym poziomie.

Zaczyna się obiecująco, przyznaję, ale potem jest coraz gorzej.
Miłostki i przygody erotyczne, które nie mają wpływu na fabułę, a psują klimat. Cukierkowe, szablonowe planety.
I wreszcie elementy nadprzyrodzone, nie pasujące do technologicznej wizji rzeczywistości. Gdyby jeszcze stanowiły element emocjonalny czy psychologiczny to pewnie bym przeżył. Ale potraktowanie zjawisk nadprzyrodzonych, elementów grozy jako kolejnej "technologii", której nie ima się żadna inna - w książce SF - dla mnie to niestrawne.

Jeśli komuś nie przeszkadza to co mnie - to znośne, rozrywkowe czytadło.
Przyznaję, że nie czytałem wielu cykli SF, szczególnie współczesnych, żeby mieć miarodajny przekrój. Może na tym tle Hamilton wypada świetnie.

Oceniając ogólnie, literacko i pod każdym innym względem przyrównywanie do Diuny czy Hyperiona (które ma miejsce na tylnej okładce) to ogromna przesada. Różnica kilku klas, moim zdaniem.

Jak zaznaczyłem, to są wrażenia tylko po pierwszym tomie. Ale z drugiej strony popatrzmy na pierwsze tomy Diuny, Hyperiona czy Fundacji.
grubshy - 2008-04-18, 15:01
:
Ja tez ostatnio zapoznalem sie z panem Hamiltonem (glownie dlatego, ze kilkakrotnie porownywano go z Reynoldsem, ktory bardzo mi przypadl do gustu)
Na plus nalezy zaliczyc ksiazce rozbudowany swiat. Mnogosc planet, kilka obcych ras, technoorganiczne swiadome statki i habitaty, nanosystemy, modyfikacje genetyczne i inne elementy tla, to jest cos co uwzam za najwieksza zalete spaceoper. Jest tego w DR niemalo i jest to chyba najwieksza zaleta ksiazki. Oczywiscie nie ustrzezono sie standardowej bzdury jaka jest 'gwiezdny kupiec' (podroze miedzygwiezdne nie sa tak oszlamiajaco tanie by latac miedzy planetami chociazby z najlepszym jedzeniem... No jeszcze jakies zaawansowane technologie to rozumiem, ale jedzenie?)
Fabula poki co nie powala... no dobra to jak tytul mowi 'Poczatki' i oby bylo lepiej - nie jest mimo wszystko tak beznadziejna by odstraszyc mnie od tomu 2. - po jego lekturze zdecyduje czy siegnac po 'Widmo Alchemika' .
Podobnie jak wob001 mam zastrzezenia do nadmiaru seksu. Scen erotycznych jest duzo, niczego zazwyczaj nie wnosza a pisane sa na jedno kopyto.

Reasumujac czytac sie to wcale milo da, ale poki co nic ponadto.
Romulus - 2008-04-18, 18:54
:
Na okładkach książek wydawcy rózne głupoty wypisują i nie ma co na ich podstawie kształtować opinii. Sam się zżymałem ostatnio na porównania C.S. Friedman do Goodkinda. A może nie zżymałem, tylko dreszcz niepokoju mi przeszedł przez plecy - bo Goodkind jaką miernotą jest, każdy widzi.

Oczywiście, że porównania do Diuny, czy Hyperiona są mocno przesadzone. Tak samo, jak reklamy proszku do prania :)

Cykl Hamiltona, to - jak napisałem wyżej - czysta rozrywka. Elementy science to tylko efektowne tło dla dzikiej, wielowątkowej akcji, nieskrępowanej wymogami konwencji. Wszystkich "zgorszonych" :) seksem pocieszę: w kolejnych tomach jego dawka spadła do minimum.

Ci, którzy oczekiwali od tego jakiejś "twardej" fantastyki nie mają co czytać dalej. A ci, którzy liczyli na świetnie napisaną rozrywkę - powinni, jak najbardziej. Hamilton jest lepszy niż pierdółki, kóre wypisuje Weber (i jemu podobni) z tym swoim pretensjonalnym, infantylnym stylem. Tak właśnie, jak u Hamiltona wyobrażam sobie fantastykę rozrywkową na wysokim poziomie. W Polsce pani, która się nazywa Jaga Rydzewska, zdaje się, próbowała (albo nadal próbuje) tworzyć chyba coś w tym stylu, co Hamilton. Póki co, bez polotu - ale może się rozwinie.

Hamilton mimo kilku punktów stycznych z Reynoldsem (którego również lubię), to jednak inna bajka. U Reynoldsa nie ma swobodnego skakania z punktu do punktu w mgnieniu oka. Kosmos to straszne, zimne i nieprzyjemne miejsce a u Hamiltona - nawet mimo Inwazji - to nadal wesołe, tętniące życiem podwórko. Gdzie wszystko jest możliwe - jak zauwazycie w finale (ci którzy dotrwają).

Generalnie - przeciętny (nie każdy) polski pisarz fantastyczny (Fabryka... he, he..... Słów) spociłby się na śmierć zanim by napisał fantastykę rozrywkową na takim poziomie, jak u Hamiltona.
Romulus - 2008-06-21, 11:55
:
Przeglądając archiwum Esensji natknąłem się na tekst Jacka Dukaja, który jest - albo nie jest :) - swoistym porównaniem Hamiltona i Reynoldsa a przy tym przewodnikiem po konwencji space opery. Jest ciekawy i godny polecenia:

http://esensja.pl/ksiazka...kst.html?id=220
ajsber - 2008-06-21, 16:22
:
Zupełnie i całkowicie nie zgadzam się z wnioskami końcowymi Dukaja. Dla mnie tą lepszą i to wielokroć była "Przestrzeń Objawienia". "Dysfunkcja Rzeczywistości" pozostała w mych oczach bardziej rozwiniętym bajeczko-horrorem, który ma co prawda wiele świetnych momentów i wspaniale nadaje sie na czytadło jednak mocnej historii u Reynolds`a niestety nie dorównuje.
Romulus - 2008-06-21, 17:13
:
Gdybym miał wybierać między Reynoldsem i Hamiltonem, też wybrałbym tego pierwszego. Ale mimo to wydaje mi się, że jednak Reynolds ma cięższą rękę niż Hamilton. Ale już w Migotliwej Wstędze aż tak bardzo tego nie widać: styl już lżejszy a i fabuła mniej statyczna. Czekam na nowego Reynoldsa i nowego Hamiltona. Ale na Reynoldsa bardziej :)
MadMill - 2008-10-05, 15:13
:
Czytam Dysfunkcję rzeczywistości: Początki Petera F. Hamiltona. Dobrze, że mam tolerancję na pierwsze 100-150 stron bardzo dużą i nawet jeśli styl/język/świat/bohaterowie etc. dla innych są nie do zniesienia, ja przez te pierwsze strony przebijam się bez problemu. Dla Hamiltona to duży plus, bo jego wykonanie pierwszych 5 rozdziałów i tych mniej więcej 100 stron było ciężkawe. Już śpiesz z tłumaczeniem. Mianowicie każdy rozdział o czym innym, zupełnie niepowiązane wątki które dzieją się pewnie miliony lat świetlnych od siebie - no przesadzam trochę. ;) No i te pierwsze strony powodowały u mnie duża dezorientacje. Sporo nowinek technicznych, jakiegoś bełkotu jak by to inni ujęli, ale wcale to nie przeszkadza zbytnio. Z drugiej strony pomysły, które intrygują i mnie skłoniły do czytania dalej - związanie rozumnych statków ze swoimi kapitanami. Teraz już za mną 1/3 pierwszej części pierwszego tomu - kocham te podziały tomów :P - i czytam dalej, bo naprawdę się podoba i wciąga strasznie. ;)
Shadowmage - 2008-10-05, 18:14
:
Mad, z doświadczenia wiem, iż w przypadku Hamiltona trzeba mieć cierpliwość przynajmniej na połowę pierwszego tomu (nie części :P ), a nie 100 stron :) Dopiero wtedy się zaczyna się to wiązać.
Trochę inaczej jest w "Gwieździe Pandory", bo jako że cykl jest zakrojony na nieco mniejszą skalę, wątki zaczynają się łączyć szybciej. Co oczywiście nie oznacza, że już w "Ekspedycji" się wszystko łączy - co to to, to nie :)
Romulus - 2008-10-06, 17:37
:
Tak, uwierz Mad, kiedy Hamilton się rozpędzi to jest naprawdę ciekawie :) Bohaterów w tym cyklu masa, ale zostaną rozwiązane wszystkie wątki. O to się nie martw. Jest tam sporo perełek z wykreowanymi światami, masa fajnych (choć nie oryginalnych) pomysłów. Zakończenie Nagiego Boga mnie trochę rozczarowało, ale Hamilton doprowadził fabułę do takiego stanu, że wszystko było możliwe. A o tym to się przekonasz już po Dysfunkcji Rzeczywistości. Najlepszy bohater: Al Capone (zbieżność nieprzypadkowa). Najbardziej męczący: satanista Dexter.

Czytam teraz Gwiazdę Pandory. Dopiero 70 stron za mną i nie wiem jeszcze, czego się spodziewać. Cykl mniejszy ma rozmiar więc i bohaterów będzie mniej zapewne. Ale już teraz jest nieźle. Kroi się intrygująca space opera (tfu, co za zwrot ohydny).
MadMill - 2008-10-06, 17:46
:
romulus napisał/a:
Tak, uwierz Mad, kiedy Hamilton się rozpędzi to jest naprawdę ciekawie :)

Cholera! Ja ma studia, rodzinę i życie prywatne... znaczy miałem. :(
Dobra, poważnie, bo jestem już tak po 70% pierwszego tomu... części? No podtytuł Początki. :P Czyta się świetnie, wciąga i chce się czytać dalej. Trochę dużo tych wątków i początkowo ciężko to wszystko scalić sobie w całość, ale po przekroczeniu połowy to już sama przyjemność czytania.
romulus napisał/a:
Najbardziej męczący: satanista Dexter.

Nie gadaj, gość jest podłym psychopatą, przebiegłą szują i niewyżytym brutalem... jak można go nie lubić? :mrgreen:

Na razie jestem zadowolony i pozytywnie do dalszej historii nastawiony. ;)
Toudisław - 2008-10-09, 10:10
:
Elektra napisał/a:
Dysfunkcja rzeczywistości:
- Początki

Ja na razie utknąłem na tym. Język mnie po prostu przytłacza. Za dużo naukowego sloganu. I czasem nie łapie o ci biega kto jest kim itp. Muszę się widać do tej książki przekonać ale to po 30 listopada chyba jak już będę miał trochę psychicznego luzu. Tyle dobrych opinie to może nie jest tak źle. No zobaczymy.
Ale Przestrzeń objawienie czytało mi się dużo lżej a ponoć to jest cięższe od Hamiltona.
Shadowmage - 2008-10-09, 10:15
:
Naukowe słownictwo u Hamiltona? Toudi, nie żartuj :) Tam jest tylko kilka terminów, zupełnie nie przeszkadzających w lekturze. Przytaczany przez Ciebie Reynolds jest o wiele bardziej "naukowy". Chyba bardziej konfundująca może być wielość wątków.
No ale skoro tak uważasz, to może najpierw sięgnij po "Gwiazdę Pandory" - tam już w zasadzie w ogóle nie ma "pseudonaukowego bełkotu" :)
Toudisław - 2008-10-09, 10:22
:
Shadowmage napisał/a:
Naukowe słownictwo u Hamiltona? Toudi, nie żartuj :) Tam jest tylko kilka terminów, zupełnie nie przeszkadzających w lekturze. Przytaczany przez Ciebie Reynolds jest o wiele bardziej "naukowy".

No to czytaj uważnie :P Reynolds mnie się bardzo podobał i "naukowość" zupełnie mnie nie zraziła. A u Hamiltona już tak. Te pojęcie mnie drażniły jak mało. Mówię i pierwszych 50 stronach.
Shadowmage napisał/a:
No ale skoro tak uważasz, to może najpierw sięgnij po "Gwiazdę Pandory" - tam już w zasadzie w ogóle nie ma "pseudonaukowego bełkotu" :)

A czy ja użyłem takiego zwrotu ?
MadMill - 2008-10-09, 10:28
:
Shadowmage napisał/a:
Chyba bardziej konfundująca może być wielość wątków.

Ale to mija po 100 stronach, tzn tak mi się zdaje, bo wtedy już wątki zaczynają się powtarzać, nie ma rozpoczynanych nowych. No i czym dalej tym szybciej się czyta.

A słownictwo techniczne jest na pierwszych stronach i ono się zazwyczaj powtarza i rzadko jest coś nowego wprowadzanego później.

Tylko pierwszej części Widma "Alchemika" nie mogę nigdzie znaleźć. Na allegro widziałem ostatnio za 50-60 zł... za to druga część tego tomu w Merlinie kosztuje 37 zł... Ciężkie jest życie czytelnika. ;)
Shadowmage - 2008-10-09, 10:40
:
Toudisław napisał/a:

No to czytaj uważnie :P Reynolds mnie się bardzo podobał i "naukowość" zupełnie mnie nie zraziła. A u Hamiltona już tak. Te pojęcie mnie drażniły jak mało. Mówię i pierwszych 50 stronach.
Szczerze powiedziawszy, to pierwszych 50 stron za bardzo nie pamiętam - przy wielkości cyklu gdzieś to zanika. Może faktycznie jest tak jak napisałeś, ale też jest tak jak napisał Mad - kilka podstawowych terminów człowiek przyswoi, to potem nawet nie zwraca na to uwagi.

Toudisław napisał/a:
Shadowmage napisał/a:
No ale skoro tak uważasz, to może najpierw sięgnij po "Gwiazdę Pandory" - tam już w zasadzie w ogóle nie ma "pseudonaukowego bełkotu" :)

A czy ja użyłem takiego zwrotu ?
Skądże znowu. A czy ja się czepiam? To takie potoczne określenie, jak autor wsadza w swoją książkę za dużo technicznego języka (a szczególnie, że widać iż posługuje się tylko nazwami, bez zrozumienia).

MadMill napisał/a:
Tylko pierwszej części Widma "Alchemika" nie mogę nigdzie znaleźć. Na allegro widziałem ostatnio za 50-60 zł... za to druga część tego tomu w Merlinie kosztuje 37 zł... Ciężkie jest życie czytelnika.
Mogę pożyczyć przy okazji.

MadMill napisał/a:
Ale to mija po 100 stronach, tzn tak mi się zdaje, bo wtedy już wątki zaczynają się powtarzać, nie ma rozpoczynanych nowych.
Poczekaj do "Widma Alchemika" :) Tam sporo nowych wątków wchodzi.
MadMill - 2008-10-09, 10:50
:
Shadowmage napisał/a:
Mogę pożyczyć przy okazji.

Chodzi o to, ze mi się podoba na tyle, że chciałbym mieć na półce też, tylko te ceny. Może się coś jeszcze trafi, bo dodruk Zyska to będzie za 3-4 lata. :P Albo promocja Zyska na urodziny? ;P
Shadowmage napisał/a:
Poczekaj do "Widma Alchemika" :) Tam sporo nowych wątków wchodzi.

Eh... kusicie, kusicie. Kończę Gaimana i wracam do Hamiltona. :P

"pseudonaukowy bełkot" się jakoś tak przyjął w rozmowach o s-f, ze ciężko go omijać już. ;)

W ogóle to nie wiem czy tej książki nie powinno czytać się od tyłu. Pierw przyswoić kalendarium do kolonizacji planety Lalonde, a potem zacząć czytać książkę. Wtedy czytelnik mnie więcej się orientuje o co biega z tymi planetami i habitatami itd. Chociaż to taka tylko moja luźna propozycja. Niektórzy wolą sami do tego podczas czytania dochodzić, a kalendarium to końcowe uzupełnienie dla nich.
ASX76 - 2008-10-09, 11:14
:
MadMill napisał/a:


Tylko pierwszej części Widma "Alchemika" nie mogę nigdzie znaleźć. (...)


Szukajcie, a znajdziecie... --> http://www.twojaksiazka.p...skad_ceneo.html
Romulus - 2008-10-09, 11:52
:
Mnie też trochę zeszło na czekaniu na Hamiltona. W Zysku nie było, a Empik mi dwa razy przesuwał datę dostarczenia, ale w końcu się udało.

Ja zacząłem od kalendarium, a raczej po jakimś czasie od rozpoczęcia czytania musiałem do niego zajrzeć, aby jakoś ten "bałagan" w głowie uporządkować. Fabule to nie szkodzi bo kalendarium kończy się przed rozpoczęciem fabuły a mnie troszkę pomogło.
Romulus - 2008-10-13, 21:35
:
Skończyłem pierwszą odsłonę Gwiazdy Pandory. Shadowmage na Katedrze skrobnął recenzją, z którą się zasadniczą zgadzam.

Od siebie dodam tylko dwie rzeczy: pretty awesome ! ! !

Peter Hamilton ugruntował mnie w sympatii do swojej twórczości. Świetna powieść, świetna zapowiedź całego cyklu, na który czekam z niecierpliwością. Wysmaruję chyba emaila do ZYSK-a, aby nie spali spokojnie, jeśli nie wydadzą szybko kontynuacji. Bałem się na początku, że Hamilton nie wymyśli już nic porywającego na miarę poprzedniego cyklu. Mimo że przetrząsnąłem jego stronę internetową od "stóp do głów". I przy tej okazji zaciekawiło mnie to, dlaczego nie wydano w Polsce najpierw MISSPENT YOUTH. Na stronie autora jest ona określana jako coś w rodzaju przygotowania gruntu pod ten cykl. Sądząc z opisu nie ma za wiele (fabularnie) wspólnego z tym cyklem, mimo to szkoda trochę, że została przez wydawcę pominięta:

http://www.peterfhamilton...ge=commonwealth

Ale wracając do powieści: jest rozmach, intrygująca fabuła rozpisana na kilka znaczących wątków. Sądząc z opisu kolejnej pozycji szykuje się też mała przewrotka. Nie ma sensu na razie wgłębiać się bardziej, bo to na razie 1/4 całości za mną (chyba że ZYSK jeszcze bardziej poszatkuje :( ). Ale wiem już, że będzie mi się podobało bardzo.
MadMill - 2008-10-13, 21:47
:
A ja skończyłem właśnie Dysfunkcję rzeczywistości: Ekspansja. No i wiele więcej niż po pierwszym tomie nie napisze. Podobało się, miło się czytało, fabuła wciągnęła itd. Tylko, że chyba za dużo Hamiltona to niezdrowo i ta sieczka pod koniec trochę mnie nużyła, ale ja zasadniczo nie lubię nawalanki więc to może dlatego. Jestem zainteresowany kolejnymi częściami i innymi książkami Hamiltona pewnie też, ale teraz trzeba trochę odsapnąć od tych jastrzębi i habitatów. :P
Shadowmage - 2008-10-14, 08:25
:
Jak już mnie romulus wywołał, to się zalinkuję dla leniwych :)

romulus napisał/a:
I przy tej okazji zaciekawiło mnie to, dlaczego nie wydano w Polsce najpierw MISSPENT YOUTH.
Hmm... polityka wydawnicza jest niezbadana, a za Zyskiem to już w ogóle nie trafisz. Ale weź pod uwagę, że wprowadzające nowele i opowiadania do "Dysfunkcji..." również nie zostały wydane. A wydawałoby się, że nie ma nic prostszego niż wydanie zbioru.
AdamB - 2008-10-30, 10:57
:
Porównywanie Hamiltona z Reynoldsem jest jak najbardziej słuszne, to było skojarzenie które automatycznie się pojawiło w trakcie lektury ich cykli. Natomiast ich różnicowanie, dyskusje nad wyższością jednego nad drugim nie ma sensu. Dlaczego? Panowie, to TYLKO dwa cykle o takiej specyfice na naszym rynku (no teraz jeszcze Gwiazda Pandory). Kompletnie dla mnie niesłuszne jest umieszczanie tych rzeczy w gatunku space opery, w porównaniu do wszystkich innych pozycji z tego nurtu dostępnych na naszym rynku to twórczość tych panów stanowi nową wartość: new space opera. :)
Stereotypowa space opera była do tej pory raczej synonimem płytkiej, westernowej przygody w kosmosie bez głębszego tła, bez istotnych wartości.
Ja powiem tylko jedno: więcej Reynoldsa, więcej Hamiltona, więcej podobnie piszących pisarzy!
I jeszcze mała uwaga dla osób z trudem brnących przez pierwszy tom: może nie czytajcie dalej, może nie zaliczacie się do tych którzy czują to tchnienie galaktyk, przygody, tajemnicy jakie oferuje dobre SF. Czytanie takich pisarzy na siłę, pod wpływem kolegów, to taka swego rodzaju profanacja. Nie męczcie się dłużej :)
Wspaniałe literackie wartości znajdziecie na pewno u innych twórców a u tych panów otrzymujemy coś bardziej specyficznego: nowy rozmach przygody, głębię kosmosu połączoną z bogactwem prezentowanych światów. To po prostu trzeba kochać.
Jeżeli tego nie czujemy to jest to lektura nie dla nas.
Ja marzyłem o takich książkach od wielu, wielu lat. Tak na marginesie: wielbicielom space opery polecam lekturę pierwszej przeczytanej przeze mnie książki z tego gatunku: Siergiej Sniegow: Dalekie Szlaki (Iskry 1977), dostępne również później na rynku pełne wydanie cyklu Ludzie jak bogowie (Współpraca 1988). To chyba pierwsza space opera na naszym rynku, dla mnie przez długie lata wzorzec gatunku, oczywiście porównanie z dzisiejszymi pozycjami nurtu wypadnie raczej żałośnie.
Romulus - 2008-10-30, 12:50
:
Podpisuję się pod wszystkim //piwo Zasadniczo.
Bo porównywanie Reynoldsa i Hamiltona nie musi być wcale błędne. Dzielą ze sobą podobną scenografię i nie silą się na coś więcej niż rozrywkowa science - fiction. Ich powieści przypominają mi za co kocham fantastykę. I klasyfikowanie tych cykli jako space opera to nieporozumienie wynikające z braku lepszej etykietki. Space opera kojarzy mi się cały czas z Weberem i podobnymi mu klonami, ze Star Trekiem itp. Hamilton i Reynolds oraz im podobni, których jeszcze nie znam - wnoszą naprawdę solidny powiew świeżości. Blednie przy nich Weber, Elizabeth Moon, Sclazi.

Okazuje się, że w tym gatunku można liczyć na rozrywkę najwyższej jakości, inteligentną (choć zakończenie Nagiego Boga pozostawia wiele do życzenia, ale to szczegół) i nie wykrzywiającą twarzy w grymasie obrzydzenia infantylizmem.
bio - 2008-10-30, 22:29
:
Hamilton pisze nie tylko te sążniste space opery. Lubię go, ale zaczynam już The Temporal Void i faktycznie trochę się powtarza. Ale to zawsze jest tak nowi czytelnicy przychodzą i nowi słuchacze zaczynają czuć fluidy rocka i nie muszą tak naprawdę zaczynać od początku. Jak się spodoba, to się cofną po więcej. Jego cykl o Mandelu jest dla tych mniej wytrwałych w lekturze.
Romulus - 2008-12-19, 10:14
:
Czas odświezyć ten wątek.
Na Katedrze Shadowmage opublikował swoją recenzję pierwszego tomu ND, Dysfunkcja Rzeczywistości, którą się jeszcze tu w swej skromności nie pochwalił :) , więc go wyręczam wrzucając link: http://katedra-nast.nast.pl/art.php5?id=3755 dla tych, którzy nie znają i dla tych drugich...
Mały_czołg - 2008-12-19, 13:35
:
AdamB napisał/a:
P Tak na marginesie: wielbicielom space opery polecam lekturę pierwszej przeczytanej przeze mnie książki z tego gatunku: Siergiej Sniegow: Dalekie Szlaki (Iskry 1977), dostępne również później na rynku pełne wydanie cyklu Ludzie jak bogowie (Współpraca 1988). To chyba pierwsza space opera na naszym rynku, dla mnie przez długie lata wzorzec gatunku, oczywiście porównanie z dzisiejszymi pozycjami nurtu wypadnie raczej żałośnie.

Żałośnie? Żałośnie to wypada w porównaniu ze Sniegowem większość dzisiejszych pozycji rzeczonego nurtu. "Ludzie jak bogowie" tu i ówdzie zalatują myszką, ale nie ma takich momentów wiele - Sniegow bardzo sprytnie podszedł do budowy świata i większość elementów opisał na tyle mało szczegółowo, że i dzisiaj czyta się o nich bez odrazy.

Największy problem ma Sniegow z tym nieszczęsnym postkomunistycznym społeczeństwem. Dzisiaj base character wszelkiej rozrywkowej fantastyki to cyniczny, doświadczony twardziel, który w nic nie wierzy, nikomu nie ufa, kłamie, oszukuje i pracuje jedynie-tylko-i-wyłącznie za kasę - pod takim pancerzem skrywa oczywiście łagodne serce.

Tymczasem bohaterowie Sniegowa są do bólu pozytywistyczni - niczemu się nie dziwią, wszystkiego wysłuchają, naprawią, pomogą - *za darmo*. Wajcha idealizacji jest u nich zupełnie przestawiona w drugą stronę - są dość odporni na ludzkie słabości (acz nie wszyscy - Lusin, Romero), a ich dramaty są dość płytkie i trwają krótko (to jak Eli poradził sobie ze smiercią Astra... hmmm...). Taki duch, tak silny w latach 60tych i 70tych u tuzów science-fiction teraz jest już na wyginięciu, a publiczność go nie rozumie/nie chce.

I właśnie w tym sensie - nie w dziedzinie gadżetologii - Sniegow jest trochę przestarzały.
bio - 2008-12-19, 14:38
:
Naiwne, ale w uroczo bezpretensjonalny sposób. szczególnie gdy ma się naście lat. W wiele lat po zapoznaniu się ze Sniegowem w ręce wpadła mi w końcu przesławna Fundacja. To dopiero jest naiwność nad naiwnością.
Romulus - 2009-03-24, 09:40
:
Od dziś w sprzedaży drugi tom Gwiazdy Pandory - Inwazja. Cykl zatem osiągnął półmetek. Szkoda że dwie części zostały podzielone na 4 tomy, ale nie dziwi to z uwagi na objętość. Pierwsze dwa tomy to łącznie ok. 1100 stron. Hamiltona o zwięzłość raczej posądzać nie ma co :) Choć i tak jest krócej niż przy poprzednim wydanym w Polsce cyklu (Nights Dawn Trilogy osadzonej w Confederation Universe: Dysfunkcja rzeczywistości, Widmo 'Alchemika', Nagi Bóg).

Tak czy siak, można już kupować. Ku memu wielkiemu zaskoczeniu jest już w Empik.com, choć odpowiedź jaką uzyskałem stamtąd wcześniej nie pozostawiała nadziei na dostępność już w dniu premiery (kilkudniowy margines opóźnienia mnie straszył).
ASX76 - 2009-03-24, 15:14
:
Romulus napisał/a:


Tak czy siak, można już kupować. Ku memu wielkiemu zaskoczeniu jest już w Empik.com, choć odpowiedź jaką uzyskałem stamtąd wcześniej nie pozostawiała nadziei na dostępność już w dniu premiery (kilkudniowy margines opóźnienia mnie straszył).


Można... ale czy trzeba? Oto jest pytanie... ;)
Do zakupu sagi Hamiltona podchodziłem wielokrotnie i za każdym razem rezygnowałem w "ostatniej chwili". Przeczytane fragmenty jakoś mnie nie przekonały (mowa o Dysfunkcji Rzeczywistości), a na dodatek straszy/zniechęca ostatnia wypowiedź Shadowka na Katedrze odnośnie "Widma Alchemika". :-P
Romulus - 2009-03-24, 16:57
:
ASX76 napisał/a:
Romulus napisał/a:


Tak czy siak, można już kupować. Ku memu wielkiemu zaskoczeniu jest już w Empik.com, choć odpowiedź jaką uzyskałem stamtąd wcześniej nie pozostawiała nadziei na dostępność już w dniu premiery (kilkudniowy margines opóźnienia mnie straszył).


Można... ale czy trzeba? Oto jest pytanie... ;)
Do zakupu sagi Hamiltona podchodziłem wielokrotnie i za każdym razem rezygnowałem w "ostatniej chwili". Przeczytane fragmenty jakoś mnie nie przekonały (mowa o Dysfunkcji Rzeczywistości), a na dodatek straszy/zniechęca ostatnia wypowiedź Shadowka na Katedrze odnośnie "Widma Alchemika". :-P

Może to kwestia perspektywy. Ja zacząłem czytać poprzedni cykl, kiedy na rynku brakowało tylko jego zakończenia. Zatem miałem w zasięgu prawie całość i nie musiałem za długo czekać. Może miałbym takie same odczucia, jak Shadowmage, gdybym zaczął czytac niedługo pod debiucie pierwszej części. Zysk dodatkowo pokawałkował cykl na 7 tomów (2 tomy Dysfunkcji..., 2 tomu Widma... i 3 tomy Nagiego Boga) i nie spieszył się z jakimś rozsądnym puszczaniem ich na rynek. Ale miałem to szczęście, że kupiłem na próbę Dysfunkcję Rzeczywistości i się uzależniłem i nie czekałem długo na finał. Było warto. Bo mimo słabych stron i przegięcia w finale, czytało się rewelacyjnie.

Choć nadal Alastair Reynolds stoi u mnie w tym gatunku na pierwszym miejscu, to Peter Hamilton, bardziej rozrywkowy i "szybszy" oraz bardziej epicki też może liczyć na moją wierność czytelniczą.

Gwiazda Pandory, której drugi tom właśnie się ukazał jest już osadzona w innym uniwersum i jest lepiej napisana. Nie ma już przytłaczającej rzeszy bohaterów. Zważywszy, że tym razem będzie łącznie 4 tomy (2 Gwiazdy... i 2 Judasa...), można śmiało prorokować, iż autora nie dopadnie "rozedma" fabularna, która w w poprzedniej trylogii zmuszała na koniec do zbyt szybkiego (ale nie przesadzajmy, z tym) finalizowania losów bohaterów. I fabularnie wydaje mi się lepsza od poprzedniego cyklu. Ale to przyjdzie osądzić za jakiś czas.

Zdecydowanie Reynolds i Hamilton na poletku pod nazwą space opera (tfu..., to określenia dobre dla Star Treka) zdecydowanie rządzą. Jakościowo, także mimo wad (szczerze, w ogóle mi te wady nie przeszkadzały - bo lubię rozrywkę na wysokim poziomie), tacy wyrobnicy jak Weber i jemu podobna rzesza zaśmiecających rynek tandeciarzy mogłaby Hamiltonowi buty czyścić. A i to tylko wtedy, jeśli jakiś pucybut byłby zajęty :)
Shadowmage - 2009-03-24, 17:18
:
Romulusie, małe sprostowanie - czytałem pierwszy raz do trzeciego tomu (naszego) zaraz po tym jak się ukazały, a potem - mniej więcej niecały rok temu, znowu zacząłem i znów poprzestałem na 3 tomie, z przyczyn trochę niezależnych. W każdym razie teraz poszedłem dalej i juz takiej przyjemności nie mam - a nie sądzę, żeby gusta mi się aż tak szybko zmieniły, skoro tak się nie stało przy okazji pierwszej, znacznie dłuższej przerwy.
A, jeszcze jedno. Nie mówię, że tom 4 jest zły. Jest niezły, może nawet dobry. Ale jakiś bez ikry, która cechowała poprzednie części. W poprzednich tomach Homilton całość rozpędził, a teraz trochę zaczyna wyhamowywać, jednocześnie wprowadzając trochę chybione wątki.
jmpiszczek - 2009-03-24, 21:51
:
"Zdecydowanie Reynolds i Hamilton na poletku pod nazwą space opera..."

Ja bym dodał jeszcze zapomnianego u nas niestety Iana M. Banksa
Romulus - 2009-03-24, 22:21
:
jmpiszczek napisał/a:
"Zdecydowanie Reynolds i Hamilton na poletku pod nazwą space opera..."

Ja bym dodał jeszcze zapomnianego u nas niestety Iana M. Banksa

Zapomniany, w sensie: nie wydawany (najnowsza ksiązka znowu osadzona jest we wszechświecie Kultury). A szkoda. Niektóre powieści ze świata Kultury rozłożyły mnie na łopatki (Najemnik, Wspomnij Phlebasa - ma ktoś na sprzedaż którąś z nich?). Niemniej jednak: Hamilton to rozrywka z elementami science. Banks zaś ma w sobie coś więcej, jest bardziej... szlachetnej jakości. Science tam nie uświadczyłem i wcale mi nie było go brak, szczerze mówiąc. U Hamiltona zaś science podnosiło rangę powieści.
Romulus - 2009-03-30, 19:38
:
Skończyłem pierwszą część dylogii osadzonej w uniwersum Wspólnoty. Rozbicie Gwiazdy Pandory i wydawanie jej w znacznych odstępach czasu (bodaj minimum pół roku) zaszkodziło trochę powieści. Strach pomyśleć, że w tym tempie drugą (oby tylko były dwie), finałową część Judasza Wyzwolonego przeczytam dopiero za rok :roll: Masakra, jeśli mam rację.

Autor nie zawiódł swoich czytelników po raz kolejny. Trylogii z uniwersum Konfederacji zarzucano zbyt duży "rozstrzał" fabularny (mnogość bohaterów i wątków), który skutkował finałem "na chybcika" (mnie ten "chybcik" nie przeszkadzał zbytnio, gorzej było z jakością szczęśliwego zakończenia...). Tym razem autor nie przesadził. W pierwszym tomie przedstawił kluczowych bohaterów (jest ich kilku) i oś fabuły. To ona jest właśnie intrygująca najbardziej: teorie spiskowe, które stają się prawdą, niewytłumaczalne na razie zagadki i motywy manipulacji ludzkością, mnogość i tajemniczość obcych światów i zamieszkujących je gatunków (wędrówki Ozziego ścieżkami Silfenów), przy tym wpleciona w fabułę porządna zagadka kryminalna, która splatać się będzie coraz ściślej z osią fabuły, czyli Gwiezdnym Podróżnikiem i galaktyczną wojną.

Wszystko to sprawia, że 1200 stron dwóch tomów Gwiazdy Pandory czyta się znakomicie a najbardziej nużące w nich jest dla mnie to, co należy do sztafażu gatunku space operą przezywanego - czyli bitwy, walki, starcia (zwał, jak zwał). Były one dla mnie tylko przerywnikiem w soczystej fabule. Hamilton po raz kolejny podał mi na talerzu rozrywkową fantastykę doskonałej jakości, podlaną troszkę sosem science. Wypełnioną pomysłami, nawet nie pierwszej świeżości momentami, ale nic to - bo podanej w sposób zajmujący. Nie mogłem się przez tych kilka dni oderwać od tej książki. A to ostatnio rzadko mi się zdarzało.

Wkurza mnie zatem to, że na drugi tom muszę czekać tyle miesięcy. A najgorsze/najlepsze jest to, że zanim Zysk wyda drugi tom w całości, to MAG pewnie zdąży mnie zaatakować kolejnym cyklem Hamiltona osadzonym w uniwersum Wspólnoty, czyli Dreaming Void. Szczęście w nieszczęściu, że akcja tego cyklu rozgrywa się 1500 lat po opisanej w Gwieździe... i Judaszu... Ale, jeśli w Judaszu... nie będzie znaczących perturbacji w finale, to fakt, że ludzkość może poddawać się rejuwenacji nie wyklucza, że w nowym cyklu pojawią się jacyś starzy bohaterowie. Albo - co gorsza - będą spoilery z Judasza...

Zacznę chyba uprzykrzać życie Zysk-owi. Co mi zrobią? :badgrin:
toto - 2009-03-30, 19:52
:
Romulus napisał/a:
Zacznę chyba uprzykrzać życie Zysk-owi. Co mi zrobią?
Zrezygnują z wydawania Hamiltona? :evil:
Beata - 2009-03-30, 19:57
:
Eee... tak źle to chyba nie będzie. Pamiętam, jak mi znajoma opowiadała, że napisała do nich mejla w prośbą o wznowienie serii opowieści o wiejskim weterynarzu "Wszystkie stworzenia duże i małe", czy jakoś tak. W każdym razie na mejl nie odpowiedzieli, ale pół roku później wznowienie się ukazało...
Romulus - 2009-03-30, 20:05
:
:badgrin:
Żarty żartami, ale pan Jacek Pniewski, który odpowiada za sklep internetowy to rzeczowy człowiek. Na moje maile zawsze odpowiadał w przeciągu kilku dni i zawsze to był konkret. Liczę, że wydadzą Judasza... jeszcze w tym roku w całości. Ale stronę mają w przebudowie, więc nie znam ich ostatnich planów wydawniczych. A jeśli nie... Nie chcę straszyć zagranicznym wydaniem, ale ostatecznie... tak przeczytałem Dworzec Perdidio Mievilla. Było ciężko z wiadomych względów, ale przy Hamiltonie będzie łatwiej. Byle zdążyć przed MAG-owym wydaniem Dreaming Void...
toto - 2009-03-30, 20:17
:
Taki joke, nie? ;) J
aki Zysk jest, każdy widzi ;) . Ale jak coś mu się sprzedaje, to zwykle wydaje serię do końca. Tyle, że czasami przerwy pomiędzy kolejnymi tomami są dobijające.
MadMill - 2009-04-06, 21:27
:
A kolega Romulus podzielił się opinią o Gwieździe Pandory. ;)
Romulus - 2010-02-15, 09:20
:
Czy ktoś wie, kiedy Zysk ma zamiar wydać drugi tom JUDASZA WYZWOLONEGO?

To pytanie to efekt desperacji. Nigdzie nie mogę znaleźć jakiejś aktualnej zapowiedzi. O stronie wydawnictwa nie wspominam, bo tam w ogóle nie ma czegoś takiego, jak dział zapowiedzi. Podejrzewam marzec jako realny termin. Tylko, którego roku?
Beata - 2010-02-15, 09:41
:
Mignął mi gdzieś w sieci termin 31 marca. Br., oczywiście. :mrgreen: Ale głowy nie dam, bo na nowej stronie Zysku nijak nie mogę nic znaleźć - swoją drogą ta strona to kuriozum jakieś jest: zamiast liftingu wyszedł downing... :roll:
jmpiszczek - 2010-02-15, 09:57
:
W zapowiedziach na Solarisie jest chyba podana data 31 marca
Romulus - 2010-03-17, 18:00
:
JUDASZ WYZWOLONY za mną, a tym samym skończyłem dwutomowy cykl o WSPÓLNOCIE. Znacznie lepszy od ŚWITU NOCY, bo bardziej skondensowany. Akcja pędzi, ale jest też czas na to, aby porządnie nakreślić tło i rysunki postaci - bo wszak krótszy od rozpasanego ŚWITU NOCY, to i tak jest to cykl grubaśny: łącznie 4 książki, 2400 stron. Solidny wypas dla każdego spragnionego space opery z prawdziwego zdarzenia. Choć przewagę ma u mnie skandalicznie niedoceniany w Polsce Alastair Reynolds, to i do Hamiltona z przyjemnością wrócę. A kiedy trochę odpocznę, to maznę coś więcej.
Metzli - 2010-04-09, 10:12
:
I pojawiła się też recenzja Judasza wyzwolonego, autorem jest kolega Romulus. :)
kurrrak - 2010-04-24, 21:39
:
DR: Początki za mną, wrażenia średnie. Wątki erotyczne zupełnie mi nie przeszkadzały, "przelatywały" gdzieś obok bez wpływu na czytanie. Obecnie jestem na 150 stronie Ekspansji i jest jakby lepiej, choć początek również nie zachęcał.

Teraz napiszę jaka jest według mnie główna wada pisarstwa Hamiltona. Mianowicie chodzi o styl pisania. "Lekkość" lektury jest tylko pozorna. Zapewne ci, którzy narzekali, podświadomie lub nie natrafiali na przeszkody w postaci rozdymanych, zbyt częstych i nieudolnych opisów. Pisarz z dobrym warsztatem potrafi stworzyć scenę kilkoma zdaniami, pobudzić wyobraźnię czytelnika do stworzenia reszty. U Hamiltona to wszystko wychodzi dość sztywno, podaje zbyt dużo suchych liczb, mnóstwo nazw własnych.
Przykład 1:
Cytat:
- Dziewięć statków na orbicie parkingowej: siedem transportowców kolonizacyjnych i dwa frachtowce. Z asteroidy Kenyon zmierzają w stronę [...] trzy międzyplanetarne wahadłowce z napędem termojądrowym.

Przykład 2:
Cytat:
Otrzymali natychmiastową odpowiedź od Aethry, aczkolwiek niedojrzały habitat nie był w stanie zaświadczyć o prawdziwości informacji zgromadzonych przez Darcy'ego i Lori, a zapisanych na fleksie, który dotarł do ambasady edenistów na Avonie. Odkąd Kelven Solanki przesłał pliki na Murorę [...]

Wszystko to strasznie wytrącało z płynności czytania, przynajmniej mnie. Czasem miałem wrażenie, że objętość wszystkich tomów bierze się właśnie z tych wszystkich opisów.

Bywają oczywiście lepsze momenty, ale akurat w Początkach było ich mniej, a końcówka poważnie zachwiała moją decyzją o zakupie kolejnej części. Ale nabyłem i czytam dalej, początek Ekspansji jest jakby lepszy, wątek Dariata świetny, całkiem oderwany od całej fabuły poziomem. Pozostaje mieć nadzieję, że dalej będzie lepiej...
AdamB - 2010-04-25, 08:21
:
kurrrak napisał/a:
Wątki erotyczne zupełnie mi nie przeszkadzały, "przelatywały" gdzieś obok bez wpływu na czytanie. .

Tam były jakieś wątki erotyczne? Nawet nie zwróciłem uwagi. :)
Co do podanych przez ciebie przykładów to wydaje mi się, że wszystko zależy od nastawienia odbiorcy. Mnie nic w tych przykładach nie razi. Opisy są w sam raz. Nasycenie technologią jak najbardziej właściwe jak na tego typu literaturę.
Co do objętości to mnie ona odpowiada, może dla tego, że czytałem książkę z ogromna przyjemnością. Wiele osób, nie twierdzę, że ty, czytało to np. z recenzenckiego obowiązku i dla nich przeczytanie tylu tysięcy stron, jak inne pozycje do recenzji czekają, to ogromne obciążenie. Stąd potem pojawiają się takie opinie.
Cenię ogromnie Reynoldsa, ale Hamilton stoi u mnie na tym samym podium.
kurrrak - 2010-04-25, 09:22
:
Problem w tym, że przykłady, które podałem nie odnoszą się do "nasycenia technologią". Tej może być dla mnie mnóstwo vide Egan, którego uwielbiam i którego powieści powodują, że Reynolds i Hamilton to przy nim sofcik. :)

Chodzi tu o same opisy, podanie rozmieszczenia statków z dokładnością do metra i dokładną ich ilością to nie jest tworzenie technologii tylko sceny. A z tym Hamilton radzi sobie imo dość przeciętnie (poza nielicznymi wyjątkami). Niemniej jednak odnosi się to do Początków, w Ekspansji wyraźnie się poprawia, może stąd ta pobłażliwość tych, którzy ukończyli już wszystko, po prostu nie pamiętają. ;]

Ja sam jestem pewien, że znów bym się męczył gdybym miał czytać początek Przestrzeni Objawienia. Zresztą u Reynoldsa na początku opisy były dziwne, np. "zadokowane statki wyglądały jak młode prosięta przyssane do sutków matki". :shock: Różnica jest taka, że Reynolds poprawia się po kilkuset stronach, Hamilton dopiero po całym tomie.
Tomasz - 2010-04-25, 11:55
:
kurrrak napisał/a:
"zadokowane statki wyglądały jak młode prosięta przyssane do sutków matki"


To porównanie akurat jest wyśmienite. Co w nim jest nie tak? :mrgreen:
kurrrak - 2010-05-22, 22:47
:
Próbowałem, Bóg mi świadkiem, że próbowałem. Ale chyba odpuszczę sobie również Ekspansję. W międzyczasie postanowiłem ubrać swoje zarzuty wobec powieści w jakiś płaszcz racjonalizmu (oczywiście wysoce subiektywnego). Oto co wyszło:

- Po pierwsze nie byłoby tak źle gdyby znalazł się jakiś dobry edytor i wyciął co najmniej 1/3 tekstu, który najzwyczajniej szkodzi temu cyklowi. Odniosłem wrażenie, że autor chyba pożałował swojej pracy i nie zechciał nic usunąć co przyniosłoby korzyść dla powieści jako całości.
- Mdłe do urzygu dialogi Jastrzębi z kapitanami. Dumna nazwa statku nijak ma się do ich infantylno-zniewieściałego charakteru.
- Powtarzanie wciąż podobnych akcji, tyle że z perspektywy innych miejsc/bohaterów. Rzuca się w oczy wyraźny brak bardziej szczegółowych planów autora co do prowadzenia fabuły. Da się odczuć, że autor wymyślał sporo rzeczy na poczekaniu i często brakowało mu dobrych pomysłów.
- Wreszcie o samych bohaterach. Można przyzwyczaić się do tego, że jest ich sporo. Natomiast fakt, że wątki stałych bohaterów są rozrzucone tak szeroko, że odbija się to na płynności śledzenia ich poczynań powoduje, że prawdziwym bohaterem jest tu sam świat. To bardziej cecha niż wada, ale mi nie odpowiadało. Poza tym jedyni bohaterowie, którzy byli wg mnie ciekawi zostali ku mojemu rozczarowaniu uśmierceni lub ich wątki zostawały na długo porzucane.

Wierzę, że da się wczuć w Hamiltona i docenić jego ciężką (w sensie ilości tekstu, nie jakości) pracę. Mi, niestety, zabrakło samodyscypliny by dokończyć całość tudzież przebrnąć przez słabsze fragmenty, których ilość wraz z rozwojem powieści nie maleje (wspomniany już brak pracy edytorskiej). Można zarzucić, że za mało przeczytałem by oceniać, ale sądzę, że ok. 900 stron to wystarczający margines. Może kiedyś spróbuję ponownie, ale raczej nie z Uniwersum Konfederacji.
Tomasz - 2010-05-30, 23:25
:
Zacząłem brnąć przez "Dysfunkcje rzeczywistości" i jest ciężko. Koszmarnie rozpisany i napisany początek. Jajo można znieść. Długo tak będzie trzeba brnąć aż się coś poprawi?
Romulus - 2010-05-31, 15:53
:
Długo, a będzie bohaterów i wątków więcej i więcej :mrgreen: Dla mnie to była bomba, bo lubię dużo, ale nie wszyscy czuli się tym uszczęśliwieni.
AdamB - 2010-05-31, 20:54
:
Tomasz napisał/a:
Zacząłem brnąć przez "Dysfunkcje rzeczywistości" i jest ciężko. Koszmarnie rozpisany i napisany początek. Jajo można znieść. Długo tak będzie trzeba brnąć aż się coś poprawi?


Początek jest ok, całość jest rewelacyjna. Jeżeli cię nuży to daj sobie spokój, bo to znaczy że książka nie dla ciebie. Obok takiej trylogii jak ta Hamiltona nie można przejść obojętnie, jednych zachwyca, wciąga bez reszty (jak mnie), innych nudzi i wymusza krytyczne spojrzenie na objętość.
Jeżeli ta pozycja po pierwszych 100-200 stronach was nie zachwyciła to proponuje zmianę lektury.
Tomasz - 2010-06-02, 00:27
:
AdamB napisał/a:
Jeżeli ta pozycja po pierwszych 100-200 stronach was nie zachwyciła to proponuje zmianę lektury.

No co ty, przebrnę. I Romulus, bo to też do ciebie, może się nieprecyzyjnie wyraziłem, ale nie chodzi mi o nadmiar bohaterów i wątków tylko o koszmarny styl i język tego początku. Czyli nie o czym, tylko jak.
ASX76 - 2010-06-02, 05:57
:
Swego czasu ostrzegałem przed topornym stylem Hamiltonem... I to nie raz, nie dwa. :-P
AdamB - 2010-06-02, 09:53
:
ASX76 napisał/a:
Swego czasu ostrzegałem przed topornym stylem Hamiltonem... I to nie raz, nie dwa. :-P


Jeszcze tylko tego by brakowało by czytając space operę brnąć przez zawiłości stylu pisarza, napawając się grą słów itd. Jaki gatunek taki styl. Jeżeli świadomie sięgam po space operę to wiem czego oczekiwać.
ASX76 - 2010-06-02, 10:17
:
AdamB napisał/a:


Jeszcze tylko tego by brakowało by czytając space operę brnąć przez zawiłości stylu pisarza, napawając się grą słów itd. Jaki gatunek taki styl. Jeżeli świadomie sięgam po space operę to wiem czego oczekiwać.


Tu nie chodzi o zawiły styl czy napawanie się grą słów. Dlaczego dorabiasz do tego taką wydumaną "teorię"? Nie podoba mi się to jak pisze i tyle. ;)
Tomasz - 2010-06-12, 18:21
:
AdamB napisał/a:
Początek jest ok, całość jest rewelacyjna. Jeżeli cię nuży to daj sobie spokój, bo to znaczy że książka nie dla ciebie. Obok takiej trylogii jak ta Hamiltona nie można przejść obojętnie, jednych zachwyca, wciąga bez reszty (jak mnie), innych nudzi i wymusza krytyczne spojrzenie na objętość.


No i wyszło, że nijak twoja wypowiedź nie była uzasadniona. Po około 250 stronach jest o wiele lepiej, jakby autorowi się styl wyrobił i zaczął pisać sensowniej. Do tego objętość nie przeraża, skoro jest tylu bohaterów, wątków, pomysłów. Po 350 stronach jest już naprawdę ciekawie i można sobie wiele oczekiwać po dalszej lekturze.
Tylko już mnie przeraża konieczność kompletowania na Allegro drugiej części, z której jeden tom osiąga jakieś koszmarne ceny powyżej 100 zł.
ASX76 - 2010-06-12, 18:34
:
Tomaszu, uważaj, bo za jakiś czas (w późniejszych tomach) możesz dojść do momentu refleksji, że jednak pośpieszyłeś się z pochwałą... ;)
AdamB - 2010-06-12, 19:46
:
Tomasz napisał/a:

No i wyszło, że nijak twoja wypowiedź nie była uzasadniona. Po około 250 stronach jest o wiele lepiej, jakby autorowi się styl wyrobił i zaczął pisać sensowniej.


Bardzo się cieszę, że w tym przypadku się myliłem i książka zaczyna ci się podobać. Proza Hamiltona, podobnie zresztą jak Reynoldsa, jest na polu dzisiejszej space opery czymś mile zaskakującym. W pełni zasługuje na uznanie. Jeżeli nawet nie miłośników ambitnej literatury to miłośników dobrej literatury SF z całą pewnością.

PS
Nie sugeruj się tym co mówi ASX, on się po prostu na tym nie zna. :-/
ASX76 - 2010-06-12, 20:30
:
Bo znają się tylko ci, którzy zachwycają się Hamiltonem? :-P

Pamiętam, że Shadowek też narzekał... Ach, prawda, też się nie zna... ;)
AdamB - 2010-06-13, 12:42
:
ASX76 napisał/a:
Bo znają się tylko ci, którzy zachwycają się Hamiltonem? :-P


Przecież to oczywiste. :-/

ASX76 napisał/a:
Pamiętam, że Shadowek też narzekał... Ach, prawda, też się nie zna... ;)


Shadow nie ma czasu na taką długą lekturę, to i narzekał. :-/
Beata - 2010-06-13, 13:14
:
A wiecie, co mi się przytrafiło z lekturą cyklu o Wspólnocie (będzie obrazoburczo i prowokacyjnie :P )?
Zaplanowałam czytanie na długi weekend, żeby sfinalizować bez niepożądanych przerw. Wszystko poszło zgodnie z planem - nikt mi nie przeszkadzał, nie przerywał, nie zawracał głowy. Książki są OK - bohaterowie niepapierowi, akcja w porządku, opisy nie nużą. Gdzie ta prowokacja, pytacie? Otóż okazało się, że nie przeczytałam jednego tomu cyklu i wcale tego nie zauważyłam! :shock: Nie wiem doprawdy, jak udało mi się poprzekładać książki, żeby osiągnąć ten efekt :roll: , ale fakt jest faktem: przeczytałam dwie części "Gwiazdy Pandory", a potem drugi tom "Judasza". Ale nie to mnie zastanawia - ciekawi mnie, co jest w tym trzecim tomie, skoro w ogóle przy lekturze mi tych wydarzeń nie brakowało? :>
MadMill - 2010-06-14, 17:26
:
Tomasz napisał/a:
Tylko już mnie przeraża konieczność kompletowania na Allegro drugiej części, z której jeden tom osiąga jakieś koszmarne ceny powyżej 100 zł.

Ma być dodruk, ale to Zysk i sam pisałem do nich maila i pół roku termu odpowiedź była w stylu: będzie dodruk... będzie kiedyś. Wtedy wywnioskowałem z tekstu który przesłała mi osoba z Zysk, że mają wszystko oprócz decyzji osoby "z góry". I chyba sama była tym faktem mocno zniesmaczona.
Tomasz - 2010-06-14, 22:06
:
MadMill napisał/a:
Ma być dodruk, ale to Zysk i sam pisałem do nich maila i pół roku termu odpowiedź była w stylu: będzie dodruk... będzie kiedyś. Wtedy wywnioskowałem z tekstu który przesłała mi osoba z Zysk, że mają wszystko oprócz decyzji osoby "z góry". I chyba sama była tym faktem mocno zniesmaczona.


Walnę im zatem maila. Może się doczekam. W końcu jeszcze mam trochę czasu zanim skończę obie Dysfunkcje.
MadMill - 2010-07-27, 18:38
:
Mag napisał/a:
W centrum Drogi Mlecznej znajduje się czarna dziura zwana Pustką – sztuczny wszechświat, stworzony miliardy lat temu przez obcych. Jej otoczka jest bardziej zabójcza niż horyzonty zdarzeń naturalnych czarnych dziur. Aby funkcjonować, Pustka stopniowo pożera materię Galaktyki. Odwieczni wrogowie Pustki – rasa raielów – bez większego powodzenia usiłują powstrzymywać ten proces.

Pustka to pierwsza z Trylogii Pustka, świat wykreowany przez ekstrapolację współczesnego poziomu nauki i technologii, pełen idei i gadżetów. Niezwykłe pomysły biotechnologiczne, gadżety i kreacje technologiczne potwierdzają niekwestionowaną pozycję Hamiltona jako lidera współczesnej brytyjskiej space opera. Pustka ukaże się 27 lipca.

Inigo dostaje z Pustki przekaz: serię snów pod horyzontem zdarzeń. Za pośrednictwem sieci mentalnej, „gajasfery”, dzieli się swym snem z innymi ludźmi i zyskuje miliardy żarliwych wyznawców, którym takie życie wydaje się bardzo atrakcyjne. Kiedy Inigo w tajemniczy sposób znika, jego wyznawcy postanawiają wyruszyć na pielgrzymkę do Pustki, by żyć zgodnie z wizjami swego mesjasza. Raielowie uważają, że pielgrzymka wywoła katastroficzną fazę ekspansji Pustki.

Aaron to człowiek, który pamięta jedynie swoje imię. Nie wie, kim był ani kim jest. Wie jedynie, że ma odnaleźć zaginionego mesjasza i powstrzymać pielgrzymkę. Nie jest pewien, jak to zrobić, ale nieznany mocodawca wyposażył go w imponujący zestaw różnorodnych broni.

Tymczasem wewnątrz Pustki zdolny młodzieniec o imieniu Edeard rozwija w sobie potężne siły parapsychiczne. Niedoceniony początkowo, zostaje młodszym konstablem w mieście Makkathran i mimo niskiego statusu postanawia walczyć z korupcją i zepsuciem i obudzić nadzieję w swych biernych współobywatelach. Edeard nie zdaje sobie jednak sprawy, jak daleko zaprowadzi go ta misja.

Romulus - 2010-07-27, 19:05
:
To już wszyscy wiedzą :) DAWAĆ MI TĄ POWIEŚĆ NA RYNEK!!!!!!! Valente i Hamilton to jak deszcz po długiej suszy. Na rynku sama sieczka albo jeszcze gorzej. Żadnej porządnej fantastyki! Oszaleć można.
MadMill - 2010-07-27, 19:11
:
Offtopując trochę. Valente Cię zgwałci na pewno ;)
Romulus - 2010-08-04, 16:58
:
Oj, Valente już mam, ale trochę poczeka na kolejkę.

Czytam aktualnie pierwszy tom nowej trylogii. Akcja rozgrywa się w tym samym wszechświecie co "Gwiazda..." i "Judasz...", tyle, że ponad 1300 lat później. Ma z nią jednak wiele wspólnego. Nie jako bezpośrednia kontynuacja, ale jako punkt odniesienia do tamtej fabuły. Nie znając jej, można sporo stracić.

A czyta się, jak na razie, z przyjemnością, ale to nie nowość, jeśli chodzi o tego autora. Fajna rozrywka.
Romulus - 2010-08-05, 20:28
:
Ech, graj muzyko!!!
Skończyłem pierwszy tom. Jestem w stanie całkowitego ukontentowania lekturą. O czym niedługo więcej napiszę.

Powieść warta swojej ceny. Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na kolejny tom. Oby MAG nie poszedł drogą Zysk-a, błagam.
kurrrak - 2010-08-17, 19:49
:
Nie wiem jaki to język, ale ciekawe tłumaczenie .
Maeg - 2010-08-17, 20:48
:
Czeski, a porucha to nieład.

Skończyłem też pierwszy tom. Sympatyczne, fajne ale bez fajerwerków. Ale słowotok wciąż mu się włącza. Więcej niebawem.
toto - 2010-09-04, 10:47
:
Zacząłem czytać cykl Reynoldsa, może zacznę i Hamiltona. Stąd pytanie, czy mogę spokojnie zacząć od Pustki: Snów? Czy powinienem koniecznie brać się na początku za te dwie książki wydane przez Zysk?
Romulus - 2010-09-04, 10:52
:
Weź się wcześniej za "Gwiazdę Pandory" i "Judasza Wyzwolonego". Choć akcja "Pustki" dzieje się ponad 1000 lat po tamtych wydarzeniach, to nawiązuje do nich (choć nie w samej osi fabuły). Stracisz interesujący kontekst. Zwłaszcza że pojawia się kilku bohaterów tamtych powieści.
kurrrak - 2010-11-03, 15:44
:
Recenzja Pustki:Snów na Esensji .
Romulus - 2010-11-03, 17:45
:
Tia, nienawidzę cliffhangerów jako finału pojedynczej części cyklu. Cholera wie, kiedy będzie następny a człowiek zostaje z ostatnią stroną brutalnie wyrwany z lektury.
MadMill - 2010-11-03, 19:13
:
Olewacie mnie w innym miejscu napiszę tutaj. Podobno Mag zgubił jeden z rozdziałów Snów przy wydawaniu. Cała sprawa napisana o tutaj. WTF?
toto - 2010-11-03, 19:24
:
MadMill napisał/a:
Olewacie mnie w innym miejscu napiszę tutaj. Podobno Mag zgubił jeden z rozdziałów Snów przy wydawaniu. Cała sprawa napisana o tutaj. WTF?
Zaproponowałem ci wtedy: idź na forum Maga i spytaj tam. Podtrzymuję swoje zdanie. Ewentualnie możesz napisać e-mail do wydawcy z tym pytaniem. Czy to takie trudne?
MadMill - 2010-11-03, 20:24
:
Ja pytam recenzentów, których teksty są w sieci. W końcu oni to powinni także wiedzieć. Tak mi się chociaż wydaje.
Romulus - 2010-11-03, 20:53
:
Nawet jeśli brakuje - to bez straty dla książki :mrgreen:
Jander - 2010-11-03, 21:01
:
Ma ktoś polskie wydanie pod ręką? Można to łatwo sprawdzić. W e-booku brakuje fragmentu, ale na tej podstawie nie ma co wyciągać pochopnych wniosków.
Romulus - 2010-11-03, 21:05
:
Gdzie ten brakujący fragment miałby się znajdować?
MadMill - 2010-11-03, 21:07
:
Cytat:
brak Piatego Snu ... na koncu 5go rozdzialu

Maeg - 2010-11-03, 21:08
:
Romku zerknij sobie między 5 a 6 rozdział. (s. 377). Tam powinien być 5 sen.
Jander - 2010-11-03, 21:10
:
Koniec piątego rozdziału:
"Zapomnij o tym. To nie dotyczy sprawy.
Ponieważ coś, co wykorzystuje do działania Kotkę, nie może być słuszne. Po prostu nie może."
Czy po nim od razu masz rozdział 6 - "- Długo jeszcze? - spytała Corrie-Lyn.
Aaron znowu warknął i zignorował ją." ?
batou - 2010-11-03, 21:10
:
Książka nie jest zbiorem opowiadań, tylko z tego co wiem ma jakąś ciągłość fabularną, więc niezauważenie braku całego rozdziału osobiście w pale mi się nie mieści. Początek tego rozdziału wygląda tak:
Cytat:
INIGO'S FIFTH DREAM
'—thus because the city is deemed to be a sole entity in its own right no human can "own" their residence in the traditional legal sense. However, in the fifteenth year after Rah's arrival, the newly formed Upper Council passed the first Act Of Registry. Essentially that means that any human can claim a residence within the city wall for their own usage. In order to register you simply have to find a house or maisonette or room which is unoccupied, stay in it for two days and two nights, then register your claim with the Board of Occupancy. This claim once notarized will allow you and your descendants to live there until such time as they choose to relinquish it. As there are no new buildings, and can never be, the most desirable and largest homes were claimed within ten years of Rah opening the first gate. These are now the palaces of our most ancient families, the District Masters, and as such can have up to five generations living in them, all of them first sons waiting to inherit the estate and seat on the Upper Council. The remaining available accommodation in the city today is small and badly configured for human occupation. Although even this is diminishing rapidly. Thus, while districts such as Eyrie are basically uninhabitable—'
Edeard hoped he hadn't just groaned out loud from the terrible boredom. He was now as adept as any Makkathran citizen at veiling his emotions from casual farsight, but if Master Solarin from the Guild of Lawyers used the word thus one more time… It was a mystery how the old man could talk so long without a break. Rumour at the station was that Master Solarin was over two hundred and fifty years old. Edeard would be surprised if that were true. He certainly didn't look that young. His white hair had receded so far that the top of his skull was now completely bald, something Edeard had never seen before, though the remaining strands were long enough to reach down over his shoulders. And his limbs were horribly thin and frail, while his fingers had swollen to the point where he had trouble flexing them. His vocal chords, however, suffered no such malaise.

Romulus - 2010-11-03, 21:12
:
Dobra "Czwarty sen Iniga" konczy się w moim egzemplarzu na stronie 322. Kolejny "sen" zaczyna się na stronie 454. I, rzeczywiście, jest on oznaczony jako "Szósty", co sugerowałoby brak "Piatego".

Hmmm... (przekartkowałem)...

"Szósty sen" zaczyna się uroczystością zaprzysiężenia konstabli, w której uczestniczy Edeard.

Jeśli rzeczywiście zabrakło "Piątego snu" to dotyczył on być może przygotowywania się tego bohatera do roli konstabla.

Zatem, obstawiałbym na równi z brakiem "Piątego..." także opcję, że to po prostu pomyłka w numerowaniu "Snów...". Bo, jak mi piekło miłe, nie czuję przez rzekomy brak "Piątego...", żadnej - nomen omen - pustki w fabule.

EDIT: między 5 a 6 rozdziałem rzeczywiście powinien być "Sen...", bo tak wskazywałoby ich dotychczasowe następowanie naprzemian.

Zatem, jeśli rzeczywiście zaginął, to musiał dotyczyć pierwszych kroków Edearda jako kandydata do służby. I jakoś mi go nadal nie brakuje, jeśli chodzi o ciągłość akcji.

Ale nie jestem już na bieżąco, trochę czasu minęło od lektury.
Jander - 2010-11-03, 21:24
:
Z tego co widzę - opowiada o początkach jako konstabl, o mundurze w którym nie najlepiej się czuł, a potem o gonitwie złodziei na targu.
Romulus - 2010-11-03, 22:44
:
Ten złodziej powróci w "Szóstym" i "Siódmym". Chyba zatem miałem rację - brak tego "Snu..." jakoś wybitnie akcji nie upośledza. Albo wręcz: wcale jej nie upośledza.

To ciekawe, swoją drogą. Książka straciła cały rozdział i nie poczułem braku żadnego :) Muszę zweryfikować swoje zdanie o Hamiltonie chyba :) Ociupinkę.
Jander - 2010-11-03, 23:49
:
Część rozdziału. Ale to jednak spora wtopa, bo każdy rozdział ma swój sen.
AdamB - 2010-11-06, 11:13
:
Proponuję wydawnictwu wyciąć w kolejnych częściach niepotrzebne rozdziały, skoro czytelnikom to nie przeszkadza to po co ponosić dodatkowe koszty. W końcu nie będzie nam autor mówił jak ma powieść wyglądać, sami wiemy lepiej.
A i nadal nie potrzeba zatrudniać nikogo do kontroli jakości, wszystkie błędy jak widać mają swoje zalety. :mrgreen: :evil: //mur
You Know My Name - 2010-11-09, 15:43
:
A ostatniej w ogóle nie wydać. Jeszcze się ludziska wersją autorską zakończenia wzburzą...
Romulus - 2012-07-16, 17:53
:
Zacząłem sobie czytać ponownie trylogię "Świt nocy". Jestem na "Widmie 'Alchemika'". dobrze sobie przypomnieć tą ogromną trylogię. Idealna na lato. Szybka akcja, bogate tło, od groma bohaterów, rozmach galaktyczny :-P

Na fantastycznym rynku posucha, że można zemrzeć z "głodu" więc Hamilton zdecydowanie poprawia humor. Miałem po raz kolejny czytać Reynoldsa, ale zdałem sobie sprawę, że tą trylogię czytałem chyba tylko raz. Więc... :)

Ech, swoją drogą to ciekawe. Mam pieniądze na kupowanie książek i nie mam na co ich wydać, bo to, co oferują aktualnie na rynku nawet za darmo nie nadaje się do wzięcia do rąk.
Plejbek - 2012-08-14, 12:03
:
Co lepsze - Konfederacja czy Wspólnota? I dodatkowo, czy dużo się straci czytając Pustkę bez znajomości Pandory/Judasza?
Pytam, bo jakiś rok temu przeczytałem "Dysfunkcję rzeczywistości". Nie podeszło mi to wtedy, sam nie pamiętam już dokładnie czemu. Wiem, że się trochę wynudziłem i jakoś w porównaniu do Reynoldsa (bo nie dało się nie porównywać) Hamilton wypadł u mnie bardzo blado.
Teraz MAG jedzie z drugim tomem Pustki i mnie kusi, tylko chciałbym poznać zdanie kogoś kto mógłby porównać te dwa uniwersa i powiedzieć czy Hamilton z okresu Konfederacji różni się jakoś od Hamiltona z okresu Wspólnoty.
AM - 2012-08-14, 12:13
:
Romulus napisał/a:

Ech, swoją drogą to ciekawe. Mam pieniądze na kupowanie książek i nie mam na co ich wydać, bo to, co oferują aktualnie na rynku nawet za darmo nie nadaje się do wzięcia do rąk.


To rzeczywiście problem, ale science fiction nie ma dużo lepszych tytułów do zaoferowania.
Greybrother - 2012-09-15, 14:06
:
Plejbek napisał/a:
Co lepsze - Konfederacja czy Wspólnota? I dodatkowo, czy dużo się straci czytając Pustkę bez znajomości Pandory/Judasza?
Pytam, bo jakiś rok temu przeczytałem "Dysfunkcję rzeczywistości". Nie podeszło mi to wtedy, sam nie pamiętam już dokładnie czemu. Wiem, że się trochę wynudziłem i jakoś w porównaniu do Reynoldsa (bo nie dało się nie porównywać) Hamilton wypadł u mnie bardzo blado.
Teraz MAG jedzie z drugim tomem Pustki i mnie kusi, tylko chciałbym poznać zdanie kogoś kto mógłby porównać te dwa uniwersa i powiedzieć czy Hamilton z okresu Konfederacji różni się jakoś od Hamiltona z okresu Wspólnoty.

Trudno powiedzieć "co lepsze...".Po prostu nieco inne podejście, inna wizja rozwoju przyszłości. Projekcja bazująca, podobnie zresztą jak w trylogii "Świt nocy", na przewidywanym rozwoju nauki, wciąż z charakterystycznym dla tego pisarza rozmachem, wielowątkowością. To wg mnie, pierwsza liga space opery, znakomicie napisana (i w dodatku dobrze przetłumaczona), wątki prowadzone z sensem, postaci z odpowiednią głębią, motywacje czytelne. Trochę tego dużo, ale do ogarnięcia
Lubię Hamiltona. Dobrze mi w tym świecie, nic nie zgrzyta, gra muzyka. Może nie jest to wyzwanie, jak np M.John Harrison, Hal Duncan, czy Peter Watts, bardziej może w warstwie naukowej wizji przypomina Strossa. Zależy kto czego szuka...
Co do "Pustki", to znajomość "Pandory" pomaga ocenić stopień rozwoju tej cywilizacji i daje poczucie ciągłości. Na upartego można czytać bez znajomości Pandory, ale..to czysta frajda, więc czemu sobie odmawiać ?
Btw, nabyłem wczoraj drugi tom Pustki. Sądząc po emocjach, czekałem bardziej niż sądziłem. Pomogło też przypomnienie sobie "Snów" sprzed 2 lat
Romulus - 2012-09-15, 15:15
:
Już masz? A ja jeszcze nie //mur Pewnie mi razem z "Droodem" przyślą.
stian - 2012-10-10, 14:54
:
A tymczasem wyszła właśnie nowa space opera Hamiltona. Tym razem "Zysk i s-ka"

http://esensja.pl/esensjo...idobiektu=10169
nosiwoda - 2012-10-11, 09:13
:
Romulus napisał/a:
Ech, swoją drogą to ciekawe. Mam pieniądze na kupowanie książek i nie mam na co ich wydać, bo to, co oferują aktualnie na rynku nawet za darmo nie nadaje się do wzięcia do rąk.
Mój nałóg jest chyba dalej posunięty, bo mimo podobnych rozterek wydałem niedawno kilka stów (na wytłumaczenie mam tylko to, że trwała empikowa promocja 3 za 2, a ja miałem empikowe karty prezentowe na 400 zł).

Hamiltona ("Czas") miałem kupić w promocji Gildii, ale gdy się zdecydowałem w nocy, to rano już nie było promocji na ten akurat tytuł.
Romulus - 2012-10-14, 20:42
:
Mych słów kilka o 2 tomie: http://katedra.nast.pl/ar...-F-Pustka-Czas/
Chyba powinienem napisać jedno zdanie zamiast aż tylu :) Że to po prostu 2 tom trylogii - ze wszystkimi wiążącymi się z tym wadami i zaletami. Ale, że warto i tak przeczytać (skoro już ktoś przeczytał tom 1, co oczywiste), to sprawa jasna :)
Aleksandra - 2013-07-04, 12:25
:
Witam wszystkich :-) mam pytanie do Was, czy ktos mi może sprzedać lub wypozyczyć do przeczytania 2 tom Widma alchemika-Konsolidacja? nigdzie nie mogę go namierzyc :-(
Romulus - 2013-07-04, 14:42
:
Na sprzedaż nie ma szans - nie mam dwóch egzemplarzy :) A na pożyczenie to trzeba sobie zasłużyć :)
Aleksandra - 2013-07-08, 09:43
:
Hm, hm zastanawiam się i prosze o podpowiedź- czym mam sobie zasłuzyć? :-P , bo konczę "Konflikt" i nie wiem czy jak nie przeczytam "Konsolidacji" toczy to mi przeszkodzi w zrozumieniu dalszego ciagu :-P

wczoraj na allegro namierzyłam jeden egzemplarz, ale spóźniłam się z licytacja //mur
Romulus - 2013-07-08, 14:00
:
Ha! Regularne pisanie postów, aż nabijesz ich kilkaset co najmniej. Wtedy jest szansa, że ci zaufam na tyle, aby pożyczyć ci książkę :)

A jeśli masz to gdzieś, to pewnie na chomikach gdzieś znajdziesz.
Aleksandra - 2013-07-09, 10:05
:
Masz racje, trudno teraz komuś zaufać, postaram sie, bo mi zależy :-P
Jachu - 2013-07-09, 10:10
:
Aleksandra napisał/a:
Masz racje, trudno teraz komuś zaufać, postaram sie, bo mi zależy :-P
Tylko rób to z głową, bo spamerów nie lubimy. Dam ci dobrą radę - przede wszystkim nie naśladuj użytkownika ASX76, bo wtedy nie uraczysz ani książki ani dobrego słowa z naszych ust czy tam klawiatur ;) Do taka dobra rada od "nieco" starszego kolegi :badgrin:

I w ramach szerzenia dobrych zwyczajów - zachęcam do wypowiedzi merytorycznej na temat Petera F. Hamiltona :)
Romulus - 2013-07-09, 10:49
:
Bez problemu znalazłem całą trylogię "Świt Nocy" na chomikach. Nie wrzucę linka, aby nie szerzyć zarazy i nie robić reklamy. Ale jeśli nie masz dostępu do legalnego wydania, to ego te absolvo :) (moralnie, oczywiście :) )
Aleksandra - 2013-07-10, 09:53
:
Dzęki za podpowiedź "starszy kolego" :-P ale jestem z pokolenia jeszcze starszego(tzn. z epoki gdy królował język rosyjski)nad czym ubolewam, bo nie znam na tyle angielskiego by czytać w orginale.(chodzi mi o nie wydanych po polsku powieści Reynoldsa , którego uwielbiam)A swoja przygodę z Hamiltonem zaczełam od Pustki i tak sie zaraziłam, choc musze przyznac ,że fragmenty dotyczące snów Iniga mnie irytowały.Potem przeczytałam cykl Gwiada Pandory i tak sie wciągnełam w Hamiltona.Ale już wydany ostanio Upadek smoka mnie rozczarował bardzo.
Romulus - 2013-07-10, 10:29
:
"Upadek Smoka" rozczarował również mnie, bo to powieść "niezdecydowana". Nie wiadomo czym jest. Gdyby ją czytać nie znając jego epickich cykli, to może wrażenia byłyby inne.

Ale odnośnie Chomików - to bez problemu znajdziesz tam pdf-y z polskimi wydaniami Hamiltona: http://chomikuj.pl/gracek...ter+F.+Hamilton Za złotych parę - koszt smsa.
ASX76 - 2013-07-10, 10:41
:
Jachu napisał/a:
Tylko rób to z głową, bo spamerów nie lubimy. Dam ci dobrą radę - przede wszystkim nie naśladuj użytkownika ASX76, bo wtedy nie uraczysz ani książki ani dobrego słowa z naszych ust czy tam klawiatur ;) Do taka dobra rada od "nieco" starszego kolegi :badgrin:

I w ramach szerzenia dobrych zwyczajów (...)


Z całym szacunkiem, Niecny Dżentelmenie, ale część pańskiego wpisu na temat ASX-a nie ma nic wspólnego z szerzeniem dobrych zwyczajów, nawet uwzględniając tę emotikonkę na końcu zdania.
Wśród aktywnych użytkowników spamerów jest wielu. Sam również jesteś jednym z nich (siebie też nie lubisz?), takoż i część modków (przodownik Tix), tak więc proszę nie uprawiać "moralności Kalego", bo nowa użytkowniczka nieobeznana z tutejszymi zwyczajami i patologiami, jeszcze gotowa wziąć spam Waszmościa "za dobrą monetę" i w brednie wystukane "z przymrużeniem oczka", nie daj Boże, uwierzyć i do nader rzadko piszącego nie do końca na temat Trybuna Ludu uprzedzeń i niechęci nabrać.

Wracając do tematu... Dawno temu próbowałem przekonać się do twórczości Hamiltona i szybko "wymiękłem".
Aleksandra - 2013-07-17, 13:29
:
Skorzystałam z podpowiedzi Romulusa (dzięki :-P ) i już sciagnełam sobie brakujące ogniwo :mrgreen: A swoja drogą czemu o tym sama nie pomyślałam :-( , ale skleroza dopładła
blaszak - 2013-08-26, 16:07
:
Jestem w połowie pierwszego tomu i już kupiłem 4 następne, przypuszczam, że pójdą na rybach we wrześniu :-) . Długo się nie mogłem zdecydować na Hamiltona bo mi się kojarzył z Weberem, ale chyba bliżej mu do Reynoldsa. No i łatwiej go kupić, niż tego ostatniego.
Romulus - 2017-03-05, 16:50
:
Czytam recenzencko "Otchłań bez snów". Fabuła osadzona pomiędzy akcją "Judasza wyzwolonego" oraz trylogii "Pustka". Toteż czytam trochę ze strachem. Nie znam zakończenia trylogii "Pustka" i nie wiem, czy mi lektura go nie zepsuje, zanim MAG wyda w końcu trzecią część. Gdyby nie recenzja, to odłożyłbym lekturę na kilka miesięcy. Najpierw przypomniałbym sobie "Gwiazdę..." i "Judasza...". Potem całą "Pustkę...".

Ale na razie (120 stron) nie mam wrażenia, że coś tracę. Może autor tak pomyślał te dwie powieści, aby stanowiły one odrębną całość? Przekonam się niedługo. Ponadto mam nadzieję, że MAG wypuści wznowienie 1 i 2 części oraz w końcu 3 tomu, zanim Zysk wyda drugi tom dylogii. :)
adamo0 - 2017-03-05, 21:54
:
A właściwie jest jakieś wytłumaczenie braku 3 tomu ze strony MAGa?
Romulus - 2017-03-06, 06:25
:
Pewnie to samo, co zwykle: słaba sprzedać 1 i 2 tomu. :(

Zastanawiam się, po ponad 180 stronach, czy czasem nie znam już tajemnicy Pustki.
Romulus - 2017-03-14, 09:31
:
"Otchłań bez snów" za mną. Jednak Hamilton nie zaspoilerował wydarzeń trylogii. Powieść rozgrywa się w innej części Pustki. Wiadomo, że coś pójdzie nie tak, bo inaczej nie byłoby trylogii Pustki. Hamilton już w pierwszej części dylogii "odskoczył" w innym kierunku. Ale dopiero w finale. Więc do tego czasu czytelnik znający Trylogię Pustki (lub tylko jej 2 tomy) mógł się zastanawiać, w którym kierunku potoczy się akcja. Pomysł na nowy kierunek jest niezły. Ciekawe, co wydarzy się w tomie 2.

Cieszę się, jak zwykle, że przeczytałem coś nowego Hamiltona. Dobrze jest czasami wziąć do ręki fantastyczną powieść, która o kilka długości wyprzedza space operową konkurencję.
Romulus - 2019-04-24, 17:36
:
Drugi, ostatni tom "Kronik Upadłych" za mną. Wreszcie. Nie pamiętam, kiedy wcześniej tak mi nie podeszła powieść tego autora. Już "Otchłań bez snów" "wchodziła" lepiej. Ale może dlatego, że sporo tajemnic, ciekawość czy i jak autor splecie tę fabułę z Trylogią Pustki itp. Tymczasem drugi tom szedł mi jak po grudzie. Wymęczyłem go. I słowo daję, gdyby nie to, że musiałem napisać recenzję, to pewnie bym odłożył na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Choć nie jest to powieść zła. Może brakowało mi większego rozmachu, do którego Hamilton przyzwyczaił w swoich cyklach. Z pewnością bohaterowie mogli być ciekawsi a tajemnice bardziej intrygujące. Nie pomagało również to, że miejsce akcji również było mało zajmujące. Hamilton nie pisał tej powieści, aby olśnić czytelników rozmachem, a ja chyba na rozmach liczyłem.

Generalnie, dylogię "Kroniki Upadłych" można sobie darować. Albo przeczytać niezobowiązująco. Do uniwersum Wspólnoty wnosi niewiele. W zasadzie wszystko co najciekawsze w tym uniwersum wydarzyło się w pierwszej dylogii a potem w Trylogii Pustki.