Zaginiona Biblioteka

Spotkania forumowe - 3 Ogólnopolski Zlot Książkomaniaków - Kraków - lipiec 2008

MadMill - 2008-06-03, 21:48
: Temat postu: 3 Ogólnopolski Zlot Książkomaniaków - Kraków - lipiec 2008
Cytowane cytowanych cytowań cytuje :mrgreen:
angel napisał/a:
cytuję za Myshorkiem

Cytat:
Jako iż pora odpowiednia, spieszę donieść iż Towarzystwo Miłośników Książki ma zaszczyt zaprosić na kolejny doroczny zlot książkomaniaków wszystkich for.

konkrety

Data - 26 - 27 lipca 2008 (sobota - niedziela)
Godzina: 12.00-13.00
Miejsce: Kraków, Rynek Główny, pod pomnikiem Adasia


Ci co byli - wiedzą, ci co jeszcze nie mieli okazji - są bardzo serdecznie zaproszeni.

noclegi

Z tego co pamiętam z zeszłego roku - każdy noclegi załatwiał sam.
Jeżeli będzie potrzeba - bardzo proszę o PW do mnie - zaklepię jakiś hotelik.

gadżety

Z uwagi na to, że będę szykować jakieś gadżeciki - mam prośbę - jeśli ktoś ma dostęp do taniego laminowania, tanich gadżetów, plakatów, smyczy, vlepek czy czegokolwiek - proszę o kontakt.

Chciałabym w tym roku rozbudować nieco ideę pamiątek, może pokombinujemy nad jakimiś smyczami czy ładnym wykonaniem zakładek. W związku z tym, jeżeli ktoś ma ochotę - może przesłać jakieś pieniążki, z których postaram się kupić czy załatwić jak najwięcej pamiątkowych rzeczy. To jest rzecz dobrowolna, więcej informacji na PW.

UWAGA

Obowiązkowo trzeba przywieźć ze sobą nieco słońca i dobrego humoru! :)

Serdecznie zapraszamy! :)


Przeklejam to i tutaj, bo jeśli nawet dzięki temu info pojedzie jedna osoba to warto było. ;P
Toudisław - 2008-06-03, 22:15
:
MadMill napisał/a:
Z tego co pamiętam z zeszłego roku - każdy noclegi załatwiał sam.

Nieaktualne. Pisać Do Batu bo namówiłem go na nocleg w oleandrach i organizuje salę na większą ekipę

Ja raczej będę. Może ktoś jeszcze?
angel - 2008-06-04, 07:38
:
Toudi napisał/a:
Ja raczej będę.

Ty to nie raczej bo juz jesteś na liście chętnych wpisany :>
batou - 2008-06-04, 10:59
:
Co do tej sali to zarezerwowałem dziś największą (na 14 osób) i mimo wszystko może to być mało. Na tej liście, o której pisze Anioła jest już ponad 20 osób. Jeśli będzie więcej osób zainteresowanych noclegiem w oleandrach to proszę dajcie znać - zmienię rezerwację i wezmę jeszcze jeden pokój.

Zapraszam. Ten zlot z roku na rok jest coraz lepszy, coraz więcej osób przyjeżdża. No i na zachętę super pamiątki made by Mysh ;)
Nieznany - 2008-06-04, 20:39
:
O tak, Kraków będzie przebojem lata - mam przynajmniej taką nadzieję, bo wcześniej nie bywałem a tym razem się wybieram. 8) Jeśli się nie mylę zjadą się tam grupy forumków z kilku for: superbii, f451, Otchłani, ZB :P i kgb (oczywiście większość osób powtarza się na listach prawie wszystkich for... ale tym lepiej :badgrin: ) oraz kilkanaście osób "niezrzeszonych". Będzie się działo! :mrgreen: To pewne - tego nie można przegapić :!:
Toudisław - 2008-06-20, 08:36
:
ja raczej będę. Proszę mnie w noclegu uwzględnić
Strzelec - 2008-06-20, 17:26
:
Toudi, po co Ci nocleg, jak masz niedaleko do Krakowa? :shock:
Nieznany - 2008-06-23, 17:59
:
Odpowiedź jest prosta, Strzeleczko. :roll:

Zlot zlotem, to drobnostka, ale na noclegu, to dopiero się dzieje!!! //pisowcy


//vodka //bicz //impra //piwo //mlotek //browar //muzyka //backoff


i jeszcze o wiele więcej! :mrgreen:
Strzelec - 2008-06-23, 20:56
:
No to, najciekawsze chwile mnie ominą //mur
Nieznany - 2008-06-23, 21:57
:
Niestety, tak. :badgrin:
batou - 2008-07-17, 13:32
:
Tak tylko odświeżam temat i zapraszam ponownie ;)
Nieznany - 2008-07-22, 21:57
:
Teraz ja podbijam wątek --_-


Ludu ZBoczony! Jesteście nieZBędni! :mrgreen:
Nieznany - 2008-07-31, 00:44
:
Takie drobniutkie sprawozdanie ze Zlotu... 8)


WSTĘP. WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO... KRAKOWA?
Dla mnie zlot rozpoczął się o godzinie 1.45 w sobotę, gdy napisałem do derbika umówioną wiadomość, że nie zaspałem i już siedzę w autobusie. Ku mojemu zaskoczeniu ów autobus dostał chyba skrzydeł (czytaj: o tej porze nie ma korków w Krakowie) i o 4.30 byłem już na miejscu. W tym samym czasie, jak umówieni co do minuty, wylądowali tam derbullaw i newcomer. Ja przyjechałem wcześniej, oni później, niż mieli być – w sumie po krótkiej konsultacji spiknęliśmy się na górnej płycie dworca autobusowego. I tu następuje niechybnie część pierwsza.

I. FACECI NIE PŁACZĄ... NAWET PO KEBABIE
Po krótkiej konsultacji, w jakim kierunku mamy się udać przeszliśmy przez śpiącą Galerię Krakowską i znaleźliśmy się na jakiejś ulicy. Tubylec poinformował nas, że to Pawia. Pomyślałem „czy to jakiś zły omen dotyczący jutrzejszego poranka?” i „może wracać do domu?”, ale jednak z pewna dozą nieśmiałości ruszyłem za derbim i newem. Wkrótce rozpoznałem znajome okolice i bez pudła dotarliśmy do Floriańskiej i po chwili byliśmy na Rynku. W tym miejscu należy ostrzec wszelkich przybyszy: pomiędzy godziną 5 a 6 w stolicy Małopolski nie uświadczysz czynnego lokalu gastronomicznego. Nadal jednak pełni nadziei na odnalezienie lokalu, gdzie można by na przykład sprawdzić, co jest za drzwiami z trójkątem i czy to na pewno nie zonk, okrążyliśmy Rynek i okoliczne uliczki ze dwa razy. Na wszelki wypadek trzymaliśmy się daleko od ulicy Brackiej, bo tam ponoć pada deszcz a nam potrzebne było słońce. W końcu postanowiliśmy posilić się kebabem o poranku i ulec pokusie obejrzenia wschodu słońca w parku. Cóż, jeśli chodzi o kebab, to na pewno było w nim ciasto i sos. A nawet dwa sosy. Co do ogórków i pomidorów oraz innych resztek z zeszłorocznego ogródka warzywnego – nie byliśmy pewni, ale chyba też. O, nie zapomnijmy o mięsie! Czy co to tam było... wstępnie ustaliliśmy, że chyba poprzedni kucharz się nie sprawdził i teraz go spożywamy, po czym porzuciliśmy rozmyślania nad galicyjską kuchnią o poranku i zajęliśmy się spożywaniem soku z jęczmienia z dodatkiem odrobiny chmielu, który to soczek smakował znakomicie, bo podany był wraz z darmowym wschodem słońca i widokiem ciężko zmęczonego ludu Krakowa szukającego jakiejś kliniki. A może klinika? Nie ważne, natomiast ważna jest część druga.

II. RADOŚĆ O PORANKU, CZYLI JEDNO PIWO W CENIE DWÓCH
Po skonsumowaniu rozjaśniającego umysł napoju ustaliliśmy dwie rzeczy – primo Pajk spietrał i nie przyjedzie a drugie primo, że wkrótce przybywają pierwsze zlotowe atrakcje: Kamila i Żabka. Po odebraniu i wyściskaniu owych udaliśmy się na Rynek Główny, gdzie zachłysnęliśmy się cenami w knajpie Pod Winogronem (cy cuś w tym stylu), gdzie piwo kosztowało 12 zeta a jajecznica około trzydziestu. Tam, najedzonych obrazkami z menu, odnalazł nas batou, jak zwykle skacowany (to taka nowa, świecka tradycja). Najszybciej, jak się dało zabrał nas stamtąd wprost na słynny już Mały Rynek, do knajpy Szisza, która bardzo interesowała derbika i newcomera, a to ze względu na fajkę wodną, a to ze względu na panie obsługujące w tym lokalu w strojach skąpych jak uśmiech batou po nieprzespanej nocy. Pierwsza napotkana tam pracownica lokalu nie wiedziała, czy jest on czynny i musiała zapytać szefa, ale nie przeszkodziło nam to spożyć browaru w zawrotnej cenie 10 PLN i czekać na Toudiego, na którego spóźnienie pomstował batou, za co ów ogr podziękował mu pięknym „dupa! dupa! rozleje!”, ale to wiele piw i godzin później. Toudi również spożył napój zaciemniający umysł (zaciemniający? miałem napisać rozjaśniający...) udaliśmy się na spotkanie kolejnych gwiazd zlotu – Linki, czyli Lean val Tirach (która co prawda tirów ze sobą nie miała, ale sporo bagaży owszem) i Bruji (która, jak się o wiele później dowiedziałem – ot, to moje szpiegowanie dla KGB... - nosi przyjemne dla oka i ucha imię Marlena, co zdrabnia się Malenka, jeśli chce się zachować zdrowie i życie). W ten sposób zebrana grupa oleandyjska udała się na poszukiwanie owych Oleandrów, gdzie mieliśmy zabukowany nocleg. Po dotarciu na miejsce zwiedziliśmy nasz pokoik, zostawiliśmy wszystko co się dało i ruszylismy na poszukiwanie trzeciej części tego sprawozdania.

III. SHOW MUST GO ON CZYLI CO DWIE GRUPY TO NIE JEDNA
Z Oleandrów mieliśmy całkiem blisko do miejsca spotkania, którym nie okazał się być Adaś (ten pierwszy), tylko Marago Bistro, więc dotarliśmy tam dość szybko i zajęliśmy strategiczne miejsca wcześniej reorganizując stoliki, by wszyscy się pomieścili. Niedługo dotarła grupa pod dowództwem Ktośki (gospodyni grupy, plus Weronik, Tygryska, Smoczyk, Karnol i Robin i spotkani chwilę wcześniej Szóstek i Strzelec – Nikolai) i jakoś tak usiadła cichcem, że integracja była pod psem. :/ Oni swoje a my swoje. I tylko Tygryska podążyła w kierunku każdego z nas przedstawiając się grzecznie i nawet całując niżej podpisanego w policzek. I tak już z nami została, bo zajęła strategiczne miejsce palaczki, co wkrótce uczynili również palacze – Szóstek i Robin, wcale nie taki Hoody. Niedługo, wspierane moimi radami, dotarły też Rachel i Patrisja, ale pojawiły się szybko i równie prędko zniknęły. Po spożyciu tego i owego (np. jednej piersi) grupa oleandryjska wybyła i tylko szybki uścisk dłoni Bartka – Karnola i uśmiechy w kierunku Weroniczki i mojej najulubieńszej poetki Smowieczki (Smoczyka) musiały mi starczyć za integrację. Wróć, jeszcze pointegrowałem się z Szóstkiem i to była bardzo efektywna integracja. ;) Nie uszliśmy daleko, bo kilka kroków dalej był CK Browar, gdzie panie tańczyły na róże... nie... panowie na rurze? Coś w tym stylu... w każdym bądź razie opróżniliśmy kilka kufelków jasnego i ciemnego piwa, w czym wsparła nas po dłuższej chwili grupa ktośkowa. Tam Bru i Linka bawiły się origami i ukute zostałe słynne już powiedzenie „batounić”, bo Adam rozlewał na potęgę i na stolik też. Następnie znów podążyliśmy swoją drogą,między innymi po pocztówki i znaczki (te wykupiliśmy wszystkie, jakie były w całym Krakowie ;) ) i na czekoladę na gorąco do Prowincji. Tam nie tylko czekolada była gorąca, ale też ogłoszenie matrymonialne wymacane :P przez derbika w szufladzie stolika. Jakby ktoś widział białego rumaka 1.90 m wzrostu w kłębie i gdzieś indziej równie niemało, ew. wyposażonego w rycerza, to po informacje należy pisać na PW do derbiego. Później była konsolidacja sił zlotowych w Tower (tak, w Londynie też byliśmy! takie mocne było to piwo w CK Browarze...), która zaowocowała zapisaniem mnóstwa kartek pocztowych, oddanych w ręce profesjonalisty, czyli listonosza. Pamiętajcie – jednego listonosza zawsze miejcie pod ręką! Jakby jeszcze miał 1.90 w kłębie i białego konia... Nic to. Leć, Nieznany, leć... i polecieliśmy. Do – nomen omen – Awarii. I tam nastąpiła awaria – nie wytrzymaliśmy, zeszliśmy na tematy książkowe! Aby stłumić to w zarodku szybko wypiliśmy kolejnego browarka (w tym miejscu pozdrawiam Jacka – Brovarka :P – szkoda, że Cię nie było...). Później dołączyła grupa ktośkowata, więc się niedługo zwinęliśmy, by ustąpić im miejsca. W końcu zwinęliśmy po kebabie i udaliśmy się w kierunku sklepu z napojami chłodzącymi i zagrychą, by umordowani dotrzeć na Oleandry, okupywane i rozgrzewane od kilku godzin przez Linkę. Jakie one były przez Nią rozgrzane... to było widać i czuć! O, jakże mocno było czuć... ;) I tym oto sposobem doszliśmy na Oleandry i do części czwartej.

IV. TO BYŁA WOJNA, RZEŹ I RĄBANKA, CZYLI NOC I PORANEK DNIA DRUGIEGO
A tu w sumie nic się nie działo... cisza, spokój, poszliśmy spać o 22 (2+2=4 ;) ) i w ogóle... tylko parę razy zabrakło nam... chleba, o! Więc w kierunku całodobowego sklepu z... chlebem! ruszały kolejne ekipy, przynosząc, o zgrozo!, za każdym razem po jednym. Ale w końcu daliśmy sobie radę, w międzyczasie kilka osób (również płci przeciwnej do piszącego te słowa) rzucało mięsem, więc nie zbrakło nam jedzenia. Po kurw...wróć! kulturalnej konsumpcji (przetykanej co i rusz słowami toudiego „dupa! dupa! rozleje!” oraz nazywaniem batou derbikiem, co nieco odbiło się na zdrowiu ogra) oraz otrzymaniu od Linki prezentów (swoim bezwstydnie wymieniłem się z Żabką) udaliśmy się na spoczynek, a przynajmniej większość, bo niedopit...niedobitki! bawiły się nieco dłużej. A później był już ranek, toudi i derbi wtuleni w siebie na łóżku obok i... nie, reszta wyglądała o wiele lepiej. Pobudka, wykonana przez mnie nastąpiła w okolicach 8.30 – ja obudziłem Toudiego a on głośnym „dupa! dupa! od dwóch godzin już mnie tu nie ma! mamusia zakręci kranik z miodunką!!!” całą resztę i kilka sąsiednich powiatów. Z Oleandrów wymaszerowaliśmy około dziesiątej i udaliśmy się do (pobliskiego, jak ustaliliśmy z Żabką) Marago Bistro i ku ostatniemu rozdziałowi.

V. NIE PŁACZ, MALENKA, SZKODA ŁEZ… CZYLI ROZSTANIE
W bistro spożyliśmy śniadanie a Batou nawet o mało co nie spożył pewnego Ożeszkur.. znaczy się: Orzeszka. Ale wspólnym wysiłkiem (kilkoma ciosami w szerokie i zmarszczone o poranku czoło) stanowczo pomogliśmy Mu skupić się na jedzonej sałatce. Potem zaczęliśmy kołować w okolice dworca, by pożegnać Żabkę. Po drodze spotkaliśmy okrojoną już grupę ktośkową, czyli Ktośkę, Tysię, Nikusię i Robina. Po rozstaniu z Żabką szerokim zespołem zlotowym udaliśmy się gasić żar rozstania z Żabcią piwem i soczkami. Wcześniej jeszcze odwiedzamy empik, niektórzy nawet kupują Ślepowidzenie lub Patrol dzienny. Następnie pożegnaliśmy Linkę, derbika i newcomera. Ci ostatni byli nawet dwa razy wyściskani, dla pewności, że wreszcie pojadą. Już w okrojonym składzie (również bez Ktosi i Robina, którzy pojechali na randez-voux z robinowym plecakiem) spoczęliśmy w knajpce zaraz obok dworca. Niedługo dojechali do nas Ktośka, Robin i jego plecak i na kilka minut przed odjazdem mojego autobusu i pociągów Brujki i Robina. Ponieważ wszystkim spieszno było na dworzec PeKaPu sam się pożegnałem i odszedłem z parafrazą słów piosenki Andrzeja Rybińskiego na ustach: „nie płacz, Malenka, szkoda łez, życie jest takie jakie jest...”. Po chwili dotarłem na dworzec i do epilogu.

EPILOG. NIEPOKONANI... CZYLI OKAZJA LUBI TEGO, KTÓRY TO ODWZAJEMNIA
Gdy dotarłem do domu odebrałem wiadomość, że muszę jeszcze odwiedzić jednego Krzysztofa, któremu nie złożyłem życzeń przed wyjazdem... i tak to drugi dzień zlotu zakończyłem, jak powinien go zakończyć każdy mól książkowy wracający spod samiuśkiego Adasia (tego pierwszego) – „czytaniem” Pana Tadeusza.



Z(A)LOTNICY CZYLI DRAMATIS PERSONAE
Bruja – przezabawna, pełna poczucia humoru kobietka spod Wrocławia, posiadaczka fioletowych majteczek w pszczółki, pochodzi z forum Zaginiona Biblioteka.
Kamila – młoda, zdolna, wredna, inteligentna, ładniutka... nie wiem, w jakiej kolejności. W każdym razie – moja ulubiona recenzentka w realu mnie nie zawiodła. Pochodzi z forum Fahrenheit 451.
Lean val Tirach (Linka) – urocza i urodziwa „prezenterka”. W realu cichsza, niż w necie. Pochodzi z portalu Elvegium, spotykana często na KGB.
Niewaznekto (Ktośka) – gospodynki grupy ktośkowej, pełna wigoru i urody, lepiej jej się nie narazić – nienarażonych częstuje kiełbaskami z Nyski. Pochodzi z forum Zgromadzenie Otchłani.
Rachel i Patrisja – dwie nastolatki, płoche trusie, wpadły, posiedziały i uciekły... ale zdążyłem się z nimi przywitać. :P Są z KGB.
Smoczyk (Smowieczka) – Madzia, to moja największa przegrana zlotu. Ma ulubiona poetka, miałem ochotę z Nią porozmawiać, ale jakoś się nie złożyło... :( mogę zatem tylko napisać, że śliczna i przeurocza, ale już stracona dla panów. :P Jest z Otchłani.
Strzelec (Nikolai, Shantee Yoshiaki) – Walkiria... na forach wulkan energii, w realu cichutka jak mysh...znaczy się: mysz, pod miotłą, abstynentka z wyboru. :) Multiforumka, wszędzie widoczna i „atrakcyjna” forumowo – mądra jest, o!
Tygryska – wulkan energii, z którego co chwila wydobywał się dym. Jaka na forum (Fahrenheit 451), taka w realu. Tylko do serca przyłóż tą pręgowaną damę!
Weronik – niby Truposzka, ale nawet uśmiechnąć się potrafi, niby złośliwa, ale potrafi być miła... Wampirella jaśnieje uśmiechem w okolicach Karnola i Tygryski. To filar KGB.
Żabka – sprawdzałem ;) - prawdziwa Księżniczka. Urocza, choć mało się uśmiecha. Hmm... nie chciała spać obok mnie. Znaczy się – przewidująca i z wyobraźnią! Jest z F451.

Batou – uwaga! lubi bato(u)rzyć (ale tylko nieobecne Aniołki) i batounić – wszelakie napoje. Jak dobrze popije, to nawet potrafi zaproponować żółwika pewnemu Nieznanemu. Do popitki – najlepszy kumpel. :) Podpora F451.
Derbullaw (derbik) – świetny towarzysz, dowcipny i idealistycznie cyniczny, po sporej dawce alkoholu zmienia się w Inkwizytora – swoje lepsze ja. Lepsze, bo może wypić drugie tyle, ile wypił wczesniej Derbik. Interforumowiec, ale może mnie nie zabije, jeśli napiszę, że jest z KGB? Hmm... niech stracę. 8)
InterSix (Szóstek) – świetnie się z Nim gada o poważnych sprawach, potrafi doradzić w potrzenie, gdy Winda (98) się turla w dół i nie chce wrócić na górę. ;) A ten, choćby się wypierał, jest z KGB.
Newcomer (New) – fajny gość. :) Już stracony dla życia, wkrótce dołączy do klubu kajdaniarzy ;) W sumie… interforumowiec, najczęściej widywany na superbii i f451.
Nieznany – to ja.
RobinOfSherwood – Robin lubi i potrafi wypić. Świetny fotograf. Niezgorszy kompan do kieliszka. A w necie – cóż... nie powiem, żebyśmy się darzyli wielką sympatią. :lol: Jest z Otchłani.
Toudi – a to pewnien ogr (a nawet chyba ogier... ale nie ma 1.90 m w kłębie). Wielbiciel książek i Batou (tego ostatniego tylko dlatego, że myli go z derbim i pożyczył mu Dworzec Perdido - jak znam życie pewne wyśle go potem derbikowi :lol: ), świetny, gdy trzeba się pośmiać. :P Jest z Zaginionej Biblioteki.
Maeg - 2008-07-31, 01:29
:
A ja zacnemu towarzystwu podziękuje za kartkę :D I brawa dla Brujki za Smoka Anorektyka :mrgreen:
Bruja - 2008-07-31, 01:34
:
<głęboki ukłon> Jeśli poczta nie zawiedzie pewna reszta dowie się, mniej więcej, o czym Magielek pisze ;)

A sprostowania dotyczącego mojej nieskromnej osoby nie chce mi się pisać, bo relacji Nieznanego pewnie i tak nikt nie przeczyta xP
Beata - 2008-07-31, 10:25
:
Bruja napisał/a:
A sprostowania dotyczącego mojej nieskromnej osoby nie chce mi się pisać, bo relacji Nieznanego pewnie i tak nikt nie przeczyta


A otóż nieprawda... z najwyższą uwagą przeczytałam... podoba mi się, że nie porzuciłaś swojego hobby... ;)

Nieznany :arrow: dobra robota! :)
batou - 2008-07-31, 13:50
:
Też wlepię swoją. Ciekawe, czy Bruja będzie prostować :P

Zlot okiem batou

Zlot tegoroczny rozpocząłem podobnie jak rok temu, czyli od… kaca. Jakoś zawsze tak się dziwnie terminy układają, że dzień przed zlotem mam jakąś imprezę.
Dobra, pomarudziłem i to na szczęście jest jedyny dla mnie powód do marudzenia, no może nie jedyny, ale luuuz ;-)

Do Krakowa dotarłem o 9 rano i powiedzieć, że to nieludzka pora byłoby prawdą, gdyby nie to, że banda czekała już na mnie od 4 rano (sic!). Żabka, Kamila, Nieznany, Derbi i New na dzień dobry wykazali się nieznajomością grodu Kraka, bo znalazłem ich w knajpie, w której piwo kosztowało chyba 12 Zł, a jajecznica ze 30 Zł. Szybko zwinęliśmy się do Sziszy na Małym Rynku, gdzie ceny były już przystępniejsze… 10 Zł za piwo :-P Kelnerka z tej knajpy to dla mnie kolejny argument na potwierdzenie tezy o upadku polskiej gastronomii.

- Dzień dobry, czy już otwarte?
- Nie wiem.
- ...

Na każdym zlocie są jakieś przeboje z obsługą w knajpach. To już standard ;-) Jak nie zapominają o zamówieniach to nie potrafią obsługiwać kasy i robić kawy. Nie pamiętam już kto to wymyślił, ale faktycznie niektórzy w tych knajpach powinni mieć takie plakietki jak nowi w empikach, tylko zamiast napisu „Uczę się” powinno być „Przepraszam” :-P
Szybko dołączył do nas Toudi i grupa, która nocowała w schronisku na Oleandry była prawie w komplecie. Prawie, bo musieliśmy jeszcze skoczyć na dworce odebrać Bruję i Lean. Tramwajem do schroniska, bety na łóżka, książki do oddania pod rękę i pędzim na spotkanie z resztą.

Kolejny punkt planu to obiadek w załatwionej przez Ktośkę (ozłocić to mało) knajpie Marago Bistro. Jedzenie wzbudziło różne emocje z zlotnikach. Bruja nabijała się z mojego ananasa, a ja z jej pieczarek i małego cycka (piersi z kurczaka w sensie…). Dostałem strzał nr 1 :D
W knajpie spotkaliśmy paczkę nocującą u Ktośki, czyli dostojną gospodynię, Weronik, Karnola, Smowieczkę, Tysię i Robina. Znalazł się też Szóstek i Niki, a potem błyskawicznie mignęły nam tylko przed oczami Rachel i Patrisja. Wtedy było nas chyba najwięcej razem w jednym miejscu ;-)

Pogadali, pojedli, popili, pośmiali się, że aż fizycznie bolało i dalej w miasto. A dalej, chociaż w sumie blisko, był CK Browar z jego genialnym piwem własnego wyrobu i decybelami zagłuszającymi większość rozmów ;-) Przegrywam morderczy bój na spojrzenia z Brujką i jestem stratny o lizaka :D Potem przynoszą piwo (jasne, a potem lepsze – ciemne), Lean i Bruja bawią się w orgiami, a ja zaczynam oddawać się swojej ulubionej formie aktywności zlotowej, na którą Toudi wymyślił nawet nowe określenie – batounić. Dla niewtajemniczonych batounić oznacza rozlewać alkohol na stolik :-P To jego „Dupa, dupa! Rozleje, rozleje!” będzie mi się śniło po nocach :D
Tutaj grupa się rozdzieliła, a ja z resztą paczki oleandryjskiej z CK poleciałem po pocztówki i znaczki, a później do Prowincji na tradycyjną zlotową czekoladę. Derbik znalazł w knajpie ogłoszenie matrymonialne i podzielił się nim z resztą, ale chyba nikt nie skorzystał, bo wymagania były kosmiczne.

Tour de knajpy kontynuowaliśmy już w pełnym składzie w Tower Pubie (chyba nie przekręciłem nazwy) gdzie zabraliśmy się ostro do roboty, tzn. niektórzy, i wypisaliśmy kartki. Właściwie to są to malowanki, ale cicho sza, niech będzie niespodziewajka dla niektórych. W knajpie zdążyliśmy się kilka razy rozpuścić z gorąca, a zimne piwo nie pomagało, więc zarządziliśmy ewakuację. Grupa rozdziela się ponownie wg wcześniejszego schematu i lecimy do Awarii, gdzie mają ogródek. Tam kolejne litry browaru chłodzą rozpalonych zlotników i gadamy trochę o książkach (czyt. wychwalamy Stephensona pod niebiosa :-P ). Dołącza reszta paczki, więc zwalniamy im miejsce i lecimy zrobić jakiś podkład pod wieczorną liba… kulturalną konsumpcję mocnego alkoholu w rozsądnych ilościach :-P Podkładem są kebaby, a po tej „kolacji” robimy niezbędne zakupy i lecimy do schroniska.

Dalsza część wieczoru przebiega raczej standardowo, czyli pozbywamy się systematycznie zakupów jednocześnie latając do sklepu po kolejne i tak do rana :D Na szczególną uwagę zasługuje jedynie to, że Toudi mówi do mnie Derbi, na czym nasz związek kończy się definitywnie. Na dodatek grabi sobie jeszcze bardziej kiedy moje polewanie coli przerywa znajomy wrzask „Dupa, dupa! Rozleje, rozleje!”… Oczywiście, że rozlałem :-P
Niespodzianką wieczoru były prezenty od Lean. Siedzę sobie na schodach i wybijam niektórym głupie pomysły z głowy, kiedy nagle wpada Lean i wręcza nam książki, kubeczki i zakładki „edukacyjne”. W szoku byłem, ale pozytywnie, dziękuję :* Bladym świtem po nieudanych negocjacjach na temat – pójść jeszcze po „zapasy” i kto? kładziemy się spać.

Rano dojadamy kabanosy, w szklance i butelkach znajdujemy jeszcze trochę wody ognistej i z Toudim pijemy brudzia. Sprzątaczki wyganiają nas ze schroniska, więc rzucam pościel i klucze na pustą recepcję i w nogi :D
Głód zabijamy w Marago Bistro, gdzie potrawy z gracją podaje nam Orzeszek :-P i lecimy odprowadzić na dworzec Żabkę. Po drodze spotykamy Ktośkę, Tyśkę, Niki i Robina, których po czułym żegnaniu Żabki zgarniamy ze sobą na piwo. Wcześniej jeszcze atakujemy empik i byczymy się przed fontanną. W Re oglądamy zrobione przez Robina foty kobiety-baleronu i inne, a przede wszystkim gasimy pragnienie :D Później odstawiamy na dworzec Lean, Derbiego i New (kolejności nie pamiętam), Ktośka leci na mieszkanie z Robinem po bety, a reszta znów idzie na piwo :D Tym razem po wędrówkach „galeryjskich” znajdujemy blisko dworca knajpę z niezaprzeczalnym atutem – piwo po 4,5 Zł ;-) Następni w kolejce do odprowadzania są Nieznany (w dużej mierze poradził sobie sam), Robin i Brujka. Przy okazji zjawia się na dworcu Szóstek. Zamiast chusteczek do machania służy nam podarta reklamówka, ale efekt jest :-P Żegnam się z Tyśką, Ktośką, Niki i Szóstkiem, którzy idą jeszcze molestować ćmoka wawelskiego i zmykam na kawę z Kamilą, gdzie czekamy na jej pociąg. Po 20 odstawiam ją na peron i lecę na autobus do Kremówkolandii. W domu jestem po 22 i malowniczo padam na pysk ;-)

Jak było? Zajebiście było! Chyba tylko zlot poznański bardziej się mi podobał, ale gdybyśmy tam balowali tak „intensywnie” jak teraz w Krakowie to nie dotrwalibyśmy do końca :D Różnica dla mnie była teraz taka, że praktycznie prawie wszystkich znałem, a z nowych dla mnie osób więcej pogadałem tylko z Robinem. W ogóle tempo było takie, że szok. Ciągle w ruchu, ciągle w innej knajpie, ale humor cały czas. Mowy nie było tym razem o jakichś momentach siedzenia w ciszy i gapienia się na siebie. Cały czas rozmowy, żarty i uśmiech na mordkach. Ja tam nie potrzebuję niczego więcej, już sama część imprezy w CK starczyłaby na cały weekend dobrej zabawy, a to była tylko chwila. Byle do następnego i to im szybciej tym, lepiej. Zresztą jakieś tam plany już się zaczynały kluć :)
Nie da się opowiedzieć o wszystkim co się działo, nie da się przekazać frajdy jaką miałem z tego zlotu. Starałem się opisać zlot swoimi oczami a sam pewnie coś poprzekręcałem, więc poprawiać i dopisywać!
Beata - 2008-07-31, 14:21
:
Dla mnie okrzyki wznoszone przez Toudiego to gwóźdź programu. :) Ciekawe, dlaczego w Gdyni Toudi milczał? I sami widzicie - znowu się zdarzyło - jak co ciekawe, to mnie omija... //mur
Bruja - 2008-07-31, 14:28
:
Sprostowanie relacji Nieznanego...

Nieznany napisał/a:
Bruji (która, jak się o wiele później dowiedziałem – ot, to moje szpiegowanie dla KGB... - nosi przyjemne dla oka i ucha imię Marlena, co zdrabnia się Malenka, jeśli chce się zachować zdrowie i życie)


Bleee... jak się chce zachować zdrowie i życie to się tego nie używa (szczególnie w tej formie zdrobniałej, którą się popisałeś), chyba, że się mnie zna trochę lepiej o.O

i jeszcze...

Nieznany napisał/a:
posiadaczka fioletowych majteczek w pszczółki


...do pszczółek się przyznam, ale do koloru i formy za nic. To były różowe spodenki, które część ZBoków już zna xD

Beata napisał/a:
podoba mi się, że nie porzuciłaś swojego hobby... ;)

Masz na myśli Stocznię Brujkę czy coś innego? xD

Batou, Twoja jest prosta, nic jej nie dolega xP
Beata - 2008-07-31, 14:36
:
Bruja napisał/a:
Masz na myśli Stocznię Brujkę czy coś innego? xD


Ależ stocznię, oczywiście. Jasne, że stocznię. Bo cóż innego mogłabym mieć? Stocznię, stocznię... :)
Bruja - 2008-07-31, 14:39
:
Chciałam się upewnić ;) Stocznia czasami jest silniejsza ode mnie xD
Beata - 2008-07-31, 14:59
:
Tak sobie siedzę i myślę... ;) w zasadzie to stawiam wniosek o nadanie Stoczni Brujce... imienia Różowej Pszczółki.

Oczekuję, że wniosek przejdzie przez aklamację. :)
Bruja - 2008-07-31, 15:02
:
Nieeeee! O.O

xDDD
Nieznany - 2008-07-31, 15:06
:
Dobra, po obejrzeniu kompletu fotek :P - spodenki (nazwane przeze mnie dla zmylenia przeciwnika majtkami :-P ) były w miarę różowe, choć dla mojego niewprawnego oka specjalnie sie im nie przyglądającemu wpadały w lekki fiolecik... ale to może wina światła i tenteges... zmęczenia. I były w czerwone serduszka oraz białe kwiatki, ale pszczółki były największe, więc rzucały się w oczy z daleka. :badgrin:

A co do Malenki, to akurat źle spamiętałem, bo to miała być Malka. A niechby to nawet była Małkinia, tak czy inaczej miło mi było Cię poznać :!:
Shadowmage - 2008-07-31, 15:15
:
Z Krakowa też kartka przyszła. Dziękować. Ale zalani musieliście być przy wypisywaniu, bo połowy podpisów nie jestem w stanie odcyfrować :P
Nieznany - 2008-07-31, 15:45
:
Ci nieodczytywalini, to admi...ralicja i Tajni Współpracownicy KGB - my musimy pozostać w ukryciu. :mrgreen:


:badgrin:
Jander - 2008-08-01, 13:26
:
Dzięki za kartkę XD
Asuryan - 2008-08-01, 16:25
:
Ja także dziękuję xD
wred - 2008-08-01, 19:31
:
Nieznany napisał/a:
Dobra, po obejrzeniu kompletu fotek
Nie chwal się chytrusku... ja żadnych nie widziałem... //wred
derbullaw - 2008-08-01, 23:09
:
Wred, w końcu mieliśmy normalnego fotografa. Może jeszcze nie tak wprawnego jak Ty, ale przynajmniej człowieka ku... nie brała od lampy :mrgreen:
Tigana - 2008-08-02, 17:49
:
Kurcze a ja wciąż czekam. Listonosz to ZUO --_-
derbullaw - 2008-08-03, 10:35
:
Tigana napisał/a:
Listonosz to ZUO


Nie generalizuj, bo nasz prywatny krakowski całkiem w porządku jest <d...liz> :lol: .
MadMill - 2008-08-03, 11:24
:
Niezła ściema, niby wszystkim wysłali, a potem będzie ze PP zawieruszyła kartkę. :P
Elektra - 2008-08-03, 11:27
:
Tigana napisał/a:
Kurcze a ja wciąż czekam. Listonosz to ZUO

Nie listonosz, tylko jego pracodawca. ;)

MadMill napisał/a:
Niezła ściema, niby wszystkim wysłali, a potem będzie ze PP zawieruszyła kartkę. :P

No dokładnie. ;P
Metzli - 2008-08-03, 17:32
:
Kartka przyszła już dawno... ;P Dzięki za smoka anorektyka xD
Bruja - 2008-08-03, 17:52
:
Ej niedziela jest, poczta nie hula dzisiaj xP
Nieznany - 2008-08-03, 22:52
:
Elektra napisał/a:
MadMill napisał/a:
Niezła ściema, niby wszystkim wysłali, a potem będzie ze PP zawieruszyła kartkę.

No dokładnie. ;P

A tam, wysłaliśmy tylko około trzystu kartek... jak do kogoś nie doszła - sorry, zwrot kosztów nam się należy. :badgrin: A koszty były spore: kartka + znaczek + piwo :mrgreen:


Bo jeśli kartka doszła, to w zupełności wystarczy drobne "o, świetnie!" i nawet nie musi być wypowiedziane na forum. :)


Także... kto nie otrzymał kartki - przyznawać się, zaraz ją/jego wciągniemy na listę naszych wierzycieli. //pisowcy
Tigana - 2008-08-05, 16:44
:
Nieznany napisał/a:
Także... kto nie otrzymał kartki - przyznawać się, zaraz ją/jego wciągniemy na listę naszych wierzycieli. //pisowcy

Mnie już to nie dotyczy - dzisiaj znalazłem w skrzynce smoczka anorektyczka :P
Lady_Aribeth - 2008-08-05, 22:41
:
Ja też już dostałam kartkę, dzię-ku-ję :mrgreen:
Toudisław - 2008-08-05, 22:48
:
Lady_Aribeth napisał/a:
Ja też już dostałam kartkę, dzię-ku-ję :mrgreen:

A ja nie dostałem ;( Ciekawe czemu O_o


A co do Zlotu to powiem tylko jedno

Dupa Dupa Rozleje Dupa !!!
MadMill - 2008-08-05, 22:55
:
Toudisław napisał/a:
A ja nie dostałem ;( Ciekawe czemu O_o

Bo CIę nikt nie lubi... mnie z resztą też nie. Być w jednej grupie z Toudim... --_-
batou - 2008-08-06, 08:46
:
O ile Toudi faktycznie nie ma co liczyć na kartkę --_- o tyle do Mada na pewno poszła ;)
MadMill - 2008-08-06, 12:13
:
batou napisał/a:
o tyle do Mada na pewno poszła ;)

Chyba idzie razem z pielgrzymką do Częstochowy. :P
Maeg - 2008-08-06, 12:19
:
Zabawne, do mnie doszła dwa dni chyba po zlocie. xD Mada po prostu nikt nie lubi :P
Metzli - 2008-08-06, 13:24
:
Bo do Wawy wszystko tak długo idzie... ;P Mad, powinieneś się już przyzwyczaić :perv:
MadMill - 2008-08-06, 16:06
:
Dzięki za kartkę :mrgreen: , ale i tak krócej szła do mnie z Kraka niż z Gdyni do Magla! :D
wred - 2008-08-08, 14:06
:
Dzięki za karteczkę :) , Bru śliczny ten anorektyk ; ppp
Regissa - 2008-08-12, 14:37
:
O, ja też dostałam anorektyka XD Mogę się tylko domyślać, dlaczego on tak wychudł :>
BitterSweet - 2008-08-17, 09:06
:
Moja pocztówka upewniła mnie, że anorektyk był wykonywany seryjnie. Ale i tak dziękuję... ;P