Beata napisał/a: |
Śmierć IMHO to koniec wszystkiego - całkowity koniec, nie ma nic - żadnej przechowalni. |
Soulforged napisał/a: |
Śmierć to koniec wszystkiego? Wszystkiego= wszechświata?
Co za egocentryzm... jeden człowiek to jeszcze nie "wszystko". |
Cytat: |
Tylko dwie rzeczy ulegają zniszczeniu w wyniku naszej śmierci- w pierwszej kolejności nasza świadomość, a w drugiej nasze ciało. |
Soulforged napisał/a: |
Chodzi bardziej o to, że nasze myśli, pomysły, opinie, nasza historia i cała reszta informacji o nas przetrwa przynajmniej częściowo we wspomnieniach tych wszystkich którzy się z nami zetknęli. |
Beata napisał/a: |
Z jednostkowego punktu widzenia - śmierć jest końcem wszystkiego. Jest egocentryczna jak diabli. Bo taka jednostka (czyli dla naprzykładu - ja) opuszcza wszechświat. |
Beata napisał/a: |
Tylko dwie rzeczy? Z mojego, jednostkowego i egocentrycznego punktu widzenia to "aż dwie rzeczy". |
Beata napisał/a: |
Bo jednostka ta (znaczy - nadal ja) w momencie śmierci traci jakikolwiek wpływ na wydarzenia (zakładając, że kiedykolwiek go miała ) - i nie ma znaczenia, czy te wydarzenia dotyczą sposobu wychowania wnuka, czy planetarnej obrony przed asteroidą. |
Beata napisał/a: |
Jednakowoż napisałeś z punktu widzenia tych, którzy tracą kogoś bliskiego, tych - którzy zostają i muszą (lub - nie) żyć dalej. A ja pisałam (a przynajmniej się starałam) przedstawić punkt widzenia osoby umierającej - dla naprzykladu mój własny. |
Beata napisał/a: |
I nie przekonałeś mnie - gdy zacznie mi obumierać pień mózgu, nic dla mnie nie będą znaczyć rzeczy, które nagromadziłam podczas życia, nie będzie dla mnie miała znaczenia hipotetyczna katastrofa ekologiczna, czy też przebiegunowanie magnetyczne Ziemi. |
Beata napisał/a: |
I - sorry - ale wcale nie jest dla mnie optymistyczny fakt, że dzięki mojej śmierci jakieś robaki zdobędą zapas pożywienia na długie lata... |
Beata napisał/a: |
Chwilowe niedotlenienie mózgu czy zaburzenie pola magnetycznego (mózg jest przecież organem elektrycznym) może wywoływać wrażenie przechodzenia przez ciemny tunel, zakończony światłem lub też wrażenie czyjejś obecności (że to nasi przyjaciele czekają, żeby pomóc w przejściu). |
Soulforged napisał/a: |
jeśli idzie o samobójstwo to nie mam wcale negatywnej opinii na temat takiego czynu- daleki jestem od naiwnego (moim zdaniem) rzucania frazesami o tym ze jest to tchórzostwo |
Soulforged napisał/a: |
Śmierć to koniec wszystkiego? Wszystkiego= wszechświata?
Co za egocentryzm... jeden człowiek to jeszcze nie "wszystko". |
Soulforged napisał/a: |
Pozostaje choćby nasza linia genetyczna... nasze geny są przekazywane dalej. Część z nich nawet w przypadku gdy my sami nie będziemy mieli potomstwa (nasi bracia/kuzyni itd.). |
Soulforged napisał/a: |
To że umiera jakaś tam Anna K. jest mało ważne. Ważniejsze jest że umiera znana lekarka, matka trojga dzieci, żona Alfreda K. członkini towarzystwa obrony praw zwierząt, przyjaciółka pisarza Marka B. itd. itd. itd. |
Soulforged napisał/a: |
Jeśli te dwie rzeczy są dla Ciebie tak ważne, to musisz pogodzić się z faktem że nie stracisz ich w momencie śmierci, bo tracisz je cały czas, na bieżąco. W tym sensie umieramy i rodzimy się wiecznie, przez cały czas |
BG napisał/a: |
Z drugiej strony, jaźń to nie jest coś, co istniało zawsze - to coś, co powstało równicześnie z rozwojem ciała ludzkiego w okresie życia płodowego - a z drugiej strony mówi się też, że "wszystko, co ma początek, ma też i koniec" - co z kolei jest sprzeczne z "W przyrodzie nic nie ginie". |
Cytat: |
jaźń «świadomość własnej osobowości; w psychoanalizie: jeden z elementów osobowości» |
BG napisał/a: |
A tchórzostwa - bo jest to też swego rodzaju ucieczka - ucieczka od wyzwań, jakie rzuca nam życie, które, jak wiadomo, nie jest usłane różami. |
BG napisał/a: |
dla mnie np. śmierć jest końcem absolutnie wszystkiego, co zwiazane jest ze światem żywych. I dla mnie nie ma znaczenia, co dzieje się już po mojej śmierci - bo mnie to nie dotyczy w żaden sposób. |
BG napisał/a: |
"Mało ważne"? To jest bardzo ważne - przynajmniej dla niej. Bo jej świat już się skończył. Dla niej już wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. |
BG napisał/a: |
Ale w kontekście życia i śmierci zawsze najważniejsza jest świadomość. |
Soulforged napisał/a: |
Noworodki na przykład nie są jeszcze samoświadome, nie chcę kłamać, ale z tego co pamiętam to świadomość siebie samego wytwarza się pomiędzy pierwszym a drugim rokiem życia. |
Soulforged napisał/a: |
A co do tego czy jaźń ginie czy też nie- pytaniem czysto technicznym będzie tutaj, czy "jaźń" jest częścią natury, czy może bardziej jest to już kultura- to znaczy część natury przekształcona przez człowieka. |
Soulforged napisał/a: |
pisałem przecież, że tak na prawdę nasze myśli, odczucia, stosunek do innych ludzi i inne elementy składowe naszej osobowości nie znikają wraz z nami |
Soulforged napisał/a: |
Człowiek to w końcu ciało (mózg to też część ciała przecież). |
Soulforged napisał/a: |
Można żyć bez samoświadomości. |
Soulforged napisał/a: |
Co więcej, można żyć bez posiadania świadomości indywidualnej |
BG napisał/a: |
A skoro tak, to ono musiało już wtedy być czegoś śwaidomym. Czegoś. Bez świadomości - jakiejkolwiek, może być również podświadomości - nie ma pamięci. |
BG napisał/a: |
:?: Jak to? Jak to możliwe? |
BG napisał/a: |
Myśli mogą istnieć tylko wtedy, gdy istnieje świadomość. czyli jeśli świadomosć znika wraz ze śmiercią mózgu, to znikają też wszelkie myśli i odczucia. |
Soulforged napisał/a: |
słowo świadomość rozumiem tutaj jako zdolność odbierania bodźców z zewnątrz, ale nie jest to jeszcze równoznaczne z samoświadomością/jaźnią. |
Soulforged napisał/a: |
Jak można żyć bez samoświadomości?
A jak czynią to rośliny? Albo bakterie? |
Soulforged napisał/a: |
A czy na przykład mrówki posiadają świadomość samych siebie? |
Soulforged napisał/a: |
Człowiek również może być żywy, nie dysponując samoświadomością, ani nawet świadomością w ogólnym rozumieniu. Patrz tzw. "człowiek warzywko"- ciężko powiedzieć by ktoś taki był martwy, ale świadomy też nie jest. |
Soulforged napisał/a: |
Dionizyjski zbliżony jest bardziej do mistycznego szału i jest równy zatraceniu siebie w naturze- czyli utracie świadomości siebie (swoją drogą niektórzy święci chrześcijańscy podobno doznawali swego rodzaju ekstazy w której czuli się jednym ze światem i "tracili poczucie samych siebie").
Z kolei apolliński był równy kulturze- izolacji od natury i koncentracji na "ja". Czyli właśnie na postrzeganiu wszystkiego w sposób bardziej egocentryczny, tak jak wy piszecie że wasz świat przestanie istnieć gdy zginie wasza świadomość. |
Soulforged napisał/a: |
Przeto chyba prawdą jest że myśl może istnieć nawet gdy człowiek umrze? |
Soulforged napisał/a: |
Przykładowo bada się to u zwierząt takim prostym eksperymentem z lustrem.
Człowiek stojąc przed lustrem, nawet gdy czyni to pierwszy raz szybko zda sobie sprawę z faktu że postać którą widzi naśladuje jego ruchy i rozpozna samego siebie, podobnie większość małp człekokształtnych. Ale nie wszystkie zwierzęta posiadają tę zdolność. Ogólnie zakłada sie że im "niżej" w drabinie ewolucji, tym ciężej o świadomość istnienia samego siebie. |
Ork napisał/a: |
Ja się boję efektu jo-jo |
Fidel-F2 napisał/a: |
Efekt jo-jo w kontekście umierania. |
K4t4rynka napisał/a: |
Ja tam się boje samobójstwa, bo za nie jest najgorsza kara w chrześcijaństwie... |
K4t4rynka napisał/a: |
Ja tam się boje samobójstwa, bo za nie jest najgorsza kara w chrześcijaństwie... |
Sabetha napisał/a: |
I do dziś nie miałam pojęcia, że mamy na forum specjalny wątek dla MORTa |
Stary Ork napisał/a: |
Ja się boję efektu jo-jo |