Zaginiona Biblioteka

Fantastyka zagraniczna - [UW] K. J. Bishop

Romulus - 2008-06-16, 14:26
: Temat postu: [UW] K. J. Bishop
K. J. BISHOP jest australijską pisarką i malarką, mieszkającą w Tajlandii. Urodziła się w 1972 roku. Jej literacki debiut Akwaforta, zyskał spore uznanie zarówno krytyków i czytelników oraz nominację do World Fantasy Award. Została pozytywnie oceniona przez Publishers Weekly i Locus z kwietnia 2003. Historia opowiada o dwójce włóczęgów Raule i Gwynn i ich pobycie w barwnym mieście Ashamoil. Akwaforta jest mrocznym fantasy łączącym surrealizm z elementami dekadencji.

Bibliografia:

Powieści

Short fiction


Strona autorki

---

Skończyłem dziś AKWAFORTĘ. Pisać o niej nie będę, dopóki nie przeczytam drugi raz. Trudno ją sklasyfikować, opisać i zrozumieć. To zalety, ale może po drugim przeczytaniu okaże się, że to wady. Wątpię, ale to możliwe... Warto ją polecić - póki co - do kontemplacji. Odpocząłem przy niej.

A teraz NA PLAŻY CHESIL MacEwana. A potem wrócę do którejś już przeczytanej powieści, dopóki nie ukaże się coś, co mnie 'chwyci'.

Wydzieliłam z 'Co teraz czytam', więc mogą być drobne offtopy ; ) - El

No to ja dorzuciłem swoje trzy grosze, w końcu pierwszy post powinien zawierać trochę informacji, Romulus chyba mi to wybaczy - Mad
Jander - 2008-06-16, 21:35
:
Pytanie do tych co już przeczytali Akwafortę - podobnie pisze autorka co MacLeod czy ma niewiele opisów?
Romulus - 2008-06-17, 06:55
:
Ja bym jej do MacLeoda nie porównał mimo wszystko. Nie zauważyłem nigdzie tak plastycznego języka. W niczym nie przypomina MacLeoda. Ale klimat jest niezły, na swój sposób urzekający - ale czekam aż mi się to wszystko jakoś w głowie zsumuje :)
batou - 2008-07-17, 08:10
:
Czytam sobie Akwafortę. Jestem gdzieś w połowie i nie bardzo wiem co o tej książce myśleć. Na początku czułem się jakbym czytał pierwszy tom Mrocznej Wieży Kinga, a potem wszystko się kompletnie zmienia. Akcja rozwija się delikatnie pisząc powoli, a autorka często ucieka od głównego wątku (o ile głównym wątkiem okaże się to o czym myślę). Czytam dalej, bo trzeba przyznać, że wzbudza ciekawość jak się to wszystko rozwinie.
Romulus - 2008-07-17, 10:58
:
Ta książka wywołała pustkę w mojej głowie. Nie jestem o AKWAFORCIE w stanie napisać niczego konkretnego, ani dobrego, ani złego. Do tej pory nie wiem, co o niej myśleć.
Toudisław - 2008-07-23, 06:08
:
Próbowałem zmęczyć drugi tom "Gobelinu" Kaya, ale niestety nic z tego nie wyszło. Książka mnie znudziła, a męczyła do tego stopnia, że zarzuciłem czytanie całej trylogii. Kay widać nie jest dla mnie i chyba się z tym autorem nie polubimy.
Kończę już "Akwafortę". To naprawdę dziwna książka. Trudno mi o niej coś powiedzieć oprócz tego, że spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Ta książka nie ma jakiejś typowej fabuły, zmierzającej do jasno określonego celu. To po prostu historia dwójki, ludzi bardzo dobrze napisana. Książka mi się podoba za styl narracji i za to, że mimo powolności fabuły, nie nudziła mnie ani przez chwilę.
Romulus - 2008-07-23, 10:51
:
AKWAFORTA to nie jest typowa fantastyka. Nawet nie jest zbliżona do Welinu czy Atramentu. O Wiekach Światła, czy Domu Burz nie wspominając. Jest inna. Po przeczytaniu stwierdzić muszę, że to chyba nie jest w ogóle fantastyka. Nie wchodzę w ogóle w rozważania, czy to jest dobra, czy zła literatura. Bo nie wiem.

Odświeżania Eriksona ciąg dalszy: drugi tom Domu Łańcuchów przede mną.
batou - 2008-07-23, 10:58
:
Ja skończyłem wczoraj. Podobne mam odczucia jak Toudi z tym, ze dla mnie ta książka jest troszkę "przeładowana". Faktycznie wciąga mimo tego, że historia rozwija się nierówno. Są chwile kiedy wszystko toczy się szybko, ale jest to przeplatane masą opisów i długaśnych rozmów między bohaterami. Oryginalna i ciekawa książka, ale z Uczty Wyobraźni dla mnie chyba jednak najsłabsza.
romulus napisał/a:
Po przeczytaniu stwierdzić muszę, że to chyba nie jest w ogóle fantastyka.

Moim zdaniem to jest fantastyka. Ja tu widzę więcej z fantastyki niż np. u MacLeoda.
Romulus - 2008-07-23, 11:04
:
A z tym porównaniem z MacLeodem to przegięcie. Już nie będę pisał, że jezyk u MacLeoda bardziej plastyczny i bogatszy - bo to gołym okiem widać :) Ale elementów fantastycznych to w AKWAFORCIE malutko. Świat jest narysowany w sposób bardziej ubogi niż w Wiekach Światła lub Domu Burz. Poza początkiem na pustyni i strzelanką, akcja potem "siada" i w ogóle chodzi w tej powieści o coś całkiem innego i jest to opisywane w całkiem inny sposób, niż czytelnik wprowadzony efektownie w akcję, się spodziewał. Nie wiem czemu to miało służyć. Trochę mi to zgrzyta bo ten początkowy fragment potem przystaje tak sobie do reszty.
batou - 2008-07-23, 11:19
:
romulus napisał/a:
A z tym porównaniem z MacLeodem to przegięcie.

Porównuję tylko w kontekście tego co napisałeś tutaj:
romulus napisał/a:
to chyba nie jest w ogóle fantastyka

Jasne, że Bishop i MacLeod to dwa kompletnie różne style i kompletnie różne wizje świata. Różnica dla mnie polega również na tym, że elementów fantastycznych w Akwaforcie jest więcej niż np. w Wiekach światła, a mimo to obie powieści są dla mnie fantastyką. U MacLeoda jest w zasadzie tylko eter i klimat powieście steampunkowych, a u Bishop...
SPOILERY
mamy zmutowane noworodki, kobietę magicznie zmienioną po śmierci w topór, człowieka z kwiatem lotosu wyrastającym z ciała, kwiaty kwitnące w ranach itd...
KONIEC SPOILERÓW
AM - 2008-07-23, 12:45
:
romulus napisał/a:
AKWAFORTA to nie jest typowa fantastyka.


Świat się kończy, jeśli tak oczytani i otwarci na nowe czytelnicy piszą takie zdania... :-( Nie wiem co to jest typowa fantastyka, ale gatunek. o którym tu piszemy z założenia powinien dawać nam nieoraniczone możliwości i karmić wyobraźnię na wszelkie możliwe sposoby...
Toudisław - 2008-07-23, 13:30
:
AM napisał/a:
Świat się kończy, jeśli tak oczytani i otwarci na nowe czytelnicy piszą takie zdania... :-( Nie

A to czemu? Dla mnie też nie jest to książka typowa i na tle fantastyki się wyróżnia, co jest jak najbardziej zaletą. Przecież Uczta Wyobraźni z założenia ma pokazywać inne nurty, inne książki.
AM napisał/a:
nieoraniczone możliwości i karmić wyobraźnię na wszelkie możliwe sposoby...

Ale tylko część to robi. Duża cześć fantastyki to typowe powieści podobne do innych.
Romulus - 2008-07-23, 13:41
:
Uczta Wyobraźni - jak najbardziej. Ale fantastyka? Jak pisałem wcześniej: mam problem z tą powieścią. Co nie znaczy, że jest zła. Ale inna - jak najbardziej. Czytałem i coś mi tak pogrywało w duszy inaczej. Niepokojąco: że to już nie literatura rozrywkowa. A może ambitna fantastyka? Jeśli tak - to naprawdę ambitna bo inna nawet od innych przedstawicieli takiego ambitnego nurtu (Duncan i MacLeod), kórzy chyba sami się z fantastyką nie utożsamiają do końca. Myślę, że to dobrze, bo może takie odrzucanie szufladek pomaga w tworzeniu intrygujących powieści. Za wydawanie takich książek, które mi ferment wprowadzają - dla MAG-a naprawdę Big Smile. W zasadzie UW już w ciemno kupuję :)

Co nie zmienia faktu, że nie wiem co o tej powieści sądzić. Dlatego polecam innym :-)
AM - 2008-07-23, 14:39
:
Toudisław napisał/a:
A to czemu ? Dla mnie tez nie jest to ksiązka typowa i na tle Fantastyki się wyróżnia co jest jak najbardziej zaletą. Przecież Uczta Wyobraźni z Założenia ma pokazywać inne nurty inne książki.


W mojej wypowiedzi nie chodzi o Akwafortę, ale słowo "typowa". Co to znaczy typowa fantastyka? Jakimi się charakteryzuje cechami? Niedobrze jest, że sami jako czytelnicy zamykamy się w pewnych schematach myślenia, konwencjach itd.
Romulus - 2008-07-24, 15:52
:
Na Esensji jest ciekawa recenzja Anny Kańtoch:

http://esensja.pl/ksiazka...st.html?id=5607

Pomyślałem sobie - na zasadzie luźnego skojarzenia - że ta powieść jest w klimacie J.L. Borgesa. Muszę teraz rozwinąć tą myśl w jakąś trzymającą się kupy opinię.
Toudisław - 2008-07-25, 07:34
:
AM napisał/a:
Co to znaczy typowa fantastyka?

Jak jakiś motyw czy pomysł się powtarza to jest typowy. Pewnie o to chodziło Romulusowi

Sama "Akwaforta" jeszcze mi chodzi po głowie. To dziwna książka i mam wrażenie, że połowy nie zrozumiałem. Tak jakby było to na tyle dobrze ukryte, że książkę trzeba przeczytać więcej niż raz. Mnie osobiście ta senna atmosfera się podobała i byłą dużą zaletą książki. Autorka ma u mnie plusa i chętnie bym przeczytał, gdyby coś jeszcze wydano jej w Polsce.

Co do recenzji to mi się dość podoba i jest tam wiele ciekawych rzeczy pokazane.
Zaczynam się jednak przekonywać, że new weird nie istnieje. To zbyt różnorodny gatunek by dawać go razem. No i brakuje w nim gniotów, czyli jest zlepkiem ciekawych pozycji, które trudno zakwalifikować każdą z osobna. Nie jest to jednak spójny gatunek czy prąd pisarski.
AM - 2008-07-26, 13:14
:
Nazwijmy New Weird fantastyką międzygatunkową i wszystko będzie w porządku.
MadMill - 2008-08-07, 11:26
:
Toudisław napisał/a:
To dziwna książka i mam wrażenie, że połowy nie zrozumiałem.

Czy ja wiem... tzn. jest dużo taki smaczków i jak człowiek czyta uważnie to je wyłapuje - a frajdy z czytania ma przy tym bardzo wiele. ;)

Autorka wypracowała fajny styl, a aura takiej tajemniczości w tej powieści buduje niesamowity klimat samej książki. Wyobraźnie i pomysły tez ma świetne, ale nie są tandetne jak u niektórych autorów, którzy efekciarstwo stawiają ponad wszystko.

Na początku miałem problem z zakwalifikowanie książki do jakiegoś gatunku - nie żeby to było jakoś ważne, ale tak lubię czasami sobie poukładać ;) - i początek rzeczywiście nie wskazuje na jakiś konkretny. W zapowiedziach było podawane że to Dark Fantasy... a czemu by nie? W końcu z rozwoje fabuły autorka poszła bardziej w stronę fantasy, a i elementy podchodzące pod horror też się przewijają. Oczywiście wszystko jest umowne w tym wypadku, jedno tylko się nie zmienia - przyjemność jaką czerpie się z lektury tej książki. ;)
Toudisław - 2008-08-08, 08:30
:
MadMill napisał/a:
Czy ja wiem... tzn. jest dużo taki smaczków i jak człowiek czyta uważnie to je wyłapuje - a frajdy z czytania ma przy tym bardzo wiele. ;)

Bo miałem poczucie, że dużo przegapiłem, co może wynikać z braku znajomości literatury i kultury anglosaskiej. Smaczki, które łatwiej wyłapie ktoś np. z Australii czy GB. Tak jest też przecież w "Bliźnie" czy Pratchetcie, ale mogę się mylić.
MadMill napisał/a:
Na początku miałem problem z zakwalifikowanie książki do jakiegoś gatunku - nie żeby to było jakoś ważne, ale tak lubię czasami sobie poukładać ;)

Bo początek tej książki to jedna wielka zmyłka. Zupełnie inny niż reszta powieści, przez co człowiek do końca nie wie, czego może się spodziewa,ć czy go jeszcze coś nie zaskoczy. Trudno dać mi to do jakiegoś głównonurtowego gatunku. Bo ta książka jest po prostu inna i to jej wielka zaleta.
Liv - 2008-08-08, 09:30
:
Toudi napisał/a:
Bo początek tej książki to jedna wielka zmyłka. Zupełnie inny niż reszta powieści, przez co człowiek do końca nie wie, czego może się spodziewa,ć czy go jeszcze coś nie zaskoczy. Trudno dać mi to do jakiegoś głównonurtowego gatunku. Bo ta książka jest po prostu inna i to jej wielka zaleta.


Dokładnie. Tego co się stanie na następnej stronie Akwaforty nie da się przewidzieć.
Toudisław - 2008-08-08, 13:31
:
AM napisał/a:
Nazwijmy New Weird fantastyką międzygatunkową i wszystko będzie w porządku.

Pewnie tak. Ale nawet tutaj możemy się kłócić, na ile to jakiś jednolity gatunek, na ile mix. Tak czy siak pomysł na pisanie czegoś oryginalnego czy nie szablonowego bardzo mi odpowiada i niech tak zostanie.

Liv napisał/a:
Tego co się stanie na następnej stronie Akwaforty nie da się przewidzieć.

Mało tego. Autorka nie zastosowała prymitywnych metod, ale subtelnie dawała do zrozumienia, że ciągle się powieść zmienia i że do końca się nie dowiesz, jaka miał być. Co chwilę spodziewałem się czegoś innego, albo że już będę wiedział, do czego dąży fabuła i bohaterowie.
Sam nie wiem, dlaczego ta książka mi się podobała i nie potrafię powiedzieć, o czym ona właściwie była. Jednak po jej przeznaczaniu miałem wrażenie, że właśnie skończyłem bardzo dobrą powieść, która będę długo pamiętał.

Czy coś tej autorki jeszcze się w Polsce ukaże?
Romulus - 2008-08-08, 13:42
:
Ulżyło mi, bo widać nie ja jeden nie wiem, o czym jest ta powieść. Ani to zarzut, ani pochwała. Warto przeczytać, ale trudniej zdefiniować, jeśli ktoś czuje potrzebę definiowania. Ale nawet wyzbywszy się jej i tak pozostaje mały zamęt. To dobra książka, ale czy rewelacyjna? Nie mam pojęcia i pewnie w tym (dla mnie) jej urok: że nie wiem, co o niej sądzić. Powieść - zagadka. Na dobrą sprawę, może to jednak wada?
MadMill - 2008-08-08, 13:53
:
Skończyłem Akwafortę i naprawdę jestem usatysfakcjonowany z lektury. Styl i klimat po prostu miodny, do tego pomysłowość autorki, która jest oryginalna, ale w sposób bardzo subtelny przedstawione, bez taniego efekciarstwa jak to bywa często. Sama przyjemność czytania Bishop też ogromna. Sam świat, przypominający trochę dziki zachód, wiek pary, kolei... ale potrafiła dać temu dusze. Smaczki w postaci filozofii, rozpraw religijnych i liczny powiązań z klasykami też świetne. Fabuła za to nieprzewidywalna, zupełnie człowiek nie wie którędy chce autorka podążyć - co jest wielkim plusem, bo zaskoczenie przy zakończeniu to coś miłego.

Porównywać z innymi książkami z UW trochę mi ciężko, może jak się w głowie odleży i dojrzeje to wtedy werdykt będzie bardziej sprawiedliwy - ja wciąż jestem zachwycony MacLeodem, a Wattsa też kończyłem w tym tygodniu. :mrgreen:
Toudisław - 2008-08-08, 15:14
:
romulus napisał/a:
To dobra książka, ale czy rewelacyjna?

No możne rzeczywiście nie nazwałbym jej rewelacyjną, ale też zasługuje na więcej niż dobrą. To, że trudno ją zweryfikować, powoduje, że trudno mi ją ocenić. Bo akcja byłs generalnir powolna i książka jakby byłs trochę o niczym. Ale jednak do podświadomości wbijało się zadowolenie z lektury, które powodowało, że chciało się czytać dalej.
romulus napisał/a:
Powieść - zagadka. Na dobrą sprawę, może to jednak wada?

Dla mnie na pewno nie jest to wada. Bo dzięki temu książka pozostanie mi w pamięci i będzie się wyróżniać z tłumu.
MadMill napisał/a:
Styl i klimat po prostu miodny, do tego pomysłowość autorki, która jest oryginalna, ale w sposób bardzo subtelny przedstawione, bez taniego efekciarstwa jak to bywa często.

To jest to, o czym mówiłem i co chyba jest tajemnicą i sukcesem tej książki. Subtelność.
Metzli - 2009-04-11, 00:21
:
W końcu sięgnęłam po Akwafortę, jestem niedawno po lekturze, parę godzinek. I jak zwykle w przypadku dobrej pozycji nie mogę przestać się zastanawiać czemu tak długo z tym zwlekałam... ;P

Ale czytam teraz wypowiedzi w tym wątku i nie mogę się nadziwić. Tych problemów niektórych podczas lektury, problemy z zaklasyfikowaniem, ostateczną oceną tej książki... ;) Bishop tym debiutem z pewnością zasłużyła, żeby Akwafortę umieścić w serii Uczty, wszelkie porównania do innych autorów to działanie mocno chybione. Jak zwykle zresztą, autorzy, których poznajemy przez tą serię piszą w swoim własnym, odrębnym stylu. I ta różnorodność tak mi się podoba, a próbując ich porównać... nie wiem któremu z nich wyrządzamy wtedy największą krzywdę :P

Ale wracając do Akwaforty, mogę zgodzić się z tym co napisał o niej Dukaj. Szczególnie ten fragment: Opowieść płynie w leniwym, meandrycznym nurcie zdarzeń niekoniecznych, po równo możliwych i niemożliwych, właściwym dla porannego snu lub życia wspominanego na łożu śmierci. Pełny ulubionych przez tego pana retorycznych figur, ale utrafił z tym w sedno ;)
Akcja toczy się leniwie, nawet gdy robi się gorąco autorka obyła się bez niepotrzebnych fajerwerków. Chwilami całość przybiera bardzo oniryczny charakter. Czy na taki styl ma wpływ fakt, że jego autorem jest kobieta? Z drugiej strony nie brakuje wątków naprawdę brutalnych. Ale tym bardziej opowiadana historia staje się prawdziwsza i lepiej przemawia.

Bardzo dobrze czytało mi się tą książkę. Szybko a jednocześnie miałam bardzo dużą przyjemność z czytania. Jak tak dalej pójdzie będzie coraz ciężej wskazać swoją ulubioną pozycję z uw ;)
Beata - 2009-04-12, 17:35
:
Przeklejam tu swój głos o "Akwaforcie", bo w mnogości lektur w "Co teraz czytam" ginie.

Skończyłam "Akwafortę". Mogę powiedzieć tylko: łał! Wierzyć się nie chce, że to debiut pisarski. Narracja bardzo przyjazna czytelnikowi - książkę czyta się bardzo szybko. Ale nie same przygody bohaterów są najlepsiejsze. Okraszone alkoholem rozmowy Gwynna i Wielebnego na temat wiary to perełeczki. tak samo jak wizja miasta, opisy tego, jak żyją ludzie, spacer Gwynna przez targ... Zakończenie w pierwszej chwili mnie zaskoczyło, choć - gdy tak sobie teraz analizuję - wydaje się, że nie mogło być inne, szczególnie uwzględniając dotychczasowe doświadczenia życiowe bohaterów. Ale skoro tak, to na plus autorce należy zapisać, że potrafiła tak uformować końcówkę, że jednak zaskakuje.

A tak na marginesie: mniej więcej do połowy powieści (bo potem się przyzwyczaiłam) miałam imienną konfuzję - mianowicie nie mogłam przywyknąć, że Raule to imię żeńskie, a Gwynn - męskie. I teraz sama nie wiem - czy był to świadomy zabieg autorki, że dla bohaterów wybrała takie imiona? Żeby od razu, na wejściu skołować czytelnika tak, żeby nie był niczego pewny? Bo nie da się ukryć, że rdzeń imienia Raule jest męski, a Gwynn - żeński. A może to tylko moje gdybania i niewłaściwe skojarzenia?

I tak się jeszcze zastanawiam nad całą książką. Bo początek jest zupełnie inny - pustynia, ucieczka przed żołnierzami... aż tu nagle wkroczenie do miasta, świata zupełnie nierzeczywistego. Kojarzyło mi się trochę z "Doliną bez wyjścia" Reida, tyle tylko, że bohaterowie "Akwaforty" wcale nie chcą opuścić miasta. A może cała książka to tylko zapis opowieści do paru obrazków, szkiców - na zasadzie: kim jest ten człowiek na portrecie?
Tomasz - 2009-04-14, 07:49
:
W 100% zgadzam się z Paniami, już minęło trochę czasu od chwili przeczytania tej powieści, ale nie mam wątpliwości, że to wyśmienita rzecz. Taki debiut to powalenie na kolana.
A nawiązując do wcześniejszej rozmowy, mogę tylko dodać, że właśnie termin new weird psuje odbiór takich książek. Tzn. myślę, że niektórym psuje, bo biorą się za porównywanie wszystkiego do "Welinu" "Wieków światła", może jeszcze do "Dworca Perdido". New weird jest czymś nowym, to określenie fantastyka międzygatunkowa pasuje, ale ja go widzę jako taka ideologia pisarzy, właśnie polegająca na wyrwaniu się z pułapek wiecznego klasyfikowania utworów fantastycznych. Każde takie zaklasyfikowanie ogranicza też odbiór tego co się czyta. I dla mnie tym jest new weird, wyrwaniem z okowów konwencji i dla autora i dla czytelnika. A "Akwaforta" to doskonały przykład tego, jak niesamowite rzeczy wtedy powstają. Nie psujcie sobie lektury porównywaniem jednych autorów do drugich, raczej starajcie się poddać stylowi opowieści, temu sennemu nastrojowi. Wg mnie powieść jest świetnie napisana, a to pęknięcie jej na dwie części bardzo mi się podobało, z jednej strony pustynna historia trochę jak w pierwszym tomie "Mrocznej Wieży" Kinga (szkoda mi było że tego klimatu nie utrzymał w dalszych), a potem część miejska. Grały mi tu stare klimaty, filmy sprzed wielu lat, westerny, jakieś postapokaliptyczne, ponure sensacyjne obrazy.
A sama odmienność powieści od tego co dotąd czytałem była wielką zaletą. I nie ma wątpliwości, że jest to fantastyka i to z wysokiej półki.
Metzli - 2009-04-15, 16:52
:
Tomasz napisał/a:
New weird jest czymś nowym, to określenie fantastyka międzygatunkowa pasuje, ale ja go widzę jako taka ideologia pisarzy, właśnie polegająca na wyrwaniu się z pułapek wiecznego klasyfikowania utworów fantastycznych.


A czytelnicy cały czas trwają w schematach, które na dobrą sprawę sami sobie narzucili. W pewnym sensie niejakie problemy z odbiorem Akwaforty mogą właśnie brać się stąd. Bo otrzymujemy coś, co nie pasuje do żadnej znanej nam szufladki. Trochę to smutne i przygnębiające z jednej strony, bo jak to już zauważył AM, sami zamykamy się w konkretnym schemacie. Czy klasyfikacja jest aż tak istotna? O wiele lepiej cieszyć się po prostu dobrą lekturą.

Beata napisał/a:
Bo nie da się ukryć, że rdzeń imienia Raule jest męski, a Gwynn - żeński. A może to tylko moje gdybania i niewłaściwe skojarzenia?


Wygląda mi to bardziej na przemyślany zabieg, niż zwykły zbieg okoliczności. Niemal za każdym razie musiałam sama się upominać, że Gwynn to mężczyzna ;)
You Know My Name - 2009-05-05, 19:20
:
Przeczytałem Akwafortę jakieś dwa tygodnie temu i w porównaniu z innymi czytanymi teraz czy ostatnio moja ocena rośnie. Oczywiście przygotowany byłem na "coś dobrego", ale przeszło to moje oczekiwania. Cała książka skomponowana jest jak kobierzec, możesz w swej podróży od początku do końca wybrać nitki na których się koncentrujesz wedle woli, autorka nie narzuca żadnej "jednej akcji", która zdominowałaby książkę. To naprawdę mocna pozycja pośród wydawanej u nas fantastyki, tym bardziej, że to debiut. Już czekam na więcej.
Hóp - 2009-05-16, 20:30
:
Właśnie skończyłem Akwafortę. Trudno napisać mi teraz o tej pozycji cokolwiek sensownego, bo wymyka się ona nie dość, że z ram gatunku, to jeszcze z mojej czytelniczej percepcji. Muszę ją przeczytać jeszcze raz, żeby wszystko sobie poukładać, wyłapać pewne niuanse, może inaczej spojrzeć na całość. W każdym razie jestem zachwycony, pozycja niesamowita.
I tutaj ważne pytania, które od mniej więcej połowy książki mnie dręczą: a) wiecie może, kiedy ma się pojawić kolejna książka K. J Bishop? b) czy Mag albo jakiekolwiek inne wydawnictwo ma zamiar wydać tę książkę w Polsce? Może AM już teraz jest zainteresowany poszerzeniem o nią Uczę Wyobraźni, o?
Shadowmage - 2009-05-17, 09:58
:
Z tego co AM pisał parę miesięcy temu, to Bishop pracuje nad następną książką. Tyle, ze niefantastyczną. I Mag nie będzie zainteresowany jej wydaniem.
gelaZz - 2009-10-29, 08:37
:
Akwaforta - moja pierwsza książka z UW. Przyznam szczerze, że po pierwszym czytaniu jakoś mnie specjalnie nie porwała. Jednak po kilku miesiącach postanowiłem wrócić do tego magicznego świata i nie zawiodłem się. Autorka stworzyła piękny świat czytając o Ashamoil czułem się tak jak bym tam naprawdę był :P . Losy Gwyn'a i Raule świetnie się uzupełniają i pod czas czytania czuje się z nimi więź.

Uczta wyobraźni jak sama nazwa wskazuje to bardzo wymagająca literatura i czytając książki z tej serii trzeba być skoncentrowanym od pierwszej do ostatniej strony. Jeżeli się zachowa tą koncentracje to książka zapewni coś więcej niż tylko miłe spędzenie czasu podczas czytania :P
Elektra - 2009-11-13, 14:21
:
Przeczytałam ostatnio Akwafortę i bardzo trudno mi ją ocenić. Nie uważam, żeby była zła. Z jednej strony doceniam styl, kreację świata, bohaterów, wydarzeń. Z drugiej... dochodzę do wniosku, że nie lubię takich książek.

Beata napisał/a:
mianowicie nie mogłam przywyknąć, że Raule to imię żeńskie, a Gwynn - męskie.

Miałam podobnie, ale potem zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno Gwynn ma żeński rdzeń? W końcu to nazwa koloru. ;)
ASX76 - 2009-11-13, 14:29
:
Elektra napisał/a:
Z jednej strony doceniam styl, kreację świata, bohaterów, wydarzeń. Z drugiej... dochodzę do wniosku, że nie lubię takich książek.



Nie dziwię się. Przeczytałem ileś tam stron i książka do mnie "nie przemówiła", nie czuję jej "pulsu". ;)
Może jeszcze do niej wrócę. Kiedyś. :P
Beata - 2009-11-13, 15:08
:
Elektra napisał/a:
Miałam podobnie, ale potem zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno Gwynn ma żeński rdzeń?

Gulp... masz rację. Nie ma to jak zasugerować się Gwyneth Paltrow... a tymczasem Walijczykom wszystko jedno - takie imię noszą i chłopcy, i dziewczynki.
Procella - 2009-12-07, 10:48
:
Skończyłam książkę.

Świetny klimat, kilka niesamowitych scen i obrazów - to na pewno na plus. Wielki plus. Ale jednak jakiś niedosyt pozostał. Co go spowodowało - nie wiem dokładnie, pewnie za parę miesięcy wrócę do tej książki, żeby to sprawdzić. Może po prostu zbyt wiele oczekiwałam?

Trochę mi poza tym szkoda, że Raule nie dostało się trochę więcej miejsca.
gelaZz - 2009-12-11, 10:01
:
Procella napisał/a:
Świetny klimat, kilka niesamowitych scen i obrazów - to na pewno na plus. Wielki plus. Ale jednak jakiś niedosyt pozostał. Co go spowodowało - nie wiem dokładnie, pewnie za parę miesięcy wrócę do tej książki, żeby to sprawdzić. Może po prostu zbyt wiele oczekiwałam?


Czytałem Akwafortę dwa razy i muszę szczerze przyznać, że za pierwszym razem miałem pewien niedosyt. Podczas kolejnego czytania nie mogłem się od niej oderwać, można powiedzieć, że w jakiś sposób mnie oczarowała.
Życzę Ci, żebyś podczas kolejnego spotkania z Akwafortą znalazła to "coś'' czego być może nie dostrzegłaś za pierwszym razem ;)
mrtobi - 2010-01-28, 13:17
:
Zachęcony opowiadaniem K. J. Bishop "Sztuka umierania" nabyłem wreszcie Akwafortę i zabrałem się za nią wczoraj. Muszę napisać że książka kapitalna. Jestem gdzieś przy połowie i z jednej strony trudno mi się powstrzymywać przed dalszym czytaniem a z drugiej nie chcę jej za szybko kończyć i rozstawać się z tym światem. Niesamowity klimat wciągnął mnie ogromnie. Zachwyciłem się tym magicznym, tajemniczy, przepełnionym barwami i niezwykłością światem (może bardziej by pasowało tym miastem). Akcja faktycznie ciągnie się leniwie ale absolutnie w niczym to nie przeszkadza. Wszystko wydaje się doskonale do siebie pasować. Do tej pory niewiele książek było w stanie mnie tak oczarować swoim klimatem i tak celnie trafić w mój gust. Akwaforcie się to udało i trafi na szczyt mojego prywatnego rankingu. To z pewnością najprawdziwsza uczta wyobraźni. Mniam mniam... :mrgreen:
MrSpellu - 2010-04-19, 11:02
:
Akwafortę przeczytałem już jakiś czas temu i chyba największym plusem tej powieści jest konstrukcja świata i sposób jej prezentacji. Opisy bardzo działały na moją wyobraźnię, czytało się bardzo przyjemnie. Ponadto mam też mały problem z klasyfikacją, ale to raczej też jest zaleta. Szerzej rozpiszę się w recenzji, jeżeli w końcu się za nią zabiorę :/
Tixon - 2012-04-07, 23:37
:
Nie wniosę nic nowego. Akfadorta to książka niezwykła. Przedstawia losy rewolwerowca Gwyn'a i lekarki Raule, uciekających przed przeszłością i poszukujących przyszłości. Gdybym chciał zaszufladkować powieść, nazwałbym ją western fantasy - taki dziki zachód z nienachalną (no może do końcówki) magią, gdzieś na pograniczu oniryzmu.
Bishop trafnie dopasowała styl do tematu, stworzyła również ciekawych bohaterów - chociaż zdecydowanie bardziej do gustu przypadł mi wielobarwny Gwyn (szczególnie podczas romansu z artystką) niż Raule.
Podobało mi się również nieśpieszne tempo utworu.
Jachu - 2012-08-27, 07:44
:
Akwaforta to moja pierwsza pozycja z serii Uczta Wyobraźni. Szczerze mówiąc, odniosłem wrażenie, iż ta mocno niedoceniana książka była dla mnie wymarzonym wręcz początkiem przygody z UW. K.J. Bishop napisała bardzo dobrą powieść o ciekawym świecie z intrygującymi rozwiązaniami, pełną na każdym kroku fascynujących elementów, nad którymi można się zatrzymać i obracać minutami w głowie, zachwycając ich kreacją. Warto nadmienić, że twór to niesamowity, fascynujący i można go interpretować na wiele sposobów. Cudownie plastyczny styl Bishop sprawia, że każdy centymetr kwadratowy świata jawi się tak realnym, jakby miał zaraz się zmaterializować. Książkę uważam za jak najbardziej wartą przeczytania. Osobiście jestem zadowolony i liczę na to, że kolejne pozycje z Uczty Wyobraźni, uważane za jeszcze lepsze, również dadzą mi ostro po głowie ;) Akwaforta zdała więc swoisty test i chyba przygotowała mnie na pozostałe książki :mrgreen:
Sabetha - 2012-09-09, 19:52
:
Akwaforta, czyli opowieść o...?

Świetny styl, niezwykłe pomysły, w dodatku wykonane tak, że nie dziwi nawet połączenie
Dzikiego Zachodu, Bliskiego Wschodu, Indii i fabryk z okresu rewolucji przemysłowej, że nie wspomnę o medycznej działalności Raule. Z drugiej strony, po przeczytaniu ostatniego zdania nie mogłam się powstrzymać przed myślą: dobra, a teraz niech mi ktoś powie, jaki z tego morał? XD
ASX76 - 2012-09-09, 20:35
:
Sabetha napisał/a:
Z drugiej strony, po przeczytaniu ostatniego zdania nie mogłam się powstrzymać przed myślą: dobra, a teraz niech mi ktoś powie, jaki z tego morał? XD


Azaliż każda historia musi zawierać morał? :-P Lepiej jeśli go nie ma, niż miałby być wciskany na siłę tylko po to, żeby zadośćuczynić odchodzącej do lamusa tradycji. ;)
Morały może i są dobre dla dzieci, dorosłemu raczej nie w smak takie coś, tym bardziej, jeżeli jest najzupełniej zbędne, tudzież nie przystaje do książki, albo pasuje jak opancerzona pięść do nosa. //pacnij
utrivv - 2012-09-10, 07:17
:
Waligórski napisał/a:
Nie puenty nie będzie i żądać jej na próżno bo w morderczym zapędzie kneź puentę też urżnął.


Grupa Rafała Kmity napisał/a:
Śpiew rozwija się, wzbiera,
brzmi wciąż mocniej, wciąż piękniej!
Pędzi Kozak bez celu,
śpiewak pędzi bez... puenty!

Rozumiem że chodzi jednak o coś innego?
Jachu - 2012-09-10, 11:22
:
Sabetha napisał/a:
a teraz niech mi ktoś powie, jaki z tego morał? XD
Jesteś kolejną osobą (ewentualnie sprawiasz takie wrażenie) z którą gdzieś miałem do czynienia, która oczekuje myśli, swoistego zakończenia historii, którą się w sposób pisemny przekazuje. Takiego jasnego "podania na dłoni" myśli autora, jego intencji, morału opowieści. Czy naprawdę owy morał jest dla ciebie tak ważny?

Osobiście jakoś tak średnio mi po drodze z morałami... Choć chyba w człowieku siadającym to lektury jest jakiś atawizm, że oto wchodzi w świat wyobraźni i oczekuje, że będzie inaczej niż w świecie prawdziwym, w którym morały i zamknięte historie raczej trudno znaleźć, więc jak trafia na opowieść równie niekonkretną, nieostrą jak życie, to czuje się zawiedziony. Jednak z tego wynikałby wniosek, że chcielibyśmy czytać tylko bajki z jakimś happy-endem i mądrościami ludowymi ;)
MrSpellu - 2012-09-10, 12:50
:
Ja tam rozumiem Sab. Lubię wyraźne historie.
Niemniej treść książki zaskakująco dobrze współegzystuje z jej tytułem.
Moim zdaniem jest to literatura do oglądania :)
Sabetha - 2012-09-10, 14:09
:
Jachu napisał/a:
Jesteś kolejną osobą (ewentualnie sprawiasz takie wrażenie) z którą gdzieś miałem do czynienia, która oczekuje myśli, swoistego zakończenia historii, którą się w sposób pisemny przekazuje. Takiego jasnego "podania na dłoni" myśli autora, jego intencji, morału opowieści. Czy naprawdę owy morał jest dla ciebie tak ważny?


Nie :mrgreen:
Jednakowoż:
nic na to nie poradzę, że hasło "sztuka dla sztuki" mnie jakoś nigdy nie podniecało, ni w odniesieniu do literatury, ni zresztą do niczego (oprócz jednej rzeczy, ale o tym pisać na publicznym forum nie wypada). A "Akwaforta" jest przykładem takiego "parnasizmu". Idąc tropem myśli Spella - widząc w muzeum obrazek, myślisz "ale ładny!", a po półgodzinie nie potrafisz sobie przypomnieć, co było na płótnie :P

Cytat:
Ja tam rozumiem Sab. Lubię wyraźne historie.


Ja lubię historie, które poruszają co najmniej jeden problem, który w takim kształcie nigdy nie przyszedłby mi do głowy. Dzięki temu mam o czym myśleć, nawet kiedy skończę czytać. W "Akwaforcie" owego problemu nie znalazłam. Stąd zresztą pytanie o morał :-)
Plejbek - 2012-09-10, 14:25
:
MrSpellu napisał/a:
Moim zdaniem jest to literatura do oglądania :)

Najbardziej trafne podsumowanie tej książki jakie czytałem. Też mam dokładnie takie odczucia.
Tixon - 2012-09-10, 15:09
:
No ja was proszę. Gdzie sztuka dla sztuki? Historia w Akwafort jest wyrazista, są pełnokrwiści bohaterowie, stojący przed dylematami, jest w końcu mocny akcent na zakończenie.
Jak dla mnie to książka, którą nie tylko się ogląda, ale również przeżywa.
Młodzik - 2012-09-10, 15:30
:
A to jest jakis pisarz współczesny, który zrobił karierę na sztuce dla sztuki? Nie sądzę. Brak przesłania to jeszcze nie sztuka dla sztuki.
Sabetha - 2012-09-10, 16:22
:
Na początek proponuję dogłębniejszą analizę hasła "sztuka dla sztuki" :-)

EDYTA:

Nie wiem, jak w one "zaszedłam" dzierżawy, ale ktoś może teraz odnieść mylne wrażenie, że "Akwaforta" kompletnie mi się nie podobała - otóż podobała się, czytało się lekko i przyjemnie, ale na pewno nie jest to powieść, do której miałabym ochotę wrócić.
Romulus - 2012-09-10, 16:31
:
Tixon napisał/a:
No ja was proszę. Gdzie sztuka dla sztuki? Historia w Akwafort jest wyrazista, są pełnokrwiści bohaterowie, stojący przed dylematami, jest w końcu mocny akcent na zakończenie.
Jak dla mnie to książka, którą nie tylko się ogląda, ale również przeżywa.

Czytam powyższe i wcześniejsze zachwyty. Przyznam szczerze, że po pierwszym przeczytaniu oceniałem lepiej niż teraz. A kiedy próbowałem czytać po raz drugi, nie dałem rady i zastanawiałem się, czy za pierwszym razem byłem pijany lub nieprzytomny zachwycając się tymże dziełem.

Duncan był lepszym artystą, wieloznacznym i poszukującym. A "Akwaforta" z perspektywy czasu wydaje mi się strasznym bełkotem.
MrSpellu - 2012-09-10, 20:56
:
Romulus napisał/a:
A "Akwaforta" z perspektywy czasu wydaje mi się strasznym bełkotem.

Nie, nie bełkot. Zwróć uwagę, że chyba każdą scenę w trakcie lektury jesteś w stanie bez problemu sobie wizualizować.

Tixon napisał/a:
Historia w Akwafort jest wyrazista, są pełnokrwiści bohaterowie, stojący przed dylematami, jest w końcu mocny akcent na zakończenie.
Jak dla mnie to książka, którą nie tylko się ogląda, ale również przeżywa.

To wyjaśnij mi dlaczego nie pamiętam nawet imion bohaterów?
Fidel-F2 - 2012-09-10, 21:18
:
ja w ogóle nigdy nie pamiętam imion bohaterów, no może czasem jakiś wyjątek się zdarzy typu Geralt
Tixon - 2012-09-10, 22:09
:
MrSpellu napisał/a:
To wyjaśnij mi dlaczego nie pamiętam nawet imion bohaterów?

Raz, że przeżywasz w trakcie czytania. Dwa, musisz zapamiętać kilkadziesiąt zasad dotyczących figurek, ich ruchu, obrażeń, zdolności specjalnych i się dziwisz, że imion nie pamiętasz?
MrSpellu - 2012-09-10, 22:53
:
Tixon napisał/a:
Dwa, musisz zapamiętać kilkadziesiąt zasad dotyczących figurek, ich ruchu, obrażeń, zdolności specjalnych i się dziwisz, że imion nie pamiętasz?

Dziwię się, bo pamiętam nazwy wszystkich bohaterów mojej armii. Ba, nawet pamiętam imiona kapitanów poszczególnych kompanii. A jakbym się zastanowił, to wymieniłbym większość nazwisk ważnych dla fluffu mojego zakonu.
Misiel - 2012-12-16, 17:02
:
Fajna ksiazka, przede wszystkim za ta plastycznosc opisow, o ktorej byla juz mowa powyzej oraz klimat nakrecany m. in. przez ciekawe, ale nienachalne dziwactwa w postaci potworkow itp. Pod koniec zaczelo sie robic troche belkotliwie za sprawa pani sfinks...
Fidel-F2 - 2018-04-29, 16:33
:
Akwaforta - Kirsten Jane Bishop

Manifest tolerancji, niezależności i szacunku.

Powieść ma kilka niezaprzeczalnych atutów.
Pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy to plastyczność, malarskość tworzonych obrazów; dopracowana, wysmakowana estetyka. Biorąc pod uwagę, że mamy tu w zasadzie klasyczną narrację (poza jednym drobiazgiem) opowiadająca jakąś historię (choć bez konkretnego zakończenia), rzecz czyta się bardzo przyjemnie.
Druga sprawa to postacie. Bardzo rzadko zdarzają się w literaturze, zwłaszcza współczesnej, postacie tak doskonale przedstawione, z całym skomplikowaniem właściwym realnym ludziom. Gwynn, będący postacią, którą w skrócie można by nazwać złą, wszak jest żołnierzem mafiosa, wykonuje najokrutniejsze rozkazy bez zmrużenia oka, trudno policzyć ilość trupów na jego koncie, nie wierzy w żadnych bogów, itp., otóż, ów Gwynn, rozważa jednak swe czyny w aspekcie etyki, nieobca jest mu bezinteresowność, wielkoduszność, szacunek dla innych czy emocje związane z przyjaźnią i miłością. Z drugiej strony Raule, osoba którą ogólnikowo można sklasyfikować jako postać dobrą, jako że jej niepodważalnym priorytetem jest pomoc innym, ratowanie życia i zdrowia, niepokojąco łatwo przechodzi do porządku dziennego nad faktem, że jej sumienie to tak naprawdę cień sumienia, że wystarczająco duże pieniądze (które oczywiście przeznaczy na słuszny cel) wystarczą by zawiesiła swe zasady moralne na kołku. "Zły" Gwynn miewa słabsze momenty ale jest zdolny do poświęcenia w najbardziej ryzykownych sytuacjach, "dobra" Raule poświęca się pomocy innym ale w ryzykownej sytuacji bywa mordercza. Jeszcze inną sytuację mamy w przypadku Beth Constanzin, która nie jest ani dobra ani zła, lecz jest postacią o trudnej do uchwycenia deformacji, jednocześnie jest zmysłowo pociągająca i groteskowo szpetna i w zasadzie to nie wiadomo kim lub czym tak naprawdę jest. Albo kapłan, będący osobą słabą, która w zasadzie straciła wiarę i się stacza, próbuje z uporem godnym lepszej sprawy nawrócić zadeklarowanego ateistę, dopatrując się w tym aktu prywatnego odkupienia.

Akwaforta to kolejna pozycja UW. Tym razem ładna i przy pierwszym spojrzeniu bez głębszej myśli do przekazania. Jednak po zastanowieniu, wydaje się, że jest to pochwała tolerancji i różnorodności, szacunku poprzez przyznawanie prawa do bycia innym, do popełniania własnych błędów. Wszyscy ci bohaterowie, tak różnorodni, pozostają jednak ze sobą w rozmaitych relacjach. Przyjaźń, miłość, partnerstwo (choć żadna z tych relacji niej jest prosta i jednoznaczna). Jak inaczej to nazwać jak nie szacunek poprzez tolerancję?

Powieść nie ma większych wad. Co prawda nie grzeszy oryginalnością w kwestii scenerii, autorka pozbierała dekoracje stąd i stamtąd, po czym tu i tam powywracała na nice i umieściła w quasi XIX wiecznej scenerii. Jednak, stworzony w ten sposób collage, jest nad wyraz zgrabny i przyjemny estetycznie, a bądź co bądź, nie o światotwórstwo w tej powieści chodzi.
Na początku lektury zirytował mnie mały drobiazg, dowodzący, że autorka ma marne pojęcie o użytkowaniu zwierząt pod wierzch. A bohaterowie, którzy kilka lat niebezpiecznego życia spędzili w siodle, powinni jednak coś wiedzieć i ogarniać. Powinni ogarniać, że galop służy do ucieczki wyłącznie spoza zasięgu kul i raczej nie da się go utrzymać przez cały dzień, a w przypadku gdy wróg porusza się na takich samych wierzchowcach i jest za nimi dziesięć mil, to najlepszą metodą ucieczki jest mieszanka stępa i szybkiego kłusa, czy co tam wielbłądy mają w tym miejscu. I jeśli mamy luzaki, to w przypadku przeciągającej się ucieczki, od czasu do czasu warto się przesiąść. Drobiazg, ale to mój, nomen omen, konik.

Tłumaczenie w ogólnym zarysie jest dość przyzwoite, niemniej tu i tam są niezgrabności a nawet błędy w tłumaczeniu idiomów.

Tu zakończę, bo się rozpisałem i tyle powinno wystarczyć, bo jeszcze trochę i nikomu nie będzie się chciało tego czytać. Niemniej jest jeszcze sporo punktów którym warto by poświęcić kilka zdań, być może czasem nawet sprzecznych.

8/10