Mad napisał/a: |
Niby pierwszy kontakt był tyle razy opisywany, że może wydawać się to nudne, sztampowe i wtórne, ale Watts podszedł do tego z zupełnie innej strony |
MadMill napisał/a: |
Btw. jeszcze kamyczek do ogródka Maga, sporo jest literówek i błędów typu: zamiast "mną" jest "mnie" i pogubione ogonki od ą i ę. Ktoś się chyba śpieszył. Na plus znowu można zapisać jednak tłumaczenie Próchniewicza, świetne. |
AM napisał/a: |
nie będę ukrywał, że Ślepowidzenie było dla nich koszmarem, który będą wspominały do końca życia. |
Maeg napisał/a: |
Ów pierwszy kontakt rozumiem na dwa sposoby. Załoga - obcy, czytelnik - załoga. |
batou napisał/a: | ||
Właśnie skończyłem i jestem, że tak powiem pozamiatany Ostatnią setkę stron wciągnąłem na raz, bo nie ma bata, nie da się oderwać. Zostały mi jeszcze przypisy i źródła, ale to sobie na jutro zostawię.
Wizja przyszłości rozwala po prostu. Nie dość, że mamy tu, nie tak znów odległy bo 100 lat naprzód, obraz Ziemi, który zaskakuje i zmusza do myślenia non stop, to jeszcze Watts przedstawia kontakt z obcymi tak jak tego chyba nikt przed nim nie zrobił, a przynajmniej ja nie pamiętam. Książka jest strasznie przesycona nauką, ale nawet taki laik jak ja przebił się przez to bez problemu. Żeby tylko dać obraz tego z czym mamy do czynienia napiszę, że autor zajmuje się tu zagadnieniami podróży kosmicznych, rzeczywistości wirtualnej, biologii i osobowości wielorakiej. To wszystko w jednej książce... Ślepowidzenie wskakuje do pierwszej trójki najlepszych książek, jakie w tym roku przeczytałem.
Jeśli dobrze Cię zrozumiałem i chodziło Ci o to, że ludzie - załoga statku są dla czytelnika niemal tak obcy jak prawdziwi obcy, to jestem skłonny się zgodzić. Może nie aż tak, ale podobne miałem wrażenia czytając. |
AM napisał/a: |
Mam nadzieję, że wydawnie takich książek przestanie być kiedyś walką z wiatrakami, i że Uczta Wyobrażni przetrwa... |
batou napisał/a: |
i jestem, że tak powiem pozamiatany |
Beata napisał/a: |
Nie będę się wdawać w szczegóły, ale co Wam powiem, to Wam powiem - dobrze jest, gdy pisarz ma jakiś własny zawód wyuczony... |
MadMill napisał/a: | ||
Hm... Watts z tego co wiem jest biologiem, chyba nawet doktorem. |
Beata napisał/a: |
A wnioski końcowe - wcale nie jesteśmy (jako ludzie) tacy świetni jako produkt ewolucji - jesteśmy tylko wystarczający... |
Mad napisał/a: |
Po przeczytaniu dodatku do Ślepowidzenia to miałem wrażenie, ze ten gość nad książką z 10 lat pracował. |
romulus napisał/a: |
Powieść rewelacyjna, czemu w UW wydana - nie wiem, ale w sumie nie ma to dla mnie znaczenia. |
AM napisał/a: |
Mam nadzieję, że wydawnie takich książek przestanie być kiedyś walką z wiatrakami, i że Uczta Wyobrażni przetrwa... |
ASX76 napisał/a: |
Z całym szacunkiem, ale zarówno powieści Duncana, jak i Bishop, nie dorastają "Ślepowidzeniu" do pięt |
AM napisał/a: | ||
Każdy ma prawo się mylić i każdy ma prawo do własnego zdania |
ASX76 napisał/a: |
Zawartość ekstraktu powinna być 100%, a nie tylko 90%. |
Shadowrunner napisał/a: |
Druga rzecz do której się doczepię to to iż zamiast czytać te nudne retrospekcje na temat rodziny i związku naszego żargonauty |
Metzli napisał/a: |
Czyżby popsuł komuś przyjemność z czytania? |
Metzli napisał/a: |
Te retrospekcje to zaleta, a nie wada, nudnymi bym ich nie nazwała. Swoją drogą pewnym ewenementem w tamtejszym świecie była Chelsea, a jak skończyła... bardzo smutne. I nie znaczy to, że wzruszam się na wspomnianą scenę. Opis relacji rodzinny, a później tego związku świetnie pokazuje aspekt społeczny u Wattsa. Chwilami można nazwać go przerażającym |
Shadowrunner napisał/a: |
Okej - niby dowiadujemy się że jest wykolejeńcem (albo raczej - jednym z wielu charakterystycznych produktów tamtych czasów), ale w sumie to w/g mnie niewiele z tego wynika. |
Metzli napisał/a: |
Pokazanie porządku społecznego przez te retrospekcje uważam za jedną z ważniejszych momentów tej książki. |
Maeg napisał/a: |
Ów pierwszy kontakt rozumiem na dwa sposoby. Załoga - obcy, czytelnik - załoga. |
Maeg napisał/a: |
Wnioski po lekturze nie są wcale miłe i dają trochę do myślenia. Wizja świata również nie napawa optymizmem. |
Metzli napisał/a: |
Wnioski jakie płyną z tej książki, tak jak napisał Magiel nie są zbyt optymistyczne. Intelekt, wolna wola, świadomość, hm? |
MadMill napisał/a: |
Nie ma zielonych jajogłowych z Roswell |
Ghosia napisał/a: |
Wattsowi chyba nie wyszło, bo o tym, o co mu chodziło, dowiedziałam się z przypisu na końcu, a nie z samej książki. Jakby przypisu nie było, to moja ogólna ocena Ślepowidzenia byłaby o wiele gorsza... |
Ghosia napisał/a: |
Może to dlatego, że pierwszy raz zapuścił się na wody sf, wypłynąwszy z oceanów biologii - może następna książka sf pójdzie mu lepiej. |
Shadowrunner napisał/a: |
Niby jak to twierdzi blurb - Watts rozprawia się z mitami o pierwszym kontakcie, ale kiedy już do niego dochodzi to cała końcówka książki jest już tylko zwykłą sensacją - walką (albo raczej nieudolnymi próbami) z atakującym statkiem-habitatem obcych, nieudaną próbą powstrzymania dywersji i desantu "kosmicznych marines" przeciwnika - a na sam koniec: tandetną szarżą w starym dobrym stylu.
SPOILER I tu muszę się przyłaczyć do narzeń - choćby tych nadmienionych przez Feline - kurna chata - mają na pokładzie osobnika już nawet nie będącego samcem alfa ale jakim chędożonym samcem universe o IQ powyżej 260 (a może nawet 300+?) oraz żargonaute intuicyjnie odpornego na sztuczki obcych - a nie potrafią wymyślić lepszej strategii walki z torusem bojowym niż zamienienie swojego statku na "żywą" torpedę z antymaterią i pobawienie się w Boski Wiatr. SPOILEREND Moim zdaniem trochę to rozczarowuje - właśnie z powodu tego że przez cały początek książka zarzuca nas takimi superanckimi perspektywami by na samym końcu nas trochę rozczarować. Po takim natłoku wy...enia-w-kosmos to człowiek spodziewał by się zakończenia co najmniej będącego majstersztykiem porównywalnym do tego czym kiedyś było załatwienie obcej inwazji Marsjan u Wellsa przez bakterie i zarazki. Nie zrozumcie mnie źle - nie chodzi mi o to że nagle na scenę ma wkroczyć jakieś Deus Ex Machina i rozwiązać problem za naszych psychopatonautów - ale że wymyślą oni coś zajebiście-nieprzewidywalno-genialnego - coś na poziomie tych wszystkich genialnych koncepcji futurystycznych autora z których stworzył on swoje społeczeństwo przyszłości. A tu dupa -wariant kamikaze to najlepsze na co stać elitę intelektualno-wojskową ludzkości. Chyba że to celowe założenia autora - który chce przez to powiedzieć: "Tyle właśnie ludzie będą mogli przedsięwziąć jak przyjdzie co do czego". |
Shadowrunner napisał/a: |
Druga rzecz do której się doczepię to to iż zamiast czytać te nudne retrospekcje na temat rodziny i związku naszego żargonauty to wolałbym poznać coś nieco więcej "mięcha" i frykasów na temat tych wszystkich elementów rzeczywistości z przeszłości - jak ona wygląda, kto rządzi, jaki jest ustrój, jak dokładnie wygląda gospodarka i technika - a tak to autor niestety rzuca nam na zachętę cukierki - jakieś mające wzbudzić ciekawość elementy - które są jednak zbyt rozmyte by dowiedzieć się jakiś "konkretnych konkretów". Ujmę to słowami tak: nie znalazłem nigdzie dokładnej specyfikacji technologicznej Macierzy Ikara i z tego powodu nie mogę spać po nocach ;-) |
Shadowrunner napisał/a: |
- współpasażerowie też nie do końca uważają go za normalnego - nawet w tej dziwnej społeczności którą stała się przyszłość nasz pierwszoplanowy "półmózg" sam przyznaje że jest "inny" (wyalienowany ) |
tomasz napisał/a: |
Tak się jakoś złożyło, że wcześniej tego wątku nie przeczytałem, dopiero teraz przy okazji wypowiedzi Ł. W zasadzie mogę się pod ta wypowiedzią podpisać, mam podobne odczucia co do wcześniejszych opinii. |
Feline napisał/a: |
Po pierwsze wizją przyszłości - która nie wydała mi się oryginalna, na dodatek jest opisywana przez narratora, który bardziej kojarzył mi się z dzisiejszym człowiekiem, łapiącym się za głowę (nawet zmodyfikowaną), co to się wyrabia z tymi wampirami, Niebem i resztą. Po dziecku drugiej połowy XXI wieku spodziewałbym się nieco sprawniejszego wrośnięcia w wartości tego świata albo chociaż przyjęcia innych punktów odniesienia do jego krytyki (mniej zakorzenionych w Teraz). |
Feline napisał/a: |
Doceniam żart z Homo sapiens vampiris, chociaż (jak dla mnie) nie wynika z niego wiele dla samej treści książki. |
Cytat: | ||
Przez sporą cześc książki miałem podobną obawę, że wampiry są takim pomysłem "na dorzutkę", jednak myślę że ostatnie strony książki bardzo wyraźnie ukazują związek głównej myśli "Ślepowidzenia" z ich wątkiem. Poza tym autor zastosował to sprawdzony i skuteczny zabieg -jeśli w teatrze jest strzelba to musi wypalić w ostatnim akcie, jeśli na statku kosmicznym jest wampir to czytelnik tylko wyczekuje aż się na kogoś rzuci. |
Tomasz napisał/a: |
Wampir na początku wydawał się dla mnie jakby z innej bajki, ale szybko okazało się, że jest tam jak najbardziej na miejscu, jako postać działająca całkiem odmiennie od reszty, z innymi instynktami. Odbierałem go jak takiego prawdziwego drapieżnika przyszłości, chociaż z przeszłości, z niezagłuszonymi instynktami, które dają mu przewagę też na płaszczyźnie inteligencji. |
Tomasz napisał/a: |
Ta notka na blogu o samej książce mało mówi. |
Ł napisał/a: |
(...)wciąż czekam na argumenty strony przeciwnej która pisała o jej pesymistycznym wydźwieku dla ludzkości. |
Beata napisał/a: |
ale odebrałam tę książkę właśnie tak trochę pesymistycznie. Bo tak się jako ludzie pysznimy własnymi osiągnięciami, jesteśmy dumni z osiągniętego poziomu rozwoju, wysyłamy w kosmos sondy z przekazami dla innych cywilizacji... a tymczasem z biologicznego punktu widzenia jesteśmy zaledwie wystarczającym produktem ewolucji. Nasza przewaga nad innymi gatunkami jest w sumie minimalna, a gdy uwzględnić okrucieństwa jakie co jakiś czas serwujemy innym przedstawicielom naszego rodzaju, to całkiem poważnie zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej, gdyby jakiś inny gatunek nas wyprzedził. |
Beata napisał/a: |
Własny rozwój i poprawianie natury, żeby uciec do przodu czy całkowitą eksterminację innego gatunku i święty spokój na jakiś czas? Wszystko jedno - i tak całą naszą dzisiejszą etykę można będzie zamknąć w muzeum. |
Ł napisał/a: |
(...) bo to warunki wyjściowe wszechświata zmuszają niejako wszelkie byty w nim znajdujące do nieczystej, wyzbytej świadomości gry. Moim zdaniem Watts jest w tej książce właśnie wielkim apologetą człowieczeństwa i świadomości, która jako jedyne może się rzucić wyzwanie rzeczywistości. |
Beata napisał/a: |
No dobra, ale co z tego wynika? Że już jesteśmy w stanie wojny (potencjalnie), tylko o tym nie wiemy. |
Beata napisał/a: |
No to ja nie wiem, czy to jest jednak takie optymistyczne... |
Ł napisał/a: |
W Roswell były "szaraki" które w zasadzie wyparły "zielone ludziki" z dyskursu SF do dyskursu kreskówkowego. Czepiam się, wiem. |
Ł napisał/a: |
A czy ja gdziekolwiek pisałem czy chociażcy zasugerowałem że Watts jest optymistyczny? |
MadMill napisał/a: |
Ty uważasz, ze jest czy nie jest? |
MadMill napisał/a: | ||
Tu chodziło o nowe ujęcie obcych u Wattsa, |
Ł napisał/a: |
A czy ja gdziekolwiek pisałem czy chociażcy zasugerowałem że Watts jest optymistyczny? Ja pisałem że ksiązka nie podaje jednozacznie i twardo pesymistycznych wniosków - moim zdaniem Watts mimo wszystko obrał technike wykazania wartości świadomości poprzez usilne próby jej falsyfikacji przez większą cześc książki - natomiast zakończenie w którym przewartościowanie goni przewartoścowanie jest w dyżym stopniu znakiem zapytania na który odpowiedzieć można sobie już poza książką w dyskusji, co staram się zainicjować. |
Tomasz napisał/a: |
A mianowicie czy ta świadomość jako element wyjątkowy jednak, jest naszym atutem w ewentualnej rozgrywce czy balastem nas ograniczającym? I to pytanie samo w sobie jest pesymistyczne, a co za tym idzie i sama powieść taka jest w moim odczuciu, bo jednak stawia pod znakiem zapytania coś, z czego jesteśmy jako przedstawiciele gatunku dumni, coś co uważamy za nasz wyznacznik wyjątkowości. |
Ł napisał/a: | ||
<KLAP!> Widziałem ludzi którzy Orwellowi odmawiali pisania science-ficion bo jego science było zbyt "społeczne" ale jak widze niektórzy nawet biologie uwazają za za mało "science". Za każdym razem jak ktoś uznaje statki kosmiczne/zabawę fizyką za atrybut a nie akcydens science fiction to ręka wędruje mi automatycznie w strone czoła. Ślepozałamka, serio. |
ghosia napisał/a: |
Dla mnie dobra książka (sf i nie tylko, z wyłączeniem wszelkiego rodzaju publikacji naukowych) powinna mieć ciągłą fabułę. |
Tomasz napisał/a: | ||
Podpisując się pod ostatnią wypowiedzią Ł, zastanawiam się również dlaczego sf ma mieć ciągłą fabułę? cokolwiek to oznacza |
ghosia napisał/a: |
Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że poprzednie książki Wattsa (o których czytałam, ale których nie czytałam) też są sf. No cóż, nie czytałam ich, |
ghosia napisał/a: |
ale większość artykułów, które czytałam o Wattsie (nie, nie przytoczę ich teraz, bo było to dawno temu) dała mi do zrozumienia, że jego pozostałe książki nie należały do gatunku |
ghosia napisał/a: |
i nie było w tej kwestii żadnej dyskusji w stylu "czy książka z tak dużą ilością biologii jest nadal książką sf" |
ghosia napisał/a: |
Jeśli jego poprzednie książki są też sf i są takie same, jak Ślepowidzenie - czyli niedopracowane pod względem fabularnym i językowym, to pozostanę przy zdaniu, że Watts nie potrafi napisać dobrej książki sf. |
ghosia napisał/a: |
[Mówię im, że Watts ma fajne pomysły i jeśli nie przeszkadzają im niedociągnięcia fabularne i warsztatowe - to Watts może im się spodobać. (..) |
ASX76 napisał/a: | ||
Niedociągnięcia fabularne i warsztatowe??? Cóż za duby smalone!!! LOL do potęgi 10!!! Przydałoby się przytoczyć jakieś sensowne dowody na poparcie tych niedorzeczności z palca wyssanych. Kolejnym przykładem nonsensu jest Twoja interpretacja/postrzeganie pojęcia "ciągłości fabuły". |
Tomasz napisał/a: |
Dlatego niech każdy zostanie na swoich pozycjach. Kijem rzeki nie zawrócisz, czy jak to tam było.
Dla mnie Watts to pokaz mistrzostwa sf i w ogóle fantastyki. |
ASX76 napisał/a: | ||
Niedociągnięcia fabularne i warsztatowe??? Cóż za duby smalone!!! LOL do potęgi 10!!! |
Jander napisał/a: |
Bądźmy szczerzy, to nie jest mistrz warsztatu. Pisałem w temacie o McCarthym, że taka Droga jest pod tym względem lepsza, a Watts mógł pod tym względem napisać lepiej. |
ghosia napisał/a: |
Nie wiem, po co do niego wracasz, chyba masz jakąś blokadę, która nie pozwala Ci porzucić tematu po tym, jak ktoś już wycofał się ze swojego zdania |
ghosia napisał/a: |
Ł, czy ja się upieram, że poprzednie książki Wattsa nie są sf? |
ghosia napisał/a: |
WYGRAŁEŚ! Dotarło? |
ASX76 napisał/a: |
Najpierw piszesz, że próbujemy porównywać nieporównywalne, by w następnym akapicie uczynić to samo... |
ASX76 napisał/a: |
Ł, w przypadku ASX-a "niebezpiecznie" jest cokolwiek zakładać z góry. Tak się składa, że wypocin Szostaka nie czytałem. Może dlatego, żeby nie rozgorączkować się "trochę niepotrzebnie"? |
Ł napisał/a: |
Ale teraz już wiesz. Walium w dłoń i do dzieła. Ciekawi mnie twoja replika. |
Peter Watts napisał/a: |
Not the Best of Possible Worlds.
If you buy into the Many Worlds Intepretation of quantum physics, there must be a parallel universe in which I crossed the US/Canada border without incident last Tuesday. In some other dimension, I was not waved over by a cluster of border guards who swarmed my car like army ants for no apparent reason; or perhaps they did, and I simply kept my eyes downcast and refrained from asking questions. Along some other timeline, I did not get out of the car to ask what was going on. I did not repeat that question when refused an answer and told to get back into the vehicle. In that other timeline I was not punched in the face, pepper-sprayed, shit-kicked, handcuffed, thrown wet and half-naked into a holding cell for three fucking hours, thrown into an even colder jail cell overnight, arraigned, and charged with assaulting a federal officer, all without access to legal representation (although they did try to get me to waive my Miranda rights. Twice.). Nor was I finally dumped across the border in shirtsleeves: computer seized, flash drive confiscated, even my fucking paper notepad withheld until they could find someone among their number literate enough to distinguish between handwritten notes on story ideas and, I suppose, nefarious terrorist plots. I was not left without my jacket in the face of Ontario’s first winter storm, after all buses and intercity shuttles had shut down for the night. In some other universe I am warm and content and not looking at spending two years in jail for the crime of having been punched in the face. But that is not this universe. Stay tuned. |
Cytat: |
Port Huron police Capt. Jim Jones would not provide the Times Herald with a copy of a police report about the incident Friday. But, he read the police report to a reporter.
Jones said Watts was crossing into Michigan from Point Edward when he was selected at random for a secondary Customs inspection. Watts exited his vehicle “angrily” and border officers began checking the black sport utility vehicle he was driving, Jones said. Border officers ordered Watts back into the vehicle, and when he refused, officers attempted to handcuff him, Jones said. At that point, Watts began to resist and pull away from the officers “and became aggressive toward officers,” Jones said. Jones said a border officer used pepper spray to subdue Watts. Jones said Watts “choked” an officer during the struggle. |
jewgienij napisał/a: |
Wizja Wężydeł jako bezświadomych robaków podbijających kosmos do mnie nie przemawia. Mamy miliony gatunków na Ziemi, żeby sprawdzić sobie ich kreatywność. Niektóre nawet przejawiają oznaki samoświadomości, małpy rozpoznają się w lustrze itp. Daleko im jednak do przejęcia kontroli nad światem. |
Cytat: |
Skomplikowana droga w kosmos, budowanie coraz doskonalszych technologii wymaga świadomych wyzwań, pewnej fantazji czy szaleństwa będącego początkowo nie do pogodzenia z trzeźwym logicznym myśleniem. To ta słabość robienia błędów czy bujania w obłokach jest paradoksalnie naszą siłą, drobną różnicą czyniącą nową jakość, inaczej siedzielibyśmy na dupie, a nie pchali się na Marsa. |
Cytat: |
Także morfologia wężydeł nie daje podstaw do wiary w to, że są one w stanie korzystać z technologii. Ba, stworzyć takową. Nie mówię już o przeciwstawnych kciukach, które ludziom umożliwiły budowanie narzędzi, niech by była jednak jakaś alternatywa, bo zmuszony jestem uwierzyć, że robią wszystko siłą woli, której zresztą nie mają Delfin może być supermądry ale nosem ani płetwą nie zbuduje sobie aparatu umożliwiającego życie poza wodą. Prawa materii w tym kosmosie są takie, jakie są. Trzeba mieć narzędzia i aparat umożliwiający precyzyjne się nimi posługiwanie. Gdzie tu mowa o tak zaawansowanej technologii? |
Cytat: |
W dodatku brak genów, czyli informacji dziedziczonych, nabytych na starcie. Watts mówi o słoneczniku, jego fazach wzrostu wobec warunków zewnętrznych, ale to sprytna sztuczka, a dzięki magii języka możemy łyknąć taki absurd. Na tym polega czarodziejska moc największych pisarzy SF, że bez mrugnięcia okiem kupujemy przejście od słonecznika do cywilizacji kosmicznej. |
Cytat: |
Z wampirami pomysł zabawny, ale jak na takich bystrzaków, co widzą jednocześnie flakon i dwa profile, to za łatwo dali się wyeliminować przez kąty proste. Na Ziemi do dzisiaj istnieje mnóstwo miejsc nie dotkniętych techniką ani chrześcijaństwem, gdzie kąta prostego nie uświadczysz. |
MORT napisał/a: |
Co by było, gdybyśmy my mieli możliwości obliczeniowe i algorytmiczne komputerów? Do tego sawancką pamięć i lepszy zmysł poznania? (Nie będąc przy tym ograniczeni społecznie czy ruchowo) O ile szybszy byłby nasz rozwój? |
MORT napisał/a: |
Moim zdaniem błędna jest teza, jakoby świadome wyzwania były potrzebne do czegokolwiek. Wystarczy zwykły rachunek opłacalności użycia elementu przyrody, jaki się zauważyło i potrafi skopiować, dla uzyskania egoistycznej pobudki wynikającej z chęci przetrwania. |
MORT napisał/a: |
Przynajmniej na początku "technologicznej podróży". Później, suma poznanych technik i faktów (ciągłość wiedzy) + zdolności symulacji i mamy wszystko aby nowe technologie zaczęły się rozwijać (a zamiast książek, wężydła, o ile mnie pamięć nie myli, potrafiły kopiować swoją wiedzę bezpośrednio, między sobą). |
MORT napisał/a: |
Nie wiemy chyba zresztą nic na temat technologii wężydeł. Może po części była ona wytworzona w sposób organiczny bardziej, niż techniczny. Może to jakiś amalgamat. Nie wiadomo. |
MORT napisał/a: |
Watts sprytnie pominął te sprawy? |
MORT napisał/a: |
Zaraz zaraz, czy one przypadkiem nie miały kilku ruchliwych ramion wychodzących koncentrycznie ze środka ciała? |
jewgienij napisał/a: |
Ze zdumieniem czytam zarzuty o słabym warsztacie Wattsa. Ten facet wymiata, kiedy trzeba jest precyzyjny jak skalpel, kiedy indziej plastyczny w opisach jak mało kto, nie wpada w pułapkę "przemądrzałości", co było słabością Lema, jego dialogi są dowcipne, wartkie i precyzyjne jak u Stephensona. Język bardzo nowoczesny, na pograniczu kolokwialności. Urozmaicone humorem i błyskotliwymi porównaniami. No i wirtuozeria w technicznych fragmentach, na miarę lemowską i eganowską. Czegóż więcej trzeba? To nie jest warsztat, to magia. Z całym szacunkiem dla McCarthy'ego, ale Droga to gra na grzebieniu, a Watts to Paganini. |
Cytat: |
Jak dotąd ptaki nigdy nie zdradziły choćby krztyny samoświadomości. |
jewgienij napisał/a: | ||
Nie mielibyśmy pewnie możliwości popełniania błędów i szaleństw, co mogłoby zakończyć się stagnacją. Dbając o to tylko, żeby się przystosować, bylibyśmy być może supermądrymi bakteriami. |
Cytat: |
I właśnie ten "rachunek opłacalności" może być, według mnie, ich słabością. Zauważ, że nasze loty na Księżyc, sondy na inne planety, akceleratory w zasadzie "nie opłacają się". Nie są warunkiem naszego przetrwania, bo w razie katastrofy na taką Wenus się nie przeniesiemy, a bez znajomości bozonów też z głodu nie umrzemy. Ekonomicznie jest to takim obciążeniem, że wielu ludzi protestuje wobec pieniędzy wyrzucanych w kosmos. |
Cytat: |
Mamy mnóstwo nieracjonalnych powodów by się pchać, gdzie nas nie chcą: jedni będą krzewić wiarę, inni podejmować wyzwania, by sprawdzić siebie w niebezpieczeństwie, jeszcze inni bo się nudzą itp. Wszystkie te zachowania nie podlegają prostemu rachunkowi opłacalności, są na ogół irracjonalne. Trzeba być szalonym, aby bez naglącej potrzeby opuszczać przyjazne środowisko i pchać się w obce. |
Cytat: | ||
Z tym że to już nie jest budowanie gniazd ani kopców, tylko rzeczy będących niemal magią z naszego punktu widzenia. A wspomniana przez Ciebie ciągłość wiedzy też jest problematyczna. Zaawansowana bajecznie technologia bazująca tylko na tym co sobie bezpośrednio przekazują w przeciągu jednego pokolenia? ( bo informacja dziedziczna z braku genów ich nie dotyczy). |
Cytat: |
To nawet pszczoły i termity mają łatwiej. A gdzie podstawy dla nauki i technologii? Gdzie formalny aparat w rodzaju naszej matematyki, który elementy świata zewnętrznego i relacje między nimi potrafi zamienić na abstrakcyjne symbole. Komputery umieją się nim posługiwać bez problemów, ale do stworzenia go potrzeba intuicji i wyjścia poza własne "ja", a ciężko to zrobić, kiedy się nie ma świadomości własnego "ja". |
Cytat: |
Gdzie rodzaj ciągłości między pokoleniami, kiedy w grę wchodzą tak szeroko zakrojone projekty jak materializowanie kosmicznych miast w innych częściach galaktyki? Skąd takie planowanie w przyszłość, bez intuicji i świadomości siebie samego "zanurzonego"w czasie? Być może potrafią to przeskoczyć elastycznością i niesamowitą zdolnością przyswajania informacji, ale brak świadomości jest mimo wszystko dla mnie przeszkodą dla nich, a nie ułatwieniem. |
Cytat: | ||
Nie mam książki pod ręką, a czytałem już jakiś czas temu, ale jestem niemal pewien, że ich statek budowany był z tego co wysysał z otoczenia, czyli przede wszystkim z kosmicznego gruzu. |
Cytat: | ||
Nie tylko te. Pisze, że Wężydła zbudowane są z białek, ale "muszą być dużo twardsze niż nasze" i na tym koniec. W tym morderczym od promieniowania środowisku ciężko sobie wyobrazić jakiekolwiek organizmy białkowe. W dalszym ciągu też nie pisze co jest alternatywą dla genów. |
Silvan napisał/a: | ||
Mam nadzieję, że ciekawość linku pozwoli wybaczyć mi jego względną offtopiczność.
O, really? http://www.youtube.com/watch?v=R6KvPN_Wt8I |
MORT napisał/a: | ||
Na razie się nie przeniesiemy, ale w przyszłości może to nam właśnie uratować życie jako gatunkowi. I Wenus to chyba nie najlepszy wybór |
Cytat: |
Technologie kosmiczne są potrzebne, bo żyjemy w kosmosie i musimy się nauczyć radzić z problemami skali kosmicznej, jak asteroidy, bliskie wybuchy supernowych, itp.
Bez tego, prędzej czy później coś nas trafi. Wielkie wymierania zdarzały się wielokrotnie i to z różnych przyczyn. |
Cytat: |
Wiara - zgodzę się, że wymaga świadomości. Jednak na podejmowanie wyzwań, chęć sprawdzenia się w nauce (odkrycie bozonu Higgsa np.), niebezpieczeństwie, życiu, na zaspokajanie ambicji, można spojrzeć jako promowanie swoich genów. Nawet podświadome. |
Cytat: |
Dzaiałając, równie dobrze mogą kierować się logiką: zauważono niebezpieczną zmienną. Należy ją zbadać i ewentualnie zniszczyć. Być może nawet z pierwotnych pobudek porównywalnych do szerszenia, który zauważył gniazdo pszczół. |
Cytat: |
A jak długie jest ich życie? |
Cytat: |
Choć mnie osobiście kojarzy się to z odżywianiem się organizmu. Pochłania pożywienie, po czym wykorzystuje to czego potrzebuje. Może statek jest wyhodowany? Jeśli wężydła są stworzone z tak twardych białek, jak to Watts założył, ich statek mógłby być czymś podobnym, zhybrydyzowanym z technologią... |
Cytat: |
A co do genów - może ich nie ma? Może są same białka? Coś w rodzaju, złożonych, gigantycznych ewoluujących zespołów cząsteczek? |
jewgienij napisał/a: |
Właśnie dlatego piszę o Wenus Co by się na Ziemi nie działo, to chyba byśmy tylko z deszczu pod rynnę trafili, bo przy takiej temperaturze, ciśnieniu, składzie atmosfery to żadne terraformowanie nawet w grę nie wchodzi. A jednak pakujemy pieniądze w badanie planety. Można by tłumaczyć, że chcemy poznać skutki efektu cieplarnianego, ale to tylko wątłe usprawiedliwienie naszej ciekawości i chęci zrozumienia otaczającego nas świata. To nie walka o byt. |
Cytat: |
Zderzacz hadronów kosztował miliardy. Odkrycie bozonu nadającego materii masę nie jest najbardziej palącym problemem naszej cywilizacji. Nie wiadomo nawet, czy odkrycie ułatwi nam życie, czy np. rozpierdzieli nas wszystkich na kwarki. |
Cytat: |
Z perspektywy wężydeł musi to wyglądać jak scholastyczne roztrząsanie, ile diabłów mieści się na końcu szpilki( gdyby umiały się z tego śmiać ) , ale paradoksalnie nasza zdolność do podejmowania takich z pozoru bezsensownych działań pozwala wznieść się nam na wyższy poziom. Osiągnąć stopień złożoności niedostępny racjonalnie myślącym i działającym istotom. Bo kosmos też nie jest tak racjonalny i przeliczalny za pomocą algorytmów. Logiczne układy są niepełne, niektóre rzeczy są nieprzeliczalne w ramach jednego systemu, jak twierdzi np. Godel. Widocznie potrzeba łyżki szaleństwa i grama wyobraźni, żeby coś ugrać.
Nauka trochę przypomina sztukę, tworzy się coś często w głowie, a potem sprawdza, czy natura się dostosowuje do takiego modelu. Teoria nigdy ściśle nie przylega do rzeczywistości, jest uproszczeniem, nawet newtonowski czy kartezjański obraz to tylko przybliżenia. Na tej zasadzie rzeczywistość się w pewnym sensie wymyśla, a nie tylko odtwarza z napływających danych. Słowem, wymaga to wysokiego stopnia abstrakcji i wyobraźni. Nawet względy estetyczne dla wielu naukowców mają podobno decydującą rolę. |
Cytat: |
Wężydła nie są tak mądre, jak autor chce nam wmówić. Odbierając fale radiowe z naszymi rozmowami stają się po zwierzęcemu bezradne wobec szumu informacyjnego zawartego w rozmowach o "dupie Marynie". To je przerasta. Traktują jako sygnał do ataku, nie wiedząc nawet, czy wojna nie będzie aby z kimś mocniejszym, kto ich zniszczy. Bo nas przecież do końca nie rozumieją, więc nie mogą być pewne zwycięstwa. |
Cytat: |
Jak zatem badałyby nasze DNA np., kiedy na pierwszy rzut oka dziewięćdziesiąt parę procent to tak zwane śmieci nic nie kodujące. Zrezygnowały z prób odczytania? Potraktowały jako wypowiedzenie wojny? Pod tym względem człowiek przerasta je o głowę. Samoświadomość pozwala również postawić się w sytuacji wroga, spróbować myśleć w jego kategoriach, spojrzeć z różnych punktów widzenia. Sama szybkość operacyjna to jeszcze nic, za nas robią to komputery. |
Cytat: | ||||
Gdyby ich planeta była jakoś szczególnie narażona czy doświadczana, to by nie mieli szans osiągnąć poziomu cywilizacji kosmicznej, bo to wymaga względnego spokoju i czasu. Z założenia takie miejsca nie nadają się na kolebki życia ani cywilizacji. Nasze wyprawy w kosmos nie były dyktowane troską o przeżycie kolejnej katastrofy - niejako przy okazji zyskaliśmy możliwość minimalnego wpływu na takie zjawiska, wciąż jeszcze zresztą niewystarczającego. Ale w kosmos lecieliśmy z innych przyczyn, bardziej romantycznych, że się tak wyrażę. Czyli technologia jako produkt uboczny czegoś, co jest związane z samoświadomością - marzeń, prób zrozumienia itp.
To jest ciekawy problem, bo przy takiej morfologii w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by były nawet nieśmiertelne. Ale Watts nie podejmuje takiego tropu. |
Cytat: | ||
No ale trzeba te geny mieć Sztuka i nauka mogą mieć prosty biologiczny impuls, ale same w sobie stały się czymś więcej niż odpowiednikiem pawiego ogona, zmieniły nasze mózgi i odczuwanie świata. |
Cytat: | ||
I to je niestety stawia na przegranej pozycji w konfrontacji ze świadomymi bytami, na scenie kosmicznej, gdzie już nie wystarczy owadzi rozum. To nie jest tylko problem skali. |
Cytat: | ||
Owszem, może pobrać z otoczenia tlen, wodór, węgiel i kilka innych pierwiastków i ma już klocki do zbudowania form organicznych. Ale nie jest pytaniem, co zbuduje, tylko jak to robi, za pomocą jakich narzędzi?. Bo analogie do owadów wydają mi się naciągane. Tu nie ma prostego skalowania: pająk bezrozumnie rozwija organiczną sieć, wężydło samo z siebie wydziela nanorurki, jakieś ichnie układy scalone, cały sprzęt potrzebny do odbierania i wysyłania sygnałów, do ukrywania obiektu, do strzelania jakimś tam działem antymaterii czy co to było . Ta technologia za bardzo przypomina naszą. To nie pszczeli wosk, nawet do sześcianu, ale już wyższe piętro, na które - oczywiście moim zdaniem - nie da się wejść bezrozumnie. |
Cytat: | ||
Tylko do jakiej muzyki tańczą? Z powieści wygląda to na coś w rodzaju elektromagnetycznych matryc, takich pól a la Kirlian. |
Cytat: |
Swoją drogą, cała ta egzotyka wężydeł przyciemnia nieco obraz. Gdyby zamiast nich byli jacyś humuanoidalni albo wręcz ludzie, tyle że "bystrzejsi", szybsi i jednocześni pozbawieni samoświadomości, być może nie nadawalibyśmy im cech magicznych i sprawa byłaby prostsza. Czytelniejsza opozycja Samoświadomość - Brak Samoświadomości. No ale i powieść byłaby mniej barwna |
MORT napisał/a: |
Może mają po prostu silny instynkt do zabijania jakichkolwiek innych istot żywych, samemu będąc od nich niezależnymi. |
MadJack napisał/a: | ||
Że się wtrącę (na biologii się kiepsko znam, więc tylko tyle)- z tego co pamiętam została wysnuta hipoteza (chyba przez Bandę), że Wężydła stały się agresywne dlatego, że sam nasz język uznały za wirus i kontratakowały Mogę znaleźć odpowiedni cytat jak chcesz, Ślepowidzenie mam pod ręką. |
Cytat: |
Mogę książkę z całego serca polecić, 3. pozycja z UW, którą przeczytałem, i 3. pozycja z UW, której nie pożałowałem |
Cytat: |
Wyobraź sobie, że jesteś wężydłem |
MORT napisał/a: |
U mnie tak samo. Chciałem mniej więcej kolejno czytać. Najpierw poszły Wieki Światła i Dom Burz. Później miałem się wziąć za Welin i Atrament, ale tak mnie Ślepowidzenie zaintrygowało, że przeczytałem je jako trzecie.
Nie polecić tej książki to grzech! |
Fidel-F2 napisał/a: |
Autor tak się tu nakręca, że czasem przepuszcza przyziemnego babola. |
jewgienij napisał/a: |
Co do świadomości, to oczywiście nie rozstrzygniemy nic, dopóki nie zrozumiemy jej mechanizmów.
W obecnej sytuacji każda opcja jest dopuszczalna. |
Cytat: |
Co do języka, oczywiście to nie jest główny aspekt powieści. Przy takim nagromadzeniu pomysłów język powinien przede wszystkim nie zaciemniać. Już fakt, że wielu czytelników nie pogubiło się w tym labiryncie, świadczy na korzyść autora. |
Cytat: |
z Fantasty: komentarz: "Nie polecam ... albo błędy tlumacza ... albo autor jak pisal byl czasem na chaju ..."; ocena: 1 |
Cytat: |
Język jest jak najbardziej adekwatny do treści. Pewnie można by zrobić wygibasy albo upoetycznić, ale w hard sf to raczej zasłona dymna, mająca ukrywać niedostatek myśli. |
Toudisław napisał/a: |
Fidel-F2, A sprawdzałeś w oryginale ( e book jest chyba normalnie dostępny ). Może tłumacz strzelił gafę ? |
AM napisał/a: |
Jest w oryginale i jak najbardziej może być. |
Toudisław napisał/a: | ||
pólnoc w kosmosie ? kosmos miał by byś sferą ? No wtedy ujdzie |
MORT napisał/a: |
Na początku myślałem, że Fidelowi chodziło o "nagły skręt" w przestrzeni, co byłoby niezwykle trudno przeprowadzić). |
MORT napisał/a: |
Z tym że posługiwanie się akurat galaktycznymi współrzędnymi nie miało by chyba praktycznego sensu w Układzie Słonecznym. |
Toudisław napisał/a: | ||
Bez przesady. też możliwe. silniki korekcyjne np. ( statek musiał by mieć silniki z wszystkich stron ) |
jewgienij napisał/a: |
Nawet względy estetyczne dla wielu naukowców mają podobno decydującą rolę. |
jewgienij napisał/a: |
Wężydła nie są tak mądre, jak autor chce nam wmówić. Odbierając fale radiowe z naszymi rozmowami stają się po zwierzęcemu bezradne wobec szumu informacyjnego zawartego w rozmowach o "dupie Marynie". To je przerasta. Traktują jako sygnał do ataku, nie wiedząc nawet, czy wojna nie będzie aby z kimś mocniejszym, kto ich zniszczy. Bo nas przecież do końca nie rozumieją, więc nie mogą być pewne zwycięstwa. |
jewgienij napisał/a: |
Gdyby ich planeta była jakoś szczególnie narażona czy doświadczana, to by nie mieli szans osiągnąć poziomu cywilizacji kosmicznej, bo to wymaga względnego spokoju i czasu. Z założenia takie miejsca nie nadają się na kolebki życia ani cywilizacji. |
jewgienij napisał/a: |
To jest ciekawy problem, bo przy takiej morfologii w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by były nawet nieśmiertelne. Ale Watts nie podejmuje takiego tropu. |
Mort napisał/a: |
Zgadzam się, że świadomość pozwala na postawienie się w sytuacji wroga (i pewnie dla tego w końcu wężydłą przegrały, Watts pokazał, że świadomość ma też swoje zalety), |
Ł napisał/a: |
(swoją drogą przykłady jakieś podałeś - pszczół, sieci pajęczych i toksoplazmowy - jakby żywcem wyciągnięte z jednego rozdziału "Mealstrom" Wattsa) |
Cytat: |
wszechświat Wattsa jest skonstruowany tak że promuje powstawanie życia/cywilizacji nieświadomych,a z drugiej strony (to już moja intepretacja) najbardziej sprzyja cywilizacji w której, jakimś cudem zdoła się świadomość rozwinać. |
Cytat: | ||
Moim zdaniem Watts raczej pokazał że nasza cywilizacja jako suma elementów świadomych i nieświadomych ma przewagę nad cywilizacją zupełnie nieświadomą. Przy czym tu samo zwycięstwo nad wężydłami nie jest żadnym przełomem - wprost przeciwnie - samo spotkanie węzydeł jest tylko katalizatorem przemian wewnątrz naszej cywilizacji i tylko preludium do ostatecznej prawdziwej walki. |
MORT napisał/a: | ||
O. A nie czytałem jeszcze. Wciąż mam nadzieję, że po polsku ktoś wyda, bo mimo wszystko po polsku czyta mi się i szybciej i przyjemniej. |
Peter Watts w Maelstorm napisał/a: |
"Look at bumblebees dancing some time. You wouldn't believe the stuff they talk about. Solar elevation, topographic cues, time-stamps—they write roadmaps to the best food sources, scaled to the centimeter, and they do it all with a few butt-wiggles. Does that make them free agents? Why do you think we call them drones?
"Look at the physics of a spider spinning its web. Hell, look at a dog catching a ball—that's ballistic math, my man. The world's full of dumb animals who act as though they're juggling third-order differentials in their heads and it's all just instinct, man. It's not freedom. It's not even intelligence. And you stand there and tell me you're autonomous just because you can follow a decision tree with a few dozen variables? [...] "That's also why you're so fond of cats, by the way. Baseline Toxoplasma turns rodents into cat-lovers as a way of jumping between hosts." |
Mort napisał/a: |
Heh. Łatwo jest nazwać katalizatorem coś, co nas szczęśliwie nie zabiło Oczywiście, w pewnym sensie jest nim, czy raczej będzie. Ale znowu - ile mieliśmy tak na prawdę szczęścia? |
Ł napisał/a: | ||||||
Aż przytoczę ten fragment (całość w krótkim podrozdziale "Spartacus", nie ma spolierów):
Widocznie albo ty i Watts myślicie pododobnie, alkbo czytałeś jakiś jego inny tekst albo to żelazny arsenał przykładów w tego typu dyskusjach. |
Cytat: |
Co Cię nie zabije... |
Cytat: |
[quote="Mort"] Ogólnie mamy podobne wnioski i spojrzenie na ksiązke Mort - ja też w ww. tekście akcentowałem właśnie rolę Kapitana i jego gry. |
Cytat: |
Widzę tu tez paralelność z moją ulubioną intepretacją Odyseji Kosmicznej Kubricka, tej w której zakłąda się że Hal 9000 poczuł się najbardziej godnym przedstawicielem cywilizacji ziemskiej i przed spotkaniem z wyższą formą inteligencji jaką był Monolit, postanowił się "oczyścić" z ludzi. |
Cytat: |
Zwróć uwagę że jednak Kapitan ewakuuje głównego bohatera podkreślając tym całym czas system zależności. SI może być sobie zajebiste ale wciąż potrzebna jest mu legitymizacja elementu świadomego systemu - potrzebny jest do tego tłumacz/człowiek, a nie nawet najwierniejszy jednostronny przekaz/symulacja. |
MORT napisał/a: |
a co Watts napisał nie ma tak na prawdę wiele wspólnego z rzeczywistością, |
MORT napisał/a: | ||
ja zwykle kończę: *to cię okaleczy *to skróci ci życie Nie rozmawiamy przecież o problemach dnia powszedniego, albo o systemie immunologicznym organizmu, tylko o upadających cywilizacjach. |
MORT napisał/a: |
Owszem, acz ty masz chyba spojrzenie bardziej optymistyczne, a ja choć staram się być w życiu optymistą, to często mi nie wychodzi. |
Ł napisał/a: |
Dlatego czekam na State of Grace, przy okazji, jestem ciekawy na ile Watts poprowadzi pomysły w tym cyklu, różnie od tego co zaprezentował w Riftersach. Mam nadzieje że obejdzie się bez przepisywania siebie, a narazie mam trochę takie obawy. |
Cytat: | ||
Myślę że moje spojrzenie jest bardziej dychotomiczne niż optymistyczne choć oczywiście w porównaniu do intepretacji jednoznacznie negatywnych i czyniących z Wattsa grabaża świadomość, jasne jestem bardziej optymistyczną. Nie sądzę by Watts grzebał świadomość, on raczej podsyca i akcentuje element rywalizacji obu sił składających się na jeden samonapędzający się system. |
Cytat: |
PS. Co do Siriego to myślę że jego profesja była tu najpierw brana pod uwagę, możliwe że już od początku zakładano że spełni taką rolę. |
Silvan napisał/a: |
Powieściowa sztuczna inteligencja nie realizuje, jak sądzę, żadnych ukrytych interesów. Jedynie działa w zgodzie z celem, do których ją stworzono. |
Silvan napisał/a: |
Nie powstała wszak w wyniku ewolucji. |
Cytat: |
Sieci neuronowe, automaty komórkowe i możliwość wygenerowania kilkunastu pokoleń samego siebie w ciągu chwili? |
Ł napisał/a: |
Bardzo dobry cykl, choć rozwinął się nieco inaczej niż myślałem. Może napisze recke całości. |
ASX76 napisał/a: |
Napisz, napisz... Może dzięki temu skruszysz kamienne serce pana Andrzeja? |
Toudisław napisał/a: |
ASX się ucieszy |
Tomasz napisał/a: |
Nie tylko on. Ja już skaczę z radości. |
Toudisław napisał/a: |
Tylko czy to na pewno wyda MAG |
Toudisław napisał/a: |
http://ksiazki.polter.pl/Sidequel-Slepowidzenia-ma-wydawce-w39442
ASX się ucieszy |
ASX76 napisał/a: |
Co Solaris ma do Wattsa? Nawet jak na spekulację, to "dziwaczne". |
Wojtek Sedeńko napisał/a: |
Gregory'ego nie planujemy, to autor Maga. To samo Watts. Jeśli nie planują go wydawać dalej, pretensje miejcie do Maga, nie do nas. Autorzy innych wydawców u nas mogą się jedynie pojawić w Krokach. |
ASX76 napisał/a: |
Jest kwestią oczywistą, że Solaris nie był, nie jest i nie będzie zainteresowany Wattsem. Tam stawiają głównie na klasykę, a zainteresowanie nowszymi autorami jest stosunkowo nieduże.
Co prawda Pan Andrzej pisał wcześniej o zainteresowaniu MAG-a wydaniem "State of Grace", jednak nauczony przykrymi doświadczeniami wolę dmuchać na zimne. Póki nie zobaczę tej kniżki po polsku stojącej na księgarnianej półce, póty nie będę dżampował. |
AM napisał/a: |
Nie lękajcie się . Wszystko jest pod kontrolą. Watts wspomniał o naszej ofercie. |
Jander napisał/a: |
Na Polterze pojawiło się przetłumaczone opowiadanie Wattsa
http://ksiazki.polter.pl/Tylko-slowo-c21210 |
Tixon napisał/a: |
cieszę się, że mam ją za sobą i nie muszę do niej wracać |
Peter Watts napisał/a: |
@Everyone who asked: The due date for the manuscript is early next year (April 15, I think). I might get it in before then, but in any case it’ll probably take anywhere from 12-18 months post hand-in for it to hit the shelves. At least, that’s been my experience in the past. |
kurrrak napisał/a: |
Mam nadzieję, że wydawcy się obudzą i uraczą nas w końcu np. wydaniem cyklu Rifters. |
toto napisał/a: |
dla innych wydawców to już chyba za duży hardcore. |
toto napisał/a: |
a następne niech wprawią mnie w osłupienie. |
Maeg napisał/a: |
ASX dostanie orgazmu: http://katedra.nast.pl/no...w-Ars-Machina-/ |
kurrrak napisał/a: | ||
Jednak zawsze warto mieć nadzieję. |
Shadowmage napisał/a: |
Ważne, żebyś orgazmu doznał po lekturze książki, a nie w momencie jej wydania. Obyś się nie rozczarował (i reszta czytelników też). |
Shadowmage napisał/a: |
Ważne, żebyś orgazmu doznał po lekturze książki, a nie w momencie jej wydania. Obyś się nie rozczarował (i reszta czytelników też). |
toto napisał/a: |
http://www.rifters.com/crawl/?p=1831
|
Cytat: |
I can just see the feeling that the author bio of your next book now, though: Since writing his last novel, Blindsight, Peter Watts has become a convicted felon and banned from the United States, won a Hugo award, was infected with flesh-eating bacteria, discovered a species of dust bunny in his apartment that was previously thought extinct and successfully reintroduced it into the wild, got held hostage for three days in a bank robbery gone awry, and was bitten by a radioactive editor, imbuing him with the proportional strength, speed, and agility of a human being.” I’m just guessing on those last few, but, you never know. |
kurrrak napisał/a: |
No i ma niezłą pielęgniarkę. |
MrSpellu napisał/a: | ||
Dopiero to mnie zachęciło do zerknięcia w link. |
MrSpellu napisał/a: | ||
Dopiero to mnie zachęciło do zerknięcia w link. MORT, ja wiem, że można sobie z kontekstu wyczytać, że zawartość kryjąca się za linkiem nie jest apetyczna, ale mimo wszystko proszę Cię byś następnym razem ostrzegł potencjalnych klikaczy, ok? |
Romulus napisał/a: |
Czytam "Rozgwiazdę". Dopiero się rozkręcam, ale już mi się podoba. Da się wyczuć mroczny klimacik, scenografia niesamowita i bardzo ciekawa. Nie "eskplorowałem" jeszcze dna oceanów w żadnej powieści a w "Rozgwieździe" zapowiada się to naprawdę ciekawie. |
Ł napisał/a: | ||
10.000 mil podmorskiej żeglugi? ; ) |
Ł napisał/a: |
(...) ale że Watts z typową dla siebie przewrotnością dosłownie stawia na głowie kryteria grozy w sztuce jakiej takiej - to światło staje się czymś groźnym i sztucznym, czymś co oślepia, wprowadza nienaturalny kontrast; w ciemności natomiast jest bezpiecznie, widać niuanse i odcienie pierwotnej luminescencji. Bardzo plastycznie zostało to opisane, materiał na podobny eksperyment w filmie. I to w sumie chyba największa zaleta "Rozgwiazdy" jeśli porównywać ją do tego co później Watts napisał w "Ślepowidzeniu" albo "Mealstormie". |
kurrrak napisał/a: |
Wygląda na to, że Watts w międzyczasie zajmuje się przerabianiem gier na powieści.
Link. |
Romulus napisał/a: |
Napiszę tylko jedno zdanie na razie: jeśli jeszcze nie macie tej powieści, to na co wy do k...y nędzy jeszcze czekacie? Myślicie, że sama do was przyjdzie? |
kurrrak napisał/a: |
a najsłabszą aspekty biologii oceanicznej. |
kurrrak napisał/a: |
A co do porównania ze Ślepowidzeniem, to uważam, że obie powieści są na podobnym poziomie. |
adamo0 napisał/a: |
chciałem czekać na wznowienie, które chyba na dniach wychodzi. |
toto napisał/a: |
Jutro. Jeśli nic się nie zmieni w ostatniej chwili. |
Mag napisał/a: |
Znakomita… gęsta od filozofii, nowych pomysłów, i ostrego jak brzytwa pisarskiego stylu Wattsa. Tyleż magnetyczna, co przerażająca, wielostronnie argumentuje, że świadomość to przegrana sprawa, w którą wierzymy z przyzwyczajenia.
Ślepowidzenie Wyd.2. ukaże się 6 maja 2011 nakładem wydawnictwa Mag. Peter Watts bierze główne mity opowieści o Pierwszym Kontakcie i roznosi je na strzępy. Powstaje wstrząsająca i hipnotyzująca powieść, popis talentu pełen prowokujących i niepokojących pomysłów. Ślepowidzenie to znakomity przykład na to, czego potrafi dokonać fantastyka naukowa i tylko ona. Fenomenalne studium nad świadomością, teoriami biologicznymi, empatią, uczuciami… ambitne w swoim rozmachu i wykonane z pełnym powodzeniem i brawurą. Wielu krytyków twierdzi, że najlepsza fantastyka naukowa to ta mocno zakorzeniona w nauce, ale jednocześnie stanowiąca wyzwanie dzięki wykorzystaniu najnowocześniejszych jej dokonań. Jeśli tak, to w Ślepowidzeniu udaje się to nadzwyczajnie, chociaż zachwyt budzi także świetny styl Wattsa. Pojawiają się tam ważne kwestie… etyka, moralność, inteligencja i samoświadomość… puenta książki jest jednocześnie odkrywcza i satysfakcjonująca. Przedstawione w powieści naukowe hipotezy i fakty stymulują czytelnika o wiele bardziej niż u wielu autorów obwołanych ostatnio „Nową falą SF”. To książka pisarza, który nie obawia się użyć prawdziwej nauki jako fundamentu dla swego niezwykłego podejścia do ogranego w fantastyce motywu. Pierwsza powieść Petera Wattsa, Starfish, została wyróżniona przez „New York Timesa”, zasłużyła sobie na „zaszczytną wzmiankę” wśród laureatów nagrody Johna W. Cambella oraz na odrzucenie przez niemieckie i rosyjskie wydawnictwa jako „zbyt mroczna”. (Zbyt mroczny dla Rosjan – z tego osiągnięcia jest Watts szczególnie dumny, choć nadal zdumiewa go, że tłumaczono tę książkę na włoski.) Odtąd zaczął się także kultowy status książki wśród dręczonych egzystencjalnymi niepokojami nastoletnich blogerek, identyfikujących się z główną bohaterką Starfisha. Ślepowidzenie nominowane było do nagród Hugo, Campbella, Sunburst, Locusa i Aurory. |
MadMill napisał/a: |
Lelumpolelum... Za największą wadę Rozgwiazdy uważam to, że Watts napisał o wiele lepsze Ślepowidzenie. |
Grigori napisał/a: |
Wyłania się tu wyraźny schemat (nie wiem jak to wygląda w kontynuacji Ryftersów), który mam nadzieje, że w przyszłych książkach zostanie zarzucony, bo szkoda by było się narazić na zarzut, że fabuła i narracja zawsze są odtwórcze, a zmienia się jedynie omawiana kwestia. Na tyle na ile wiadomo o czym ma być State of Grace zdaje się że tak się właśnie stanie, bo wreszcie trafimy do środowiska bogatszego i wielowymiarowego, czyli na samą ziemię i do społeczeństwa. |
Grigori napisał/a: |
Jednak książki pisane na zamówienie, to nie jest literatura na którą chciałbym poświęcać swój czas. Mimo to, rozumiem Wattsa, bo kiedy ma (miał) problemy ze znalezieniem wydawcy na swoją kolejną powieść, to z czegoś żyć musi. |
Grigori napisał/a: |
No i kiedyś wspominał w wywiadzie, że szuka drogi do branży gier, bo ma własne pomysły, które może kiedyś ktoś mu pozwoli zrealizować. |
Grigori napisał/a: |
Tylko pytanie brzmi, czy mając taki trzon jak Crysis (bo chyba użycia słowa uniwersum byłoby przesadą) faktycznie można napisać nowelę pokroju choćby Rozgwiazdy, nie sprawiając wrażenia sztuczności? Jeśli Watts operuje w ograniczonych konceptach ze świata gry, to można mieć obawy jak to będzie wyglądało w relacji do jego niezależnych utworów które cenimy, a jeśli z kolei tylko luźno trzyma się fabuły gry (co zakładam) to można mieć wątpliwości co do wiarygodności w relacji gra-książka. Jeśli autor wykorzystał jakiś ciekawy koncept wybiegający daleko poza ograniczenia scenariusza gry, to wówczas niechybnie doprowadzi to do wrażenia, że gdyby ten koncept nie tkwił w wyjściowych założeniach, mógłby być po prostu oryginalną książką, a jej tytuł to tylko komercyjna metka. |
Ł napisał/a: |
Z drugiej strony wizja kosmitów jest w Crisisie dośc pocieszno-płytka, Ślepowidzenia czy Wyspy on z tego nie zrobi. No nic. czytaj, raport jutro u mnie na biurku. |
Cytat: |
Crysis: Outtake Do you believe in fate, Roger? Deja vu? Any of that shit? I never really gave much thought to it before, but lately it’s almost as though something’s —directing me, almost. Like, as long as you steer right it’s clear to the horizon, but every time you try to go left there’s a pile of wreckage or an alien stronghold or a sheer cliff blocking you. Or, say you want to go back and get something you had to leave behind in the lobby because you were carrying too much other shit — but the stairwell just happens to collapse behind you and there’s no other way back. That’s been happening a lot lately. Almost as if something was — directing isn’t exactly the word. Herding, maybe. As if the fires and collapsing buildings and the very fucking weather are conspiring to move you towards a single endpoint. You think the Ceph might have that kind of influence? Think they’re powerful enough to just — nudge the game board this way or that, turn all of fucking Manhattan into a maze for us to run? Maybe all their stomping around, all that incompetent ham-fisted shooting and smashing — maybe that’s all just a distraction, to keep us from noticing all these subtle machinations masquerading as random entropy. Maybe they’re ten steps ahead, they’ve got the butterfly by the wings and they’re using it to herd all of us. What do you think, Roger? Ever get the feeling we’re not entirely in control? Ah. Well, maybe it’s just me then. [Ed.: Nope. We’ve departed from commentary and broken the 4th wall: this can’t happen, sorry man.] |
adamo0 napisał/a: |
W końcu udało mi się odzyskać swój numer Fantastyki z opowiadanie Wattsa - Wyspa.
Świetna rzecz. Wciągnęła mnie i mocno zaintrygowała - z niecierpliwością czekam na State of Grace. Macie jakieś przemyślenia odnośnie samego zakończenia opowiadania? Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałem [SPOJLER] 'Podróżnicy' jednak zostali "wrobieni" przez Wyspę? Na końcu jest wzmianka, że przez otworzenie wrót na nowej trajektorii coś zniszczyli. [/SPOJLER] |
jewgienij napisał/a: |
Ślepowidzenie to świetna książka, ale z lat 60 ubiegłego wieku, jeśli idzie o stan nauki. |
MORT napisał/a: |
Co do Riftersów, to na tym forum złożyłem śluby, że ich nie ruszę póki nie przeczytam sidequelu Ślepowidzenia |
Cytat: |
Oh, and “Dumbspeech” is kind of a working title. I am quite fond of it (I’ve joked a few times that it’s actually told from the POV of the scramblers, and consists of 300 blank pages), but I’m guessing that I’ll come up with something else by the time I need a final title. |
Cytat: |
“State of Grace” and “Dumbspeech” are, indeed the same thing. SoG is the official working title, “Dumbspeech” is what I call informally in my endearingly self-deprecating way.
I have, however, recently encountered a couple of people who think “State of Grace” absolutely sucks as title, and that even “Dumbspeech” would be better. Maybe I should take a poll. |
Cytat: |
Natomiast w Rozgwieździe ten wątek jest zaledwie skubnięty przy okazji Mózgosera, |
Grigori napisał/a: |
Oczywiście hiperbolizuje, ale specjalnie, natomiast to porównywanie Rozgwiazdy i Ślepowidzenia uważam za przesadzone, i na dodatek krzywdzące wobec ludzi, którzy czytali tylko jedną i może jak usłyszą tą opinię to nie sięgną po drugą. A od tego de facto dyskusja się zaczęła. |
Grigori napisał/a: |
Nie bardzo wiem, o czy miałbym z Tobą dyskutować. Chyba Ci się naraziłem opinią o Księdze, więc teraz będziesz przy każdej książce o której rozmawiam piłował ten temat? |
Grigori napisał/a: |
Swoją opinię na temat podobieństw wyraziłem, jeśli według Ciebie napisałem to samo co Shadow, to tak to już zostawmy. |
Grigori napisał/a: |
tak absolutnie nie mogę się zgodzić z tym, że po Rozgwiazdę nie warto z tego powodu sięgnąć. Mówisz to tak jakby Ci się ta Rozgwiazda nie podobała. |
Grigori napisał/a: |
bo na każdym kroku nie opowiadają o tym, |
Grigori napisał/a: |
albo nie macają fallusa kolegi. |
Grigori napisał/a: |
Poza tym, to śmieszne że masz mi za złe tą opinię, ponieważ jeśli byś wrócił pamięcią lub sprawdził, to okazałoby się, że KWG bardzo mi się podobała, a to była jej jedyna z moim mniemaniu wada, z którą możesz się zgadzać lub nie, |
Grigori napisał/a: |
ale chyba coś jest nie tak skoro ją tak rozpamiętujesz. |
Grigori napisał/a: |
Ze swojej strony podsumuje i na tym zakończę, że uważam za krzywdzące wobec obu powieści Wattsa to ich nieustanne porównywanie według podobieństw, a pomijanie tego co jest w nich oryginalne i czynienie tego wobec osób niezaznajomionych z obiema pozycjami. |
Ł napisał/a: |
Wbrew pozorom macanie osoby bliskiej po fallusie czy jego adekwatnej części anatomicznej u kobiety, to jest to co ludzie lubią i robią. |
Grigori napisał/a: |
zwłaszcza że zaczynasz opowiadać o Wirze, którego nie czytałem i nie mam ochoty zapoznawać się z nim z Twoich postów. |
MrSpellu napisał/a: |
Czyli jednak jestem zwyrolem |
Ł napisał/a: |
Romulus, my tu myślimy nad napisaniem dobrej recenzji a taki Dawid Wiktorski ze znaną sobie nonszalancją poczynił już pierwszą w polskim necie. Facet potrafi w drugim akapicie napisać że "zabiegiem wyjątkowo udanym" jest rozbicie fabuły na wiele przeplatających się wątków, a w akapicie drugim i trzecim pisać o "sporym chaosie" i "niepotrzebnie zawiłej fabule". Reszta recenzji utrzymana w tym tonie. Facet jest moim publicystycznym nemezis. |
Ł napisał/a: |
Mimo wszystko świetna recenzja milordzie. Ja właśnie walczę z sobą żeby nie zatytułować swojej "Gdzie jest Nemo". I przegrywam. |
Tixon napisał/a: |
Jak tak zrobisz, będziesz moim bohaterem |
rybieudka napisał/a: | ||
się prowokator znalazł |
Tixon napisał/a: |
4)Wydanie. Ars Machina... Książce przydało by się jeszcze jedno przejrzenie, wyłapanie braku spacji (chyba, że celowym zabiegiem autora było pisanie niektórych zdań bez spacji?), nadmiaru enterów (jest sobie zdanie i nagle dalsza jego część bez przyczyny linię niżej), literówek. Trafiało się trochę wpadek na tym polu. |
Tixon napisał/a: |
wejście z wampirami |
GilGalad napisał/a: | ||
Wierz mi to wydanie się bardzo poprawiło - zwłaszcza w porównaniu do Steampunku |
Romulus napisał/a: |
To tam jest jakiś brak spacji? |
ArsMachina napisał/a: |
W niektórych miejscach w "Rozgwieździe" brak spacji jest zabiegiem celowym (np. str. 332). |
Jander napisał/a: |
Jednak wampiry występują w innej roli w obydwóch powieściach - w Rozwiaździe jako, hm, inny, odmienny styl życia (upraszczając), a w Ślepowidzeniu jako przyczynek do dyskusji o ewolucji (w Rozgwieździe takim przyczynkiem były ryby z osteoporozą). W sumie wampiry mogą nawet pełnić funkcję Behemota. |
Jander napisał/a: | ||
|
Grigori napisał/a: |
Lenie po wyjściu na ląd traci całe swoje jestestwo przedstawione w Rozgwieździe, |
Grigori napisał/a: |
zresztą jak świat przyszłości, który złożony jest jak z układanki puzzli, z której w tym chaosie zagubiła się większość elementów - jak tam żyją normalni ludzie, jak wygląda tam normalny dzień, jak społeczeństwo doszło do tego groteskowego punktu w swojej historii. |
Grigori napisał/a: |
Prawdą jest więc to co podkreśla sam Peter; że otwarty świat jest jego słabością. |
adam00 napisał/a: |
Leni - blurb głosił coś w stylu, że niesie ze sobą apokalipsę. W sensie dosłownym może i tak, bo jest zainfekowana, ale nie ma tego 'pierdolnięcia' jak przystało na jeźdźca apokalipsy. |
adam00 napisał/a: |
miała nieść zagładę, ale tak naprawdę czytelnicy tego nie widzą |
adam00 napisał/a: |
Tylko, że już nie wierzę w zapowiadaną apokalipsę i rozmach. |
adamo0 napisał/a: |
mówi się o milionach zabitych, ale nie ma ani jednej sceny w której to widzimy - |
adamo0 napisał/a: |
Palenie kontynentu to ostatnia scena. Ja chciałem to poczuć trochę wcześniej - trochę więcej dramatyzmu. Bo samo napisanie, że tak się stało nie wywoła takich uczuć jak pokazanie tego w trochę bardziej rozbudowany sposób. |
Ł napisał/a: |
czy standardowo "mam takie wrażenie"? |
Grigori napisał/a: |
Na wstępie chciałbym przypomnieć, że wszyscy tutaj wyrażamy swoje subiektywne opinie, a nie prawdy objawione, więc byłbym wdzięczny gdybyś o tym pamiętał i oszczędził sobie podobnych wynurzeń, z pożytkiem dla kultury dyskusji. |
Grigori napisał/a: |
Co do drugiego punktu, czyli konstrukcji świata, obawiam się że nie zgadzam się zupełnie z Twoją wypowiedzą. Każdy pisarz w każdej książce powinien zbudować swój świat i przedstawić go czytelnikowi, nieważne czy podobny jest on do jakiegoś settingu, czy nie. |
adam00 napisał/a: |
potem przecież jej działania były przemyślane |
Grigori napisał/a: |
W Rozgwieździe było wręcz gęsto od tego co przeżywają ludzie i tutaj tego najbardziej mi zabrakło. |
Grigori napisał/a: |
I obawiam się, że to nie moją-czytelnika rolą jest te luki uzupełniać, bo wyobraźnia czytelnicza ma służyć odczytywaniu treści, a nie jej uzupełnianiu |
adamo0 napisał/a: |
Jak to nieświadomym jeźdźcem? Może na początku, potem przecież jej działania były przemyślane - dążyła do celu przy okazji 'niosąc apokalipsę' - tylko tego roznoszenia było mało. |
Grigori napisał/a: |
Nie jak cierpią ludzie, tylko jak na wyświetlaczu komputera płonie świat. Właśnie wszystko jest tak w tej książce przedstawione - przez jakąś warstwę dystansu, przez którą nie da się przebić. |
ArsMachina napisał/a: |
A do mnie akurat to trafia. Nie wiem, czy oglądasz telewizję, ale prawie na pewno korzystasz z wiadomości w sieci. Ostatnie lata obfitowały w światowe kataklizmy - była Katrina w USA, było ogromne tsunami w Japonii, było trzęsienie ziemi w Hondurasie, sporo tego było. Tysiące ludzi straciło życie, dziesiątki tysięcy pozbawione zostały dachu nad głową etc. Gdzieś tam, tuż obok, ktoś na pewno cierpiał. Ktoś kogoś stracił. Komuś zaginął ukochany pies. Ale my jesteśmy tu - w oddali i dla nas wszystkie te kataklizmy to tylko suche statystyki. Zginęło tyle i tyle osób. Tyle a tyle zostało bez prądu. Rządy przygotowują tyle i tyle miejsc dla uchodźców. Jesteśmy bierni. Widzieliśmy zdjęcia albo filmy w TV lub w sieci, ale tak naprawdę - bardzo nas to rusza? I wydaje mi się, że to jest właśnie taki obraz pokazywany przez maksymalnie zdystansowanych, nieporuszonych ludzi, gdzie emocje są zbędne, a liczą się wyłącznie statystyki, nawet jeśli miałoby to się wydać nieludzkie. Bo taki jest tamten świat. Takie moje zdanie. |
Grigori napisał/a: |
No tak, ładnie, cytujesz mi tu Dukaja zamiast samemu się wysilić na argumenty; trudno z szanowanym autorytetem polemizować. I nie zamierzam. |
Grigori napisał/a: |
No ok, jest w tym dużo racja, szczególnie jeśli mówimy o perspektywie Sou-Hon i Desjardinsa. Ale już Clarke i Lubin są w epicentrum tych wydarzeń, a jednak z ich perspektywy dystans jest podobny jeśli nawet nie większy, jeśli spojrzeć na motywacje - a raczej jej brak według mnie - Lenie. |
Grigori napisał/a: |
tu wraca jak bumerang zarzut, że ci bohaterowie są kiepsko umotywowany. Ot, wali ich bo mieli ciężkie dzieciństwo (albo i nie). Ale próżno szukać w tym czegoś więcej, prawdziwej motywacji, czegoś co ich napędza, tego co przetransformowało Lenie. |
Grigori napisał/a: |
ArsMachina, I tu wraca jak bumerang zarzut, że ci bohaterowie są kiepsko umotywowany. Ot, wali ich bo mieli ciężkie dzieciństwo (albo i nie). Ale próżno szukać w tym czegoś więcej, prawdziwej motywacji, czegoś co ich napędza, tego co przetransformowało Lenie. Niby to wszystko jest wyjaśnione, znamy albo poznajemy pewne fakty, które to uzasadniają, ale jednak brak jest przedstawienia tych postaci z wnętrza ich głów, procesów które tam zachodzą, tego co pozwoliłoby się w nie wczuć i je dobrze poznać. |
Grigori napisał/a: |
Ł, zaraz po zdaniu które postanowiłeś zacytować odpowiedziałem Ci pełną argumentacją, co według mnie jest nie tak ze światem przedstawionym. |
Grigori napisał/a: |
Przykro mi że nie był to kontrargument do wypowiedzi Dukaja, ale to dlatego, że wypowiedź Dukaja nie była kontrargumentem do mojego pierwotnego zarzutu. |
rybieudka napisał/a: |
To my w Europie trochę tego nie łapiemy i odbieramy jako błahe. |
Grigori napisał/a: |
Odróżnij pojęcia świat-setting, od świat przedstawiony, to wówczas może załapiesz o czym była mowa od początku, a nie wyrywasz zdania czy słowa z kontekstu - spójrz na całość wypowiedzi, spójrz nawet do czego ona się odnosi, czyli do własnej wypowiedzi. |
Grigori napisał/a: |
Co do drugiego punktu, czyli konstrukcji świata, obawiam się że nie zgadzam się zupełnie z Twoją wypowiedzą. Każdy pisarz w każdej książce powinien zbudować swój świat i przedstawić go czytelnikowi, nieważne czy podobny jest on do jakiegoś settingu, czy nie. |
Ł napisał/a: |
To ich nie publikuj jak nie masz nic mądrego do napisania. Publikując cokolwiek musisz liczyć się z weryfikacją i polemiką.
edit do powyższego: żenujące to jest twoje udawanie że nie wiesz co napisałeś że trzeba ci ciebie samego cytować. |
Grigori napisał/a: |
Trollem jesteś zwykłym, nic od siebie nie wnosisz, tylko innych prowokujesz. |
Tixon napisał/a: | ||
No to trochę odbiega od prawdy, nie sądzisz? |
MrSpellu napisał/a: |
Łaka można nazwać gburowatym żydomasonem, zarozumiałym klonem Legolasa lub wymądrzającą się podróbą Edwarda ze Zmierzchu |
Cytat: |
Bo kiedy jesteś miły, nikt nie chce gadać. |
Dobry wojak Szwejk napisał/a: |
Chrystus Pan też był niewinny i też go ukrzyżowali. Nigdy nikomu nie zależało na jakimś tam niewinnym człowieku. |
http://ninetongues.polter.pl/str1,Pop-fantasy-b12234 napisał/a: |
Do postu ~Ł w którym zaczął swojego flamebaita dyskusja byłą ciekawa i grzeczna. O ile w pierwszym swoim poście był wkurzający, ale przynajmniej merytoryczny, potraktowałem go grzecznie. Drugi jego post to był czysty flamebait.
Protekcjonalny ton, wypaczanie treści komentarzy rozmówcy, gadanie o wrzodach, teksty w rodzaju "Się dowodzi tezę. Twoja teza jest konfrontacyjna ergo - jest polemiką. To nic wstydliwego, serio." i w ogóle brak chęci porozumienia się połączone z licznymi błędami rysują w moich oczach obraz typowego tyldowego trolla. Pożegnałem go więc grzecznie acz złośliwie i zablokowałem tyldom możliwość pisania komentarzy, żeby uniknąć dalszego flejmu i wrócić do miłej, sensownej dyskusji. Mój blog, moje prawo decydować z kim rozmawiam, mam nadzieję, że przyznasz mi rację mimo że brzmi to dość ostro. Wolałem przyciąć sprawę już wtedy, zamiast prowokować do kłótni. [...] Kiedy ktoś mnie atakuje w dyskusji (tak jak zrobił to ~Ł - tyle pożytku z otwarcia tematu dla niezalogowanych fungusów, Ariochów i innych) odpieram atak nie obrażaniem się, nie krzykiem, nie kasowaniem komentarzy, nie ignorowaniem ludzi, ale właśnie cynizmem i ironią. Jeżeli na tym ma polegać moja straszliwa zbrodnia - to przyznaję się. |
Grigori napisał/a: |
Polemizować - jasne, bardzo chętnie. Ale z kim? Z kimś, kto sobie bierze na warsztat moje posty, tnie je na kawałki i uparcie się dowala do jednego czy drugiego słowa? A później jest głuchy na tłumaczenie, bo nie rozumie, bo mu się nie podoba, bo zupa była za słona? Trochę kultury i samokrytyki trzeba najpierw okazać samemu, nawet w internecie. Tak to właśnie wariata ze normalnego człowieka można zrobić, a co gorsza, z kulturalnego chama, bo aż mi wstyd, że się zniżyłem przed chwilą do podobnych wyzwisk i insynuacji. Mimo to, uprzedziłem się już, nie mam satysfakcji z rozmowy z kimś na poziomie, na którym muszę coś udowadniać zarozumiałemu internaucie. Problem tkwi w tym, że się nie da nic udowodnić takiemu komuś, więc jakakolwiek dyskusja o takim charakterze może i musi przerodzić się w pyskówkę. |
MrSpellu napisał/a: |
Coś czuję, że chyba nigdy nie brałeś udziału w konferencjach naukowych.... |
toto napisał/a: |
a nie do tego, co chciał napisać. |
Grigori napisał/a: |
Typowe stadna zachowanie forumowych znajomych. Teraz to już w każdej rozmowie stanę na straconej pozycji? No cóż, taka dola nowego. Nic to, nie zrażam się. Do następnego. |
Grigori napisał/a: |
skończyło mi się słownictwo na powtarzanie po wtóry tego samego z nadzieją, że w końcu trafię w dziurkę w niebycie |
Cytat: |
Łaku, rozważałeś taką ścieżkę kariery zawodowej? |
Grigori napisał/a: |
rybieudka napisał/a:
To my w Europie trochę tego nie łapiemy i odbieramy jako błahe. Chcesz przez to powiedzieć, że w Europie ludzie myślą inaczej niż w Ameryce? |
rybieudka napisał/a: |
Problemy w tej materii stanowią zatem dla np. Amerykanina w pełni uprawnioną i kompletną postawę budowania motywacji zachowań jednostki - coś, co dla nas może wydawać sie płytkie, niedostatecznie rozbudowane, lub wręcz banalne. |
Grigori napisał/a: |
Brakuje tego co było w Rozgwieździe; że nawet pedofil mógł wzbudzać pozytywne emocje i być postacią, której się współczuło. |
Jander napisał/a: |
Właściwie to widzę wątek pedofila jako wyjątek, a nie regułę - reszta postaci była dla mnie tylko imionami, niespecjalnie je rozróżniałem. Dlatego cieszyłem się, gdy akcja wychodziła poza "Alice wchodzi, Ken wychodzi". Bez pedofila Rozgwiazda mogłaby się w sumie obyć. Za to w Ślepowidzeniu pasażerowie Tezeusza byli bardzo od siebie różni. |
MrSpellu napisał/a: |
I to właśnie dlatego często irytują nas amerykańskie filmy |
Tixon napisał/a: |
Ze strachu przed Łakiem boisz się wejść w głębszą interpretację, czy co? |
http://esensja.pl/ksiazka...t.html?id=13242 napisał/a: |
Wygląda na to, że Watts zdążył wypstrykać się z pomysłów w pierwszej części i „Wir” jest już tylko odbiciem koncepcji z „Rozgwiazdy”, niespecjalnie rozwijanych czy zaskakujących sposobem wykorzystania. |
Ł napisał/a: |
Ja bym raczej wprost odwrotnie - Watts niektóre pomysły typowe dla Rozgwiazdy zaniedbał w Wirze nieco (dostrajanie się ryfterów, mózgosery). |
Grigori napisał/a: |
Oj, halo, o ile fakt, że powyżej przytoczona recenzja jest wyjątkowo miałka jeśli chodzi o treść, tak z ostatnim Twoim zdaniem zgodzić się nie mogę. |
Ł napisał/a: |
na przykładzie Wiru masz subtelne wskazówki o skomplikowanej relacji podmiotów występujących w powieści na linii szczególnie Behemoth-Mózgosery-Ukwiał. W tej relacji jest sedno Ryftersów. |
Sabetha napisał/a: |
No i ostatnia rzecz, do której (acz z niechęcią) wypadałoby się przyznać – ja, dziecko pokolenia, które na lekcjach informatyki uczyło się malować obrazki w Paincie na starych Macintoshach i nic więcej, wyłożyłam się już na progu kwestii związanych z Wirem i Ukwiałem. Mojej wiedzy z tej dziedziny wystarczyło jedynie na tyle, by sobie wytłumaczyć, iż w owej cyfrowej dżungli wyewoluował inteligentny program, który w krytycznych momentach służył Lenie pomocą i jakimś cudem może pomóc w walce z Armageddonem. Jeśli ktoś byłby w stanie udzielić mi w tym względzie szerszych wyjaśnień, będę zobowiązana. |
Cytat: |
Mieliście Maki ? |
Metzli napisał/a: |
A tak, podczas lektury dwóch pierwszych tomów z trylogii miałam poczucie pewnej wtórności. |
Ł napisał/a: |
No ja chciałbym konkretne przykłady tych zbieżności jeśli wystąpiły, nawet w mniejszej ilości, a nie opisy wrażeń, siły rażenia i zachwytów. |
Metzli napisał/a: |
To i przyznałam, że się trochę zagalopowałam z tym zarzutem wtórności rozciągając go również na Wir, z czego to wynikło również. A do konkretnych przykładów, jeśli takie bym znalazła, potrzebna jest powtórna lektura Ślepowidzenia. |
MrSpellu napisał/a: |
Zabawna rzecz, człowiek przeczyta książkę i musi się tłumaczyć. |
Metzli napisał/a: |
zła kolejność czytania i tyle. A do konkretnych przykładów, jeśli takie bym znalazła, potrzebna jest powtórna lektura Ślepowidzenia. |
MrSpellu napisał/a: |
Zabawna rzecz, człowiek przeczyta książkę i musi się tłumaczyć. |
Sammael napisał/a: |
Bardzo zabawna, wręcz. Rozróżnijcie dyskusję o literaturze od bycia bucem który się przyczepi o... wszystko, właściwie. Byle co. |
Sammael napisał/a: |
Rozróżnijcie dyskusję o literaturze od bycia bucem który się przyczepi o... wszystko, właściwie. Byle co. |
Ł napisał/a: |
Do lizania się po jajkach znajdź sobie inne. |
MrSpellu napisał/a: |
Kontrowersyjne wpisy należy dusić w zarodku, bo inaczej powstanie jakiś szkodliwy mem i jedyna słuszna interpretacja zostanie zagrożona. Nie można do tego dopuścić
|
Sabetha napisał/a: |
Po pierwsze, rozpadający się świat, który i bez Behemota raźnym krokiem podąża w stronę globalnej katastrofy. Autor tak sprytnie manipuluje uczuciami czytelnika, iż ten w pewnym momencie przyłapuje się na kibicowaniu Lenie Clarke, dążącej do sprzedania mikroba jak największej liczbie popaprańców. Bo świat w takim kształcie, w jakim maluje go Watts, istnieć dalej nie może. Ba, świat w takim kształcie istnieć w ogóle nie jest godzien. |
Jander napisał/a: |
Jakiś konkret? Bo według mnie sobie radzi, przecież w Ślepowidzeniu też wychodzi poza swoją mokrą dziedzinę. |
utrivv napisał/a: |
- czy wyobrażasz sobie że w niedalekiej przyszłości ludzie stracą zdolność rozpoznawania spamu, omijania śmieciowych wyników itp? Zupełnie jakby wojna jądrowa zniszczyła internet i ludzie muszą uczyć się na nowo. |
utrivv napisał/a: |
- sztuczna inteligencja musi mieć "ciało" - sam wir to za mało |
utrivv napisał/a: |
- kwestie energetyczne - mamy tylko słowa autora że brakuje energii - "empirycznie" doświadczamy czegoś odwrotnego (nieustanne marnotrawienie) |
utrivv napisał/a: |
- mam wrażenie że autor oddziela Wir od fizycznych urządzeń (warstwa sprzętowa) |
dworkin napisał/a: | ||
Przecież z "Wiru" nie wynika, że ludzie całkowicie tę zdolność utracili, tylko że stała się ona mocno ograniczona. Piszesz, jakby było to niemożliwe, poza wyobrażeniem. A jednak autor wyobraził to sobie i ja sobie wyobrażam. . |
dworkin napisał/a: | ||
Kto tak powiedział? Oczywiście słyszałem podobne twierdzenie, wynika np. z opowiadania "Cykl życia oprogramowania", ale się z nim nie zgadzam. A przynajmniej nie w tak ogólnej postaci. Trzeba najpierw zdefiniować pojęcie sztucznej inteligencji, bo jeśli ma być to kompleksowy system realizujący pewne funkcję ludzkiego umysłu, tylko ze znacznie większą mocą obliczeniową, to ja nie widzę najmniejszego problemu. Wir nie potrzebuje uczuć. |
Cytat: |
Poprzez nazwę Sztuczne Sieci Neuronowe (SSN) określa się najczęściej programowe lub sprzętowe symulatory modeli matematycznych, realizujące (pseudo-)równoległe przetwarzanie informacji, składające się z wielu wzajemnie połączonych funktorów zwanych poprzez analogię ze swoimi biologicznymi protoplastami - neuronami. Emulują one niektóre spośród zaobserwowanych właściwości biologicznych układów nerwowych oraz bazują na analogii adaptacyjnego uczenia biologicznego. Odnosząc tę definicję do architektury połączeń, równoległego przetwarzania i systemów neuromorficznych, sztuczne sieci neuronowe są swoistym systemem inspirowanym przez to, w jaki sposób gęsto połączone między sobą struktury mózgu obrabiają dane, w różny sposób docierające z otoczenia. Kluczowym elementem SSN jest zatem nowatorska struktura systemu przetwarzania informacji. System taki składa się z dużej liczby rozlegle połączonych ze sobą elementów przetwarzających, które - jak wspomniano wyżej - są analogiczne do biologicznych neuronów i powiązane ze sobą ważonymi połączeniami, które są znowu analogiczne do biologicznych synaps.
SSN są podzbiorem rozwiązań nazywanych AI (Artifical Inteligence - sztuczna inteligencja). Ich dynamiczny rozwój nastąpił dopiero od drugiej połowy lat 80, w wyniku możliwości jakie dała współczesna informatyka i elektronika. |
dworkin napisał/a: | ||
Jednak Watts dość jasno wyraził w książce, że Wir nie jest sztuczną inteligencją w sensie stricte, lecz secią neuronową, która w toku ciągłem ewolucji na chybił trafił strzeliła wreszcie w kilka prawidłowych rozwiązań.
W jaki sposób te dwa twierdzenia się wykluczają? Czy w Etopii nie marnotrawiono na dziko drzew? A dziś już ich nie ma. |
Cytat: |
Po raz pierwszy w historii Google podał do wiadomości publicznej, ile prądu zużywa. W 2010 roku firma skonsumowała 2 miliardy kWh aby zasilić serwery usług, centra danych i infrastrukturę komunikacyjną. Dla porównania przeciętne gospodarstwo domowe (powiedzmy trzyosobowe) zużywa rocznie około 3500 kWh. |
utrivv napisał/a: |
Pełna zgoda. Tylko to nie jest hard sf. |
utrivv napisał/a: |
Sieci neuronowe to po prostu dział matematyki j- do przełożenia "na życie" wymagają ciała - coś te sztuczne neurony musi tworzyć, sama idea to za mało. |
utrivv napisał/a: |
Zrozumiałem że to zapotrzebowanie na energię rosło stopniowo i wywołało nawet konflikty i przeorganizowanie geopolityczne świata więc jaki samobójca zainwestował w muchoboty? A w Wir? |
dworkin napisał/a: |
Uważaj, bo rozmawiasz z człowiekiem, który opracował kilka sieci neuronowych. Od razu zaznaczam - to nic wielkiego - w zakresie każdego, kto nieźle kojarzy matematykę. A właściwie statystykę, bo tym właśnie jest sieć neuronowa - interaktywną (w bardzo wolnym tłumaczeniu) statystyką. Nie potrzebuje ona ciała, tylko konkretnej informacji (właściwie zbioru takich informacji), jaką ma przetworzyć - ciągu bajtów. Nie wiem w ogóle co przez" ciało" masz na myśli. Wyjaśnisz? Zresztą zauważ, że wszystkie bodźce, które człowiek odbiera, można sprowadzić właśnie do takich informacji. Równie dobrze mógłbyś być głową zawieszoną w ciemnej próżni. |
utrivv napisał/a: |
Co do Wiru - zacyrowałem ci ile energii zużyła samo Google w 2010 roku - pomyśl ile zużywa internet jako całość a potem pomóż to przez powiedzmy 10 000 i powiedz:
Czy w świecie bez energii ktoś by to zasilał? Po co? A muchobotów są miliardy i ktoś je stale produkuje - z jakich zasobów? Ktoś wytwarza ich układy scalone (bo z jakiegoś powodu krzem u Watts'a dalej rządzi) |
utrivv napisał/a: | ||
Pełna zgoda. Tylko to nie jest hard sf. |
Ł napisał/a: | ||||
Nie, to jest hard SF |
Dworkin napisał/a: |
A jednak autor wyobraził to sobie i ja sobie wyobrażam. . |
utrivv napisał/a: |
Widzę że dalej nie rozumiecie
Co jest Dworkinie pojedynczym neuronem w książce? Wir jest nauczycielem i zmysłami ale co przetwarza te dane?" |
utrivv napisał/a: | ||
To że pisarz czy czytelnik potrafi sobie coś wyobrazić to za mało by nazwać top coś hard SF - weźmy np. książki Reynolds'a - to że potrafię sobie wyobrazić podróżowanie w nadprzestrzeni nto jedno ale gdyby za 200 lat ludzie naprawdę wylecieli w kosmos wybiorą raczej sposób stopniowego przyspieszania do 1/3 C (do tej prędkości nie pojawiają się relatywistyczne efekty) |
Dwrorki napisał/a: |
No więc odrzucasz wizję Wattsa jako nierealną, bo niespójną, sprzeczną z jakimiś prawidłami, ale nie podałeś dowodu, jedynie swoje wątpliwości co do szczegołów, ktorych tak naprawdę nie znamy. |
utrivv napisał/a: |
Trochę szkoda że Watts łapie tak wiele hard sf srok za ogon bo książka na tym traci. Gdyby skupił się tylko na swojej dziedzinie było by lepiej |
Ł napisał/a: |
Jesteśmy chyba zagłębiem jego fanboyów. |
Sammael napisał/a: |
Ja czytam sobie Ślepowidzenie Petera Wattsa. Dobrnąłem do połowy i na razie moja ocena to: 3/6, mam nadzieję że niedługo nastąpi jakiś przełom który wyjaśni mi dlaczego tyle ludzi tutaj tym się jara. Jak na radzie to poprawne sci-fi zanurzone w masie naukowego bełkotu niezrozumiałego dla przeciętnego czytelnika. Czyli nic specjalnego. |
Ł napisał/a: |
Jak dziecko pierwszy raz próbujące piwa...
PRZECIEŻ JEST GORZKIE : (((((((((((((((( |
Sammael napisał/a: |
Jak na radzie to poprawne sci-fi zanurzone w masie naukowego bełkotu niezrozumiałego dla przeciętnego czytelnika. Czyli nic specjalnego. |
Sammael napisał/a: |
To dość przykre, że pomimo dodania danego użytkownika do listy ignorowanych, on wciąż może widzieć posty osoby ignorującej go : / ! |
Sammael napisał/a: |
Ja czytam sobie Ślepowidzenie Petera Wattsa. Dobrnąłem do połowy i na razie moja ocena to: 3/6, mam nadzieję że niedługo nastąpi jakiś przełom który wyjaśni mi dlaczego tyle ludzi tutaj tym się jara. Jak na radzie to poprawne sci-fi zanurzone w masie naukowego bełkotu niezrozumiałego dla przeciętnego czytelnika. Czyli nic specjalnego. |
Cytat: |
książkę dobrze się czyta ale trzeba wyteżyć mózgownice(lub internet) bo autor sie nieźle napracować i ta caa wyprawa i gadanie ma naukowo ręce i nogi wec trza sie skupić bo inaczej przestaniesz czasem rozumieć. |
Cytat: |
do tego zaponmijcie o utartym schemacie "pierwszego kontaktu". co by było śmieszniej książka o obcych o wiele bardziej skupia sie na ograniczeniach naszego mózgu i świadomości. |
utrivv napisał/a: |
Żeby było śmieszniej ja jeszcze nie czytałem ale po TAKIEJ zachęcie spróbuję. |
Sabetha napisał/a: |
Nawet najbardziej hardkorowy SFan nie potrafiłby aż tak utożsamić się z nastoletnią blogerką... |
MORT napisał/a: |
Pedofil miałby próbować łapać dzieci na Wattsa? |
Sabetha napisał/a: |
Dzięki Wam niedługo uwierzę w spisek jaszczuroludzi, masonów, iluminatów i nieomylność Donalda Tuska |
MrSpellu napisał/a: |
"Chodź, pokażę Ci Rorschacha w piwnicy" |
MORT napisał/a: |
asx, dwa posty wyżej |
adamo0 napisał/a: |
Ars Machina na swoim profilu na Facebooku podała, że premiera Behemota zalicza obsuwę na bliżej nieokreślony termin w pierwszym kwartale 2013 roku. Szkoda. Chociaż to było do przewidzenia w związku z brakiem jakichkolwiek informacji o dacie wydania itp. |
Jaskier napisał/a: | ||
Ostatnio na blogu wydawnictwa Ars Machina, ukazało się też podsumowanie roku 2012. Przyznaje, że jak dla mnie dosyć zaskaujące. Nigdy nie spodziewałbym się, że młodzieżowe fantasy w stylu''Złodzieja'' i ''Królowej Attolii'', może wyjść na minus przy dodatnim bilansie, jaki uzyskali ze sprzedaży Rozgwiazdy i Wiru. Co niewątpliwie bardzo cieszy. Nie wiem z czego dokładnie to wynika i czy chodzi bardziej o kwestie marketingowe, niż preferencje czytelnicze społeczności. Zgodnie z informacjami z bloga ''Behemot'' powinien ukazać się pod koniec lutego 2013, na co czekam z niecierpliwością. |
AM napisał/a: |
Najwyraźniej Ars Machina nie wierzyła w Turner na tyle, żeby w nią więcej zainwestować, co jest też oczywiście jakimś sygnałem na przykład dla EMPIKU. |
Czekolada napisał/a: |
Czytałam tylko "Ślepowidzenie". Właściwie łyknęłam, bo to proza bardzo przystępna i żadnych dłużyzn nie doświadczyłam, a właśnie szkoda! O wiele bardziej wolę, gdy jest pewien niewielki stop - czasem dłuższy opis zastanej rzeczywistości mniej szkodzi niż gdy akcja pędzi jak na złamanie karku. |
Czekolada napisał/a: |
Dlatego bardzo żałuję, że autor nie zaryzykował, jak to sam wyraził "naukowym przynudzaniem", bo o wiele bardziej inspirujące treści odnalazłam w przypisie, co równocześnie deprecjonuje w moich oczach wartość tej książki. |
Czekolada napisał/a: |
To tak jakby alchemik nie dodał do mikstury jednej istotnej kropli, żeby dało bardzo mocnego kopa. A tak, owszem był, ale mniejszy jednak. Odbieram to jak zmarnowanie potencjału. |
dworkin napisał/a: |
Nie o krajobraz zastanej rzeczywistości tam chodzi. Wynika to z formy opisów, o których wspominasz. |
Czekolada napisał/a: |
Może doprecyzuję - opisów teraźniejszości (nie retrospekcji), które nie muszą być ściśle opisami, tylko mogą być przemycone w formie dialogu czy powrzucane mimochodem. Rozumiem wykorzystanie tej a nie innej formy, ale nic nie zmieni tego, że te parę dodatków z przypisu tu i tam przechyliłyby wagę zdecydowanie na korzyść tej książki. |
Jander napisał/a: |
Watts skończył Echopraxię, teraz już tylko czekać na wydanie.
http://www.rifters.com/crawl/?p=4463 |
AM napisał/a: |
Szczególnie na zachodzie, bo nie pozwolą nam jej wydać przed nimi, a sierpień 2014 nie jest ponoć wcale pewny. |
Jander napisał/a: |
A tego samego dnia? |
AM napisał/a: |
Podsumowując, wydamy Wattsa najprawdopodobniej w pierwszą "promocyjna" środę, wypadającą po premierze światowej książki. |
qtr napisał/a: | ||
Będzie w UW, czy wydaniu jak nowe "Ślepowidzenie"? |
Jander napisał/a: |
Jak Atlas Chmur? Trzeba będzie zrobić zapisy, bo pewnie zejdzie na pniu. |
Cytat: |
fifty million years of vertebrate evolution jammed into thirty seconds with a little help from the biotech industry |
Cytat: |
Pięćdziesiąt milionów lat ewolucji kręgowców upchnięto w niej, w ciągu trzydziestu sekund, z niewielka pomocą przemysłu biotechnologicznego. |
Cytat: |
The soles of his feet had been sprayed with plastic in lieu of shoes. |
Cytat: |
Zamiast butów, podeszwy jego stóp zostały spryskane plastikiem |
Jander napisał/a: |
Akurat w tym przypadku tłumacz = wydawca. Pewnie gdyby książki miały być tłumaczone przez kogoś z zewnątrz to po prostu by się nie ukazały. |
Fidel-F2 napisał/a: |
np angielskie 'vector' czyli w kontekście of disease 'nosiciel', uparcie tłumaczony jest na polski 'wektor' co niesie ze sobą kurioza w których wektor jeździ motocyklem |
Fidel-F2 napisał/a: |
Nie wiem jak w angielskim ale po polsku wektor ma znaczenie nosiciela w kontekście biologicznej transmisji, mechanizmu przenoszenia a nie określanie fizycznego jestestwa. Wektor nie może kopać rowów, grać na pianinie ani dłubać w nosie. Ani jeździć motocyklem. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Nie wiem jak w angielskim ale po polsku wektor ma znaczenie nosiciela w kontekście biologicznej transmisji, mechanizmu przenoszenia a nie określanie fizycznego jestestwa. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Wektor nie może kopać rowów, grać na pianinie ani dłubać w nosie. Ani jeździć motocyklem. |
Fidel-F2 napisał/a: |
No i trafiają się zdania w rodzaju
Seppuku was afoot in the world, and Ricketts had vectored it all the way from Vermont przetłumaczone na Seppuku zyskał sobie przyczółek, a wektor Rickettsa prowadził aż z Vermont Nadal uważasz, że tłumacz rozumie co tłumaczy? |
Ł napisał/a: |
A nie chodzi o to że wektor to jednostka która przemieszcza się w określonym kierunku i tamże przenosi zarazę? |
Ł napisał/a: |
W sumie to wiele rzeczy nie może tak robić a mimo to płatny zabójcy rzecze do płątnego zabójcy że cel jedzie motocyklem. Taki skrót myślowy a jednocześnie dehumanizacja języka, w kontekście cyberpunkowym bardzo adekwatna.
|
Ł napisał/a: |
No ale właśnie ja to rozumiem w ten sposób że jest zaraza - wyobraź sobie czerwoną plamę na mapie. I nagle z tej czerwonej plany wyskakuje mała czerwona kropka a wkrótce jej droga też robi się czerwona, bo zostawia po sobie naskórek, ślinę kupę. To jest wektor zarazy. Ten wektor, strzałka ciągnie się aż od źródła zarazy do swego czubka który wyznacza nosiciel. Tak to rozumiem, całkiem domyślnie. |
Plejbek napisał/a: |
I ostatecznie zakończenie – co się DOKŁADNIE wydarzyło? Ja na razie się wstrzymam z odpowiedzią i spekulacją, muszę to jeszcze raz przeczytać i się zastanowić |
Plejbek napisał/a: |
Kilka słów ode mnie w temacie Echopraksji. Od razu zaznaczam, że będzie od groma spojlerów i wszystko co piszę jest IMO i tylko IMO
SPOJLERY ON Internet mówi, że głównym motywem Echopraksji jest „wolna wola a właściwie jej brak” podobnie jak „samoświadomość a właściwie jej niekonieczność” w Ślepowidzeniu. Ja bym poszedł jeszcze dalej i postawił tezę, że zagadnienia, które porusza Watts w Ślepowidzeniu są małym podzbiorem tego co mamy w Echopraksji. Watts w nowej książce bierze się za bary z teorią poznania kreując coś co możemy nazwać epistemologią ekstremalną. Finałowym efektem tej kreacji jest tzw. Nowa Osobliwość, którą sygnalizuje już sam blurb. Kluczem do zrozumienia Echopraksji wydaje się rozmowa Bruksa z Senguptą (rozdział „Pożerany”) . Świat jako monstrualny program komputerowy, gdzie prawa fizyki stanowią kod tego programu. Program ten pracując bez zakłóceń (zakłócenia – od razu zaznaczam, że mam na myśli wirusa) tworzy rozwiązania optymalne takie jak np. życie bez samoświadomości. Brak wolnej woli w takim świecie to pewnik – raz zadane parametry wejściowe w „programie komputerowym jako wszechświecie” dają na wyjściu konkretne przewidziane wcześniej wyniki. Zakładamy oczywiście, że kod jest pozbawiony błędów a jedyne co może mu zagrozić to ów wspomniany wirus. Np. z tego co zrozumiałem tylko świat o takiej konstrukcji tłumaczy w ogóle powstanie Porcji na Ikarze (analogia z warstwami kulek na stronie 206). Dodatkowo przemawia za nim dyskretny charakter czasu i przestrzeni wyrażony Planckiem. Taki świat jest możliwy do poznania w sposób racjonalny, epistemologia ekstremalna nie jest potrzebna. I teraz idziemy dalej – co by było gdyby w takim świecie-programie pojawił się wirus? Niektórzy nazwaliby go Bogiem (Lianna). Niektórzy zaprzeczaliby jego istnieniu (Bruks). Niektórzy uznaliby, że tradycyjne metody poznania są do niczego (Dwuizbowcy) i spróbowaliby innego podejścia. To ten wirus właśnie powoduje powstanie czegoś tak nieoptymalnego z punktu widzenia ewolucji jak samoświadomość, co implikuje potem wolną wolę. Wolną wolę posiadać mogą tylko istoty samoświadome – jest to kolejny efekt działania wirusa. I teraz dochodzimy do pojęcia Nowej Osobliwości. Wg Kurzweila i innych osobliwość technologiczna jest to punkt w rozwoju technologii powyżej którego dalszy jej rozwój jest niemożliwy do zaprognozowania przez człowieka. Innymi słowy powstanie AI. Nowa Osobliwość Wattsa natomiast to podejście analogiczne – dotyczące tylko rozwoju (ewolucji) ludzkości a nie maszyn. Aby przełom nastąpił należy w pierwszej kolejności poradzić sobie z wirusem. I nie chodzi tu o usunięcie wirusa („dezynfekcję Boga” – podoba mi się to stwierdzenie z wspomnianej rozmowy Bruksa z Senguptą) ale jego zrozumienie. Zrozumienie jak działa wirus i zdobycie umiejętności pełnego poznania rzeczywistości pomimo jego funkcjonowania. „Transcendencja to transformacja” – to też z tej kluczowej wg mnie rozmowy. Pierwszym sygnałem nadchodzącego przełomu są Dwuizbowcy, którzy używając już ekstremalnej epistemologii knują wraz z Valerie plan porozumienia z Świetlikami. Bruks jest ich bezwolnym narzędziem, nic nie wie przez cały czas, nic nie rozumie rzucany w jedną scenę po drugiej jak marionetka (brak wolnej woli w nieco innym wymiarze niż to o czym pisałem powyżej). Pytanie tylko – dlaczego akurat Bruks? Jakie predyspozycje ma ten akurat człowiek, który jest w centrum całego planu? Może właśnie to, że jest „skamieliną”, która całym swoim jestestwem neguje możliwość innego poznania niż racjonalne – czyli oparte na epistemologii sprzed Nowej Osobliwości? I ostatecznie zakończenie – co się DOKŁADNIE wydarzyło? Ja na razie się wstrzymam z odpowiedzią i spekulacją, muszę to jeszcze raz przeczytać i się zastanowić SPOILERY OFF Tak widzę Echopraksję. Być może pisząc tego posta schylam się po mydło – ale co tam, będzie ciekawie |
jewgienij napisał/a: |
Gdzie mówimy Bóg, musimy przyjąć jakieś założenia, niekoniecznie empiryczne, zatem sprowadzenie go do wirusa, który psuje program, tworzy samoświadomość, jest nie do przyjęcia w kategoriach, dzięki którym rozpoznajemy Boga, już od św. Tomasza, jako Praprzyczynę itd. |
Plejbek napisał/a: |
Owa inwazja jak to Jander określił to nic innego jak przekształcenie ludzkości w jeden wielki mózg, Nową Osobliwość właśnie. |
Jander napisał/a: |
Nie jestem pewien co do Żołnierza - w jaki sposób wpłynął na niego przekaz z Tezeusza. Na pewno go jakoś zaprogramował, ale dlaczego na zniszczenie Porcji, jeśli jest ona Świetlikowa? |
Jander napisał/a: | ||
Ale wg. Valerie to już jest - Niebo + ConSensus. Oczywiście nie cała ludzkość w tym uczestniczy, ale wydaje mi się, że podział ludzkości już nastąpił i nie połączysz razem wszystkich odrębnych gatunków. |
Plejbek napisał/a: | ||
jewgienij ale skoro czytaleś Echopraksję to zapewne zdajesz sobie sprawę, że w "świecie-programie wg Wattsa" Nieruchomy Poruszyciel jest całkowicie zbędny - wręcz niedopuszczalny. Takie właśnie nieortodoksyjne podejście do mnie mocno przemawia - dodatkowo tłumaczy kluczowe zagadnienia fabularne.
Te kategorie o których piszesz to właśnie efekt działania wirusa. U Wattsa ewolucja człowieka (zepsuta przez ową anomalię) to supremacja paranoików (uciekający przed - nawet wyimaginowanym - lwem ma większe szanse na rozpropagowanie swoich genów niż ten, który twierdzi, że to nie lew w krzakach siedzi) gdzie nie chodzi o PRAWDĘ lecz przeżycie. Innymi słowy prawdziwa natura Boga-wirusa leży ukryta przed zwykłym człowiekiem, który nie ma żadnych narzędzi poznawczych do dojścia do owej prawdy. Stąd twarze w chmurach, pioruny jako gniew boży i konieczność istnienia programisty. Dopiero człowiek "post-osobliwy" (a właściwie już nie człowiek lecz ludzie-neurony bez samoświadomości dające w sumie coś więcej niż tylko suma składników) jest tym co może się do tej natury zbliżyć i spróbować ją poznać. Tak przynajmniej przedstawia to Watts - nie wiem w sumie czy polemizujesz z moją interpretacją w pierwszym poście czy z samym pomysłem Wattsa. A co do końcówki książki to ja cały czas mam wizję Bruksa jako właśnie analogii do pojedynczego neuronu. Głównym "zadaniem" (a w sumie kodem programu do wykonania) Porcji w ciele Bruksa wg mnie jest uczynienie go pierwszym człowiekiem działającym na zasadzie neuronu-składnika emergentnej złożoności. Owa inwazja jak to Jander określił to nic innego jak przekształcenie ludzkości w jeden wielki mózg, Nową Osobliwość właśnie. |
Jander napisał/a: |
Pewnie tak, ale poza głosem Siriego na nagraniach były też wg. Raka inne, niezidentyfikowane głosy. |
Jander napisał/a: |
. Porcja prawdopodobnie została wysłana przez Świetliki (może jest Świetlikami), więc w sumie jest to inwazja. |
Ł napisał/a: |
Też tak zakładam że Porcja to wężydło w wersji .rar przesłane dzięki infrastrukturze Ikar-Tezeusz. Ale może ktoś bardziej ogarnięty w fizyce i pamiętajacy zasade działania napędu Tezeusza zweryfikuje mi to? Anybody? |
jewgienij napisał/a: |
- Tezeusz "stempluje" tą specyfikacją swój zapas standardowej materii i ma "antyprotonów na pęczki". W ten sposób użycie kwantowej teleportacji, stanu splątania itd. daje praktycznie nieograniczony zapas paliwa.
To zwykły bełkot, z którego nie wynika nic ponad uczucie, że mądrze gadamy. Zejdź na Ziemię i pisz o tym, co zrozumiałeś, a nie zasłaniaj się czymś, co fajnie brzmi, ale czego nie pojmujesz. |
jewgienij napisał/a: |
To zwykły bełkot, z którego nie wynika nic ponad uczucie, że mądrze gadamy. Zejdź na Ziemię i pisz o tym, co zrozumiałeś, a nie zasłaniaj się czymś, co fajnie brzmi, ale czego nie pojmujesz. |
jewgienij napisał/a: |
Na razie to pseudonaukowy bełkot, który wśród humanistów uchodzi za klucz do wtajemniczenia. Stany splątane, kwanty, sranie w banie, każdy fizyk by się uśmiał. |
jewgienij napisał/a: |
Stany splątane, kwanty, sranie w banie, każdy fizyk by się uśmiał. |
Ł napisał/a: |
Mort czyli twierdzisz że Tezeusz lata na mniej więcej takiej zasadzie?: |
Cytat: |
Dukaj wymieniał napęd Tezeusza jako własnie coś wyjątkowego dla Ślepo. |
http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=7047 napisał/a: |
W obrazie przyszłości Watts dołożył moim zdaniem dwie duże rzeczy. [...] Po drugie: napęd oparty na kwantowej teleportacji antymaterii (czyli informacji o splątanych stanach kwantowych jej cząstek). [...]Takich mniej i bardziej znaczących smaczków dostajemy mnóstwo – kosz pełen cukierków. |
jewgienij napisał/a: |
Zasugerowałem, że się nie zna.
Jest to chyba dozwolone. Jego zmilczenie i otwarcie na obronę Twoją czy Fidela oznacza, że nie ma nic do powiedzenia. |
Cytat: |
- Tezeusz "stempluje" tą specyfikacją swój zapas standardowej materii i ma "antyprotonów na pęczki". W ten sposób użycie kwantowej teleportacji, stanu splątania itd. daje praktycznie nieograniczony zapas paliwa. |
jewgienij napisał/a: |
Jestem akurat po lekturze książki, w której fizyk przedstawia teorię powstania Wszechświata z niczego, bez żadnej boskiej czy innej ingerencji. Rozprawia się z całym naszym ludzkim myśleniem dotyczącym przyczyn i skutków, argumentując, że powstanie czegoś z próżni wcale nie jest takim absurdem, na jaki w pierwszej chwili - z powodu naszych przesądów - wygląda. Watts pewnie zna te teorie, więc, jeśli tak, ciekaw jestem, jak rozwinął to artystycznie. Na razie nie sprawdzę, bo mam wyliczoną kasę Musi trafić do Taniej Książki, kurna. |
Plejbek napisał/a: |
Watts nigdzie jawnie nie pisze że działa tutaj linkowana przeze mnie teleportacja kwantowa. |
Plejbek napisał/a: | ||||
Istnieje świat poza internetem i to, że nie odpisuję na Twojego posta w minutę po jego napisaniu przez Ciebie nie musi oznaczać, że się nie mam nic do powiedzenia lub się jak to określasz "boję". W tym samym świecie, wyobraź sobie, nie mam wpływu na to co napisze Spell czy Fidel więc nijak nie "otworzyłem się na ich obronę". A wracając do meritum:
To akurat nie jest mój wymysł, lekko sparafrazowałem Wattsa czy może raczej tłumacza (str. 113 w Echopraksji UW). Innymi słowy pomysł Wattsa jest taki (to czy zgodny z nauką fizyki to inna sprawa), że Ikar (statek kosmiczny - m. in. fabryka antymaterii) po wyprodukowaniu antymaterii wysyła za pomocą pewnego urządzenia coś co Watts/Próchniewicz nazywa jej "kwantową specyfikacją" na Tezeusza (statek kosmiczny na drugim końcu układu słonecznego). Tezeusz po odebraniu tej specyfikacji używa jej do nadania cech antymaterii (zapisanych w owej specyfikacji) swoim zapasom materii zwykłej. Watts nigdzie jawnie nie pisze że działa tutaj linkowana przeze mnie teleportacja kwantowa. Oparłem się na swojej jakiejś tam wiedzy z fizyki zbudowanej na książkach popularnonaukowych (tak, tak nie jestem fizykiem i nieraz to już podkreślałem) i to co przedstawia Watts przypasowało mi do tej teorii. MORT to zweryfikował (obnażył moją niewiedzę!!!)- cecha "materia/antymateria" nie jest żadnym stanem kwantowym, więc nie można tą teorią w tym przypadku tłumaczyć jak lata Tezeusz. Czy taka odpowiedź jest przez Ciebie akceptowalna jewgieniju - tropicielu tych co udają mądrzejszych niż są? EDIT po poście Łaka No pacz, prawie jak Dukaj myślałem |
utrivv napisał/a: |
Ciekawi mnie czy Watts tłumaczy po co Tezeuszowi taka konkretna antymateria? |
MORT napisał/a: |
EDIT: Łaku, wielkość napędu Korony Cierniowej mogła też być spowodowana umożliwieniem efektywnej/szybkiej ucieczki od grawitacyjnych uścisków Słońca. |
Ł napisał/a: |
No ok ale chyba to nie było na 100% potrzebne skoro do Ikara podchodzili już z odrzuconym napędem, praktycznie dryfując? |
Beata napisał/a: |
Rację ma Łak, że bałaganiarski początek, |
Beata napisał/a: |
e nie ma obrazu społeczeństwa Ziemi (choć akurat ten brak można wytłumaczyć nieobecnością głównego bohatera w głównym nurcie życia społecznego/kulturalnego) |
Ł napisał/a: |
To się klei. |
Uther Doul napisał/a: |
Mogliby w ten sam sposób wydać Trylogie Ryfterów. Chociaż nie wiem, jak tam sprawa z prawami. |
Bibi King napisał/a: | ||
Ryfterów to by im ktoś musiał najpierw przełożyć. A potem zredagować. To, co zrobiła Ars Machina, to był dramat. |