Zaginiona Biblioteka

Fantastyka zagraniczna - Michael Moorcock

Ł - 2008-09-02, 18:50
: Temat postu: Michael Moorcock
fragment wstępu Żeglarzz Mórz Przeznaczenia napisał/a:
Michael Moorcock jest zdumiewający. Na jego olbrzymi dorobek składa się około pięćdziesięciu powieści, niezliczone krótkie opowiadania i album rockowy. To bez wątpienia najbardziej popularny i płodny na Wyspach Brytyjskich autor science-fiction. Porównuje się go z takimi twórcami, jak: Tennyson, Tolkien, Raymond Chandler, Wyndham Lewis, Ronald Firbank, Mervyn Peake, Edgar Allan Poe, Colin Wilson, Anatole France, William Burroughs, Edgar Rice Burroughs, Charles Dickens, James Joyce, Yladimir Nabokov, Jorge Luis Borges, Joyce Cary, Ray Bradbury, H. G. Wells, George Bernard Shaw i Hieronim Bosch, by wymienić tylko niektórych.


„Żaden ze współczesnych twórców angielskich nie uczynił tyle, co Michael Moorcock w kierunku zniesienia sztucznie powstałych w literaturze podziałów na powieści realistyczne, surrealistyczne, science-fiction, historyczne, poetyckie czy satyrę społeczną”. - Angus Wilson


„Jest on dowcipnym i pełnym zapału eksperymentatorem, niestrudzenie oryginalnym, wciąż prezentującym coraz to bardziej przemyślne koncepcje”. - Robert Nye, Guardian

Zanim napisze i rozwinę że się z powyższym wstepem w jakiś 99% nie zgadzam to ciekawi mnie czy ktoś z was cokolwiek tego pana czytał i jakie ma wrażenie
Mogget - 2008-09-02, 19:48
:
To ten od cyklu "Corum"??Jeśli to ten i inne jego książki nie odbiegają na plus stylem to krótko mówiąc TRAGEDIA.Przemęczyłem te trzy książki należące do tego cyklu i koleś chyba nie ma pomysłu, bo ciągle pisze to samo, główny bohater ma jakąś magiczną rękę i oko dzięki której pokonuje coraz silniejszych przeciwników i złych bogów (na dodatek za każdym razem w ten sam sposób).Flaki z olejem-nie polecam.
Tigana - 2008-09-02, 19:50
:
Moorcoock napisał koło 120-30 książek. W Polsce wyszło może z 30. Ja przeczytałem z tego z12 (trylogię o księciu Corum, tetralogie zapoczątkowaną "Klejnotem w czaszce", jeszcze jakąś trylogie, jeden Eric i "Żołdak i zło tego świata" Trudno jest mi więc jednoznacznie ocenić autora po 10% jego twórczości. To co przeczytałem to w sumie opowieść o jednym bohaterze, który objawia się w wielu wcieleniach i walczy ze złem (chociaż sam też nie jest aniołkiem). Sporo batalistyki i charakterystyczny styl - bohater lubi robić sobie autoanalizę tudzież użalać się nad sobą. No i sztampa - mocno przewidywalna fabuła - przynajmniej tak było w czytanych przeze mnie książkach.
Nie wiem dokładnie na czym polegał jego wpływ na literaturę angielską. Odkrył na nowo fantasy? Być może żeby docenić Moorcocka trzeba być Anglikiem :mrgreen:
Beata - 2008-09-02, 19:57
:
Jestem posiadaczem jednej książki tego pana - Kawaler mieczy, wydanej w 1990 r. - może ktoś reflektuje? ;)
Na pewno czytałam i na pewno NIC kompletnie nie pamiętam. Nie wiem, o czym to świadczy - albo mam kompletną sklerozę, albo poziom książki był taki, że chciałam jak najszybciej o niej zapomnieć.
You Know My Name - 2008-09-04, 09:48
:
Tigana napisał/a:
Być może żeby docenić Moorcocka trzeba być Anglikiem

A moze nie wiemy ponad jakie poziomy jego tworczosc wylatywala.....

Czytalem cykl zapoczatkowany "Klejnotem w Czaszce", nabylem go w jakiejs taniej ksiazce, zdzierzylem (w sumie byl krotki, 4x200 stron). Cieniutkie...

Inna sprawa, to fakt, ze nigdyn nie czytalem wstepu (tekstu z tylu okladki, obwoluty) mowiacego, ze ksiazki tej nie ma po co brac do reki i samo wydanie bylo bledem, i ze osoba, ktora o tym zdecydowala nie jest juz szefem wydawnictwa. Ile razy za to czytalem o powiesciach rownych rozmachem i innowacyjnoscia Tolkienowi. Ale potem jakos nowych wydawnictw do owych Johnson'ow i Smith'ow nie porownywal a masy ich nanologii (lubo i dluzszych cykli) mozna bylo za psi pieniadz kupic na bazarach.
Idac natomiast tropem rzeczonego przez Łaka wstepu, to porownalbym jego autora do Oscara Wilde'a.
Elektra - 2008-09-04, 09:59
:
Mag_Droon napisał/a:
Czytalem cykl zapoczatkowany "Klejnotem w Czaszce"

Ja też. Pamiętam, że było w pierwszej klasie liceum i jechałam na obóz narciarski. Dwa ostatnie tomy wzięłam ze sobą i stanowczo za szybko się je czytało. Nie starczyły na całą podróż. Wtedy mi się podobały, choć większego zachwytu nie wzbudziły, ani nie zachęciły do czytania innych książek tego pana.

Beata napisał/a:
Jestem posiadaczem jednej książki tego pana - Kawaler mieczy, wydanej w 1990 r. - może ktoś reflektuje?

To też próbowałam czytać i nie dałam rady. Oddałam do biblioteki. ;)
Tigana - 2008-09-04, 17:42
:
Beata napisał/a:
Jestem posiadaczem jednej książki tego pana - Kawaler mieczy, wydanej w 1990 r. - może ktoś reflektuje? ;)

Też to mam :mrgreen: Później Amber wznowił te książkę i dołożył dwa tomy. Inna sprawa, ze wszystkie są do siebie podobne.
Ł - 2008-09-05, 12:02
:
No właśnie mnie też zastanawia czemu Moorcock jest tak popularny. Przecież cykl Corum i cykl o Elryku to czysta fantasy-popelina bita na jeden schemat. Nie wiem gdzie jest ta innowacyjność Moorcocka - chyba że to on pierwszy wprowadził fantasy właśnie na takie tory "pojedyńczy (anty)bohater klepie wszystko co spotka na swej drodze" .

Swoją drogą to jeśli chcecie zobaczyć gdzie Moorcock przeszedł sam siebie to polecam właśnie "Żeglarza Mórz PRzeznaczenia". Po tym jakże kwiecistym wstępie następuje poprostu maskara. [spoiler]Elryk jak zawsze pałęta się gdzies po krainach i akcja zaczyna się gdy akurat ucieka prawie konając po jakimś wybrzezu (zresztą tak się zaczyna większośc opowiadan o Elryku, że albo zdycha na pustyni, albo jest w wrogim mieście ranny itp). Nagle przypływa statek, na który Elryk wchodzi i dowiaduje się od kapitana że został wybrany by zniszczyć dwóch magów z innego wszechświata którzy chca zniszczyć ich wszechświat. Na statku jest cała radosna ferajna w tym książe Corum. Dopływają oni do wyspy magów, idą do ich wiezy i zabijają tam wszystko co się rusza - po czym wpadają do głównej komnaty i łączą się siła tajemnej mocy w stwora o wielu nogach i rekach i zabijają magów. Później wracają na statek i dowiadują się że tak kak kazała przepowiednia (i nic więcej nie jest wyjaśnione). No i statek rozwozi ich po domach... Daaa [/spoiler] I żeby nie było - naprawdę na siłę nic nie uproszczałem. Tak wyglądają fabuły o Moorcocka.

Dlatego tym bardziej ciekawi mnie że do pisarza tego znajduje się całkiem sporo odwołań w całej popkulturze i jest on dość rozpoznawalny i popularny. Zagadka.
You Know My Name - 2008-09-05, 12:25
:
To wyglada jak marna "kontynuacja" Conana w stylu: 15 sierpnia po poludniu Conan ocalil swiat po 15-stogodzinnym rozwiazywaniu intrygi za pomoca: miecza, topora, sztyletu, piesci, RG P-Panc-a i lyzki do butow.
Moze autor jest traktowany jako dobry przyklad zlego przykladu: nie wiesz jak zawiazac akcje to przzeczytaj Moorcocka i zrob inaczej.
Beata - 2008-09-05, 13:28
:
Ł napisał/a:
...łączą się siła tajemnej mocy...

Ooo...! I pomyśleć, że ja tak beztrosko pozwoliłam sobie zapomnieć tego Kawalera... chyba jednak powinnam sobie odświeżyć... skoro tajemna moc łączenia wchodzi w grę... ;)
Dhuaine - 2008-09-06, 01:24
:
Czepiacie się Moorcocka. >.> Te wszystkie tomiszcza o Wiecznym Wojowniku powstały tak dawno temu, że może wtedy było w nich coś porywającego :P
Czytałam tylko Elryka i muszę przyznać, że mi się podobało ^^ Najbardziej "odświeżającą" rzeczą w tym cyklu był Stormbringer i jego relacja z Elrykiem :) Nie przypominam sobie niczego podobnego w innych książkach prócz kiepskich po-rpgowych FR, ale wiadomo, jak to tam wygląda: kolejna ciekawostka ze świata.
Moorcock jest znacznie lepszy w oryginale. Polski tłumacz zabił 80% klimatu cyklu o Elryku >.>

Beata napisał/a:
skoro tajemna moc łączenia wchodzi w grę...

Ugh, lepiej o tym nie pamiętać... W Wiecznych Wojownikach ta moc występuje w dosłownym sensie. :P
Ł - 2008-09-06, 21:30
:
Dhu, ale raczej tłumacz nie skepiścił tego że np. bohaterzy drugoplanowi pojawiają się dosłownie "od czapy". Miejscami Moorcock zrywa ich z choinki, co ułatwia mu konstrukcja a raczej brak konstrukcji jego świata (o którym wiadomo tyle że ma wiele wymiarów i światów a jeszcze więcej przejśc między nimi). Swoją drogą bardzo przypomina to multiuniwersum D&D - wydaje mnie się że pod tym względem proza Moorcocka była prekursorska najbardziej.

A co do relacji bohatera z mrocznym artefaktem to myśle że chociażby Tolkien nakreślił to dużo lepiej w władzy pierścieni - tam kwestia świadomości i woli Pierścienia jest dużo bardziej subtelna, tymczasem Moorcock czasami wali prosto z mostu z Zwiestum Burzy buczy złem i domaga się dusz do pożarcia. ; P Noe ale widać do niektórych bardziej to przemawia przykładowo do panów z Blue Oyster Cult albo panów z Hawkwinda (notabene obum zespołom Moorcock pisał teksty, a w Hawkwindzie nawet śpiewał ; ))
Tixon - 2008-10-29, 12:32
:
Jak na razie 2/3 cyklu Erekose. A to z powodu, jakie podano powyżej -
Tigana napisał/a:
No i sztampa - mocno przewidywalna fabuła
Ł napisał/a:
bohaterzy drugoplanowi pojawiają się dosłownie "od czapy".
Dhuaine napisał/a:
Polski tłumacz zabił 80% klimatu

Tom trzeci siedzi i czeka na lepsze czasy. Coś sądzę, że długo poczeka ^^
bio - 2008-10-30, 22:24
:
Fajnie jest oceniać bez bagażu tysięcy lektur. Ciekawym co niezadowoleni z powieści Moorcocka uważają za godne uwagi ? Dopiero po znalezieniu takiej płaszczyzny porównawczej można zacząć dyskusję.
Shadowmage - 2008-10-31, 08:04
:
Masz rację, w czasach powstawania wielu jego książek, pisał rzeczy nowe. Teraz jednak, z perspektywy tysięcy podobnych, wydaje się wtórny. Owszem, można docenić wkład etc, ale czytanie obecnie nie daje dużej przyjemności. Zresztą tak samo, jak jego naśladowców obecnie.
Sabetha - 2008-11-13, 21:08
:
Michael Moorcock... Normalnie łza się w oku kręci... "Wieczny wojownik" był jedną z pierwszych książek fantasy, które sobie kupiłam. A jakże byłam zachwycona! Dzielny Erekose, który podróżuje między światami, walcząc ze złem itd. Zanim ktoś mnie za te zachwyty objedzie, śpieszę dodać, że miałam wtedy coś ze dwanaście lat :mrgreen: Nigdy potem do książeczki nie wracałam, chociaż zapewne do tej pory spoczywa gdzieś na półce w domu rodzinnym, przywalona tonami innych dzieł. Ciekawe, jakie byłoby wrażenie...
Ale ja nie o tym. Przypominam sobie, iż czytałam jeszcze "Glorianę". I przyznaję się bez bicia, że w tej chwili jestem w stanie przypomnieć sobie tylko dwie rzeczy: łóżkowe ekscesy głównej bohaterki oraz fakt, że fabuła była miejscami tak zagmatwana, iż gubiłam wątek i momentami nie miałam pojęcia, o czym w ogóle czytam. Moorcock namnażał bohaterów w takim tempie, że nawet Dickens ze swoim "Klubem Pickwicka" się chowa.
Feline - 2008-11-25, 12:44
:
Sabetha napisał/a:
Michael Moorcock... Normalnie łza się w oku kręci...

Właśnie ;) Tyle, że rzeczywiście zjawił się u nas za późno. W latach sześćdziesiątych był na Zachodzie nowatorem i kojarzy się go ze wzbogaceniem fantasy, podniesieniem jej popularniejszej wersji na zdecydowanie wyższy poziom. U nas zaś - miał dodatkowo pecha, że jego książki pojawiły się już po pisaniu Sapkowskiego, który odegrał w Polsce podobną rolę - tyle że w późniejszej o dwadzieścia lat wersji.

A swoją drogą, można się zastanowić, jaki byłby Wiedźmin, gdyby wcześniej nie było Elryka - też przecież Białego Wilka, żyjącego w świecie, w którym zdarzają się Koniunkcje Miliona Sfer...
beldin - 2009-02-05, 19:07
:
Kolejny autor którego darzę dużym sentymentem. Moje początki spotkań z fantasy :-)
Teraz oczywiście widzę niedostatki tych książek. Bohater wszędzie właściwie taki sam (ten sam?) podróżujący po różnych światach i czasach za pomocą reinkarnacji. Warsztat pisarski też charakterystyczny dla dawnych lat, fabuła prosta i nieskomplikowana.
Jednak książki Moorcocka dalej zajmują poczesne miejsce w mojej biblioteczce i pewnie kiedyś po nie sięgnę.
Tixon - 2011-02-11, 17:32
:
Skończyłem Smoka w mieczu i nadal nie rozumiem fenomenu Moorcocka. Być może ma to coś wspólnego z wymyśleniem i wdrożeniem rozmaitych pomysłów (chociaż nie chce mi się bawić w szukanie kto pierwszy na to wpadł). Bo jak czytam jego książkę, to czuję swojskość - ten motyw znam, z tamtym też się spotkałem (i to lepiej rozwinięty). Nie ma niczego, w czym by autor zaskoczył.
Tixon - 2011-08-14, 13:28
:
Katowania się Moorcockiem ciąg dalszy, tym razem Klejnot w Czaszce.
Czytanie Moorcocka nie jest takie złe. Myśli wędrują do czasów, gdy fantasy to była prosta historia o gostku z mieczem w jakimś magicznym świecie. Świat do którego relatywizm się dopiero dostaje, gdzie jeszcze większość person jest zła i podła, albo dobra i szlachetna. Świat, gdzie z zewsząd czuć tajemne moce, proroctwa i przepowiedni, magiczne przedmioty o trudnych do wymówienia nazwach. Świata, gdzie autor mógł wymyślać głupoty (jak latanie na flamingach), nawalanie się magiczno mechaniczne, a i tak było to czymś, co czytało się z otwartymi ustami.
Sądzę, że gdyby polscy autorzy pisali bez skrępowania taką pulpę, pewnie by coś na niej wyrosło. Anglojęzyczni pisarze mieli swojego Moorcocka i wychodząc od jego schematów tworzą porządne czytadła. Widać jego wpływ u Martina, Zelaznego (ach, co on z tym robi, cudo panowie i panie, normalnie cudo).

Jak będę miał odpowiedni nastrój, to pewnie po coś jeszcze sięgnę. Ciągle poluję na Elryka.
Fidel-F2 - 2011-08-14, 15:25
:
W młodości przeczytałem ze trzy książki Moorcocka i wystarczy. Szkoda czasu.
Romulus - 2011-08-14, 21:37
:
Fidel-F2 napisał/a:
W młodości przeczytałem ze trzy książki Moorcocka i wystarczy. Szkoda czasu.

Fajnie, że tak ktoś o nim myśli :) Bo z ostrożności myślałem, że ja go za późno przeczytałem :) A po prostu zrobiłem to niepotrzebnie :)
Ł - 2011-08-14, 23:58
:
Nie bądźcie tacy surowi, Moorcock miał szereg dość fajnych i innowacyjnych pomysłów (zaczątki steampunka czy podwaliny pod takie "dedekowe" światy w jakich teraz operuje Feist na przykład). Tyle że faktycznie wykonanie wielu jego ksiązek, chyba w dłuższej perspektywie sprowadzi go do roli przypisu w encyklopediach fantastyki.
Fidel-F2 - 2011-08-15, 00:09
:
Ł, mam w doopie jego innowacyjne pomysły, książki były drętwe
Ł - 2011-08-15, 00:46
:
To jego książki miej w dupie, o pomysłach i o tym co zainicjował warto wiedzieć.
ASX76 - 2011-08-15, 00:52
:
Ł napisał/a:
To jego książki miej w dupie, o pomysłach i o tym co zainicjował warto wiedzieć.


Tu się z Panem zgadzam. :-)
Cain - 2011-08-15, 16:14
:
Pierwszy raz z twórczością Moorcocka spotkałem sie ok 2000 roku. Udało mi sie wtedy wypożyczyć Klejnot w czaszce, pierwszy tom Kronki Runenstaffa. Po lekturze owej ksiązki byłem zachwycony i chiałem więcej. Swego czasu zakupiłem cały komplet (4 tomy) i tak sobie stoi na półce juz kilka lat. W ubieglym roku postanowiłem przeczytać sobie cały cykl. Niestety książka po tych kilku latach i masie przeczytanych innych lektur, książka juz nie zachwyca, jest pełan utartych schematów, jasnego podziału na tych dobrych i na tych złych. Ponownie zatrzymalem się na pierwszym tomie i nie wiem czy rusze z nim dalej.
ASX76 - 2011-08-15, 17:02
:
Bo bodaj największym dokonaniem Moorcocka, jest seria o Elryku.
Tixon - 2013-03-12, 12:56
:
Upolowałem Elryka. W stosunku do jego poprzednich dokonań, to jak niebo a ziemia. Elryk w końcu się czymś wyróżnia(ł, jak na tamte czasy musiał być czymś nowym), jest na pozycji outsidera, zmuszony podtrzymywać życie eliksirami, a potem tkwiący w toksycznym związku ze swoim mieczem. Natomiast pomysły i prowadzenie fabuły - jak w pozostałych książkach :mrgreen:
Sędzia - 2013-03-12, 14:38
:
Z Moorcocka niezła jest jedynie Gloriana, która w odróżnieniu od Runestaffa, Coruma i Elryka miała całkiem ciekawą fabułę.

Co było dla mnie zaskoczeniem, bo kiedy czytałem Moorcocka, to czytałem właśnie Runestaffa, Coruma, Elryka (wszystko w całości) i Glorianę, i akurat po tej ostatniej nie spodziewałem się niczego specjalnego, bardziej z przypadku miałem ją na półce, a okazała się zdecydowanie lepsza niż pozostały dorobek Moorcocka.
iselor - 2013-03-15, 17:40
:
No, za Glorianę dostał Nagrodę Campbella i World Fantasy Award więc chusteczkowe to raczej nie jest;)
Sabetha - 2013-03-15, 20:10
:
Aha. Przecież nie bez kozery do dziś dnia mam w pamięci scenę, gdy tytułowa bohaterka figluje z małpopodobnym stworem na dziedzińcu zamkowym //mysli . A od lektury minęło ze dwadzieścia lat...
Tixon - 2013-09-14, 12:57
:
Elryk. Perłowa Forteca.
Standardowe otwarcie - Elryk leży umierający we wrogim mieście, podstępem zostaje skłoniony do niebezpiecznej misji - zdobyć perłę. Ale nie żadną zwyczajną, nic z tego. Po tą specjalną perłę trzeba będzie udać się do świata snów, przemierzyć jego warstwy, by w końcu dotrzeć do Perłowej Fortecy.

Pomysły (poza okropnym zwyczajem tytułowania) na plus. Reszta tradycyjnie na minus.
Ł - 2014-01-16, 08:38
:
Właśnie skończyłem artykuł o Moorcocku dla NFu i mam taki wniosek jest taki że w Polsce jest skrzywione postrzeganie jego twórczości ponieważ wydane praktycznie tylko jego heroic fantasy z lat 60/70 natomiast pominięto eksperymentalne albo (para)historyczne utwory z lat późniejszych.I tak dowiedziałem się że podejście do seksualności głównego bohatera Hal Duncan i Johnatan Littell czerpali właśnie od Moorcockego Jerrego Corneliusa, widzę też teraz wyraźnie wpływy pomysłów Moorcocka u Johna M. Harrisona czy Jeffa Noona.
Tixon - 2014-11-08, 14:15
:
Przeleciałem sobie przez tomy III, IV, V i VI.
Najlepszy z tego wszystkiego był właśnie tom VI - Zemsta Róży. Kilka wątków, niebanalni (w granicach ma się rozumieć) bohaterowie, ciekawy pomysł. No i masa błędów. Ale ciężko mi powiedzieć, czy to wina autora, czy tłumacza. Postać potrafi się przedstawić jako Mały Cierń, ale narrator nazywa ją Różą, a Mały Cierń to nazwa jej broni. Potem Róża wygłasza jakieś zdanie, chociaż dwie sceny wcześniej drużyna rozdzieliła się na różne uniwersa.
Do tego deus ex machina kontrowana wyciąganiem królika z kapelusza.
Mimo wszystko, nie sposób odmówić autorowi pomysłowości. No i wkładu w gatunek. Wystarczyło wziąć koncepcje które wprowadził, dobrze to napisać i tak powstały kanoniczne pozycje dla gatunku.
Nie sprawdzałem poszczególnych dat, ale z treści wynikają bezpośrednie dla Koła Czasu, Amberu...
utrivv - 2014-11-19, 07:31
:
Tixon napisał/a:

Mimo wszystko, nie sposób odmówić autorowi pomysłowości. No i wkładu w gatunek. Wystarczyło wziąć koncepcje które wprowadził, dobrze to napisać i tak powstały kanoniczne pozycje dla gatunku.

W 2034 to samo pisali o Sadze o Katanie.
Ojej. Wygadałem się.
Teraz będę musiał was zabić. //pistolet
Ł - 2015-02-11, 11:42
:
http://katedra.nast.pl/ar...owy-Anarchista/ < artykuł już w sieci.
bio - 2015-02-19, 17:09
:
Ja tam nieustannie jestem admiratorem twórczości Moorcocka, ze szczególnym uwzględnieniem jego opinii, w której Władca Pierścieni to epicki Kubuś Puchatek. Najciekawsza w jego powieściach o Wiecznym Bohaterze jest relacja między śmiertelnikami, a bytami wyższymi. Nikt przed nim tak nie bawił się z bogami.
Tixon - 2017-03-31, 18:56
:
Kronika Czarnego Miecza, Elryka przygód tom siódmy.
Melnibończyk postanawia ostateczne dopaść czarnoksiężnika z Pan Tang. Wyruszając w tym celu porzuca Yishanę, czym dotyka ją do żywego. Ambitna królowa sama odszukuje Theleba K'aarna, by u jego boku czekać na Elryka. Tymczasem Telebeba zakochuje się w Yishan, bo w sumie czemu nie?
Nie mamy jednak czasu zastanawiać się nad tym dziwnym trójkątem miłosnym, bo trafia się nam scena w której Elryk spotyka swoich rodaków. Których zdradził i skazał na wygnanie, niszcząc rodzinne miasto. Więc logicznie, ci go nienawidzą, ale również szanują ze względu na królewską krew... Znowu - nie myślmy o tym za wiele, bo mamy kolejną scenę, w której dzieją się dziwne rzeczy... I tak przez całą (krótką) książkę.
Fabuła napędzana jest przez imperatyw narracyjny, rzeczy się dzieją ponieważ muszą, a nie dlatego, że są logicznymi skutkami działań. Dlatego zbytnio nie dziwi, że Yishan po wykonaniu swojej roli po prostu znika ze sceny (chociaż można tłumaczyć to łączeniem różnych opowiadań i dziurą w czasie między nimi), robiąc miejsce dla pięknej i młodej Zaroziny. Dziewczyna od pierwszego spotkania nie może odkleić oczu od albinosa i wystarczy pół nocy aby stwierdzili, że się pobiorą. "Nie traciliście czasu" - komentuje Moonglum, a ja mam ochotę przewracać oczami. Chociaż trzeba przyznać, że w byciu porywanym Elryk dorównuje damsel in distress.
Język Moorcooka może służyć za inspirację. Dla vanitówców - skoro on z takim stylem (ple, ple ple, bla bla bla, patetyczne określenia, przesady i wyolbrzymienia, prostactwo w opisach) został wydany, znalazł odbiorców i stał się rozpoznawalnym, mającym wkład w gatunek autorem, to oni też mogą.
No, przynajmniej nie ma jakichś rzucających się w oczy błędów językowych i jestem skłonny uwierzyć, że w oryginale ma to jakąś melodię, coś co sprawia, że idzie czytać bez bólu zębów. Po polsku jest z tym gorzej - zupełnie bez smaku i wyrazu.
Fidel-F2 - 2017-03-31, 19:01
:
Nie wiem co dzisiejszego czytelnika zmusza do czytania Moorcoca.
Trojan - 2017-03-31, 19:03
:
Eksploracja korzeni gatunku
Fidel-F2 - 2017-03-31, 20:18
:
wystarczy zapytać
Trojan - 2017-03-31, 22:06
:
Niektórzy wolą sami.
Bardzo dawno czytałem Moorcooka, i już wtedy było co najwyżej średnio. Elryk, kawaler Mieczysław, Hawkmoon, Erekose.
Wszystkie twarze Wiecznego Wojownika.