Zaginiona Biblioteka

Literatura - John Fowles

Procella - 2008-09-19, 09:11
: Temat postu: John Fowles
Zabieram się za "Kochanicę Francuza" Johna Fowlesa - jakiś czas temu odłożyłam z braku nastroju na takie książki, ale teraz nastrój wrócił. Spodziewam się smakowitego czytania - "Mag" tego samego autora to jedna z moich ulubionych książek, chyba nawet na podium się łapie, a na pewno jest w pierwszej piątce. Fowles to bardzo dobry pisarz.

O samej książce powiedzieć jeszcze za dużo nie pogę, bo mam za sobą tylko kilka stron ;) Ale już "chwyta".

Skończyłam przepyszną "Kochanicę Francuza" J. Fowlesa (polecam!!!) i
Procella - 2008-09-22, 17:48
: Temat postu: John Fowles
Z Wiki:
Cytat:
John Fowles (ur. 31 marca 1926, zm. 5 listopada 2005) – angielski pisarz i eseista.

Urodził się w Leigh-on-Sea w Essex (niedaleko Londynu) w Anglii. Studiował język francuski i niemiecki. Pracował jako nauczyciel w szkołach w Anglii, Francji i Grecji. W Grecji uczył na wyspie Spetses – doświadczenia tej pracy wykorzystał w książce Mag (The Magus) wydanej w 1966 (drugie wydanie w 1978) – opowiada ona historię młodego nauczyciela, który podczas kryzysu tożsamości przybywa na grecką wyspę by uczyć angielskiego i gdzie spotyka go seria niecodziennych zdarzeń. Ksiąźką, która rozpoczęła pisarską drogę Fowlesa był Kolekcjoner (The Collector) wydany w 1963. Po jej wydaniu Fowles zrezygnował z kariery nauczyciela i całkowicie poświęcił się pisaniu.

W 1968 przeniósł się do Lyme Regis w hrabstwie Dorset na południu Anglii, gdzie mieszkał aż do śmierci. Kolejną książką była wydana w 1969 Kochanica Francuza (The French Lieutenant's Woman), na której podstawie nakręcono w 1981 film o tym samym tytule a scenariusz do niego napisał noblista Harold Pinter. Następne powieści w dorobku Fowlesa to Daniel Martin wydana w 1977 roku; potem Mantissa wydana w 1982 a także Larwa (The Maggot).

Zmarł po długiej chorobie w swej posiadłości w Lyme Regis.


Książki (na podstawie Wiki angielskiej i polskiej):


W tej chwili mam za sobą dwie jego książki - te najbardziej znane, "Maga" i "Kochanicę Francuza". Obie mnie zachwyciły, pierwsza - siecią zdarzeń i opowieści, w których nigdy nie wiadomo, co jest preawdą, a co nie; druga - formą, wplatanymi wszędzie refleksjami na temat świata i pisania, narzucającym dystans do opowiadanej historii, która okazuje się wcale nie być najważniejsza. Fowles był znakomitym pisarzem.
Beata - 2008-09-24, 10:55
:
Przyznam się, że "Maga" miałam w rękach dwa razy... niestety, jakiś złośliwy chochlik podszepnął mi, żeby nie kupiła. Ale nic straconego - zachęcona Twoim opisem już zamówiłam "Kochanicę..." po promocyjnej cenie. :) Przypuszczam, że i na inne książki tego pisarza pora promocji nadejdzie... w końcu tego "Maga" przeczytam... wszak do trzech razy sztuka...
Carmilla - 2008-12-19, 15:10
:
Przeczytałam Kochanicę Francuza i to mi chyba wystarczy. Jedyne co mi się tam podobało, to opisy obyczajowości z czasów Thomasa Hardy'ego.
Zakończenia jasne i konkretne lubię (nawet czasem happy end zdzierżę :mrgreen: ), niedopowiedziane - takoż. Ale to, co zaprezentoał Fowels w Kochanicy... to ja dziękuję, postoję
Romulus - 2010-04-05, 17:48
:
Zatem chwyciłem jednak za MAGA Fowlesa. Wow. Jestem oczarowany. Znakomita narracja, która wciąga czytelnika od niemal początku. Dotarłem dopiero do setnej strony, bo robota mnie goni. Ale już wiem, że historię Chin J. Fenby będę czytał wolniej.
Fidel-F2 - 2010-04-05, 22:40
:
Romulus napisał/a:
Zatem chwyciłem jednak za MAGA Fowlesa. Wow. Jestem oczarowany. Znakomita narracja, która wciąga czytelnika od niemal początku. Dotarłem dopiero do setnej strony, bo robota mnie goni. Ale już wiem, że historię Chin J. Fenby będę czytał wolniej.
polecam przeczytać Maga w miarę krótkim czasie jeśli to możliwe, rozwlekając sporo się traci z atmosfery

toto napisał/a:
Nad zakupem Maga Fowlesa zastanawiam się od dłuższego czasu. Może czas w końcu to zrobić?
nie ma się nad czym zastanawiać, to będzie jedna z najlepszych książek w Twoich zbiorach
Romulus - 2010-05-03, 21:06
:
Skończyłem Stovera - niedługo machnę cosik więcej.
Teraz czytam "Daniela Martina" Fowlesa. Po MAGU postanowiłem bliżej poznać twórczość tego autora a ta powieść jest równie opasła jak MAG. Napisana znakomicie, lubię taki tradycyjny typ narracji. Niespieszność fabuły, taki staromodny pietyzm w charakterystyce i opisie, co tworzy klimat powieści i wciąga w wykreowany świat. Ponadto powoduje to, że lektura tej powieści przypomina degustację. Powoli "łyka się" kolejne słowa, zdania, smakuje, rozpoznaje, docenia. W fabułę dopiero się wgryzam, więc wszystko może się jeszcze zmienić. Ale styl powieści jest zajmujący i doskonały.
Tixon - 2010-06-17, 15:16
:
Mag Fowlesa. Do książki robiłem podchody od dawna, nie będę jednak ukrywał, że zdecydowałem się po nią sięgnąć dzięki opinii Romulusa.
I muszę przyznać, że dawno nie czytałem takiej książki. Nie tylko dobrze napisanej, ale również interesującej fabularnie - sieć zdarzeń, prawdy, półprawdy i kłamstwa stawiane przed bohaterem, sprawiały, że i ja miejscami nie wiedziałem co o tym myśleć, zostałem porwany opowieści i opowieści wewnątrz opowieści. Właściwie jedyną irytację jaką miałem podczas lektury, była własna niemoc do szybszego czytania, dowiedzenia się, jak zakończy się cała sprawa. Chociaż pewne przeczucia miałem :)
Solidne 9/10
Cytat:
Ale to, co zaprezentoał Fowels w Kochanicy... to ja dziękuję, postoję

A co zaprezentował?
Romulus - 2010-06-17, 15:40
:
O, nawet temat jest :)

Ja także podchodziłem do MAGA jak pies do jeża. Bo zostałem zaszczuty jakimiś bardzo poważnymi recenzjami, czy tekstami i doszedłem do wniosku, że nie będę krzywdził książki swoim prostactwem. Bo może to naprawdę arcydzieło, a ja nie zrozumiem i uznam, że przegadany shit?

Nowe, ładne wydanie Zyska mnie przekonało. Zacząłem czytać i wsiąkłem całkowicie. Żal było odkładać, odchodzić, tylko czytać i czytać i czytać. Wspaniała powieść, dotykająca czytelnika, który jest wodzony i uwodzony wraz z jej bohaterem.

Co najlepsze - pewnie nawet większości tych aluzji literackich nie wyłapałem (pisałem: prostactwo), ale mi to nie przeszkadzało.

Mój ulubiony cytat: "Im lepiej zrozumiesz, na czym polega wolność, tym mniej będziesz z wolności korzystał."

Siłą rozpędu kupiłem jeszcze "Daniela Martina" - ale to była oporna lektura, nie dlatego, że kiepska, tylko sama fabuła i forma powieści bardzo przytłaczają.

Teraz będę się zabierał za "Larwę".

BTW - ni cholery nie mam pojęcia, dlaczego "Mag" jest w bazie Fantasta.pl :) To już chyba "Larwa" bardziej predestynowana do tego jest. Może Ayn Rand też wrzucę ("Atlas zbuntowany") :)
Beata - 2010-08-31, 19:20
:
Świeżo po lekturze Maga mam mieszane uczucia. Do fabuły. Pierwsze pół (a może nawet więcej, niż połowa) książki kapitalne - mieszanina kłamstw, półprawd, jednym słowem przecudowna manipulacja. Ale sama scena z tym pseudo procesem to IMHO kit. Nieprawdopodobny, niewiarygodny, nie do zaaranżowania. I na dodatek kiczowaty w formie - te maski, kostiumy. Zupełnie nie chwyciłam, jaką naukę miałby bohater z tego wyciągnąć. Wydaje mi się, że znacznie bardziej prawdopodobne jest, że on się raczej "zatnie" i takie też robił wrażenie bezpośrednio po uwolnieniu, a potem, ni stad ni zowąd, poddał się i, w pewnym sensie, zaczął współpracować. A postępowanie Alison, jej zgoda na ten chwyt z ostatecznym rozwiązaniem - obrzydliwa. Tak się nie robi. W ogóle ta książka jest pełna samych negatywnych bohaterów - jak nie skorumpowani kłamcy, to uzurpujący sobie rolę boga. Fuj!
mec - 2010-08-31, 23:42
:
Romulus napisał/a:


BTW - ni cholery nie mam pojęcia, dlaczego "Mag" jest w bazie Fantasta.pl :) To już chyba "Larwa" bardziej predestynowana do tego jest. Może Ayn Rand też wrzucę ("Atlas zbuntowany") :)


w dodatku wisi jako najlepiej oceniana książka //pisowcy
Urshana - 2011-09-04, 16:54
:
Zmęczyłam wreszcie "Maga" Johna Fowlesa i czuję dużą ulgę, że dobrnęłam do końca. Wiem, że to rodzaj masochizmu, bo powinnam rzucić w kąt w momencie, gdy uznałam, że książka mnie nuży, ale się zawzięłam i uparcie czytałam dalej, zastanawiając się, dlaczego spora grupa czytelników uważa tę powieść za utwór genialny. Ja nie uważam, nie znaczy to w ostatecznej ocenie, że jest ona kiepska, ale wyczekiwałam fajerwerków, chwycenia za gardło, a dostałam niesympatycznego głównego bohatera, nadętego bubka, który staje się ofiarą eksperymentu mającego uświadomić mu, kim jest, hmm... tylko tyle, a nie aż tyle. Powieść, która z fantastyką nie ma absolutnie nic wspólnego, więc zupełnie nie rozumiem jej obecności w bazie danych Fantasty, jest połączeniem utworu obyczajowego, z elementami romansu, studium psychologicznego. Owszem, ciągłe gry z głównym bohaterem na linii - prawda - fikcja/kłamstwo są może i intrygujące, ale mnie w pewnej chwili po prostu znudziły. Finał nie ma wymiaru katharsis, a wydarzenia na wyspie są umiarkowanie interesujące. Ogólnie - wielki zawód, w stosunku do oczekiwań.
Ł - 2011-09-05, 01:20
:
Urshana napisał/a:
a dostałam niesympatycznego głównego bohatera, nadętego bubka, który staje się ofiarą eksperymentu mającego uświadomić mu, kim jest, hmm... tylko tyle, a nie aż tyle. [...] Finał nie ma wymiaru katharsis,

Czynienie kryterium oceny powieści tego czy się lubi bohatera czy nie, to trochę dziecinnie. Najważniejsze że bohater jest przekonywujący (bo jako ten nadęty bubek jest przekonywujący prawda?) i dobrze że Fowles nie zrobił żadnego katharsis na koniec czy w międzyczasie, gdzie Urfe odkryłby w sobie światło i zmieniłby swoje zachowanie względem kobiet o 180 stopni. Bałem się w trakcie lektury że tak będzie ale na szczęście autor wykazał się instynktem samozachowawczym.
Urshana - 2011-09-05, 10:38
:
Ł napisał/a:
Czynienie kryterium oceny powieści tego czy się lubi bohatera czy nie, to trochę dziecinnie. Najważniejsze że bohater jest przekonywujący (bo jako ten nadęty bubek jest przekonywujący prawda?) i dobrze że Fowles nie zrobił żadnego katharsis na koniec czy w międzyczasie, gdzie Urfe odkryłby w sobie światło i zmieniłby swoje zachowanie względem kobiet o 180 stopni. Bałem się w trakcie lektury że tak będzie ale na szczęście autor wykazał się instynktem samozachowawczym.

1. Jeśli chodzi o twój pierwszy zarzut, masz rację, poszłam skrótem myślowym, więc wyszło z tego, że kreacja bohatera wpłynęła na ocenę, a tak nie jest do końca, owszem zdarza mi się nie znosić bohatera, a zachwycać powieścią, za jej genialność - tak było w przypadku "Pani Bovary" Flauberta czy "Zbrodni i kary" Dostojewskiego. Doprecyzowując, poza niesympatycznym bohaterem dostałam jego przeżycia na wyspie, które były po prostu nudne, dałam się zwieść przyporządkowaniu do kręgu fantastyki, nie czytałam nic więcej o powieści by nie psuć sobie przyjemności i się zawiodłam - oczekiwałam bowiem metafizyki, dostałam powieść obyczajową, którą zwykle surowo oceniam, bo nie przepadam za tym typem literatury. Nie wiem dlaczego, ale podczas czytania przypominały mi się doświadczenia z "Morze, morze" Iris Murdoch - miałam też trudność z jej zaakceptowaniem, ale ta powieść zdecydowanie była lepsza od Fowlesa. U tego autora nie zachwycił mnie niestety język, konstrukcja utworu w pewnym momencie stała się przewidywalna, pytanie polegało tylko na tym - ile jeszcze odsłon kolejnych złudzeń, kłamstw nastąpi. A cały cel eksperymentów Conchisa? Być może nie dostrzegam jakiegoś fundamentalnego przesłania, ale grzebanie w kompleksach średnio intrygujących bohaterów, by ich zmienić... Cóż dla mnie to było naiwne.
2. Jeśli chodzi o katharsis z kolei, absolutnie nie oczekiwałam zmiany postępowania Nickolasa, co więcej, właśnie to, że on się w jakiś sposób zmienił mnie wkurzało, oczekiwałam "oczyszczenia" u siebie, bo to ja powinnam odczuwać "litość i trwogę", ale aby tak odczuwać musi znów istnieć pewna konstrukcja bohatera, niestety może dla ciebie był on przekonujący, a mnie nudził, Nicko mnie nie przekonał do siebie, nawet to jego bycie draniem było płytkie.
MrSpellu - 2011-09-05, 10:43
:
Urshana napisał/a:
2. Jeśli chodzi o katharsis z kolei, absolutnie nie oczekiwałam zmiany postępowania Nickolasa, co więcej, właśnie to, że on się w jakiś sposób zmienił mnie wkurzało, oczekiwałam "oczyszczenia" u siebie, bo to ja powinnam odczuwać "litość i trwogę", ale aby tak odczuwać musi znów istnieć pewna konstrukcja bohatera, niestety może dla ciebie był on przekonujący, a mnie nudził, Nicko mnie nie przekonał do siebie, nawet to jego bycie draniem było płytkie.


Czytałaś Kompleks Portnoya?
Tixon - 2011-09-05, 10:53
:
Urshana napisał/a:
Nicko mnie nie przekonał do siebie, nawet to jego bycie draniem było płytkie.

U mnie odwrotnie, tą płytkość bycia draniem odbierałem jako, że on nie jest zbyt świadomy tego, że krzywdzi drugą osobę, nie zauważa tego.

A swoją drogą, czemu katharsis bohatera byłby złym rozwiązaniem?
Urshana - 2011-09-05, 10:57
:
Nie Spellu, nie czytałam. Kiedyś się zapewne wezmę, bo Rotha mam na wstydliwej liście autorów mało znanych. Czytałam tylko jego "Cień pisarza" i nie pamiętam go kompletnie i utknęłam na "Teatrze Sabata".
MrSpellu - 2011-09-05, 11:00
:
Urshana napisał/a:
Nie, kiedyś się zapewne wezmę, bo Rotha mam na wstydliwej liście autorów mało znanych. Czytałam tylko jego "Cień pisarza" i nie pamiętam go kompletnie i utknęłam na "Teatrze Sabata".

U mnie było swego rodzaju Katharsis, takie, o którym wspominałaś. Ale bardziej współczułem sobie. Coś jak z odbiorem Dnia Świra.
Czyli filmu, który (nie wiedzieć czemu) jest uznawany za komedię...
...a to przecież smutna historia o stereotypowym, polskim humaniście średniego pokolenia, w którego się zmieniam.
Urshana - 2011-09-05, 11:13
:
Spellu - "Dzień Świra" uwielbiam, czytałam ten tekst w "Dialogu" zanim się stał scenariuszem filmu i też czułam się dokładnie jak ty. Adaś Miałczyński jest zarówno w sztuce jak i w filmie genialną postacią, i też miałam takie same jak ty odczucia.
A bohater Fowlesa mnie po prostu nie ujął niczym, dlatego byłam strasznie ciekawa, dlaczego dla niektórych "Mag" jest powieścią genialną, jakie są tego przyczyny.
Ł - 2011-09-05, 11:34
:
Ja oceniam "Maga" jako książką dobrą, z szeregiem upierdliwości do których należą nachalne epatowanie przez autora symbolizmem i ciągłymi twistami. Odpowiadając na pytanie Urshany - na pewno jej dużym plusem jest antycypowanie hardkorowych eskperymentów psychologicznych (Mag jest przed Zimbardo przecież) a nawet programów typu reality show. W tym względzie Fowles wykazał się niesłychaną intuicją cywilizacyjną.

A główny bohater jest boski i nienawidzę tych wszystkich szmat które go krzywdziły. :mrgreen:


Tixon napisał/a:
U mnie odwrotnie, tą płytkość bycia draniem odbierałem jako, że on nie jest zbyt świadomy tego, że krzywdzi drugą osobę, nie zauważa tego.

On nawet jak jest w pełni świadomy tego, to nie zmienia swojego postępowania. A w ogóle to świetna jest scena gdy spotyka swojego następce, tego Amerykanina i nie ostrzega go w najmniejszym stopniu co czekać go może na wyspie. Wręcz przeciwnie, życzy mu miłej podróży.
MrSpellu - 2011-09-05, 11:37
:
Ł napisał/a:
A w ogóle to świetna jest scena gdy spotyka swojego następce, tego Amerykanina i nie ostrzega go w najmniejszym stopniu co czekać go może na wyspie. Wręcz przeciwnie, życzy mu miłej podróży.

Czyżby główny bohater był Polakiem? :badgrin:
Ł - 2011-09-05, 12:01
:
Nie, chodzi po plaży boso, a nie w sandałach i skarpetkach.
Qbard - 2012-04-07, 11:35
:
J. Fowles "Mag". Przeczytałem tą książkę, ponieważ czytałem wiele pochlebnych recenzji. Osobiście wymęczyłem się przy niej. Miała ciekawe momenty, ale ogólnie nie przypadła mi do gustu. Można by z tego zrobić kilka książek.
bimali1 - 2012-04-07, 16:21
:
Qbard napisał/a:
J. Fowles "Mag". Przeczytałem tą książkę, ponieważ czytałem wiele pochlebnych recenzji. Osobiście wymęczyłem się przy niej. Miała ciekawe momenty, ale ogólnie nie przypadła mi do gustu. Można by z tego zrobić kilka książek.


To właśnie jest jej zaletą, że zawiera kilka książek w jednej.
Co parę stron inny świat. :-)
Ł - 2012-04-07, 18:28
:
Ale po którymś razie ma się większe wrażenie skakania przez rekina i rzeczywiście - męczenia buły. Dotyczy to szczególnie wszystkich fragmentów na wyspie. Wciąż Mag to książka która wspominam dobrze.
bimali1 - 2012-04-07, 18:33
:
A dla mnie fragmenty na wyspie są właśnie najciekawsze. Tylko końcówka trochę zawodzi.
Ale i tak "Mag" obok ,"Kochanicy Francuza" to najlepszy Fowles.
Ł - 2012-04-07, 18:43
:
Końcówka jest właśnie spoko - logiczna i konsekwentna.
Przeniosłem - T
bimali1 - 2013-11-15, 11:39
:
Plejbek napisał/a:
A teraz zaczynam "Maga" Fowlesa. Nie znam kompletnie, aż wstyd się przyznać - ale z tego co się orientuję to jest bardzo wysoka półka. Nastawiam się na zajmujące czytanie.


Czytalem lata temu, ale w pamięci mam jako rzecz doprawdy doskonalą, zresztą najlepszą Fowlesa (choć "Kochanica Francuza" też jest bardzo dobra).
Ciekawym doznań.
Fidel-F2 - 2013-11-15, 11:49
:
Plejbek napisał/a:
A teraz zaczynam "Maga" Fowlesa. Nie znam kompletnie, aż wstyd się przyznać - ale z tego co się orientuję to jest bardzo wysoka półka. Nastawiam się na zajmujące czytanie
Zależy jak co. Z czytanych przeze mnie, Mag jest majstersztykiem, szczyt szczytów; Hebanowa wieża jest zbiorem raczej na plus, czytałem ją zaraz po Magu i to mogło wpłynąć na obniżenie oceny bo po Magu wszystko jest słabe :) , tak czy siak warto sięgnąć. Czytałem jeszcze Mantissę i to jest dla mnie pornograficzna kupa gówna, szczerze bym odradzał.
Plejbek - 2013-11-28, 12:54
:
Ł napisał/a:
Końcówka jest właśnie spoko - logiczna i konsekwentna.
Przeniosłem - T


Tixon, gdzie to przeniosłeś?
Tixon - 2013-11-28, 13:06
:
Tutaj właśnie :mrgreen:
Fidel-F2 - 2013-11-28, 13:08
:
Tixon, możesz jeszcze poszukać, bo gdzieś jeszcze była dyskusja o Fowlesie. I nie przeniosłeś.

Przeniosłem jeszcze 3 lub 4 posty, które znalazłem (i mogłem przenieść). Jeśli jest tego więcej, nieźle je ukryliście ;)
T.

Plejbek - 2013-12-03, 14:33
:
"Mag" to książka, która po przeczytaniu i odłożeniu na półkę wprowadziła mnie w stan pokory wobec literatury i trudną do powstrzymania chęć przeczytania jej jeszcze raz. Jest to jedna z najlepszych książek, jakie w tym roku przeczytałem ale w przeciwieństwie do innych długo się zastanawiałem czy jestem w stanie coś mądrego napisać.

No bo napisać, że pełna nawiązań do filozofii i literatury, że stałem się w pewnym momencie Urfem a Fowles Conchisem, że książkę czyta się jednym tchem i że jest po prostu genialna to nic nie powiedzieć.

Więc może kilka luźnych uwag, które odnoszę do narzekań co niektórych czytelników "Maga", które przeczytałem w internecie.

- ciągłe twisty fabuły i owe wejście mnie jako czytelnika w rolę Urfego nie drażniło mnie w ogóle. Powodowały jedynie, że odbierałem książkę jako niezwykle oryginalną i taką, która mnie maksymalnie uwodzi.
- zakończenie, które jest określane przez internautów jako "otwarte" i "nie wyjaśniające o co tak naprawdę chodziło w książce" jest wg mnie właśnie dokładnie takie jakie być powinno (stąd moje zainteresowanie powyżej czy Łaku gdzieś rozwija swoją opinię o zakończeniu).

Spojler!


Urfe traci ostatecznie maskę i zrywa swoje psychiczne kajdany, uświadamiając sobie, że nie jest już obserwowany i pilnowany przez "gang" Conchisa, że to co zrobi z Alison zależy już tylko wyłącznie od niego - ma pełną "eleutherię" co oznacza też, że będzie musiał żyć z pełnią odpowiedzialności za swoje przyszłe czyny. To czy będą dalej razem z Alison czy już nie będą nie ma w ogóle znaczenia. Najmniejszego. Przeczytałem, że Fowles na to właśnie pytanie zadane przez dwóch różnych swoich fanów odpowiedział raz TAK a raz NIE.


Koniec Spojlera.

Ogólnie utyskiwanie na zakończenie "Maga" - "bo jest nie zamknięte, bo ja nie wiem co Fowles miał na myśli, bo nie wiem co to dokładnie znaczy, " jest śmieszne i mało dojrzałe. Na jednym z forów jeden z czytelników napisał nawet, że skoro jest wodzony przez cały czas za nos i nawet na koniec książki się okazuje, że nic nie jest pewne to tak naprawdę wg niego Fowles sobie z nim brzydko pogrywa jako z czytelnikiem i że można zanegować całą treść książki jako taką.


A książka jest historią o wyzwoleniu człowieka z narzuconych przez doświadczenia życiowe okowów i o Fowlesowskiej idei wolności (eleutheria). (Cytat przytoczony przez Romulusa parę postów wyżej jest jednym z najważniejszych kluczy do książki). To jest główny szkielet interpretacyjny wg mnie dodatkowo obrośnięty masą innych pobocznych rozważań filozoficzno - literackich autora. Dodatkowo forma i sposób wyłożenia tych idei jest po prostu wspaniały. Oczywiście to jest tylko moje zdanie, i nie musi być ono poprawne - tak j jak pisałem na samej górze, po przeczytaniu książki nabrałem wiele pokory. Za chudy intelektualnie jestem i zbyt mało jeszcze w życiu przeczytałem, żeby porywać się na próbę wyłuskania z tej powieści wszystkiego co Fowles próbuje czytelnikowi sprzedać.

Ale to że raczej sprzedaje "coś" niż "nic, bełkot, pseudointelektualne bzdury" jestem pewien.

Aha, jeszcze jedno. Obejrzałem po przeczytaniu adaptację filmową "Maga" z 1968 roku (Michael Caine jako Urfe, Anthony Quinn jako Conchis) - nie warto.
Kvothe - 2015-01-27, 12:33
:
Plejbek napisał/a:
Aha, jeszcze jedno. Obejrzałem po przeczytaniu adaptację filmową "Maga" z 1968 roku (Michael Caine jako Urfe, Anthony Quinn jako Conchis) - nie warto.


Dobrze wiedzieć. Dla mnie "Mag" to jedna z najważniejszych książek w ogóle i przez jakiś czas nosiłem się z zamiarem sprawdzenia filmu (zwłaszcza że obsada wydaje się być przyzwoita; przynajmniej te nazwiska, które kojarzę), ale w takim razie sobie podaruję.
bio - 2016-11-01, 21:07
:
Z tego wszystkiego nabrałem ochoty na powrót do lektury. Czytałem Maga w wieku, w jakim ta lektura jest wskazana. Powieść o dojrzewaniu. Czyli odkrywaniu kolejnego dna rzeczywistości. Po szkole podoficerskiej trafiłem do dywizji pancernej w Żaganiu. Głównie zajmowałem się pilnowaniem chłopaków z Zetki na parku maszynowym. Oni reperowali czołgi i BWPy, a ja paliłem ruskie fajki ( Astry i Biełomory) i czytałem książki ze świetnie wyposażonej biblioteki dywizyjnej. Raz dorwał mnie w kabinie ciężarówki szef sztabu mego pułku. Podchorąży nie wie, że tu nie wolno palić?! Wszędzie paliwo! Trochę mnie zaskoczył, zatem odpowiedziałem - ale ja jestem chemik. Zbaraniał, a potem machnął ręką, rzucił tylko, ee tam! i poszedł. Gdy wieczorem opowiedziałem o tym reszcie bażantów z pokoju pokładali się ze śmiechu, a ja do dziś nie wiem co było w tym zabawnego. Naprawdę byłem w plutonie chemicznym za zastępcę dowódcy. I nie wiem też, czy pamiętam powieść za sprawą tego zdarzenia, czy zdarzenie za sprawą powieści? Jak by nie patrzeć, powieści o smudze cienia zawsze uwielbiałem. Czy tę Conrada, czy Na pastwę płomieni Styrona, czy wiele innych. Dzisiaj czule pochylam się raczej nad tymi bohaterami, którzy tej granicy nigdy nie przekroczyli. Jak Adrian Mole choćby. Poszukałem Maga na swych zapomnianych półkach. Pod sufitem z pokładem kurzu. Znalazłem tylko te pierwsze wydanie z KiKu. Jednotomowe gdzieś wsiąkło. A KiKowe książki rozklejają się już pod wpływem czasu. Jednak spróbuję.