Właśnie jem Maroilles. Ser, który pachnie jak niesprzątana kocia kuweta. Kto ma kota ten wie co to znaczy... Ale jak zajebście smakuje i jak pasuje do mocnego belgijskiego piwa
Kocham sery. Im zieleńsze tym lepsze. Nie żeby Ementaler był gorszy (czeka na śniadanie), ale sery francuskie to rzecz dla której w trzy minuty zebrałbym się w troki i przeniósł do Francji...
No, świetny jest jeszcze norweski ser kozi, ale to inna pieśń (równie cuchnąca).
Mówisz o tych ohydnych pleśniowych, które mnie zwyczajnie obrzydają?
Poza pleśniowymi nie przepadam również za serem feta. Zawsze psuje mi sałatki.
A i nie znoszę oscypków, niezjadliwe są dla mnie. No chyba że do piwa, ale w sumie jak mam fajki i piwko to raczej nie jem.
Za to inne sery uwielbiam, najbardziej Królewski i wędzoną goudę. Jako że ostatnio w tosterze gości u mnie pizzerkowa modyfikacja tostów, to sera zużywam dużo.
Tiaaa, mówię o tych cudach z zieloną pleśnią czy też o innych dojrzewających smakowitościach.
Fakt, ich zapach może tych czy owych odstręczać, ale dla mnie to sam smak. Niech żyją przetwory mleczne poddane nieubłaganemu wpływowi czasu i warunków naturalnych!!
Kochaaammm seryyyy
Może nie te pleśniowe, bo zapach jest jednak... chociaż żeby nie było, próbowałam, nawet pasował mi brie. A tak to zazwyczaj odkrawam skórkę i jem środek xD
Oscypki - taaakkk jak najbardziej ^_^ w sumie każde mi pasują, białe może bardziej, bryndza... ale w szczególności bunzol, ohh tego to kilogramami
z takich 'zwykłych' żółtych, to chyba standardowo gouda, zawsze i wszędzie dobra, opcjonalnie podlaski. Coś mają w sobie te podziurawione mocno sery, np taki sokół, że ich zapach sprawia że uginają mi się nogi ^^'
No i jest feta, mrr... szkoda, że u nas, te pakowane i w ogóle smakują zupełnie inaczej niz w Grecji. Tam są słone ale nie aż tak przesolone jak to u nas notorycznie się zdarza. Jak feta - to tylko grecka, chyba że jakis dobry importer sie trafi
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Lubię. I żółte, i te, które robią wrażenie, jakby zbierały się do ucieczki. A kozie sery to już po prostu miodzio.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Sery uwielbiam... oprócz pleśniowych
Feta jest świetna.
Poza tym głownie konsumuję sery żółte wszelakie, ale tak po prawdzie to nie mniej odrażające (a może nawet bardziej) niż ser pleśniowy. Dlatego jak widzę, że biały nalot zaczyna się za bardzo panoszyć, to go odkrawam... zaczyna mi być po prostu żal tej sporej cywilizacji roztoczy, która sobie tam żyje, kopuluje, je, wydala, umiera...
Z serów jem tylko twarde, żółte, no i oscypki, które wprost ubóstwiam. Reszta serów równie dobrze by mogła dla mnie nie istnieć.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Kto nie jada serów i ich nie lubi ten jest barbarzyńca i tyle.
Sery są boskie. W każdej postaci. Uwielbiam camemberty i brie, i te z niebieską bądź zieloną pleśnią, pachnące że hej. Takiego camemberta można dżemem potraktować coby zmieszać smaki. Tylko nie za słodki ten dżem.
Fety i inne kozie i im podobne to mistrzostwo świata. Potraktować to przyprawami, oliwą, dorzucić oliwki jakiegoś pomidora czy sałatę i danie z kategorii tych najlepszych gotowe.
Mozzarella z pomidorami, posolona i też może być z oliwą to też rzecz z kategorii jak nie lubisz toś jest barbarzan że hej.
Żółte wszelaki. Zasada jest że im twardsze tym lepsze. Taki żółty proponuję celem eksperymentu potraktować miodem. Smak extra. Do tego żółty ser jest stworzony do wszelakiej wędliny.
Do tego wędzone, topione i cholera wie jakie jeszcze. Każdy zjem.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
A ja bym zjadł teraz świeżutkiego, prawdziwego Camemberta. Ogólnie sery bardzo lubię. Im bardziej śmierdzące, tym lepiej O, dobrą Gorgonzolę też bym zjadł.
Z takich żółtych, to lubię goudę sobie czasem skubnąć. Lub jakiś dobry wędzony. Oscypek tylko prawdziwy z bacówy, kumpel ma fajny namiar. On też sprzedał mi patent podsmażania plastrów oscypka do piwa. Niezłe, naprawdę niezłe.
Tomasz napisał/a:
Kto nie jada serów i ich nie lubi ten jest barbarzyńca i tyle.
I gorol!
Tomasz napisał/a:
Takiego camemberta można dżemem potraktować coby zmieszać smaki. Tylko nie za słodki ten dżem.
Wuj Francuz sprzedał mi ciekawy patent. Potraktuj Camemberta żurawiną, taką do Indyka.
Tomasz napisał/a:
Fety i inne kozie i im podobne to mistrzostwo świata. Potraktować to przyprawami, oliwą, dorzucić oliwki jakiegoś pomidora czy sałatę i danie z kategorii tych najlepszych gotowe.
Też lubię fetę, zwłaszcza do czarnych oliwek i pomidora.
Tomasz napisał/a:
Mozzarella z pomidorami, posolona i też może być z oliwą to też rzecz z kategorii jak nie lubisz toś jest barbarzan że hej.
Kto nie jada serów i ich nie lubi ten jest barbarzyńca i tyle.
O, cholera, czyli z cyklu: "jak zostałam barbarzyńcą" Serów nigdy nie darzyłam wielką sympatią xD A takich pleśniowych u mnie w domu się nie jadało i nie próbowałam w związku z tym. Zresztą, sam opis mnie odstraszał ;P
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Sery pleśniowe są odrażające. xD U mnie w domu się ich nie jadło, a wszystko, co spleśniałe, uważano za zepsute i do wywalenia (z czym się zgadzam ). Nie cierpię śmierdzących serów. Pleśniowe próbowałam - smak i tak mi nie pasował. Żółte z dziurami śmierdzą. Lubię normalne, zwykłe żółte sery bez dziur. xD Gouda jest w porządku, choć nie szaleję. Lubię liliputy. Moim ulubieńcem jest cheddar. Dunlop, cheshire i ementaler są jadalne. :D
Generalnie preferuję ser żółty na ciepło (cheddar i mozzarella).
Lubię też serki topione.
(Czy nadal jestem dzikusem? xD)
Uwielbiam wszelakie sery, im bardzej pogięte tym lepjej, mieszkałem kiedys we Francji, ten czas zapisał mi sie w pamięci jako czas serowy,
Nie pamiętam już nazwy ale do dziś w mej pamięci tkwi ser z pomarańczową skórką, sprzedawany w małym drewnianym pojemniku, kórego zapach określiłem sobie jako 'zapach starego końskiego potu pomieszany z zapachem końskiego gnoju'. Coś pięknego, na samo wspomnienie łezka kręci mi się w oku.
Kanapeczka z majonezem, wędlinką, niebieskim serem i borówkami z odrobiną tymianku to poezja
Spagetti z sosem zrobionym z oliwy, świeżej bazylii i czosnku, posypane świeżo startym parmezanem to coś zwyczajnie zachwycającego
Oscypek z patelni z żurawiną. Ciężkawe ale smak rewelacyjny.
Najmniej przepadam za żółtą, tanią masówką i serami typu feta oprócz tego że są mocno słone to w zasadzie bez smaku.
i tylko pierogi z białym serem to lipa jakich mało
i serami typu feta oprócz tego że są mocno słone to w zasadzie bez smaku.
no wlaśnie, bo importowane. Powiem ci, że kiedy spróbowałam świeżej fety jak byłam w Grecji... to zupełnie coś innego! Od tej pory pokochałam fete Chociaz może rzeczywiście dla sympatyka 'chodzących' serków to jest zbyt łagodny rodzaj
Cytat:
i tylko pierogi z białym serem to lipa jakich mało
A wiesz, to chyba zależy gdzie, bo przeważnie to syf, zgadzam się, ale kiedyś jadłam takie dobre, ewidentnie świeżutkie, aż się sama zdziwiłam, że mi zasmakowały
Dhuaine napisał/a:
Lubię też serki topione.
(Czy nadal jestem dzikusem? xD)
neee... skoro trochę serków lubisz
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
no wlaśnie, bo importowane. Powiem ci, że kiedy spróbowałam świeżej fety jak byłam w Grecji... to zupełnie coś innego!
może to być i prawda, ser serowi nierówny
Tanit napisał/a:
A wiesz, to chyba zależy gdzie, bo przeważnie to syf, zgadzam się, ale kiedyś jadłam takie dobre, ewidentnie świeżutkie, aż się sama zdziwiłam, że mi zasmakowały
jasne, mogą być gorsze i lepsze ale ogólnie to nie mój smak, pieroga z serem zjadam raz na pięć lat w celu przypomnienia sobie smaku i to mi wystarcza. No chyba że ruskie, ale to już zupełnie inna historia.
Jeżeli ser do pierogów zrobić słony, z dużą ilością pieprzu i posypać to dużą ilością drobniutkich skwareczek z boczku to potrawa jest przednia. Zresztą te słodkie, które moja babcia ongi roniła też nie wytzrymały za długo, bez względu na ilość.
Szczerze nie znoszę białego sera w żadnej postaci z wyjątkiem sernika i nadzienia do drożdżówek. Żadnych twarogów, twarożków, pierogów z serem i ruskich - odruch wymiotny na sam zapach, nieuleczalne.
Jakimś cudem polubiłam fetę (właściwie pseudofetę).
Pleśniowe tak, ale najchętniej z owocami. Mogą być ze słoika - śliwki w occie są mniam, albo żurawiny i inne brusznice. Albo świeże gruszki i winogrona.
Nie lubię ementalera, ma na dnie jakiś strasznie nielubiany przeze mnie smak. Sery na ciepło nauczyłam się jeść mając 18 lat i silnie dominującego chłopa, który uznał że nie mogę być równocześnie wegetarianką i seroniejadkiem, bo nawet nie można ze mną pójśc na pizzę. Wcześniej na kanapce był OK (ser, nie chłop), ale ciągnący sie na grzankach a fe. Z żółtych najbardziej lubię wędzone. W tym oscypki i oscypkopodobne. Ostatnio na targu trafiłam na wędzony bundz, ale uznałam że ma podejrzanie miękką twarogowatą konsystencję, zjeść mozna ale chyba go nie kupię więcej
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Do teraz pamiętam bundz kupiony na targowisku na Kleparzu około półtora roku temu. Konsystencja jak w świeżutkiej mozarelli, włóknisty taki, nasiąkniety dobrze serwatką. Cudo. Kosztował jakieś 40-45 pln za kg. Zresztą popróbowałem tam różnych serów. Babina miała ze 6 gatunków i nawet jak się dowiedziała, że jestem z Wawy to każdego dała spróbować. Aż żal, że nie było mnie wtedy stać na wszystkie....
i nawet jak się dowiedziała, że jestem z Wawy to każdego dała spróbować.
A mieszkanie w stolicy to coś złego?
Z serów najbardziej lubię zwykłego Camemberta, dość dojrzałego ("młody" ser jest mocno zwarty, prawie jak twardy żółty, potem konsystencja robi się delikatniejsza). Jeśli chodzi o dodatki zatopione w serze, to preferuję zioła, pieprz też może być. Z rzeczy kładzionych na ser- żurawiny i morele. Małmazyje.
Sery z zieloną i niebieską pleśnią też zjem, ale nie zawsze mam na nie ochotę.
Takie "mocno pachnące" trochę mnie przerażają, ale pewnie kiedyś się przełamię i spróbuję.
Lubię oscypka (również z rusztu), ale jednorazowo mogę zjeść tylko mały kawałek, bo jestem dość wrażliwa na sól (smakowo, nie zdrowotnie).
Właśnie zapomniałem chyba o oscypkach, które wielbię m.in. właśnie za ów mocno słony smak, konsystencję, ech, rozmarzyłem się...
Na pierwszym roku mieszkałem z gościem z Zakopanego, który czasem zwoził oscypki z prawdziwej bacówy. Takie oscypki, krojone w plastry i podsmażane na patelni... mru.
Ja mam rodzinkę w górach (sam jestem w 1/4 góralem ) więc oscypki wcinam aż wióry lecą. Dobre są też takie świeżutkie jeszcze, kruche i (bardzo) skrzypiące w zębach.
Dobre są też takie świerzutkie jeszcze, kruche i (bardzo) skrzypiące w zębach.
Jak ja lubie jak skrzypią *.* baaardzooo!!! Ja kcem oscypki Kiedyś kupiłam taki w moim mieście z 'importu' z Zakopca czy skądś, bleee...
Myślicie że klimat przy jedzeniu oscypków, czy francuskich serów (bądź jakiegokolwiek regionalnego żarcia) ma znaczenie? Ja mam wrażenie, że jedzenie inaczej smakuje, lepiej
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
W sierpniu jadę znów do rodzinki w górach, to się napcham za cały następny rok ;P
Kupowane od sąsiada, z pierwszej ręki, jeszcze niedojrzałe. Skrzypią niemiłosiernie. mmmmmm.... zupełnie inny wymiar przyjemności z jedzenia ^^^
Jest jeszcze żentyca, która zostaje po wyrabianiu oscypków. Nawet niezła rzecz.
Myślę, że jedzenie owszem może smakować lepiej w odpowiednim miejscu. Chodzi pewnie jednak nie koniecznie o miejsce a o stan umysłu, zadowolenie. Gdyby takie świeże oscypki sprzedawano nad morzem, pewnie smakowałyby równie dobrze (jeśli ktoś kocha morze), jak w górach leżąc bykiem na łące, słuchając beczenia owiec i patrząc na szczyty w oddali... rozmarzyłem się.
Oczywiście można też sprawę zepsuć... Nie zapomnę tej ohydnej włoskiej, oryginalnej pizzy, którą jadłem w Wenecji. Bleh...
My robimy o wiele lepsze włoskie pizze, które - tak przy okazji - również uwielbiam z dodatkową ilością sera. Niech się ciąąąągnie. :D
Nie zapomnę tej ohydnej włoskiej, oryginalnej pizzy, którą jadłem w Wenecji. Bleh...
My robimy o wiele lepsze włoskie pizze, które - tak przy okazji - również uwielbiam z dodatkową ilością sera. Niech się ciąąąągnie. :D
Włoska nie znaczy włoska Jadłam w Rzymie, niedaleko fontanny Di Trevi - więc ruchliwe miejsce - i nie była dobra, jakaś taka cienka i rozmiękła, sera w ogóle nie było czuć tylko trochę się ciągnął.
Ale jadłam pizze w Neapolu, jakiś Włoch wyprowadził nas w ciasne alejki gdzie żaden turysta nie dociera do mini-mini pizzerii. To był klimat! Ceratka na stole, pachniało cudnie a pizza... ahh... nasze to tylko tanie zapychacze ^^ dodatkowo dostaliśmy regionalne smakołyki serowo rybne, mmm...
A tak w ogóle właśnie na śniadanko mam kanapeczki z brie, to chyba jedyny pleśniowy ser jaki toleruję, nawet mi smakuje o.o
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Ja uwielbiam ser Gruyère ale takie zwykłe "nasze" goudy i ostrołęckie też chętnie zjadam.
Z pleśniowych kiedyś uwielbiałem Royal comber niestety juz 10 lat nie widziałem go w sklepach. Obecnie kupuję czasem czosnkową Combozolę
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Ale jadłam pizze w Neapolu, jakiś Włoch wyprowadził nas w ciasne alejki gdzie żaden turysta nie dociera do mini-mini pizzerii. To był klimat! Ceratka na stole, pachniało cudnie a pizza... ahh... nasze to tylko tanie zapychacze ^^ dodatkowo dostaliśmy regionalne smakołyki serowo rybne, mmm...
Pani, mów mi jeszcze Spróbowałem w takiej speluniastej (niedaleko portu) pizzerii neapolitańskiej margherity. Rozpływała się w ustach. Ale, po ekskursji po Włoszech pizza to był ostatni smakołyk, jaki mam ochotę wspominać. Makarony, ech makarony - szczególnie z sosem i mięskiem z młodych ośmiornic. O żesz Orgiastyczny.
A sery - tylko włoski, tylko mozzarella. Najlepiej połączona z pomidorkami, bazylią i oliwą - w caprese. Zajadam się tym od czasu do czasu, bo sezon w pełni. Idealna, letnia przekąska.
A bardziej barbarzyńsko - jest taki serek reklamowany w telewizji, Capresi produkowany przez Warmię: http://www.e-commerce.pl/...h-44718-big.jpg . Do kanapeczek do pracy - wymarzony. Rozpływa się w ustach, mięciutki, delikatniutki jak puszek. A smaczny niesamowicie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A kupujecie w supermarketach? "Cudowny" jest tam system sprzedaży serów
Kupuję, kilka razy w tygodniu. No cóż, mnie cieszy, że są tam całkiem dobre sery pleśniowe w przystępnych cenach.
Będąc w Augustowie kupiłem na targu sery z Korycina.
Wiki napisał/a:
W Korycinie produkuje się ser koryciński, którego recepturę według podania zdradzili ranni żołnierze szwajcarscy z czasów „potopu”.
Pyszne podpuszczkowe sery, świeżutkie, bielutkie, o różnych smakach. Rarytas. Pierwszego dnia cudnie skrzypiące podczas gryzienia, ech szkoda, że tylko 1,2 kg kupiłem - drugi raz mogę już ich nie znaleźć, a telepać się na skraj Azji po ser tylko to pomyłka raczej...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum