Wysłany: 2009-07-11, 13:23 Oprawa graficzna książek
Chciałabym zacząć tu dyskusję na temat tego, jak podchodzicie do ilustracji w książkach oraz ilustracji okładkowych.
Czy uważacie "książki z obrazkami" za dobry pomysł i chcielibyście, żeby ksiązki dla dorosłych częściej zawierały ilustracje, czy też jest to coś, co ma sens wyłącznie w przypadku pozycji przeznaczonych dla małych dzieci? Czy wolicie okładki, które "dosłownie" zapowiadają treść książki, czy też coś mniej dosłownego, a może tylko litery na gładkim tle? Jakie książki uważacie za dobrze opracowane pod względem graficznym i estetycznym, a które za wyjątkowo paskudne? Czy wygląd książki skłonił Was kiedyś do sięgnięcia po nią (albo do tego zniechęcił)?
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Ilustracje w książkach? Podziękuję Szczególnie denerwujące są te fabryczane, żeby chociaż cieszyły oko... Chyba, że książka od początku do końca jest ilustrowana, tak jak np. Ostatni Bohater Pratchetta, ale to już zupełnie inna bajka. Tak swoją drogą, to właśnie po Pratchetta sięgnęłam, bo zainteresowała mnie okładka - te wszystkie postacie tak napakowane, że aż wychodzące ze strony.
Ładne opakowanie, czyli w tym wypadku okładka, to dopełnienie dobrej książki. Oczywiście przeżyję jak jakieś świetna powieść ma szkaradną oprawę, ale zawsze to lepiej jak wszystkie szczegóły są dopracowane. Okładki książek z UW to dla mnie przykład tych najlepszych, no może poza Valente
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Nie cierpię ilustracji w książkach. Nawet jeśli są dobrze dobrane i wstawione w odpowiednich miejscach (co rzadko się zdarza), to i tak mam własne wyobrażenia na temat bohaterów i scenerii i nie życzę sobie, żeby ktoś mi pomagał z wizualizacją.
Nie powiem, czasem miło jest popatrzeć, jak mają wyglądać miejsca przedstawione w książce, ale imho przyjemniej byłoby zbić takie obrazki w mini-album na końcu.
Okładki za to powinny mieć związek z treścią lub przesłaniem danej książki. (Na pewno wszyscy pamiętają koszmarki typu Conan plus goła baba na okładkach każdej starszej powieści fantastycznej.) Ładne i gustowne ilustracje i obrazy - to jest to. Nie przepadam za przeładowanymi okładkami Fabryki - przypominają bardziej filmy i gry niż książki. Literatura powinna być bardziej... dystyngowana.
Jeśli chodzi o przykłady... Jak zwykle łatwiej mi wymienić porażki niż sukcesy. Na pewno Uczta Wyobraźni jest bardzo ładnie wydana. Świetne okładki ma też, o zgrozo, cykl Zmierzchu Stephenie Meyer.
To ja dla odmiany napiszę, że lubię ilustracje pod warunkiem, że są dobre i oddają klimat czytanej powieści/opowiadania. Świetnym przykładem może tu być Lęk i odraza w Las Vegas, która to powieść w polskim wydaniu jest zaopatrzona w oryginalne ilustracje i okładke z pierwszego wydania amerykańskiego - oprawa graficzna idealnie oddaje psychodeliczną i chora atmosferę paranoi nawiedzającej dwóch głównych bohaterów.
Bardzo lubię tyż ilustracje Teda Nasmitha do Tolkiena, ło na przykład:
http://www.kulichki.com/t...l-cuivienen.jpg http://galeria.fantasy.dm...20119img_21.jpg
Obie można znaleźć w amberowskim wydaniu Silmarillionu.
Co do okładek to powinny oddawać treść książki oczywiście, chociaż może to być luźne powiązanie z treścią. Stylistyka jest mi w zasadzie obojętna, bo treść ksiązki jest ważniejsza, ale przyznam że niektórte okładki lubię bardziej niż inne. Np. bardzo mi odpowiada oprawa graficzna książek wydawanych przez Zysk w serii Kameleon, proste i charakterystyczne motywy, zawsze w jakiś sposób związane z treścią. Niezłą oprawę grariczną robiła Fabryka Słów na początku działalności (na dole ilustracja, na górze autor i tytuł na białym polu), teraz niestety przestawili się na badziewne, tryskające fajerwerkami komiksowe obrazki, no szkoda. Odpowiadają mi też bardzo okładki Albatrosa, przede wszystkim Mroczna Wieża Kinga w pierwszym wydaniu oraz wszystko jak leci Wilbura Smitha.
Świetne okładki można też znaleźść w Uczcie Wyobraźni (i nawet powieść pani Valente prezentuje się ładnie, ostateczna wersja okłądki znacznie bardziej pasuje do treści aniżeli pierwotna).
Ze starszych książek bardzo mi odpowiada okładka pierwszeggo polskiego wydania Zewu Cthulhu. Jest doskonała i znacznie lepsza od nijakich lustriacji zdobiących nowe wydania Lovecrafta.
http://relaz.pl/www-foto/...ro/83-foto2.jpg
Świetna jest też okładka jednego z nawcześniejszych wydań Astronautów Lema, nie jestem pewien, czy to pierwsze, czy nie, ale tak czy owak własnie to wydanie chce mieć w biblioteczce.
http://www.astro.uni.wroc.../astronauci.jpg
Dodam jeszcze, że mam słabośc na punkcie okładek starych amerykańskich powieści sf. Są często tandetne i kiczowate, ale i tak je cholernie lubię.
Cytat:
Czy wygląd książki skłonił Was kiedyś do sięgnięcia po nią (albo do tego zniechęcił)?
Przez okładki całe lata nie mogłem się zmusić do przeczytania chociaż jednego tomu cyklu Eriksona, który jest chyba najkoszmarniej opracowanym graficznie cyklem na polskim rynku Żarówiaste, kolorowe, niemożliwie tandetne ilustracje na okładkach doprowadzają mnie do mdłości zawsze gdy patrzę na nie dłużej niż 5 sekund Koszmar.
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Ilustracje w książkach - podobnie jak Metzli uważam, że tylko w przypadku pozycji, które są ilustrowane, Jak Eryk czy Ostatni bohater Pratchetta. Ilustracje w standardowych książkach są zupełnie niepotrzebne i jeśli są źle dobrane (a zazwyczaj są, przynajmniej według mnie) raczej szkodzą książkom niż pomagają.
Okładki - zupełnie mnie nie interesuje, co jest na okładkach. To znaczy - wolałabym, żeby wszystkie książki były zupełnie bez ilustracji na okładkach, tytuł i autor wystarczyłby mi w zupełności - czyli litery na gładkim tle to mój ideał okładki .
Skoro jednak wszyscy się upierają, że ilustracje są niezbędne - jakoś to znoszę , ale nigdy nie oceniam książki po okładce i nigdy nie sugeruję się tym, co na takiej okładce jest. W większości przypadków okładki i tak do książek nie pasują, więc jak można się nimi kierować, kupując lub nie książkę?
A tak w ogóle, to najlepiej czytać książkę, która w ogóle okładki nie ma. Mam kilka takich starych, okładki im się pogubiły i na pierwszy rzut oka nie wiadomo nawet, czy to sf, fantasy, czy może poradnik ogrodniczy . Rozpoczynając czytanie zupełnie nie wiadomo, na co się trafi .
W większości przypadków okładki i tak do książek nie pasują, więc jak można się nimi kierować, kupując lub nie książkę?
Czasem okładka potrafi zaintrygować, że chociaż weźmie się ją do ręki i zerknie co to właściwie jest. Jasne, że nie jest to jedyny sposób wybierania pozycji do zakupu, ale zawsze jakiś mały odsetek. I mam wątpliwości czy książki zupełnie bez ilustracji na okładkach dobrze by się sprzedawały.
ghosia napisał/a:
Mam kilka takich starych, okładki im się pogubiły i na pierwszy rzut oka nie wiadomo nawet, czy to sf, fantasy, czy może poradnik ogrodniczy . Rozpoczynając czytanie zupełnie nie wiadomo, na co się trafi .
Gorzej tylko jak szybko trzeba coś znaleźć?
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Czasem okładka potrafi zaintrygować, że chociaż weźmie się ją do ręki i zerknie co to właściwie jest.
Poza bardzo rzadkimi wizytami w EMPiKu właściwie nie bywam w księgarniach. A nawet, jak tam trafię - zazwyczaj kupuję to, co i tak miałam zamiar kupić. O większości książek dowiaduję się z sieci - czytam zapowiedzi esensji, czasem na jakimś forum trafi się ciekawa opinia o książce, czasem w innej książce ktoś się pozytywnie wypowiada o innej pozycji - to moje źródła informacji o tym, co warto kupić albo nie. Czasem okładkę w jakości umożliwiającej jej ocenę widzę dopiero po tym, jak zakupiona książka dojdzie do mnie pocztą .
Ale jak dla mnie książka nie musi być nawet papierowa, jakby ebook readery były lepszej jakości - kupowałabym tylko ebooki. Twórcy okładek do książek zbankrutowaliby w moim idealnym świecie .
Jeśli mam sprecyzowany cel, to nie zwracam uwagi na nic innego, co by mnie rozpraszało. Chcę kupić daną książkę kupić, to ją kupię. Również, gdy mam autorów których kupuję w ciemno - również nic nie zmieni tego.
Ale w każdym innym, przypadku, gdy chodzę i patrzę co jest dostępne, to oprawa graficzna książek jest bardzo ważna, bo to pierwsza rzecz, jaka przykuwa wzrok. Im jest lepsza, tym większa szansa, że zwrócę na książkę uwagę, wezmę w swe ręce, przeczytam o czym jest, a ostatecznie - kupię.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
A ja nie lubię jeśli na ilustracjach lub okładkach są postaci. Chyba że jest to kopia jakiegoś obraz w wypadku książki historycznej. I wolę szkice w środku niż kolor (jak szkic bardzo ładny to i postać jakoś przeżyję).
_________________ Są książki które się czyta, są książki które się pochłania i są książki które pochłaniają czytającego
Mnie okładki na ogół niszczą wewnętrznie. Szczególnie jeśli chodzi o fantasy. Przykładem koronnym Koło Czasu Roberta Jordana. Zdarzają się w nim okładki nie wzbudzające żadnych ochów i achów, ani też nie wykrzywiające psyka. Ale na ogół są tak infantylne, że czasami wstyd mi było brać toto z półki w sklepie. U Eriksona z kolei bywa różnie. Okładki nie powalają, ale też nie niszczą.
Tak czy siak, w fantasy odnajduję najwięcej dziadostwa okładkowego. W sci-fi zaś okładki często nijak mają się do fabuły. To nie jest złe, dopóki są miłe dla oka (pierwsze wydanie Czarnych Oceanów J. Dukaja). Ale Kameleon Kosika to jakaś pomyłka okładkowa, ale typowa. Wprawdzie jest osadzona w fabule, jednak nie ma za grosz atrakcyjności i elegancji. Toteż najwyżej cenię okładki z UW (poza Valente).
Ilustracje - mogłoby ich nie być. W zasadzie są mi obojętne, choć najczęściej są brzydkie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tak czy siak, w fantasy odnajduję najwięcej dziadostwa okładkowego.
To jest już niestety chyba wpisane w gatunek wręcz... i tak się zastanawiam, że chyba między innymi przez koszmarne, kiczowate i infantylne okładki fantasy jest często kojarzone jako literatura bardzo niskich lotów, co oczywiście nie jest prawdą (nie w każdym przypadku na pewno). Mi to jakoś bardzo nie przeszkadza, ale lepsze okładki mogły by się przełożyć na zmianę wizerunku, a co za tym idzie na większe zainteresowanie ludzi i tłumaczenie zarówno większej ilości powieści z zagranicy, jak też rozszerzenie naszego fantastycznego podwórka o nowych autorów, którym było by się łatwiej przebić na rynku wydawniczym (chociaż z tym ostatnim nie jest źle i tak).
To oczywiście tylko gdybanie, ale może jednak coś jest na rzecz.
Romulus napisał/a:
Ale Kameleon Kosika to jakaś pomyłka okładkowa, ale typowa. Wprawdzie jest osadzona w fabule, jednak nie ma za grosz atrakcyjności i elegancji.
Nie jest rewelacyjna, ale trzeba przyznac że na tle komputerowych grafik i kolorowych śmietników, rodem z Fabryki Słów, Kameleon się bardzo wyróznia. Zwraca uwagę, a to już jest coś.
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Jeżeli chodzi o okładki fantasy to nie darzę ich jakimś szczególnym sentymentem. A to ze względu, że są dość schematyczne (to raz) i infantylne (jak już wspomniał Romulus; to dwa). Co jeszcze? Są "napaćkane". Zawsze, pełno na nich wszystkiego. Ja rozumiem, że zabiegi marketingowe wymagają "czegoś" co przykuje uwagę odbiorcy ale wydawnictwa przechodzą czasami same siebie
Okładki SF to trochę inna para kaloszy. Tak jak powiedział Romulus, bardzo często nie nawiązują bezpośrednio do fabuły ale szczerze powiedziawszy mi to nie przeszkadza. Czytając powieści science fiction dość rzadko nie udaje mi się powiązać okładek z treścią. Dla mnie ważne jest to, że są oszczędne w przekazie. Klasyczny wygląd książki to jest właśnie to!
Rysunki, ilustracje? Zdecydowanie jestem na "nie"! A to dlatego, że podnoszą cenę książek. Może nie jakoś drastycznie ale ja liczę każdą złotówkę
Czy uważacie "książki z obrazkami" za dobry pomysł i chcielibyście, żeby ksiązki dla dorosłych częściej zawierały ilustracje
To trudne pytanie, przynajmniej dla mnie. Trudne dlatego, że ostatnimi czasy wolny czas spędzam w zasadzie tylko i wyłącznie przy książkach historycznych stricte naukowych, a więc co za tym idzie - posiadających sporą liczbę obrazków, rycin, zdjęć, szkiców itd. Zresztą nie wyobrażam sobie, aby książka naukowa nie posiadała takich dodatków i uzupełnień. Co innego książka beletrystyczna, przeznaczona jedynie dla rozrywki. W takim wypadku ilustracje są raczej rzadko spotykane i myślę, że dopóki nie są one niezbędne dla fabuły powieści, to powinno się ich oszczędzić czytelnikowi
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum