Mmmm... Wczoraj po pracy skusiłem się na kawę w towarzystwie Larssona Jeżeli wolno mi cokolwiek powiedzieć o jego książce po przeczytaniu 70 stron to powiem, że czyta się świetnie (być może w przyszłości użyję jeszcze większych określeń - wszystko na to wskazuje). Fabuła interesująca, bohaterowie zachęcający do poznania ich bliżej i jacyś tacy zabawni. Nasza znajomość na pewno się przedłuży.
A propos Stiega Larssona, to w weekendowym numerze dziennika "Rzeczpospolita" znajduje się dwustronicowy artykuł poświęcony temu szwedzkiemu pisarzowi i fenomenowi jego literackiej popularności.
Polecam lekturę tego artykułu
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Uff, skończyłam cykl. Bardzo, bardzo mi się podobało, nie tylko jako kryminał, ale tez jako powieść powiedzmy obyczajowa (jakoś mi się wydawało że w Szwecji jest bardziej różowo). W sumie pierwszego tomu gdzieś do połowy nie traktowałam jako kryminał, bo akcja wybuchła dopiero potem.
A wczoraj wróciłam do domu z kina, pierwsza w nocy, jeszcze kawałek trzeciego tomu do skończenia - łyknęłam. Zgasiłam światło za pięć czwarta.
Mam tylko pewne wątpliwości - mama zapytała czy warto. IMHO warto, na pewno bardziej warto niż grać w kulki na kompie, z drugiej strony nie wiem czy książka nie będzie momentami zbyt obrzydliwa. Znaczy dla mnie nie była, ale ja mam chyba ciut wyższy próg wrażliwości. Jak myślicie, jakby to do cyklu Krajewskiego porównać pod względem mroku i ciężkości opisywanych czynów? Chyba lżejsze?
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
http://www.zaginiona-bibl...p?p=87203#87203 - recenzja Sharina. W zasadzie zgadzam się z nią. Jednakże ja bardziej chyba jednoznacznie za wadę uznawałem podział na "dobrych" i "złych". Trochę irytujące było - patrząc z perspektywy całego cyklu - to, że w zasadzie każdy negatywny bohater miał skrzywienie na punkcie kobiet. To ich wszystkich łączyło. A naprzeciwko tych "złych" stali ci krystalicznie uczciwi, pełni pasji i zaangażowania. Taki dwubiegunowy podział wydał mi się strasznie archaiczny. Zbyt mocno uproszczony. Właśnie Lisbeth Salander, która była kobietą nienawidzącą mężczyzn nienawidzących kobiet, ratowała sytuację. Bez niej ci "dobrzy" z tymi swoimi ideałami dreptaliby w miejscu.
Choć - powtarzam - może to efekt mojego zatrucia współczesnym czarnym kryminałem, w którym nie ma dobrych i złych tak jednoznacznie nakreślonych.
Z tej katastrofy wybrnął Larsson tworząc skomplikowaną i wciągającą niesamowicie fabułę osnutą wokół tajemnic potężnego rodu przemysłowców. A na dodatek jeszcze afera w świecie finansów. I można było zapomnieć o tych mieliznach.
Dobrze, że dodałeś, że tłem jest to psucie się państwa opiekuńczego. W ogóle, z książek Larssona przebija straszliwa duchota Szwecji spętanej polityczną poprawnością, państwem opiekuńczym, które niesamowicie ingeruje i gwałci prawa jednostek (Lisbeth), aby je chronić przed nimi samymi, choć, po prawdzie, akurat ona wcale tego nie potrzebowała. Niemal jakby ta sytuacja: Lisbeth kontra jej sytuacja prawna była odzwierciedleniem w skali mikro sytuacji jednostka kontra państwo opiekuńcze mądrzejsze od wszystkich i nad wszystkim sprawujące pieczę. Ale może się za daleko posuwam.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Niedawno skończyłam „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”. Przyjemność z czytania była podwójna – raz, książka jest po prostu dobra. Dwa – ma to coś, co przywodzi na myśl powieści Dashiela Hammeta i Raymonda Chandlera. Pamiętam, że jako smarkula nie mogłam się zdecydować, czy bardziej podoba mi się Sam Spade, czy Philip Marlowe – lektura pierwszej części „Millenium” nie dość, że przywołała miłe wspomnienia, to jeszcze obudziła gwałtowną ochotę, by znów sięgnąć po ich przygody .
Wracając zaś do teraźniejszości, muszę powiedzieć, że od czasów „Córki generała” Nelsona DeMille, którą łyknęłam dosłownie „w locie”, żaden kryminał nie potrafił zaabsorbować mnie do tego stopnia, bym nie potrafiła się odeń oderwać. Częściowo to zasługa wyżej wymienionych młodzieńczych fascynacji klasyką kryminału, częściowo Lisbeth Salander, częściowo – a może powinnam napisać: w głównej mierze – wciągającej akcji i (na tyle, na ile jestem w stanie to ocenić) wiernego odzwierciedlenia szwedzkich realiów.
Romulus napisał/a:
A naprzeciwko tych "złych" stali ci krystalicznie uczciwi, pełni pasji i zaangażowania. Taki dwubiegunowy podział wydał mi się strasznie archaiczny. Zbyt mocno uproszczony.
Nie wiem (jeszcze), jak to wygląda z perspektywy całości, ale w pierwszej części ten podział nie razi. Owszem, mamy po jednej stronie zwyrodniałego sadystę, ale po drugiej nie stoi żaden anioł, tylko po prostu normalny, uczciwy człowiek. Nie będę ukrywała, że mnie także w pewnym momencie zaczęło brakować owych dylematów moralnych, działania w szarej strefie i cynizmu, okraszonego od czasu do czasu błyskotliwymi uwagami na temat ludzkiej kondycji, bez czego współcześni tropiciele zbrodni wprost nie mogą się obejść. Po czym pomyślałam sobie, że kiepsko ze mną, skoro zwykłą przyzwoitość zaczynam uważać za nudny archaizm
Romulus napisał/a:
W ogóle, z książek Larssona przebija straszliwa duchota Szwecji spętanej polityczną poprawnością, państwem opiekuńczym, które niesamowicie ingeruje i gwałci prawa jednostek (Lisbeth), aby je chronić przed nimi samymi, choć, po prawdzie, akurat ona wcale tego nie potrzebowała.
Nigdy nie byłam w Szwecji, ba, nie znam nawet nikogo, kto tam był. Sytuacja Lisbeth była bardzo specyficzna, bo też i arcyciekawa z niej postać. Gdyby na jej miejscu znalazła się prawdziwie upośledzona, niezdolna do samodzielnej egzystencji dziewczyna, owa opiekuńczość państwa byłaby raczej zaletą (chyba że jej kurator okazałby się rzeczywiście takim sk***synem jak Bjurman, ale wybaczcie, wolałabym myśleć, że tacy nieczęsto się zdarzają).
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Przyjemność z czytania była podwójna – raz, książka jest po prostu dobra. Dwa – ma to coś, co przywodzi na myśl powieści Dashiela Hammeta i Raymonda Chandlera. Pamiętam, że jako smarkula nie mogłam się zdecydować, czy bardziej podoba mi się Sam Spade, czy Philip Marlowe – lektura pierwszej części „Millenium” nie dość, że przywołała miłe wspomnienia, to jeszcze obudziła gwałtowną ochotę, by znów sięgnąć po ich przygody .
SIOSTRO!!! (Nie namawiam cię do sięgnięcia po bardzo "zwichrowanego" "syna" Dashiella Hammetta - Jamesa Ellroya )
Sabetha napisał/a:
Wracając zaś do teraźniejszości, muszę powiedzieć, że od czasów „Córki generała” Nelsona DeMille, którą łyknęłam dosłownie „w locie”, żaden kryminał nie potrafił zaabsorbować mnie do tego stopnia, bym nie potrafiła się odeń oderwać.
OMG!!! Żyje na tym forum osoba, która czytała cokolwiek Nelsona DeMille!!! A "Złote Wybrzeże"? A "Śliwkowa Wyspa"? Ale, już i "Córka generała" wystarczy na mój szacun
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Miło wiedzieć, że stara dobra klasyka ma jeszcze swoich miłośników. Niech więc będzie: BRACIE!!!
Niestety nie czytałam nic Ellroya - a jeśli nawet, w tej chwili nie potrafię sobie niczego przypomnieć. Jednakowoż w czasach, kiedy w mym sercu królował Sam Spade, pochłaniałam książki w przerażającym tempie i ilościach. Dość często mi się zdarza przytargać skądś jakieś tomiszcze tylko po to, by stwierdzić, że już je znam
Romulus napisał/a:
OMG!!! Żyje na tym forum osoba, która czytała cokolwiek Nelsona DeMille!!!
No ba! W dodatku do dziś pamiętam te dialogi. Mistrzostwo świata. I nie, nie znam innych jego książek . Biblioteka publiczna w K. dysponuje tylko CG, a nie mogę sobie pozwolić na kupno wszystkiego, co chciałabym przeczytać
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Zbliża się premiera amerykańskiej adaptacji pierwszej części trylogii. Rezyseruje David Fincher co już pozycjonuje ten film wysoko na liście oczekiwanych premier. A i zdjęcia przedstawiające główną bohaterkę tej powieści są bardzo ciekawe: http://www.empireonline.c...y.asp?NID=29875
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tak w poszukiwaniu Conrada znalazlem to wykopalisko.
Więc. 1 tom bardzo dobry.
Pozostałe może dobrze i się czyta, ale obiektywnie kupa.
Wkrwiajaca bochaterka.
Że w poszukiwaniu Conrada, w ogóle mię nie zdziwiło, gdyż meandry skojarzeń są nie do ogarnięcia. Ale że 2 i 3 Millenium to kupa? No weź!
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
No! I to jest przynajmniej jednoznaczna ocena. Ale ocenić wysoko 1, a 2 i 3 wręcz przeciwnie, i jeszcze uznać, że dopiero tam Salander jest wkurwiająca... no halo, a nie była wkurwiająca od początku? No nie klei mi się.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"jedynka" to dość klasyczny kryminał, zniknięcia, morderstwa, jakieś tam rządowe tajne sprawy + dziennikarz "przypadkiem" wmieszany + tajemniczy mocodawca + zadupie + "gotycka" posiadłość z mroczną tajemnicą. Klasyczny kryminał. Salander występuję tam przez chwilę jako Joker głównego bohatera. Dobrze napisane, gładko wchodziło.
'tomiast w 2 i 3 tomie Joker zamienia się w głównego bohaterkę, superinteligentna, supersprawna, bogata, całkiem ładna, co tam jeszcze... taki Hamesz Bond z cyckami (A)- co tam, lepsza.
historia wchodzi na tory zbliżone klimatom Koontza
Aha. Ok. Rozumiem, fundamentalnie się nie zgadzam.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Niedawno miała miejsce premiera ostatniej części cyklu Millenium więc pozwole sobie odświeżyć wątek.
Jestem już po lekturze i ciesze się, że to była ostatnia część. Same historie przedstawione w trzech częściach napisanych przez Lagercrantza są ok ale nie podobało mi się to, że postacie Mikela oraz Lisbet zostały totalnie spłycone. Kolejna rzecz która mi się nie spodobała to dodawanie kolejnych elementów do przeszłości Lisbet. Niestety ale cykl poszedł drogą stopniowego obniżania jakości.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum