FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Czytać do końca czy nie?
Autor Wiadomość
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-19, 17:58   Czytać do końca czy nie?

Temat zainspirowany "szałtem"
Pytane jest proste: "Czytamy do końca czy nie" ?
Czy warto męczyć się z lekturą książki, a może lepiej odpuścić ?
Ja lecę na "Milionerów" więc wypowiem się później :P
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Sunshine 


Posty: 216
Wysłany: 2008-01-20, 11:42   

Jeśli książka jest ciekawa, czytam do samiutkiego końca, i nawet jeśli mam nawal zajęć, muszę znaleźć czas na "chciaż kilka stroniczek".
Jeśli książka jest nudna, daję jej dwie szanse, które nazywam "testem pierwszych 50 stron" i "testem pierwszych 100 stron" (przy bardzo obszernych książkach, typu "Gra o tron" Martina). Czasem autor na początku musi ponudzić, wprowadzić czytelnika w wymyslone przez siebie uniwersum, ale potem akcja rusza. Jak nie rusza - odstawiam. Szkoda mojego cennego czasu na czytanie czegoś, co bylo pisane w mękach i czuć to na każdej stronie. Pisarz ma prawo pisać w mękach, ale ja nie mam obowiązku czytać tego w porównywalnych mękach. Zmuszanie się do doczytywania do końca jest moim zdaniem niepotrzebnym masochizmem i jakąś nalecialością ze szkoly "muszę przeczytać to g...o w calości, bo nauczyciel może mnie spytać o coś, czego nie przeczytalem i będzie źle".
Dlatego wlasnie odstawilam parę dni temu PLO 2 Grzędowicza. Bo początek byl kiepski a potem wcale nie bylo lepiej. Ksiązka na okres "na bezrybiu i rak ryba".
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-20, 12:50   

Zazwyczaj staram sie książki czytać do końca, nawet jeśli zaczyna sie nieciekawie to zaciskam zęby i brnę dalej. Są jednak niechlubne wyjątki - przede wszystkim "Żywe srebro" Stephensona. Jeśli 10 stron książki czytam w 30 minut to znaczy, ze jest coś nie tak - albo ze mną, albo z książka. Ponieważ moje ostatnie badania psychiatryczne nie wykazały odchyłów od normy - to wina książki :badgrin: Podobnie mam z Dukajem - wziąłem sie za "Inne pieśni" pełen dobrych chęci, ale nie przebrnąłem przez 2 pierwwsze strony. Cóż widać to nie dla mnie. Do tego zacnego grona dołożyłbym jeszcze Pierumowa i jego "Kroniki ...."Bezsenność" Kinga, a także "Czarny pergamin" Rafała Dębskiego w tym wypadku skapitulowałem po 30-40 stronach.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Elektra 


Posty: 3693
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-01-20, 13:08   

Tigana napisał/a:
Jeśli 10 stron książki czytam w 30 minut to znaczy, ze jest coś nie tak - albo ze mną, albo z książka.

No straszne to tempo. A normalnie to ile czytasz? 50 stron na pół godziny? ;) Czyżbyś chciał czytać na wyścigi? A może nie lubisz się delektować powolną lekturą? Rozumiem, że to Żywe srebro rzuciłeś po 10 stronach? Jeszcze mogłabym zrozumieć, gdyby to było 10 stron 'fabrycznych', ale nie tych 'magowych' z mniejszą czcionką i niewielkimi marginesami.

Nie powiedziałabym, że coś jest tylko z książką. Raczej z książką i Tobą. Po prostu Ci się nie chciało. ;)


Tigana napisał/a:
Podobnie mam z Dukajem - wziąłem sie za "Inne pieśni" pełen dobrych chęci, ale nie przebrnąłem przez 2 pierwwsze strony

Szybko... ciekawe kiedy dojdziesz do jednej strony, a potem do pierwszego akapitu...

Swoją drogą, nie znam książki, która spodobałaby mi się od pierwszej strony. Zawsze trzeba było ich przynajmniej z 10, żeby się rozczytać. A często więcej.

Ja z reguły czekam jakiej 30% objętości, zanim się całkiem zniechęcę. A potem albo przeglądam pobieżnie, czytając jedno, dwa zdania na stronie, ale do samego końca (mogę powiedzieć, że poznałam treść ;) ), albo odkładam na później. Może kiedy indziej bardziej mnie wciągnie.
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-20, 13:49   

Elektra napisał/a:
No straszne to tempo. A normalnie to ile czytasz? 50 stron na pół godziny? ;)

Staram się trzymać tempo 60/60. W wypadku RASa 80/60
Elektra napisał/a:
Czyżbyś chciał czytać na wyścigi? A może nie lubisz się delektować powolną lekturą?

Szkoda czasu na delektowanie się treścią - stąd moja niechęć do Eriksona i podobnych szczególarzy.
Elektra napisał/a:
Rozumiem, że to Żywe srebro rzuciłeś po 10 stronach? Jeszcze mogłabym zrozumieć, gdyby to było 10 stron 'fabrycznych', ale nie tych 'magowych' z mniejszą czcionką i niewielkimi marginesami.

W zupełności wystarczyło żeby mnie zanudzić na śmierć.
Elektra napisał/a:
Nie powiedziałabym, że coś jest tylko z książką. Raczej z książką i Tobą. Po prostu Ci się nie chciało. ;)

Raczej człowiek ma wyrobiony gust i jeśli coś go nie chwyci to grób ciemna mogiła. Owszem przeczytałem parę książek na siłę - głównie do recenzji lub lektur, ale nie powiem żebym miał z tego za dużą przyjemność.
Elektra napisał/a:
Szybko... ciekawe kiedy dojdziesz do jednej strony, a potem do pierwszego akapitu...

Liczę, że w najbliższym czasie zejdę do 1 wyrazu :mrgreen:
Elektra napisał/a:
Swoją drogą, nie znam książki, która spodobałaby mi się od pierwszej strony. Zawsze trzeba było ich przynajmniej z 10, żeby się rozczytać. A często więcej.

Ponoć "Zamieć" zauroczyła Cię od pierwszego akapitu.

Z ta miłością od pierwszej kartki to jest tak, ze wiele zależy od nastawienia czytelnika. Ja bardzo lubię Kaya i "Tigana" a zwłaszcza "Lwy Al-Rassanu" porwały mnie niemal od pierwszej strony. Podobnie "Hyperion" Simmonsa czy "Lśnienie" Kinga.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-01-20, 13:54   

Bywa z tym różnie. Z zasady staram się dokończyć to, co już zacząłem. Czasem tak jest, że wracam do książki dopiero po jakimś czasie. Może miałem zły nastrój, może tym razem mi podejdzie itp. Książka nie musi od razu zachwycać, może się okazać, że po np. 100 stronach będzie lepiej i warto się pomęczyć na początku.
Jednak czasem nie potrafię się przemęczyć i czuje, że książka jest nie dla mnie.
Tigana napisał/a:
"Żywe srebro" Stephensona. Jeśli 10 stron książki czytam w 30 minut to znaczy, ze jest coś nie tak - albo ze mną, albo z książka.

Nie oceniałbym tej książki po 30 stronach, bo to wybitnie nieuczciwe. Pierwszy tom nie jest napakowany akcją, ale i tak nie brakuje. To specyficzna ksiżżka i trzeba do niej trochę cierpliwości. Jednak język jakim posługuje się Autor jest zawsze na wysokim poziomie, więc warto przeczytać.
Tigana napisał/a:
Podobnie mam z Dukajem - wziąłem sie za "Inne pieśni"

No Dukaj jest raczej trudny i czasem trzeba sie przemęczyć.
Tigana napisał/a:
Szkoda czasu na delektowanie się treścią - stąd moja niechęć do Eriksona i podobnych szczególarzy.

No to znaczy że tracisz przyjemność z lektury.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2008-01-20, 14:00   

Toudisław napisał/a:
No to znaczy, że tracisz przyjemność z lektury.

Ale przyjemność płynącą z czego, z męczenia zamysłów autora jak nie ma się na to najmniejszej ochoty? o_O
Toudisław napisał/a:
No Dukaj jest raczej trudny i czasem trzeba sie przemęczyć.

100 stron "Lodu" wystarczyło, żebym miał do niego takie podejście jak do Sapkowskiego - po dotknięciu jakiejkolwiek jego książki idę zdezynfekować ręce.
Tigana napisał/a:
Szkoda czasu na delektowanie się treścią - stąd moja niechęć do Eriksona i podobnych szczególarzy.

I dokładnie tak też miałem z "Lodem". Akcja mdła, opisów aż za dużo. I po co, pytam po co?
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Zireael 


Posty: 516
Skąd: Maribor
Wysłany: 2008-01-20, 14:15   

Zgadzam się z Elektrą. Nie warto zbyt szybko się zniechęcać. Lepiej dać autorowi trochę czasu na "rozkręcenie się". Wiele zacnych knig zaczyna się tak nudno, że można skonać, a potem za nic nie da się od nich oderwać. ;)
Jeśli przebijanie się przez treść idzie mi naprawdę ciężko- odstawiam na jakiś czas,ale nigdy z zamiarem całkowitego poniechania prób skończenia.
Jest jeszcze kwestia ambicjonalna. Ma mnie zwyciężyć jakaś kupka celulozy? Nieodczekanie! :badgrin:
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-20, 14:30   

Toudisław napisał/a:
No to znaczy, że tracisz przyjemność z lektury.

to Ty tak uważasz :P Lubię od czasu do czasu przeczytać książkę na poziomie, ale naprawdę nie widzę sensu żeby męczyć się z jakimś opasłym tomiskiem tylko dlatego, żeby dotrwać do 3 tomu, gdzie ponoć autor się rozkręca.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Elektra 


Posty: 3693
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-01-20, 14:54   

Tigana napisał/a:
Szkoda czasu na delektowanie się treścią - stąd moja niechęć do Eriksona i podobnych szczególarzy.

Pff... ja tam wolę podelektować się jedną dobrą książką, niż przeczytać pięć przeciętnych, w tempie jedna dziennie. ;) Zresztą moim zdaniem lektura, którą można się delektować, wcale nie musi mieć masy szczegółów, których i tak nie zauważymy przy jednym czytaniu. To może być po prostu konstrukcja zdania, opisu, czy dialogu, fragment, który sprawia, że zatrzymujesz się na moment i zachwycasz, zamiast gnać do przodu i przerzucać strony w poszukiwaniu akcji.
Tigana napisał/a:
Ponoć "Zamieć" zauroczyła Cię od pierwszego akapitu.

Wręcz przeciwnie, po dwóch stronach miałam zamiar trzasnąć nią o ścianę. Dobrze, że się powstrzymałam.

Tigana napisał/a:
ale naprawdę nie widzę sensu żeby męczyć się z jakimś opasłym tomiskiem tylko dlatego, żeby dotrwać do 3 tomu, gdzie ponoć autor się rozkręca.

Ale co to znaczy, że autor się rozkręca? Że jeśli np. w pierwszym tomie Żywego srebra nie ma zwykłej akcji, tzn. że się nie rozkręcił? Jak dla mnie wręcz przeciwnie, podobało mi się właśnie to powolne i szczegółowe opisywanie wszystkich wydarzeń.

Tak jak jedną książkę staram się przeczytać do końca, nawet jeśli mi zbytnio nie podchodzi, tak w przypadku serii i innych tasiemców z reguły sobie odpuszczam dalszy ciąg. Początek może być niezły, ale kolejne tomy zdają się być pisane dla kasy, autor wcale nie chce kończyć, a czytelnicy wciąż to kupują. Mimo że poziom spada.
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
Lady_Aribeth 
Concerned Citizen


Posty: 593
Wysłany: 2008-01-20, 14:57   

Zwykle staram się doczytywać książki do końca, ale często bywa tak, że odkładam książkę w którymś momencie (bo mnie już naprawdę zaczęła męczyć/nudzić/cokolwiek) i już do niej nie wracam, np. "Najstarszy" Paoliniego, "Strony Bólu" chyba Denninga (xD), czy też "Cała kupa wielkich braci" Ziemkiewicza. Inne książki, jeżeli bardzo je chcę przeczytać, ale nie jestem w stanie przebrnąć przez jakiś fragment to odkładam i wracam po jakimś bliżej nieokreślonym czasie - tak zwykle mam z PLiO Martina ("Uczta dla wron" to istny kosmos... każdy rozdział z Brienne, Utopionym/Prorokiem/Córką Krakena/Samwelem, a nawet z Cersei to dla mnie ogromne wyzwanie --_- ), czy też z Eriksonem - długo do niego nie zaglądam, żeby potem zasiąść raz i przeczytać od razu pół książki O.o

Nie rozumiem narzekania Tigany na "Żywe srebro"... Stephenson ma tak fantastyczne pióro, że aż przyjemnością jest go czytać... To jest chyba pierwszy autor u którego uwielbiam czytać wszystkie opisy... : O xD

Elektra napisał/a:
Swoją drogą, nie znam książki, która spodobałaby mi się od pierwszej strony.


A ja znam taką książkę //jupi "Limes Inferior" to książka w której zakochałam się od pierwszego akapitu //jupi
_________________
"Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-01-20, 15:01   

Prev napisał/a:
Ale przyjemność płynącą z czego, z męczenia zamysłów autora jak nie ma się na to najmniejszej ochoty? o_O

Tylko, że wypada wpierw trochę przeczytać. Przecież "Nie ocenia się książki po okładce" Warto z książką się zapoznać by móc z czystym sumieniem powiedzieć że nia tyle znasz książkę by biedzić że to nie twój styl. kilka stron to mało. Jeżeli przeczytałeś 100 stron lodu to około 10 % czyli nie mało
 
 
Olisiątko 


Posty: 819
Skąd: Izolatka
Wysłany: 2008-01-20, 15:07   

Kazdy jest masochistą w jakimś tam stopniu, ale zdecydowanie nie mam zamiaru czytać książki która po 50 stronach nadal jest do kitu. Nie chodzi o fabułę, ta w sumie zwykle jest znośna, ale raczej o 1. sposób pisania, narracji, whatever 2. konwencja (fantasy od razu ma minusa).
Styl pisania autora widac już od poczatku książki a właśnie styl mnie zwykle odrzuca.
Więc jeśli styl mi nie podpasuje, to choćby fabuła była świetna to nie doczytam do końca. Nie mam zamiaru się męczyć :P więc np. Kusziela wywaliłem po 10 stronach, w sumie nie wiem jaki cudem dotrwałem do połowy Pazura Łagodziciela... itd itd.
_________________
All the ways you wish you could be, that's me.
I look like you wanna look.
I fuck like you wanna fuck.
I am smart, capable, and most importantly, I am free in all the ways that you are not.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2008-01-20, 15:09   

Oli napisał/a:
Nie chodzi o fabułę, ta w sumie zwykle jest znośna, ale raczej o 1. sposób pisania, narracji, whatever 2. konwencja (fantasy od razu ma minusa).

W 100% się z tym zgadzam, tak samo jest w moim przypadku.
Oli napisał/a:
Styl pisania autora widac już od poczatku książki a właśnie styl mnie zwykle odrzuca.

Nawiązując do "Lodu" xD
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-20, 15:09   

Elektra napisał/a:
To może być po prostu konstrukcja zdania, opisu, czy dialogu, fragment, który sprawia, że zatrzymujesz się na moment i zachwycasz, zamiast gnać do przodu i przerzucać strony w poszukiwaniu akcji.

Widocznie jestem gruboskórny, bo potrafię się delektować tylko wtedy, gdy wszystko jest wyłożone kawa na ławę np Kay i jego sentymentalne kawałki nastawione na wytoczenie łzy przez czytelnika.
Elektra napisał/a:
Wręcz przeciwnie, po dwóch stronach miałam zamiar trzasnąć nią o ścianę. Dobrze, że się powstrzymałam.

Dziwne, bo w jednym z postów napisałaś mi, że "Zamieć" zaczyna się od wielkiego bum i od razu wciąga. No i że na pewno mi się spodoba :>
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Lady_Aribeth 
Concerned Citizen


Posty: 593
Wysłany: 2008-01-20, 15:13   

Oli napisał/a:
Więc jeśli styl mi nie podpasuje, to choćby fabuła była świetna to nie doczytam do końca. Nie mam zamiaru się męczyć :P


O, ja tak miałam z "Hobbithem" Tolkiena :mrgreen: Fabuła ciekawa, wciągająca, ALE... xD Styl Tolkiena tak absolutnie mi nie podszedł... właściwie to nawet nie potrafię powiedzieć co mi w nim nie pasowało, po prostu BYŁ xD. Dotrwałam do jakiejś 80 strony i wymiękłam : O

Oli napisał/a:
2. konwencja (fantasy od razu ma minusa).


Jesteś nietolerancyjny --_- Przyznaj się, jesteś gatunkistą, hę?! xD
_________________
"Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
 
 
Elektra 


Posty: 3693
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-01-20, 15:16   

Tigana napisał/a:
Dziwne, bo w jednym z postów napisałaś mi, że "Zamieć" zaczyna się od wielkiego bum i od razu wciąga. No i że na pewno mi się spodoba


Wszystko prawda, oprócz tego 'od razu' wciąga. Może Mad tak napisał, ja w całkiem pierwszej recenzji stwierdziłam, że właśnie sam początek mi się nie podobał. ;)

A tak w ogóle doszłam do wniosku, że właśnie książki, które początkowo mnie nie wciągnęły, teraz najbardziej lubię i najlepiej wspominam.
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-01-20, 15:25   

Oli napisał/a:
Styl pisania autora widac już od poczatku książki a właśnie styl mnie zwykle odrzuca.

U mnie czasem jest podobnie dlatego nie przekonałem się do Oldi i dlatego klacze z Kayem. Tylko że czasem warto się pomęczyć bo można dostrzec coś wartościowego. Może się okazać że jednak się ten nie typowy styl polubi. Ja znowu kupiłem mozaikę i mam nadzieję ją przeczytać. Dukaj ma ciężki jeżyk ale myślę, że warto. Jasne ze czasem człowiek ma dość ale ja wiem że zraziłem się do Kresa a teraz bardzo go lubię. Sam nie wiem co spowodowało że nie wyrzuciłem Fiony McIntosh przez okno bo takie pisze gnioty. ( mówię o książce nie pisarce )
Elektra napisał/a:
A tak w ogóle doszłam do wniosku, że właśnie książki, które początkowo mnie nie wciągnęły, teraz najbardziej lubię i najlepiej wspominam.


I mam podobnie :)
Lady_Aribeth napisał/a:
Jesteś nietolerancyjny --_- Przyznaj się, jesteś gatunkistą, hę?! xD

Za to chyba ost będzie //mysli
 
 
Tyraela 
Femme Fatale


Posty: 652
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2008-01-20, 16:14   

Cieniasy.
ZAWSZE dobijam do ostatniej strony. Tylko dwie książki odstawiłam: "Diunę" (gdyż sprzedałam ją Asu xD) i "Zimne błyskotki gwiazd" Łukanienki, do których zresztą wróciłam, ale po kilku innych książkach. Dlaczego? Może jestem masochistką, ale raczej tu chodzi o fakt, że mam jakąś nadzieję, że jednak będzie lepiej. Nie mam limitu, albo czytam całą, albo nawet jej nie otwieram.
Poza tym bezcenny jest ten wzrok bezbrzeżnego uznania Ari, kiedy skończyłam "Udrękę" (dosłownie, wierzcie na słowo xD) autorstwa Vallese, nie Denninga, jak ona twierdzi xD tak samo przebrnęłam przez "Najstarszego", "Alchemika", "Grimpowa", "Lux Perpetua" ... kilka by się jeszcze znalazło.
Lady_Aribeth napisał/a:
"Hobbithem" Tolkiena

Boże, widzisz a nie grzmisz. "Hobbitem" Ari, wstyd mi robisz xD
_________________
"Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie."
H. Duncan "Atrament"
 
 
Asuryan 
Król Bogów

Posty: 3386
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-01-20, 20:46   

Różnie z tym u mnie bywa. Jeśli książka wyjątkowo mnie nudzi, męczę się przy jej czytaniu - to odkładam ją by nigdy do niej nie wrócić. Jeśli zaś zaciekawi mnie, to przeważnie ją kartkuję nie mogąc się doczekać co będzie dalej :oops: Przeważnie po takim kartkowaniu (które jest zarówno zboczeniem wyniesionym z wyuczonego zawodu, jak i zaspokojeniem mej ciekawości) czytam ją dalej w normalny sposób, delektując się jej całością i szczegółami, pomimo tego iż wiem jak się skończy cała historia. Obecnie w ten sposób (po przekartkowaniu) czytam "Diabła Łańcuckiego", 2 tom "Wichru Śmierci" i 2 tom ostatniej książki PLiO (obecnie znajdujący się u Ari). Z powodu swej wyjątkowo rozwiniętej ciekawości, pomimo tego że z tomu na tom coraz mniej mi się podoba, by poznać jak się zakończy cała historia kończę czytać rozpoczęte cykle (wyjątkiem od tego jest ostatnia trylogia Sapkowskiego której zmęczyłem do końca tylko 1 tom). Obecnie mam tak z "Pieśnią Lodu i Ognia" Martina oraz "Mieczem Prawdy" Goodkinga.

Oli napisał/a:
2. konwencja (fantasy od razu ma minusa).

U mnie fantasy ma na starcie sporego plusa, za to s-f musi być naprawdę wyjątkowe bym się nią zbyt szybko nie zniechęcił :mrgreen:

Lady_Aribeth napisał/a:
Jesteś nietolerancyjny --_- Przyznaj się, jesteś gatunkistą, hę?! xD

Przyznaję się bez bicia :P :mrgreen:
_________________
"Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-01-20, 20:59   

Tyraela napisał/a:
"Zimne błyskotki gwiazd" Łukanienki

Łukjanienki. Tyr, wstyd mi przynosisz. :P
Tyraela napisał/a:
ZAWSZE dobijam do ostatniej strony.

Bo Ty masochistka jesteś. Ja czytam dla przyjemności. Jak książka mnie strasznie męczy, to ją muszę na jakiś czas odstawić. Ja wiem, że czasem fabuła nie jest najważniejsza, że trzeba się co nieco pomęczyć, ale jak już nie daję rady to po co? Przecież czeka sporo innych książek.
 
 
Metzli 
Diablica


Posty: 3556
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-01-20, 21:22   

Tigana napisał/a:
Szkoda czasu na delektowanie się treścią - stąd moja niechęć do Eriksona i podobnych szczególarzy.


Równie dobrze można powiedzieć: "po co tracić czas na czytanie książek", w końcu pozostaje tak pasjonujący program telewizyjny :P Generalnie nie przepadam za książkami, które czyta się szybko, łatwo i przyjemnie a w następnym tygodniu nie pamięta się dokładnie jej treści. Miłe książeczki, które przechodzą bez echa... ;) To już wolę dłużej pomęczyć się nad inną książką, ale pozostanie przynajmniej jakiś ślad po niej. Inna sprawa, że czasami większy wysiłek włożony w przeczytanie książki daje później większą satysfakcję (pozdrawia wszystkich, którym podobał się Welin //jupi )

Oczywiście jeśli książka jest wyjątkowo nudna to ją odkładam. Ale że są to książki kupne w księgarniach to odkładam je na półeczkę. Z obietnicą, że zostaną przeczytane, tylko później ;)
_________________
Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
 
 
ghosia

Posty: 125
Wysłany: 2008-01-20, 21:25   

W książce liczy się historia i styl. Jeśli historia jest błaha, wyświechtana, ale napisana dobrym stylem - czytam dla przyjemności przeczytania dobrze opowiedzianej historii. Jeśli nawala styl autora, ale pomysł na fabułę jest ciekawy, unikatowy - czytam, żeby się dowiedzieć, co będzie dalej. Jeśli nawalają i styl i fabuła - odstawiam książkę. Nie ma sensu się męczyć, tracić czasu - jest tyle innych książek do przeczytania.

Tigana, mierzysz jakość książki czasem, jaki wymaga jej przeczytanie i "łatwością" połykania kolejnych stron? I to w dodatku w kierunku - więcej czasu na stronę = gorsza książka? Może powinieneś streszczenia czytać, albo wypunktowane po kolei wydarzenia spisane na jednej stronie, żeby poznać treść jeszcze szybciej? :mrgreen:
No dobrze, wiem, przesadzam, ale tak piszesz, jakbyś musiał jakąś normę przeczytanych książek wyrobić ;) .
_________________
Bored now...
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-01-20, 21:36   

Najczęściej nie pozostawiam nieskończonych książek, taką mam zasadę. Wyjątkiem był pierwszy tom "Trylogii Arcymagów", Denning przeszedł tam samego siebie... Mam parę książek które czytam z przerwami parę miesięcy, ale zazwyczaj kiedyś tak czytane książki kończę(np. "Lwy..." Kaya, "Starcie królów" Martina). Jestem za bardzo ciekawy co autor wymyślił na zakończenie aby zostawić książkę po paru stronach.
Elektra napisał/a:
Może Mad tak napisał, ja w całkiem pierwszej recenzji stwierdziłam, że właśnie sam początek mi się nie podobał. ;)

Na pewno nie ja. "Zamieć" podobała mi się, ale mniej niż "Diamentowy wiek", więc odpadam. ;P
Metzli napisał/a:
Inna sprawa, że czasami większy wysiłek włożony w przeczytanie książki daje później większą satysfakcję (pozdrawia wszystkich, którym podobał się Welin //jupi )

Czy znowu taki wysiłek. Po prostu trzeba było mieć dla tej książki trochę czasu, tylko tyle i aż tyle. ;)

Czasami czytam złą książkę tylko dlatego aby potem powiedzieć: "Przeczytałem tego gniota i teraz go będę gnoić" ;P
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Asuryan 
Król Bogów

Posty: 3386
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-01-20, 22:06   

Toudisław napisał/a:
Łukjanienki. Tyr, wstyd mi przynosisz. :P

Łukianienko, przez "i" a nie "j" też się zdarza i to na okładce książki :P :mrgreen: A najlepsze są takie strony, gdzie, mimo iż na okładce obok widać wyraźnie Łukianienkę, jako autora podaje się Łukanienkę :mrgreen:
_________________
"Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-20, 22:08   

ghosia napisał/a:
No dobrze, wiem, przesadzam, ale tak piszesz, jakbyś musiał jakąś normę przeczytanych książek wyrobić ;) .

Norma to podstawa. Zły dzień - 80-100 stron, dobry do 200.

Ja ostatnio faktycznie wolę rzeczy, lekkie, miłe i przyjemne. Główny powód - dużo czytam w środkach transportu miejskiego, gdzie nie ma miejsca i czasu na poważną lekturę. Za coś "mocniejszego" biorę się w domu.
Inna sprawa - ja nigdy nie robiłem z siebie "guru" - czytam, bo lubię to robić. A jak sie trafi coś dobrego to tylko mój zysk.

MadMill napisał/a:
Czasami czytam złą książkę tylko dlatego aby potem powiedzieć: "Przeczytałem tego gniota i teraz go będę gnoić" ;P

McIntosh, McIntosh, McIntosh

A Łuki(j)anienko pisze się na rożne sposoby - przynajmniej w Polsce.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4487
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-01-20, 23:34   

Zawsze staram się doczytać do końca. Bierze się to z kilku przyczyn które teraz wyłożę kulturalnie bo są ku temu warunki a nie jak w tym barbarzyńskim szaucieboxie:
  • praktycznie nigdy nie czytam książek "w ciemno". Kieruję się swoją listą, w której im wyższa pozycja, im ktoś kogo cenię mi tą książkę poleca, im większy autorytet pisarza ogólnie w środowisku i tym podobne. Stąd nawet jeśli książka wydaje mi się betonem, to i tak ją czytam do końca, bo mam jakiś gwarant że skoro ten gości jest tak wychwalany, to należy dać mu szansę, a nie szanskę.
  • Często to właśnie koniec książki jej jej kulminacją - rzuca na całą jej resztę zupełnie inne światło, odkrywa nową, wcześniej ukryta jakość, zmusza do reinterpretacji. Stąd nie trafia do mnie totalnie argument tu przedstawiany, że książka ma bawić w każdym momencie jej czytania bo inaczej jest masochizmem.
  • Jeśli przeczytałem powiedzmy 1/4 i wymęczyłem je, to i tak przeczytam do końca. Czemu? Po prostu wiem, że gdy teraz odpuszczę, to ta 1/4 będzie bezwartościowo stracona. Czyli poświęciłem mój czas na nic. Ale można potraktować ten czas jako inwestycję - zainwestowałem w to tyle czasu, że już i tak dociągnie do końca.
  • To trochę jak z grami losowymi. Skoro rzucasz moneta i wypada ci RESZKA RESZKA RESZKA RESZKA, to z każda następną reszką wzrasta prawdopodobieństwo, że wypadnie orzeł.
  • Tylko po przeczytaniu całości książki można sobie uzurpować prawo do krytyki. Nie, krytyka nie jest celem samym dla siebie, jak to mi zarzucano na szaucie ale... jest świetną nagrodą pocieszenia. I tak - niekiedy już się wie, że się nie wygra, ale gra się właśnie dla nagrody pocieszenia.
  • Poza tym przeczytanie książki do końca to jakiś sprawdzian z charakteru i dyscypliny.
Jest niewiele książek, których nie przeczytałem do końca. Właściwie pamiętam tylko jeden takich przypadek, że poległem - Pamiętnik znaleziony w wannie Lema. I nie wróciłem do niego już. Ale to chyba kwestia tego, że zabrałem się za tą książkę dużo za wcześnie. Niebawem chyba spróbuje po raz drugi.
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-01-21, 01:11   

Należę do tych, którzy raczej kończą trudną do przeczytania książkę, niż odkładają ją z brakiem chęci do powrotu. Odłożyłem na amen tylko Tolkiena i kilka innych starych książek, które po kilkunastu stronach zupełnie nie przypadły mi do gustu - doskonale wiedziałem, co mnie czeka i mnie to nie interesowało.
Jeśli książka mnie nudzi, rzadziej jej nie czytam, niż czytam - zaczynam kolejną i czytam kilka na raz - to u mnie całkowicie normalny proceder, im więcej mam książek zaczętych, tym mam lepsze tempo czytania - czasem przeczytam szybciej siedem niż jedną.
Co do kwestii ilości stron "aż wciągnie" - Donaldson wciąga mnie po 100-150(warto!), Inne Pieśni wciągały od samego początku (ale zaczynałem rozumieć od 300 stron).
Nie przepadam za literaturą czysto rozrywkową, więc im bardziej książka wymagająca, tym mniejsza szansa, że na niej odpadnę. Dla mnie ważniejsza jest pożywka intelektualna od rozrywkowej.
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Dhuaine 
Catty


Posty: 662
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-01-21, 03:16   

Jeśli książkę odłożę na później, to znaczy, że już nigdy do niej nie wrócę. Przeważnie staram się czytać do końca. Jeżeli nie uda się przeżuć jej normalnie, to kartkuję tylko po to, żeby się dowiedzieć, jak się skończy. ;)
Stosunkowo niewiele jest książek, których nie dałam rady zmęczyć w żaden sposób. "Zakon Końca Świata" :/

Łaku napisał/a:
Skoro rzucasz moneta i wypada ci RESZKA RESZKA RESZKA RESZKA, to z każda nastepną reszką wzrasta prawdopobieństwo że wypadnie orzeł.

Błąd. Prawdopodobieństwo przy każdym rzucie wynosi 50% (nie bierzemy pod uwagę krawędzi).
_________________
goodreads .
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4487
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-01-21, 23:18   

Jander napisał/a:

Jeśli książka mnie nudzi, rzadziej jej nie czytam, niż czytam - zaczynam kolejną i czytam kilka na raz - to u mnie całkowicie normalny proceder, im więcej mam książek zaczętych, tym mam lepsze tempo czytania

Czuję wielki wstręt do takiego procederu. Toż to literacka poligamia! Ja tam zawsze czytam przeważnie jedną, no czasem zdarzy się jakiś skok w bok, ale nie skok za skokiem.

Jander napisał/a:
Inne Pieśni wciągały od samego początku (ale zaczynałem rozumieć od 300 stron).

To Dukajowska norma, że zaczyna się coś rozumieć po połowie i to składając to samodzielnie zazwyczaj.

Jander napisał/a:
Nie przepadam za literaturą czysto rozrywkową, więc im bardziej książka wymagająca, tym mniejsza szansa, że na niej odpadnę. Dla mnie ważniejsza jest pożywka intelektualna od rozrywkowej.

Też tak mam. Tylko nie wiem jak u ciebie, ale u mnie bierze się to z tego, że jeśli chcę 'rozrywkowej' fabuły, to wybieram film, grę komputerową. Jeśli chcę pośmiać z bohaterów, albo z romansów między nimi, to wybieram np. Modę na Sukces [a nie prozę RASa]. Rozwój technologii naszych czasów pozwala mi rezerwować książki na inny typ rozrywki, ale prawdopodobnie gdybym żył na początku XX wieku, to czytałbym wszystko jak leci.

Dhuaine napisał/a:

Łaku napisał/a:
Skoro rzucasz moneta i wypada ci RESZKA RESZKA RESZKA RESZKA, to z każda nastepną reszką wzrasta prawdopobieństwo że wypadnie orzeł.

Błąd. Prawdopodobieństwo przy każdym rzucie wynosi 50% (nie bierzemy pod uwagę krawędzi).

Masz oczywiście racje, dziękuję za zwrócenie uwagi. Prawdopodobieństwo przy każdym rzucie to 50% ale prawdopodobieństwo kilku założonych rzutów z kolei na ten sam wynik maleje, stąd wzrasta szansa na przeciwny wynik. Generalnie to chciałem napisać, że trudno znaleźć autora beznadziejnego we wszystkim, zawsze znajdzie się jakiś pozytyw, którego można się uczepić przy czytaniu. Trzeba po prostu zmienić konwencję czytania i własne oczekiwania w stosunku do książki, żeby przestać się nad nią męczyć.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Fahrenheit 451


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,19 sekundy. Zapytań do SQL: 14