Czy ja wiem? Gdybyśmy mieli do czynienia z grą autorską od początku do końca, pewnie tak . Ale od strony produkcyjnej silnik i scenariusz to zupełnie inne bajki, jedynym wspólnym mianownikiem jest dla nich skończony budżet na dany projekt; nie da się w inny sposób przesunąć mocy produkcyjnych z silnika na scenariusz, bo nad stroną techniczną pracuje jeden zespół, nad plastyką inny, nad scenariuszem jeszcze inny i nie wiem, o co chodzi z tym poświęcaniem się w pełni scenariuszowi.
Orku, w swoim wywodzie pominąłeś jedną ale to najbardziej ważną kwestię, istotną właśnie przy produkcji współczesnych gier. Scenariusz, powstaje niezależnie ale powstaje pierwszy. Po to żeby żeby chociażby voice-aktorzy mogli ruszyć bo oni nie popracują sobie niezależnie, ewentualnie nagrają rubasznechrzakniecie.wav i zloworogipomruk.wav. Kiedyś tego problemu nie było bo dialogi były pisanie - obecnie mówione kwestie stają się standardem - i zauważ jak to ogranicza sam scenariusz bo pisany dialog można zmodyfikowac w trymiga, a dialogu mówionego nie zmienisz bez ponownego ściągniecie vioceaktora do studia. To samo graficy muszą wiedzieć co pichić żeby upichić. Dlatego to nie ma tak że każdy zespół sobie pracuje niezależnie a później czary-mary jest gra. To właśnie scenaryziści muszą zasuwać jak małe parowoziki, żeby reszta mogła zacząc pracę i to im się robi największe ciśnienie. Bo niestety obecnie gra musi oczerować człowieka przez pierwsze pół godziny i robi to wcale nie scenariuszem który docenia się w perspektywie godzin gry. Pamiętam jak 8 lat pierwszy raz odpaliliśmy z chłopakami Morrowinda. Najbardziej jarała nas woda.
Inna jest sytuacja w której twórcy wiedzą że pierwsza część odniosła sukces i ludzie kupią ich nastepną grę nawet na przestarzałym graficznie silniku. Wtedy można poświecić się scenariuszowi, zatrudnić więcej ludzi, dac im więcej czasu. I wychodzi cymes. Na silniku Baldura natłuczono ile gier?
Śmiechłem, bo o ile pamiętam to Vvardenfell, teren gry Morrowinda, było w grze większe od Cyrodill, terenu gry Obliviona.
Ł napisał/a:
Scenariusz, powstaje niezależnie ale powstaje pierwszy. Po to żeby żeby chociażby voice-aktorzy mogli ruszyć bo oni nie popracują sobie niezależnie, ewentualnie nagrają
Trochę wróżę z fusów, ale sądzę, że wystarczą ogólne założenia, żeby produkcja ruszyła. Najważniejsze są koncepty, na podstawie których np. graficy mogą zacząć robotę. A aktorzy to już jest późny etap produkcji, aktorzy najczęściej mają przed sobą daną scenę w grze i do tego podkładają głos.
Ale to kwestia odpowiedniej organizacji produkcji; dialogi czy muzykę czy efekty dźwiękowe można dołożyć jak w przypadku filmów, na etapie postprodukcji. Scenariusz może powstać zupełnie niezależnie od reszty gry, może leżeć na półce razem z projektami plastycznymi przez lata, zanim wierchuszka zdecyduje się go wdrożyć - tym bardziej, że koszt "materiałowy" powstania zarysu fabularnego, postaci, questów jest znikomy, bo nie trzeba do tego zajmować czasu obliczeniowego firmowych mainframe'ów, może nad tym siedzieć niewielki zespół i scenariusz, w odróżnieniu od silnika, się nie starzeje ("Dobra, stary, na razie mamy siedem projektów w toku, ale masz niezły pomysł, poczekaj 20 lat, wydamy to w końcu"). Modyfikacje scenariusza już na etapie samej produkcji (a nie projektowania) się zdarzają, są możliwe, a pewnie i konieczne, ale do tego też nie trzeba hordy scenarzystów patrzących przez ramię reszcie ekipy i pracujących 36 godzin na dobę, aż im jucha zacznie ciec z uszu. Te wszystkie etapy nie muszą się odbywać równolegle. Oczywiście nie może być tak, że każdy zespół pracuje sobie, ale to kwestia koordynacji pracy poszczególnych działów i nie sądzę, żeby jakakolwiek firma mogła sobie pozwolić na przestoje pod tytułem "Ok, czekamy dwa miesiące na dokończenie scenariusza". Scenariusz musi powstać pierwszy, dopiero jego ukończenie w wersji roboczej wyznacza początek właściwych prac - ale presja czasu pojawia się, kiedy pierwsza część odniosła sukces i trzeba szybko wydać kontynuację, dopóki trwa hype. Jeśli mamy scenarzystów na etacie, to scenariusz kontynuacji powstaje nawet przed wydaniem pierwszej części - ale, jak będę powtarzal do znudzenia, to kwestia organizacji produkcji. Jak się zawali stronę organizacyjną, to scenarzyści będą mieli mało czasu. Z resztą, jak w całym życiu, gdyby nie termin "na wczoraj", to nic by nie było zrobione.
Na silniku Baldura naliczyłem 5 gier. Dwie fabularnie niezłe (BG, BG 2), jedną wybitną (P:T) i dwie mierne (ID, ID2). Wszystkie korzystały z gotowego, opisanego i obrysowanego na wszystkie sposoby świata i gotowej, podanej na tacy mechaniki. Silnik to tylko narzędzie, czy na jego bazie powstanie gra fabularnie wybitna, czy produkcyjniak, to już zależy od kreatywności autorów i tego, jak dużo miejsca zostawi im pion decyzyjny. Ale, jak już pisałem, chętnie usłyszałbym opinię kogoś, kto naprawdę wie, jak to wygląda, bo my możemy sobie gdybać do obesranego zgonu.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Ale, jak już pisałem, chętnie usłyszałbym opinię kogoś, kto naprawdę wie, jak to wygląda, bo my możemy sobie gdybać do obesranego zgonu.
Mam znajomka, który robił rozbryzgi krwi w Dead Island, może być?
Stary Ork napisał/a:
Na silniku Baldura naliczyłem 5 gier. Dwie fabularnie niezłe (BG, BG 2), jedną wybitną (P:T) i dwie mierne (ID, ID2). Wszystkie korzystały z gotowego, opisanego i obrysowanego na wszystkie sposoby świata i gotowej, podanej na tacy mechaniki. Silnik to tylko narzędzie, czy na jego bazie powstanie gra fabularnie wybitna, czy produkcyjniak, to już zależy od kreatywności autorów i tego, jak dużo miejsca zostawi im pion decyzyjny.
Ale to kwestia odpowiedniej organizacji produkcji; dialogi czy muzykę czy efekty dźwiękowe można dołożyć jak w przypadku filmów, na etapie postprodukcji. [...] Te wszystkie etapy nie muszą się odbywać równolegle.
Więc właśnie.
Stary Ork napisał/a:
Modyfikacje scenariusza już na etapie samej produkcji (a nie projektowania) się zdarzają, są możliwe, a pewnie i konieczne, ale do tego też nie trzeba hordy scenarzystów patrzących przez ramię reszcie ekipy i pracujących 36 godzin na dobę, aż im jucha zacznie ciec z uszu.
Cóż papier przyjmie wszystko. Ale przełóż to na funkcjonalną grę, skrypty, AI. Sami scenarzyści tego nie robią. Sami technicy też nie. Współpraca.
Stary Ork napisał/a:
Scenariusz musi powstać pierwszy, dopiero jego ukończenie w wersji roboczej wyznacza początek właściwych prac - ale presja czasu pojawia się, kiedy pierwsza część odniosła sukces i trzeba szybko wydać kontynuację, dopóki trwa hype.
Presja czasu jest raczej przy wydaniu pierwszych części, które muszą wykazać się same sobą (a nie jechac na sławie serii - czy zasłużenie czy nie to inna sprawa) i muszą zrobić to jak najszybciej zanim konkurencja olśni ludzi czymś innym, a konkurencja w tym sektorze jest wyjątkowo ostra. Fallouta 3 kontynuowano po dekadzie.
Stary Ork napisał/a:
Na silniku Baldura naliczyłem 5 gier. Dwie fabularnie niezłe (BG, BG 2), jedną wybitną (P:T) i dwie mierne (ID, ID2). Wszystkie korzystały z gotowego, opisanego i obrysowanego na wszystkie sposoby świata i gotowej, podanej na tacy mechaniki.
Icewindy to akurat szczególny przypadek gdzie z założenia twórcy postanowili specjalnie nie motać fabułą i zrobić plac zabaw dla munchkinów i samotnych dedekowców którzy nocami planują jak tu jeszcze jedną kostkę w obrażeniach uzyskać. A że gra miała aż dwie częsci + dodatki znaczy że ktoś w to grał.
Ps. co do Dead Island to pytajcie współforumowicza Orkana,
ry Ork napisał/a:
Modyfikacje scenariusza już na etapie samej produkcji (a nie projektowania) się zdarzają, są możliwe, a pewnie i konieczne, ale do tego też nie trzeba hordy scenarzystów patrzących przez ramię reszcie ekipy i pracujących 36 godzin na dobę, aż im jucha zacznie ciec z uszu.
Cóż papier przyjmie wszystko. Ale przełóż to na funkcjonalną grę, skrypty, AI. Sami scenarzyści tego nie robią. Sami technicy też nie. Współpraca.
Ale to już jest etap montażu, jeśli można sobie przyłożyć do tego przemysłową analogię. Jeśli na tym etapie nie ma z jednej strony scenopisu - już nawet nie scenariusza, plus co najmniej zaawansowanych szkiców calej strony graficznej, a z drugiej strony funkcjonującego silnika graficznego, to czas najwyższy znaleźć suchą gałąź dla kierownika projektu.
Ł napisał/a:
Fallouta 3 kontynuowano po dekadzie.
Bo zawieszono projekt Van Buren . A teraz możemy powrócić do marudzenia, że już się nie robi, panie dzieju, takich cRPgów jak kiedyś, a tej młodzieży dzisiejszej tylko jakieś srajrimy we łbie
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
A teraz możemy powrócić do marudzenia, że już się nie robi, panie dzieju, takich cRPgów jak kiedyś, a tej młodzieży dzisiejszej tylko jakieś srajrimy we łbie
Pozostaje nam stuknąć się w łeb, nabyć amnezję i przejść Arcanum
Taa? A co powiesz o przywoływaczu? Deadra na każde zawołanie, a umiejętność skacze jak szalona.
Do tego blok. 30 minut zabawy z jednym przeciwnikiem i blok z 25 wskoczył na 70.
Kradzież kieszonkowa idzie jeszcze łatwiej.
A otwieranie zamków - idziesz na miasto nocą i każdy dom po kolei...
Cóż, to jest TES, ciężko tu nie być bogiem.
Alchemia pomału idzie.
Edit
Ojtam ojtam
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
EDIT: Spellu, walka wręcz na maksa, unik na maksa, do tego przyspieszenie, dopałka do Dexa, Magnus w ekipie i musiałem mieć w plecaku zarezerwowane 50% na ultralekkie miecze jego produkcji, bo jak wyprowadzałem pierdyliard ataków na rundę, zużywały się nie jak broń, tylko jak amunicja
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
EDIT: Spellu, walka wręcz na maksa, unik na maksa, do tego przyspieszenie, dopałka do Dexa, Magnus w ekipie i musiałem mieć w plecaku zarezerwowane 50% na ultralekkie miecze jego produkcji, bo jak wyprowadzałem pierdyliard ataków na rundę, zużywały się nie jak broń, tylko jak amunicja
Elf magik z wykoksanym DEX.
Mistrzostwo w Power.
Przyspieszenie.
Miksturka obniżenia kosztu zaklęć.
I dezintegracja szła jak szypy Legolasa
Tixon napisał/a:
Taa? A co powiesz o przywoływaczu? Deadra na każde zawołanie, a umiejętność skacze jak szalona.
Do tego blok. 30 minut zabawy z jednym przeciwnikiem i blok z 25 wskoczył na 70.
Kradzież kieszonkowa idzie jeszcze łatwiej.
A otwieranie zamków - idziesz na miasto nocą i każdy dom po kolei...
Cóż, to jest TES, ciężko tu nie być bogiem.
Alchemia pomału idzie.
Dlatego ja chyba poczekam aż wyjdzie kilka modów, w tym podwyższający rat expa do skilli. Bo znowu to zrobiłem, tym razem, rzucając zaklęcia jak popierdolony (w tym przemiana, dwa przywołane miecze i wykoksałem broń jednoręczną ) Swoją drogą jest sens robienia maga-wojownika, bo przywołane miecze są bardzo mru.
Dwa dni i nachapałem 40 poziom.
A jak jeszcze jest krzyk zwiększający prędkość broni... uhuhuhu...
Nie mogę was zrozumieć. Najpierw piszecie, że praktycznie 'farmicie' skille (-> Tixon i blok, kradzieże) a potem narzekacie, że za szybko wam wskakują. Ja gram o weekendu, jakieś 3-4 godzinki dziennie, zabójco-łuczniko-złodziejsko-lecząco jaszczurką, mam 23 i... jest spoko. Skilli specjalnie nie dopieszczam, wskakują same. Kwestia bycia Bogiem - cóż, to jest TES. Jeśli ktoś grał w Morka to wie, czego się spodziewać. Ja przyjmuję tę serię z całym dobrodziejstwem inwentarza, także z idiotycznymi bugami, poziomem trudności (łatwości?) gry itd. Dla mnie właśnie cały fun w Morku polegał na tym, że relatywnie szybko można było się skoksać na tyle, żeby bez obaw zwiedzać sobie wszystkie atrakcje, które przyszykowali programiści. Dlatego grą-ideałem byłby dla mnie po prostu remake Mororwinda, a Skyrim jest względnie blisko właśnie czegoś takiego (pomijając oczywiście fakt, że to inna prowincja itd. etc. - chodzi o gameplay).
_________________ We care a lot about the army navy air force and marines
We care a lot about the SF, NY and LAPD
We care a lot about you people, about your guns
about the wars you're fighting gee that looks like fun
We care a lot about the Garbage Pail Kids, they never lie
We care a lot about Transformers cause there's more than meets the eye
We care a lot about the little things, the bigger things we top
We care a lot about you people yeah you bet we care a lot.
W zasadzie się zgadzam... Mimo wszystkich wad - świat, świat i jeszcze raz świat. Jeszcze to zobaczę, jeszcze tamto zwiedzę. Chciałbym ogarnąć wszystko na raz, ale nie da rady...
Też gram od weekendu i mam 24 lvl. Bez pośpiechu. Walczę, kiedy jest to konieczne. Używam zaklęć, kiedy jest to konieczne. Kowalę, kiedy jest to... Jak przestaję sobie radzić, przechodzę na lepszy armor. Teraz latam w orkowym, wyglądam jak zajebisty samuraj. Powoli zbieram ebon. Wszystko kolejnymi etapami, jak to w rpg-ach. Dlatego na każdym kroku "Skyrim" stawia mi godne wyzwanie (na masterze), a ja cieszę się jak dziecko...
Spell, ale skończ grę chociaż raz
Ja utknąłem z 40 poziomem gdzieś wśród questów dla różnych organizacji bądź przypadkowo spotkanych osób. Mam róg, mam zabić smoka, może w wekkend siądę dalej.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Syndrom Morrowinda.
Bez przesady, grę zaczynałem z dwadzieścia razy i tylko raz skończyłem. Bo wypadało.
Reszta rozgrywek, to niekończące się bieganie po świecie i odkrywanie mapy.
Bez przesady, grę zaczynałem z dwadzieścia razy i tylko raz skończyłem. Bo wypadało.
Więcej ode mnie
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Właśnie skończyłem (chyba całkowicie) wątek z gildią złodziei. Obrano mnie mistrzem etc. Jest to chyba najbardziej dopieszczony wątek fabularny w grze, lepiej nawet niż ten z Mrocznego Bractwa. Ale to jest w sumie dziwne, no bo TAKIE gry zazwyczaj są niby robione najpierw pod paladynów...
Uf, odessałam się wreszcie od Skyrim. Jestem zachwycona. Tylko tak mi trochę głupio, bo licznik na steamie wskazuje, że spędziłam w grze 51h, a ciągle jestem w tym samym miejscu głównego questa, co dwa tygodnie temu... ale prawda jest taka, że są dużo ciekawsze rzeczy do roboty xD.
Questy, miód. Rozwój postaci, miód. Lokacje, miód. Dziennik, miód.
Skyrim to dla mnie taki ładniejszy Morrowind. I to jest komplement!
Szczególnie zachwyciłam się zadaniami. Pomimo że wiele z nich opiera się na schemacie idź>zabij>wróćponagrodę, jest też sporo takich, które potrafią nieźle zaskoczyć. Moim absolutnym faworytem jest quest zaczynający się od "turnieju" pijackiego w Białej Grani - kto jeszcze go nie zrobił, polecam! Przyznam, że chętniej robię zadania jak samodzielnie zwiedzam.
Podobają mi się też gildie. Każda z nich jest wyjątkowa i opiera się na ciekawym pomyśle. Na razie najdalej doszłam w Towarzystwie, dla Gildii Złodziei zrobiłam kilka zadań i spotkałam się z Mrocznym Bractwem (ciągle mi nie po drodze do ich siedziby xD). Skoro już wspomniałam o gildii zabójców - pierwsze prawdziwe spotkanie z nimi po prostu wgniotło mnie w krzesło. SPOILER Chociaż uważam, że autorzy nie wykorzystali do końca potencjału tej misji. Po prostu fakt, że nieważne kogo się zabije, a i tak jest dobrze, całkiem zabija "moc" tego zadania :Skoniec spoilera
Co do mojej postaci, to ogólnie rzecz biorąc jest to wojownik. Ponadto ćwiczę się w kowalstwie i zaklinaniu, bo marzy mi się daedryczna/smocza zbroja, ulepszona mocnymi zaklęciami.
_________________ "Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
Co do spojlera.
Najlepszy komentarz jest, gdy zabijesz wszystkich
Szczerze mówiąc, tak się zirytowałam odpowiedzią (zabiłam tylko jednego), że nawet nie chciało mi się sprawdzać co się stanie, gdy zabije się wszystkich. Takie coś powinno się znajdować w podręczniku dla twórców gier, pod hasłem "jak questy nie powinny się kończyć".
Może trochę przesadzam, ale ten moment po prostu mnie trochę zawiódł.
_________________ "Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
O ile mnie pamięć nie myli, w poleceniu było także o tym, że na jedną z tych osób Mroczne Bractwo dostało kontrakt i "ciekawe czy zgadniesz, która to". I to spowodowało u mnie trochę inne oczekiwania
_________________ "Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
Polecenie brzmiało "ktoś musi zginąć".
Bardzo klimatyczne wejście.
Zgadzam się, było świetne. Rozbiło mnie to nagłe przebudzenie (choć trudno uwierzyć, żeby tak po prostu wbili się do siedziby Towarzyszy). Bohater spojrzał na skrępowanych i bardzo powoli odwrócił się z parszywym uśmiechem na ustach oraz brzmieniem wysuwanej stali:
- Ktoś?
Wątek może i fajny, ale samo Bractwo to jakiś kadłubek, nie poważna organizacja. W "Morrowindzie" wszystkie kluby z miejsca sprawiały wrażenie potężnych, i w istocie takie były. Wycięcie w pień Sanktuarium to zaledwie przerwa obiadowa...
Lady_Aribeth napisał/a:
Ponadto ćwiczę się w kowalstwie i zaklinaniu, bo marzy mi się daedryczna/smocza zbroja, ulepszona mocnymi zaklęciami.
Niestety, ale estetyczny armor kończy się na zbroi ebonowej. Żelazna jest zacna; stalowa zajebista; w krasnoludzkiej gracz wygląda jak golem, ale jest to spójne i ma swój klimat; orkowa to mój faworyt, wzorowana na zbrojach samurajów; ebonowa jest ok. Deadryczną projektował Bezdennie Głupi Johnson, a smocza to full żenua ;]
Nie patrzyłem armorów z lewej strony drzewa; ale z tego co widziałem - elfi i płytowy prezentują się nieźle.
Niestety, ale estetyczny armor kończy się na zbroi ebonowej. Żelazna jest zacna; stalowa zajebista; w krasnoludzkiej gracz wygląda jak golem, ale jest to spójne i ma swój klimat; orkowa to mój faworyt, wzorowana na zbrojach samurajów; ebonowa jest ok. Deadryczną projektował Bezdennie Głupi Johnson, a smocza to full żenua ;]
Nie patrzyłem armorów z lewej strony drzewa; ale z tego co widziałem - elfi i płytowy prezentują się nieźle.
Hahaha. Ja generalnie nie przywiązuję aż takiej wielkiej wagi do wyglądu zbroi, ważny jest dla mnie tylko hełm (musi być taki, by nie psuł fryzury, ofc) Ale mam pewne granice co do dobory ekwipunku - nigdy bym nie założyła dwemerskiej zbroi, bo jeszcze by mnie ktoś pomylił z automatem xD. Jeżeli daedryczna zbroja to jest to, co nosi na sobie przyzwana dremora (viva la artefakty!), to mi się tam podoba.
_________________ "Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
Wątek może i fajny, ale samo Bractwo to jakiś kadłubek, nie poważna organizacja. W "Morrowindzie" wszystkie kluby z miejsca sprawiały wrażenie potężnych, i w istocie takie były. Wycięcie w pień Sanktuarium to zaledwie przerwa obiadowa...
No i masz sprawić, jako słuchacz, by organizacja się odrodziła. Sięgasz po życie samego cesarza Tamriel, który wizytuje Skyrim...
Tak samo z gildią złodziei. Odzyskiwanie wpływów jest mozolne, ale motyw odbudowywania siatki paserów...
A najlepsze pancerze, jeśli jeszcze nie wiecie, ma gildia złodziei (zbroja mistrza, nie słowicza! bo ta wygląda jak kostium Dartha Vadera) oraz Mroczne Bractwo.
Cała reszta jest gówniana. Ale ja ogólnie lubię cichociemnych i dopiero później magików. Woje są gay
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum