FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Mniej znani a warto o nich rozmawiać.
Autor Wiadomość
Maeg 
Trójkoświr


Posty: 2425
Skąd: 127.0.0.1
Wysłany: 2009-02-08, 22:38   

Umknął mi wcześniej twój post. o_O

Tigana napisał/a:
Póki co za dużo klisz,

To już chyba specyfika gatunku, ciężko napisać klasyczne fantasy nie opierająć się o stare wzorce. Gdy autor szuka nowych pomysłów, mam wrażenie że odkleja się od niego nalepka "epickie fantasy", tak jak choćby od Mievilla.
Te podobieństwo do HP też mi się nasunęło, ale po dłuższym namyślę, przecież nie tylko Rowling wykorzystywała motyw nauki w szkole magii. Przynajmniej w mojej ocenie Imię Wiatru ratuje a raczej mają szanse uratować dalsze losy bohatera, jeśli szybko odejdzie od młodzieńczych lat i przeniesie nas w bardziej dojrzały wiek bohatera wtedy powinno być lepiej. W sumie fakt, że Rothfuss założył, że Kroniki zaprezentują całe dotychczasowe życie Kvothe'ego, a nie tylko fragment można zaliczyć na plus.
Tigana napisał/a:
Książkę ratuje język i styl - miejscami wręcz poetycki (opis muzyki) i przyjemny w czytaniu.

I to jest drugi element, który w tej pozycji niezmiernie mi się podobał. Choć zdarzały się też momenty trochę gorsze ale dużo ich nie było. Jeśli na przykład miałbym porównać Rothfussa z Sandersonem, to ten drugi odpada w przedbiegach. Ciężko mi wyjaśnić, ale klisze u Sandersona raziły mnie a u Rothfussa nie, udało mu się świetnie je wkoponować w całą powieść.

A Lynch i Abercrombie to faktycznie liga ciut wyżej. Obaj jednak są zupełnie inni a Lynch wydaje mi się ciut bardziej błyskotliwym debiutem . Abercrombie tak naprawdę też nie olśnił nowymi pomysłami a Samo Ostrze to po prostu dobrze a może nawet bardzo dobrze napisania powieść.

Tigana napisał/a:
No chyba, ze brakujące tomy Drizta

A tego nigdy nie zrozumiem. :P
_________________
"Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak

Bistro Californium
 
 
ryba72 


Posty: 44
Skąd: Z dna jeziora
Wysłany: 2009-02-10, 12:17   

AM napisał/a:
. Za to ten rok daje nadzieję na coś bardzo interesującego. Celowo nie wymieniam Gilmana, Campbella i jeszcze kilku innych, bo to już trochę inny nurt (szczególnie Gilman).


I pobudziłeś moją ciekawość. Jeżeli nie koliduje to z zamiarami MAG-a względem tych interesujących debiutów (czytaj: nie podpowiemy konkurencji) to kto rokuje takie nadzieje ???
_________________
"Jesli jestes dobry, to cala robota zwali sie na ciebie.
Jesli jestes naprawde dobry, to nie dopuscisz do tego."
 
 
AM

Posty: 2918
Wysłany: 2009-02-11, 19:04   

Maeg napisał/a:

A Lynch i Abercrombie to faktycznie liga ciut wyżej. Obaj jednak są zupełnie inni a Lynch wydaje mi się ciut bardziej błyskotliwym debiutem . Abercrombie tak naprawdę też nie olśnił nowymi pomysłami a Samo Ostrze to po prostu dobrze a może nawet bardzo dobrze napisania powieść.


To prawda, chociaż Abercrombie jest z tomu na tom lepszy. Na pewno, jednak najwięcej szumu wywołał Rothfuss, co jest zupełnie zrozumiałe, gdyż jest najbliższy temu, co reprezentują sobą Williams, Jordan, Hobb, Goodkind czy Martin.

Jest jeszcze sporo "nowych" fajnych fantasy, ale to już "mieszńce" (albo czerpiące z new weird, albo szukające inspiracji w innych gatunkach), którym na razie trudno się przebić; czytelnicy za wolno przyzwyczajają sie do zmian.

Jeśli miałbym wskazać kogoś, kto rzeczywiście na polu fantastyki "rozrywkowej" prezentuje podobny poziom do Lyncha i Abercrombiego, to tylko Matthew Stover. Tak naprawdę najbliżej mu do Lyncha, a właściwie Lynchowi do niego, bo Scott był fanem jego cyklu, zanim jeszcze sam zaczął pisać. Fajnie teraz wygląda jego wpis na Amazonie z 2003 roku:

By Scott Lynch (New Richmond, WI) - See all my reviews

Stover's work has been lampooned as "over-the-top" and "shallow wish-fulfillment violence" by a few self-satisfied snobs who didn't bother to actually read what he was writing. However, *Blade of Tyshalle* contains more deep reflection on the consequences of violence, and on the nature and the extent of personal responsibility for one's actions, than any other novel I've read in the past ten years. I expected to be enthralled (Stover is a past master of narrative mechanics and effective tension-building), but I didn't expect to be quite so moved. *Blade of Tyshalle* is an emotional and intellectual brick to the head, and the heart of it all (as Bob Urell has pointed out elsewhere in this review section) is its skillfully-crafted multi-level duality.
Caine is simultaneously a selfish, vicious, amoral mass-murderer and the freest, noblest, least dishonest character in the story. Stover never loses sight of either aspect of his gritty fantasy Batman; when it looks like Caine is getting a bit too much authorial glad-handing, Stover shows us what a ... he is. When it looks like he's being too much of a ..., some of the twisted nobility is allowed to creep back in. Caine is a construct that Stover alternately tortures, dissects, and celebrates-- only idiots would make the mistake of assuming that Caine is some sort of wishful authorial projection. Caine is Stover's demonstration of how simplistic dualities-- Good vs. Evil, Right vs. Wrong, Order vs. Chaos-- so easily break down when confronted with the complexity that even a single human being displays.

Too many fantasies treat blood, sex, violence, and adventures as something distant from the reader, something so unlikely and improbable that they can be enjoyed abstractly. *Blade of Tyshalle* uses brutality and suffering to move the reader closer to the story, to draw a line between the reader's life and the lives of everyone in the novel.

The true heart of "gritty" fantasy isn't blood and gore, it's the examination of genuine human characters rather than idealized ciphers. That's why *Blade of Tyshalle* hurts so much and excites so deeply.


Oczywiście to podobieństwo nie tyle fabularne, a pokrewieństwo artystyczne, czarny humor, ta sama sprawność warsztatowa i wiele wspólnych inspiracji. Cykl o Caine Stovera jest jednak mroczniejszy i bardziej brutalny od dokonań Lyncha.
  
 
 
toto 
Carrot Guerilla


Posty: 8272
Skąd: Magic Kingdom
Wysłany: 2009-04-21, 22:56   

A tu mimochodem klasykę wznowili i w atrakcyjnej cenie. http://solarisnet.pl/ofer...dla_leibowitza/
_________________
es­te­ta eks­tra­or­dy­na­ryj­ny

To wprawdzie zbyteczne, ale może jednak.

Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
 
 
Kennedy 
Sepulka


Posty: 601
Skąd: Chasm City
Wysłany: 2009-04-22, 12:13   

Uu, ładna cena. Aż chyba sobie kupię, bo to zacna powieść i dobrze ją mieć na półce.
_________________
Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2010-05-14, 19:36   

Michael Scott Rohan Lodowe Kowadło
Książka z typu od zera do bohatera w świecie, gdzie gdzieś tam czeka Wróg. W tym wypadku jest to Lód, jedna z Potęg, która pragnie zniszczenia wszelkiego życia. Główny bohater, sierota Alv, po zniszczeniu przez Ekweshów miasta w którym mieszkał, zostaje przygarnięty przez Mistrza-Kowala, który dostrzega w nim spore możliwości. Alv posłusznie się uczy zawodu i tworzy zlecone przedmioty, odkrywa jednak, że jego mistrz zamierza użyć ich do złych celów. Dalej standardowo - ucieczka, próba naprawy zła, konfrontacja z byłym mistrzem. Pierwszy tom niczym nie zaskakuje, bezwstydnie korzysta z tolkienowskiego schematu - mamy i podziemny lud kowali, leśnych ludzi, 'władcę' na wygnaniu oraz liczne tajemnicze Potęgi to pomagające, to przeszkadzające bohaterom. Fabuła prowadzi punktowo. Książka nie wyróżnia się ani bohaterami, ani dialogami; styl również jest przeciętny, jednak nie przeszkadza to miło spędzić czasu. Ot nic nadzwyczajnego. 7/10

Czy ktoś czytał dalsze tomy? Warto?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Tomasz 
Kain Czarny


Posty: 4635
Skąd: Skraj Nieba
Wysłany: 2010-05-14, 20:14   

Coś mi się kołacze że nie wszystkie u nas wydano.
_________________
"Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2010-05-14, 20:17   

Są wydane, niektórzy z ZB nawet mają :>
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Tomasz 
Kain Czarny


Posty: 4635
Skąd: Skraj Nieba
Wysłany: 2010-05-14, 20:19   

Zima Świata [edytuj]

* Lodowe kowadło (1986) (ang. The Anvil of Ice)
* Kuźnia w lesie (1987) (ang. The Forge in the Forest)
* Młot Słońca (1988) (ang. The Hammer of the Sun)
* The Castle of the Winds (1998)
* The Singer and the Sea (1999)
* Shadow of the Seer (2001)

z Wikipedii
czyli pierwsza trylogia jest, a potem jak to u nas często bywało już nikt nie chciał wydawać
_________________
"Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2010-05-14, 20:20   

Aha. Ja mówiłem o samej trylogii ;)
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2011-12-20, 23:38   

Smoczy Cień Barbary Hambly miał długą historię. Wylądował u mnie jako prezent, ale, że prezentował się, co tu dożo mówiąc przeciętnie, powędrował na półkę z notką "przeczytać jak nie będzie czego innego". Potem okazało się, że to książka umieszczona w kanonie Sapka, więc wypadało by ją przeczytać... ale to drugi tom (z trzech, z czego trzecia nie pojawiła się w Polsce). Jakiś czas później pierwszy tom wylądował u mnie (HI Sab ;) ), odczekał swoje, został przeczytany i całkiem wysoko oceniony. A drugi nadal czekał. Czasami mam taką niechęć do sięgania po dalsze tomy całkiem przyzwoitych książek (tak było w przypadku Cherryh ale i Eriksona).
W końcu się doczekał. I nie wiem, czy to lektury pomiędzy, czy samo oczekiwanie sprawiło, że wypadł wyraźnie słabiej. Przede wszystkim brakło tej magii stopniowego narastania wydarzeń, zmierzających do punktu kulminacyjnego. Tu od razu jest bach - pojawienie się demonów i pojmanie smoków, po czym bohater lata w te i nazad próbując coś z tym zrobić.
Największą bolączką Smoczego Cienia jest pewna banalność, tandetność rozwiązań (Siłą pierwszego tomu były inne niż typowe rozwiązania, oryginalność i powiew świeżości, w drugim zabrakło już tego). Pojawia się kilka interesujących momentów oraz dobrze rozegranych wątków, ale przegrywają one w ogólnym rozrachunku z typowo przeciętnymi motywami. Żeby nie było wątpliwości, jest to dobre fantasy, tyle, że przeciętne, z kilkoma próbami wybicia się.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

gamedecverse


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 1 sekundy. Zapytań do SQL: 14