I to co przychodziło mu z ogromną łatwością podczas pisania pierwszej trylogii, która ukazała się w 1996, 1998 i 2000 roku, dzisiaj nie jest już możliwe z powodów czysto biologicznych.
Zgoda, tylko, ze czytając kolejne tłumaczenia Martina można mieć wrażenie, ze największą przeszkodą jest brak chęci, a także ciągłe udzielanie się na różnego rodzaju imprezach. Pożyjemy - zobaczymy.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
I to co przychodziło mu z ogromną łatwością podczas pisania pierwszej trylogii, która ukazała się w 1996, 1998 i 2000 roku, dzisiaj nie jest już możliwe z powodów czysto biologicznych.
Zgoda, tylko, ze czytając kolejne tłumaczenia Martina można mieć wrażenie, ze największą przeszkodą jest brak chęci, a także ciągłe udzielanie się na różnego rodzaju imprezach. Pożyjemy - zobaczymy.
Domyśłem się, zę w pewnym wieku, w pewnym momencie pisarskiej kariery, nadchodzi czas, kiedy nikomu nie trzeba już nic udowadniać (nawet sobie), kiedy kasa przestaje być motorem napędowym, kiedy zadajesz sobie pytanie: po co to robisz, skoro nie musisz?
Wiem, ze Martin ma problem z motywacją, chęciami, ale według mnie jest on pochodną procesu starzenia się (tak fizycznegi, jak i psychicznego). Nie bez powodu 99% autorów fantastycznych osiąga najwięcej pomiędzy 30 a 55 rokiem życia. To musi wiązać się, ze zmęczeniem materiału, procesem starzenia itp.
Z drugiej jednak strony, Martin żyje fantastyką od najmłodszych lat - można zatem uznać, że jest mu potrzebna jak tlen do oddychania, codziennego funkcjonowania.
Nie zapominajmy, że PLiO ma być przeniesiona na ekran, i Martin na pewno się angażuje w projekt- jest związany umową.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Jak się ciągle czyta te samo narzekanie, gdziekolwiek się nie wejdzie w dyskusję o Martinie, to w pewnym momencie mnie wzięło na wymioty. Ludzie tym nie żyją ale jednak marudzą, odgrażają się, jednym słowem wszędzie niemalże to samo. I w kółko. No ileż można? ;P
AM napisał/a:
A że jest człowiekiem bardzo ambitnym i nie chce wypuszczać kaszany, poprawia i przepisuje, przepisuje i poprawia, cyzeluje...
I na tym dyskusja powinna się skończyć.
_________________ "Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie." H. Duncan "Atrament"
Z drugiej jednak strony, Martin żyje fantastyką od najmłodszych lat - można zatem uznać, że jest mu potrzebna jak tlen do oddychania, codziennego funkcjonowania.
Nie zapominajmy, że PLiO ma być przeniesiona na ekran, i Martin na pewno się angażuje w projekt- jest związany umową.
Pewnie, że jest związany. Tak jak i umowami na The Winds of Winter i A Dream of Spring.
250 stron do końca drugiego tomu "Nawałnicy Mieczy" i wreszcie mnie wciągnęło... trochę późno. Cała książka jest naprawdę bardzo dobra, ale ja je zupełnie nie czuję, a historia dopiero zaintrygowała mnie jak zaczęły się "zabójstwa" u uśmiercanie - masowe - postaci. Wtedy mi się zaczęło to podobać, nie ze względu na same zabójstwa, ale skomplikowanie historii i to że zaczyna się układać po mojej myśli. A ogólnie to ciężko mi z tym Martinem strasznie.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
MadMill bluźnisz ! ! !
Poczekaj aż dojdziesz do Uczty dla Wron Wtedy przyśniesz, ale nie napisze nic więcej, aby nie psuć "przyjemności". Nie będzie chyba kontrowersyjna opinia, że tom ten jest najsłabszy ze wszystkich. Jedynie wątek Księcia Dorne rzuca trochę światła na wydarzenia z poprzednich tomów i jako tako ratuje całą fabułę. I, oczywiście niezawodny Littlefinger... Ale bez Sandora to już nie to samo...
Wracając do samego autora - rzeczywiście, chyba stracił "parę". Bo choć wierzę, że nie lubi odstawiać "kaszany" to jednak tempo pracy ma "zabójcze" dla cierpliwości czytelnika. Widząc jaką frajdę sprawiają mu rozgrywki amerykańskiego futbolu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że już takiej frajdy nie ma przy pisaniu. To raczej ciężka orka - tak mi wychodzi z lektury jego nie-bloga. Myślę, że ten cykl potrwa jeszcze baaardzo dłuugo. A w takim tempie zestarzeją się jego najzagorzalsi fani. Dobiegam 30 - tki, patrząc na częstotliwość ukazywania się ostatnich tomów, finał przeczytam koło 45 - tki. I to nie drwina, tylko smutna konstatacja.
Wymówką nie może być praca nad ekranizacją, bo ta leży w proszku z uwagi na strajk scenarzystów, z którym się Dżordżo zresztą solidaryzuje, więc lewizny dla HBO nie będzie odstawiał pisząc scenariusze do epizodów. Grzebię intensywnie w sieci, ale nie znalazłem dotąd potwierdzenia jaki w ogóle kształt ma mieć ekranizacja. A gdyby prace nad nią trwały Dżordżo z radością by o tym napisał, przynajmniej dorównującą jego ekstazie futbolowej.
Sad, but true.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tym, że książka mi nie pasuje? Ja nie powiedziałem, ze jest słaba. Mało tego uważam się naprawdę jest dobra, bardzo dobra, ale ostatnio mam problemy z fantasy, musi być naprawdę dobre abym je czytał w ogóle. No i Martin tutaj się sprawdza, ale jednak to nie jest to co bym chciał czytac teraz, na to na co mam chrapkę.
romulus napisał/a:
I, oczywiście niezawodny Littlefinger...
Przez 2,5 tomu ta postać mnie zawodziła i to bardzo. Dopiero gdzieś w 3/4 "Nawałnicy Mieczy" pokazał, że ma jaja. Na ten moment warto było czekać.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
U mnie podłamanie przeszło już w złośliwą rezygnację
Ale Martin to przykład aby nie tykać nie zakończonych cykli. Dobrzez zrobiłem że porzuciłem Jordana po niemożebnie nuudnej Ścieżce Sztyletów. Ale facetowi się zmarło a spadkobiercy ponoć chcą szybko skończyć cykl, więc może jeszcze finału dożyjemy.
Nie wiem, kto po Martinie by kończył, gdyby jego nie stało... Odpukać...
Dobry morał: nie zaczyna ć cykli przed ich końcem... Gdyby tak jeszcze konsekwencja szła za słowami...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Martin ponoć jest zaproszony przez Wojtka Sedeńkę w 2011 roku zjawi się w Polsce. Wszystko byłoby normalne gdyby nie to, że podobno to ma być rok w którym doczekamy sie ostatniego tomu PLiO.
Trochę OT:
romulus napisał/a:
Ale facetowi się zmarło a spadkobiercy ponoć chcą szybko skończyć cykl, więc może jeszcze finału dożyjemy.
Ponoć autor Elantris - Brandon Sanderson, ma napisać ostatni tom koła czasu. Ponoć pasuje do tego, nie wiem bo książki jeszcze nie dostałem. Takie lajtowe fantasy podobno. Tyle OT.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Dobry morał: nie zaczyna ć cykli przed ich końcem...
Obawiam się, że wtedy te cykle by się nigdy nie zakończyły, jeśli więcej osób stosowałoby taką strategię. Jakby nikt nie kupował pierwszych tomów, to za co pisarz tworzyłby następne?
Mnie ogarnęła obojętność. Napisze to fajnie, jak nie napisze, to wielka szkoda, ale jest tyle innych fajnych książek, że szkoda czasu na zamartwianie się.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Mnie ogarnęła obojętność. Napisze to fajnie, jak nie napisze, to wielka szkoda, ale jest tyle innych fajnych książek, że szkoda czasu na zamartwianie się.
Ja chyba doszłam do tego samego etapu. A mając na uwadze, że w kwestii oczytania w fantasy jestem daleko za Elektrą, to nie mam na co narzekać, prawda?
A z Martina mogę poczytać opowiadania
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Przez 2,5 tomu ta postać mnie zawodziła i to bardzo. Dopiero gdzieś w 3/4 "Nawałnicy Mieczy" pokazał, że ma jaja. Na ten moment warto było czekać.
Littlefinger ma jaja we właściwym miejscu, ale to nie znaczy, że ma się przechwalać z tytułu ich posiadania.
To bardzo ciekawa postać, która specjalizuje się w walce przy użyciu intelektu i sprytu, co przynosi to nieporównywalnie większe profity, niż naparzanie mieczem, toporem, tudzież innymi narzedziami służącymi do czynienia krzywdy bezpośredniej. Jak to mówią: "kto mieczem wojuje... od pochwy ginie". Bezpieczniej jest "sterować wydarzeniami z tylnego fotela". Najwięksi zabijacy jakoś szybko opuszczają martinowski padół bądź zostają okaleczeni, z kolei ludzie częściej korzystający z mózgu lepiej sobie radzą. Samo życie...
Romulus---> Twoja opinia o tym, jakoby "Uczta dla wron" była najsłabszą częścią cyklu jest dla mnie kontrowersyjna. Jakoś nie odczułem, żeby doszło do spadku jakościowego, po prostu Martin skupił się na przedstawieniu wydarzeń rozgrywających się w innych stronach. Ja w każdym razie czytałem o tym z zainteresowaniem.
To bardzo ciekawa postać, która specjalizuje się w walce przy użyciu intelektu i sprytu, co przynosi to nieporównywalnie większe profity, niż naparzanie mieczem, toporem, tudzież innymi narzedziami służącymi do czynienia krzywdy bezpośredniej.
OK, ale moim zdaniem Martin przez 3 tomy traktuje go po macoszemu. Gdzieś tam jest, coś tam robi, ale Martin nie opisuje jego działań nad czym ubolewam. Kończę trzeci tom i wreszcie mnie to wciągnęło. Akcje pod Murem, czy też w Królewskiej Przystani. Coś się dzieje, szkoda, że miejscami nad książką przysypiałem - wątki z Dany są tragiczne moim zdaniem. Nie ze względy na opisy, ze względy na postać Dany, ona po prostu mnie wkurza jak mało jaki bohater.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Romulus---> Twoja opinia o tym, jakoby "Uczta dla wron" była najsłabszą częścią cyklu jest dla mnie kontrowersyjna.
A dla mnie nie - zgadzam się z Romulusem.
Dlaczego "Uczta dla wron" jest słaba:
- zabrakło kilku bohaterów - zwłaszcza Tyriona
- akcja się wlecze - brakuje spektakularnych zwrotów akcji
- Dorne - cały wątek jest nudny
- czytelnik przyzwyczaił się do stylu prowadzenia narracji i już się nim tak nie zachwyca
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Ba, ja też czytałem z zainteresowaniem - Martin dobrym pisarzem jest po prostu (nawet nudnawy "Ostatni rejs Fevre Dream" miał swój urok). Ale patrząc z perspektywy wcześniejszych tomów, to nie za wiele się działo, jeśli chodzi o popychanie akcji do przodu. Tak, jak pisałem wcześniej, jedynie wątek Księcia Dorne ratował powieść. Bohaterów narobiło się tylu, że musiał autor podzielić ich na grupy, przez co o Tyrionie, Jonie i innych przeczytamy za parę lat. Nie przeszkodziło mu to za to dorzucić kilku nowych (np. z Żelaznych Wysp).
Wierzę, że ma to jakiś swój cel, że jak u Eriksona, to w końcu okaże się misternie tkanym gobelinem. Ale póki co mam wrażenie, że historia się rozrasta w sposób niekontrolowany. Końca nie widać, przez co wydaje mi się, że cykl ten rozrośnie się poza plan. Cały czas mam na uwadze ś.p. Jordana, który dla kasy "trzepał" kolejne tomy Koła Czasu o niczym.
Póki co, ostatecznie starcie Daenerys i jej smoków z Innymi (tak zakładam) i jej powrót na tron Westeros to taka przepaść w porównaniu z tym, co jest teraz, że będzie musiał Martin napisać dwa razy tyle, ile zakładał pierwotnie, aby skończyć ten cykl. A na to może życia mu nie starczyć...
Weźmy na przykład rozdział Jona, który wisi na stronie autora: dzieje się jeszcze przed wydarzeniami opisanymi w Uczcie. Do akcji nie wnosi wiele poza mętnymi przepowiedniami. A ile takich rozdziałów o Jonie zmieści się w kolejnym tomie, 3 lub 4?
Chciałbytm się mylić, naprawdę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dlaczego "Uczta dla wron" jest słaba:
- zabrakło kilku bohaterów - zwłaszcza Tyriona
- akcja się wlecze - brakuje spektakularnych zwrotów akcji
- Dorne - cały wątek jest nudny
- czytelnik przyzwyczaił się do stylu prowadzenia narracji i już się nim tak nie zachwyca
\
Dlaczego Tigana jest w błędzie ( ):
Ad.1 To już innych, ciekawych postaci tam nie ma Przesadzasz.
Ad.2 Na spektakularne zwroty akcji jeszcze przyjdzie czas. Co nagle, to po diable.
Ad.3 Jak komu.
Ad.4 Moim zdaniem ten zarzut jest śmieszny. Zanadto przyzwyczaiłeś się do luxusu.
Dlaczego Tigana jest w błędzie ( ):
Ad.1 To już innych, ciekawych postaci tam nie ma Przesadzasz.
Ad.2 Na spektakularne zwroty akcji jeszcze przyjdzie czas. Co nagle, to po diable.
Ad.3 Jak komu.
Ad.4 Moim zdaniem ten zarzut jest śmieszny. Zanadto przyzwyczaiłeś się do luxusu.
Czyli dlaczego Tigana ma racje w odróżnieniu od ASX-a
Ad. 1 - Nie ma. Na przykład taka nieźle zapowiadająca się bohaterka jak Cersei
z bliska to trzecioligowa kombinatorką, która nie potrafi myśleć przyszłościowo. Jamie - bohater w odróżnieniu od Jamiego łajdaka jest nudny. Całość ratuje Brienne, chociaż jej wątek też nie należy do szczytowych osiągnięć Martina.
Ad. 2 A ile? Dwa, trzy tomy? Do tej pory każdy z tomów sagi miał przynajmniej jeden zaskakujący zwrot akcji - najwięcej rzecz jasna było ich w "Nawałnicy mieczy"
Ad. 3 Cały wątek Dorne jak dla mnie nic nie wnosi nowego - ot kolejny spiskujący ród. Taka zapchajdziura.
Ad. 4 Człowiek płaci to wymaga.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
OK, ale moim zdaniem Martin przez 3 tomy traktuje go po macoszemu. Gdzieś tam jest, coś tam robi, ale Martin nie opisuje jego działań nad czym ubolewam.
Martin zostawił go w cieniu, żeby nikt nie zwracał na niego większej uwagi. Słowem, czytelnicy też go nie docenili Później tym większe było nasze zaskoczenie, że Baelish to jednak gracz wart wyróżnienia.
W PLiO nie ma bohaterów niezmiennych, co mi bardzo odpowiada.
romulus napisał/a:
Weźmy na przykład rozdział Jona, który wisi na stronie autora: dzieje się jeszcze przed wydarzeniami opisanymi w Uczcie. Do akcji nie wnosi wiele poza mętnymi przepowiedniami. A ile takich rozdziałów o Jonie zmieści się w kolejnym tomie, 3 lub 4?
Jeśli przyjmiemy, że rozdziały Jona czytane przez Martina na rożnych konwentach itp przeżyły selekcję, to dzieje się w nich naprawdę dużo. Nie w sensie walki fizycznej i podróży, ale reorganizacji sytuacji na Murze.
Tigana napisał/a:
Jamie - bohater w odróżnieniu od Jamiego łajdaka jest nudny.
Chyba żartujesz Dopiero teraz Jaime stał się interesującym bohaterem. Wcześniej był ot, takim sobie amoralnym łachudrą o pięknym licu. Każdy wiedział, czego się po nim spodziewać.
Tigano, Ty po prostu nie lubisz postaci, które nagle zmieniają "orientację"
Tigana napisał/a:
Cały wątek Dorne jak dla mnie nic nie wnosi nowego - ot kolejny spiskujący ród. Taka zapchaj dziura.
Jak to nic nowego? A wielka zdrada Dorne? Hm... przydałoby się przeczytać książkę jeszcze raz Nie pamiętam, czy się nie udała, czy jeszcze jest w realizacji.
Jak to nic nowego? A wielka zdrada Dorne? Hm... przydałoby się przeczytać książkę jeszcze raz Nie pamiętam, czy się nie udała, czy jeszcze jest w realizacji.
Nie udała się. Przyszły narzeczony dornijskiej księżniczki został ukoronowany płynnym, roztopionym złotem. Druga zdrada - porwanie córki Cersei - też została powstrzymana, tylko że z pewnymi komplikacjami z których Dorne będzie musiało się wytłumaczyć
KONIEC SPOILERA
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Mnie ogarnęła obojętność. Napisze to fajnie, jak nie napisze, to wielka szkoda, ale jest tyle innych fajnych książek, że szkoda czasu na zamartwianie się.
Mam teraz tak samo Wcześniej to jeszcze człowiekowi zależało, chciał dostać kolejną książkę w łapki jak najszybciej, a teraz jakoś te emocje opadły Tym bardziej, że Uczta nie prezentowała sobą jakiegoś strasznie wysokiego poziomu - zgadzam się tutaj z Romulusem i Tiganą. Inna sprawa, że Taniec ze smokami musiałby być cholernie dobrą książką, żeby przypadła mi do gustu. Jedno to długie czekanie, wiadomo apetyt wzrasta, a druga sprawa to ogólne znudzenie klasyczną fantasy. Ale to już nie wina Dżordża
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Metz Nikt nie pisze, że "Uczta dla wron" prezentowała jakiś strasznie wysoki poziom, tylko tyle, że nie jest gorsza od poprzednich części.
Mad Nie Sadeńkę, a Sedeńkę.
Martina lepiej nie zapraszać, bo w Jego przypadku każdy dzień się liczy... Na zakończenie cyklu, patrząc na dotychczasowe tempo prac(y), przyjdzie jeszcze długo poczekać, a lepiej nie dawać Mu kolejnego powodu bądź pretekstu do spowolnienia... Co innego po ukończeniu całej sagi, o ile, rzecz jasna wcześniej nie wykończą Go: "hot babes in hot tubes", meksykańskie żarcie, które "wchodzi pod skórę", emocjonujące rozgrywki futbolu amerykańskiego, tudzież inne atrakcje.
Littlefinger wcześniej, nie miał za bardzo powodu, żeby zanadto rzucać się w oczy (także czytelników) - robił swoje po cichu, niejako za kulisami. Nadchodzące wydarzenia sprawiły, że musiał zaangażować się bardziej, niż zwykle, więc i częściej zaczął się pojawiać w widocznych miejscach "planszy gry o tron".
Lepiej, gdy dana postać wkurza, niż miałaby pozostawić obojętnym.
Ja tam nie mam Dany nic do zarzucenia, a nawet życzę sukcesu - tron Jej się należy, czy to się komu podoba czy nie.
Romulus Wydaje mi się, że Martin wie co robi. Jakoś nie zauważyłem, żeby zaczynał tracić kontrolę nad cyklem, a to, że część bohaterów, która, jak rozumiem, najbardziej Ciebie (i nie tylko) interesuje, pojawi się w następnej części, nie stanowi argumentu na korzyść (mylnego, według mnie) wrażenia, które odniosłeś. W każdym razie najbliższa przyszłość pokaże, o ile... (aż boję się napisać...).
Tigana
Cersei - nie każdy od razu urodził się Napoleonem, tudzież Napoleonową.
Jamie - właśnie na odwrót. To, że się zmienił (po takim traumatycznym przeżyciu wcale mu się nie dziwię) sprawiło, że stał się bardziej ludzki, a co za tym idzie, wiarygodny. Nudny był poprzednio, gdy na zdrowiu mu nie zbywało. Ponadto, jak to zazwyczaj u Martina bywa, owa przemiana może mu wyjść tylko na dobre, bo Jaime wreszcie zaczął należycie korzystać z dobrodziejstwa posiadania mózgu, a w sadze ci co myślą, żyją dłużej i osiągają więcej. Kiedyś nie lubiłem starego Jaimego, bo był jakiś taki... nieskomplikowany. Teraz, to co innego - jego wartość rośnie w moich oczach.
Czuję, że w następnej części będzie więcej tych "Twoich" zwrotów akcji.
Ród Dorne jest jednak istotny w intrydze. Jak bardzo, mam nadzieję jeszcze się przekonać.
P.S. Nie pisze się "zapchaj dziura", tylko "zapchajdziura". Co innego, gdybyś miał na myśli - "zapchaj (tę) dziurę".
Tigana Cersei - nie każdy od razu urodził się Napoleonem, tudzież Napoleonową.
Zgoda - tylko, zę w poprzednich tomach jej działanie nie pokazane z bliska wydawało sie bardziej przemyślane i inteligentne - teraz wyszła z niej kiepska intrygantka, która wciąż marzy o tym żeby dorównać ojcu.
ASX76 napisał/a:
Jamie - właśnie na odwrót. To, że się zmienił (po takim traumatycznym przeżyciu wcale mu się nie dziwię) sprawiło, że stał się bardziej ludzki, a co za tym idzie, wiarygodny. Nudny był poprzednio, gdy na zdrowiu mu nie zbywało. Ponadto, jak to zazwyczaj u Martina bywa, owa przemiana może mu wyjść tylko na dobre, bo Jaime wreszcie zaczął należycie korzystać z dobrodziejstwa posiadania mózgu, a w sadze ci co myślą, żyją dłużej i osiągają więcej. Kiedyś nie lubiłem starego Jaimego, bo był jakiś taki... nieskomplikowany. Teraz, to co innego - jego wartość rośnie w moich oczach.
U mnie na odwrót - Jamie to kolejny bohater, który z fajnego czarnego charakteru (patrz tom I) staje sie mięczakiem.A to myślenie bokiem mu wyjdzie, kiedy trafi mu się jakiś zacniejszy przeciwnik. Mam nadzieję, ze za karę (zmiane charakteru) blondas straci kolejne kończyny.
ASX76 napisał/a:
Czuję, że w następnej części będzie więcej tych "Twoich" zwrotów akcji.
ASX76 napisał/a:
Ród Dorne jest jednak istotny w intrydze. Jak bardzo, mam nadzieję jeszcze się przekonać.
Tylko, że mnie zupełnie nie interesuje - Martin wprowadził kolejne figury do gry - czyli żegnaj szybki końcu. A było już tak fajnie.
ASX76 napisał/a:
P.S. Nie pisze się "zapchaj dziura", tylko "zapchajdziura". Co innego, gdybyś miał na myśli - "zapchaj (tę) dziurę".
No właśnie Martin zapchaj tę dziurę na mojej półce z książkami, która czeka na "Taniec ze smokami"
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
"Pozory mylą - powiedział jeż schodząc ze szczotki". Ludzie przejawiają tendencję do szybkiego wystawiania cenzurek innym, niejako zaszufladkowywania ich bez zgromadzenia, używając terminologii komputerowej, większej bazy danych, a później, gdy okazuje się, że jednak mylili się w swoich pierwotnych ocenach, trudno im się z tym pogodzić.
Cersei sprawiała wrażenie mocnej dopóty, dopóki nie zaczęła tracić "gruntu pod (a może raczej między ) nogami". Wcześniej miała nieporównywalnie lepszą, bardziej komfortową sytuację do snucia swoich intryg, więc jej słabsze strony nie rzucały się w oczy.
Moim zdaniem to świetnie, że bohaterowie ewoluują, ich osobowości ulegają zmianom pod wpływem zdarzeń, gdy okazuje się, że niektórzy wcale nie są tacy mądrzy jak się wydawało - po prostu mieli szczęście... Dla mnie właśnie takie rzeczy sprawiają, że postaci nabierają życia, stają się znacznie bardziej wiarygodne i ciekawsze.
Jaime wcale nie jest mięczakiem Przecież brak pewnej części ciała wymusza u niego zmianę zachowania, trudno, żeby było inaczej. Skoro nie może walczyć jak niegdyś, to nie ma innego wyjścia, jak zdać się w większym stopniu na intelekt, który niewątpliwie posiada i to całkiem przyzwoicie rozwinięty.
Nie chcę szybkiego końca Skoro inni autorzy rozpisują się w wielotomowych historiach, to niby z jakiej racji Martin nie może zmieścić się np. w siedmiu
Martina lepiej nie zapraszać, bo w Jego przypadku każdy dzień się liczy...
Obawiam się, że to by nie pomogło. Jakby nie miał żadnego zaproszenia, to i tak wymyśliłby coś innego, jeśli nie ma nastroju, żeby pisać. Wydaje mi się, że jedynym wyjściem byłoby zamknięcie go w klatce, bez dostępu do jakichkolwiek mediów i tylko o chlebie i wodzie. Ale jaka opowieść by wtedy wyszła... ; )
A tak w ogóle to mam wrażenie, że spoilerujecie za bardzo...
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Jaime - mam podobne odczucia do ASX, z tym, że chyba jeszcze bardziej intensywne. Przed 'przemianą' Jaime była dla mnie postacią prostą (czy wręcz prostacką), bez żadnej głębi, wręcz stereotypowego złego siłacza, który był pieskiem na posyłki swojej siostry. Przez to postać ta była dla mnie ciężkostrawna i jej przemianą przyjąłem z radością. Także przez to, że Jaime stał się w końcu nieprzewidywalny i naprawdę interesujący, co jest przeciwieństwem do postawy, którą prezentował sobą wcześniej. ; ]
Osobiście Uczta Dla Wron również nie ruszyła mnie w takim stopniu jak poprzednie [choć np wątek z Dorne mi się spodobał], ale nie zapędzałbym się ze stawianiem tez o kryzysie formy u Martina. Osobiście bowiem traktuję Ucztę jako swojego rodzaju wstęp do tego, co w PLiO dziać się będzie dalej, i jednocześnie podsumowanie, próbę uporządkowania tego, co wydarzyło się w poprzednich tomach.
_________________ We care a lot about the army navy air force and marines
We care a lot about the SF, NY and LAPD
We care a lot about you people, about your guns
about the wars you're fighting gee that looks like fun
We care a lot about the Garbage Pail Kids, they never lie
We care a lot about Transformers cause there's more than meets the eye
We care a lot about the little things, the bigger things we top
We care a lot about you people yeah you bet we care a lot.
Elektruś Po kim jak po kim, ale po Tobie nie spodziewałem się aż tak przerażającego pomysłu. Mam nadzieję, że nikomu nie przydzie do głowy wprowadzić go w czyn. W razie czego będziesz odpowiadać za współudział (jako pomysłodawca).
Gand Ja, "Ucztę dla wron" potraktowałem jako coś w rodzaju połowy książki. Myślę, że Martin dobrze zrobił wprowadzając ów geograficzny podział. Dzięki temu sobie życie ułatwił, a nam osłodził, ponieważ w przeciwnym razie na knigę łączącą wszystkie wątki musielibyśmy czekać dłużej. Uważam, że wypowiedzi o rzekomym kryzysie formy Martina można między bajki włożyć. Jestem niemal pewny, że "druga połówka" w pełni zrekompensuje malkontentom i niedowiarkom (nie tylko Tomaszom), że wyciągnęli zbyt pochopny wniosek. Na kolejną "nawałnicę mieczy" jeszcze przydzie czas...
Właśnie z Tiganą się nie zgodzę, odnośnie tego, że ród Dorne to kolejny zbędny element wprowadzony do gry. Ale przecież Dorne w grze jest od samego początku co pokazała Uczta... Ten wątek wyjasnił pewne... hmm... tajemnice choćby z Gry o tron, kiedy np. Arya podsłuchała rozmowę dwóch nieznajomych i jeszcze parę innych wydarzeń z kolejnych tomów, które wydawały mi się tajemnicze. Od początku więc Dorne miesza (nie zdziwiłbym się, gdyby Littlefinger z nimi współdziałał - ale to tylko przeczucie). Ten wątek właśnie rozjaśnił mi mroki, które mnie opadły po lekturze Uczty, bo dał nadzieję, przedsmak tego co nadejdzie (oby...).
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dorn, to w mojej opinii wątek, który w jakimś małym stopniu ratuje Ucztę. Może jestem za bardzo surowa dla tej części, ale po tak długim czasie czekania na tą książkę, oczekiwania proporcjonalnie wzrosły. I obawiam się, że z Tańcem (jeśli w ogóle wyjdzie ) będzie tak samo, rozczarowanie, że nie opłacało się tyle czekać, bo książka nie powala na kolana.
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum