Mówisz, że warto? Weź pod uwagę, że bardzo lubię takie klimaty
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Zapewniam, że się nie zawiedziesz. Z pełną odpowiedzialnoscią Jeśli czytałeś juz "Zemstę..." to zachęcać nie trzeba. Ale jeśli nie - mimo tego samego świata (tylko innej jego części) i powtarzających się bohaterów - można spokojnie czytać bez znajomości "Zemsty..." a nawet trylogii "Pierwsze prawo". Bo to jest ułożone tak, aby nie "gryzło się" nawzajem ze sobą. To jest - bohaterowie z "Zemsty...", jak np. Caul Dreszcz występują tu w roli drugoplanowej; tak jak Bayaz z trylogii.
"Zemsta najlepiej smakuje na zimno" i "Bohaterowie" to lepsze powieści od całej trylogii (ale nie czytałem 3 tomu). Szkoda, że nie ma Krwawego-dziewięć. Ale Gnat, Caul, Czarny Dow i inni Północni godnie zapełniają tą lukę Unia też jest "godnie" reprezentowana
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
(...) to lepsze powieści od całej trylogii (ale nie czytałem 3 tomu
Ja tam poczekam na tom III i dopiero po trylogii przeczytam kolejne powieści. ISA obiecuje, że część 3 będzie jeszcze w tym półroczu. W chwili obecnej tekst jest po pierwszej korekcie.
On w ogóle się nie za bardzo wykazał - może po prostu ktoś to spostrzegł i się tym w odpowiedni sposób zajął. Czas pokaże. Zresztą ja nie do końca rozumiem wasze zachwyty nad twórczością Abercrombiego, więc i czekanie mi się w żaden sposób nie dłuży. Jak już będzie, to kupię, a potem poczytam sobie resztę.
Albo i nie.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Bo ty dziewczyną jesteś
A to książki dla chłopców (zaznaczam, że nie napisałem "mężczyzn").
Nie wchodzę w warstwę językową, bo się nie znam. Ale fabuła... Mnammm... U Stovera jest jeden maderfaker - Caine. Drań najsympatyczniejszy pośród innych drani i zwyroli. U Abercrombiego maderfakerów zatrzęsienie. Jeden gorszy od drugiego - a na dodatek sam nie wiem, któremu kibicować A do tego są to maderfakerzy - dranie. Czyli nie ślachetne lebiegi, nie pocieszne pastuchy oderwane od gwałcenia owiec do ratowania Świata. Tylko wredne sukinkoty, które mordują już wzrokiem, ale miewają dylematy
W "Zemście..." było kilku. Wspomniany Caul Dreszcz, sama główna bohaterka i reszta kompanii. W "Bohaterach" też jest ich kilku: znowu Caul Dreszcz, ale i Calder ze swoją umiejętnością knucia, czy Czarny Dow ze swoim Północnym Okrucieństwem. A i tak największe wrażenie robi epizodzik na razie z Nieznajomym-u-Bram. To dopiero bydlę
W sumie niemal każdy z nich zasługuje na odrębną powieść. I nic dziwnego, że Abercrombie będzie nadal ten świat eksploatował. Do przesytu wciąż daleko
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Bo ty dziewczyną jesteś
A to książki dla chłopców (zaznaczam, że nie napisałem "mężczyzn").
Nawet mi onegdaj przeszło coś podobnego przez myśl
Poza tym czytając Twoje posty zaczęłam się zastanawiać, czy ja czasem nie zaczęłam czytać książki Abercrombiego od niewłaściwej, że tak to ujmę, strony, bo skoro:
Romulus napisał/a:
"Zemsta najlepiej smakuje na zimno" i "Bohaterowie" to lepsze powieści od całej trylogii (ale nie czytałem 3 tomu).
to a nuż one zachwycą, skoro trylogia nie zdołała?
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Mam taką teorię - po przeczytaniu całej trylogii w oryginale i Zemsty po polsku:
jeśli komuś nie spodobało się Pierwsze Prawo ze względu np. na powolny rozwój akcji, to jest duża szansa, że Zemsta bardziej przypadnie mu do gustu, bo tam akcji jest pod dostatkiem.
Zemstę czytało mi się nieźle, ale to trylogię oceniam lepiej - patrząc całościowo, każdy kolejny tom jest lepszy od poprzedniego.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Mam taką teorię - po przeczytaniu całej trylogii w oryginale i Zemsty po polsku:
jeśli komuś nie spodobało się Pierwsze Prawo ze względu np. na powolny rozwój akcji, to jest duża szansa, że Zemsta bardziej przypadnie mu do gustu, bo tam akcji jest pod dostatkiem.
Zemstę czytało mi się nieźle, ale to trylogię oceniam lepiej - patrząc całościowo, każdy kolejny tom jest lepszy od poprzedniego.
Myślę, że problemem nie jest tu tempo akcji, a na pewno nie głównym. Abercrombie nadaje na innych falach niż większość pisarzy fantasy i to albo może odpowiadać albo nie. Jeśli Martin czy Rothfuss to Peter Jackson czy Francis Ford Coppola literatury, Joe jest Quentinem Tarantino lub Guyem Ritchie (ale tylko z Porachunków i Przekrętu .
Kilka lat temu, kiedy miałem możliwość kupić i Lyncha i Abercrombiego i Rotchfussa, ten ostatni przypadł mi zdecydowanie najmniej do gustu. Jednocześnie powody, które mnie od niego odepchnęły, zdecydowały o tym, że osiągnął największy sukces komercyjny z całej trójki. To nie przypadek...
Kurczę, Platfus lepiej sprzedaje swoje powieści do Abercrombiego?
O tempora, o mores...
Szczerze pisząc, z trylogii (tj. z dwóch tomów) "tęsknić" można tylko za Logenem, czyli Krwawym-dziewięć. I Gloktą. Ale jeśli pozna się dziarskich chłopaków z Północy w "Zemście..." i "Bohaterach", ta "tęsknota" odchodzi w niepamięć
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Kurczę, Platfus lepiej sprzedaje swoje powieści do Abercrombiego?
O tempora, o mores...
Szczerze pisząc, z trylogii (tj. z dwóch tomów) "tęsknić" można tylko za Logenem, czyli Krwawym-dziewięć. I Gloktą. Ale jeśli pozna się dziarskich chłopaków z Północy w "Zemście..." i "Bohaterach", ta "tęsknota" odchodzi w niepamięć
W sumie, zgodzę się z tym pechem odnośnie ISY.
Platfus ma lepszy styl? Nawet jeśli tak, to zabija tą okoliczność przynudzaniem. Po lekturze pierwszej powieści, obiecałem sobie, że po następne nie sięgnę.
"Bohaterów" jeszcze nie skończyłem. Ale powieść podoba mi się bardziej. Począwszy od samej fabuły, która koncentruje się na tak naprawdę jednym wydarzeniu - wielkiej bitwie między Północą a Unią, aż po bohaterów, którzy są najmocniejszym punktem tej powieści. Już prolog zwala z nóg, kiedy Gnat spotyka się na tytułowym wzgórzu z Czerstwym. Scena aż prosi się o przeniesienie na ekran, żywcem. Idealny prolog niezłego miniserialu. Sama powieść zrobiłaby furorę na ekranie Aczkolwiek kręcenie bitwy pewnie położyłoby budżet.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Platfus ma lepszy styl? Nawet jeśli tak, to zabija tą okoliczność przynudzaniem.
Rothfuss posiada umiejętność snucia opowieści w starym, dobrym stylu i przewyższa Abercrombiego pod względem pisarskim - z tym nie ma co polemizować, bo jest to fakt niepodważalny. Zapytaj Sab.
Natomiast kwestia "przynudzania" to rzecz gustu.
No własnie Rothfuss (niech będzie) kojarzy mi się z takimi szablonowymi powiesciami fantasy. Oto całkiem prostoduszny pastuch gwałcący owce i nie mający pojęcia o świecie, ale CZUJĄCY, że do wyższych rzeczy stworzon. I rusza w świat. A Abercrombie, choć nie wali dwustutomowych cykli fantasy, w jednej powieści robi takie zamieszanie i uciechę, że kiedy zaczynam czytać, to nie mogę się oderwać. I pal sześć, że pisze "słabiej". Nadrabia na innych polach. Literacki styl nie pomoże żadnej powiesci z fatalną, koturnową fabułą. A "mięsista", dobrze przygotowana fabuła uratuje każdy słaby warsztat. Erikson nie jest może lotnym pisarzem, ale fabularnie "Pieśń Lodu i Ognia" Martina przykrywa czapką (np. rozmachem, skomplikowaniem). Ostatecznie, rzecz gustu.
Dobra, koniec gadek. "Wracam do "Bohaterów" (389 stron za mną) a potem "Gra o tron". Można powiedzieć: udane zwieńczenie pracowitego dnia.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Rothfuss posiada umiejętność snucia opowieści w starym, dobrym stylu i przewyższa Abercrombiego pod względem pisarskim - z tym nie ma co polemizować, bo jest to fakt niepodważalny. Zapytaj Sab.
Nie zapytał, ale czy mnie kiedykolwiek taki szczegół powstrzymał? I tak mu powiem, że słusznie prawisz
AM napisał/a:
Kilka lat temu, kiedy miałem możliwość kupić i Lyncha i Abercrombiego i Rotchfussa, ten ostatni przypadł mi zdecydowanie najmniej do gustu.
Jeśli o mnie chodzi, porządek wyglądałby następująco -> Lynch, Rothfuss, Abercrombie. Ale ja z racji wykonywanego zawodu jestem bardzo wyczulona na język tego, co czytam. Źle skonstruowane zdanie potrafi mi zepsuć przyjemność na dłuższą chwilę, w przeciwieństwie do szablonowości, która w rozsądnych granicach nie przeszkadza mi w ogóle. A zresztą co ja się będę usprawiedliwiać - to pewnie dowodzi, iż jestem kobietą ze wsi złaknioną prostej, odmóżdżającej komerchy
Romulus napisał/a:
A Abercrombie, choć nie wali dwustutomowych cykli fantasy, w jednej powieści robi takie zamieszanie i uciechę, że kiedy zaczynam czytać, to nie mogę się oderwać.
I znów mam to nieprzyjemne wrażenie, że wszystkie dzieci w piaskownicy wiedzą, o co kaman, tylko nie ja...
Romulus napisał/a:
Literacki styl nie pomoże żadnej powiesci z fatalną, koturnową fabułą.
Nic na to nie poradzę - jestem w stanie wiele wybaczyć powieści, jeśli styl autora przypadnie mi do gustu. Na ten przykład Valente wybaczyłabym wszystko
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Kurczę, Platfus lepiej sprzedaje swoje powieści do Abercrombiego?
O tempora, o mores...
Platfus ma lepszy styl? Nawet jeśli tak, to zabija tą okoliczność przynudzaniem.
No własnie Rothfuss (niech będzie) kojarzy mi się z takimi szablonowymi powiesciami fantasy.
Ja naprawdę nie wiem, czego Ty chcesz od Rothfuss. Napisał dobre, klasyczne fantasy, więc chwała mu i za to.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Jeśli o mnie chodzi, porządek wyglądałby następująco -> Lynch, Rothfuss, Abercrombie. Ale ja z racji wykonywanego zawodu jestem bardzo wyczulona na język tego, co czytam. Źle skonstruowane zdanie potrafi mi zepsuć przyjemność na dłuższą chwilę, w przeciwieństwie do szablonowości, która w rozsądnych granicach nie przeszkadza mi w ogóle. A zresztą co ja się będę usprawiedliwiać - to pewnie dowodzi, iż jestem kobietą ze wsi złaknioną prostej, odmóżdżającej komerchy
Nie wiem jak przetłumaczone są książki Isy, ale wygląda na to, że wywołały jakąś traumę .
Tixon napisał/a:
Romulus napisał/a:
Kurczę, Platfus lepiej sprzedaje swoje powieści do Abercrombiego?
O tempora, o mores...
Platfus ma lepszy styl? Nawet jeśli tak, to zabija tą okoliczność przynudzaniem.
No własnie Rothfuss (niech będzie) kojarzy mi się z takimi szablonowymi powiesciami fantasy.
Ja naprawdę nie wiem, czego Ty chcesz od Rothfuss. Napisał dobre, klasyczne fantasy, więc chwała mu i za to.
To prawda, ale może Romulusowi przejadło się klasyczne fantasy, nawet najlepsze. W pewnym momencie pojawia się taki moment, kiedy nie chcesz kolejnego Ojca chrzestnego i twój apetyt mogą zaspokoić tylko Wściekłe psy, a może Amores Perros.
To prawda, ale może Romulusowi przejadło się klasyczne fantasy, nawet najlepsze. W pewnym momencie pojawia się taki moment, kiedy nie chcesz kolejnego Ojca chrzestnego i twój apetyt mogą zaspokoić tylko Wściekłe psy, a może Amores Perros.
Zgadzam się, ale to nie jest (wystarczający) powód aby jeździć po Rothfussie
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Abercrombie zaraził mnie gwałtowością swoich bohaterów
Co do Platfusa (no nie mogę przestać), to rację ma AM - niedobrze mi się robi od czytania klasycznej fantasy U Abercrombiego nie wiem, co się wydarzy na następnej stronie. I to jest świetne, lepsze od kolejnego męczenia buły ja u Rothfussa. Nawet jeśli robi to w dobrym stylu. Aczkolwiek u Abercrombiego w wydaniu wydawnictwa MAG jakoś nie dostrzegam zgrzytów stylu. Ale w tym akurat nawet nie próbuję być ekspertem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Reklamowałem "Amores Perros" na forum, ale chyba nikt się nie skusił, niestety.
Ja się skusiłem, dawno temu. Od tamtej pory unikam kina latynoamerykańskiego.
Odkąd żona, swego czasu, katowała mnie Almodovarem, moja niechęć się nasiliła
To ja się może zbiorczo odniosę:
@ AM: Ale przyznasz, że jest różnica pomiędzy Pierwszym Prawem a Zemstą w sposobie prowadzenia fabuły i ogólnie w rozłożeniu akcentów? W trylogii fabuła rozwijała się powoli, a w centrum zainteresowania autora była przemiana dokonująca się w poszczególnych postaciach.
Zemsta to taki Kill Bill w świecie Pierwszego Prawa:) Stąd porównanie z Tarantino uważam za wyjątkowo trafne. Ale jest znacząca różnica w stylistyce pomiędzy trylogią a Zemstą.
@ Romulus: Serio? Zemsta była dla ciebie jakoś szczególnie zaskakująca, jeśli chodzi o rozwój podstawowego wątku fabularnego (bo kilka razy są zaskoczenia w wątkach pobocznych, to fakt)? Toż to Kill Bill:]
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
@ Romulus: Serio? Zemsta była dla ciebie jakoś szczególnie zaskakująca, jeśli chodzi o rozwój podstawowego wątku fabularnego (bo kilka razy są zaskoczenia w wątkach pobocznych, to fakt)? Toż to Kill Bill:]
Fakt, finał akurat dało się przewidzieć i rzeczywiście zaskoczenia były w wątkach pobocznych. Co do trylogii od początku zaznaczam, że nie czytałem 3 tomu zatem ostatecznie mogę się też mylić i całkowicie przyjmują porażkę w tym zakresie Ale, że zemsta to "Kill Bill" fantasy to całkowicie się zgadzam. Abercrombie jak Tarantino? Również Ale już Guy Ritchie mniej ale to szczegół.
"Łyknąłem" wczoraj kolejne 200 stron "Bohaterów" i rzeczywiście trudno przewidzieć, co będzie dalej - poza tym, że cały czas trwa bitwa i zaczął się jej ostatni dzień. Nie przychodzi mi do głowy porównanie z żadnym filmem Ale mogę tylko domyślać się, kto przeżyje, a kto nie. I żal rozstawać się z każdym z bohaterów, których polubiłem. Nieznajomy-u-Bram trochę stracił na srogości tą swoją tęsknotą do wynalazków cywilizacji (kibelków ) i w ogóle go nieco mało jest. Ale liczę na małe bratobójcze starcie w finale
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To ja się może zbiorczo odniosę:
@ AM: Ale przyznasz, że jest różnica pomiędzy Pierwszym Prawem a Zemstą w sposobie prowadzenia fabuły i ogólnie w rozłożeniu akcentów? W trylogii fabuła rozwijała się powoli, a w centrum zainteresowania autora była przemiana dokonująca się w poszczególnych postaciach.
Zemsta to taki Kill Bill w świecie Pierwszego Prawa:) Stąd porównanie z Tarantino uważam za wyjątkowo trafne. Ale jest znacząca różnica w stylistyce pomiędzy trylogią a Zemstą.
@ Romulus: Serio? Zemsta była dla ciebie jakoś szczególnie zaskakująca, jeśli chodzi o rozwój podstawowego wątku fabularnego (bo kilka razy są zaskoczenia w wątkach pobocznych, to fakt)? Toż to Kill Bill:]
Zgadzam się, ale tak musi być. Trylogia musi mieć inaczej rozłożone akcenty i przede wszystkim bardziej rozbudowaną intrygę. W innym przypadku nic, poza wyciąganiem kasy, nie uzasadniałoby pisania serii. Z założenia wobec tego po jednostrzałówkach musimy spodziewać się prostszych struktur... W zamian za to dostajemy inne rzeczy, na przykład puentę, na którą przychodzi nam czekać w serializacjach często przez lata.
Różnice w stylistyce były wręcz założeniem Abercrombiego, to zresztą fajnie o nim świadczy, bo ciągle chce, ciągle poszukuje i przy okazji zdaje się świetnie przy tym bawić, troszkę tak, jak wspomniany wcześniej Tarantino. "Zemsta" miała czerpać sporo z książek sensacyjnych i... czerpie. Bohaterowie to z kolei powieść wojenna w stylistyce fantasy (według mnie różni się od Zemsty niemal tak samo, jak ta od trylogii). "A Red Country" ma być westernem fantasy.
Niezależnie, jednak, od rozwiązań fabularnych, stopnia komplikacji, rozłożenia akcentów, dostrzegam, że z książki na książkę Abercrombie "rośnie", jako pisarz. Coraz lepiej panuje nad fabułą i językiem. Coraz lepiej wychodzi mu "charakteryzacja" bohaterów. Dlatego uważam Bohaterów i Zemstę, za książki bardziej udane od trylogii. Oczywiście, zdaje sobie również sprawę z przyzwyczajeń fanów fantasy, którzy kochają rozbudowane konstrukcje literackie, są w pewnym sensie od nich uzależnieni. Na tle rozdętych do granic możliwości tasiemców, pozornie dwie ostatnie książki Abercrombiego prezentują się, jak ubodzy krewni, ale tylko pozornie...
Czy ja wiem, czy w książce o objętości Zemsty (było nie było, ponad 800 stron) nie da się "upchnąć" tyle co w rozwlekanej na siłę trylogii? W tym tkwi zresztą przewaga dobrego standalone'a, że właśnie opowiada od razu całą historię.
Nie jestem fanką wielotomowości nie mającej fabularnego uzasadnienia, a jedynie komercyjne. Samo ostrze dałoby się spokojnie przyciąć trochę (objętościowo) bez szkody dla treści, z dalszymi tomami byłoby już pod tym względem gorzej.
Popieram, dobrze, że Abercrombie, zamiast stać w miejscu i odcinać w nieskończoność kupony od pierwszego sukcesu, szuka nowych wyzwań, próbuje nowych stylistyk. Na
Bohaterów czekam z tego powodu z wielką ciekawością.
Jeśli wolę trylogię, to nie dlatego, że jest dłuższa:) Po prostu tam postaci siłą rzeczy mają więcej miejsca na rozwój, dzięki czemu są ciekawsze. Monza jest niestety antypatyczna, z Zemsty najciekawiej zmienia się Caul Dreszcz, niezła jest też postać Coski (choć zawartość jego piersiówki nie była żadną zagadną zagadką:), truciciel intryguje, ale poświęca mu się - z konieczności - niewiele miejsca.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Czy ja wiem, czy w książce o objętości Zemsty (było nie było, ponad 800 stron) nie da się "upchnąć" tyle co w rozwlekanej na siłę trylogii? W tym tkwi zresztą przewaga dobrego standalone'a, że właśnie opowiada od razu całą historię.
Nie o to mi chodziło. W końcu Le Guin udawało się to na 200 stronach . Przy założeniu, jednak, że trylogia nie jest rozwlekana na siłę, dłuższa forma pozwala autorowi stworzyć o wiele bardziej rozbudowaną opowieść.
Cintryjka napisał/a:
Nie jestem fanką wielotomowości nie mającej fabularnego uzasadnienia, a jedynie komercyjne. Samo ostrze dałoby się spokojnie przyciąć trochę (objętościowo) bez szkody dla treści, z dalszymi tomami byłoby już pod tym względem gorzej.
Myślę, że niemal każdej książce należącej do kategorii "big commercial fantasy" przydałoby się odchudzanie (Martinowi czy Eriksonowi również), co pozytywnie wpłynęłoby na treść, ale oczywiście, Samo ostrze ustępuje pod wieloma względami późniejszym powieściom Abercrombiego i dałoby się tam sporo poprawić.
Cintryjka napisał/a:
Po prostu tam postaci siłą rzeczy mają więcej miejsca na rozwój, dzięki czemu są ciekawsze.
Cintryjka napisał/a:
Monza jest niestety antypatyczna, z Zemsty najciekawiej zmienia się Caul Dreszcz, niezła jest też postać Coski (choć zawartość jego piersiówki nie była żadną zagadną zagadką:), truciciel intryguje, ale poświęca mu się - z konieczności - niewiele miejsca.
Czy rzeczywiście chodzi o to pierwsze? A może kluczowa dla Twojej oceny "Zemsty" jest Monza i jej antypatyczność?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum