Szukam książek które łączy jedna rzecz - brutalność. Oprócz serii "Czarne Kamienie" Anny Bishop oraz "Demon Cycle" Petera V. Bretta do tego samego kosza wrzuciłbym spokojnie "Wiedźmina". Każda w pewnym sensie wyróżnia się z tłumu Wiedźmin osadzony jest w brutalnym, obskurnym, średniowiecznym stylu gdzie ludziom się pluje pod nogi i w "rzyć się kopie", a w "mordę trzaska" "Malowany Człowiek" czy "Pustynna Włócznia" jest brutalna bo przedstawiona jest w bezpośredni, "życiowy", nie ubarwiony czy ocenzurowany sposób. Ukazuje dramat, gdzie gwałty i alkoholizm, tchórzostwo, cudzołożnictwo nie omijają głównych bohaterów. "Czarne Kamienie" to zupełnie inna brutalność... To jest świat czarownic oraz czarowników, demonów przepełnionych pasją, zabijających brutalnie, kochających namiętnie. Mordercze bestie w ludzkich ciałach, tak to oni - Krwawi.
Czy ktoś czytał wszystkie te serie? Czy ktoś dostrzega to czego szukam? Prosił bym o tytuły z opisem ;D
Mogę ci podać parę adresów do stron z sadomasochistycznym porno, brutalność skondensowana, nie trzeba nawet czytać .
A tak serio, z czystej ciekawości, dlaczego na brutalności akurat ci zależy? Co w tym takiego pociągającego?
Polecić mogę "Pana Lodowego Ogrodu", "Achaję" i "Pieśni Lodu i Ognia" ("Gra o Tron", "Starcie Królów" itd.).
Przejadłem się Forgotten Realmsem i tym bajkowym heroizmem... Zacząłem dzielić fantasy na dojrzałe i dla młodzieży... I to chyba ta brutalność - różnie ukazana w różnych dziełach, jest wyznacznikiem fantasy dla dojrzalszych czytelników. Do listy "brutalnie" przedstawionego świata dorzucam "Mroczną Wieżę" King'a.
Poprzez brutalność mam głównie na myśli rzeczywistość świata przedstawionego - mimo że to fantasy i niewiele rzeczywistości w tym jest :D Ale świat nie jest różowy, tylko czarno biały, pełen zła, smutku, dramatu.
Grę o tron czytałem ale zaprzestałem już nawet nie wiem na której książce... zbyt... polityczna mi się wydawała... ale to było dawno i moje obecne pojęcie jest lekko zamglone. Może teraz i ja dojrzałem do tej powieści
I to chyba ta brutalność - różnie ukazana w różnych dziełach, jest wyznacznikiem fantasy dla dojrzalszych czytelników.
Absolutnie nie. To tylko powierzchowne warstwy.
Nie mam czasu aby rozwinąć, ktoś chce?
Tytuły:
Akta Caine'a Stovera
Zemsta najlepiej smakuje na zimno Abercrombiegp (i wnoszę, że pozostałe też).
Niecni Dżentelmeni Lyncha
Lyonesse Vance
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Rzuciłem okiem na opis tej książki i recenzent ujął genialnie to co jest sednem tego całego topicu "Prawdziwym mięchem „męskiej” fantasy nie są wcale hektolitry wylanej krwi, lecz prezentacja realistycznych typów ludzkich, zamiast postaci wyidealizowanych i przez to nieautentycznych."
Romulus napisał/a:
nie ma fantasy bez brutalności, chyba że w literaturze dla dzieci
Zgadza się, cios miecza zawsze spowoduje rozlew krwi... Tyle że rozlew krwi z Wiedźmina jest całkowicie inny niż rozlew krwi we Władcy Pierścieni... W ogóle był jakiś rozlew krwi we Władcy Pierscieni? Czy tylko "statystyki"? Poległo tylu, bój toczył się brutalny, bla bla bla
Rzuciłem okiem na opis tej książki i recenzent ujął genialnie
A jaką recenzję czytałeś? Tak z ciekawości pytam
MrSpellu napisał/a:
W tym przypadku brutalność jest mocno przysłodzona, tworzy ze światem przedstawionym całkiem ciekawy kontrast.
E, zapomniałeś, że to odwrotnie. Lyonesse to jest zbrutalizowana bajka, baśń
dzikusisko napisał/a:
Czy tylko "statystyki"? Poległo tylu, bój toczył się brutalny, bla bla bla
Konwencja taka;)
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Oj to nie była recenzja, to był opis, taka moja gafa...
Młodzik napisał/a:
Mój Boże, brutalność jako wyznacznik dojrzałości literatury... To sobie raczej nie pogadamy.
Oj jasne że nie jedeny, ani nie absolutny ; ) Ja nie szukam dojrzałego fantasy, ale raczej fantasy dla dojrzalszych, fantasy której nie polecił bym mojemu 13-sto letniemu synowi Do Wiedźmina go dopuszczę po 16-stce
Moja siostra przeczytała Wiedźmina w wieku 13 czy 14 lat, bracia w tym samym wieku. Ich psychice to nie zaszkodziło .
Co jeszcze mógłbym... "Dworzec Perdido", "Saga o zbóju Twardokęsku".
Mój Boże, brutalność jako wyznacznik dojrzałości literatury... To sobie raczej nie pogadamy.
Oj jasne że nie jedeny, ani nie absolutny ; ) Ja nie szukam dojrzałego fantasy, ale raczej fantasy dla dojrzalszych, fantasy której nie polecił bym mojemu 13-sto letniemu synowi Do Wiedźmina go dopuszczę po 16-stce
I Brett i Bishop to raczej lightowe fantasy. Może wobec tego daruj sobie Stovera i jego Akty Caine'a oraz twórczość Abercrombiego, bo wielu recenzentów, którzy pisali bardzo dobrze o Malowanym człowieku czy Czarnych kamieniach, miało spore problemy z dawką przemocy i poziomem brutalności zawartym w literaturze tworzonej przez obu panów.
Abercrombie jak Abercrombie, jakoś szczególnie mnie nie poraził niczym, nawet przemocą ( ), ale przygody Caine'a faktycznie mnie podczas lektury parę razy zemdliły. Momentami miałam wręcz wrażenie, że autor w owej frenezji nieco - a momentami nawet bardziej niż nieco - przegina.
Co do Lyncha, w porównaniu do Stovera jest w opisach brutalności lajtowy, podobnie zresztą jak Sapkowski, bo on raczej nie przekracza granic dobrego smaku, świetnie za to potrafi zadziałać na wyobraźnię, która czytelnikowi sama podsuwa, co trzeba.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Abercrombie jak Abercrombie, jakoś szczególnie mnie nie poraził niczym, nawet przemocą ( ), ale przygody Caine'a faktycznie mnie podczas lektury parę razy zemdliły. Momentami miałam wręcz wrażenie, że autor w owej frenezji nieco - a momentami nawet bardziej niż nieco - przegina.
Co do Lyncha, w porównaniu do Stovera jest w opisach brutalności lajtowy, podobnie zresztą jak Sapkowski, bo on raczej nie przekracza granic dobrego smaku, świetnie za to potrafi zadziałać na wyobraźnię, która czytelnikowi sama podsuwa, co trzeba.
Dla mnie Malowany człowiek to lightowe fantasy, ocierające się o młodzieżówkę, a Czarne kamienie to romantic fantasy, tylko trochę ostrzejsze od Rapsodii. Liczy się kontekst. Dla kogoś, kto uważa oba tytuły za "mocne" Abercrombie może okazać się za... nie mówiąc już o Stoverze.
Abercrombie jak Abercrombie, jakoś szczególnie mnie nie poraził niczym, nawet przemocą ( ), ale przygody Caine'a faktycznie mnie podczas lektury parę razy zemdliły. Momentami miałam wręcz wrażenie, że autor w owej frenezji nieco - a momentami nawet bardziej niż nieco - przegina.
Co do Lyncha, w porównaniu do Stovera jest w opisach brutalności lajtowy, podobnie zresztą jak Sapkowski, bo on raczej nie przekracza granic dobrego smaku, świetnie za to potrafi zadziałać na wyobraźnię, która czytelnikowi sama podsuwa, co trzeba.
Dla mnie Malowany człowiek to lightowe fantasy, ocierające się o młodzieżówkę, a Czarne kamienie to romantic fantasy, tylko trochę ostrzejsze od Rapsodii. Liczy się kontekst. Dla kogoś, kto uważa oba tytuły za "mocne" Abercrombie może okazać się za... nie mówiąc już o Stoverze.
Tak, przy tych autorach Stover i Abercrombie są pornografami przemocy w fantasy
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
a Czarne kamienie to romantic fantasy, tylko trochę ostrzejsze od Rapsodii.
Ale i tak obie pozycje są bardzo dobre
Tak rzecze Tixon
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Tak, przy tych autorach Stover i Abercrombie są pornografami przemocy w fantasy
A jak Reamde?
Po 120 stronach na razie nie ma tam pornografii przemocy Ale jestem uchachany, swoją drogą. Trzeba tylko wziąć pod uwagę, że Stephenson nie pisze swoich powieści "na jedno kopyto" i nie jest to powtórka ani z "Cryptonomiconu" (choć najwięcej podobieństw z tą powieścią wskazałbym), ani "Peanatemy", ani pozostałych powieści.
A w temacie:
Richard Morgan - "Stal nie przemija" - mocna przemoc pomieszana z mocnym, homoseksualnym, seksem. Może i nie wygina z obrzydzenia, ale to nie jest z pewnością zabawa dla małych dzieci
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Do wymienionych wczesniej tytułów dorzucił bym jeszcze cykl "Pieśń Lodu i Ognia" Martina i "Malazańska Księga Poległych" Eriksona. Ze względu na to oczywiście:
dzikusisko napisał/a:
Poprzez brutalność mam głównie na myśli rzeczywistość świata przedstawionego - mimo że to fantasy i niewiele rzeczywistości w tym jest :D Ale świat nie jest różowy, tylko czarno biały, pełen zła, smutku, dramatu.
Wydaje się mi że szukasz nie tyle brutalności jako takiej, co realizmu przedstawionych światów i naturalizmu opisów.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Ba, ale jak dla mnie to zupełnie inny poziom odbioru, więc porównywanie tak różnych gatunków mija się z celem. Czytając np. reportaże osiąga się zupełnie inny poziom empatii niż najbardziej krwawą i obrzydliwą beletrystykę. A przynajmniej ja tak mam. Nawet niespecjalnie brutalna "historia z życia wzięta" rusza znacznie bardziej niż strugi krwi u Abercrombiego, czy zwyrodnienia Ketchuma czy inszego Lee.
Pewnie tak, ale brak mi porównania ze względu na słabą znajomość lub zupełną nieznajomość wielu z wymienionych w tym temacie autorów "brutalnej fantasy". Właściwie poza Sapkowskim, Martinem i epizodami z Eriksonem, Grzędowiczem i Ziemiańskim chyba nie miałem styczności z tego typu prozą. Pomijam już fakt, że wg mnie ich twórczość nie jest brutalna. Lekko zaskakujący jest za to fakt, że wśród wymienianych pisarzy pojawiają się Sapkowski czy Grzędowicz, a brak Kresa, który z polskich autorów o wiele dosadniej opisywał "codzienne życie w neverlandzie". I w moim odbiorze jego proza była bardziej brutalna, choć wciąż sporo mu brakuje do efektu uzyskanego przez Littella.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Czemu nikt nie wspomina Donaldsona? Zarówno Skoki jak i trylogia jest imo wyjątkowo zbrutalizowana a do tego w Trylogii mamy obrzydliwego bohatera
Abercrombie jest brutalny ale czyta się nieźle, Caina dopiero zakupiłem więc się nie wypowiem.W książkach (jak i w życiu) najbardziej trudne jest dla mnie okrucieństwo które jednak wcale nie musi przejawiać się stosami flaków i odciętych kończyn bo taki Hellboy nie wywołuje we mnie żadnych emocji
Sapkowski był miejscami nieprzyjemny ale wyprzedza go w tym znacznie Grzędowicz w swoim PLO. Tylko nie jest to cykl tak ciekawy.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
toto - a tu się zgadzam, też nie uważam ich prozy za "brutalną". Kres też nie jakoś specjalnie, ale mam wrażenie, że jest ciutek bardziej realistyczny, jakkolwiek to brzmi.
I Brett i Bishop to raczej lightowe fantasy. Może wobec tego daruj sobie Stovera i jego Akty Caine'a oraz twórczość Abercrombiego, bo wielu recenzentów, którzy pisali bardzo dobrze o Malowanym człowieku czy Czarnych kamieniach, miało spore problemy z dawką przemocy i poziomem brutalności zawartym w literaturze tworzonej przez obu panów.
AM napisał/a:
Dla mnie Malowany człowiek to lightowe fantasy, ocierające się o młodzieżówkę, a Czarne kamienie to romantic fantasy, tylko trochę ostrzejsze od Rapsodii. Liczy się kontekst. Dla kogoś, kto uważa oba tytuły za "mocne" Abercrombie może okazać się za... nie mówiąc już o Stoverze.
Zacznę właśnie od Aktów Caine'a... Demon Cycle, Bretta zostawiło pewien niedosyt, że to mogło być ukazane bardziej surowo, bardziej brutalnie, bardziej dramatycznie. Myślę że to dobry kierunek. Przynajmniej będę lepiej wiedział czego szukam, a co jest dla mnie za dużo ;] albo i nie...
Tixon napisał/a:
Ale i tak obie pozycje są bardzo dobre
Tak rzecze Tixon
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum