Powoli kończę zaległości ze zdobywaniem książek z UW, ale...Jedną z tych, jakich mi brakuje jest Accelerando. W empiku już nie do zdobycia. Pytanie: czy na tle reszty UW i ogólnie pojętej fantastyki stracę wiele jeśli nie uda mi się tej pozycji zdobyć?
Nie. Oprocz starty czasu na czytanie tego przecietnie spisanego wydumania, to nie wiele.
Dla mnie chyba najwieksza pomyłka w UW. Ale poniewaz wiele osob uwaza, ze sie nie znam to trudno powiedziec jak bedzie z Toba.:)
PS Na allegro jeszcze maja. Bedzie okazja sprawdzic czy warto wydac 30 zl.
Powoli kończę zaległości ze zdobywaniem książek z UW, ale...Jedną z tych, jakich mi brakuje jest Accelerando. W empiku już nie do zdobycia. Pytanie: czy na tle reszty UW i ogólnie pojętej fantastyki stracę wiele jeśli nie uda mi się tej pozycji zdobyć?
Accelerando to świetna sf. Bardzo dobra rzecz. Nie słuchaj tych co twierdzą inaczej.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Wcale nie. Stross w Accelerando to taki współczesny cyberpunk - rozwój informatyki przekłada się na ekonomię i prawo, a to przekłada się na społeczeństwo. Harrison jest bardziej poetycki, na co innego kładzie nacisk.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Wcale nie. Stross w Accelerando to taki współczesny cyberpunk - rozwój informatyki przekłada się na ekonomię i prawo, a to przekłada się na społeczeństwo. Harrison jest bardziej poetycki, na co innego kładzie nacisk.
Tak, tak. Ekonomia u Strossa jest jak fizyka u Harrisona...
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Wcale nie. Stross w Accelerando to taki współczesny cyberpunk - rozwój informatyki przekłada się na ekonomię i prawo, a to przekłada się na społeczeństwo. Harrison jest bardziej poetycki, na co innego kładzie nacisk.
Wcale tak, w naszym świecie informatyka też zmienia ekonomię, prawo i przekłada się to na społeczeństwo a za Wała Atlantyckiego nie nazwę obecnej rzeczywistości cyberpunkiem.
Musielibyśmy się wdać w rozważania, czym jest cyberpunk.
Ludzie i otaczająca ich zaawansowana technologia komputerowa?
Nowoczesne Miasta i Maszyny?
Pytania o duszę i świadomość?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ludzie i otaczająca ich zaawansowana technologia komputerowa?
Może wpływ tej technologii na ludzi. Połączenie (sterowanie i komunikacja) zwierzęcia i maszyny (za Wienerem - definicja cybernetyki).
No bo zakładam, że nie pytasz o nurt literacki.
Ludzie i otaczająca ich zaawansowana technologia komputerowa?
Takie rzeczy są o niebo lepiej zaprezentowane przez np. McDonalda czy Bacigulapiego - wciąż obracamy się śród UW...
Tixon napisał/a:
Pytania o duszę i świadomość?
U Strossa? Chyba tylko w jednym momencie mi się takie pytanie - albo krótko trafiająca myśl - mogło nasunąć. W momencie rozpatrywania głosów w wyborach
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Od czego zacząć? Od "Accelerando" czy od "Szklanego Domu"? Czy one są ze sobą w jakiś sposób powiązane?
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Na siłę - można znaleźć pewne powiązania. Jak choćby sugestię, że to ten sam wszechświat. Na pewno to ten sam kierunek rozwoju technologii.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
proponuję zacząć od Stanu Wstrzymania oraz opowiadań z Pralni czy Stanu Nierównowagi (oczywiście mogłem coś przekręcić, ale znacie mnie, tytuły się mnie nie trzymają). potem dopiero Szklany Dom i na koniec Accelerando.
Dzięki za wszystkie głosy. Zacznę od "Szklanego Domu" "Stanu wstrzymania" nie posiadam.
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
proponuję zacząć od Stanu Wstrzymania oraz opowiadań z Pralni czy Stanu Nierównowagi (oczywiście mogłem coś przekręcić, ale znacie mnie, tytuły się mnie nie trzymają). potem dopiero Szklany Dom i na koniec Accelerando.
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Kurde, aż mi się zachciało jechać Williams, Stross... i mała kasa... tylko jak tu żonę przekonać?
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Czytałem najpierw "Szklany dom" i najpierw sądziłem, że to będzie takie sobie, ot, lekkie efekciarstwo. Manewr ze zmianą płci był interesujący i naprawdę (zwłaszcza w odpowiednich warunkach*) dawał do myślenia. Później pan Stross zaczął wykonywać kolejne fabularne fikołki i już wiedziałem, że mam do czynienia z nietuzinkowym pisarzem.
"Accelerando" tylko mnie w tym utwierdziło, choć sam Stross na Pyrkonie (jaki to jest inteligentny, gadatliwy i sympatyczny facet!) był nieco przejęty faktem, że Polacy są pod takim wrażeniem "Accelerando", a on tyle rzeczy by tam zmienił, bo już kilka kwestii technologicznych rozwiązało się inaczej niż to sobie zakładał.
Poprawność kończy się na poziomie zdania. Żaden zachwyt, żadna ekscytacja, po prostu poprawne zdania z nielicznymi, pomijalnymi wpadkami, które zdarzają się każdemu. Ale wyższe poziomy to nędza.
Fabuła klasy Moda na sukces. Banalna, nudna, nie wciągająca w żadnym stopniu, logicznie nijak się nie zapinająca, z końcową woltą godną opowiadania dziesięciolatka. Porażająca żenada.
Postacie głupkowato infantylne z początku, z biegiem fabuły niby powinny dorośleć i dostosowywać się do zmieniających się drastycznie warunków środowiska. Nic z tego, na koniec są tak samo beznadziejne i głupie jak były na początku. Druga sprawa to, że żadna z nich nie jest jakoś specjalnie interesująca, zaczepna, z jakimś jajem, lepem który czepiłby się czytelnika. Rozmemłane ćwoki, które nawet nie irytują.
Kolejna rzecz to sposób prowadzenia narracji. Najgorszy aspekt powieści. Przegadane, ciągnące się kilometrami dialogi, nużące watą i bełkotem. Przeładowanie specjalistycznymi określeniami z zakresu fizyki, biologii, chemii, ekonomii i czort wie czego jeszcze, dobre są na krótką metę albo dla ironicznych prowokacji. Zwłaszcza, że czasem autor używa ich w bezsensowny i ośmieszający sposób. Jeśli masz coś do powiedzenia to wystarczy, że napiszesz "woda" a potem powiesz w czym rzecz. Jeśli co chwilę będziesz używał określeń typu "nieliniowy, silnie spolaryzowany monotlenek diwodoru" i będziesz je siał gęstymi rzędami, jak jaką marchew, to stworzysz mało zrozumiały bełkot. Zwłaszcza jeśli część tych określeń nie ma żadnego desygnatu. I owszem spora część czytelników pogubi się w rozumieniu tekstu i a priori założy jego wielkość i głębię nie chcąc wyjść na tępych durni. I to Twój jedyny sukces. Kolejna sprawa to tworzenie nowych pojęć obok logiki, które potem coś tam mają dowodzić lub być uzasadnieniem tego czy tamtego. Przypomina to rzeczywistość snu, gdzie cokolwiek wynika z czegokolwiek i przynosi jakiekolwiek konsekwencje. I mniej więcej w taki sposób autor uzasadnia rozwój akcji. W połączeniu z specjalistyczną i quasi-specjalistyczną mową-trawą zwiększa to tylko poziom bredni i bełkotu w którym już mało kto się odnajduje. I oczywiście głębia utworu wzrasta .
Autor sam się postawił w sytuacji sześciolatka, który operuje na jabłkach i gruszkach w koszyku w zakresie pierwszej dziesiątki, a który ma kolegom w przedszkolu zreferować koncepcję przestrzeni Banacha. Musi być śmiesznie.
I o to mam do niego żal. Gdyby zrobił z tego esej, lub kilka esejów, napisane po ludzku, bez beletrystycznego bełkotu, to byłaby interesująca rzecz. Bo koncepcje ma ciekawe ale przedstawił je w beznadziejny, beznadziejnie nużący, sposób. Chociaż z operacyjnej beletrystyki zachwycił mnie pomysł faceta, który przez jakiś czas był stadem gołębi. Gdy powrócił do ludzkiej postaci, tracił równowagę próbując w chwilach stresu rozfrunąć się na wszystkie strony. Chapeau bas.
Accelerando to książka w której ambiwalencja odbioru jest u mnie bardzo silnie spolaryzowana. Z jednej strony stricte literacka wartość na poziomie niewiele przekraczającym zerowy i aspekt konceptualny, może nie wybitny, bo rozwijając go, autor sam się czasem gubi, ale bardzo interesujący.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum