Eriksona przeczytałem dwa tomy i nigdy więcej po niego nie sięgnę. Jak będę chciał popełnić samobójstwo to podetne sobie żyły łyżką, będzie bardziej elegancko i mniej boleśnie. Abercrombie ma odrobinę pecha do tłumaczy, nie jest to zrobione najlepiej alenie jest to też dramat. A. Ma genialną rękę do emocji, smutku śmiechu, wzruszeń rozmaitych, fajnych obserwacji człowieka, przekurewskich postaci. Nigdzie nie odkrywa Ameryki. Erikson to wóz z węglem pchany pod górę, Abercrombie to jazda na deskorolce z Giewontu.
Była już kiedyś rozmowa, że Abercrombie jest po prostu bardzo przeciętnym stylistą (poziom: solidny rzemieślnik). Czytałeś cokolwiek w oryginale? Bo moim zdaniem tłumaczenia są dobre (standalone'y, czyli ZNSNZ, B, CZK) i więcej niż dobre (Ostateczny argument królów). Że nie ma cudów, to dlatego, że nie ma ich skąd wziąć.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Czytam po polsku, po angielsku zabrałoby mi zbyt dużo czasu ale, bywa, zaglądam do wersji angielskiej jak mnie co zastanowi. Zdarzają się błędy rzeczowe i moim zdaniem tekst angielski wygląda zgrabniej.
Z tymi rzeczowymi chodzi ci o kwestie wojskowe czy inne?
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Och ależ się czepiła. Inne. Na szczycie Bohaterów tłumacz ni stąd ni zowąd znalazł pomieszczenie, w innym Heroes prztłumaczone jest na Przyjaciele, jeszcze coś było ale nie pamiętam, nie notuję tego. Gdzieś tam dla zobrazowania masy koni autor użył określenia sto ton horseflesh, prztłumaczone na sto ton wierzchowców, niby ok ale nie do końca. Itp, itd.
To nie jest czepialstwo, tylko próba doprecyzowania, bo w kółko trafiam na twierdzenia o kiepskiej jakości polskiego przekładu, które moim zdaniem nie mają pokrycia w rzeczywistości. Ktoś, kto nie ma możliwości zweryfikować z oryginałem z powodu braku kompetencji językowych, może, czytając, że Abercrombie nie ma szczęścia do tłumaczy, po prostu go sobie odpuścić. A byłaby szkoda, bo - w czym się najwyraźniej zgadzamy - pisze on świetną literaturę rozrywkową.
Wyszło na to, że w sumie chodzi ci o drobiazgi, które w skali całego utworu nie mają decydującego znaczenia.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Skończyłem Bohaterów. W zasadzie to opis jednej bitwy z przyległościami. Za wszystkich pięciu przeczytanych książek autora podobała mi się chyba najbardziej.
No to czekamy na wrażenia po szóstej Fidel-F2, lubisz westerny?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Podobno tłumacz A. nie radzi sobie z opisami broni, u niego wszystko jest szpadą. Jesteśmy nią rąbani, dźgani, sieczeni itp itd, używają jej barbarzyńcy, górale i regularne wojska ale mi to w odbiorze nie przeszkadzało.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Czasem to razi ale A. chyba nie ułatwia sprawy bo opisuje fechtunek przy użyciu 'sword' i co tu robić, fechtunek mieczem w naszym rozumieniu w zasadzie nie istnieje bo jest pozbawiony sensu więc czegoś trzeba użyć, szabli, szpady i niestety to potem zgrzyta gdy gość ze szpadą walczy z gościem z toporem i na dodatek tą szpadą przerąbuje jednym ciosem blachę zbroi, kolczugę, futro i odrąbuje ramię. Zresztą sens szpady zaistniał gdy broń palna zaczęła wypychać z rynku pancerze co u A. nie ma miejsca.
Czasem to razi ale A. chyba nie ułatwia sprawy bo opisuje fechtunek przy użyciu 'sword' i co tu robić, fechtunek mieczem w naszym rozumieniu w zasadzie nie istnieje bo jest pozbawiony sensu więc czegoś trzeba użyć, szabli, szpady i niestety to potem zgrzyta gdy gość ze szpadą walczy z gościem z toporem i na dodatek tą szpadą przerąbuje jednym ciosem blachę zbroi, kolczugę, futro i odrąbuje ramię. Zresztą sens szpady zaistniał gdy broń palna zaczęła wypychać z rynku pancerze co u A. nie ma miejsca.
Problem polega na tym, że tłumacz chciał lepiej niż Kabat. Dopatrzył się pod "swords" różnych typów broni, ale dokonał złego wyboru. Nie miał pojęcia o tym czym była szpada i tu kłania się brak wiedzy na ten temat. Prawdę mówiąc w książce występują przynajmniej 3 typy swords, które mogłyby być od biedy mieczami, rapierami i szablami (tylko, że trzeba to wyłowić z opisu, analizując wzmianki autora). Pytanie tylko czy rapiery powinny egzystować na polu bitwy w tych realiach. Ogólnie rzecz biorąc podchodzę do realiów świata Abercrombiego trochę, jak do "realizmu" D&D i nie traktuję wszystkich pomysłów poważnie...
Tutaj mamy przykłady różnorodności oręża. Na podstawie wskazówek Abercrombiego.
W książce to wszystko są swords:
Zakupiłem pierwszy tom trylogii "Pierwsze Prawo" wersja wydana w marcu tego roku . Jest to wydanie II . Tłumaczem I wydania był Jan Kabat w nowym wydaniu jest nim Wojciech Szczypuła. Sprawdzał ktoś z czytelników Abercombie czy nowe wydanie ma lepsze tłumaczenie ? Nie ,że mam coś do starego bo jeszcze nie przeczytałem nic Abercombie ciekawi mnie tylko czy coś zmieniali . Swoją drogą nastawiłem się na coś bardzo dobrego. Jestem fanem Piesni Lodu i Ognia lubię krwiste brutalne fantasy z ciekawymi postaciami, ostatnio z fantastyki czytałem Drogę Królów Sandersona która nie przypadła mi do gustu.
Nie wiem jak pierwsze tłumaczenie, ale przeczytałem "Ostrze" i ten Szypuła jest całkiem niezły.
Szkoda tylko, że - podobnie jak Michał Jakuszewski, tłumacz m.in. "Rycerza Siedmiu Królestw" - tłumaczy "peasants" nie jako "chłopi", a "prostaczkowie". Ręce opadają.
A jest coś o odrąbywaniu części ciała szpadami, czy to nie ten tom?
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Szkoda tylko, że - podobnie jak Michał Jakuszewski, tłumacz m.in. "Rycerza Siedmiu Królestw" - tłumaczy "peasants" nie jako "chłopi", a "prostaczkowie". Ręce opadają.
Może warto się zastanowić dlaczego, w jakich przypadkach i co właściwie znaczy słowo "peasants"?
Może warto się zastanowić dlaczego, w jakich przypadkach i co właściwie znaczy słowo "peasants"?
Może warto. Kulturowo prostaczek wiąże się może z Voltaire'em. Językowo to pobłażliwe określenie, protekcjonalne. Natomiast autor pisał o warstwie społecznej, tworząc zdania, które nie były nacechowane w ten sposób. Świadczy to o nieumiejętności doboru słownictwa. Jeżeli sugerujesz, że czytelnik powinien przez cały proces odbioru lektury zastanawiać się dlaczego on o tych biednych wyzyskiwanych chłopach cały czas pisze jakby nimi gardził (a robią tak również postaci, dla których jest to nietypowe), to może faktycznie tłumacz dokonał przesunięcia semantycznego zamiast wzięcia pod rozwagę mniej nacechowanego tłumaczenia - chłopi, wieśniacy, rolnicy, cokolwiek. "Prostaczkowie" to w dodatku każdorazowe zdrobnienie, prawie spieszczenie, po co, dlaczego?
Może warto się zastanowić dlaczego, w jakich przypadkach i co właściwie znaczy słowo "peasants"?
Może warto. Kulturowo prostaczek wiąże się może z Voltaire'em. Językowo to pobłażliwe określenie, protekcjonalne. Natomiast autor pisał o warstwie społecznej, tworząc zdania, które nie były nacechowane w ten sposób. Świadczy to o nieumiejętności doboru słownictwa. Jeżeli sugerujesz, że czytelnik powinien przez cały proces odbioru lektury zastanawiać się dlaczego on o tych biednych wyzyskiwanych chłopach cały czas pisze jakby nimi gardził (a robią tak również postaci, dla których jest to nietypowe), to może faktycznie tłumacz dokonał przesunięcia semantycznego zamiast wzięcia pod rozwagę mniej nacechowanego tłumaczenia - chłopi, wieśniacy, rolnicy, cokolwiek. "Prostaczkowie" to w dodatku każdorazowe zdrobnienie, prawie spieszczenie, po co, dlaczego?
Nad tym może też warto się zastanowić.
Chciałem rozwinąć temat, ale tego tematu właściwie nie ma. W "Ostrzu" słowo "prostak" w różnych odmianach występuje 11 razy. Z czego 9 lub 10 razy nie jest przekładem słowa "peasant". W poniższym dialogu akurat jest, ale jak najbardziej pasuje.
– Być może. Jednakże Bethod, choć próżny i marnotrawny, rozumie Unię. – Bayaz skinął głową w stronę miasta. – Ci wszyscy ludzie zazdroszczą sobie nawzajem. W nazwie mogą być zjednoczeni, ale walczą między sobą zażarcie. Prostaczkowie sprzeczają się o drobiazgi, możni prowadzą potajemne wojenki o władzę i bogactwa i nazywają je rządzeniem.
Prawdę mówiąc ciekawi mnie zatem, jak to możliwe, iż "cały czas" czytelnik ma podobne wrażenie? Czy tak rodzą się mity?
Chciałem rozwinąć temat, ale tego tematu właściwie nie ma. W "Ostrzu" słowo "prostak" w różnych odmianach występuje 11 razy. Z czego 9 lub 10 razy nie jest przekładem słowa "peasant". W poniższym dialogu akurat jest, ale jak najbardziej pasuje.
– Być może. Jednakże Bethod, choć próżny i marnotrawny, rozumie Unię. – Bayaz skinął głową w stronę miasta. – Ci wszyscy ludzie zazdroszczą sobie nawzajem. W nazwie mogą być zjednoczeni, ale walczą między sobą zażarcie. Prostaczkowie sprzeczają się o drobiazgi, możni prowadzą potajemne wojenki o władzę i bogactwa i nazywają je rządzeniem.
Prawdę mówiąc ciekawi mnie zatem, jak to możliwe, iż "cały czas" czytelnik ma podobne wrażenie? Czy tak rodzą się mity?
Nie czytałem, więc nie znam kontekstu, ale jeśli Bayaz mówi o mieście, to z góry wyklucza to przyjęcie, że mówił o chłopach/wieśniakach/rolnikach, których cechuje właśnie to, że z miastem nie mają nic wspólnego.
A cechą prostaczków może być m.in to, że kłócą się o drobiazgi, więc sens tłumaczenie ma.
ps. jak mogę uzyskać zatwierdzenie konta na forum MAGa?
Prawdę mówiąc ciekawi mnie zatem, jak to możliwe, iż "cały czas" czytelnik ma podobne wrażenie? Czy tak rodzą się mity?
Owszem, uogólniam. Podobnie jak Ty, kiedy piszesz o tym ile razy w książce występuje słowo o danym rdzeniu - zapewne funkcjonuje ono w różnych kontekstach. (Poza tym nie krytykuję przecież słowa "prostak" w żadnej innej formie).
W ostatnim poście pisałem o "Rycerzu Siedmiu Królestw" - mój błąd, nie zaznaczyłem tego wyraźnie. W "Ostrzu" kojarzę ten przypadek, który wypisałeś, dlatego też napisałem "tłumaczy", a nie "tłumaczy wielokrotnie" lub "nagminnie". I nie, nie zgadzam się, że pasuje.
Bayaz nie mówi o mieście, a o narodzie, o różnych jego warstwach społecznych. Wspomina o narodzie, który jest Unią tylko z nazwy; zresztą to, że kiwa głowę w stronę miasta nie oznacza, że ma na myśli jedynie mieszczan i szlachtę (nie każmy Abercrombiemu pisać, że Bayaz zatoczył głową koło, wskazując symbolicznie wszystkich ludzi wokół). Poza tym wymienia (!) dalej możnych, niejako stawiając ich w opozycji albo stawiając obok tychże prostaczków (a możni to już nie jest cecha charakteru). Tłumacz mógłby otworzyć pierwszy lepszy polski podręcznik do historii i sprawdzić, że w naszym kraju chłopstwo nazywa się chłopstwem, a nie prostaczkami. A chłop nie musi być przecież prostakiem.
Nawet jeśli założymy, że nie chodzi o nazwę warstwy społecznej, a o charakter (co, jak wiemy dzięki uprzejmości AM, nie jest prawdą), to słowo "prostaczkowie" jest kiepsko dobrane. Powtarzam - jest niepotrzebnym spieszczeniem. I wcale nie twierdzę, że to skandalicznie złe tłumaczenie. Twierdzę, że jest kiepskie i że można było w tej akurat książce umieścić coś bardziej wpasowanego w nastrój powieści.
Prawdę mówiąc ciekawi mnie zatem, jak to możliwe, iż "cały czas" czytelnik ma podobne wrażenie? Czy tak rodzą się mity?
Owszem, uogólniam. Podobnie jak Ty, kiedy piszesz o tym ile razy w książce występuje słowo o danym rdzeniu - zapewne funkcjonuje ono w różnych kontekstach. (Poza tym nie krytykuję przecież słowa "prostak" w żadnej innej formie).
W ostatnim poście pisałem o "Rycerzu Siedmiu Królestw" - mój błąd, nie zaznaczyłem tego wyraźnie. W "Ostrzu" kojarzę ten przypadek, który wypisałeś, dlatego też napisałem "tłumaczy", a nie "tłumaczy wielokrotnie" lub "nagminnie". I nie, nie zgadzam się, że pasuje.
Bayaz nie mówi o mieście, a o narodzie, o różnych jego warstwach społecznych. Wspomina o narodzie, który jest Unią tylko z nazwy; zresztą to, że kiwa głowę w stronę miasta nie oznacza, że ma na myśli jedynie mieszczan i szlachtę (nie każmy Abercrombiemu pisać, że Bayaz zatoczył głową koło, wskazując symbolicznie wszystkich ludzi wokół). Poza tym wymienia (!) dalej możnych, niejako stawiając ich w opozycji albo stawiając obok tychże prostaczków (a możni to już nie jest cecha charakteru). Tłumacz mógłby otworzyć pierwszy lepszy polski podręcznik do historii i sprawdzić, że w naszym kraju chłopstwo nazywa się chłopstwem, a nie prostaczkami. A chłop nie musi być przecież prostakiem.
Nawet jeśli założymy, że nie chodzi o nazwę warstwy społecznej, a o charakter (co, jak wiemy dzięki uprzejmości AM, nie jest prawdą), to słowo "prostaczkowie" jest kiepsko dobrane. Powtarzam - jest niepotrzebnym spieszczeniem. I wcale nie twierdzę, że to skandalicznie złe tłumaczenie. Twierdzę, że jest kiepskie i że można było w tej akurat książce umieścić coś bardziej wpasowanego w nastrój powieści.
To zresztą drobiazg.
Niestety, moja uprzejmość została spowodowana chwilowym niedowidzeniem . W cytowanym zdaniu również nie występuje słowo "peasant".
Nowy Abercrombie przyszedł dziś z drukarni i wygląda całkiem dobrze, do tego ma w środku składaną mapę. Niecałych 400 stron. Jestem ciekaw czy te hurraoptymistyczne opinie Martina, Hobb i Rothfussa się potwierdzą.
Przeczytałem już około 40 procent i "Pół król" bardzo mi się podoba. Nawet jako młodzieżówka jest bardzo strawny, bo jednak bywa brutalnie. Do tego Abercrombie celując w młodzież nie stracił swojego talentu do tworzenia świetnych postaci, włącznie z badassami. Taki Nijaki na przykład Choć dopiero niedawno dał mi się poznać jako badass, to liczę, że znajomość z nim się rozwinie
Gdybym się spiął, to skończyłbym czytać już dziś. Ale nie ma się co spieszyć.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum