Doszukiwano się już w Vakkerby podobieństw do Nowego Crobuzon, doszukiwano się i Sigil. Jeden z recenzentów był przekonany, że czerpałem inspirację z jakiegoś tekstu Sebastiana Uznańskiego. Tekstu owego, rzecz jasna, nie czytałem Ale Planescape'a faktycznie znam, choć w Vakkerby nie ma go tak dużo, jak to sugerujesz.
Plancape'a mam w postaci papierowej, w ślicznym nieużywanym boxie; nigdy w niego nie grałem, ani nie wczytywałem się w podręczniki, bo z angielskim u mnie dość kiepsko. Lubię sobie za to popatrzeć na ilustracje Tony'ego DiTerlizzi. Wersję komputerową posiadam i nawet trochę grałem - zrobiła na mnie spore wrażenie. Ale pamiętam, że nie zaszedłem daleko; zdążyłem trochę pobłąkać się po Sigil i przyjąć do ekipy jakąś postać. Bo ja w ogóle mało gram i nie ukończyłem ani Fallouta, ani BG, ani Tormenta. Możesz mi wierzyć lub nie, ale:
Cytat:
- naznaczony bliznami wyjątkowy główny bohater.
Na to nawet nie wpadłem. Jak sam zapewne się przekonałeś, te blizny u Gebneha miały konkretną przyczynę i nie były dla postaci nazbyt istotne. Nie wiem, jak to było w przypadku Bezimiennego, ale myślę, że tych postaci nic więcej nie łączy.
Cytat:
- 'odmieniona' główna postać żeńska.
Nie mam pojęcia o co chodzi. Nie grałem w Tormenta na tyle długo, żeby w ogóle poznać jakąś główną postać żeńską.
Cytat:
- Kostnica i Krematorium jako miejsce akcji.
U mnie nie było Kostnicy, a w Tormencie chyba nie było Krematorium...? Ale tutaj możliwa była jakaś podświadoma inspiracja. Tego nie wykluczam.
Cytat:
- nazewnictwo dzielnic.
Przykłady? Bo z Sigil pamiętam tylko nazwę samego miasta. Swoje nazwy po prostu wymyślam i tyle.
Cytat:
- i w ogóle sam świat przypominający klimatem i konstrukcją Sigil.
Z tym mogę się zgodzić, choć nie było to jakieś świadome z mojej strony. Podobnie przyrównywano już Vakkerby do Nowego Crobuzon, choć Dworzec Perdido przeczytałem już po napisaniu pierwszych tekstów osadzonych w Wiecznym Mieście. O wymyśleniu samego Vakkerby nie wspominając, bo to był rok 2001.
Teraz wypadałoby, coby nie być gołosłownym, ujawnić prawdziwe i najsilniejsze inspiracje, dzięki którym powstało Vakkerby, co też niniejszym czynię:
Pierwszy pomysł pojawił się po przeczytaniu Neuromancera. Pomyślałem sobie, że chciałbym spróbować stworzyć odpowiednik cyberpunkowej metropolii w konwencji fantasy. Pomysł szybko został przełamany inspiracjami płynącymi z Diuny. Zaś wersja filmowa owej książki (w reżyserii Lyncha) w bezpośredni sposób zapłodniła pomysł na Technomagów; chodzi głównie o ich wizualno-klimatyczną stronę (patrz Gildianie). Pomysł na umieszczenie części miasta pod ziemią wypłynął wprost z opowiadań Agnieszki Hałas o Krzyczącym w Ciemności. No i najważniejsza inspiracja (i to nie tylko dla tego świata), czyli Księga Nowego Słońca. Inspiracja najistotniejsza, ale i najbardziej ogólna. Planscape pojawił się gdzieś tam, nie ukrywam, ale bardzo na poboczu. Po prostu zbyt słabo go znam. Podobnie pojawił się (z równą siłą) Shadowrun, Warzone i parę innych gierek, które na swój sposób wpłynęły na obraz Vakkerby, ale była też poezja, muzyka, komiksy (np. Druuna - zna ktoś?), filmy (np. Mroczne miasto, Sin City, czy Pokłon dla zawodnika z Rutgerem Hauerem, gdzie pojawia się podziemna metropolia), oraz masa innych, niewymienionych tutaj książek i opowiadań (choćby Biblia). Jak sam widzisz, Vakkerby to nie jest jakaś kalka gry fabularnej, tylko dziecko wielu rodziców, dojrzewające w macicy mojej wyobraźni
Oczywiście ja się na żadne porównania nie obrażam, bo to są fajne porównania; czy to będzie Sigil, czy Nowe Crobuzon, czy coś tam. Ale nie chciałbym, żeby to później obrastało w jakieś fałszywe wyobrażenia. W naszej rodzimej fantastyce jest chyba tak, że naturalna inspiracja Sapkowskim bądź Gaimanem jest wśród autorów tak częsta, że nikt nie zwraca na nią uwagi. A ja muszę się tłumaczyć z tego, że nie chcę pisać kolejnego Nigdziebądź lub kolejnego Wiedźmina
Fajnie, że Ci się podobało. Zachęcam do zapoznania się jeszcze z "Zemstą jednorożca"
Dabliu, ale ja Ci w żadnym razie nie zarzucam przepisywania Planscapa, czy ubóstwa inspiracji - po prostu w moim subiektywnym odczuciu, niezależnie od tego, z ilu różnych składników tę zupę warzyłeś, wyszedł ci taki a nie inny smak - u mnie budzi jednoznaczne skojarzenia i tą jednoznaczność poczytuje za lekki opór (ale to już było), z całym szacunkiem dla umiejętności wykreowania tego klimatu, bo to nie jest łatwe. Być może te moje impresje mają charakter czysto subiektywny - ale sam napisałeś, że chyba nie pierwszy robie to porównanie (a innych porównań nie widziałem więc sugestia inna niż auto odpada).
Odpowiadając:
- w tormencie wątek miłosny był z Anną - ona była diabelestem posiadającym szczurzy ogon i chyba też parała się prostytucją, o ile mnie pamięć nie myli.
- krematorium również było całkiem niemałe, właśnie w ogólnie pojętej kostnicy - domenie grabarzy. Zresztą dość ważne miejsce w grze.
- w nazewnictwie nie chodziło mi o kalkowanie nazw, ile o podobny patent na nazw wymyślenia i wymyślanie ich w podobnym klimacie (nie wiem, ale sam dzban kojarzy mi się z ulem : P).
Być może taka liczba zbieżności po prostu narzuca kolejne doszukiwanie się i porównywanie - nie wiem. Za to myślę, że gdyby zmienić parę nazw/pomysłów, to by można Twoje opowiadanie faktycznie wziąć za opowiadanie w scenerii Planescape - przynajmniej ja bym to tak wziął, bo po prostu czułem ten klimat, ten sam jaki miałem grając w tą zacną grę. I to jest komplement żeby nie było. ; P
Czy mi sie zdaje czy to bedzie pierwsza polska ksiazka w konwencji steampunka?
Myślę, że najprościej(sic!) byłoby powiedzieć, że to jakieś industrialne science/techno-fantasy z drobnymi steampunkowymi wtrętami i lekkim (anty)klerykalnym nalotem w antyutopijnym sosie
Myślę, że najprościej(sic!) byłoby powiedzieć, że to jakieś industrialne science/techno-fantasy z drobnymi steampunkowymi wtrętami i lekkim (anty)klerykalnym nalotem w antyutopijnym sosie
Brzmi smakowicie :D - szczególnie sosik i naleciałości - jednorożec mi się bardzo podobał - więc 3mam kciuki za szybkie wydanie :D
Myślę, że najprościej(sic!) byłoby powiedzieć, że to jakieś industrialne science/techno-fantasy z drobnymi steampunkowymi wtrętami i lekkim (anty)klerykalnym nalotem w antyutopijnym sosie
oł maj gad
Toż to poezja xD Tak sobie poczytałam temacik i w zasadzie...
Tanit chce! *tupie nóżką*
Au revoir!
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
'Zemsta Jednorożca' bazując na dość powszechnym motywie "monstrum mści się na skrzywionym wynalazcy" nie porwała mnie ale czytało się dobrze. Bardzo komiksowo przedstawiasz przeciwników i same walki. Stosunkowo mało o samym świecie było w tym opowiadaniu dlatego... czekam na książke i gratuluje. ; )
Ja jestem niestety SKnera i nie naleze do grona ludzi masowo kupujących książki (95% jakich przeczytałem, a czytam dużo- to książki z biblioteki i od znajomych). Jak juz kupuje, to sa to ksiazki 1 klasa, no a Twoja (znajac Twoj kunszt po opowiadaniach) naprawde bede chcial kupic.:)
BTW, z tą komiksowością, to rzeczywiście. Od początku pisania tekstów umiejscowionych w Vakkerby, założyłem sobie nawiązywanie do takiej stylistyki. Czasem wręcz opisując jakieś starcie wyobrażam je sobie, jak by wyglądało w komiksowych "okienkach" Ale nie sądziłem, że ktoś to zauważy
A ja sie dzis od Piotrka dowiedzialem, ze ten koles u Ciebie na zdjeciu to nie gwiazda punk rocka, czy tez kalifornijskiego hard rocka tylko Ty.:D Ciekawa fryzura, bedziesz rywalizowal z Jackiem Komudą u mnie w kategorii "najbardziej oryginalna fryzura u pisarzy fantastyki".:)
ale skoro on miał złotą krew, a napisałeś, że nie wyróżniał się niczym poza bliznami, to jak wyglądały u niego kwestie rumieńców (złoceńców?), żyłek w oczach itp? Były czerwone/różowe czy złote/złotawe?
Przepraszam, że tak z partyzanta pytam, ale właśnie mi to przyszło do głowy.
Raczej miodową, a nie złotą. A czy w opowiadaniu było coś o rumieńcach i żyłkach w oczach? Nie zwróciłem na to nawet uwagi. Z drugiej strony, wcale się tak znowu nie wyróżniał. Po Vakkerby chadzają różne... stwory.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Co do koloru to chyba dlatego pomyliłem, że ja nie pamiętam słów ksiązki, tylko swoje wyobrażenia, a jakoś złoty bardziej pasuje mi pod krew (chodzi o nieprzejrzystośc, miód jest przezroczysty), ale to już moje wiaracje. ; )
W każdym razie pamiętam napewo że Dablju napisał że głowny bohater nie wyróżniał się niczym prócz blizn w wyglądzie zewnętrznym. Posiadanie krwi innego koloru też jest faktem. A skoro posiadał krew innego koloru musiał się różnić też wieloma innymi cechami (inne zabarwienie np. skóry, paznokci, ust, oczu). I tak mi zaświtało że chyba wykryłem buga. : P
ale skoro on miał złotą krew, a napisałeś, że nie wyróżniał się niczym poza bliznami
Zdaje się, że napisałem, iż nic poza bliznami nie łączyło go z Bezimiennym z Tormenta
Popraw mnie, jeśli się mylę, bo może chodzi Ci o coś innego...
A wyróżniał się nie tylko tym. Np. jak na "robola" był dość oczytany i zwykł zastanawiać się nad sobą nieco więcej, niż typowy kolega z pracy
Łaku napisał/a:
to jak wyglądały u niego kwestie rumieńców (złoceńców?), żyłek w oczach itp? Były czerwone/różowe czy złote/złotawe?
Nie przypominam sobie, bym opisywał jakieś rumieńce, tudzież żyłki w oczach. Zakładam, że takowe są po prostu niewidoczne (BTW dzięki za takie spostrzeżenie. Aż sobie w wolnej chwili przelecę tekst pod kątem opisów - jest ich chyba niewiele, z uwagi na przyjęty styl narracji - i sprawdzę, czy gdzieś nie zasadziłem bubla ).
Generalnie, przedstawiając postacie, jak i całe Vakkerby, postawiłem raczej na swego rodzaju fantasmagorię, dziwność i pewną - jak sam zauważyłeś - komiksowość, niż "naukowość". Tak więc pewne szczegóły należy tam po prostu przyjąć za fakt, bądź poddawać w wątpliwość w ramach świata przedstawionego, a nie poza nim. Innymi słowy - albo zakładasz, że coś po prostu takie jest (z uwagi na wspomniany, fantasmagoryczny/przenicowany/wykoślawiony charakter podanej rzeczywistości) albo że ktoś kogoś "robi w konia" (na przestrzeni pomiędzy postaciami/sytuacjami/realiami w opisywanej historii, a nie między autorem i czytelnikiem ).
Tak sądzę...
Zdaje się, że napisałem, iż nic poza bliznami nie łączyło go z Bezimiennym z Tormenta
Popraw mnie, jeśli się mylę, bo może chodzi Ci o coś innego...
Miałem na myśli opis w opowiadaniu a nie na forum, któryś z końców akapitów pierwszego rozdziału, gdy głowny bohater mówi żew przynajmiej garabiarze nie nuwazają go za odmieńca czy coś takiego - wydaje mi się ze tam wyraxnie jest napisane że w wyglądzie zewnętrznym nic go nie wyróżniło prócz blizn. Niestety nie dam cytatu bo tekstu nie mam pod ręką, może ty potwierdzisz/zaprzeczysz?
A skoro wszystko prócz blizn, a krew wyjątkowgo koloru... wyciągam wnioski. Wiem że konwencja komiksowa (swoją droga doceniam te opisy bo potrafiłeś wywołas te skojarzenia nie-wprost, tylko niuansami) ale jednak gryzie mi się to.
Nic przyjemnego, ale w porównaniu z rolą cyrkowego dziwadła, życie grabarza jest o wiele przyjemniejsze. Przynajmniej nikt nie patrzy na mnie, jak na kuriozum. Dla kolegów z pracy jestem po prostu człowiekiem. Całym w bliznach, do tego zbyt oczytanym jak na grabarza, ale człowiekiem. Kolegą, z którym można pogawędzić, napić się... Jak dotąd jedynie Tane-tani traktowała mnie w ten sposób.
No własnie - z tego opisu wynika że blizny głównie go wyróżniła w wyglądzie. Pytam się bo wiesz - na początku wyobrażał go sobie własnie jako normalnego pokiereszowanego "różowawego" człowieka - dopiero później zaczełem myśleć że przecież kolor krwi powinien w znaczący sposób wpływać na wygląd zewnętrzny i wpadłem w konfuzje - jak w końcu wyglądał głowny bohater. : d Bo jeśli miał 'miodową" skórę a nie "różową" to chyba na to powinni wszyscy zwracać uwagę przy pierwszym rzucie oka (bowiem jednostki o tej krwi nalezały do skrajnej rzadkości, szczególnie w Dzbanie, z tego co zrozumiałem), powinni za nim ganiać czerwoni (czyści? zapomniałem nazwy) i tak dalej.
Pytam się bo wiesz - na początku wyobrażał go sobie własnie jako normalnego pokiereszowanego "różowawego" człowieka - dopiero później zaczełem myśleć że przecież kolor krwi powinien w znaczący sposób wpływać na wygląd zewnętrzny i wpadłem w konfuzje
A czemu? Czy Murzyni mają czarną krew? A no nie bardzo coś, a kolor skóry mają czarny. Kolor skóry nie zależy od koloru krwi. ;P Tak samo blizny, one nie są czerwone.
Łaku napisał/a:
Bo jeśli miał 'miodową" skórę a nie "różową"
Miał taką krew co nie oznacza, że miał taką skórę...
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum