Star Carrier: Pierwsze uderzenie Literacko słabiutko. Autor nie zachwyca, wtóruje mu nieudolny tłumacz. Postacie płaskie, proste i drewniane, fabuły brak - cała powieść to dwie bitwy i kilka pierdół pomiędzy nimi. Wyraźnie widoczne wzorce wzięte z wojny japońsko-amerykańskiej na Pacyfiku. Mechanizmy społeczne, polityczne, militarne pełne uproszczeń, niedociągnięć i prostych ekstrapolacji. By osiągnąć przyjemność z lektury należy unikać jakichkolwiek rozmyślań i analiz. Początkowo planowałem przeczytać całą serię, w tej chwili mocno się waham. Ale nie mówię nie. Czasem taka prosta, bezmyślna rozrywka bywa potrzebna.
Życie za krótkie na czytanie pierdoł. Czasem się wdepnie, ale zawsze czas się wycofać. Kiepska książka ma się tak do innych uzależniaczy, jak krowi placek do prasłowiańskiego bagna. Nie wciąga na amen. W mych lekturach ze trzy razy więcej zaczynam niż kończę. I tak nigdy nie ogarnę tego co już mam, a ciągle przybywa. Panie w miejskiej bibliotece patrzą na mnie smutnym wzrokiem, bo więcej oddaję, niż wypożyczam. Ostatnio po prawdzie, ani to, ani to. Muszę pójść, bo nastąpiła generalna modernizacja. Ponoć.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
mad5killz [Usunięty]
Wysłany: 2016-03-20, 12:25
bio napisał/a:
Panie w miejskiej bibliotece patrzą na mnie smutnym wzrokiem, bo więcej oddaję, niż wypożyczam.
Widziałem kiedyś w poczekalni nastolatka czytającego Pierwsze uderzenie... i to tyle, jeśli o chodzi o mój kontakt z Douglasem.
Kto wie, może kiedyś zbłądzę i odnajdę go na nowo. (:
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum