John Crowley - amerykański pisarz, znany z utworów nawiązujących do realizmu magicznego i fantasy, oraz twórca filmów dokumentalnych. Jego najbardziej znana powieść, Małe, duże, zdobyła nagrodę World Fantasy Award w 1981 r. W 2006 r. pisarz powtórnie otrzymał to wyróżnienie za całokształt twórczości.
WP Książki napisał/a:
John Crowley należy do najwybitniejszych i najbardziej intrygujących współczesnych literatów amerykańskich. Jego twórczość łączy w sobie elementy realizmu magicznego, postmodernizmu, fantasy oraz fantastyki naukowej. Jako powieściopisarz zadebiutował w roku 1975 utworem The Deep. Kolejne powieści — Beasts z roku 1976 oraz Późne lato z 1979 — ugruntowały jego pozycję w Stanach Zjednoczonych jako jednego z najbardziej cenionych i wpływowych twórców literatury współczesnej.
W 1981 roku pisarz opublikował powieść Małe, duże, która stała się sztandarowym dziełem nowej amerykańskiej fantasy oraz wielką inspiracją dla całego pokolenia pisarzy. Utwór zyskał nie tylko wielkie uznanie krytyki (wielu uznało ją za amerykańską odpowiedź na Sto lat samotności Marqueza) i uwielbienie czytelników, lecz również podziw takich pisarzy, jak Ursula K. Le Guin, która napisała: „Jest to książka, która zmusza do ponownego zdefiniowania tego, czym jest fantasy.” Z kolei inna pisarka amerykańska, Elizabeth Hand porównała ukazanie się powieści Crowley’a do pierwszej edycji legendarnego albumu nowojorskiej formacji The Velvet Underground, który, choć z początku nie przyciągnął rzesz słuchaczy i nie trafił na listy przebojów, z czasem okazał się dla amerykańskiej muzyki pozycją kultową.
Od połowy lat 80. pisarz pracował nad tetralogią, której pierwszy tom — Ægypt (1987) — okazał się wielkim sukcesem artystycznym. Wówczas nikt jeszcze nie przypuszczał, że powieść, której oryginalny tytuł miał brzmieć The Solitudes, stanowi zaledwie część ogromnego literackiego przedsięwzięcia, które swą erudycyjnością, mistrzostwem techniki narracyjnej i niezwykłością konstrukcji świata przedstawionego, pełnego odniesień do gnozy, ezoteryzmu, astrologii i historii, przywodzi na myśl dokonania takich twórców, jak Thomas Pynchon, Umberto Eco czy, wspomniany już, Gabriel Garcia Marquez. Kolejne tomy — Miłość i sen (1994), Dæmonomania (2000) — olśniły niezwykłą wizją, literackim rozmachem oraz techniką narracyjną. Już wkrótce ma się ukazać w USA ostatni tom cyklu pod tytułem Endless Things.
Cykl Ægypt
Samotnie (Solaris 2008) (The Solitudes 1987)
Love&Sleep (1994)
Dæmonomania (2000)
Endless Things (2007)
The Deep (1975)
Beasts (1976)
Późne lato (Mag 1997) (Engine Summer 1979)
Małe, duże (Rebis 1994; Solaris 2008) (Little, Big 1981)
The Translator (2002)
Novelties&Souvenirs (2004)
Lord Byron's Novel: The Evening Land (2005)
Skończyłem Małe, duże i chociaż książkę czytałem dość długo to jestem zachwycony. Przyjemność jaka płynie z czytania Crowleya jest ogromna. Akcji tyle co na lekarstwo, mamy tutaj powolne i szczegółowe snucie historii, jakby bajarz rozsiadł się przy kominku i pykając fajkę opowiadał historię życia pewnej rodziny i nigdzie się nie śpieszył. Twórczość Crowleya określa się mianą realizmu magicznego. Mamy rzeczywisty świat, który przenikają baśniowe stwory, wróżenie z kart, przeznaczenie które zawsze się wypełnia, niezwykły dom... Podczas czytania Crowleya miałem skojarzenia z Marquezem, podobne powolne prowadzenie akcji, opisy, budowanie nastroju i magiczności otoczenia. W świetnym wykonaniu.
Wiem, że parę osób czytało Crowleya, niekoniecznie Małe, duże. Zapraszam do dyskusji.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Małe, duże również mnie zauroczyło - ma ta powieść nastrój i magię. Trudno od niej się oderwać i wcale nie przeszkadzała mi powolność akcji, bo też książka ta także poprzez powolność wciąga czytelnika w wykreowany świat. Myślę, że skojarzenia ze Sto lat samotności G.G. Marqueza były nieuniknione i bez "szczucia" wydawców lub recenzentów. Choć brak tej powieści elegancji prozy Marqueza (autor nie pochodzi jednak z "kręgu" kulturowego, z którym kojarzy mi się realizm magiczny), to bez wątpienia nie jest to powieść przez to uboższa, lecz, tylko i aż, inna.
Nie wiem, czy spotkała się ona z dużą popularnością. Ale wydaje mi się, że niezależnie od sympatii lub antypatii, jest to lektura obowiązkowa.
Bardziej wymagającą powieścią jest Samotnie. Przebrnąłem dopiero przez połowę i, może z braku czasu na skupienie się, nie potrafię się w nią wgryźć. Po części (i to prawdopodobnie znacznej) jest to także wina braku dostatecznej choćby znajomości gnozy, ezoteryzmu, kabały - czegokolwiek by tu nie wstawić. A też nie są to dziedziny dla mnie przyjemne w zgłębianiu. To chyba utrudnia lekturę: nieznajomość symboli chociażby. Mimo to nie skreślam tej powieści jeszcze. Bez wątpienia będę musiał do niej wrócić kiedyś, po skończeniu czytania. Może przy okazji następnego tomu, albo zamknięcia całego cyklu. Jednak chyba świętego Graala w niej nie odnajdę A może, aby go odnaleźć - trzeba być, jak bohater, mężczyzną około 50-letnim i u progu (lub w zaawansowanym stanie) kryzysu wieku średniego Trudno stwierdzić. Na pewno trzeba poczytać wcześniej o ezoteryce, gnozie itp. dziedzinach.... wiedzy (???).
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Małe, duże - baśń, opowieść, powieść obyczajowa, realizm magiczny (?), generalnie daleko poza fantastyką czytaną na co dzień. Jest to obejmująca kilka pokoleń historia rodziny zamieszkującej specyficzną posiadłość Edgewood i Miasto. Świat realny miesza się tu z rzeczywistością rodem z bajek, a główni bohaterowie żyją w ciągłej symbiozie z tymi Innymi tworząc wspólnie Opowieść zapisaną w specyficznych kartach.
Po pierwsze książka napisana przepięknym językiem. Crowley naprawdę to potrafi, a ostatnio coś takiego widziałem w powieściach Iana MacLeoda. Dla samej przyjemności czytania warto po to sięgnąć. Z tym, że tak jak w przypadku MacLeoda - jeśli ktoś tego nie czuje to wynudzi się przy lekturze śmiertelnie. Akcja ciągnie się raczej leniwie i nie liniowo, mamy masę retrospekcji i przeskoków z posiadłości do miasta i z powrotem.
Dla mnie bardzo dobra książka. Taka, którą się smakuje po kawałeczku, a nie czyta ciągiem. Ja polecam i czekam na Ægipt.
Mi również bardziej podeszło Małe, duże, być może spowodowane to było tym, że na Samotnie czekałem niczym na arcydzieło, a dostałem książkę, której nie zrozumiałem. Zabrakło mi, podobnie jak u Romulusa, podbudowy new age itp. i pewnego backgroundu kulturowego (mimo wszystko). Najbardziej wkurzające dla czytelnika jest moment kiedy widzi, że tutaj pisarz do niego mruga, ale czytelnik nie jest w stanie odszyfrować tego mrugnięcia (co mi się zdarzało). Z czytania kolejnych tomów nie zrezygnuję i zapewne wrócę do całego cyklu za kilka lat, gdy nieco pogłębię swoją wiedzę w niektórych dziedzinach i nabiorę nieco kulturowej ogłady
A porównanie Crowleya do Marqueza słuszne i niesłuszne. Niby piszą podobnie, niby obaj realizują się na polu realizmu magicznego, ale o ile proza Crowleya jest piękna, o tyle proza Marqueza zdaje się w porównaniu z nią toporna i męcząca.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
To ja się wybiję
Jak tylko książka pojawiła się w księgarni, namówiłem znajomego na jej zakupienie i lekturę. Jakiś czas później zjawiłem się ja pożyczyć i dowiedziałem się, że jeszcze jej nie skończył, zostało mu coś koło 80 stron, a i do tej pory to czytał deczko na siłę. Czym prędzej zabrałem książkę od tego fana Salvatore'a (byłego, ale jednak), co to na porządnej książce się nie poznał i sam zabrałem się za lekturę.
By po zakończeniu przyznać mu rację. I owszem, styl jest dobry, nastrój również, ale akcja ciągnie się niemiłosiernie. Żeby nie powiedzieć, że miejscami aż wieje nudą.
Wspólnie więc uznaliśmy, że nie rozumiemy czym tu się zachwycać.
Wcześniej też miałem apetyt na Ægipt - bo już tak mam, że jak zobaczę coś co uznam za interesujący pomysł, to wbije się we mnie i nie popuści aż nie sprawdzę; a sama nazwa Ægipt już takową jest - ale po kontakcie z Małe Duże, to bardzo się waham nad dalszym kontaktem z tym panem.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
I owszem, styl jest dobry, nastrój również, ale akcja ciągnie się niemiłosiernie. Żeby nie powiedzieć, że miejscami aż wieje nudą.
Wspólnie więc uznaliśmy, że nie rozumiemy czym tu się zachwycać.
Małe, Duże to nie powieść oparta na żywej akcji. Raczej na odwrót, rzekłbym. Wprawdzie więcej dzieje się w powieści Marqueza, ale u Crowleya tak samo ważny jest klimat tej powieści, przenikanie się dwóch światów i zacieranie granic między nimi (co już widać na początku powieści, kiedy opisywana jest podróż bohatera - zapomniałem jak się zwał - do jego wybranki). Akcja to rzecz w tej powieści drugorzędna, z założenia.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Małe duże uważam za jedną z najlepszych powieści sf/f, które do tej pory przeczytałem. Ale faktycznie nie można się w niej zachłysnąć akcją . Ona bardziej polega na nostalgii i klimacie, dalszych losach rodziny, niż na akcji typu: gonią go i na końcu zabijają
Przeczytawszy zapowiedź drugiej części Aegyptu pomyślałem, że Solaris wydaje do w takim tempie aby utrzymać oryginalną dynamikę Crowleya, który Samotnie opublikował w 1987 a czwarty tom (zakładając, ze to ostatni ) w 2007. I tak się chyba jakoś dramatycznie pospieszyli...
No niby wiem, ale tak to jest z niektórymi książkami, że trzeba do nich literacko dorosnąć.
Co mi się udało przy lekturze Ægyptu. Akurat ten cykl (a dokładniej trzy pierwsze tomy) trafił mi się na kawernie do recenzji, więc mogłem połączyć przyjemne z pożytecznym.
W ogóle, to oczekiwałem czegoś innego. Naiwnie oczekiwałem czegoś bardziej a'la klasyczne fantasy, z magicznym Ægyptem w tle, który z tomu na tom będzie coraz bardziej przenikał do naszej rzeczywistości. Trochę się przeliczyłem, co nie?
Niemniej to co jest zawarte w cyklu, potrafi oczarować. Chociaż muszę zgodzić się z Romulusem - pewna wiedza ezoteryczna jest potrzebna do rozumienia. Ale... nie jest ona aż tak niezbędna, ot podstawy.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Pod wpływem właśnie Twojej recenzji skusiłem się na zapoznanie z cyklem. Jak dotąd z zaledwie pierwszym jego tomem, ale niewątpliwie sięgnę po kolejne. Jednak chyba raczej w dalszej, niż bliższej przyszłości, bo choć lektura mnie wciągnęła i na swój specyficzny sposób zauroczyła, to była to powieść trudna w odbiorze i swoim powolnym tempem nieco męcząca.
Mimo mojego kompletnego braku faktycznej wiedzy gnostycznej Samotnie nie zdołało mnie od siebie odrzucić hermetyzmem; wręcz przeciwnie, książka z powodzeniem wprowadza czytelnika w temat, przeważnie zgrabnie lawirując pomiędzy prawdziwymi arkanami tej wiedzy funkcjonującymi gdzieś w tle, które mogą, ale najwyraźniej nie muszą być znane czytelnikowi, a zamiast tego przedstawia wielopoziomową historię, której kolejne warstwy w niesamowity sposób splatają się z pozostałymi, rozwijając opowieść; bardziej o ludziach, niż magii.
Muszę przyznać bez cienia wątpliwości, że tak dobry efekt wynika ze znakomitego stylu i warsztatu autora. Przy tej okazji należą się ogromne gratulacje tłumaczowi za wykonaną przy tym tekście pracę, natomiast linijką po łapkach powinni dostać korekta i redakcja, ponieważ tylu kwiatków dawno nie spotkałem w żadnej książce, a i niektóre zdania mimo wysiłków tłumacza, po siódmym czy ósmym znaku interpunkcyjnym, stawały się niezrozumiałe. Oj, to fakt, John Crowley potrafi tworzyć zdania-potworki.
Właściwie do Samotnie jako całości bardzo trudno mi się odnieść. Nie bardzo wiem co o niej myśleć jako osobnej powieści i cieszę się, że w przeciwieństwie do anglojęzycznych czytelników nie będę musiał czekać dwóch dekad na zakończenie. Ciekaw jestem jak rozwinie się i dokąd zmierza historia Ægyptu, a równocześnie muszę dać sobie trochę czasu aż nabiorę ochoty na dalszą lekturę, żeby nie przeczytać jej po łebkach.
_________________ Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "
K. J. Bishop "Akwaforta"
Przy tej okazji należą się ogromne gratulacje tłumaczowi za wykonaną przy tym tekście pracę
Samotnie tłumaczył Konrad Walewski, obecnie związany z F&SF. Drugiego tomu już nie tłumaczył ze względu na kwestie opóźnień, które też pojawiły się przy okazji wydawania F&SF.
Ja się zastanawiam czemu drugiej części nie potrafię dokończyć, a pierwszą dosłownie połknąłem. Może wątek z przeszłości mnie męczy, może tłumaczenie nie jest już tak dobre. Książka leży jak wyrzut sumienia.
Toś mnie zmartwił.
No nic, wrócę do tematu za jakiś rok - jesień to dobra pora na taką lekturę.
_________________ Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "
K. J. Bishop "Akwaforta"
Powtórzyłem cykl AEGIPT Johna Crowleya, czyli "Samotnie / Miłość i sen / Demonomania". Zajęło mi to prawie miesiąc (zaciąłem się gdzieś na początku drugiej książki i przez ponad tydzień nie mogłem ruszyć z miejsca).Treści przybliżać nie będę. Kto czytał, ten wie. A jak ktoś nie czytał, to powinien szybko to nadrobić.Zainteresowanych odsyłam do recenzji, których trochę po internecie krąży. Literatura wymagająca, ale dająca sporo satysfakcji. Nie znam nikogo, kto pisze podobnie jak Crowley. Dla mnie rewelacja.
Niestety, w Polsce cykl nie został do końca wydany,ale mam nadzieję, że doczekam się ostatniej części. Chociaż nie wszystkie wątki zostały domknięte, warto sięgnąć po te trzy tytuły i nie czekać na zakończenie.
Teraz trochę nowości, a potem powtórka z "Małe Duże".
Nie wiem czy ktokolwiek i kiedykolwiek dokończy Aegypt w Polsce. Nie zanosi się, zatem zabiorę się przynajmniej za to co jest. Przeczytał może ktoś wszystkie trzy części? Jest to w miarę jakaś zamknięta opowieść? Podobno ostatnia część jest swego rodzaju dodatkiem i te trzy części dają radę jako pewna całość.
Sześć lat temu. Z tego co pamiętam, struktura dzieli się na dwanaście domów, z których każdy ma odmienne znaczenie. Domy siódmy, ósmy i dziewiąty zawierają przełomowe dla życia wydarzenia (i odpowiedzi), ale to jeszcze nie jest pełen cykl.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum