Mogę się podpisać pod większością słów Brujki. Oprócz tego rozbawiania do łez. Parę razy się uśmiechnęłam, parę rzeczy było zabawnie przedstawionych, ale mimo to ta książka nie była dla mnie wesoła, tak jak poprzednie.
Regissa napisał/a:
Ale jednak w tej książce Pratchett stał się jakiś taki... hmm... patetyczny?
Patetyczny? Raczej po prostu poważny, poruszający hm... głębsze problemy?
Co do okładki... Brujka i Toudi próbowali wcisnąć mi kit odnośnie takiej jednej postaci, ale ja się nie dałam nabrać.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Nie jestem zagorzałym wielbicielem ŚD, ale dzięki Elektrze i miejskiej bibliotece "zaliczyłem" 99% wydanych u nas książek z tego cyklu. Czyta to się bardzo fajnie i nie raz i nie dwa poprawiło mi humor. Nie rozumiem tylko opiniii, że ostatnie książki są bardziej poważne. Jak dla mnie to jedynie "Kolor magii" był do śmiechu, a reszta to i śmiech i zaduma. Taka "Prawda" to mnóstwo zabawnych kawałków czy to z Ottonem czy parą zabójców (Tulipan i ...) a na dodatek parę głębszych myśli. Jeśli juz to zarzuciłbym prędzej TP powielanie pewnych dowcipów czy ewidentne wpadki w rodzaju "Ostatniego kontynentu"czy "Złodzieja czasu"
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
A co jeśli znowu wydadzą taką nędzę z folią złażącą z okładek?
To i tak będę się cieszyła jak gupia, a Ty obłożysz sobie taką książkę i będziesz na nią chuchał i dmuchał jeszcze bardziej niż na pozostałe i strasznie jęczał i narzekał xP
Moje mocne, na razie, postanowienie, że nie będę czytała w czasie matur poszło w pizdu <niewinna minka>. I to chyba jedyny przypadek, w którym nie obraziłabym się na Próchno za trzydniowy poślizg.
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
To i tak będę się cieszyła jak gupia, a Ty obłożysz sobie taką książkę i będziesz na nią chuchał i dmuchał jeszcze bardziej niż na pozostałe i strasznie jęczał i narzekał xP Moje mocne, na razie, postanowienie, że nie będę czytała w czasie matur poszło w pizdu <niewinna minka>. I to chyba jedyny przypadek, w którym nie obraziłabym się na Próchno za trzydniowy poślizg.
1. Skąd wiesz co zrobię? Wróżka czy co?
Jeśli chodzi o twórczość Pratchetta jestem największym forumowym noobem i zanim wezmę się za lekturkę "Potwornego Regimentu", wiele wody w Odrze upłynie. A i to pod warunkiem, że wcześniej się nie zniechęcę.
Jeszcze nie obłożyłem ani jednej książki. Już prędzej "Terror" Simmonsa zaniosę do introligatora...
2. Ciekawe... Szkoda, że tego nie widziałem.
P.S. A jak się cieszy głupia? Możesz zademonstrować?
Jeśli chodzi o twórczość Pratchetta jestem największym forumowym noobem i zanim wezmę się za lekturkę "Potwornego Regimentu", wiele wody w Odrze upłynie. A i to pod warunkiem, że wcześniej się nie zniechęcę.
Aha aha o.O Dobrze, że napisałeś i wyprowadziłeś mnie z błędu. Tym samym życzę powodzenia, poważnie, bez ironii itd. Chociaż teraz nie rozumiem Cię już w ogóle, kupowanie całego cyklu, szczególnie takiego jak ŚD, jest dla mnie osobiście co najmniej dziwne (nie chcę użyć innego słowa). Nie tłumacz mi proszę, że w razie czego możesz sprzedać z zyskiem, bo kupowałeś w promocji, już gdzieś o tym czytałam i przyznam, że czytając Twoje posty i mając jakieś tam blade pojęcie o Twoim stosunku do książek nie podejrzewam Cię o coś takiego
ASX76 napisał/a:
2. Ciekawe... Szkoda, że tego nie widziałem.
Nie wiem za bardzo do czego to się odnosi... Musisz wybaczyć o wielki i wspaniały mnie biednej, małej, ograniczonej i gupiej... nie głupiej xP
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
To odnosi się do tego ( ):
"Moje mocne, na razie, postanowienie, że nie będę czytała w czasie matur poszło w pizdu <niewinna minka>."
Skoro już nie mam innego wyjścia i muszę, w takim razie wybaczę Ci, o wielka i wspaniała Czarownico.
Szkoda, że nie chcesz użyć innego słowa niż "co najmniej dziwne", bo to ułatwiło by mi, prymitywnemu barbarzyńcy, ustosunkowanie się do Twojej "owiniętej w bawełnę" wypowiedzi.
To, że kupiłem w promocji nie oznacza, że później nie mogę tego sprzedać, jeśli zajdzie taka potrzeba, prawda? Nie bardzo rozumiem dlaczego prosisz mnie, abym nie tłumaczył zakupu w ten sposób?
Znaczna obniżka ceny na cykl Pratchetta stanowiła dla mnie pokusę nie do odparcia, pomimo tego, że mój kontakt z twórczością Terry'ego był znikomy. Rozważyłem wszystkie za i przeciw które mi przyszły do pustawej głowy i doszedłem do wniosku, że lepiej mieć, niż nie mieć.
P.S. Niespodzianki to moja specjalność. Nieraz potrafię zaskoczyć samego siebie, a co dopiero kogoś innego...
I to chyba jedyny przypadek, w którym nie obraziłabym się na Próchno za trzydniowy poślizg.
Który nie jest wykluczony. Jak byś wytrzymała z tydzień po premierze to załatwię taniej z upustem dla wstrętnych czarownic
ASX76 napisał/a:
A co jeśli znowu wydadzą taką nędzę z folią złażącą z okładek?
Pewnie tak właśnie zrobią. Będzie trzeba to przeżyć bo ważniejsza jest chyba treść. Można co najwyżej pisać do wydawnictwa bo presja by PWC tłumaczył ciutludzi chyba odniosła skutek.
Bruja napisał/a:
kupowanie całego cyklu, szczególnie takiego jak ŚD, jest dla mnie osobiście co najmniej dziwne (nie chcę użyć innego słowa).
A czemu nie. Zaoszczędził kupując na raz i zaryzykował to jest hazard i czasem warto zagrać
ASX76 napisał/a:
To, że kupiłem w promocji nie oznacza, że później nie mogę tego sprzedać, jeśli zajdzie taka potrzeba, prawda? Nie bardzo rozumiem dlaczego prosisz mnie, abym nie tłumaczył zakupu w ten sposób?
Owszem, treść jest najważniejsza, ale jeśli Prószyński wypuszcza, jakby nie patrzeć, wydawniczy BUBEL, za który, bądź co bądź, się zapłaciło, to nie sposób pozostawić to bez komentarza.
Zakup całego cyklu z taką zniżką to dla mnie żaden hazard. Problem byłby dopiero wtedy, gdybym nie wykorzystał nadarzającej się okazji.
Pewnie tak właśnie zrobią. Będzie trzeba to przeżyć bo ważniejsza jest chyba treść.
Skoro to treść jest najważniejsza, to dlaczego ludzie nie lubią e-booków? Treść jest ważna, ale opakowanie również. Skoro płacę tyle za książkę, to liczę na to, że nie będzie mi się rozłaziła w rękach przy samym przeglądaniu. Dla mnie wydawanie Pratchetta z taką okładką i na takim papierze, to jest skandal.
Aha. Sprawdziłam dokładnie (także w księgarni na paru egzemplarzach) i Straż nocna jest innego formatu, niż wcześniejsze książki. Też mnie to wkurza, ale już nie aż tak.
ASX76 napisał/a:
Zakup całego cyklu z taką zniżką to dla mnie żaden hazard. Problem byłby dopiero wtedy, gdybym nie wykorzystał nadarzającej się okazji.
Dla mnie to już jest zupełnie niezrozumiały poziom bibliofilstwa. Kupować całą serię książek autora, za którego humorem się nie przepada (no chyba że Ci się w końcu odwidziało). Nawet jeśli miałoby się to później sprzedać.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Jak byś wytrzymała z tydzień po premierze to załatwię taniej z upustem dla wstrętnych czarownic
Zobaczymy. Chociaż obawiam się, że nie wytrzymam
Toudisław napisał/a:
Zaoszczędził kupując na raz i zaryzykował to jest hazard i czasem warto zagrać
Nie nazwałabym tego hazardem, to raczej uzależnienie, a jeszcze szybciej wmawianie i próba udowodnienia samemu sobie, że jest się uzależnionym o.o
ASXie, nie chciałam żebyś mi to tłumaczył, bo czytałam Twoje wywody na ten temat w innym wątku i przyjęłam je do wiadomości i jestem skłonna to zrozumieć. Jednak dalej jest dla mnie niepojęte jak można kupić masę TAKICH książek. Może i gusta mogą się zmienić, ale nie czytając, a sam się przyznałeś, że nie czytałeś wiele, nie możesz tego zweryfikować.
Elektra napisał/a:
Straż nocna jest innego formatu, niż wcześniejsze książki.
Moja jest taka sama o.o
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
ASXie, nie chciałam żebyś mi to tłumaczył, bo czytałam Twoje wywody na ten temat w innym wątku i przyjęłam je do wiadomości i jestem skłonna to zrozumieć. Jednak dalej jest dla mnie niepojęte jak można kupić masę TAKICH książek. Może i gusta mogą się zmienić, ale nie czytając, a sam się przyznałeś, że nie czytałeś wiele, nie możesz tego zweryfikować.
Dogłębnie zweryfikuję, gdy przeczytam.
Promocja nie trwała długo i trzeba było podjąć szybką decyzję. Skoro nie stracę na tym (albo niewiele) pod względem finansowym, a z drugiej strony jednak książki mnie zainteresowały, to nie widziałem powodu dla którego nie miałbym dokonać zakupu. Czym byłoby życie bez odrobinki ryzyka?
Wiem, że z Twojego punktu widzenia może wydawać się to co najmniej niedorzeczne, lecz nic na to nie jestem w stanie poradzić.
Tak, jestem chory. Nie, nie potrzebuję leczenia.
Skoro to treść jest najważniejsza, to dlaczego ludzie nie lubią e-booków?
Bo są nie poręczne. Treść jest ważna ale nie jedyna. Sposób wydawania książki może zepsuć przyjemność z jej czytania. Jednak serie kieszonkowe mają swoją popularność. Bruja pewnie i tak by kupiła nowy ŚD nawet gdyby był wydany na papierze toaletowym.
Bruja napisał/a:
Zobaczymy. Chociaż obawiam się, że nie wytrzymam
Jak by co daj znać.
Mnie raczej interesuje co to będzie za książka i jaką drogą pójdzie autor. Wezmę i zapytam tłumacza w piątek dowiem się co nieco przed wami
Gdyby było to coś jak Nocna Straż to by mnie cieszyło. A co do okładki to ta ze Straży mi się podobała a ta już nie
Od osób obeznanych z cyklem, które "czytnęły" knigę w wersji anglojęzycznej, słyszałem, że "Potworny regiment" trzyma wysoki poziom. Z oczywistych względów nie wnikałem w szczegóły...
Toudi Serie kieszonkowe to masakra dla oczu. Jeśli do tego ktoś czyta przy niewłaściwym oświetleniu, to szybko skończy w okularach.
Nie tylko Bruja by kupiła nową część "ŚD" nawet gdyby wydana na papierze gorszej jakości. A tak swoją drogą, łącząc przyjemne z pożytecznym, masz całkiem niezły rynek zbytu.
Dopóki Próchno ma monopol na Pratchetta wszyscy jesteśmy do tego zmuszeni. No chyba, że ktoś faktycznie lubi czytać z monitora czy ekranu komórki albo włada na tyle dobrze angielskim żeby czytać w oryginale o.o Ja się niestety nie łapię... A wydawnictwo swojej polityki zapewne nie zmieni, bo ma kasę z Pratchetta nawet jeśli wydaje go tak jak teraz.
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
A wydawnictwo swojej polityki zapewne nie zmieni, bo ma kasę z Pratchetta nawet jeśli wydaje go tak jak teraz.
No i właśnie dlatego to jest dla mnie skandal. Tak się dobrze Pratchett sprzedaje, to już by mogli chociaż ten papier dawać lepszy (i przywrócić słoniki).
Bruja napisał/a:
włada na tyle dobrze angielskim żeby czytać w oryginale
Jak zaczęłam półtora roku temu Wolnych Ciutludzi w oryginale, tak mam przeczytane sto dwadzieścia stron. Wychodzi na to, że jednak za mało ten angielski znam...
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Tutaj nie chodzi o samą znajomość angielskiego. Pratchett tworzy wiele własnych słów, dodajmy do tego podteksty, aluzje i czytelnik spoza UK się gubi po prostu. Trzeba bardzo dobrze śmigać angielskim aby go czytać. No ale dla chcącego nic trudnego.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
A wydawnictwo swojej polityki zapewne nie zmieni, bo ma kasę z Pratchetta nawet jeśli wydaje go tak jak teraz.
No i właśnie dlatego to jest dla mnie skandal. Tak się dobrze Pratchett sprzedaje, to już by mogli chociaż ten papier dawać lepszy (i przywrócić słoniki).
Wygląda na to, że gdy cykl sprzedaje się za dobrze, to nie zawsze jest korzystne dla czytelników, bo skoro Prószyński i tak ma pewność, że kupią, to najwidoczniej woli sobie zaoszczędzić przy okazji.
Tak się dobrze Pratchett sprzedaje, to już by mogli chociaż ten papier dawać lepszy (i przywrócić słoniki).
Ale po co skoro i tak się sprzeda... i tak kasa będzie
Matko, jak ja nie lubię Próchna
A przy okazji słoników... czytając poprzednie część słoniki były czymś w rodzaju wyznaczników nowych rozdziałów, a teraz mam problemy. Dobra, niby odstępy między poszczególnymi partiami tekstu są zachowane, ale to jednak nie to samo i nie do końca działa tak jak powinno.
To samo jeśli chodzi o czcionkę Śmierciucha.
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
]Toudi Serie kieszonkowe to masakra dla oczu. Jeśli do tego ktoś czyta przy niewłaściwym oświetleniu, to szybko skończy w okularach.
Ale ulga dla kieszeni. Coś za coś niestety.
Zdrowie ma się tylko jedno, a kieszeni można mieć od groma i ciut ciut. Ja rozumiem, że na różnych rzeczach można oszczędzać, ale akurat na oczach to nigdy się nie opłaca. Niestety.
Przeczytałem złodzieja czasu. Sam nie wiem co po tej książce oczekiwałem bo prawda nastroił mnie raczej ostrożnie do następnych dzieł Pratchetta. Pratachett napisał już tyle książek że wile rzeczy zaczyna nudzić i coraz trudniej czytelnika zaskoczyć, coraz bardziej widoczna jest schematyczności i wtórność. Właśnie to było największą wadą ZC. Początek potwornie mnie wynudził, spodziewałem się tego bo to zdarza się w Świecie Dysku. Jednak dalej nie było dużo lepiej. Fabuła co prawda ruszyła z miejsca ale wile rzeczy było nie do obrobienia i mało co mnie zaskoczyło. Książka może i Dobra ale Nihil Novi
Jak wyżej. Do połowy nudnawo, potem coraz lepiej. Q fajny
Bruja napisał/a:
Eh... Mnie osobiście "Nocna straż" porwała. Zmiana jest widoczna, owszem, ale nie jest to zmiana na gorsze. Dawno nie czytałam TAKIEJ książki Pratchetta. Nic nie poradzę na to, że seria o straży jest moja ulubioną, a para Vimes- Vetinari tą naj naj xD
Czy "Nocna..." jest patetyczna? Chyba tak... nie zastanawiałam sie nad tym wcześniej, odebrałam ja raczej jaką jedną z głębszych książek. Nawet słynny Pratchettowski humor jest bardziej gorzki. Z drugiej strony nie brakowało momentów, w których łzy śmiechu pokazywały mi się w oczkach (sztuczka z piwem imbirowym xDD).
I jak wyżej
Terreg Pratchett. Prawda
Jest to powieść ze Świata Dysku, co do której miałem wysokie oczekiwania. Nie dlatego, że ukazywała Straż Miejską od strony zwykłego obywatela, nie dlatego też, że chciałem czym prędzej zapomnieć o rozczarowaniu Carpe Jugulum. Głównym powodem była tematyka - media, a szczególnie gazety.
Opinię o prasie codziennej mam nie najlepszą, a Pratchett już kilkukrotnie pokazał, że jest w stanie bezlitośnie wykpić fałsz, głupotę i inne przywary ludzi.
I muszę przyznać, że nie zawiodłem się. Przemyślenia są trafne, wady pokazane wyraźnie (i bolą - nie tylko nas, ale i bohaterów utworu). Ale w bonusie dostajemy też ciekawego głównego bohatera (William de Worde), plus pobocznych - oryginalnego wampira (w porównaniu do poprzednich to niebo a ziemia), parę zbirów (Dyskowe odpowiedniki dwóch ...onych złych ...onego Gaimana :D ), ekipę prawdziwych krasnoludów - nie karzełków z doklejonymi brodami i plastikowymi toporkami). Mamy też intrygę (opierającą się na obaleniu Patrycjusza, ale o to chodziło już od Straż Straż :D ) która jest całkiem ciekawa.
Spokojnie mogę więc ją polecić każdemu fanowi ŚD oraz osobą lubiącym zabawne fantasy. Ale i inteligentne.
Carpe Jugulum
Fabuła traktuje o wampirach i ich pojedynku z wiedźmami, ale sprowadza się do tego, że SPOILERprzez pół książki one uciekają przed nimi, a potem dokonują masowych mordów (chociaż czy wampira można zabić?). |Nie było by problemu, gdyby nie drobny i irytujący problem - wampiry były takie groźne, bo postanowiły coś zrobić ze swoimi problemami. W rezultacie czosnek, cytryny, światło, woda święcona, symbole religijne i co tam jeszcze wymyślono przeciw nim, nie działało... No i było ciekawie. A skończyło się tradycyjnie, co powoduje zawód.
Co oprócz tego? Autor świetny, pomysły genialne, a twórczość powoduje ból brzucha ze śmiechu. Chociaż trafią mu się też słabsze dzieła.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Wessałam "Potworny regiment" i... pierwsze co się nasuwa to, że Pratchett idzie w górę, a świat kręci się dookoła skarpet
Kolejna bardzo głęboka książka, dająca do myślenia, po rewolucji przyszedł czas na wojnę, ale w PR jest znacznie więcej Pratchettowskiego humoru niż w SN.
No i te wnioski... autor odwalił za czytelnika część roboty i niektóre podał na tacy, bez zbędnego owijania.
Krótko: było pięknie. I to nie dlatego, że bardzo długo nie czytałam.
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
A czy przypadkiem główna bohaterka (właściwie cały regiment) nie miał wpływu na Twoją ocenę? Mnie się książka też podobała (aczkolwiek czytałem ją dawno i tylko w oryginale), jednak do Night Watch to tej historii daleko. Za dużo tu jednak przewidywalności i jeszcze ten koniec, który w pewnym momencie też już w żaden sposób niczym nie zaskakuje... Już mógłby sobie Pratchett darować. Ja wiem, że wszyscy dżentelmeni zginęli w ostatniej wielkiej wojnie, ale bez przesady
Właściwie... oczywiście, że miał wpływ, ale ja nie mam oryginalnych skarpetek od Bozi
I oczywiście, że do Straży nocnej jej daleko, w końcu SN jest tą jedną, jedyną, swoistą perełką.
Wiesz, kolego, mnie wydaje się, że fabularnie ta książka nie miała zaskakiwać, a jedynie coś przekazać. Nie pierwszy raz autor z banalnej historyjki stworzył coś.
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
Wiesz, kolego, mnie wydaje się, że fabularnie ta książka nie miała zaskakiwać, a jedynie coś przekazać. Nie pierwszy raz autor z banalnej historyjki stworzył coś.
No tak, jakiś przekaz mniej lub bardziej oczywisty jest w każdej książce Pratchetta. Mnie się nie podobało w tej to, że czytelnik nie miał większych szans samodzielnie domyślić się tego przekazu, bo został mu on podsunięty prosto pod nos. To też i czytanie czegoś takiego traci na wartości.
To też i czytanie czegoś takiego traci na wartości.
Czyli lepiej nie czytać w ogóle? Dobra, wiem, naginam
Pod nos masz podsuniętą nagonkę na bezsens wojny i skarpet... no dobra, za lizaka mogę się zgodzić, że skarpety nie są takie bezsensowne, ale jakoś nie wydaje mi się żeby to była całość przekazu. Bo książka daje do myślenia tak czy siak
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum