FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
[UW] M. John Harrison
Autor Wiadomość
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2015-03-19, 19:19   

Ależ masz rację naturalnie. Nie czytam raczej tych przemyśleń bo nie chce sobie spojlerować, a mam w zamiarze przynajmniej postarać się przeczytać całą UW, ale owszem po to forum by gadać. Niemniej zbyt głębokie analizy, moim zdaniem, nie mają większego sensu. Zależy jaką miarkę człowiek przyłoży i może wywieść cokolwiek. Poza tym jestem z natury przekorny.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
utrivv 
Roztargniony mag


Posty: 7108
Skąd: Z kapusty
Wysłany: 2015-03-20, 07:08   

Plejbek napisał/a:
utrivv napisał/a:
Wszystko to być może ale jak w takim razie rozumieć roztopienie się mony Irene czy też Liv (już nie pamiętam) przez to że coś tam zobaczyła?

Utrivv, nie kojarzę takiego zdarzenia. Musisz mnie naprowadzić - żadna z tych dwóch postaci nie uległa żadnemu "roztopieniu". Chyba, że masz kogoś innego na myśli - a ja zwyczajnie nie pamiętam fragmentu. Albo mnie podpuszczasz :mrgreen:

Akurat pod ręka nie mam książki ale opsiowo:
Liv Hula, Mona i Gruby lecą statkiem który tak naprawdę należy do Shrandera. Statek ulega metamorfozie, mona(?) wchodzi w czysta kwantową zupę i znika, Gruby i Liv leczą smutki.
_________________
Beata: co to jest "gangrena zobczenia"? //ooo
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.

Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
 
 
Plejbek 


Posty: 842
Skąd: Black Lodge
Wysłany: 2015-03-20, 11:19   

utrivv napisał/a:
Liv Hula, Mona i Gruby lecą statkiem który tak naprawdę należy do Shrandera. Statek ulega metamorfozie, mona(?) wchodzi w czysta kwantową zupę i znika, Gruby i Liv leczą smutki.

Ok, teraz nie mam już wątpliwości o czym piszesz. Nie było jednak tak, że mona weszła w jakąś kwantową zupę i zniknęła. Ona zwyczajnie umarła w ramionach Grubego. Jest w książce coś takiego w tej scenie:

Pusta Przestrzeń napisał/a:
Zaciągnęli Irene z powrotem do kabin dla załogi. Przez cały czas ledwie się trzymała.
Krzyczała i dręczyły ją halucynacje. Gdy dotarli na miejsce, poleciła Grubemu Antoyne’owi, żeby ubrał ją w najnowsze ciuchy i zaniósł do luku. Nie mogli znaleźć na niej nawet najmniejszego śladu, ale oddalała się tak szybko, że czułeś, jak przechodzi obok ciebie i znika w pustej przestrzeni.
- Te gwiazdy! Takie piękne! - odezwała się i zamknęła oczy. Jej skóra nabrała odcienia ołowiu.
Antoyne, który czuł, że jego ręka zrobiła się jakaś dziwna, odkąd wsadził ją do ładowni, spojrzał na Irene i doszedł do wniosku, że umarła. Po chwili uśmiechnęła się jednak do niego.
- Antoyne, obiecaj, że nie zrobisz sobie mojego kultywara - zażądała. - Jeśli muszę umrzeć, chcę, żeby to było na zawsze, tu i teraz, w tym naprawdę prawdziwym miejscu. -
Zastanawiała się przez chwilę, a potem uścisnęła mocno jego ramię. - Hej, chcę też, żebyś znalazł sobie kogoś innego! Pewnie, że chcę! W tym życiu nigdy nie powinniśmy być sami, Antoyne, bo po to właśnie istnieją ludzie. Jeszcze wiele razy doświadczysz miłości. Ale, kochanie, pragnę, żebyś mnie utracił. Rozumiesz?
Antoyne, odrętwiały już od tego wszystkiego, zapewnił, że rozumie.
- Świetnie - ucieszyła się. Westchnęła i uśmiechnęła się, jakby przynajmniej ten ciężar spadł z jej umysłu.
- Spójrz na te gwiazdy - zachęciła Antoyne’a po raz kolejny. Nagle, z niezrozumiałych dla niego powodów, zmieniła temat. - Wszystkie te buty, które możesz zjeść!
Podciągnęła się, łapiąc go za barki, by rozejrzeć się po kabinie.
- Och, Liv - rzekła. - I nasza piękna, piękna rakieta!
Antoyne poczuł, że zaczyna płakać. Potem rozpłakali się wszyscy troje.


I koniec rozdziału. Chyba chodzi Ci o to co wytłuściłem. Też mnie to zastanowiło ale to chyba jakiś kwas w tłumaczeniu - to zdanie jest niejasne, oderwane od sceny. Coś takiego jak z obciętymi rękami księdza w Viriconium.. Albo Harrison zrobił metaforę jakąś, która mnie totalnie przerosła (bardziej prawdopodobne). Albo może tłumacza.
  
 
 
utrivv 
Roztargniony mag


Posty: 7108
Skąd: Z kapusty
Wysłany: 2015-03-20, 11:53   

Ok, masz rację, nie mniej cała scena jest jakaś dziwna (choć piękna). Tak jeżeli miałbym odbierać to jak piszesz to raczej Anna jest cieniem - wszystko jest cieniem, kwantową zupą, żyjemy złudzeniem "realnego" świata który tak naprawdę nie ma żadnego sensu co dobitnie pokazuje plaża i jej koniec, wszystkie te bezsensowne i bez jakiegokolwiek znaczenia działania, wojny z Nastykami itp. Zastanawia mnie tylko ten koleś w starej rakiecie który na to wszystko patrzy, tylko on i ta dziwna sonda która w końcu znika są realni.
_________________
Beata: co to jest "gangrena zobczenia"? //ooo
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.

Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
 
 
Plejbek 


Posty: 842
Skąd: Black Lodge
Wysłany: 2015-03-20, 14:53   

utrivv napisał/a:
Ok, masz rację, nie mniej cała scena jest jakaś dziwna (choć piękna). Tak jeżeli miałbym odbierać to jak piszesz to raczej Anna jest cieniem - wszystko jest cieniem, kwantową zupą, żyjemy złudzeniem "realnego" świata który tak naprawdę nie ma żadnego sensu co dobitnie pokazuje plaża i jej koniec, wszystkie te bezsensowne i bez jakiegokolwiek znaczenia działania, wojny z Nastykami itp.

Wymagałoby to zdefiniowania tego "realnego" świata. Co może nim być? Może realnym "światem" nie jest nic co przypomina naszą rzeczywistość ani rzeczywistość XXVI w? Może jest tylko kod-materia i jego realizacje? Takie grube pociągnięcie po teorii kwantowej (jewgienij mnie zaraz opierdoli), którą w sumie Harrison traktuje mocno umownie?
To jeszcze bardziej ekstremalne podejście niż moje.
 
 
Shadowmage 


Posty: 3205
Skąd: Wawa
Wysłany: 2015-04-29, 14:46   

Przeczytałem "Drogę serca", dobre to jest. Przez cały czas lekturze towarzyszy poczucie "że coś jest nie tak", drobnostki nie pasują do pozornego ładu, a im dalej tym bardziej się całość rozłazi, a w powstałych w ten sposób przerwach pojawia się coś innego. W pewnym momencie przerwałem lekturę, zacząłem kartkować przeczytane już fragmenty, zacząłem odczytywać powieść inaczej.

Łaku, Plebejku - dobra dyskusja, dzięki. Sporo sam wyłapałem, ale ułożyła mi kilka elementów, które nie do końca potrafiłem wpasować. Ale jeszcze będę sobie to chyba przetrawiał przez pewien czas.
_________________
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2016-11-01, 23:57   

Czasami trafiają się książki, które dobitnie mi uświadamiają, jak mało jeszcze wiem, jaki powierzchowny mam odbiór, jaki leniwy jestem z interpretacją utworu. "Drogę serca" jest jedną z nich.
Bez zewnętrznych bodźców, poszturchiwania i narzekania na śmiechowe recenzje, prawdopodobnie również podeszłabym po najmniejszej linii oporu, zadowalając się najbardziej powierzchowną warstwą (albo zapomniawszy lekcji z wcześniejszych książek szedł w ślepy zaułek gnozy).
Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko, że Harrison jest trudnym pisarzem i nawet kiedy wiedziałem, że nie wszystko jest takie proste, przez długi czas byłem jak dziecko we mgle, bardziej wyczuwając niż widząc autorski zamysł.
Z powyższych powodów do interpretacji fabuły nic nie wniosę, chciałbym jednak dołożyć cegiełkę dlaczego odbiór Harrisona jest taki a nie inny. Lenistwo intelektualne mogę wpisać z autopsji. Ale jest jeszcze "pisarski temperament" autora. Co przez to rozumiem? Otóż Harrisona się czyta dla słów, bogatych fraz, ciężkich metafor. Nie dla postaci które można lubić, prostolinijnej fabuły, wyjaśnień, spełnienia oczekiwań czytelników (to są często pojawiające się zarzuty wobec książki i autora), ale właśnie dla słów i tego jak rezonują w czytelniku. Oczywiście nie w każdym.
I oczywiście to nie wszystko, bo są i choćby jeszcze powiązania z innymi utworami.
No to tyle ode mnie.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2016-11-02, 06:44   

Linii najmniejszego oporu, chyba, że to zamierzone, wtedy przepraszam, ale nie wygląda.

Podeszłabym? Pisałeś z telefonu czy robisz sobie jaja i cała wypowiedź to mocna ironia?
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2016-11-02, 07:24   

Fidel-F2 napisał/a:
Linii najmniejszego oporu, chyba, że to zamierzone, wtedy przepraszam, ale nie wygląda.

Często popełniam ten błąd. A sprawdzałem jak to się pisze, bo coś mi nie grało. :oops:

Fidel-F2 napisał/a:
Podeszłabym? Pisałeś z telefonu czy robisz sobie jaja i cała wypowiedź to mocna ironia?

Późna pora i takie kwiatki mi umykają :mrgreen:
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Plejbek 


Posty: 842
Skąd: Black Lodge
Wysłany: 2016-11-02, 08:13   

Tixon napisał/a:
albo zapomniawszy lekcji z wcześniejszych książek szedł w ślepy zaułek gnozy


Co masz na myśli? Nie zrozumiałem chyba. To, że nie ma sensu za bardzo upierać się przy gnozie jako kluczu do Harrisona (to co Łaku sugerował na poprzedniej stronie wątku)?
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2016-11-02, 19:29   

Część przejrzanych recenzji/opinii sugerowała, że nie zrozumieli do końca/w ogóle książki, ponieważ gnoza, a oni nie umieją w gnozę.
Przypomina mi to (i nie tylko mi - jak patrzeć na wpis Łaka) sytuację z mechaniką kwantową w poprzednich/następnych książkach, gdzie więcej było poetyki niż fantastyki (nauki). No i właściwie do wyjaśnienia były dwa pojęcia, chyba, że znowu o czymś zapomniałem.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Plejbek 


Posty: 842
Skąd: Black Lodge
Wysłany: 2016-11-02, 20:59   

Jakieś pół roku temu powtórzyłem sobie trylogię Valis. Druga jej część, czyli Boża Inwazja, to gnoza pełną gębą. Przysiadłem wtedy trochę i poczytałem o gnozie, jej podstawowych cechach, odmianach, mitologii. I cały czas wracał do mnie wtedy Harrison, którego interpretowałem wcześniej bez skupiania się właśnie na tym sugerowany przez niego tropie. I wydaje mi się, że gnoza i pewne Dickowskie elementy nie są jednak takie bez znaczenia w przypadku Harrisona (jak np. mechanika kwantowa, z którą sobie autor poczyna jak ze zwykłym narzędziem).
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-05-18, 11:11   

Viriconium - Michael John Harrison

Kolejna pozycja z UW, po Welinie i Atramencie Duncana której nie skończę. Po stu stronach uznałem, że to bez sensu.

Przeczytałem pierwsze krótkie opowiadanie - Rycerze Viriconium - z rozczarowaniem. Jedyną jego zaletą mogłaby być atmosfera łotrzykowsko-arystokratycznej dekadencji. W sumie fajne. Tyle, że reszta składowych leży i kwiczy. Fabuła w zasadzie zupełnie nijaka, opowieść nie bardzo wiadomo po co i o czym, bez jakiej wewnętrznej koherencji. Postacie histerycznie teatralne, bez logiki. Konstrukcja psychologiczna, motywacje kompletnie nieogarnięte. I na koniec język. Niepoukładany, kanciasty, niezgrabny, ale dobra, jakoś może i by się człowiek przedarł, gdyby opowieść była sprawnie przedstawiona. Ale coś pod kopułką zaczęło mi pomrygiwać na pomarańczowo, jednocześnie pobrzękując. Coś jak skrzyżowanie alarmu przeciwpożarowego z lampką check engine na desce auta.

Gdy zacząłem drugi fragment Viriconium, nowelę Pastelowe Miasto, alarmy rozkrzyczały się już po kilku stronach. Poszukałem oryginału, The Pastel City, i włos zaczął mi się jeżyć. Pomijając masę błędów i niezgrabności językowych, które rzucały się w oczy i o których mówiłem wcześniej, okazało się, że tłumacz - Grzegorz Komerski - dokonał gigantycznej hucpy. Bo on nie jest tłumaczem ale, jak sądzę, operatorem automatu tłumaczącego, z komunikatywnym poziomem znajomości języka angielskiego.

Zdania tworzone przez pana Komerskiego, często przedstawiają zupełnie nowe treści w stosunku do tego co napisał autor, a w skrajnych, co nie znaczy, że rzadkich, przypadkach, wychodzą z tego kompletne brednie. Co ciekawe, niektóre akapity oryginału zostały zupełnie pominięte i nie ma ich w ogóle w wersji polskojęzycznej. Pomijając oczywisty fakt utraty pewnych treści, późniejsze odwołania, czy założenia autora, że czytelnik wie o czym mowa, powodują uczucie źle napisanego tekstu. Zupełnie nie z winy autora.

Żeby nie być gołosłownym, jeden przykład na poparcie. Jeden, bo nie mam chęci na taką zabawę w szerszym zakresie, a kto będzie miał ochotę, sam łatwo sprawdzi powszechność tego stanu rzeczy.

martva, teraz coś dla Ciebie :-P

Brzmienie oryginalne:

Cytat:
And with that, Tomb the dwarf, as nasty a midget as ever hacked the hands off a priest, did a little complicated shuffle of triumph round his victim, cackling and sniggering like a parrot.


Tłumaczenie Komerskiego:

Cytat:
To powiedziawszy, karzeł Trup, nieznośny jak zawsze, odrąbał kapłanowi ręce, zatańczył jakiś zawiły taniec zwycięstwa wokół swej ofiary, gadając przy tym i skrzecząc niczym papuga


Pierwszą zastanawiającą rzeczą jest fakt, że ani przed tym fragmentem ani po nim, nie ma w opowieści żadnego kapłana któremu można by cokolwiek odrąbać. O ile większość zafałszowań trudno rozpoznać na pierwszy rzut oka, bo nie są w tak oczywisty sposób sprzeczne z resztą tekstu, tak tu mamy rzecz ewidentną. A teraz w czym problem.

Komerski popełnia kilka błędów.
Pierwszy dotyczy słowa midget. Pierwsze tłumaczenie jakie wyrzucają słowniki w tym przypadku to karzeł. I to mu się zgrało z dwarfem, więc szczęśliwy pobiegł dalej. Tyle, że słowo midget oznacza również małą, irytującą muszkę. I to jest wersja na która należało postawić.
Drugi dotyczy słowa hack off. Czasownikowe, najpopularniejsze, znaczenie słowa hack oznacza rżnąć, rąbać co w połączeniem z off i rękami kapłana znowu spasowało mu się perfekcyjnie. Odrąbał je i po sprawie. Tyle, że nie. Moim zdaniem mamy tu pewną zgrywająca się dwuznaczność zgrabnie wykorzystaną przez Harrisona. Raz, że zwrot to hack sb off oznacza wkurzenie kogoś a dwa samo to hack to włamać się, przedrzeć się, dać radę.

W efekcie sens zdania wygląda w ten sposób, że karzeł zachwycony własną wypowiedzią, odtańczył jakiś chaotyczny taniec, który sprawiał wrażenie podobne do chaotycznej trajektorii i gwałtowności ruchów muszki, która (to już poezja odharrisonowa) wyartykułowała w ten sposób radość jakiej dostarczyło jej udziabanie w rękę kapłana powodując jego wkurzenie.

Być może ręka (ręce) akurat kapłana ( The Hands of a Priest) mają jakieś idiomatyczne lub kulturowe znaczenie w anglosaskim świecie, o czym nie wiem, a co mogłoby uzasadnić użycie akurat rąk kapłana w roli ofiary muszki. To już jednak aspekt poboczny i mniej istotny.

Seria Uczta Wyobraźni pod względem poligraficznym jest dopieszczona i elegancka. Aż miło brać te książki do ręki. Szkoda jednak, że MAG, pomiędzy tak pierwszorzędne okładki włożył tak strasznego bubla. Zadziwiające jest, że wydawca który uczynił z tej serii produkt prestiżowy, podchodzi z taką nonszalancją i lekceważeniem do merytorycznej strony zagadnienia. W miejsce tłumacza zatrudniony został, pewnie tani, nieudolny amator. Później nikt tego bubla nie sprawdził, osoba zajmująca się redakcją pewnie wzięła pieniądze nawet nie czytając tekstu. Gdyby choć jedna osoba w wydawnictwie wykazała choć odrobinę zainteresowania jakością samego tekstu nie dałoby się takiego dziadostwa przepchnąć do druku.

Być może Harrison jest trudnym autorem, ale wydawnictwo zmasakrowało jego pracę. Poniższa ocena odnosi się głownie do pracy wydawnictwa. Harrison miał tu niewiele do powiedzenia. W takiej sytuacji, niestety nie widzę sensu dalszej lektury.

0/10
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2019-05-18, 11:47   

To jest własnie ciekawe. Nie pierwsza wpadka MAGa na poziomie wydawnictwo-tłumacz.
tak samo było z Reynoldsem czy Abercrombiem

Starając się znaleźć przyczynę - ile dobry tłumacz biere za książkę? Taki np.Szypuła?
10 tys. Wydaje się chyba minimum bliżej chyba 20 tys. (Patrząc po cenach tłumaczy przysięgłych na rynku) ?
Ile egz książki wydaje wydawnictwo - 2000? 5000?
ile wydawnictwo zarabia na książce? Wydaje mi się że max 50%ceny książkowej (Olesiejuk się kłania)
Czyli np. 4000 egz x 20 zł = 80 000. Z tego 20 000 tłumacz, nie wiem 20 000 prawa autorskie, 10 000 cała edycja (druk, okładka, skład) . Zostaje 30 000 , z czego jeszcze trzeba utrzymać pracowników, podatki, koszty stałe. .... I to wszystko jest jeszcze w czasie rozłożone(wpływy - bo koszty trzeba od razu )
Temu bardziej się opłaca kupić tłumacza za 4000 a nie za 20 000, temu tnie się korekty i wszystko około edycyjne, że taki czytelnik ma wrażenie że nikt w wydawnictwie książki nie czytał.

Temu gdy książka "zażre" robi się drugie wydanie z lepszym tłumaczem.
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-05-18, 12:29   

W takiej sytuacji, imho, można by się domagać zwrotu pieniędzy.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2019-05-18, 12:44   

Tylko teoretycznie.

Można w tej dywagacji pójść 10-20lat do przodu i dostrzec że nie będzie już wtedy wydawnictw i ksiegarn księgarń. Będzie taki Amazon który będzie sprzedawał bezpośrednio do klienta i będzie miał tłumaczenia wszystkiego na wszystkie języki.
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-05-18, 12:51   

Oh, zwisa mi to jak będzie. IMHO książek na świecie jest za dużo, nawet tych dobrych. Nie widzę powodu by ktokolwiek miał jeszcze cokolwiek pisać. To co jest wystarczy.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2019-05-20, 08:16   

Fidel-F2 napisał/a:
Viriconium - Michael John Harrison

Kolejna pozycja z UW, po Welinie i Atramencie Duncana której nie skończę. Po stu stronach uznałem, że to bez sensu.

Przeczytałem pierwsze krótkie opowiadanie - Rycerze Viriconium - z rozczarowaniem. Jedyną jego zaletą mogłaby być atmosfera łotrzykowsko-arystokratycznej dekadencji. W sumie fajne. Tyle, że reszta składowych leży i kwiczy. Fabuła w zasadzie zupełnie nijaka, opowieść nie bardzo wiadomo po co i o czym, bez jakiej wewnętrznej koherencji. Postacie histerycznie teatralne, bez logiki. Konstrukcja psychologiczna, motywacje kompletnie nieogarnięte. I na koniec język. Niepoukładany, kanciasty, niezgrabny, ale dobra, jakoś może i by się człowiek przedarł, gdyby opowieść była sprawnie przedstawiona. Ale coś pod kopułką zaczęło mi pomrygiwać na pomarańczowo, jednocześnie pobrzękując. Coś jak skrzyżowanie alarmu przeciwpożarowego z lampką check engine na desce auta.

Gdy zacząłem drugi fragment Viriconium, nowelę Pastelowe Miasto, alarmy rozkrzyczały się już po kilku stronach. Poszukałem oryginału, The Pastel City, i włos zaczął mi się jeżyć. Pomijając masę błędów i niezgrabności językowych, które rzucały się w oczy i o których mówiłem wcześniej, okazało się, że tłumacz - Grzegorz Komerski - dokonał gigantycznej hucpy. Bo on nie jest tłumaczem ale, jak sądzę, operatorem automatu tłumaczącego, z komunikatywnym poziomem znajomości języka angielskiego.

Zdania tworzone przez pana Komerskiego, często przedstawiają zupełnie nowe treści w stosunku do tego co napisał autor, a w skrajnych, co nie znaczy, że rzadkich, przypadkach, wychodzą z tego kompletne brednie. Co ciekawe, niektóre akapity oryginału zostały zupełnie pominięte i nie ma ich w ogóle w wersji polskojęzycznej. Pomijając oczywisty fakt utraty pewnych treści, późniejsze odwołania, czy założenia autora, że czytelnik wie o czym mowa, powodują uczucie źle napisanego tekstu. Zupełnie nie z winy autora.

Żeby nie być gołosłownym, jeden przykład na poparcie. Jeden, bo nie mam chęci na taką zabawę w szerszym zakresie, a kto będzie miał ochotę, sam łatwo sprawdzi powszechność tego stanu rzeczy.

martva, teraz coś dla Ciebie

Brzmienie oryginalne:

Cytat:
And with that, Tomb the dwarf, as nasty a midget as ever hacked the hands off a priest, did a little complicated shuffle of triumph round his victim, cackling and sniggering like a parrot.


Tłumaczenie Komerskiego:

Cytat:
To powiedziawszy, karzeł Trup, nieznośny jak zawsze, odrąbał kapłanowi ręce, zatańczył jakiś zawiły taniec zwycięstwa wokół swej ofiary, gadając przy tym i skrzecząc niczym papuga


Pierwszą zastanawiającą rzeczą jest fakt, że ani przed tym fragmentem ani po nim, nie ma w opowieści żadnego kapłana któremu można by cokolwiek odrąbać. O ile większość zafałszowań trudno rozpoznać na pierwszy rzut oka, bo nie są w tak oczywisty sposób sprzeczne z resztą tekstu, tak tu mamy rzecz ewidentną. A teraz w czym problem.

Komerski popełnia kilka błędów.
Pierwszy dotyczy słowa midget. Pierwsze tłumaczenie jakie wyrzucają słowniki w tym przypadku to karzeł. I to mu się zgrało z dwarfem, więc szczęśliwy pobiegł dalej. Tyle, że słowo midget oznacza również małą, irytującą muszkę. I to jest wersja na która należało postawić.
Drugi dotyczy słowa hack off. Czasownikowe, najpopularniejsze, znaczenie słowa hack oznacza rżnąć, rąbać co w połączeniem z off i rękami kapłana znowu spasowało mu się perfekcyjnie. Odrąbał je i po sprawie. Tyle, że nie. Moim zdaniem mamy tu pewną zgrywająca się dwuznaczność zgrabnie wykorzystaną przez Harrisona. Raz, że zwrot to hack sb off oznacza wkurzenie kogoś a dwa samo to hack to włamać się, przedrzeć się, dać radę.

W efekcie sens zdania wygląda w ten sposób, że karzeł zachwycony własną wypowiedzią, odtańczył jakiś chaotyczny taniec, który sprawiał wrażenie podobne do chaotycznej trajektorii i gwałtowności ruchów muszki, która (to już poezja odharrisonowa) wyartykułowała w ten sposób radość jakiej dostarczyło jej udziabanie w rękę kapłana powodując jego wkurzenie.

Być może ręka (ręce) akurat kapłana ( The Hands of a Priest) mają jakieś idiomatyczne lub kulturowe znaczenie w anglosaskim świecie, o czym nie wiem, a co mogłoby uzasadnić użycie akurat rąk kapłana w roli ofiary muszki. To już jednak aspekt poboczny i mniej istotny.

Seria Uczta Wyobraźni pod względem poligraficznym jest dopieszczona i elegancka. Aż miło brać te książki do ręki. Szkoda jednak, że MAG, pomiędzy tak pierwszorzędne okładki włożył tak strasznego bubla. Zadziwiające jest, że wydawca który uczynił z tej serii produkt prestiżowy, podchodzi z taką nonszalancją i lekceważeniem do merytorycznej strony zagadnienia. W miejsce tłumacza zatrudniony został, pewnie tani, nieudolny amator. Później nikt tego bubla nie sprawdził, osoba zajmująca się redakcją pewnie wzięła pieniądze nawet nie czytając tekstu. Gdyby choć jedna osoba w wydawnictwie wykazała choć odrobinę zainteresowania jakością samego tekstu nie dałoby się takiego dziadostwa przepchnąć do druku.

Być może Harrison jest trudnym autorem, ale wydawnictwo zmasakrowało jego pracę. Poniższa ocena odnosi się głownie do pracy wydawnictwa. Harrison miał tu niewiele do powiedzenia. W takiej sytuacji, niestety nie widzę sensu dalszej lektury.

0/10


Ten wywód naprawdę wiele wyjaśnia.
A mówili mi, że się nie znam, bo to proza przeca wybitna //spell
_________________
Instagram
Twitter
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15587
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2019-05-20, 08:32   

Proza to jedno, a jej "tłumoczenie" to druga para (dziurawych) kaloszy :-P
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
goldsun 
Szeregowy


Posty: 1626
Skąd: Bytom
Wysłany: 2019-05-20, 08:42   

Może to dlatego Viriconium nie skończyłem (jak widzę - nie jedyny)? :-)
Inne książki tego autora z UW przeczytałem. Nie był to "mój poziom abstrakcji" i czasami się męczyłem, ale jakoś zmęczyłem. Możliwe też, że dlatego, że to były sajfaje, a nie fantasy.
W Viriconium mam cały czas zakładkę wsadzoną w miejscu w którym przerwałem ... gdzieś w 1/3 książki ... i nawet nie leży na kupce "do przeczytania" tylko "robi za okładkę w kolekcji". :-)
_________________
Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun

Per ASperger ad astra
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-05-20, 08:57   

Bo to mogła by być interesująca choć wymagająca proza, gdyby MAG jej nie zmasakrował. W kształcie jaki ma teraz, jest obrzydliwym, bezwartościowym glutem.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Plejbek 


Posty: 842
Skąd: Black Lodge
Wysłany: 2019-05-20, 09:24   

Trylogia "Światło" i "Droga serca" jest moim zdaniem już lepiej przetłumaczona, nie pamiętam takich błędów jak w "Viriconium".
Choć też są wpadki - bardzo jaskrawa jest pewnie ta wskazana w tym wątku przez utrivva (i pewnie kilka innych, które pewnie wypierałem nieświadomie, bo na czym innym mi zależało podczas lektury). Nie znam oryginału i nie będę się na niego porywał, ale Fidel, wydaje mi się, że jakbyś kiedyś chciał do Harrisona wrócić to najlepiej do "Światła" - będzie dobrze.

Nowe tłumaczenie "Viriconium" jest już raczej niemożliwe, bo to już z definicji jest skazane na porażkę finansową. A szkoda, bo jest tam(pomimo całego tego kwasu z przekładem) jedna z najbardziej odlotowych rzeczy jakie czytałem w fantastyce - długie opowiadanie "Skrzydlaty sztorm".
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-05-20, 10:06   

Świat jest pełen dobrych lektur, nie da się przeczytać wszystkiego co przeczytać warto. Trzeba wybierać, cóż padło na Viriiconium. W sumie niewielka strata. Ale nachodzi mnie inna myśl. Że cała ta seria to jest takie robienie czytelników w chuja. Plejbek, nie czuj się dotknięty bo nie mam akurat Ciebie personalnie na myśli ale w sumie pasujesz jako element zbioru i to nieźle reprezentatywny, bo jak natykam się na coś takiego to im to mam za większe dziadostwo tym bardziej Ci się podoba. MAG zrobił zajebisty PR wokół tej serii i pchając w nią takie buble jak Viriconium miał na podorędziu stadko zachwyconych pożytecznych idiotów, którzy nie chcąc wyjść na nieoczytanych, ciemnych gamoni męczyli to dziadostwo, pewnie w dużej mierze nie kończąc a jednak piali z zachwytu i przyznawali oceny 8-10/10. I to coraz bardziej nakręcało śniegową kulę zachwytu i pobłażliwego patrzenia z góry na tych co nie potrafili rozpoznać "prawdziwie wielkiej literatury". Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Uczta Wyobraźni to nagi król tylko mało kto się chce przyznać, że nie widzi ubrań. Bo Ci wszyscy zachwyceni, zachwycają się "trudnością" lektury wartą wysiłku a nikt nie zauważył, że ta trudność wynika z faktu, że tłumacz raz nie zna języka angielskiego a dwa nie potrafi posługiwać się językiem polskim, a wydawca ma to w dupie i drukuje coś co nawet nie jest brudnopisem. Jedna martva zauważyła, że coś jest nie tak, i nikt, k!, nikt, nawet nie próbował wyjaśnić rzeczy. I to jest ta śmietanka najbardziej śmietankowa, która porywa się na najbardziej wymagające rzeczy. I ta śmietanka nie potraf odróżnić brudnopisu od literatury. Żałosne. Lepiej niech już oglądają tę discopolową Grę o Tron.

Kiedyś miałem do MAGa szacunek, za jakieś tam chodzenie pod prąd w słusznej sprawie. Nic z tego nie zostało. Bo to jest totalne lekceważenie czytelnika i marnowanie być może bardzo dobrych tytułów.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
goldsun 
Szeregowy


Posty: 1626
Skąd: Bytom
Wysłany: 2019-05-20, 10:20   

Teraz to mocno uogólniasz.
Ale z ciekawości sobie sprawdziłem tłumaczy, i:
- tłumacz Viriconium tłumaczył również "Bogów świata rzeki" Farmera, co do których również miałem sporo wątpliwości, co do sensu w niektórych momentach (psioczyłem, możliwe że błędnie, na autora) i Simmonsa - chyba też były do nowego tłumacza jakieś zarzuty? ja na szczęście mam poprzednie wydanie
- za to Wojciech M. Próchniewicz tłumaczył wszystkie książki z UW, które "mi podeszły": Ślepowidzenie, Echopraksję i przy okazję również Odtrutkę na optymizm, Wieki światła, Dom burz, Brasyl, Rzekę bogów, Ciemny Eden, Człowiek który spadł na ziemię, cykl Luna, a także Światło Harrisona (czyli tego od Viriconium) ... jeszcze mam kilka w kolejce od tego tłumacza

Więc nie czepiałbym się tak wydawnictwa, bo raczej trudno porządnie zweryfikować tłumaczenie (trzeba by pewnie drugiego tłumacza zatrudnić).
A na tłumaczy to trzeba uważać od dawna, poczynając od sławetnej burzy z tłumaczeniami Lotra czy Diuny ... ;-)
_________________
Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun

Per ASperger ad astra
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-05-20, 10:28   

goldsun napisał/a:
Więc nie czepiałbym się tak wydawnictwa, bo raczej trudno porządnie zweryfikować tłumaczenie
serio? lajkonikowi w temacie zabrało to chwilę
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2019-05-20, 10:41   

goldsun napisał/a:


Więc nie czepiałbym się tak wydawnictwa, bo raczej trudno porządnie zweryfikować tłumaczenie (trzeba by pewnie drugiego tłumacza zatrudnić).


jak trudno ? jeżeli tekst po polsku brzmi kijowo to znaczy że tłumaczenie jest do doopy - od tego jest redaktor.
parę postów wzwyż napisałem o przyczynach ekonomicznych

zakładam też że bywa i tak że tłumacz który jest w 'miarę" biere dużo roboty na siebie która potem podzleca innym.
wynik końcowy jest taki że wydawnictwo w pewnym momencie zostaje z takim bublem (pewnie najczęściej na własne życzenie/koszty) i stoi przed wyborem : wydać czy nie wydać. Więc wydają.
 
 
Bibi King

Posty: 1595
Skąd: Stamtąd
Wysłany: 2019-05-20, 10:52   

Aż się zarejestrowałem z tego wszystkiego. Dzień dobry.

Fidel, nie czepiaj się rzeczy, na których się nie znasz. Cały swój zacytowany tu wywód oparłeś na bzdurze: "midget" NIE OZNACZA "meszki". Pomyliłeś "midget" (karzeł) z "midge" (meszka). Może masz rację z poziomem całości "Viriconium", w szczególności z poziomem tłumaczenia (tego nie oceniam, bo wciąż czeka na półce na swoją kolej), ale tą "analizą translatorską" błysnąłeś jak chrząstka w salcesonie.

Dla porządku - nie, nie jestem ani Grzegorzem Komerskim, ani człowiekiem MAG-a :-)
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-05-20, 11:07   

I tak jestem lepszy od Komerskiego. A ja nawet specjalnie nie znam angielskiego.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
goldsun 
Szeregowy


Posty: 1626
Skąd: Bytom
Wysłany: 2019-05-20, 11:10   

Fidel-F2 napisał/a:
goldsun napisał/a:
Więc nie czepiałbym się tak wydawnictwa, bo raczej trudno porządnie zweryfikować tłumaczenie
serio? lajkonikowi w temacie zabrało to chwilę

Ty piszesz o jakimś w miarę rzucającym się w oczy przypadku (tak zakładam).
Ja o sprawdzeniu całego tłumaczenia "ne serio" ...


Też mi przyszło do głowy, że pewnie redaktor powinien czasami zauważyć jakieś rażące błędy/problemy, ale chyba już się do takich też przyzwyczaiłem.

P.S. I dalej jednak uważam, że to nie wydawnictwo jest winne, tylko "pojedynczy ludzie".
Wydawnictwo byłoby winne, gdyby wiedziało o problemie/problemach i pomimo to wydało książkę. A nie przypominam sobie takiej informacji gdzieś zgłoszonej, tym bardziej przed wydaniem książki.
_________________
Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun

Per ASperger ad astra
 
 
martva 
grzeczna dziewczynka


Posty: 1942
Wysłany: 2019-05-20, 12:42   

Bibi King napisał/a:
Cały swój zacytowany tu wywód oparłeś na bzdurze:


Czy jesteś w stanie wytłumaczyć o co chodzi w zacytowanym zdaniu? Bo meszka czy karzeł, ono i tak nie ma sensu (wtf z tym odrąbywaniem rąk kapłanowi).
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

gamedecverse


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,19 sekundy. Zapytań do SQL: 13