Ja ostatnio wieczorami mam dwie, czasem trzy godzinki przed snem tylko dla siebie. Czas ten muszę podzielić między figurki (ostatnio wena opuściła), World of Warcraft (czekam teraz na Legion, ale po pre-patchu miałem dziką radość z grania rogalem outlawem, de facto piratem), Fallout 4 (kupiłem wszystkie możliwe DLC i teraz je badam), od kilku dni Europa Universalis IV z dodatkami (prócz Kozaków).
Do Fallouta muszę się zmuszać, bo 90% gry spędzam na simsowaniu baz i zbieraniu śmieci. Ale zmuszam się, bo ponoć Far Harbor jest znacznie lepsze fabularnie od podstawki (wybory moralne ponoć wydają się znacznie ciekawsze).
Ostatnio głównym wygranym jednak jest znowu EU IV. Dodatki mocno urozmaicają rozrywkę, zwłaszcza nowa mechanika tworzenia terytoriów zamorskich (postawisz pięć miast w jednym regionie i region ten zmienia się w państwo kolonię zarządzaną przez SI). Kolejną ciekawostką jest też możliwość na początku rozgrywki stworzenia własnego państwa. I tak też stworzyłem mocarstwo kolonialne z Madery, gdzie kulturą dominującą była kultura antycznego Rzymu (a mogłem dać Atlantów!), a religią dominującą było chrześcijaństwo w obrządku koptyjskim Tylko, że później w opór ciężko było utrzymać kolonie. Buntowały się, dziady
Jest znacznie bardziej rozbudowana, ale założenia rozgrywki są wciąż te same (grałem w EU II, EU III i EU IV teraz). To znaczy to rozbudowanie jest, gdy wgrasz dodatki. IMO warto.
Bajerant ze szturmgiwerą, snajper z łopatą, łapiduch z jebutnym nożem i peemką i, oraz, mechanik ze śrutówką i garścią dynamitu. Nawiasem, kto umieszcza w Cytadeli 150-letnią aktywną głowicę nuklearną, i to w miejscu gdzie każdy debil może do niej podejść i nacisnąć przycisk? Kurwa
A gra obrywa pytonga i miażdży cycki, jest bardziej Falloutem niż Fallout i zasadniczo jestem pod niesłabnącym wrażeniem
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Orku, PMki i śrutówki generalnie są później średnio przydatne. Taka broń będzie zawsze miała kiepskie przebicie pancerza, a w późniejszej fazie gry przeciwnik nawet sra w kevlarowej płytówce. Albo jest robotem. Już lepiej zainwestować w pistolety, które:
1) Mają fchuj amunicji
2) Ciężkie klamki z przycelowaniem w głowę (Director's Cut) zaszkodzą nawet najtwardszym Cześkom.
3) Mają fchuj przydatnych modyfikacji.
Sugeruję byś jednak zdobył w miarę możliwości wersję "reżyserską". W ciul rzeczy poprawiono, w tym mechanikę pancerzy. No i przede wszystkim możesz celować w części ciała.
Się zobaczy się. Na razie przygarnąłem menela wymiatacza na szotgany i jest to menel który otwiera oczy niedowiarkom. Ujmuje mnie w tej grze obfitość smaczków, drobiazgów, duperelek, śmiesznostek i śmichów-chichów. Jest moc, jest ubaw.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Wybieram się już do Damonty, moja powergamerska ekipa:
Major Burns
1) Pistolety maszynowe (Uzi)
2) Lizus
3) Dowodzenie
Pod koniec gry będę inwestował dodatkowo w broń energetyczną.
Quirk: Bonus do obrażeń, gdy przeciwnik ma 35% życia. Minus do obrażeń, gdy ma więcej.
Przydatne, bo ta postać ma najmniej CI i strzela jako jedna z ostatnich.
W podstawowej czwórce największy rozpierdol robią snajper z technikiem. Mają najwyższe CI i w opór AP. Jeżeli jednak coś wchodzi w bliski zasięg, to Major Burns to skutecznie uziemia.
Reszta drużyny
Rose
1) Haker
2) Elektryk
3) Chirurg
4) Pistolety (Benetto 9mm)
5) Pierwsza pomoc
Rose to najlepszy możliwy kompan. INT 10 robi z niej kombajn na skille, plus jest ciekawa fabularnie. Niestety z dość poważnych względów muszę ją w Los Angeles wymienić na księdza. Po drodze będę musiał przyuczyć kogoś do hakerki i elektryki.
Ralphy wzięty odpowiednio wcześnie jest bardzo przydatny, bo modelujesz go jak chcesz. Na poziomie 10 podbijasz INT do 4 i już mowa o standardowym rangersie. Jak rozwinę KS i Tostery, to będę ładował w elektrykę.
Red Dead Redemption - ni grałem w to, a jako że WW i klimat, tom sięgnął po pozycję. Świetny western, na razie na początku jestem to i za wiele powiedzieć ni emogę - ale super. Jazda konna, pojedynki rewolwerowe, klimat...
XCOM 2 - Cóż, developerzy założyli, że ludzkość przegrała wojnę z ufokami (nie zdarzyło mi się) i teraz ruch oporu rozbija się po świecie w lataczu zbudowanym na bazie statku obcych. Zamiast satelit, masz łącza ruchu oporu. Sprzęt można samemu wyprodukować lub kupić na czarnym rynku (albo chociaż komponenty). Dodano kilka bajerów (w tym modyfikowanie broni) i odrobinę zbalansowano mechanikę. No i nowinka, na początku misji można wykonać zwiad w trybie stealth i zorganizować zasadzkę.
Tak naprawdę, to wszystko kosmetyka. Gra jest tak samo miodna jak poprzednia część
Red Dead Redemption: wczoraj skończyłem, gra mega - w pełni zasługuje na swoją legendę. Czas grania 32 godziny (mi styka) - jak na coś a'la przygodówka chyba ok. Pojawiła się wieść że produkują RDR2
teraz mam do wyboru: Shogun2, Dishonored i Fallout:NV
Wielkieś mi smutki uczynił na licu moim, drogi adamo0, tym opisem swoim...
Spellu, nie dawaj posłuchu podszeptom szalbierzy i oczajduszów. Gra ma zajebójczą oprawę graficzną, bardzo bardzo ładnie zbudowany świat (widać twórcy zaczytali się w Czarnej Kompanii, taksemyśle), fabuła jest solidnie napisana i ma przebłyski. Pograłem parę godzin i jeśli Tyranny nie zaliczy za winklem jakiejś spektakularnej gleby to będę zadowolony.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Tymczasem u mnie PotD solo idzie całkiem nieźle. Wyzbierałem wszystkie zioła, wytłukłem wszystkie stwory, spenetrowałem każdą dziurę na zachód od Caed Nua. Dobrym słowem, przemocą, ale jednak głównie podstępem zdobyłem wszystkie przydatne itemki by rozprawić się z Roderisiem. Kurwa, ale to był bal. Wziąłem skurwysynów taktyką znaną z Diablo I. Czyli nażarłem się po uszy (dosłownie!), stanąłem w drzwiach i ryknąłem - "do kolejki po wpierdol, kurwie syny!". Łyknąłem jabola (miksturka lustrzanego odbicia - ulubiony napitek tanków) i zacząłem wywijać cepem na lewo i prawo. Pięć scrolli wachlarza płomieni, kilka scrolli pocisków Minoletty oraz parę skilli leczących później było już po wszystkim. Truchło walało się wszędzie. Epicki wpierdol, kierowniku
Tak se myśle - zjebałem. Trzeba było to wszystko zostawić na dziadygę w fortecy
Biorę się właśnie za Fallout3:New Vegas
jakieś rady co do robienia postaci? Warto, w inteligencję? Zręczność chyba podstawa? ( przynajmniej kiexys)
Jakie perki? Skilled i czy coś jeszcze?
W jaką broń inwestować? Jakie umiejętności. Nie grałem w F z 15 lat....
Jeżeli chcesz łatwo, szybko i przyjemnie, to mechanika preferuje skradającego się snajpera. Inteligencja w podstawce tak średnio się przydaje jeżeli chodzi o opcje dialogowe (większość rozmów załatwią dedykowane perki), charyzma w sumie też. W dodatkach są przydatniejsze. Jak masz wątpliwości co jak działa, to obczaj na Fallout wiki. Sam tak robię.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum