Kilka postaci to moi zdecydowani faworyci : jednak Cullen Bohannon , Thomas Durant i oczywiście bezbłędny Szwed ( The Swede ) na pierwszym miejscu
Nabieram coraz większej pewności, żeś mym alter ego
"Tin Star" - dwa odcinki zaliczone. Serial średni i absolutnie nic nie wskazuje, aby mógł ten poziom przeskoczyć. Za to obsada fajna: Ch. Heyerdahl, T. Roth, Ch. Hendricks...
"Umbre" ("W cieniu") - a tutaj miła niespodzianka... Rumuński dramat gangsterski/kryminalny z HBO wypada bardzo dobrze (jestem po trzech epach). A i klimat zbliżony do naszego
Panowie, brać!
"Podwójna gra" - izraelski serial szpiegowski... Sorry, ale jak dla mnie, to rozczarowanie. Obejrzałem do końca. O ile fabularnie daje radę, o tyle napięcia i emocji w tym tyle, co chomik napłakał.
Nie dorasta do pięt francuskiemu "Biuro szpiegów".
Nabieram coraz większej pewności, żeś mym alter ego
Mam się bać czy cieszyć ?
ASX76 napisał/a:
Podwójna gra" - izraelski serial szpiegowski... Sorry, ale jak dla mnie, to rozczarowanie. Obejrzałem do końca. O ile fabularnie daje radę, o tyle napięcia i emocji w tym tyle, co chomik napłakał.
Wypadłem z tego tramwaju w połowie drugiego odcinka. Nuuudy panie, nuuudy.
ASX76 napisał/a:
Nie dorasta do pięt francuskiemu "Biuro szpiegów".
Może nie pychotka, ale jednak mniam. Kilka potknięć znakomitego biura i jednego z najlepszych tamże agentów tylko dodaje smaku. Zdecydowanie czekam na sezon 4.
"Star Trek: Discovery" - ciekawy początek. Nie jestem trekkie, ani w tym przpadku nie jestem przywiązany do Kanonu więc nie będę jojczył z powodu jakichś odstępstw. Raczej pochwalę. Realizacja dwóch odcinków jest na poziomie kinowym. Aczkolwiek walki są nieco statyczne i "Battlestar Galactica" (odnowiony) robił to lepiej. Obsada, cóż, trudno powiedzieć z dwóch powodów, z których jeden tylko dotyczy tego, że dopiero dwa odcinki za nami. To samo dotyczy fabuły, choć Klingoni - pierwsza klasa, pod każdym względem. Taka kreacja tej rasy zasługuje na fabułę na najwyższym poziomie i oby to dalej nie zostało zepsute. Bo wydało mi się mistrzowskie w realizacji, zarówno jeśli chodzi o charakteryzację, jak i "rysunek" charakterologiczny postaci. Chcę więcej Klingonów! Wszystko stoi na wysokim poziomie w tych dwóch odcinkach. Tylko, co będzie dalej? To pytanie zada sobie każdy, kto je obejrzał. Nie mogę się doczekać kolejnych odcinków.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jak każdy szanujący się nolajf. Dla mnie tak odnowiony telewizyjny "Star Trek" jest świetny i chcę więcej. Zauważyłem, że tych starych "Star Treków" nie daję rady oglądać. O ile oglądanie pierwszych, oryginalnych serii ma jeszcze w sobie jakąś nutkę nostalgii, to już te "nowe" są usypiające. Ale, jak pisałem, nie byłem, nie jestem i nie zostanę trekkie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"My, myself and I" - zapowiada się sympatyczny serial komediowy z nietypową fabułą. Podzielona jest bowiem na trzy wątki dotyczące tego samego bohatera: w dzieciństwie, w jego późnych latach 30-tych i we wczesnej starości (z tym że ten wątek rozgrywa się w stosunkowo bliskiej przyszłości). Fajne, familijne, ale nie dla mnie. https://www.youtube.com/watch?v=RfZOtiELARI
"Outlander" - 3x03 chyba naprawił to, co zostało zepsute w finale 2 sezonu. To jest, wątek Claire. Okazało się, że w trzecim sezonie Ronald D. Moore nie znalazł dobrego wyjścia z tej sytuacji poza szybkim załatwieniem "sprawy" Franka i Claire. Czekam zatem na 3x04. Szkoda tylko Tobiasa Menziesa. Taki świetny aktor, a w tym serialu miał okazję zagrać (znakomicie) dwie postacie o przeciwstawnych charakterach. Żałować należy, że w roli Franka nie dano mu pograć więcej. Zwłaszcza że postać ta okazała się (zapewne wbrew woli twórców) najbardziej tragiczną w tym serialu.
"The Deuce" - ten serial jest po prostu smakowity. Oglądam z przyjemnością i nie mam dosyć. W tej chwili to najlepszy serial, który HBO ma w swojej ofercie. Maggie Gylenhaal jest najjaśniejszym punktem obsady. James Franco, o dziwo, także bardzo dobry, pozbawiony pretensjonalnej manieryczności. Ale już w "22.11.63" pokazał, że potrafi grać i jak widać seriale mu służą. Brawo za realizm i odwagę w pokazywaniu scen seksu - ale to HBO. Normalka. Niemniej, sceny te są na miejscu i nawet trudno tu jakieś zarzuty stawiać, że to kontrowersje na siłę. Wszak serial opowiada o rozwoju branży porno.
"Electric Dreams" - dziwne, że cicho o tym serialu. To 10-odcinkowa antologia opowiadań Philipa K. Dicka. Na razie zostały wyemitowane dwa odcinki. "The Hood Maker" - fabuła osadzona w brzydkiej przyszłości, opowiadająca na pierwszy rzut oka o telepatach pomagających władzom. A tak naprawdę o czymś innym. W rolach głównych Richard Madden (Rob Stark z "Gry o tron") i Holiday Grainger (choćby "The Borgias"). Drugi odcinek to opowieść o podróży na Ziemię, trochę ckliwa, ale urocza. W zasadzie trudno ten serial oceniać, ponieważ każdy odcinek to nowa opowieść, nowy "zestaw" aktorów, czasami pierwszorzędnych: Steve Buscemi, Bryan Cranston, Benedict Wong, Timothy Spall, Anna Paquin, Terrence Howard, Greg Kinnear, Mireille Enos, Vera Farmiga, Liam Cunnigham. Bardzo ciekawe fabuły, jak dotychczas. Mogłyby być odcinkami "Doctora Who" i może to jest "problem". A może nie. Tak, czy siak warto obejrzeć. Szkoda, że opowiadania Dicka czytałem tak dawno i nie kojarzę w ogóle fabuł. Ale to mi nie przeszkadza.
"The Good Doctor" - nowy serial Davida Shore. To on stworzył "House M.D." i przyłożył rękę do kilku innych, już klasycznych, seriali. Ale "The Good Doctor" to, zdaje się, amerykańska wersja serialu koreańskiego. Wszystko w pierwszym odcinku jest na "swoim" miejscu. Po 5 minutach dowiadujemy się wszystkiego co istotne o głównym bohaterze: że jest autystyczny, jest genialny i jest lekarzem. W nowej pracy nie za bardzo go chcą, z wiadomych względów. Ale nie po to są pierwsze odcinki, aby nie było wiadomo co będzie dalej. Zatem po 10 minutach już wiadomo, że zostanie przyjęty. A pod koniec odcinka pewne jest także, że nie będzie miał łatwo. Mimo tego, że wszystko jest rozpisane według, wydawałoby się, znanego scenariusza, to jednak jest to ciekawe, a nawet intrygujące, emocjonalnie ładnie opakowane i atrakcyjne. Znać rękę mistrza. Jednak największą zaletą tego serialu jest Freddie Highmore w roli głównej. Jeśli ten serial "chwyci" to ma on już w kieszeni nominację do Emmy i Złotego Globu. Zagrał wspaniale, tak wiarygodnie, że nie wiedząc nic o aktorze można uwierzyć, że producenci zatrudnili prawdziwego autystycznego aktora. Obejrzę kilka odcinków. Trailer w zasadzie streszcza pierwszy odcinek: https://www.youtube.com/watch?v=fYlZDTru55g
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wyskoczyło mi na filmwebie, że oceniłeś Me, Myself and I. Dałeś 6 gwiazdek. Sprawdzam co to a tam okazuje się, że tylko 1 głos oddany, znaczy musi być Twój. Ale średnia ocena serialu to 8 gwiazdek. Wtf?
Dżizzz, jak mnie wkurwiają wersje mobilne serwisów. A filmweb jest megawkurwiający.
Wyskoczyło mi na filmwebie, że oceniłeś Me, Myself and I. Dałeś 6 gwiazdek. Sprawdzam co to a tam okazuje się, że tylko 1 głos oddany, znaczy musi być Twój. Ale średnia ocena serialu to 8 gwiazdek. Wtf?
Dżizzz, jak mnie wkurwiają wersje mobilne serwisów. A filmweb jest megawkurwiający.
Kiedy oceniałem rzeczywiście był jeden głos 8/10, mój był drugi. Filmweb mnie dobija czasami. Moim domyślnym serwisem jest IMDb, bogatszy, z lepszą zawartością. Choć też tworzony przez użytkowników, ale nie zdarzyło mi się jeszcze, abym nie znalazł na nim jakiegoś tytułu. Na Filmwebie mam tak często, np. z "Electric Dreams".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nabieram coraz większej pewności, żeś mym alter ego
Mam się bać czy cieszyć ?
W przypadku niepewności najlepiej zachować neutralność
ASX76 napisał/a:
Podwójna gra" - izraelski serial szpiegowski... Sorry, ale jak dla mnie, to rozczarowanie. Obejrzałem do końca. O ile fabularnie daje radę, o tyle napięcia i emocji w tym tyle, co chomik napłakał.
Wypadłem z tego tramwaju w połowie drugiego odcinka. Nuuudy panie, nuuudy.
Ano nudy. Któryś tutejszy Szkodnik chwalił, więc się skusiłem...
ASX76 napisał/a:
Nie dorasta do pięt francuskiemu "Biuro szpiegów".
Może nie pychotka, ale jednak mniam. Kilka potknięć znakomitego biura i jednego z najlepszych tamże agentów tylko dodaje smaku. Zdecydowanie czekam na sezon 4.
Oj, a jednak pychotka... Tym bardziej, że rozwiązania zdecydowanie idą pod prąd panującym trendom i nie ma tu żadnej irytującej chujozy, psze Pana
Od pierwszego odcinka trzeciego sezonu Peaky Blinders mają ostry zjazd w dół, koło trzeciego odcinka mijali dno wciąż się rozpędzając. Dziś obejrzałem piąty odcinek. Wciąż przyspieszają nie zmieniając ni zwrotu ni kierunku. //żenująca tragedia. Warte oglądania są tylko sceny z Tomem Hardym.
Niestety to prawda, 3 sezon to było gigantyczne nieporozumienie.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Po kiego grzyba było się tak męczyć z tym szajsem? Hardy'ego można se pooglądać w inszych produkcjach.
"Fear of the Walking Dead" - bieżący sezon po powrocie (więc na obecną chwilę bodaj 3 odcinki) jest totalnie zjebany. Nawet jak na niskie standardy tego universum odpierdalają tutaj żenadę wołającą o pomstę do bogów
"Lalka" - wreszcie sobie odświeżyłem po latach... Świetna rzecz pod każdym względem
Wielka szkoda, że w obecnych czasach robi się jakieś naciągane chujostwa z aktorstwem ciosanym tępą siekierą
"The Gifted" - drugi serial o mutantach od FOX-a, który po pierwszym odcinku zapowiada się bardzo ciekawie i mam wielką nadzieję, że tego nie zepsują. Reżyserem jest B. Singer (od "X-menów"). W obsadzie m. in. zawsze gorąca Amy Acker
Szybka akcja, fajne pomysły, wysoki poziom realizacyjny, napięcie... Mutanci vs ludzie (i oby twórcom nie przyszło do głowy, aby nabrzmiały konflikt rozwiązywać na drodze pokojowej...). Muszę przyznać, że z pilotów o tego typu tematyce ten najbardziej przypadł mi do gustu. Na drugim miejscu "Legion". A pozostałe są przeciętne lub chujowe, tudzież nadające się do rozbicia o kant dupy. Augustusie, nie zwlekaj Pan...
Nie mam ostatnio wiele czasu na nic, ale powolutku sobie oglądam "Cormorana Strike,a", czyli serialową adaptację książek Rowling/Galbraitha. Nie wiem, jak do serialu podeszłabym, gdybym nie znała pierwowzoru, ale ogólnie bardzo mi się podoba ta niespieszna narracja, gdzie Burke/Strike snuje się po Londynie w burym płaszczu, a Grainger/Robin sprytnie wyszukuje ważne szczegóły dotyczace śledztwa. Nie jest to coś, co określiłabym mianem "must see", jednak ogląda się nadspodziewanie dobrze.
Romulus napisał/a:
"Electric Dreams" - dziwne, że cicho o tym serialu. To 10-odcinkowa antologia opowiadań Philipa K. Dicka.
Strasznie chcę to zobaczyć, ale chyba poczekam na całość. Ewentualnie na chwilę, kiedy zdam do kuratorium cholerną teczkę awansową.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Nie mam ostatnio wiele czasu na nic, ale powolutku sobie oglądam "Cormorana Strike,a", czyli serialową adaptację książek Rowling/Galbraitha. Nie wiem, jak do serialu podeszłabym, gdybym nie znała pierwowzoru, (..)
Zapewne tak jak ja, czyli: ten mini serial(ik) to strata czasu
"Suburra" - najpierw był film. Całkiem niezły, choć nieco chaotyczny. Teraz jest serial. Dziś miał premierę na Netflixie. 10 odcinków. I również nieźle się zapowiada. Z filmem jest związany luźno i nie ma potrzeby się nim przejmować. Na początek jest to historia trzech młodych przestępców, którzy przypadkowo wchodzą w przestępcze porozumienie. W tle polityka, wielkie pieniądze, mafia, intrygi sięgające Watykanu. Jest w tym spory potencjał, po dwóch odcinkach oceniam wysoko, ale standardowo na 8/10. Michele Placido jest reżyserem. Nie wiem, czy jest sens porównywać z "Gomorrą". Tam fabuła jest na poziomie ulicy. "Suburra" stara się, na początku, ogarniać wyższe poziomy. Nadaje się do binge watching, ale postanowiłem sobie dawkować. https://www.youtube.com/watch?v=ZXel0WHOmTM
"Extinct" - miniserial. Produkcja jakiejś nieznanej mi stacji. Na razie wypuszczono 8 odcinków. Finałowe dwa mają być emitowane w listopadzie. Serial sci-fi/fantasy. Fabuła zaczyna się 400 lat po zagładzie ludzkości przez jakichś Obcych. Jakaś Obca(?) inteligencja wskrzesza troje zmarłych dawno temu (na początku Inwazji) ludzi. Ich celem jest - w zasadzie to nie wiem co. Trochę jest tu mętnie. Wszak jest ich troje. Biały. Czarny. I kobieta. Politycznie poprawnie, ale za mało, aby wskrzesić gatunek tylko przy użyciu sił witalnych. Na bohaterów czekają "niespodzianki", w pierwszym odcinku - same nieprzyjemne, ale nie będę spoilerował dalej. Na razie 6/10. W zasadzie tylko dlatego, że jednym z twórców, producentów i scenarzystów jest Orson Scott Card. Ale nie wiem jeszcze (po dwóch odcinkach, czy to zaleta, czy wada. Fabuła nie jest skomplikowana, ale ma potencjał. Grają aktorzy z trzeciej lub czwartej ligi. Widać biedę scenograficzną, ale to może być zaletą na dłuższą metę. https://www.youtube.com/watch?v=oT3D181eYRs
Powroty.
"Lucifer" - i Lucyfer tylko wie, dlaczego tak długo wytrwałem przy tym serialu.
"Scandal" - ultimate guilty pleasure. Rozpoczął się finałowy sezon i od początku wiadomo, o co będzie chodziło. O women power. Już wcześniej serial ten pokazywał siłę kobiet, w końcu to one są jego bohaterkami. Ale w finałowym sezonie, to one pociągają za wszystkie sznurki. A raczej Ona. Olivia Pope wróciła w wielkim stylu, jako nieodrodna córka swojego ojca. Trzyma w rękach mnóstwo sznurków, także tych ukrytych. Waszyngton leży u jej stóp, politycy jedzą jej z ręki. Również prezydent, a urząd ten jest pod jej całkowitą kontrolą i dominacją. Jak to się zatem potoczy dalej? Czego by nie pisać o intrygach politycznych w tym serialu, jedno trzeba stwierdzić jasno: od jakiegoś czasu, może nawet od trzech sezonów, są one lepsze, ciekawsze i bardziej emocjonujące, niż te w "House Of Cards". Już przy okazji wcześniejszych sezonów pisałem, że Frank Underwood od niektórych bohaterów mógłby czerpać zajebistość i przebiegłość garściami. Nic się nie zmieniło, zwłaszcza że "HoC" cierpi na niedowład fabularny związany z przeciąganiem serialu. Tymczasem "Scandal", nawet wypalony z najlepszych intryg i "zwodów" nadal prezentuje pełen glamouru wdzięk i posiada popkulturalny impakt, który ma szansę na więcej, niż "HoC", który stał się nie tylko cieniem samego siebie, ale i sztuką dla sztuki. Olivia Pope "ubrana" w atrakcyjną "powłokę" cudownej Kerry Washington pokazuje na większą skalę, że kobieta może być podmiotem, a nie przedmiotem. Claire Underwood nie nadawałaby się nawet na jej asystentkę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie wykluczam, że masz rację. Zaś w serialu, po kilku odcinkach, emocje trochę opadły, moje również. Ale to wciąż bardzo dobra produkcja.
Tymczasem "Star Trek: Discovery" jest "Star Trekiem", którego chce się oglądać. Te starsze wersje zawsze "wchodziły" mi trochę z musu, trochę z nudy. "Discovery" jest śliczne - efekty są na bardzo wysokim poziomie, a fabuła też się interesująco rozwija. Choć wolałem Klingonów z pilota, ale ci obecni też są niezgorsi.
Z 9 sezonem, po kilku latach powrócił Larry David grający Larry Davida, czyli "Curb Your Enthusiasm". Już w pierwszym odcinku od samego początku wiadomo, że nic się nie zmieniło. Larry jest nadal tym samym irytującym dupkiem, jak kiedyś. Kiedy psuje ślub dwóch lesbijek i podkurza świat islamu swoim musicalem pt. "Fatwa", za co dostaje fatwę. Nie ma przesady z polityczną poprawnością, ale i nie ma na siłę obrazoburczych akcji. Jest tak jak wcześniej i zastanawiam się, dlaczego trzeba było czekać na ten sezon kilka lat. Ciekawym, czy powrócą aktorzy z "Seinfelda", bo ten sezon (7?), kiedy ekipa spotykała się, aby nakręcić odcinek specjalny "Seinfelda" po latach był moim ulubionym. Zwłaszcza wobec ukrytego celu Larry Davida. https://www.youtube.com/watch?v=TGXWjyGP4KY
No i skończył się serial "Episodes". Definitywnie. I tak jak myślałem. Sezon był krótki, więc chyba definitywnie. Będzie mi go brakowało. Gdyby nie "Curb Your Enthusiasm" to nie miałbym nic do rechotania przed ekranem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Suburra" - "wykończyłem" 1 sezon. Warto. Aczkolwiek spodziewałem się czegoś innego. A w trakcie oglądania entuzjazm mi nieco opadł. Jednak końcówka trochę podniosła mnie na duchu i ostatecznie zostawiłem 8/10. 1 sezon ma to, czego nie ma "Gomorra" - więcej wątków i intryg sięgających wyżej niż poziom ulicy. "Gomorra" jest serialem gęstym, mrocznym, brutalnym i pozbawionym sentymentów. Jest takim serialem, jak pokazywany w nim Neapol - trzyma się ulicy, "getta", slumsów, nie cukruje. Ale też w sobie taki uliczny romantyzm, liryzm, który czyni ten serial czymś więcej niż tylko kalejdoskopem ulicznych walk o władzę nad zapomnianą przez świat dzielnicą Neapolu, w której rządzi narkotykowa mafia. Z kolei "Suburra" jest taka jak Rzym, w którym akcja się rozgrywa. Czysto, pieszczące oczy piękno miasta, szczególnie po zmroku. Aż chce się tam wrócić. Wątek gangsterski jest jednym z kilku, choć tak naprawdę spaja całą fabułę. A "Suburra" ma ambicję pokazania zepsucia nie tylko na poziomie ulicy, ale i wyżej: wśród polityków i w Watykanie. Fabuła czasami grzęźnie na mieliźnie, ale jednak pozostaje zaskakująca. Wydaje się np. że - jak w trailerze - serial będzie o trzech młodych przestępcach, którzy chcą zdobyć szczyt. I jest, ale nie tak jak się wydaje po obejrzeniu zapowiedzi. "Suburra" jest serialem bardziej "kolorowym". Nie tylko za sprawą pięknych okoliczności przyrody, a bardziej za sprawą mniejszej dawki realizmu, niż ten, który serwuje "Gomorra". Bardziej szafuje kliszami, czy schematami gangsterskiego kina. Co nieco oddala od widza fabułę i bohaterów, choć nie czyni ich do końca obojętnymi. Bo fabularne twisty czasami emocjonująco zaskakują.
Może powstanie sezon 2. W 1 najważniejsze wątki zostają w pewien sposób sfinalizowane, ale nie definitywnie. Fabuła dociera do pewnego etapu, po którym - jeśli nadejdzie sezon 2 - dojdzie do nowego rozdania kart.
Serial można oglądać niezależnie od filmu. Choć opowiada tę samą historię, tylko rozwiniętą i pogłębioną. Pojawiają się ci sami bohaterowie: Samuraj, czy Aureliano i zasadniczo wszystko kręci się wokół terenów w Ostii i planowanych na nich biznesów. Punkt wyjścia jest również ten sam. Choć tu z prostytutkami zabawia się (z wiadomym skutkiem) watykański dostojnik, a nie polityk, jak w filmie. I tak dalej. Szczegółowe porównywanie zostawiam bardziej zmotywowanym.
"Gomorra" i "Suburra" mają niezłe "tytułowe" piosenki. Ale ta z pierwszego serialu, w słowach i klimacie jest bardziej uliczna (bo śpiewana z punktu widzenia podmiotu lirycznego, który - jak gówniarze z neapolitańskiego Secondigliano - jedyne co ma to nadzieja). Piosenka z "Suburry" - na ile połapałem się z angielskiego tłumaczenia - bardziej dotyczy miasta i jego morderczego oraz zdradzieckiego piękna.
"Gomorra" - https://www.youtube.com/watch?v=Ke4M5KhzAYE
"Suburra" - https://www.youtube.com/watch?v=NKHYXng1KqA
To tyle na szybko. Czekam na 2 sezon. A już niedługo 3 sezon "Gomorry". Albo serial się skończy albo przeskoczy sam siebie. Albo zrobi coś jeszcze innego.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tymczasem "Star Trek: Discovery" jest "Star Trekiem", którego chce się oglądać. Te starsze wersje zawsze "wchodziły" mi trochę z musu, trochę z nudy. "Discovery" jest śliczne - efekty są na bardzo wysokim poziomie, a fabuła też się interesująco rozwija. Choć wolałem Klingonów z pilota, ale ci obecni też są niezgorsi.
Jak na mój gust za bardzo zalatuje "hamerykańskością": dzielna i inteligentna heroska po traumatycznych przejściach, która ma głęboko w dupie rozkazy przełożonych i nie waha się postawić na swoim, gdyż wie lepiej... i naturalnie ma rację. Za dawniejszych czasów takie role grały wyłącznie białasy. A teraz zgodnie z poprawnością polityczną mamy do czynienia z czarnym osobnikiem płci żeńskiej. No i, oczywiście, niewiastą odpowiednio urodziwą...
Ale pal to licho... Problem w tym, że cyrk, który tu odpierdalają zupełnie mi nie leży... Pierwszy odcinek jakoś zmogłem, lecz na dalszy ciąg nie mam najmniejszej ochoty
"The Gifted" - drugi odcinek słabszy od pierwszego, niestety. Ale i tak temu serialowi należy się drugie miejsce wśród serialowych adaptacji komiksów (pierwszy jest "Legion").
"Fear of the Walking Dead" - znowu "chuju-muju"... Głupie niemożebnie
ASX, jakiś konkretny zarzut do FtWD? Bo pacze i zachodzę w głowę o co chodzi. Nie było po przerwie nic co by wychodziło poza średnią debilizmu obu serii. A nawet były fajne smaczki.
Tymczasem "Star Trek: Discovery" jest "Star Trekiem", którego chce się oglądać. Te starsze wersje zawsze "wchodziły" mi trochę z musu, trochę z nudy. "Discovery" jest śliczne - efekty są na bardzo wysokim poziomie, a fabuła też się interesująco rozwija. Choć wolałem Klingonów z pilota, ale ci obecni też są niezgorsi.
ASX76 napisał/a:
Pierwszy odcinek jakoś zmogłem, lecz na dalszy ciąg nie mam najmniejszej ochoty
Drugi też jeszcze jest mocno poza rozumem. Serial zaczyna właściwie się dopiero w trzecim. Pojawiają się ciekawe/sze postaci i oczywiście przebój stulecia -> napęd grzybniowo-zarodnikowy To dopiero musiała być burza mózgów, aby takie coś wymyślić
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum