Zdarzyło mi się obejrzeć dwa filmy z Catheriną Zetą-Jones. Kariera aktorki nieco podupadła. Grywa role drugoplanowe. Zapewne z racji wieku (ageizm w Hollywood to, moim zdaniem, problem większy niż molestowanie seksualne), jak i problemów ze zdrowiem, które miała. Szkoda, bo to jest świetna aktorka i żal patrzeć, jak marnuje się w nieciekawych rolach.
"Broken City" - dałem 6/10. Za obsadę, która była znakomita. Ale fabuła była przewidywalna i nie wykorzystała potencjału nie tylko aktorów, ale i samej historii. To jest, wszystko tu idzie jak po sznurku. Intryga jest tak nieskomplikowana (mimo pozorów skomplikowania), że po 15 minutach (nie wliczam w to prologu), można się domyślić, że pójdzie to po schemacie, bez próby kombinowania, jak tu zaskoczyć widza. A można było, moim zdaniem. Bohaterem jest były policjant, który po siedmiu latach od odejścia ze służby dostaje zlecenie od burmistrza Nowego Jorku na szukanie dowodów niewierności żony. Oczywiście, kryje się za tym Coś Więcej. Problem w tym, że intrygę bohaterowi streszczają inni bohaterowie. A jest tak wydumana i nieprawdopodobna, że żal. Catherina Zeta-Jones gra żonę burmistrza. W tej roli świetny Russell Crowe z debilną grzywką, z której mi się chciało śmiać. I się śmiałem. Jakieś nieporozumienie, zwłaszcza że grał polityka, więc powinien być wymuskany i zadbany, zamiast chodzić z grzywką a la spocony pedofil. https://www.youtube.com/watch?v=wLZHLIk3YMI
"Side Effects" (polski debilny tytuł to chyba "Panaceum" - nie lepiej było trzymać się oryginału i przetłumaczyć jako Skutki Uboczne?). Reżyserem filmu jest Steven Soderbergh. A obsada jest pierwszorzędna. Jude Law, Catherina Zeta-Jones, Rooney Mara. Do tego kilkoro świetnych charakterystycznych aktorów w rolach drugoplanowych (skandalicznie nie wykorzystana Ann Dowd). Historia odsłania się przed widzem powoli. Najpierw mamy opowieść o depresji głównej bohaterki, próbach radzenia sobie z nią: terapią, farmakologią. Było to tak fajne, nie udziwnione, że nawet miałem nadzieję, że będzie to jakiś dramat z solidnym społecznym tłem (nadużywanie leków jako - nomen omen - lekarstwo na całe zło). Potem jednak historia zmienia kierunek, ale nic więcej nie napiszę. Ostatecznie w drugiej (dłuższej) części filmu wpadło to w schemat thrillera, ale było nieźle. Może trailer za dużo zdradza w stosunku do mojego wpisu, więc radzę uważać: https://www.youtube.com/watch?v=EFEou3MBLi4
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Patrząc na ich przygłupiego prezydenta, nie sposób polemizować.
"Now You See Me" - rozrywka w czystej postaci. Fabuła niewiarygodna, ale kogo to obchodzi. Tylko jakiegoś faszystę od logiki, który zepsuje sobie każdą przyjemność marudzeniem na temat nic nie znaczących pierdółek. Film wciąga od samego początku i trzyma widza w zainteresowaniu do samego końca. Chętnie obejrzę drugą część (a ponoć w planach jest i trzecia z występem Benedicta Cumberbatcha). Obsada jest pierwszorzędna. Fabuła - w ogólnym zarysie, jeśli ktoś jeszcze nie widział - opowiada o "przygodach" trójki iluzjonistów, którzy zostają zwerbowani przez Kogoś Tajemniczego do wykonania Tajemniczej Misji. Potem wszystko się zmienia. Ale naprawdę nie warto tego analizować. Trzeba dać się wciągnąć. Dwie godziny zleciały nie wiedzieć kiedy. https://www.youtube.com/watch?v=4OtM9j2lcUA
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Piraci z Karaibów (cz.5? 6? najnowsza )
Zamknięcie wszystkich wątków cyklu. Syn Legolasa i E. Swan podejmuje się misji wydobycia LH z głębin zatoki Meksykańskiej. Pomaga mu w tym zapijaczony Deep a przeszkadza J. Bardem w roli kolejnego kapitanaumarlaka. Wszystko w filmie jest słabe(no efekty przyzwoite)albo bardzo słabe.
Dodatkowo można zauważyć że Deep Sparrow zamienia się z ujmujacego dziwaka ze słabością do grogu, w rasowego sztajmesa z wyzartym przez % umysłem. Wódko pozwól żyć.
Romulus, czyli coś co jest gniotem, i nawet ty to zauważasz ale wciąż ci się podoba. Czy to nie jest jakaś odmiana syndromu sztokholmskiego?
Fidel, tak na przyszłość - rzuć jakimś tytułem filmu, na którym się po prostu wyłączyłeś od analizowania i dobrze bawiłeś.
Bo dla mnie takie filmy to esencja kina. A nie popierdóły o sensie życia.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie oglądam z zamiarem analizy. Po prostu głupoty wyskakują i pchają się w oczy. A oczu nie mogę zamknąć bo bym nie obejrzał filmu. No a głupota mnie nie bawi.
Blade Runner 2049 za mną. Z seansu wyszedłem bardziej niż usatysfakcjonowany. Wszystkim hejterom tego filmu mówię - idźcie się zjarać jak okręty szturmowe w Ramieniu Oriona, rozpłyńcie się jak łzy w deszczu
- nie ma żadnego takiego tekstu, jak ten genialny ostatni monolog od Batty'ego
Zdecydowanie nie ten kaliber, ale "miała zielone oczy" też było mocne. No i rozmowa Wallace - Deckard. Wspaniale zniuansowana. Batty był jednak bardziej teatralny, dlatego tak ten monolog tkwi w pamięci (i słusznie!).
goldsun napisał/a:
fajna scena z "przenikaniem się hologramu i realnej dziewczyny" w konkretnej scenie
Trójkącik niemal żywcem wyjęty z Her, ale IMO lepiej zrealizowany, więc można wybaczyć.
goldsun napisał/a:
brakuje mi jednak tamtego klimatu - za mało ciemności i deszczu
Oglądaliśmy chyba dwa różne filmy, bo BR 2049 jest aż gęsty od klimatu. Był deszcz, był mrok, był cyberpunk, były wygaszone miasta, było art deco zmiksowane ze stalinowskim monumentalizmem. I było Vegas, które samo w sobie było gęste i wyjebane w kosmos. Wizualnie ten film ryje beret, a i klimat był srogi.
Plejbek napisał/a:
opowiadania historii, nieśpieszny, lekko oniryczny, nieco tarkowski.
Z kumplem po seansie użyliśmy tego samego porównania, czyli coś jest na rzeczy.
Abojawiem. W warstwie estetycznej robi niesamowite wrażenie, ale warstwa fabularna jest najwyżej przyzwoita. To wszystko już gdzieś było. BR 2049 to wspaniały komentarz do filmu Scotta, ale także do tekstu Dicka. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czy jest lepszy czy gorszy od pierwszego BR, jest inny, w wielu warstwach równie dobry jak nie lepszy. Zawiera w sobie pełno smaczków i nawiązań. Czy ambitny? Na pewno nie jest to odmóżdżający blockbuster. Czy "problematyczny"? Nie wydaje mi się.
Ten film to esencja frajdy i przyjemności. I jeżeli ten reżyser bierze się za Diunę, to ma mój pędzel
Już od jakiegoś czasu uważam Goslinga za dobrego aktora, jednak do Paula na pierwszy rzut oka mi nie pasuje. Nie ten styl.
Natomiast należy pamiętać, że Villeneuve chwilę wcześniej poczynił taką wydmuszkę jak Nowy Początek, tzn. wydmuchał bebechy z pierwowzoru Chianga, więc na dwoje babka wróżyła. Ale nadzieję mam.
Już od jakiegoś czasu uważam Goslinga za dobrego aktora, jednak do Paula na pierwszy rzut oka mi nie pasuje. Nie ten styl.
Nie powiedziałbym. MacLachlan był bardzo "chłopaczkowaty" (a do niego mam tylko odniesienie), a książkowy Paul był zmęczony życiem i wizjami. Był młody ciałem, ale bardzo stary duchem. IMO Gosling by to udźwignął.
Przecież książkowy Paul przed etapem Muad'Diba był chłopaczkowaty, dopiero po przemianie stał się młody ciałem, a zmęczony duchem, ale to również udało się zagrać MacLachlanowi. Z racji wieku był do tej roli idealny. Ty zaś w pełni opisujesz dopiero Paula z Mesjasza lub Dzieci Diuny. Gosling na pewno by to udźwignął, ale moim zdaniem inni pasowaliby lepiej.
Przecież książkowy Paul przed etapem Muad'Diba był chłopaczkowaty, dopiero po przemianie stał się młody ciałem, a zmęczony duchem, ale to również udało się zagrać MacLachlanowi. Z racji wieku był do tej roli idealny. Ty zaś w pełni opisujesz dopiero Paula z Mesjasza lub Dzieci Diuny. Gosling na pewno by to udźwignął, ale moim zdaniem inni pasowaliby lepiej.
Po namyśle przyznaję Ci rację.
No i nie upieram się przy Goslingu, ale nie płakałbym, gdyby go wybrano.
"Sicario" - no to jadymy...
- zgodzimy się chyba co do tego (no, chyba że ktoś zaprzecza rzeczywistości...), że kartele dysponują armiami, a tymczasem głównej siedziby narkotykowego bossa ochrania KILKU (!!!) "fajansiarzy"...
- brat szefunia kartelu w rączkach glin i szczodrze sypie tajemnicami, nazwiskami, adresami... niczym z Rogu Obfitości... Pytanie: z jakiej to niby racji ludzie kartelu mieliby zniknąć ze znanych miejsc dopiero po 3 dniach, do chuja Wacława?? Osobnik mający taaaaaką wiedzę wpadł, a jego koleżkowie ni czorta nie wiedzą, a nawet jeśli wiedzą, to czemuż aż 3 dni mają zwlekać z ukryciem się?? Biczys, pliz...
- próba odbicia aresztowanego to jeden wielki cyrk na kółkach:
1. ino dwa samochody i to z dresiarzami na haju...
2. przejście graniczne to nad wyraz chujowe miejsce do ataku, nieprawdaż?
"Sicario" - no to jadymy...
- zgodzimy się chyba co do tego (no, chyba że ktoś zaprzecza rzeczywistości...), że kartele dysponują armiami, a tymczasem głównej siedziby narkotykowego bossa ochrania KILKU (!!!) "fajansiarzy"...
- brat szefunia kartelu w rączkach glin i szczodrze sypie tajemnicami, nazwiskami, adresami... niczym z Rogu Obfitości... Pytanie: z jakiej to niby racji ludzie kartelu mieliby zniknąć ze znanych miejsc dopiero po 3 dniach, do chuja Wacława?? Osobnik mający taaaaaką wiedzę wpadł, a jego koleżkowie ni czorta nie wiedzą, a nawet jeśli wiedzą, to czemuż aż 3 dni mają zwlekać z ukryciem się?? Biczys, pliz...
- próba odbicia aresztowanego to jeden wielki cyrk na kółkach:
1. ino dwa samochody i to z dresiarzami na haju...
2. przejście graniczne to nad wyraz chujowe miejsce do ataku, nieprawdaż?
Zaprzągłeś do pracy swoją wyobraźnię i oczekiwania. A nie rzeczywistość. Tymczasem, film jest bardzo realistyczny. Mogę się zgodzić odnośnie przejścia granicznego. Tylko. W pozostałych przypadkach - "żołnierze" kartelu to własnie fajansiarze, a nie elita komandosów. Zwykłe bandziory, z ulicy. A armie nie są zgromadzone w jednym miejscu. To nie są dosłownie bogowie - przykład El Chapo wskazuje, że mogą być wszechwładni, nieuchwytni, ale mozna ich też złapac i bez trudu zamknąć. Czasami nie na długo, ale można. Jesli chodzi o to odbicie - to również kartele nie dysponują komandosami. Wysłano raczej "zwykłych" "żołnierzy". A do tego musieli działać w rozproszeniu, bo wiadomość o przewożeniu jednego z bossów nie była dostępna publicznie. to tyle, na szybko. Jeśli chodzi o resztę, musiałbym przypomnieć sobie film.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Machina wojenna / War Machine Lekko podana a jednocześnie głęboka i inteligentna satyra na relacje polityka-armia. Film porządnie zrobiony i Brad Pitt w nim rewelacyjny. Warto
Minionki Ubrechtałem się pierwszorzędnie. Calma Stuart.
Machina wojenna / War Machine Lekko podana a jednocześnie głęboka i inteligentna satyra na relacje polityka-armia. Film porządnie zrobiony i Brad Pitt w nim rewelacyjny. Warto
Sama prawda. Brad Pitt rewelacyjnie parodiuje spojrzenie zdobywcy: lekko zamglony wzrok, uniesiony podbródek. No normalnie widzi tę wymarzoną świetlaną przyszłość, defilady, ordery, hołdy i co tam jeszcze.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
No, namówiliście mnie, choć miałam sie trzymać z daleka od tego tytułu.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Brakuje w nim konkluzji i kontekstu politycznych manewrów. Oraz przyczyn odwołania generała. Ale to dobry film. Dziwią mnie słabe oceny użytkowników Filmwebu i IMDb - choć nie powinny.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum